Sprzedawcy samochodów mówią, że styczeń był dobry. Ale nie dla marek premium i samochodów elektrycznych

W styczniu zarejestrowano w Polsce prawie 46 tys. nowych aut osobowych, czyli zaledwie o 0,3 proc. mniej rok do roku. A to dobrze, bo na razie od początku XXI wieku lepiej było tylko raz.

Styczniowa sprzedaż aut pod względem wolumenu osiągnęła drugi najlepszy wynik w XXI wieku – wynika z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA.

Nieco gorszy początek roku miał miejsce w Unii Europejskiej, gdzie zarejestrowano o 4,6 proc. nowych osobówek mniej niż w styczniu 2018 r. Eksperci Exact Systems, firmy kontrolującej części samochodowe, zwracają uwagę na spadek sprzedaży marek premium oraz załamanie popytu na elektroauta w naszym kraju.

– Nowy rok zaczynamy od bardzo dobrego wyniku pod względem liczby sprzedanych aut. Co prawda, dynamika sprzedaży rok do roku nieznacznie zmalała, ale jest to efekt bardzo wysokiej bazy ze stycznia ubiegłego roku oraz zmniejszenia popytu na najdroższe auta – mówi Paweł Gos, prezes Exact Systems. – Marki premium zanotowały spadek o 1,9 proc. w ujęciu rocznym i aż o 34,1 proc. w porównaniu do grudnia. Nabywcy tylko do końca roku mieli możliwość skorzystania z pełnej amortyzacji kosztów nowych pojazdów leasingowych, więc nie zwlekali z zakupami. Natomiast niepokoić może nagłe załamanie popytu na auta elektryczne, których w styczniu sprzedały się tylko 73 sztuki, czyli o 38,7 proc. mniej rok do roku. Najwyraźniej zwolnienie z akcyzy wynoszącej około 3 proc. to zbyt mały bodziec, w stosunku do całości kosztów, aby przekonać Polaków do kupowania elektryków.

Polacy nadal chętnie kupują

W pierwszym miesiącu br. w Centralnej Ewidencji Pojazdów pojawiło się 45 927 sztuk nowych samochodów osobowych, czyli zaledwie o 154 auta mniej (-0,3 proc. rok do roku) niż w rekordowym, w XXI wieku, styczniu 2018 roku1. Biorąc pod uwagę strukturę kupujących, widać, że 62 proc. stanowią firmy, a ponad 37 proc. nabywców to klienci indywidualni. W TOP3 marek doszło do zamiany miejsc w porównaniu do sytuacji sprzed roku: najchętniej kupowane nadal są modele Skody, ale na drugą lokatę, dzięki dynamice rzędu +24,4 proc. r/r, wskoczył Volkswagen, a na trzecie miejsce spadła Toyota. Najpopularniejszym modelem w styczniu była Skoda Octavia która wyprzedziła Toyotę Yaris i Skodę Fabię. W zestawieniu rejestracji obserwujemy spadek zainteresowania autami klasy premium, których sprzedało się mniej o 1,9 proc. rocznie. Było to spowodowane głównie 45 proc. zmniejszeniem popytu na markę Audi.

Europejski rynek spowalnia

Z danych ACEA1 wynika, że w styczniu br. Europejczycy kupili prawie 1,2 mln nowych osobówek, czyli o 4,6 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2018 roku. Jest to i tak drugi najlepszy styczniowy wynik od 2009 r. W pierwszym miesiącu tego roku popyt na auta spadł w prawie całej Unii Europejskiej, łącznie z 5 głównymi rynkami. Największe spadki odnotowano w Holandii -18,8 proc. r/r oraz w Czechach -17 proc. r/r, a najwyższy wzrost na Litwie, aż +49 proc. r/r. Wśród marek pozycję nr 1 w całej Unii Europejskiej, pomimo spadku na poziomie -3,8 proc. r/r, utrzymał Volkswagen, wyprzedzając Peugeot (-2,1 proc. r/r) i Forda (-6,5 r/r).

2019 rokiem stabilizacji

– Sytuacja na rynku motoryzacyjnym jest odbiciem stanu całej gospodarki. Rekordowe wzrosty sprzedaży aut w ostatnich latach wiązały się z rosnącym PKB, coraz wyższymi pensjami i wprowadzeniem programu 500+, co napędzało konsumpcję w naszym kraju. W 2019 roku szczyt koniunktury mamy już prawdopodobnie za sobą, więc teraz czeka nas okres stabilizacji rynku. Liczba rejestracji powinna utrzymywać się na poziomie podobnym do ubiegłorocznego, ale liczymy na jednocyfrowy wzrost dynamiki sprzedaży, w granicach 5-9 proc. – podsumowuje Paweł Gos.

