Cień Smoleńska. Rozmyślania z 96 krzyżami w tle jedenaście lat później. Polskie rekolekcje sumienia… I ciągle NIC!!!

Zdaniem Prezydenta Lecha Kaczyńskiego sprawa Katynia była fundamentalna dla Polski: „Tak jak kłamstwo katyńskie było fundamentem PRL, tak prawda o Katyniu jest kamieniem węgielnym wolnej Polski”.

Pamiętam dokładnie ten dzień. Już wtedy wiedziałem, że 10 kwietnia 2010 roku na bardzo długo zaważy na naszych polsko-polskich drogach i stanie się jedną z ważniejszych dat w historii Polski. Pamiętam łzy, wielkie rozchwianie i niemoc przejścia nad smoleńskim dramatem do porządku. Do normalności.

Cień Katynia znowu przesłonił kontur Polski. Przeklęta „ziemia niegodziwości i mordu” raz jeszcze zabrała Polki i Polaków za eschatologiczny horyzont zdarzeń.

Z perspektywy 11 lat coraz smutniej patrzę na kondycję polskiej duszy i dążenia do wielkiego archetypu „polskiej wspólnoty i gniazdowości”. Spójrzmy prawdzie w oczy! Polacy traktują swoich rodaków, jeśli „tamci” różnią się światopoglądem, wyznawaną religią i przekonaniami politycznymi, jako przeciwników totalnych. Jako tych, których trzeba wdeptać w ziemię, spacyfikować, zniszczyć i wykluczyć z horyzontu polskich zdarzeń.

Czy wobec tego, patrząc na skrajne emocje związane z tragedią smoleńską sprzed jedenastu lat i wielką niemoc naszego państwa by w sposób ostateczny wyjaśnić wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku, ZASŁUGUJEMY NA NIEPODLEGŁOŚĆ I WOLNY BYT PAŃSTWA? PRZECIEŻ PAŃSTWO TO OBYWATELE I MYŚLENIE O PRZYSZŁOŚCI.

A kto teraz z polityków myśli o przyszłości i jedności w perspektywie nie kolejnych wyborów i podziałów synekur, ale następnych 25, 30 czy 50 lat?!…

Tydzień po katastrofie w Smoleńsku pod murem okalającym rezydencję Ambasady Polskiej w Dublinie wciąż płonęły znicze i leżały kwiaty. Fot. Tomasz Szustek

Tych dokonanych, tych nieodwracalnych. Na pokładzie rządowego Tupolewa-154 śmierć dosięgła przedstawicieli wszystkich partii politycznych, Kancelarii Prezydenta RP i rządu, instytucji i organizacji społecznych.

 

Prezydent Lech Kaczyński: „Moi Rodacy muszą się zastanowić, czy być tu dalej, czy wracać. Jednocześnie dziękuję irlandzkim władzom za przychylność wobec Polaków”. Dublin, 18 lutego 2007. Fot. Tomasz Szustek

 

                                     Historia matką narodów, gdy wyciąga się wnioski

 

Śp. Prezydent Lech Kaczyński był patriotą i piewcą Polski wolnej, solidarnej i przyjaznej jej obywatelom. Jako dziennikarz i publicysta nie we wszystkim zawsze zgadzałem się z założeniami Jego polityki, ale ceniłem podejście do spraw historii, które cechowało wielkie wyczucie, komponowanie nowej jakości w polityce zagranicznej i budzenie w Polakach szacunku. Przede wszystkim do samych siebie, z przeświadczeniem, że nie jesteśmy gorsi, zaściankowi, czy nienowocześni.

Ceniłem Jego bezkompromisowość, gdy mówił o wolności, poszanowaniu decyzji każdego narodu do samostanowienia i głoszeniu prawdy.

Lech Kaczyński twierdził stanowczo, że niepodległość naszego kraju jest oparta na polityce wschodniej. Konsekwentnie pracował nad tą, moim zdaniem, najważniejszą z polskich myśli. Bezpieczeństwo Polski wiązał z istnieniem silnych narodów pomiędzy Polską a Rosją. Tym samym wpisywał się koncepcje polityczne, które mają korzenie jeszcze u schyłku XIX wieku. Podobnie myślał marszałek Józef Piłsudski.

I jeszcze jedna ważna glosa. Zdaniem Prezydenta Lecha Kaczyńskiego sprawa Katynia miała kolosalne znaczenie dla fundamentów wolnej Polski. Bardzo często mawiał:

„Tak jak kłamstwo katyńskie było fundamentem PRL, tak prawda o Katyniu jest kamieniem węgielnym wolnej Polski”.

                                                       

                                                        Bolesny widok pustych krzeseł

 

W katastrofie Tu-154 zginęli politycy, wysokiej rangi oficerowie, duchowni, artyści, działacze i specjaliści. W gronie zabranych przedwcześnie jest Paweł Wypych, moim zdaniem najlepszy w historii prezes ZUS, który miał szansę zreformować tę instytucję dla dobra wszystkich obywateli. Nie ma z nami od siedmiu lat Pawła Skrzypka, prezesa Narodowego Banku Polskiego. Był nie tylko znakomitym managerem, ale i państwowcem, który bezkompromisowo przeciwstawiał się próbom zamachu na NBP i blokował przepływy środków z Banku Centralnego.

Zginął także Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, który jeszcze w marcu 2007 roku gościł w Dublinie. W murach Polskiego Duszpasterstwa radził z nami na temat efektywnej pomocy dla Polonii. Nie ma też pośród nas Janusza Kurtyki, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, który postawił sobie za cel odkłamanie historii najnowszej Polski. Śledztwa IPN wywoływały palpitację serca wielu wpływowych polityków nad Wisłą. W kilku przypadkach mówiono o zamachu na „ikony polskiej polityki”. A On mówił krótko: „nie myli się ten tylko, kto nic nie robi, a sprawiedliwość należy się ofiarom komunistycznego reżymu”.

Odeszła na zawsze Anna Walentynowicz, robotnica Stoczni Gdańskiej i działaczka Wolnych Związków Zawodowych. To postać historyczna, bowiem gdy zwolniono ją dyscyplinarnie z pracy w sierpniu 1980 r., Stocznia zawrzała gniewem. W obronie Anny Walentynowicz 14 sierpnia wybuchł strajk generalny. Historyczny strajk… Podczas jego trwania powstał NSZZ „Solidarność” i to Ona była jej perłą i ozdobą.

Odszedł także ostatni Prezydent RP na uchodźstwie, Ryszard Kaczorowski. Jego życie było metaforą najnowszych losów Polski. Tuż po wybuchu wojny był więziony przez NKWD. Wyrok śmierci „łaskawie” zamieniono na 10 lat pobytu w łagrach. Trafił do „piekła na ziemi”, jak pisał mistrz Gustaw Herling-Grudziński, na Kołymę. Po zawarciu układu Sikorski-Majski trafił do formującej się armii gen. Władysława Andersa.

 

Prezydent Ryszard Kaczorowski w otoczeniu harcerzy. Fotografia z archiwum Związku Harcerstwa Polskiego Chorągwi Dolnośląskiej, Hufca im. Szarych Szeregów w Świdnicy

Po wyprowadzeniu wojsk na Bliski Wschód walczył na froncie włoskim. Jako główny telegrafista podczas walk pod Monte Cassino, pierwszy obwieścił światu, że „klasztor zdobyli Polacy”.

Świadomie zdecydował się pozostać na emigracji, aby w grudniu 1990 roku przekazać insygnia władzy prezydenckiej Lechowi Wałęsie…

 

                                            Moje dziennikarsko – radiowe wspomnienia

 

W mojej, wtedy prawie osiemnastoletniej dziennikarskiej pracy zawodowej spotkałem się z prawie połową osób, które zginęły pod Smoleńskiem. Wymienię jednak tylko jedno nazwisko, ale jakże ważne dla świata Polonii.

 

 

Marszałek Maciej Płażyński, jako prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, znał irlandzką Polonię. Był w Dublinie podczas przekazania kościoła pod wezwaniem św. Audeona polskiej społeczności przez dublińską kurię. Fot. Tomasz Szustek

 

To Maciej Płażyński, marszałek Sejmu w latach 1997-2001. Był założycielem Platformy Obywatelskiej, z której odszedł, gdy uświadomił sobie, że partia dryfuje w stronę zimnego i bezdusznego neoliberalizmu. W ostatnim czasie był prezesem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, które wspiera działania pomocowe na rzecz Polonii w Irlandii i na całym świecie. W moich publikacjach dla Polonusów z Wysp, w przewodnikach i niezbędnikach widniało logo „Wspólnoty Polskiej”.

W 2007 roku, tuż przed spotkaniem w Domu Polskim w Dublinie, serdecznie uściskaliśmy się.

Widzę, że redaktor Wybranowski wciąż z mikrofonem i teczką – uśmiechnął się Maciej Płażyński.

Ja odpowiedziałem, że „Maciej Płażyński wciąż uśmiechnięty i pełen wigoru, i zawsze blisko spraw Polonii i Polaków poza Macierzą.”

W maju 2010 roku byliśmy już umówieni na kolejne spotkanie, tym razem w Warszawie, aby porozmawiać o wizji stworzenia jednego, wspólnego portalu dla Polonii całego świata. Nie zdążyłem…

 

                                            Pikiety pod ambasadą Rosji w Dublinie

W gronie setek tysięcy Polaków pod niebem Wysp, choć nieliczni, to są jednak tacy, którym „nie jest wszystko jedno”. Do takich zaliczam znakomitego dziennikarza i publicystę, kronikarza Polonii irlandzkiej – Piotra Słotwińskiego. Dwukrotnie brał udział w protestach pod siedzibą ambasady w Dublinie. Czy wiecie, że mieści się ona przy ulicy George’a Orwella, autora powieści „Rok 1984”„Folwark zwierzęcy”?

12 kwietnia 2014 r. Protest przed rosyjską ambasadą w Dublinie zorganizowany przez Klub Gazety Polskiej. Na zdjęciu (od lewej) Piotr Słotwiński i Eryk Kozieł. For. Z archiwum P. Słotwińskiego.

 

Pierwszy z nich odbył się w 2014 roku. Pikietę zorganizował Klub Gazety Polskiej w Dublinie. W komunikacie prasowym organizatorzy napisali wówczas:

„W 1940 roku ponad 20 tysięcy polskich oficerów zostało zabitych na rozkaz Józefa Stalina dla prostego powodu bycia częścią elity naszego kraju. Współczesna Rosja kontynuuje tradycję agresywnego stosunku do swoich sąsiadów. /…/ W 2008 r. Gruzja została zaatakowana przez wojska rosyjskie i tylko cudem uniknęła konfliktu na pełną skalę. W dniu 10 kwietnia 2010 samolot z polskim prezydentem i innymi przedstawicielami państwa polskiego rozbił się w Smoleńsku, w okolicznościach, które w najlepszym przypadku można określić, jako podejrzane i niejasne!”

Podobny protest odbył się w 2015 roku, tym razem przygotowany przez Narodowy Front Emigrantów.

