Szymanik: Jeżeli czytelnictwo będzie spadało to skutki społeczne będą olbrzymie

Bogdan Szymanik założyciel i dyrektor wydawnictwa Bosz opowiada o historii jego powstania.

 

 

W 1989 roku, kiedy Polska była wolna, OKP miało kłopoty z dystrybucją prasy tygodnilka „Solidarność” Gazety Wyborczej, postanowiłem założyć więc firmę, kupić kiosk i zacząć dystrybucję prasy – opowiada gość „Poranka WNET”.

Początki wydawnictwa Bosz sięgają 1994 roku. Jego są Barbara Kaniewska-Szymanik i Bogdan Szymanik. Historia wydawnictwa zaczęła się od albumów. Pierwszym był „Album Bieszczady”, wydany ze względu na potrzeby społeczeństwa. Pierwszy album drukowany był poza Polską w Słowenii.

Dorobek wydawnictwa BOSZ to ponad 670 tytułów w łącznym nakładzie przekraczającym dwa miliony dwieście tysięcy egzemplarzy. Od początku albumy BOSZ-a są książkami powstającymi w większości jako własne opracowania. Wiele pomysłów rodzi się właśnie w wydawnictwie, a następnie są one realizowane przy współpracy najwybitniejszych artystów i fachowców.

Jak dodaje Bogdan Szymanik, w prasie jest bardzo dużo problemów, zaczynając od niskiego czytelnictwa, upadku księgarni do wojny rabatowej, która powoduje nieustanny wzrost cen książek.

Jest bezpośredni związek między czytelnictwem a innowacyjnością. Jeżeli czytelnictwo będzie spadało to skutki społeczne będą olbrzymie – podkreśla rozmówca.

 

M.N.

IBBY w „Radiu Solidarność”… Książka to nie tylko zabawa – daje dziecku szansę na to, żeby gdzieś się ukryło…

Książka jest bardzo ważna. Zabiera wyobraźnię dziecka w świat, który jest wolny od niebezpieczeństwa, kryzysu, czy wojny – mówi Tatiana Audycja-Szatrawska, gość dzisiejszej audycji „Radia Solidarność”

IBBY Sekcja Polska

Gościem dzisiejszej audycji „Radia Solidarność” prowadzonej przez red. Barbarę Karczewską jest Tatiana Audycja-Szatrawska, wiceprezes polskiej sekcji IBBY, Międzynarodowej Izby Książek dla Dzieci i Młodych.

IBBY (International Board on Books for Young People) to międzynarodowa organizacja non-profit, zajmująca się promocją literatury dziecięcej i młodzieżowej. Została założona w Zurychu w 1953. Obecnie składa się z 80 sekcji działających w różnych państwach na świecie. IBBY zobowiązała się do przestrzegania Konwencji o Prawach Dziecka (ratyfikowana przez ONZ w 1990 r.), która m. in. przyznaje dzieciom prawo do kształcenia i dostępu do informacji. Dzięki staraniom IBBY uchwała ta zawiera też apel do wszystkich narodów, aby wspierać produkcję i dystrybucję książek dla dzieci. U podstaw IBBY jest bowiem wiara, że książki mogą budować porozumienie między ludźmi i wzmacniać pokój.

– Książki, biblioteki są dla dzieci ratunkiem, często jedynym – mówi Tatiana Audycja-Szatrawska. – W Salwadorze, gdzie jest najwyższy wskaźnik zabójstw w czasie pokoju, dzieci nie są bezpieczne nawet w domu. Jedynym miejscem, w którym mogą się schować, uciec od trudnej codzienności, wojny gangów, jest biblioteka… Proszę mi wierzyć, że danie dziecku szansy na spróbowanie dziecku czegoś, czego nigdy nie próbowało jest ważniejsze niż danie dziecku zwykłej bułki z serem.

Zapraszamy do wysłuchania audycji!

Semka: „Piątka u Semki” to podsumowanie 50 lat życia. Znajdziemy w niej m.in. historię rodzącej się opozycji lat 80.