Przegląd Analiz. Inwestorzy mają oko na studentów. Czy czeka nas boom na rozwój prywatnych akademików?

W Polsce domy studenckie wciąż uznawane są za niezagospodarowaną niszę rynku nieruchomości. Jednak – jak uważają analitycy – ten stan nie utrzyma się długo, a zmiany już widać i mogą być niemałe.

Sektor nieruchomości alternatywnych, do których zaliczane są prywatne akademiki, potwierdził już swój ogromny potencjał generowania stabilnego i solidnego zwrotu z inwestycji m.in. w Holandii i Niemczech, a także na dynamicznie rozwijającym się rynku brytyjskim. W Polsce domy studenckie wciąż uznawane są za niezagospodarowaną niszę. Jednak ten stan nie utrzyma się długo. W nadchodzących latach zainteresowanie inwestorów zostanie spotęgowane rosnącym poziomem dojrzałości rynku w Europie i astronomicznym wzrostem populacji międzynarodowych studentów w Polsce – przekonują eksperci CBRE, autorzy publikacji „Insights to Student Housing”.

Biorąc pod uwagę globalne statystyki, wolumen inwestycji w sektorze budownictwa mieszkaniowego dedykowanego studentom przekroczył już 13,5 mld euro, przy czym większość transakcji miała miejsce w Wielkiej Brytanii i Ameryce Północnej. Jednak od 2010 r. wysokość inwestycji w domy studenckie w Europie Zachodniej wzrosła aż o 859 proc., co pozycjonuje je jako jedną z najszybciej rozwijających się klas aktywów na kontynencie.

Studenci zagraniczni przyciągną inwestorów

Studenci zagraniczni w Polsce stanowią obecnie jedynie 5,10 proc. ogółu uczniów szkół wyższych. Niemniej jednak oczekuje się, że w nadchodzących latach Polska przyciągnie coraz więcej młodych ludzi ze względu na niskie koszty utrzymania i dostępność kursów prowadzonych w języku angielskim. Ponadto w kraju zatrzyma ich rosnąca liczba nowych firm, takich jak centra BPO i SSC, które zapewniają zatrudnienie osobom wchodzącym na rynek pracy, co czyni Polskę atrakcyjnym miejscem do rozpoczęcia kariery zawodowej. Szacuje się, że jeśli utrzyma się obecna tendencja wzrostowa, przez kolejne 3 lata liczba studentów z zagranicy wzrośnie o 74,6 proc.. Innymi słowy do 2022 r. w Polsce będzie gościć 120 000 obcojęzycznych adeptów szkół wyższych.

– Studenci, zarówno lokalni, jak i zagraniczni, stanowią grupę społeczną, która szybko zyskuje na znaczeniu w zakresie rozwoju miast. Ich obecność i rosnąca siła nabywcza mają duży wpływ nie tylko budownictwo mieszkaniowe, ale także na inwestycje w handel i rekreację, różnorodność urbanistyczną, zmiany na rynku pracy oraz pozycjonowanie międzynarodowe. Istotne jest, aby miasto współpracowało z uniwersytetami w celu tworzenia programów przyciągających tę konkretną grupę długoterminowych gości – mówi Paweł Rudiak, ekspert CBRE.

Zgodnie z prognozą ekspertów CBRE największy popyt na obiekty dedykowane studentom odnotujemy w Warszawie, gdzie po ukończeniu obecnie rozpoczętych projektów w 2020 r. wciąż będzie długoterminowe zapotrzebowanie na ponad 43 000 miejsc noclegowych. W Krakowie liczba łóżek potrzebnych dla uczniów szkół wyższych wzrośnie do około 33 500, a w Gdańsku do 18 000. Co ciekawe, przy założeniu, że w kraju każdego roku będą budowane po 3 budynki tego typu, Poznań, Śląsk i Wrocław będą musiały rozwijać się w takim tempie przez około 20 lat, by osiągnąć równowagę.

Banki trzymają rękę na pulsie

– Banki w Polsce nie mają dużego lokalnego doświadczenia w finansowaniu mieszkań dla studentów, jednak postrzegają sektor jako charakteryzujący się duża odpornością na wahania w popycie podczas spowolnień gospodarki. Przy obecnej fazie cyklu koniunkturalnego inwestycje w domy studenckie powinny być rozpatrywane jako defensywna alokacji kapitału dywersyfikująca kompozycje portfeli inwestycyjnych. Dlatego coraz częściej również banki, opierając się o wiedze i doświadczenie grup aktywnych na rynkach europejskich, deklarują zainteresowanie finansowaniem mieszkań studenckich zarówno na etapie budowy, jak i inwestycji również w Polsce – podsumowuje Paweł Rudiak.