– Pomimo upływu lat, wcale nie jesteśmy bliżej prawdy niż w ten dzień, w którym z odbiornika telewizyjnego po raz pierwszy usłyszałem mnóstwo dezinformacji. Dlatego przyjechałem z Cork, aby pojawić się pod ambasadą Rosji i pytać o PRAWDĘ – powiedział Piotr Słotwiński.

Niespełna dwadzieścia osób protestowało pod hasłem „Żądamy prawdy o Smoleńsku”:

 „Żądamy, aby rząd III RP ujawnił prawdę nt. katastrofy prezydenckiego Tu-154 w Smoleńsku, zwrotu wraku prezydenckiego samolotu, czarnych skrzynek oraz powołania międzynarodowej komisji śledczej. Żądamy prawdy!”


Prezydent Lech Kaczyński podczas konferencji prasowej z dziennikarzami mediów polonijnych w Áras an Uachtaráin – oficjalnej rezydencji prezydenta Irlandii. Fot. Tomasz Szustek

                                                                               


 

                                                                  Tylko cisza…

 

Pozostała przejmująca pustka, trwoga i żal, że życie nasze tak kruche i tak niewiele znaczy. I bezsilna złość, że państwo Polska nie umie zdać egzaminu z podstawowych powinności. Pamiętam słowa pewnego emigranta, gdzieś spod Brzozowa nad Podlasiu, który powiedział gorzkie słowa:

– Jeżeli nie umie nasz kraj zadbać o bezpieczeństwo i życie samego prezydenta, to ile znaczymy my? Ile znaczą tacy zwyczajni ludzie?

To pytanie wciąż pozostaje otwarte. To pytanie wciąż wyczekuje tej dramatycznej, prostej, ale potrzebnej odpowiedzi, nie tylko w kwestii sprawy Smoleńska AD 2010, ale także w kwestii przyszłości naszego kraju.

Smutkiem napawa fakt, że zaborcy od roku 1772 roku wciąż czynią spustoszenie w sercach i umysłach Polaków, dla których uprzykrzenie życia rodakom weszło w krew.

Słowa o jedności, solidarności narodowej i budowaniu wspólnek przyszłości są – z perspektywy 10 kwietnia 2021 roku – li tylko zagrywką pijarową i słowami, z których nikt i nikogo nie rozlicza.

 

Tomasz Wybranowski

Foto: Tomasz Szustek, Piotr Słotwiński

 

Na czym polega prywatna wizja raju, którą realizuje wobec świata Bill Gates? / Adam Gniewecki, „Kurier WNET” nr 82/2021

Miliarder twierdzi, że nowoczesne szczepionki, rozwój medycyny i aborcja mogą przyczynić się do zmniejszenia populacji świata o 10 do 15 procent, co, jak przyznaje, jest główną misją jego Fundacji.

Adam Gniewecki

Gates of future

„Good Club” to grupa, w której skład wchodzą: David Rockefeller Junior – patriarcha najbogatszej amerykańskiej dynastii, miliarderzy: Warren Buffett i George Soros oraz Michael Bloomberg, były burmistrz Nowego Jorku i oczywiście Bill Gates, a także potentaci medialni: Ted Turner i Oprah Winfrey oraz Patricia Stonesifer – była dyrektor naczelna Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Nieformalna popołudniowa sesja klubu, 5 maja 2009 r., na Manhattanie w domu sir Paula Nurse’a, brytyjskiego biochemika, laureata nagrody Nobla i prezesa prywatnego Uniwersytetu Rockefellera, była tak dyskretna, że Stacy Palmer, redaktor „Chronicle of Philanthropy”, powiedziała: „Dowiedzieliśmy się o tym dopiero po fakcie i przez przypadek”. Jednak niektóre szczegóły wyszły na jaw.

Ważnych tematów wystąpień było wiele, lecz uczestnicy uznali poruszony przez Billa Gatesa problem przeludnienia za priorytet. Gates argumentował, podobnie jak rok wcześniej podczas konferencji w Long Beach, że uwolnione od chorób i skrajnego ubóstwa rodziny szybko zmieniłyby swoje nawyki i miały mniej dzieci.

William Henry Gates III, z zawodu informatyk i przedsiębiorca, urodził się 28 X 1955 r. w Seattle, w zamożnej rodzinie amerykańskiej. Ojciec, znany prawnik, miał korzenie angielsko-niemieckie, a matka, należąca zarządu dużego banku i rady zarządzającej prestiżowego uniwersytetu oraz organizacji charytatywnej – szkockie. W 1994 r. poślubił Melindę z d. French, z którą ma troje dzieci. We wrześniu 1973 r. rozpoczął studia na wydziale matematyki Harvard University, porzucając je kilka lat później dla pracy w dziedzinie informatyki. Był współzałożycielem, głównym projektantem oprogramowania i prezesem zarządu korporacji Microsoft. 15 czerwca 2006 r. ogłosił, że przez najbliższe 2 lata będzie stopniowo wycofywał się z pełnionej przez siebie funkcji, by poświęcić się działalności dobroczynnej, ale zachował 9% udziałów w firmie. Jedną z ostatnich inicjatyw Gatesa w Microsofcie było stworzenie grupy zajmującej się oprogramowaniem robotów. Forbes podaje, że jego majątek wynosi obecnie prawie 121 mld USD netto.

Według Gatesa to Warren Buffett, miliarder z czwartą lokatą na liście najbogatszych tego świata, skłonił go do poświęcenia się działalności charytatywnej. Wkrótce potem Buffett ogłosił, że będzie wpłacał na rzecz Gates Foundation identyczne sumy jak sam Gates, czyli do 1,5 miliarda dolarów rocznie.

William H. Gates Foundation i Gates Foundation Learning to w połączeniu Fundacja Bill & Melinda Gates (BMGF), która została założona w 2000 r. i jest uznawana za największą prywatną fundację na świecie. Jej aktywa wynoszą 46,8 mld USD, a podstawowe deklarowane cele to: poprawa opieki zdrowotnej i zmniejszenie skrajnego ubóstwa na świecie oraz poszerzenie możliwości edukacyjnych i dostępu do technologii informatycznych w Stanach Zjednoczonych.

Od 2018 r. Bill i Melinda Gatesowie przekazali na rzecz swojej fundacji około 36 mld dolarów. BMGF jest kontrolowana przez trzech powierników: Billa i Melindę Gatesów, Warrena Buffetta oraz dyrektora generalnego Marka Suzmana.

Według tygodnika „Time”, miliarder został uhonorowany m.in. miejscami na listach 100 ludzi, którzy najbardziej wpłynęli na losy świata w XX w. oraz 100 najbardziej wpływowych ludzi w latach 2004–2006. Według „The Guardian”, w 2001 r. był pierwszy na liście „Top 50 Cyber Elite” magazynu „Time”, w 1998 drugi na liście „Elite 100” magazynu „Upside” oraz jedną ze 100 osób najbardziej wpływowych w mediach („Top 100 influential people in media”).

Postać Gatesa stała się inspiracją kilku filmów i musicalu o Billu Gatesie i Stevie Jobsie zatytułowanego Nerds://A Musical Software Satire, który został wystawiony prywatnie 30 lipca 2000 r. Gates jest doktorem honoris causa brooklińskiego Uniwersytetu Nyenrode (od 2000), sztokholmskiego Królewskiego Instytutu Technologii (od 2002), tokijskiego Uniwersytetu Waseda, Uniwersytetu Harvarda (od 2007) i Instytutu Karolinska (od 2008). Królowa Elżbieta II w 2005 r. nadała mu tytuł Rycerza Komandora Orderu Imperium Brytyjskiego. W listopadzie 2016 r. wraz z żoną został odznaczony przez Prezydenta Obamę Medalem Wolności. A to nie wszystkie honory, godności i oznaki bezdyskusyjnej supersławy, jakimi cieszy się miliarder-filantrop i celebryta, waga, wszechstronność i ilość których mogą przyprawić o zawrót głowy.

Gates nie jest członkiem żadnej partii politycznej, ale po rozstrzygnięciu ostatnich wyborów złożył gratulacje obecnemu amerykańskiemu prezydentowi, podobnie jak szef koncernu Amazon – Jeff Bezos.

Bill Gates jest autorem książek: Droga ku przyszłości (wraz z Nathanem Myhrvoldem i Peterem Rinerasonem, 1995) i Biznes szybki j@k myśl (wraz z Collinsem Hemingwayem, 1999). Światowa premiera trzeciej – How to avoid a climate disaster, czyli „Jak uniknąć katastrofy klimatycznej” – odbyła się w lutym 2021 r. Polską wersję jednocześnie opublikowało Wydawnictwo Agora. Opracowanie książki zajęło autorowi i współpracującym specjalistom, m.in. z dziedziny chemii, fizyki, biologii, inżynierii, finansów oraz nauk politycznych, 10 lat.

Gates kupuje grunty rolne. Ma już ogromne ich połacie w 18 stanach USA i jest obecnie największym właścicielem ziem rolnych w Ameryce. Według zapisów ze stycznia 2021 r., posiada tereny o łącznej powierzchni 242 000 akrów (2420 ha). Forbes odnotował, że największe obszary ziemi Gatesa znajdują się w Luizjanie (69 071 akrów – 690 ha), Arkansas (47 927 akrów – 479 ha) i Nebrasce (20 588 akrów – 205 ha). Ponadto ma udział w 25 750 akrach (257 ha) ziemi na dalekim zachodnim przedmieściu miasta Phoenix w Arizonie. Jest też właścicielem innych ziem – bezpośrednim oraz za pośrednictwem podmiotów zewnętrznych, np. Cascade Investments, jak ujawnił The Land Report.

Wśród amerykańskich indywidualnych posiadaczy obszarów ziemskich Gates pozostaje w tyle za potentatem medialnym Johnem C. Malone’em, który zajmuje miejsce czołowe, z 2,2 mln akrów (22 tys. ha) rancz i lasów oraz założycielem CNN Tedem Turnerem, który posiada 2 mln akrów (20 tys. ha) różnych gruntów, choć w gronie posiadaczy ziemi rolnej liderem jest Bill Gates. Według The Land Report, Jeff Bezos z Amazona również „inwestuje w ziemię na dużą skalę”.

Po co miliarderom-filantropom i technokratom takie ilości gruntów, skoro jednocześnie do opinii publicznej kierują zapowiedzi niedalekiej przyszłości, w której własność prywatna ma przestać istnieć?

Ponadto założyciel Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) i globalista Klaus Schwab wyjaśnił już w swoich publikacjach, że „czwarta rewolucja przemysłowa” i „Wielki reset” doprowadzą do zniesienia własności prywatnej. Przesłanie to można odnaleźć także na oficjalnej stronie internetowej WEF. W braku prywatnej własności jedynym wyjściem dla rzeszy maluczkich będzie życie w stanie stałej zależności od uprzywilejowanych bogatych elit, które będą mogły mieć wszystko. Plan powtórki z feudalizmu, czyli formy niewolnictwa?

