Raport z Kijowa 28.03.2023 r.: kolejny atak dronowy na Ukrainę

Kijów po ataku dronów. Fot. Dmytro Antoniuk

Dmytro Antoniuk o atakach dronowych na Kijów i obwód dniepropietrowski, Jakub Stasiak o ostrzałach Kramatorska i Słowiańska, Artur Żak o otwarciu we Lwowie wielkiego miasteczka modułowego.

Dmytro Antoniuk relacjonuje sytuację w Kijowie po kolejnym rosyjskim ataku dronowym. Obrona przeciwlotnicza zestrzeliła 10 z nich; odłamki jednego drona spadły na sklep. Łącznie w całym kraju odnotowano obecność szesnastu dronów; skuteczny atak miał miejsce również w obwodzie dniepropietrowskim.


Jakub Stasiak informuje, że rosyjskie ataki na Słowiańsk przyniosły w poniedziałek 2 ofiary śmiertelne. Zagrożenie ostrzałami towarzyszy mieszkańcom Słowiańska i Kramatorska codziennie.

Uszkodzony jest co trzeci budynek w Kramatorsku.  Nasze przygotowania do tych ataków są bardzo prowizoryczne. Wszyscy zdążyli do nich przywyknąć.

Jak zwraca uwagę korespondent, w Słowiańsku i Kramatorsku przebywa wiele osób ewakuowanych z Bachmutu. Ocenia, że masowych wyjazdów ludności dalej na zachód można spodziewać się dopiero po tym, jak armia rosyjska przełamie front w tym rejonie.

Ludzie nadal liczą, że ta wojna wygaśnie. Są bardzo oporni na wezwania do ewakuacji.


Artur Żak relacjonuje uroczyste otwarcie miasteczka modułowego dla uchodźców we Lwowie. W uroczystości wzięli udział Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Kijowie Bartosz Cichocki, Ambasador Wielkiej Brytanii w Ukrainie Melinda Simmons, Konsul Generalny RP we Lwowie Eliza Dzwonkiewicz, Adam Sauer, dyrektor programowy Fundacji Solidarności Międzynarodowej (generalnego wykonawcy projektu), władze miasta Lwowa i obwodu lwowskiego oraz liczni inni goście. Projekt był realizowany przy udziale władz Wielkiej Brytanii.

Wiele projektów humanitarnych jest możliwych dzięki wsparciu władz samorządowych i donorów międzynarodowych. Zebraliśmy kilkaset generatorów prądu. Wiemy, że to ratuje życie – powiedział Adam Sauer.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Raport z Kijowa 27.03.2023 r.: Rosja rozmieści na Białorusi broń jądrową

Wojczal: musimy tworzyć regionalne formy współpracy, ale nie w kontrze do UE i NATO

Krzysztof Wojczal / Fot. Jan Włodzimierz Brewczyński, Radio Wnet

Powinniśmy brać większą odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo – mówi ekspert ds. międzynarodowych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

Dr Radziejewski: spotkanie Xi Jinping-Putin jest ważnym elementem budowy alternatywnego systemu międzynarodowego

 

Zianon Paźniak: Łukaszenka jest człowiekiem głęboko zaburzonym. W polityce tacy ludzie są najbardziej niebezpieczni

Aleksandr Łukaszenka / Fot. kremlin.ru

Wielu Białorusinów idzie na Ukrainę walczyć przeciwko Rosji, ponieważ rozumieją, że od wyniku tej wojny zależy ich los – mówi białoruski działacz opozycyjny.

Sankcje ekonomiczne przeciwko Białorusi nie są efektywne. Jedynie popchnęły reżim Łukaszenki w ramiona Kremla.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Dr Paweł Usow: rosyjska agresja na Ukrainę pokazuje Białorusinom, że nie można dłużej opierać się na „ruskim mirze”

Zarembiuk: mimo pewnych różnic, opozycja białoruska jest zjednoczona. Panuje zgoda co do potrzeby walki o demokrację

Białoruś Łukaszenko Łukaszenka Mińsk Grodno Protest Demonstracja 2020

Gdyby nie działalność Polaków i mniejszości białoruskiej w Polsce, więźniów politycznych na Białorusi byłoby znacznie więcej – mówi dyrektor Domu Białoruskiego w Warszawie.

