Wychodzimy z pandemii. Są jednak tacy, którzy nie powinni przestać się bać [OPINIA]

Adam Niedzielski dostrzegł w końcu światełko w tunelu. Zajęło mu to dwa lata. Dziś nikt nie ma wątpliwości, że zaraza nie była ściemą. Zainfekowała jednak przede wszystkim media i umysły polityków,

Zadziwiające jest to, jak nagle minister zdrowia zmienił zdanie. W mgnieniu oka Adam Niedzielski przestał dostrzegać zagrożenie związane z rozpędzającą się piąta falą i ogłosił „początek końca pandemii”. Można odnieść wrażenie, że łatwiej nadążyć za kolejnymi mutacjami wirusa niż za niezdecydowanym Adamem Niedzielskim.

Czy nie wydaje się Państwu dziwne, że wirus tak nagle schował kły i pazury? To stało się właściwie z dnia na dzień. Znienacka najwięksi medialni histerycy zaczęli nas uspokajać niczym premier Morawiecki przed wyborami, że wirus nie jest już groźny i nie trzeba się go bać. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to zawrotne tempo zmian.

Czytaj też:

Prof. Rutkowski: w Polsce lekarze kwestionujący przyjętą strategię walki z COVID-19 są nękani przez własne środowisko

Z kolei premier Morawiecki udzielił wywiadu jednemu z prawicowych tygodników, w którym kaja się za te słowa o niegroźnym wirusie i obiecuje, że teraz będzie bardziej ostrożny. Obawiam się, że ta deklaracja pójdzie w niepamięć przed wyborami. Choć zanim do tych wyborów dojdzie, i koronawirus najprawdopodobniej pójdzie w niepamięć.

Słowne wyskoki naszego premiera są jednak niczym przy tym, co zafundował swoim obywatelom premier Kanady. Sprawia wrażenie sympatycznego faceta, a wyszedł z niego despota. W ogóle nie dziwi mnie to, że w sieci krążą przeróbki wystąpień Justina Trudeau, na których wygląda jak Adolf Hitler. Sam tego chciał. To musiało się tak skończyć.

Wychodzimy z pandemii. Są jednak tacy, którzy nie powinni przestać się bać. Wirus był groźny, ale o wiele groźniejsze okazały się decyzje polityków. Ci, którzy je podejmowali, doskonale o tym wiedzą. W ciągu dwóch lat pandemii właściwie nie znikali z naszego życia, więc mam nadzieję, że dziś równie chętnie będą się tłumaczyć przed porządną komisją śledczą na oczach milionów Polaków.

Karol Plewa

Odkąd trwa „walka” z pandemią, cierpimy wszyscy [OPINIA]

Felietony Karola Plewy na portalu wnet.fm w każdą środę

Mnóstwo błędnych decyzji, za które zapłaciliśmy ogromną cenę. Najgorsze jest to, że wciąż nie wyciągnęliśmy wniosków. – pisze Karol Plewa
swoim felietonie.

Nikomu nie życzę tego, co spotkało Natalię Maliszewską. Przyjeżdżasz na igrzyska do Pekinu jako jedna z faworytek, a na miejscu wmawiają Ci chorobę, choć nigdy nie czułaś się tak silna i zdrowa. Jest tylko jeden pozytywny aspekt tej sytuacji. Coraz więcej osób widzi, że z tymi testami jest coś nie tak. I nie tylko z testami.

Ja też tego nie rozumiem. W nic już nie wierzę. W żadne testy. W żadne igrzyska. Jest to dla mnie jeden wielki ŻART. Mam nadzieję, że ten, kto tym steruje, nieźle się przy tym bawi… Mój mózg i moje serce więcej już nie zniosą. A WAM DZIĘKUJĘ. Do usłyszenia niedługo” – relacjonuje łyżwiarka. Serce się kraje.

Cierpi jednak nie tylko Natalia Maliszewska. Cierpimy wszyscy, odkąd trwa „walka” z pandemią. Nieudolne restrykcje, nieskuteczne szczepionki, segregacja ludzi. Mnóstwo błędnych decyzji, za które zapłaciliśmy ogromną cenę. Najgorsze jest to, że wciąż nie wyciągnęliśmy wniosków. Inni to robią. Nie tylko państwa, w których posługując się ohydnym językiem polityków, „wyszczepiono” większość społeczeństwa. W Czechach preparat przyjęło niewiele ponad 60 proc. obywateli, a zrezygnowano z obowiązkowych szczepień.

