Europa korzysta ze sporu Ameryki z Chinami, a Polska staje się krajem imigranckim

„Musimy liczyć się z tym, że pracodawcy będą ściągać w perspektywie lat miliony imigrantów z różnych krajów”

Bartłomiej Radziejowski z Nowej Konfederacji komentuje w radiu WNET wyzwania polityczno-gospodarcze stojące przed Polską i przed światem w obliczu zmian demograficznych i chińsko-amerykańskiej rywalizacji handlowej. Wskazuje na brak przemyślanej polityki imigracyjnej polskiego rządu, który na bieżąco dostosowuje się do oczekiwań pracodawców, którzy sciągają i będą ściągać imigrantów z różnych krajów.

Zmierzamy w kierunku po pierwsze wielkich problemów wewnętrznych i powtórzenia błędów krajów zachodnioeuropejskich z utworzeniem wielu mniejszości narodowych, które są niespójne w obrębie polskiego społeczeństwa, a po drugie marginalizacji w świecie, który robi się coraz większy ludnościowo.

W Polsce mamy obecnie ponad milion Ukraińców i prawie 400 tys. Pracowników tymczasowych, głównie z Indii i innych krajów azjatyckich. Radziejowski podnosi też na problem wyludniania się się Polski, w której według statystyk zabraknąć ma 1,5 mln pracowników w ciągu , a do 2030 r. aż 3 mln.

Chiny stały się groźne dla Ameryki już teraz, a w perspektywie jeszcze bardziej i Stany muszą wykonać radykalne ruchy by je powstrzymać

Komentując spór handlowy między Stanami a Chinami gość radia WNET podkreśla wzajemne powiązanie obu stron. Prezydent Trump jednocześnie mówi o swoich bliskich relacjach z Xi Jinpingiem i podwyższa cła na chińskie towary. Chińczycy odpowiadają cłami na towary amerykańskie powyżej 60 mld dolarów i poluzowaniem juana., ryzykując odpowiedź Stanów w postaci próby osłabienia dolara.

W sporze tym Trump nie może liczyć zbytnio na państwa europejskie, rozwijające jak Niemcy swój własny eksport do Stanów i mówiące za Xi Jinpingiem i Władimirem Putinem o świecie wielobiegunowym. Polska jako uzależniona od amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa deklaruje się zdecydowanie po stronie Stanów Zjednoczonych, jednak wbrew prośbom amerykańskim nie podjęła działań przeciwko firmie Huawei. W praktyce więc stanowisko polskiego rządu nie jest tak jednoznaczne, choć ze względu na potencjalne zagrożenie ze strony Rosji, Polska:

Nie może pozwolić sobie na komfort swobodnej rozgrywki międzynarodowej.

Posłuchaj całej audycji już teraz!

 

A.P.

Narkopolityka: kiedy narkobiznes spotyka politykę / Narcopolítica: cuando los narcos se encuentran con los políticos

Świata narkobiznesu bardzo często przenika się ze światem polityków w Ameryce Łacińskiej. Opowiemy o powiązaniach baronów narkotykowych: od Pablo Escobara do Joaquína „El Chapo” Guzmána z politykami.

Ameryka Łacińska jest częścią świata, gdzie produkcja narkotyków, handel nimi i ich przemyt stanowią poważną, choć nielegalną część dochodu wielu państw. Jednocześnie jest to jedna z największych bolączek tego regionu. Co więcej, temat narkotyków mocno sprzęga się z innymi problemami Ameryki łacińskiej: biedą, wykluczeniem społecznym, przemocą, czy handlem żywym towarem. Co jednak stanie się gdy narkobiznes zacznie mieszać się z polityką? Tak zwana „narkopolityka” jest jednym z poważnych problemów latynoamerykańskiego świata.

Narkopolityka jest bowiem obecna w wielu krajach Ameryki Łacińskiej od co najmniej kilku dekad. Jednym z jej pionierów był owiany złą sławą słynny przywódca Kartelu z Medellín – Pablo Escobar. I chociaż obecnie postrzegany jest on jednoznacznie jako typ spod ciemnej gwiazdy, kilkadziesiąt lat temu nie było to takie oczywiste. Dysponując niewiarygodnym wręcz majątkiem Escobar umiejętnie budował swój wizerunek opiekuna ubogich, a zarazem porządnego obywatela. Udawało mu się to z jednej strony dzięki przekupstwom zarówno polityków, jak i policji oraz urzędników. Z drugiej strony hojnymi gestami kupował sobie poparcie wśród biedoty. Dość powiedzieć, że w pewnym momencie Pablo Escobar został wybrany na deputowanego do kolumbijskiego parlamentu, zaś jego wpływy sięgały najdalszych zakątków Kolumbii.

Tymczasem w ślady Pablo Escobara poszło wielu latynoskich baronów narkotykowych. Często zresztą okazywało się, że wysokie szczeble w strukturach przestępczych zajmują latynoscy wojskowi, policjanci, czy politycy. Mówiąc o tych ostatnich nie można jednak zapomnieć o związkach przywódców państw latynoskich z narkobiznesem. Wśród polityków, dla których narkopolityka była chlebem codziennym należy wspomnieć m.in. wieloletniego dyktatora Panamy – Manuela Noriegę. Ale o powiązania z narkobiznesem podejrzewa się m.in. również Daniela Ortegę z Nikaragui, czy Braci Castro, których przedstawiać chyba nie trzeba.

