Szczyt G7 w Niemczech. Będzie zakaz importu rosyjskiego złota

prezydent Joe Biden / Fot. Gage Skidmore, Wikimedia Commons (CC BY-SA 2.0)

W niedzielę w Niemczech rozpoczyna się trzydniowy szczyt państw G7. Joe Biden zapowiedział wprowadzenie zakazu importu rosyjskiego złota.

Przywódcy największych gospodarek świata zjechali się do Niemiec. Tam, na zamku Elmau położonym nieopodal Garmisch-Partenkirchen, podejmą kolejne kroki mające na celu wywarcie presji na Rosji. Do państw G7 zaliczane są Francja, Wielka Brytania, Włochy, Niemcy, Japonia, Kanada i Stany Zjednoczone.

Czytaj także:

W niedzielny poranek Rosjanie wystrzelili w kierunku Kijowa 14 rakiet – są poszkodowani i zniszczone budynki mieszkalne

Prezydent ostatniego z tych państw potwierdził już jedno z postanowień, które zostanie ogłoszone podczas szczytu w Bawarii. Przywódcy zamierzają zakazać importu złota z Federacji Rosyjskiej. Joe Biden przypomina, że sprzedaż tego surowca daje Kremlowi dziesiątki miliardów dolarów.

Z kolei szef brytyjskiego rządu przed szczytem podkreśla znaczenie jedności, która powinna charakteryzować państwa Zachodu. Boris Johnson mówi także o potrzebie szczerej rozmowy na temat „presji, jaką odczuwają przyjaciele i partnerzy” państw G7. Zaznaczył, że

„cena wycofania się, cena pozwolenia Putinowi na sukces, na oderwanie ogromnej części Ukrainy, na kontynuację jego programu podboju, będzie o wiele, wiele wyższa”.

Prócz przedstawicieli wyżej przedstawionych państw, na rozmowy w Bawarii zaproszono prezydenta Ukrainy oraz premierów Indii, Argentyny, Indonezji, RPA i Senegalu.

Przeciwdziałanie Rosji nie będzie jedynym tematem omawianym na szczycie. Uczestnicy spotkań na zamku Elmau pochylą się także m.in. nad sprawą światowego bezpieczeństwa żywnościowego.

Źródło: „Business Insider”, „Do Rzeczy”

K.K.

Czytaj także:

W przeciwieństwie do Rosji, Ukraina dba o życie swoich żołnierzy – korespondent Ukrinform o odwrocie z Siewierodoniecka

Joe Biden podpisał ustawę, zapewniającą kolejną pomoc dla Ukrainy. Wsparcie będzie warte blisko 40 mld dolarów

Prezydent Stanów Zjednoczonych w sobotę 21 maja podpisał ustawę, która ma na celu pomóc Ukrainie. Wsparcie to dotyczyć będzie kilku aspektów, a jego wartość wyniesie 39,8 mld. dolarów.

Joe Biden podpisał ustawę gwarantującą pomoc dla Ukrainy. Jej wartość to 39,8 mld dolarów. Poszczególne części tej sumy zostaną przeznaczone na wsparcie Ukrainy w kilku wymiarach.

Tymi sferami będą: zapewnienie stałego dopływu broni (20 mld. dolarów); ogólna pomoc gospodarcza (8,7 mld dolarów); rozwiązanie globalnych problemów niedoboru żywności, które mogą wynikać z kryzysu rolnictwa na Ukrainie (4,35 mld.); pomoc uchodźcom (1,35 mld.). Z kolei 3,9 mld dolarów będzie przeznaczone na działania wojsk amerykańskich w Europie i wsparcie wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Czytaj także:

Niemcy nie chcą zadłużać się na rzecz pomocy Ukrainie

Ustawa, o której mowa, została przyjęta przez Senat w Waszyngtonie zaledwie dwa dni temu (19.05.2022 r.). W celu przyspieszenia procedury legislacyjnej, dokument został przetransportowany samolotem do Korei Południowej, gdzie przebywa obecnie prezydent Joe Biden.

Poprzedni amerykański projekt pomocy Ukrainie wynosił 13,6 mld dolarów. Ten wynikający z dzisiaj podpisanej ustawy przewyższył tę kwotę niemal trzykrotnie.

Za podjęcie tego kroku prezydentowi Stanów Zjednoczonych podziękował Wołodymyr Zełenski.

