Wróblewski: Modlinek jest przyjazny człowiekowi. Jest tu świeże powietrze, cisza i spokój

Władysław Wróblewski opowiada o Modlinku, niedalekiej fermie wiatrowej na morzu oraz miłych relacjach mieszkańców jego miasteczka.

 

 

Modlinek to piękne miejsce, wybraliśmy ten rejon z żoną przed laty. Pracowałem wówczas na wybrzeżu, zajmowałem się nawigacją w ramach Geofizyki Toruń S.A. i szukaliśmy ropy na Bałtyku. Do zamieszkania miałem do wyboru dwa miejsca: rejon Jastrzębiej Góry oraz rejon Ustki. Chcieliśmy postawić z żoną domek letniskowy, a później przerodziło się to w stałe zamieszkanie – opowiada Władysław Wróblewski.

Rejon Ustki jest bardzo specyficzny przyrodniczo. Znajduje się tam obszar chroniony – Natura 2000 oraz Rezerwat Modła – rezerwat ścisły ptactwa i ryb. Gość „Poranka WNET” dodaje, że jest to rejon przyjazny człowiekowi pod względem środowiskowym, ciszy i spokoju.

W Modlinku znajduje się również duży poligon wojskowy, który stwarza mieszkańcom niewielkie problemy np. zamknięcie plaży w 2017 roku. Po negocjacjach i rozmowach mieszkańcom i gościom Modlinka udało się uzyskać dostęp do kąpieliska.

W Modlinku jest bardzo dużo zwierząt, będąc w tym miejscu możemy spotkać wszystkie leśne zwierzęta, 2 lata temu pojawiły się tutaj wilki co zaniepokoiło mieszkańców, była to jednak sytuacja przejściowa – mówi Władysław Wróblewski.

K.T.\M.N.

Bortkiewicz: Źródło ideologii LGBT stanowi niszczenie ładu społecznego, archetypu, którym jest instytucja małżeństwa

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz przybliża sprawę wypowiedzi biskupa Marka Jędraszewskiego dotyczącą ideologii LGBT.

 

 

Myślę, że warto zacząć od diagnozy, którą postawił arcybiskup Marek Jędraszewski, nazywają ideologię LFBT czerwoną zarazą. Jest to sformułowanie o charakterze przenośni, która jest niezwykle trafna. Ideologia wywodzi się wprost z nurtu lewicowego, a jej źródło stanowi niszczenie ładu społecznego, archetypu, którym jest instytucja małżeństwa – mówi ks. prof. Paweł Bortkiewicz.

W 1968 roku głoszono dwa podstawowe hasła: „Zabrania się zabraniać” i „Nie ma już nauczyciela ani Boga, sam jesteś Bogiem”. Odrzucono dekalog, który oparty jest na przykazaniach zakazujących zła oraz odrzucono autorytet Boga i Kościoła. Są to ewidentne czerwone elementy, których społeczeństwo nie powinno zignorować. Ludzie, którzy głoszą ideologię gender mają wszelkie prawa: prawo do życia, wolności itp. Nie mają jednak roszczeń do zawierania małżeństw jednopłciowych  i adoptowania dzieci. Gość „Popołudnia WNET” podkreśla, że kultura nie jest w stanie natury biologicznej i racjonalnej, jeżeli to zmienia, czyni to ze szkodą dla człowieka.

Małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny, tak było, jest i będzie, niezależnie od orzeczeń różnych instytucji prawnych i medialnych. Jest to pojęcie, które wynika nie z historii i tradycji, ale z natury racjonalnej człowieka – podkreśla rozmówca.

M.N.

Zabłocki: Nie porzucimy tematu Przychodni dla Weteranów i Kombatantów której zamknięcia chce prezydent Trzaskowski

Wojciech Zabłocki obiecuje walkę o przychodnię dla kombatantów, negatywnie ocenia działania władz Warszawy, komentuje aferę reprywatyzacyjną oraz mówi o reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego.

 

Wojciech Zabłocki, radny do sejmiku województwa mazowieckiego porusza temat zamknięcia Przychodni dla Weteranów i Kombatantów przy ulicy Litewskiej 11/13, która nieprzerwanie od 15 lat niosła pomoc powstańcom oraz weteranom. Decyzję co do jej zamknięcia podjął Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy Rafał Trzaskowski:

Od dawna wiadomo było, że umowa na utrzymywanie przychodni dobiega końca i trzeba ją przedłużyć, ale widać, że zainteresowanie miasta skupia sie na zupełnie innych kwestiach. Będę złośliwy, ale jeżeli chodzi o  parady równości czy jakieś manifestacje poglądów LGBT,  to prezydent miasta bardzo gorliwie interesuje się tymi tematami. Tymczasem kiedy chodzi o sprawy historii, kultury, naszej tradycji, to widać, że jest to spychane na drugi plan.