Jaskrawym przykładem, w którym narkopolityka jest stale obecna jest Wenezuela. Rządy chavistów oraz sprzyjających im wysokich oficerów spowodowały, że mafia narkotykowa w duże części przejęła kontrolę nad krajem. Politycy tacy, jak Hugo Chávez, Nicolás Maduro, czy Diosdado Cabello wielokrotnie oskarżani byli o powiązania z narkobiznesem. Tajemnicą poliszynela jest również wsparcie władz Wenezueli dla produkcji i przemytu narkotyków oraz ich współpraca z kolumbijskimi organizacjami przestępczymi – w tym z formacjami paramilitarnymi. Narkopolityka obecna jest również w Meksyku, gdzie przywódcy gangów narkotykowych korumpują miejscowych urzędników, policjantów, czy wojskowych.

Czy narkopolityka jest zjawiskiem częstym? W jaki sposób można się przed nią bronić? Jaki wpływ na powstanie i trwanie tego zjawiska mają Stany Zjednoczone Ameryki? Na te i inne pytania odpowie nam nasz gość – Héctor Franco. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość przedstawi historię fenomenu, jakim jest narkopolityka, oraz przedstawi możliwe dalsze jego scenariusze.

Na polityczno – narkotyczne rozmowy zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 26-go lutego, jak zwykle o godz. 20H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!

¡República Latina – no a las drogas, sí a la paz!

Resumen en castellano: narcopolítica es uno de los temas más viejos de América Latina, aunque se comenzó a tocarlo solo recientemente. Y que es la “narcopolítica”? Es la mezcla del negocio relacionado con la producción y distribuición de las drogas con la gente representando política.

Los casos para este fenómen hay muchos: por la parte de los delincuentes. Vale la pena mencionar de Pablo Escobar o Joaquín “El Chapo” Guzmán. Y por la parte de los gobiernos implicados en narcopolítica hay que mencionar del dictador panameño – Manuel Noriega, de los gobiernos de Nicaragua, Cuba y ultimamente de Venezuela.

Es narcopolítica un fenómeno frecuente? Cómo se puede luchar con ella? Que tipo de influencia tienen los Estados Unidos de América. De todos estos aspectos vamos a hablar con nuestro invitado – Héctor Franco. También vamos a hablar sobre narcopolítica en el pasado y de las posibilidades en el futuro.

Les invitamos para escucharno el lunes, 25 de febrero, como siempre a las 20H00! Vamos a hablar polaco y castellano!

Czy polską gospodarkę czeka nieuchronne spowolnienie wzrostu? Wzrost PKB może spaść do 4 proc. PKB

Niepokoi nie tyle zapowiedź spowolnienia gospodarczego, co brak zapowiedzi jakiegokolwiek na nie remedium – mówi dr Leszek Juchniewicz, główny ekonomista Pracodawców RP.

4,9 proc. – tyle wg. komunikatu GUS wynosił wzrost PKB w ostatnim kwartale 2018 roku. Ten dobry wynik traci jednak na znaczeniu wobec nieuchronnego spowolnienia gospodarczego oraz braku inwestycji, które mogłyby osłabić jego konsekwencje.

Komunikat GUS to dopiero wstępny szacunek PKB, tzw. flash. Regularny komunikat ma być opublikowany 28 lutego, ale zmiany nie powinny być zasadnicze. 4,9 proc. wzrostu PKB liczonego rok do roku oznacza wysoką dynamikę.

Jednak z wypowiedzi Minister Finansów Teresy Czerwińskiej wynika, że w I-szym kwartale 2019 roku resort spodziewa się obniżenia tempa wzrostu PKB, wskazującego na „miękkie spowolnienie”. Zdaniem minister Czerwińskiej złożą się na nie m.in. uwarunkowania zewnętrze, przede wszystkim tzw. twardy Brexit i spory handlowe z USA. Według resortu Przedsiębiorczości i Technologii wzrost PKB będzie na poziomie powyżej 4 proc. chociaż można się domyślać, iż będzie to raczej tempo nie powyżej, a bliżej 4proc.

– Niepokoi nie tyle zapowiedź spowolnienia gospodarczego, co brak zapowiedzi jakiegokolwiek na nie remedium. O to także od dawna upominali się Pracodawcy RP – uważa dr Leszek Juchniewicz, główny ekonomista Pracodawców RP. Jego zdaniem miniony rok był okresem dobrej światowej koniunktury i w ślad za tym okresem dobrych wskaźników charakteryzujących polską gospodarkę takich jak wysokie tempo wzrostu PKB, niska stopa bezrobocia, pełzająca inflacja, stabilny kurs walutowy, niskie stopy procentowe, zasobny budżet państwa.

– Ale był to także kolejny rok swoistej pasywności w wykorzystaniu tych sprzyjających uwarunkowań do rzeczywistej a nie deklaratywnej restrukturyzacji polskiej gospodarki – twierdzi Juchniewicz i dodaje: – Nadal napędzamy wzrost gospodarczy rosnącą konsumpcją i nie udaje się uruchomić innej, bardziej istotnej, siły motorycznej rozwoju czyli inwestycji i innowacji.

Według organizacji mogą to być nawet symptomy podważania i kontestowania przez rządzących konsumpcji jako filaru wzrostu PKB. Skoro konsumpcja napędza wzrost gospodarczy, to trzeba o nią dbać, poszerzając dedykowaną dla niej infrastrukturę i dni sprzedaży, a nie ustawowo je ograniczać.