Stany Zjednoczone, jako najważniejszy kraj NATO, zajmują głos także w sprawie przystąpienia do sojuszu nowych dwóch państw. W czwartek prezydent Biden spotkał się w Białym Domu z premierem Szwecji i prezydentem Finlandii.

Nie ma wątpliwości, że NATO jest silniejsze niż kiedykolwiek.

Przyjęcie nowych członków nie stanowi zagrożenia dla kogokolwiek.

Źródła: Money.pl, Polsatnews.pl

Przydacz: szczyt państw demokratycznych w USA planowany jest na końcówkę tego roku, Polska bierze udział w rozmowach

Gościem „Poranka Wnet” jest Marcin Przydacz – podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, który mówi m.in. na temat kryzysu migracyjnego na granicy z Białorusią.


Marcin Przydacz komentuje kwestię ograniczonego dostępu dziennikarzy do wydarzeń przy granicy polsko-białoruskiej – jego zdaniem dzieje się tak z uwagi na istniejące zagrożenia.

Tam jest po prostu niebezpiecznie.

Gość „Poranka Wnet”  mówi też na temat kryzysu migracyjnego na granicy z Białorusią. Nasz sąsiad według podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych ściąga migrantów aniżeli uchodźców z Bliskiego Wschodu. Dodatkowo zapewnia, że osoby autentycznie prześladowane zostały w większości przypadków przyjęte na zasadzie azylu.

Jeśli jest ktoś, kto jest prześladowany w krajach Afryki lub Bliskiego Wschodu, uda się do polskiej placówki, złoży wniosek o azyl politycznym, to my takie wnioski procedujemy.

W tym gronie znaleźli się również obywatele Afganistanu uciekający przed wrogim rządem Talibów.

Ściągnęliśmy około tysiąc Afgańczyków uciekających przed reżimem talibańskim.

Białoruś natomiast, jak informuje Przydacz, codziennie sprowadza do swojego kraju kilkuset migrantów – głównie zarobkowych, nie będących uchodźcami w klasycznym tego słowa znaczeniu.

Kilkaset osób codziennie przylatuje do Mińska samolotami wysyłanymi przez Łukaszenkę.

Podsekretarz stanu wypowiedział się również na temat planowanego szczytu państw demokratycznych organizowanego przez Joe Bidena w Stanach Zjednoczonych.

Mówi się o końcu tego roku – Polska bierze udział w tych dyskusjach. Ma to być dyskusja przygotowawcza do szczytu w przyszłym roku.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

Dr Agnieszka Bryc: Porozumienie jądrowe i stosunki z Chinami kośćmi niezgody między Stanami Zjednoczonymi a Izraelem

Gościem „Kuriera w samo południe” jest dr. Agnieszka Bryc – adiutantka na Wydziale Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie UMK, która mówi m.in. o wizycie premiera Izraela w Stanach Zjednoczonych.


Dr Agnieszka Bryc komentuje niedawną wizytę premiera Izraela Naftaliego Bennetta w Stanach Zjednoczonych – doszło do niej mimo przeciwności takich, jak kryzys ewakuacyjny w Kabulu, który stanowił w ostatnim czasie główny przedmiot zainteresowań administracji Joe Bidena. Wydarzenie to miało wymiar częściowo symboliczny i zapoznawczy, a także stanowić dowód dobrej kondycji sojuszu amerykańsko-izraelskiego.

Miała to być wizyta „rytualna” – oczywiście w sensie dyplomatycznym. Ważne, że się odbyła i nie musiało tam dochodzić do żadnych przełomów, gdyż nie zostały one zaplanowane.

Natfali Bennett i Joe Biden rozmawiali na osobności przez około godzinę, poruszając w tym czasie takie tematy, jak wydarzenia w Afganistanie, czy stosunki na linii Stany Zjednoczone – Iran, które są przedmiotem niepokoju Izraelczyków. Kwestia wycofania się Amerykanów z Afganistanu może mieć potencjalny wpływ na kontrolę zagrożeń dyplomatycznych płynących z Iranu. Administracja Bidena nie ma tak silnej woli politycznej wywierania presji na Iran, jak działo się to za czasów prezydentury Donalda Trumpa.

Ta presja jest, lecz w trochę innym celu. USA oczekuje sukcesu na odcinku irańskim, a tym sukcesem miałaby być nowa formuła porozumienia jądrowego – jest to kwestia, która dzieli obydwu sojuszników. Izraelowi zależy, żeby porozumienie to nie zostało zrealizowane.