Choć raport „Forbesa” nie podaje, co z zakupioną ziemią robi Gates, ten nie ukrywa swej wizji przyszłości żywności i rolnictwa. W zgodzie z WEF, od dawna jest orędownikiem stosowania organizmów genetycznie modyfikowanych – GMO, pestycydów i produktów pochodzenia roślinnego – jako alternatywy dla mięsa, w imię zrównoważonego rozwoju, likwidacji głodu oraz walki ze zmianami klimatu. W 2016 r. miliarder wyjaśnił „Wall Street Journal”, że nasiona modyfikowane genetycznie mają cechy, które sprawiają, iż uprawy GMO są skutecznym narzędziem do walki z głodem, np. w Afryce, i pochwalił opracowanie przez CGIAR (Consortium of International Agricultural Research Centers) – światową organizację zajmującą się badaniami rolniczymi – ponad 150 nowych, odpornych na suszę odmian kukurydzy.

W zeszłym roku Gates zaczął rozszerzać inicjatywę stosowania nasion GMO. W styczniu 2020 r. jego fundacja założyła w St. Louis w stanie Missouri The Bill & Melinda Gates Agricultural Innovations LLC, znaną jako Gates Ag One. Według komunikatu fundacji, ma ona na celu „umożliwianie rozwoju odpornych, poprawiających plony nasion na całym świecie” oraz pomagać we wprowadzaniu „przełomowych rozwiązań przeznaczonych dla małych gospodarstw rolnych”. Dyrektorem generalnym Gates Ag One jest Joe Cornelius, były szef ds. żywności, żywienia i rozwoju technologii w Bayer Crop Science, a w latach 90. dyrektor ds. międzynarodowej ekspansji w Monsanto. Przejęte w 2016 r. przez koncern Bayera Monsanto to wiodący producent genetycznie zmodyfikowanych, opatentowanych nasion roślin uprawnych i jeden z pionierów tej branży.

W roku 2010 Gates zainwestował w Monsanto 23 mln USD, kupując 500 tys. akcji firmy, która sprzedaje ok. 90% genetycznie zmodyfikowanych nasion używanych w USA i, dzięki swoim patentom, kontroluje ok. 95% wszystkich nasion soi i 80% całej kukurydzy uprawianej w USA.

Monsanto zyskało rozgłos z powodu podawania nieprawdy i fałszowania danych na temat skutków zdrowotnych swoich wynalazków, jak np. PCB (polichlorowane bifenyle powodujące ryzyko rozwoju chorób, m.in. miażdżycy oraz nadciśnienia tętniczego u ludzi i wielu chorób u zwierząt), dawno skompromitowane DDT czy używany podczas wojny wietnamskiej, niszczący rośliny i ludzi Agent Orange. We wczesnych latach 80. firma Monsanto zaczęła opracowywać genetycznie zmodyfikowane nasiona odporne na jej własnego autorstwa rakotwórczy herbicyd Roundup. Bayer, który „odziedziczył” pozwy Monsanto, tylko w zeszłym roku wypłacił 10 mld USD odszkodowań ofiarom raka, najprawdopodobniej spowodowanego przez chwastobójcę.

Podczas gdy szkodliwe skutki wprowadzania roślin GMO próbuje się przypisywać pestycydom, które często im towarzyszą, wielu lekarzy uważa, że to zmanipulowane genetycznie rośliny stanowią groźbę. W 2009 r. Amerykańska Akademia Medycyny Środowiskowej (AAEM) wezwała do „natychmiastowego nałożenia moratorium na żywność modyfikowaną genetycznie”.

Badania na zwierzętach wskazują, że modyfikowana genetycznie żywność może powodować m.in. bezpłodność, przyspieszone starzenie się, zaburzenia cukrzycowe i immunologiczne oraz przyswajania białek.

Z kolei, według organizacji Children’s Health Defense, związane z żywnością inwestycje Gatesa współgrają z planami WEF dotyczącymi „resetu” w zakresie jej produkcji i rolnictwa. WEF planuje globalne stosowanie organizmów zmodyfikowanych genetycznie i chemikaliów oraz przemysłową produkcję białek jako „zrównoważone rozwiązania problemów związanych z żywnością i zdrowiem”.

W 2015 r. Gates zapytał na blogu: „Jak możemy wyprodukować wystarczającą ilość mięsa bez niszczenia planety?” i sam odpowiedział, że „jednym z rozwiązań byłoby poproszenie największych drapieżników – Amerykanów i nie tylko – o ograniczenie konsumpcji mięsa nawet o połowę”. Następnie dodał: „Wiążę również nadzieję z przyszłością substytutów mięsa”, zauważając, że zainwestował w rozwiązania alternatywne wobec mięsa, jakie proponuje np. firma Impossible Foods, współfinansowana przez Google i Jeffa Bezosa oraz Gatesa. Impossible Foods stawia sobie za cel zastąpienie w naszej diecie mięsa produktami roślinnym za 15 lat.

Dla równowagi godzi się dodać, że według danych oficjalnych, do roku 2012 opublikowano kilkadziesiąt tysięcy rezultatów badań nad uprawami i żywnością GMO oraz kilka tysięcy prac nad ich bezpieczeństwem. Według autorów, statystyki nie wskazywały na szkodliwość żywności modyfikowanej genetycznie. Jakoś mnie te uczone badania słabo przekonują. Jest jasne i oczywiste, że rezultaty mogą pojawić się w następnych pokoleniach, a nic bardziej nie myli niż krótkoterminowe statystyki – szczególnie te zmanipulowane.

Ile lat i szkód trzeba było, żeby zrozumieć szkodliwość DDT i innych „zbawiennych” trucizn? Ponadto, dlaczego pszczoły nie przyswajają pyłków z kwiatów roślin GMO i umierają z głodu, mając ich pełne brzuszki? Ciekawe, co powiedziałby siewcom GMO Albert Einstein, według którego w 3 lata po wymarciu pszczół, z ziemi znikną ludzie, zwierzęta i rośliny.

Znając czyny, poznajmy słowa ostatniej książki wizjonera i naszego przyszłego wybawcy. Gates, przypominając Paula Ehrlicha, autora książki Bomba populacyjna, wieszczącego przeludnienie naszej planety i wzywającego do zmniejszenia jej populacji, twierdzi, że ten się pomylił, nie uwzględniając innowacyjności, która zapobiegła katastrofie, tworząc rękami N. Borlauga nowy gatunek pszenicy. Otóż nie wierzę, żeby tak wybitny innowator technik informatycznych nagle… nie pokładał wiary i nadziei w dalszej innowacyjności. Twierdzę, że wierzy w swoją ideę, misję i cel, a nie rozważa tego, co do nich nie pasuje. Gates uparcie głosi konieczność oraz chęć ratowania ludzkości i planety ziemi m.in. za pomocą nowego, zrewolucjonizowanego rolnictwa. Jeśli nie da się z nas wszystkich zrobić wegan, to przynajmniej należy zastąpić mięso jego laboratoryjnymi albo roślinnymi wersjami, co znacznie zmniejszy pogłowie trzód i ograniczy emisję gazów cieplarnianych. Ponadto potwierdził, że od dawna inwestuje w ziemię oraz w badania, które „pomogą stworzyć doskonalsze rośliny i zwierzęta o ulepszonych genach”.

I już zgadujemy, po co autorowi takie ogromne obszary ziemi uprawnej. Do eksperymentowania nad nowymi rodzajami pokarmów dla maluczkich, a potem może też produkowania w zgodzie z naturą roślin, naturalnej żywności oraz hodowli prawdziwych zwierząt na prawdziwe mięso. Dla siebie i reszty grona wybrańców, którzy będą zarządzać Nowym Wspaniałym Światem.

W światowe plany żywnościowe, objawione i realizowane przez Billa Gatesa, wplata się w sposób naturalny Globalny Bank Nasion – GBN (Svalbard Global Seed Vault), zbudowany w 2008 r. na norweskiej wyspie Spitsbergen, będącej częścią grupy wysp Svalbard na Morzu Barentsa, około 1100 km od bieguna północnego. Betonowy schron, opatrzony stalowymi wrotami prowadzącymi do tunelu wydrążonego w wiecznej zmarzlinie 120 m pod poziomem morza, działa bez stałego personelu i przechowuje obecnie ponad milion odmian nasion roślin jadalnych z całego świata. Zaplanowany jest na 4,5 mln odmian po 500 nasion na każdą, czyli 2,25 mld nasion przechowywanych w temperaturze -18 stopni C. W lodowym tunelu, poniżej poziomu morza, zawartość tlenu jest niska, dzięki czemu nasiona starzeją się wolniej. Prawdopodobieństwo kataklizmu albo zniszczeń wojennych jest tu znikome, w przeciwieństwie do 1400 podobnych banków istniejących w 100 krajach, których większość jest narażona na klęski żywiołowe. Budowa Globalnego Banku Nasion kosztowała 10 mln USD.

Bankiem nasion i ich pozyskiwaniem zarządza Crop Trust, czyli Global Crop Diversity Trust, z siedzibą w Bonn, który informuje, że jego „wyłączną misją jest zapewnienie zachowania i możliwości udostępnienia ludzkości różnorodności światowych upraw dla celów przyszłego bezpieczeństwa żywnościowego”. Instytucja ta może pochwalić się imponującą listą sponsorów, zwaną Radą Darczyńców. Wśród nich znajduje się Bayer Crop Science – właściciel związanej z Gatesem firmy Monsanto, Du Pont Pioneer Hi-Bred i Syngenta AG – należąca dziś do Chem China. Wymienione firmy to najwięksi na świecie dostawcy opatentowanych nasion GMO oraz chemikaliów rolniczych, takich jak Roundup zawierający glifosat, którego Syngenta AG, jest największym na świecie dostawcą.

Głównym sponsorem i inspiratorem powstania Crop Trust w roku 2004, we współpracy z FAO, jest Bill and Melinda Gates Foundation, włączona do przedsięwzięcia przez Rockefeller Foundation, która zapoczątkowała biotechnologię GMO w latach 70. w swoim International Rice Research Institute, wydając miliony dolarów na nieudane próby opracowania sztucznej odmiany ryżu – Vitamin A-enhanced Golden Rice. Crop Trust jest także finansowany przez CGIAR (Consortium of International Agricultural Research Centers), czyli światową organizację zajmującą się badaniami rolniczymi, za pośrednictwem Bioversity International.

Ten niedostępny dla osób postronnych „skarbiec natury” to roślinna arka Noego kontrolowana przez kilku najważniejszych, światowych zwolenników eugeniki i redukcji liczby ludności. W razie globalnego kryzysu żywnościowego tacy potentaci agrobiznesu GMO jak Bayer-Monsanto czy Syngenta oraz współpracujący z nimi superbogacze, jak np. rodziny Gatesów, Sorosów albo Rockefellerów, będą mieli do nich dostęp.

