Dr Marianna Bąk: Badania amerykańskie pokazały, że wszyscy ciężko chorzy na Covid mają za mało witaminy D

Dr Marianna Bąk o doświadczeniu w walce z Covid-19, wadze wczesnego rozpoznania choroby i zgłoszenia się do szpitala oraz o witaminie D.

Dr Marianna Bąk opowiada o doświadczeniu, którego nabrali lekarze w walce z nową chorobą Covid-19 w czasie pandemii koronawirusa. Wyjaśnia, jak wyglądało przekształcenie oddziału chorób wewnętrznych na odział covidowy.

Początek był na pewno bardzo trudny, bo trzeba było szpital, który jest małym szpitalem nie ma odpowiednich ciągów komunikacyjnych podzielić w jakiś sposób i uczynić go zdolnym do funkcjonowania w tych trudnych warunkach.

Z czasem lekarzom udało się zdobyć potrzebne środki ochrony i leki. Wskazuje, że coraz więcej wiemy o Covid-19.

Ocena zmian w płucach, które są bardzo dynamiczne pozwala nam w odpowiedni sposób reagować, szczególnie wtedy kiedy chorzy zgłaszają się stosunkowo wcześnie.

Kiedy należy się zgłaszać do szpitala? Jak wskazuje ordynator oddziału chorób wewnętrznych w Szpitalu Czerniakowskim w Warszawie, rzadziej widać obecnie objawy takie jak zaburzenia węchu i smaku.

Pojawia się […] biegunka, przy tym gorączka. Można sobie pozwolić na obserwacje powiedzmy 3 dni, czy 4 dni.

Dodaje, dla tych, którzy korzystają z pulsoksymetrów, że przy pomiarze 98-95 można zostać w domu. Jeśli jednak spada poniż 90, to nie należy zwlekać ze zgłoszeniem się. Właściwe notowanie objawów jest istotne, gdyż

Jeżeli podajemy taki lek przeciw wirusowi powiedzmy po około 10-11 dniach, czy dwóch tygodniach, to już nie ma replikacji wirusa i już ten lek nie zadziała.

Dr Bąk odnosi się do leczenia witaminą D. Potwierdza, że właściwy poziom witaminy D pozwala na łagodniejsze przejście choroby. Pokazują to badania ze Stanów Zjednoczonych i innych krajów. Wskazuje, że Finlandii, w której przed kilkoma laty rząd wdrożył działania na rzecz zwiększenia ilości witaminy D w organizmie swych obywateli, śmiertelność na Covid-19 jest względnie niska.

Ponadto nasz gość odnosi się do szczepionek na koronawirusa. Stwierdza, iż są skuteczne.

Widać, że te szczepionki działają.

Izrael wyszczepił większość społeczeństwa. Obecnie na szczepienia czeka młodzież. Zarażenia wśród zaszczepionych są nieliczne. W Wielkiej Brytanii zaszczepionych jest 30 proc. ludzi i także tam widać spadek zakażeń. Powikłania zakrzepowe są możliwe w przypadku użycia szczepionki Astra Zeneca i Johnson & Johnson.

Powikłania, które zauważono są bardzo rzadkie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Prof. Szeremietiew: potrzebujemy sytemu obrony, który pokaże przeciwnikowi, że nie będzie nas w stanie zaatakować

Prof. Romuald Szeremietiew m.in o możliwości formalnej aneksji Doniecka i Ługańska przez Rosję oraz o kremlowskiej polityce ekspansji prowadzonej metodą małych kroków.


Prof. Romuald Szeremietiew sądzi, iż Rosja poprzez działania na granicy z Ukrainą chce odbudować swoje wpływy na terenie Europy Wschodniej.

Rosja wyrywa kawałki terytoriów swoim sąsiadom. Jak ocenia były minister obrony narodowej, nie należy się spodziewać wojny na pełną skalę. Możliwe jest oficjalna aneksja opanowanych przez separatystów Doniecka i Ługańska.

Ekspert porównuje ustępstwa wobec Rosji Władimira Putina do ustępstw wobec Niemiec Adolfa Hitlera. Jest zwolennikiem ostrej polityki dyplomatycznej wobec Moskwy. Oponuje nawet za zerwaniem stosunków gospodarczych z dyktaturą.

