Jabłonka: Sowieci uzyskali w pakcie Ribbentrop-Mołotow wszystko co chcieli

Co to znaczy, że Hitler był „lodołamaczem” Stalina i jak wyglądało podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow? Odpowiada Krzysztof Jabłonka, w 80 rocznicę tamtych wydarzeń.

Krzysztof Jabłonka mówi o podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow. Został podpisany 80 lat temu, 24 sierpnia o godz. 2 na Kremlu w Moskwie.

Sowieci uzyskali wszystko, co chcieli. Strona niemiecka była niezwykle ustępliwa. Linię demarkacyjną wyznaczyły sobie na rzece Wiśle. Praga warszawska miała znajdować się na terenie Związku Sowieckiego.

Jak mówi nasz redaktor, to wydarzenie otworzyło wrota Niemcom ku drugiej wojnie światowej. Przywołuje tezę Wiktora Suworowa wyrażoną w książce „Lodołamacz”, zgodnie z którą sowiecki dyktator liczył, że Hitler podbije Europę, którą Związek Sowiecki później z  jego rąk „wyzwoli”. Wspomina o teoriach, że naziści mieli być wspierani przez Sowietów w swej drodze do władzy m.in. przez tajne finansowanie.

Dyplomaci polscy o postanowieniach traktatu, w tym o tajnym załączniku dotyczącym podziału europy, dowiedzieli się od dyplomatów tureckich. Polacy w 1939 r. sądzili jednak, iż zapisy paktu nie zostaną zrealizowane. Współpracować ze sobą miały bowiem mocarstwa dotychczas ze względów ideologicznych programowo sobie wrogie. Z paradoksalności sytuacji zdawali sobie sprawę sami sygnatariusze paktu. Jak mówi Jabłonka, przybywającego do Moskwy Ribbentropa powitał Stalin słowami „aleśmy sobie powymyślali”. Już po podpisaniu paktu na przyjęciu toasty za Hitlera, Stalina i jak zauważa Jabłonka za Łazara Kaganowicza, z pochodzenia Żyda, którego zdrowie musiał wypić też Ribbentrop.

Jabłonka przypomina na koniec, jak mieszkańcy Litwy, Łotwy i Estonii uczcili pamięć o „jednym z najbardziej haniebnym traktatów w historii” w 50. rocznicę jego podpisania, 23 sierpnia 1989 r. Utworzyli oni Bałtycki łańcuch- złożony z ok. 2 mln osób żywy łańcuch ciągnący się od Tallina, aż do granicy polskiej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Zabłocki: Nie porzucimy tematu Przychodni dla Weteranów i Kombatantów której zamknięcia chce prezydent Trzaskowski

Wojciech Zabłocki obiecuje walkę o przychodnię dla kombatantów, negatywnie ocenia działania władz Warszawy, komentuje aferę reprywatyzacyjną oraz mówi o reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego.

 

Wojciech Zabłocki, radny do sejmiku województwa mazowieckiego porusza temat zamknięcia Przychodni dla Weteranów i Kombatantów przy ulicy Litewskiej 11/13, która nieprzerwanie od 15 lat niosła pomoc powstańcom oraz weteranom. Decyzję co do jej zamknięcia podjął Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy Rafał Trzaskowski:

Od dawna wiadomo było, że umowa na utrzymywanie przychodni dobiega końca i trzeba ją przedłużyć, ale widać, że zainteresowanie miasta skupia sie na zupełnie innych kwestiach. Będę złośliwy, ale jeżeli chodzi o  parady równości czy jakieś manifestacje poglądów LGBT,  to prezydent miasta bardzo gorliwie interesuje się tymi tematami. Tymczasem kiedy chodzi o sprawy historii, kultury, naszej tradycji, to widać, że jest to spychane na drugi plan.

