Śledztwo przeciwko Donaldowi Trumpowi, kontrkandydaci Joe Bidena w Partii Demokratycznej, perspektywy rozstrzygnięcia wojny na Ukrainie. Komentuje Wojciech Cejrowski.
Wojciech Cejrowski komentuje doniesienia o tornadzie, do którego doszło w przedostatnim tygodniu marca w stanach Missisipi i Alabama. Wskazuje, że wśród poszkodowanych są mieszkańcy mobilnych domów.
Ich domostwa zostały zmielone niczym maszynką do mięsa.
Omówiona zostaje kwestia zarzutów przeciwko Donaldowi Trumpowi. Gospodarz „Studia Dziki Zachód” wskazuje, że prokurator prowadzący sprawę ma określone, radykalnie lewicowe poglądy polityczne, a w celu skompromitowania byłego prezydenta powołuje niewiarygodnych świadków.
Trump popełnił niewielki błąd przy płaceniu podatków; rozliczył się z niewłaściwego konta. Gdyby chodziło o kogoś innego, nikt by się tym nie przejmował.
Zdaniem Wojciecha Cejrowskiego Donald Trump nie jest tym samym człowiekiem co w czasach, kiedy znany był z licznych związków z kobietami. Dzisiaj pragnie, by Ameryka na nowo stała się potężnym państwem.
Za Bidena trzymam kciuki tam, gdzie Polska na niego postawiła. Jeżeli nam nie podżyruje czegoś, to będziemy w okropnej sytuacji. […] Polska leży między Rosją a Niemcami i z ich punktu widzenia jest ziemią niczyją.
Jeżeli Demokraci wystawią innego kandydata niż Biden, sytuacja stanie się dla nas bardzo niepewna. […] Michelle Obama na pewno będzie dystansować się od polityki prezydenta.
Jak przestrzega podróżnik, demokratyczni kontrkandydaci urzędującego prezydenta będą optować za skoncentrowaniem polityki zagranicznej USA na konflikcie z Chinami, kosztem zaangażowania w Europie.
Stany Zjednoczone zawsze dążyły do skłócenia Chin z Rosją. […] Obecna administracja doprowadziła do sojuszu między tymi państwami.
Putin bał się Trumpa, dlatego za jego czasów nie ośmielił się zaatakować Ukrainy. To za Obamy połknął Krym. […] Dzisiaj nic nie wskazuje na to, że Rosja przegra wojnę.
Co więcej:
Amerykanie coraz bardziej tracą kontrolę nad Bliskim Wschodzie. Nie zanosi się na to, by zastąpiła je Unia Europejska. Świat demokratyczny jest w odwrocie.
Czy mamy do czynienia z nową odsłoną zimnej wojny? Na to i inne pytania próbujemy odpowiedzieć w tym wydaniu audycji.
W pierwszej części audycji przypominamy rozmowy z Jakubem Wiechem i Radosławem Pyfflem, którzy omówili na naszej antenie różne aspekty relacji chińsko-rosyjskich, uwzględniając również rolę USA i kwestię wojny na Ukrainie.
Prof. MichałLubina ocenia, że rezultaty szczytu Xi Jinping-Putin są bardzo skromne, przynajmniej jeżeli opierać się na oficjalnych oświadczeniach. Przedstawiono wprawdzie plan współpracy między Moskwą a Pekinem do 2030 r., lecz sformułowano go bardzo ogólnikowo.
Największym zyskiem Putina jest to, że Xi dał do zrozumienia kremlowskim dworzanom, by schowali sztylety. […] Ze wspólnego oświadczenia znikło sformułowanie o bezgranicznej przyjaźni rosyjsko-chińskiej.
Zdaniem eksperta chińskie władze będą w najbliższym czasie mocno grać na osłabienie Federacji Rosyjskiej.
Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, czyli informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak też ciekawostek z Irlandii i przeglądu prasy. Zaprasza Tomasz Wybranowski.
Goście Studia Dublin:
Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, Studio Riverside Galway.
Realizacja programu, scenariusz i prowadzenie : Tomasz Wybranowski
Turcja jako ostatnie państwo członkowskie NATO wyraziła zgodę na przystąpienie Finlandii do Sojuszu.