 Prezydent Rosji zdaje sobie sprawę, że nie może sobie pozwolić na zbyt gwałtowny krok, gdyż spotka się to z reakcją. Małe kroki powodują tylko niewielkie sankcje. Gość Poranka Wnet zauważa, że w 1939 r. Związek Sowiecki, tak jak obecna Rosja, wydawał się być potęgą militarną.

Wojna z Finlandią pokazała, że niestety dla Stalina, to nie byłaby taka siła jak się wydawała.

Rosjanie nie ukrywają rakietowego uzbrojenia po zęby obwodu kaliningradzkiego. Odradzane są w nim także jednostki wojskowe. Prof. Szeremietiew krytykuje polskie przygotowania do obrony w czasach rządów PO-PSL. Jest przeciwnikiem zlikwidowania poboru do wojska.

Nie sądzi, aby Rosja zdecydowała się użyć przeciwko naszemu krajowi broni atomowej, gdyż zamknęłaby sobie tym dalszą drogę na Zachód drugim Czarnobylem.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Prof. Andrzej Nowak: Polska stoi w poprzek planów ideologicznych, które ma grupa trzymająca władzę w UE

Prof. Andrzej Nowak  o antypolskiej retoryce białoruskich władz, ideologicznym zacietrzewieniu polityków unijnych oraz o demagogicznej krytyce lockdownu.


Prof. Andrzej Nowak komentuje aresztowanie Andżeliki Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi, do którego dozło we wtorek w Grodnie. Stwierdza, że Alaksandr Łukaszenka próbuje odzyskać kontrolę nad Białorusinami, którzy chcą być obywatelami, a nie poddanymi.

Wykorzystuje do tego retorykę antypolską.

Wskazuje na plany ogłoszenia przez Mińsk 17 września świętem państwowym. Historyk odnosi się też do położenia naszego kraju w Unii Europejskiej. Zaznacza, że obecny rząd przeciwstawia się dyktatowi politycznej poprawności.

Polskie państwo stoi w poprzek planom ideologicznym, które ma grupa trzymająca władzę w Parlamencie Europejskim.

Główną rolę w tej grupie odgrywają, obok socjalistów i liberałów, politycy nazywający siebie chrześcijańskimi demokratami. W imię obrony mniejszości chce się sterroryzować inaczej myślących.

Unia także przeżywa kłopoty w pewnym sensie podobne do tych prezydenta Białorusi, tzn. ma bardzo słabą legitymację demokratyczną dla tej rewolucji.

Europejczyków jednak nie interesuje walka o prawa 56 płci. Program ideologiczny narzuca się wbrew obywatelom UE i zasadom, na których Wspólnoty Europejskie zostały zbudowane.

Łamane jest tutaj prawo, łamane zasady demokracji i zdrowego rozsądku.

Prof. Nowak zauważa, że Polska odwołała się do Trybunału Sprawiedliwości UE ws. mechanizmu powiązania funduszy z praworządnością. Odwołanie się do prawa tylko prowokuje ideologów do przyśpieszenia rewolucji, gdyż zdają sobie oni sprawę z bezprawności swych działań.

Gość Poranka Wnet ocenia obecne położenie Polski na mapie politycznej. Scenariusz wyjścia z Unii Europejskiej jest nierealistyczny. Pewniejszym jest próba zreformowania organizacji na modłę polskiej myśli politycznej.

Słyszymy o budowaniu nowej, silniejszej frakcji w Parlamencie Europejskim z udziałem wyrzuconych przez Donalda Tuska z Europejskiej Partii Ludowej […] Węgrów i z udziałem także stosunkowo silnej w Parlamencie Europejskim frakcji włoskich eurorealistów.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego odnosi się także do krytyki reżimu sanitarnego. Uważa, że przywoływanie przykładu Szwecji jest demagogiczne, gdyż należy ją porównywać z innymi krajami skandynawskimi: Danią, Finlandią i Norwegią. W krajach tych, jak mówi, sytuacja epidemiczna jest lepsza niż w Szwecji dzięki lockdownowi. Prof. Nowak deklaruje przy tym, że rozumienie rozgoryczenie przedsiębiorców. Zaznacza, iż

Rząd powinien robić tyle ile może, ażeby pomagać tym zniszczonym przez pandemię branżom.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

102 rocznica pierwszych powszechnych wyborów w Polsce. Dr Jabłonka: system umożliwiał głosowanie nawet analfabetom

W przyznaniu praw wyborczych kobietom wyprzedziła nas tylko Finlandia – podkreśla historyk.