Gość Tomasza Wybranowskiego zobowiązał się do kontynuowania tematu utrzymania przychodni znajdującej się przy ul. Litewskiej 11/13:

Obiecuję, że ten temat nie zostanie pozostawiony sam sobie. […] Nie porzucę tego tematu i zrobię wszystko, aby w drużynie na różnych szczeblach zaopiekować się tym tematem.

Wojciech Zabłocki poruszył również temat afery reprywatyzacyjnej w kontekście praskich kamienic:

Wiemy, że w wielu przypadkach sądy uchylają decyzję komisji weryfikacyjnej  i to jest dramat. Nie było takich przypadków jak mi dobrze wiadomo jeszcze na Pradze, ale boję się, że może się to zdarzyć. Praca komisji jest podważana przez sądy i to też daje do myślenia, jak działa u nas wymiar sprawiedliwości. Na pewno reforma sądownictwa jest potrzebna.

Jak dodaje, zanim wybuchła afera reprywatyzacyjna, wielu radnych, samorządowców, działaczy, mieszkańców od lat alarmowało, że może coś złego się dzieje, tylko nie było żadnego zainteresowania władz:

Nie było też możliwości działania, bo rządziła już Platforma Obywatelska. […] Czytałem dokumenty o tym, jak to było przeprowadzane w czasach moich poprzedników. Pan Marek, który na szczęście teraz siedzi za kratkami i bardzo dobrze, gdyż pisał on tak prymitywne i bezczelne pisma gdzieś na kartce w stylu „Proszę natychmiast mi oddać nieruchomość w kamienicy” i to jedno zdanie starczało żeby uzyskiwać budynki […]

W drugiej części rozmowy, Wojciech Zabłocki poruszył kwestię reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego, które jak przypomniał, było powołane 100 lat temu, po odzyskaniu niepodległości. Jednak  przez drugą wojnę  światową zbiory zostały częściowo zniszczone. Te, które się ostały, zostały porozdzielane pomiędzy różne instytucje, w tym Instytut Polskiej Akademii Nauk.

Uważam, że mamy dziedzictwo, które jest wyjątkowe w skali europejskiej. Mamy dziś piątą kolekcje w Europie – 8 milionów egzemplarzy różnych zwierząt, dinozaurów, poprzez żyjątka i różne istoty morskie, przez gady, płazy, ptaki i owady. Posiadamy ogromne bogactwo przyrodnicze, w tym prawdopodobnie największe zbiorowisko kolibrów.

Działania Wojciecha Zabłockiego w celu reaktywacji Narodowego Muzeum Przyrodniczego zostały zauważone i kontynuowane. Posłowie Kornel Morawiecki oraz Lech Antoni Kołakowski mocno wsparli projekt stworzenia na Pradze Północ Narodowego Muzeum Przyrodniczego. Skierowali oni odpowiednią interpelację do ministrów Piotra Glińskiego, Jarosława Gowina oraz Henryka Kowalczyka:

Temat jest znany. Mamy na razie odpowiedź Ministerstwa Środowiska, który zastanawia się, jak znaleźć finansowanie unijne dla tego typu projektu. Mamy wparcie Polskiej Akademii Nauk, jest przychylność władz Miasta Stołecznego Warszawy, które zgodzą się na bezpłatne przekazanie gruntu i nieruchomości na ten cel. Polska Akademia Nauk przekaże zbiory i wiedze i też mam nadzieję na pomoc naukowców.

A.M.K.

Elżbieta Duda: 4 mld złotych dla najbardziej poszkodowanych przez los

Posłanka PiS Elżbieta Duda mówi o nowym rządowym programie wsparcie dla osób całkowicie niezdolnych do pracy.

Elżbieta Duda mówi tym, czym jest dla niej rocznica zdobycia PAST-y. Jak mówi, jest to „kolejna rocznica, przed którą chylę czoła”.

Ważne, żeby państwo pamiętało o najbardziej poszkodowanych przez los.

