Przed Dniem Świętego Patryka – Studio Dublin – 15.03.2024 r.

Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc zapowiadali tegoroczną paradę świętego Patryka, której motywem przewodnim będzie „Spark”,  czyli „iskra”. Redaktor naczelny portalu Polska-IE.com ocenia, że Polacy mogliby się nauczyć od Irlandczyków radosnego, spontanicznego sposobu świętowania.

Ci ludzie potrafią po prostu wyjść na ulicę, przywitać kogoś, kogoś kto jest dla nich ważny, kto był obecny tutaj w przestrzeni publicznej. Potrafią też doskonale żegnać swoich ulubionych wykonawców.

Św. Patryk, który schrystianizował Irlandię, zasnął w Panu 17 marca 461 roku. W hołdzie swojemu patronowi, , Irlandczycy na całym świecie obchodzą każdą rocznicę tego wydarzenia, jako święto narodowe.

Ale wróćmy do patrona Irlandii, ku czci którego odbywają się coroczne parady i huczne obchody. Za symboliczne rozpoczęcie ery chrześcijaństwa w Irlandii uważa się rozpalenie przez Patryka świętego ognia na wzgórzu Slane.

Dotychczas zwyczaj nakazywał wszystkim zgaszenie wszelkich płomieni ognisk na początku wiosny, a ponowne ich zapalenie mogło nastąpić dopiero następnego dnia, po uroczystym wznieceniu nowego ognia przez władcę rezydującego na wzgórzu Tara.

Pomnik św. Patryka u podnóża Croagh Patrick. Fot. © Studio 37.

 

Uprzedzając króla w tym rytuale o kilka chwil, św. Patryk naraził się na niebezpieczeństwo, ale symboliczne znaczenie tego faktu wpisało się na stałe do historii Irlandii.

Według tradycji chrześcijańskiej w życiu św. Patryka ważną rolę odgrywały prorocze sny, znaki od Boga i cuda, które prowadziły go przez trudną ścieżkę misjonarza.

Przed św. Patrykiem w Irlandii działali także inni misjonarze, np.  św. Declan, ale to Patrykowi przypisuje się największy udział w chrystianizacji wyspy.

Po całej Wyspie rozsiane są miejsca, które tradycyjnie wiąże się z jego obecnością, są to święte studnie, głazy, wysepki, kaplice.

Flaga Republiki Irlandii, koniczyna – shamrock i wiosenne kwiaty w Dniu św. Patryka. Fotografia z małego kościółka w miejscowości Cortoon w hrabstwie Galway. Fot. Jakub Grabiasz

17 marca Irlandczycy czczą pamięć swojego patrona św. Patryka. Przyszły święty i patron Irlandii, urodził się około 385 roku, jako Magonus Sucatus, w rodzinie rzymskiego urzędnika, gdzieś na terenie Anglii lub Walii, które wchodziły w skład już wtedy chrześcijańskiego Cesarstwa Rzymskiego.

Tomasz Wybranowski, szef Studia 37 Dublin w przeglądzie prasy irlandzkiej poruszył temat rozbicia organizacji przestępczej trudniącej się przemytem narkotyków i aresztowaniach w dwóch małych wioskach w hrabstwie Cork.

W audycji nie zabrakło relacji Jakuba Grabiasza, który opowiada o zbliżającej się ostatniej kolejce Pucharu Sześciu Narodów w rugby:

 Po wielkich, wielkich emocjach z zeszłego tygodnia muszę powiedzieć, że wszystko jest możliwe i w zasadzie troszeczkę otwarte. Po pierwsze, co stało się w zeszłym tygodniu: Irlandia niestety przegrała z Anglikami jednym punktem. No ale jednym punktem tylko. Po bardzo słabym meczu dla Irlandczyków trzeba powiedzieć, 23-22. […] Nie wiem czy Irlandia zaspała, czy była zbyt pewna siebie, bo Anglicy do tej pory grają na to, że słabo, ale muszę powiedzieć, że zasłużenie wygrali jednym punktem. To prawda, w pubie, w którym byłem, oglądałem ten mecz, to prawie tak się podnosił do góry jak przykładali Irlandczycy, ale niestety, przegrana. Ale największą niespodzianką sprawili nam Włosi, proszę Państwa, ponieważ wygrali ze Szkocją, wygrali 31-29 w zeszłym tygodniu i była to dla Włochów pierwsza wygrana w Pucharze Sześciu Narodów od dziesięciu lat.

W ostatniej kolejce zostaną rozegrane następujące mecze: Walia-Włochy, Irlandia-Szkocja i Francja-Anglia.

Irlandzka drużyna rugby, która łączy Irlandczyków z Ulsteru i Republiki Irlandii. Fot. z serwisu www.irishrugby.ie

 

 

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

 

Tomasz Wybranowski: Irlandczycy nie życzą sobie zmiany definicji małżeństwa i rodziny

„Niska frekwencja w referendum jest oznaką braku zaufania dla egzotycznej koalicji rządzącej Republiką”

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

Plany reformy systemu edukacji i niemrawy protest irlandzkich rolników – Studio Dublin – 08.03.2024 r.

Miłość żąda ofiary i wierności dla jednego Boga i jedynej ojczyzny – Polski! – XX rocznica śmierci Ryszarda Kuklińskiego

Dyskusja na temat Ryszarda Kuklińskiego zawsze będzie miała dwa fronty. Był zdrajcą dla jednych.  Dla innych największym patriotą i bohaterem dla innych.

 

Gdy mowa o ocenie moralnej działalności pułkownika Kuklińskiego mawiam tak

ostatecznym testem dla każdego Polaka powinno być dobro Narodu Polskiego, i w tym punkcie widzenia on uchronił Polaków od podwójnego Armagedonu: najpierw przemarszu armii radzieckiej a potem odpowiedzi nuklearnej NATO.

Tutaj do wysłuchania program specjalny z XX rocznicę śmierci Ryszarda Kuklińskiego:

 

W jakim świetle należy postawić naszego obecnego sojusznika Amerykanów i NATO skoro chcieli poddać Polskę atomowej zagładzie, gdyby w latach 80. XX wieku doszło do konfliktu z krajami Układu Warszawskiego przed którym uchronił – w mojej opinii – Ryszard Kukliński.

Na wypadek wojny Amerykanie chcieli zrzucić na Polskę kilkanaście czy kilkadziesiąt bomb termojądrowych.

Czy w czasach komuny Amerykanie tak bardzo nas kochali przewodząc NATO, cenili nas Polaków jako tych, którzy od początku walczyli z komuną, że były plany ataku nuklearnego na nasze ziemie, gdyby Rosjanie radzieccy zaatakowali jako pierwsi kraje NATO? … milczenie…

Przypomnieć należy, że w Jałcie i Teheranie to właśnie dzięki amerykańskiemu prezydentowi Rooseveltowi znaleźliśmy się pod sowieckim butem. Dlaczego?

Prezydent Roosevelt wierzył, że tylko Związek Radziecki i Stalin może zniszczyć kolonializm i jego systemy na świecie. Mówił o tym wielokrotnie wielki polski patriota i bohater Powstania Warszawskiego profesor Witold Kieżun.

Zapraszam do wysłuchania programu o Ryszardzie Kuklińskim.

