„Kronika Paryska” Piotra Witta: tradycja polskiej walki z wiatrakami

Publicysta mówi o kosztowności technologii wiatrowej, ale uważa, ze nie powinniśmy jej porzucać.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Wiadomo więc, że wiatraki  kosztowne, że nakłady na ich instalacje przerastają ewentualne korzyści, nie mówiąc o oszpeceniu pięknego pejzażu francuskiego.
Wszystkie te niedogodności nie przesądzają jednak o porzuceniu technologii wiatrowej. Przedłuż się nie robi, jak i że nie ponosi się poświęceń celem zadośćuczynienia doktrynie – mówi Piotr Witt. 

Wspieraj Autora na Patronite

Posłuchaj także:

Gaszpar Keresztes: do zastąpienia prezydent Katalin Novak typowani są: Tibor Navracsics i Laszlo Trocsanin

Parys: Słowa Putina są częścią dużej międzynarodowej operacji. Kłamstwo jest zwykłym narzędziem rosyjskich polityków

Od lat relacje polsko-rosyjskie są zamrożone. Słowa Putina wpisują się w Rosyjską narrację oraz ukazują dalszy kierunek polityki Moskwy. Najbliższe lata mają być trudne.


Prezydent Rosji Władimir Putin skrytykował ostatnio wrześniową rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą wybuchu II wojny światowej. Stwierdził on, że podstawą tego konfliktu nie był niemiecko-rosyjski pakt Ribbentrop-Mołotow, podkreślał, iż armia ZSRR wkraczając do Polski, nie walczyła z regularnym wojskiem oraz szeroko krytykował Polskę, oskarżając ją o współudział w wybuchu II wojny światowej.

Zdaniem Jana Parysa, socjologa, i byłego minister obrony narodowej, nieprzypadkowe słowa Putina są częścią dużej międzynarodowej operacji, w ramach której Polska ma być jedynie narzędziem. Stosunki polsko-rosyjskie od lat nie układają się pomyślnie, głównie za sprawą naszego wschodniego sąsiada:

Od kilku lat relacje polsko-rosyjskie są zamrożone. Strona rosyjska od kilku lat w sposób bardzo konsekwentny nie chciała prowadzić żadnego dialogu. […] Na początku 2016 roku delegacja MSZ wysłało delegację do Moskwy, proponując dialog na szczeblu technicznym, czyli wiceministrów. Delegacja pozostała bez Rosyjskiej odpowiedni, nie było rewizyty. Z tego co wiemy, była to osobista decyzja Putina, aby ignorować Polskę jako kraj, który prowadzi politykę prozachodnią, proukraińską, samodzielną i nie chce akceptować interesów rosyjskich.

Gość „Poranka WNET” podkreśla, że rosyjscy politycy oraz media od lat próbują fałszować historię i kłamstwa w ich ustach nie są niczym nadzwyczajnym:

Kłamstwo i oszustwo jest zwykłym narzędziem rosyjskich polityków używantym na codzień. Trzeba przykładać do tego wagę, bo tym razem wypowiedział się sam Putin a nie jacyś posłowie czy dziennikarze […] przypomina to pewnego rodzaju salwę propagandową rakiet atomowych wystrzelonych w naszym kierunku, jednak świat nie da się na to nabrać, bo ludzie nadal pamiętają II wojnę światową, nadal żyją jej świadkowie.

Pierwsza wypowiedź Putina pojawiła się 19 grudnia, co oznacza, iż rząd czekał z odpowiedzią aż 10 dni. Jak zauważa Jan Parys, święta mogły zaburzyć normalną pracę niektórych urzędów, ale można było to zrobić „trochę wcześniej”:

BBC, które jest wyrazicielem stanowiska rządu brytyjskiego, reagowało twardo, jednoznacznie i bardzo szybko. Z Polskiej strony były takie cienkie, słabe protesty ze strony niskich urzędników Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Gość „Poranka WNET” popiera oświadczenie, które opublikowała Kancelaria Premiera Mateusza Morawieckiego, w którym możemy przeczytać o kłamstwach Putina oraz m.in. że krytyka traktatu wersalskiego, którą Putin przedstawił, jest krytyką prawa do samostanowienia narodów.

Premier skupił się na płaszczyźnie historycznej, już nie dotykał kwestii prawno-międzynarodowych, które też można by wyeksponować […] Rząd chciał dać tutaj dowód swojej stanowczości używając takich słów [o kłamstwach prezydenta rosji – przyp. red.]. Powinniśmy w tej chwili dążyć do tego, aby upowszechnić prawdziwą wiedzę o przyczynach, przebiegu i skutkach II wojny światowej.