Przewodnicząca Rady Białoruskiej Republiki Ludowej: Razem nie pozwolimy wrogowi zniszczyć naszej wolności

Wystawimy polską sztukę! Felieton Pawła Bobołowicza

Teatr Młodzieży w Zaporożu / Fot. Paweł Bobołowicz

W pracowni krawieckiej Teatru Młodzieży w Zaporożu na manekinach wiszą kamizelki kuloodporne, leżą bele tkanin ze wzorem wojskowego kamuflażu. Jednak to nie przygotowania do kolejnej sztuki.

W pracowni krawieckiej Teatru Młodzieży w Zaporożu na manekinach wiszą kamizelki kuloodporne, leżą bele tkanin ze wzorem wojskowego kamuflażu. Jednak to nie przygotowania do kolejnej sztuki, lecz rzeczywistość wojenna pracowników teatru w mieście położonym praktycznie na linii frontu. W Zaporożu stale słychać wybuchy, walki toczą się w pobliżu miasta, nawet na centrum spadają rakiety.

Żenia, która w zwykłym życiu kieruje pracownią, sama mówi, że miała dodatkową motywację: jej chłopiec poszedł do wojska i sam potrzebował wyposażenia, odzieży, których na początku bardzo brakowało. Pół roku teatralni krawcy szyli ubiory dla żołnierzy. W tym czasie uszyto setki śpiworów, kamizelek, szelek, pasków, noszy. Teraz już nie ma takiej potrzeby, bo jest więcej profesjonalnego wyposażenia, ale też wypaliły się możliwości finansowe teatru.

Żenia, krawcowa Teatru Młodzieży w Zaporożu / Fot. Paweł Bobołowicz

Żenia pracuje w teatrze cztery lata:

 Nigdy się nie spodziewałam, że przyjdzie mi szyć kamizelki dla żołnierzy. Pamiętam, jak zadzwoniła do mnie 24 lutego przyjaciółka i powiedziała: „wojna”. Wtedy nie wiedziałam co robić, ale minął tydzień i postanowiliśmy, że musimy robić coś, czego potrzebują nasi żołnierze. A potrzebowali odzieży, wyposażenia. Musieliśmy wymyślić jak to robić, bo przecież nie znaliśmy się na tym, musieliśmy przerobić trochę maszyny do szycia, które do tej pory wykorzystywaliśmy tylko do miękkich, lekkich tkanin, ale udało się.

Żenia jest przekonana, że zwycięstwo będzie już niedługo, a wojskowa odzież pozostanie tylko jako element teatralnych kostiumów. Teatr Młodzieży działa pomimo stałego niebezpieczeństwa. Wystawiane są nie tylko sztuki: teatralny hol stał się hubem pomocy dla ludności, która uciekła z okupowanego Berdiańska i okolic. Tu mogą się zarejestrować, otrzymać niezbędne informacje i pomoc materialną. W tym samym czasie aktorzy przygotowują się do kolejnych występów.

Patrząc na te światy rodzi się się pytanie: czy w czasie wojny jest w ogóle miejsce na sztukę. Wątpliwości rozwiewa dyrektor artystyczny Henadij Fortus:

– My też się na początku zastanawialiśmy, czy teatr jest potrzebny w takim czasie. Ale jak zaczęliśmy, na początku jedno przedstawienie, później drugie i faktycznie widzów było niewielu, ale zaczęli przychodzić i teraz mamy pełną salę. Ludzie nam dziękują mówiąc, że robimy bardzo dobrą rzecz, bo teatr pozwala im się oderwać od rzeczywistości, że są zmęczeni wojną, a tu mogą się zająć czymś innym.

Wojna przeciwko Ukrainie zaczęła się 9 lat temu. Felieton Pawła Bobołowicza 

Pod kierownictwem Fortusa teatr przeszedł w pełni na język ukraiński. Nie wywołało to żadnych protestów, teatr podobno zyskał też nowych widzów z terenów okupowanych. Drążę tę sprawę pytając czy zmiana języka to nie kwestia odgórnych nacisków:

-Pozwoli Pan, że odpowiem na to pytanie tak, jak o tym myślę. Do mnie było czterech głównych reżyserów, którzy byli Ukraińcami – Małowatiuk, Denysenko, Korol, Ihor Borys. Ukraińcy, ale teatr był rosyjskojęzyczny, aż przyszedł Żyd i powiedział, że będziemy grać w języku ukraińskim i teraz jesteśmy ukraińskim teatrem. Czy może Pan to pojąć?

