Ostatnie przemówienie prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego, które miał wygłosić w Katyniu 10 kwietnia 2010 rok

Szanowni Przedstawiciele Rodzin Katyńskich! Szanowni Państwo! W kwietniu 1940 roku ponad 21 tysięcy polskich jeńców z obozów i więzień NKWD zostało zamordowanych. Tej zbrodni ludobójstwa dokonano z woli Stalina, na rozkaz najwyższych władz Związku Sowieckiego. Sojusz III Rzeszy i ZSRR, pakt Ribbentrop-Mołotow i agresja na Polskę 17 września 1939 roku znalazły swoją wstrząsającą kulminację w zbrodni katyńskiej. Nie tylko w lasach Katynia, także w Twerze, Charkowie i w innych, znanych i jeszcze […]

Szanowni Przedstawiciele Rodzin Katyńskich! Szanowni Państwo!

W kwietniu 1940 roku ponad 21 tysięcy polskich jeńców z obozów i więzień NKWD zostało zamordowanych. Tej zbrodni ludobójstwa dokonano z woli Stalina, na rozkaz najwyższych władz Związku Sowieckiego. Sojusz III Rzeszy i ZSRR, pakt Ribbentrop-Mołotow i agresja na Polskę 17 września 1939 roku znalazły swoją wstrząsającą kulminację w zbrodni katyńskiej. Nie tylko w lasach Katynia, także w Twerze, Charkowie i w innych, znanych i jeszcze nieznanych miejscach straceń wymordowano obywateli II Rzeczypospolitej, ludzi tworzących podstawę naszej państwowości, nieugiętych w służbie ojczyzny. W tym samym czasie rodziny pomordowanych i tysiące mieszkańców przedwojennych Kresów były zsyłane w głąb Związku Sowieckiego, gdzie ich niewypowiedziane cierpienia znaczyły drogę polskiej Golgoty Wschodu.

Najbardziej tragiczną stacją tej drogi był Katyń. Polskich oficerów, duchownych, urzędników, policjantów, funkcjonariuszy straży granicznej i służby więziennej zgładzono bez procesów i wyroków. Byli ofiarami niewypowiedzianej wojny. Zostali zamordowani z pogwałceniem praw i konwencji cywilizowanego świata. Zdeptano ich godność jako żołnierzy, Polaków i ludzi. Doły śmierci na zawsze miały ukryć ciała pomordowanych i prawdę o zbrodni. Świat miał się nigdy nie dowiedzieć. Rodzinom ofiar odebrano prawo do publicznej żałoby, do opłakania i godnego upamiętnienia najbliższych. Ziemia przykryła ślady zbrodni, a kłamstwo miało wymazać ją z ludzkiej pamięci.

Ukrywanie prawdy o Katyniu – efekt decyzji tych, którzy do zbrodni doprowadzili – stało się jednym z fundamentów polityki komunistów w powojennej Polsce: założycielskim kłamstwem PRL. Był to czas, kiedy za pamięć i prawdę o Katyniu płaciło się wysoką cenę. Jednak bliscy pomordowanych i inni, odważni ludzie trwali wiernie przy tej pamięci, bronili jej i przekazywali kolejnym pokoleniom Polaków. Przenieśli ją przez czas komunistycznych rządów i powierzyli rodakom wolnej, niepodległej Polsce. Dlatego im wszystkim, a zwłaszcza Rodzinom Katyńskim, jesteśmy winni szacunek i wdzięczność. W imieniu Rzeczypospolitej składam najgłębsze podziękowanie za to, że broniąc pamięci o swoich bliskich, ocaliliście Państwo jakże ważny wymiar naszej polskiej świadomości i tożsamości.

Katyń stał się bolesną raną polskiej historii, ale także na długie dziesięciolecia zatruł relacje między Polakami i Rosjanami. Sprawmy, by katyńska rana mogła się wreszcie w pełni zagoić i zabliźnić. Jesteśmy już na tej drodze. My, Polacy, doceniamy działania Rosjan z ostatnich lat. Tą drogą, która zbliża nasze narody, powinniśmy iść dalej, nie zatrzymując się na niej ani nie cofając.

Wszystkie okoliczności zbrodni katyńskiej muszą zostać do końca zbadane i wyjaśnione. Ważne jest, by została potwierdzona prawnie niewinność ofiar, by ujawnione zostały wszystkie dokumenty dotyczące tej zbrodni. Aby kłamstwo katyńskie zniknęło na zawsze z przestrzeni publicznej. Domagamy się tych działań przede wszystkim ze względu na pamięć ofiar i szacunek dla cierpienia ich rodzin. Ale domagamy się ich także w imię wspólnych wartości, które muszą tworzyć fundament zaufania i partnerstwa pomiędzy sąsiednimi narodami w całej Europie.

Oddajmy wspólnie hołd pomordowanym i pomódlmy się nad ich głowami. Chwała bohaterom! Cześć Ich pamięci!

Lech Kaczyński 1949 – 2010

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej 

12% naszych współobywateli zasadniczo nienawidzi Polski. Chcą, żeby Polski w Polsce nie było. Ze wszystkich sił!

W kontekście wydarzeń opisanych w VI tomie „Dziejów Polski” prof. Andrzeja Nowaka, „Potop i ogień”, Krzysztof Skowroński i prof. Andrzej Nowak rozmawiają o relacjach między władzą a społeczeństwem.

Andrzej Nowak, Krzysztof Skowroński

Czy rzeczywistość obroni się przed nierzeczywistością?

Potop zatopił Rzeczpospolitą, choć jeszcze nie w pełni, bo była mocarstwem europejskim. Ale to właśnie Szwedzi dokonali największego w historii Polski dzieła zniszczenia.

Nie sami Szwedzi. Myślę, że określenie ‘potop szwedzki’ jest mylące. Wynika troszkę z tego, że Henryk Sienkiewicz, autor najwspanialszej i bardzo bliskiej rzeczywistości historycznej wizji tych wydarzeń, pisał, pamiętajmy, pod cenzurą rosyjską. Dlatego jest tam mowa o podchodzeniu przez Kmicica jakiś tajemniczych rejonów. Pojawia się jakieś nazwisko, choć nie bardzo wiadomo, co ono znaczy.

Ale zanim był potop szwedzki, nastąpił potop moskiewski, rosyjski, który zajął ponad połowę terytorium Rzeczpospolitej.