– Jest to o tyle ważne i pilne, iż na dziś praktycznie nie dysponujemy żadnymi możliwościami w zakresie podstawowych narzędzi antycyklicznych. Ani po stronie polityki fiskalnej (którą i tak już prowadzimy w ekspansywnym wymiarze), ani po stronie polityki pieniężnej i ewentualnego obniżenia stóp procentowych. Oznacza to być może, iż musimy liczyć się nie tyle z „miękkim”, co raczej „narastającym” spowolnieniem – podsumowuje Juchniewicz.

Jeszcze nie tak dawno, bo w połowie stycznia bieżącego roku, po uchwaleniu przez Sejm budżetu na 2019 rok, można było usłyszeć optymistyczne słowa Minister Finansów, że „jest to budżet, który zapewnia niezbędną stabilność finansów publicznych, budżet, który jest budżetem inkluzywnym i też zawierającym impulsy prorozwojowe”. Czy te impulsy dadzą o sobie znać w okresie nieuniknionego „miękkiego spowolnienia”? Dość powiedzieć, iż w budżecie na 2019 rok przyjęto założenie o 3,8 proc. wzroście PKB, niewielkiej, bo 2,3proc. inflacji i wzroście konsumpcji prywatnej w tempie prawie 6 proc. Interesujący nas PKB już za ostatni kwartał minionego roku odnotował spowolnienie, na I kwartał ma mieć dynamikę o blisko 1 punkt procentowy niższą niż kwartał wcześniej, zaś przewidywania analityków Komisji Europejskiej mówią o jeszcze niższym tempie wzrostu, zaledwie na poziomie 3,2 proc. w skali roku. Ta ostatnia prognoza brzmi złowieszczo, bowiem mogłoby to oznaczać spadek niemal o 2 punkty procentowe w porównaniu do szacunków za cały 2018 rok, kiedy wzrost PKB wyniósł 5,1 proc. A to już jest wielkość i tym samym sygnał, którego lekceważyć nie można.

Słodki problem. Niemal połowa miodu w polskich sklepach była źle opisana. Część była po prostu złej jakości

W 2017 roku produkcja miodu w Polsce wyniosła ponad 15 tysięcy ton. Mniej więcej drugie tyle pochodziło z zagranicy, głównie z UE. UOKiK wlepił sprzedawcom i producentom kary.

W II kwartale 2018 roku Inspekcja Handlowa sprawdziła jakość handlową miodu w 43 placówkach – dużych i małych sklepach, sklepach internetowych i hurtowniach. Nieprawidłowości dotyczyły 21 z nich (48,8 proc.).

Inspektorzy skontrolowali 269 partii miodu, z czego 80 przebadali w laboratoriach UOKiK w Kielcach, Olsztynie, Poznaniu i Warszawie. Mieli zastrzeżenia do 48 partii miodu (17,8 proc.). 36 z nich zakwestionowali ze względu na błędne oznakowanie, a 12 (15 proc. przebadanych w laboratorium) z powodu zastrzeżeń do jakości.

Miód nektarowy określa się nazwą rośliny, której pyłek przeważa w miodzie. Badania w laboratorium wykazały, że niektóre miody miały niższą zawartość pyłku przewodniego, niż wymagają przepisy. I tak: w miodzie lipowym zawartość pyłku przewodniego lipy wynosiła od 1,9 do 7,7 proc., a powinna wynosić nie mniej niż 20 proc.

W miodzie gryczanym zawartość pyłku przewodniego gryki wynosiła od 23,8 do 35,5 proc, a powinna wynosić min. 45 proc. W miodzie mniszkowym zawartość pyłku przewodniego mniszka pospolitego wynosiła tylko 5,1 proc. W modzie akacjowym zawartość pyłku przewodniego akacji wynosiła 22,2 proc., zamiast minimum 30 proc. W miodzie manuka pochodzącym z Nowej Zelandii zawartość pyłku przewodniego manuka wynosiła tylko 13 i 12,2 proc.

W kilku partiach miodu (gryczanego, wielokwiatowego i manuka) inspektorzy stwierdzili wyższą niż dopuszczalna zawartość HMF. Jest to związek chemiczny, który powstaje stopniowo w miodzie podczas przechowywania, zwłaszcza w podwyższonej temperaturze oraz świetle słonecznym. Jego zawartość jest wskaźnikiem jakości miodu – im niższa, tym miód lepszej jakości. Ponadto w smaku miodu akacjowego był wyraźnie wyczuwalny syrop cukrowy, co nie jest typowe dla miodu.

Nieprawidłowości w zakresie oznakowania (36 partii) to nie tylko brak określenia daty minimalnej trwałości, ale również brak informacji o ilości netto miodu, czy adresu producenta.

Niewłaściwe miejsce pochodzenia miodu – na opakowaniu był napis „z Prowansji”, a w rzeczywistości pochodził z Hiszpanii.

W wyniku kontroli Inspekcja Handlowa skierowała w sumie 18 informacji do właściwych organów nadzoru sanitarnego (1) lub weterynaryjnego (3) oraz wojewódzkich inspektoratów jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych (14).