Tomasz Wybranowski

Ryszard Kukliński patrzy z Góry Przemienienia w kierunku Krakowa, symbolicznie obejmując wzrokiem także całą Polskę

Znamienite, bo najlepsze (subiektywnie) polskie albumy roku 2023 – cz. IV – przedstawia Tomasz Wybranowski

W naszym subiektywnym zestawieniu dzisiaj opowieści i gawędy o albumach z miejsc od 15. do 8.

Przed nami kolejna, bo czwarta już część opowieści, o zestawieniu najważniejszych polskich płyt roku 2023. 

Nasze Wnetowe zestawienia tworzymy bez podziału na style i gatunki, bowiem każda dobra muzyka jest muzyką … dobrą. 

Tutaj do wysłuchania program z prezentacją tychże długograjów:

15. Endorphine „Świat Równoległy”

ENDORPHINE to absolutnie kreatywna i uzupełniająca się grupa czterech przyjaciół. W rolach głównych Adam Bórkowski – Mr Smok, Krzysztof Kurkowski, Darek Śliwa (najnowszy nabytek) i Piotr Skrzypczyk, znany z grup Half Light i Partycypanci korzyści globalizmu. Tkają piękny kilim el – muzyki od 2004 roku.

 

W ich muzyce znajdziemy klasyczną muzykę elektroniczną, ale z naddaniem orkiestrowych aranży przestrzennych z elementami etnicznych korzeni. W oceanie muzyczności elektronicznych są niepowtarzalni. Uważam ich za najlepszy zespół elektroniczny w Polsce i jeden z najlepszych na świecie. Króluje w ich nagraniach prastary rytm życia, dostojna melodyka okraszona delikatnie gitarą.

Zespół wydał w 2007 roku swój pierwszy album pod tytułem „End or Fine”. W 2019 roku poznaliśmy krążek „Return to the Roots”.

W  2021 roku wydana została reedycja albumu „End or Fine” zmiksowana od nowa i zremasterowana przez nieodżałowanego Ś. P.  Jerzego Kapałę – przyjaciela zespołu oraz wielkiego miłośnika muzyki elektronicznej i progresywnej.

„Świat Równoległy” zachwyca, wycisza i przenosi nas w świat świat, gdzie szacunek, przyjaźń, wierność tradycji, naturze i ideałom są drogowskazem, aby wybrać się w podróż, która zabiera nas z ponurej rzeczywistości. Ponurowatość wciąga jak bagno i dręczy.

Muzyka Endorphine uzdrawia i czyni wolnym od religii strachu i pośpiechu. 

 

14. Bruklin „Szumopolita”

Bruklin to kwintet z Łodzi, który grają klasycznego rocka z wycieczkami w stronę zimnej fali i melodyki lat 90. W ten sposób tworzą swoją jakość muzycznej podróży.

Debiutancki długograj „Szumopolita to mocne brzmienia gitarowe, które tworzą spójną całość w mrocznej tonacji, która przewrotnie maskuje, że odbiorca czuje się bezpiecznie.

Na brawa zasługują metafory autorstwa Bartłomieja Makrockiego, wokalisty grupy. Nie boi się uderzyć słuchacza w twarz za grzechy zaniechania.

Najważniejsze to dewastowanie społeczeństwa i mord na szacunku („Komunikat” i znakomity „Nic nie stało się tam”), strach w dobie cyber przed prawdziwym uczuciem, które zabija chęć użycia (przepiękny otwieracz „Femme Fatale”) i próbie ocalenia swojej postawy i zdania w bezmiarze „opinii wszystkowiedzących, którzy pośpiesznie czerpią nie z doświadczenia, przeżycia, wiedzy ugruntowanej, ale teorii znalezionych w sieci” („Bruk”„Lina”).

A czym jest tytułowy „szumopolita”? Zespół Bruklin śpieszy z informacją:

osoba poddana działaniu wszelkiego rodzaju szumów (dźwiękowych, informacyjnych, wizualnych itp.), która jednocześnie próbuje zachować przejrzystość myślenia oraz utrzymać kontakt z własnymi emocjami i innymi ludźmi. W XXI wieku każdy jest w jakimś stopniu szumopolitą.

13. Swiernalis „Stoicki niepokój”

„Jest sobie Swiernalis, jakiś odklejony typ, który idzie po swojemu” mówi o sobie sam Paweł, który wydał w 2023 roku krążekStoicki niepokój”.

W nagraniach z jego najnowszego, trzeciego już długograja urzeka mnie pomruk chaosu. Ale ów chaos jest jedynie pozorny. Bowiem chaos ten odmierzany jest regularnym biciem serc współczesnych, którzy co chwila atakowani są strzępami meldunków i tonami informacji. Te zaś najczęściej przeczą sobie i wykluczają się znosząc w przeciwności.  To w końcu doprowadza do reakcji gwałtownego sprzeciwu, krzyku i agresji. Tu jednak zastrzeżenie! Chodzi o agresję nie fizyczną i nie kierowaną przeciwko nikomu. To szczególny rodzaj katharsis…

 

Każdemu z nas zdarza się, że chce wykrzyczeć wprost i bez żadnego zahamowania, to co w nas siedzi. Sam Paweł Swiernalis mawia:

 „Lubię agresję, która nie wyrządza nikomu krzywdy. Możesz wedrzeć się ze wszystkim, co ci leży” – [wywiad z Anią Lalką z portalu rytmy.pl].

Na płycie znajdziemy nowy hymn o Polsce i nas samych. To bezceremonialnie szczera inwokacja do Polski. W piosence „0048” każda Polka i Polak odnajdują się, bowiem zaczynamy rozumieć we współczesnej polewie, że Polskę kochamy często (choć nie dopuszczamy tego do siebie)  „wbrew” a nie „za coś”.

„Stoicki Niepokój” to trzecia i najdojrzalsza płyta Swiernalisa, który nie ma dla siebie konkurenta w gatunku, który uprawia. Muzyka Ralpha Kamińskiego jest zalaną wodą paczką zapałek przy mocnym płomieniu dostojnego ogniska.

Płyta jest wykwintna, pełna emocjonalnych spowiedzi i opowieści, o czym już wspominałem. Lirycznie jest jednak, w porównaniu do poprzednich dwóch krążków, bezkompromisowa, aby nie powiedzieć bezwzględna i cierpka.

Dzięki metaforom album „Stoicki Niepokój” tkany dźwiękami art i pop -rocka z domieszką wyrafinowanej alternatywy stał się jednym z najważniejszych drogowskazów na mapie polskiej muzyki.

„Kryptowaluta” zachwycająca artpopowym klimatem, rapcore „Part Time Filozof” (tutaj pada tytuł albumu), szlagierowy „Cherry” i wspomniany już genialny „0048” dla mnie to wizytówki tego wydawnictwa.

Słuchajcie Swiernalisa i czekajcie (tak jak ja!) na jego nowe nagrania. Nie kryję też, że czekam na kolejny duet Pawła z Dildo Bagginsem!  

 

 

12. Myslovitz „Wszystkie narkotyki świata”

Warto było czekać tyle lat na płytę, która tę poetyckość, fantazję i radość słuchania łączy z jakością przeżycia ważnych chwil. Wiedziałem! Po prostu wiedziałem, że kiedyś ten dzień nadejdzie.