Z perspektywy Izraela takie porozumienie oznacza ostateczne zezwolenie Iranowi na posiadanie broni jądrowej. Amerykanie z kolei sądzą, że tylko przez dyplomatyczne rozwiązania można powstrzymać Iran i ustabilizować sytuację.

Prezydent Biden zaznaczył, że w przypadku niepowodzenia opcji dyplomatycznej to zawsze inne opcje są na stole. Wiemy jednak, jak Izraelczycy te „inne opcje” rozumieją.

Kolejnym, dość kłopotliwym tematem rozmów była kwestia stosunków z Chinami – Izraelczycy wiedzą, że wycofanie się z Afganistanu ma służyć przegrupowaniu sił i koncentracji na kontynencie Azjatyckim i Chinach, w najbliższej przyszłości.  Kontakty Izraela z Chinami są sprzeczne z interesami Stanów – kolejni prezydenci, bez względu na partię, zabiegali o ich ograniczenie.

Amerykanie postrzegają kontakty i inwestycje chińskie w Izraelu za groźne nie tylko dla bezpieczeństwa państwa sojuszniczego, ale i dla interesów amerykańskich w regionie.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Prof. Krasnodębski: Zachód próbuje być mesjaszem, który nie chce cierpieć za narody

Gościem „Popołudnia Wnet” jest Prof. Zdzisław Krasnodębski – eurodeputowany PiS, który komentuje sytuację na granicy polsko-białoruskiej. Jego zdaniem to dopiero początek trudności.

Prof. Zdzisław Krasnodębski zapowiada stopniowe nasilanie się kryzysu uchodźczego – wydarzenia, których jesteśmy świadkami w tym momencie stanowią wstęp do większych problemów. Działanie Białorusi mogą przybrać na sile – na chwilę obecną posuwają się oni nawet do fałszowania tożsamości narodowej transportowanych pod granice osób.

Panuje narracja, że grupa osób, która znalazła się przy granicy polskiej po stronie białoruskiej to uciekinierzy z Afganistanu. Narodowość tych osób ciężko jednak zweryfikować i wszystko wskazuje na to, że są to osoby z innych krajów.

Zdaniem eurodeputowanego PiS migranci są wykorzystywani do wywoływania wśród społeczeństwa zachodniego poczucia odpowiedzialności za klęskę w Afganistanie i stopniowego pogarszania ich wizerunku.

Tworzy się kontekst nacisku emigracyjnego, klęski Stanów oraz Zachodu, a także – co za tym idzie – poczucie zobowiązania moralnego.

Prof. Zdzisław Krasnodębski zaznacza, że nie jest humanitarnym przyjmowanie imigrantów bez żadnych ograniczeń – należy pomagać według swoich sił. Gość „Popołudnia Wnet” przypomina, że Polska zawsze pomaga w przypadku klęsk np. pożarów a osoby domagające się bezwarunkowego udzielenia pomocy nie wezmą odpowiedzialności za swoje słowa.

Humanitarna jest pomoc na miarę swoich sił. Pomocy humanitarnej udzielaliśmy wschodowi w przeszłości wielokrotnie w przypadku chociażby klęsk żywiołowych. Osoby nawołujące do udzielenia jak największej pomocy zazwyczaj nie chcą później ponosić konsekwencji swoich słów.

Eurodeputowany PiS zaznacza, że na świecie za mało się mówi o odpowiedzialności. Zachód kieruje się nierealnymi założeniami próbując tworzyć utopię na świecie. Przypomina, że pomoc Zachodu w czasie niewoli sowieckiej ograniczała się głównie do przysyłania paczek żywnościowych.

Zachód chce być mesjaszem, który nie chce za narody cierpieć – gotowi do zaangażowania się są tylko w słowach.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

PK

Jan Parys: Ameryka toczyła 20 lat wojnę z talibami po to, by oddać im władzę i nowoczesny sprzęt wojskowy

Gościem „Popołudnia WNET” jest Jan Parys – socjolog, publicysta, były minister obrony narodowej, który przybliża sytuację w Afganistanie.

We wtorek rzecznik talibów oznajmił, że po wypędzeniu obcokrajowców Taliban wyzwolił kraj. Ekspert wątpi w zapewnienia talibów o zaprzestaniu stosowania przemocy. Jego zdaniem sytuacja w Afganistanie powinna skłonić Amerykanów do bardzo głębokiej refleksji.

Jest faktem, że Ameryka toczyła 20 lat wojnę z talibami po to, by oddać im władze i sprzęt wojskowy nowoczesny. Po 20 latach właśnie oddać w ręce talibów, więc to pokazuje klęskę polityki Stanów Zjednoczonych – wskazuje Jan Parys.