W efekcie prezes UOKiK wydał osiem decyzji o wymierzeniu kar pieniężnych o łącznej wartości 6,9 tys. zł za wprowadzenie do obrotu wyrobów nieodpowiadających jakości handlowej, w tym jedną decyzję z uwagi na zafałszowanie – zaniżoną zawartość netto w dwóch opakowaniach miodu.

Koszt wyprodukowania 1 kg miodu w Polsce w zależności od typu pasieki wynosi od kilkunastu do ok. 20 zł. Jeśli miód jest o wiele tańszy, może być importowany lub gorszej jakości. Jednak nawet, jeśli miód sprzedaje polski dystrybutor, nie oznacza to, że pochodzi on z Polski – dokładnie czytaj etykietę!

Naturalny miód krystalizuje się już kilka miesięcy po zbiorze. Jesienią prawie każdy miód powinien być już częściowo skrystalizowany. Jeśli tak nie jest, możliwe, że sprzedawca go podgrzał i zlał ponownie – miód traci wtedy swoje właściwości.

Jeżeli na opakowaniu jest napis „mieszanka miodów pochodzących z UE i niepochodzących z UE”, niemal na pewno w słoiku może być duża ilość miodu z krajów azjatyckich, zawierającego antybiotyki czy substancje, których stosowanie jest tam dozwolone, a w krajach UE zabronione.

Miód sztuczny od naturalnego można odróżnić na kilka sposobów. Sztuczny miód w zimnej wodzie od razu zacznie się rozpuszczać, prawdziwy osiądzie na dnie szklanki; prawdziwy miód lany z łyżeczki na talerz utworzy stożek, sztuczny rozleje się od razu, nie tworząc stożka.

Węgry starają się utrzymać pozytywne relacje z każdą globalną potęgą- mówi gość radia WNET, analityk Dávid Szabó [VIDEO]

Jest zagrożenie, że w przyszłości kraje naszego regionu staną się pionkami w grze, na którą nie mają wpływu – między Berlinem, Paryżem, Moskwą i Stambułem na południu. Lub szerzej – Chinami i USA

Węgry mając świadomość, ze są krajem średniej wielkości starają się utrzymać pozytywne relacje z każdą globalną potęgą – mówi w Poranku WNET Dávid Szabó, analityk Fundacji Századvég – związanego z obozem rządzącym think-tanku. – Stąd m.in. nasze ścisłe relacje z Rosją. Relacje, które opierają się przede wszystkim na pragmatyzmie. Mamy kilka obszarów o znaczeniu strategicznym, gdzie te kontakty są realizowane. Jednym z takich obszarów są polityka energetyczna, handel. Rosja kredytuje budowę elektrowni atomowej na Węgrzech, sprzedaje nam gaz i paliwa kopalne. Ale pomiędzy nami istnieje współpraca również w innych sektorach. I tak, wykonawcy rosyjscy przeprowadzili pełną renowacje parku pojazdów trzeciej linii metra w Budapeszcie. W Egipcie zostanie przeprowadzona wspólna inwestycja kolejowa – wykonawców i rosyjskich i węgierskich.

Ścisła współpraca z Rosją odbywa się pomimo tego, że Węgry poparły kwestię nałożenia na Rosję sankcji przez kraje Unii Europejskiej oraz NATO.

– Atak na Ukrainę nie był dla nas bez znaczenia – mówi Szabó. – Na forum NATO i UE Węgry przyjmują zawsze takie stanowisko, jak pozostali członkowie. Jednak rząd zawsze stoi na stanowisku, że należy utrzymywać stabilne i zrównoważone stosunki ze wszystkimi.

Węgry widzą również największe zagrożenia dla obecnego porządku. Zdaniem analityka Fundacji Századvég należą do nich destabilizacja Unii Europejskiej, której przyczyną jest migracja, Brexit w obecnym kształcie oraz konflikty pomiędzy administracją w Brukseli a rządami krajów członkowskich Unii Europejskiej.

– Za zagrożenie uważamy również to, że że w najbliższej przyszłości kraje regionu mogą stać się pionkami graczy w grze, na którą nie będą mieli wpływu. Mówię o Berlinie i Paryżu, Moskwie, czy Stambule na południu. A idąc szerzej mówię również o USA i Chinach.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

Motoryzacja. W 2018 roku Polacy kupili najwięcej nowych aut osobowych w XXI wieku. Jaki będzie 2019 rok?

Z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA wynika, że Unia Europejska piąty rok z rzędu zanotowała wzrost sprzedaży nowych samochodów osobowych. W Polsce także jest dobrze.

Europejczycy kupili ponad 15,1 mln osobówek, czyli o symboliczne 0,1 proc. więcej niż rok wcześniej. Natomiast z polskich salonów w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy wyjechało 531 889 aut osobowych, o 9,4 proc. więcej niż w całym 2017. Był to szósty rok z rzędu zamknięty na plusie i najlepszy polski wynik w XXI wieku, ale do rekordu z 1999 r. – 640 tys. sztuk – nadal sporo brakuje. 2019 rok powinien być jeszcze lepszy, ale może charakteryzować się niższą dynamiką wzrostu sprzedaży.