Gość Tomasza Wybranowskiego zobowiązał się do kontynuowania tematu utrzymania przychodni znajdującej się przy ul. Litewskiej 11/13:

Obiecuję, że ten temat nie zostanie pozostawiony sam sobie. […] Nie porzucę tego tematu i zrobię wszystko, aby w drużynie na różnych szczeblach zaopiekować się tym tematem.

Wojciech Zabłocki poruszył również temat afery reprywatyzacyjnej w kontekście praskich kamienic:

Wiemy, że w wielu przypadkach sądy uchylają decyzję komisji weryfikacyjnej  i to jest dramat. Nie było takich przypadków jak mi dobrze wiadomo jeszcze na Pradze, ale boję się, że może się to zdarzyć. Praca komisji jest podważana przez sądy i to też daje do myślenia, jak działa u nas wymiar sprawiedliwości. Na pewno reforma sądownictwa jest potrzebna.

Jak dodaje, zanim wybuchła afera reprywatyzacyjna, wielu radnych, samorządowców, działaczy, mieszkańców od lat alarmowało, że może coś złego się dzieje, tylko nie było żadnego zainteresowania władz:

Nie było też możliwości działania, bo rządziła już Platforma Obywatelska. […] Czytałem dokumenty o tym, jak to było przeprowadzane w czasach moich poprzedników. Pan Marek, który na szczęście teraz siedzi za kratkami i bardzo dobrze, gdyż pisał on tak prymitywne i bezczelne pisma gdzieś na kartce w stylu „Proszę natychmiast mi oddać nieruchomość w kamienicy” i to jedno zdanie starczało żeby uzyskiwać budynki […]

W drugiej części rozmowy, Wojciech Zabłocki poruszył kwestię reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego, które jak przypomniał, było powołane 100 lat temu, po odzyskaniu niepodległości. Jednak  przez drugą wojnę  światową zbiory zostały częściowo zniszczone. Te, które się ostały, zostały porozdzielane pomiędzy różne instytucje, w tym Instytut Polskiej Akademii Nauk.

Uważam, że mamy dziedzictwo, które jest wyjątkowe w skali europejskiej. Mamy dziś piątą kolekcje w Europie – 8 milionów egzemplarzy różnych zwierząt, dinozaurów, poprzez żyjątka i różne istoty morskie, przez gady, płazy, ptaki i owady. Posiadamy ogromne bogactwo przyrodnicze, w tym prawdopodobnie największe zbiorowisko kolibrów.

Działania Wojciecha Zabłockiego w celu reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego zostały zauważone i kontynuowane. Posłowie Kornel Morawiecki oraz Lech Antoni Kołakowski mocno wsparli projekt stworzenia na Pradze Północ Narodowego Muzeum Przyrodniczego. Skierowali oni odpowiednią interpelację do ministrów Piotra Glińskiego, Jarosława Gowina oraz Henryka Kowalczyka:

Temat jest znany. Mamy na razie odpowiedź Ministerstwa Środowiska, który zastanawia się, jak znaleźć finansowanie unijne dla tego typu projektu. Mamy wparcie Polskiej Akademii Nauk, jest przychylność władz Miasta Stołecznego Warszawy, które zgodzą się na bezpłatne przekazanie gruntu i nieruchomości na ten cel. Polska Akademia Nauk przekaże zbiory i wiedze i też mam nadzieję na pomoc naukowców.

A.M.K.

Wereszczyński: Zapłaciłem dużo za łódkę rybacką, która dziś przez pomór ryb stoi nieużywana. Nie jestem jedyny [VIDEO]

– Mam łódkę rybacką, w którą włożyłem kupę pieniędzy. Obecnie przez pomór ryb stała się bezużyteczna. W sytuacji tej nie jestem jedyny, więc kuter trudno sprzedać – mówi Michał Wereszczyński.