Posłanka mówi o nowych świadczeniach dla osób, którym niepełnosprawność uniemożliwia podjęcie pracy. Jak stwierdza, „praca zawodowa to nie tylko źródło dochodu, ale też potwierdzenie wartości”. Z tego powodu osoby całkowicie niezdolne do pracy, są najbardziej pokrzywdzoną grupą niepełnosprawnych”.

To początek kompleksowego wsparcia dla najbardziej pokrzywdzonych przez los.

Program wsparcia obejmuje pełnoletnich, niezdolnych do pracy, którzy otrzymują od państwa wsparcie nie większe niż 1600 zł brutto. Po poprawkach senatu liczba osób, które będą mogły skorzystać z programu, szacowana jest na 800 tys. osób. Jak podkreśla posłanka, jest to  systemowe, a nie doraźne rozwiązanie. Łączny koszt programu to 4 mld złotych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Załuski: Za PRL chciano zniszczyć pamięć o dawnej, przedrozbiorowej Polsce

Stanisław Załuski wspomina czasy drugiej wojny światowej, kiedy był już nastolatkiem, oraz początek swojej działalności pisarskiej, która zaczęła się po okresie stalinowskim.

 

 

Bardzo smutno nam było słuchając wiadomości z Warszawy o zniszczeniach, jakie tam miały miejsce. Byliśmy związani z Warszawą bardzo blisko. Dziadek, ojciec studiowali w tym miejscu. Dziadek był ziemianinem, miał majątek ziemski w powiecie ciechanowskim, ale jednocześnie był prezesem Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Był to ogromny bank założony przez Ksawerego Lubeckiego w latach 20-tych XIX wieku – opowiada Stanisław Załuski.

Rozmówca mówi o kłamstwach szerzonych przez ludzi lewicy w czasach PRL na temat polskiej historii XVIII w. „Celowo chcieli zniszczyć pamięć tamtych czasów”. Po przeczytaniu ponad stu książek sam wziął na warsztat ten temat.

„Jestem z zawodu inżynierem, udało mi się ukończyć politechnikę. Po 56 roku, kiedy zelżał pancerz nałożony nam przez Stalina, zacząłem pisać. Napisałem w sumie 31 książek. Ostatnią książką jest powieść pt. „Bóg i honor”, która jest książką historyczną liczącą ponad 1000 stron – mówi gość „Poranka WNET”.

W czasach PRL Stanisław Załuski pisał bajki dla dzieci, ponieważ ich tematyka była neutralna. Jego pasja zaś, czyli historia, o której chciał pisać, była problematyczna. Albowiem jego poglądy polityczne nie licowały z ideologią socjalistyczną.

K.T.\M.N.

Teresa Jasińska-Brodzka nie żyje. Działaczka „Solidarności” miała 80 lat

Internowana w stanie wojennym, działaczka Komitetu Hesińskiego, dama Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski. W czwartek zmarła Teresa Jasińska-Brodzka.

Jak podaje Encyklopedia Solidarności, Teresa Jasińska-Brodzka, zmarła w nocy 15 sierpnia 2019 r. Miała 80 lat. Urodziła się 18 II 1939 w Bucniowie (obecnie Ukraina). Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, w 1981 obroniła doktorat na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Moja rodzina zawsze przejawiała silne nastawienie antykomunistyczne. Tata zmarł w 1972 na zawał i zawsze żałowałam, że nie dożył czasów „Solidarności”. Pamiętam, jak brat był dumny z mojego aktywnego udziału w opozycji antyustrojowej.

Tak dysydentka mówiła w swojej relacji dla Encyklopedii Solidarności. W 1956  r. uczestniczyła w akcji zbiórki pieniędzy dla powstańców węgierskich organizowanej przez studentów Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Od 1970 r. była nauczycielem akademickim na Politechnice Śląskiej w Gliwicach, skąd została w 1977 zwolniona „z uwagi na zarzut złego oddziaływania ideologicznego na młodzież”. 19 XII 1981 została internowana w Lublińcu, Darłówku i Gołdapi, Odzyskała wolność 14 VII 1982;
Została jednak zwolniona z pracy, ale w 1983 postanowieniem Sądu Pracy przywrócona.

