Terlikowski: Kościół katolicki stał się kozłem ofiarnym dla współczesnych liberalnych elit [VIDEO]

Dr Tomasz Terlikowski komentuje działania tzw. elit liberalnych, mówi o ostatnich atakach na kościół, profanacji Matki Bożej Częstochowskiej oraz o laicyzacji społeczeństwa.

Dr Tomasz Terlikowski stwierdza, że antykatolicyzm znamionuje współczesne elity liberalne, dla których katolicy stali się niejako kozłami ofiarnymi:

Katolicy stali się w pewnym momencie takim kozłem ofiarnym. […] kościół katolicki jest jedyną siłą, która ma odwagę mówić rzeczy inne niż cała reszta przestrzeni publicznej.

Gość Poranka WNET odnosi się także do ataku na Kościół katolicki przez Leszka Jażdżewskiego podczas wykładu na Uniwersytecie Warszawskim oraz profanacji wizerunku obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w Płocku:

Wystąpienie Leszka Jażdżewskiego i te próby takiego wpuszczenia bardzo mocnego języka, takiej przemocy symbolicznej, czyli wykorzystanie obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej do walki politycznej mają na celu atak kościoła i przesunięcie granic debaty.

Terlikowski potępił także działania Gazety Wyborczej, która już od lat 90 stara się walczyć z kościołem, najpierw prowadząc otwartą wojnę z kościołem, używając twardego języka:

Gazeta Wyborcza wtedy próbowała wprowadzić taki bardzo twardy język wojny z kościołem. Kiedy się to nie udało, czyli kiedy poniosła klęskę, zmieniła trochę front i zaczęła budować wrażenie dwóch kościołów. […]

Dodaje również, że niestety wg amerykańskich badań Polska młodzież najszybciej na świecie odchodzi od religii:

Z badań wynika, że w Polsce młodzież laicyzuje się najszybciej na świecie.

Posłuchaj całej wypowiedzi już teraz!


K.T. / A.M.K.

 

Gadowski: O szemranych interesach Fundacji Otwarty Dialog wiedziano w Polsce od dawna. Jednak wielu nie dawało im wiary

– Dotychczas szydzono z mówiących publicznie o szemranych interesach Fundacji Otwarty Dialog. Czemu podejście w Polsce zmieniło się dopiero po artykule w brytyjskiej prasie? – pyta Witold Gadowski.


Witold Gadowski mówi o doniesieniach brytyjskich mediów, takich jak The Times oraz Sunday Times, dotyczących Fundacji Otwarty Dialog. Wspomniane tytuły piszą o oskarżeniach kierowanych wobec organizacji przez komisję parlamentu Mołdawii o pranie brudnych pieniędzy.

Według mołdawskiego raportu pieniądze miały być przekazane fundacji dla sfinansowania kampanii lobbingowej na rzecz mołdawskiego oligarchy Veaceslava Platona oraz bankiera z Kazachstanu, Muchtara Ablazowa. Ten ostatni został skazany w czerwcu 2017 r. za domniemane przestępstwa finansowe. Miał on sprzeniewierzyć około 6 miliardów dolarów i zalegalizować środki finansowe pochodzące ze źródeł przestępczych.

„Pokazywaliśmy założyciela tej fundacji w Polsce, pana Iwana Szerstiuka, który odsiaduje teraz wyrok kryminalny w więzieniu pod Lwowem za udział w zabójstwie, więc proszę zwrócić uwagę, jakie to towarzystwo”.

Gość popołudniowej audycji zaznacza, że o wspomnianych zarzutach wiedziano od dawna, jednak nie były one nagłaśniane przez polskie media. Co więcej, osoby podające informacje o przestępstwach do wiadomości publicznej były wyszydzane.

Gadowski wyjaśnia, w jaki sposób organizacja zamieszana w tego rodzaju afery mogła stać się rzecznikiem otwartości i bronić demokracji w Polsce.

„To zaczęło się od Warszawy. Warszawa jest trochę jak pustynia – jak spadnie tutaj trochę deszczu złotego, czyli pieniędzy, to natychmiast zmieniają się prądy. Po prostu jest ciągle w Polsce mało pieniądza w obiegu. Pieniądze Otwartego Dialogu torowały pani Kozłowskiej i panu Kramkowi drogę do kręgów związanych z Fundacją Batorego, związanych z Platformą Obywatelską, z Gazetą Wyborczą. Nawet z niektórymi prawicowymi mediami”.

Opisanemu złudzeniu ulegli również politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy zaczęli popierać prezes Fundacji Otwarty Dialog Lyudmylę Kozłowską oraz jej męża Bartosza Kramka.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

 

Agora chce, żeby Radio Zet było w jej portfelu – docelowo w całości. UOKiK chce zbadać zapowiadaną transakcję

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przyjrzy się fuzji na rynku mediów. Agora zapowiada wykupienie mniej niż połowy akcji w Grupie Eurozet, jednak w perspektywie trzech lat przejęcie całości

Wykupienie Grupy Eurozet (nadawcy Radia Zet) przez Agorę S.A., właściciela m.in. „Gazety Wyborczej” od Czech Media Invest zbada Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Spółka poinformowała w komunikacie, że na zakup Eurozetu wyda 130,7 mln złotych, co da jej 40 proc. udziałów w Eurozet. Ale z czasem nabędzie całość.

Sprzedaż Radia Zet to najważniejsze od lat wydarzenie na ryku polskich mediów. Chęć zakupu radia deklarował m.in. wydawca tygodnika „Sieci” oraz „wPolityce.PL”, ZPR Media (wydawca „Super Expressu” i Radia Eska) oraz PMPG Polskie Media (wydawca „Wprost”).

Technicznie przjęcie Eurozet przez Agorę ma wyglądać tak, że najpierw Agora oraz SfS Ventures Agora i czeska spółka SFS Ventures nabędzie 40 proc. udziałów w Grupie Eurozet, zaś do 2022 roku nabędzie 100 proc. akcji grupy.

Agora informuje, że zapłaci 130,7 mln złotych (choć cena może zostać zmieniona po publikacji wyników finansowych Eurozet), które będzie miała ze środków własnych oraz kredytu bankowego. W pierwszej transzy. Później dopłaci i przejmie kontrolę nad całą resztą akcji Grupy Eurozet. I właśnie dlatego przejęciu będą się przyglądać inspektorzy UOKiK-u.

– Zasadniczo tego typu koncentracje podlegają naszej ocenie. Czekamy na decyzje spółek uczestniczących w tej transakcji. Na pewno będziemy się jej przyglądać – zastrzega w rozmowach z dziennikarzami Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowa Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Choć Eurozet, do którego należą Radio ZET, Antyradio, Meloradio (kiedyś ZET Gold), Radio Plus i Chillizet jest spółką przynoszącą zyski (38 mln zł. w 2017 roku) słuchalność rozgłośni radiowych w grupie znacznie spada. Według badania Radio Track słuchalność „Zetki” (przy ogromnej rozpoznawalności rozgłośni) spadła z 13,9 (2017 r.) do 12,3 proc. (2018 r.). Pozostałe stacje radziły sobie jeszcze gorzej. Antyradio miało 2 proc. udziału w rynku, Meloradio – 0,9 proc., a Chillizet – 0,2 proc.

Wydawca „Gazety Wyborczej” posiadający stacje Radio Złote Przeboje, Radio Pogoda i Rock Radio oraz udziały w Radiu TOK FM zaznaczał, że przejęcie 40 proc. akcji nie będzie wymagało zgody UOKiK, jednak w związku z deklaracją przejęcia całości spółki transakcja będzie oznaczała koncentrację kapitału u jednego właściciela w danym segmencie rynku i konieczność badania jej przez UOKiK.

Dobromir Sośnierz, Paweł Lisiecki i Marcin Dobski w Popołudniu Wnet

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach od 16:00 do 18:00 na www.wnet.fm oraz na 87.8 FM w Warszawie, a także 95.2 FM w Krakowie. Więcej audycji: https://wnet.fm/ramowka/

Popołudnie Wnet:

16:00 Paweł Lisiecki – Poseł PiS, członek Komisji Weryfikacyjnej;

16:30 Krzysztof Dośla – przewodniczący „S” region Gdański

16:40 Dobromir Sośnierz – poseł do Parlamentu Europejskiego;

17:10 dr Konrad Popoławski – analityk OSW;

17:30 Paweł Bobołowicz

17:40 Marcin Dobski – dziennikarz, współpracujący z Polskim Radiem;


Prowadzący: Łukasz Jankowski

Realizator: Dariusz Kąkol


Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny portalu Biznes Alert:

Czy jutro w głosowaniu Francja poprze dyrektywę gazową? Jeżeli Francja nie zmieni stanowiska, to Niemcom trudno będzie zablokować te regulacje. Nie jest jednak powiedziane, że jej wprowadzanie przyjdzie po myśli krytykom Nordstream 2, bo przecież ważny jest również kształt regulacji. A może być różnie – możliwe, że prace po głosowaniu będą trwały jeszcze tak długo, że nie uda się wprowadzić dyrektywy w życie zanim zakończy się budowa gazociągu Nordstream 2. Jest to ciekawy sygnał, choć jeszcze nie przesądza o dyrektywie gazowej. Atmosfera jest bardzo gorąca w tym momencie…

 

Paweł Lisiecki, poseł PiS, członek komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji w Warszawie:

Taśmy, które publikuje „Gazeta Wyborcza” są kompromitujące. Są kompromitujące nie dla prezesa Kaczyńskiego, ani nie dla spółki Srebrna, nie dla PiS tylko dla samej „Gazety Wyborczej”. Mam wrażenie, że to co zamierzała Wyborcza zrobić, to uderzenie w wiarygodność prezesa Jarosława Kaczyńskiego, rykoszetem trafiło w nich. „Gazeta Wyborcza” próbując zrobić aferę kolejnymi tekstami coraz bardziej się pogrąża.

Podczas przesłuchania m.in. o tej działce mówił Robert Nowaczyk, który nota-bene był pełnomocnikiem jednej z osób, które starały się o zwrot nieruchomości przy Srebrnej. W sądzie okazało się później, że Nowaczyk przegrał, roszczenie zostało oddalone…

 

Dobromir Sośnierz, poseł do Parlamentu Europejskiego:

Uważam, że nadmierne rozdrabnianie głosów z prawej strony sceny politycznej jest niecelowe jeśli chodzi o wybory do Parlamentu Europejskiego. Co innego jeśli chodzi o Parlament Krajowy. W wyborach europejskich powinniśmy pójść koalicją – wyborcy jak najbardziej oczekują, że tak zwane siły antysystemowe, antyunijne zjednoczą się i powinniśmy w tym kierunku pójść…

 

Dr Konrad Popoławski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich:

Grupa Wyszehradzka ma duże znaczenie w kalkulacjach politycznych Berlina w tym sensie, że jednak Niemcy do przede wszystkim gospodarka a ważnym elementem siły tej gospodarki są pewne łańcuchy wartości, czyli sieci dostawców i poddostawców w Europie środkowo-Wschodniej, gdzie rzeczywiście firmy niemieckie zainwestowały bardzo dużo. No i zainwestowały z sukcesem, ponieważ są w stanie wyprodukować w państwach m.in. Grupy Wyszehradzkiej produty może nie najwyższej jakości, ale całkiem niezłe i po bardzo rozsądnej cenie. Jest doskonała relacja ceny do jakości. Z naszej perspektywy – bardzo znacząco zmieniają się uwarunkowania prowadzenia tej współpracy gospodarczej…

 

Paweł Bobołowicz, korespondent z Kijowa:

Dzisiaj ukraiński parlament nie tylko rozmawiał, ale przegłosował wniesienie zmian do Konstytucji Ukrainy dotyczących strategicznego kierunku państwa, który ma polegać na tym, że Ukraina ma otrzymać pełnoprawne członkostwo w Unii Europejskiej i NATO. Zmiany w Konstytucji zainicjował prezydent Petro Poroszenko, który był osobiście w parlamencie…

 

Marcin Dobski, dziennikarz, współpracujący z Polskim Radiem:

Partia Roberta Biedronia istnieje od końca czerwca zeszłego roku. Wszyscy zastanawiają się dlaczego miałaby łamaĉ zapisy ustawy o partiach politycznych, skoro jeszcze nie istnieje a istnieje już od ponad pół roku. Najpierw było to „Kocham Polskę”. Nastąpiła po prostu zmiana nazwy. Finansowanie tej partii jest jawnie niezgodne z ustawą o partiach politycznych. Wszyscy działacze utrzymują się z wpłat na rzecz partii, partii założonej dawno temu…

Paruch: Polska jako część wspólnoty euroatlantyckiej ma obowiązek wykazywać lojalność sojuszniczą wobec USA

To, że debata odbędzie się w Polsce pokazuje, że jesteśmy bardzo aktywni na arenie międzynarodowej. Jest to potwierdzenie dobrych relacji Polski z Ameryką – mówi w Poranku WNET prof. Paruch.

13 lutego do Polski przyjedzie wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Mike Pence. Będzie uczestniczył w  międzynarodowej konferencji organizowanej przez Polskę i USA, poświęconej pokojowi i stabilności na Bliskim Wschodzie, ze szczególnym uwzględnieniem Iranu, państwa skonfliktowanego z Izraelem. Pomysł zorganizowania spotkania już odbił się negatywnie na kontaktach polsko-irańskich.

– To, że debata odbędzie się w Polsce  pokazuje, że jesteśmy bardzo aktywni na arenie międzynarodowej. Jest to szczyt bardzo istotny dla USA, więc jest to potwierdzenie dobrych relacji  Polski z Ameryką. Jesteśmy częścią wspólnoty euroatlantyckiej i powinniśmy być lojalnym partnerem dla USA. Polska ma wręcz obowiązek wykonywać lojalność sojuszniczą, która powinna działać w dwie strony. To my zabiegamy o to, aby w Polsce została wzmocniona obecność wojsk amerykańskich – mówi gość Poranka WNET prof. Waldemar Paruch.

Prof. Paruch komentuje również sytuację na Polskiej scenie politycznej, która powstała  po morderstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Jego zdaniem mamy do czynienia ze zjawiskiem „schizofrenii społecznej”. – Po tragicznym morderstwie prezydenta Gdańska opozycja zaczęła masowo wzywać do obniżenia mowy nienawiści w Polsce. Nie minęło kilka dni i te wezwania zostały złamane, właśnie przez media antyrządowe – wyjaśnia. I dodaje: – W „Gazecie Wyborczej” powstały artykuły, które sugerowały, że Paweł Adamowicz został zamordowany niejako z winy polityki prowadzonej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości.

W styczniu ukazał się ważny raport naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego, pokazujący tożsamości dwóch grup wyborców w Polsce. Te grupy to osoby głosujące za PiS-em oraz za PO.

– U podstaw podziałów politycznych w Polsce leżą bardzo zasadnicze różnice między tymi dwoma grupami elektoratu. Wiemy z tych badań , że wyborcy PO mają bardzo wysoką skłonność do hermetyczności i odrzucają jakiekolwiek oferty dialagu z rządem. Uważają wyborców PiS za grupę, która powinna być wręcz wyeliminowana z przestrzeni publicznej – mówi. Zdaniem prof. Parucha poprzez działania te podziały będą się tylko powiększać.

W Poranku WNET Paruch komentuje również aferę związaną z tzw. „taśmami Kaczyńskiego”.

– Kiedy ukazał się tekst w „Gazecie Wyborze”, okazało się, że nie jest to żadna bomba, poza faktem, że sama rozmowa została nagrana, to jedyny problem – mówi. – W tym nagraniu nie ma też niczego, co wskazywało by, aby Kaczyński był kimś innym niż go znamy.

Prof. Paruch komentuje również strategię rządu PiS oraz przygotowania do wyborów europejskich. Jak uważa, zjednoczona prawica tworzy bardzo szeroki wachlarz oferty programowej oraz osobowościowej.

– Beata Szydło ogłosiła wprost, że jest zainteresowana kandydowaniem w wyborach i jest to wysoce prawdopodobne. Wśród kandydatek pojawia się również  minister Beata Kempa,Anna Zalewska. Nikt nie ukrywa, ze są one brane pod uwagę. Mamy również kilku europosłów, którzy zapewne będą chcieli ubiegać się o reelekcję – opowiada.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

JN

Karnowski o „taśmach Kaczyńskiego”: Prawo i Sprawiedliwość musi mieć własną agendę i spokojnie walczyć z kłamstwem

Narracja większości lewicowo-liberalnych dziennikarzy dotyczących „taśm Kaczyńskiego” ma niewiele wspólnego z rzetelnością dziennikarską – uważa Michał Karnowski. – A opozycja zrobi wszystko.

– Tak naprawdę, to co znajdujemy na taśmach nie ma znamion afery – uważa Michał Karnowski. – Chodzi o przedwyborczy atak na Prawo i Sprawiedliwość, który przekonałby obywateli, iż partia rządząca jest uwikłana w niejasne interesy. „Gazeta Wyborcza” narzuca taką narrację, bo nie ma innej agendy. Głównym problemem partii rządzącej jest wzbudzany wśród Polaków niepokój. A opozycja wchodzi w każdy wątek, nawet absurdalny, nielogiczny, ponieważ – jak sądzą – przy urnach Polacy pod wpływem emocji nie zagłosują na Jarosława Kaczyńskiego i PiS. Stwierdzą, że mają ich dość. To jest właśnie gra opozycji.

Publicysta „wPolityce” uważa, że w tej sytuacji obóz dobrej zmiany powinien powołać skuteczny organ, którego celem miałaby być walka z kłamstwami przeciwnej strony.

Wysłuchaj naszej rozmowy już teraz!

Dr Ruszar: Dobra literatura nie jest ani prawicowa, ani lewicowa. Ona ma być po prostu dobra i być pod ochroną państwa

Wyrwane z kontekstu fragmenty wywiadu, jakiego udzieliłem „Gazecie Wyborczej” zostały wykorzystane w napastliwym artykule, skierowanym głównie przeciw ministrowi Glińskiemu – mówi na antenie dr Ruszar

– Mimo autoryzacji, której udzieliłem „Gazecie Wyborczej”, wywiad ze mną nie ukazał się w druku, ponieważ miałem zostać przedstawiony jako oszołom i bezwolne narzędzie w rękach ministrach Glińskiego, który będzie wydawać tylko prawicowych autorów jak Rymkiewicz czy Wildstein – mówi w Poranku WNET dr Józef Ruszar. – Rozmowa nie była specjalnie uprzejma, a pytania można określić „szczuciem”. Cierpliwie tłumaczyłem dziennikarzowi, że nie dzielę literatury na prawicową i lewicową, ale na dobrą i złą. I powinna być ona pod ochroną państwa jak wojsko, policja, rodzina i innymi przejawy życia koniecznymi do istnienia państwa.

Choć kilka dni później dostał informację, że wywiad się nie ukaże, gdyż był „za ostry”, wyrwane z kontekstu jego fragmenty zostały wykorzystane w napastliwym artykule, skierowanym głównie przeciw ministrowi Glińskiemu. Postawę „GW” gość Poranka WNET uważa za manipulację. – Tym bardziej skandaliczną w kontekście jej rzekomej walki z mową nienawiści – mówi.

Zapraszamy do wysłuchania audycji!

mf

Nisztor: „Gazeta Wyborcza” wspiera PiS takimi aferami. Wszak ważniejsze było zatrzymanie Bartłomieja M. [VIDEO]

Publicysta Piotr Nisztor komentuje w Poranku WNET ujawnione przez Gazetę Wyborczą „taśmy prezesa”. – Miały być bombą, a okazały się być kapiszonem – mówi. I dodaje: – To nie afera…


– Szkodliwa działalność Bartłomieja M. w Polskiej Grupie Zbrojeniowej jest  znacznie poważniejszą aferą – mówi w Poranku WNET publicysta Piotr Nisztor.- Był pomysł, by zadłużony polski holding obronny został włączony w PGZ, co zadłużyłoby polską gospodarkę na wiele milionów. Polskie służby zareagowały i nie dopuściły do tej katastrofy.

Publicysta odnosi się również do „taśm Kaczyńskiego”, które opublikowała dzisiaj „Gazeta Wyborcza”. W nagraniach prezes Prawa i Sprawiedliwości mówi między innymi o procentach od inwestycji wartej 1,3 mld zł (190-metrowych bliźniaczych wież zwanych roboczo „Srebrna Tower”, albo – od nazwiska prezesa PiS – K-Tower), zastanawiając się przy tym, jak zapłacić faktury, aby nie były kojarzone z jego osobą. Dziennikarz nie sądzi, aby tę sprawę można uznać za aferę. Za największe zaskoczenie uważa, że Jarosław Kaczyński dał się nagrać, choć „główni zainteresowani są ze sobą spokrewnieni„.

– Nie dziwi mnie reakcja mec. Giertycha – opowiada. – Pamiętam, jak nagrywano polityków PO, a Roman Giertych burzył się, że to skandal żeby tak nagrywać. Teraz to on jest głównym taśmowym!

Wysłuchaj naszej rozmowy już teraz!

mf

Anatomia fake newsa w praktyce. Krótka impresja Krzysztofa Skowrońskiego na temat informacji portalu Gazeta.pl

„Gazeta Wyborcza” zechciała wesprzeć swoim autorytetem głowę Kościoła katolickiego. Jej portal potwierdził prawdziwość słów papieża o logice węża, stosując tę metodę do ataku na Radio WNET i SDP.

Na stronie głównej portalu Gazeta.pl można znaleźć dzisiaj informację zatytułowaną:
SZEF RADIA WNET I SDP PROMOWAŁ NACJONALISTÓW?

Klikamy i tytuł się zmienia. Odpowiedź jest jednak twierdząca:
MEDIUM SZEFA SDP PROMOWAŁO NACJONALISTYCZNY ZESPÓŁ. TERAZ STOWARZYSZENIE STAWIA ZARZUTY TVN

By ułatwić pracę kolegom z „Wyborczej”, proponuję następujące zmiany w tytule:

Wariant trzeci:
MEDIUM FINANSOWANEGO PRZEZ PIS SZEFA SDP PROMOWAŁO NACJONALISTYCZNY ZESPÓŁ. TERAZ SDP ATAKUJE TVN

Wariant czwarty:
OPŁACANE PRZEZ PIS MEDIA WNET PROMUJĄ FASZYSTÓW. PREZES SDP W OBRONIE NEONAZISTÓW ATAKUJE TVN

Wariant piąty:
SZEF SDP WSPIERA NEONAZISTÓW I ATAKUJE TVN

Wariant szósty:
SKOWROŃSKI (PREZES SDP FINANSOWANY PRZEZ PIS) WSPIERA NEONAZISTÓW I ATAKUJE WOLNE MEDIA

Wariant siódmy:
SKOWROŃSKI ZA PIENIĄDZE PIS-U PROMUJE FASZYSTÓW I ATAKUJE WOLNE MEDIA

Wariant ósmy:
ATAK NA WOLNE MEDIA FINANSOWANY PRZEZ PIS. SDP BRONI POLSKICH NAZISTÓW

Jaka jest prawda?

Po pierwsze, serwis www.radiownet.pl był portalem społecznościowym, na którym może publikować każdy, tak jak na Facebooku. Strona jest nadal aktywna jako archiwum. Nie znajdziemy na niej jednak artykułu, o którym pisze „Wyborcza”. Prawdopodobnie usunął go jego autor, jeden z tysięcy użytkowników, którzy zarejestrowali się na portalu z możliwością samodzielnego publikowania, biorąc tym samym odpowiedzialność za własne słowa. Tak jak na Facebooku. Zgodnie z regulaminem.

Po drugie, autor opisywanego artykułu nigdy nie był pracownikiem Radia WNET, jak to twierdzi Niezależne Centrum Analiz Ruchów Neofaszystowskich i Ksenofobicznych. Centrum to na swojej stronie zamieściło odnośnik do przywołanego artykułu, i wydaje się on być jedynym źródłem do informacji kolportowanej przez posła Nowoczesnej, autora materiału Superwizjera, „Wyborczą” itd. itp.

Po trzecie, tytuł „Wyborczej” wprowadza czytelników w błąd, ponieważ pytania zadane redaktorowi naczelnemu TVN24 sformułował Zarząd Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, autonomicznego w stosunku do Zarządu Głównego SDP, którego jestem prezesem.

W sumie powstał klasyczny „fake news” i typowa, opisywana przez Ojca św. Franciszka logika węża: udaje, oszukuje i kąsa.

75. rocznica powstania Narodowych Sił Zbrojnych. Do końca Niezłomni – CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!!!

Widzi się wielu młodych ludzi w koszulkach z NSZ, młodzież zawsze idzie tam, gdzie prawda i autentyzm, a tu zachowano go, bo NSZ nigdy nie były pieszczoszkiem władzy – mówi historyk Leszek Żebrowski.

Żołnierz AK, Narodowej Organizacji Wojskowej i zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, pierwszy Rzecznik Interesu Publicznego w postępowaniach lustracyjnych sędzia Bogusław Nizieński i szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk | Fot. PAP/Radek Pietruszka

Po 27 latach w ponoć wolnej Polski żołnierze NSZ doczekali się wreszcie uczczenia przez państwo polskie uchwałą sejmową. Nie tylko jako anonimowa część podziemia niepodległościowego, ale formacja wreszcie doceniona za ideowość i niezłomność w walce z obydwoma wrogami Niemcami i Sowietami.

O dziwo, wczoraj nawet niektórzy posłowie tak postępowej przecież  Nowoczesnej wiedzieli, jak mają się zachować i założyli, jak donosi „Wyborcza” (o zgrozo!) opaski z emblematem NSZ. Dziś na pierwszej stronie „Gazeta Wyborcza”, jak zwykle przy tego typu okazjach, na swój sposób „uczciła” 75 rocznicę powstania NSZ. Już wczoraj na ich stronach internetowych jeden z redaktorów dał swego rodzaju popis ignorancji, pisząc między innymi bzdurami i tę, że NSZ „była skonfliktowana z AK” (tylko, że NSZ w marcu 1944 roku została częścią AK).

Dziś nieliczni, którzy dożyli, mogą z pobłażliwością patrzeć na wysiłki epigonów postubeckiej wizji historii, którzy na łamach „Gazety Wyborczej” i tym podobnych pism wypisują na ich temat androny, powtarzając te same kłamstwa, które wymyślano w wydziałach propagandy PPR i kazamatach UB. Ale tak nie zawsze było.

[related id=38545]Pierwszą wystawę „Żołnierze Wyklęci”, która uczciła pamięć także ich kolegów z NSZ, zorganizowano  w 1993 roku na terenie Uniwersytetu Warszawskiego w Aditorium Maximum. Byłam wówczas jeszcze studentką historii na UW. W grudniowe wieczory roiło się tam od ludzi, wielu z nich płakało, wdzięcznych „za tę zwyczajną sprawiedliwość”, bo po raz pierwszy tym, którzy byli na zdjęciach, nie odmówiono patriotyzmu. Przychodziły całe rodziny, ale i ci, którym udało się przeżyć, bohaterowie zmuszeni do milczenia. Były kwiaty, łzy, niekiedy tchu brakło od wzruszeń, ściśniętym łzami gardłem mówiono słowa nigdy dotąd nie wypowiedziane… Znów mogli chodzić z podniesionym czołem.

Współorganizatorem tej pamiętnej wystawy była wówczas powstała właśnie (cztery dni przed otwarciem 8.12.1993 r.), jako wyraz sprzeciwu wobec powrotu komunistów do władzy, Liga Republikańska, której działacze współpracowali przy niej razem z Leszkiem Żebrowskim – pionierem badań nad Narodowymi Siłami Zbrojnymi w Polsce, synem oficera SZP, Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej na Ziemi Łomżyńskiej.

– Przyszło to do mnie nagle w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Wiedziałem, że komuna kłamie – wspomina Leszek Żebrowski. – Zacząłem przeglądać to, co już zostało na ten temat napisane, i obraz ten nijak nie przystawał do tego, który znałem z opowieści rodzinnych czy przekazów znajomych. Po paru latach już wiedziałem… Cóż mogli napisać byli oprawcy o swoich ofiarach, cóż mogli napisać ich wychowankowie?

[related id=38579]Zbierać materiały i jeździć po Polsce zaczął na przełomie 1986/1987 roku. Na początku po znajomych, potem po znajomych znajomych. Najczęściej były to małe miasteczka i przysiółki, wszędzie tam, gdzie udało mu się ustalić, że były jeszcze po wojnie punkty ruchu oporu przeciwko nowemu sowieckiemu najeźdźcy.

– Na początku nikt mnie nie przyjmował z otwartymi ramionami. Byli i tacy, co uciekali przez okno. Zresztą nie dziwię się, bo trzeba pamiętać, że były to jeszcze lata osiemdziesiąte i rządził generał Jaruzelski. Wiele razy było tak, że nie chciano się przyznać. Albo jeśli w ogóle to decydowano się na rozmowę, to opowiadano, że znali takiego a takiego, który był żołnierzem NSZ. Później okazywało się, że był nim właśnie mój rozmówca. W moich podróżach poznałem też takich, którzy nigdy nie wyszli z konspiracji i pod konspiracyjnym nazwiskiem funkcjonowali, a potem ich dzieci i wnuki.

– To było na początku lat dziewięćdziesiątych po którymś z wykładów Leszka – wspominał Mariusz Kamiński (aktualnie koordynator służb specjalnych w rządzie Beaty Szydło) w rozmowie, którą z nim przeprowadziłam tuż przed otwarciem pierwszej sejmowej wystawy w maju 1999 roku, która przez wielu była wówczas  traktowana jako niemal skandal. – Rozmawialiśmy o podziemiu, o zbiorach, jakie mamy. Zaskoczeni stwierdziliśmy, że posiadamy ponad 200 zdjęć, prasę podziemną, dokumenty.

Tak narodziła się idea wystawy, a jej tytuł to dziś symbol, nazwa tych, którzy stawili opór komunistycznemu najeźdźcy ze wschodu i nawet doczekali się Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” – polskiego święta państwowego obchodzonego corocznie 1 marca, poświęconego upamiętnieniu żołnierzy antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia, którego największą częścią byli właśnie żołnierze z formacji narodowych: NSZ i NOW (które po rozpadzie AK w 1945-1946 niemal przejęło dowództwo w terenie na obszarze całej Polski).

Nowi władcy Polski u samego zarania władzy ludowej wiedzieli, że z ofiary życia żołnierzy NSZ może w przyszłości narodzić się legenda, z której czerpać będą siły do walki o wolną i niezwisłą Polskę. Dlatego nie wystarczyła im fizyczna eksterminacja i potajemne chowanie zamęczonych w katowniach UB w dołach kloacznych, na torfowiskach, wysypiskach śmieci… Tak, aby nie pozostał po nich nawet krzyż na mogile. Dlatego komuniści używali wszelkich chwytów propagandowych, aby osoby, które zdecydowały się na zbrojną walkę z nimi, unicestwić moralnie. Przez cały PRL i jeszcze wiele lat później NSZ przedstawiano jako rabusiów i wykolejeńców, zbrodniarzy kolaborujących z Niemcami. Koniec PRL-u nie był jeszcze końcem ich udręki.

Przez ponad 20 lat III RP NSZ-owców otwarcie zwalczano lub ledwie tolerowano, a czarna legenda, jaką im dopisano, nadal pokutuje w wielu środowiskach, zwłaszcza wśród przedstawicieli kultury i to nie tylko tej neomarksistowskiej. Szczególnie bolesny był okres tuż po powstaniu IPN-u, gdy jego pierwszym prezesem był Leon Kieres, aktualnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego wybrany przez Sejm w 2012 roku.

Do chyba najbardziej bulwersujących spraw tamtego okresu należy śledztwo w sprawie wymordowania niemal 200 żołnierzy oddziału NSZ „Bartka”. IPN w tamtym okresie, mimo licznych interwencji ówczesnego prezesa Związku Żołnierzy NSZ dra Bohdana Szuckiego (zm. w styczniu tego roku), nie wyrażał chęci wszczęcia śledztwa.  Wtedy szefem pionu śledczego był profesor Witold Kulesza, który jako powody podawał przyczyny… formalne (sic!).

Sprawa ta już wtedy od dawna bulwersowała środowisko NSZ-owców, gdyż śledztwo prowadzone w latach 1991-1993 zostało umorzone. Jako powód umorzenia postępowania podano w 1993 roku to, że żyjący jeszcze ubecy, biorący udział w zbrodni, nie byli w stanie przypomnieć sobie okoliczności. Poza tym, jak stwierdzono, organizatorzy albo już nie żyli (gen R. Romkowski zm. w 1965 r., płk J. Czaplicki – w 1985 r.), albo wyjechali do Izraela (płk. J. Kratko, M. Fink). Wówczas szefem Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu był także profesor Kulesza, dziś nauczyciel akademicki wielu pokoleń polskich prawników.

Sytuacja dla NSZ dopiero się zmieniła, gdy u sterów IPN zasiadł śp. profesor Janusz Kurtyka, który zginął 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku. W 2006 roku podjęto śledztwo, w którym ustalono, że w mordzie tym brał udział komunistyczny generał Tadeusz Pietrzak. Jeszcze za jego życia kombatanci ze Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych domagali się zdegradowania i osądzenia go, ale nie podjęto żadnych kroków.

Tydzień temu w Starym Grodkowie, gdzie znaleziono w ubiegłym roku szczątki zamordowanych przez komunistów żołnierzy NSZ z oddziału Henryka Flamego „Bartka”, odbyły się uroczystości upamiętniające 71. rocznicę zbrodni.

– Nigdy nie było przełomu – powiedział Leszek Żebrowski, zapytany, czy w stosunku władz III RP do żołnierzy NSZ nastąpił kiedykolwiek jakiś przełom. Co prawda przyznaje, że dziś nikt – no może poza gazetką „Wyborczą”, która „na swój sposób” uczciła 75-lecie powstania NSZ – nie pluje jawnie na nich, ale to formacja nadal tylko tolerowana i często funkcjonująca jedynie na obrzeżach ruchu kombatanckiego, która nie ma w swych szeregach generałów.

– Widzi się wielu młodych ludzi w koszulkach z NSZ. Młodzież zawsze idzie tam, gdzie prawda i autentyzm, a tu zachowano go, bo NSZ nigdy nie było pieszczoszkiem władzy – powiedział historyk Leszek Żebrowski.

I tak naprawdę chyba to jest najcenniejsze. Jak widać, mimo milionów publikacji, książek i filmów PRL-owskiej propagandy i wysiłków jej epigonów, nie wystarczyło to, aby zbrukać pamięć członków NSZ. Dziś jako bohaterowie są czczeni, i to nie na obchodach centralnych, ale przede wszystkim z inicjatywy oddolnej, bo to byli – i są jeszcze, nieliczni – ludzie do końca NIEZŁOMNI.

CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!!!

Monika Rotulska

Przeczytaj również odpowiedź Leszka Żebrowskiego na niewybredne ataki „Gazety Wyborczej”, którą zamieścił na swoim profilu na Facebooku.