Jastrzębski: na Bliskim Wschodzie i w Afryce Płn. Macron dba przede wszystkim o francuskie interesy

Emmanuel Macron epatuje ,,sprawiedliwym gniewem”, grozi skorumpowanym libańskim politykom palcem, otacza opieką iracki sektor energetyczny, wzmacnia grecką obronność – wszystko na przekór Ankarze.

Al-Jazeera

  1. Al-Kadhimi gości u Macrona i dyskutuje o walce z terroryzmem i odbudowie Iraku

Prezydent Francji Emmanuel Macron przyjął w poniedziałek premiera Iraku Mustafę Al-Kadhimiego  wraz z delegacją w Pałacu Elizejskim.

Al-Kadhimi zdążył już odbyć rozmowę z premierem Jeanem Castex, podczas której rozpatrywali sposoby rozwinięcia relacji dwustronnej i pogłębienia ich w sektorze gospodarczym i inwestycyjnym oraz sektorze bezpieczeństwa i zdrowia.

Al-Kadhimi wskazał na istotę wzmocnienia współpracy pomiędzy oboma krajami w licznych sektorach. Iracki polityk podkreślił, że jego kraj chce nawiązywać trwałe relacje dyplomatyczne z państwami świata w oparciu o wspólne korzyści.

Ze swojej strony, Castex podkreślił gotowość Francji do wsparcia Iraku na zróżnicowanych polach.

Co istotne, podczas spotkania podpisano trzy listy intencyjne dotyczące sektorów transportu, rolnictwa i edukacji.

Paryż jest pierwszym przystankiem na europejskiej trasie Al-Kadhimiego. Iracki premier ma zawitać również w Brytanii i Niemczech. Jest to pierwsza podróż Al-Kadhimiego do Europy od czasu objęcia urzędu w maju.

Na początku zeszłego miesiąca Macron odwiedził Bagdad, gdzie rozmawiał z Al-Kadhimim o współpracy w sektorze energetycznym i współdziałaniu przy projekcie jądrowym, który pozwoliłby na przezwyciężenie problemu niedoboru prądu w Iraku. Poruszono wtedy również temat współpracy wojskowej w walce z Państwem Islamskim i francuskiego wsparcia dla programu budowy metro w Bagdadzie. Rozmawiano także o realizacji programów naukowych, kulturowych, humanitarnych i zdrowotnych. Macron podkreślił wtedy, że Francja wspiera starania Al-Kadhimiego we wzmacnianiu irackiej suwerenności i utrzymaniu broni w rękach państwa.


Komentarz: w ostatnich miesiącach Francja znacząco zaktywizowała się na Bliskim Wschodzie, a przykładami takiego wzmożonego działania są wizyty jej Prezydenta Emmanuela Macrona. Podczas wizyty w Bagdadzie, ustalono, że projekt nuklearny będzie realizowany pod auspicjami Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej ONZ, co przyczyni się do stworzenia miejsc pracy i poprawi sytuację energetyczną kraju. Wiadomo jednak, że z każdą inwestycją zwiększa się obecność i wpływ inwestora w danej przestrzeni fizycznej. Zwiększa się też jego troska o warunki, w jakich przedsięwzięcie się rozwija, a także oczekiwania, że gospodarz będzie tę inwestycję chronić. Właśnie takie troski zmotywowały Macrona do zbesztania libańskich elit politycznych za ich skorumpowanie i nieudolne próby uzdrowienia libańskiego państwa, jednak o tym powiem za chwilę. Pierwej Irak, Irak i jego ropa, a może właściwie ropa Autonomicznego Regionu Kurdystanu zwanego Irackim Kurdystanem. Francja już od jakiegoś czasu zakorzeniła się w irackim przemyśle naftowym. Wszak to francuska firma Total posiada 22,5 procent udziału w konsorcjum zarządzającym polem naftowym w Halfaya, a także 18 procent udziału w bloku eksploracyjnym w regionie Kurdystanu.

Skoro już mowa o ropie, to Total zaangażowany jest w poszukiwanie gazu na wodach na południe od Cypru. A żeby pilnować swoich interesów na wyspie od dawna rozdartej pomiędzy Europę a Turcję, Paryż zdecydował się umieścić na greckiej części wyspy swoje oddziały, dwa myśliwce, a także jednostki marynarki wojennej, które wszak wzięły udział w ćwiczeniach razem z Polemiko Naftiko, to jest grecką marynarką wojenną patetycznie zwaną po angielsku “Hellenic Navy”.

Te bogate w złoża nautralne wody graniczą z Libanem, gdzie Prezydent Macron rozpoczął swój bliskowschodni tour tuż po tragicznym wybuchu saletry amonowej w bejruckim porcie. Po drugiej wizycie, pod koniec września i również w Libanie, Macron w typowym dla siebie kogucim stylu oskarżył elity polityczne o ,,zdradę” wobec ich obietnic – obietnic utworzenia nowego, skutecznego rządu. Prezydent Macron powiedział ponadto, że jest „zawstydzony” libańskimi przywódcami, którzy „przedkładają partyjne i partykularne interesy nad ogólne dobro państwa”. Macron ostrzegł wspierany przez Iran szyicki Hezbollah, mówiąc, że „nie jest on tak potężny, jak mu się zdaje i że musi uwzględniać interesy wszystkich Libańczyków”. Francuski prezydent dał libańskiej klasie politycznej cztery do sześciu tygodni na wdrożenie jego planu naprawy państwa.

Zachowanie Macrona w Libanie ma moim zdanie na celu przede wszystkim wzmocnienie jego pozycji politycznej we Francji, jak i w Libanie, a także przedstawienie Francji jako praworządnego protektora swojego dawnego bliskowschodniego, przedwojennego mandatu. Wiadomym jest, że kultura libańska zawiera w sobie elementy kultury francuskiej. Przed uzyskaniem niepodległości Liban był francuskim mandatem. I choć może protekcjonalna postawa Macrona wobec dawnych ziem zależnych może podobać się niektórym francuskim wyborcom śniącym o przywróceniu dawnej, twardej, francuskiej władzy zagranicznej, to wątpię, aby tego typu postawa przekonała przeciwników Macrona, a tym bardziej Libańczyków.

