Młodzi, debiutujący na polskiej scenie muzycznej artyści, przejęli stery Muzycznego IQ i zaprezentowali słuchaczom swoje pierwsze długogrające albumy.
Na początku posłuchaliśmy trzeciego w karierze Karoliny Błońskiej singla pt. Ćmy. To przedstawicielka młodego pokolenia singer-songwriterów. Artystka zachwyca niezwykłą wrażliwością, osadzoną na niebanalnych, około indie-popowych kompozycjach, które powstają we współpracy z gitarzystą i producentem Krzysztofem Łochowiczem.
Maliny (zdj. z prawej) to wrocławska formacja elektroniczna, złożona z dwóch przyjaciół-muzyków.
Michał Tomczyk to gitarzysta, rozkochany w shoegaze i wykręcaniu brzmień, Jakub Palica to wokalista i producent tworzący alternatywę, techno, hiphop i wszystko pomiędzy. Razem sprawiają, że miasto jest jednocześnie zimne, ale i romantyczne. Swoją muzykę opierają na charakterystycznym dla zimnej fali elektronicznym brzmieniu perkusji, basie napędzanym post-punkową energią, onirycznych, rozlewających się gitarach i rozmarzonym, głębokim wokalu opowiadającym słuchaczowi historie wyrwane jakby prosto ze snu.
Odroczony Bunt Trzylatka (zdj. z lewej) to duet w osobach Marcina Grabińskiego i Laury Cholewskiej. Jak sami o sobie mówią: Gramy piosenki punkowe w przekazie, lo-fi rockowe w brzmieniu. W tekstach miłość, bunt, smarki i szerzenie polskiej kultury słowa. Muzyka dla ludzi, którzy nie zdążyli się zbuntować.
W studio gościłem wymienione wyżej duety. Zapraszam do odsłuchu. Radek Ruciński
Pan doktor i panie Mila, Zofia i Helena są realnymi postaciami. Nigdy nie uwierzą, że mogli działać na niekorzyść Polski. Wykazali się wielką motywacją, o czym świadczy frekwencja i wynik wyborów.
Jan Martini
Pani Mila, instruktorka jogi, z Warszawy jeździła głosować do Milanówka. Uprzednio dowiedziała się w Polsacie, jak załatwić zaświadczenie uprawniające do głosowania poza miejscem zamieszkania. Rzeczywiście procedura była bardzo prosta i zaświadczenie można było otrzymać w 5 minut. Pani Mila nie zastanawiała się, ile kosztowało powołanie zespołu matematyków i statystyków opracowujących algorytmy w celu „optymalizacji wykorzystania potencjału elektoratu”, czy i w jakiej ambasadzie ów zespół pracował.
Nie wiedziała także, że ludzie z Poznania jeździli głosować do Gniezna. Pani Mila wiedziała natomiast, że trzeba walczyć ze złem – jak Jurek Owsiak, bo PiS to zło, które odbiera nam wolność i łamie konstytucję. Na czym polegało konkretnie owo łamanie konstytucji, nikt nie wie, ale unijni eksperci to potwierdzili.
Pani Mila sądzi, że Donald Tusk trochę przesadził, mówiąc, że PiS to seryjni mordercy, ale słyszała, że umierały kobiety pozbawione możliwości legalnej i bezpiecznej aborcji. Poza tym przez PiS nie dostaliśmy miliardów od Unii.
Lekarz z poznańskiej przychodni jest zwolennikiem federalizacji Europy, bo w tym kraju nic nie działa – ani służba zdrowia, ani sądownictwo. Jest on miłośnikiem przyrody i uważa, że jak Unia obejmie polskie lasy, to będą one bezpieczniejsze, bo znani z pazerności polscy leśnicy widzą w lesie jedynie deski i nie dbają o bioróżnorodność, a bioróżnorodność jest bardzo ważna.
Pani Zofia, emerytowana nauczycielka ze Śląska, jeszcze w czasach transformacji Balcerowicza uważała, że lepiej byłoby, gdyby Deutsche Bahn wykupił polskie koleje. Wtedy pociągi kursowałyby punktualnie, a klozety byłyby czyste. Miała ona duże uznanie dla nawróconych komunistów, Kwaśniewskiego i Millera, że potrafili odrzucić swoje dotychczasowe przekonania i wprowadzili Polskę do Europy. Pani Zofia bynajmniej nie sympatyzowała z komunistami – wręcz przeciwnie. Jej rodzice przeszli Golgotę Wschodu i cały szlak Andersa, a ojciec był molestowany przez SB jeszcze w latach siedemdziesiątych.