Były minister obrony narodowej ma nadzieję, że polscy naukowcy zdołają w maju, z okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej wydać i upowszechnić zbiór dokumentów po angielsku, francusku i niemiecku:

Dokumenty i źródła. Nie może być tak, że najważniejsze prace o II wojnie światowej polscy historycy pisali, będąc na emigracji w Wielkiej Brytanii. Właściwie od czasów Pobóg-Malinowskiego [„Najnowsza historia polityczna Polski 1864-1945” – przyp. red] nikt wielkich prac na temat drugiej wojny nie napisał. Jestem strząśnięty tym, że polskie wydziały prawa i historii na uniwersytetach mają czas atakować rząd, natomiast nie mają czasu przygotować antologii tekstów po angielsku na temat prawnych aspektów i strat w drugiej wojnie.

Jan Parys zauważa, że polscy naukowcy w dużej mierze nie interesują się prawdą, tylko wojną ideologiczną i nie spełniają swojego powołania:

To pokazuje, że są oni kompletnie oderwani od państwa polskiego, nie identyfikują się z Rzeczpospolitą.

Wracając do wypowiedzi Władimira Putina, gość Łukasza Jankowskiego zauważa, iż każdy taki rosyjski krok ma badać wrażliwość opinii publicznej na zachodzie, jej spolegliwość i prorosyjskość polityków zachodnich:

Jeżeli w Polsce mamy polityków opozycyjnych, którzy w tym momencie atakują rząd, to też jest na korzyść Rosji. […] To nie jest moment na to, żeby osłabiać pozycję polskiego rządu, to jest moment, w którym potrzebuje on wsparcia. […] Politycy mogą wewnątrz kraju toczyć spory na temat spraw wewnętrznych, natomiast na zewnątrz trzeba pamiętać, że świat to jest gra interesów.  […] Świat jest konkurencją państw, a nie grą przyjaciół. Nie wolno ustawiać się w roli dywersanta polskiego rządu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K.

Zabłocki: Nie porzucimy tematu Przychodni dla Weteranów i Kombatantów której zamknięcia chce prezydent Trzaskowski

Wojciech Zabłocki obiecuje walkę o przychodnię dla kombatantów, negatywnie ocenia działania władz Warszawy, komentuje aferę reprywatyzacyjną oraz mówi o reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego.

 

Wojciech Zabłocki, radny do sejmiku województwa mazowieckiego porusza temat zamknięcia Przychodni dla Weteranów i Kombatantów przy ulicy Litewskiej 11/13, która nieprzerwanie od 15 lat niosła pomoc powstańcom oraz weteranom. Decyzję co do jej zamknięcia podjął Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy Rafał Trzaskowski:

Od dawna wiadomo było, że umowa na utrzymywanie przychodni dobiega końca i trzeba ją przedłużyć, ale widać, że zainteresowanie miasta skupia sie na zupełnie innych kwestiach. Będę złośliwy, ale jeżeli chodzi o  parady równości czy jakieś manifestacje poglądów LGBT,  to prezydent miasta bardzo gorliwie interesuje się tymi tematami. Tymczasem kiedy chodzi o sprawy historii, kultury, naszej tradycji, to widać, że jest to spychane na drugi plan.

Gość Tomasza Wybranowskiego zobowiązał się do kontynuowania tematu utrzymania przychodni znajdującej się przy ul. Litewskiej 11/13:

Obiecuję, że ten temat nie zostanie pozostawiony sam sobie. […] Nie porzucę tego tematu i zrobię wszystko, aby w drużynie na różnych szczeblach zaopiekować się tym tematem.

Wojciech Zabłocki poruszył również temat afery reprywatyzacyjnej w kontekście praskich kamienic:

Wiemy, że w wielu przypadkach sądy uchylają decyzję komisji weryfikacyjnej  i to jest dramat. Nie było takich przypadków jak mi dobrze wiadomo jeszcze na Pradze, ale boję się, że może się to zdarzyć. Praca komisji jest podważana przez sądy i to też daje do myślenia, jak działa u nas wymiar sprawiedliwości. Na pewno reforma sądownictwa jest potrzebna.