 

Dr Krzysztof Jabłonka mówi o 102 rocznicy pierwszych powszechnych  wyborów parlamentarnych w Polsce.

Po raz pierwszy wszyscy dorośli Polacy wybierali własny Sejm. Aby głosować, nie była potrzebna nawet umiejętność czytania i pisania.

Warto pamiętać, że poziom analfabetyzmu w świeżo odrodzonej Polsce wynosił 50%.  Ówczesna frekwencja wyborcza osiągnęła poziom, który w dzisiejszej Polsce wydaje się niemożliwy do osiągnięcia.

Dzięki temu, że wystarczyło wskazać odpowiedni numer listy wyborczej, nie istniał w zasadzie temat głosów nieważnych. Gość „Kuriera w samo południe” wskazuje, że dopuszczenie kobiet do głosowania spowodowało słabszy wynik socjalistów. Nie zbadano zaś zależności między preferencjami partyjnymi a religią.

W przyznaniu praw wyborczych kobietom wyprzedziła nas tylko Finlandia, gdzie ich pozycja społeczna była bardzo silna.

Dr Jabłonka opowiada ponadto ko konstytucji marcowej; za niecały miesiąc przypadnie setna rocznica jej uchwalenia. Niestety, na jej mocy zachwiany został balans między władzą ustawodawczą a wykonawczą. Stąd brały się częste zmiany rządów.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Rosyjskie media: Joe Biden może powstrzymać szczelinowe wydobycie ropy w USA, co podniesie ceny ropy i wzmocni rubla

Co oznacza wygrana Bidena dla Rosji? Jak działa rosyjska propaganda? Maria Przełomiec o rosyjskich komentarzach na temat wyniku wyborów w Stanach Zjednoczonych i trollach Kremla.


Dziennikarka Studia Wschód TVP zauważa, że na ogłoszone przez amerykańskie media zwycięstwo kandydata Demokratów w wyborach prezydenckich w USA

Kreml na razie nie zareagował.

Powściągliwie wypowiadają się także rosyjskie media. Izwiestia cytuje jednego z amerykańskiego ekspertów, który stwierdził, iż zwycięstwo Bidena może oznaczać odprężenie w stosunkach amerykańsko-rosyjskich. Z kolei Kommiersant wskazuje, że sekretarzem stanu może zostać Susan Rice, siostra Condolezzy Rice krytykującej Trumpa za zbyt łagodną politykę wobec Moskwy. Rosyjscy dziennikarze zauważają też, że

Kurs Joe Bidena ws. energii odnawialnej może powstrzymać szczelinowe wydobycie ropy w Stanach Zjednoczonych, co z kolei podniesie ceny ropy i wzmocni rosyjskiego rubla.

Media rosyjskie zaś podkreślają, że amerykańska demokracja się nie sprawdziła. Podkreśla się bałagan i niestabilność Stanów Zjednoczonych.

Maria Przełomiec wskazuje na książkę fińskiej pisarki „Trolle Putina”, która ujawnia mechanizmy rosyjskiej propagandy. Wykorzystywani są w niej także dziennikarze. Aro Jessikka zwróciła uwagę na rolę mediów społecznościowych w machinie propagandowej Kremla. Odbywa się ona nie tylko w języku rosyjskim, ale także po fińsku.

[Autorka] opisuje karierę młodego litewskiego dyplomaty, szalenie aktywnego na wschodzie, na Białorusi, który został zniszczony przez kłamstwa, pomówienia.

Pisarka była nękana przez anonimowe groźby, w wyniku których wyjechała ze swojego kraju. Nadal jednak żyje w ciągłym strachu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Prof. Żurawski vel Grajewski: Łukaszenka tak czy inaczej upadnie. Nie ma powrotu do sytuacji sprzed sierpnia

Co Polska robi ws. protestów na Białorusi? Czy Rosja zdecyduje się na interwencję? Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski o perspektywach stojących przed naszym wschodnim sąsiadem.


Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski uważa, że upór Białorusinów pragnących dokonać zmian na stanowisku prezydenta tego państwa jest „cechą charakterystyczną tego narodu, który nie jest łatwo zapalny, ale konsekwentny w sytuacji, kiedy się przebudzi”. Politolog stwierdza, że w interesie Polski leży niepodległa i demokratyczna Białoruś nastawiona na współpracę z Zachodem, a nie jak dotychczas z Rosją. Dodaje, że jego zdaniem Łukaszenka nie utrzyma się na stanowisku, gdyż protesty stały się zbyt potężne i otworzyły bramę do zmian politycznych.

Zmiany, które następują otwierają drogę do ewolucyjnej drogi do demokracji.

Nasz kraj może odegrać w tej sprawie rolę dyplomatyczną. Gość Popołudnia Wnet  przypomina działania podjęte przez Warszawę w porozumieniu z Wilnem i Kijowem w ramach Trójkąta Lubelskiego. Stanowisko polskie zostało poparte przez Łotwę i Finlandię. Ekspert ds. międzynarodowych przypisuje Polsce rolę państwa, które „obudziło cały Zachód” poprzez koordynacje wspólnych działań i wydanie deklaracji z innymi państwami, zainicjowanie spotkania Rady UE czy zwołania nadzwyczajnego spotkania Rady Europejskiej w sprawie sytuacji na Białorusi. Podkreśla także fakt, że diaspora białoruska w USA, zwróciła się do tamtejszej Polonii z prośbą o współpracę w oddziaływaniu na rząd amerykański, by udzielił on poparcia demonstrującym na Białorusi.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego nie wyobraża sobie sytuacji zmasowanej inwazji rosyjskiej w celu utrzymania na stanowisku Aleksandra Łukaszenki. Sądzi, że przy obecnym stanie rosyjskiej gospodarki Kreml nie zdecyduje się na interwencję u swego zachodniego sąsiada. Prof. Żurawski vel Grajewski podkreśla, że Polska powinna pokazywać, że koszty międzynarodowe takiej interwencji byłyby wysokie. Jak mówi:

Uważam, że Łukaszenka tak, czy inaczej upadnie. Jeżeli będzie trwać, to będzie w pełni zależny od Rosji.

Rola Łukaszenki jako tego, który stara się zachować względną niezależność Białorusi od jej wschodniej sąsiadki się skończyła. Wchodzimy, jak mówi, w nową epokę polityczną:

Wyobrażenie sobie, że stłumienie demonstracji doprowadzi do powrotu sytuacji sprzed sierpnia, jest czystym chciejstwem politycznym. Tak już nigdy nie będzie.

Prof. Żurawski vel Grajewski przyznaje przy tym, że białoruska opozycja jest słaba, rozdrobniona i finansowana z zagranicy.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jacek Saryusz-Wolski: Erasmus+najprawdopodobniej pozostanie zawieszony. Tworzą się cyfrowe możliwości nauczania

Jak będzie wyglądała unijna pomoc dla państw i przedsiębiorstw? Kto ją blokuje? Czy to koniec otwartych granic i Erasmusa? O reakcji UE na kryzys mówił Jacek Saryusz-Wolski (EKR).

 Unia zareagowała z opóźnieniem i popełniła szereg błędów.  W tej chwili  pozbierała się, ale nie pociągnęła jeszcze wszystkich odwodów, dlatego że reakcja ekonomiczna nie jest jeszcze kompletna.  Wszyscy oczekują takiej wielkiej armaty – nazywają to bazooką finansowa – chodzi o to, żeby wstrzyknąć do gospodarki wystarczająco dużo pieniędzy, żeby ją uruchomić i wypełnić te luki,  które w tej chwili powstały na skutek zamknięcia w zasadzie wszystkich krajów – powiedział europoseł w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim.

Zwrócił uwagę na narastające podziały pomiędzy państwami bogatszymi i tymi bardziej dotkniętymi epidemią:

I tutaj jeszcze trwają przetargi, przepychanki. Są skąpcy, którzy nie chcą się godzić, tacy jak Holandia i Niemcy, ale również Austria i Finlandia, krótko mówiąc bogata Północ i jest nacisk, są wielkie pretensje Południa najbardziej dotkniętego w tej chwili wirusem – Włoch Hiszpanii, czy Francji – stwierdził.