Dziś pani Zofia wyznaje wartości europejskie, uważa się za liberałkę, ale jako osoba tolerancyjna szanuje też inne poglądy. Do niedawna obawiała się, że PiS wyprowadzi Polskę z Unii, a lepiej trzymać z Niemcami, niż z kacapami.
Z racji wieku nauczycielka-emerytka powinna pamiętać, że kanclerz Helmut Schmidt z zachodniego i demokratycznego kraju wysłał depeszę z gratulacjami do gen. Jaruzelskiego za sprawne spacyfikowanie Solidarności w czasie stanu wojennego. Jednak pani Zofia nie zauważyła, że wszyscy kanclerze Niemiec współpracowali z Rosją, a współpraca ta zawsze miała ostrze antypolskie.
Na zjeździe ziomkostw we wrześniu 2003 roku kanclerz Gerhard Schroeder powiedział: „Nie drażnijcie ofiary, która sama pcha się w nasze ręce, zawierzcie mojej metodzie. Ja wam dostarczę wschodnie landy w taki sposób, że ich dzisiejsi administratorzy, Polacy, będą wam jeszcze wdzięczni za to, że wreszcie zostali Europejczykami”. Ten cytat wywołuje niedowierzanie, ale jest prawdziwy.
W tym czasie ze strony niemieckiej powtarzały się żądania, by Polacy zapłacili za mienie niemieckie pozostawione we wschodnich landach. Aktywna medialnie była Erika Steinbach, szefowa „związku wypędzonych”. Po tej mowie Steinbach zniknęła, podobnie jak żądania rekompensaty. Przestano drażnić Polaków. Można przypuszczać, że „metoda” polegała na współpracy z Rosją i budowie „wspólnej przestrzeni gospodarczej od Lizbony po Władywostok”, czyli Euroazji, gdzie nie ma miejsca na podmiotową Polskę.
Inny zestaw poglądów wyznaje pani Helena – osoba głęboko wierząca i niegdyś bardzo zaangażowana patriotycznie. Dość szybko rozczarowała się do PiS-u, bo znacznie więcej oczekiwała od polskiego rządu. Dziś szczególnie krytycznie ocenia działania pisowców w czasie pandemii, kiedy zamknęli kościoły i to symbolicznie – tuż przed świętem Zwiastowania. Zapanował wówczas reżim autorytarny i terror pandemiczny. Zmuszano ludzi do szczepień, a rządzący do dziś nie zostali rozliczeni za czas pandemii.
Pani Helena uważa, że socjal dla Ukraińców spowodował inflację, a PiS jest równie zły jak PO. „Panów Kaczyńskiego i Tuska należy wysłać na emeryturę, bo już przez lata duopolu dostatecznie skłócili naród i dalej tkwimy w minionym systemie, który ma się dobrze, a duch Kiszczaka patronuje mu przez ponad 30 lat. PiS jest partią socjalistyczną, a nie konserwatywną, co widać po jej działaniu. Prawicowi socjaliści z PiS-u to jest środowisko pełne hipokryzji, instrumentalnie traktujące katolików. Pisowcy dbają tylko o interesy partyjne, a nie polskie, trzymają się władzy, ale jak nie potrafią rządzić, to powinni ustąpić i dać szansę na rządzenie innym. Dlatego w ostatnich wyborach dostali czerwoną kartkę od katolików”. (Czyżby katolicy na złość Kaczyńskiemu „odmrozili sobie uszy”?). (…)
Pan doktor i panie Mila, Zofia i Helena są realnie istniejącymi postaciami. Wszyscy ci ludzie nigdy nie uwierzą, że mogli przyłożyć rękę do likwidacji państwowości polskiej. Każdy z nas w swoim otoczeniu spotyka ludzi o podobnych zestawach poglądów, a ludzie ci wykazali się wielką motywacją, o czym świadczy frekwencja i wynik wyborów.
Targowica też miała demokratyczną większość. Wszystkie rozbiory, łącznie z tym likwidującym państwo, były przegłosowane demokratycznie przez polski parlament, choć, aby usprawnić procedury, na zapleczu czekali rosyjscy żołnierze.
Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Polska ośmiu gwiazdek” znajduje się na s. 2 i 13 grudniowego „Kuriera WNET” nr 114/2023.
/Grudniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Ale w tym szaleństwie jest metoda. Jeśli złamiemy zasady konstytucji i zignorujemy system prawny, państwo pogrąży się w chaosie, a wtedy jedynym rozwiązaniem będzie przyjęcie zewnętrznej kurateli,
Krzysztof Skowroński
Zimno, a to dopiero początek zimy. Trzeba się uzbroić w cierpliwość.
Pierwsze ciepłe słoneczne promienie przyjdą dopiero z wiosną. Jakoś ten czas zimy musimy przeczekać z nadzieją, że św. Mikołaj nie przyniesie nam rózgi, a jeśli przyniesie, to nie będzie bolało, a jeśli będzie bolało, to i tak ból przemija. Wszystko przemija, więc przemija też to, co boli. Na szczęście!
Choć historia jest figlarna.
Wydawało się, że fraza „premier Donald Tusk” należy do przeszłości, a tymczasem wynurzyła się z odmętów czasu i stała się teraźniejszością.
Napoleon też kiedyś wrócił, a Marks napisał, że historia powtarza się jako farsa. Czy rząd Tuska potrwa sto dni, czy też będzie groteskową powtórką tego, co działo się dziesięć lat temu, o tym się przekonamy. Ale zapowiedzi brzmią groźnie. Komisje śledcze, ataki na NBP i Prezydenta, zapowiedzi siłowych, pozaprawnych rozwiązań problemów oznaczają anarchizację państwa. Jeśli tak się stanie, trudno będzie w dającej się przewidzieć przyszłości to pozbierać.
Ale w tym szaleństwie jest metoda. Jeśli złamiemy zasady konstytucji i zignorujemy system prawny, państwo pogrąży się w chaosie, a wtedy jedynym rozwiązaniem będzie przyjęcie zewnętrznej kurateli, by przywrócić porządek. A ten porządek, opisany przez Orwella, Huxleya czy doktora Romana Zawadzkiego w książce wydanej w 2013 roku przez wydawnictwo Wnet, został już w Strasburgu przegłosowany. Jego zasad nie trzeba opisywać. Ważne, że słowa nie znaczą tego, co znaczą. Małe, skromne operacje lingwistyczne i wszystko, co jasne, jest jeszcze jaśniejsze.
Nad operacją na znaczeniu słów pracowano przez kilkadziesiąt lat i trzeba przyznać, że skutecznie. Teraz nikt nie musi się zastanawiać nad znaczeniem słów, bo znaczą to, co chcemy, żeby znaczyły.
Język stał się subiektywnie zrozumiały, dlatego dwie wrogie manifestacje mogą mieć takie same hasła na sztandarach i się nienawidzić; dlatego łatwe jest manipulowanie ludźmi.
Ale nie jestem deterministą i nie uważam, że świat tylko z tego powodu, że tak się podoba Komisji Europejskiej, stanie się taki, jak ona chce. Przeciwnie. Proponowany porządek zostanie zmieciony złością i śmiechem. Niemniej jednak sprawy na świecie idą w niebezpiecznym kierunku. Rosja nie dość, że prowadzi wojnę na Ukrainie, to na pełną skalę przygotowuje się do większej wojny. Chiny, głodne dominacji, z coraz większą siłą wypierają z kolejnych regionów Stany Zjednoczone.
Europa nie jest już nadzieją przyszłości, tylko chorym, starzejącym się kontynentem, zarządzanym przez ideologów idiotokracji i nie wiadomo, czy obudzi się ze swojego snu.
My nie śpimy, a gdybyśmy spali, to nie byłby to spokojny sen. W idiotokracji takie media, jakie tworzymy, nie są potrzebne – są zbędne, a zbędnych trzeba wyrzucić na śmietnik.
Ale my inaczej sobie wyobrażamy naszą przyszłość. Razem z Państwem przetrwamy tę zimę.