Z innej strony, gniew francuskiego lidera może istotnie być realnym ostrzeżeniem dla libańskiej oligarchii, która musi się liczyć z gospodarczymi reperkusjami. Wszak w Libanie funkcjonuje około 100 francuskich firm i to w tak kluczowych i zróżnicowanych sektorach jak spożywczo-rolniczy, detaliczny, finansowy, a nawet w przemyśle naftowym. Zdrada, o której mówi Macron, jest zatem zdradą tak wobec libańskich obywateli, jak i wobec, jeśli nie przede wszystkim, wobec francuskich firm i francuskich interesów w Libanie, którym destabilizacja i chaos społeczno-polityczny na pewno nie sprzyjają.

A słabe państwa na obrzeżach mocnych bytów politycznych stanowią źródło kłopotów dla tychże silniejszych. Problemem dla Francji jest więc Libia, a właściwie niekontrolowana migracja ubogiej ludności afrykańskiej do Europy, a tym samym do Francji. Paryż chciał uszczelnić libijskie granice, wspierając Marszałka Chalifę Haftara oraz jego Libijską Armię Narodową (LNA), widząc w Haftarze silnorękiego kacyka mogącego opanować bogaty w ropę kraj. Czyniąc to, Francja sprzeciwiła się Turcji popierającej uznany przez ONZ Rząd Zgody Narodowej w Trypolisie, rząd, w którego składzie są osoby sympatyzujące z Bractwem Muzułmańskim, rząd zatrudniający syryjskich najemników – weteranów wojny domowej w Syrii. Jeśli istotnie Prezydentowi Recepowi Erdoganowi udałoby się doprowadzić do unifikacji Libii pod rządem Trypolisu, to jest dyktatem Ankary, to wspomniana już wcześniej francuska firma Total będzie mogła pożegnać się z udziałami w libijskiej ropie.

Można lubić lub nie lubić Emmanuela Macrona za jego zadziorny charakter, ale to właśnie on pozwala zapełnić realną próżnię politycznej kompetencji na Bliskim Wschodzie, próżnię która powstała w wyniku wycofania się amerykanów oraz znużenia walkami starych pretendentów do regionalnej hegemonii, to jest Iranu, Turcji, Arabii Saudyjskiej czy nawet odległych mocarstw takich jak Chiny oraz Rosja. Macron występuje z pozycji obrońcy wartości i praw ludności Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki. On, a więc i Francja, są nośnikami jakości i cnót europejskich oraz potencjału stabilizującego.

Burzę wywołały niedawno słowa Macrona o „światowym kryzysie islamu”. W tej wypowiedzi z początku października francuski prezydent dał wyraz swemu sceptycyzmowi wobec imigracji muzułmańskiej, aczkolwiek nie bezpośrednio. Zapowiedział natomiast reformy mające wzmocnić sekularyzm we Francji przeciw „islamistycznemu separatyzmowi”. Jednak zarówno Macron jak i wielu Francuzów wie, że podstawowym działaniem w walce z islamistycznym ekstremizmem jest uszczelnienie granicy europejsko-bliskowschodniej i europejsko-afrykańskiej. To jednak nie leży w interesie Erdogana. Bliski Wschód i Afryka Północna to ogromna szansa dla Emmanuela Macrona i francuskich interesów. Jest to tak wielka szansa jak i wielkie zagrożenie.


 

Konto Twitter Białoruskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych

  1. Białoruś wysyła Egiptowi traktory

Białoruś i Egipt rozwijają współpracę przemysłową i rolniczą. Białoruskie traktory Belarus-921T po raz pierwszy zostały dostarczone do Egiptu. Maszyny zostały dodatkowo zmodyfikowane, aby mogły funkcjonować w bardzo gorącym klimacie, napisało białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

 

Reuters

1. Bashar Al-Assad wyłącza osoby o niskich zarobkach spod podatku od dochodu

Prezydent Syrii Bashar Al-Assad wyłączył kolejne osoby o niskich zarobkach spod podatku od dochodu, poinformował gabinet prezydencki. Taki ruch jest podyktowany amerykańskimi sankcjami i trwającą niemal dekadę wojną.

Od środy osoby zarabiające poniżej 50 tys. funtów syryjskich, to jest poniżej 40 dolarów, na miesiąc. Przed wprowadzeniem ulgi jedynie osoby zarabiające poniżej 15 tys. funtów syryjskich były zwolnione z podatku od dochodu.

W osobnym dekrecie, Prezydent Al-Assad uiścił jednorazową opłatę wysokości 50 tys. funtów syryjskich dla wszystkich pracowników instytucji państwowych i wojska. Emerytowani pracownicy publiczni dostali natomiast 40 tys.

 

Al-Arabiya

  1. Izraelska delegacja przybywa do Sudanu w poszukiwaniu normalizacji stosunków

Izraelska delegacja odbyła wizytę w Sudanie, której celem była normalizacja stosunków izraelsko-sudańskich, poinformowała Al-Arabiya powołując się na izraelskie Kan radio. Oczekuje się przełomu we wspomnianych relacjach oraz ocieplenia stosunków Izraela z kolejnym państwem muzułmańskim i poniekąd także arabskim.

Izraelski Minister Wywiadu Eli Cohen powiedział izraelskiemu Channel 13 News, że wierzy, iż „Izrael jest bardzo blisko normalizacji stosunków z Sudanem”.

Kan radio nie udzieliło żadnych dodatkowych informacji na temat rozmów w Chartumie. Biuro Premiera Benjamina Netanyahu oraz Izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych odmówiło dalszego komentarza.