I wtedy właśnie dołączyli się Szwedzi, którzy nie chcieli dopuścić, ażeby Moskwa zajęła całe wybrzeże Bałtyku należące do Rzeczpospolitej. A ich akcja rozwinęła się wskutek, powiedziałbym, słabości okazywanej przez część elit politycznych Rzeczpospolitej, które tak nienawidziły własnego króla i własnej władzy politycznej, czyli Jana Kazimierza, że gotowe były natychmiast poddać się Szwedom. I w ten sposób Karol Gustaw jak w masło wchodził w Rzeczpospolitą latem 1655 roku, zajął drugą połowę Rzeczpospolitej i z całego państwa został maleńki kawałek ziemi między Lwowem i Zamościem, Miasto Gdańsk i Jasna Góra.

To były jedyne miejsca niezajęte przez obce wojska okupacyjne w końcu 1655 roku – z miliona kilometrów kwadratowych, bo tyle mniej więcej powierzchni liczyła Rzeczpospolita, czyli trzy razy więcej niż obecnie. Zostało może kilka tysięcy kilometrów kwadratowych.

I to jest jedna bardzo smutna obserwacja o kryzysie elit, którego najbardziej haniebny przykład ujawnił się w Wielkopolsce, gdzie wojewodowie tamtejsi z entuzjazmem skapitulowali bez walki przed wkraczającymi, słabszymi oddziałami szwedzkimi, co było bezprecedensowym przejawem hańby. Kapitulacja bez nawet próby walki z jakimiś obdartusami z północy była niewątpliwie zjawiskiem, które nie miało wcześniej miejsca.

Ale potem – i to jest drugi aspekt spojrzenia na potop – potem duża część tej samej szlachty, która kapitulowała haniebnie w 1655 roku przed Szwedami, przed Moskalami – przecież dziesiątki tysięcy szlachty zaprzysięgły wierność carowi moskiewskiemu w 1654, 1655 roku – ci sami ludzie chwycili za broń, zmobilizowani przez przykład właśnie Lwowa, Jasnej Góry, Gdańska oraz Tatarów, którzy byli wtedy naszymi jedynymi sojusznikami.

I ten drugi aspekt cudu, jakim było zwycięstwo, można powiedzieć: pierwszego polskiego powstania, powstania polsko-litewskiego, powstania narodowego w obronie niepodległości, jest drugą stroną tej tragicznej historii potopu szwedzko-moskiewsko-brandenburskiego, bo Brandenburgia potem włączyła się do tej niszczącej działalności, Siedmiogród, razem ze zdrajcami wewnętrznymi, z Bogusławem Radziwiłłem.

Przypomnijmy, że te siły – bez Moskwy, która chciała połowy Rzeczpospolitej dla siebie, nie dzieląc się ze Szwedami i na szczęście nie weszła do tego układu – ale wszyscy pozostali wymienieni przeze mnie podpisali układ zbiorowy, który niestety jest przykładem pierwszego uderzenia w podstawę niepodległości Rzeczpospolitej jeszcze ponad sto lat przed pierwszym dokonanym skutecznie rozbiorem. Był to traktat z Radnot w Siedmiogrodzie, bo tam została podpisana umowa mająca zniszczyć państwo polsko-litewskie. Jednak obywatelom Rzeczpospolitej jeszcze udało się w latach 1656–1658 obronić.

A współczesne elity polityczne zebrały się przy ulicy Wiejskiej. Sejm dziesiątej kadencji zaczął swoje obrady. I jak Pan to widzi?

Takie elity zasiadają w Sejmie, jakie wybraliśmy. To niezwykle banalna uwaga, ale od niej trzeba zacząć. Nie można się obrażać na rzeczywistość, którą tworzymy naszymi wyborami.

Być może nie wszyscy w pełni mieli świadomość, kogo wybierają, ale wynikało to z olbrzymiej nierównowagi medialnej, która istniała nadal po roku 2015. Nierównowagi sprowadzającej się do tego, że najpotężniejsze kanały informacyjne, takie jak telewizje prywatne, które miały większość rynku, cała prasa lokalna, aż do zeszłego roku znajdowały się w rękach opozycji, z dumą nazywającej się totalną i totalnie zafałszowującej rzeczywistość, tak jakbyśmy żyli w kraju gorszym – wielokrotnie powtarzały się przecież takie nagłówki i strony tytułowe w „Newsweeku”, takie opinie w TVN-ie – w kraju znacznie gorszym niż Polska pod rządami Stalina.

Do teraz zresztą wracają te porównania, w sytuacji, kiedy ta nierównowaga medialna będzie prawdopodobnie jeszcze bardziej drastyczna, o czym mówi się wyraźnie ze strony tej już utworzonej koalicji, która chce rządzić Polską: że taka alternatywa, jaką była przez ostatnie 8 lat telewizja publiczna, która odgrywała – może niezgrabnie, może niezdarnie, ale jednak rolę kanału, w którym można było zobaczyć inną rzeczywistość niż ta, którą kreowały stacje nadawcze dominujące wcześniej, właściwie niemal w stu procentach, na rynku medialnym w Polsce – że ta właśnie alternatywa będzie zlikwidowana.

No i pytanie, czy rzeczywistość obroni się przed nierzeczywistością? To znaczy: czy obywatele zobaczą, czy ponownie będą mogli przekonać się, jak rządzi Donald Tusk i jego akolici, bo przecież widać, że to jest ta sama ekipa, te same twarze – zacięte, pełne nienawiści…

Czy obywatele zobaczą, czy nie zobaczą; czy zasłoni im skutecznie oczy ten obraz medialny, w którym będą wiwaty na cześć prezesa naszego klubu, znacznie bardziej skuteczne niż wiwaty, które rozlegały na cześć prezesa alternatywnego klubu PiS? Rzeczywiście czasem śmieszne, czasem groteskowe, ale zawsze, zawsze wyśmiewane przez potężniejsze media drugiej strony – a teraz tych mediów drugiej strony, czyli opozycji, ma nie być.