Oczami duszy jawiła mi się nowa okładka płyty Myslovitz a reszta zmysłów w imaginacyjnym porywie marzeń o nowych wybornych piosenkach Przemka Myszora, braci Kuderskich i Wojtka Powagi nie pozwalała spocząć i podsycała ten stan. 

 

 

Z perspektywy 11 lat od rozstania z zespołem Artur Rojek nie pokazał niczego, co może zachwycić i przykuć uwagę słuchacza (to moja subiektywna ocena).  Myslovitz zaś wręcz przeciwnie! Krążkiem „Wszystkie narkotyki świata” wracają na parnas muzyczny. Ten come back jest w pełni zasłużony. Tutaj do przeczytania moja recenzja „Wszystkich narkotyków świata”. 

Mateusz Parzymięso zaś zdał egzamin dojrzałości! Nie jest kopią Rojka i ani myśli być nią. I znakomicie, bowiem nie ma tej cierpiętniczej aureoli i pesymistycznej maski wokół siebie. Ma aurę dobrej energetyczności patrząc przez pryzmat migawek wychwyconych w sieci z ich ostatnich zimowo – wiosennych koncertów.

Mamy na nowym krążku zespołu radosne granie, serce i jakość życia, zamiast kunktatorstwa kompozytorskiego. Po premierze „Wszystkich narkotyków świata” napisać muszę, że na naszej rodzimej scenie muzycznej ciężko odnaleźć porównywalny do nich zespół, który jest w stanie przedstawić publiczności tej starszej (+50), jak i tej najmłodszej tak znakomitej marki dojrzałe, a przy tym melodyjne, potoczyste kompozycje.

Ten longplay bezwzględnie wyróżnia się na tle innych płyt wykonawców z ostatnich kilku lat. Teraz czekam na album kolejny. Wiem, że to będzie krążek, który przebije wszystko co nagrali do tej pory. Ciężkie zadanie przed nimi, ale z takim zapałem i świeżością dokonają tego!

 

Tutaj do wysłuchania trzecia część programu (miejsca 26 – 16):

 

11. Riverside „I. D. Identity”

O tej płycie napisałem i powiedziałem niemal już wszystko. Nie będę się więc powtarzał.

10. KSU „44”

Prawie 9 lat od premiery ostatniej studyjnej płyty legendarny band KSU z Eugeniuszem Siczką Olejarczykiem wydał nowy długograj o tytule mesjanistycznym – „44”. Ale bez literackich i filozoficznych fajerwerków. W ubiegłym roku zespołowi stuknęło 44 lata.

Legenda polskiego punka rocka krążkiem „44” jak żadna inna grupa przedstawiła, nazwała i oceniła nie tylko geopolityczny układ sił Europy i Polski AD 2023 roku, ale i duszę rodaków.

Od czasu premier płyt „Kto cię obroni Polsko?”„Nasze Słowa” Siczka opisuje na wzór moralitetów współczesne zapasy jednostki ze złym splotem okoliczności niesprzyjających. Świat w którym żyjemy jest zawłaszczony i uciskany przez polityków, którzy w chwili próby zrejterują.

Eugeniusz Siczka Olejarczyk jest bystrym obserwatorem i świetnym tekściarzem, który w prostych i krótkich słowach potrafi opisać dezintegracje i dysonanse, które toczą polskiego społeczeństwa. Muzycznie nieco łagodniej, z folkowym brzmieniem i balladowym wyciszeniem. KSU idzie muzycznie drogą New Model Army. Nie jest to już biedny bieszczadzki punk, ale kawał znakomitego grania.

 

 

Eugeniusz Siczka Olejarczyk nie jest już młodzieniaszkiem – buntownikiem. Stał się bardziej doświadczonym przez życie, sfrustrowanym Stańczykiem – Wernyhorą, który porzucił jabolowo – alkoholowe opowieści na rzecz brutalnych refleksji doświadczonego przez życie człowieka.

Ów mędrzec ze smutkiem konstatuje, że jego rodacy, ba!, cała ludzkość NIESTETY nie uczy się na swoich błędach.

Najbardziej bezceremonialnie i brutalnie Siczka oznajmia to w nagraniu „Mowa polska”:

Europa, Europa;

Którędy do domu,

spytamy się gwiazd

z ruskich pagonów.

Na „44” Siczka dość często nawiązuje do najnowszych dziejów Polski i świata. Ale najdobitniej przyczynę wojny, która znowu nawiedziła Europę, puentuje w tym samym nagraniu. I ma rację, smutną rację. Nie dotyczy to tylko strzelających do siebie Rosjan i Ukraińców, bowiem my Polacy jesteśmy w stanie zabijać (na razie krzykiem i lżeniem) tych, co myślą inaczej nie myśląc nawet o tym by wysłuchać opinię innych:

Racja to tłusta świnia,

każdy z nas karmi swą;

A cudzą się zarzyna,

kpiną i mową złą. /…/

Pieśń „Krzyk” jest poruszającym zakończeniem tej gorzkiej, zważywszy na czas i wojenne chmury, płyty. Czy z chaosu, paniki i politycznych pobrzękiwań szabelką bez zgody narodowej Polska i my znajdziemy magiczne przejście ku światłu i zgodzie? Czas pokaże…

 

9. Cinemon “Supercharged”

Krakowski Cinemon obdarował nas w 2023 roku gorąco krwistym rockowym albumem. Jego nazwa bardziej niż energetyczna i pełna staffowskich „snów o potędze” – „Supercharged”.

Michał Wójcik (gitara, głos i metafory), Kuba Pałka (perkusja i wokal) i Tomek Bysiewicz (bas) są mistrzami rockowej maestrii, gdzie jak w najlepszej układance harmonijnie łączą konserwatywnego rocka ze szczyptą free – jazzowych fraz, korzenności bluesowe z  alternatywnym graniem. A to wszystko doprawiają na „Supercharged” dęciakami, wiolonczelowymi wprawkami i gospelowymi zaśpiewami, które anektują jak coś naturalnego dźwięki skrzypiec. Ech, wyborne, bo to wciąż rock!

Na tym nadzwyczajnym krążku „Supercharged” grupa Cinemon wybiła się na niepodrabialną i świeżą muzyczną prawdziwość!

Przez tę nieprzysiadalność gatunkową dziennikarzom muzycznym brakuje szuflad i etykiet, aby okiełznać pojęciowo i językowo fenomen pod nazwą CINEMON. 

 

 

Słowa uznania należą się także dla producenta albumu Piotra Grzegorowskiego, gitarzysty znanej z anteny Radia Wnet wrocławskiej formacji Monsieur Premiere. W gronie gości m.in. Natalia Orkisz (znana z Box Anima i solowego projektu Namena Lala) czy Daniel Sroka.

Moje rock – delicje z tego zestawu to „Flood„, „The Last  Trip” i „Shou It Out”. Natomiast absolutnym mistrzostwem świata jest kooperacyjny, w klimacie trochę z pogranicza Genesis i średniego okresu działań Petera Gabriela  „Twisted Hide and Seek”! Mięsista gitara i przepięknie śpiewające panie Julita Zielińska, Weronika Wardak i Ola Madej to nie wszystko. Bowiem ostrza tryumfu nad zachwyconym słuchaczem wbijają wspomnianej już Natalii Orkisz i wiolonczela Weroniki Błaszczyńskiej.

