Trump wyzywa Demokratów na Challenge

W stanach rządzonych przez tzw. Demokratów dzieją się naprawdę przedziwne rzeczy.

 

W Pensylwanii w Allegheny County jednym z najbardziej zaludnionych hrabstw, którego stolicą jest Pittsburgh, pracownicy odpowiedzialni za liczenie głosów wzięli sobie dzień wolnego mając do przeliczenia jeszcze 35 tys. głosów (czyli prawie dwa razy więcej niż zadecydowało o zwycięstwie Bidena w Wisconsin)!

Demokraci zdają sobie sprawę, że kraj jest na skraju wojny domowej, ale najwidoczniej na tym właśnie im zależy. Szef rady wykonawczej hrabstwa Rich Fitzgerald oświadczył, że liczenie będzie kontynuowane po południu w piątek lub na początku następnego tygodnia. Od razu przypomniał mi się szatniarz z „Misia” Barei.

Ok. 7 tys. kart do głosowania jest niewłaściwych i nie mogą być liczone bez nadzoru Republikanów, zgodnie z decyzją sadu federalnego wydaną dzisiaj. Drugie prawie 7 tys. kart jest „zniszczone w trakcie przesyłania lub otwierania”. Fitzgerald powiedział także, że prawdopodobnie jest jeszcze 10-15 tys. głosów niewyjętych z prowizorycznych urn wyborczych, które mogły być oddane w dniu elekcji, ale tego jeszcze nikt nie wie. Tym, którzy pamiętają jeszcze rządy komuny w Polsce tak jak ja, musi wydawać się dziwna zbieżność działań tzw. demokratów z US z systemem pracy urzędników w PRL.

Nie ma wątpliwości, że przy tym kursie rozpoczętym niestety przez tzw. Republikanina Georga Busha młodszego, zdecydowanie najgorszego republikańskiego prezydenta, dzielnie kontynuowanego później przez Obamę, przerwanie prezydentury Trumpa i 4 lata rządów tzw. Demokratów zrobiłyby z USA socjalistyczne piekiełko.

Wszystko to dzieje się w stanie, w którym w 2016 zadecydował się wybór Trumpa, w sytuacji, kiedy USA stoją praktycznie na skraju wojny domowej. Demokraci dzielnie wcielają w życie powiedzenie kokoty Ludwika XV, madame de Pompadour sprzed przeszło dwustu lat: „Po nas choćby potop”. Rzecz w tym, że potop przyszedł w postaci Rewolucji Francuskiej.

Do mediów oskarżanych o wspieranie Bidena dołączył FOX za przedwczesne ogłoszenie zwycięstwa w Arizonie. Do chwili ogłoszenia przez FOX jego zwycięstwa, Trump prowadził we wszystkich tzw. swing states, po jego ogłoszeniu liczenie głosów w tych stanach przerwano. Kiedy je wznowiono rano, raptownie zaczęła rosnąć liczba głosów oddanych na Bidena.

W Maricopa County, Arizona, przed centrum wyborczym, w którym pozostało do podliczenia prawie 300 tys. głosów, tłum zwolenników Trumpa w spokoju protestuje przeciw nieprawidłowościom wyborczym. Jakże inaczej niż tzw. zwolennicy demokracji z Antify czy BLM.

Zwolennicy Trumpa wyszli na ulice w całym kraju, w pokojowych na razie głównie protestach.Gromadzą się wokół biur liczących głosy i domagają się zatrzymania liczenia głosów. Nie wpływa to jednak na decyzje nadzorujących procesy liczenia i jest ono kontynuowane.

Policja stanowa Michigan znalazła podobno na wysypisku 80 tys. głosów oddanych na Trumpa! Piszę podobno, ponieważ w internecie krąży mnóstwo nieprawdziwych informacji, często wysyłanych przez zwolenników Bidena, po to żeby wykazywać później szurię Trumpeterów. Biden w Michigan zwyciężył 145 tys. głosów przy 5,5 mln oddanych głosów. Takie 80 tys. głosów z wysypiska zmieniłyby wynik wyborów!

Demokraci potrafią jedno: wskrzeszać ludzi. W Michigan zagłosowała kolejna nieżyjąca osoba, tym razem 118-letni William Bradley, o którym wszyscy, łącznie z rodziną, myśleli, że zmarł w 1984 roku.

W Wisconsin jeszcze wieczorem w dniu wyborów prowadził Trump. Rano gwałtownie wzrosła liczba głosów oddanych na Bidena. Milwaukee podało, że w głosowaniu wzięło udział 84% uprawnionych, co jest możliwe, ale bardzo mało prawdopodobne. W 16 okręgach wyborczych Milwaukee Trump otrzymał 15 lub mniej głosów. Na 7389 zarejestrowanych wyborców w okręgach tych na Trumpa oddano tylko 151 głosów. Osiem okręgów odnotowało frekwencją 100% lub wyższą, a 80 innych 90-99%.

Donald Trump znaczne poszerzył swój elektorat wśród niebiałych społeczności. Jeszcze lepiej to wygląda w przypadku Native American, czyli Indian. Przykładem może być Robson County w Płn. Karolinie, w którym stanowią większość wyborców. W 2012 na Obamę głosowało 59,4% a na Romneya 39,2%. Teraz Na Trumpa oddało głosy 69,1% a na Bidena 30,1% głosujących.

W wielu punktach podliczanie głosów wprowadzono przekaz live stream.

Sztab Trumpa poniósł, co było do przewidzenia, dwie porażki w sądach stanowych Michigan i Georgii w sprawie przerwania liczenia głosów w tych stanach z powodu nadużyć. Do przewidzenia, ponieważ sądy stanowe, poza tradycyjnie od lat republikańskimi stanami, są opanowane przez sędziów nominowanych przez Demokratów.

W Georgii, gdzie Trump prowadził cały czas, nastąpił dość nieoczekiwany zwrot. Biden zrównał się z Trumpem procentowo: 49,4: 49,4%, ale o ile jeszcze trzy godziny temu Trump prowadził 1,2 tys. głosów to teraz Biden wyprzedził go o niecały tysiąc głosów.

Człowiek uczy się całe życie. Myślałem, że w działce mediów nie ma nic gorszego niż Gazeta Wyborcza i TVN, ale przy kampanii wyborczej w USA przekonałem się, że New York Times i CNN nie pozostają w tyle.