Będzie oczywiście Radio Wnet, będzie Telewizja Republika, razem mające dostęp do kilku procent rynku, ale ten obraz, ewentualnie przedstawiający coś innego na temat sposobu rządzenia, niż chcą rządzący, niekoniecznie będzie skuteczny. Ale może sama rzeczywistość przekona obywateli co do tego, że ich wybór nie był najszczęśliwszy. Poczynając od spraw materialnych, bytowych, tych najbardziej obchodzących większość ludzi, aż po sprawy, które nazywamy imponderabiliami, to znaczy sprawy dotyczące polskiej niepodległości.

Wielkie wrażenie zrobiło na mnie badanie, którego wyniki zostały ogłoszone przez, jeżeli dobrze pamiętam, Instytut Psychologii Polskiej Akademii Nauk, dotyczące identyfikacji obywateli współczesnej Polski z Polską.

To badanie wyodrębniło grupę 12% naszych współobywateli, którzy zasadniczo nienawidzą Polski. Chcą, żeby Polski w Polsce nie było. Ze wszystkich sił. To jest niezwykłe zjawisko. Myślę, że to jest twardy elektorat przynajmniej części właśnie tworzącej się koalicji.

I on odbiera rzeczywistość zgodnie z jej konturami, to znaczy chce, żeby Polska była podległa, żeby straciła jakąkolwiek suwerenność, żeby zlikwidować jej kulturalną tożsamość, żeby nie było w telewizji Dziadów Adama Mickiewicza, żeby nie było w szkole nauczania polskiej historii. To jest duży elektorat.

Pytanie, co z resztą? Co z 28% społeczeństwa, które jest tam określone jako taka bierna masa „tutejszych”, którzy żyją z dnia na dzień i którzy raczej nie są zainteresowani polityką? Czy dotrą do nich złe skutki nieudolnego administrowania państwem, jakie pamiętamy z lat 2007–2015? I czy wreszcie zmobilizuje się ta pozostała grupa, zarówno tak zwanych otwartych, proeuropejskich demokratów, jak i dwie grupy bardziej konserwatywne? To jest pytanie, od odpowiedzi na które zależy to, czy Polska będzie mogła jeszcze zmienić swój rząd.

Wrócę na koniec do mediów. Radio Wnet nie jest od wiwatów, tylko od tego, żeby rzetelnie informować o tym, co się dzieje w Polsce i na świecie. Obserwując rzeczywistość i przewidując przyszłość, uznaliśmy, że społecznościowe wsparcie, finansowanie tego, co robimy, jest zasadne. Radio WNET jest na Patronite.pl/radiownet. I mówimy: w cenie jednej kajzerki dziennie jest najniższe wsparcie. Można zostać marynarzem i można powiedzieć: tak, chcemy takiego radia, które potrafi żeglować i pod, i nad wodą, po morzach i po oceanach. I też jeździć po Polsce i opowiadać o tym, co w tej Polsce się dzieje.

Metafora jest piękna. Przypomina mi się taki kawał z dawnych czasów: A teraz, panowie, nurkujemy! To rozmowa w piekle tych, którzy mają przerwę, prawda? Wydaje im się, że mogą pooddychać świeżym powietrzem. Ale przychodzi strażnik i mówi, że trzeba zanurkować.

Teraz jest taki czas, że trzeba zanurkować. I dobrze jest mieć łódź podwodną, w której możemy oddychać, w której możemy przetrwać. Tyle tylko, że chodzi o to, żebyśmy się ostatecznie mogli wynurzyć i zacumować przy stałym lądzie, na którym będziemy spotykali się swobodnie z innymi naszymi obywatelami.

Więc myślę, że doskonale, że jest takie narzędzie jak Wnet, obywatelskie narzędzie kontaktu z rzeczywistością. Ale pamiętajmy, że naszym zadaniem nie jest pozostanie w zanurzeniu, tylko praca nad tym, walka o to – wszystko jedno, jaką metaforę tutaj rozwiniemy – żeby wszyscy mogli oddychać czystym, świeżym powietrzem dostępu do rzetelnych, prawdziwych informacji.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Czy rzeczywistość obroni się przed nierzeczywistością?” znajduje się na s. 2, 6i 7 grudniowego „Kuriera WNET” nr 114/2023.

 


  • /Grudniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Czy rzeczywistość obroni się przed nierzeczywistością?” na s. 6–7 grudniowego „Kuriera WNET” nr 114/2023

Prof. Piotr Grochmalski: mamy sygnał, że Polska osłabła jeżeli chodzi o determinację w rozbudowie armii

Kijów, Ukraina | fot. Paweł Bobołowicz

„Nie ulega wątpliwości, że reset miał miejsce i był on bardzo głębokim procesem” – mówi prof. Piotr Grochmalski z Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Paweł Łatuszka: po raz pierwszy władze USA prowadzą rozmowy z Zjednoczoną Opozycją Demokratyczną Białorusi

Krzysztof Bosak: uważam, że dobrze rządzić mogą ludzie także spoza Konfederacji. Po prostu trzeba zacząć dobrze głosować

Featured Video Play Icon

Krzysztof Bosak / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Gościem Poranka Wnet jest Krzysztof Bosak, prezes Ruchu Narodowego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Na ostatniej prostej kampanii wyborczej sondaże nie są łaskawe dla Konfederacji, której poparcie systematycznie topnieje. Krzysztof Bosak uważa jednak, że jego ugrupowanie robi wszystko, aby uzyskać zadowalający wynik:

Jesteśmy w ofensywie. Nigdy nie mieliśmy tak szerokiej obecności medialnej i społecznej jak w tej chwili. To jest kampania nieporównywalna z tym, które prowadziliśmy w poprzednich wyborach, zarówno jeżeli chodzi o zainteresowanie, spoty, jak i o intensywną pracę naszych kandydatów.

Gość Poranka Wnet przypomina, jakie są podstawowe cele istnienia Konfederacji:

Po to powstała Konfederacja, żeby obronić Polaków przed źle działającymi politykami i przed niekorzystnymi regulacjami wprowadzanymi zarówno w Unię Europejską, jak i w polskim rządzie.

Poseł Konfederacji źle ocenia politykę gospodarczą Prawa i Sprawiedliwości, którą według niego popierają pozostałe ugrupowania polityczne:

Musimy powstrzymać tę karuzelę szaleństwa, którą Mateusz Morawiecki z PiSem, Platformą, Lewicą i PSLem rozkręcili w tej kadencji Sejmu.