Krakowska mieszanka ultra muzycznej wybuchowości przyniosła nie tylko mnie mnóstwo endorfin! Michał dziękuję za niezwykłe rozmowy. Całemu zespołowi kłaniam się za światło, przestrzeń i wolność! Gwarantuję wam, że po przesłuchaniu całego materiału będziecie „supercharged”!

8. Lorein „Próba przeczekania wiatru”

Rockowi muzykologowie i wytrawni dziennikarze od winyli, kompaktów i kaset, słuchając najnowszej płyty Lorein „Próba przeczekania wiatru”, mogą lekko i bez wysiłku ustalić spokrewnienia tych melodii i fraz.

Podobnie jest z odszyfrowaniem korzeni i muzycznej genealogii dziewięciu nagrań Łukasza LańczykaAleksandra Kaczmarka.

Podobieństwa należy jednak rozpatrywać jedynie z perspektywy klimatu i pięknej atmosfery tej nadzwyczajnej płyty, a nie z racji zewnętrznych dźwiękowych podobieństw. Analogii prędzej przemyślnie stwierdzonych wyrobionym muzycznym smakiem, porywem fali uczuć podmiotu lirycznego, który stanowi alter ego Łukasza Lańczyka, autora zmierzchowych poetycji i głosu Lorein, niż wprost odczytanych, wysłuchanych przez kalkę epigonów i powszednich przepisywaczy nut.

Piszę tak dlatego, że albumu „Próba przeczekania wiatru” z niczym nie da się porównać. To ożywcza bryza, która przewraca pionki na trochę zastałej szachownicy polskiej muzyki rockowej. Czwarty album Lorein (choć lepiej powiedzieć, że to nowe narodzenie zespołu) to mocny akcent na lata w polskiej muzyce. Taki akcent, który wyróżnia Lorein od akcentów innych muzyków.

Pierwszy akcent to oryginalność i niespotykana klimatyczność. Drugi akcent jest dowodem na nieprzeparty charakter indywidualnego istnienia dusz wspomnianych artystów. I akcent trzeci – teksty, które dają pogubionym ludziom w zwariowanym czasie reglamentowania prawdziwej wolności i szaleńczej pogoni za przemijającymi modami, które znikają szybciej niż kartki z kalendarza, bazę i wyraźny azymut marszruty!

Tutaj Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy przeczytacie pełną recenzję albumu „Próba przeczekania wiatru”.

 

Tutaj do wysłuchania druga część programu z prezentacjami albumów z miejsc 39 – 27:

 

C.D.N. 

Tomasz Wybranowski

 

50 najważniejszych polskich albumów rocku 2023 Radia Wnet – Tomasz Wybranowski – cz. 3 – długograje z pozycji 26 – 16

W tym artykule – w trzeciej części – prezentacja najważniejszych, bo najlepszych (w subiektywnej ocenie redakcji muzycznej sieci Radia Wnet) od miejsca 26 do 16 .

W naszym subiektywnym zestawieniu tradycyjnie 50 albumów bez podziału na style i gatunki. Obok muzyki pop i indie rocka znajdziecie w gronie najważniejszych długograjów 2023 roku także hip hop i doom metal przetykany rockiem, stoner rockiem i balladą.

W tym artykule – w trzeciej części – prezentacja najważniejszych, bo najlepszych (w subiektywnej ocenie redakcji muzycznej sieci Radia Wnet) od miejsca 26 do 16 .

Tutaj do wysłuchania druga część zestawienia najlepszych albumów roku 2023 Radia Wnet:  

 

50 najważniejszych albumów rocku 2023 – sieci RADIA WNET

 

 

Ciąg dalszy nastąpi..

 

 

Odszedł kustosz pamięci narodowej i głos ofiar Wołynia – pożegnanie ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego

Tadeusz Isakowicz-Zaleski / Fot. Jan Brewczyński, Radio Wnet

To niepowetowana strata w wymiarze ziemskim, ale żarliwie wierzę głęboko, że ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski będzie nas wciąż wspierał i zabiegał o lepszy los naszej Ojczyzny.

Oto moje wspomnienie, które wczoraj w dniu pogrzebu wybrzmiało w sieci Radia Wnet o NIM…

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zmarł 9 stycznia w wieku 67 lat po wielomiesięcznej walce z nowotworem złośliwym. Uroczystości pożegnania duchownego trwały dwa dni i zostały rozpoczęte czuwaniem modlitewnym przy zmarłym w Kościele pw. św. Brata Alberta w Radwanowicach

To niepowetowana strata w wymiarze ziemskim, ale żarliwie wierzę głęboko, że ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski będzie nas wciąż wspierał i zabiegał o lepszy los naszej Ojczyzny. Tym skuteczniej, że z perspektywy Domu Ojca. Ksiądz Tadeusz był dla mnie jedyny kapłanem, który walczył o Prawdę Historyczną niewinnie Pomordowanych na Wołyniu ich ekshumacje.Tutaj do wysłuchania radiowe wspomnienie księdza Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego:

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Był wsparciem dla mnie, gdy mowa o poszanowaniu pamięci i procesie beatyfikacyjnym mojego wielkiego wuja ks. Błażeja Nowosada, zamordowanego przez ukraińskich bandytów z UPA i OUN w 1943 roku w Górnym Potoku.

Ksiądz Tadek mawiał poetycko o sobie w wierszu „Dzieciństwo”:

„otrzymałem w spadku ormiańską duszę
lwowski akcent
kresowy patriotyzm
ukraińską tęsknotę za Bogiem”.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski był także zwolennikiem pełnej lustracji w polskim Kościele i walki z lawendową, kościelną mafią! Był jednym z najwspanialszych i prawdziwych polskich duchownym katolickim, ale także działaczem społecznym, historykiem Kościoła, publicystą i poetą.
Gdyby nie On i garstka ludzi skupiona wokół Niego nie powstałaby w 1987 roku Fundacja im. Brata Alberta. Fundacja obecnie prowadzi na terenie całego kraju 38 placówek.

Od końca lat 70. XX wieku był związany z opozycją. W latach 1985-1989 był kapelanem Solidarności w Nowej Hucie, współpracownikiem legendarnego ks. Kazimierza Jancarza.

Zawsze niezłomny i nieustraszony, choć z ormiańskim sercem, to zawsze wierzący w Polskę.

Po przemianach ustrojowych stał się gorącym orędownikiem lustracji polskiego duchowieństwa i przez całe swoje życie starał się o upamiętnienie ludobójstwa Polaków na Wołyniu dokonanego w latach 40. XX wieku.

W ostatnich latach głośno krytykował władze kościelne za „grzech zaniechania” w kwestii walki z wykorzystywaniem nieletnich w Kościele. Był też zaciekłym wrogiem lawendowego lobby w polskim Kościele katolickim. 