Strasznie cierpi służba zdrowia, która służbą już dawno być przestała. Trudno powiedzieć coś dobrego o medykach, skoro prof. Mirosław Czuczwar fotografuje się na tle ciężko chorego człowieka i stawia tezę, że „osoby, które się nie szczepią, są religijne, często słabo wykształcone, mieszkają w małych miasteczkach”. Wyjątkowo smutny obrazek.

Czytaj także:

Całe spektrum możliwych działań niepożądanych tzw. szczepionki antycovidowej prędzej czy później wyjdzie na jaw

Pandemia skazała na niewyobrażalne cierpienie dziennikarstwo, które już dawno dziennikarstwem być przestało. Karolina Wasielewska z Krytyki Politycznej popełniła artykuł pt. „Szpital odmówił transplantacji serca antyszczepionkowcowi. I słusznie”. Chyba nie warto jej nadal nazywać dziennikarką, a na pewno nie warto jej nazywać człowiekiem. Człowiek ma ludzkie odruchy, empatię i… logikę.

No i w końcu, cierpi władza, która już dawno przestała być mądrą władzą. W ubiegłym tygodniu doszło do spektakularnej porażki PiS ws. Lex Konfident. Porażki na własne życzenie. Niewykluczone, że całe PiS niebawem skończy jak Lex Konfident, jeśli nie zacznie wyciągać wniosków. I niech to będzie przestroga dla władzy.

Karol Plewa

Źródło: portal wnet.fm

Felieton organizacyjny bez tytułu / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Naprawdę, nie wiem jaki tytuł ma mieć ten tekst, żeby nikogo nie zdenerwować. Może niech to będzie: felieton organizacyjny bez tytułu. Tym samym mam nadzieję już nikomu się nie narazić.

Zwłaszcza tym osobistościom, które nie czytają tekstów. Ale za to w pełni korzystają z konstytucyjnego prawa do wolnej wypowiedzi. I wypowiadają się słusznie i zasadniczo, i nie na temat.

Może to cena coraz większej popularności portalu Wnet? Bo kiedyś tego nie było. Czytelnicy czytali cały tekst i dopiero po tym pisali komentarze. Czasem niezbyt pochlebne, ale na temat. A teraz? Po ostatnim moim felietonie (Dymisja to za mało. Marszałek Kuchciński powinien popełnić – co najmniej –seppuku!), w fejsbukowej dyskusji objawił się jeden jedyny głos rozsądku. Pewien czytelnik zaapelował do redakcji, „żeby nie dawać takich podtytułów, bo czytający tylko tytuły odniosą mylne wrażenie co do intencji artykułu”.

Wydawało mi się, że nie piszę zbyt długich tekstów. A tu okazuje się, że pokolenie wychowane nie na pełnych lekturach szkolnych, ale na brykach, podbija właśnie Internet. I żąda streszczeń nawet krótkich tekstów. Jak odpowiedzieć na takie wyzwanie? Odpowiem tak: nie zgadzam się! Nie i jeszcze raz nie! Jeżeli ja mogę się męczyć kilka godzin przy pisaniu krótkiego tekstu, to czytelnik powinien ten kilkuminutowy tekst przeczytać cały. Jeżeli oczywiście chce go zrozumieć. A jeżeli nie chce, to niech w ogóle nie czyta, nawet tytułu. A już w żadnym wypadku niech go nie komentuje, bo naraża się na ośmieszenie. A to nie jest to samo co sława.

Wiem, żyjemy w czasach, gdy coraz mniej ludzi czyta, a coraz więcej pisze. Pisze, bo może. Zwłaszcza durne, nic nie wnoszące komentarze pod nieprzeczytanymi tekstami. Opamiętajcie się ludzie. Bierzcie przykład z tych, od początku czytelników portalu Wnet, którzy czytają ze zrozumieniem. Rozważają w duchu sens zawarty w tekście i najczęściej nie piszą żadnego komentarza.

A teraz wyjaśnienie, po co napisałem ten tekst. Uważam, że każdy człowiek zasługuje na szacunek, bo jest dzieckiem bożym. Ja, autor, bardzo staram się pisząc swoje teksty, bo tego wymaga szacunek dla czytelnika. Ale z drugiej strony wymagam tego samego. Możecie nie zgadzać się z tym co piszę. Proszę bardzo, nie zgadzajcie się. Ale szacunek dla mnie, też dziecka bożego, wymaga przynajmniej jednego – przeczytajcie cały tekst, zanim zaczniecie go komentować.

Jan A. Kowalski