Wchodzimy w recesję z bardzo wysokim zadłużeniem, ogromnymi zobowiązaniami na następne lata, idącymi w miliardy, w biliony wręcz, na które nie ma żadnej koncepcji w polityce. Z czego my mamy to wszystko spłacać?

Komentując politykę zbrojeniową rządu, Krzysztof Bosak zwraca uwagę na niejasne źródła finansowania ostatnich zakupów:

Jak kupowaliśmy F-16 wiele lat temu, to do ustawy budżetowej były przyjęte wieloletnie plany sfinansowania tych zakupów. W tej chwili rząd PiSu robi różne zakupy na potęgę, ale my w ogóle do ustaw budżetowych nie przyjęliśmy żadnych wieloletnich programów finansowania.

To, co w tej chwili, to tworzenie nowych dywizji, to ewidentnie jest wyłącznie pod kampanię wyborczą. Dlatego, że nie ma logistyki, nie ma większej liczby żołnierzy, nie ma większej liczby obiektów szkoleniowych, nie ma większej liczby poligonów, nie ma, nie ma niczego na większą skalę.

Gość Poranka Wnet uważa, że polityka Prawa i Sprawiedliwości wobec Ukrainy jest błędna:

To, że wybuchła wojna kiedyś w Czeczenii, później w Gruzji, teraz na wschodniej Ukrainie, to nie znaczy, że automatycznie z tego wynika, że czeka nas wojna polsko rosyjska. Nakręcanie tego typu myślenia jest moim zdaniem groźne.

Błąd polityki PiSu polega na tym, że zaczął przelicytowywać inne państwa zachodnie, sądząc, że w ten sposób pociągnie za sobą swoim przykładem. Moim zdaniem wcale tak nie było.

Zobacz także:

Macierewicz: ślad rosyjski w eskalacji izraelsko-palestyńskiej jest wyraźny. Nie można wyhamować wsparcia dla Ukrainy

Jaką władzę wolimy jako Polacy: namiestniczą czy suwerenną? Jest więc raczej niemożliwe, żeby wybory wygrał anty-PiS

Bronisław Wildstein | Fot. Ksenia Parmańczuk

Zdaniem opozycji obecna władza jest zła, brzydka, bo nie zgadza się z dominującą w Europie ideologią, i trzeba ją wyeliminować z życia politycznego. Mądrzy ludzie na Zachodzie lepiej nami pokierują.

Krzysztof Skowroński, Bronisław Wildstein

15 października 2023 roku wybieramy parlament. Jakiego wyboru dokonamy?

Podstawowa oś sporu to jest stosunek do państwa polskiego, do polskiej suwerenności, a więc do narodu, do państwa jako emanacji narodu. Pytanie, na ile nasza niepodległość ma dla nas znaczenie, na ile jesteśmy w stanie ją obronić i na ile leży to w naszym interesie.

Przed kim mamy bronić tych wartości?

Przede wszystkim przed Unią Europejską. Ale ja bynajmniej nie namawiam do opuszczenia Unii, tylko do natychmiastowego rozpoczęcia poważnej debaty na temat warunków, na jakich akceptujemy naszą przynależność do niej, a na jakich przestaje nam to odpowiadać i rezygnujemy z członkostwa.

Niestety poważnej debaty politycznej w Polsce nie można podjąć.

Myślę, że winne są obie strony sporu, ale ten niszczący model uprawiania polityki wprowadził Donald Tusk i PO od 2005 roku, kiedy przegrali z PiS-em najpierw wybory prezydenckie, potem parlamentarne. Donald Tusk rozpoczął wtedy uprawianie polityki przez diabolizowanie przeciwnika i próby wypchnięcia go z życia politycznego.

Na to się nakłada sytuacja w Unii Europejskiej, gdzie mamy do czynienia z modelem nazwanym liberalną demokracją, czyli z homogenizacją polityczną. Chodzi o to, aby partie prawicowe, konserwatywne, które już i tak od tradycyjnej lewicy różnią się niemal tylko twarzami liderów, a nie programami, skolonizować przez lewicę. Wówczas obywatel nie będzie miał już żadnego wyboru.

W Unii Europejskiej mówi się, że osiągnęliśmy taki poziom racjonalności, że wiemy, jak rozwiązywać problemy. Tylko że to by znaczyło, że osiągnęliśmy finał historii, zrozumieliśmy wszystkie mechanizmy i wiemy, jak organizować ludzką rzeczywistość. Tymczasem to nieprawda, my w ogóle mało wiemy, a więc powinniśmy debatować o różnych projektach. A kiedy nie ma żadnego projektu, następuje zawłaszczenie sceny politycznej. (…)

We Francji diabolizacja kiedyś Frontu Narodowego, a obecnie Zgromadzenia Narodowego, przypomina diabolizację PiS-u. Nie wolno mieć jakiegokolwiek związku z tą partią. Cały czas próbuje się robić to w stosunku do innych. Ja nie mówię, że to się udaje. Komunizm też się zawalił.

Sam fakt, że Unia Europejska się osuwa, jest bardzo interesujący. Dzięki przyjętej w latach 90. tzw. strategii lizbońskiej w 2000 roku mieliśmy przegonić Stany Zjednoczone i oczywiście rozziew gospodarczy między USA a Europą się tylko pogłębia. Ale to nie znaczy, że indywidualnie i grupowo ludzie na tym nie zyskują –tacy panowie jak Timmermans – którzy w normalnej polityce nie mieliby żadnych szans. Oni są wypluwani w polityce krajowej, obywatele i ich narodów nie chcą na nich głosować. Przykład Ursuli von der Leyen jest ewidentny. Po tym, co ona wyprawiała jako minister obrony narodowej, zastanawiano się, czy nie zafundować jej Trybunału Stanu. Tymczasem została szefem Komisji Europejskiej.

Mówisz jako konserwatysta. Ale jest cała masa wykształconych ludzi, którzy są zwolennikami projektów europejskich.

Ja jestem z pokolenia, które chciało, żeby u nas było jak na Zachodzie. Nie za bardzo wiedzieliśmy, co to znaczy, nie wiedzieliśmy, jaka jest Europa. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że te narody, państwa się tak od nas różnią. Ale kiedy komunizm upadł, powinniśmy się nad różnymi zjawiskami zastanowić.