 

Al-Hurra

1. Belgijski minister imigracji irackiego pochodzenia zabiera głos w kwestii deportacji irakijczyków

Belgijski Minister Imigracji irackiego pochodzenia Sammy Mahdi powiedział, że przypisywane mu wypowiedzi, jakoby chciał deportować irackich imigrantów, nie odzwierciedlają dokładnego znaczenia jego słów. Minister podkreślił, że Belgia nie deportuje kogokolwiek „komu groziłaby śmierć” w wyniku takiej decyzji.

W wywiadzie dla portalu “Irfa’ Sautak” (“Raise Your Voice) Mahdi podkreślił, że mówiąc o deportacji nie miał na myśli konkretnej nacji, a raczej każdego imigranta przebywającego w Belgii nielegalnie.

Stwierdzenie ministra wywołało reakcje pośród arabskich wokalistów, którzy uznali je za szokujące „ponieważ ojciec belgijskiego ministra jest imigrantem i uchodźcą.”

Od dużych miast tzw. Ziem Zachodnich nadciąga stopniowo narracja niemiecka, będąca odmianą germanizacji

Na Ziemiach Zachodnich nie tylko „kamienie mówiły po polsku”, jak to prymas Wyszyński, choć może jedynie one powrotu Polski doczekały; tu była ziemia polska. Trzeba tę prawdę popularyzować.

Piotr Sutowicz

Na ogół wielkie miasta, w których powstają i bywają transponowane rozmaite idee, stają się polem walki wszelkich nowych prądów i doktryn.

Państwo, jeśli chce być suwerenem na jakimś obszarze, to musi czuć się pewnie w wielkich miastach właśnie.

One dostarczają zarówno wiedzy, jak i inteligencji szeroko rozumianemu interiorowi. Oczywiście ich oddziaływanie może być mniejsze lub większe. To zależy od tego, jak bardzo jest wyludniony i wyssany z ośrodków medialnych i oświatowych właśnie ów interior. Najogólniej rzecz biorąc, jeśli w mniejszych miastach będą istniały dobre szkoły oraz lokalna wspólnototwórcza elita, poza tym na miejscu będzie praca i wszystko, czego potrzebuje do życia współczesny człowiek – oddziaływanie wielkiego miasta będzie nieco mniejsze, ale nie czarujmy się – na dłuższą metę ośrodek ten i tak będzie znacząco wpływał na peryferie, sam zaś będzie wciągany w światową wymianę dóbr i idei, którą określamy mianem globalizacji. W takim układzie państwa narodowe schodzą niestety na plan dalszy.

Duże miasto jako idea jest wynalazkiem od początku kontrowersyjnym. Wielkie religie – zarówno mozaizm, jak i islam – odnosiły się do niego niechętnie. Z nich pochodzić ma wszelkie zło. Można powiedzieć, że te obawy wielkich systemów myślowych nie były pozbawione podstaw, lecz z drugiej strony miasto jest symbolem współczesnej cywilizacji i niewiele można na to poradzić. Suwerenne państwo musi nim władać nie tylko w sensie fizycznym, ale, że się tak wyrażę, również mentalnym.

Wybory, które służą do wyłaniania władzy, obejmują wszystkich, także mieszkańców najmniejszych wiosek, jednak duże miasto ma tę cechę, że można tu najszybciej zebrać tłum niezadowolony z wyniku wyborów. Demokracja demokracją, ale rewolucji nie dokonuje większość obywateli, lecz mieszkańcy miast, często poddani sprytnej, dobrze ukierunkowanej propagandzie.

(…) Miasta są rozpolitykowane i silnie rozemocjonowane właśnie na tle ideowym. Najogólniej rzecz biorąc, widzimy to na linii tzw. prawica–lewica, ale to nie koniec. Przed minionymi wyborami prezydenckimi na jednej z grup facebookowych, sugerujących w nazwie, że zrzesza ona mieszkańców Wrocławia, do której to grupy także fizycznie należę, pojawił się wpis, iż miasto to zawsze poddaje się ostatnie. Oczywiście chodziło o ewentualne niepodporządkowanie się nowo wybranemu prezydentowi w sytuacji, jeśli okaże się nim ktoś inny niż faworyt piszącego. Ta konstatacja mną wstrząsnęła, chociaż nie powinna. Zdałem sobie bowiem sprawę z tego, że miałem czas się do tego typu narracji przyzwyczaić, lecz z jakiegoś powodu tak się nie stało.

Dla nieznających historii napiszę, innym przypomnę: Wrocław, a właściwie Breslau, był ostatnim dużym miastem III Rzeszy, które poddało się aliantom, tu akurat Rosjanom. Było to 6 maja 1945 roku, kiedy już nie żył Hitler, fronty rosyjski, amerykański i brytyjski właściwie połączyły się, a w różnych punktach walk wszędzie dochodziło do rozmów kapitulacyjnych. Miasto to miało takich epizodów nieco więcej: odegrało ważną symboliczną rolę również w czasie oblężenia przez wojska napoleońskie w roku 1806, choć tu palmę pierwszeństwa, przynajmniej jeśli chodzi o propagandę również w III Rzeszy, dzierżył Kołobrzeg. Warto wiedzieć, że ostatni film fabularny, nakręcony przez kinematografię nazistowską, poświęcony był właśnie heroicznej rzekomo obronie miasta w trakcie zmagań na początku wieku XIX. To, że Kołobrzegu Francuzi nie zdobyli, bo się do tego nie przyłożyli, zajęci w innych teatrach działań wojennych, było w tym wypadku sprawą drugorzędną.

Wracając do Wrocławia. Pokusa poddania się w charakterze ostatniej twierdzy jest nawiązaniem nieodpowiedzialnym. Czytelnik oczywiście ma prawo zarzucić mi, że czepiam się jednego wpisu, który dziś pewnie trudno odnaleźć. Jednak nie o sam wpis chodzi.