Na razie UE poluzowała regułę deficytu budżetowego i zasadę pomocy Państwa. Państwa mogą teraz pomagać bez kontroli i zgody KE, zaś w strefie euro uruchomiono skup obligacji. Tymczasem opracowywane są inne formy pomocy i zastrzyków finansowych, przegłosowywane w Parlamencie Europejskim. Na walkę z kryzysem UE przeznacza na razie 540 mld euro:

Parlament przegłosował przekierowanie istniejących już i przydzielonych krajom członkowskim pieniędzy. To jest w sumie 37 mld euro, które będą użyte na cele związane z wirusem, a nie na te cele, na które miałyby być użyte. Zdecydowano o tym, ażeby użyć Europejskiego Banku Inwestycyjnego, dać mu 25 mld euro z czego ma powstać 200 miliardów pożyczek dla przedsiębiorstw. Zdecydowano o użyciu połowy linii kredytowej Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego – to jest taki fundusz dla strefy euro wyłącznie na ratowanie w kryzysie finansowym, ale zdecydowali się po długich wahaniach, żeby jednak na ten kryzys zdrowotny łożyć 240 mld. I jeszcze Fundusz prawie trzymiliardowy na bezpośrednie wsparcie potrzeb sprzętu medycznego. Czyli 540 mld plus przesunięcia – streścił europoseł.

O wiele większych nakładów finansowych domagają się Francja, Hiszpania i Włochy. Nie ma natomiast póki co zgody na emisję długu, czy tzw. koronaobligacji, które są przedmiotem sporu.  Jak zwrócił uwagę Jacek Saryusz-Wolski, część funduszy – owe 240 mld – jest zastrzeżona dla strefy euro. Do krajów członkowskich ma również popłynąć fundusz SURE – 100 mld euro – na finansowanie czasowego zatrudnienia. Jednak, jak zauważył nasz rozmówca,

UE sama z siebie nie ma takich pieniędzy. Wszystko to są składki, lub pieniądze kreowane ze składek, pożyczek na rynkach finansowych.

Nadal nie podsumowano też unijnych statystyk wzrostu bezrobocia. Podobnie jak w USA, kryzys wywołał w UE dyskusję nt. współpracy z Chinami.

 Jest bardzo podobne myślenie, że jesteśmy zbyt [od nich] zależni. W Europie nigdzie nikt nie produkuje paracetamolu, a jedyne szwalnie to są szwalnie polskie – myślenie w UE jest takie, że musimy, jeszcze nie wiadomo jak, się uniezależnić. To będzie też niebawem myślenie jeśli chodzi o żywność.

Na światło dzienne wychodzą też nieprawidłowości w informowaniu i reagowaniu na epidemię w jej pierwszych fazach rozwoju. Trump złożył wotum nieufności do szefa WHO, w UE również rozbrzmiewają głosy krytyki:

Jeśli chodzi o rozliczanie Chin, jest w USA przekonanie, że za późno dotarły informacje i szef WHO był jednym z tych, którzy spowodowali, że reakcja Europy i USA  była spóźniona. Również agencja Unijna kontroli chorób w Sztokholmie [European Centre for Disease Prevention and Control – red.] uśpiła czujność UE, bo podawała informacje WHO bezkrytycznie, także znaki zapytania dotyczą WHO, własnej agencji unijnej, ale na końcu łańcucha są Chiny.

Jak się dziś dowiadujemy, więcej osób umarło w Wuhan niż podawały dotychczas chińskie władze.

Natomiast jest świadomość w UE, że byliśmy dezinformowani, a skutkami jest utrata istnień ludzkich – mówił Jacek Saryusz-Wolski.

W UE trwa również spór dotyczący europejskiego Zielonego Ładu, który niektóre siły polityczne chciałyby teraz przeforsować. Problem uchodźców, a szczególności sytuacji sanitarnej w obozach w Grecji, również staje się coraz bardziej palący. Na uwagę, że obywatele UE doświadczają dziś nagłego powrotu do granic, europoseł odpowiedział:

Granice prawnie są zniesione, czyli schengeńskie. Natomiast są zawieszone i formalnie biorąc to wszystko jest lege artis, ponieważ prawo europejskie przewiduje, że w sytuacjach nadzwyczajnych granice można przywracać. Dotąd przywracano je punktowo w jakichś tam sytuacjach szczególnych, a w tej chwili jest to powszechne. Okazuje się że Polska była tutaj pionierem, kiedy pierwsza to zrobiła została zbesztana przez Brukselę. Dzisiaj jest to standardem.

