„Socjalizm z ludzką twarzą” – w 1968 r. hasło, dziś rzeczywistość? / Dariusz Brożyniak, „Śląski Kurier WNET” nr 82/2021

Trwają wyniszczające spory. W tej sytuacji „sprzedajemy” się Unii już całkowicie, bo czego jak czego, ale pieniędzy „dobrej zmianie” nie może zabraknąć. Więc jednak „socjalizm z ludzką twarzą”?

Dariusz Brożyniak

„Socjalizm z ludzką twarzą”

Marzec to znamienny miesiąc. Rozpoczynany jakże charakterystycznym świętem dla lewicowego nurtu – Międzynarodowym Dniem Kobiet. Pokwitowaniem przydziałowego goździka – czerwonego – obnażający feministyczną hipokryzję, pustkę haseł Międzynarodówki Socjalistycznej. Przed nową mądrością etapu, zwaną ‘globalizacja’, tenże goździk rozdawany bywał rankiem przy wejściu do firm także na kapitalistycznym tzw. Zachodzie, przynajmniej w Austrii.

Dla Polski marzec to także rozrzewniające do dzisiaj wspomnienia 1968 roku i studenckiej rewolty po zdjęciu z afisza kolejnej przecież adaptacji „Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii jednak PZPR-owskiego genseka – Kazimierza Dejmka.

Powszechnie przecież znane – wówczas! – wręcz szkolne frazy o przysyłaniu z Moskwy kolejnych łotrów i inne równie mocne „antycarskie” słowa wieszcza, brawurowo recytowane przez Gustawa Holoubka, nabrały mocą „gromu z jasnego nieba” całkowicie innego znaczenia.

Autentyczny w tym wydarzeniu był jedynie ten antykomunistyczny bunt młodzieży studenckiej, z idealizmem będącym pięknym przywilejem wieku. Główni aktorzy tych wypadków jednak już niekoniecznie. W większości bowiem, jak pokazało kolejnych lat 50, sprowadzili na heglowskie manowce nie tylko siebie, ale i Polskę.

Pytaniem jest bowiem, czy sami szczerze wierzyli w tenże właśnie socjalizm „z ludzką twarzą”, czy też – pochodząc przede wszystkim z trockistowskich środowisk, wyrastając w marksistowsko-engelsowskim otoczeniu i przekonaniach – podsunęli sprytne hasło, ustawiające ideologicznie Polskę na dekady. Polskę z tradycyjnej natury rzeczy katolicką i antykomunistyczną. Cenę zapłaciła młodzież relegowana z uniwersytetów, często w ogóle z przetrąconymi życiowymi planami. No i społeczeństwo, w którym skonfliktowano, po bolszewicku i trwale, inteligenckiego „darmozjada” z pracującym w trudzie i znoju robotnikiem.

Najtrafniejszym opisem tamtego marca wydaje się być do dziś ujęcie przez Jedlickiego tzw. konfliktu pomiędzy „natolińczykami” i „puławianymi” w formę jego „chamów i żydów”.

Generał Moczar, funkcjonariusz sowiecki pod przybranym nazwiskiem, fałszywie zagrał na narodowej nucie, podbechtując nawet AK-owców, by uderzyć w skrzydło obsiadujące przede wszystkim Urząd Bezpieczeństwa Publicznego.

W rezultacie otworzono na chwilę bramę do Wolnego Świata, przez którą w pierwszej kolejności przeszli najwięksi mordercy niepodległościowego podziemia, mając jeszcze niemal świeżą krew na rękach. Do dziś ich ekstradycje są niemożliwe. Przez tę bramę przeszło jeszcze wielu, co ciekawe – najmniej chętnie w kierunku komunistycznych kibuców, będących organizacyjną podstawą młodego państwa w budowie, Izraela, zagłuszając wyrzuty sumienia antysemickim rejwachem. Antysemicka czystka miała, owszem, miejsce, i to często drastyczna, ale w szeregach PZPR i przede wszystkim w LWP, wykonywana rękami generała Jaruzelskiego. Moskiewski plan pewnego etapu został tym samym zrealizowany sumiennie i do końca. W stylu opisanym z kolei przez Szpotańskiego w Towarzyszu Szmaciaku i nazwanym przez Kisielewskiego „dyktaturą ciemniaków”.

Samo przejście przez „bramę” było za to jak najbardziej dobrowolne, wobec czego nie skorzystało z niej jakże przecież wielu przekonanych ideologów, zadaniowanych do długiego marszu wprowadzania „socjalizmu z ludzką twarzą”. I wprowadzali go gdzie się tylko dało – poprzez KOR, Solidarność, Okrągły Stół, by – korumpując wszystkie bez wyjątku polityczne formacje „Wolnej Polski”, a nawet Kościół – wprowadzać go uparcie nadal.

Rezultat to Wojskowe Powązki, gdzie obok siebie leżą uhonorowani kaci i ciągle jeszcze wiele bezimiennych ofiar. Rezultat to najdziwniejsze konstelacje kadrowe na szczytach władzy, siermiężna propaganda połączona z obcesową cenzurą, nieszczelny system wyborczy i najbardziej typowe dla socjalistyczno-komunistycznych systemów wyborcze kupowanie całych grup społecznych. Socjalizm, by w swej utopijnej formie przetrwać, musi iść na koncesje i w konstelacje patologizujące go nieuchronnie. Zyskuje w rezultacie twarz nie ludzką, a groteskowo wykrzywioną, szczególnie na demokrację, staczając się coraz bardziej w totalitarny komunizm.