Amerykański kapitał wzrósł w Polsce trzykrotnie. CBRE podsumowuje rynek nieruchomości w 2018 r.

Inwestorzy ze Stanów Zjednoczonych zainwestowali aż 1,7 mld euro w polski rynek nieruchomości w 2018 r. Kapitał z USA stanowił jedną czwartą wszystkich funduszy ulokowanych w minionym roku.

Zauważalna była także większa aktywność kapitału z RPA i Azji, które stanowiły odpowiednio 15 proc. i 14 proc. wszystkich kwot – wynika z najnowszego raportu CBRE „Market View: Polski rynek inwestycyjny w 2018”. Miniony rok zostawił po sobie rekordową wartość inwestycji na rynku nieruchomości komercyjnych w XXI w. – przekroczyła najwyższy dotąd wynik z 2006 roku i wyniosła około 7,2 mld euro.

– Na rynku jest dużo środków finansowych, rosną ceny i zmniejsza się podaż – na tym zyskuje Europa Środkowo-Wschodnia – mówi Sean Doyle Dyrektor Działu Rynków Kapitałowych w CBRE. – W Polsce w minionym roku panowały warunki sprzyjające inwestycjom – wysoki wzrost gospodarczy, popyt konsumpcyjny, niskie stopy procentowe. Obserwowaliśmy także intensywny rozwój sektora BPO/SSC, e-commerce i hotelowego. To wszystko wpłynęło na zainteresowanie naszym rynkiem nieruchomości wśród inwestorów zza granicy i w znacznym stopniu przyczyniło się do rekordowo wysokiej wartości inwestycji w 2018 r.

Polska błyszczy na mapie

Ważnym elementem zeszłorocznego rekordu inwestycyjnego na polskim rynku nieruchomości był kapitał płynący ze Stanów Zjednoczonych, RPA i Azji. Inwestorzy z tych obszarów ulokowali w Polsce odpowiednio 1,7 mld, 1,1 mld i 1,0 mld euro. Wysokość kwot z USA potroiła się w porównaniu do 2017 r., a z RPA wzrosła o 14 proc.. Mimo to na polskim rynku nieruchomości wciąż najbardziej aktywny pozostaje kapitał z Europy Zachodniej. Inwestorzy z tego regionu pozostawili 2,9 mld euro, co obejmuje aż 40 proc. wszystkich wydanych kwot. To o około dwie trzecie więcej, niż rok wcześniej.

Jak wskazuje raport CBRE „Market View: Polski rynek inwestycyjny w 2018” wartość wszystkich inwestycji w nieruchomości w minionym roku wyniosła aż 7,2 mld euro – to wzrost o 45 proc. w stosunku do 2017 r. (5,0 mld euro). Tak duży wynik nie pojawiał się nawet w najbardziej śmiałych prognozach, a jego ostateczny kształt ważył się w ostatnich tygodniach roku – to wtedy finalizowano inwestycje, które znacząco wpłynęły na ostateczną kwotę.

Najwięcej zainwestowano w biura – 2,7 mld euro (38 proc.). Tradycyjnie zainteresowaniem inwestorów cieszyła się Warszawa, w której miało miejsce 67 proc. wszystkich transakcji. Na drugim miejscu znalazł się sektor handlowy 2,5 mld euro (35 proc.), który dowiódł swojej atrakcyjności dla inwestorów pomimo dużego nasycenia. Ważną zmianą na rynku jest zaangażowanie w obiekty zlokalizowane na warszawskim „high streecie” – takie jak Wars Sawa Junior czy Cedet. Na podium jest także rynek magazynowy, którego wolumen zwiększył się o 100 proc. w minionym roku – wartość inwestycji wyniosła 1,8 mld euro. Z kolei poza podium znalazł się rynek hotelowy, z zainwestowanymi 119 mln euro. Można jednak prognozować, że hotele nadrobią ten wynik w 2019 r. – powstało wiele nowych obiektów, które wkrótce będą przedmiotami transakcji.

A w 2019… kolejny rekord?

Eksperci CBRE prognozują, że w 2019 r. Polska pozostanie atrakcyjną alternatywą dla krajów Europy Zachodniej. Tam jest dużo drożej i wejście do naszego kraju bardziej opłaca się inwestorom. Nasz rynek oferuje produkty wysokiej jakości, o dobrej specyfikacji technicznej, a dużo niższej cenie, co jest gwarancją wyższego zysku niż na przykład w Berlinie, Dublinie czy Madrycie.

– Patrząc na ilość kapitału dostępnego na rynku, toczące się transakcje, globalny sentyment inwestycyjny i dobre prognozy gospodarcze dla Polski, 2019 może okazać się również mocny, z licznymi transakcjami. Jednak jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić, czy padnie nowy rekord. Interesariusze powinni zachować czujność i cały czas zwiększać atrakcyjność produktów, gdyż inwestorzy coraz częściej pytają o Czechy, Węgry czy Chorwację – podsumowuje Sean Doyle.

