Kury otaczane czcią?! Jaką rolę pełniły te ptaki, zanim zaczęliśmy je jeść?

Kury/Źródła: zvierata.xyz

Myśląc kury, od razy wyobrażamy sobie drobiowe mięso lub jajka. Zwierzęta te nie pełnią bowiem dziś żadnej innej funkcji, niż zaspokajanie naszych potrzeb żywieniowych. Nie zawsze jednak tak było.

Udomowienie kur nastąpiło na obszarze południowo – wschodniej Azji. Ptactwo mieszkające w dżungli, pociągane uprawami ryżu, zaczęło wschodzić w interakcję z człowiekiem. Początkowo naukowcy myśleli, że do udomowienia tych zwierząt mogło dojść już 10 tys. lat temu. Najnowsze badania pokazują jednak, że proces ten rozpoczął się znacznie później, mianowicie około 1500 roku przed narodzeniem Chrystusa.

Wymiana handlowa między państwami sprawiła, że kury około 800 roku p.CH. dotarły również do Europy, na początku w rejon Morza Śródziemnego. Nie były jednak jedzone, ale OTACZANE CZCIĄ, jako że były przecież zwierzętami egzotycznymi. Niektórych ludzi nawet z nimi grzebano. Zwyczaj jedzenia kur zapoczątkowali starożytni Rzymianie. To oni wprowadzili do diety jaja i drobiowe mięso.

Z czasem opisywane zwierzęta rozpowszechniły się po całej Europie, a z naszego kontynentu trafiły do najdalszych zakątków świata.

K.B.

Źródło: National Geographic Polska

 

Paweł Rakowski: jeżeli w Europie miałby się pojawić gaz z Bliskiego Wschodu to musiałby być najprawdopodobniej irański

Paweł Rakowski

Ekspert ds. bliskowschodnich o sukcesie dyplomatycznym Kataru i o tym, kto może zastąpić Rosję jako dostawca gazu.

Prezydent Joe Biden ogłosił, że Katar stanie się jednym z ich głównych sojuszników spoza NATO. Paweł Rakowski zauważa, że pod tym względem Katar dołączył do Bahrajnu i Kuwejtu.

Katar będzie kontynuował ewakuację amerykańskich obywateli czy też innych cudzoziemców z Afganistanu.

Wskazuje, że jest to wielki sukces Kataru. To w jego stolicy od lat toczą się negocjacje między Amerykanami a talibami.

Ekspert ds. bliskowschodnich wskazuje, że wciąż nic nie wiadomo na temat tego, czy katarski gaz mógłby zastąpić rosyjski w Europie. Saudyjskie media zaznaczają, że większość kontrahentów Kataru znajduje się w Azji.

Jeżeli miałby się pojawić gaz z tej części świata to musiałby być najprawdopodobniej irański.

Po zniesieniu embarga rynek europejski mógłby się zaspokoić irańskimi złożami (o ile byłoby to wykonalne).

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Dudziak: Wniosek o ochronę międzynarodową w Polsce w tym roku złożyło około tysiąca osób z Iraku

Rzecznik Urzędu Ds. Cudzoziemców komentuje ilość złożonych wniosków o ochronę międzynarodową w Polsce: „Wszystkie osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową w Polsce są obowiązkowo sprawdzane.”

Piątym gościem „Poranka Wnet” jest rzecznik prasowy Urzędu do Spraw Cudzoziemców, Jakub Dudziak. Rozmówca redaktor Magdaleny Uchaniuk pochyla się nad tematem uchodźctwa i migracji w Polsce. Rzecznik tłumaczy słuchaczom, jak wygląda procedura przyznawania statusu uchodźcy, ochrony międzynarodowej i prawa pobytu w Polsce.

Łącznie, w tym roku 6 700 osób złożyło w Polsce wniosek o ochronę międzynarodową – przyznaje Jakub Dudziak.

Jak informuje nasz gość, spośród tej liczby, prawdopodobnie kilka tysięcy pochodzi od osób koczujących przy polsko-białoruskiej granicy. Jak zaznacza rzecznik, wszystkie osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową w Polsce są obowiązkowo sprawdzane przez służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Jakub Dudziak opowiada również o zróżnicowaniu narodowym uchodźców w Polsce. Jak zaznacza, większość pochodzi z Białorusi, lecz są tu również uchodźcy z Afganistanu, ewakuowanych do Polski w sierpniu.

Zdecydowana większość, około 2 tys. to osoby z Białorusi – podkreśla gość porannej audycji.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk mówi też o przyjmowaniu wspomnianych wnioskach. Zgodnie z ustawą wnioski o ochronę międzynarodową mogą być w Polsce rozpatrywane w terminie do sześciu miesięcy.