Młodzieżówka SLD-owska Jerzego Millera pobierała, a może i nadal pobiera, systematyczne nauki w Austrii. Socjalizm wiedeński lat 20. ubiegłego wieku miał szczęśliwą twarz robotnika wychodzącego z wygódki czy łazienki Zespołu Budynków im. Marksa i Engelsa, jak do dziś można to jeszcze wyczytać na przykurzonych już pyłem dziejów elewacjach. Nie trzeba było jednak długo czekać, by przekształcił się, i to jakże chętnie, w narodowy socjalizm. Przez lat dziesięć pracowali nad nim także usilnie sowieci i choć „wyszli”, to jak historia i doświadczenie uczy, nigdy nie w pełni. Winy i zbrodnie II wojny światowej zostały jednak wybaczone. Socjalistyczny minister spraw wewnętrznych „sprzedawał” zeznania uchodźców politycznych z obozu w Traiskirchen w wiedeńskiej kawiarni, także Polsce Ludowej.

W tym socjalistycznym entourage’u dobrze się czuje na nartach Władimir Putin, tańczy na weselu byłej pani minister spraw zagranicznych Kneissl (desygnowanej przez FPO), a ta przed nim… klęka (sic!).

Później pani minister redaguje kolumnę w „Russia Today”, by w końcu, jako absolwentka wiedeńskiej akademii administracji międzynarodowej, zasiąść w radzie nadzorczej Rosnieftu. Austriacka firma Strabag buduje infrastrukturę olimpiady zimowej w Soczi, ale także, jakże wiele, w Polsce. Firma Porr buduje sztandarowy projekt PiS-u – tunel dla Świnoujścia, i tylko ze spółką Srebrna jakoś źle poszło. Bank Austria i Raiffeisen Bank były pierwszymi w Polsce po 1989 roku, robiąc kokosowe interesy na kilkunastoprocentowych kredytach. Pan Andrzej Kuna był onegdaj szefem sieci na Polskę austriackiej Billi i chyba nadal nie jest źle wspominany przez środowisko PO wyszłe spod ręki Donalda Tuska.

W Austrii każdego można przekupić albo zastraszyć, bo obowiązywała zasada tajemnicy urzędniczej (właśnie uchylono!), wobec czego decyzja państwa mogła być dla obywatela niezaskarżalna (sic!). Ścisłe reglamentowanie wolnego rynku i działalności gospodarczej daje władzy komfort kontroli i uległości obywateli.

W tym wszystkim Austria osiąga 11 miejsce w poziomie życia na świecie i dla skromnej dziewczyny siedzącej „na kasie” wyjazd na urlop na Malediwy (bez koronawirusa!) nie był niczym nadzwyczajnym. Gdzież byłoby to do pomyślenia za cesarza Franciszka Józefa!

Za to przyszły socjalistyczny kanclerz Gusenbauer (SPO), wraz z komunistyczną bojówką, „wita” polskiego papieża w St. Pölten czarnymi balonami, po czym jedzie do Fidela Castro i całuje kubańską ziemię. Jego następca Kern (SPO) obejmuje w Rosji lukratywną posadę w radzie nadzorczej Rosyjskich Kolei Państwowych po krytyce unijnych sankcji. Inny, Schussel (OVP), który pierwszy raz od zakończenia II wojny światowej wprowadził do władzy faszyzującą FPO, zarządza rosyjskim koncernem telekomunikacyjnym MTS, by ostatecznie osiąść w Łukoilu. Z nadania austriackiego koncernu naftowego i sieci stacji benzynowych OMV, jednego z głównych podwykonawców Nord Stream 2, pełni w Rosji rolę doradcy były minister finansów Schelling (OVP).

Tajemniczym wspólnym mianownikiem łączącym tych ludzi jest Partia Wolnościowa Austrii (FPO) o jednoznacznym neonazistowskim rodowodzie, której związki z Władimirem Putinem obserwowane są już od 2005 roku, a której legendarny szef Jorg Haider zginął tragicznie w wypadku samochodowym po nieformalnym spotkaniu z rosyjskimi oligarchami. Ostatnia głośna afera FPO na Ibizie świadczy o intensywnej kontynuacji tego „romansu”, a wspomniany wspólny mianownik dotyczy coraz wyraźniejszej skłonności, ostatnimi laty, austriackiego SPO i OVP do wszelkich aliansów z FPO właśnie. Szef rady nadzorczej Strabagu, Haselsteiner, były deputowany austriackiego parlamentu, wywodzi się politycznie także z ideologicznego odłamu FPO, zwanego Liberalnym Forum (LIF).

Zasadniczym regulatorem jest jednak ciągle strona niemiecka z socjalistą Schroederem w Moskwie, socjalistycznym prezydentem Steinmaierem i wywodzącą się z byłego NRD kanclerz Merkel.

Niemcy, podobnie jak Austria, nie zdobyły się przez 75 powojennych lat na prawodawstwo umożliwiające delegalizację ruchów praktycznie jednoznacznie neonazistowskich bądź faszystowskich, jak partia NPD. Dziś, po wejściu do parlamentu AfD, z zasadniczym jednak skrzydłem CSU, penetrowaną intensywnie i wręcz prowokacyjnie przez elementy skrajne, sięga się po metody inwigilacji.

To także niemieccy dziennikarze „Süddeutsche Zeitung” i „Spiegla” „odkrywają” taśmę video z próbą FPO cichej odsprzedaży na Ibizie austriackiego koncernu medialnego Rosji, w bezpośredniej rozmowie ówczesnego wicekanclerza Strachego z krewną rosyjskiego oligarchy. Polską pamięć w kompleksie Mauthausen-Gusen blokuje z całą premedytacją i nad wyraz arogancko socjalistyczny burmistrz miasteczka St. Georgen, przy cichym wsparciu i przyzwoleniu także „socjalistycznego” Komitetu Pamięci Mauthausen.

Czy to zatem „socjalizm z ludzką twarzą”? Być może; karty zostały już dawno rozdane, a demokracja pozostaje… w słowniku wyrazów obcych. Opozycję w każdej chwili można „wrobić” w Rosję lub w neonazistów, szczególnie narodowców, bo wszyscy są umoczeni. To także bardzo niebezpieczna pułapka dla Polski. Tym bardziej, że Polska wybrała uległość jako formę relacji zewnętrznych. Na to tylko czeka polakożercza wataha wilków i to zarówno tych rodzimych, jak i zagranicznych. W najlepszym przypadku reakcją będzie politowanie, a w rezultacie wymuszanie wszystkiego jak na proszalnym dziadzie. Taki rodzaj miłosiernej życzliwości okazują nam aktualnie Stany Zjednoczone.

