26 lipca 1400 roku rozpoczął pracę odnowiony Uniwersytet Jagielloński. Jaka jest historia najstarszej polskiej uczelni?

Uniwersytet Jagielloński/Źródło: Wikipedia

Uniwersytet Jagielloński to jedna z najlepszych polskich uczelni, co rok przyciągająca rzeszę młodych ludzi. Mało osób wie jednak, że pierwotnie wcale nie miała powstać w Krakowie

Idea uniwersytetu, jako wspólnoty wykładowców i studentów, w której zdobywa się wiedzę, to pomysł średniowieczny. Wyższe uczelnie zaczęły powstawać, kiedy to do szkół katedralnych zaczęło przybywać coraz więcej studentów z odległych zakątków kraju. Biskupi wyznaczali nauczycieli, którzy mieli nieodpłatnie nauczać uboższych studentów. Wokół magistrów zaczęło z czasem tworzyć się stałe grono uczniów. Z tych grup powstały z czasem większe struktury dając początek uniwersytetom. Za pierwszą szkołę wyższą uważa się tę w Bolonii. Na Zachodzie przybywało akademii, wciąż niewiele było ich jednak w Europie Środkowo – Wschodniej. Polska długo pozostawała białą plamą na naukowej mapie Europy. Sytuację postanowił zmienić Kazimierz Wielki, który pod koniec swojego życia, dokładnie 12 maja 1364 roku ufundował pierwszy polski uniwersytet.

Uniwersytet tak, ale nie w Krakowie?

W średniowieczu aby założyć uniwersytet wymagana była zgoda papieża. Jest to główna przyczyna, dla której obecny UJ znajduje się na krakowskiej starówce, a nie w dzielnicy Kazimierz, która w czasie panowania ostatniego z Piastów nie była częścią stolicy, a odrębnym miastem. To właśnie w nim Król, według współczesnej hipotezy, chciał założyć pierwszy polski uniwersytet. Świadczyć miałyby o tym ślady prac budowlanych prowadzonych w rejonie ulic św. Wawrzyńca i Dajwór. Archeologom udało się odkryć linię murów, które nie wyrosły jednak nigdy poza sklepienie piwniczne. Pracę nad okazałym gmachem miały rozpocząć się w 1361 roku. Dlaczego zostały przerwane. Doradca Kazimierza Wielkiego, Adam Velutani, przekonał monarchę, że papież nie wyrazi zgody na powstanie uniwersytetu w Kazimierzu. Według zaleceń stolicy apostolskiej uczelnie miały być lokowane w miastach stosownych i zdatnych, a za taki z pewnością nie mógł uchodzić powstały w 1335 roku Kazimierz. Uniwersytet powstał więc w Krakowie.

Upadek i złoty okres

Krakowska uczelnia składała się początkowo z trzech wydziałów: sztuk wyzwolonych, prawa i medycyny. Niestety po śmierci Kazimierza Wielkiego uniwersytet zaczął podupadać, aż w końcu przestał istnieć. Odrodził się 26 lipca 1400 roku za sprawą Władysława Jagiełły. Zrealizował on testament zmarłej rok wcześnie żony Jadwigi i podarował jej majątek na rzecz Akademii Karkowskiej. Grono wydziałów uzupełnił wydział teologiczny. Uniwersytet wkrótce zaczął przeżywać złoty okres. Zjeżdżali do niego żacy z całej Europy (m.in. Francji, Niemiec, Włoch, czy Hiszpanii). Akademia mogła też poszczycić się bardzo dobrą kadrą profesorską. Wykładowcą, a także jej rektorem był Paweł Włodkowic, który reprezentował stronę polską na Soborze w Konstancji. Jego pisma przedstawiające polską rację stanu, przyczyniły się do zwycięstwa Polaków w sporze z Krzyżakami przed obliczem papieża. UJ może też poszczycić się wybitnymi absolwentami, do których należy m.in. Mikołaj Kopernik.