Raport CBRE „Market View: Polski rynek inwestycyjny w 2018”:

NEWFinal_Investment_MarketView_H2

Przegląd analiz. To był dobry rok. Raport NetB@nk: 17 mln aktywnych klientów w kanałach elektronicznych banków

W trzecim kwartale 2018 r. liczba aktywnych użytkowników bankowości elektronicznej wśród klientów indywidualnych przekroczyła 17 mln. Niemal połowa (46 proc.) korzysta także z aplikacji mobilnych.

W stosunku do poprzedniego kwartału, wzrost liczby aktywnych użytkowników w segmencie bankowości mobilnej wyniósł blisko 9 proc. – wynika z opublikowanego właśnie Raportu netB@nk.

W III kwartale 2018 r. liczba rachunków klientów indywidualnych mających możliwość korzystania z bankowości elektronicznej wyniosła 37,26 mln, z czego 46 proc. (17,31 mln) co najmniej raz w miesiącu loguje się do swojego konta przez internet. W stosunku do poprzedniego kwartału zaobserwoano wzrost w obu kategoriach o odpowiednio 2,16 proc. i 3,06 proc., natomiast w odniesieniu do analogicznego okresu ubiegłego roku zmiana wyniosła 6,37 proc. oraz 10,16 proc.

– Nowoczesne technologie w coraz większym stopniu definiują polską bankowość, uważaną za jedną z najnowocześniejszych na świecie – komentuje Włodzimierz Kiciński, Wiceprezes Związku Banków Polskich. –  Zdecydowana większość nowych klientów banków, którzy rozpoczęli korzystanie z usług w ciągu minionych 12 miesięcy to osoby, które od początku aktywnie korzystają z bankowości internetowej i którym trudno już wyobrazić sobie korzystanie z usług banków w tradycyjnej formie. Wśród wszystkich klientów indywidualnych, z BI aktywnie korzysta już 46 proc. W przypadku klientów, którzy podjęli współpracę z bankiem w ciągu ostatniego roku, współczynnik ten wzrasta do ok. 70 proc.

Również blisko połowa (46 proc.) aktywnych klientów bankowości internetowej to także użytkownicy aplikacji mobilnych. Na koniec III kwartału 2018 r. było ich niespełna 7,9 mln. W porównaniu do poprzedniego kwartału liczba użytkowników wzrosła o niecałe 9 proc., a od początku roku – o 25 proc.. Tym samym, kwartalna dynamika wzrostu liczby aktywnych użytkowników bankowości mobilnej znacząco przewyższa tempo przyrostu użytkowników bankowości internetowej, co nie powinno dziwić uwagi na dużą różnicę dotychczasowym stopniu nasycenia i  potencjale rozwoju obu segmentów.

Bankowcy pozytywnie oceniają mijający rok

Ponad połowa środowiska uważa, że był to rok dobry lub bardzo dobry dla bankowości w Polsce. W porównaniu do poprzedniego roku obecny 2018 okazał się bardzo podobny z perspektywy oceny uwarunkowań sytuacji w sektorze. Głównym źródłem wzrostu przychodów była sprzedaż nowych produktów obecnym klientom. Główny, lecz mniejszy niż w minionym roku wpływ na zyski banków miała redukcja kosztów, wzrosło znaczenie przychodów  z tytułu opłat i prowizji. Wśród czynników pozytywnie wpływających na sytuację w sektorze znalazły się wzrost gospodarczy, dochody ludności, stopa bezrobocia oraz poziom centralnych stóp procentowych. Głównymi negatywnymi czynnikami były obciążeniowa podatkowe, nieufność wobec banków, poziom należności zagrożonych.

Grudniowy pomiar Monitora Bankowego przyniósł nieznaczną korektę indeksu Pengab. Obniżył on swoją wartość o 2.4 pp. do poziomu 26.5 pkt. Warto podkreślić, że w minionym roku główny indeks badania charakteryzował się dużą stabilnością, wahając się w przedziale od 22 pkt. do 36 pkt. Na grudniowy wynik istotny wpływ miała ocena prognoz. Wskaźnik  prognoz obniżył swoją wartość o 6 pp. Inne indeksy prognostycznie w grudniowym pomiarze zanotowały spadki swojej wartości. Wskaźnik prognoz gospodarki kraju zmalał o 6 pkt. prognozy przedsiębiorstw i gospodarstw domowych o 3 pkt. W przedziale 12 miesięcznym indeksy te zanotowały zdecydowanie bardziej istotne spadki odpowiednio o 12 pkt. (indeks gospodarki kraju) 14 pkt. (przedsiębiorstw) i 19 pkt. (gospodarstw domowych). Podsumowując, ponad połowę badanych bankowców (55 proc.) ostanie 12 miesięcy uznało jako dobre lub bardzo dobre, ponad jedna trzecia (38 proc.) oceniła mijający rok jako przeciętny.