Wszystkie osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową w Polsce są obowiązkowo sprawdzane przez służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo – zaznacza Jakub Dudziak.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Afganistan: Trwają aresztowania dziennikarzy. Talibowie zabronili publikacji, które „są w sprzeczności z islamem”

Jak podaje Human Rights Watch (HRW) odkąd w połowie sierpnia Talibowie przejęli władzę w Afganistanie aresztowano przynajmniej 32 dziennikarzy.

Zgodnie z relacją organizacji stojącej na straży Praw Człowieka talibskie władze próbują stłumić wszelkie głosy sprzeciwu i krytyki za pomocą nieprecyzyjnych przepisów. Jak informuje HRW:

Afgańskie ministerstwo informacji i kultury wydało rozporządzenie, którego „obszerne i ogólnikowe” zapisy mają w praktyce zakazać wszelkiej krytyki działania władz.

Nowe prawo zabrania publikacji materiałów, które „są w sprzeczności z islamem”, „obrażają narodowych bohaterów” lub „zniekształcają obraz (rzeczywistości)”. Według rozporządzenia dziennikarze są zobowiązani do komentowania wydarzeń „w sposób wyważony”. Co więcej, zabrania się dotykania tematów, które „nie zostały potwierdzone przez urzędników” oraz takich, które „mogą mieć negatywny wpływ na postawy społeczne”.

Ponadto, afgańskie służby specjalne wzywają pracowników mediów do zaprzestania „działań propagandowych”, których miano się dopatrzeć w publikowanych materiałach. Jak podsumowuje redaktorka internetowego portalu dla kobiet:

Nie mamy już wolnych mediów w Afganistanie. Straciliśmy przestrzeń dla wolnych mediów wraz z przejęciem władzy w kraju przez talibów – podkreśla dziennikarka.

Sytuację niknącej wolności słowa w Afganistanie komentuje także szefowa sekcji HRW ds. Azji Patricia Gossman. Według Gossman nowe przepisy swoją radykalnością „duszą media”:

Mimo, iż talibowie zobowiązali się, że będą zezwalać na działania dziennikarzom respektującym wartości islamu, nowe przepisy prawa duszą media. (…) Obecne regulacje są tak radykalne, że dziennikarze ze strachu przed więzieniem sięgają po autocenzurę – stwierdza.

Zdaniem Gossman na zaistniałą sytuację powinny zareagować zagraniczne rządy. Według niej to właśnie sprzeciw społeczności międzynarodowej może wpłynąć na politykę talibskiej władzy:

Zagraniczne rządy powinny wysłać sygnał, że sposób traktowania mediów przez talibów pozostanie głównym problemem przyszłych stosunków – podsumowuje.

Źródło: Human Rights Watch

N.N.

Prof. Zofia Wysokińska: Unia zawraca z inwestycjami lokowanymi w Azji do Europy. Polska ma szanse je przyciągnąć

Segregacja odpadów i inwestycje w informatykę. Prof. Zofia Wysokińska o unijnym Zielonym Ładzie i tym, jak Polska może na nim skorzystać.


Prof. Zofia Wysokińska zauważa, że Unia Europejska ma plany na dekady. Stwierdza, że plany UE

Możemy to nazwać dążeniem do europejskiej cyrkularnej gospodarki cyfrowej.

Jest to część unijnego Zielonego Ładu. Zaznacza, że także Polska ma problem z odpadami i musimy w tym kierunku inwestować. Ekonomistka zachęca młodych ludzi do studiowania informatyki.

Unia Europejska, żeby utrzymać konkurencyjność, musi działać w tych dziedzinach, w których może być konkurencyjna.

Rozmówczyni Krzysztofa Skowrońskiego wskazuje, że Unia zawraca z inwestycjami lokowanymi w Azji do Europy. Pojawia się pytanie, gdzie ulokują się inwestycje wycofywane z Chin. Stwierdza, że Polska ma szanse je przyciągnąć.

Niemcy chronią torfowiska jako miejsca, gdzie może będą kopalnie.

Zakładamy w Nowym Zielonym Ładzie, że do 2050 r. nie będzie węgla w gospodarce.

Cała Unia Europejska to jedynie 11 proc. w skali świata.

Wyszło tylko to, że 30 proc. udziału w handlu światowym ma Unia Europejska.

Zauważa, że UE ma także udział w usługach finansowych. Według ekonomistki Polska powinna założyć własnego Amazona czy Facebooka, ponieważ ma dobrych informatyków.