Michał Wereszczyński, armator wędkarstwa morskiego i rybak Herbert Murza opowiadają o stanie rybołówstwa na polskim Wybrzeżu. Drugi z gości Poranka zwraca uwagę, że kilka lat temu w Jastarni było 70 motorówek rybackich, a dziś ze względu na zwiększający się pomór ryb pojazdów tych pozostało zaledwie kilkanaście. O złym stanie tamtejszych wód świadczy m.in. kondycja flądry. Murza zaznacza, że obecnie ryba ta jest chuda, a jej żołądki często są puste.

Mogę jeszcze wrócić do takich czasów, gdzie nie było nad Zatoką Pucką oczyszczalni ścieków. Można powiedzieć, że wtedy ryb było dosyć. Co jest bardzo dziwne, bo każdy właśnie chciał tą czystą wodę.

By ratować swoją sytuację, w lutym gość Poranka wypłynął pod Bornholm, by tam poławiać flądry. Polscy rybacy nie są jednak w stanie konkurować ze swoimi duńskimi i szwedzkimi odpowiednikami. Północni sąsiedzi posiadają bowiem znacznie większe i nowocześniejsze jednostki połowowe.

Zubożenie ekosystemu Bałtyku Wereszczyński datuje na 2013 r., kiedy to rozpoczął się gwałtowny spadek ilości dorszy. Doprowadził on do dużych strat finansowych armatora.

W tej chwili jest taka sytuacja, że (…) łódkę mam za kilkaset tysięcy złotych, w którą włożyłem kupę pieniędzy (…) i która już w tej chwili staje się bezużyteczna. Skończyła się ryba, skończyli mi się klienci. W tej chwili podjąłem pracę zarobkową niezwiązaną z rybołóstwem żeby po prostu utrzymać tę łódkę, której koszty utrzymania są wysokie (…). Sprzedać ją ciężko, bo w tej chwili tych łodzi do sprzedania z tego, co wiem jest dużo.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Wróblewski: Podczas planowania budowy magazynów gazu powstał spór między mieszkańcami a samorządem

Geofizyk Władysław Wróblewski, Mikołaj Jeliński oraz prezes stowarzyszenia Naszej Ziemi opowiadają o problemach związanych z budową podziemnych magazynów gazowych.

 

 

Na dnie Zatoki Puckiej na chwilę obecną nie ma nic. Jest tam pustynia, nie ma żadnej roślinności, za to można zauważyć dużą ilość martwych ryb – mówi Mikołaj Jeliński.

Władysław Wróblewski opowiada o wspomnianych przez poprzedniego rozmówcę podziemnych magazynach gazu, gdzie do jednej komory można wtłoczyć 25 mln m². Takich komór jest tam dziesięć. Marcin Buchnia dodaje, że w trakcie budowania magazynów gazowych, a także podczas planowania tej inwestycji nastał spór. Wielu naukowców domniemywało, że budowa magazynów zagraża okolicznej przyrodzie.

„Pierwsze symptomy degradacji przekazywali nam w 2014 roku rybacy. Mówili, że coś złego zaczęło się dziać w łowiskach. Pojawiły się również informacje umierania omułek, które były pokarmem dla innych organizmów w Zatoce Puckiej” – mówi Marcin Buchnia. Mieszkańcy postanowili zrobić referendum, które finalnie wygrali, jednak władze samorządowe przeszły w bardziej sprytne pole działania.

Ługownie komór (płukanie) w głęboko położonych pokładach solnych w celu tworzenia podziemnego magazynu gazu, powoduje wypływ solanki, która oprócz swoich właściwości zawiera szereg pierwiastków niebezpiecznych dla środowiska naturalnego.

K.T.\M.N.

Buchna, Jeliński: W Zatoce Puckiej coraz więcej martwych ryb, ssaków i ptaków. Na jej dnie nie ma żadnej roślinności

Marcin Buchna opowiada o nasilającym się w Zatoce Puckiej zjawisku – chorobach fauny. Słowa prezesa stowarzyszenia „Nasza Ziemia” potwierdza płetwonurek Mikołaj Jeliński.

 

 

Od ostatnich kilku lat w obszarze Zatoki Puckiej pojawiły się dziwne rzeczy. Na samym początku pojawiły się martwe omułki czyli najdrobniejsze organizmy, które żyją w wodzie, są treścią pokarmową oraz wyznacznikiem jakości tego  środowiska. Omułka jest bogaty w białko, dostarcza rybom wszystkiego, co w pierwszej fazie życia jest im potrzebne. W późniejszym okresie pojawiły się, ryby, który miały znaczne zmiany na skórze, nie posiadały tkanek ocznych. W następstwie dało zauważyć się martwe ssaki i ptactwo morskie – mówi Marcin Buchnia.