Walka z Jezuitami i osiemnastowieczna reforma

XVI wiek nie był już tak owocny dla krakowskiej uczelni. Zaczęły powstawać nowe uniwersytety (w Polsce w Zamościu i Wilnie), które stały się alternatywą dla wielu studentów. Dodatkowo do kraju coraz liczniej przybywali jezuici, masowo zakładający swe szkoły. Na walkach z Towarzystwem Jezusowym upłynie Uniwersytetowi cały XVII wiek. W wolnej Polsce uczelnia odzyskała na chwilę blask za sprawą działania Komisji Edukacji Narodowej. W latach 1777 – 1786 jej gruntownej reformy podjął się ks. Hugo Kołłątaj. Zlikwidował 4 istniejące od średniowiecza wydziały, a w ich miejsce powołał dwa kolegia: Moralne (teologia, prawo i literatura), oraz Fizyczne (matematyka, fizyka i medycyna). Na wszystkich kierunkach, poza teologią, językiem wykładowym stał się język polski. Kołłątaj zainicjował budowę obserwatorium astronomicznego, ogrodu botanicznego i kliniki uniwersyteckiej. Jego reformy mogły stać się motorem napędowym uczelni. W rozwoju przeszkodziły jednak zabory.

Czasy zaborów i dwudziestolecia międzywojennego

Uniwersytet przechodził w pierwszej połowie XIX wieku różne zawirowania, podobnie jak samo miasto Kraków. Po ustabilizowniu sytuacji politycznej i przyznaniu Polakom autonomii UJ ponownie złapał wiatr w żagle. Rozwijały się zarówno dziedziny ścisłe, jak i humanistyczne. Do absolwentów z tego okresu należą chociażby: Józef Szujski i Michał Bobrzyński (twórcy krakowskiej szkoły historycznej) Karol Olszewski (wynalazca kaskadowej metody skraplania gazów i pionier kriogeniki), czy Marian Smoluchowski (pionier fizyki statystycznej).
Okres po odzyskaniu niepodległości to dalszy rozwój szkoły wyższej. Powstaje wydział rolniczy, a także gmach Biblioteki Jagiellońskiej. II wojna światowa zatrzymuje jednak działalność krakowskiej uczelni. Niemcy wywożą do obozów koncentracyjnych wielu profesorów i zamykają uniwersytet.

Ku współczesności

Po wojnie uczelnia powoli się odradza. Profesorowie i studenci muszą zmagać się jednak z cenzurą i represjami ze strony władz. Z uniwersytetu usunięty zostaje wydział teologiczny, który już nigdy nie zostanie reaktywowany. Komunizm w końcu upada, a Uniwersytet Jagielloński otwiera się na świat. Obecnie jest domem dla 50 tys. studentów z różnych krajów. W Polsce cieszy się zasłużoną renomą, niestety na liście najlepszych uniwersytetów na świecie (liście szanghajskiej) plasuje się dopiero w piątej setce. Myślę, że dla spokoju duszy Kazimierza Wielkiego, trzeba ten wynik poprawić 😉

Źródło: wielkahistoria.pl, uj.edu.pl

Proces byłej sekretarki kommendanta KL Stutthof. 96-latka zbiegła

W czwartek miał ruszyć proces Irmgard Furchner oskarżonej o pomocnictwo w niemieckich zbrodniach w Stutthof. Jednak 96-letnia oskarżona opuściła rano swój dom udając się w nieznanym kierunku.

[related id=155367 side=right]
Irmgard Furchner była sekretarką Paula-Wernera Hoppego, komendanta niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. Prokuratura zarzuca jej, że pracując między czerwcem 1943 a kwietniem 1945 roku jako stenotypistka w komendanturze obozu pomogła w morderstwie tysięcy więźniów.

W czwartek 96-latka miała stanąć przed sądem w Itzehoe (Szlezwik-Holsztyn). Jednak rano oskarżona opuściła swój dom w Quickborn w Szlezwiku-Holsztynie. Według rzeczniczki sądu, Frederike Milhoffer, oskarżona wzięła taksówkę do stacji metra w Norderstedt na obrzeżach Hamburga. Sąd okręgowy wydał nakaz aresztowania.

Wcześniej Furchner dwukrotnie zeznawała w sprawie swej roli w Stutthof. W 1954 r. przyznała, że komendant Hoppe dyktował jej codziennie treści notatek i radiotelegramów. Twierdziła przy tym, że nie wiedziała nic o zbrodniach popełnianych w obozie.

A.P.

Źródło:

DW.com

Album z fotografiami oprawiony w ludzką skórę. Muzeum Auschwitz ma nowy eksponat

Wykonany prawdopodobnie w niem. obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie obiekt jest drugim tego rodzaju w kolekcji Muzeum, co pozwala na ich analizę porównawczą.