Europa się bardzo rozwinęła, tyle że już dawno temu, a teraz jest pogrążona w stagnacji, przeżywa kryzys. A my słyszymy ciągle, że na kryzys Unii – więcej Unii. Jak walił się komunizm, było dokładnie to samo: na kryzys komunizmu – więcej komunizmu. (…)

Donald Tusk, który był prezydentem Europy, nie mówi otwarcie, jakie są jego intencje. Może Ty umiesz odpowiedzieć na pytanie, po co Donaldowi władza?

Jak to, po co? Bo człowiek tęskni za władzą, dąży do niej. To jest najmocniejszy impuls.

To jest jakaś odpowiedź; ale Donald Tusk ma przecież jakąś intencję polityczną i zadanie polityczne. Dlaczego nie chce o tym powiedzieć?

Otóż to nie tylko Donald Tusk, a cała III RP przyjęła, że wystarczy nam namiestnik. Mówiąc o III RP, mam na myśli formację, do której należy cały establishment. Nie Prawo i Sprawiedliwość, nie Konfederacja i jakieś marginalne ugrupowania, których nie muszę kochać, ale one oczywiście nie są projektem III RP. Natomiast Platforma Obywatelska, SLD, PSL – to są klasyczne ugrupowania III RP.

Co ciekawe, Platforma Obywatelska startowała jako kontestator III RP, ale Tusk doszedł do wniosku, że władzę w Polsce zdobyć i utrzymać jest bardzo trudno bez porozumienia z establishmentem, który pochodzi z okresu postkomunistycznego i tworzy oligarchiczny układ. Więc najlepiej być jego emanacją, dogadać się z nimi. (…)

Ale żeby Donald Tusk, który w wywiadzie dla „Przekroju” zapytany, kto miał rację w 1992 roku: Macierewicz czy Michnik?, odpowiedział: Macierewicz?…

Tusk wtedy bardzo różne rzeczy przeżył, m.in. nawrócenie religijne. Ja osobiście znam Tuska, pamiętam, że on wtedy wzywał do radykalnej lustracji, do ujawnienia wszystkich danych IPN-owskich… Bardzo prędko mu to przeszło.

To mu przeszło czy to mu przeszli?

Przeszło czy mu przeszli, to wszystko jedno, to jest człowiek do głębi cyniczny. (…)

A może polityka przeżywa właśnie kryzys, tak jak demokracja?

Kryzys polega przede wszystkim na tym, że demokracji nie ma, że nam się sprzedaje jako demokrację coś, co nią nie jest. To coś nazywa się demokracją liberalną i dąży się do tego, żeby było jeszcze mniej demokracją. A to jest właśnie model oligarchii.

Widziałem definicję, że ten, kto się nie zgadza na demokrację liberalną, jest populistą, a populista jest przeciwnikiem demokracji w ogóle, więc trzeba uważać, co się mówi, bo można być wykluczonym z debaty.

W takiej sytuacji mówię zwykle: proszę mi zdefiniować, na czym polega demokracja liberalna. I nagle okazuje się, że to jest przede wszystkim rozbudowywanie systemu prawnego. A to, że wszystko da się regulować prawnie, jest absurdem. Kultura, obyczaj, etyka to są dużo bardziej elastyczne modele, które regulują pewne zjawiska. Prawo powinno je tylko nadzorować w bardzo szerokim wymiarze, powinno wyrastać z nich. U nas się coraz bardziej eliminuje etykę, tradycyjny obyczaj, obyczajowość na rzecz systemu prawnego, który ma wszystko rozwiązywać.

Prawo i Sprawiedliwość nie uprościło systemu prawnego.

Ale ja wcale nie mówię, że wszystko się udało. Przede wszystkim Prawo i Sprawiedliwość zderzyło się z oligarchią prawniczą, głównie sędziowską, i nie potrafiło sobie z tym dać rady. To zresztą w dużej mierze były naczynia połączone z problemami Unii Europejskiej, ponieważ Unia Europejska interweniowała w obronie sędziokracji polskiej. I polskie władze się wycofywały, a nie powinny tego robić w żadnym wypadku. (…)

Co by się stało, gdyby Ukraina przegrała z Rosją?

Po pierwsze, to byłaby ogromna krzywda dla narodu ukraińskiego. Ale to również znaczy, że my będziemy bezpośrednio zagrożeni, bo Rosja ma świadomość, że gdyby w tej wojnie Polska zachowała się inaczej, to Ukraina by się nie obroniła. Rosja podejmuje rozmaite działania wymierzone w Polskę, bo doskonale wie, że jesteśmy barierą dla jej imperialnego rozwoju. Jeżeliby upadła Ukraina, to my będziemy kolejnym krajem, który Rosja będzie chciała podbić.

Co pomyślałeś, kiedy dowiedziałeś się, że rozbił się samolot, w którym był albo nie było Prigożyna?

Zła strona mojej natury cieszy się, jak dranie giną. A z drugiej strony pomyślałem sobie: co teraz będą mówili ci, którzy twierdzili, że zamach smoleński to bzdura? (…)

Kto wygra wybory?

Na pierwszym miejscu będzie PiS.

Będzie rządził?

Nie wiem. Ale jest to bardzo prawdopodobne. Natomiast jest bardzo mało prawdopodobne, że będzie rządził ktoś inny.

Mogę sobie wyobrazić jakąś bardzo heterogeniczną koalicję, wspieraną po cichu przez Konfederację, bo inaczej nie będzie rządziła, ale jest raczej niemożliwe, żeby rządził ten, powiedzmy umownie, anty-PiS, czyli opozycja, bo przecież ona będzie zablokowana przez weto prezydenckie i w związku z tym de facto nie za bardzo będzie w stanie cokolwiek zrobić.

Myślę, że prawdopodobnie wchodzimy w okres turbulencji do wyborów prezydenckich.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Bronisławem Wildsteinem pt. „Namiestnik czy suweren?” znajduje się na s. 2, 6 i 7 październikowego „Kuriera WNET” nr 112/2023.