W gabinecie dyrektora na ścianie wiszą dziesiątki dyplomów, wśród nich polskie wyróżnienie z 2017 roku. Henadij Fortus chwali się współpracą międzynarodową:

 Przyjeżdżali do nas z Japonii i wystawialiśmy japońską sztukę. Współpracowaliśmy z Niemcami, przyjeżdżała reżyserka z Niemiec i wspólnie pracowaliśmy. Jeździliśmy do Polski, aby zobaczyć jak tam jest. Miałem także osobiste zaproszenie do warszawskiego teatru, ale niestety był taki czas, że nie mogłem pojechać. Mamy też francuską sztukę, z którą jeździliśmy między innymi do Polski i gramy ją już od około 15 lat. Już trzecie pokolenia aktorów ją gra, a sala nadal jest pełna. Gdy powiedziano mi, że przyjedzie do nas dziennikarz z Polski, natychmiast zrodził się pomysł, żeby Pana poprosić o jakiś polski scenariusz! Wystawimy polską sztukę!

Polski wątek pojawia się też w rozmowie z aktorką Młodego Teatru Janą Nowycką:

Co mnie trzyma w ten wojenny czas w Zaporożu? Być może to moje polsko-zaporoskie korzenie. Ja nie mogę opuścić mojej rodzinnej ziemi, mamy tutaj swój front, front kulturalny. Robimy to dla naszych widzów, szczególnie dzieci, którym dajemy radość w przyfrontowym mieście. To możliwość chociaż na chwilę odwrócić ich uwagę od wojny. To takie piękne zobaczyć ich uśmiech, objąć po przedstawieniu, odczuć ich radość.

Jana Nowycka, aktorka Teatru Młodzieży w Zaporożu
Jana Nowycka, aktorka Teatru Młodzieży w Zaporożu / Fot. Paweł Bobołowicz

Kilka dni po moim pobycie w Zaporożu doszło do kolejnego ataku rakietowego na miasto. Ponad 30 osób zostało rannych. Jedna osoba zginęła na miejscu. Informacje o kolejnej ofierze media podały w tym samym czasie, gdy w niedzielne popołudnie piszę dla Państwa ten tekst: w szpitalu zmarł 19-letni mieszkaniec Zaporoża.

Gdyby któryś z lubelskich teatrów chciał podjąć współpracę z teatrem w Zaporożu, może skontaktować się z redakcją „Kuriera Lubelskiego”.

Tekst pierwotnie ukazał się na łamach „Kuriera Lubelskiego”

Dr Paweł Usow: rosyjska agresja na Ukrainę pokazuje Białorusinom, że nie można dłużej opierać się na „ruskim mirze”

Demonstracja pod ambasadą Białorusi w Kijowie | Fot. YaraSvaDemonstracja pod ambasadą Białorusi w Kijowie | Fot. YaraSva

Wierzymy, że odrodzenie Białorusi jest dziś możliwe jak nigdy wcześniej – mówi politolog i działacz ruchu „Wolna Białoruś”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Przewodnicząca Rady Białoruskiej Republiki Ludowej: Razem nie pozwolimy wrogowi zniszczyć naszej wolności

Raport z Kijowa 27.03.2023 r.: Rosja rozmieści na Białorusi broń jądrową

Mark 7 and Mark 28 Variant Nuclear Bombs / Fot. Kelly Michals, Flickr, CC BY-NC 2.0

Olga Siemaszko o przygotowaniach Łukaszenki do przyjęcia rosyjskiej broni jądrowej. Dmytro Antoniuk o ukraińskim odbiorze działań Kremla oraz o sytuacji w Bachmucie i Awdijewce.

Olga Siemaszko komentuje decyzję o rozmieszczeniu na Białorusi rosyjskiej broni jądrowej. Jak przypomina, Aleksandr Łukaszenka od dawna oczekiwał od Kremla podjęcia takiego kroku. Przygotowywał się do tego m.in. poprzez likwidację konstytucyjnego zakazu rozmieszczania w kraju takiej broni.