Jak dodaje, zanim wybuchła afera reprywatyzacyjna, wielu radnych, samorządowców, działaczy, mieszkańców od lat alarmowało, że może coś złego się dzieje, tylko nie było żadnego zainteresowania władz:

Nie było też możliwości działania, bo rządziła już Platforma Obywatelska. […] Czytałem dokumenty o tym, jak to było przeprowadzane w czasach moich poprzedników. Pan Marek, który na szczęście teraz siedzi za kratkami i bardzo dobrze, gdyż pisał on tak prymitywne i bezczelne pisma gdzieś na kartce w stylu „Proszę natychmiast mi oddać nieruchomość w kamienicy” i to jedno zdanie starczało żeby uzyskiwać budynki […]

W drugiej części rozmowy, Wojciech Zabłocki poruszył kwestię reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego, które jak przypomniał, było powołane 100 lat temu, po odzyskaniu niepodległości. Jednak  przez drugą wojnę  światową zbiory zostały częściowo zniszczone. Te, które się ostały, zostały porozdzielane pomiędzy różne instytucje, w tym Instytut Polskiej Akademii Nauk.

Uważam, że mamy dziedzictwo, które jest wyjątkowe w skali europejskiej. Mamy dziś piątą kolekcje w Europie – 8 milionów egzemplarzy różnych zwierząt, dinozaurów, poprzez żyjątka i różne istoty morskie, przez gady, płazy, ptaki i owady. Posiadamy ogromne bogactwo przyrodnicze, w tym prawdopodobnie największe zbiorowisko kolibrów.

Działania Wojciecha Zabłockiego w celu reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego zostały zauważone i kontynuowane. Posłowie Kornel Morawiecki oraz Lech Antoni Kołakowski mocno wsparli projekt stworzenia na Pradze Północ Narodowego Muzeum Przyrodniczego. Skierowali oni odpowiednią interpelację do ministrów Piotra Glińskiego, Jarosława Gowina oraz Henryka Kowalczyka:

Temat jest znany. Mamy na razie odpowiedź Ministerstwa Środowiska, który zastanawia się, jak znaleźć finansowanie unijne dla tego typu projektu. Mamy wparcie Polskiej Akademii Nauk, jest przychylność władz Miasta Stołecznego Warszawy, które zgodzą się na bezpłatne przekazanie gruntu i nieruchomości na ten cel. Polska Akademia Nauk przekaże zbiory i wiedze i też mam nadzieję na pomoc naukowców.

A.M.K.

Przełom w wykrywaniu chorób! Artystyczne tatuaże umożliwią wykrywanie zmian pH krwi i poziomów metabolitów

Zdaniem badaczy, tatuaże z czujnikami mogłyby umożliwić stałe monitorowanie pacjentów z niewydolnością wątroby lub nerek czy z takimi chorobami jak np. cukrzyca.

Jak podaje strona medicalxpress.com , zespół naukowców w Niemczech stworzył czujniki skórne, które można stosować jako tatuaże artystyczne. W czasopiśmie Angewandte Chemie opisano sposób działania czujników. Do skóry wstrzykuje się  kolorymetryczny preparat analityczny zamiast tuszu do tatuażu, dzięki temu zabarwione obszary skóry różnią się kolorem, gdy pH krwi lub inne wskaźniki zdrowotne ulegają pewnym zmianom.

Tatuażysta umieszcza atrament bezpośrednio w skórze właściwej, w przybliżeniu jednomilimetrowej warstwie tkanki, w której znajdują się nerwy, naczynia krwionośne i mieszki włosowe. Igła do tatuażu nakłuwa naskórek, najwyższą warstwę skóry i uwalnia pigmenty do skóry właściwej poniżej, co powoduje jej zabarwienie.

Stosowanie tatuaży do celów diagnostycznych zamiast kosmetycznych jest czymś zupełnie nowym. Badacz Ali K. Yetisen, wraz z kolegami uważa, że technika ta może być bardzo pomocna w umieszczaniu receptorów czujników w miejscach ciała, gdzie mogą bezpośrednio rejestrować zmiany w substancjach metabolicznych.

Naukowcy zidentyfikowali i dostosowali trzy kolorymetryczne czujniki chemiczne, które powodują zmianę koloru w odpowiedzi na biomarkery.

Pierwszy czujnik to prosty miernik pH, który składa się z barwników takich jak: czerwień metylowa, błękit bromotymolowy i fenoloftaleina. Eksperymenty przeprowadzono na fragmencie świńskiej skóry. Podczas zmian pH od pięciu do dziewięciu uzyskany tatuaż zmieniał się z żółtego na niebieski.  Kolejne dwa czujniki, badały poziom albuminy i glukozy.

Albumina jest nośnikiem i białkiem transportowym we krwi. Wysoki poziom glukozy w organizmie może wskazywać na dysfunkcję cukrzycową, podczas gdy spadek poziomu albuminy może wskazywać na niewydolność wątroby lub nerek.

Widoczne efekty, można oceniać za pomocą prostego prostej aplikacji zainstalowanej na smartfonie.