Orientacja na wschód wyzwala w nas instynkt nowobogactwa i jesteśmy błyskawicznie i skutecznie leczeni z kompleksu „pańskiej Polski”. To jednak ta właśnie „pańska Polska” była przyjmowana 100 lat temu na wersalskich salonach i dzięki Paderewskiemu i Dmowskiemu po partnersku, podczas gdy szlachcic Piłsudski walczył w polu.

To głównie dzięki temu przyznano nam niepodległość. Teraz desperacko wchodzimy w projekty Karpat czy Trójmorza na każdych warunkach. Obecność tam Austrii nas nobilituje, wybaczamy wszystko, łącznie z karygodnymi zaniedbaniami pamięci o naszej ofierze w II wojnie światowej, nie zauważając nienaruszalnej zasady lojalności Austrii wobec Niemiec i Rosji, a więc wobec odwiecznych i nieprzejednanych wrogów tych geopolitycznych idei.

A wewnątrz? Trwają wyniszczające spory bez treści i sensu. Tymczasem sądy wydają wyroki w sprawach, które tylko demagogicznym łamańcem w paździerzowo-propagandowej TVP można „sprzedać” jako wygrane. Sprawiedliwości będzie się więc można spodziewać co najwyżej na Sądzie Ostatecznym, podobnie jak ostatnio kultury jedynie w muzeum, a i to nie jest już pewne. I co? Gdzie wyjaśnienie, gdzie propozycja rozwiązań, gdzie obietnica jakiejkolwiek ofensywy? Zamiast tego znowu było gremialne gibanie się u ojca Rydzyka. Jakbyśmy mieli na powrót do czynienia ze sporem pod dywanem „natolińczyków” i „puławian” z groteskową medialną nagonką. Od czasu do czasu poprawia się nastrój Martyniukiem, a jak i tego nie starcza, to „dosypuje” się emerytom. W tej sytuacji „sprzedajemy” się Unii już całkowicie, bo czego jak czego, ale pieniędzy „dobrej zmianie” nie może zabraknąć. Więc jednak „socjalizm z ludzką twarzą”?

Okazywanie słabości ma dla Polski zawsze wymiar tragiczny, tak jak traktat ryski pozostawiający na pastwę bolszewików, tj. poniewierkę i śmierć, dziesiątki tysięcy naszych rodaków, mimo wygranej wojny i obszaru pod pełną kontrolą polskiego wojska.

Nie zostawiliśmy dosłownie NIC potomnym w 100-lecie odzyskania niepodległości, i to pod tak „patriotyczną” opcją. Oby los nas nie ukarał kolejną narodową katastrofą.

Zbliża się czas Męki Pańskiej. Chrystus czynił powszechne dobro, przewracał kramy lichwiarzy i handlarzy w Świętym Przybytku. Nazywali Go nawet pierwszym socjalistą. Później lud wydał go na śmierć, żądając uwolnienia złoczyńcy Barabasza. To dla Polski i rządzących znamienne memento. Przekroczenie granicy moralnych praw naturalnych ma nieobliczalne konsekwencje. Także dla zmartwychwstania Ojczyzny.

Cały artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Socjalizm z ludzką twarzą” znajduje się na s. 1 i 2 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 82/2021.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Socjalizm z ludzką twarzą” na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin: Irlandia Północna zawsze była traktowana jak wielkie peryferie Zjednoczonego Królestwa

W nowym „Studio Dublin” Sławomir Cichy, opowiada o swoich przemyśleniach na temat „Brexitu” i sytuacji polityczno-społecznej Irlandii Północnej w kontekście przynależności do Zjednoczonego Królestwa.

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek

Realizator: Marcin Głos (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)


Goście:

Agnieszka Słotwińska – właścicielka „My Little Craft World” w Cork,
Sławomir Cichy – muzyk, aktor, pedagog, mieszkaniec Lisburn w Irlandii Północnej,
Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
Andy Waligóra – działacz polonijny z Austrii, przyjaciel Radia WNET,
Jakub Grabiasz – szef działu sportowego Studia 37.


W najnowszym „Studio Dublin” wspomnienie 11. rocznicy katastrofy smoleńskiej z punktu widzenia irlandzkiej polonii. Tomasz Wybranowski przybliża słuchaczom  konkretne działania, których podjęli się nasi rodacy w Irlandii, by uczcić pamięć poległych w Smoleńsku 96 ofiar tragedii. W swoim felietonie wspomnieniowym Tomasz Wybranowski wspomina obchody wydarzeń z 10 kwietnia z 2010 roku w irlandzkiej stolicy:

Dublin uczcił pamięć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a marsz pamięci zjednoczył Polaków i ich irlandzkich przyjaciół w Irlandii. (…) 18 kwietnia 2010 roku był ostatnim akordem dni żałoby narodowej dla Polonii w Dublinie i na całej Irlandii. Tego dnia odbył się „Marsz Pamięci – Memorial March”.

Pierwszym gościem programu była Agnieszka Słotwińska, która mówiła o swojej marce rękodzieła „My Little Craft Work” oraz o prowadzonych przez siebie warsztatach artystycznych. Zajęcia w ramach My Little Craft World mają na celu rozwinąć zdolności manualne dzieci poprzez przybliżenie im wielu technik artystycznych. Zajęcia łączą w sobie elementy zabawy i poznawania polskiej tradycji i kultury. Warsztaty adresowane są do dzieci i młodzieży, mieszkających w Republice Irlandii.