MotoBarometr 2018: W Polsce 57 proc. zakładów motoryzacyjnych zatrudnia pracowników z Ukrainy

Aż 63 proc. firm motoryzacyjnych z Polski zakłada zwiększenie liczby etatów w najbliższych miesiącach, co wynika bezpośrednio z rosnących potrzeb produkcyjnych. W Niemczech zrobi to co piąta fabryka.

W związku ze zbyt małą liczbą kandydatów chętnych do podjęcia zatrudnienia, już 57 proc. zakładów produkcyjnych sięga po pracowników z Ukrainy. Nie jesteśmy jednak jedyni – o Ukraińców rywalizujemy z Czechami, Węgrami i Słowacją – wynika z raportu Exact Systems „MotoBarometr 2018”. W przyszłym roku o kadrę ze Wschodu będzie jeszcze trudniej, ponieważ do walki włączy się co piąty zakład produkcyjny w Niemczech.

Potrzebujemy coraz więcej rąk do pracy, a tych brakuje. Niemal 2 na 3 zakłady produkcyjne w Polsce planują w najbliższych miesiącach zwiększyć zatrudnienie, co oznacza wzrost o 19 punktów proc. rok do roku – mówi Jacek Opala, członek zarządu Exact Systems S.A.

– Aż 98 proc. pracodawców zgłasza zapotrzebowanie na pracowników produkcyjnych, co czwarty będzie szukać pracowników średniego szczebla, a 13 proc. będzie rekrutować kadrę menedżerską. Dynamiczny rozwój motoryzacji obserwujemy również w innych państwach CEE, gdzie odnotowano najwyższe wskaźniki wzrostu produkcji i największe zapotrzebowanie na pracowników. O wzroście zatrudnienia mówi aż 86 proc. węgierskich respondentów, 7 na 10 ankietowanych z Rumunii i Słowacji oraz połowa z Czech. Z tego grona jedynie Rumunia jest samowystarczalna i nie musi posiłkować się pracownikami z Ukrainy – dodaje Opala.

Jakie są obecnie największe problemy związane z zatrudnieniem? Aż 63 proc. firm sygnalizuje małą liczbę chętnych kandydatów do pracy, a niemal połowa narzeka na brak kadry o kierunkowym wykształceniu. Coraz bardziej odczuwalna jest także presja płacowa, na którą wskazuje 46 proc. respondentów.

Niemiecka motoryzacja włącza się do walki o Ukraińców

Dotychczas braki kadrowe w polskiej gospodarce skutecznie udawało się zapełniać pracownikami ze Wschodu – 57 proc. zakładów motoryzacyjnych nad Wisłą korzysta z ich usług. Na tym polu konkurujemy przede wszystkim z Czechami oraz Węgrami, w których odpowiednio 59 proc. i 43 proc. przedstawicieli branży już rekrutuje Ukraińców. Na Słowacji odsetek ten wynosi 16 proc., a w Niemczech zaledwie 7 proc..

Jednakże w 2019 r. status quo nie zostanie zachowany – Czechy i Słowacja już zliberalizowały przepisy o zatrudnianiu Ukraińców, natomiast Niemcy planują w styczniu wprowadzić zmiany w prawie migracyjnym i częściowo otworzyć swój rynek pracy na specjalistów spoza Unii Europejskiej. Jak pokazują wyniki „MotoBarometru 2018”, sporo firm na tę nowelizację przepisów czeka. 22 proc. przedstawicieli motobranży w Niemczech zamierza w najbliższych miesiącach zatrudnić u siebie pracowników z Ukrainy, co może spowodować ich odpływ z Polski za Odrę.

Nowelizacja przepisów umożliwi osobom spoza Unii Europejskiej legalny wjazd na 6 miesięcy do Niemiec w celu poszukiwania pracy. Kto w tym czasie pracę znajdzie, będzie mógł tam zostać na dłużej. A z tym nie powinno być większego problemu – według szacunków Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej do obsadzenia pozostaje ponad 1,5 miliona wakatów. Niemcy poszukują przede wszystkim wykwalifikowanych pracowników, posiadających odpowiednie wykształcenie zawodowe.