Ksiądz Tadeusz był dla mnie jedyny kapłanem, który walczył o Prawdę Historyczną niewinnie Pomordowanych na Wołyniu ich ekshumacje.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski był nie tylko autorem wielu książek, jak chociażby „Księżą wobec bezpieki” i artykułów. Był także wspaniałym poetą. Jego metafory opowiadały o jego ormiańskich korzeniach, kresowym, bo lwowskim patriotyzmie, ale także o działalności opozycyjnej w czasie PRL, posługi kapłańskie i społecznej.

Pierwszy zbiorek wierszy „Ziemia i niebo” ukazał się jeszcze w 1981 roku w podziemnym wydawnictwie „Krzyż Nowohucki”.

W 2006 roku wydał zbiór 67 wierszy, w tym 14 wcześniej niepublikowanych, pod tytułem „Nowe wiersze”.
Dzisiaj (18 stycznia) w samo południe, w kościele parafialnym w Radwanowicach została odprawiona Msza św. pogrzebowa, a po niej miało miejsce ostatnie pożegnanie na cmentarzu parafialnym w Rudawie, gdzie zaczynał swoją posługę jako młody wikariusz.Cześć Jego Pamięci! Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie… [*] [*] [*]

Tomasz Wybranowski

Świąteczny Wybran i Feręc – Czas wykrzyknąć: „Nollaig Shona Duit!” – życzenia z Irlandii i Studia 37 Dublin

Grafton Street w Dublinie w Boże Narodzenie fot. Tomasz Szustek

 „Nollaig Shona Duit”, tak w języku gaelickim brzmi nazwa Świąt Bożego Narodzenia. Irlandczycy, jak wiemy, wprowadzają się w baśniowy klimat „Christmas is coming” już od ostatnich dni listopada. Ale dzisiaj składając Wam – najpiękniejszym Słuchaczkom i najzacniejszych Słuchaczom sieci Radia Wnet (szczególnie tym, którzy wspieracie nas w ramach akcji Patronite – życzenia świąteczne chcę się skupić na głównym Bohaterze grudniowych świąt i samej geografii Ziemi […]

 „Nollaig Shona Duit”, tak w języku gaelickim brzmi nazwa Świąt Bożego Narodzenia. Irlandczycy, jak wiemy, wprowadzają się w baśniowy klimat „Christmas is coming” już od ostatnich dni listopada.

Ale dzisiaj składając Wam – najpiękniejszym Słuchaczkom i najzacniejszych Słuchaczom sieci Radia Wnet (szczególnie tym, którzy wspieracie nas w ramach akcji Patronite – życzenia świąteczne chcę się skupić na głównym Bohaterze grudniowych świąt i samej geografii Ziemi Świętej i Bożego Narodzenia.

„Kiedy Jezus narodził się w Betlejem w Judei, za czasów króla Heroda, zjawili się w Jerozolimie Magowie ze Wschodu. I pytali: <<Gdzie jest nowo narodzony Król Żydowski? Bo widzieliśmy jego wschodzącą gwiazdę i przybyliśmy złożyć mu hołd>> (Ewangelia świętego Mateusza 2, 1-2).

Boże Narodzenie był najlepszym okresem do odwiedzenia Nazaretu i Betlejem, zwłaszcza gdy była sposobność uczestniczenia w specjalnym nabożeństwie. Czasem w Jerozolimie pada śnieg, a ośnieżone Wzgórza Golan przyciągają narciarzy. Ale teraz, w czasie wojny palestyńsko izraelskiej myśl o takich rzeczach to mrzonki.

 Tutaj do wysłuchania świąteczna rozmowa z poetą Ernestem Bryllem:

 

Ziemia Święta na mapie

Szopka betlejemska / Fot. Geralt, Pixabay.com (Pixabay License)

Nazwą „Ziemia Święta” określa się Izrael oraz dużą część Jordanii i Egiptu. Ten fascynujący i różnorodny region – kolebka trzech wielkich religii świata: chrześcijaństwa, judaizmu i islamu – stanowi cel wypraw zarówno pielgrzymów, jak i turystów.

Z religijnych atrakcji można wymienić miejsca biblijne, takie jak Jerozolima, Galilea czy Góra Synaj, a także liczne kościoły, klasztory i meczety. Zachwycające są tu również przyroda i krajobrazy: pustynie Jordanii i Synaju, bujna zieleń północnego Izraela oraz białe piaski wybrzeża Morza Śródziemnego i Czerwonego.

Ziemia Święta leży na granicy trzech kontynentów: od południa jest Afryka, od wschodu Azja a od zachodu Europa. Ten niezwykły obszar obejmuje Izrael i Autonomię Palestyńską, część Jordanii i Egiptu. Rozciąga się więc od Morza Śródziemnego na zachodzie do pustyń jordańskich na wschodzie i od Galilei na północy do południowego krańca przylądka Półwyspu Synaj.

Sercem Ziemi Świętej jest Jerozolima, stare otoczone murem miasto na Wyżynie Judejskiej, na zachód od Morza Martwego – najgłębszej depresji na ziemi.

Jerozolima zajmuje ok. 132 km² i jest najbardziej rozległym miastem Izraela. Mimo to ma mniej mieszkańców niż Tel Awiw. W części wschodniej Jerozolimy znajduje się otoczone murami Stare Miasto położone na wysokości 770 m n.p.m. Stale powiększające się przedmieścia rozsiane są na otaczających miasto wzgórzach i rozciągnięte wzdłuż dolin. Granice Jerozolimy dochodzą niemal do palestyńskiego miasta Ram Allah na północy i do Betlejem na południu.

Podążając do Betlejem

Życie Jezusa Chrystusa, według przekazów ewangelistów, przebiegało na niewielkim geograficznie skrawku ziemi. Urodził się w Betlejem, wzrastał w Nazarecie, przyjął chrzest w rzece Jordan w pobliżu Jerycha. Działalność publiczną prowadził nad brzegami Jeziora Galilejskiego. Tam głosił kazania, mówił przypowieści, czynił cuda. Ukrzyżowany był w Jerozolimie, tutaj też zmartwychwstał i wstąpił do nieba. W tych miejscach, które wymienia Nowy Testament, powstały w ciągu dwóch lub trzech stuleci po śmierci Chrystusa kościoły i kaplice. Czy rzeczywiście tam właśnie przebywał ewangeliczny Syn Boży, pozostaje – tak jak prawie wszystko w Ziemi Świętej – dyskusyjne. Czytamy jednak, że:

„Jezus urodził się w stajence w Betlejem, a Anioł Pański ukazał się pasterzom na pobliskich polach i powiedział im o tym (Łk 2, 1-2)”.

Pierwszy kościół w tym miejscu zbudowano w IV w., a gwiazda znana z niezliczonej ilości zdjęć, oznacza przypuszczalne miejsce narodzin.

 

Grota Narodzenia Pańskiego/ Foto. annemarieangelo/ CC BY 2.0

Betlejem krok po kroku

Położone na wzgórzu na skraju Pustyni Judzkiej Betlejem jest według Biblii miejscem, gdzie urodził się i spędził lata dziecięce Dawid, który tu został nazwany królem, gdy pasał ojcowskie owce. Jest to także miejsce narodzenia Jezusa Chrystusa, a od czasu zbudowania kościoła Narodzenia w IV w., cel licznych pielgrzymek. Miasto rozkwitało aż do czasów krzyżowców, jednak w następnych wiekach znacznie zmniejszyła się liczba mieszkańców. Odżyło dopiero po wojnie 1948 r. wraz z przybyciem tysięcy palestyńskich uchodźców.