Kto kontroluje nasiona, kontroluje świat. Poza tym, gdy wreszcie po Wielkim Resecie powstanie Nowy Wspaniały Świat, jego panujący stwórcy, przeciwieństwie do uległego pospólstwa, nie będą się żywić zmanipulowanymi genetycznie roślinami czy fabrycznie wyhodowanym mięsem. Wszak pokarm bogów to nektar i ambrozja. Choć czasem trochę dziczyzny, świeżych jarzyn, owoców, odrobina frutti di mare i wino z najlepszych winogron, nie zaszkodzą. Olimpem zaś będzie im jakaś morska albo lądowa, dobrze strzeżona „Zielona Wyspa”. Na razie, jak sam przyznaje najnowszej książce, Gates zajada ze smakiem burgery, choć już rzadziej, ze względu na zgubny wpływ produkcji wołowiny na klimat. Maluczkim jednak doradza burgery wegańskie.

Bill Gates uważa szybką rezygnację z węgla za błąd. Tu, nie wierząc w bajki o człowieku jako o autorze zmian klimatycznych, muszę się zgodzić. Uważam, że zmiany ziemskiego klimatu mają charakter naturalny. Na przykład w XII w. w Toruniu i jego okolicach było tak ciepło, że zakony, biskupi, a później Krzyżacy uprawiali winną latorośl. Bez wina nie wyobrażano sobie wówczas życia. W klimatologii funkcjonuje pojęcie tzw. małej epoki lodowcowej, której szczyt miał miejsce w XVI w. W 1658 r. król Szwedzki Karol X, z całą armią, końmi, taborami i parkiem artyleryjskim, przekroczył po lodzie Wielki Bełt i Mały Bełt. Z tego okresu zachowały się kroniki o targach odbywających się na środku Morza Bałtyckiego, dokąd zjeżdżali saniami kupcy z różnych krajów. Węgla i ogólnie paliw powinniśmy używać dopóty, dopóki nie znajdziemy innych bezpiecznych, ekonomicznych i sensownych sposobów produkcji energii, traktując z dystansem opowieści o klęsce ocieplenia globalnego jako rezultacie naszych działań.

W najnowszej książce Gates twierdzi, że transformacja przemysłu energetycznego w dekadę to bajka. Radzi skupić się na szukaniu bezemisyjnych źródeł energii.

Krytykuje amerykański tzw. Zielony Ład, lansowany m.in. przez Alexandrę Ocasio-Cortez, demokratkę z Izby Reprezentantów, która wzywa rząd USA do takiej mobilizacji, by już za 10 lat radykalnie zredukować emisję CO2, a całą energię pozyskiwać ze źródeł odnawialnych i bezemisyjnych. Jednocześnie na swoim blogu ostrzega przed globalną katastrofą klimatyczną, której „nie da się już uniknąć”. Twierdzi, że jej skutki można tylko zredukować i radzi Bidenowi, jak to zrobić, chwaląc aktualnego prezydenta USA za powrót do porozumienia paryskiego. Gates uważa, że nie wszystko stracone, a dzięki Ameryce i jej presji na inne kraje świat może stać się zeroemisyjny już do 2050 roku. Wizjoner postrzega nadzieję ratunku w wynalazkach i innowacyjności w dziedzinie ogrzewania i chłodzenia, produkcji żywności, wytwarzania czystej energii oraz transportu i przemysłu. Odkrywa, że emisje na jednym kontynencie wpływają na klimat drugiego i vice versa. Doradza rygorystyczne standardy dotyczące m.in. ekologicznej produkcji elektryczności i paliwa oraz podatek węglowy.

Zadziwia analogia wizji i projektów Gatesa z praktyką i planami UE w celu ratowania naszej planety i jej mieszkańców, podczas gdy reszta świata na pytanie „to be or not to be” nie zwraca uwagi, albo je, o zgrozo, wręcz lekceważy.

Miliarder znalazł sposób zaradzenia szkodom czynionym przez nieświadomych i nieposłusznych. To projekt, który ma na celu zmianę ziemskiego klimatu za pomocą rozpylania w atmosferze przez tysiące samolotów milionów ton specjalnych aerozoli. Substancje te mają blokować część promieniowania słonecznego docierającego do powierzchni Ziemi. Osłabienie naturalnego ogrzewania planety ma powstrzymać postęp globalnego ocieplenia.

Ostatnio media ujawniły, że Gates planuje pierwszą fazę testową na czerwiec tego roku, nad Szwecją. Ciekawe, co rząd i obywatele tego kraju o tym sądzą? Co by się stało, gdyby po globalnej realizacji tego idiotycznego pomysłu przyszło naturalne ochłodzenie klimatu? Mielibyśmy nową epokę lodowcową!

Gatesa zainspirował pomysł naukowców z Uniwersytetu Harvarda, którzy zaproponowali wieloletni eksperyment geoinżynieryjny. W ramach projektu Stratospheric Controlled Perturbation Experiment (SCoPEx), planuje się rozpylenie 2 kg dwutlenku siarki, tlenku glinu lub węglanu wapnia na wysokości ok. 10 km nad Nowym Meksykiem. Eksperyment ma zostać przeprowadzony w czerwcu br., a pył ma się rozprzestrzenić na niewielkim obszarze. Projekt jest przyczyną ostrych kontrowersji – i nie dziwota, bo jego konsekwencje są praktycznie nieprzewidywalne. Może doprowadzić do nasilenia zmian klimatycznych, wzrostu liczby gwałtownych zjawisk, i rozregulować klimat planety. Erupcje wulkanów El Chichón w 1982 r. i Pinatubo w 1991 r. spowodowały zmniejszenie plonów ryżu, soi, pszenicy i kukurydzy. Realizacja projektu oznaczałaby możliwość tragicznych m.in. dla rolnictwa skutków i światowej klęski głodu. Eksperyment ma się odbyć w ramach projektu Solar Geoengineering Research Program, będzie finansowany przez Uniwersytet Harvarda i zasilony 7 mln USD m.in. przez Gatesa, Alfred P. Sloan Foundation i Hewlett Foundation.

W ostatniej swej książce Gates zawarł radosne przesłanie, iż „jesteśmy w stanie uniknąć katastrofy”. Dodałbym, że za cenę innej, jeszcze większej. Ingerencje w skomplikowany, delikatny, wytworzony naturalnie przez miliony lat porządek natury, gdzie wszystko wiąże się ze wszystkim, już przynosiły i mogą znowu przynieść nieprzewidywalne i zapewne tragiczne rezultaty.

Podczas wykładu na konferencji TED2010 w lutym 2010 r. Gates przedstawił wzór na ilość dwutlenku węgla generowanego przez ludzkość: CO2 = P x S x E x C, gdzie: CO2 to ilość dwutlenku węgla wytwarzanego wskutek ludzkiej działalności, P – populacja świata, S – usługi i towary potrzebne do zaspokojenia potrzeb populacji, E – energia zużyta na do wytworzenia usług i towarów, C – ilość CO2 na jednostkę wytworzonej energii. Idealnym wynikiem tego iloczynu byłoby „0”, a to wymaga „wyzerowania” przynajmniej jednego ze składników równania. Którego? „P”? Ten, składnik, wg naszego wybawcy, należy przynajmniej znacznie zmniejszyć, czyli pozbawić nas szczęścia i radości z posiadania dzieci – tylu, ile chcemy. Można zmniejszyć składnik „S” – przez obniżenie poziomu i jakości życia, a także „E” – dzięki innowacjom zawdzięczanym postępowi technicznemu i radykalnej zmianie diety. Tak więc, by zminimalizować wynik „równania Gatesa”, czyli ocalić świat i siebie, mamy: zrezygnować ze szczęścia, jakie dają dzieci, żywić się szkodliwym byle czym oraz ograniczyć konsumpcję towarów i usług. Jeśli tak żyć, to po co żyć? W takim razie składnik „P” wyzeruje się sam, i po kłopocie. Miliarder-krótkowidz chce z nas zrobić idiotów. Udaje, że nie widzi, iż postęp naukowy i techniczny zmieni wszystkie założone parametry. Nie potrafimy przewidzieć rzeczy jeszcze nieodkrytych, a to one, a nie „wizjonerzy”, wyprowadzą nas z impasu, którego zresztą jeszcze nie ma.

W celu poszerzenia grupy swoich nierozgarniętych wiernych, bo trudno zgadnąć, w jakim by innym, Fundacja Billa i Melindy Gatesów w ciągu ostatniej dekady przekazała ponad 140 mln USD aktywnym propagatorom poglądu, że matematyka jest rasistowska.

Ci krytykują „koncepcję matematyki jako czysto obiektywnej”, bo jest „jednoznacznie fałszywa” i przekonują, że skupianie się na „właściwej odpowiedzi” jest przykładem białej supremacji. Dzięki tym funduszom Departament Edukacji Oregonu zorganizował kursy dla nauczycieli, by wreszcie pojęli i stosowali prawdę, że 2 x 2 to niekoniecznie 4, ale tyle, ile się komu podoba. Ciekawe, czy ten rewolucyjny sposób nauczania ma objąć prywatne szkoły, do których będą uczęszczać dzieci i wnuki bogaczy oraz wpływowych polityków?

Po krótkim okresie liderowania finansującym Światową Organizację Zdrowia, Gates wrócił na drugą pozycję, po USA, co do wysokości sum wpłacanych na rzecz WHO, której przedstawiciele spotykają się kilka razy w roku z głównymi darczyńcami, aby omówić priorytety działań organizacji. Był pierwszą osobą prywatną, która przemawiała na zgromadzeniu ogólnym WHO. Jednocześnie miliarder twierdzi, że nowoczesne szczepionki (sic!) i rozwój medycyny oraz aborcja mogą przyczynić się do zmniejszenia populacji świata o 10 do 15%, co, jak przyznaje, jest główną misją jego Fundacji.

To w dużej części finansowana przez Gatesa WHO przeprowadziła szczepienia milionów kobiet w wieku od 15 do 45 lat w Nikaragui, Meksyku i na Filipinach, rzekomo przeciwko tężcowi. Mężczyzn nie szczepiono. Comité Pro Vida de Mexico – katolicka organizacja świecka – zleciła badania próbek szczepionek, a te wykazały, że specyfik, podawany wyłącznie kobietom w wieku rozrodczym, zawierał ludzką gonadotropinę kosmówkową (hCG) – naturalny hormon, który w połączeniu z nosicielem tężcowym stymulował przeciwciała, powodujące poronienia. Żadna z zaszczepionych nie została o tym poinformowana.

Okazało się, że Fundacja Rockefellera wraz z rockefellerowskim Population Council, Bankiem Światowym oraz amerykańskimi Narodowymi Instytutami Zdrowia były zaangażowane w 20-letni projekt rozpoczęty w 1972 r., mający na celu opracowanie ukrytej szczepionki aborcyjnej z nosicielem tężcowym – realizowany dla WHO. Według portalu Fronda.pl, podobna akcja, finansowana przez WHO i UNICEF, miała miejsce w Kenii w marcu 2020 r. Ofiarami znowu stały się kobiety. Proceder miał na celu kontrolę urodzeń, a sprawę ujawnił Kościół. W Kenii nie było szczególnych wskazań do masowych szczepień przeciwko tężcowi.