Pamiętam, że zanim rozpoczęłam współpracę z Komitetem Helsińskim pracowałam również przy udzielaniu pomocy finansowej osobom prześladowanym i najbardziej potrzebującym wsparcia. Do tej roboty wciągnęła mnie Elżbieta Seferowicz. Otrzymywałam pieniądze od ludzi ze struktur regionu i rozwoziłam je pod wskazane adresy. To było trudne, niewdzięczne i ryzykowne przedsięwzięcie.

OD VIII 1982 – 1984 Brodzka z własnej inicjatywy, poza strukturami „S”, prowadziła ewidencję represjonowanych w Regionie Śląsko-Dąbrowskim. Na podstawie tych materiałów sporządziła rzetelny Raport o prześladowaniach w Regionie Śląsko — Dąbrowskim. Przekazała go Komisji Helsińskiej.

Z perspektywy lat muszę i siebie, i swoją działalność, i sytuację w kraju ocenić w taki sposób, że życiowo nic na tym wszystkim nie zyskałam. Nawet nie mogłam wrócić na uczelnię, ponieważ po 1989 na uczelniach nie przeprowadzono weryfikacji. […] Działałam, bo musiałam, bo tak mi kazało sumienie. Jeśli idzie o Polskę, to mamy niby wolny kraj, ale mentalność, którą ukształtowała w naszym narodzie Gazeta Wyborcza nie pozwala patrzeć w przyszłość z optymizmem.

W 1990 r. dawna opozycjonistka była działaczką Społecznego Komitetu Pamięci Górników KWK Wujek Poległych 16 Grudnia 1981. W latach 1990-92 była przewodnicząca, a następnie członek Prezydium Zarządu Wojewódzkiego PC. W 2009 r. została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

A.P.

Zabłocki: Wydarzenia samorządowe i państwowe są wspaniałym sposobem, aby łączyć a nie dzielić

Radny sejmiku województwa mazowieckiego opowiada, w jaki sposób prowadzi politykę, aby zażegnywać spory ze stroną opozycyjną, a także o przyjeździe prezydenta USA Donalda Trumpa do Warszawy.

 

W tym roku przerwy nie mamy, cały czas działamy, spotykamy się z mieszkańcami. Nawet w tygodniach letnich staramy się jak najwięcej zrobić – mówi rozmówca.

Gość „Poranka WNET” podkreśla, że samorząd jest po to, abyśmy szukali spraw oddolnych, bliskim mieszkańcom. Wydarzenia samorządowe i państwowe grup młodszych i starszych są wspaniałym sposobem, aby łączyć a nie dzielić. Inicjatywy rządowe są po to, aby politycy mogli szukać tego co nas łączy.

Wojciech Zabłocki opowiada o obchodach rocznicy powstania warszawskiego i wydarzeniach, które miały z nimi związek. Gość „Poranka WNET” wspomina również o  obchodach 1 sierpnia.

1 września rozpoczęła się II wojna światowa, największy konflikt w historii ludzkości, który dla naszego państwa był tragedią. Następnie wybuchło powstanie warszawskie, które było ostatnią próbą walki o wolność i niepodległość Polaków. Donald Trump, kiedy pierwszy raz przyjechał do Polski podkreślał, jak ważne było dla Polski powstanie warszawskie. „Mam nadzieje, że podobnie będzie w przypadku 1 września” – dodaje gość „Poranka WNET”.

Głowa Stanów Zjednoczonych ma przybyć 1 września, czyli podczas rocznicy wybuchu II wojny światowej. „Mam nadzieję, że na tym niższym szczeblu lokalnym uda nam się wesprzeć te wydarzenia, aby światu pokazać, jak wyglądał wybuch wojny”

K.T.\M.N.