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg z zadowoleniem przyjął wynik głosowania w Wielkim Zgromadzeniu Narodowym Turcji – pisze „Irish Times”
Ankara nadal blokuje jednak akcesję Szwecji z powodu polityki tamtejszego rządu wobec Kurdów.
Czy w Republice Irlandii rozpocznie się debata ws. transpłciowości? Wzywa do tego partia Finne Gael, jednak premier Leo Varadkar ostrzega przed katastrofalnymi skutkami ewentualnej wojny kulturowej.
Leo Varadkar, premier rządu Republiki Irlandii. Fot. European Peoples Party (CC BY 2.0)
W dniach 11-12 kwietnia Republikę Irlandii i Irlandię Północną odwiedzi prezydent USA Joe Biden. Wizyta niemal zbiegnie się z rocznicą podpisania porozumienia wielkopiątkowego ( 10 kwietnia 1998 r. )
Oprócz oficjalnych rozmów z prezydentem Michaelem Higginsem i premierem Leo Varadkarem planowane są również otwarte spotkania z Irlandczykami – zapowiada szef portalu Polska.IE-com Bogdan Feręc.
Prezydent USA Joe Biden | fot. Piotr Mateusz Bobołowicz
Parlament Republiki Irlandii wyraził zgodę na zniesienie zakazu eksmisji. W połączeniu z masowym napływem uchodźców Zieloną Wyspę czekają bardzo poważne problemy:
Albo gwałtownie przybędzie osób bezdomnych i tysiące ludzi trafi na bruk, albo zaczniemy stąd wyjeżdżać i zacznie brakować rąk do pracy – przestrzega Bogdan Feręc.
Ostatnim tematem, jaki poruszyliśmy z Bogdanem Feręcem, była możliwość likwidacji statusu neutralnego Republiki Irlandii. Rząd odwołał posiedzenie Zgromadzenia Narodowego w tej sprawie.
Ponad 80% Irlandczyków nie chce, by Republika przestała być neutralna. Bieżące wydarzenia pokazują że rząd i tak robi co chce.
Bogdan Feręc, redaktor naczelny portalu Polska-IE.com i szef Studia Riverside Radia Wnet
Senior fellow at the Jamestown Foundation in Washington, D.C. speaks about the meaning of Joe Biden’s visit to Poland and Ukraine, pro-Kremlin disinformation on Fox News and China-US relations.
Kilka lat zajęło administracji amerykańskiej zrozumienie, że nie robi się interesów z wychowankiem KGB. Amerykanie zrozumieli, ale wiedza ta nie docierała do ich sojuszników na Zachodzie Europy.
Krzysztof Skowroński
Kiedy uświadomimy sobie, że za tronem Putina stoją Chiny? – zapytał na Twitterze emerytowany (urodzony w 1966 roku) generał brygady sił powietrznych Stanów Zjednoczonych, Robert Spalding. Obecnie, jak podaje Wikipedia, generał pracuje w Hudson Institute i zajmuje się m.in. stosunkami chińsko-amerykańskimi, a bardziej – próbuje uświadomić elitom amerykańskim i opinii publicznej wolnego (jeszcze potrafiącego czytać) świata, jaką politykę prowadzą spadkobiercy Mao Zedonga.
Ta polityka to Wojna bez zasad. Taki jest też tytuł wydanej w 2022 roku książki, w której generał pokazuje, jak w bezwzględny sposób, wszelkimi możliwymi środkami chińscy komuniści niszczą Stany Zjednoczone i cały demokratyczny świat, który nie jest wstanie przeciwstawić się tej agresji, bo nawet nie potrafi zdać sobie sprawy z tego, że jest w stanie wojny.
Jeśli Państwo są ciekawi, dlaczego tak się dzieje, odsyłam do książki gen. Spaldinga, a teraz proponuję, żebyśmy nabrali trochę oddechu i na chwilę zanurzyli się w nieodległą przeszłość. W marcu 2009 roku, podczas spotkania nad Jeziorem Genewskim, ówczesna sekretarz stanu USA Hillary Clinton i minister spraw zagranicznych Rosji Sergiej Ławrow nacisnęli symboliczny przycisk z napisem „reset”. Cztery miesiące później do Moskwy przyjechał Barack Obama, a już 17 września Warszawa została poinformowana, że system obrony Patriot nie zostanie zainstalowany nad Wisłą. Wszystko to w nadziei, że w geopolitycznej rozgrywce z Chinami Putin stanie po stronie Waszyngtonu.