W 2014 r. ukazała się informacja, że firma Microchips Biotech, Inc., Massachusetts, opracowała nową formę antykoncepcji: bezprzewodowy implant, który może być włączany i wyłączany za pomocą pilota i jest zaprojektowany na 16 lat aktywności. Fundacja Gatesów przyznała firmie 20 mln USD na dalsze prace nad tego rodzaju implantami.

Wystąpienia, akcje i inwestycje Gatesa, którym sprzyja jego gigantyczny majątek, rozległe stosunki z rządzącymi, wysokimi urzędnikami i władcami pieniądza można by jeszcze długo wymieniać. Włącza się on w działania, które dają szansę realizacji obranego celu – redukcji populacji świata. Zatroskany o przyszłość ludzkości, o czym świadczą czyny i rozmowy, wierzy w ideę eugenisty Thomasa Malthusa, że zrównoważenie zasobów świata jest związane z kontrolą jego populacji, którą można osiągnąć dzięki poprawie opieki zdrowotnej, a przede wszystkim poprzez szczepienia.

Powszechne szczepienia wymagają rejestracji i masowej kontroli tożsamości, najlepiej metodą biometryczną, od której już blisko do tworzenia społeczeństw bezgotówkowych. Według wizji Gatesa, każdy obywatel świata otrzyma „konieczne” szczepienia, a jego dane biometryczne zostaną zapisane w krajowych identyfikatorach cyfrowych, zintegrowanych w sieć światową. Tożsamość cyfrowa ma być powiązana ze wszystkimi naszymi działaniami i transakcjami, a jeśli zostaną one uznane za nielegalne, będą po prostu kasowane. Jako „kontrolę populacji” Gates rozumie nie tylko regulację jej liczebności, ale też kontrolę obywateli całej planety. Aby zrozumieć zakres tego programu i jego związek z planami Gatesa, trzeba przyjrzeć się aktywności założonego w 2000 r. z inicjatywy Fundacji Billa i Melindy Gatesów oraz finansowanego przez nich GAVI (Global Alliance for Vaccines and Immunization) – publiczno-prywatnego globalnego partnerstwa dla zdrowia, którego celem jest zwiększenie dostępu do szczepień w krajach biednych. W jego ramach Fundacja Gatesów, WHO i Bank Światowy współpracują z producentami szczepionek. Od 2017 r. GAVI odchodzi od swojej podstawowej misji na korzyść zapewnienia szczepionym dzieciom cyfrowej tożsamości biometrycznej, utrzymując, że bez niej „100% skuteczność akcji nie zostanie osiągnięta”.

Wraz z pierwszą firmą Gatesa – Microsoftem oraz Fundacją Rockefellera, GAVI założył partnerstwo publiczno-prywatne ID2020 Alliance, którego celem jest stworzenie globalnego standardu cyfrowej tożsamości biometrycznej. ID2020 Alliance zajął się poszukiwaniem innowacyjnych technik cyfrowych „do identyfikacji i rejestracji dzieci”.

Aadhaar to 12-cyfrowy, niepowtarzalny numer identyfikacyjny, który mieszkańcy lub posiadacze paszportów Indii mogą uzyskać dobrowolnie na podstawie danych biometrycznych i demograficznych. Dane są gromadzone przez utworzony w 2009 r. Unique Identification Authority of India (UIDAI). To największy system biometrycznej identyfikacji, który główny ekonomista Banku Światowego Paul Romer określił jako „najbardziej zaawansowany program identyfikacji na świecie”. Ten stworzony w kilka lat największy eksperyment społeczny obejmuje ponad miliard osób zarejestrowanych w najpojemniejszej bazie danych identyfikacji biometrycznej, jaką kiedykolwiek zbudowano. Projekt obejmuje skanowanie tęczówki i pobieranie odcisków palców całej populacji Indii. Jakoś nie zaskakuje fakt, że uruchomił go wieloletni przyjaciel i wspólnik państwa Gatesów, Nandan Nilekani, współzałożyciel indyjskiej międzynarodowej firmy Infosys. Gates jest także związany z firmą, Idemia, która opracowała technologię dla biometrycznej bazy danych projektu. Ta sama firma dostarcza technologię rozpoznawania tęczówki, stanowiącą podstawę systemu Aadhaar. Idemia dostarcza również systemy rozpoznawania twarzy dla rządu chińskiego i opracowuje cyfrowe prawa jazdy dla USA.

Ujawnione ostatnio dokumenty świadczą o tym, że rząd Indii wykorzystuje dane zebrane w ramach programu Aadhaar w celu „automatycznego śledzenia podróży obywateli, zmiany pracy lub zakupów nieruchomości”, integrując informacje w czasie rzeczywistym z bazą danych geoprzestrzennych zbudowaną przez indyjską agencję kosmiczną ISRO.

Wszechobecny nadzorca obserwuje społeczeństwo, monitorując, analizując i zapisując w czasie rzeczywistym każdą transakcję i każdy ruch każdego z obywateli. Krok do realizacji marzeń Billa Gatesa czy kamień milowy nieuchronnego postępu? A może jedno i drugie?

Jest i aspekt komiczny. W styczniu 2018 r., gazeta „The Tribune” ujawniła, że dane każdego z ponad miliarda Hindusów zarejestrowanych w Aadhaar, w tym: nazwiska, adresy, kody pocztowe, zdjęcia, numery telefonów i e-maile, można było kupić za 500 rupii, czyli około 7 USD. Ponadto Unique Identification Authority of India, który zarządza programem Aadhaar, przyznał, że na 210 portalach internetowych, w tym rządu i władz terytorialnych, pojawiła się lista beneficjentów świadczeń społecznych z ich nazwiskami, adresami itp. oraz 12-cyfrowymi numerami Aadhaar.

17 marca br. w rozmowie z PR24 brukselska korespondentka Dominika Ćosić powiedziała, że UE rozważa wydawanie populacji „wyszczepionych” tzw. zielonych certyfikatów, mających upoważniać do podróżowania. W tym celu Unia – wielbicielka wolności, równości, a także tępicielka wszelkiego wykluczenia oraz autorka RODO – planuje stworzenie centralnej bazy danych Europejczyków wolnych od SARS-CoV-2. Informacje o swoich „uodpornionych” mają przekazywać wszystkie kraje członkowskie. Narodziny nowej kasty? Czyżbyśmy zaczęli doganiać Indie? Idea kontroli populacji dosięga Europy? Chyba tak. A nawet naszego regionu i kraju, ponieważ dyrektor generalny Microsoft Polska, Mark Loughran, w połowie zeszłego roku zapowiedział, że jego firma macierzysta zainwestuje w Polsce miliard dolarów. W ten sposób Microsoft staje się partnerem „Chmury Krajowej”, tworzonej przez PKO BP i Polski Fundusz Rozwoju. Nowe centrum gromadzenia danych ma być największym tego typu przedsięwzięciem w naszym regionie, a jego powstanie ma w całości sfinansować Microsoft. Ma to być największa inwestycja typu IT w historii Polski. Partnerstwo Microsoftu i „Chmury Krajowej” jest częścią projektu „Polska Dolina Cyfrowa”.

Czy Microsoft, czytaj Bill Gates, będzie miał dostęp do informacji zebranych w tej Chmurze? Założę się, że tak. Choć nie jest już formalnym szefem firmy, pozostaje jednak jej poważnym udziałowcem i ma tam zapewne swoich ludzi.

Miliarder-kandydat na zbawcę świata starannie dobiera przyjaciół, a ich grono łączy wizja ratowania ludzkości i naszej planety przed zgubnymi skutkami działań człowieka i rozrostu jego populacji. To – między innymi – potentaci finansowi, multimiliarderzy: David Rockefeller Junior, Warren Buffett i George Soros; potentaci medialni: Ted Turner i Oprah Winfrey oraz były burmistrz Nowego Jorku, Michael Bloomberg. Współpracujący z Gatesem jego znajomi i wyznawcy na całym świecie zajmują wysokie polityczne i społeczne pozycje, dzięki czemu mogą przyczyniać się do realizacji elementów wielkiego planu. Wśród nich jest książę Karol, Klaus Schwab – założyciel i prezes WEF w Davos, Anthony Fauci – doradca ds. zdrowia publicznego ostatnich 8 prezydentów USA, Tedros – dyrektor WHO, Alexandra Ocasio-Cortez – kongresmenka USA, Joe Cornelius – były dyrektor ds. żywności, żywienia i rozwoju technologii w Bayer Crop Science oraz wiele innych prominentnych osób, szefów i właścicieli firm działających w dziedzinie ochrony zdrowia, farmakologii, produkcji żywności, elektroniki i informatyki.

Gates regularnie gości na corocznym Światowym Forum Ekonomicznym (WEF) w Davos, którego założyciel i prezes Klaus Schwab jest zagorzałym zwolennikiem WIELKIEGO RESETU obecnego porządku, czyli wyzerowania koniecznego do stworzenia Nowego Wspaniałego Świata. Drogę do osiągnięcia Resetu Schwab widzi w trzech krokach:

„1. Ogłoś zamiar reformy wszystkich aspektów życia społeczeństw przez wprowadzenie globalnego zarządzania i przesłanie powtarzaj; 2. Jeśli to nie przekonuje, symuluj fałszywe scenariusze pandemii, które pokażą, dlaczego świat potrzebuje WIELKIEGO RESETU; 3. Jeśli fałszywe scenariusze pandemii nie są wystarczająco przekonujące, poczekaj na prawdziwy globalny kryzys i powtórz krok pierwszy”. Po wybuchu pandemii COVID-19 ten sam reformator zauważył: „pandemia stanowi rzadkie, ale wąskie okno okazji do refleksji, nowego wyobrażenia i zresetowania naszego świata, by stworzyć zdrowszą, bardziej sprawiedliwą i dostatnią przyszłość”. Media na całym świecie, jak najęte katarynki, prawie nieprzerwanym mieleniem tematu pandemii, intencjonalnie czy też nie, pomagają w realizacji punktów 2. i 3. scenariusza Klausa Schwaba.

3 czerwca ub.r., podczas Światowego Forum Ekonomicznego, Klaus Schwab i brytyjski książę Karol zapowiedzieli z wielką pompą rozpoczęcie GREAT RESETU. Obok następcy brytyjskiego tronu i prezesa Forum, w Davos gościli wówczas: Antonio Guterres – obecny sekretarz ONZ, były przewodniczący Międzynarodówki Socjalistycznej i były Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców – oraz Kristalina Georgievna – dyrektor zarządzająca MFW, a także wiele ważnych światowych osobistości. Oczywiście nie zabrakło państwa Gatesów. W swojej książce Kształtowanie przyszłości czwartej rewolucji przemysłowej Klaus Schwab pisze: „technologie czwartej rewolucji przemysłowej nie będą już częścią otaczającego nas fizycznego świata – staną się częścią nas” i otwarcie popiera „aktywne wszczepialne mikroczipy, które przełamią barierę naszych ciał”. Marzy też o chwili, gdy technika pozwoli „wtargnąć do dotychczas prywatnej przestrzeni naszych umysłów, odczytywać nasze myśli i wpływać na nasze zachowanie”.