Jednak to nie wszystko. W rozmowie z Tomaszem Wybranowskim Agnieszka Słotwińska poruszyła też temat niedawnego konkursu plastycznego, zorganizowanego przez „My Little Craft World”, którego tytuł brzmiał: „Wielkanoc w tradycji naszych przodków”. Patronat nad finałem konkursu przyjęło Radio Wnet. Na antenie „Studia Dublin” Agnieszka Słotwińska przedstawiła wyniki konkursu:

Nagrodę publiczności w głosowaniu polubień prac na FB otrzymał Dorian Nowak, którego praca otrzymała 56 polubień. Gratulujemy zwycięzcom! Dziękujemy wszystkim za udział w konkursie. Każdy uczestnik konkursu otrzyma pamiątkowy dyplom oraz drobny upominek.

Drugi gość Tomasza Wybranowskiego, Sławomir Cichy, opowiadał o swoich przemyśleniach na temat „Brexitu”, czyli wyjścia Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej z Unii Europejskiej. Artysta komentuje też sytuację polityczną i społeczną Irlandii Północnej w kontekście przynależności do Zjednoczonego Królestwa:

Irlandia Północna zawsze była traktowana jak wielkie peryferie Zjednoczonego Królestwa – podkreśla Sławomir Cichy.

Trzecim gościem „Studia Dublin” był Jakub Grabiasz, który w sportowym bloku Studia 37 dzieli się swymi przemyśleniami ekonomiczno-północnymi na temat Irlandii Północnej oraz komentuje ćwierćfinały Ligi Mistrzów:

Ćwierćfinały Ligi Mistrzów można ocenić jako przewidywalne. Nie zaskoczyła gra Liverpoolu. W Chelsea nowym trenerem został Thomas Tuchel. Pod jego przewodem drużynie udało się dostać do półfinałów. Być może dzięki talentowi trenera uda im się pokonać Real Madryt – sugeruje Jakub Grabiasz.

Ostatnim gościem Studia Dublin był Andy Waligóra, który mówił o tradycyjnej muzyce jazzowej. Rozmówca Tomasza Wybranowskiego przypomina także niedawną śmierć swego wieloletniego przyjaciela Ryszarda Kopciuch-Maturskiego, założyciela Old Metropolitan Band. Jak nostalgicznie podsumowuje gość „Studia Dublin”:

Nie ma obecnie już szlachetnej dobrej muzyki, która by wyrażała piękno słowa – skwitował Andy Waligóra.

Zaprszamy do wysłuchania całej audycji!

N.N.

Za wasze i nasze bezpieczeństwo. Manifestacje w Warszawie i Kijowie jako wyraz solidarności Polski, Ukrainy i Białorusi

Manifestanci przypomnieli, że Krym to Ukraina, na Donbasie toczy się wojna i nagłośnili nazwiska więźniów politycznych. Pod ambasadą Białorusi w Kijowie wsparli Białorusinów walczących o wolność.

10 kwietnia w Polsce jest zwykle związany z katastrofą smoleńską, ale tego roku w Warszawie w tym dniu zdarzyło się coś jeszcze: obok budynku ambasady Rosji na ul. Belwederskiej obyła się spontaniczna pikieta, przypominająca o więźniach politycznych na okupowanym Krymie. Wzięli w niej udział przedstawiciele Fundacji Niepodległościowej, Ośrodka Myśli Politycznej im. Romana Rybarskiego i Światowego Komitetu Solidarności. Wśród osób uczestniczących byli między innymi: Adam Borowski – działacz opozycji antykomunistycznej, Mariusz Patey – publicysta, dyrektor Ośrodka Myśli im. Romana Rybarskiego, a także Michał Orzechowski – dziennikarz i obrońca praw człowieka. Polacy postanowili przypomnieć, że oprócz Aleksieja Nawalnego Kreml wciąż aresztuje obywateli Ukrainy na Krymie i rozkręca, jak za czasów Stalina, spiralę szpiegomanii.

Pikieta pod ambasadą FR w Warszawie | Fot. F. M.

Pod ambasadą Rosji Polacy przypomnieli, że Krym to Ukraina, a na Donbasie toczy się prawdziwa wojna i nagłośnili nazwiska więźniów politycznych:

Halyna Dovhopola. 29 marca 2021 r. nielegalny „Sąd Miejski Sewastopola” skazał 66-letnią emerytkę i obywatelkę Ukrainy na 12 lat więzienia.

Vladyslav Jesypenko. Ten ukraiński dziennikarz Radia Liberty został zatrzymany 10 marca 2021 r. na Krymie przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa. Po 6 dniach tortur przyznał się do winy.

Oleg Fedorow. Został aresztowany wraz z pięcioma innymi mieszkańcami Krymu 17 lutego 2021 r. Od kwietnia przebywa w Republikańskim Klinicznym Szpitalu Psychiatrycznym na Krymie, gdzie został skierowany decyzją sądu na przymusowe badania.

Wszyscy są podejrzani o udział w zakazanej w Rosji i na Krymie organizacji „Hizb ut-Tahrir” (legalnej na Ukrainie).

Złożenie kwiatów pod pomnikiem Anny Walentynowicz przed ambasadą RP w Kijowie | Fot. YaraSva

13 kwietnia przypada 81 rocznica zbrodni katyńskiej, ludobójstwa dokonanego przez funkcjonariuszy NKWD na blisko 22 tys. obywateli II Rzeczypospolitej, wśród których byli Ukraińcy i Białorusini. Przed ambasadą Polski w Kijowie złożono kwiaty pod pomnikiem Anny Walentynowicz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej. W żałobnych uroczystościach pod ambasadą Polski w Kijowie wzięli udział przedstawiciele partii Korpus Narodowy oraz grupy sprzyjającej rozbudowie Międzymorza.

Olena Semeniaka w swoim przemówieniu przed ambasadą powiedziała, że Polska konsekwentnie wspiera Ukrainę w walce z neoimperialnym zagrożeniem całego regionu ze strony Moskwy. Semieniaka przypomniała o tym 10 kwietnia w Warszawie podczas pikiety przed ambasadą Rosji i podkreśliła, że obie akcje mają pokazać solidarność Polski i Ukrainy w tych trudnych czasach.