– Zgodnie z naszymi prognozami, w ubiegłym roku łączna liczba nowych osobówek, które wyjechały na polskie drogi przekroczyła próg 530 tys. – mówi Paweł Gos, prezes Exact Systems, firmy kontrolującej częŝci motoryzacyjne. – Wzrost sprzedaży był napędzany głównie przez firmy, bowiem klienci indywidualni kupili dokładnie tyle samo nowych aut, co w 2017 roku. W związku ze zmianami w prawie leasingowym i wprowadzeniem limitu odliczania kosztów przychodu dla aut o wartości do 150 tys. złotych spodziewamy się, że w 2019 r. dynamika sprzedaży marek premium będzie niższa. Nadal widoczny powinien być trend odchodzenia od silników diesla, ale nie zanosi się na lawinowy wzrost liczby pojazdów ekologicznych w Polsce, na który bardzo liczy nasz rząd. Taktyka małych kroków, jak zniesienie 3,1 proc. akcyzy na auta elektryczne, może okazać się niewystarczającą zachętą

Jak wynika z danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, w ciągu dwunastu miesięcy ubiegłego roku Polacy zarejestrowali 531 889 nowych samochodów osobowych , co oznacza wzrost o +9,4 proc. rok do roku. W 2018 r. odnotowaliśmy ponadrynkową dynamikę sprzedaży w segmencie premium (+14,1 proc.), jednakże to nadal marki popularne wiodą prym i są najczęściej wybierane przez Polaków (86 proc. udział w rynku). TOP3 najchętniej kupowanych marek samochodowych wśród firm w Polsce pozostało bez zmian. Pierwsza była Skoda, drugą pozycję zajął Volkswagen, a trzecią Toyota. Klienci indywidualni najchętniej wybierali Toyotę, Skodę i Opla.

CEE napędza rynek motoryzacyjny w UE

Wzrosty utrzymują się nie tylko w Polsce, ale w prawie wszystkich krajach Europy Centralnej, które napędzają koniunkturę na unijnym rynku motoryzacyjnym. W 2018 roku Europejczycy kupili ponad 15,1 proc. mln nowych osobówek (+0,1 proc. rok do roku)2. Ożywienie w europejskich salonach trwa już piąty rok z rzędu lecz wprowadzenie we wrześniu zaostrzonych norm emisji spalin WLTP spowodowało, że w ostatnim kwartale 2018 r. w Unii Europejskiej spadł popyt na nowe auta. W minionym roku na zielono możemy zaznaczyć tylko 2 spośród 5 najważniejszych rynków europejskich, czyli: Hiszpanię (1,32 mln, +7 proc.) i Francję (2,17 mln, +3 proc.). Spadki sprzedaży odnotowano natomiast w Niemczech (3,43 mln, -0,2 proc.), Włoszech (1,91 mln, -3,2 proc.) i Wielkiej Brytanii (2,37 mln, -6,8 proc.).

W Unii Europejskiej najchętniej kupowanymi autami były marki z Grupy Volkswagen, która zanotowała delikatny wzrost (+0,9 proc.). Za ich plecami uplasowały się samochody produkowane przez PSA Group (+32,8 proc.) oraz Renault Group (+0,8 proc.). W 2018 r. największy wzrost sprzedaży wśród marek popularnych zanotował Opel/Vauxhall aż +157,3 proc., a największy spadek Lancia/Chrysler – 19,8 proc.

Zdaniem ekspertów Exact Systems wiele wskazuje na to, że obecny rok dla unijnej motoryzacji będzie porównywalny do poprzedniego, bez znaczących zmian na plus lub na minus.

Optymistyczne prognozy na 2019 r.

– Spadek dynamiki wzrostu sprzedaży z 17 proc. rok do roku, które odnotowaliśmy w 2016 i 2017 roku, do +9,4 proc. w 2018 r. sprawia, że coraz więcej osób w Polsce zaczyna się zastanawiać czy minęliśmy już szczyt koniunktury na rynku motoryzacyjnym i należy wypatrywać na horyzoncie oznak zbliżającej się recesji. W 2019 r. nie ma powodów do pesymizmu, trend wzrostowy powinien być kontynuowany i chociaż będzie bardziej zrównoważony to nadal pozostanie wyższy niż średnia unijna. Dzięki temu stopniowo spada nam przeciętna wieku aut w Polsce i nadganiamy Zachód – podsumowuje Jacek Opala, członek zarządu Exact Systems.

Z szacunków firmy wynika, że roczna sprzedaż nowych samochodów osobowych w 2019 r. przekroczy 550 tys. sztuk. Dynamika rzędu 5-10 proc. w ujęciu rocznym powinna dać wynik na poziomie 560-580 tys. sprzedanych aut.

Dwie najsilniejsze gospodarki Azji lekko zwalniają. Chiny z mniejszą od oczekiwanej produkcją i sprzedażą. Japonia słabo

Wzrost produkcji przemysłowej w Chinach na poziomie 5,9 proc. rdr wciąż czyni z tego kraju lidera. Choć jest to wzrost niższy, niż zakładali analitycy rządowi. Japonia z małym wzrostem produkcji.

Chińskie Biuro Statystyczne ogłasza dane dotyczące produkcji za listopad. Według nich produkcja przemysłu w Chinach w XI rok do roku wzrosła o 5,4 proc., choć zakładano, że wskaźnik ów osiągnie poziom +5,9 proc., podobnie jak poprzednio.

Produkcja przemysłu YTD (year to date, czyli od początku roku do zebrania danych) w ujęciu rocznym wzrosła zaś o 6,3 proc. po wzroście poprzednio o 6,4 proc. i wobec prognoz zakładających poziom wzrostu produkcji przemysłowej +6,4 proc.