Amerykańscy politycy czują się ojcami i krzewicielami demokracji, co jak wskazuje gość „Popołudnia WNET” jest błędnym rozumowaniem. Wprowadzanie na siłę swoich rozwiązań w innych krajach okazuje się niewykonalne. W Afganistanie próbowano wymusić amerykański styl życia i stworzyć eksperymentalny twór państwowy.

Tam próbowano zbudować nowoczesne, laickie , świeckie państwo w społeczeństwie które jest bardzo głęboko tradycyjne, sakralne i islamistyczne. No i to się mówiąc krótko nie udało – relacjonuje socjolog.

Eksperyment w Afganistanie przyniósł negatywne skutki, które możemy odczuwać przez lata, ponieważ talibowie weszli w posiadanie bardzo nowoczesnych broni.

W tej chwili talibowie mają nie tylko supernowoczesną broń, jakiej nie ma większość krajów europejskich ale mają bardzo nowoczesną strukturę telekomunikacyjną, szkoły, mają drogi, mają szpitale (…) to wszystko być może będzie wykorzystane przez talibów do jakiejś ekspansji terrorystycznej. Tego nie wiemy – mówi były minister obrony narodowej.

Publicysta odnosi się także do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Zaznacza, że  migranci z Azji, wypychani na polską stronę przez władze Białorusi, są elementem wojny hybrydowej prowadzonej przez Łukaszenkę.[related id=152347 side=right]

J.L.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

Cejrowski: Papież Franciszek w swoich działaniach dąży do schizmy

W „Studiu Dziki Zachód” tematami były m.in. niedawne napięcia między Polską a Unią Europejską, dynamiczna kariera gubernatora Desantisa, towarzyszące pandemii paradoksy, czy wizja rozłamu Kościoła.

Rozmowa rozpoczęła się od poruszenia tematu niedawnego oświadczenia wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Rosario Silvy de Lapuerty, która stwierdziła, że polski system dyscyplinarny wobec sędziów jest sprzeczny z prawem Unii Europejskiej – Wojciech Cejrowski zaznacza, że nasz kraj nie powinien w żaden sposób na to reagować.

Z punktu widzenia mojej ojczyzny Polski w ogóle mnie nie obchodzi jakaś pani Rozalia. Ona jest zagraniczna i nie ma nic do gadania z mojego punktu widzenia. Może mieć jakieś opinie, każdy może, ja mogę mieć opinię na temat Zanzibaru i jaki mają piasek na plaży, natomiast moja opinia nie ma nic do rzeczy jeśli chodzi o stanowienie prawa na Zanzibarze.

Następnie Tomasz Wybranowski zapytał podróżnika o wschodzącą gwiazdę partii Republikanów, gubernatora stanu Floryda Rona DeSantisa, który sprawnie wspina się po szczeblach kariery politycznej, będąc blisko powiązanym z Donaldem Trumpem, którego w dalszej przyszłości może w polityce amerykańskiej zastąpić. Cejrowski podkreśla indywidualizm DeSantisa i jego konsekwencję w propagowaniu wolnościowych poglądów – przytacza m.in. jego decyzje w kwestii lockdownów na Florydzie.

Wszystko się na jakiś czas zatrzymało, abyśmy mogli przestudiować zjawisko pt. Covid. No i pan gubernator posłuchał, poczytał i stwierdził, że lockdown nie ma sensu. Wszystko otworzył i jego eksperyment wykazał, że lockdowny nie miały sensu nigdzie, gdzie były wprowadzone, bo on ma wyniki lepsze bez nich. Z tego względu też jest popularny – masa ludzi ucieka na Florydę.

Podróżnik rozwija temat migracji wewnątrz Stanów – przez okres pandemiczny mieliśmy do czynienia z eskalacją tego zjawiska, ludzie masowo poszukiwali alternatyw z uwagi na zbyt uciążliwe restrykcje.

Cała masa osób przenosiła się i przenosi z tych stanów, w których był zamordyzm, stosowany przez demokratów, lockdowny – to, co my w Europie traktujemy jako normalne, ludzie w Ameryce drażniło i w związku z tym uciekali do stanów, gdzie było normalnie.