Manifestacja pod ambasadą Białorusi w Kijowie | Fot. YaraSva

Następnie manifestanci udali się pod ambasadę Białorusi w Kijowie. Tam Aleksander Alferov przekazał słowa wsparcia dla wszystkich Białorusinów, którzy walczą o wolność swego kraju. Kolejni mówcy przypominali, że reżim Łukaszenki uwięził obywateli Białorusi: Andżelikę Borys i Andrzeja Poczobuta, a władze Mińska celowo rozpalają podziały narodowościowe w białoruskim społeczeństwie.

Analityk polityki, dr Jewgienij Magda, w kontekście wizyty ministra spraw zagranicznych Polski Zbigniewa Raua w Kijowie oraz zwiększania obecności rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą słusznie zauważył, że o ile wcześniej w polsko-ukraińskich stosunkach obowiązywała formuła „za waszą i naszą wolność”, to obecnie warto mówić „za wasze i nasze bezpieczeństwo”.

E.B.

 

Swiatłana Fiłonowa: Rodziny przymusowo zesłane do Kazachstanu stanowią część ofiar zbrodni katyńskiej

W „Poranku WNET” rosyjska dziennikarka mówi m.in. o wspólnych motywach zbrodni katyńskiej i deportacji Polaków do Kazachstanu i Syberii.

[related id=142006 side=right] W najnowszym „Poranku WNET” rosyjska dziennikarka Swiatłana Fiłonowa porusza temat swojego nowego artykułu „Na stepach Kazachstanu i w lasach Syberii” opublikowanego niedawno „Kurierze WNET”. Znajdujący się na str. 4 kwietniowego „Kuriera WNET” tekst porusza tematykę związków między zbrodnią katyńską a deportacjami Polaków do Kazachstanu i Syberii:

Zawsze mówiłam, że rodziny przymusowo zesłane do Kazachstanu również stanowią część ofiar zbrodni katyńskiej. To dotyczy pośrednio drugiej i pierwszej deportacji – zaznacza dziennikarka.

Rozmówczyni Krzysztofa Skowrońskiego podkreśla, że z punktu widzenia historycznego warto patrzeć na oba wydarzenia jako na dwa elementy motywowane wspólnym celem:

Na deportacje do Polaków Kazachstanu nie sposób patrzeć bez połączenia tego faktu z Katyniem. Tu chodzi o motywy zbrodni – po co to było zrobione. A motywem tym było zniszczenie elity polskiego narodu. Nie trzeba tłumaczyć dlaczego Rosjanie próbowali zniszczyć polską elitę, to oczywiste – tłumaczy rosyjska dziennikarka.

Jednocześnie autorka wyjaśnia z jakich powodów zdecydowała się opublikować w najnowszym „Kurierze WNET”akurat ten artykuł:

Zaproponowałam taki tekst na 13 kwietnia, bo uważam, że Polacy przymusowo deportowani do Kazachstanu, ci, którzy tam później pozostali stanowią również ofiary zbrodni katyńskiej – podkreśla.

Co więcej, Swiatłana Fiłonowa przybliża też słuchaczom historię swoich badań nad zbrodnią katyńską, która rozpoczęła się ponad dwie dekady temu:

Dwadzieścia sześć lat temu zupełnie nie spodziewałam się, że tak długo będę zajmować się właśnie tematem Katynia. Wtedy nikt o tym nie mówił, a ja czułam, że to było bardzo ważne wydarzenie historyczne. (…) Dlatego pojechałam do Katynia żeby zrozumieć, co tak naprawdę się tam wydarzyło.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Dwa lata od pożaru Katedry Notre-Dame de Paris. Jak przebiegają prace rekonstrukcyjne?

15 kwietnia 2019 r. miał miejsce pożar najsłynniejszej katedry na świecie. Trwają przygotowania do odbudowy obiektu, jednak plany rekonstrukcyjne budzą kontrowersje. Jest i polski akcent.

Równo dwa lata temu w płomieniach stanęła część gotyckiej archikatedry Notre-Dame de Paris. Płomienie strawiły wówczas m.in. dach paryskiej świątyni oraz iglicę Viollet le Duc. Co ciekawe, mimo upływu czasu rekonstrukcja gotyckiej katedry wciąż znajduje się w tzw. fazie zabezpieczającej.

Co ciekawe, w historii rekonstrukcji słynnego obiektu pojawia się polski akcent. Polska w ramach pogotowia konserwatorskiego zaproponowała swoją pomoc w odbudowie paryskiej katedry. Jednakże, póki co strona francuska nie odpowiada na chęci polskiego zespołu, który przygotował własną propozycję rekonstrukcji.

Mimo powolnego tempa konserwatorskich działań, prezydent Francji Emmanuel Macron wskazuje, że odbudowa katedry potrwa jedynie kolejnych pięć lat. Optymistycznego stanowiska prezydenta Francji nie podzielają jednak niektórzy eksperci w tym prof. Andrzej Kos, konserwator zabytków. Według prof. Kosa scenariusz ten jest mało realny, a same prace zajmą najpewniej dużo dłużej.

Na dodatek, sam projekt rekonstrukcji katedry budzi obecnie wiele kontrowersji. Powodem są m.in. użyte do niej dęby. Zgodnie z konserwatorskim scenariuszem, do odbudowy Notre-Dame zostanie użytych 1992 drzew, których wiek przekracza 100 lat. Kilka pierwszych drzew , w tym 230 – letni dąb został już wycięty.

Pierwsza faza wycinki pod rekonstrukcję świątyni ma objąć prawie 1000 dębów, które miałyby posłużyć do odtworzenia iglicy i transeptu katedry. W kolejnym półroczu ma zostać wyciętych kolejny tysiąc starych drzew, tym razem do odtworzenia XVIII – wiecznych elementów stolarki katedry.