– Nie jesteśmy w stanie konkurować z niemiecką gospodarką pod względem wysokości zarobków. Dlatego powinniśmy wykorzystywać do maksimum inne nasze atuty, które doceniają Ukraińcy, jak bliskość geograficzna, kulturowa i językowa – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service. – By zatrzymać kadrę ze Wschodu nad Wisłą, konieczne są dalsze zmiany w polskim prawie: umożliwienie im stabilizacji zawodowej i życiowej np. poprzez ułatwienie osiedlenia się w naszym kraju czy zniesienie barier administracyjnych na rynku pracy, które dotykają także 41 proc. przedsiębiorców. Aż 73 proc. naszych wschodnich sąsiadów chciałoby pracować w Polsce dłużej niż pół roku, na które obecnie pozwala uproszczona procedura zatrudniania. Wydłużenia okresu legalnej pracy chce też 66 proc. pracodawców.

Edukacja i automatyzacja – remedium na bolączki rynku pracy

Nie należy również zapominać o strategiach długofalowych – przede wszystkim edukacji i wdrażaniu nowych technologii. Jak wynika z „MotoBarometru 2018” najlepszym sposobem na rozwiązanie problemu rosnących potrzeb kadrowych jest uruchomienie profilu motoryzacyjnego w szkołach zawodowych (68 proc. wskazań). W obliczu powiększającego się deficytu kadrowego, ponad połowa zakładów motoryzacyjnych w Polsce (55 proc.) jest otwarta na automatyzację procesów produkcyjnych, dzięki którym zapotrzebowanie na pracowników mogłoby być mniejsze.

Niektóre firmy z branży automotive idą o krok dalej i same inicjują rozbudowane programy szkoleniowe, mające na celu poszerzanie kompetencji swoich pracowników. Przykładem jest Akademia Jakości, którą Exact Systems uruchomił w 2014 r.

– Akademia Jakości jest odpowiedzią na zapotrzebowanie rynku, wynikające z częstego niedopasowania programów szkolnictwa wyższego i zawodowego do potrzeb pracodawców. Docelowo chcemy, aby każdy z naszych kontrolerów był certyfikowanym i dobrze przygotowanym do pracy specjalistą. Obecnie dziennie do pracy u naszych klientów delegujemy ponad 5,5 tysiąca kontrolerów jakości, zatem wyzwanie jest duże, ale wierzymy, że możliwe do zrealizowania. Pozytywny odbiór Szkoły Jakości zachęca nas do rozszerzenia zasięgu programu także na spółki zagraniczne – mówi Jacek Opala z Exact Systems.

Pobierz pełną wersję raportu „MotoBarometr2018”

MotoBarometr_Raport2018_final-small

Przegląd analiz. Ponad połowa Polaków nie wyda na świąteczne przygotowania więcej niż 500 zł – informuje raport ZBP

Polacy nie zapłacą za święta więcej, niż 500 zł, a za większość zapłacimy kartami płatniczymi – wynika z raportu „Świąteczny portfel Polaków 2018” przygotowanego przez Związek Banków Polskich

Okres świąteczno-noworoczny to jeden z najbardziej wymagających finansowo momentów w roku. Pomimo tego, aż 63 proc. Polaków deklaruje, że nie oszczędza z wyprzedzeniem na ten cel. Jednocześnie, jak wynika z raportu „Świąteczny portfel Polaków 2018”, przygotowanego przez Związek Banków Polskich, aż 54 proc. badanych nie zamierza przeznaczyć na  świąteczne wydatki więcej niż 500 zł, a podobną kwotę dodatkowo pochłonie zakup prezentów dla najbliższych. Jedynie 14 proc. Polaków deklaruje, że przy okazji świąt skorzysta z dodatkowego finansowania, z drugiej strony bankowcy wskazują, że kwota kredytu gotówkowego udzielanego przed świętami najczęściej przekracza 4000 zł.

Jak wynika z badań zrealizowanych w listopadzie 2018 r. na zlecenie ZBP, ponad 80 proc. ankietowanych deklaruje, że nie przeznaczy na ten cel więcej niż 1000 zł. Świadczyć to może o dość racjonalnej postawie Polaków przy gorączce świątecznych zakupów – na to przynajmniej wskazują deklaracje respondentów.

Za prezenty głównie kartą

Polacy za świąteczne zakupy w zdecydowanej większości zapłacą kartami płatniczymi (53 proc.), a jedynie co czwarty z nas deklaruje, że przy kasie posłuży się głównie gotówką. Większość z nas nie będzie przy okazji świąt Bożego Narodzenia korzystała z dodatkowego finansowania – po kredyt lub rodzinną pożyczkę zgłosi się jedynie około 14 proc. pytanych. Jak wskazują ankietowani bankowcy blisko co drugi udzielony w tym okresie kredyt gotówkowy przekracza kwotę 4000 zł.