 

Prezydent Donald Trump wygłosił przemówienie z Białego Domu.
Przytoczę ją w obszernych fragmentach jako odpowiedź na zarzuty często podawane w komentarzach zwolenników Bidena, którzy twierdzą, że zarówno Trump jak i jego zwolennicy nie potrafimy się pogodzić z przegraną i wynikiem demokratycznego procesu wyborczego. To zdecydowanie nieprawda. Od tygodni mówiłem o niebezpieczeństwie wynikającym z wprowadzeniem przez Demokratów głosowania korespondencyjnego właśnie w celu sfałszowania wyniku wyborów. Od miesięcy wydarzały się rzeczy, które o tym ostrzegały. Znajdowane były dziesiątki tysięcy kart do głosowania w miejscach, w których nie powinno ich być. Zgłaszane były nagminne umieszczania na listach wyborczych tysięcy osób od dawna nieżyjących. Do domów, w których mieszkało 1-2 lokatorów przysyłano po kilkanaście kart do głosowania. To tylko kilka przykładów. Czym innym jest akceptacja wyniku wyborczego, nawet jeżeli jest dla nas niekorzystny, a czym innym akceptacja ewidentnego fałszerstwa. Fałszerstwa niepolegającego na podrobieniu czeku, co może zrujnować jedną osobę czy rodzinę, ale mającego ukraść wolność setkom milionów ludzi na całym świecie. Na to nie może być zgody.

Mam nadzieję, że tak jak prawie 250 lat temu „bostońska herbatka” zapoczątkowała Rewolucję Amerykańską, jedyną jak dotąd rewolucję, która dała ludziom wolność, zamiast ją odbierać, tak teraz niezgoda na to oszustwo doprowadzi do złamania systemu, który krok po kroku, pozornie niezauważalnie, od dekad odbiera nam wolność i prawo wyboru kierunku rozwoju przyszłości.

Prezydent przedstawił najnowsze efekty działań gabinetu na rzecz ochrony niezależności niezwykle ważnych wyborów. Stwierdził, że gdyby policzyć tylko prawidłowe głosy wygrywa w cuglach. Wzięcie pod uwagę głosów nieprawidłowych sprawia, że próbuje się ukraść te wybory. Chodzi o głosy „oddane” po terminie, a jest ich dużo.

Zdecydowanie wygrałem w wielu krytycznych stanach, odniosłem duże zwycięstwa na Florydzie, w Ohio, Iowa, Indianie i wielu innych. Wygraliśmy tam i w wielu innych miejscach mimo niespotykanych dotąd prób zakłócenia wyborów/wpłynięcia na ich wynik ze strony dużych mediów, dużych pieniędzy i big tech” (big media, big money and big tech).

Osiągnęliśmy historyczny wynik. Sondaże się nie sprawdziły. Nie było przewidywanej 'błękitnej fali’. To była bzdura, głoszona, aby nas stłamsić. Zamiast tego była czerwona fala……
Utrzymaliśmy Senat, chociaż mieliśmy do obrony dwa razy więcej miejsc niż Demokraci. Co więcej, w trudniejszych miejscach….. Demokraci wydali 200 mln $ tylko na same wybory senackie w dwóch stanach: Płd. Karolinie i Kentucky. Wydali i ….. przegrali!

W skali kraju sponsorami kampanii naszych przeciwników byli bankierzy i specjalne grupy interesów. Naszymi policjanci, farmerzy, zwykli obywatele. Mimo to po raz pierwszy nie straciliśmy żadnego głosu w Kongresie, nie tylko nie straciliśmy, ale nawet zyskaliśmy.

To także rok Kobiet Republikańskich. Więcej kobiet zostało wybranych do Kongresu z ramienia Partii Republikańskiej niż kiedykolwiek wcześniej. To wielkie osiągnięcie. Uzyskałem największe poparcie od 60 lat wśród niebiałych społeczności wszelkich ras.

Demokraci wydają się dziś być partią wielkich sponsorów, wielkich mediów i big tech. Republikanie stali się partią robotników. Także, w co wierzę, partią włączenia ludzi w nurt życia społecznego i politycznego.
Wszyscy zobaczyli, że sondaże wielkich mediów miały zakłócić proces wyborczy, wpłynąć na niego w pełnym znaczeniu tego słowa, przez potężne siły interesów.

Powstały, żeby zatrzymać naszych wyborców w domach, tworząc iluzję, że to czas Bidena oraz ograniczyć nasze możliwości zbierania funduszy. Nigdy wcześniej nie działo się to w takim nasileniu.

Zostało teraz tylko kilka stanów, które mogą zadecydować o wyniku wyborów. Cała administracja obsługująca proces głosowania jest w nich zarządzana przez Demokratów. W rzeczywistości wygrywaliśmy i mieliśmy dużą przewagę. Nagle nasza przewaga zaczęła się „w cudowny sposób” ulatniać tajemniczo i nie pozwolono nam wprowadzić swoich obserwatorów. Poszliśmy do sądu i uzyskaliśmy nakaz, który pozwalał nam na nadzór procesu liczenia głosów, ale kiedy nasi obserwatorzy zjawili się w miejscach liczenia głosów w dalszym ciągu ich nie dopuszczono do bezpośredniego nadzoru. Mieli przebywać 20-30 metrów od budynków, na zewnątrz obserwując ludzi wewnątrz.

Wygraliśmy tę sprawę. Wygraliśmy wiele spraw i wiele jest w toku….. Jak mówiłem wielokrotnie, głosowanie korespondencyjne zniszczy nasz system….. Teraz system stał się skorumpowany, ponieważ korumpuje ludzi, nawet jeżeli z natury nie byli – bo jest to zbyt łatwe! Demokraci działają tak: Policzmy ilu głosów nam brakuje do wygranej, a późnej je znajdźmy. I potem znajdują!

Tak było w Płn. Karolinie, prowadziliśmy z dużą przewagą i nagle ta przewaga znikła! Dlaczego? O, popatrzcie, jeszcze gdzieś znaleźliśmy parę tysięcy głosów!
Zadziwiające jak te głosy oddawane drogą pocztową są jednostronne. Wiem, że będzie ich zawsze więcej dla Demokratów, ale one są całkowicie jednostronne”.

[Mój komentarz. Były rzeczywiście przypadki, kiedy po rozpoczęciu liczenia głosów nadesłanych drogą pocztową lub ze skrzynek na głosy, doliczano Bidenowi kolejno kilka, kilkanaście albo kilkadziesiąt tysięcy głosów na Bidena, 0 dla Trumpa, co jest matematycznie nieprawdopodobne]

„Weźmy przykład Georgii, gdzie prowadziłem z dużą przewagą, a nagle zacząłem tracić tak, że grozi mi porażka. Wygraliśmy w sądzie nakaz dopuszczenia do obserwowania procesu liczenia głosów. Demokratyczny aparat nadzorujący liczenie odwołał się od tej decyzji. Dlaczego? Przecież my tylko chcemy obserwować to, co i jak liczą.

W tej samej Georgii rura wybuchła daleko od miejsca liczenia głosów, kompletne bez wpływu na lokalizację, ale przerwali liczenie na 4 godziny i zaczęły się dziać dziwne rzeczy.
Jesteśmy na dobrej drodze do wygrania w Arizonie.

Naszym celem jest obrona integralności wyborów. Nie możemy pozwolić aby korupcja ukradła nam tak ważne wybory. Nie możemy nikomu pozwolić uciszać naszych wyborców i fabrykować wyników. Próbują to robić Detroit i Filadelfia, znane jako dwa z najbardziej skorumpowanych miast.