 


  • Październikowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Bronisławem Wildsteinem pt. „Namiestnik czy suweren?” na s. 6–7 październikowego „Kuriera WNET” nr 112/2023

Krzysztof Szczucki: PiS jest za obecnością Polski w Unii Europejskiej. I tezy przeciwne są znowu nam wkładane w usta

Prof. Krzysztof Szczucki / Fot. Konrad Tomaszewski

Gościem Poranka Wnet jest dr hab. Krzysztof Szczucki, prezes Rządowego Centrum Legislacji i lider listy Prawa i Sprawiedliwości w Toruniu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Prezes Rządowego Centrum Legislacyjnego, prof. Krzysztof Szczucki, startuje w nadchodzących wyborach parlamentarnych z listy Prawa i Sprawiedliwości w Toruniu. Komentuje on swoją kampanię w tym okręgu:

W ostatnich wyborach w 2019 roku na 13 mandatów lista Prawa i Sprawiedliwości zdobyła 6 mandatów. Myślę, że ten wynik jest osiągalny. Teraz walczymy oczywiście o więcej.

Gość Poranka Wnet zaznacza, że wyborcy odrzucają przymusową relokację imigrantów, co tłumaczy doniesieniami o niepokojach społecznych w krajach zachodnich:

Spotykam wiele osób, które były w Paryżu, były we Francji, były w Niemczech ludzie, którzy oglądają też oczywiście różne kanały medialne, więc są w stanie konfrontować się z różnymi, z różnymi przekazami i oni nie chcą.

Odnosząc się do afery wizowej, poseł PiS uważa, że prawdziwą „aferą” może być narzucanie relokacji imigrantów przez instytucje europejskie:

Jedyna afera to jest afera relokacyjna. To znaczy próbuje się nam narzucić obowiązkowo przyjmowanie ludzi niesprawdzonych, ludzi, którzy po pierwsze nie chcą do Polski przyjechać wcale, a po drugie powinni otrzymać pomoc w państwie, z którego pochodzą, a nie być przewożeni z pieniędzy niemieckich, m.in. niemieckich organizacji pozarządowych finansowanych przez niemiecki rząd na łódkach do Europy.

Będziemy przeciw i po prostu nie będziemy tej relokacji na pewno realizować.

Profesor Szczucki podkreśla, że posłowie Platformy Obywatelskiej gotowi są realizować politykę europejską w kwestii migracji:

To są ludzie, którzy uważają, że należy posłusznie realizować wszystkie zalecenia Komisji Europejskiej. Czyli tutaj też trzeba sobie wprost powiedzieć zalecenia w dużej mierze rządu niemieckiego, bo Ursula von der Larsen jest prominentnym politykiem niemieckim.

Pytany o stosunek jego ugrupowania do sprawy obecności Polski w UE, gość Poranka Wnet stanowczo zaprzecza zarzutom, jakoby PiS miało optować za wyprowadzeniem Polski ze wspólnoty europejskiej:

To nie są nasze tezy, absolutnie nie zgadzamy się z taką koncepcją. Natomiast Polska w Unii Europejskiej ma być suwerenna. Unia Europejska jest unią równych państw, państw, które powinny działać, współdziałać, powinny poszukiwać wspólnie rozwiązań.

Krzysztof Szczucki stwierdza jednocześnie, że Polska nadal jest adwokatem spraw ukraińskich w UE. Zaznacza, że w interesie Polski leży zwycięstwo jej wschodniego sąsiada:

Polska jest adwokatem spraw ukraińskich w Europie, Polska jest za Ukrainą niepodległą, suwerenną. To też jest gwarancja naszego bezpieczeństwa i wszystko, co w interesie naszego regionu będzie przez Polskę reprezentowane.

Pytany o najnowszy odcinek serialu „Reset”, w którym ujawniono współpracę między służbami polskimi a rosyjskimi służbami FSB, kandydat PiS wskazuje na wielką skalę wpływów rosyjskich:

Te wpływy rosyjskie były bardzo duże i bardzo istotne i one przenikały do różnych sektorów działania państwa polskiego. Ta umowa pomiędzy służbami polskimi, rosyjskimi jest tego najlepszym przykładem.

Zobacz także:

Łukasz Schreiber: druga strona proponuje wojnę światopoglądową, bo to jest tak naprawdę jedyna rzecz, która ich łączy

 

Prof. Krzysztof Szczucki: Nasz program koncentruje się wokół idei i misji PiS

Prof. Krzysztof Szczucki / Fot. Konrad Tomaszewski

Gościem Poranka Wnet jest prof. Krzysztof Szczucki, prezes Rządowego Centrum Legislacji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Profesor Krzysztof Szczucki, który został desygnowany jako „jedynka” listy wyborczej Prawa i Sprawiedliwości w okręgu nr 5, jest postrzegany jako główny autor programu wyborczego swojej partii. Gość Poranka Wnet podkreśla jednak, że w pracach nad tym dokumentem pracuje cały sztab ludzi:

Oczywiście to jest program przygotowywany przez całe środowisko polityczne. Mamy ekspertów, mamy ministrów, osoby, które w różnych obszarach się specjalizują, więc to jest rezultat będący efektem szerszej dyskusji.

Krzysztof Szczucki stwierdza, że w interesie Polski leży zwycięstwo Ukrainy i porażka Rosji. Jednocześnie podkreśla, że dla rządu najważniejsze jest bezpieczeństwo żywnościowe oraz wsparcie dla polskich rolników:

Trzeba powiedzieć sobie jasno, że to, aby wojna skończyła się na Ukrainie i żeby Ukraina z tej wojny wyszła zwycięsko, leży w najgłębszym interesie Polski i Polaków. Zależy nam na tym, żeby Rosja tę wojnę przegrała. Przegrała ją całkowicie, totalnie.

Naszym celem jest ochrona polskiego rolnictwa, co w naszym przekonaniu w żaden sposób nie zakłóca i nie powinno zakłócać dobrych relacji z Ukrainą.

Komentując kwestię kolejnego punktu programu Prawa i Sprawiedliwości „Lokalna Półka”, gość Poranka Wnet podkreśla konieczność wspierania polskich przedsiębiorców i lokalnych producentów żywności. Zwraca również uwagę, że dokument uwzględnia rolę kobiet i różnych grup społecznych:

Chcemy wspierać polskich przedsiębiorców, lokalnych producentów żywności, bo polskie bezpieczeństwo żywnościowe jest najważniejsze, żeby ono mogło istnieć właśnie w ramach tego bezpiecznej przyszłości Polaków, to trzeba wspierać lokalnych producentów żywności.