Francuskie organizacje ekologiczne nie zgadzają się z taką decyzją władz odpowiedzialnych za rekonstrukcję przybytku i protestują. W odpowiedzi na sprzeciw działaczy środowiskowych, francuskie Ministerstwo Rolnictwa zaznaczyło, że wycinka 2 tys. dębów stanowiłaby zaledwie 0,1 procent rocznej wycinki francuskiego drzewostanu.

N.N.

Źródło: RMF fm

Relacja żony Andrzeja Poczobuta: Nie ma z nim żadnego kontaktu, nie otrzymuje listów

Dziś nie mam z nim kontaktu. Wcześniej dostałam dwa listy, jeden po drugim w różne dni, co świadczy o tym, że oni zatrzymują korespondencję – przekazała białoruskiej redakcji WNET Oksana Poczobut.

Polski dziennikarz, członek Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi i wpsółpracownik Radia Wnet – Andrzej Poczobut – już 20 dni znajduje się w białoruskim areszcie. Jak przekazała białoruskiej redakcji Wnet żona zatrzymanego, Oksana Poczobut:

Dzisiaj nie mam z nim żadnego kontaktu. To znaczy on jest, ale tylko jednostronny. Wcześniej dostałam od niego dwa listy, jeden po drugim w różne dni, co świadczy o tym, że oni zatrzymują korespondencję. Andrzej napisał, że w ogóle nie dostaje listów, chociaż może domyślać się, że do niego piszą. Oczywiście, że do niego piszemy, i my, i dzieci pisały.

Andrzej Poczobut wraz z trzema innymi członkiniami ZPB jest oskarżony o „podżeganie do nienawiści na tle narodowym”. Wszystkim działaczom grozi obecnie kara od 5 do 12 lat więzienia.

Problem z brakiem przekazywania korespondencji przez służby więzienia, bardzo mocno dotyka rodziny represjonowanych, ponieważ to właśnie listy są dla nich jedynym źródłem informacji o osadzonych bliskich:

Słyszałam, że właśnie w tym więzieniu przy ul. Wołodarskiego w Mińsku prawie nie dostają listów – mówi białoruskiej redakcji Wnet małżonka Andrzeja Poczobuta.

Co więcej, aresztowanym nie przyznaje się również dostępu do książek, w tym do literatury prawniczej:

Teraz w ogóle nie przekazują książek, Andrzej miał przy sobie jedną książkę, którą mu po prostu zabrali. Nie przekazują też żadnej literatury prawniczej. Mąż prosił by przekazali mu Kodeks Karny z komentarzem, by mieć możliwość, gdyby była taka potrzeba, pisać skargi lub oświadczenia, ale teraz nie ma takiej możliwości.

Jak podsumowuje beznadziejną sytuację aresztowanych Oksana Poczobut:

To chyba jakieś nowe przepisy, bo książek zupełnie nie przekazują w więzieniu przy ul. Wołodarskiego, ani podręczników, ani literatury prawniczej – komentuje żona aresztowanego dziennikarza.

Zapraszamy do wysłuchania całej relacji!

N.N.

Prof. Witakowski: Film Ewy Stankiewicz „Stan Zagrożenia” nie został zatrzymany z powodów merytorycznych

W dzisiejszym „Poranku WNET” gościł prof. Piotr Witakowski, który mówił m.in. o dotychczasowych działaniach podkomisji smoleńskiej oraz kolejnym zatrzymaniu emisji dokumentu Ewy Stankiewicz.


W najnowszym „Poranku WNET” Prof. Piotr Witakowski komentuje działania tzw. podkomisji smoleńskiej. Ekspert wspomina m.in, że naukowcy pod jej auspicjami zorganizowali szereg konferencji, podczas których dyskutowano o przebiegu tej tragedii. Opracowano raport wyczerpująco opisujący ten przebieg:

Osobiście jestem przekonany, że przed lądowaniem doszło do więcej niż dwóch wybuchów – zaznacza na antenie Radia WNET.

Jak podkreśla rozmówca Magdaleny Uchaniuk, bezpośrednie przyczyny tych eksplozji nie są znane, a ich dokładne zbadanie umożliwiałaby to analiza szczątków Tu-154M.

Muszę powiedzieć, że jeżeli chodzi o badania to jak przy każdej katastrofie, powinny być one złożone z trzech etapów: ustalenia przebiegu katastrofy, jej przyczyn oraz ewentualnych winnych tragedii. Dwa pierwsze etapy są przestrzeniami naukowymi, zaś trzeci jest polem do działania dla prokuratury – zaznacza były członek podkomisji smoleńskiej.

Gość „Poranka WNET” analizuje również stan pracy obecnej podkomisji do badania tragedii smoleńskiej:

Obecna komisja smoleńska nie rozpoczęła swojej pracy na przysłowiowym ugorze. Był już wówczas dostępny szereg badań, odbyły się również cztery konferencje smoleńskie w latach 2012-2015. W ich ramach przedstawiono ponad 100 referatów z najróżniejszych dziedzin dot. tej katastrofy.

[related id= 141978 side=right]Ekspert komentuje także wycofanie z emisji filmu Ewy Stankiewicz „Stan zagrożenia”. Wskazuje, że polski widz powinien mieć możliwość zapoznania się z materiałem. Spotkał się on z uznaniem wielu osób zaangażowanych w badanie katastrofy smoleńskiej oraz, zdaniem prof. Witakowskiego, nie zawiera treści, które mogłyby zagrozić państwu:

To bardzo przykra sytuacja, bon sam domagałem się by ten film został wyemitowany. Przyczyny, dla których już pięciokrotnie jego emisja została powstrzymana są mało chwalebne dla tych, którzy stoją za zatrzymaniem tej emisji – mówi prof. Witakowski.