Analiza porównawcza wykazała zawartość ludzkiej skóry oraz bardzo zbliżone ilości Poliamidu 6 i Poliamidu 6,6.

Tak stwierdziła Elżbieta Cajzer. Jak możemy przeczytać na stronie Muzeum, w Buchenwaldzie ludzka skóra była traktowana jako materiał do produkcji takich przedmiotów jak: portfele czy właśnie okładki książek. Wykorzystywanie tego materiału do produkcji przedmiotów można wiązać z małżeństwem Kochów, znanym jako oprawcy w obozie w Buchenwaldzie. Kierownik Zbiorów Muzeum Auschwitz mówiła także, że:

Zawartość polimerów wykorzystywanych do produkcji włókien syntetycznych jest o tyle istotna, że zostały one wynalezione dopiero w 1935 r. Informacja ta pozwala nam określić czas powstania okładki. Poliamidy w okresie II wojny światowej były nowością techniczną i dostęp do nich był ograniczony. Na terenie Rzeszy sztuczne włókna wykorzystywano do produkcji spadochronów.

Okładka według informacji pracowników muzeum należała do bawarskiej rodziny prowadzącej w czasie II wś. pensjonat w miejscowości uzdrowiskowej. Stanowiła ona zapewne prezent od jednego z członków załogi w Buchenwaldzie. Muzeum zabytek przekazał w darze Paweł Krzaczkowski.

A.P.

Budzisz: Mówi się w Rosji, że w gruncie rzeczy chodzi o to, żeby połknąć Białoruś albo jej część [VIDEO]

Kim naprawdę jest nowy premier Rosji? Czemu upadł rząd Miedwiediewa? Czy Putin chce stworzyć „nowe ZSRR”? Odpowiada Marek Budzisz.

Marek Budzisz tłumaczy, kim jest nowy premier Rosji Michaił Miszustin. Jest to „przedstawiciel liberalnego skrzydła służb specjalnych”. W latach 90. współtworzył on „międzynarodowy klub komputerowy, zbudowany po to żeby przełamywać embargo wprowadzone w czasach Reagana na eksport technologii do Rosji”. Po tym jak w 2010 r. stanął na czele Federalnej Służby Podatkowej, „zreformował służby skarbowe, wprowadził kataster gruntowy”. Za jego zarządu nastąpił „imponujący wzrost ściągalności podatków”.

Ekspert ds. rosyjskich mówi też dlaczego rząd Dmitrija Miedwiediewa podał się do dymisji. Jednym z powodów może być rozczarowanie Putina tym rządem, ze względu na to, że nie udało mu się poprawić wyników gospodarczych Rosji. Wzrost gospodarczy Rosji jest bowiem niski, a poziom realnych dochodów Rosjan spada. Tymczasem prezydent Rosji zaproponował zmiany w Konstytucji zakładające „nowe ciało konstytucyjne, czyli Radę Państwa przypomina podobną instytucję za czasów ZSRR”.

Mówi się, że ze stanowiska prezydenta Putin może tylko awansować […] Musi powstać twór w pewnym sensie przypominający ZSRR.

Nasz gość mówi, iż jednym ze scenariuszy, który wyjaśniałby niedawne ruchy Władimira Putina, świadczą o chęci zbudowania przez prezydenta Rosji nowego ZSRR. Poza Federacją Rosyjską należałyby do niego utworzone przez nią separatystyczne republiki: Abchazja, Osetia Płd. i donbaskie republiki ludowe.

Mówi się w Rosji, że w gruncie rzeczy chodzi o to, żeby połknąć Białoruś albo jej część.

Rosyjski politolog Sołowjew twierdzi, że Putin może już w lutym rozpocząć wojnę z Białorusią, którą wygrałby do kwietnia. Budzisz sądzi, iż to zbyt daleko wysunięta teza. Zauważa przy tym, że w powołanej do zmian w konstytucji Rosji komisji są też przedstawiciele mniejszości ukraińskiej i białoruskiej. Oznaczać to może, że Kreml nie wyklucza możliwości połączenie Rosji i jej „bliskiej zagranicy” w jeden twór państwowy.

Do połowy kwietnia mają być zatwierdzone zmiany w konstytucji. Rosja w dwa miesiące zmieni dość zasadniczo swój system sprawowania władzy.

Nasz gość mówi także o staraniach Putina na rzecz zniesienia europejskich sankcji na Rosję i izolacji międzynarodowej naszego kraju.