Jerzy Wójcicki o dziejach Winnicy: Od unii lubelskiej do „operacji polskiej” NKWD

Winnica i Unia Lubelska, cmentarz ofiar akcji polskiej NKWD. Paweł Bobołowicz kontynuuje ukraiński zwiad WNET. Jego rozmówcą jest Jerzy Wójcicki.

Paweł Bobołowicz jest już w Winnicy na Ukrainie. W tym sercu wschodniego Podola jest z naszym korespondentem Jerzy Wójcicki, redaktor naczelny „Słowa Polskiego”. Gość Bobołowicza mówi o historii Winnicy za czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów oraz rozbiorów i II Rzeczypospolitej. Miasto było wpierw częścią Wielkiego Księstwa Litewskiego, by na sejmie lubelskim 1569 r. zostać włączone do Korony Królestwa Polskiego. Od 1596 r. stanowiło ono stolicę nieformalne centrum województwa bracławskiego. W 1640 r. król Władysław IV Waza odnowił prawo magdeburskie Winnicy.

Będąc w Winnicy, pamiętajmy o tamtych wydarzeniach, o tym cmentarzu. Zapalmy więc w tym parku znicz.

Redaktorzy są w winnickim parku, pod którym znajduje się stary polski cmentarz. W latach 1937–1938 NKWD rozstrzelało i pochowało na terenie obecnego Centralnego Parku Miejskiego ponad 9000 osób, których groby ekshumowali Niemcy w 1943 roku, powołując przy tym międzynarodową komisję do wyjaśnienia zbrodni. Mord był wykonany w związku z tzw. operacją polską NKWD, której realizatorem był ówczesny komisarza ludowy bezpieki Nikołaj Jeżow. Jej celem było pozbycie się (zwłaszcza z  terenów przygranicznych) ludności uznawanej za niepewną. 1 listopada mieszkańcy tego ukraińskiego miasta zawsze stawiają znicze na terenie parku.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!


K.T./A.P.

Niekoniecznie naziści – Niemieccy imigranci w Chile

Pokutujący w Polsce od wielu pogląd łączy emigrację niemiecką do Ameryki Łacińskiej z ucieczką nazistów po II Wojnie Swiatowej. A jak było naprawdę? O tym w República Latina.

Mówiąc o Niemcach w Ameryce Południowej od razu przed oczami staje obraz „krwiożerczych” nazistowskich uciekinierów, którzy po II Wojnie Światowej w ramach akcji ODESSA znaleźli się w tej części świata. Tymczasem nie do końca jest to prawda. Naziści rzeczywiście pojawili się w Ameryce Południowej po II Wojnie Światowej. Stanowią oni jednak nikły procent imigrantów niemieckich w Ameryce Łacińskiej. Niemieccy imigranci w Chile, Argentynie, Brazylii i innych krajach Ameryki Łacińskiej pojawili się bowiem znacznie wcześniej.

Wiek XIX to powstanie nowych państw w Ameryce Łacińskiej. Młode latynoskie kraje koniecznie potrzebowały „świeżych” rąk do pracy w celu budowy lokalnych gospodarek. Dzięki temu w Ameryce Łacińskiej pojawiła się świeża, europejska krew. I to zarówno z Europy Zachodniej, jak i Środkowej, czy Wschodniej. Wszystkim znane są losy polskojęzycznych emigrantów, którzy w tym czasie pojawili się na południu Brazylii, czy północy Argentyny. Bardzo często mieli oni za sąsiadów imigrantów niemieckich.

Niemieccy imigranci w Chile zasiedlili przede wszystkim południe kraju. Symbolicznym „ojcem” tego procesu był pruski oficer Bernhard Eunom Philippi, który swoje życie zdecydował związać z Chile. Zaproponował on chilijskiemu rządowi, by niemalże bezludne tereny obecnych IX i X regionów skolonizowali jego rodacy. Propozycja ta spotkała się z przychylnym przyjęciem ze strony chilijskiego rządu. Począwszy od lat 40-tych XIX wieku południowe Chile zaczęło być kolonizowane przez niemieckojęzycznych osadników. Zarazem też osoby, które świetnie znały się na uprawie roli i które swoją ciężką pracą przyczyniły się do rozwoju gospodarczego kraju.