[related id= 128839 side=left]W Pensylwanii Demokraci odwołali się od wyroku pozwalającemu nam obserwować proces liczenia głosów. Nie chcą, żeby ktoś ich obserwował. Dlaczego? Nie ma żadnego rzetelnego powodu, poza oczywistym, że próbują popełnić oszustwo. To nie ulega wątpliwości.
W Pensylwanii, gdzie nakazem sądu dostaliśmy prawo nadzoru nad liczeniem głosów, nie wpuszczono nas do budynków, więc nasi ludzie zaczęli obserwować co się dzieje w środku przez lornetki. Wtedy zakleili okna papierem.
W 11 okręgu wyborczym w Georgii głosy powinny być w dniu elekcji, nie było ich, dostarczono je już po dniu wyborów. Przywódcy Demokratów nigdy nie wierzyli, że mogą wygrać wybory uczciwie, dlatego wprowadzili głosowanie pocztowe. Wysłali dziesiątki milionów kart bez żadnej weryfikacji…..
To bez precedensu w historii Ameryki. Mimo wieloletniego twierdzenia, że troszczą się o bezpieczeństwo wyborów, odmówili wprowadzeniu jakichkolwiek wymagań odnośnie weryfikacji podpisów, identyfikacji czy nawet tego, czy ktoś jest zdolny, czy niezdolny do głosowania.
Nadzorujący proces liczenia głosów w Pensylwanii i innych kluczowych stanach są częścią skorumpowanej maszyny demokratycznej. Partyzanci z Partii Demokratycznej zezwalają na przesyłanie głosów do 3 dni po terminie wyborów. Liczą je, nawet jeżeli nie mają stempli pocztowych ani żadnej weryfikacji.

Podobnie w Detroit, gdzie nasi obserwatorzy starający się nadzorować pracę komisji, stwierdzili że pracujący przy liczeniu duplikowali karty, ale kiedy usiłowali przyjrzeć się temu z bliska uniemożliwiono im to.
Jeden z większych punktów liczących głosy w Detroit zakrył znów okna płytami,  aby nikt nie mógł obserwować co dzieje się w środku.

Stawiam Joemu i Demokratom wyzwanie. Policzymy tylko prawidłowe/legalne głosy. Ponieważ oni mówią tylko o „głosach” uważam, że powinni używać określenia „prawidłowe głosy”. Niech powiedzą: „Chcemy, żeby wszystkie prawidłowe głosy były policzone!”. Ja też chcę, żeby wszystkie prawidłowe głosy były policzone. Chcemy otwartości i przejrzystości – żadnych sekretnych pokojów, w których liczy się głosy, żadnych tajemniczych/dziwnych głosów, żadnych nieważnych głosów dostarczonych po dniu wyborów.

Jest Dzień Wyborów, prawo stanowi tutaj bardzo jasno i wyraźne. Nie ma głosów dostarczanych po tym dniu. Proces wyborów ma być uczciwy. To ważne, chcemy uczciwego liczenia i chcemy powrotu uczciwych ludzi do tego procesu, ponieważ to bardzo ważna praca.

To jest właściwa droga, jaką ten kraj zamierza wygrać. To droga, którą Stany Zjednoczone wygrają. Myślimy, że wygramy łatwo te wybory. Będzie dużo sporów sądowych, ponieważ mamy tak dużo przykładów, dowodów nieprawidłowości. Może skończy się to w Sądzie Najwyższym. Zobaczymy. Nie damy sobie ukraść tych wyborów.

Mówiłem od miesięcy, że wybory korespondencyjne będą katastrofą. Już lokalne wybory przeprowadzane tą drogą były katastrofą. Teraz mamy wersję ogólnokrajową, naprawdę dużą i to z dnia na dzień staje się gorsze. Słyszymy historie, które wydają się horrorami politycznymi.
Nie możemy pozwolić, żeby to wydarzyło się Stanom Zjednoczonym Ameryki.

To nie kwestia tego, kto wygra – Republikanie, Demokraci, Joe czy ja. Nie możemy pozwolić, żeby takie rzeczy przydarzały się naszemu krajowi. Nie możemy się dyskredytować pozwalając, żeby coś takiego się działo.

Szczęśliwie się to wyjaśni, może już wkrótce, mam nadzieję, że wkrótce. Pewnie czeka nas batalia sądowa. Jak wiecie zaskarżyłem niektóre stany i Biden zrobił to samo. Czuję, że sędziowie mają zasady, którymi się kierują. Jest mnóstwo krętactw i musimy się temu w naszym kraju przeciwstawić”.

Adam Becker

Wszystkie korespondencje Adama Beckera znajdują się tutaj

Halicki: Ze Strajkiem Kobiet powinien być prowadzony dialog. Nie wszystkie radykalne postulaty są do spełnienia

Andrzej Halicki o błędnej polityce PiS wobec USA i antyeuropejskiej polityce Donalda Trumpa oraz o naruszeniu przez PiS kompromisu aborcyjnego i dialogu ze Strajkiem Kobiet.

Politycy PiS wypowiadali się w tonie jednoznacznie protrumpowskim- ocenia Andrzej Halicki. Wobec coraz bliższej perspektywy wygranej kandydata Demokratów Koalicja Obywatelska będzie odgrywać ważną rolę w naprawie relacji euroamerykańskich.

Polityka Trumpa była jednak antyeuropejska w kontekście rywalizacji nie tylko gospodarczej. Proszę sobie przypomnieć wypowiedzi na temat NATO.

Europoseł PO przyznaje, że potrzebne są wyższe nakłady na bezpieczeństwo ze strony RFN, dodając, iż Donald Trump podważył artykuł 5 traktatu. Sądzi, że kwestia praworządności będzie elementem polityki Joego Bidena.

Będziemy mieli zwrot o 180 stopni.

Stany Zjednoczone pod wodzą Demokraty będzie skupiać się także na polityce klimatycznej. Zdaniem Andrzeja Halickiego obecny prezydent USA popełnił błąd występując z porozumień paryskich. Odnosząc się do spraw polskich zaprzecza, by władza leżała teraz na ulicy.

Od tego jest rząd, by rządzić, tylko widzę, że tego nie robi.

Rządzący powinni dbać o zdrowie, życie i bezpieczeństwo prawne Polaków, ale tego nie robią. Dlatego młodzi ludzie wyszli na ulice. Polityk mówi, że Strajk Kobiet jest bardzo ważnym podmiotem społecznym, z którym powinien być prowadzony dialog.

Ten bunt ma charakter niezgody na rzeczywistość. Ci młodzi ludzie często nie uczestniczyli wcześniej w wyborach, nie mają swojej reprezentacji.

Polityk podkreśla, że Platforma Obywatelska jest otwarta na współpracę z wieloma ludźmi. Przyznaje, że nie wszystkie radykalne postulaty są do spełnienia.

PiS naruszając kompromis z 1993 r. sam sobie strzelił w stopę.

Ocenia, że będzie trudno wrócić do kompromisu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Maciej Kożuszek: Były to wybory bardzo dziwne, kuriozalne. Nie ma jednak dowodów, że zostały sfałszowane

Maciej Kożuszek o niespójności narracji Republikanów odnośnie fałszerstwa wyborczego, fałszywych informacjach w tej sprawie i kompromitacji stanów wolno liczących głosy.

Póki co Donaldowi Trumpowi nie udało się stworzyć spójnej narracji, która by pokazywała, że, jak powiedział, wybory zostały ukradzione.

Maciej Kożuszek nie uważa, że wybory prezydenckie w USA można by uznać za sfałszowane. Wskazuje, że istnieją inne wytłumaczenia tego, że prezydent USA utracił w kilku stanach prowadzenie, jakie miał początkowo:

W Pensylwanii nie można było liczyć głosów korespondencyjnych, zanim nie zamknięto lokali wyborczych.

Przyznaje, że mimo spodziewanej przewagi Bidena w głosowaniu pocztowym, dziwi fakt, tak szybkiej utraty przewagi przez jego kontrkandydata w Michigan. Nie jest to jednak wystarczający dowód na fałszerstwo.

Były to wybory bardzo dziwne, kuriozalne. Stany, które tak bardzo długo liczyły te głosy się skompromitowały.

Wolne liczenie głosów i przewaga Demokratów w głosowaniu korespondencyjnych nie stanowią wystarczającej przesłanki, by mówić, że wybory są fałszowane. Zarzuty Republikanów wobec Demokratów powinny być konkretniejsze.

Ludzie Trumpa w Pensylwanii, Nevadzie nie zostali wpuszczeni do tego, by obserwować liczenie głosów.

W tym pierwszym stanie liczenie wstrzymano. Szef działu świat tygodnika „Gazeta Polska” zauważa, iż gdyby dochodziło do masowego fałszowania, to znaleźliby się łatwo ludzie, którzy zgłosiliby, że byli świadkami dosypywania głosów. Dodaje, że rozpowszechniane są fałszywe informacje pokazujące rzekomo fałszowanie trwających wyborów. Zdjęcia nazwisk osób głosujących, które urodziły się w XIX wieku pochodzą z innych wyborów, z 2019 r., a podawana liczba zarejestrowanych wyborców Wisconsin, niższa niż oddane głosy z tego stanu, pochodzi z 2018 r.

Maciej Kożuszek przypomina, że w 2000 r. Al Gore nie zgadzał się z wyrokiem Sądu Najwyższego ws. wyborów, ale zaakceptował go ze względu na szacunek do systemu. Kiedy wygra Joe Biden, część Amerykanów będzie nazywać go oszustwem. Demokraci będą zaś oskarżać Donalda Trumpa, że nielegalnie mianował  Amy Coney Barrett, podważając wiarygodność SN.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Mieszkaniec Nevady: Obserwatorzy wyborów są wyprowadzani siłą. Przy głosowaniu nie potrzeba dokumentu weryfikacji

Kto zadecyduje o wyniku wyborów prezydenckich w USA? Andrzej Lenard o nieprawidłowościach wyborczych, kandydatach innych partii i obawie przed zamieszkami.

Ufaj, a nie weryfikuj- taka jest przewodnia myśl liczenia głosów.

Polak mieszkający w Nevadzie informuje, że są przypadki wyprowadzania siłą obserwatorów wyborczych przez liczących głosy. Przyjmowane są koperty z pakietami wyborczymi bez daty i pieczątki. Andrzej Lenart wskazuje, że aby przy głosowaniu wystarczy kiwnąć głową na pytanie, czy jest się osobą, za którą się podaje.

Nie potrzeba żadnego dokumentu weryfikacji.

W połączeniu z faktem, że pakiety wyborcze mogą być przesyłane na stare adresy, pod którymi odbiorcy już nie mieszkają, oznacza to, iż jedna osoba może głosować więcej niż raz. Republikańscy politycy zaczynają stawać za Donaldem Trumpem zgadzając się z nim, że Demokraci chcą sfałszować wybory.

Joe Biden wskoczył w Nevadzie na 11 tys. głosów przewagi, co jest bardzo ciekawe. 11 tys. głosów to tyle ile zdobyła kandydatka Partii Libertariańskiej Jo Jorgensen.

Kalifornijczycy imigrują ze swojego stanu z powodów podatkowych do Teksasu, Arizony i Nevadu. Nie przestają przy tym głosować na Demokratów.

Wystarczy pomieszkać 30 dni i zrobić prawo jazdy, by stać się rezydentem Nevady i móc głosować w Nevadzie.

Przelicznik mieszkańców na głosy elektorskie zostanie uaktualniony w 2023 r., po spisie powszechnym. Nasz gość zdradza, że wszyscy jego znajomi, którzy głosowali na Trumpa, uważają, że dochodzi do fałszerstw wyborczych.

Wydaje się, że tym razem to nie wyborcy, tylko sędziowie zadecydują kto wygra.

Informuje, że Wallmart wycofał ze sprzedaży broń palną w obawie przed zamieszkami i rabowaniem swych sklepów.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Sławomir Budzik: W USA wciąż trwa wyborczy rollercoaster. W wielu stanach wynik głosowania nie jest przesądzony

W przypadku zwycięstwa Trumpa wiele amerykańskich miast zacznie płonąć – mówi szef Radia Deon Chicago. Przewiduje, że sprawa fałszerstw wyborczych może dotrzeć do Sądu Najwyższego.

Sławomir Budzik mówi o tym, że zwycięstwo Joe Bidena w wyborach prezydenckich w USA nie jest pewne:

Większość mediów nieustannie pompowała  Bidena. Nic z tego nie wyszła. Nadal nie wiadomo, kto zostanie prezydentem.

W niektórych stanach trwa spór dotyczący tego, które głosy należy jeszcze liczyć, a które nie:

Znamy przypadki obecności w spisach wyborców osób, które już dawno nie żyją,

Jak relacjonuje dyrektor Radia Deon, informacje o tym, że tradycyjnie republikańska Arizona została przechwycona przez Demokratów, okazały się przedwczesne:

Rollercoaster wyborczy wciąż trwa. Czegoś takiego w historii Stanów Zjednoczonych jeszcze nie było.

Pozytywne dla Donalda Trumpa docierają również z Pensylwanii:

Z 20 głosami elektorskimi jest to stan niezbędny prezydentowi do reelekcji.

Gość Tomasza Wybranowskiego zapewnia, że w przypadku złożenia przez Republikanów skargi do Sądu Najwyższego, konserwatywna większość wyda rozstrzygnięcie korzystne dla urzędującego prezydenta:

Prawo stoi po stronie Trumpa.

Szef kampanii Donalda Trumpa Bill Stęień jest z pochodzenia Polakiem, ma również korzenie niemieckie. Jak mówi Sławomir Budzik:

Jestem pewien, że z takim pochodzeniem, które jest mieszanką wybuchową, Stępień będzie walczył do końca jak lew o reelekcję prezydenta.

Sławomir Budzik relacjonuje, że noc wyborcza była niemal wolna od zamieszek, niemniej na amerykańskich ulicach jest coraz bardziej nerwowo:

To co najgorsze, dopiero przed nami. Jeżeli, mimo wszystko, wygra Trump, miasta będą płonąć. Będziemy mieli w Ameryce kilkanaście Kenosh.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Waldemar Biniecki: Zwycięstwo Bidena byłoby wielkim wyzwaniem dla polskiej dyplomacji. Czy jesteśmy na to gotowi?

Publicysta „Tygodnika Solidarność” tłumaczy zawiłości systemu wyborczego USA. Przestrzega przed negatywnymi dla Polski konsekwencjami ewentualnego wyboru Joe Bidena na prezydenta.


Waldemar Biniecki wskazuje, że  obserwatorzy w Polsce mają trudności ze zrozumieniem systemu wyborczego USA. Tłumaczy, że w każdym ze stanów obowiązują nieco inne zasady.

Wrażenie chaosu, powszechne w Polsce, nie jest do końca prawdziwe.  Europa nie zna specyfiki amerykańskiej. Sam, mimo że mieszkam tu już od 2o lat, wciąż odkrywam coś nowego.

Problemy z liczeniem głosów występują w USA stale od 3o lat.

Gość „Popołudnia WNET” mówi o porażce mediów i sondażowni, które niezbyt trafnie oszacowały rezultaty obu kandydatów. Zdaniem Waldemara Binieckiego celem wielu badań opinii publicznej jest zwiększenie popularności określonej formacji politycznej, a media nieustannie zniechęcają społeczeństwo do urzędującego prezydenta:

Nie chciano pisać o jego programie, wyciągano same niekorzystne rzeczy z nim związane.

Waldemar Biniecki przypomina błędy popełnione przez ośrodki opinii publicznej 4 lata temu. Władze tych instytucji nie poniosły żadnych konsekwencji tych niedociągnięć,

Pewne zaskoczenie może budzić bardzo dobry wynik Joe Bidena w republikańskim, wydawałoby się, Teksasie. Rozmówca Magdaleny Uchaniuk wyjaśnia, że notowania demokratycznego kandydata wzrosły dzięki licznej imigracji z będącej bastionem lewicy Kalifornii.

W demokratycznych stanach ciągle podnosi się podatki, dlatego ludzie z nich wyjeżdżają. Poza Kalifornią, dotyczy to w największej mierze Nowego Jorku i Ilinois.

Publicysta podkreśla, że ponowne liczenie głosów w którymś ze stanów wiązałoby się ze znacznymi, dodatkowymi kosztami. Waldemar Biniecki mówi, że dużym sukcesem Donalda Trumpa jest pozyskanie wielu wyborców wśród ludności latynoskiej.

Gość „Popołudnia WNET” podkreśla, że ewentualne zwycięstwo Joe Bidena będzie wielkim wyzwaniem dla polskiej dyplomacji:

Co będzie z Trójmorzem, jeżeli Biden rzeczywiście będzie chciał zawrzeć deal z Niemcami? Szkoda, że polskie placówki w USA, zamiast toczyć dyskusje na ten temat, organizują nam tylko koncerty chopinowskie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Jastrzębski: Jeżeli Biden wygra, to powróci amerykańska polityka bliskowschodnia z czasów Obamy

Wygrana Bidena może zagrozić stosunkom saudyjsko-amerykańskim z jednej strony, z drugiej zaś zwiększyć migrację Somalijczyków do USA.

Al-Jazeera

1. Biden a Trump: w jaki sposób różni się ich podejście do kwestii Bliskiego Wschodu

Al-Jazeera porównała sposoby prowadzenia polityki zagranicznej obu kandydatów na prezydenta USA, zwłaszcza w kontekście polityki bliskowschodniej.

Biden, jak przekonuje Al-Jazeera, choć będąc demokratą, reprezentuje jastrzębi, interwencjonistyczny styl prowadzenia polityki zagranicznej, ma za sobą bogate doświadczenie polityczne i od dłuższego czasu był obecny w strukturach Waszyngtonu.

– Biden jest zestrojony z tym, co waszyngtoński establishment chce osiągnąć w sprawach zagranicznych – powiedział Ahmed Bedier, prezes United Voices.

Biden mówił jasno, że będzie dążyć do odbudowy sojuszy Ameryki i amerykańskiego przywództwa.

– Biden chce powrotu Ameryki do retorycznego przywództwa wolnego świata – powiedziała Emma Ashford ekspertka Instytutu Katona.

Trump, tymczasem, nie jest politykiem z wykształcenia. Jego ulubioną metodą jest załatwianie interesów politycznych podczas szczytów z głowami państw.

W kontekście konkretnych działań na Bliskim Wschodzi i Azji Środkowej, Trump powiedział, że “chce zakończyć wszystkie niekończące się wojny w regionie, że jest im przeciwny i istotnie zaczął wycofywać wojska amerykańskie z Afganistanu,” Bedier powiedział Al-Jazeerze.

Tymczasem, jak zauważył ekspert, Biden chce utrzymać część jednostek w Afganistanie, aby dalej zwalczały działania terrorystyczne.

Co się tyczy Iranu, Trump zerwał Umowę Nuklearną – owoc pracy administracji Baracka Obamy. Biden, z kolei, chce przywrócić tenże umowę.

Sprawa Palestyny w wymiarze faktycznym nie zmieni się, bez względu na to, który kandydat wygra, uważa Bedier, zaznaczając, że największą zmianę w bliskowschodniej polityce USA będzie można zauważyć w stosunku do Arabii Saudyjskiej.

Należy pamiętać, że polityka zagraniczna USA w stosunku do Arabii Saudyjskiej będzie wpływać na cały sojusz pod przywództwem Saudów, w którego skład wchodzą Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn i Egipt.

– Wydaje się, że Biden będzie chciał zawiesić pomoc dla Arabii Saudyjskiej, jaką USA świadczą w ramach Wojny Domowej w Jemenie. Biden chce także pociągnąć [Księcia Koronnego Arabii Saudyjskiej] Muhammada bin Salmana do odpowiedzialności za zabójstwo dziennikarza Jamala Khashoggiego i inne przykłady łamania praw człowieka. Jest to bardzo różne od zachowania Trumpa, który powiedział, że uratował skórę Muhammadowi bin Salmanowi. Jeśli Biden wygra, to straci na tym cała koalicja saudyjska – powiedział Bedier.

Odnośnie do Syrii, ekspert wspomina, że Trump wycofał siły amerykańskie z kraju, lecz także zebrał sporo krytyki za pozostawienie kurdyjskich milicji samym sobie. „Biden chce w jakiś sposób przywrócić wsparcie dla Kurdów, a także zatrzymać parę oddziałów sił USA w Syrii przy granicy z Turcją”, tłumaczył Bedier.