Zjawisko dotyczące umierania ptactwa morskiego zauważono na początku 2019 roku. Jak dodaje gość „Poranka WNET” – „Przekazywaliśmy informacje do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska […] ale zastosowano <<spychoterapię>>. Mówili, że to zjawisko naturalne”. Wszakże rozmówca uważa, że nie jest to zjawisko naturalne. Co ciekawe niektóre z instytucji przypisywały rybakom nienaturalną śmierć morskich ptaków, fok i kotów.

Na podstawie materiałów udostępnionych przez ekologiczną organizację mieszkańcy zrobili analizę zgonów. Ze statystyk wynikło, że w latach 2010-2016 umieralność naturalna wahała się w granicach ok. kilkudziesięciu zwierząt. W 2017 roku umieralność foki szarej zwiększyła się dwukrotnie. W roku 2018 liczba umarłych fok wyniosła 250 sztuk.

Doniesienia prezesa stowarzyszenia „Nasza Ziemia” potwierdza płetwonurek Mikołaj Jeliński.

Na dnie Zatoki Puckiej generalnie na chwilę obecną nie ma nic – tam jest pustynia, nie ma żadnej roślinności, przynajmniej tutaj w jednym z dyfuzorów, gdzie następuje zrzut solanki. Co strasznie niepokojące, jest bardzo duża ilość martwych ryb.

K.T./M.N./A.K.

Felieton organizacyjny bez tytułu / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Naprawdę, nie wiem jaki tytuł ma mieć ten tekst, żeby nikogo nie zdenerwować. Może niech to będzie: felieton organizacyjny bez tytułu. Tym samym mam nadzieję już nikomu się nie narazić.

Zwłaszcza tym osobistościom, które nie czytają tekstów. Ale za to w pełni korzystają z konstytucyjnego prawa do wolnej wypowiedzi. I wypowiadają się słusznie i zasadniczo, i nie na temat.

Może to cena coraz większej popularności portalu Wnet? Bo kiedyś tego nie było. Czytelnicy czytali cały tekst i dopiero po tym pisali komentarze. Czasem niezbyt pochlebne, ale na temat. A teraz? Po ostatnim moim felietonie (Dymisja to za mało. Marszałek Kuchciński powinien popełnić – co najmniej –seppuku!), w fejsbukowej dyskusji objawił się jeden jedyny głos rozsądku. Pewien czytelnik zaapelował do redakcji, „żeby nie dawać takich podtytułów, bo czytający tylko tytuły odniosą mylne wrażenie co do intencji artykułu”.

Wydawało mi się, że nie piszę zbyt długich tekstów. A tu okazuje się, że pokolenie wychowane nie na pełnych lekturach szkolnych, ale na brykach, podbija właśnie Internet. I żąda streszczeń nawet krótkich tekstów. Jak odpowiedzieć na takie wyzwanie? Odpowiem tak: nie zgadzam się! Nie i jeszcze raz nie! Jeżeli ja mogę się męczyć kilka godzin przy pisaniu krótkiego tekstu, to czytelnik powinien ten kilkuminutowy tekst przeczytać cały. Jeżeli oczywiście chce go zrozumieć. A jeżeli nie chce, to niech w ogóle nie czyta, nawet tytułu. A już w żadnym wypadku niech go nie komentuje, bo naraża się na ośmieszenie. A to nie jest to samo co sława.

Wiem, żyjemy w czasach, gdy coraz mniej ludzi czyta, a coraz więcej pisze. Pisze, bo może. Zwłaszcza durne, nic nie wnoszące komentarze pod nieprzeczytanymi tekstami. Opamiętajcie się ludzie. Bierzcie przykład z tych, od początku czytelników portalu Wnet, którzy czytają ze zrozumieniem. Rozważają w duchu sens zawarty w tekście i najczęściej nie piszą żadnego komentarza.

A teraz wyjaśnienie, po co napisałem ten tekst. Uważam, że każdy człowiek zasługuje na szacunek, bo jest dzieckiem bożym. Ja, autor, bardzo staram się pisząc swoje teksty, bo tego wymaga szacunek dla czytelnika. Ale z drugiej strony wymagam tego samego. Możecie nie zgadzać się z tym co piszę. Proszę bardzo, nie zgadzajcie się. Ale szacunek dla mnie, też dziecka bożego, wymaga przynajmniej jednego – przeczytajcie cały tekst, zanim zaczniecie go komentować.