Łukaszenka chce zastraszyć cały świat.

Dmytro Antoniuk relacjonuje, że działania Putina są na Ukrainie odbierane jako przejaw strachu i świadomości tego, że klęska Rosji jest nieuchronna. Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy stwierdził dodatkowo, że działania Moskwy i Mińska doprowadzą do wybuchu niezadowolenia społecznego w obu państwach.

 Nie widać zagrożenia uderzeniem lądowym Białorusi na Ukrainę. […] Łukaszenka wie, że Ukraina jest w stanie odeprzeć taki atak.

Korespondent omawia ponadto sytuację wokół Awdiejewki. Jak informuje, istnieje duże zagrożenie okrążeniem miasta od północy i południa. Nieco słabną z kolei walki w Bachmucie. W ocenie Dmytra Antoniuka:

Jest szansa, że Bachmut będzie nadal nasz.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Raport z Kijowa 23.03.2023 r.: jak ocalić dziedzictwo kulturowe Ukrainy?

 

Napaść na Ukrainę była potrzebna wyłącznie do koronowania Putina na cara Wszechrosji, a bez Ukrainy nie ma Wszechrosji

Fot. CC0, pxhere.com

Hitler i jego podwładni nie odgrywali wielkich postaci, naśladowali aktorów, grających bohaterów. Oto różnica między artystą a kabotynem. I to naśladownictwo Putin swym gołym torsem farsowo powtarza.

Andrzej Jarczewski

Czasownikowa teoria diermokracji

Język każdego narodu ma swoje własne kalambury i osobliwości nieznane innym językom. W polszczyźnie korzystają z nich poeci i żartownisie, na Zachodzie – różne drobne manipulacje literowe widzimy w reklamach i marketingu, a w Rosji wszystko służy „ruskiemu mirowi”. Dokonano więc tam drobnej manipulacji na rzeczowniku ‘demokracja’, by zohydzić ustrój panujący na Zachodzie.

Wszak rosyjskie ‘diermo’ znaczy tyle, co… ‘shit’ po angielsku.

W PRL marzyliśmy o demokracji, mając na myśli wyłącznie możliwość wyboru polskich władz przez obywateli polskich na współczesny wzór zachodni. W roku 1989 nasze marzenia się spełniły i… na tym poprzestaliśmy. Przyjęliśmy wzorzec dobry, ale niedoskonały, bo demokracja realizuje swoje ideały nie tylko poprzez wybieranie polityków do władzy, ale – w jeszcze wyższym stopniu – przez ich odwoływanie. Pisałem o tym w książce pt. Europoliteja (2007) i przypomniałem na łamach „Kuriera WNET” (nr 28, październik 2016) w artykule KACYKOZA, czyli samorząd psuje się ode łba.

Teraz kolejnych argumentów dostarcza nam Rosja, a poniekąd i Parlament Europejski. Bo ‘demokracja’ i ‘praworządność’ to tylko rzeczowniki. O ich treść pytajmy czasownikowo: kto na kogo pracuje, kto kogo powołuje i – najważniejsze – kto może polityka lub sędziego odwołać.

Możliwość unieważnienia Polaka w funkcji sędziego jest obecnie testowana przez Niemcy po raz drugi, choć nie tak bezpośrednio jak za pierwszym razem (od roku 1939 do 1945). Wtedy to w ramach różnych akcji Niemcy i Rosjanie mordowali polską inteligencję, w tym również prawników. Efekt był taki, że gdy po wojnie trzeba było prawować się o odszkodowania za zbrodnie i zniszczenia – po stronie polskiej nie miał kto tego robić.

Wkrótce kwestia odszkodowań może znów zakłócić spokój pokoleniowych paserów w Niemczech. Kręci się więc europejski bicz na polskich sędziów, by ci – pod groźbą unieważnienia – nie stanowili reparacyjnego zagrożenia. Realną władzę sprawuje bowiem nie ten, kto wybiera, ale ten, kto odwołuje! Tylko on może wymusić natychmiastowe, korzystne dla siebie decyzje i wyroki. I temu służy proniemiecka opcja podważania statusu polskiego sędziego.