Komentarz: Zaczynając od końca, należy pamiętać, że Trump obiecywał wycofać siły amerykańskie z Bliskiego Wschodu. Chodziło mu o sprowadzenie „amerykańskich chłopców” do domu. Miało to też służyć odbudowie amerykańskiego przemysłu, wzmocnienia amerykańskiej siły roboczej. Trump spełnił swoje obietnice… choć istotnie pozostawił Kurdów na lodzie, co wiele środowisk, w tym byli członkowie sił USA, uznało za „ katastrofalny cios zadany wiarygodności USA jako sojusznika”. Ponadto, wycofanie odziałów amerykańskich z Północnej Syrii pozwoliło bojownikom ISIS na ucieczkę z obozów dla osób przemieszczonych, a także odbudowanie niektórych struktur terrorystycznych. 

Co prawda 17 października 2019 roku, to jest w ostatnim dniu ofensywy rozpoczętej 9 października, Wiceprezydent USA Mike Pence ogłosił, że Waszyngton i Ankara wypracowały 5-dniowe zawieszenie broni w Syrii, wzamian za całkowite wycofanie się kurdyjskich sił SDF ze swoich pozycji na syryjsko-tureckiej granicy. Zaledwie 5 dni później, Rosyjski Prezydent Władimir Putin i Turecki Prezydent Recep Tayyip Erdogan podpisali własne porozumienie i od tamtego momentu to już Moskwa i Ankara decydowały o przyszłości Kurdów.  

Wznawiając amerykańską obecność w Syrii, Biden będzie chciał odbudować pozycję USA jako stróża wartości demokratycznych na Bliskim Wschodzie z jednej strony, z drugiej zaś rozgrywającego w tzw. wojnach proxy w krajach gorzej rozwiniętych. 

To także walka o sprawiedliwość i szanowanie praw człowieka pogorszy relacje USA pod administracją Bidena z saudyjską rodziną królewską, a zwłaszcza Księciem Koronnym MBS. Warto przypomnieć sobie słowa Donalda Trumpa, który powiedział, że nie można oczekiwać, iż warty 110 miliardów dolarów deal na zakup amerykańskiego uzbrojenia przez Saudów zostanie tak po prostu utopiony, w domyśle z powodu zabójstwa dziennikarza Washington Post Jamala Khashoggiego. 

Pociągając Księcia Koronnego MBS do odpowiedzialności, a wiadomo, że Książe bezpośrednio kontaktował się z organizatorami zabójstwa Khashoggiego w saudyjskim konsulacie w Stambule 2 października 2018 roku, Joe Biden odbuduje pozycję USA jako obrońcy wartości demokratycznego świata, ale nastąpi to dużym kosztem. Prawdopodobnie Saudowie zdecydują się szukać uzbrojenia gdzie indziej. Być może spojrzą w kierunku Moskwy, a to dofinansuje skarbiec Putina. Z pewnością Saudowie nie zaprzestaną wojny w Jemenie, a to dlatego, że wspierani przez Iran Huti mają w zasięgu swych rakiet balistycznych południowe miasta sudańskie. Skoro Saudowie nie zrezygnują z wojny w Jemenie, to jeszcze bardziej podkopie to relacje z Waszyngtonem. 

Z kolei Egipt może stracić wsparcie USA w konflikcie dyplomatycznym z Etiopią o Tamę Odrodzenia powstającą w górnym biegu Nilu i zagrażającą bezpieczeństwu wodnemu Egiptu. Bez wątpienia koalicja saudyjska straci na zwycięstwie Joe Bidena. 

Jest jeszcze jeden kraj, tym razem północnoafrykański, którego losy mocno zależą od tego, który wygra w wyborach. Jest to Somalia, która od uzyskania niepodległości w 1960 była na celowniku wielu amerykańskich przywódców z powodu swej strategicznej lokalizacji.

Owa strategiczność wynika z ulokowania Somalii u wód Oceanu Indyjskiego i z Zatoką Adeńską na północy. Jest to rejon przecinania się szlaków handlowych. Aż do 30 tys. statków przewożących dobra takie jak ropę naftową czy żelazo przepływa przez Zatokę Adeńską, kierując się albo na Ocean Indyjski lub Morze Śródziemne.  

W czasach Zimnej Wojny Somalia zmieniała strony, raz trzymając z Zachodem, a raz ZSRR. W 1991 roku władzę w Somalii przejęły lokalne milicje, USA musiało zamknąć swoją ambasadę i przyglądać się rozwojowi sytuacji, to jest chaosowi i katastroficznemu głodowi. W 1992 roku US pod Georgem Bushem seniorem dostało zgodę od ONZ, aby wysłać jednostki wojskowe do obrony konwojów z żywnością dla Somalii. Skończyło się to tragiczną bitwą o Mogadiszu w październiku 1993 roku, której wydarzenia przybliża film Ridleya Scotta “Helikopter w ogniu” (Black Hawk Down).  

Kiedy w Białym Domu zasiadł Donald Trump, liczba amerykańskich operacji przy użyciu dronów osiągnęła rekordowe liczby, zwiększając liczbę strat w ludności cywilnej. Wzrosła również liczba jednostek amerykańskich obecnych na somalijskim terytorium, dokładnie z 650 do 800 żołnierzy. Somalijczycy wierzą, że z Trumpem jako prezydentem ich los się nie zmieni.  

Inaczej może się stać, jeśli zwycięży Joe Biden, zwłaszcza że reprezentantką stanu Minesota w Izbie Reprezentantów jest somalijska uchodźczyni Ilhan Omar, członkini partii demokratycznej. Ponadto, Biden obiecał znieść tzw. zakaz imigracyjny nałożony przez Trumpa na imigrantów muzułmańskich, co może wielce ułatwić migrację Somaliczyków z ich kraju do USA, gdzie mogą mieć większe szanse na godne życie. 

Reasumując, w większości aspektów polityka bliskowschodnia Bidena będzie odgrzaniem polityki z czasów rządów Baracka Obamy.


Thomson Reuters Foundation

1. Sadzenie drzew zamiast grzywny

Firmy łamiące prawa środowiskowe w północnym emiracie Ras Al-Kaimah w Zjedonoczonych Emiratach Arabskich mają możliwość sadzić drzewa, zamiast płacić grzywny zgodnie z rządową inicjatywą stworzoną, by zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych.

Mając na celu zasadzenie 10 tys. sadzonek w 2020 roku, Urząd Ochrony Środowiska i Rozwoju w Ras Al-Khaimah, że w pierwszym roku działania projektu, aż 20 ton dwutlenku węgla może zostać zaabsorbowane przez posadzone drzewa.

Dyrektor generalny Urzędu Ochrony Środowiska Saif Al-Ghais powiedział, że bazując na poprzedniej kampanii, w ramach której posadzono milion i jedno drzewo, projekt ma na celu zaangażowanie przedsiębiorstw w walkę z wyzwaniami klimatycznymi i środowiskowymi.