Piotr Semka, autor wielu znanych książek, publicysta „Do Rzeczy” opowiada o swoim najnowszym dziele, książce „Piątka u Semki”. Jest to wywiad rzeka, przeprowadzony przez Jana Hlebowicza.


– Ta książka powstała z potrzeby podsumowania mojego życia po skończeniu 50 lat. Wywiadu rzeki udzieliłem Janowi Hlebowiczowi, ponieważ bardzo zależało mi, aby była to rozmowa z kimś sporo młodszym, z kimś, kto ma inną perspektywę patrzenia na historię. Janek jest z 88 roku… Byłem ciekawy co w wydarzeniach z czasów tworzenia się III RP będzie interesujące dla kogoś z jego generacji – opowiada w Poranku WNET Piotr Semka. I dodaje, że okres między rokiem 1987 a 2005 jest zupełnie nieznany szerszemu gronu w Polsce. Dlatego postanowił zapełnić tę lukę.

Historycy rzadko piszą o tym okresie, szczególnie prawa strona mało się nim zajmuje. Postanowiłem napisać, jak wyglądało tworzenie się świata dziennikarskiego, wraz z dobrze znanymi bohaterami, takimi jak Monika Olejnik i Tomasz Lis z jednej strony a Jacek Łęski czy Cezary Gmyz z drugiej.

Publicysta podkreśla, że napisanie nowej książki było dla niego trudnym wyzwaniem:

– Podczas pisania książki postawiłem się w niewdzięczniej roli, ukazuje ona bowiem, jak ciężko było się przebijać przez ład mediów III RP, szczególnie prawej stronie. Opowiedziałem, jak widziałem tamte wydarzenia – mówi.

W najnowszej książce Piotra Semki można znaleźć również dużo informacji dotyczących historii Gdańska oraz tworzenia się tamtejszej opozycji lat 80.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy!

JN

Dr Ruszar: Dobra literatura nie jest ani prawicowa, ani lewicowa. Ona ma być po prostu dobra i być pod ochroną państwa

Wyrwane z kontekstu fragmenty wywiadu, jakiego udzieliłem „Gazecie Wyborczej” zostały wykorzystane w napastliwym artykule, skierowanym głównie przeciw ministrowi Glińskiemu – mówi na antenie dr Ruszar

– Mimo autoryzacji, której udzieliłem „Gazecie Wyborczej”, wywiad ze mną nie ukazał się w druku, ponieważ miałem zostać przedstawiony jako oszołom i bezwolne narzędzie w rękach ministrach Glińskiego, który będzie wydawać tylko prawicowych autorów jak Rymkiewicz czy Wildstein – mówi w Poranku WNET dr Józef Ruszar. – Rozmowa nie była specjalnie uprzejma, a pytania można określić „szczuciem”. Cierpliwie tłumaczyłem dziennikarzowi, że nie dzielę literatury na prawicową i lewicową, ale na dobrą i złą. I powinna być ona pod ochroną państwa jak wojsko, policja, rodzina i innymi przejawy życia koniecznymi do istnienia państwa.

Choć kilka dni później dostał informację, że wywiad się nie ukaże, gdyż był „za ostry”, wyrwane z kontekstu jego fragmenty zostały wykorzystane w napastliwym artykule, skierowanym głównie przeciw ministrowi Glińskiemu. Postawę „GW” gość Poranka WNET uważa za manipulację. – Tym bardziej skandaliczną w kontekście jej rzekomej walki z mową nienawiści – mówi.

Zapraszamy do wysłuchania audycji!

mf

Magdalena Ludwiczak: Moje kobiece książki czytają nawet mężczyźni, a praca w międzychodzkiej bibliotece to raj [VIDEO]

Agnieszka Konieczna, kierownik biblioteki w Międzychodzie, nie wierzy w statystyki czytelnictwa w Polsce, ponieważ w jej bibliotece brakuje książek.