Strach rządzi Rosją

Rosjanin rodzi się takim samym człowiekiem jak Polak, Niemiec, Anglik czy Chińczyk. Ale naród rosyjski jest inny niż polski czy chiński, bo ma inną historię. Inne czynniki kształtowały wychowanie dzieci, inne budowano instytucje i inne wytwarzały się relacje między ludem a władcą.

Gdy zapytamy Rosjanina, co jest dlań najważniejsze, często usłyszymy: „żeby nas się bali”. Osobista pomyślność też ma znaczenie, ale najważniejsze jest poczucie wielkości Rosji jako państwa i narodu.

Głównym rosyjskim wektorem mentalnym jest wszechogarniający strach. Próbowano ten strach zasiać w narodach podbitych przez Rosję czy ZSRR, ale – od Estonii do Bułgarii – ta zaraza się nie przyjęła. Wzmocniła się za to w putinowskiej Rosji po nieudanym eksperymencie demokratycznym czasów Jelcyna. Nieudanym z konieczności, bo sprzecznym z kulturą polityczną, zaszczepioną tam jeszcze przez Mongołów w XIII wieku.

Stereotypowe (co nie znaczy, że zawsze zgodne z faktami) dążenie przeciętnego Amerykanina sprowadza się do zdania: „żebym miał więcej niż sąsiad”. Stereotypowy Rosjanin powie to samo innymi słowy: „żeby sąsiad miał gorzej niż ja”. Taki obraz rysuje nam literatura wieku XIX i XX, zastępowana w funkcji mitotwórczej przez kinematografie narodowe i już coraz bardziej przez zawartość internetu.

Strach przed następcą

Ustalenie, kto jest prawowitym władcą Rosji, niewiele różniło się od zwyczajów praktykowanych w innych monarchiach. Zdarzały się różne smuty i dymitriady, ale zazwyczaj było wiadomo, kto jest legalnym lub możliwym do zaakceptowania sukcesorem. Prawie nigdzie na świecie (poza Polską) nie stosowano demokracji elekcyjnej.

Niekiedy jednak król czy car rządził – z punktu widzenia pretendenta – zbyt długo. Wokół możliwych następców wytwarzały się koterie, partie i nierzadko spiski. Te znów bywały obserwowane i niszczone przez zawsze obawiającego się zamachu władcę. Na Zachodzie sukcesja przyjęła formę procedury wyborczej i nikt się nie dziwi, że np. w USA po demokracie prezydentem zostaje republikanin i odwrotnie. W Rosji jest inaczej.

„Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy” powiedział Władysław Gomułka w roku 1945, wyrażając główną ideę rosyjską (wtedy w wersji komunistycznej) do dziś obowiązującą w Rosji, Korei Północnej i w wielu innych krajach. Ostatnio również w Chinach, co źle wróży temu krajowi i całemu światu.

Putin, Kim, Xi i im podobni nie boją się pacyfistycznego, mentalnie wręcz spacyfikowanego Zachodu. Boją się tylko tych własnych poddanych, którzy mogliby ich usunąć.

Demokracja odwoławcza

W Polsce, podobnie jak na całym Zachodzie, bardzo trudno odwołać urzędującego prezydenta wybranego przez naród. Losy premierów zależą od chwilowej większości parlamentarnej i zmiany na tym stanowisku zdarzają się często.

Ale spróbujmy odwołać posła czy choćby radnego. Tego się nie da zrobić. Nawet prezydenta miasta nie można już odwołać, bo nasze prawo chroni złych samorządowców wysoką barierą frekwencyjną.

O skorumpowanych europosłach szkoda nawet gadać. Naród nie może ich odwołać, nawet gdy są ewidentnymi jurgieltnikami.

W roku 2002 rządząca wtedy SLD wprowadziła groźną dla demokracji zmianę, pozwalającą prezydentom miast, burmistrzom i wójtom rządzić swoją gminą dożywotnio. Od tej chwili, czyli od roku 2002, prezydenci miast tak prowadzą politykę inwestycyjną, kadrową i autoreklamową, by już nigdy władzy nie oddać. Za to znaczenie radnych spadło do zera. Nie mogą odwołać prezydenta miasta i żadną uchwałą nic ważnego nie wymuszą, więc ograniczają się do pobierania diet.