Nasza żółta łódź podwodna nie tylko ma porty w Tajpej, Szanghaju, Bejrucie, Kijowie, Wilnie, Lwowie, Medelin; nie tylko żegluje „Ponad Oceanami” (czwartki 15.30), ale otworzyła port na Patronite.pl/radiownet. W tym porcie spotykamy się ze słuchaczami Radia Wnet i czytelnikami „Kuriera WNET”, zachęcając ich do kupienia biletu na rejs wolności.
„Wolność słuchania wymaga wspierania”.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 2 grudniowego „Kuriera WNET” nr 114/2023.
Grudniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Teraz następcy zrobią z poprzednikami to, co poprzednicy powinni byli zrobić z nimi. Ale wtedy następcy nie zostaliby następcami. Nie groziłyby nam plagi wymienione w pytaniach referendalnych.
Adam Gniewecki
A mieliśmy złoty róg i mieliśmy czapkę z piór…
Polacy zdecydowali o dalszym losie swej ojczyzny, a skutki decyzji, m.in. polityczne, gospodarcze i ekonomiczne, mogą być nieodwracalne. Nie sposób i nawet nie wypada nie odnieść się do odzwierciedlającego stan umysłów wyniku głosowania, który uważam za lokalny rezultat globalnej manipulacji. Wdrożenie w wymiarze krajowym jej zasad i mechanizmów.
Poza tym manipulacja na skalę choćby europejską musi dotyczyć jeśli nie całego kontynentu, to przynajmniej wszystkich krajów UE. Zatem europejskie siły manipulacyjne musiały dopomóc w zwycięstwie tych, którzy zapewnią dołączenie Polski do „głównego nurtu postępu” i sprawią, że nasz kraj nie będzie stał na przeszkodzie dobrosąsiedzkiej współpracy RFN i ZSRR. W tym celu wykorzystano wszystkie wewnętrzne oraz międzynarodowe, te zachodnie i te wschodnie, ośrodki manipulacyjnych matactw.
Agenci wpływu i bratniej pomocy ze strony obu życzliwych sąsiadów od dawna już dbali, by rzesza naszych pożytecznych idiotów rosła w liczbę, siłę i bezmyślność.
Zakwitła „pedagogika wstydu”, czyli wpajanie Polakom wstydu – że są Polakami; winy – za dokonane na nich zbrodnie i łajdactwa; pogardy – dla samych siebie i gorszości – w porównaniu z innymi, lepszymi narodami. „Polskość to nienormalność”, „wstyd mówić po Polsku”, „większość mojego narodu jest beznadziejnie głupia” itp., itd., a przecież „światła europejska partia” może powyciągać wam słomę z butów i wprowadzić na salony.
Czy bezkarnemu praniu mózgów można przedstawić rzeczowe argumenty i szczodrą politykę socjalną? Jak widać, nie. I to nie pierwszy raz. Ktoś powiedział: „Las stawał się coraz rzadszy, ale drzewa wciąż głosowały na siekierę – bo miała drewniany trzonek”.
Powiewa grozą. Czy można było tego uniknąć? A czy można było zbudować gmach IV RP na zaminowanym kretowisku zamiast na solidnej opoce?
Czy rozminowano i oczyszczono teren, żeby budować spokojnie, pewnie i trwale? Czy przeprowadzono deratyzację? Czy zastosowano środki prewencji przed sabotażem? Czy wykazywano nieustępliwość i konsekwencję w działaniach? Czy zadbano o skierowaną do wszystkich grup społecznych i wiekowych, rozprzestrzenianą różnymi drogami, rzetelną informację? Słowem, czy spełniono kardynalne zasady tego rodzaju budownictwa? Wierzyć się nie chce, ale nie!
Teraz następcy zrobią z poprzednikami to, co poprzednicy powinni byli zrobić z nimi. Ale wtedy następcy nie zostaliby następcami. Nie groziłyby nam plagi wymienione w pytaniach referendalnych.
A ja, stojąc na balkonie Radia WNET, nie widziałbym wyłaniającego się zza – wkrótce może granicznej – rzeki Wisły widma przyszłości, już gotowanej nam przez podstarzałego mistrza akrobacji, który wciąż potrafi kłaniać się na Zachód, nie wypinając się na Wschód.
O! Na horyzoncie coś majaczy, tupie i rośnie w oczach. Odsiecz? Nie, to tęsknie wyczekiwani goście z Afryki, Bliskiego oraz Dalekiego Wschodu i stamtąd, gdzie akurat zamarzyła się wyprawa do Europy – w jedną stronę.
Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „A mieliśmy złoty róg i mieliśmy czapkę z piór” znajduje się na s. 6 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023.
Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Kari Sal (fot. Wiktor Franko), Duxius (fot. Michał Żak).
…z bieszczadzkich liści ulepiona
W piątek, 10 listopada, w audycji Radka Rucińskiego wystąpiły Edyta Rogowska- Żak z Duxius i Karina Bałdych czyli Kari Sal.
„Cieszę się, że jest dziś tak nastrojowo, melancholijnie, normalnie aż mnie korci by chwycić siekierę i pójść się narąbać do bieszczadzkiego lasu.” – fragment wypowiedzi prowadzącego program.
Duxius to muzyczna podróż przez różnorodność, fuzję dźwięków, języków i form artystycznych. Edyta Rogowska-Żak, mieszkająca na co dzień w Berlinie, pisze swoje piosenki w trzech językach: polskim, angielskim i niemieckim, co podkreśla wszechstronność jej projektu. Brzmienie Duxius to mieszanka funku, indie, elektroniki, rocka, a nawet jazzu. Projekt ma na swoim koncie ważne występy, m.in. na różnych festiwalach oraz w stacjach radiowych w Polsce i w Niemczech. Koncerty Duxius to nie tylko przeżycia muzyczne, ale i teatralne. Edyta jako rasowa performerka, zabiera publiczność w elektryzującą przygodę, w której klimat lat 80. łączy się ze współczesnymi kompozycjami. W 2022 roku światło dzienne ujrzał debiutancki album Duxius — Remanence, na którym znalazł się m.in. świetnie przyjęty przez fanów i dziennikarzy singiel Dziki Bez.
Rozmowa z Duxius do wysłuchania tutaj
Kari Sál stara się być wierna założeniom eklektyzmu, zarówno w warstwie muzycznej, jak i koncepcyjnej doświadczymy „spójnej różnorodności”.
Płyta „Butterfly” to połączenie jazzowej sekcji ze skrzypcami renesansowymi, głosu czerpiącego z natury i brzmienia gitary wywodzącego się z nurtu indie pop. To nie tylko muzyczne przedstawienie transformacji, jaką niejednokrotnie przechodzi każdy człowiek, ale także emanacja lekkości, urokliwości i wolności w sztuce, których synonimem jest motyl.
Jej debiutancki album „Betesda” został uznany przez krytyków muzycznych za jeden z najciekawszych w 2017 roku (Marcin Kydryński – Trójka, Adam Baruch – Jazzis) oraz uplasował się na drugim miejscu w zestawieniu najlepszych wokalnych albumów jazzowych (Adam Dobrzyński – Trójka).
Oddział Dolnośląski SDP ogłosił drugą edycję konkursu dziennikarskiego o Nagrodę im. Romualda Lazarowicza za najlepsze prace dziennikarskie dotyczące Dolnego Śląska.
Oddział Dolnośląski SDP ogłosił drugą edycję konkursu dziennikarskiego o Nagrodę im. Romualda Lazarowicza za najlepsze prace dziennikarskie dotyczące Dolnego Śląska opublikowane w okresie od 1 IX 2021 do 30 IX 2023 roku.
Zarząd Główny SDP, który jest fundatorem nagrody pieniężnej, pragnie upamiętnić tym konkursem postać i dorobek życia wyjątkowego dziennikarza, działacza Solidarności Walczącej, twórcy i redaktora wielu pism, człowieka prawego i odważnego.
Zgodnie z regulaminem nagradzane będą prace o tematyce społecznej, gospodarczej, kulturalnej, historycznej. Można zgłaszać artykuły prasowe, audycje radiowe, telewizyjne oraz publikacje dziennikarskie zamieszczone w internecie. W konkursie może wziąć udział każdy dziennikarz będący obywatelem Polski. Termin zgłaszania prac upływa 15 listopada 2023 roku. Gorąco zachęcamy.
W drugiej części ostatniej, piątkowej audycji, porozmawiałem z Titusem z Orgasmatron o zbliżającej się trasie Xmass Rock Giants Tribute Party. Miała też miejsce prapremiera nowego studyjnego nagrania zespołu. Zaraz po tym w studio zjawili się Łukasz Jakubowicz z Made in Warsaw oraz Ula Fryzka (ex-Chmury) i zaprosili na święto fanów Deep Purple, które już 12 listopada w warszawskim Terminalu Kultury Gocław.