Wyniki badań przeprowadzonych na zlecenie ZBP badania pokazały również, że prawie 63 proc. pytanych nie oszczędzało wcześniej z myślą o Bożym Narodzeniu. Jedynie 27 proc. Polaków zaoszczędziło przed świętami nie więcej niż 500 zł. Co jednak zaskakujące, najczęściej oszczędzającą grupą wiekową są osoby młode do 24. roku życia – łącznie przed świętami oszczędzało około 42 proc. z nich, a 37 proc. ankietowanych w tym przedziale wiekowym odłożyło do 500 zł. Największe kwoty odkładają z kolei osoby w wieku 35-44 lat – ponad 15 proc. zaoszczędziło ponad pół tysiąca zł. To także osoby w tym wieku zamierzają na organizację świąt przeznaczyć największy budżet. Prawie 20 proc. z nich wyda przy tej okazji ponad 1000 zł, z czego co trzeci wyda nawet ponad 2000 zł (6 proc.).

Zastrzeganie kart

Duża popularność korzystania z kart płatniczych to także statystycznie większe prawdopodobieństwo ich ewentualnej utraty. Na szczęście, jak wskazują badania aż 94 proc. z nas wie, że w przypadku zagubienia karty należy ją niezwłocznie zastrzec. Aby to zrobić 46 proc. z nas skorzysta z telefonicznej infolinii, a z kolei 30 proc. ankietowanych do tego celu wykorzysta bankowość internetową. Jedynie co piąty odwiedzi najbliższą placówkę by zastrzec utraconą kartę bezpośrednio w banku. Naszą dużą świadomość co do konieczności zastrzeżenia utraconej karty potwierdzają również bankowcy – aż 95 proc. deklaruje, że ich klienci mają niezbędną wiedzę, aby podjąć szybkie działanie.

Raport ZBP dostępny jest tutaj

ZBP_raport_swiateczny_POPR_05.12_2

Przegląd analiz. Raport CBRE podsumowuje rynek centrów handlowych w Polsce. Na pierwszym miejscu Poznań i Gdańsk

Zestawienie „TOP10 miast z największym nasyceniem powierzchnią handlową” otwierają Poznań, Gdańsk i Lublin. Najmniej przestrzeni handlowej na 1000 mieszkańców znajdziemy w Radomiu i Częstochowie

Najnowszy raport CBRE, największej światowej firmy doradczej działającej w sektorze nieruchomości komercyjnych klasyfikowanej w rankingach Fortune 500 oraz S&P 500 informuje, że polski rynek handlowy jest już mocno nasycony – w latach 2014-2018 rozwijał się w tempie średnio 4 proc. rocznie, czyli o połowę wolniej niż w okresie 2009-2013 (8 proc.). Cały czas przybywa jednak nowej powierzchni – w 2018 r. w Polsce powstało 21 nowych obiektów handlowych, a 15 zostało rozbudowanych.

– Możemy już zdecydowanie powiedzieć, że rynek centrów handlowych w Polsce osiągnął dojrzałość. Od lat 90-tych ubiegłego wieku, gdy pojawiły się pierwsze tego typu obiekty, nasz kraj przeszedł ogromną metamorfozę. Od hipermarketów, poprzez rozbudowę części butikowych, do centrów społecznościowych, z rozbudowaną gastronomią i obszarem rozrywkowym. Ich rozwojowi sprzyja stały wzrost siły nabywczej polskich konsumentów i zmiana stylu życia, dzięki której Polacy więcej czasu spędzają na rozrywkach poza domem. W najbliższej przyszłości możemy spodziewać się m.in. rozwoju ulic handlowych i obiektów typu „convenience” – pozwalających szybko i wygodnie zrobić zakupy „przy okazji” – mówi Magdalena Frątczak, szefowa sektora handlowego w CBRE.

Zakupowa mapa Polski

Z najnowszego raportu CBRE, opisującego stan rynku handlowego w Polsce w całym 2018 roku „Market View: polski rynek handlowy po IV kw. 2018 r.” wynika, że największe nasycenie przestrzenią handlową wśród miast powyżej 200 tys. mieszkańców występuje obecnie w Poznaniu i wynosi aż 1257 mkw. na 1000 mieszkańców. Tuż za nim znajduje się Gdańsk z 1177 mkw., a podium zamyka Lublin – 1152 mkw. Z kolei najmniej przestrzeni handlowej na 1000 mieszkańców – od 600 do 656 mkw. – znajdziemy w Radomiu, Częstochowie i Toruniu, które znalazły się poza pierwszą dziesiątką. W porównaniu do innych miast wciąż niskie nasycenie przestrzenią zakupową ma Warszawa. Wynika to przede wszystkim z nieporównywalnie dużej liczby mieszkańców.