Jan A. Kowalski

Jastrzębski: Najemnicy Emiratów dokonują przewrotu w Adenie, 25 tys. indyjskich żołnierzy w Kaszmirze, Hadżdż trwa

Podczas gdy w Adenie dochodzi do grabieży mieszkań członków adeńskiego rządu, muzułmanie kończą pielgrzymkę do Mekki, a muzułmańscy mieszkańcy Kaszmiru wychodzą na ulice.

Al-Jazeera

1. Po przewrocie w Adenie poplecznicy Emiratów szturmują domy i rekwirują broń

Lokalne źródła Al-Jazeery w Adenie poinformowały, że siły wspierane przez ZEA wtargnęły do mieszkań oficjeli obalonego prawowitego rządu jemeńskiego w prowincji Adenie. Obalenie rządu według Al-Jazeery jest efektem emirackiego spisku przy cichym przyzwoleniu Arabii Saudyjskiej.

Splądrowane mieszkania należą do wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych Ahmeda bin Ahmeda Al-Maysariego i ministra nafty Awasa Al-’Auda. Włamano się również do mieszkań licznych przywódców wojskowych i innych oficjeli rządowych.

W niedzielę doszło także do starć między siłami wspieranymi przez ZEA a ochroną mieszkania Sulejmana az-Zamikiego piastującego urząd doradcy ministra spraw wewnętrznych. Walki ustały dopiero po ingerencji plemiennych mediatorów.

Według naocznych świadków doszło również do splądrowania pałacu prezydenckiego.

Zdaniem ministra spraw wewnętrznych Ahmeda bin Ahmeda Al-Maysariego działania sił wspieranych przez Emiraty są dokładną kopią akcji podjętej przez wrogie plemię Hutich w Sanie.

Do głównych starć o Aden doszło w zeszłą środę. W ich wyniku członkowie rządu w Adenie zostali zmuszeni do opuszczenia pałacu prezydenckiego w dzielnicy Al-Ma’ashiq. W ostatnich momentach bitwy niektórzy z ministrów zostali wywiezieni z Adenu przez siły saudyjskie.

O przejęciu pełnej kontroli nad Adenem przez siły wspierane przez ZEA oraz o odwrocie sił rządowych telewizja saudyjska poinformowała w poniedziałek, aczkolwiek nie udostępniła żadnych dowodów audiowizualnych.

Według Al-Maysariego w walkach o Aden brały udział siły w liczbie 400 samochodów bojowych operowane przez najemników.

 

2. Kaszmir w oblężeniu, mieszkańcy cierpią

Siły indyjskie od dziewięciu dni kompletnie odcinają prowincję Kaszmir od świata po tym, jak rząd indyjskich nacjonalistów obalił kaszmirską autonomię 5 sierpnia br. Mieszkańcy przebywający w kaszmirskich domach, odcięci od świata, stali się świadkami bezprecedensowych działań aparatu bezpieczeństwa. Między innymi, zwiększono obecność policji i wojska na ulicach Kaszmiru, wprowadzono godzinę policyjną, przerwano rok szkolny i odcięto internet.

Tak zwane oblężenie ma potrwać do dzisiaj (czwartek 15.08.2019), kiedy to Indie świętują swój Dzień Niepodległości. Obecnie ulice stolicy Kaszmiru Śrinagar patrolowane są przez oddziały wojskowe. Zakazano zgromadzeń, wobec czego miasto zdaje się opustoszałe.

Z powodu stanu wyjątkowego, wielu muzułmanów nie mogło odprawić tradycyjnych modlitw związanych z Id al-Adha – najważniejszym świętem muzułmańskim, rozpoczynającym się 10 dnia miesiąca Wu al-Hidżdży, na który przypada pielgrzymka do Mekki. Święto Id al-Adha w tym roku zaczęło się 11 sierpnia, skończyło się w środę, a upamiętnia ono ofiarę Abrahama i jego posłuszeństwo wobec Boga. To w to święto muzułmanie ubijają baranka tak, aby ⅓ oddać potrzebującym, ⅓ krewnym, a pozostałą ⅓ spożywa się na wspólnej uczcie.

Wysoki indyjski oficjel powiedział, że restrykcje nałożone na komunikację w Kaszmirze zostaną poluzowane wraz z ustabilizowaniem się sytuacji.