Nie wiadomo też kiedy obywatele europejscy będą znów mogli podróżować bez ograniczeń – powrotne otwieranie granic może potrwać.

Prawdopodobnie to będzie długo, drzwi będą uchylane, ale nie otwierane, różnie, dla różnych osób i w różnym tempie.

Powrotu do intensywnych wymian nie powinni spodziewać się studenci. Europejski program „Erasmus+” będzie najprawdopodobniej zawieszony.

Jest oczywiste, że ten system  – znakomity, notabene – jest zawieszony i nikt tego nie kontestuje, natomiast toczą się prace nad stworzeniem cyfrowych możliwości e-learningu, mówi się o wirtualnych kampusach, Internecie, narzędziach cyfrowych.

Zamiast na zagraniczny uniwersytet, studenci będą więc mogli udać się przed własny komputer.

Ta katastrofa plus nowe technologie wytyczają zmiany. Unia musi się zmienić w wyniku tego kryzysu i muszą zmienić się pewne wzorce cywilizacyjne – podsumował.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

Redakcja

Część krajów UE uzna niepodległość Państwa Palestyny? Tego obawia się izraelska administracja

Tel-Awiw jest zaniepokojony działaniami europejskich dyplomatów obawiając się, że zmierzają one do potępienia planu prezydenta Trumpa lub nawet do uznania niepodległości Państwa Palestyny.

Francja, Hiszpania, Portugalia, Finlandia, Malta, Irlandia, Belgia oraz Szwecja i Słowenia to kraje, których szefowie dyplomacji spotkali się w niedzielny na zaproszenie ministra spraw zagranicznych Luksemburga. Jean Asselborn, który zainicjował to niedzielne spotkanie pragnie przekonać państwa UE do uznania niepodległości Państwa Palestyny. Odbyło się ono w przeddzień spotkania wszystkich szefów dyplomacji krajów Unii. Nie jest to pierwsza taka inicjatywa ze strony długoletniego szefa luksemburskiej dyplomacji. Już w grudniu rozesłał on list (cytowany przez Onet.pl) do europejskich dyplomatów w którym pisał:

Uznanie Palestyny za państwo nie byłoby ani przysługą, ani pustym czekiem, ale prostym uznaniem prawa narodu palestyńskiego do własnego państwa. W żaden sposób nie byłoby to skierowane przeciwko Izraelowi. W istocie, jeżeli chcemy przyczynić się do rozwiązania konfliktu między Izraelem a Palestyną, nie możemy nigdy zapomnieć o warunkach bezpieczeństwa Izraela, a także o sprawiedliwości i godności narodu palestyńskiego.

Wówczas była to odpowiedź na decyzje prezydenta Donalda Trumpa, który uznał Jerozolimę za stolicę Izraela. Zdaniem Asselborna kraje Unii na proizraelską postawę Stanów powinny odpowiedź deklaracją propalestyńską. Teraz z krajów UE nie uznaje Palestynę za niepodległe Państwo uznają Cypr (od 1988) i Szwecja (od 2014 r.). Pozostałe, tak  jak  m.in. Polska utrzymują stosunki dyplomatyczne z Autonomią Palestyńską, ale nie uznają jej za niepodległe państwo.

Obecna inicjatywa Luksemburga związana jest z ogłoszonym przez Trumpra „dealem” stulecia. Wcześniej w tym miesiącu, jak przypomina portal ynet.nwes.com, szef unijnej dyplomacji Josep Borrell zagroził Tel-Awiwowi sankcjami jeśliby zdecydował się na jednostronną aneksje części Terytoriów Okupowanych, na których znajdują się osiedla żydowskie, zgodnie z planem Trumpa. Wypowiedź unijnego dyplomaty spotkała się z krytyką izrelskich władz, którym nie spodobało się również to, iż Borell na miejsce swojej pierwszej wizyty jako szefa dyplomacji UE wybrał Iran.

A.P.

200 mld zł oszczędności w kieszeniach Polaków. Minister proponuje by wydali je na obligacje skarbowe na zero procent

Ministerstwo Finansów rozważa nową formę obligacji skarbowych, które mają zachęcić Polaków do zasilenia swymi pieniędzmi budżetu. Obligacje będą nieoprocentowane, ale będzie można wygrać nagrodę.