W ramach programu przedsiębiorstwa otrzymują darmowe drzewka i nie muszą płacić grzywny tak długo, jak pokrywają koszty sadzenia i utrzymania roślin.

Niemniej, firmy muszą sądzić drzewa o wartości równej wysokości grzywny, przy czym każda sadzonka musi kosztować około 11$. Firmy nieposiadające wystarczająco dużej przestrzeni, mogą sądzić drzewa w pobliżu szkół lub miejsc kultu. Przewiduje się, że jedno dorosłe drzewo pochłonie niemal 22 kg CO2 w skali roku, mówi Al-Ghais.

Drzewa sadzone w ramach programu to akacje i jadłoszyn popielaty.

Zjednoczone Emiraty Arabskie to bardzo suchy kraj, gdzie latem temperatura sięga nawet 50 stopni Celsjusza. Co więcej, średnia roczna temperatura ma podnieść się o 2,9 stopni Celsjusza w roku 2050 w porównaniu z okresem 1961-1990.

Ekstremalnie wysokie temperatury potęgowane przez zmianę klimatu stanowią zagrożenie dla morskich habitatów przyrodniczych Zjednoczonych Emiratów Arabskich, podczas gdy sztormy mogą niszczyć infrastrukturę i osłabiać bezpieczeństwo żywnościowe oraz zdrowie publiczne, pisze Thomas Reuters Foundation, cytując Ministerstwo Zmiany Klimatu i Środowiska.

Mimo że ZEA nie przyjęło ogólnokrajowego planu redukcji emisji CO2, którego państwo to wygenerowało 282 mln ton w 2019, to rząd wziął na siebie kilka zobowiązań środowiskowych, w tym zapewnienie, że 50 procent miksu energetycznego państwa będzie stanowić czysta energia i że osiągnie ono zerową emisyjność CO2 do 2050 roku.

Aisha al-Sarihi, badaczka klimatu i energii w Centrum Badań Ropy Naftowej Króla Abdullaha w Arabii Saudyjskiej powiedziała, że jeżli uda się w ramach projektu wchłonąć więcej CO2 niż wyprodukować, to już będzie coś.

– W innym przypadku projekt zachęci przemysł mocno bazujący na węglu, aby się rozrastać kosztem środowiska – powiedziała Al-Sarihi.

 

 

Chaos w podliczaniu głosów w najważniejszej elekcji dla losów świata trwa. Wiemy tyle, że nic nie wiemy

Wyniki głosowania są niejednoznaczne w : Nevadzie, Georgii, Karolinie Północnej, Pensylwanii, Arizonie, Wisconsin i Michigan.

 

Trwa liczenie głosów w Nevadzie, gdzie Biden prowadzi z niewielką przewagą 0,6% (niecałe 8 tys. głosów przy podliczeniu 75% oddanych).

W Georgii Trump prowadzi z przewagą 0,5% (23 tys. głosów przy oddanych 98%).
Sztab Trumpa zażądał od sądu wydania decyzji o wstrzymaniu liczenia głosów w związku z nieprawidłowościami przy wydawaniu kart wyborczych występującymi w jednym z hrabstw.

W Płn. Karolinie, przewaga Trumpa wynosi 1,4% (przeszło 76 tys. po przeliczeniu 94% oddanych głosów).

W Pensylwanii przewaga Trumpa po przeliczeniu wynosi 2,6% (165,5 tys. oddanych głosów).

Sztab Trumpa będzie domagał się ponownego przeliczenia głosów w Wisconsin z powodu wielu nieprawidłowości, które mogły wpłynąć na ogłoszony wynik przy bardzo małych różnicach. Wynik ogłoszono po przeliczeniu 99% głosów, a różnica głosów wynosiła tylko (1.630.431 dla Bidena, 1.609.898 dla Trumpa) 20.533 głosy.

Oprotestowano też zakończenie wyborów w Arizonie, czyli 11 głosów elektorskich potencjalnie do zdobycia. Wygraną Bidena ogłoszono po przeliczeniu 88% oddanych głosów, a jego przewaga to niecałe 69 tys. głosów.

Jeszcze przed ogłoszeniem zwycięstwa Bidena w Michigan sztab wyborczy Trumpa złożył w sądzie w Michigan pozew o wstrzymanie liczenia głosów (Biden prowadził już wtedy z niewielką różnicą w marginesie błędu). W uzasadnieniu stwierdzono m.in., że uniemożliwiono im dostępu do punktów liczenia głosów i obserwację otwarcia głosowania pocztowego oraz procesu liczenia głosów tak jak gwarantuje to prawo stanu Michigan. Pozew został złożony, aby powstrzymać liczenie głosów, dopóki nie będzie udostępniona procedura kontroli jego przebiegu.

W Michigan kilka miesięcy temu wprowadzono przepis pozwalający liczyć głosy spływające z datą do 02.11 aż do 2 dni po dniu wyborów. Sąd odrzucił to prawo, pozwalając na liczenie tylko głosów napływających do 8 wieczorem w dzień wyborów.

Są sygnały (imię i nazwisko, podany urząd pocztowy), że urzędnicy pocztowi otrzymali polecenie, odkładania całej przychodzącej poczty bailingowej, także wyjmowanej jeszcze ze skrzynek pocztowych i datowania ich na dni przed 3 listopada. Podobno zdarzało się to też w innych jednostkach pocztowych. Działo się to wczoraj, czyli 04 listopada.

W Pensylwanii będą liczone głosy napływające do 3 dni po 3 listopada, czyli do piątku.

Tak więc w obecnie są jeszcze głosy do wzięcia w Nevadzie – 6, w Georgii – 16, w Płn. Karolinie – 15 i w Pensylwanii – 20, czyli razem 57 głosów oraz ponownie w puli: Arizona – 11, Wisconsin – 10, Michigan – 16, czyli 37.
Razem 94 głosy elektorskie!

Prosecco cały czas czeka w lodówce na otwarcie.

FBI prowadzi śledztwo w sprawie wysyłania automatycznego przekazu telefonicznego, w którym elektronicznie generowany kobiecy głos mówi: „Zostań w domu. Bądź bezpieczny”, co zostało jednoznacznie uznane za wezwanie do niebrania udziału w głosowaniu. Zostało wysłane do 90% amerykańskich prefixów. Ostrzeżenia pojawiły się latem i zaczęły intensyfikować przed wyborami. Przy ich wysyłaniu użyto zaawansowanej techniki utrudniającej identyfikację i lokalizację.

Niewątpliwie, jak pisze dzisiejszy „New York Times”: „Jeżeli Pan Trump straci szanse na reelekcje, będzie pierwszym od 28 lat urzędującym prezydentem, który jej nie uzyskał”. Cóż, żaden prezydent w historii nie był wystawiony na atak tak potężnych przeciwników, jak Trump, żaden nie musiał stanąć przed tak zmasowanym atakiem sił zła.
I dalej: „Jedna rzecz wydaje się pewna. Czy wygra, czy przegra, nie odejdzie spokojnie”.

Gazeta podkreśla, że Prezydent ma teraz 76 dni na to, żeby przemeblować urzędy państwowe i usunąć ludzi, których uzna za odpowiedzialnych za swoją porażkę. Na pierwszym miejscu, całkiem słusznie moim zdaniem, wymienia szefa FBI Christophera Wray i dr Anthonego Faucci, głównego rządowego doradcę ds. epidemiologicznych, którzy najwyraźniej współpracowali z Demokratami.

Jak pisze NYT: „Jeżeli nawet zostanie zmuszony do opuszczenia Białego Domu 20 stycznia 2021, to może udowodnić, że pozostanie »odporny« i będzie potężną niszczącą siłą w amerykańskim życiu”. Różnimy się tutaj w ocenie diametralnie, zgadzam się z „potężną”, absolutnie nie z „niszczącą”.

Dalej, po przeczytaniu, że jest odpowiedzialny za śmierć 233 tys. Amerykanów, nie miałem już ochoty czytać.

Na marginesie: Najważniejszą, opisaną w dużym artykule, informacją ze świata były protesty proaborcyjne w Polsce opisywane jako największe od 1989 i gromadzące setki tysięcy protestujących. To tyle, jeżeli chodzi o NYT, jego obiektywizm i rzetelność.

W tej elekcji Trump uzyskał poparcie co najmniej 68 mln wyborców, czyli 5 mln więcej niż w 2016!
Co ciekawe poszerzył grupę swoich latynoskich i czarnoskórych wyborców, uzyskując wśród niebiałych społeczności najlepszy dla Republikanów wynik od 1956 roku – 26% w porównaniu do 21% w 2016 roku.

Niewątpliwie po raz kolejny, podobnie jak w 2016 roku, negatywnym bohaterem elekcji są sondażownie.

Wydaje się to zorganizowaną akcją wymierzoną nawet nie tyle w Donalda Trumpa ile w jego elektorat, a jeszcze bardziej ogólnie w wolność wypowiedzi i wolności obywatelskie. Ponieważ właśnie tym jest próba wmówienia ludziom, a przynajmniej ich części, która wiedzę o otaczającym ich świecie czerpie z mass mediów, że tak naprawdę na nic nie ma wpływu, wybory zostały już dawno dokonane za nich. Niezależnie od tego, jak potoczą się losy elekcji, kto zostanie wybrany następnym prezydentem USA, choć ja wierzę wbrew wszystkiemu już chyba dzisiaj, że pozostanie nim Donald J.Trump, ten czas się skończył.

Trump pokazał ludziom, że nic tak naprawdę nie jest jeszcze ustalone, a przyszłość świata może pójść w innym kierunku niż chcą tego macherzy od socjotechniki i kanalizowania informacji w sposób „jedynie słuszny” dla rozwoju jednolitego bezwolnego społeczeństwa.

Wierzę, że amerykańska elekcja 2020 stanie się dla idei wolnościowych nowym „Rokiem 1984” Orwella i obudzi ich czujność, potencjał sprawczy oraz, przede wszystkim, nadzieję i wiarę, że mamy wpływ na losy świata.

Dr Przemysław Kwiecień: Polityka ekonomiczna Donalda Trumpa pogłębiła nierówności społeczne w USA

Główny ekonomista X-Trade Brokers ocenia wpływ prezydentury Donalda Trumpa na amerykańską gospodarkę. Wskazuje, że prezydent zaszkodził swoimi działaniami tamtejszej klasie średniej.

 

Dr Przemysław Kwiecień mówi, że trudno ocenić prezydenturę Donalda Trumpa pod względem ekonomicznym, gdyż, pomimo wcześniejszych sukcesów, epidemia COVID-19 ujawniła liczne słabości gospodarki USA.

Stany Zjednoczone mają za sobą dobre trzy lata. Jednak to, że Trump zostawił klasę średnią z niczym, pogłębiło nierówności, a pandemia dodatkowo zaostrzyła ten problem.

W opinii eksperta sposób zwalczania ekonomicznych skutków pandemii poprzez dodruk pieniędzy jest krótkowzroczny:

Obecnie amerykańska gospodarka jest na sterydach, ponieważ była taka konieczność. Takiego stanu nie da się długo utrzymywać.

Gość „Kuriera w samo południe” przewiduje, że w przypadku zwycięstwa, Joe Bidenowi trudno będzie wdrożyć politykę podwyżki podatków, może to uniemożliwić republikańska większość w Kongresie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Adam Becker: Są sygnały że urzędnicy pocztowi otrzymali polecenie antydatowania poczty wyborczej

Adam Becker o interwencjach sztabu wyborczego Donalda Trumpa ws. liczenia głosów, sygnałach nadużyć wyborczych i artykule New York Timesa.

Adam Becker przedstawia najnowsze wyniki cząstkowe wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Zakończenie wyborów w Arizonie zostało oprotestowane przez ubiegającego się o reelekcję prezydenta. Po przeliczeniu 88 proc. ogłoszono wygraną Bidena, choć wynik ten może się jeszcze zmienić.

 Sztab wyborczy Trumpa złożył wniosek w sądzie w Michigen wniosek o wstrzymanie liczenia głosów.

Sztabowcy twierdzą, że uniemożliwiono im kontroli liczenia głosów zgodnie z przepisami stanowymi. W stanie tym wprowadzono prawo pozwalające na liczenie napływających pocztą listów do dwóch dni po wyborach (wysłanych nie później niż 2 listopada). Sąd jednak odrzucił je, uznając, że liczyć można tylko te, które wpłynęły do godziny 20 w dniu wyborów.

Są sygnały […], że urzędnicy pocztowi otrzymali polecenie odkładania przychodzącej już czwartego dnia poczty  […] i datowania jej na dni przed 3 listopada.

Nadzoru nad liczeniem głosów sztab Trumpa żąda także w Pensylwanii, gdzie liczenie głosów ma trwać do piątku. Tymczasem na 90 proc. amerykańskich prefiksów wysłano wiadomość głosową w sposób utrudniający weryfikację i lokalizację nadawcy:

FBI prowadzi śledztwo ws. wysyłania automatycznego przekazu telefoniczego […] „zostań w domu bądź bezpieczny”. Zostało to jednoznacznie uznane jako wezwanie do niebrania udziału w głosowaniu.

Komentator życia politycznego w USA komentuje artykuł New York Times, według którego Donald Trump ma obecnie 76 dni na przemeblowanie amerykańskiej administracji, tak by usunąć ludzi odpowiedzialnych za swoją porażkę. Wśród nich są wymienieni szef FBI Christopher A. Wray i doradca ds. epidemiologicznych Anthony Fauci.

Negatywnym bohaterem wyborów są sondażownie. […] Tym jest próba wmówienia ludzi, że na nic nie mają wpływu- wybór został dokonany za nich.

Adam Becker wciąż wierzy, że wybory wygra Donald Trump. Sądzi, że Amerykanie się obudzą.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.