Pomimo zaistniałych trudności muzułmanie wyszli na ulice po świątecznej modlitwie, aby dać wyraz swojemu niezadowoleniu z obalenia autonomii kaszmirskiej. Rząd indyjski wysłał 25,000 żołnierzy w celu kontrolowania sytuacji w prowincji.

 

Morocco World News

  1. Król Mohammad VI odwołuje oficjalne obchody swoich 56 urodzin

Decyzję podjęto na fali rozporzadzenia Królewskiego Ministerstwa Dworu, które jeszcze w czerwcu wezwało do skromnego obchodzenia innego marokańskiego święta jakim jest Dzień Tronu.

We wtorek z kolei, Ministerstwo Królewskich Pałaców poinformowało, że Jego Wysokość Król Mohammad VI nie zorganizuje oficjalnych obchodów z okazji swych 56 urodzin w swym pałacu w Rabacie. Święto obchodzi się tradycyjnie 21 sierpnia, to jest tego samego co Dzień Młodzieży poświęcony wkładowi marokańskiej młodzieży w istnienie Maroka.

Król Mohammad VI urodził sie 21 sierpnia 1963 roku. Pochodzi z dynastii Alawitów Marokańskich zapoczątkowanej przez Hasana ad-Dachil „Wychodźcę” przybyłego w XIII wieku na północno-zachodni róg Afryki z miejscowości Dżanbu-n-Nachl wciąż znajdującej się na Półwyspie Arabskim.

 

Al-Arabiya

1. Pielgrzymi kontynuują kamienowanie szatana

Obrządek ten jest elementem Al-Hadżdżu, to jest muzułmańskiej pielgrzymki do Mekki, której celebracja w tym roku zaczęła się 9/10 sierpnia a kończy się dzisiaj, to jest 14/15 sierpnia.

Ciskanie kamieniami w kamienne filary odbywa się trzeciego, przedostatniego i ostatniego dnia Al-Hadżdżu. Działanie to symbolizuje ukamienowanie Szatana, który pod trzema postaciami próbował skusić i odwieść Abrahama od Boga, a więc również od Islamu zwanego Prostą Drogą. Trzeciego dnia kamienuje się tylko największy filar tzw. Dżamrat al-’Aqaba. Za drugim razem pielgrzymi muszą ukamienować wszystkie trzy filary, w każdy ciskając siedmioma kamieniami. Jeżeli pielgrzym zdecyduje się na spędzenie nocy z przedostatniego na ostatni dzień na równinie Mina, przed jej opuszczeniem muszą ponownie ukamienować wszystkie filary.

Na równinie Mina znajdującej się 5 kilometrów na wschód od centrum Mekki umieszczono 100,000 klimatyzowanych namiotów mogących pomieścić 3 miliony pielgrzymów. Pozwalają one wiernym muzułmanom na komfortowe spędzanie nocy podczas pielgrzymki.

Inne rytuały, które muszą wypełnić muzułmanie podczas Al-Hadżdżu to: ubranie białych szat zwanych galabijami, siedmiokrotne obejście Ka’aby i siedmiokrotne pocałowanie lub dotknięcie meteorytu zwanego Czarnego Kamieniem wystającego z jednego z rogów sześciennej Kaaby, trzymanie wigilii i wsłuchiwanie się w kazania na pustkowiu Arafat, a także złożenie w ofierze baranka i ogolenie głowy na łyso.

Arabowie rozdawali pieniądze dzieciom w Zakopanem, poinformował Kurier Krakowski. Jest to kolejny zwyczaj związany z Id al-Adha, kiedy to dzieci dostają tak zwaną ‘Iddijję. Niektóre dzieci otrzymały nawet 500 zł.

 

2. Gibraltar zaprzecza irańskim wiadomościom na temat zarekwirowanego statku naftowego

Źródło z otoczenia rządu Gibraltaru zaprzeczyło jakoby statek naftowy Grace I miał opuścić brytyjski port we wtorek.

Półoficjalna irańska agencja informacyjna Fars poinformowała, nie wymieniając imienia przedstawiciela władz Gibraltaru, że statek Grace I opuścił gibraltarski port we wtorkowy wieczór.

Władze Gibraltaru uznały tę wiadomość za nieprawdziwą i wznowiły prośby o nierozjątrzanie sytuacji. Ze swojej strony, Brytania oznajmiła, że śledztwo w sprawie tankowca jest sprawą władz gibraltarskich. Rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii powiedział, że mając na względzie trwanie śledztwa, nasze jakiekolwiek oświadczenia nie byłyby stosowne.