W roku 2018 wprowadzono limit dwóch (5-letnich) kadencji dla szefów gmin, ale to ograniczenie nie dotyczy już starostów i marszałków województw, co może prowadzić do swoistego rozbicia dzielnicowego. Rezultaty wspomnianej ustawy zobaczymy dopiero w roku 2028, chyba że znów jacyś kombinatorzy przywrócą możliwość sprawowania dożywotnich rządów w miastach i gminach.

Nie krytykuję silnej władzy. Podkreślam tylko, że silna władza i jednocześnie praktyczna nieodwoływalność władcy prowadzi do patologii, co obserwujemy ostatnio chociażby na przykładzie obsadzania rad nadzorczych i zarządów spółek komunalnych prezydentami różnych miast.

Gdzie nie ma sprawnych procedur odwoławczych, rozrasta się gminna diermokracja, a bezkarność demoralizuje najskuteczniej.

Diermokracja eventowa

Teoretyczna możliwość zmiany władzy w Rosji stanowi gigantyczne zagrożenie dla aktualnego imperatora; robi się więc wszystko, by tę teorię wykluczyć w praktyce. Stalin co prawda pozwalał się „wybierać” na kolejne kadencje, ale ich liczba nie była niczym ograniczona. Do tego samego, dość pokrętnymi drogami, dążył Putin.

Napaść na Ukrainę nie była przecież do niczego potrzebna. Do niczego… z wyjątkiem koronowania Putina na cara Wszechrosji, bo Rosja bez Ukrainy nie jest Wszechrosją, lecz zaledwie Federacją, a federacje nie miewają carów. Jeżeli ten czynnik zadecydował o rozpoczęciu wojny, to śmierć Putina wyznaczy jej koniec.

Na wojnę Putina z Zełenskim spójrzmy też z perspektywy… eventowej. Oto osiłek, grywający w filmikach internetowych jeźdźca z nagim torsem, hokeistę lub judokę, rzuca się na wieloodcinkowego sługę swego narodu. W krótkim metrażu kabotyn może prezentować się widowiskowo, ale nie wątpię, że w ostatnim odcinku dramatu i w ocenie historii triumf odniesie lepszy aktor.

Hitler też był aktorem. Przez całe lata nie pozwalał remontować nadpalonego w roku 1933 budynku Reichstagu, bo chciał występować na scenie operowej!

W tradycyjnej siedzibie niemieckiego parlamentu nadal odbywały się komisje i działały różne biura, ale skażonej demokratyczną tradycją sali sesyjnej nie odbudowano, bo jeszcze mogłaby powrócić… demokracja. A Hitler chciał grać. Chciał być wielkim wodzem na scenie Krolloper i słuchać tylko entuzjastycznych oklasków. Putin też woli wiece i telewizję niż jakiekolwiek pozory demokracji.

Nie oglądajmy filmików z Hitlerem czy Putinem. Raczej badajmy to, co oglądał Hitler i co ogląda Putin, bo to kształtuje go mentalnie. Na teatralnej czy filmowej scenie główni aktorzy odgrywają wielkich bohaterów historii, wygłaszają wzniosłe kwestie i poruszają się z majestatem w pełnym oddania lub zdrady otoczeniu.

Ale Hitler i jego podwładni nie odgrywali wielkich postaci. Oni naśladowali znanych aktorów, grających bohaterów. Na tym polega różnica między artystą a kabotynem. I właśnie to naśladownictwo Putin swym gołym torsem farsowo powtarza.

Praworządność, faszyzm i nazizm to tylko rzeczowniki. W przekładzie na czasowniki niepraworządność oznacza: „nie damy pieniędzy, dopóki Niemcy nie będą mogli unieważniać polskich sędziów”, z kolei rzucane do niedawna na oślep pomówienie o faszyzm znaczy: „nie lubię cię”. A jeśli Putin oskarża Zełeńskiego o nazizm, to mówi… „muszę cię zabić, bo chcę być… carem!”.

Cały artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Czasownikowa teoria diermokracji” znajduje się na s. 24 marcowego „Kuriera WNET” nr 105/2023.

 


  • Marcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Czasownikowa teoria diermokracji” na s. 24 marcowego „Kuriera WNET” nr 105/2023

Raport z Kijowa 23.03.2023 r.: jak ocalić dziedzictwo kulturowe Ukrainy?