Od 1995 roku Betlejem pozostaje pod władzą Palestyńczyków, którzy podjęli program odrodzenia ekonomicznego miasta i rozwoju turystyki. Mimo ogromnej liczby przybywających pielgrzymów i chaosu urbanistycznego, Betlejem jest ciągle fascynujące. Niezwykła atmosfera panuje zwłaszcza w centrum wokół Placu Żłóbka (Manger Square) i na suku w części zachodniej.

 

Betlejem przed wojną. Soman/en.wikipedia

Sklepy z pamiątkami pełne są kiczowatych dewocjonaliów, ale można również kupić pięknie rzeźbione w drewnie oliwnym przez miejscowych rzemieślników stajenki, wytwarzane tu od setek lat. Nie wolno pominąć bazyliki Narodzenia Pańskiego na Placu Żłóbka. Została zbudowana w IV w. w przypuszczalnym miejscu narodzin Jezusa Chrystusa i jest jednym z najświętszych miejsc dla chrześcijan.

Na uwagę zasługuje też kilka innych ważnych obiektów. Najbardziej interesujące znajdują się na zachód od Placu Żłóbka, przy ulicach biegnących w górę, za wspaniałym meczetem Omara zbudowanym w 1860 r. Mimo, że mieszka tu więcej muzułmanów niż chrześcijan, jest on jedyną muzułmańską świątynią w centrum miasta, w której odprawiane są nabożeństwa.

Natomiast pierwsze wzmianki o grocie czczonej jako miejsce narodzin Jezusa znajdują się w pismach św. Justyna Męczennika z ok. 160 r. Cesarz rzymski Konstantyn zlecił w roku 326 budowę kościoła, a ok. 530 r. Justynian przebudował ową świątynię.

Krzyżowcy zmienili wystrój kościoła, jednak większość marmurów złupili Turcy osmańscy. Od 1852 r. opiekę nad bazyliką sprawują Kościoły rzymsko-katolicki, ormiański i grecko-prawosławny.

Warto dodać, iż urodzony w Strydonie (Dalmacja) św. Hieronim (ok. 347-420) był jednym z największych uczonych okresu wczesnego chrześcijaństwa. Wiele też podróżował. W 386 r. osiadł w Betlejem, gdzie założył klasztor.

Tutaj skończył pracę nad nowym przekładem Biblii z hebrajskiego (Stary Testament) i greckiego (Nowy Testament) na łacinę, nazwanej z czasem Wulgatą. Zgodnie z tradycją cela świętego i jego grób znajdują się w pobliżu Groty Narodzenia.

 

A co z wielkimi Magami?

Sam termin magowie pochodzi od staroirańskiego słowa magu oznaczającego kapłana, zaś ludzie, do których się odnosił, tworzyli kapłańskie plemię, czy też kastę jak miało to miejsce w zaratustriańskim Iranie. Musieli oni być obecni, jeśli jakikolwiek rytuał starożytnej religii irańskiej miał być ważny.

Byli strażnikami zarówno wiedzy duchowej, jak i rytualnych procedur, które należały do Dobrej Religii. Kiedy wraz z jej rozprzestrzenianiem się z Iranu na zachód, dotarli do Syrii i Azji Mniejszej, przynieśli ze sobą wielkie symbole i mitologiczne obrazy nauki Zaratustry. Byli dzięki temu w świecie starożytnym znanymi postaciami i wywierali duże wrażenie zarówno na poganach, jak i chrześcijanach, najwyższą czcią oddawaną czystym żywiołom ognia i wody, a także znajomością gwiazd.

Dość niespodziewana obecność Magów w Nowym Testamencie stała się zagadką przede wszystkim dla wcześniejszych tłumaczy, którzy właściwie nie wiedzieli, co z nimi zrobić. Biblia króla Jakuba rozwiązała tę zagadkę nazywając Magów w nieszkodliwy i bezproblemowy sposób mędrcami.

Oprócz Zaratustry istotnego znaczenia nabiera dodatkowo inny bóg z panteonu irańskiego – Mitry, Pośrednika i geniusza Światłości. Jego kult miał się stać później popularny na Zachodzie, zwłaszcza w armiach rzymskich, w starszej zaś postaci trzeba go uznać za jeden z tych ruchów religijnych, które utorowały drogę chrześcijaństwu.    

Zaskakujące proroctwa dotyczące ponownych narodzin Zaratustry musiały znaleźć posłuch najpierw wśród Magów – zwolenników Mitry. Magowie spodziewali się ujrzeć swego narodzonego z gwiazdy księcia, zstępującego ze świętej góry jako wspaniałą manifestację Mitry, awatara samej mocy Światłości. Wreszcie, po długiej wędrówce, z dala od świętych szczytów Iranu, ujrzeli taką manifestację w grocie w Palestynie.

Pierwotna Ewangelia Mateusza, głęboko zakorzeniona w żydowsko-irańskiej ezoterycy esseńczyków i podobnych im grup, z zaskakującą klarownością zachowała tożsamość orientalnych kapłanów, którzy odbyli tak daleką podróż po to, aby ujrzeć przyjście na świat tego, który

„narodził się, by być królem”.

Przy okazji oczekiwania na przyjście świąt pragnę w imieniu swoim oraz moich najbliższych przyjaciół i współpracowników Studia 37 Radia Wnet oraz programu „Polska Tygodniówka” w irlandzkiej rozgłośni NEAR FMKatarzyny Sudak, Tomasza Szustka, Bogdana Feręca (szefa portalu Polska-IE.com), Jakuba Grabiasza oraz Jacka Vanzeka – złożyć Naszym Słuchaczom i Czytelnikom życzenia na okres świąt i niełatwy czas roku 2024, który nadchodzi z licznymi pytaniami i chmurami horyzontu zdarzeń.

Życzymy tylko zdrowia, silnych rodzin i więzów przyjaźni, wolności tej prawdziwej i żaru miłości. A przy wigilijnym stole jeno dobra, piękna, szacunku i światła Narodzonego Mesjasza! 

Wybran, czyli Tomasz Wybranowski, wasz muzyczny el directore 😊

współpraca i asysta: Katarzyna Sudak & Bogdan Feręc

Fot. Tomasz Szustek

 

 

Tomasz Wybranowski: PiS nie łamał ustaw przejmując media publiczne. Obecna władza przepisy depcze

Tomasz Wybranowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Komentarz Studia 37 dotyczący działań ministra Sienkiewicza i jego ludzi. Ponadto, omówienie reakcji irlandzkiej prasy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Małgorzata Kleszcz: noc w gmachu TVP przy Pl. Powstańców Warszawy minęła spokojnie

Wspomnienie Marka Jackowskiego – Maanam i „Nocny Patrol” – diariusz przeżyć i emocji stanu wojennego

Trzeci album zespołu Maanam „Nocny patrol”, wydany jesienią 1983 roku, to jedna z najważniejszych pozycji w klasyce polskiego rocka.