W porankowej rozmowie profesor skupia się również na recepcji produkcji Ewy Stankiewicz przez podkomisję smoleńską:

Film Ewy Stankiewicz został przedstawiony wszystkim członkom podkomisji w ubiegłym roku, którzy wypowiedzieli się o  nim z wielkim uznaniem. W filmie nie ma niczego co mogłoby przynosić ujmę poszczególnym członkom podkomisji. Nie narusza on też jakiejkolwiek tajemnicy.

Zapytany o powody braku zgody na emisję filmu w Polsce, prof. Witakowski podkreśla, że nie chodzi tu o kwestie merytoryczne:

Film ten został zatrzymany z innych powodów, nie merytorycznych. Myślę, że warto wreszcie by i polscy widzowie mogli go zobaczyć. Warto dodać, że obraz ten zjeździł już dużą liczbę festiwali filmowych i otrzymał niewiarygodną liczbę nagród – podkreśla gość „Poranka Wnet”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!


A.K./N.N.

Szeliga: Co roku podążamy motocyklowym szlakiem katyńskim żeby odwiedzić groby naszych bohaterów

W najnowszym „Poranku WNET” Michał Szeliga relacjonuje, jak wyglądało rozpoczęcie sezonu motocyklowego  na Jasnej Górze, zapewniając jednocześnie, że wydarzenie nie stanowiło zagrożenia epidemicznego.

W dzisiejszym „Poranku WNET” gościem był Michał Szeliga, prezes Stowarzyszenia Międzynarodowy Rajd Katyński i organizator wydarzenia.

W niedzielę 11 kwietnia na jasnogórskie błonia na doroczną pielgrzymkę zjechało się 10 tys. motocyklistów. Pomimo kontrowersji wzbudzonych ilością uczestników wydarzenia i trwającą trzecią falą pandemii – policja i organizatorzy zapewniają, że wszystko odbyło się z zachowaniem bezpieczeństwa epidemicznego. Jak relacjonuje obecny na wydarzeniu Michał Szeliga:

W miniony XVIII rajd na Jasnej Górze motocykliści spotkali się na mszy świętej, by tym wydarzeniem rozpocząć nowy sezon motocyklowy. Cieszymy się, że mimo obiektywnie trudnych warunków wszyscy spotkaliśmy się na Jasnej Górze i pomodliliśmy się za cały kolejny sezon motocyklowy.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk zapewnia, że wydarzenie nie niosło ze sobą zagrożenia epidemicznego dzięki dobrej organizacji:

Ciężko mówić tu o organizacji. Jako stowarzyszenie zawsze zamawiamy mszę świętą za wszystkich motocyklistów i teraz, mając na uwadze stan epidemii staramy się aby wszystko odbyło się zgodnie z poszanowaniem przepisów prawa – komentuje Michał Szeliga.

W Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskich gość „Poranka WNET” mówi również o tym, jak polscy motocykliści upamiętniają na co dzień ofiary Zbrodni Katyńskiej:

Mamy na swoich kamizelkach hasło „Kocham Polskę i chcę ją kochać”. Co roku podążamy szlakiem katyńskim żeby odwiedzić groby naszych bohaterów narodowych. W ten sposób  pragniemy pogłębiać naszą wiedzę historyczną i pielęgnować pamięć po osobach, które za naszą Ojczyznę oddały to, co miały najcenniejszego.

Michał Szeliga zapowiada również zbliżającą się edycję Rajdu Katyńskiego:

Rajd Katyński w tym roku pojedzie już po raz XXI znanym szlakiem, by uczcić pamięć naszych bohaterów. Mamy nadzieję, że mimo różnych okoliczności, które mamy obecnie, uda nam się dojechać do Katynia, Charkowa czy Bykowni i skłonić głowę nad grobami naszych bohaterów.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Tomasz Sakiewicz: Jedyną oficjalną wersją w sprawie Smoleńska jest zamach. Wszystkie inne zostały już wykluczone

Tomasz Sakiewicz o tym, że w Smoleńsku miał miejsce zamach, fałszowaniu śledztwa przez rząd Donalda Tuska i postawieniu byłego premiera przed sądem oraz o konflikcie w Zjednoczonej Prawicy.

 Tomasz Sakiewicz komentuje wyniki pracy podkomisji ds. badań przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r., którego przewodniczącym jest Antoni Macierewicz.

Stwierdza, że jedyną logiczną możliwością jest to, że w Smoleńsku miał miejsce zamach na polską delegację. Podkreśla, iż w świetle badań

Nikt, kto skończył szkołę podstawową, umie czytać i pisać, nie może mieć wątpliwości, że prezydenta Polski zabito.

Redaktor podkreśla, że na tę tezę są niezbite dowody. Wśród nich są ślady materiałów wybuchowych. Zauważa, że także prokuratura za Donalda Tuska wskazała na ślady trotylu na wraku tupolewa.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego zauważa, że ślady wskazują na to, iż nie mieliśmy do czynienia ze zderzeniem, lecz z rozerwaniem samolotu od środka.

Dziennikarz odnosi się do odpowiedzialności ówczesnych polskich władz. Zaznacza, że Donald Tusk powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności tak przed Trybunałem Stanu, jak i przed zwykłym sądem.

[related id= 141978 side=right] Gość Poranka Wnet odnosi się do przekładania emisji dokumentu Ewy Stankiewicz, który miała pokazać telewizja publiczna. Z wyświetlenia materiału jednak zrezygnowano. Stwierdza, że chciałby wiedzieć, kto o tym zadecydował. Odnosi się także do konfliktów w koalicji rządowej. Sądzi, że sytuacja Solidarna Polska nie pójdzie w kierunku Konfederacji, bo od tej ostatniej odwraca się jej własny elektorat, bowiem

Wypowiedzi Brauna są dla rozumnego człowieka nie do przyjęcia.