Biblioteka musi mieć dobry księgozbiór, inaczej nie będzie dobra. Co roku biblioteka w Międzychodzie na rożne sposoby zabiega o nowe książki – mówi Agnieszka Konieczna, kierownik biblioteki w Międzychodzie.

A dobra biblioteka może stać się rajem nawet dla pisarzy. Tak się stało w przypadku Magdaleny Ludwiczak, pisarki z Międzychodu, która nie „rzuciła wszystkiego dla pisania”, ale z zamiłowania pracuje w bibliotece i udziela się społecznie.

Magdalena Ludwiczak pisarka z Międzychodu. Debiutowała powieścią „Cztery rubiny”; do tej pory pojawiło się jej pięć publikacji, a na jesieni ukaże się kolejna pt. „Dokądkolwiek, byle daleko”. Dziś była gościem Poranka WNET.

Dziś Światowy Dzień Książki. Według Biblioteki Narodowej, najwięcej czytają młodzi, najmniej – ludzie w wieku 50-70 lat

Okazuje się, że odsetek czytelnictwa jest większy u młodych niż u osób wychowanych przed erą internetową (po 50), czyli tych, które teoretycznie powinny zwyczaje czytelnicze wynieść z domu.

Według dyrektora Biblioteki Narodowej Tomasza Makowskiego, warto zwrócić uwagę na sformułowania, jakich używamy, informując o czytelnictwie. Mówienie o „kryzysie czytelnictwa” sugeruje, że kiedyś z czytaniem było dobrze, teraz się pogorszyło, a faktycznie nigdy dobrze nie było.

– To były krótkie okresy, jak początek lat 90., kiedy rzeczywiście czytano dużo, ale nie jest tak, że w XIX wieku, w latach dwudziestych, trzydziestych XX wieku intensywnie czytano. Nie jest też tak, że powszechnie czytano w okresie PRL-u. Czytano więcej, dlatego, że jedynym miejscem informacji była książka, a nie Internet. Ale ta grupa, która czytała dla przyjemności, która sięgała po lektury, nigdy duża nie była, dlatego warto zmienić język, ponieważ automatycznie obarczamy rynek komercyjny, Internet winą za spadek czytelnictwa. A ten spadek nie był faktycznym spadkiem – ten procent (czytających) nigdy nie był wysoki – powiedział Makowski.

[related id=”8445″]

– Najmniej czytają ci, którzy mają 50, 60 czy 70 lat, czyli ci, którzy byli wychowani przed erą internetową, przed rynkiem komercyjnym, którzy teoretycznie zwyczaje czytelnicze powinni wynieść ze szkoły czy z domu. Najwięcej czytają młodzi.

[related id=”11176″]

Dyrektor BN stwierdził także: – Czytają ci, których rówieśnicy, otoczenie lub rodzina czytają. Jeżeli dla nas oczywiste jest, że książka jest w domu, stoi na półce i osoba dorosła po nią sięga, to my również po nią sięgniemy. Jeżeli w naszym otoczeniu nie ma książek, nie ma osób dorosłych, które czytają, po zakończeniu szkoły odrzucimy ten zwyczaj. (…) W innych krajach też nie ma wzrostu czytania, lekkie spadki są właściwie wszędzie, ale z dużo wyższego poziomu.

Z badania Biblioteki Narodowej „Stan czytelnictwa w Polsce w 2016 roku” wynika, że 37 proc. Polaków w ciągu ostatniego roku przeczytało choć jedną książkę. BN prowadzi badania czytelnictwa w Polsce od początku lat 90. Długo prowadzono je w trybie dwuletnim, a od 2014 r. – co roku.

Wynika z niego, że coraz więcej osób nie kupuje książek, stąd też i więcej jest takich gospodarstw domowych, w których nie ma ani jednej książki – 22 proc. Większość domowych bibliotek składa się z mniej niż 50 tomów – to 64 proc. gospodarstw. Takie, w których książek jest co najmniej 500, stanowi około 2 proc. ogółu gospodarstw domowych.

PAP/JN