Mogę tylko powiedzieć, że wszystkie grupy społeczne, także kobiety, w tym programie oczywiście są uwzględniane i Prawo i Sprawiedliwość o nich pamięta, ale czy taki lub inny program, taki lub inny projekt w tym programie będzie zawarty, to musimy się uzbroić w cierpliwość i poczekać do soboty.

Krzysztof Szczucki odnosi się również do kandydatury Romana Giertycha z list Koalicji Obywatelskiej:

On po prostu chce, chce być posłem, chce być w Sejmie za wszelką cenę, niezależnie od tego, czy w ogóle zgadza się, czy podziela stanowiska ideowe, doktrynalne partii, z której startuje.

 

Zobacz także:

Ireneusz Raś: Polacy nie chcą ani rozdawnictwa PiS, ani radykalnego skrętu w lewo

 

Maciej Wąsik: Musimy przygotowywać się na najgorsze ze strony grupy Wagnera. Możliwe zbrojne prowokacje

Fot: Jarosław Baczyński, Radio Wnet

Maciej Wąsik, wiceminister spraw wewnętrznych wskazuje, że Donald Tusk jest „szalony”, jeżeli kwestionuje on zagrożenie ze strony grupy Wagnera w czasie trwania wojny na Ukrainie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Gościem Poranka Wnet jest Maciej Wąsik, poseł Prawa i Sprawiedliwości oraz wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. Na antenie Radia Wnet komentuje on słowa Jarosława Kaczyńskiego w wywiadzie dla tygodnika Sieci. Prezes PiS podkreślił, że dobiegła końca dyskusja nad programem oraz kształtem kampanii, a zaczął się czas ścisłej realizacji przyjętych założeń. Zdaniem ministra Wąsika partia rządząca przedstawi nową wizję rozwoju państwa na najbliższe lata:

Niedługo, czyli na początku września, odbędzie się konwencja, na której pan premier Jarosław Kaczyński przedstawi nowy program, nie na te wybory, tylko tak naprawdę na następne 8 lat. Chcemy pokazać Polakom, jak ta wizja naszego kraju będzie wyglądała według PiS. Chcemy po prostu te wybory wygrać. Mamy do tego wszystkie instrumenty.

Gość Poranka Wnet odnosi się także do słów liderów opozycji, które jego zdaniem obniżyły poziom polskiej debaty:

Popatrzmy, co robi druga strona. Donald Tusk, kiedy wrócił z Brukseli do polskiej polityki, przyjął kurs absolutnego hejtu. W mojej ocenie Donald Tusk jest odpowiedzialny za złe emocje w polskiej polityce, za olbrzymią część złych emocji. Bez Donalda Tuska polska polityka była lepsza, była bardziej merytoryczna, było więcej dyskusji, więcej debaty, a mniej wyzwisk. Na każdym wiecu Donald Tusk po prostu atakuje Prawo i Sprawiedliwość w niewybrednych słowach.

Wiceminister spraw wewnętrznych ujawnia najważniejszy aspekt nowego programu PiS-u:

Będą punkty dotyczące bezpieczeństwa. Bo, jeżeli mamy za wschodnią granicą wojnę na Ukrainie, jeżeli mamy grupę Wagnera na Białorusi, jeżeli mamy wojnę hybrydową ze strony Łukaszenki i Putina, a całej Unii Europejskiej de facto nie tylko wobec Polski, to temat bezpieczeństwa musi być w mojej ocenie kluczowy.

Maciej Wąsik podkreśla, że jeżeli Donald Tusk kwestionuje zagrożenie ze strony grupy Wagnera dla Polski, to musi być „szalony”:

Czy my żeśmy wymyślili agresję Putina na Ukrainę? Czy żeśmy wymyślili czołgi ruskie pod Kijowem? One tam stały pod Kijowem. Był scenariusz, że Rosjanie będą już na Bugu stać, gdyby nie nasza mądra polityka, gdybyśmy nie stworzyli w Jasionce hubu, którym wysłaliśmy amunicję, wysyłaliśmy uzbrojenia na Ukrainę razem z Amerykanami. Jak Amerykanie i Polacy pomagali? Proszę o tym pamiętać, że to my razem z Amerykanami doprowadziliśmy do tego […], że Ukraińcy mieli siły, żeby odepchnąć Putina od Kijowa. I to jest pierwsza rzecz. Czy myśmy wymyślili północny szlak migracyjny? Wymyślił go Putin i Łukaszenko. Oni to wymyślili i to oni zdestabilizować zresztą nie tylko granice Polski, ale także granice Litwy i Łotwy.

Gość Poranka Wnet apeluje do opozycji, aby w sprawie granicy poparli polski rząd:

Każdy odpowiedzialny rząd, mając zabijaków i morderców po drugiej stronie granicy, przygotowywałyby się do najgorszego. I my się przygotowujemy. Zapewne nie dojdzie do tego, ale musimy być do tego przygotowani. I apelowałbym do tej niemądrej opozycji, do tej nieroztropnej opozycji, żeby przynajmniej w tym jednym elemencie poparli rząd, żeby nie atakowali rządu w tym zakresie, żeby nie atakowali służb granicznych. Przecież mieliśmy do czynienia z potwornym hejtem wylewane na straż graniczną, na wojsko polskie, na policję za to, że stali murem na polskiej granicy. Frasyniuk z kim jest związany?

 

Zobacz także:

Sławomir Mazurek: NFOŚiGW dofinansuje budowę przydomowych instalacji do zbierania deszczówki

Marek Budzisz: Ukraina zaczyna przegrywać wojnę w aspekcie militarnym i politycznym

Marek Budzisz podczas I Festiwalu Książki Geopolitycznej / Fot. Jan Włodzimierz Brewczyński, Radio Wnet

Zdaniem eksperta think tanku Strategy and Future trudna sytuacja na liniach frontu powoduje zwiększenie nerwowych działań ukraińskiej dyplomacji także wobec Polski.

Gościem Radia Wnet był Marek Budzisz, ekspert i analityk publikujący na łamach tygodnika Sieci i portalu wPolityce, który ocenia aktualną sytuację wojskową Kijowa: Ukraina moim zdaniem nie mówi tego głośno, ale zaczyna mieć świadomość, że przegrywa tę wojnę z Rosją. Zwyczajnie przegrywa. W wymiarze wojskowym ta ofensywa nie idzie. Tak jak wszyscy się spodziewali, a w związku z tym przegrywa w wymiarze politycznym.