Najwybitniejsze dzieło Kory i Marka Jackowskiego naznaczone jest piętnem stanu wojennego. O nocy wojennej, krokach we mgle i wszechogarniającym strachu, i żądzy słońca, i o normalności opowiada z taśm archiwalnych Ś. P. Marek Jackowski, w oktawie swoich 77. urodzin (11 grudnia 1946).

W moich programach i 1 listopada, w Dniu Wszystkich Świętych, jak również w każdą kolejną rocznicę stanu wojennego w specjalnych programach w sieci Radia Wnet brzmi Jego głos.

To mały tylko mały wyimek z ponad 50 godzin rozmów, które przeprowadziłem z Markiem Jackowskim i zarejestrowałem. 

 

Programu posłuchasz tutaj:

 

 

Marek Jackowski na tle drzewa pieprzowego. Fot. B. Jackowska

– Lata 80. XX wieku były dla pana i Maanamu złotym okresem. Laury Festiwalu Piosenki w Opolu, szczyty list przebojów, zwycięstwa w rankingach popularności magazynu „Non Stop” i setki koncertów. Debiutancki materiał nagrywaliście w gorącym okresie sierpnia 1980 roku.

– Chwile spędzone w studiu nagraniowym Polskiego Radia Lublin były dla nas wielkim wydarzeniem. Muzycznie spełniały się nasze marzenia. Kora powiedziała nawet po nagraniach, że gdyby teraz miała odejść na drugą stronę, to umierałaby szczęśliwa i spełniona. Ale to był także czas historyczny. Szczególnie zapamiętałem dzień 31 sierpnia 1980 roku, kiedy w Gdańsku podpisywano porozumienia sierpniowe.

Pamiętam, jak redaktor Jerzy Janiszewski, legendarna postać polskiego eteru, wbiegał co kilka minut do studia i wykrzykiwał: „Zaraz podpiszą porozumienie, zaraz to się stanie!”. Mija kilka chwil i znowu pojawia się w studiu, mówiąc z ekscytacją: „Już siedzą przy stole! Już podpisują! Wałęsa z wielkim długopisem z fotografią Jana Pawła II!”. Potem wielki szał radości, łzy szczęścia i padanie sobie w ramiona. To był niesamowity czas…

 

Marek Jackowski. Fot. Archiwum rodziny Jackowskich.

– Była wtedy w nas nadzieja i wiara, że będzie inaczej. Ale zaraz potem, niespełna pół roku później, ogłoszono stan wojenny. To wszystko, co działo się po 13 grudnia, zmieniło ludzi i charaktery…

– Tak jak wszyscy Polacy wiedzieliśmy, że żyć trzeba dalej. Robić wszystko, co się da, by nie zwariować, by się nie poddać. Nie zawsze to było bezpieczne. ZOMO królowało na ulicach i tak naprawdę wszystko mogło się zdarzyć. Stan wojenny obfitował w wiele tragicznych zdarzeń, sytuacji potwornych. Dlatego nasza trzecia płyta „Nocny patrol” przesiąknięta jest atmosferą tamtych czasów. Tamtych tragicznych dni…

 

 

– Album nagrywaliście w studiu Teatru STU w Krakowie. Teksty Kory są pełne katastrofizmu, wołania o azyl i przestrzeń bez przemocy. „Krakowski spleen” w moich programach radiowych zapowiadam jako hymn do normalności i chęci zwykłego życia. Przejmujące „Polskie ulice”, „Jestem kobietą”, z zaśpiewem Kory „nie wyobrażam sobie, abyś na wojnę szedł”, i tytułowy, otwierający płytę „Nocny patrol”… Do dziś, gdy słucham tej płyty, mam ciarki na całym ciele. 

– „Nocny patrol” to jest płyta prawdziwa, bo płyta życia. Jest w niej emocja i anturaż tamtych czasów. Ta płyta jest niezwykła, bo czasy były niezwykłe, choć straszne i dziwne. Sami przeżywaliśmy, to co się działo. W nocy baliśmy się wychodzić, bo godzina policyjna, bo patrole ZOMO, bo zatrzymania… A trzeba było normalnie życ i funkcjonować.

Bardzo często zatrzymywali nas pijani zomowcy. Pamiętam taką scenę, jak z czarnego snu. Zostajemy zatrzymani. Z samochodu wytacza sie kompletnie pijany dowódca i wymachuje bronią przed naszymi twarzami. Młodsi rangą musieli go uspokajać, aby nie doszło do jakiegoś tragicznego zdarzenia. Boże, jak wtedy baliśmy się. Pamiętam pytanie jednego z tych młodszych zomowców: „Skąd idziecie we mgle?”. Nie wiem dlaczego, ale zapamiętałem to pytanie na całe życie…

– „Skąd idziecie we mgle?”… W normalnym życiu i sytuacji potraktowałbym to jak okruch poezji.

– We mgle było słychać tylko kroki nocnego patrolu i nasze. Słyszeliśmy, jak zbliżamy się do siebie. Oni słyszeli nasze kroki, my słyszeliśmy ich. Wiedzieliśmy jedno, jeśli zaczniemy uciekać, to oni wszczęliby pościg i użyli broni. O Boże Ty mój (z ciężkim westchnieniem w głosie). Piosenka Kory „Jestem kobietą” związana jest z tamtym wydarzeniem. Potem powstał tekst „Nocny patrol” i we mnie zakiełkowała melodia do instrumentalnego utworu „Zadymione ulice” (późniejszy tytuł „Polskie ulice”, przypomina autor).

– Zawsze nie mogłem się nadziwić, że cenzura przepuściła do tłoczenia płytę, a potem większość tych protest songów gościła na antenach radiowych.

– Wspaniałe jest to, że wielka moc i odwaga cechowała ówczesnych ludzi radia. Pamiętam, jakim przeżyciem było dla mnie, jak usłyszałem w Trójce radiowej „Polskie ulice”. Radiowcy, z krwi i kości, o których myślę, to legendarne postaci: Piotr Kaczkowski, wspominany już Jerzy Janiszewski czy Marek Niedźwiecki. Oni się nie bali i dla wielu dzisiejszych dziennikarzy mogą być wzorem.

 

Marek Jackowski w swoim domu. Fot. B. Jackowska.

 

– Nie zagraliście w Sali Kongresowej z okazji rewolucji i sojuszu ze Związkiem Radzieckim i dostaliście „szlaban” niemal na wszystko. Mimo że nie wolno było grać waszych nagrań, to Marek Niedźwiecki się nie bał i grał je w zestawieniach Listy Przebojów Programu 3. W końcu i tam nie można było grać Maanamu. Ale i na to znalazł się sposób. Gdy padała nazwa Maanam w kolejnym zestawieniu i tytuł piosenki, to odzywały się werble, wstęp do nagrania „To tylko tango”.

– To było niesamowite. W tych charakterystycznych werblach z „Tanga”, w ich złowróżbnym pogłosie w całej Polsce było wiadomo, że coś się dzieje z Maanamem. Zespół jest, ale skazany został na banicję. Rodziły sie pytania: co mogło się stać i dlaczego?  Fani doskonale wiedzieli o tym. Szacunek dla Marka Niedźwieckiego za to co zrobił wtedy.