W dzisiejszym wydaniu República Latina opowiemy sobie o losach tych ludzi a przestrzeni stuleci. Opowiemy o przyczynach emigracji z Niemiec  i o przyczynach imigracji do Chile. Wspomnimy także, czym zajmowali się członkowie największej fali niemieckiej imigracji, która trwała niemalże do wybuchu II Wojny Światowej. Powiemy w jaki sposób wielu z nich wzbogaciło się. Nie zapomnimy też powiedzieć o roli, jaką potomkowie niemieckich imigrantów odegrali za czasów lewicowych rządów Salvadora Allende oraz prawicowej dyktatury Augusto Pinocheta. Zaspokoimy też ciekawość naszych słuchaczy i odpowiemy na pytanie, czy Chile przyjęło hitlerowskich zbrodniarzy. Wspomnimy też, jak wyglądają współczesne losy tejże ludności. Jednym słowem czym zajmują się obecnie niemieccy imigranci w Chile, a w zasadzie ich potomkowie.

O losach niemieckojęzycznej imigracji do Chile opowie w wywiadzie z samym sobą Zbyszek Dąbrowski, który temat ten swego czasu miał okazję poznać osobiście i bardzo dogłębnie.

Na niemiecko – chilijską audycję o historii i losach jednego z najbardziej wpływowych narodów świata zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 12 sierpnia. Jak zwykle o 20H00!

¡República Latina – „prostujemy” historię!

Skowronek: Miejscem tryptyku Jana Zamojskiego jest Borne Sulinowo

Tomasz Skowronek – zastępca dyrektora ds. Gospodarki Leśnej opowiada o Tryptyku Jana Zamoyskiego i Obozach Jenieckich.

 

 

Tomasz Skowronek jest z wykształcenia leśnikiem i od wielu lat interesuję się historią leśnictwa. Szczególnym momentem w dziejach historii jest dla niego II wojna światowa. Głównym tematem rozmowy jest Jan Zamoyski — wspaniały malarz przedwojenny, jak i powojenny. Twórca grupy „Bractwo świętego Łukasza”. W jednym z obozów Jan Zamoyski wykonał tryptyk do kaplicy obozowej.

Impulsem do zainteresowania się i obejrzenia tryptyku Jana Zamoyskiego było dla gościa „Radia WNET” to, że dzieło przetrwało wojnę. Jak dodaje Tomasz Skowronek:

Wpadł mi do głowy pomysł, aby dzieło przewieźć do Bornego Sulinowa, tam, gdzie moim zdaniem, było jego miejsce. […] Jan Zamojski poszedł w tzw. „Marszu śmierci”, a tryptyk pozostał. Ci oficerowie, którzy byli chorzy lub udawali choroby przedostali się do Jastrowia, spotkali tam kapelana od Pułkownika Mariana Mościńskiego i opowiedzieli mu o tym tryptyku, nazywając go „cudownym”.

Tryptyk powędrował przez całe Pomorze, był przy wyzwoleniu Kołobrzegu. Razem z kapelanem Mościńskim trafił na Opolszczyznę do tamtejszej plebanii. W 1969 roku Jan Zamoyski szukał swojego dzieła, a po roku wróciło one do jego rąk. Tryptyk został poddany pracom konserwacyjnym, a następnie przekazany do Katedry Wojska Polskiego w Warszawie:

Rozpoczęły się długie rozmowy z miejscowym proboszczem. Zapadła decyzja o napisaniu listu do biskupa z prośbą o przeniesienie tryptyku. Ówczesny biskup nie zgodził się na przeniesienie go do innego miejsca.

Po pewnym czasie tryptyk został przeniesiony z katedry do innej jednostki wojskowej. 28 stycznia 2008 roku za zgodą biskupa jednostki tryptyk został przewieziony do Bornego Sulinowa.

M.N.