Stolica jednak przoduje wśród aglomeracji biorąc pod uwagę całkowitą liczbę dostępnej powierzchni handlowej, która wynosi prawie 1,7 mln mkw. Za nią plasuje się Górny Śląsk (1,2 mln mkw.), a podium domyka Trójmiasto (795 tys. mkw.).

Warszawa jest również numerem jeden jeśli chodzi o przestrzeń handlową w budowie – 135 tys. mkw. W Łodzi, która jest na drugim miejscu, buduje się już zdecydowanie mniej, bo 23 tys. mkw. Tuż za nimi jest Górny Śląsk z 21 tys. mkw. powstających obiektów.

Handlowy plac budowy

W ciągu ostatnich 12 miesięcy w Polsce przybyło 430 tys. mkw. powierzchni handlowej (+3,7 proc. rok do roku) – wynika z raportu. Porównując ostatnie pięć lat (2014-2018) z okresem 2009-2013 zauważalne jest jednak wolniejsze tempo rozwoju obiektów – średnio 4 proc. rocznie wobec 8 proc. rocznie. W 2018 r. zbudowano 21 obiektów handlowych, ale aż 15 zostało rozbudowanych. Nasz kraj ma już ponad 500 różnych centrów zakupowych. Dlatego coraz częstszym krokiem staje się powiększenie, szczególnie starszych obiektów. Przyczyną takich decyzji są przede wszystkim silna pozycja nowych centrów handlowych i rozwój sklepów internetowych – by nie pozostawać w tyle pod względem komfortu i oferty, starsze obiekty modernizują swoją przestrzeń, szczególnie strefy gastronomiczne, rozrywkowe, socjalne i parkingi.

Galerie na celowniku inwestorów

Podobnie jak w poprzednich latach, nieruchomości handlowe pozostają na liście ulubionych projektów inwestorów w Polsce. Choć obecnie w kraju powstaje nieco mniej nowych obiektów, to na zainteresowaniu zyskują nieruchomości o ustabilizowanej pozycji na rynku. Długa działalność na rynku pozwala inwestorom łatwiej wycenić nieruchomość i przewidzieć przyszłe wyniki.

– Ważnymi wydarzeniami na rynku handlowym w 2018 r. były transakcje zakupu dwóch obiektów, położonych przy warszawskich ulicach handlowych. Chodzi o kompleks handlowy Wars Sawa Junior przy ul. Marszałkowskiej i biurowiec CEDET, dawniej Centralny Dom Towarowy, położony przy Kruczej. To obiekty o długiej historii i stabilnej pozycji, dlatego kupujący je inwestorzy mogą liczyć na długoterminowy stabilny wzrost wartości – mówi Michał Stanisławski, zastępca dyrektora Działu Rynków Kapitałowych. – Perspektywy rozwoju ekonomicznego Polski są bardzo dobre, co sprawia, że potencjał wzrostu rynku handlowego jest duży, a od właścicieli i zarządców centrów handlowych zależy w jakim stopniu przełoży się na wzrost wartości ich portfeli. Konsolidacja rynku obiektów handlowych postępuje. Uważam jednak, że Polska nadal ma do zaoferowania wiele atrakcyjnych projektów inwestycyjnych zarówno dla inwestorów zorientowanych na wzrost ich obecnego polskiego portfela jak i tych, którzy dopiero rozważają wejście do kraju. Do tego, w trakcie budowy są nowe obiekty, które za jakiś czas będą przedmiotem obrotu.

Nowy rok, stare wyzwania

2019 rok to kolejne 12 miesięcy z zakazem handlu, którym będzie objętych jeszcze więcej niedziel. W związku z tym, rozpoczęte w minionych miesiącach działania i inicjatywy właścicieli, zarządców i najemców, mające na celu minimalizowanie negatywnych skutków regulacji, będą kontynuowane. Dodatkowo, wszystkie strony rynku muszą liczyć się z rosnącymi kosztami pracowników spowodowanymi między innymi wyższą stawką wynagrodzenia minimalnego. Wzrost kosztów wygenerują tez podwyżki cen energii, które mają wynieść nawet 20-30 proc..

– Istniejące obiekty handlowe, czy brak dostępności odpowiednich działek, będzie z czasem ograniczać bądź wręcz uniemożliwiać budowę innych nowoczesnych projektów handlowych. Z tego powodu właściciele centrów handlowych skupią się na możliwościach rozbudowy i modernizacji istniejących obiektów oraz dopasowaniu ich oferty do potrzeb klientów. Spodziewamy się, że w 2019 r. w Polsce może przybyć ok. 0,5 mln mkw. nowej powierzchni handlowej – prognozuje Magdalena Frątczak z CBRE.

Pobierz pełny raport:
Rynek handlowy w Polsce Q4 2018