Kilka lat zajęło administracji amerykańskiej zrozumienie, że nie robi się interesów z wychowankiem KGB. Amerykanie zrozumieli, ale wiedza ta nie docierała do ich sojuszników w Berlinie, Paryżu, Madrycie czy Rzymie. Z trudem zaczęli ją przyswajać po 24 lutego 2022 roku.
Ciężko było zmienić Berlinowi politykę przymierza z Moskwą (co przypomina okładka tego wydania „Kuriera WNET”, na której Wojtek Sobolewski umieścił niemieckie hełmy – 5 tysięcy hełmów wysłali Niemcy na Ukrainę na początku wojny), tym bardziej, że Putin miał odnieść zwycięstwo w ciągu kilku dni, po których popłynąłby gaz przez Nord Steam 2.
Tak się nie stało i prezydent Biden 21 lutego 2023 roku w Warszawie mógł powiedzieć o solidarności i jedności krajów zachodnich i o tym, że wolny świat zatrzyma Putina i nie pozwoli mu wygrać wojny nad Dnieprem. Co więcej, prezydent Joe Biden powiedział: „Nie ma lepszego celu, większej aspiracji niż wolność (…), wróg tyrana, nadzieja odważnych, prawda wieków. To Wolność. Stańcie z nami, my staniemy z wami. I ruszymy naprzód – z wiarą, przekonaniem, trwałym zaangażowaniem, aby być sojusznikami nie ciemności, ale światła, nie ucisku, ale wyzwolenia, nie niewoli, ale wolności”.
I dodał słowa, które brzmią jak proroctwo, że za pięć lat z dzisiejszych decyzji wyłoni się nowy porządek świata. A przecież nie mógł myśleć, że przez te lata będzie trwała taka faza wojny na Ukrainie, z jaką teraz mamy do czynienia, bo nie jest możliwe, żeby ją Ukraińcy wytrzymali.
Co w takim razie prezydent Biden miał na myśli, mówiąc o pięciu latach? Odpowiedź na to pytania może zna generał Spalding, który wie, kto stoi za tronem Putina.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 2 marcowego „Kuriera WNET” nr 105/2023.
Marcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
USA i Statua Wolności / Fot. Stux, Pixabay.com (Public Domain)
Jedynym wymiernym efektem przyjazdu amerykańskiego przywódcy jest umowa przedprojektowa z Westinghouse. Moglibyśmy wynegocjować choćby rabat na uzbrojenie – ocenia publicysta.
Niemcy z właściwą sobie gracją słonia w składzie porcelany próbują zachować przyjaźń z Władimirem, którą dopieszczali przez całe dekady, i nie poróżnić się zbyt mocno ze światem cywilizowanym.
Adam Gniewecki
Cofnijmy się do początków nierównych zmagań Ukrainy z Rosją 9 marca ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski rozmawiał telefonicznie z kanclerzem Niemiec, o czym poinformował ambasador Ukrainy w Berlinie, który dodał, że „było to jak rozmowa ze ścianą”, a niemiecki kanclerz wykluczył wprowadzenie embarga na rosyjską ropę i gaz, co ambasador określił jako „nóż wbity w plecy Ukrainy”. 29 marca ukraiński portal Europejska Prawda podał, że po ataku Rosji na Ukrainę niemiecki minister finansów powiedział ambasadorowi Ukrainy w Berlinie, że „Ukraina ma tylko kilka godzin”, więc sprzeciwił się dostawom broni do tego kraju i odłączeniu Rosji od SWIFT.
Według ambasadora, który określił tę rozmowę jako „najgorszą w swoim życiu”, niemiecki minister nie chciał z nim rozmawiać, ale pertraktować już z marionetkowym rządem posłusznym Rosji.
Ten ambasador to Andrij Melnyk, obecny wiceminister spraw zagranicznych w Kijowie, który na krótko przed odwołaniem z Berlina, w wywiadzie dla kanału You Tube gloryfikował Stepana Banderę oraz oznajmił, iż właśnie „pierwszy raz usłyszał” o masakrach Polaków i Żydów oraz 100 tysiącach polskich cywilów zamordowanych na Wołyniu. Ale to inna sprawa… Mądrzy mówią, że nic nie jest zupełnie białe ani doskonale czarne. Ale tych słów panu Melnikowi nie zapominajmy.