Stwierdza, że najbliższy rok będzie krytyczny. Jeśli Zjednoczona Prawica go przetrwa, to zacznie się cementować. Przybliży się sezon wyborczy.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Program Wschodni: Zaobserwowano skupienie wojsk rosyjskich 150 km od granicy z Ukrainą. Ma ono charakter ofensywny

W najnowszym „Programie Wschodnim” m.in. o odnotowanym przez analityków z Confict Intelligence Team zgrupowaniu wojsk rosyjskich w regionie Woroneża, nieopodal granicy z Ukrainą.

 

Prowadzący: Paweł Bobołowicz

Realizacja: Michał Mioduszewski, Wiktor Timochin


Goście:

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski – politolog, Uniwersytet Łódzki

Dr Jewhen Mahda – dyrektor Instytutu Polityki Światowej

Ajder Mużdabajew – dziennikarz telewizji Tatarów krymskich na Ukrainie

Walery Filimonichin – sekretarz naukowy kompleksu muzealnego „Mogiły Bykowiańskie”


W dzisiejszym „Programie Wschodnim” m.in. zgromadzeniu wojsk rosyjskich w regionie Woroneża, 150 km od granicy z Ukrainą. Jak podają analitycy z Confict Intelligence Team zaobserwowane skupienie wojsk ma raczej charakter ofensywny niż obronny. O sytuacji na granicy ukraińsko-rosyjskiej mówił dziś na antenie Radia Wnet prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski:

Myślę, że niestety może dojść do ataku wojsk Federacji Rosyjskiej na Ukrainę mimo że, działania rosyjskie odbywają się wbrew ich dotychczasowym obyczajom. Ten atak jest na tyle demonstracyjnie przygotowywany, że stanowi rezygnację z elementu zaskoczenia – komentuje gość „Programu Wschodniego”.

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski przybliża słuchaczom również zagadnienie możliwych motywacji Putina, które mogą stać za zauważonymi działaniami wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą:

Według innej, choć równie logicznej linii rozumowania – Putin potrzebuje swojego teatru imperialnego. Powodami są m.in. pogorszająca się sytuacja gospodarcza w Rosji oraz afera związana z pałacem Putina i sprawą Nawalnego. Doświadczenia związane z aneksją Krymu wskazują, że imperialna ekspansja działa korzystnie na popularność reżimu wśród jego własnych obywateli – tłumaczy ekspert.

Jak podkreśla w rozmowie z Pawłem Bobołowiczem prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski:

To wszystko wygląda niestety groźnie i można spodziewać się najgorszego, czyli zbrojnej eskalacji trwającego konfliktu.

W dalszej części audycji Dr Jewhen Mahda i Ajder Mużdabajew opowiadają o recepcji niedawnej wizyty ministra Spraw Zagranicznych Zbigniewa Rau na Ukrainie:

Uważam, że wizyta ministra Rau to mocny symbol wsparcia Ukrainy ze strony Polski. (…) Wojna hybrydowa Rosji i Ukrainy trwa już osiem lat. ale właśnie teraz Rosja zorganizowała bardzo dużą liczbę wojsk w okolicy granicy rosyjsko-ukraińskiej – komentował dr Jewhen Mahda.

Z kolei dziennikarz telewizji Tatarów krymskich na Ukrainie zwraca uwagę na to, co dzieje się w tej chwili na Płw. Krymskim:

Jeżeli chodzi o Krym, mam informację, że ostatnio zostały tam przerzucone rosyjskie siły powietrzno-desantowe, jak również dużo czołgów. (…) Jest bardzo prawdopodobnym, że Rosjanie przygotowują się do pewnej akcji, akcji z powietrza z północnej strony Krymu – relacjonował Ajder Mużdabajew.

Rozmówca Pawła Bobołowicza porusza temat koncentracji rosyjskich wojsk na Krymie oraz prawdopodobnych wariantów, w jakich mógłby rozegrać się rosyjski atak na Ukrainę:

Uważam, że rosyjskie plany mogą się koncentrować na wodach Dniepru. (…) Mam również wrażenie, że ich celem może być też zabór Odessy – zaznaczył tatarski dziennikarz.

Ajder Mużdabajew zwraca uwagę na psychologiczny aspekt rosyjsko-ukraińskiej wojny hybrydowej. Na pierwszy plan wybija się w nim chęć Putina na utrzymanie władzy poprzez ciągłe uwodzenie swoich obywateli mitem Wielkiej Rosji:

Myślę, że analizując zaistniałą sytuację należy też wziąć pod uwagę psychologiczne mechanizmy Władimira Putina. Jego plany względem Ukrainy mają w sobie rys sakralnego podarunku Rosji dla Rosji. Kiedyś Putin powiedział, że jest zaślubiony Rosji i, że ta jego małżonka potrzebuje ciągle jakiś moralnych prezentów. Takim prezentem w 2014 r. był Krym, a teraz mogą być nim Odessa lub Białoruś – komentuje na antenie Wnet Mużdabajew.

Na koniec programu Walery Filimonichin mówi o podkijowskiej Bykowni, gdzie mieści się kompleks muzealny jednego z cmentarzy katyńskich „Mogiły Bykowiańskie”. Pracownik naukowy opowiada m.in. o tym kto został pochowany w Bykowni oraz historia stoi za tamtejszym cmentarzem:

Bykownia stała się bardzo znanym miejscem w związku z tym, że w 1937 r. Związek Radziecki zrobił z tego miejsca cmentarzysko ofiar zbrodni wojennych. Od lipca 1937 r. do Bykowni zaczęto zwozić ciała rozstrzelanych tzw. „wrogów narodu” – tłumaczy ekspert.

Sekretarz naukowy kompleksu mówi także o spoczywających w Bykowni osobach pochodzenia polskiego:

To trwało do listopada 1938 r. Wg naszych obliczeń zostało tam pochowanych aż 18,5 tys. osób. To byli przede wszystkim mieszkańcy Kijowa i obwodu kijowskiego, w tym 4 302 etnicznych Polaków – zaznacza Walery Filimonichin.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

N.N.