Cejrowski przewiduje też dalszy przebieg walki o prezydenturę ze strony artii Republikańskiej – jego zdaniem gubernator DeSantin i Donald Trump najprawdopodobniej spróbują zawrzeć porozumienie, na mocy którego ten ostatni ubiegać się będzie o ostatnią przysługującą mu kadencję. W takiej konfiguracji oczywiście następne lata będą należeć do DeSantisa.

Oni obaj w roztropności swojej stwierdzą tak: „Słuchaj, ja mam jeszcze jedną kadencję i mam tyle lat ile mam. Zróbmy więc ostatnią kadencję Trumpa, a potem wybiorą ciebie. Więc najpierw zróbmy ostatnią kadencję Trumpa a potem dwa DeSantisy.” Myślę, że tak się dogadają, a DeSantis jeszcze na Florydzie pokaże przez najbliższe lata, jak doskonałym jest gubernatorem.

Poruszony został również temat pisma papieża Franciszka na temat mszy Trydenckiej, które zakłada poważnie ograniczone możliwości jej odprawiania – od teraz każdy duchowny będzie zobowiązany uzyskać na to specjalne pozwolenie od biskupa. Wojciech Cejrowski uważa to za ruch radykalny i dzielący wiernych.

Papież Franciszek dąży do schizmy, uruchomił schizmę poprzez swoje pismo na temat mszy Trydenckiej. Ona jest odprawiana nieprzerwanie od IV wieku chrześcijaństwa. W XVI wieku papież Pius V, w dodatku święty, ogłosił tę mszę, w tym konkretnym kształcie i rycie, ogłosił ją mszą wszech czasów. Nigdy nie wolno jej zmieniać ani zakazywać – a Franciszek całkowicie sobie to zlekceważył.

Według podróżnika jest to jednoznaczne  pogwałcenie elementarnych podstaw, na których opiera się obrządek i działanie sprzeczne z wartościami, jakie głowa Kościoła zdaje się wyznawać. Cejrowski uznaje hierarchę za osobę radykalną.

To jest najbardziej radykalny papież, jakiego ja mam w pamięci. Usta pełne frazesów o jedności, a tymczasem poprzez te swoje decyzje ostatnie izoluje rosnące grupy ludzi, którzy zaczęli chodzić na mszę po łacinie. W Polsce też te grupy rosną.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

PK

 

 

Albert Świdziński: Australia złożyła formalną skargę do WTO na Chiny za cła na australijskie wina

Dyrektor analiz portalu Strategy & Future o napiętych relacjach Canberra-Pekin, współpracy Państwa Środka z Nową Zelandią i sankcjach amerykańskich oraz o wycofywaniu się przez USA z Afganistanu.

[related id=125390 side=right] Między Australią a Chinami toczy się spór sądowy. Canberra wniosła skargę do Światowej Organizacji Handlu ws.  nałożenia przez ChRL ceł na australijskie wina.  Chińczycy odpowiedzieli skargą na nieuzasadnione cła na turbiny wiatrowe, zlewy z aluminium i koła kolejowe.

Podobnie jak miało to miejsce w wypadku leżącego w stanie Wiktoria portu Darwin, leżący w Nowej Południowej Walii port Newcastle jest powiązany z chińskim kapitałem.

Albert Świdziński informuje, że 50 proc. udziałów w australijskim porcie ma China Merchants Group. Australijscy parlamentarzyści apelują, aby uznać port w Newcastle za monopolistyczny.

[To] umożliwiłoby ścisły nadzór nad cenami załadunku dyktowanymi im przez władze portu.

Tymczasem Chińczycy starają się utrzymać dobre relacje z Nową Zelandią, mimo deklaracji tej ostatniej potępiającej działania Pekinu w Sinciangu. Państwo Środka zaprasza Nowozelandczyków do szerszej współpracy, także w ramach inicjatywy Pasa i Szlaku.

Minister spraw zagranicznych ChRL Wang Yi uwagi stwierdził, że obydwa państwa nie mają zatargów historycznych ani bieżących sporów.

[related id=91848 side=left] Inaczej jest jednak w stosunkach z Białym Domem, który w czwartek zakazał importu krzemu z zamieszkanego przez Ujgurów regionu ChRL. Działającą w Sinciangu firmę Hoshine Silicon Industry oskarża się o wykorzystywanie tubylców jako robotników przymusowych.