Marek Budzisz podkreślił znacznie trudnej sytuacji na froncie z reakcjami ukraińskiej dyplomacji: Uważam, że część elity ukraińskiej jest po prostu w panice. I oni uważają, że muszą wykonać taki skok na taśmę, wymuszając pewne koncesje ze strony Unii Europejskiej czy czy NATO, bo w przyszłości będzie trudniej, a nie łatwiej. I to powoduje emocje.

Ekspert komentował ostatnie napięcia dyplomatyczne między Polską a Ukrainą, które skutkowały wezwaniem polskiego ambasadora do Ukraińskiego MSZu: Ta współpraca nie może mieć charakteru jednowymiarowego. Strona ukraińska również powinna znać i uwzględniać w swoich próbach te czynniki, które wpływają na stan opinii publicznej w Polsce. I to jest dość oczywiste, że w państwie demokratycznym, takim, jakim jest Polska, nastawienie opinii publicznej. Może wpłynąć pozytywnie lub negatywnie na perspektywy współpracy.

Dr Cymerski: w obliczu białoruskich prowokacji granicznych musimy zachować daleko idący spokój

Zdaniem Marka Budzisza ukraińska dyplomacja w dwóch kwestiach popełniła błąd w relacjach z Polską:

W ostatnim czasie mamy dwie kwestie, które w moim odczuciu strona ukraińska zlekceważyła. To jest kwestia wznowienia ekshumacji pomordowanych na Wołyniu, a już nie mówię o upamiętnienia tych ofiar. I druga kwestia, którą znowu strona ukraińska w moim odczuciu przeszarżowała, czyli kwestia dopuszczenia ukraińskiego na rynek europejski. Nie chodzi o tranzyt, dlatego, że co do tranzytu nie ma sporu, to chodzi po prostu o dopuszczenie ukraińskiej produkcji rolnej na rynek europejski.

Gość Radia Wnet podkreślał znacznie Warszawy w pomocy dla walczącej Ukrainy:

Polski nie da się zastąpić współpracą z innymi państwami. Nawet gdyby założyć, że ta współpraca z innymi państwami przebiegałaby dobrze. A wiemy, że nie przebiega. U nas często się uważa, że Niemcy są w stanie przelicytować Polskę, jeśli chodzi o znaczenie dla Ukrainy. Niemcy w maju zadeklarowały 2,4 mld euro pomocy wojskowej. Tylko problem polega na tym, że sierpień z czterech dziesiątych miliarda, co wynika zresztą z publikacji niemieckich mediów, dotarł na Ukrainę ułamek tej deklarowanej pomocy. Niemcy nadal uprawiają pewną propagandę mówiącą o zwrocie historycznym, o zmianie polityki niemieckiej. Natomiast realia są, są inne i z tych realiów zdają sobie sprawę też urzędnicy ukraińscy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Paweł Soloch: Mało prawdopodobne, aby bunt Prigożyna był maskirowką

Jak podkreślił doradca prezydenta najbliższe godziny powiedzą jaka jest polityczna siła Władimira Putina i czy zdoła wyciągnąć fizyczne konsekwencje wobec przywódców puczu.

Gościem Poranka Wnet była Paweł Soloch, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i doradca prezydenta, który komentował znaczenie buntu oddziałów grupy Wagnera dla sytuacji bezpieczeństwa Polski: Nie ma zwiększonego zagrożenia, jeśli chodzi o nasz kraj, ale oczywiście w związku z agresją rosyjską przeciwko Ukrainie jasne jest, że stan gotowości, również we współdziałaniu z naszymi sojusznikami jest podniesiony, ale na chwilę dzisiejszą można stwierdzić, że nasze bezpieczeństwo nie pogorszyło się w stosunku do tego jak to wyglądało parę dni temu.

Nie ulega wątpliwości, że się pogorszyła. Pytanie jak bardzo, pytanie, które przecież wielu sobie zadaje od kilkudziesięciu godzin, czy to już jest ten rok 1917, do którego zresztą sam Putin się odwołać w swoim wystąpieniu, czy jeszcze nie. Na chwilę obecną nie wygląda, że ten rok 1917, skądinąd pożądany przez wielu i oczekiwany również przez Ukraińców, miałby nastąpić. Jednak nie ulega wątpliwości, że pozycja Putina i autorytet władzy centralnej jako takiej na pewno jest znacznie słabszy niż to miało miejsce w czwartek czy w piątek- wskazał prezydencki doradca.

Wydaje się mało prawdopodobne, żeby to była maskirowka – podkreślił na antenie Radia Wnet Paweł Soloch wskazując, że to co się stało wyraźnie osłabiło pozycję Putina. Oczywiście inne pytanie jest, na ile Prigożyn działał samodzielnie, a na ile jednak z inspiracji jakichś innych ośrodków. Ponieważ do tej pory to nie była osoba pierwszoplanowa.

Najbliższe godziny pokażą też, na ile Putin panuje nad sytuacją. Wydaje się, że w systemie takim, jakim jest Rosja pozwolenie na przeżycie buntownikom i nie wyciągnięcie żadnych fizycznych konsekwencji wobec buntowników, w oczach Rosjan będzie świadczyło o słabości reżimu – podkreślił gość Poranka Wnet.

Działania grupy Wagnera w ramach polityki Putina mogą przypominać tworzenie przez Hitlera wojsk SS, jako alternatywy o elitarnym charakterze dla Wehrmachtu powiedział Paweł Soloch, dodając, że: Wszystko na to wskazuje, że w początkowej fazie wojny Putin usiłował tak to rozgrywać, że to oddziały Wagnera są jakby alternatywą dla jednak nieskutecznej, by nie użyć słowa nieudolnej, armii rosyjskiej. Teraz nastąpił przesilenie w postaci próby chyba udanej, zobaczymy jeszcze dajmy sobie parę dni, wcielenia kierowców w struktury Ministerstwa Obrony.

W rozmowie z Radiem Wnet Paweł Soloch na pytanie dlaczego armia i policja pozostawały bierne wobec marszu oddziałów Wagnera odpowiedział, że najprawdopodobniej: Nie było rozkazów, żeby zniszczyć małe, maszerujące w kierunku Moskwy kolumny. Prawdopodobnie te nieliczne ofiary i straty, które armia rosyjska poniosła, były w jakimś sensie przypadkowe.