Gwoli przypomnienia, siły Królewskiej Marynarki Wojennej zarekwirowały irański tankowiec czwartego lipca w pobliżu wybrzeży Gibraltaru. Działanie to zostało podyktowane podejrzeniem, że statek transportuje ropę naftową do Syrii, łamiąc tym samym nałożone nań sankcje Unii Europejskiej.

Według gibraltarskiego rzecznika rządowego okres przetrzymywania statku kończy się w sobotę wieczorem.

 

3. Irańczyk fałszywie oskarżony o zabójstwo irańskich naukowców ujawnia prawdę

Irański biznesmen Mayzar Ebrahimi opowiedział, jak został pojmany i poddany torturom przez irańskie Ministerstwo Wywiadu w 2012 roku w celu wymuszenia na nim przyznania się do zabójstwa irańskich naukowców jądrowych. Zabójstwo, z którym Ebrahimi nie miał nic wspólnego, zostało rzekomo zlecone przez izraelski wywiad Mosad. Ebrahimiemu cudem udało się uniknąć egzekucji dzięki sprzecznościom zaistniałym w raportach irańskiego wywiadu.

Ebrahimi po raz pierwszy pojawił się w kanale pierwszym irańskiej telewizji w 2012 roku razem z 12 innymi osobami oskarżonymi o przeprowadzenie dla Mosadu zabójstwa wspomnianych naukowców. W wyniku postępowania sądowego na wszystkich oskarżonych został wydany wyrok śmierci przez powieszenie.

Podczas przesłuchań oskarżeni powiedzieli, że wzięli udział w specjalnym treningu w Izraelu, po czym wrócili do Iranu, aby zrealizować zabójstwo.

Ebrahimi ujawnił, że scenariusz został napisany przez członków ministerstwa wywiadu i że wszyscy oskarżeni zostali zmuszeni do odczytania z kartki wersji wydarzeń, jaką miał usłyszeć sąd i ludzie zebrani przed telewizorami. Ebrahimi zgodził się udzielić fałszywych zeznań po 40 nieprzerwanych dniach i nocach tortur. Ponadto, według Ebrahimiego, kazano go bić po stopach grubym kablem elektrycznym przez siedem miesięcy.

Przed pojmaniem Ebrahimi prowadził firmę zajmującą się sprzętem dźwiękowym i studiami muzycznymi. Często podróżował za granicę, co dało jego rywalowi biznesowemu pretekst do oskarżenia go o szpiegostwo.

Po miesiącach tortur Ebrahimi był gotów przyznać się do zabójstwa, ale ministerstwo było gotowe wymusić na nim przyznanie się także do przygotowania zamachu na fabrykę rakiet balistycznych należącą do Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej w 2011 roku, w wyniku którego zginęły dziesiątki ekspertów.

Ebrahimi zgodził się i na to, jednak podczas zeznań stwierdził, że był obecny w polu rażenia eksplozji w fabryce, nie będąc mimo to w żaden sposób ranionym. Rozeźlony funkcjonariusz wywiadu zobligowany do przesłuchania więźnia zapytał go wtedy jak to możliwe, że będąc w pobliżu eksplozji, która zniszczyła wszystko w promieniu 25 kilometrów i zabiła 177 osób, nie został nawet draśnięty.

W tym momencie Ebrahimi postawił wszystko na jedną kartę, stwierdzając na sali sądowej, że podczas przesłuchań został poddany torturom. Oskarżony został przeniesiony do innego centrum śledczego. Został zmieniony również sędzia prowadzący sprawę. W wyniku tych wszystkich zabiegów został wypuszczony na wolność z pozostałymi dziesięcioma więźniami. Jeden z dwunastu niesłusznie oskarżonych został skazany na śmierć jeszcze przed procesem Ebrahimiego.

 

Autor: Maciej Maria Jastrzębski

Tomasz Makowski: W kraju jesteśmy wyjątkiem. Jako jedni z niewielu będziemy produkować prąd z wody w wodociągach [VIDEO]

– Zakład Wodociągów i Kanalizacji Szczecin testuje turbinę wodociągową. Dzięki niej będziemy mogli produkować prąd z wody płynącej w wodociągach. Będziemy wyjątkiem w kraju – mówi Tomasz Makowski.