Sprzedaż detaliczna Chin wzrosła o 8,1 proc. rok do roku w listopadzie. Prognozy zakładały w tym przypadku wzrost na poziomie +8,8 proc. po odnotowanym w okresie wcześniejszym wzroście na poziomie 8,6 proc.

Sprzedaż detaliczna YTD w ujęciu rocznym wzrosła w XI o 9,1 proc., po wzroście poprzednio o 9,2 proc. i wobec prognoz na poziomie +9,1 proc.

Ogłoszone właśnie dane makroekonomiczne za październik japońskiego Ministerstwa Gospodarki, Handlu i Przemysłu są zgodne z prognozami. Choć wzrosty są relatywnie niewysokie. Produkcja przemysłu w Japonii w październiku wzrosła o 2,9 proc. w ujęciu miesięcznym, a rok do roku o 4,2 proc. Wstępnie spodziewano się wzrostu produkcji w ujęciu miesięcznym o 2,9 proc.

Przegląd analiz. Raport CBRE podsumowuje rynek centrów handlowych w Polsce. Na pierwszym miejscu Poznań i Gdańsk

Zestawienie „TOP10 miast z największym nasyceniem powierzchnią handlową” otwierają Poznań, Gdańsk i Lublin. Najmniej przestrzeni handlowej na 1000 mieszkańców znajdziemy w Radomiu i Częstochowie

Najnowszy raport CBRE, największej światowej firmy doradczej działającej w sektorze nieruchomości komercyjnych klasyfikowanej w rankingach Fortune 500 oraz S&P 500 informuje, że polski rynek handlowy jest już mocno nasycony – w latach 2014-2018 rozwijał się w tempie średnio 4 proc. rocznie, czyli o połowę wolniej niż w okresie 2009-2013 (8 proc.). Cały czas przybywa jednak nowej powierzchni – w 2018 r. w Polsce powstało 21 nowych obiektów handlowych, a 15 zostało rozbudowanych.

– Możemy już zdecydowanie powiedzieć, że rynek centrów handlowych w Polsce osiągnął dojrzałość. Od lat 90-tych ubiegłego wieku, gdy pojawiły się pierwsze tego typu obiekty, nasz kraj przeszedł ogromną metamorfozę. Od hipermarketów, poprzez rozbudowę części butikowych, do centrów społecznościowych, z rozbudowaną gastronomią i obszarem rozrywkowym. Ich rozwojowi sprzyja stały wzrost siły nabywczej polskich konsumentów i zmiana stylu życia, dzięki której Polacy więcej czasu spędzają na rozrywkach poza domem. W najbliższej przyszłości możemy spodziewać się m.in. rozwoju ulic handlowych i obiektów typu „convenience” – pozwalających szybko i wygodnie zrobić zakupy „przy okazji” – mówi Magdalena Frątczak, szefowa sektora handlowego w CBRE.

Zakupowa mapa Polski

Z najnowszego raportu CBRE, opisującego stan rynku handlowego w Polsce w całym 2018 roku „Market View: polski rynek handlowy po IV kw. 2018 r.” wynika, że największe nasycenie przestrzenią handlową wśród miast powyżej 200 tys. mieszkańców występuje obecnie w Poznaniu i wynosi aż 1257 mkw. na 1000 mieszkańców. Tuż za nim znajduje się Gdańsk z 1177 mkw., a podium zamyka Lublin – 1152 mkw. Z kolei najmniej przestrzeni handlowej na 1000 mieszkańców – od 600 do 656 mkw. – znajdziemy w Radomiu, Częstochowie i Toruniu, które znalazły się poza pierwszą dziesiątką. W porównaniu do innych miast wciąż niskie nasycenie przestrzenią zakupową ma Warszawa. Wynika to przede wszystkim z nieporównywalnie dużej liczby mieszkańców.

Stolica jednak przoduje wśród aglomeracji biorąc pod uwagę całkowitą liczbę dostępnej powierzchni handlowej, która wynosi prawie 1,7 mln mkw. Za nią plasuje się Górny Śląsk (1,2 mln mkw.), a podium domyka Trójmiasto (795 tys. mkw.).

Warszawa jest również numerem jeden jeśli chodzi o przestrzeń handlową w budowie – 135 tys. mkw. W Łodzi, która jest na drugim miejscu, buduje się już zdecydowanie mniej, bo 23 tys. mkw. Tuż za nimi jest Górny Śląsk z 21 tys. mkw. powstających obiektów.

Handlowy plac budowy

W ciągu ostatnich 12 miesięcy w Polsce przybyło 430 tys. mkw. powierzchni handlowej (+3,7 proc. rok do roku) – wynika z raportu. Porównując ostatnie pięć lat (2014-2018) z okresem 2009-2013 zauważalne jest jednak wolniejsze tempo rozwoju obiektów – średnio 4 proc. rocznie wobec 8 proc. rocznie. W 2018 r. zbudowano 21 obiektów handlowych, ale aż 15 zostało rozbudowanych. Nasz kraj ma już ponad 500 różnych centrów zakupowych. Dlatego coraz częstszym krokiem staje się powiększenie, szczególnie starszych obiektów. Przyczyną takich decyzji są przede wszystkim silna pozycja nowych centrów handlowych i rozwój sklepów internetowych – by nie pozostawać w tyle pod względem komfortu i oferty, starsze obiekty modernizują swoją przestrzeń, szczególnie strefy gastronomiczne, rozrywkowe, socjalne i parkingi.