Cały szereg innych zdarzeń i narracji właśnie świadczyć może o tym, że następuje utrata świadomości ciągłości historycznej całego narodu polskiego, a od dużych miast tzw. Ziem Zachodnich nadciąga stopniowo narracja niemiecka, będąca odmianą germanizacji właśnie.

Po pierwsze, od zachodu jest najłatwiej, wystarczy bowiem sięgnąć do historii tej jak najbardziej obiektywnej. Wrocław był w swej historii ośrodkiem różnych kultur, w tym także niemieckiej. Jego przynależność do Prus, datująca się od lat 40. XVIII w., przypieczętowała pewien proces, który zachodził już od dawna. Dominacja kultury polskiej w tym mieście należała wówczas już do przeszłości; jej trwanie stopniowo ograniczane było do uboższych warstw ludności tudzież dało się zaobserwować gdzieś na przedmieściach i w interiorze Dolnego Śląska, przy czym im dalej na wschód, ku Opolszczyźnie oraz ku granicy wielkopolskiej, kultura ta była żywsza, a jej zasięg obejmował większe rzesze ludności. Niemniej nie miały one swojego ośrodka głównego. Wrocław stał się miejscem, w którym wykuwała się pruskość.

To, że polskie ostatki przetrwały tu do końca wieku XIX, zakrawa na cud. Warto wiedzieć, że w podwrocławskich miejscowościach jeszcze w latach 30. wieku ubiegłego mówiono resztkami gwary dolnośląskiej. W tej części miasta, a właściwie na przedmieściu, w którym właśnie pisze się ten tekst, język polski rozbrzmiewał ponoć mniej więcej właśnie do czasów wojen napoleońskich. Chociaż warto też zaznaczyć, że nie wiązał się on już z polską świadomością narodową, a próby zwrócenia ku niej Dolnoślązaków, prowadzone niemal do końca XIX wieku np. przez pastora Jerzego Badurę, zakończyły się fiaskiem. Niemniej ziemia ta nie powinna być dla Polaków terra incognita, a jeśli taką się stała, to dlatego, że komuś tak pasowało.

Do czego potrzebna jest ta dygresja, a właściwie ich ciąg? Ano właśnie do uświadomienia, że mało kto wydobywa takie fakty na światło dzienne i propaguje. Wygodniej jest pokazywać to, co jest tu niemieckie.

Historia niemieckiej twórczości kulturowej, historycznej i politycznej znajduje zasłużone i czcigodne miejsce w przestrzeni Wrocławia, w przewodnikach po nim oraz w książkach mówiących o jego historii. Mamy tu do czynienia z pewnym kładzeniem akcentu, który na pozór zdaje się tchnąć obiektywizmem mówiącym, że to jest nasza, wrocławian historia.

Wydaje się, że w innych miastach Ziem Zachodnich rzecz przedstawia się podobnie. Drugim po Wrocławiu tego przykładem jest dla mnie Gdańsk, z drażniącym mnie publicystycznym odniesieniem do przeszłości miasta jako Wolnego, którego to osobowość polityczna skierowana była ostro przeciwko Polsce. (…)

Oczywiście nic na świecie nie dzieje się samo z siebie. Od końca lat 80. ub.w. obszar Ziem Zachodnich poddany był szczególnej infiltracji niemieckich kół naukowych i ekonomicznych. Pod szyldem współpracy w różnych dziedzinach, pod parasolem różnych forów wymiany doświadczeń, konferencji naukowych, dotacji wydawniczych i wreszcie ciężkich pieniędzy skierowanych w formie inwestycji gospodarczych, obszar ten poprzez swe ośrodki metropolitalne miał się przeorientować politycznie. Oczywiście nie znaczy to, że ktoś gdzieś miał plan realnych zmian granic. No, może poza jakimiś skrajnymi rewizjonistami. Niemiecki ośrodek władzy najczęściej jest praktyczny, czasami tylko, jak w wypadku dwóch wojen światowych, puszczają mu nerwy i Niemcy chcą zmienić pewne rzeczy szybciej niż podpowiadałaby logika.

W grze prowadzonej przez kapitał i elity polityczne Niemiec nie chodzi tylko o ziemie, które kiedyś w granicach Prus czy Niemiec pozostawały. Chodzi o całą Polskę, więcej – o opanowanie Europy Środkowej tak, by pracowała na rzecz rzeczywistego kapitałowego i kulturowego suwerena.

Myśl ta w Berlinie jest obecna od dawna. Społeczeństwo polskie, według tej koncepcji, należy ukształtować w ten sposób, by wyłaniało ono właściwe z punktu widzenia Berlina elity, które zarządzałyby swoimi rodakami bez odwoływania się do idei narodu, najlepiej – jako składową procesu ekonomicznego, z minimalną dawką tożsamości kulturowej, tyle że lokalnej.

Cały artykuł Piotra Sutowicza pt. „Kwestia narracji” znajduje się na s. 7 październikowego „Kuriera WNET” nr 76/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Kwestia narracji” na s. 7 październikowego „Kuriera WNET” nr 76/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dr Bartosiak: Trump nie ustabilizuje Bliskiego Wschodu. Ambasador Palestyny: USA chcą przekazać swą agendę Izraelowi

Czy ChRL zastąpi USA jako protektor Saudów? Czemu Turcja prowadzi agresywną politykę? Jaki interes na Bliskim Wschodzie mają Amerykanie i jak go realizują? Mówią Mahmoud Khalifa i dr Jacek Bartosiak.

Izrael zyskuje bardzo dużo, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Bahrajn nic zyskały.

Ambasador Palestyny w Polsce komentuje zawarcie porozumienia między Tel-Awiwem oraz Abu Zabi i Manamą. Wskazuje, że Państwa te nigdy nie były ze sobą w stanie wojny, natomiast ZEA pomagało Palestyńczykom w ich konflikcie.

To jest niedobry  krok ze strony ZEA.