Minister finansów Tadeusz Kościński potwierdził w rozmowie z portalem Money.pl, że analizowany jest nowy projekt obligacji skarbowych na zero procent. W zamian za darmową pożyczkę dla rządu wśród posiadaczy tych obligacji rozlosowywana byłaby nagroda, której wielkość nie jest jeszcze ustalona. Mogłoby to być nawet milion złotych. Jak powiedział:

Tu nie powinien nas odstraszać brak oprocentowania, gdyż chciałbym, żeby były to obligacje, które dają coś innego, możliwość wygrania ciekawej, atrakcyjnej nagrody.

W zamyśle ministerstwa projekt taki miałby zachęcić Polaków do przekazania rządowi pieniędzy, które „trzymają w skarpecie”. Chodzi nawet o 200 mld zł. Obecnie bowiem pieniądze te „nie pracują”, a przecież mogłyby zasilić budżet państwa. Kościński wypowiadał się wcześniej przeciwko gotówce, przez którą pieniądze zostają wyłączone z obiegu i której rząd nie może kontrolować. Minister mówiąc o możliwej do wygrania nagrodzie dodał, że:

Może to oczywiście być spora suma pieniędzy, np. milion złotych albo zupełnie inna nagroda, której tak po prostu nie można kupić w żadnym sklepie. Mam tu pewne pomysły, ale na razie jeszcze nie chcę ich zdradzać. Chciałbym, żeby takie obligacje zerokuponowe były na dowolnie długi czas. Może to być rok, ale także 5, 10 czy nawet 50 lub 100 lat. A każdy kolejny okres, to nowe szanse na wygranie ciekawych nagród.

Jak zauważył dziennikarz portalu Dezprawnik.pl, mankamentem tego pomysłu jest nieuwzględnienie inflacji przez którą otrzymywalibyśmy z powrotem faktycznie mniej pieniędzy niż pierwotnie daliśmy.

Portal Money.pl przypomina, że w Japonii, Finlandii, Austrii, Holandii, Danii, Niemczech i Szwajcarii funkcjonują ujemnie oprocentowane obligacje skarbowe. W przypadku dwóch ostatnich państw są one oprocentowane odpowiednia na 0,3 i ponad 0,5 proc. na minusie. Inwestorzy kupują je wiedząc z góry, że otrzymają mniej pieniędzy niż za nie zapłacili. Obligacje te są jednak bezpieczne, co skłania przedsiębiorców do kupna ich.

A.P.

 

Sukces polskich gimnazjalistów w badaniu PISA- znaleźli się w europejskiej czołówce

Według jednego z najważniejszych badań sprawdzających kompetencje 15-latków, polscy gimnazjaliści znaleźli się w ścisłej czołówce krajów Unii Europejskiej.

Badanie PISA (Programme for International Student Assesment) jest od 2000 roku organizowane przez OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju). Ma  ono za zadanie sprawdzenie zdolności do rozwiązywania problemów, analizy, interpretacji i argumentowania, umiejętność czytania ze zrozumieniem u piętnastolatków.  Przeprowadzane jest na materiałach takich jak instrukcje obsługi. W tym roku po raz polscy piętnastolatkowie po raz ostatni wzięli w nim udział jako gimnazjaliści.

Gimnazjaliści z Polski we wszystkich badanych dziedzinach znaleźli się na wysokich pozycjach w rankingu europejskim.
W czytaniu zajęli czwarte miejsce. Wyprzedzili ich uczniowie z Estonii, Finlandii i Irlandii. W matematyce Polacy są trzeci. Pierwsze miejsce zajęła Estonia, a drugie – Holandia. W naukach przyrodniczych polscy gimnazjaliści również uplasowali się na trzecim miejscu. Przed nimi są uczniowie z Estonii i Finlandii.

Świetne wyniki polskich uczniów sprowokowały głosy krytyki wobec rządu, który zadecydował o likwidacji gimnazjów. Jak napisał na Twitterze  szef ZNP Sławomir Broniarz:

Wyniki potwierdzają, że likwidacja gimnazjów była ogromnym błędem i wynikała z politycznych kalkulacji, a nie jakości pracy szkół.

Także cytowana przez portal wp.pl, posłanka Lewicy, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk stwierdziła, że wynika badania pokazują  „jak uczyły gimnazja i czy ich likwidacja miała jakiekolwiek uzasadnienie merytoryczne”.

A.P.