Gośćmi Pawła Bobołowicza są: Artur Niemczyk-Gazda ( Polski Zespół Humanitarny ) oraz Anna Śmigielska ( Centrum Pomocy dla Kultury na Ukrainie-Narodowy Instytut Dziedzictwa ).

Artur Niemczyk-Gazda relacjonuje, jak wyglądają działania pomocowe fundacji Polski Zespół Humanitarny podejmowane od 9 lat; od początku rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie.

Kształtujemy postawy młodych ludzi, prowadzimy działania terapeutyczne i pomagamy im odpocząć od wojny.

Ponadto, Zespół organizuje pomoc humanitarną i medyczną dla ludności poszkodowanej przez działania wojenne.  Gość Radia Wnet wspomina, że jedną z rzeczy, która na Ukrainie zrobiła nad nim ogromne wrażenie, to troska o zwierzęta, jaką wykazują ludzie, którzy sami znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji.

Anna Śmigielska informuje o tym, co robi Centrum dla Pomocy Kultury na Ukrainie. Jak mówi, w instytucji pracują ludzie mający doświadczenie m.in. z wojny w Afganistanie.

Ludzie na Ukrainie giną za swoje dziedzictwo i pamięć o narodzie ukraińskim.

Rozmówczyni Pawła Bobołowicza podkreśla, że Rosjanie niszczą liczne biblioteki, pomniki i inne obiekty będące świadectwem tego, skąd wywodzą się Ukraińcy.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Raport z Kijowa 23.03.2023: czy Rosjanie to orkowie?

Raport z Kijowa 23.03.2023: czy Rosjanie to orkowie?

Kadr z filmu Władca Pierścieni: Powrót Króla, New Line Cinema

Niektórzy Rosjanie sami siebie określają mianem orków. Termin ten często pojawia się w narracji ukraińskiej i zachodniej. Ale czy słusznie?

Audycję prowadzi Paweł Bobołowicz.

O wydaniach dzieł Tolkiena w Ukrainie oraz o porównaniach rosyjskiej armii do orków Saurona rozmawiają Dmytro Antoniuk i Artur Żak.


Daria Hordijko przygotowała najważniejsze wiadomości z wojny na Ukrainie:

393. dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę na pełną skalę :

  • Zakończono akcję ratunkową w Zaporożu, gdzie rosyjskie pociski trafiły w dwa wielopiętrowe budynki mieszkalne. 34 osoby zostały ranne, 29 z nich trafiło do szpitala. Jedna osoba zginęła.
  • Do 9 osób wzrosła liczba ofiar śmiertelnych rosyjskiego ataku drona na akademik w mieście Rzyszczów w obwodzie kijowskim. Rozbieranie gruzów trwało prawie dobę, dopiero tej nocy zakończono akcję ratunkową.
  • Wołodymyr Zełenski złożył wizytę na froncie. Prezydent Ukrainy odwiedził wysunięte pozycje wojsk ukraińskich na kierunku Bachmutskim, wysłuchał wysłuchał raportów na temat sytuacji operacyjnej i nagrodził obrońców Bachmutu.
  • Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy informuje, że na kierunku Bachmutskim Rosjanie kontynuują ofensywę, ale ich potencjał ofensywny maleje. Nie ustają w próbach zajęcia miasta, tracąc znaczną liczbę ludzi, broni i sprzętu wojskowego, informuje Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy.
  • Armia rosyjska wycofuje z magazynów czołgi T-54 i T-55. Według analityków z Conflict Intelligence Team pociągi kolejowe z tego typu czołgami przemieszczają się obecnie z Dalekiego Wschodu do europejskiej części Rosji. Pojazdy te zostały zaprojektowane w latach 40. ubiegłego wieku. Były używane do stłumienia powstania budapeszteńskiego i Praskiej Wiosny. Wcześniej najstarszymi czołgami używanymi przez rosyjską armię w wojnie z Ukrainą były produkowane od 1961 roku T-62.

Cała audycja pod poniższym linkiem:

Serdecznie zachęcamy do słuchania „Raportu z Kijowa” na falach Radia Wnet, o 9:30 w każdy poniedziałek, wtorek, czwartek i piątek.