Przedstawiony przez Klausa Schwaba scenariusz dojścia do WIELKIEGO RESETU Bill Gates najwyraźniej znał od dawna. Już w 2015 r. na konferencji Ted Talk zapowiedział globalne epidemie, podczas których nowe wirusy mogą zabić ponad 10 mln osób w ciągu najbliższych dekad. Wieszczył, że „pojawi się wirus, który pomimo zakażenia pozwoli czuć się na tyle dobrze, by wsiąść do samolotu albo przejść się na rynek”. Na ten sam temat Gates opublikował artykuł w „New England Journal of Medicine”. Podczas wykładu w Bostonie mówił o konieczności przygotowania się na nieuchronną pandemię, przedstawiając symulację rozprzestrzeniania się wirusa grypy z Chin na cały świat. W jednym ze swoich wykładów zaś, w 2018 r., zaprezentował stworzoną przez Institute for Disease Modeling symulację ilustrującą pandemię grypy powodującej śmierć 33 mln osób na całym świecie. 19 października, czyli na niewiele ponad dwa miesiące przed początkiem pandemii COVID-19, sfinansował ćwiczenie „Event 201”, które odbyło się w Nowym Jorku i było symulacją epidemii wywołanej przez nowego koronawirusa. Zakończono je w momencie, w którym na całym świecie umiera 65 milionów osób.

W styczniu br., w wypowiedzi dla prasy niemieckiej Bill Gates zapowiedział kolejne pandemie, groźniejsze nawet dziesięciokrotnie. Określając je jako „nową normalność”, zachęcał do przygotowania się do nich.

Miliarder nie byłby sobą, gdyby jednocześnie nie zaapelował o przeciwstawienie się „szczepionkowemu nacjonalizmowi”. Bill Gates nie ogranicza się do rad i ostrzeżeń, ale także działa. W celu przyspieszenia prac nad szczepionką na SARS-CoV-2, opartą na bazie mRNA, fundacja Gatesów dofinansowała firmę Moderna Therapuetics kwotą 20 mln USD. Następnie obiecała tej samej firmie dalsze 80 mln. Poza tym, w ostatnich latach The Gates Foundation przekazała firmie Pfizer wielomilionowe dotacje na cele badawcze. Krążą niepotwierdzone oficjalnie informacje, jakoby Bill Gates posiadał udziały w tej firmie.

COVID-19 wywołał panikę na rynkach. Wraz ze spadkami na giełdach stopniał majątek Billa Gatesa. Mimo pandemii, Gates zdołał jednak nie tyko odrobić stracone 16 mld USD, ale zwiększyć stan posiadania o dodatkowe 2 miliardy.

Od założenia Microsoftu Gates agresywnie dążył do poszerzenia gamy produktów firmy, a gdy zyskiwał dominującą pozycję, zaciekle jej bronił. Praktyki biznesowe Gatesa niejednokrotnie kończyły się sprawami w sądach. W 1998 r. podczas jednej z nich biznesmen zeznawał w sposób, jak określiła prasa, „wymijający” i „pokrętny” oraz spierał się z prokuratorem o definicje takich słów, jak m.in.: konkurować czy zainteresowany. „BusinessWeek” relacjonował, iż tak często powtarzał „nie pamiętam”, że sędzia zaczął chichotać. Wiele jego zaprzeczeń i usprawiedliwień było natychmiast obalanych przez prokuraturę. Większość relacji dyrektorów Microsoftu przedstawiała go jako człowieka nieprzyjaznego, besztającego podwładnych za błędy czy nietrafione propozycje, a nawet zwykłego krzyczeć na pracowników lub rzucać poniżające uwagi.

Bill Gates to ważny, reprezentatywny projektant mechanizmu mającego zemleć naszą cywilizację, a na jej gruzach zbudować nową – doskonałą, bezpieczną, zamieszkującą czystą i znowu piękną planetę. Już takich „reformatorów” natury i człowieka widzieliśmy i wiemy, co to przyniosło.

Miliarder-filantrop bez zahamowań, przebiegle i konsekwentnie, na koszt ludzkości i jej kosztem próbuje wdrażać ideologiczne mrzonki o depopulacji, transformacji człowieka oraz ratowaniu Ziemi.

To przebiegły hipokryta o dwóch twarzach. Jednej oficjalnej – miłej i łagodnie zatroskanej oraz drugiej – brutalnej i bezwzględnej w działaniach. Nie waha się eksperymentować na milionach bezbronnych mieszkańców stref biedy, fundując im pseudoszczepionki albo systemy superkontroli populacji. Inwestuje w rozbudowę sektora jadalnych roślin GMO, udając, że nie wie, iż jeszcze nieznane konsekwencje ich przeciągłego spożywania mogą okazać się tragiczne.

Ostatnią książkę Billa Gatesa oraz jego amatorskie rady, recepty i utopijne pomysły można by uznać za nieszkodliwe syndromy zarozumiałej dumy profana-superdorobkiewicza, który uwierzył we własną wielkość, nieomylność, powołanie i misję, gdyby nie fakt, że już zaczął je wprowadzać w czyn. Trafne, głoszone od lat przepowiednie Billa-proroka co do aktualnej pandemii nasuwają myśl o jego prawdziwym jasnowidztwie albo podejrzenie, że realizuje je ich autor z „zespołem”. W takim razie, co z przyszłymi zarazami, które wieszczy?

Jeżeli Bill Gates wraz ze sprzymierzonymi mocarzami tego świata miałby zrealizować swoje rojenia, to Globalny Bank Nasion na Spitsbergenie byłby magazynem niezmanipulowanych roślin dla areopagu przyszłych władców, ich przybocznych i totumfackich, panujących jak bogowie nad Nowym Wspaniałym Światem na czele z Williamem Henrym Gatesem III.

Role są rozpisane, a każdy z członków „Good Clubu” zna swoje zadania, których realizacja ma doprowadzić świat do stanu kompletnego chaosu, a zatomizowane, wymieszane społeczeństwa do całkowitej dezorientacji. Z tej biernej, bezradnej masy będzie można ulepić świat od nowa. Ale do ukończenia dzieła trzeba jeszcze czasu, podczas gdy reformatorzy i przyszli władcy, czyli członkowie „Good Clubu” i reszta ekipy, są już na ogół w wieku zaawansowanym. Nie mam dowodów, ale jestem przekonany, że prywatne laboratoria pracują skrycie dzień i noc, by stworzyć „Eliksir Nieśmiertelności” dla wybrańców, by ci zdążyli zasiąść na swym Olimpie i władać długo, a może nawet w nieskończoność.

A gdyby tak grono superreformatorów wykupiło u Elona Muska bilety na najbliższą wyprawę na Marsa? Stać ich. Szczególnie, że byłyby w jedną stronę. Ileż tam miejsca na eksperymenty – na samych sobie i do woli. Stamtąd będą mogli oglądać wieszczony przez nich upadek i ostateczną zagładę Błękitnej Planety wraz z jej mieszkańcami. A może poradzimy sobie bez nich?

Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Gates of future” znajduje się na s. 1, 10 i 11 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Gates of future” na s. 1, 10 i 11 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wszystko, co po roku wiemy o wirusie Sars-Cov-2, ale boimy się do tego przyznać / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

U wielu osób wirus nie powoduje zachorowania, co definiowane jest jako przebieg bezobjawowy. Samo w sobie jest to medycznym absurdem. To znaczy, że każdy Polak chorował na grypę, ale nie był chory.

Wszystko przez to, że dawno już nie uczestniczyliśmy w wygranej wojnie. A nasi przywódcy – w większości pięćdziesięciolatkowie – nie mają bladego pojęcia o podstawach sztuki wojennej. O tym na przykład, że poświęca się wybrany odcinek, żeby utrzymać cały front. I vice versa, że nie ryzykuje się przełamania frontu po to, żeby obronić jeden odcinek.

Gdybyśmy od Szwedów, którzy kiedyś w 3000 żołnierzy (rolników i drwali) splądrowali naszą ojczyznę, przejęli strategię walki z koronawirusem, zmarłoby nas w roku 2020 o 60 000 osób mniej. Jednak pomimo blamażu sprzed 370 lat, niczego się nie nauczyliśmy. I znowu chcieliśmy patrzeć na Szwedów jak zwycięzcy na przegranych. Jak przed 370 laty, gdy po paru latach grabieży opuszczali nasz kraj. A my nie postawiliśmy na ich ziemi nawet mokrej stopy.

Zatem po pierwsze, wiemy już, że przyjęta przez nasze władze państwowe strategia walki z wirusem Sars-Cov-2 okazała się całkowicie błędna. Wiemy nie tylko od Szwedów, ale też od dwudziestu już stanów składających się na USA, które wycofały się z filozofii maseczki i zamykania wszystkiego. I nie jest żadnym wytłumaczeniem to, że byli/są inni tak samo głupi.

Po co zatem Sanepid zamknął moją firmę na 10 dni, gdy jedna pracownica zachorowała i nieopatrznie przyznała się, że była w pracy? Nie wiem, czy miała covid-19, czy nie. W wieku 58 lat przechorowała wraz z mężem parę dni, z lekką gorączką bez utraty węchu i smaku (wariant senegalski?). A ja muszę zapłacić chorobowe pozostałym za to, że przesiedziały zdrowe w domu. Bo za kwarantannę, Moi Drodzy Inteligenci, płaci nie ZUS, jak pewnie uważacie, ale pracodawca. Tak, jak za zwykłą chorobę.

Po drugie, dowódca, chcąc walczyć, musi znać stan swojego wojska. Dlaczego polscy dowódcy uznali, że upadła od kilkudziesięciu lat polska służba zdrowia upora się z covid-19? Dodatkowo paraliżując jej działanie decyzjami administracyjnymi? Właśnie jadę na pogrzeb mojego kuzyna. Nie, nie umarł na covid-19. To paraliż służby zdrowia przyspieszył jego śmierć. Ale aż się prosi, żeby w akcie zgonu wpisać covid-19. Jak w wielu innych potwierdzonych przypadkach. Mam nadzieję, że Najwyższa Izba Kontroli sprawdzi, kto stał za decyzją dodatkowej korzyści finansowej dla szpitali za pacjentów covidowych. I na ile w związku z tym mamy zafałszowane dane. Po relacji znajomych szacuję, że co najmniej 9 na 10 jest fałszywie opisanych.

To paraliż służby zdrowia, odgórnie zarządzony w marcu 2020, jest bezpośrednią przyczyną co najmniej 70 000 dodatkowych śmierci w całym 2020 roku. Kto za to odpowie?

Po trzecie, w nawiązaniu do wstępu, znamy już od prawie roku przebieg choroby u osób ogólnie zdrowych. Przechodzą ją bardzo łagodnie. U dużej części z nich wirus nie powoduje zachorowania, co definiowane jest obecnie jako przebieg bezobjawowy. Samo w sobie jest to medycznym absurdem. Tak definiując, każdy Polak chorował już na grypę, ale nie był chory. I wiedząc o tym, nasi przywódcy zamknęli wszystkich zdrowych Polaków. Firmy, szkoły, kulturę, rozrywkę, sport i życie społeczne. Zamiast skoncentrować się na ochronie grupy schorowanych 80-latków. (Skutki finansowe i społeczne dla Polaków i Polski będą z tego tytułu dramatyczne, ale nie to jest tematem dzisiejszego tekstu).