Przypomina, że nie po raz pierwszy Palestyńczycy są pozostawieni sami sobie w konflikcie z Izraelczykami. Dr Jacek Bartosiak stwierdza, że nie wierzy by Donaldowi Trumpowi udało się ustabilizować Bliski Wschód.

Na Bliskim Wschodzie po wojnie 2003 roku powstała próżnia bezpieczeństwa. Wszyscy gracze: Iran, Arabia Sudyjska, Turcja, Izrael zmieniają swój status.

Porównuje to do wojny trzydziestoletniej w Europie, wskazując na zmieniające się sojusze. Przypomina, że mija sto lat od czasu, gdy mocarstwa zachodnie zbudowały nowy ład na gruzach Imperium Osmańskiego. Zauważa, że Amerykanów w tym regionie praktycznie już nie ma. Uaktywniają się na nim zaś Rosjanie i Chińczycy. Założyciel Strategy&Future odnosi się do konfliktu w Karabachu. Wyjaśnia, że obecne działania Turcji nie wynikają z tego, że „Erdoğan jest złym człowiekiem”, lecz z tego, że

Turcy zrozumieli, że nastał już czas poamerykański i z powodu własnego bezpieczeństwa muszą prowadzić agresywną politykę zagraniczną.

Ankara musi obecnie negocjować z Kremlem wpływy i dbać o swoje interesy zagrożone przez sąsiadów. Dr Bartosiak wskazuje, że Izrael jest państwem małym, które „ma tendencję do używania siły militarnej na swoim perymetrze”, tak by tłumić w zarodku rozwój potęgi sąsiadów. Polityki takiej nie można jednak ciągnąć w nieskończoność. Z tą oceną zgadza się  Mahmoud Khalifa zauważa, że Izraelczycy zdają sobie sprawę, że „przyszłość należy do siły” i stara się znaleźć własną drogę.

Ostatni szczyt Ligi Arabskiej nie był udany. […] Turcja ponownie chce pokazać swoją siłę.

Wskazuje, że świat arabski obecnie jest w kryzysie. Zauważa, że obecna amerykańska administracja działa przeciw własnym interesom. Dr Bartosiak wyjaśnia, że Amerykanie działają na Bliskim Wschodzie przez dostawy broni i kontrolę dolara, którym płaci się na ropę. Wskazuje, iż

Chińczycy kupują dużo więcej ropy od Saudów niż Amerykanie i ktokolwiek inny. Już w latach 30. XX wieku doszło do zdrady Domu Saudów i Amerykanie zastąpili Brytyjczyków w roli protektora Saudów.

Co się stanie jeśli Chiny zastąpią w tej roli Amerykę? Dokona się wielka zmiana na Bliskim Wschodzie – wyjaśnia. Amerykanie nie zgodzą się jednak łatwo na taki scenariusz. Przypomina przy tym, że

Nie można być silnym wszędzie. Potomak jest bardzo daleko od Bliskiego Wschodu.

Zdaniem palestyńskiego ambasadora „Amerykanie chcą dać swoją agenturę na Bliskim Wschodzie Izraelowi”. Wskazuje na słowa Trumpa, który stwierdził, że Chiny winny zapłacić za spowodowanie światowej pandemii.

Amerykanie chcieliby pływać dokoła Bliskiego Wschodu, sprzedawać broń, dbać by przepływ energii był taki jaki chcą i żeby był spokój.

Trwa debata wśród amerykańskich elit, czy Izrael stanowi dźwignię do osiągnięcia tego celu. Prezydent Obama uznał, że stanowi on obciążenie. Ambasador Khalifa przypomina o roli ONZ, którą poprzednie rządy Stanów Zjednoczonych szanowały:

Obecna administracja nie szanuje wszystkiego na całym świecie i dyktuje.

Dr Bartosiak przypomina, że korelacja sił zmieniła się od czasu powołania do życia ONZ. Mówi się o poszerzeniu liczby członków stałych Rady Bezpieczeństwa o Niemcy, czy Indie.

Jan Bogatko: Niemieckie władze zaostrzają restrykcje. Społeczeństwo zrezygnowało z protestów

Korespondent Radia WNET w Niemczech mówi o antyepidemicznych działań władz federalnych i lokalnych w Niemczech oraz o aktualnych nastrojach społecznych.

Jan Bogatko przedstawia sytuację pandemiczną w Niemczech. Coraz więcej Niemców obawia się zarazy.

Wydaje się, że jest gorzej niż na początku epidemii.

Korespondent Radia WNET relacjonuje konferencję kanclerz Angeli Merkel z premierami 16 landów.

Złośliwcy mówią, że w przypadku wojny premierzy szykowaliby się do kapitulacji. Przed pandemią skapitulować nie chcą, ani nie mogą, zwłaszcza z uwagi na gospodarkę.

Jak mówi Jan Bogatko, najbardziej zagrożone czują się przedsiębiorstwa rodzinne.

Jeden z restauratorów z Görlitz powiedział mi, że finansowo nie przeżyłby drugiego lockdownu.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego zapowiada zaostrzenie obostrzeń w regionach najbardziej dotkniętych epidemią:

Ograniczono spotkania w przestrzeni publicznej do 25 osób, zaś w prywatnej do 15.  W regionach, gdzie liczba nowych infekcji na 100 tys. mieszkańców przekracza 50, wprowadzono godzinę policyjną.

Zgodnie ze słowami Jana Bogatki, społeczeństwo niemieckie zachowuje spokój.

Moją uwagę zwrócił brak demonstracji przeciwko obostrzeniom. Być może wynika to ze strachu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T / A.W.K.

Cesarzowa Angela zniosła pięć lat temu granice. Strzeże się ich jedynie przed ukraińskimi robotnikami sezonowymi

Jednak, jak dotąd, polityka zmuszania innych państw unijnych, a zwłaszcza Polski i Węgier, do przyjmowania osadników z krajów islamskich, nie udaje się, co wyraźnie irytuje architektów nowego ładu.