Galerie na celowniku inwestorów

Podobnie jak w poprzednich latach, nieruchomości handlowe pozostają na liście ulubionych projektów inwestorów w Polsce. Choć obecnie w kraju powstaje nieco mniej nowych obiektów, to na zainteresowaniu zyskują nieruchomości o ustabilizowanej pozycji na rynku. Długa działalność na rynku pozwala inwestorom łatwiej wycenić nieruchomość i przewidzieć przyszłe wyniki.

– Ważnymi wydarzeniami na rynku handlowym w 2018 r. były transakcje zakupu dwóch obiektów, położonych przy warszawskich ulicach handlowych. Chodzi o kompleks handlowy Wars Sawa Junior przy ul. Marszałkowskiej i biurowiec CEDET, dawniej Centralny Dom Towarowy, położony przy Kruczej. To obiekty o długiej historii i stabilnej pozycji, dlatego kupujący je inwestorzy mogą liczyć na długoterminowy stabilny wzrost wartości – mówi Michał Stanisławski, zastępca dyrektora Działu Rynków Kapitałowych. – Perspektywy rozwoju ekonomicznego Polski są bardzo dobre, co sprawia, że potencjał wzrostu rynku handlowego jest duży, a od właścicieli i zarządców centrów handlowych zależy w jakim stopniu przełoży się na wzrost wartości ich portfeli. Konsolidacja rynku obiektów handlowych postępuje. Uważam jednak, że Polska nadal ma do zaoferowania wiele atrakcyjnych projektów inwestycyjnych zarówno dla inwestorów zorientowanych na wzrost ich obecnego polskiego portfela jak i tych, którzy dopiero rozważają wejście do kraju. Do tego, w trakcie budowy są nowe obiekty, które za jakiś czas będą przedmiotem obrotu.

Nowy rok, stare wyzwania

2019 rok to kolejne 12 miesięcy z zakazem handlu, którym będzie objętych jeszcze więcej niedziel. W związku z tym, rozpoczęte w minionych miesiącach działania i inicjatywy właścicieli, zarządców i najemców, mające na celu minimalizowanie negatywnych skutków regulacji, będą kontynuowane. Dodatkowo, wszystkie strony rynku muszą liczyć się z rosnącymi kosztami pracowników spowodowanymi między innymi wyższą stawką wynagrodzenia minimalnego. Wzrost kosztów wygenerują tez podwyżki cen energii, które mają wynieść nawet 20-30 proc..

– Istniejące obiekty handlowe, czy brak dostępności odpowiednich działek, będzie z czasem ograniczać bądź wręcz uniemożliwiać budowę innych nowoczesnych projektów handlowych. Z tego powodu właściciele centrów handlowych skupią się na możliwościach rozbudowy i modernizacji istniejących obiektów oraz dopasowaniu ich oferty do potrzeb klientów. Spodziewamy się, że w 2019 r. w Polsce może przybyć ok. 0,5 mln mkw. nowej powierzchni handlowej – prognozuje Magdalena Frątczak z CBRE.

Pobierz pełny raport:
Rynek handlowy w Polsce Q4 2018

Sejm uszczelnia ustawę o handlu w niedzielę. Solidarność apeluje o ograniczenie doby pracowniczej w soboty do godziny 22

Janusz Śniadek poseł PiS w rozmowie z Radiem Wnet podkreśla, że jeżeli nie będzie porozumienia między związkowcami a pracodawcami, to trudno będzie wprowadzić skrócenia doby pracowniczej w soboty.

Po ponad pół roku funkcjonowania ustawy o wolnych niedziel od handlu posłowie Prawa i Sprawiedliwości postanowili przeprowadzić nowelizację przepisów. Wśród proponowanych zmian dla Janusza Śniadka z PiS, który jest wnioskodawcą projektu nowelizacji, najważniejszą zmianą jest  uszczegółowienie definicji punku pocztowego. Teraz rząd chce tak napisać ustawę, żeby otwarte mogły być tylko placówki, których przeważające działanie opiera się na świadczeniu usług pocztowych. Dotychczas wystarczyło tylko w jakimkolwiek wymiarze świadczyć takie usługi, żeby sklep mógł być otwarty w niedzielę. Z takiego rozwiązania korzystała szczególnie jedna zagraniczna sieć sklepów.

Ustawa dookreśla również osoby, które w zakresie świadczeń nieodpłatnej pomocy, będą mogły pracować w sklepie w niedzielę. Poza samym właścicielem, pracę w sklepie będą mogli podjąć małżonkowie, rodzice oraz dzieci lub podopieczni właściciela. Ustawa zostanie również uszczelniona w zakresie punktów, które zajmowały się wyrobami tytoniowymi. W ramach obecnych przepisów, sprzedaż takich wyrobów była przesłanką dającą prawo do legalnego handlu w niedzielę. Po przyjęciu nowelizacji już tak nie będzie, chociaż oczywiście sprzedaż samych wyrobów np. na stacjach benzynowych, dalej będzie możliwy.

Nowelizacja również w niektórych aspektach liberalizuje przepisy, szczególnie w zakresie handlu dotyczącego rolników, jak w przypadku skupów zbóż czy punktów handlu i naprawy maszyn rolniczych w okresie żniw od początku czerwca do końca września.