Rozmowa z Wojciechem Konikiewiczem jest próbą podsumowania przez utytułowanego i niezależnego muzyka stanu polskiej kultury i podejścia do niej polskich władz w czasie ostatnich ośmiu lat.
Z wybitnym muzykiem, kompozytorem i bezkompromisowym recenzentem polskiej rzeczywistości Wojciechem Konikiewiczem, w Muzycznej Polskiej Tygodniówce rozmawia Tomasz Wybranowski.
Wojciech Konikiewicz, choć życzliwy władzom RP po roku 2015, nie oszczędza obozu „Dobrej Zmiany”, który – jego zdaniem –
„na niwie kultury i mediów publicznych jest „wielkim rozczarowaniem”.
Tutaj do wysłuchania cała rozmowa z Wojciechem Konikiewiczem:
Wojciech Konikiewicz jest absolwentem Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia i studiów indywidualnych (kompozycja i fortepian) we Wrocławiu, Warszawie, Niemczech i Francji. W latach 1977-1983 studiował elektroakustykę i psychoakustykę w Instytucie Telekomunikacji i Akustyki Politechniki Wrocławskiej a także filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
W latach 80. był luminarzem i współtwórcą nowego ruchu polskiego jazzu. Pojawił się w takich składach jak Tie Break, Session Acoustic Action, Green Revolution, z Jorgosem Skoliasem, Marcinem Pośpieszalskich i Michałem Zduniakiem (znakomity album „Na całość” z 1986), i w kultowym Free Cooperation.
Wojciech Konikiewicz gość Tomasza Wybranowskiego w programie „Studio 37”. Fot. FB arch. Wojciecha Konikiewicza.
Jego grę możemy usłyszeć na albumach największych gwiazd polskiej sceny. Współpracował i koncertował z Grzegorzem Ciechowskim, Tomaszem Lipińskim, Robertem Brylewskim, Lechem Janerką (legendarna debiutancka płyta „Klaus Mitffoch” i solowy debiut Lecha Janerki „Historia Podwodna”), a także z Wojciechem Waglewskim czy Tomaszem Budzyńskim.
Nagrywał ścieżki dźwiękowe do filmów, komponował do sztuk teatralnych i baletu. Współpracował z takimi reżyserami jak Jerzy Domaradzki, Waldemar Szarek i Krzysztof Krauze.
Nagrał ponad setkę płyt, a niektóre z nich zostały wydane przez renomowane wydawnictwa płytowe. Dość powiedzieć, że album „Tribute To Miles Orchestra – Live” był pierwszym w historii polskiego jazzu, który został wydany przez Warner Bros.
Natomiast „Strefa K”, płyta wydana w roku 2003, nagrana przez Konikiewicza z dwama utytułowanymi muzykami Stevem Harrisem i Janem Kopińskim została wysoko oceniona przez brytyjską prasę. Pochwalne recenzje i artykuły ukazały się w The Guardian , The Wire, Jazzwise, czy Jazz Views i Jazzword.
„Grupa Big Day po wielu latach przypomina o sobie słuchaczom, jednocześnie udowadniając, że trudno jest ich pomylić z jakimkolwiek innym zespołem. Mieliśmy spotkać się w studio, liczyłem, że poczujemy się tu razem jak w dzień gorącego lata, ale spokojnie są ze mną, i wiem, że jak się odezwą poczuję się jak wielu z was, pamiętający piękne lata 90te, jakbyśmy jechali razem z nimi w rytm piosenki „Jestem jak Wiatr”, wiatr co rozwiewa włosy nam. Ależ mnie cieszy fakt, że mimo iż nie słychać było o nich dłuższy czas to wciąż ten wiatr we włosach mają.”-fragment wypowiedzi prowadzącego audycję. W drugiej części programu wywiad z Tomkiem Czyżewskim z zespołu .usmi, którzy pracują nad debiutanckim albumem. Niedawno ukazał się pierwszy singiel zapowiadający to wydawnictwo.
Big Day, fot. materiały prasowe
.usmi, fot. Wojciech Przybysz
Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na użycie plików cookies. więcej
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.