W związku z groźbą rosyjskiej inwazji na Ukrainie Kijów prosił Berlin o dostawy broni i sprzętu. „Deutsche Welle” poinformowało, powołując się na informacje z niemieckiego resortu obrony, iż 19 stycznia Ukraina wystosowała oficjalne pismo z prośbą o pomoc w tym zakresie i w odpowiedzi otrzymała od Berlina obietnicę dostarczenia 5 tys. hełmów, które zostały wysłane 25 lutego. Powodem opóźnienia miał być fakt, że niemieckie ministerstwo obrony nie posiadało adresu na Ukrainie, pod który mogło przesłać sprzęt. Jeżeli miał to być żart, to gruby i niesmaczny. W niemieckim stylu. I tak to wygląda od początku rosyjskiego najazdu na Ukrainę do dzisiaj.
Konsekwentny opór Berlina nie ustaje. Zmieniają się tylko preteksty odmów czy opóźnień i metody.
Najwyraźniej Niemcy chcą być spektakularnie zmuszani przez NATO, USA i Wielką Brytanię do udzielania pomocy ofierze swojego odwiecznego sojusznika-partnera w lukratywnych interesach i dalekosiężnych planach wspólnego panowania nad podzieloną między siebie Europą. Wliczając „przywłaszczenie” przez Rosję Ukrainy i IV rozbiór Polski. (…)
Niemcy konsekwentnie i nienawracalnie głupio brną w bagno współpracy i związku z Rosją. Wierzyli Putinowi, że „to” potrwa najwyżej 3 tygodnie. Mimo ostrzeżeń z lewa i z prawa oraz ze wszystkich stron świata, wierzyli Rosjaninowi – pułkownikowi KGB. Ufali w jego siłę i spryt. A tu bęc! Niespodzianka. Ukraina broni się już prawie rok i wbrew wcześniejszej pewności, nic nie zapowiada zwycięstwa Rosji. (…)
My ponad siły i możliwości pomagamy Ukrainie, a w nagrodę jesteśmy prześladowani. Kto nam pomaga i kto nam pomoże? Może los, bo, paradoksalnie, wojna na Ukrainie pod tym względem działa na naszą korzyść. Osłabia i kompromituje Niemcy, które pieniędzmi za surowce energetyczne umożliwiły Rosji zbudowanie tej pożal się Boże, ale jednak armii, uzależniły siebie i kawał Europy od rosyjskiego gazu i ropy, a teraz starają się nie przeszkadzać wspólnikom od „mokrej roboty”. (…)
19 stycznia dowiedzieliśmy się z sondażu przeprowadzonego na zlecenie agencji dpa przez instytut badania opinii publicznej YouGov, że ewentualna dostawa na Ukrainę czołgów Leopard wciąż jest sceptycznie postrzegana przez większość niemieckiego społeczeństwa. 43% ankietowanych było przeciw, a 39% za dostawą.
Niemcy z właściwą sobie gracją i delikatnością słonia w składzie porcelany próbują zachować przyjaźń z Władimirem, którą dopieszczali przez całe dekady, i nie poróżnić się zbyt mocno ze światem cywilizowanym, choć w sprawie dostawy czołgów Leopard na Ukrainę Amerykanom już puszczają nerwy. Szef Pentagonu starł się w Ramstein, już mało dyplomatycznie, ale jeszcze tylko słownie, z doradcą niemieckiego kanclerza. W dalszych spotkaniach stawiam na Amerykanina. I mu kibicuję. Odpowiednia waga, postura, zaplecze i długi wojskowy trening. Panie Olafie! Nie da się. Tę hipokryzję, naiwne kunktatorstwo i prymitywną grę świat zbyt wyraźnie widzi i czuje. A nie wygląda i nie pachnie to ładnie.
Jeśli ktokolwiek miał dotychczas wątpliwości, czy rzeczywiście Niemcy i Rosja pedałują w tandemie, ten teraz nie może nie przejrzeć na oczy.