Po czwarte, daliśmy sobie narzucić mentalnie i fizycznie, że nasze zdrowie i życie jest jedynie elementem strategii biznesowej koncernów farmaceutycznych. Na tyle istotnym, że my, zwykli Kowalscy, musimy się temu podporządkować. A naszym życiem i zdrowiem, tak istotnym dla Big Farmy, zarządza państwo. I tu nasze władze państwowe zastosowały szantaż moralny i terror fizyczny wobec każdego. Obrzydliwy szantaż moralny i terror fizyczny.

Nikt do tej pory nie leczył grypy w szpitalu. I mieliśmy wiedzę, jak ją leczyć w domu. Co więcej, żaden lekarz jeszcze w 2019 roku nie wysłałby żadnego grypowicza (i covidowca) do szpitala. Po co? Żeby złapał tam żółtaczkę albo gronkowca?

Teraz, pomimo powszechnie dostępnej już wiedzy, że amantadyną leczy się z covid-19 we własnym domu, największe autorytety medyczne czasów pandemii zaapelowały o jak najwcześniejsze zgłaszanie się do szpitali. Na skutek nie trzeba było długo czekać, puste od roku rezerwowe szpitale i łóżka szybciutko się zapełniły. I kto teraz śmie twierdzić, że nie były potrzebne? I pytać, ile kosztowały?

Mam jednak nadzieję, że mój ulubiony prezes NIK, Marian Banaś, zapyta. Poza pytaniem o elektrownię węglową w Ostrołęce i jak zginęło 9 milionów złotych z kasy CBA. Może zapyta też, ile kosztuje szczepionka, bo aż nie chce mi się wierzyć, że 200 złotych płaci za nią polskie państwo – czyli my. I dlaczego, kupując 40 milionów dawek (dla 20 mln Polaków), mamy zapłacić 8 miliardów złotych rocznie Big Farmie. Przecież leczenie amantadyną 3 mln Polaków co roku chorujących na grypę kosztowałoby nasze państwo (=nas) tylko 8 milionów złotych przy pełnej refundacji.

Po piąte, a co, jeżeli ostateczny sukces, jaki ogłosił polski rząd w postaci zaszczepienia większości Polaków, okaże się ostateczną iluzją? I spowoduje degenerację organizmów w przeciągu kilku lat? Albo zdecydowanie przyspieszy czyjąś śmierć, jak Krzysztofa Krawczyka, który zdążył przyjąć dwie dawki?

Dlatego, po szóste, dla dalszego trwania przesławnego państwa polskiego w dorzeczach dwóch wielkich rzek, ja, Jan Kowalski, nie wezmę udziału w tym eksperymencie. I apeluję do rozumu przynajmniej połowy Polaków: Nie szczepcie się! Dzięki temu, wbrew wariatom, którzy dmuchaniem powstrzymują fale tsunami, i sprzedawczykom chodzącym na smyczy Big Farmy, Polska i naród polski przetrwają. (Nawiasem mówiąc, gdyby to Oni mieli rację, to naród polski również przetrwa, ale w jakim stanie ☹?)

Na koniec, po siódme, może już czas, żeby polski rząd poszedł wreszcie po rozum do głowy i zmienił strategię walki z wirusem. Na korzystną dla narodu i państwa polskiego. A jeżeli to niemożliwe, to może niech Jarosław Kaczyński zmieni ten rząd. Bo po wywiadzie dla Albicla.com wygląda na to, że nasz Naczelnik już wie, że ktoś go bardzo zrobił w konia.

Jan Azja Kowalski

PS Jutro Niedziela Bożego Miłosierdzia. Pomódlmy się o Boże Miłosierdzie dla Nas (i dla Nich). I o dar wybaczania, również rządzącym. Bardzo będziemy go potrzebować.

Waszczykowski: Kreml chce przywrócenia prorosyjskiej władzy na Ukrainie przez społeczeństwo. Testuje reakcję Zachodu

Były szef MSZ mówi o eskalacji napięcia na wschodzie Ukrainy. Wskazuje na to, że sankcje Zachodu w związku z rosyjską ingerencją w Donbasie muszą być uciążliwe dla rosyjskiego społeczeństwa.

Witold Waszczykowski odnosi się do sytuacji na wschodzie Ukrainy, gdzie można zaobserwować eskalację konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. Wskazuje, że Kreml nie rezygnuje z prób zainstalowania w Kijowie przychylnych sobie władz. Miałoby się to odbyć rękami samych obywateli.

Gość „Popołudnia WNET” przestrzega, że część zaplecza prezydenta USA Joe Bidena,  mimo dość stanowczej postawy samego przywódcy,  jest skłonna złagodzić politykę wobec Rosji. Cały zresztą Zachód jest podzielony w kwestii stosunków z Moskwą.

Teraz ze strony amerykańskiej mamy silne, werbalne głosy poparcia dla niepodległości ukraińskiej, natomiast ze strony francusko-niemieckiej są już głosy […] kierowane do obu stron.

Zdaniem byłego szefa MSZ strategia Federacji Rosyjskiej polega na tworzeniu problemów, a następnie proponowaniu pomocy w ich rozwiązywaniu. Witold Waszczykowski apeluje o to, by Unia Europejska szerzej zapraszała Ukrainę do współpracy.  Podkreśla, że do zmiany polityki Władimira Putina konieczne jest, aby elity rosyjskie odczuły konsekwencje działań Kremla i sprzeciwu Zachodu wobec tejże polityki.

Rosjanie testują. Na razie jest dyslokacja, groźba, potem pojawią się incydenty, wchodzenie (…), strzelanie na linii frontu i jeśli nie będzie reakcji – pójdą dalej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Już za tydzień 48 urodziny Andrzeja Poczobuta. Rusza akcja pisania listów do represjonowanych działaczy ZPB

16 kwietnia swoje urodziny w areszcie będzie obchodził członek Zarządu Głównego ZPB, dziennikarz Andrzej Poczobut. Portal Znadniemna.pl ogłasza akcję pisania kartek do aresztowanych działaczy ZPB.

W przyszłym tygodniu, w białoruskim areszcie 48 urodziny będzie obchodzić Andrzej Poczobut. By wesprzeć polskiego dziennikarza oraz pozostałych aresztowanych i represjonowanych działaczy Związku Polaków na Białorusi, działająca na Białorusi polska redakcja Znadniemna.pl ogłasza z tej okazji specjalną akcję pisania kartek urodzinowych i listów.

Jak czytamy na stronie portalu Znadniemna.pl, ważnym jest pamiętać w tych ciężkich chwilach także i o pozostałych uwięzionych członkach ZPB. Wysyłając kartkę lub list możemy w okazać swoją solidarność i wsparcie, a także za pośrednictwem tego drobnego gestu choć na chwilę poprawić humor represjonowanym:

Wysyłając kartkę do Andrzeja, nie zapomnijcie także o innych naszych rodakach, którzy zostali niesprawiedliwie uwięzieni w areszcie po tym, jak usłyszeli absurdalne zarzuty o „podżeganie do nienawiści na tle narodowościowym” i o „rehabilitację faszyzmu”. Są to: Andżelika Borys, Irena Biernacka, Maria Tiszkowska oraz Anna Paniszewa.

Jak podkreśla odpowiedzialna za akcję korespondencyjną redakcja:

Apelując o pisanie kartek i listów do naszych przyjaciół przypominamy, że należy je pisać w jednym z języków państwowych Republiki Białorusi – języku białoruskim bądź rosyjskim. Korespondencja napisana w innym języku niż białoruski bądź rosyjski (również po polsku) może zostać uznana przez cenzurę więzienną za podejrzaną i nie zostanie dostarczona adresatowi.

Dla osób nie posługujących się językiem rosyjskim bądź białoruskim, portal zachęca do korzystania z internetowych słowników i tłumaczeń:

Zapewniamy Państwa, że nasi koledzy nie obrażą się na ewentualne błędy językowe, bądź niedorzeczności, jeśli takich się dopuści podczas tłumaczenia program komputerowy. Najważniejsze jest, żeby nasi rodacy dowiedzieli się , że o nich pamiętamy – dodaje Znadniemna.pl.

Poniżej udostępniamy rosyjskojęzyczną pisownię imion i nazwisk aresztowanych działaczy Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi oraz adresy, na które należy wysyłać korespondencję:

Do Andżeliki Borys należy na kopercie napisać następujące dane adresata:

Борис Анжелика Чеславовна

СИЗО № 1, 220030, г. Минск, ул. Володарского, 2

Республика Беларусь

Do Ireny Biernackaiej piszcie jako do:

Бернацкая Ирена Адольфовна,

СИЗО № 1, 220030, г. Минск, ул. Володарского, 2

Республика Беларусь

Do Marii Tiszkowskiej:

Тишковская Мария Чеславовна,

СИЗО № 1, 220030, г. Минск, ул. Володарского, 2

Республика Беларусь

Do Andrzeja Poczobuta:

Почобут Андрей Станиславович

СИЗО № 1, 220030, г. Минск, ул. Володарского, 2

Республика Беларусь

Do Anny Paniszewej:

Панишева Анна Викторовна

Следственный изолятор № 7, 224030, г. Брест, ул. Советских Пограничников 37,

Республика Беларусь.

N.N.

Źródło: Znadniemna.pl

Katarzyna Beruashvili: Dziś w Gruzji obchodzony jest Dzień Jedności Narodowej

W najnowszym „Kurierze w Samo Południe” gościła wiceprezes Diaspory Gruzińskiej w Polsce, Katarzyna Beruashvili, która przybliża słuchaczom temat obchodzonego dziś w Gruzji Dnia Jedności Narodowej.

Gościem dzisiejszego „Kuriera w Samo Południe” była Katarzyna Beruashvili. Wiceprezes Diaspory Gruzińskiej w Polsce w rozmowie z Jaśminą Nowak mówiła m.in. o gruzińskim Dniu Jedności Narodowej:

Ten dzień jest dla Gruzinów bardzo ważny m.in. dlatego, że 9 kwietnia 1989 r. wojska Związku Radzieckiego zostały wprowadzone do Gruzji. Ich celem było stłumienie protestów niepodległościowych. Dziś Gruzini pragną pokazać, że pamiętają o tamtych wydarzeniach i tą pamięcią czczą swoich bohaterów, którzy polegli za wolność ojczyzny – komentowała Katarzyna Beruashvili.

Rozmówczyni Jaśminu Nowak przybliża również temat gruzińskich protestów niepodległościowych z kwietnia 89′:

Mieszkańcy Tbilisi bardzo dobrze pamiętają te wydarzenia, niektórzy spośród nich brali czynny udział w demonstracjach. Zgodnie ze statystykami w tamtych protestach uczestniczyło ponad 10 tys. osób. Zginęło wówczas 21 osób, które stały się później symbolem walki Gruzinów o niepodległość – podkreśla wiceprezeska Diaspory Gruzińskiej w Polsce.