Jan Bogatko

Architekci Nowego Świata mają łatwe zadanie: w gazetach zamieszczają wzruszające zdjęcia kobiet i dzieci, którym zagrażają rekiny na Morzu Śródziemnym, i tylko my możemy im przyjść na ratunek! Po tym, jak cesarzowa Angela zniosła pięć lat temu granice (strzeże się ich jedynie przed ukraińskimi robotnikami sezonowymi, ograbianymi z nielegalnie zarobionego grosza na granicy niemiecko-polskiej przez federalne służby celne, co samo w sobie jest obrzydliwym procederem), Republika Federalna wita wszystkich chętnych z listy Sorosa. Dzień, w którym powstanie Prawdziwy Europejczyk (w znaczeniu unionista), zbliża się nieubłaganie, chyba że nadzieje okażą się jednak płonne.

To już naprawdę desperacja, jeśli w Niemczech (nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu!) otwarcie i bez cienia strachu tysiące mieszkańców Republiki Federalnej podpisują petycję „Zatrzymać nową migrację!”, skierowaną do rąk ministra spraw wewnętrznych w Berlinie, Horsta Seehofera. To nieważne, czy odniesie ona pożądany przez sygnatariuszy skutek; już samo jej podpisanie jest sukcesem. Niemców oburzają państwowe premie dla bandytów z obozu „da uchodźców” w Morii na pięknej, do niedawna greckiej wyspie Lesbos, którzy na podpaleniu udostępnionych rzekomym „uchodźcom” prymitywnych wprawdzie, ale zawsze domostw, dających im dach nad głową, budują nadzieję na dotarciu do Ziemi Obiecanej, tak jak im to przyrzekła już pięć lat temu Angela Merkel.

Pamiętam zdjęcia czy nawet filmy z Węgier, gdzie na dworcach kolejowych oburzeni „uchodźcy” kopali butelki z wodą, oddane do dyspozycji spragnionych i zmęczonych wędrowców. Podziwiałem wówczas ich krzepę i siłę; przywodzili oni na myśl rycerzy proroka, uczestniczących tym razem w operacji „Ziemia Obiecana”.

Kobiety i dzieci jakoś nie rzucały się w oczy, w końcu nie pozowali oni do zdjęć niemieckiego czy francuskiego lewicowego magazynu ilustrowanego, lecz prowadzili twardą walkę o byt z węgierskim reżimem. Walkę zakończoną sukcesem, a jakże! Potem, w słynną noc sylwestrową w Kolonii nastąpił drobny zgrzyt: nadreńskie dziewczyny, ochoczo bawiące się na ulicy i nie tylko, śpiewające i śmiejące się po kilku perlistych „sektach”, lokalnej odmianie szampana, niechętnie jakoś przyjmowały wdzięki arabskich młodzianków, spragnionych seksu, który rządzi w Europie ulicami, czego dowiedzieli się w swym kraju z reklamy wycieczek w (jedną stronę) do Europy. Nie są one wcale takie znowu tanie, ale też turyści z krajów arabskich do biednych nie należą.

Biura podróży, wysyłające swych klientów za kilka tysięcy dolarów w rejs na przerdzewiałych łajbach lub pontonach, nie ryzykują w zasadzie ich życiem, bowiem zawsze, jakby na zamówienie, pojawia się na wodach Morza Śródziemnego jakiś niemiecki czy (rzadziej) francuski statek „ratowniczy” pewnej znanej organizacji międzynarodowej, podającej się za charytatywną (zbieżność w czasie i chęć niesienia bezinteresownej pomocy każe niekiedy wątpić w tę bezinteresowność)

Nazajutrz wszystkie lewicowe gazety w Niemczech (innych tu w zasadzie nie ma) zamieszczają dramatyczne relacje o walce odważnych matrosów z żywiołem, walce o życie wyczerpanych uchodźców, podając numer konta dla wpłaty niezbędnych darowizn. Dziennikom wtórują miejscowe stacje telewizyjne i rozgłośnie radiowe. Ale ostatnio Niemcy (czy to wynik pandemii?) okazują się być jakoś mniej szczodrzy, jak do niedawna.

Czyżby zaczynali wątpić w potrzebę niesienia pomocy potrzebującym? (…)

Panią Roth z Zielonych musiały zaboleć słowa premiera Grecji, a jeszcze bardziej zapewne dotknęła ją wypowiedź ministra do spraw migracji w Atenach, Notisa Mitrakisa: „jeśli ci ludzie myślą, że mogą tutaj urządzać awantury i dostaną prawo azylu, i będą mogli wjechać do innego kraju w Europie, to mylą się. Jeśli pozwolilibyśmy na to, to zachęcilibyśmy tylko innych do naśladownictwa”.

(…) Friederich Merz, niezbyt szczęśliwy aspirant do partyjnej schedy po Angeli Merkel (chce być szefem CDU), przestrzega z kolei przed licytowaniem się, kto przyjmie najwięcej migrantów. Merz zauważa trzeźwo, mówiąc: „o ile dobrze to postrzegam, Grecja nie prosiła dotąd o przyjęcie w Unii Europejskiej uchodźców z Lesbos i skierowanie ich do innych państw unijnych”. Szef frakcji opozycyjnej, konserwatywnej partii AfD, Alexander Gauland, zwraca uwagę, że przyjęcie migrantów z Morii może wywołać powtórkę z wydarzeń z roku 2015. Jego zdaniem byłby to katastrofalny sygnał o niszczycielskiej sile działania, na co nie wolno pozwolić. Proponuje następujące europejskie (czyli unijne) rozwiązanie: UE powinna przeznaczyć środki na ochronę granic zewnętrznych i na wsparcie państw na tych granicach w misji zawracania nielegalnych migrantów.