Mam nadzieję, że rozwój będzie w Polsce postępował.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Kolany: Gospodarką sterują banki centralne i państwa. Reset będzie szedł w kierunku rządów bardziej totalitarnych

Główny analityk portalu Bankier.pl o Wielkim Resecie, likwidacji gotówki, przyczynach rosnących nierówności społecznych i o tym, czemu nie mamy już kapitalizmu.


Krzysztof Kolany wskazuje, że w Stanach Zjednoczonych, czy Azji lockdownów już dawno nie ma, a gospodarka tych krajów „od dawna pędzi”. Wskazuje, że zamknięcie krajów przyśpieszyło zmiany takie jak digitalizacja, czy przenoszenie działalności do sieci.

Ustrój gospodarczy, który mamy teraz ma niewiele wspólnego z kapitalizmem.

Główny analityk portalu Bankier.pl wskazuje na ingerencję banków centralnych i rządów w rynek. Przyznaje, że nierówności majątkowe rosną. Ocenia, że jest to efekt polityków banków centralnych po kryzysie 2008 r.

Banki centralne poprzez politykę zerowych stóp procentowych i tego, jak to się mówi, drukowania pieniędzy, czyli ilościowego poluzowania, sprawiają, że ceny akcji nieruchomości idą w górę. To zwiększa wycenę majątku tych najbogatszych. Natomiast rynek pracy  pozostawał przez lata w kiepskiej formie. Dochody najmniej zarabiających rosły słabo. Rosła zaś inflacja, przez co ich dochody były jeszcze mniej warte. Kolany wyjaśnia, że mówiąc o rosnącym rozwarstwieniu społecznym trzeba brać pod uwagę system monetarny. Nierówności majątkowe zaczęły rosnąć po upadku systemu Breton Woods w latach 70. Richard Nixon postanowił o odejściu od powiązania dolarów ze złotem.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego odnosi się do Wielkiego Resetu. Jak mówi, w ciągu ostatniego roku przekonał się do poglądu, że

To będzie reset stronę systemu znacznie mniej liberalnego, znacznie mniej wolnościowego. Mówiąc wprost, w kierunku rządów bardziej totalitarnych.

Nathan Mayer Rothschild powiedział, że kontrolę ma  „ten, kto kontroluje pieniądz”. Z tego powodu

Od lat trwa celowa walka z gotówką.

Chodzi o to, aby zlikwidować możliwość runu na bank. Gość Popołudnia WNET zauważa, że są kraje, w których nie ma żadnych limitów dla transakcji gotówkowych. W Polsce są ograniczenia dla osób prawnych.

Nie ma jeszcze na szczęście globalnego rządu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Dr Krzysztof Jabłonka: Następstwem Legnicy było zwycięstwo nad Mongołami w ciągu kolejnych stu lat

Dr Krzysztof Jabłonka o 780. rocznicy bitwy pod Legnicą: pierwszych polskich Termopilach, sojusznikach Polaków i ataku Mongołów na Węgry.

Dr Krzysztof Jabłonka przybliża bitwę pod Legnicą, która miała 780 lat temu. Wyjaśnia, że wbrew często robionej pomyłce nie była ona z Tatarami, lecz z Mongołami, którzy wcześniej podbili tych pierwszych.

 Tatarzy stanowili część kontyngentu, ale dowodzili Mongołowie.

Dr Jabłonka porównuje Legnicę do Termopil. Była to bitwa nie do wygrania, która trzeba było stoczyć. Obie bitwy były starciem Azji z Europą.

Gorze nam rzekł Henryk Pobożny i ruszył w bój, który wiedział, że przegra.

Obok Polaków w bitwie brali udział Czesi i Łużyczanie. Wspierali ich templariusze, a także, jak twierdzą Niemcy, choć nie ma na to dowodów, krzyżacy.

Historyk przypomina, że po Termopilach była zwycięska dla Hellenów bitwa pod Salaminą. Tak samo, jak zauważa, Legnica dała początek ostatecznemu zwycięstwu na Mongołami w ciągu następnego stulecia.

To nie był główny atak Mongołów. Mongołowie ruszyli potężnym tyranem zniszczyli Ruś, najpierw Włodzimierską, czyli dzisiejszą Rosję, potem przeniosło się to nad Dniepr i w 1240 roku padł Kijów.

Miasto porównywane do Konstantynopola spadło do poziomu powiatowego. Wnuk Czyngis-chana Batu-chan wyruszył z wyprawą na Węgry, gdzie schronili się Kumanowie. Król Węgier Bela IV odmówił wydania turańskiego plemienia, które uciekło ze stepu przed Mongołami.