Cały artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Żeby było tak, jak było”, znajduje się na s. 13 lutowego „Kuriera WNET” nr 104/2023.
Lutowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Te trzy miesiące mogą zdecydować o tym, czy wojna będzie dla Ukrainy wygrana, czy też Rosjan nie będzie można już stamtąd wyrzucić za pomocą czołgów czy jakiejkolwiek innej konwencjonalnej broni.
Mają Państwo w ręku „Kurier WNET” w nowym formacie – strony o połowę mniejsze, ale za to jest ich nie dwadzieścia, a czterdzieści. Treści pozostanie tyle samo, ale w większym stopniu w jej tworzenie włączą się dziennikarze Radia Wnet.
Od tego numeru „Kuriera” będą Państwo czytać więcej wywiadów i rozmów, które przeprowadziliśmy w radiu, a także rozmaite artykuły napisane przez naszych dziennikarzy radiowych.
Taka ma być przyszłość „Kuriera WNET”. Niewątpliwie wpłynie na nią pierwsza strona, czyli okładka. Przejdzie ona w całości we władanie Wojciecha Sobolewskiego, naszego artysty grafika, który będzie mógł teraz pełniej prezentować na niej swój talent.
W tym numerze oczywiście najważniejsze tematy dotyczą wojny na Ukrainie. Paweł Bobołowicz i Dmytro Antoniuk byli w Bachmucie i z bliska obserwowali pierwszą linię frontu. Widzieli wysiłek ukraińskich żołnierzy, zniszczone miasto, a bomby rosyjskie padały niedaleko od nich. Na szczęście wrócili do Kijowa, gdzie tymczasem wybuchły afery korupcyjne. Te afery mnie przynajmniej zdziwiły.
Nie spodziewałem się takiej skali korupcji wśród urzędników ukraińskich. Jedna z łapówek to 400 000 dolarów za generatory. Te same generatory, na które wspólnie z Państwem zbieramy pieniądze, wozimy, tak jak Paweł Bobołowicz z narażeniem zdrowia zawiózł generator na wschód Ukrainy.
To wstydliwy problem, ale dobrze, że Ukraina nawet w czasie wojny jest w stanie oczyszczać swoje szeregi. O ile w tle nie ma czegoś innego. Bo przyzwyczajeni jesteśmy do zdarzeń, które medialnie wyglądają na afery, a potem, im więcej człowiek czyta i im więcej otrzymuje wiadomości, tym bardziej się dziwi. I czasami okazuje się, że aferzystą jest nie ten, którego oskarżano, ale ten, który oskarżał. Mam nadzieję, w tym przypadku tak nie będzie. Mam też nadzieję, że w tym dwunastym miesiącu wojny Bachmut ocaleje, że wojska rosyjskie nie będą wędrowały dalej, bo to już zagroziłoby po prostu bytowi Ukrainy.
Muszę przyznać, że kiedy piszę te słowa, jestem nastawiony dość pesymistycznie, bo zdaję sobie sprawę z przewagi wojsk rosyjskich. Po pierwsze w Rosji trwa mobilizacja, czyli jest zastępowalność żołnierzy na linii frontu, a po drugie przemysł rosyjski pracuje pełną parą. Tę przewagę dają też Rosji zapasy rakiet i współpraca z Chinami, z Indiami, z innymi państwami. Z tego wszyscy zdawali sobie sprawę na samym początku wojny. I są ogromne ofiary wśród żołnierzy ukraińskich, a liczba Ukraińców nie jest nieskończona. I nie jest tak, że Ukraińcy mają wystarczającą ilość broni. Ich apele o to, żeby powiększyć ich arsenał, oczywiście spotykają się z „tak” ze strony Warszawy, Waszyngtonu, Estonii, Litwy, Łotwy, a ostatnio też ze strony Niemiec.
Tylko że ta pomoc, mam wrażenie, płynie powoli. Kiedy dotarła informacja o tym, że w końcu kanclerz Niemiec zgodził się na to, żeby czołgi niemieckie ruszyły na pomoc armii ukraińskiej, to już następne zdanie zawierało informację, że one dotrą, ale za trzy miesiące.
Wiemy, że te trzy miesiące mogą zdecydować o tym, czy wojna będzie dla Ukrainy wygrana, czy też Rosjanie osiągną taką pozycję, z której, krótko mówiąc, nie będzie można ich już wyrzucić za pomocą czołgów czy jakiejkolwiek konwencjonalnej broni.
Na szczęście premier Mateusz Morawiecki, a przede wszystkim prezydent Andrzej Duda, który pierwszy zadeklarował czołgowe wsparcie dla Ukrainy, zdają sobie sprawę i wszyscy musimy sobie zdawać sprawę z tego, że klęska Ukrainy uczyni Polskę krajem bezpośrednio zagrożonym. Nie trzeba może tego w kółko powtarzać, ale nie można o tym zapominać.
A wracając do „Kuriera WNET”, mam nadzieję, że jego nowy format nie tylko się Państwu spodoba, ale też, że dzięki niemu zaczną Państwo namawiać innych do tego, żeby stali się wiernymi czytelnikami naszej gazety. Wprawdzie już nie możemy o niej powiedzieć, że jest największa na rynku, ale jest nadal nietypowa i nadal niecodzienna. I będziemy się starać, żeby była najlepsza.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 2 lutowego „Kuriera WNET” nr 104/2023.
Lutowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Dwudziesty wiek przyzwyczaił nas do wielkich i z gruntu fałszywych ideologii; pokazał, że przy użyciu nowoczesnych metod technicznych i policyjnych można narzucić narodom każde szaleństwo.
Piotr Witt
Święty Mikołaj LGBT?
– Tatusiu, czy Święty Mikołaj istnieje? – zapytała moja sześcioletnia córka. – No, bo w przedszkolu różnie o tym mówią.
Nie wolno dzieci okłamywać, ale też nie ma potrzeby brutalnie odzierać je ze złudzeń. – W każdym razie – odpowiedziałem – my wolimy, żeby istniał.
Nie powiedziała nic, popatrzyła na mnie ze zrozumieniem, i tak już między nami zostało.
Było to ponad trzydzieści lat temu. Od tego czasu problem znacznie się skomplikował. Tylko w departamentach zależnych niegdyś od Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego – w Alzacji i Lotaryngii – przetrwał Santa Claus. Także na Riwierze, w dawnym włoskim hrabstwie Nizzy wspomina się o Świętym. W republice laickiej prezentów nie przynosi na Boże Narodzenie święty, lecz Papa Noel na Noel. Tradycyjnie niewielkie prezenty – akurat takie, żeby zmieściły się w trzewikach wystawionych nocą na korytarz.
„Nie zapomnij o moim trzewiczku” śpiewa w nieśmiertelnym szlagierze Tino Rossi, upominając Ojczulka Noel. Ale dziś nawet i ten ojczulek budzi wielkie zgorszenie, gdyż jest mężczyzną brodatym i wąsatym. W dobie walki o zrównanie płci i dumę z peryferyjnych orientacji seksualnych na drugorzędne oznaki płciowe nie ma miejsca.
W tym roku wyszło nawet zalecenie, aby magazyny handlujące dewocjonaliami nie eksponowały w szopce Matki Boskiej; przed merostwem Paryża pokazano model takiej szopki roku 2022 do naśladowania. Szopka przecież nie dość, że eksponuje kobietę i matkę, zamiast, jak zalecane, „osoby z macicą”, to jeszcze propaguje rodzinę (szczyt nieprzyzwoitości!) złożoną z ojca, matki i dziecka, podczas gdy zaleca się dwóch tatusiów lub dwie matki, lub rodzinę jednorodzicową.
Staroświecki podział ludności na mężczyzn i kobiety jest zwalczany we Francji z całą surowością. Przed trzema dniami obiegła Paryż wiadomość o wyrzuceniu z pracy w Instytucie Nauk Politycznych – (zwanym Sciences Po) nauczycielki tańców salonowych. Pani Valerie P. pracowała w Sciences Po od dziesięciu lat. Ostatnio dostrzeżono jej poważny błąd zawodowy. Nauczycielka przeciwstawiła się prowadzeniu tańców przez osoby tej samej płci. Została zmuszona do opuszczenia stanowiska, ponieważ uparcie śmiała mówić o „kobietach” i „mężczyznach”. Powiadomiony o tych wykroczeniach rektorat uczelni nawiązał kontakt z nauczycielką i zaproponował polubownie, aby zmieniła semantykę i zastąpiła obraźliwe terminy ‘mężczyzna – kobieta’ przez neutralne i zalecane powszechnie do użytku ‘leader – follower’.
Nauczycielka wybrała dymisję. Tłumaczyła, że we wszystkich znanych podręcznikach tańców występują zalecenia – mężczyzna prowadzący, kobieta, która podąża za mężczyzną itp. i że ona nie może w sposób zrozumiały objaśnić uczniom kroków tańca bez uciekania się do powszechnie przyjętej terminologii.
Opisany incydent nasuwa liczne refleksje. Ktoś może zapytać – w jakim celu poważna uczelnia, jaką jest Sciences Po, kształcąca przyszłych dyplomatów i polityków, uczy tańców salonowych. Osobom publicznym zajmującym eksponowane stanowiska umiejętność pięknego, a przynajmniej harmonijnego gestu jest potrzebna; płynne i harmonijne ruchy stanowią część ich publicznego wizerunku. Wiedzieli o tym dobrze mężowie stanu świadomi swojej roli. Biskup Załuski wysłał swoich bratanków – twórców Biblioteki Narodowej na naukę do Paryża, ze szczególnym naciskiem na naukę tańca. Przyszli biskupi – uważał – powinni z wdziękiem poruszać się przy ołtarzu. Napoleon uczył się swoich cesarskich gestów od wielkiego aktora – Talmy. Widocznie tradycja przetrwała w paryskim Instytucie Nauk Politycznych, choć od piętnastu lat szkoła przestała być tak poważną instytucją, jak na to wskazywałaby jej nazwa, i nie jest już zaliczana do Wielkich Szkół.
Ale jest i sprawa poważniejsza: niejasne powody tej zaciekłości, tego zacietrzewienia w tropieniu wszelkich przejawów męskości i kobiecości w społeczeństwie. W tej akcji nie ma nic spontanicznego. Rozmaite ugrupowania feministyczne i homoseksualne LGBTA są subsydiowane bezpośrednio lub pośrednio z budżetów państwowych, a ich manifestacje otoczone opieką i obdarzone poparciem władz i czynników oficjalnych.
Proces rozwija się od wielu dziesiątków lat. Około 2000 roku wpadł mi w ręce numer amerykańskiego tygodnika z pytaniem wielka czcionką na okładce: „A jeżeli Bóg jest kobietą?”.
Podejrzewałem niegdyś, ze w propagandzie homoseksualizmu chodzi o naturalny odruch ludzkości, o przejaw instynktu samozachowawczego wyzwolony pod wpływem przeludnienia naszej planety. Miałem powody, aby tak myśleć.
W latach 1970. redagowałem dział sztuki dawnej w czasopiśmie „Sztuka”. Wprowadziłem tam między innymi stałą rubrykę „Antykwariat”, w której publikowałem artykuły maniaków, wychodząc z założenia, iż osoby ogarnięte pasją potrafią mówić i pisać o przedmiocie swoich zainteresowań lepiej, a w każdym razie ciekawiej od innych. Pewnego dnia mój przyjaciel Aleksander Wołowski przedstawił mi studenta antropologii, który, jak powiadał, odznacza się wyjątkowymi zdolnościami i pasjonuje mało znaną kulturą Moche.
Student nazywał się Mariusz Ziółkowski, a kultura Moche odkryta w 1898 roku w Peru pozostawiła zabytki materialne, m.in. ceramikę, o treściach erotycznych zdumiewająco śmiałych. „Występują tam nagie ciała oddane w wielu pozach, z których część jest tak nieprzyzwoita, że powinny być wyłączone z publicznych pokazów”. Hiram Bingham, autor tych słów (1911), pionier archeologii peruwiańskiej, miał na myśli przedstawienia erotyczne rozmaitych niekonwencjonalnych stosunków. Zdaniem niektórych archeologów kapłani Moche w obawie przed przeludnieniem niewielkiego terytorium między nieprzebytym oceanem i nieprzebytymi Kordylierami nauczali swoich wiernych póz, które nie prowadzą do zapłodnienia.
W rezultacie w „Sztuce” ukazał się artykuł ilustrowany najbardziej nieprzyzwoitymi obrazkami, jakie zamieszczono kiedykolwiek w PRL-u. Kilka lat temu spotkałem autora w Polskiej Akademii Nauk – profesor Mariusz Ziółkowski był już wówczas kierownikiem stacji badawczej PAN w Peru. Artykuł w „Sztuce” był jego pierwszą publikacją.
Czyżby ludzkość – zadawałem sobie pytanie– została wielką krainą Moche i zmuszona była do drastycznego ograniczenia urodzin?
Najlepiej z groźnej sytuacji zdają sobie sprawę ci, co mają ułatwiony dostęp do statystyk i analiz – centralne organizmy międzynarodowe:– ONZ, Światowa Organizacja Zdrowia oraz ich sponsorzy zbierający się regularnie w Davos i w hotelu Bilderberg. Z pewnością proponowana przez nich kuracja jest szokująca i bolesna, godzi w najbardziej intymne sentymenty, wierzenia i przekonania, lecz może jest nieunikniona, jeżeli życie na ziemi ma przetrwać.
Dwudziesty wiek przyzwyczaił nas do wielkich i z gruntu fałszywych ideologii; pokazał, że przy użyciu nowoczesnych metod technicznych i policyjnych można narzucić narodom każde szaleństwo. Od biedy można zrozumieć, że kilkadziesiąt milionów mużyków ciemnych i nieznających świata poza swoją wioską uwierzyło, że są lepsi i bardziej powołani do rządów państwem od wykształconej elity; trudniej pojąć za to, aby naród oświecony i kulturalny uwierzył, że stanowi rasę wybraną przez naturę do rządzenia gorszymi rasami Słowian i aprobował zbrodnię, aby to szaleństwo wprowadzić w życie.
Od tego czasu techniki manipulowania masami znacznie się udoskonaliły. Narzucenie ogółowi szaleństwa nazywanego dzisiaj ogólnie wokeizmem nie przedstawia zasadniczych trudności właścicielom narzędzi informatycznych. Dla niektórych polityków pokusa jest wielka. Po skłóceniu narodu, rozbiciu rodziny zniszczenie tożsamości jednostki – cóż to za ułatwienie w sterowaniu sproszkowanym społeczeństwem – zbiorem otumanionych jednostek!
Wokeizm to ideologia powszechnej winy. Jedni mają być winni, ponieważ są biali, czym obrażają czarnych, inni, że są szczupli, raniąc tym otyłych, a wszyscy, że są kobietami lub mężczyznami, stanowiąc bolesne wyzwanie dla tych, co nie są ani jednym, ani drugim.
Przewodzi tej ideologii przedsiębiorstwo Disneya. W jego parkach atrakcji zastąpiono zdanie „panie i panowie, chłopcy i dziewczęta” wyrażeniem „marzyciele w każdym wieku”.
Co zatem ze Świętym Mikołajem? Według ostatnich doniesień staruszek, jak się zdaje, nie będzie musiał zmieniać płci ani zostawać gejem. Lekarstwo przychodzi stamtąd, skąd wcześniej przyszła choroba. Wystąpienie Disneya przeciwko nauczaniu w szkołach Florydy, osądzonemu jako anty-LGBT, było kroplą, która przebrała czarę. Wściekły gubernator stanu, Ron De Santis, pozbawił przedsiębiorstwo specjalnych ulg podatkowych, które pozwalały Disneyowi zaoszczędzić rocznie dziesiątki milionów dolarów. „Na Florydzie – powiedział gubernator – naszą politykę dyktuje wspólne dobro, a nie fantazje woke przedsiębiorstwa”. Przeciwko woke wystąpił jeszcze dobitniej Elon Musk. „Wirus wokeizmu – powiedział energiczny miliarder – jest niewątpliwie jednym z największych zagrożeń nowoczesnej cywilizacji”.
Wszystkim Czytelnikom i Słuchaczom serdecznie Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i oby Święty Mikołaj okazał się łaskawy dla ich dzieci
życzy Piotr Witt
Artykuł pt. „Święty Mikołaj LGBT?” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w styczniowym „Kurierze WNET” nr 103/2023, s. 3 – „Wolna Europa”.
Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.
Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Felieton Piotra Witta pt. „Święty Mikołaj LGBT?” na s. 3 „Wolna Europa” styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023
Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na użycie plików cookies. więcej
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.