Dzięki opracowaniu odpowiednich czujników kolorymetrycznych technika ta może również rejestrować stężenie elektrolitów i patogenów w organiźmie, a także poziom odwodnienia pacjenta.

Dalsze badania potwierdzą czy ta nowoczesna technika, może być zastosowana w diagnostyce.

M.K.

Pyza: Niezależni naukowcy zajmujący się wyjaśnianiem katastrofy smoleńskiej wyczytali z próbek więcej niż laboranci CLKP

W 2016 Prokuratura Krajowa wznowiła śledztwo, choć można powiedzieć, że rozpoczęła je na nowo- mówił w dzisiejszym Poranku Wnet red. Pyza.


Marek Pyza, współautor głośnego tekstu pt. „A jednak był trotyl” opublikowanego w tygodniku „W Sieci” był gościem dzisiejszego Poranka Wnet. Artykuł dotyczył badań brytyjskiego laboratorium Forensic Explosives Laboratory, które  na zlecenie Prokuratury Krajowej badało, czy w próbkach pobranych z samolotu Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku, są ślady materiałów wybuchowych.

– Wynik badań brytyjskich śledczych oznacza zwrot w sprawie, wyznacza pewien kierunek prac dla prokuratury. Nie przesądza o tym, co się wydarzyło 10 kwietnia w Smoleńsku, ale każe bardzo poważnie rozważać okoliczność, że doszło tam do jakiejś eksplozji – podkreślił red. Marek Pyza. – Podkreślamy w tym tekście wielokrotnie, że z takich cząstkowych danych nie da się wysnuć ogólnych wniosków. Przed blisko dwoma laty do tego właśnie laboratorium zostało przekazanych ponad 200 próbek,  które w Polsce były wcześniej badane. Z tych dwustu przebadano kilkadziesiąt i na większości z nich zostały znalezione ślady materiałów wybuchowych, trotylu oraz innych substancji – mówił dziennikarz.

– W 2016 Prokuratura Krajowa wznowiła to śledztwo, a właściwie można powiedzieć, że rozpoczęła je na nowo, bo tego, co wcześniej robiła Prokuratura Wojskowa, nie można nazwać śledztwem.  Na początku tego nowego śledztwa prokuratura podpisała umowę z trzema laboratoriami zagranicznymi: w Rzymie, w Belfaście, a także w Kent w Anglii i do tegoż wysłała te 200 próbek, którymi wcześniej zajmowała się CLHP. Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji  zajmowało się nimi tak, żeby nic nie wykryć (…)  Niezależni naukowcy zajmujący się wyjaśnianiem katastrofy smoleńskich wyczytali więcej niż wtedy laboranci CLKP, to właśnie teraz się potwierdza – podkreślił dziennikarz.

Gość Poranka wskazał także na autora pierwszych materiałów dotyczących śladu trotylu na tupolewie.

– To jest ten sam wątek, którym jako pierwszy zajmował się Cezary Gmyz (…) wtedy chodziło o sprawę wizyty technicznej w Smoleńsku, podczas której badano fragmenty przy użyciu ręcznych spektrometrów, czyli detektorów materiałów wybuchowych, za pomocą których znaleziono ślady trotylu, nitrogliceryny i paru innych substancji. Po tamtym artykule Prokuratura Wojskowa przekonywała, że ślady te mogły pochodzić np. od pasty do butów (…). Producent tych detektorów Jan Bokszczanin podkreślał, ze nie jest to możliwe – przypomniał Pyza.

Lista wątpliwości dotyczących działalności CLKP przed 2016 roku jest wg redaktora znacznie dłuższa.

– Pan Krawczyk stał murem za swoimi podwładnymi, nawet kiedy odrzucali opinie fachowców, np. wtedy, kiedy przychodziły do CLKP poprzez prokuraturę tzw. opinie prywatne nieżyjącej już profesor chemii Krystyny Kamińskiej-Treli i Sławomira Szymańskiego z Instytutu Chemii Organicznej Polskiej Akademii Nauk. Naukowcy złożyli w imieniu pełnomocnika rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, mecenasa Piotra Pszczółkowskiego, swoje opinie do prokuratury, a ta  poprosiła CLKP, żeby się do nich odnieśli. Fachowcy z CLKP stwierdzili wtedy, że naukowcy ci się na niczym nie znają – relacjonował redaktor tygodnika „W Sieci”.

Próbki będą jeszcze badane w laboratorium w Belfaście i w Laboratorium Karabinierów w Rzymie.

– Na wyniki ostateczne tych badań poczekamy jeszcze kilka lat; czekamy już 9 lat, jak poczekamy jeszcze dwa albo trzy, to chyba nic się nie stanie – spuentował redaktor.