Wysłuchaj całej rozmowy  już teraz!

K.T./A.P.

 

Dermot Turing: Bez pomocy polskich matematyków prace nad złamaniem Enigmy mogłyby trwać nawet dwa lata dłużej

Dermot Turing o swoim stryju Alanie, złamaniu Enigmy i roli w tym polskich matematyków oraz o tym czemu ta ostatnia została zapomniana.

Gdy pod koniec 1932 r. oficer francuskiego wywiadu fotografował w łazience belgijskiego hotelu wykradzione instrukcje Enigmy, nie wiedział, że już kilka tygodni później polscy matematycy będą odczytywali tajne depesze III Rzeszy. I że położą fundament pod przyszłą działalność ośrodka Bletchley Park oraz oznaczoną kryptonimem <<X, Y, Z>> współpracę Francji, Wielkiej Brytanii i Polski.

Taki opis książki „X, Y, Z. Prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy” znajdujemy na stronie wydawnictwa Rebis. Jej autor, Dermot Turing przybliża nam kulisy jej powstania. Zwraca on w niej uwagę na nieznaną szerzej poza Polską rolę polskich matematyków w złamaniu niemieckiej maszyny szyfrującej.

Miał niezwykłe życie. Umarł śmiercią tragiczną. […] Pracował nad pierwszymi komputerami.

Tak o Alanie Turingu mówi jego bratanek, Dermot. Dotychczas złamanie Enigmy kojarzono właśnie z Alanem Turingiem i z ośrodkiem w Bletchley Park. Tymczasem, jak mówi, praca nad złamaniem kodu była niczym sztafeta, w której polscy matematycy: Jerzy Różycki, Henryk Zygalski i Marian Rejewski, przekazali pałeczkę swym angielskim kolegom. Tym ostatnim bez pomocy Polaków „mogłoby zająć dwa lata dotarcie do punktu, do którego polscy matematycy dotarli w 1939 r.”. Pisarz stwierdza, że zapomnienie o wkładzie Polaków  wynika z  „tajemnicy jaka otaczała historię złamania kodu Enigmy”.

W 1975 r. historia Bletchley Park ujrzała światło dzienne w 1975 r.  nie było nikogo, kto mógłby opowiedzieć historie, poza Polakami […], ale Polska była wtedy zamkniętym krajem.

W chwili ujawnienia historii złamania Enigmy Polska była za Żelazną Kurtyną, a mieszkający w Polsce matematycy biorący w tym udział, nie mówili głośno o swojej przeszłości. Autor książki dodaje, że przy kwerendzie odkrył jak wszystkie źródła „są nie na swoim miejscu”: niemieckie dokumenty były w Ameryce, francuskie odtajnione we Francji, ale trafiły tam przez Moskwę, a najwięcej polskojęzycznych dokumentów znalazł w archiwum w Londynie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T/A.P.

Zabłocki: Nie porzucimy tematu Przychodni dla Weteranów i Kombatantów której zamknięcia chce prezydent Trzaskowski

Wojciech Zabłocki obiecuje walkę o przychodnię dla kombatantów, negatywnie ocenia działania władz Warszawy, komentuje aferę reprywatyzacyjną oraz mówi o reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego.

 

Wojciech Zabłocki, radny do sejmiku województwa mazowieckiego porusza temat zamknięcia Przychodni dla Weteranów i Kombatantów przy ulicy Litewskiej 11/13, która nieprzerwanie od 15 lat niosła pomoc powstańcom oraz weteranom. Decyzję co do jej zamknięcia podjął Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy Rafał Trzaskowski:

Od dawna wiadomo było, że umowa na utrzymywanie przychodni dobiega końca i trzeba ją przedłużyć, ale widać, że zainteresowanie miasta skupia sie na zupełnie innych kwestiach. Będę złośliwy, ale jeżeli chodzi o  parady równości czy jakieś manifestacje poglądów LGBT,  to prezydent miasta bardzo gorliwie interesuje się tymi tematami. Tymczasem kiedy chodzi o sprawy historii, kultury, naszej tradycji, to widać, że jest to spychane na drugi plan.

Gość Tomasza Wybranowskiego zobowiązał się do kontynuowania tematu utrzymania przychodni znajdującej się przy ul. Litewskiej 11/13:

Obiecuję, że ten temat nie zostanie pozostawiony sam sobie. […] Nie porzucę tego tematu i zrobię wszystko, aby w drużynie na różnych szczeblach zaopiekować się tym tematem.