Lotniskowiec USS Ronald Reagan opuścił Morze Południochińskie, żeby rozpocząć misję osłaniania powrotu żołnierzy amerykańskich z Afganistanu. Komentatorzy porównują wycofanie się Amerykanów z Afganistanu z opuszczeniem przez żołnierzy amerykańskich Wietnamu Południowego. Spodziewają się oni upadku rządu w Kabulu w ciągu pół roku po wyjściu USA z kraju.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P. [related id=142663 side=right]

Adam Borowski: Wyliczenia pokazują, że doszło do wybuchu. Bardzo dobrze zlokalizowano jego epicentrum

Adam Borowski o filmie „Stan Zagrożenia”: ujawnionych dowodach na zamach, radosnych zdjęciach Ewy Kopach z prosektorium i ośmieszeniu państwa polskiego.

To dokument bardzo wstrząsający, bardzo emocjonalny.

Adam Borowski komentuje premierę telewizyjną filmu Ewy Stankiewicz „Stan zagrożenia”. Wyjaśnia co nowego wniósł ten dokument.

Ja jestem głęboko przekonany, że tam doszło do zamachu.

Wskazuje, że nie wystarczy być przekonanym, iż w Smoleńsku doszło do zamachu, ale trzeba mieć dowody. Te zaś pokazuje jego zdaniem „Stan zagrożenia”.

Przez fotografie żeśmy poznali, które miejsca zostały rozczłonkowane w sposób, który po prostu nie da się inaczej wytłumaczyć tylko przez wybuch.

Gość Kuriera w samo południe stwierdza, że najbardziej rozdrobnione są części samolotu, które znalazły się w epicentrum wybuchu. Zauważa, że odkrycie wykonawców zamachu, a tym bardziej postawienie ich przed sądem będzie trudne. Można natomiast pociągnąć do odpowiedzialności członków ówczesnego polskiego rządu, winnych zaniedbań. Borowski komentuje ujawnione zdjęcia ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz.

Kiedy nam się wszystkim głos łamał, ona tam sobie […] pije kawusię w prosektorium.

Potwierdzają one, jak zauważa, że późniejsze wypowiadane z emfazą słowa Ewy Kopacz o ekshumowaniu ciał ofiar „ramię w ramię” były kłamstwem i teatrem.

Były działacz opozycji antykomunistycznej przyznaje, że nie wiadomo, czy inny rząd sprowadziłby do kraju wrak i doprowadziłby do wspólnego śledztwa. Jednak inni przynajmniej by się tego domagali, zamiast po prostu oddać śledztwo Rosjanom.

Polskie państwo pozwoliło się ośmieszyć. […] Sami oddaliśmy śledztwo innej cywilizacji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Stany Zjednoczone: Czy będą sankcje wobec Rosji?

Jak podają amerykańskie media – Stany Zjednoczone mają dziś ogłosić daleko idące sankcje wobec Rosji. Główny postulat administracji Joego Bidena to wydalenie z USA 10 rosyjskich dyplomatów.

Zgodnie z relacją „Wall Street Journal” i Agencją Bloomberga administracja Joego Bidena planuje ogłosić dziś sankcje wobec Rosji. Mają być nimi wydalenie z amerykańskich placówek 10 rosyjskich dyplomatów oraz rozszerzenie zakazu zakupu przez amerykańskie banki rosyjskich obligacji państwowych. Co więcej, Stany Zjednoczone planują formalnie uznać rosyjską Służbę Wywiadu zagranicznego odpowiedzialną za hackerski atak SolarWind, którego celem były amerykańskie firmy i instytucje rządowe.

Planowane sankcje mają stanowić odpowiedź na agresywną politykę Kremla m.in. okupację Krymu, ingerencję w amerykańskie wybory prezydenckie, a także finansowanie nagród za ataki na amerykańskich żołnierzy w Afganistanie.

Jak podkreśla „Wall Street Journal” – wprowadzony wcześniej częściowy zakaz zakupu obligacji państwowych od rosyjskiego banku centralnego wstrząsnął rosyjskimi rynkami finansowymi.

Jednakże, na tym nie koniec responsy Zachodu wobec ostatnich działań Rosji. Poza USA, również Unia Europejska, Wielka Brytania, Kanada i Australia poinformowały, że zamierzają objąć sankcjami osiem podmiotów i osób fizycznych powiązanych z okupacją Krymu.

Do atmosfery rosnącego napięcia między USA a Rosją odniósł się rzecznik prezydenta Rosji Wladimira Putina, Dmitrij Pieskow:

Wrogość i nieprzewidywalność działań Ameryki zmuszają nas ogólnie do bycia przygotowanymi na najgorsze scenariusze – komentował w ubiegłym tygodniu rzecznik Kremla.

N.N.

Źródło: TVP Info