 

 

Tomasz Makowski, rzecznik prasowy Zakładu Wodociągów i Kanalizacji Szczecin, opowiada o projekcie „Czysta Odra w Szczecinie”. Na stronie zakładu jest on opisany następująco:

Projekt warty ponad 148 mln zł obejmuje 16 kontraktów i realizowany będzie  do roku 2021. Wśród zadań znajdą się zarówno prace budowlane, jak i dostawy sprzętu lub specjalistycznego oprogramowania. W przypadku gospodarki sanitarnej najpoważniejszymi zadaniami składającymi się na projekt będą budowa kanalizacji na osiedlach Wielgowo-Sławociesze, Płonia, Żelechowa. Dużymi zadaniami będą także modernizacja oczyszczalni w Zdrojach i pompowni ścieków „Górny Brzeg” i „Białowieska”. Wśród inwestycji wodociągowych znaczącymi będą modernizacja magistralnej „Miedwianki” i budowa systemu zarządzania siecią wodociągową.

Gość Poranka mówi o najnowszej inicjatywie będącej częścią tego projektu.

Natomiast chciałbym wspomnieć o ciekawostce, która ma miejsce tu i teraz. Otóż jesteśmy w trakcie prób technicznych turbiny wodociągowej i będziemy w ramach jednego z kontaktów produkować prąd z wody płynącej magistralą wodociągową.

Makowski zaznacza, że w przypadku powodzenia tego projektu Szczecin stanie się jednym z niewielu miast w kraju, w których pozyskuje się energię elektryczną w ten sposób. Dodaje, że przy tym, że „Czysta Odra w Szczecinie”  nie zostałaby zrealizowana, gdyby nie współpraca z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Stefanik: Francja nie chce sprowadzać z powrotem dżihadystów, ale ich dzieci już tak

Zarzuty o niehumanitarne traktowanie francuskich dżihadystów, francuskie związki Jeffreya Epsteina i stosunek Francji wobec sytuacji w Kaszmirze. Zbigniew Stefanik mówi o tym, czym żyje teraz Francja.

Zbigniew Stefanik o oskarżeniu francuskich władz przez ekspertkę ONZ Agnes Callamard. Według niej rząd francuski uczestniczył w transferze siedmiu podejrzanych dżihadystów z Syrii do Iraku, gdzie mogli być torturowani czy zabici bez procesu. Francja odpiera zarzuty, podkreślając przy tym, że Irak to suwerenne państwo, które ma prawo ukarać zatrzymanych za przestępstwa popełnione na jej terytorium. Nie zamierza jednak sprowadzać z powrotem do kraju francuskich islamistów, choć sprowadza nad Sekwanę ich dzieci. Rząd francuski zwrócił się z apelem do Iraku, żeby nie stosował kary śmierci wobec zbrodniarzy przybyłych z Francji, stwierdzając, że kara ta nie funkcjonuje w kraju, którego są obywatelami.

Francuski wątek wydaje się bardzo istotny.

Ponadto nasz korespondent opowiada o francuskich wątkach w sprawie przestępstw Jeffreya Epsteina. Jak mówi, tylko w zeszłym roku samolot finansisty 12 razy lądował na terytorium Francji. Amerykanin posiadał w Paryżu swój apartament i od 20 lat prowadził tutaj interesy, z których część związana może być z jego przestępczą działalnością. Wśród ofiar Epsteina były dwie francuskie trzynastolatki, które miał mu je przesłać Francuz posiadający agencję modelek. Miliarder twierdził, że pomaga tym dziewczynom, pochodzącym z bardzo biednych rodzin. Przedstawiciele francuskiego rządy zwrócili się do prokuratury z żądaniem wszczęcia postępowania w tej sprawie. Działanie to zostało skrytykowane przez opozycję, gdyż rząd francuski nie ma prawa apelować do wymiaru sprawiedliwości.

Indie nie zamierzają wycofywać się ze swych planów.

Stefanik mówi także o działaniach Indii wobec Kaszmiru, gdzie jak opowiadał tydzień temu, 5 sierpnia wycofany został  dotychczasowy status specjalny regionu. Obecnie, jak mówi, na jego terenie indyjskie bojówki dokonują mordów na przedstawicielach społeczności muzułmańskiej i miejscowych elitach politycznych. Władze Pakistanu porównują działania Indii do zajęcia przez Hitlera Sudetów. Pakistan nie może liczyć na wsparcie Zachodu, gdyż Indie są ważnym graczem w obliczu sporu USA-Chiny, a dla Francji istotnych partnerem handlowym.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!


K.T./A.P.