Wojciech Zabłocki poruszył również temat afery reprywatyzacyjnej w kontekście praskich kamienic:

Wiemy, że w wielu przypadkach sądy uchylają decyzję komisji weryfikacyjnej  i to jest dramat. Nie było takich przypadków jak mi dobrze wiadomo jeszcze na Pradze, ale boję się, że może się to zdarzyć. Praca komisji jest podważana przez sądy i to też daje do myślenia, jak działa u nas wymiar sprawiedliwości. Na pewno reforma sądownictwa jest potrzebna.

Jak dodaje, zanim wybuchła afera reprywatyzacyjna, wielu radnych, samorządowców, działaczy, mieszkańców od lat alarmowało, że może coś złego się dzieje, tylko nie było żadnego zainteresowania władz:

Nie było też możliwości działania, bo rządziła już Platforma Obywatelska. […] Czytałem dokumenty o tym, jak to było przeprowadzane w czasach moich poprzedników. Pan Marek, który na szczęście teraz siedzi za kratkami i bardzo dobrze, gdyż pisał on tak prymitywne i bezczelne pisma gdzieś na kartce w stylu „Proszę natychmiast mi oddać nieruchomość w kamienicy” i to jedno zdanie starczało żeby uzyskiwać budynki […]

W drugiej części rozmowy, Wojciech Zabłocki poruszył kwestię reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego, które jak przypomniał, było powołane 100 lat temu, po odzyskaniu niepodległości. Jednak  przez drugą wojnę  światową zbiory zostały częściowo zniszczone. Te, które się ostały, zostały porozdzielane pomiędzy różne instytucje, w tym Instytut Polskiej Akademii Nauk.

Uważam, że mamy dziedzictwo, które jest wyjątkowe w skali europejskiej. Mamy dziś piątą kolekcje w Europie – 8 milionów egzemplarzy różnych zwierząt, dinozaurów, poprzez żyjątka i różne istoty morskie, przez gady, płazy, ptaki i owady. Posiadamy ogromne bogactwo przyrodnicze, w tym prawdopodobnie największe zbiorowisko kolibrów.

Działania Wojciecha Zabłockiego w celu reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego zostały zauważone i kontynuowane. Posłowie Kornel Morawiecki oraz Lech Antoni Kołakowski mocno wsparli projekt stworzenia na Pradze Północ Narodowego Muzeum Przyrodniczego. Skierowali oni odpowiednią interpelację do ministrów Piotra Glińskiego, Jarosława Gowina oraz Henryka Kowalczyka:

Temat jest znany. Mamy na razie odpowiedź Ministerstwa Środowiska, który zastanawia się, jak znaleźć finansowanie unijne dla tego typu projektu. Mamy wparcie Polskiej Akademii Nauk, jest przychylność władz Miasta Stołecznego Warszawy, które zgodzą się na bezpłatne przekazanie gruntu i nieruchomości na ten cel. Polska Akademia Nauk przekaże zbiory i wiedze i też mam nadzieję na pomoc naukowców.

A.M.K.

Beata Kempa: Polska dzisiaj pokazuje, że jest krajem równoprawnym w Europie. Nie będzie stać w kącie i czuć się gorsza

Dzień 66. z 80 / Wieluń / Poranek Wnet – 1 września uprawnia nas do tego, żeby powiedzieć, że w nasze własne sprawy po prostu nie wolno się wtrącać – powiedziała Beata Kempa.

W dzisiejszym Poranku z Wielunia gościem Antoniego Opalińskiego była szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Beata Kempa.

W rozmowach z mieszkańcami miasta można zauważyć, że nadal istnieją różne układy. Partie, które rządziły od zawsze, mimo zmian swoich nazw rządzą nadal. „Dobra zmiana” nie do końca dotarła jeszcze do Wielunia – stwierdził Antoni Opaliński.

– Kwestia „dobrej zmiany” to jest przede wszystkim proces. W przeciągu roku czy półtora, a z takim okresem mamy do czynienia, nie będziemy w stanie zrobić wszystkiego – powiedziała Beata Kempa.

Szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wraz z ministrem Henrykiem Kowalczykiem, szefem Komitetu Stałego Rady Ministrów, już o poranku spotkali się ze strukturami Prawa i Sprawiedliwości i rozmawiali na temat ważnych spraw dotyczących Wielunia – zmian i tego, co powinno być zrobione w mieście.