Przedstawicielka mniejszości gruzińskiej opowiada też o niektórych państwowych tradycjach związanych z Dniu Jedności Narodowej w Gruzji:

Istnieje też specjalna tradycja związana z tym dniem. Przed parlamentem w Tbilisi stoi pomnik poświęcony tym bohaterom i zwyczajem jest, że w Dniu Jedności Narodowej ludzie składają tam kwiaty. Czasami są tam również organizowane wystawy, gdzie omówione są sylwetki poległych bohaterów.

Jak zaznacza Katarzyna Beruashvili, w tym roku z powodu trwającej epidemii Covid-19 coroczne obchody państwowego święta odbędą się w nieco innej formule:

Warto jednak mieć na uwadze, że w tym roku, ze względu na trwającą pandemię te uroczystości będą nieco ograniczone – mówi gość „Kuriera w Samo Południe”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Dr Krzysztof Jabłonka: Następstwem Legnicy było zwycięstwo nad Mongołami w ciągu kolejnych stu lat

Dr Krzysztof Jabłonka o 780. rocznicy bitwy pod Legnicą: pierwszych polskich Termopilach, sojusznikach Polaków i ataku Mongołów na Węgry.

Dr Krzysztof Jabłonka przybliża bitwę pod Legnicą, która miała 780 lat temu. Wyjaśnia, że wbrew często robionej pomyłce nie była ona z Tatarami, lecz z Mongołami, którzy wcześniej podbili tych pierwszych.

 Tatarzy stanowili część kontyngentu, ale dowodzili Mongołowie.

Dr Jabłonka porównuje Legnicę do Termopil. Była to bitwa nie do wygrania, która trzeba było stoczyć. Obie bitwy były starciem Azji z Europą.

Gorze nam rzekł Henryk Pobożny i ruszył w bój, który wiedział, że przegra.

Obok Polaków w bitwie brali udział Czesi i Łużyczanie. Wspierali ich templariusze, a także, jak twierdzą Niemcy, choć nie ma na to dowodów, krzyżacy.

Historyk przypomina, że po Termopilach była zwycięska dla Hellenów bitwa pod Salaminą. Tak samo, jak zauważa, Legnica dała początek ostatecznemu zwycięstwu na Mongołami w ciągu następnego stulecia.

To nie był główny atak Mongołów. Mongołowie ruszyli potężnym tyranem zniszczyli Ruś, najpierw Włodzimierską, czyli dzisiejszą Rosję, potem przeniosło się to nad Dniepr i w 1240 roku padł Kijów.

Miasto porównywane do Konstantynopola spadło do poziomu powiatowego. Wnuk Czyngis-chana Batu-chan wyruszył z wyprawą na Węgry, gdzie schronili się Kumanowie. Król Węgier Bela IV odmówił wydania turańskiego plemienia, które uciekło ze stepu przed Mongołami.

Mongołowie mieli świetny wywiad. Skąd oni go mieli. Niestety mieli go wśród Słowian i dowiedzieli się, że istnieje coś takiego jak przyjaźń polsko-węgierska, czyli że jeżeli zostaną zaatakowane Węgry to Polacy się ruszą w ich obronie.

Orda najpierw zaatakowała Kujawy, potem Lublin, Sandomierz, Kraków i Racibórz. Przed Mongołami obronił się oblężony Wrocław. W czasie bitwy pod Legnicą po raz pierwszy europejskie rycerstwo spotkało się z przeciwnikami, którzy uciekają, aby wygrać i wygrywają. Mongołowie zaczęli bowiem uciekać, a w pogoń za nimi podążyły wojska polskie. Było to jednak błędem, bo  rycerze zostali oskrzydleni i zaatakowani z flank.

Główna siła ataku spadła na Węgry. Dotkliwą porażką była dla broniących się Węgrów bitwa nad rzeką  Sajó, w której brali udział także polscy rycerze.

Mongołowie dotarli aż do Adriatyku. Zęby połamali dopiero na Akwilei.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Zmarł mąż królowej Elżbiety II. Książę Filip miał 99 lat

Zmarł książę Filip, najstarszy członek brytyjskiej rodziny królewskiej. Mąż królowej Elżbiety II miał 99 lat.

Książę Filip trafił do szpitala króla Edwarda VII w Londynie 17 lutego 2021 r. Według informacji przekazanych przez Płac Buckingham hospitalizowany nie chorował na covid-19.

1 marca monarcha został przeniesiony do innej placówki – szpitala Bartholomew’s, w której miał pozostać przez kilka dni. Według informacji przekazywanych przez rzecznika rodziny królewskiej, czuł się dobrze, a leczenie odnosiło dobre skutki.

W 2017  r. ze względu na podeszły wiek książę Filip zdecydował o całkowitym wycofaniu się z życia publicznego. 10 czerwca 2021 r. mąż królowej obchodziłby setne urodziny.

Z powodu śmierci członka rodziny królewskiej w Wielkiej Brytanii i krajach wspólnoty zostanie ogłoszona żałoba narodowa, a flagi zostaną opuszczone do połowy masztu.

Według doniesień medialnych książę Filip zrezygnował z pogrzebu państwowego i zdecydował się na pochówek wojskowy. Zgodnie z jego wolą jako monarchy pochówek ma się odbyć we Frogmore Gardens, gdzie spoczywają m.in. Edward VIII i jego żona, Wallis Simpson.

Źródło: BBC, Twitter

A.N.

Bojkot zimowych igrzysk w Pekinie? Pyffel: Gdyby zawodnicy z bogatej Północy nie przyjechali, zawody straciłyby sens

Ekspert ds. chińskich opowiada o coraz bardziej stanowczych działaniach administracji Joe Bidena wobec Chin. Kreśli ponadto perspektywy koegzystencji ChRL i Tajwanu.

Radosław Pyffel mówi o zaostrzającej się rywalizacji amerykańsko-chińskiej. W USA pojawiają się głosy o konieczności bojkotu dyplomatycznego zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie, zaplanowanych na 2022 r. W tle sprawy są problemy Tokio z organizacją tegorocznych igrzysk letnich.

USA wzywają do większej pryncypialności wobec Chin.

Gość „Kuriera w samo południe” zwraca uwagę, że zawirowania wokół igrzysk są elementem szerszego zjawiska upolitycznienia globalnego sportu.

Gdyby zawodnicy z bogatej Północy nie przyjechali na zimowe igrzyska do Pekinu, cała rywalizacja nie miałaby już sensu.

Podkreślona zostaje ponadto zmiana w stylu uprawiania polityki zagranicznej USA po objęciu prezydentury przez Joe Bidena. Radosław Pyffel wskazuje, że administracja USA tworzy antychiński sojusz indopacyficzny. Konflikt z Państwem Środka ma charakter strukturalny i przetasowania polityczne w Waszyngtonie nic w tej kwestii nie zmieniają.

Na wezwania Stanów Zjednoczonych chętnie odpowiadają Indie, Australia czy Japonia. Zachód nie chce angażować się aż tak bardzo.

Ekspert analizuje politykę Chińskiej Republiki Ludowej wobec Tajwanu. Przestrzega, że otwarty konflikt może wybuchnąć już po przyszłorocznych igrzyskach.

Po tym, jak zaprowadzono nowy porządek w Hongkongu, Tajwan pozostaje ością w gardle Pekinu. Amerykanie obawiają się, że konflikt kinetyczny ChRL z Republiką Chińską osłabi morale sojuszników USA w regionie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Czy będą przyspieszone wybory? Najbliższe tygodnie przesądzą o istnieniu rządzącej koalicji

PiS sugeruje, że odrzucenie tzw. Funduszu Odbudowy może skutkować rozpadem obozu władzy i przyspieszonymi wyborami. Trwają też negocjacje Nowogrodzkiej z mającym czterech posłów Kukizem.

Trwa walka PiS o ratowanie kruchej sejmowej większości. Jak podaje Onet.pl właśnie ruszył kolejny etap negocjacji PiS z Kukizem. Wczoraj do Kancelarii Premiera przyjechał bliski współpracownik Pawła Kukiza, Jarosław Sachajko, który prowadzi w imieniu muzyka rozmowy z Łukaszem Schreiberem, szefem komitetu stałego Rady Ministrów.

Co ciekawe, jednocześnie szef Kukiz ‘15 deklaruje, że nie ma mowy o żadnej formalnej  umowie między jego klubem a Prawem i Sprawiedliwością:

Nie będę z nikim podpisywał żadnych formalnych porozumień. Rozmawiamy na temat współpracy dotyczącej konkretnych projektów ustaw. I tylko tyle. Nie zawrę żadnych koalicji. Ja już podpisywałem umowę z PSL i wiemy, jak to się skończyło – przekazał Onetowi Paweł Kukiz.

Po długim okresie wewnątrzkoalicyjnych spięć Jarosław Kaczyński nie jest pewien, czy dysponuje jeszcze w Sejmie większością. Za to, za byłym liderem zespołu „Piersi” do wzięcia jest czterech posłów. Problem polega na tym, że Kukiz prowadził jednocześnie negocjacje z Jarosławem Gowinem.

13 marca wicerzecznik Porozumienia Jan Strzeżek oświadczył, że w kwestii umowy z Kukiz’15 sprawa jest bliska rozstrzygnięcia w postaci podpisanego porozumienia programowego. Na przeszkodzie stanął jednakże stan zdrowia szefa „Porozumienia”, który z powodu zakażenia koronawirusem trafił wówczas do szpitala.

Całą sprawę rozstrzygnąć ma decydujące głosowanie w sprawie tzw. Funduszu Odbudowy. Jak podkreśla Jarosław Kaczyński:

Głosowanie w sprawie środków europejskich jest w interesie wszystkich sił politycznych w naszym parlamencie. Liczę na rozsądek i opamiętanie nawet totalnej opozycji w tej sprawie. (…) Obawiam się, że jeśli chodzi o Solidarną Polskę, to te nadzieje mogą okazać się płonne – mówił prezes PiS w wywiadzie dla „Gazety Polskiej Codziennie”.

W zbliżającym się głosowaniu każdy głos jest na wagę złota. Prawdopodobnie stąd negocjacje Prawa i Sprawiedliwości z Pawłem Kukizem. Jednak nie tylko Kaczyński i Gowin rozmawiali niedawno z  liderem Kukiz’15. Wiadomo, że były muzyk spotkał się jakiś czas temu także ze Zbigniewem Ziobrą. Mimo mnogości opcji, stanowisko Pawła Kukiza w sprawie Funduszu Odbudowy wydaje się być jasne:

Nie mam problemu z poparciem tego funduszu. Będę musiał oczywiście przekonać do tego swoich posłów, ale moim zdaniem nie ma innego wyjścia niż głosowanie za – komentuje lider Kukiz’15 w rozmowie z Onet.pl.

W obliczu skomplikowanej sytuacji PiS może mieć nadzieję, że Fundusz zostanie poparty przez polityków opozycji.  Zważając jednak na silną polaryzację między opozycją a obozem rządzącym, Jarosław Kaczyński niczego nie może być pewien.

N.N.

Źródło: Onet.pl