 

Dla „Solidarności” przedstawione przez posłów PiS zmiany są niewystarczające. Przedstawiciele strony związkowej szczególnie mocno optują za ograniczeniem doby pracowniczej w soboty oraz wprowadzenia ograniczeń dla sklepów, które wstawiając jeden ekspres do kawy ze stolikiem, działają następnie jako kawiarnie.

Postulat skrócenia dnia pracy, jak wskazuje przewodniczący Solidarności Handlowej Alfred Bujara, jest postulatem najważniejszym: W ramach zaprezentowanych poprawek nie ma najważniejszego naszego postulatu zmiany, czyli ograniczenia doby pracowniczej. Dzisiaj kobiety pracują w handlu w soboty do 24:00, a wracają do domu o 1:00 czy 2:00 w nocy. Nie ma takich przypadków Europie Zachodniej, żeby sieci pracowały do 23:00 w nocy.

 

Politycy PiS, który zgłosili parkiet poprawek, teoretycznie nie są przeciwni prośbom związkowców, ale najpierw oczekują podpisania porozumienia przedstawicieli pracowników z właścicielami sieci handlowych. Poseł Janusz Śniadek wskazał, że bez takiego porozumienia nie ma większych szans na wpisanie ograniczenia doby pracowniczej w soboty w ramach obecnie procedowanej nowelizacji.

Zdaniem przewodniczącego Bujary wymaganie przez rządzących, żeby to związkowcy sami ustalili ograniczenie doby pracowniczej z przedstawicielami sieci handlowych, kiedy już w tej chwili trwają spory zbiorowe, jest po prostu nie realne.

–  Obecnie nie ma żadnego porozumienia z pracodawcami. Nie ma prawdziwego dialogu, a ten, który jest prowadzony w sieciach handlowych, jest pozorowany. Obecnie mamy do czynienia z konfliktami w zakładach pracy w ramach wielkich sieci handlowych. W większości sieci, w tej chwili, są spory zbiorowe, gdzie głównym postulatem są nie sprawy płacowe, tylko warunki pracy – mówi. I dodaje: – Jesteśmy w stanie ustąpić z części naszych postulatów, jak to, że wolna niedziela kończy się w poniedziałek rano. Z tego jesteśmy w stanie ustąpić, ale jeżeli chodzi o pracę w sobotę, to nie ustąpimy.

Jak zaznacza Alfred Bujara już obecnie jest przeprowadzane referendum strajkowe w sieci Biedronka, gdzie pracownicy upominają się o zmianę organizację pracy. W ramach dialogu nie udało się wypracować, żadnego porozumienia, a właściciel nie posunął się nawet o krok w realizacji swoich żądań, podkreśla związkowiec.

ŁAJ

Piotr Apel: Wolny rynek kończy się tam, gdzie jest zbyt duża koncentracja kapitału, który wymusza zmiany w prawie

Zdaniem posła Kukiz’15 polityka rządów w Polsce w ostatnich latach prowadziła do uzależnienia naszej gospodarce od wielkich korporacji, które wypierają z rynku polskich przedsiębiorców.

Zdaniem posła Kukiz’15 obecnie wielki międzynarodowy kapitał wpływa na stanowienie prawa w Polsce, na nie korzyść mniejszych uczestników rynku: Kiedyś cała koncentracja kapitału, którą oglądaliśmy na świcie, dążyła do poprawienia poprawy jakości działania swojej konkurencji i ścigając się z innymi podmiotami. Ale aby konkurencja była realna, to nie można doprowadzić do tego, że duży, skoncentrowany kapitał mógł konkurować za pomocą nacisku na zmiany prawa.

Gość Poranka Wnet podkreślił, że w segmencie handlu spożywczego w zasadzie nie ma już wolnego rynku: Dzisiaj w Polsce mamy bardzo widoczny udział hipermarketów na polskim rynku handlu spożywczego, z którego systematycznie wypierany jest mały polski handel. To jest nie tylko konkurencja cenowa, ale też prawna i polityczna. To dobrze widać w Łodzi w miejscach, gdzie od lat działają tradycyjne bazary i zieleniaki stawiane są zagraniczne sklepy, z pozwoleniem lokalnych władz miejskich, które często dają jeszcze zwolnienia z podatków.

Jak ma funkcjonować wolny rynek, kiedy mamy nierówne zasady dla podmiotów na nim działających. Duże sieci handlowe mogą mieć niższe ceny, nie tylko wynikające ze skali, ale również z preferencyjnych stawek podatkowych – podkreślił w Poranku Wnet Piotr Apel.

Gość Poranka Wnet wskazywał na błędy w podstawowych założeniach rozwoju gospodarczego Polski: Jestem przekonamy, że doganianie Niemiec w rozwoju gospodarczym jest możliwe, ale nie dlatego, że Polska zaczyna się rozwijać coraz szybciej, ale dlatego, że Niemcy zwalniają. Polskie rządy przez ostatnie lata zajmowały się mordowaniem polskich najaktywniejszych przedsiębiorców, godząc w podstawy zwrotu gospodarczego.

Premier Morawiecki kilka miesięcy temu cieszył się ze sprowadzenia do Polski montowi mercedesa, gdzie niczego się nie produkuje, tylko skręca z przywiezionych części silniki, ale polski rząd musiał dać dla koncernu wielomilionowe zwolnienia z podatków – podkreślił w rozmowie z Aleksandrem Wierzejskim w Poranku Wnet Piotr Apel, poseł Kukiz’15.

ŁAJ