Kluczowe znaczenie dla „małych ojczyzn” i „dobrej zmiany” mają wybory samorządowe. Duże rządowe programy, jak 500+, leki dla seniorów, mieszkanie+ – są ważne i pomocne, jednak „to, co bezpośrednio dotyczy żywotnych interesów życiowych obywateli, to kwestia w dużej mierze samorządów”. Prawo i Sprawiedliwość ma ludzi zdolnych dokonać zmiany. Ważne jest, żeby do wyborów stawali ci, którzy chcą coś zrobić, są aktywni, żeby to oni stawali się liderami lokalnymi.

– Ja wiele razy w takich wyborach startowałam, zawsze z bardzo dobrym skutkiem, powiem może nieskromnie, ale też bywały wybory, kiedy paręnastu głosów brakowało, żeby odnieść sukces. Nie ustawaliśmy w boju i szliśmy dalej do przodu. To pokazuje, że przede wszystkim jest nam potrzebna determinacja.

Beata Kempa, zapytana o reformę sądownictwa, powiedziała, że w jedności obiecywanej wyborcom „jest miejsce na różnorodność i na dobrą rzeczową dyskusję”. Prezydent zadeklarował, że ustawy są przygotowywane i niedługo zostaną przedłożone w Sejmie. Wtedy zaczną się nad nimi rzetelne prace, ponieważ cel jest jeden: reforma wymiaru sprawiedliwości. To jest warunek całej reformy państwa. Wiele reform już się udało, jednak na reformę sądownictwa już od wielu lat czeka rzesza Polaków.

Sądy muszą być przede wszystkim sprawiedliwe, uczciwe, profesjonalne i sprawne. Wiadomo że w sądzie jedni przegrywają, inni wygrywają. Zawsze będą osoby niezadowolone, chociażby z tego, że przegrali spór.

– Sprawność postępowania często jest determinantem tego, jak wymiar sprawiedliwości jest postrzegany. Przypomnę, że na wymiar sprawiedliwości bodajże w tej chwili łożymy (…) około 12 miliardów złotych. To jest naprawdę potężna suma. Polacy mają prawo oczekiwać, że sądy przede wszystkim będą działały sprawnie.

Kempa w Radiu Wnet powiedziała, że jest „dumna z polskich europosłów”, z europosłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy wczoraj wprost powiedzieli panu Timmermansowi, że nie może wtrącać się w wewnętrzne sprawy Polski. Wymiar sprawiedliwości od dawna potrzebował reformy. Proponowane rozwiązania są stosowane w wielu przypadkach w innych krajach Unii.

– Szukają okazji, żeby pokazać, że nasze miejsce jest wciąż w kącie Europy. Tak nie jest. To nie jest tak, że Francja, Niemcy będą wciąż hegemonami, będą dyktować warunki. Dzisiejszy dzień, właśnie dzisiejszy dzień, 1 września, tutaj w Wieluniu uprawnia nas do tego, żeby powiedzieć, że w nasze własne sprawy po prostu nie wolno się wtrącać. Bo jeśli sami siebie nie uszanujemy, to nie liczmy na to, że nas ktokolwiek uszanuje.

Beata Kempa podkreśliła, że rząd polski został wybrany przez obywateli, Polaków, „którzy postawili na zmianę i domagają się tej zmiany”, więc będziemy wprowadzać zmiany, reformy potrzebne polskiemu narodowi i nie powstrzyma nas strach przed Timermansem i innymi liberałami bądź osobami, które mają „lewackie zapatrywania”.[related id=36322]

Postępowanie niektórych polskich posłów, jak na przykład Borysa Budki, jest karygodne i niedopuszczalne. Nie można pozwolić, aby nie do końca świadomi tego, co robią, politycy przyzywali interwencji zewnętrznych, jakimi byłyby sankcje czy kary.

Szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów powtórzyła za profesor Barbarą Fedyszak-Radziejowską, że tak naprawdę Polska stara się przywracać w Europie świadomość tego, że jesteśmy równoprawnym w stosunku do pozostałych krajem. Będzie to budziło opór, bo Polska wciąż jest postrzegana jako ta, która ma „stać w kącie, w rogu i czuć się tą gorszą w Europie”.

Całego Poranka można posłuchać tutaj. Rozmowa z szefową Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Beatą Kempą w części piątej.

MW