Zagadką pozostaje fakt, dlaczego lewicowy rząd w Berlinie chce ponad głowami wszystkich (nie tylko Greków!) narzucić Unii Europejskiej swą wizję polityki imigracyjnej.

Jak dotąd polityka zmuszania innych państw unijnych, a zwłaszcza Polski i Węgier, do przyjmowania osadników z krajów islamskich, nie udaje się, co wyraźnie irytuje architektów nowego ładu. Nie dają oni jednak za wygraną i to nawet, mimo coraz bardziej wyraźnych głosów sprzeciwu (wspomnianą na początku petycję do ministra Horsta Seehofera, której sygnatariusze sprzeciwiają się przyjmowaniu migrantów z Morii, w przeciągu kilku dni podpisało ponad 20 tysięcy osób).

Cały felieton Jana Bogatki pt. „Ziemia Obiecana” znajduje się na s. 3 październikowego „Kuriera WNET” numer 76/2020.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Bogatki pt. „Ziemia Obiecana na s. 3 „Wolna Europa” październikowego „Kuriera WNET” nr 76/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zapotoczny: Pracodawca, który nie zapisze się do PPK może zostać ukarany grzywną w wysokości rocznych wydatków na PPK

Robert Zapotoczny o Pracowniczych Planach Kapitałowych, rozwiązaniach emerytalnych w USA, UK i RFN oraz o OFE i korzyściach z oszczędzania w PPK.


Robert Zapotoczny informuje, że każdy pracodawca zatrudniający powyżej 20 osób ma obowiązek zawrzeć umowę z jedną z 20 instytucji finansowych na obsługę PPK. Jeśli nie zrobi tego w terminie, to dostanie ponaglenie. Jeśli mimo niego tego nie uczyni to

W ustawie istnieje możliwość nałożenia kary w wysokości rocznego potencjalnego wydatku na PPK dla pracowników, jakich się ma.

W przypadku małych firm istnieje możliwość, by wszyscy pracownicy naraz zrezygnowali, ale nie było jeszcze takiej sytuacji. prezes spółki PFR wskazuje na system 401 K, w którym pracodawca i pracownik razem składają się na emeryturę. Tam jednak do programu trzeba się zgłosić, a u nas, jest się zapisywanym z automatu.

Nasz model jest bardzo podobny do brytyjskiego i myśmy się na nim wzorowali.

Przyznaje, że ludzie mają rezerwę do systemów oszczędzania organizowanych przez państwo po tym jak poprzedni rząd zabrał środki z OFE. Cieszy się, że za kilka lat oszczędzających będzie więcej. Zapotoczny zauważa, że możemy swoje pieniądze wycofać w PPK w każdej chwili. „Jest taka możliwość zwłaszcza dlatego, by ludzie mieli przekonanie o własności tych środków”- zaznacza.

78 tys. firm będzie uczestniczyło w II i III części zapisywania się do PPK. Nasz gość mówi również o braku kultury oszczędzania w miejscach pracy. Przedstawia także korzyści z tego programu oszczędnościowego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Premier Saksonii: Słowa Katariny Barley świadczą o zapomnieniu historii i nie zwiastują nic dobrego dla Europy

Jan Bogatko o komentarzu Michaela Kretschmera do wypowiedzi Katariny Barleny wzywającej do finansowego zagłodzenia Węgier.

Jan Bogatko z najnowszymi wiadomościami z Niemiec. Nie cichną echa wypowiedzi wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego Katarina Barley (Socjaldemokratyczna Partia Niemiec), która niedawno stwierdziła, że należy „zagłodzić finansowo Węgry”. Premier Saksonii Michael Kretschmer skrytykował wypowiedź rodaczki.

Musimy przekonywać wartościami, argumentami i debatą twarzą w twarz. Szantaż nie jest żadnym środkiem do wyboru.

Przebywający obecnie w Warszawie szef rządu graniczącego z Polską kraju związkowego zarzucił niemieckiej polityk, że zapomniała historii, a jej postawa nie zwiastuje nic dobrego dla Europy. Polityk CDU podkreślił, że odebranie środków unijnych może mieć związek jedynie z ich błędnym wydawaniem. Słowa Kretschmera spotkały się zarówno z entuzjastycznymi reakcjami, jak i z krytyką.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Ryszard Czarnecki o słowach Katariny Barley: Chodzi o interesy, przesunięcie miliardów euro z krajów nowej UE

Ryszard Czarnecki o rekonstrukcji rządu, współpracy między prezesem PiS a prezydentem oraz o rozgrywce w UE i „zagłodzeniu finansowym” Węgier.

Ideą, która legła u podstaw tej rekonstrukcji było zmniejszenie liczby resortów, zdynamizowanie rządu przyspieszenie decyzji polityczno-administracyjnych.

Ryszard Czarnecki potwierdza, że rekonstrukcja rządu, jeśli chodzi o ministrów, jest już za nami. Nie opóźni jej choroba ministra-elekta Przemysława Czarnka. Roszady dotyczące wiceministrów i niższych stanowisk jeszcze trwają. Pozycję wicepremiera Kaczyńskiego w nowym rządzie porównuje do tej jaką miał w sanacyjnych rządach Józef Piłsudski jako Minister Spraw Wojskowych.

Polityk opowiada na pytanie o współpracę między wicepremierem Kaczyńskim a prezydentem Dudą. Podkreśla, że prezes PiS jest bardzo pragmatyczny, co jest przyczyną jego sukcesu politycznego. Dobra współpraca prezydenta z rządem jest zaś kluczem do historycznej trzeciej kadencji Zjednoczonej Prawicy.

Wiem jedno, że w Pałacu Prezydenckim jest też głębokie przekonanie, że po prostu w interesie głowy państwa jest bliska współpraca z rządem.

Europoseł PiS przypomina kulisy swego odwołania z funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego za wypowiedź wobec europosłanki Róży von Thun und Hohenstein odnosząc się do obecnych żądań odwołania Katariny Barley za jej wypowiedź w której żądała „finansowego zagłodzenia”  Węgier.