– „Nocny patrol” to jednak album z gamą światła na końcu tunelu złych czasów i losu.

– Na początku lat 80. Polacy byli przesiąknięci ideą pierwszej, wielkiej „Solidarności”. Była świadomość, że walczy się o wolną Polskę, że wspiera nas papież Jan Paweł II, który w tym czasie pielgrzymował do ojczyzny.

Mój Ty Boże, te miliony ludzi na Błoniach w Krakowie i we wszystkich innych miejscach, gdzie On się pojawiał i zasiewał w nas spokój, niezłomność i wiarę. A dzisiaj czytamy tabloidy, oglądamy gwiazdy we wszystkich możliwych programach i formatach. Ba, wszyscy są gwiazdami, bo nagle okazuje się, że pani, która reklamuje groszek czy marchewkę jest… gwiazdą.

Nagle okazuje się, że w stacjach radiowych nie ma rockowej i ambitnej  muzyki. Na szczęście jest Facebook, gdzie ludzie przekazują sobie piosenki i ważne nagrania. Są polonijne audycje w rozgłośniach zachodnich, które strzegą płomienia żywej i szczerej muzyki. I to cieszy, to jest genialne.

– Wciąż w nas nadzieja, że „jeszcze będzie przepięknie”. Dziękuję za rozmowę.

Tomasz Wybranowski

 

Marek Jackowski – legenda polskiego rocka, jednym z najbardziej charyzmatycznych i intrygujących postaci polskiej muzyki. Muzyk, kompozytor, twórca muzyki filmowej i eksperymentalnej, ale także dziennikarz i tłumacz, filolog angielski, znawca literatury. Od 1965 roku Marek Jackowski wciąż trwa na muzycznym helikonie.

Najpierw, podczas studiów, grał w łódzkiej grupie Impulsy. Potem wyprowadził się do Krakowa, gdzie nawiązał współpracę z Piwnicą pod Baranami. Na cztery lata zagościł w kultowej Anawie, z którą nagrał płyty: Marek Grechuta & Anawa (1970) i Korowód (1971). Później grał z zespołem Osjan (1971-75).

W grudniu 1975 roku w Krakowie wraz z Milo Kurtisem założył zespół Maanam, którego został liderem. Po wielu zmianach personalnych skład tej grupy ustalił się w roku 1979, a zespół udanie zadebiutował jako grupa rockowa. Jackowski stał się głównym kompozytorem materiału płytowego (m.in. albumy „O!”, „Nocny Patrol” czy „Róża”).

Maanam jako pierwsza grupa z Polski zapełniał sale koncertowe w Danii, Holandii, Niemczech i Fracji (pamiętny koncert w Olimpii). Marek Jackowski prowadził również autorski projekt „Złotousty i Anioły”. Nagrał dwa solowe albumy „No1” (1994) i „Fale Dunaju” (1995) oraz jedną składankę z serii Złota Kolekcja Polskiego Radia (2002). Po śmierci ukazała się jego ostatnia płyta, która nie była w pełni gotowa.

Do klasyki polskiej muzyki weszła piosenka w jego wykonaniu (z zespołem Maanam) „Oprócz błękitnego nieba” (1979), którą nagrał później, jako cover, zespół Golden Life.

Odszedł od nas ponad 10 lat temu … 18 maja 2013 roku… [*] [*] [*] 

 

42. rocznica nocy stanu wojennego

Przemówienie Wojciecha Jaruzelskiego, w którym informował Polki i Polaków o wprowadzeniu stanu wojennego, to jedno z najboleśniejszych i najbardziej wstrząsających wspomnień ostatnich czterech dekad.

 

13 grudnia zawsze myślę o rodzinach i poległych Józefie Czekalskim, Krzysztofie Gizie, Joachimie Gnidzie, Ryszardzie Gziku, Bogusławie Kopczaku, Andrzeju Pełce, Janie Stawisińskim, Zbigniewie Wilku i Zenonie Zającu. To nazwiska górników bohaterskiej kopalni Wujek, która została spacyfikowana 16 grudnia 1981 roku.

Przeglądając także portale informacyjne, te które wciąż mówią o „wolności, szacunku, powrocie komunistycznych praktyk po roku 2015 i brutalności policji, która jak ZOMO w stanie wojennym”… dziwnym zrządzeniem losu (a może celowo) o 42. rocznicy stanu wojennego niewiele, albo wcale. To bardziej niż symptomatyczne dla „polskich” portali.

Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania program z nagraniami, które opowiadają o tamtych czasach. Jego emisja miała miejsce cztery lata temu:

 

Powracam także wspomnieniem do innych ofiar stanu wojennego, o których pamięć i ukaranie sprawców ich śmierci upominała się w 1989 roku Sejmowa Komisja Nadzwyczajna do Zbadania Działalności MSW. Komisja pracująca pod przewodnictwem posła Jana Maria Rokity stwierdziła, że

/…/ na 122 niewyjaśnione i tajemnicze przypadki zgonów działaczy opozycyjnego podziemia, aż 88 miało bezpośredni związek z działalnością funkcjonariuszy MSW.

O zgrozo, szczegóły tamtych zbrodni pozostały niewygodną i niechcianą tajemnicą przez długie 14 lat. Aż do 2004 roku!

Precyzyjny plan Jaruzelskiego i towarzyszy…

Przygotowania do spacyfikowania wolnościowych zapędów Polaków trwały od listopada 1980 roku. Finalna decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego na terytorium PRL zapadła wczesnym popołudniem 12 grudnia 1981 roku.

Wojciech Jaruzelski, podczas przemówienia w czasie niedzielnego „Teleranka”.

 

Do komend wojewódzkich milicji i dowództw poszczególnych jednostek wojskowych wysłano rozkazy, w których nakazano uruchomienie dawno przygotowanych procedur.

Wieczorem tego dnia, a była to niedziela, w wielu miejscach obserwować można było przemarsze oddziałów wojskowych i przegrupowania sił milicji i ZOMO.

O godzinie 23:35 rozpoczęto operację „Azalia”, której celem było „opanowanie  zabezpieczenie węzłów łączności oraz ośrodków radia i telewizji”.

Po sprawnym wykonaniu tej akcji, do 14 stycznia w całej Polsce zamilkły telefony. O północy rozpoczęto działania ukryte pod kryptonimem „Jodła”. Były to precyzyjne i drobiazgowo przeprowadzone akcje internowania działaczy „Solidarności” i opozycjonistów.

Aresztowano także kilkunastu najbliższych współpracowników i samego byłego sekretarza PZPR Edwarda Gierka.  W ciągu zaledwie pierwszego dnia stanu wojennego internowano prawie 3,5 tysiąca osób.

 

Trauma stanu wojennego zrodziła setki przejmujących wierszy i dziesiątki piosenek. Dzisiaj we wspomnieniu tamtych traumatycznych wydarzeń zaledwie kilka.

A programy muzyczne tego dnia zawsze dedykuję bohaterom, zwykłym – niezwykłym z tamtego okresu. Pamiętamy i nie zapomnimy!

Fotografie, które wykorzystałem pochodzą z serwisu edukacyjnego Instytutu Pamięci Narodowej www.13grudnia81.pl

Tomasz Wybranowski