Mongołowie mieli świetny wywiad. Skąd oni go mieli. Niestety mieli go wśród Słowian i dowiedzieli się, że istnieje coś takiego jak przyjaźń polsko-węgierska, czyli że jeżeli zostaną zaatakowane Węgry to Polacy się ruszą w ich obronie.

Orda najpierw zaatakowała Kujawy, potem Lublin, Sandomierz, Kraków i Racibórz. Przed Mongołami obronił się oblężony Wrocław. W czasie bitwy pod Legnicą po raz pierwszy europejskie rycerstwo spotkało się z przeciwnikami, którzy uciekają, aby wygrać i wygrywają. Mongołowie zaczęli bowiem uciekać, a w pogoń za nimi podążyły wojska polskie. Było to jednak błędem, bo  rycerze zostali oskrzydleni i zaatakowani z flank.

Główna siła ataku spadła na Węgry. Dotkliwą porażką była dla broniących się Węgrów bitwa nad rzeką  Sajó, w której brali udział także polscy rycerze.

Mongołowie dotarli aż do Adriatyku. Zęby połamali dopiero na Akwilei.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Dr Lubina: Krwawe masakry w Mjanmie, ponad 200 osób zabitych

– Ustalenie liczby ofiar jest trudne […] Dziś otrzymałem informację, że wciągu ostatnich dwóch dni zginęło kolejne 180 osób. To by znaczyło, że całość sięgnęła 400 osób – oznajmia politolog.

W dzisiejszej rozmowie w „Kurierze w samo południe” Radia WNET dr Michał Lubina, politolog, badacz stosunków międzynarodowych specjalizujący się w problematyce współczesnej Mjanmy, mówił m.in. o kreatywnych formach obecnych protestów obywatelskich w Mjanmie:

Dzisiejsza forma protestów jest dosyć hybrydowa, bo rzeczywiście walczą obecnie w niektórych częściach Rangunu i Mandalaj, natomiast te miejsca, w których nie walczą wyglądają tak, że na ulicach poukładali kokosy z hasłami „Precz z reżimem” albo „Zwróćcie nam wolność” i cała ulica jest wyłożona takimi obiektami.

Badacz opowiada o rozmaitych formach i instalacjach artystycznych, powstających na birmańskich ulicach w ramach trwających od początku lutego protestów:

Wcześniej poustawiali na ulicach tradycyjne birmańskie wańki-wstańki – lalki wykonane z papier-mache, przypominające kobietę, również z podobnymi hasłami. Jest to bardzo ładny symbol, bo w domyśle oznacza zdanie – „jak nas popchniecie to my wstaniemy”.

Politolog odnosi się również do opublikowanych niedawno przez ONZ danych, z których wynika, że w ciągu trwających już kilkadziesiąt dni protestów zginęło blisko 150 osób. Prawdopodobnie oficjalne statystyki są znacznie zaniżone:

Ustalenie liczby ofiar jest trudne. Może sięgać ona nawet 200 osób – Birmańczycy ją zwiększają, ale nie jest to pewne. Dziś otrzymałem od birmańskiej znajomej informację, że w ciągu ostatnich dwóch dni zginęło kolejne 180 osób. To by znaczyło, że całość sięgnęła 400.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

N.N.

Indonezja: erupcja wulkanu Sinabung – chmura pyłów wulkanicznych po wybuchu osiągnęła wysokość 5 km

W północnej Sumatrze doszło do drugiego od soboty wybuchu wulkanu Sinabung, który spowodował uniesienie się pyłów i popiołów wulkanicznych na wysokość 5 km. Nie odnotowano ofiar śmiertelnych.

To już druga w ciągu ostatnich dni, erupcja mieszczącego się w północnej części Sumatry wulkanu Sinabung. Do pierwszej doszło w sobotę 27 lutego. Po dzisiejszej erupcji w powietrze uniosła się chmura pyłów i popiołów wulkanicznych, która osiągnęła wysokość blisko 5 km.

Mimo  że wybuch nie przyniósł ofiar śmiertelnych lokalne władze zaleciły okolicznym mieszkańcom pozostanie w odległości min. 3 km od krateru. Do 2010 r. wulkan Sinabung uważany był za wygasły. Od blisko dekady jednakże dochodzi do jego okazjonalnych wybuchów, z których największy miał miejsce w 2016 r. – zginęło wówczas kilka osób, a kilkadziesiąt tysięcy wysiedlono.

N.N.

Źródło: Reuters