Jak wskazuje polityk, Polska, Węgry, Bułgaria, Rumunia i Malta to kraje, które są na celowniku Brukseli. Nie zwraca się jednocześnie na przypadki łamania prawa przez rządzących we Francji i Hiszpanii.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

 Stanisław Żaryn: ABW zatrzymała niebezpiecznego ekstremistę z Niemiec. Pojawił się nowy wątek ws. Sławomira Nowaka

 Stanisław Żaryn o zatrzymaniu Jurgena K., tym, co u niego znaleziono i z jakimi środowiskami jest powiązany oraz o aresztowaniu funkcjonariusza CBA i ludzi podejrzanych o przekupywanie Sławomira N.

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zidentyfikowała obywatela Niemiec którego można by nazwać niebezpiecznym ekstremistą. To człowiek zatrzymany w związku z funkcjonowaniem grupy przestępczej zorganizowanej grupy przestępczej która mogła popełniać czyny o charakterze terrorystycznym.

Stanisław Żaryn komentuje akcję polskich służb, które zatrzymały obcokrajowca podejrzanego o posiadanie niebezpiecznych materiałów w swoim mieszkaniu i w miejscu pracy. Jak się okazało po ujęciu, podejrzenia wobec Jurgena K. okazały się uzasadnione- posiadał on ponad kilogram trotylu, amunicję i granat łzawiący. Mężczyzna usłyszał zarzuty w związku z posiadaniem trotylu i amunicji bez zezwoleń. Aresztowany został na trzy miesiące.

Mógł on być częścią większej grupy przestępczej, która działała zarówno w Polsce, jak i poza naszymi granicami.

Jurgen K. jest obywatelem RFN i etnicznym Niemcem. Według ustaleń służ powiązany jest on z radykalnymi środowiskami prawicowymi w Niemczech. Swoje „bardzo radykalne antysystemowe poglądy głosił w Internecie”.

Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych komentuje także zatrzymania przez CBA jednego z własnych funkcjonariuszy. Za próbę wyłudzenia kredytu mężczyźnie grozi pięć lat więzienia.  Gość „Kuriera w samo południe” mówi także o nowych wątkach w śledztwie ws. Sławomira Nowaka, którego obecnie podejrzewa się o korupcję przy obsadzaniu stanowisk w spółkach Skarbu Państwa:

Zatrzymane ostatnio osoby są podejrzewane o to że stojąc na ważne stanowiska w spółkach z sektora paliwowo energetycznego udzielały korzyści majątkowej Sławomirowi N. w zamian za jego poparcie, żeby takie intratne stanowiska obejmować.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Jeśli USA nie zrezygnują z polityki wycofywania się z Europy, Unia Europejska będzie miała wielki problem

Europejski model rozwoju jest przestarzały i zagraża Europie pod względem bezpieczeństwa. Nie istnieje na świecie coś takiego jak dobrobyt gospodarczy i społeczny bez bezpieczeństwa wojskowego.

Mirosław Matyja

NATO jest gwarantem bezpieczeństwa dla wszystkich państw europejskich, które nie znajdują się w rosyjskiej strefie wpływów. Planowane wycofanie wojsk amerykańskich z Niemiec to sygnał alarmowy dla wszystkich, nie tylko dla Niemiec. Nawet jeśli część tych wojsk pozostanie w państwach wschodnioeuropejskich, w tym w Polsce. Niepodważalnym faktem jest, że Stany Zjednoczone odwracają się od Europy.

Krytyka europejska jest odruchowo wymierzona w republikańskiego Trumpa, podczas gdy demokrata Biden, po jego ewentualnym wyborze na stanowisko prezydenta USA, może zmieni retorykę, ale nie zmieni faktów. Po siedmiu dekadach skupienia się na współpracy atlantyckiej, Ameryka zwróciła się w kierunku Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego.

W tej całej sytuacji nie byłoby tragedii, gdyby Europejczycy chcieli i byli w stanie zlikwidować wynikającą z tego lukę w ramach polityki bezpieczeństwa na Starym Kontynencie. Wiemy przecież, że Europa Zachodnia rozkwitła gospodarczo po II wojnie światowej dzięki przekazaniu swojego bezpieczeństwa militarnego Stanom Zjednoczonym i skupieniu się na rozwoju ekonomicznym i społecznym. Ten europejski model rozwoju jest jednak przestarzały i zagraża Europie pod względem bezpieczeństwa. Nie istnieje na świecie coś takiego jak dobrobyt gospodarczy i społeczny bez bezpieczeństwa wojskowego, nawet jeśli wydaje się to mało realne w czasach pokoju. (…)

NATO zostało założone zgodnie ze starzejącą się doktryną, mającą chronić Europę przed Rosjanami. Ta organizacja traci strategicznie na wartości z dnia na dzień i Europa niewiele może zrobić, aby temu przeciwdziałać. (…) Jak dotąd, to Ameryka zapewniała Europie równowagę nuklearną. Na Starym Kontynencie nie ma natomiast amerykańskiego odpowiednika, jeśli chodzi o potencjał nuklearny. Francja i Wielka Brytania posiadają broń nuklearną, ale jest ona przeznaczona tylko do obrony własnego kraju.

Natomiast samozwańcze „pokojowe mocarstwo Niemiec” unika wszelkich problemów związanych z bronią jądrową. Oczywiście wynika to z fatalnych skutków II wojny światowej. Berlin uważa, że postępuje moralnie, unikając odpowiedzialności wojskowej w Europie.

Jeśli USA nie zrezygnują z polityki wycofywania się z Europy, Unia Europejska będzie miała wielki problem.

Cały artykuł Mirosława Matyi pt. „Polityka bezpieczeństwa w Europie” znajduje się na s. 4 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Mirosława Matyi pt. „Polityka bezpieczeństwa w Europie” na s. 4 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego