Maciejewski: Strategia działania LGBT jest rozrysowana od lat 90. W Polsce falochronem jest Kościół

Gwałt, hedonizm, męska prostytucja i propaganda. Jakub Maciejewski przedstawia w dzieje ruchu LGBT – od Karla H. Ulrichsa przez Magnusa Hirschfelda po wydarzenia lat 60. w USA i książkę z 1989 r.


Jakub Maciejewski wyjaśnia, że aby zrozumieć źródła ruchu LGBT musimy się cofnąć do połowy XIX w., kiedy to

Prawnik Karl Heinrich Ulrichs rozpoczyna krucjatę by zdepenalizować akty homoseksualne.

Saski dziennikarz, który, jak informuje nasz gość, padł ofiarą homoseksualnego gwałtu w młodości, wymyślił nowe określenie na tych, których dawniej zwano samcołożnikami. Zgodnie z klasyfikacją Ulrichsa ludzie dzielić się mieli na 7 płci, wśród których byli uringowie, czyli homoseksualni mężczyźni. Dzieło Sasa kontynuował urodzony w Kołobrzegu Magnus Hirschfeld, który w 1919 r. założył Instytut Seksuologiczny w Berlinie. Plany depenalizacji homoseksualizmu przerwało dojście nazistów do władzy, które zastało Hirschfelda za granicą.  Pochodzący z żydowskiej rodziny lekarz nie wrócił już do Niemiec. Gość „Poranka Wnet” wskazuje na praktyczne wnioski idei, jakie założyciel pierwszej organizacji działającej na rzecz homoseksualistów, głosił:

Był to człowiek, który w wieku 70 lat żył w seksualnym trójkącie z czterdziestoletnim asystentem i dwudziestoletnim asystentem, zresztą z Chin.

Publicysta tygodnika „Sieci” informuje, że kolejnym kamieniem milowym ruchu LGBT były zamieszki , jakie miały miejsce w 1969 r. w klubie gejowskim w Stonewall. To, czym było to ostatnie tłumaczy w słowach:

Mafia, narkotyki, prostytucja, zwłaszcza męska.

Jakub Maciejewski wymienia książkę z 1989 r. „After the Ball” (ang. „Za ciosem”) autorstwa Marshalla Kirka i Huntera Madsena. Pisarze wskazują w niej, jak środowisko LGBT powinno realizować swe postulaty.

Tworzy się kompletnie fałszywą narrację jakoby krytycy ideologii LGBT uderzali wprost w osoby homoseksualne.

Podstęp ruchu polega na tym, że w imieniu homoseksualistów wypowiadają się tylko ci, którzy nie mają problemu z epatowaniem przed światem swoim życiem seksualnym. Dziennikarz opierając się o publikacje autorów ze środowiska gender stwierdza, iż LGBT jest faktycznie ideologią. Polskę chroni przed nią autorytet Kościoła, w tym św. Jana Pawła II. Z tego powodu, jak mówi, obecnie podważa się wiarygodność Kościoła i atakuje się nawet papieża-Polaka.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Karnowski: Miały miejsce próby wyrzucania ludzi z pracy za to, że przyznają się do Biblii

Michał Karnowski o tym, czemu Trzaskowski nie chce, by przypominać o Karcie LGBT, wystąpieniu Jacka Żalka i tym, co zakłada konserwatyzm.


Michał Karnowski przypomina warszawską Kartę LGBT. Zdaniem dziennikarza kampania odsłoniła światopoglądy kandydatów wskazując przy tym, że walka o fotel prezydencki jest również bojem o ideowy kształt państwa. Wybór więc jest między podejściem do życia w sposób konserwatywny oparty na katolickiej filozofii a światopoglądem liberalno-lewicowym, gdzie na piedestał stawia się sprawy dotyczące środowisk LGBT. Pierwszy pogląd reprezentuje Andrzej Duda; drugi Rafał Trzaskowski. Redaktor tygodnika „Sieci” stwierdza, że

Konserwatyzm zakłada, że się nie zagląda komuś pod kołdrę. W Polsce nigdy nie było takich prób. Miały miejsce próby wyrzucania ludzi z pracy za to, że przyznają się do Biblii i nie chcą obchodzić miesiąca gejowskiej dumy.

Komentuje przerwanie występu posła Porozumienia Jacka Żalka w TVN za to, że powiedział, iż „LGBT to nie ludzie, tylko ideologia”. Stwierdza, że „jest próba wytworzenia wrażenia, że chodzi o atak na prawa obywatelskie”. Gość „Poranka Wnet” dziwi się nieudolnością prezydenta Warszawy w zarządzaniu stolicy. Zauważa, że obecnie sztab kandydata KO nie chce przypominania o Karcie LGBT, która przynosiła punkty w superliberalnej w Warszawie, ale już ich nie przynosi w całej Polsce. Dodaje, że

Nie ma w dorobku Andrzeja Dudy czegoś, czego by się wstydził.

Przypomina, iż Trzaskowski startując na prezydenta Warszawy „mówił, że marzy, by udzielać ślubów gejowskich”. O etapowym dojściu do adopcji dzieci przez pary jednopłciowe mówił zaś jego zastępca Paweł Rabiej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Czy chcemy przejść do historii jako naród, który się sprzedał?/ Maria Salzman, „Śląski Kurier WNET” nr 72/2020

Dlaczego ani razu publicznie polski rząd nie zaapelował o zaprzestanie chociaż prześladowań katolików, chrześcijan, jeśli już nie chce się wypowiadać o prześladowaniach kultur tradycyjnych dla Chin?

Maria Salzman

Rachunek sumienia narodu

Czas przypomnieć – ewaluować – nasze wartości jako narodu, jako Polaków.

Jesteśmy u progu epoki nowej technologii, a niektórzy twierdzą, że nastała epoka orwellowska.

W ciągu ostatnich 100 lat w trzech wojnach i w czasach PRL Polacy oddawali życie, broniąc wartości, wiary, honoru, tracili dorobek całych pokoleń, nie podpisując list, by nie stać się rękoma reżimu, rękoma zła. Dziedzictwo, które przekazali, to honor, prawość, lojalność, niezłomność w swojej wierze.

W tym roku mija setna rocznica Cudu nad Wisłą, bitwy, w której – by bronić własnych wartości, wiary, Polaków i całej Europy przed bolszewikami, przed czerwoną zarazą – Polacy gotowi byli oddać swoje życie na froncie. Towarzyszyła temu głęboka wiara i modlitwa. Jak pisze biuro prasowe Jasnej Góry: „W sercu Kościoła i Narodu, na Jasnej Górze, modlitewne napięcie osiąga swoje szczytowe natężenia w nowennie błagalno-pokutnej rozpoczętej 7 sierpnia 1920 r. Liczba wiernych była tak wielka, że nabożeństwo przeniesiono z bazyliki pod Szczyt. Tysiące ludzi leżało krzyżem na wielkim placu przed Jasną Górą, błagając Matkę Bożą Królową Polski o wstawiennictwo i ratunek dla Ojczyzny”. Stwórca daje mądrość i jasność umysłu.

Co się teraz stało z moją ukochaną Polską, że mamy zwrot o 180 stopni? Jeszcze w tym roku dumnie głosi się, że jesteśmy liderami 16+1 (obecnie 17+1) projektu komunistycznego reżimu Chin, polegającego na ekspansji militarnej, złapaniu państw w pułapkę długu i zwiększaniu wpływów, własności, strategicznych portów, dróg i transportu na świecie.

Rozumiem, że wiele krajów mogło się nabrać na piękne słowa i olbrzymie sumy obiecywanych pieniędzy na nieznanych warunkach umowy. Ale przecież Polacy pamiętają but reżimów. Pamiętają fantastyczne drogi i koleje budowane przez Hitlera, po których później jechał sprzęt wojskowy, by zniwelować Polskę i wyeliminować Polaków. Przecież pamiętamy, że komuniści nigdy nie napadali, lecz zawsze „wyzwalali” od agresorów, od niewoli, od ciemiężycieli… Tak dobrze im to uwalnianie szło, że dziesiątki milionów wyzwolili z ciał ludzkich i posłali do Nieba. Obecnie, zamiast bronić ignoranckiego Zachodu, polski rząd, zaślepiony pieniędzmi, którymi sypią Chiny, elektronicznymi gadżetami, pięknymi słowami chwalącymi i obiecującymi, że bez wysiłku Polska stanie się supermocarstwem, z dumą głosi, że jesteśmy bramą do Europy dla komunistycznego reżimu Chin. Polski rząd podpisuje, ale nie wiem o żadnej partii w Polsce, która by się sprzeciwiała i nawoływała do potępienia Komunistycznej Partii Chin i jej wpływów w Polsce.

Jak to się stało, że cały świat budował gospodarkę reżimu Chin? Jak to się stało, że właśnie Polacy nie ostrzegali Zachodu, że teoria ekonomiczna mówiąca, że bogactwo ekonomiczne doprowadzi do demokracji Chińską Republikę Ludową, to bzdura, bo jak demokracja może istnieć bez wartości?

Reżim Chin, zdjąwszy mundurki Mao i ubierając się u Armaniego, nie zmienił swojej natury. Przeciwnie, zastrzyk zachodniego kapitału umożliwił mu stworzenie wyrafinowanej masowej technologii inwigilacji, ciemiężenia i zabijania swoich obywateli. Liczne organizacje rządowe i pozarządowe na świecie, takie jak Amnesty International i Human Rights Watch oraz coroczny raport Departamentu Stanu USA o przestrzeganiu praw człowieka ogłaszały, że Chiny są państwem, gdzie popełniane jest najwięcej zbrodni – od prześladowania osób zabiegających o demokrację do prześladowania ludzi wiary. W 1999 r. Jiang Zemin – ówczesny pierwszy sekretarz KPCh – (bo w Chinach nadal tylko ona ma władzę) na walnym zgromadzeniu, takim, jakie Polacy znają z czasów Związku Sowieckiego, oświadczył, że „prawda, życzliwość i cierpliwość nie są zgodne z zasadami partii komunistycznej, w związku z czym są nielegalne, a ludzi, którzy je kultywują, należy wyeliminować fizycznie, finansowo i zrujnować ich reputację”. To akurat odnosiło się głównie do bardzo ówcześnie popularnej i promowanej nawet przez ministerstwo zdrowia, starożytnej chińskiej praktyki samodoskonalenia – Falun Gong (Falun Dafa), podobnej do Taj Chi. Nastąpiło to, co sami Chińczycy określali jako kampania rangi rewolucji kulturalnej, w której przed laty, jak w szaleńczym transie, mordowano ludzi kultury i niszczono wszystkich i wszystko, zgodnie z głoszonym sloganem „4 starych”: stare idee, starą kulturę, stare zwyczaje i stare nawyki.

Zastanawiałam się wtedy, jak można zdelegalizować zasady moralne? Na jakiej podstawie można współpracować ekonomicznie z kimś, kto nie ma zasad, tradycji?

Przecież świat stanie się okropny. Teraz zbieramy tego żniwo. Temat zbrodni KPCh został już szeroko opisany i szacuje się, że w czasie rewolucji kulturalnej i w innych kampaniach politycznych reżimu zginęło od 60 do 100 milionów ludzi. A tu jeszcze na progu nowego tysiąclecia 24 h na dobę, dzień w dzień, we wszystkich mediach prowadzona była kampania oczerniania, szykanowania zasad i osób praktykujących Falun Gong (proszę cierpliwie czekać dalej, aż to dotknie nas wszystkich!). Około 100 milionów ludzi (tak mówiły statystyki podane przez reżim chiński) wówczas praktykowało Falun Gong w samych Chinach. Każdy miał rodzinę, był pracodawcą lub miał pracodawców. Nocami ludzi aresztowano, na pokazowych przesłuchaniach skazywano na 16 lat więzienia, bez wyroków zsyłano do obozów pracy (z których ludzie nie wychodzą żywi, jak np. z obozu Masanija), na resocjalizację – czyli pranie mózgu. Majątki konfiskowano, dzieci nie mogły chodzić do szkoły.

Tak do tego czasu również prześladowano osoby, które chciały wierzyć w Boga: chrześcijan z tzw. kościołów domowych, buddystów, Tybetańczyków, muzułmanów i zwłaszcza chrześcijan – ludzi, którzy nie chcieli przynależeć do Ludowego Kościoła Katolickiego, w którym można czcić Boga, ale pierwszy sekretarz – jest nad Boga, a na ołtarzu zamiast świętych widnieje duży wizerunek Pierwszego Sekretarza. Ale dopiero stopień brutalności specjalnego biura 610, stworzonego do prześladowania praktykujących Falun Gong, zszokował świat, bo kampania szykanowania i oczerniania ich była niespotykana nie tylko w Chinach, ale i na świecie. Przedstawiciele KPCh rozdawali materiały i książki pełne sfabrykowanych informacji na spotkaniach ONZ i w swoich ambasadach we wszystkich krajach. Instytucje Kościoła katolickiego, międzynarodowe, pozarządowe i rządowe krajów demokratycznych, zaalarmowane sytuacją praktykujących Falun Gong na całym świecie, podjęły dochodzenia. Wszystkie jednoznacznie wykazały, że jest to bezpodstawna propaganda nienawiści i oczerniania, a praktyka jest prawa i szlachetna. W maju 2002 r. Święty Jan Paweł II błogosławił Falun Dafa na całym świecie. W krajach Zachodu jednogłośnie przyjęto wiele rezolucji potępiających reżim chiński za prześladowania Falun Gong i wszystkich innych więźniów sumienia. W tym roku podniesiono flagi na Kapitolu Stanów Zjednoczonych na cześć pana Li, twórcy tej praktyki, a pochwałę ujęto w słowach: „Dziedzictwo, które Pan przekazuje, będzie wzruszać i napawać odwagą kolejne pokolenia przywódców na całym świecie”.

W 2006 r. opublikowano raport „Krwawe żniwo” o grabieży za pieniądze i na zamówienie organów od żywych ludzi – sankcjonowaną przez władze. Chińczycy od tysiącleci wiedzieli, że medytacja poprawia stan zdrowia, a nowoczesna medycyna dopiero w ostatnich dekadach to potwierdziła. Tu chciałam zwrócić uwagę, że wielu biznesom lub rządom nie przeszkadzała wiedza o zbrodniach na ludziach, których sposób medytacji był nieznany, więc reżim szlifował swoje praktyki, szkolił swoich lekarzy transplantologii na uniwersytetach medycznych świata (również w Polsce).

Ze wzrostem technologii grabież organów w Chinach stała się branżą wartą 9 miliardów USD rocznie (wyrok niezależnego trybunału można przeczytać tutaj https://chinatribunal.com/).

Dlaczego Polacy nie byli pierwsi, domagając się zaprzestania tych praktyk? Zostało to przyjęte przez reżim jednoznacznie: „jeśli nie opowiadacie się za wartościami uniwersalnymi, to i nie będziecie się opowiadać za swoją wiarą ani wartościami wolnościowymi”.

Teraz jest to systemowo nakazana procedura eliminowania nie tylko praktykujących Falun Gong, ale i chrześcijan, buddystów, Ujgurów-muzułmanów.

Wraz z piorunującym rozwojem technologii w ostatnich 5 latach KPCh używa technologii sztucznej inteligencji do rozpoznawania twarzy, mikroemocji; zbiera wszystkie dane przepływające przez intranet – internet wewnętrzny Chin, a od 2017 r., zgodnie z ustawą, wszystkie informacje znajdujące się na urządzeniach firm chińskich lub przepływające przez nie (styki, routery, telefony, komputery, anteny 5G…), jak i urządzeniach firm zagranicznych znajdujących się na terenie Chin (serwery chmury), mają być dostępne dla reżimu chińskiego. System oceni obywateli za wszystko, co robią lub czego nie robią (nie piją – źle, bo mogą być wierzący; piją za dużo – też źle, bo są nieproduktywni), z kim się spotykają, a wszystko jest nagrywane milionem urządzeń znajdujących na 984 m2, czyli na niecałej 1/10 ha, który obsługuje jedna antena chińskiego 5G. Jak ta najnowsza technologia jest używana do gnębienia demokracji, można zobaczyć w ostatnich miesiącach w Hongkongu, gdzie nawet maski noszone przez studentów nie wystarczyły, by ich chronić przed zidentyfikowaniem i wyeliminowaniem w klasyczny dla reżimu, brutalny sposób.

Mogę zrozumieć naiwność czy głupotę ludzi w krajach, które nie doznały reżimu komunistycznego, które nie znają siły propagandy i niszczenia „wrogów narodu”. Ale my, Polacy?

Pamiętamy pokazowy proces sądowy ks. Popiełuszki. Pamiętamy, że III Rzesza była potęgą ekonomiczną swoich czasów. Pamiętamy, że wielkie firmy światowe dopracowywały efektywność zabijania w niemieckich obozach hitlerowskich, że wbrew ostrzeżeniom i informacjom, co naprawdę się tam dzieje, inwestowały i zarabiały. Pamiętamy, jak pięknie się nabrał Czerwony Krzyż, wizytując pokazowy niemiecki obóz hitlerowski. Pamiętamy, że za dostarczanie informacji lub współpracę z reżimami były większe lub mniejsze, ale korzyści. Pamiętamy, że elity komunistyczne żyły w luksusie w porównaniu z resztą społeczeństwa, a to, że luksus kiedyś wyglądał zupełnie inaczej niż teraz, nie znaczy, że system się zmienił.

Teraz na topie jest temat 5G. Warto pamiętać, że 70% patentów i standardów komercyjnie dostępnego 5G jest chińskich. Gdy zachodni świat rozwijał technologie 3G i 4G, Chiny postanowiły zdominować 5G. Ale to nie jest kolejny krok technologii komórkowej: antena 4G obsługuje około 2000 urządzeń na 984 m2, a antena 5G – 1 milion! Tak, to usprawni przepływ danych do użytku prywatnego, ale nie po to jest. Jest po to, aby urządzenia się ze sobą komunikowały – samoprowadzące się samochody, wszystkie kamery, mikrofony – te z naszych telewizorów i telefonów również – aby ich dane były analizowane przez sztuczną inteligencję. Taki otwarty system, gdzie operator i firmy, z których korzystamy, miały prawo do naszych danych, funkcjonuje w krajach demokratycznych. Facebook, Amazon, a obecnie większość firm istniejących w sieci, włącznie z medialnymi, używają sztucznej inteligencji do zbierania i analizowania wszystkich danych – tych z naszego ekranu, jak i tych nagranych przez mikrofony, kamery czy różne aplikacje. Te dane są sprzedawane do analizy, bo firmy mają lepsze wyniki sprzedaży, precyzyjnie określając klienta. A ten otwarty, zbierający wszystko o wszystkich system, jest używany w jedynym słusznym celu przez władze ChRL.

Znane jest, że Chiny mają 100-letni plan przejęcia świata do roku 2049 i że do tej pory wykorzystywały i wykorzystują każdą okazję w tym kierunku.

Została opublikowana na ten temat książka Unrestricted Warfare (tłum. wykorzystujące wszystko działania wojenne). Biorąc to wszystko pod uwagę, używanie urządzeń firm chińskich – Huawei, ZTE, Xiaomi – powinno być co najmniej podejrzane. Pytam, dlaczego to Stany Zjednoczone obudziły się pierwsze, choć co prawda z ręką w nocniku? Dlaczego to nie Polska trąbiła o niebezpieczeństwie, że zbieranie informacji i chińska współpraca w ich wymianie z Rosją stanowi śmiertelne zagrożenie dla Polski? Dlaczego to konserwatywny prezydent Stanów Zjednoczonych (warto pamiętać, że i Obama, i Hillary Clinton byli uczniami i wyznawcami Saula Alinsky’ego, znanego amerykańskiego komunisty żydowskiego pochodzenia) zwraca uwagę Polakom na zagrożenie z Chin i chce wzmocnić sojusz, uniezależnić Polskę od wpływów reżimu?

Dlaczego polski rząd podpisał umowę o współpracy szkoły Policji w Szczytnie ze słynnymi ze swojej „prawości i humanitaryzmu” służbami ChRL, których ostatnie akcje mogliśmy oglądać na prodemokratycznych studentach w Hongkongu? Dlaczego nie mówi się, że Chiny to reżim? Dlaczego ani razu publicznie polski rząd nie zaapelował o zaprzestanie chociaż prześladowań katolików, chrześcijan, jeśli już nie chce się wypowiadać o prześladowaniach kultur tradycyjnych dla Chin? Dlaczego wyrocznią stały się źródła chińskie? Co znaczy wielowektorowość – to, że raz się ma wartości, a raz nie, że raz jesteśmy ramieniem reżimu, a innym razem – państwem demokratycznym? Dlaczego nadal ludzie wierzą bardziej chińskiej propagandzie, że Falun Gong to coś podejrzanego, a nie używają rozumu, uwzględniając fakt, że praktykujący Falun Gong na świecie to przekrój całego społeczeństwa, że Jan Paweł II nawoływał do zaprzestania prześladowań Falun Gong? Jak można zdelegalizować zasady moralne: prawdy, miłosierdzia i cierpliwości, jak również te „4 stare”, niszczone za czasów Mao? Czego można oczekiwać od reżimu, który zdelegalizował i usunął takie wartości?

Faustowskie umowy, dające chwilowe zyski, nie są dobrem dla Polski. Eliminując wartości z polityki, umów, ekonomii, stajemy się gorsi niż ci inwestujący w Hitlera, bo my doznaliśmy tej krzywdy, znamy tę historię i mamy wiedzę.

Jak można kontynuować współpracę z reżimem, gdy demokratyczni sojusznicy oferują nam swoją technologię wojskową, zapisaną na 19. stronie Strategii Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych, technologię 5G, która całkowicie zapewnia prywatność danych użytkownika w stopniu wręcz dla nas niepojętym? Dlaczego wprowadzony przez Plus system 5G jest kompatybilny tylko z urządzeniami producentów chińskich, którzy są wykluczeni lub uznani za instytucje służb nieprzyjaznego kraju? Firma oferująca te urządzenia raczej nie dba o bezpieczeństwo danych swoich klientów. Dlaczego Chiny są uważane za sojusznika Polski, pomimo że sojusznikami ChRL są Rosja, Korea Północna i Iran? Dlaczego, wbrew powszechnie publikowanym na Zachodzie powyższym informacjom, w Polsce ufa się bardziej propagandzie chińskiej? Dlaczego, wbrew temu, że koronawirus pochodzi z ChRL i już ponad 100 krajów domaga się pociągnięcia KPCh do odpowiedzialności za szkody śmiertelne i ekonomiczne, Polska się do nich nie przyłącza? Dlaczego, wbrew znanym danym, że wirus ten utrzymuje się na powierzchniach, zwłaszcza plastikowych, nawet powyżej 3 dni, zamawiamy dostarczany samolotem sprzęt ochronny z Chin, i to z Wuhan? Dlaczego, wbrew informacjom z innych krajów o felerności chińskich produktów ochronnych i testów, nadal zamawiamy je z Chin? Czy to nie jest marnowanie polskich funduszy i narażanie naszego personelu medycznego?

Dlaczego nie wzmacnia się czynem hasła „Kupuję u polskich producentów”? Cały amerykański łańcuch dostaw bezpieczeństwa narodowego i, jak się okazało, medyczny też, zależy od Chin… Polski również.

Dlaczego obecny prezydent USA nakazał przeprowadzenie fabryk z powrotem do Stanów i kupuje rodzime towary? Polska też nie jest w stanie produkować sama leków, bo większość składników pochodzi z Chin, nie mówiąc już o tych szkodliwych. Który przemysł w Polsce lub w krajach demokratycznych jest w pełni zdolny do niezależnego funkcjonowania?

Jakie wartości przyświecają decydentom? Czy one naprawdę służą interesom Polaków? Czy naprawdę chcemy przejść do historii jako naród, który nie poddał się najeżdżającym nas reżimom, natomiast się im sprzedał? Może w tej tragicznej chwili pandemii powinniśmy znaleźć czas na szczerą modlitwę, pokutę, wyznanie win i wyrzeczenie się żądz pychy i władzy, natychmiastowego zbicia majątku. Czas modlić się o to, by Bóg dał nam szansę pójść prawą drogą, dał mądrość rozróżniania dobra od zła, odwagę, by potępić zło i wspierać dobro, by zaprzestać siać waśnie. Bóg jest miłosierny. Zostaniemy osądzeni przez historię za to, po której stronie stanęliśmy. Słuchajmy naszych sumień i zbierajmy informacje z różnych źródeł. Wiele instytucji medialnych i naukowych zostało zinfiltrowanych, przekupionych, ale niezależne informacje jeszcze są dostępne w internecie.

Uważam, że stosowne jest w 100 rocznicę urodzin Świętego Jana Pawła II przytoczyć znane na całym świecie słowa, wypowiedziane za czasów PRL:

„Nie lękajcie się. Miejcie odwagę, odwagę wiary!”.

Artykuł Marii Salzman pt. „Rachunek sumienia narodu” znajduje się na s. 8 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Marii Salzman pt. „Rachunek sumienia narodu” na s. 8 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Przesunięcie wyborów pozwoliło pozbierać się PO, która ze świeżym kandydatem odzyskała wszystkie utracone głosy poparcia

Resztki po Kukizʼ15 są wrzaskliwie nieprzekupne. I podobnie żadnych stanowisk za zerwanie sojuszu z totalną opozycją nie przyjmą Konfederaci. Od Gazpromu by wzięli, ale od polskiego rządu nie wezmą!

Jan A. Kowalski

Nieprzekupni posłowie rujnują Polskę

(znowu przed wyborami)

Myślałem w naiwności swojej, że posłowie opozycji (PSL, SLD, Konfederacja) obsypią mnie jeśli nie złotem, to przynajmniej bitcoinami (jak na młodych liberałów przystało) za rady sprzed miesiąca. Zaproponowałem przecież prosty i niezawodny sposób na wykończenie przeciwnika politycznego już leżącego na deskach i czekającego na ostatni cios. Tak przecież leżała i czekała na zasłużoną śmierć Platforma Obywatelska w postaci jej niewydarzonej kandydatki Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Takie szybkie dokończenie dzieła byłoby w interesie każdej z wymienionych wyżej formacji opozycyjnych, łącznie z opozycyjną i zarazem rządową formacją Jarosława Gowina czyli (Nie)Porozumieniem.

Z prostego humanistycznego rachunku wynikało, że każda z formacji przynajmniej podwoi swój stan posiadania w elektoracie. Dodatkowo każdy kandydat opozycyjny: Biedroń, Kosiniak-Kamysz, Hołownia i nawet Krzysztof Bosak ma szansę na drugą rundę przeciwko Andrzejowi Dudzie po zbiórce głosów rozsypanych przez kandydatkę PO. To, co się stało – przesunięcie wyborów nie wiadomo na kiedy – pozwoliło pozbierać się PO, która ze świeżym kandydatem odzyskała wszystkie utracone głosy poparcia. I teraz będzie próbowała przesunąć wybory aż do wybuchu kryzysu ekonomicznego i zyskania szansy na elekcję Rafała Trzaskowskiego.

Tak, jak zademonstrowała to opozycja (bez PO), nie zachowuje się nikt prawdziwy i racjonalny, no chyba, że jest bezdennie głupi politycznie. Ale w takim razie niech wraca do śpiewania (Paweł Kukiz) albo do tańca z gwiazdami (Krzysztof Bosak), bo ostatnie głosowanie ramię w ramię z PiS już niczego nie mogło zmienić.

Dlaczego zatem nominalni konkurenci polityczni uratowali Platformę Obywatelską pozbawiając się szans na sukces? Odpowiedzi mogą być tylko dwie.

Pierwsza, łagodna, to naiwność polityczna. Oczywiście skończonym tępakiem politycznym może być Paweł Kukiz (pewnie nie wiecie, że studiował politologię), który zaczął odgrywać w Koalicji Polskiej rolę taką, jak kiedyś w PO Stefan Niesiołowski. Czyżby politolog po Uniwersytecie Wrocławskim był jedynym naiwnym członkiem tej formacji i nie dostrzegał rzeczywistości, w jakiej żyje? Naiwni mogą być też posłowie Konfederacji, którym przecież liberalna i narodowa doktryna nie może udzielać prawidłowych odpowiedzi na bieżące polityczne wyzwania.

Pozostając przy wersji łagodnej, dowiedzieliśmy się, że resztki po Kukizʼ15 są wrzaskliwie nieprzekupne. I podobnie żadnych stanowisk za zerwanie sojuszu z totalną opozycją nie przyjmą Konfederaci. Od Gazpromu by wzięli, ale od polskiego rządu nie wezmą! Co za pokraczna logika. Po liberum veto zafundowanym przez Jarosława Gowina i powyższej postawie, Prawu i Sprawiedliwości nie pozostało nic innego, jak się chwilowo poddać. Skazując siebie i Polskę na niepewność losu.

Druga odpowiedź z naiwnością nie ma już wiele wspólnego. Musi istnieć władza zwierzchnia, która zadecydowała, że interes każdej z grup zyskujących po PO to za mało. Bo korzystne dla niej jest utrzymanie przy życiu projektu powołanego w roku 2001, czyli właśnie Platformy Obywatelskiej. Nazwijmy tę władzę Wysokim Komunistycznym Państwem (nie mylić z amerykańskim Deep State, o czym możemy tylko pomarzyć).

Jeżeli to Wysokie Komunistyczne Państwo jest rzeczywistym decydentem w stosunku do całej opozycji, to strach się bać. Bo im gorzej dla państwa polskiego, to tym lepiej dla WKP.

Widzieliśmy to na własne oczy. Na jednym kolorowym obrazku postępowo-europejski Rafał Trzaskowski, a obok złowroga stara k…reacja 71-letniej Jolanty Lange vel Gontarczyk, zamieszanej w śmierć księdza Blachnickiego pracownicy SB. Teraz oczywiście w nowej aranżacji zaangażowanej działaczki feministycznej i proaborcyjnej. I nie możemy mieć żadnych wątpliwości – Niemcy, Francja i Rosja poprą Rafała Trzaskowskiego i jego nowoczesne otoczenie. Poprą przeciwko próbie odrodzenia się państwa polskiego dokonywanej pod rządami Prawa i Sprawiedliwości.

Może to nie są rządy specjalnie udane. Nie tylko dla mnie mogłyby być lepsze. Krytykuję je od samego początku za prawie wszystko. Ale jedno jest bezsprzeczne – są to rządy polskie. Nie światowe, nie europejskie, nie niemieckie ani rosyjskie, ale polskie. Trochę bezmyślnie populistyczne i zbiurokratyzowane, ale polskie. Lewicowe i socjalistyczne, ale polskie. Kto tego nie widzi, jest ślepy. Dla kogo nie ma to znaczenia, bo jego partyjne lub prywatne interesiki są ważniejsze, nie powinien mieć ani kawałka miejsca w polskiej polityce i na polskiej ziemi. Bo jednak ma znaczenie, czy publiczne pieniądze są „marnowane” na biedne polskie dzieci (PiS i Duda), czy na ich zabijanie, zanim się narodzą (PO i Rafał Trzaskowski).

Z Prawem i Sprawiedliwością, nawet po zwycięstwie Andrzeja Dudy, będziemy mogli walczyć. Sam będę walczył do ostatniej zdartej klawiatury.

Po zwycięstwie Rafała Trzaskowskiego będziemy mogli znowu w trakcie wieczoru wyborczego zobaczyć uradowanego Jerzego Urbana z szampanem i starą bezpieczniacką k…reację po liftingu, Jolantę Lange.

Prawdziwe oblicze bolszewickiej nowoczesności. Wysokie Komunistyczne Państwo odzyska utracone na 5 lat żerowisko. A my stracimy szansę na odbudowę państwa, bo nie będzie to w interesie Niemieckiej Unii Europejskiej i Rosji.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Nieprzekupni posłowie rujnują Polskę” znajduje się na s. 4 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Nieprzekupni posłowie rujnują Polskę” na s. 4 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jan Krzysztof Ardanowski: Ziemia rolna nie powinna być elementem lokaty kapitału dla ludzi niezwiązanych z rolnictwem

Minister rolnictwa mówi o negocjacjach ws. wspólnej polityki rolnej UE, modernizacji polskiego rolnictwa, konieczności ograniczenia wolności obrotu ziemią rolną i strategii przeciwdziałania suszom.

Jan Krzysztof Ardanowski komentuje nową, korzystną dla Polski propozycję finansową Komisji Europejskiej dotyczącą Wspólnej Polityki Rolnej. Wskazuje, że jest ona zasługą Janusza Wojciechowskiego. Minister relacjonuje, że jego odpowiednicy w innych krajach Europy Środkowej z podziwem patrzą na to, w jaki sposób do spraw rolnictwa podchodzi prezydent Andrzej Duda.

Propozycja KE odnośnie wspólnej polityki rolnej będzie teraz przedmiotem negocjacji szefów państw

Gość „Popołudnia WNET” zapewnia, że opowiada się za taką modernizacją rolnictwa, która zmniejszy obciążenie dla środowiska generowane przez ten sektor.  Zdaniem ministra polskie rolnictwo już jest jednym z najbardziej ekologicznych w Europie.

Zmniejszenie zużycia środków chemicznych jest docelowo korzystne dla konsumentów i dla przyrody.

Rozmówca Jaśminy Nowak zwraca uwagę, że zmniejszenie chemizacji rolnictwa wpłynie na spadek jego wydajności. Stawia pytanie, w jaki sposób zostanie to zrekompensowane rolnikom.  Minister Ardanowski zwraca uwagę na problem wykupywania ziemi rolnej przez osoby nie prowadzące takiej działalności.  Mówi, że w celu wyeliminowania tego procederu konieczne jest ograniczenie prawa własności.

Ziemia jest dobrem rzadkim. Powinna należeć do rolników a nie być elementem lokaty kapitału dla ludzi niezwiązanych z rolnictwem.

Gość „Popołudnia WNET” nie przypuszcza, aby fundusze na politykę rolną były uzależnione od przestrzegania unijnych standardów praworządności. Ocenia, że postuluje to tylko polska opozycja i najbardziej lewicowi politycy europejscy.

Nie istnieje możliwość, żebyśmy stracili jakiekolwiek unijne pieniądze. Obsesja praworządności jest w chorych głowach polskiej opozycji.

Jak dodaje szef resortu rolnictwa:

Nie wyobrażam sobie, żeby w Polsce w dobie pandemii koronawirusa mogło zabraknąć żywności.

Minister Jan Krzysztof Ardanowski zapewnia, że rząd jest przygotowany na wystąpienie latem różnych groźnych dla rolnictwa zjawisk pogodowych. Mówi, że rząd przygotował szereg rozwiązań mających przeciwdziałać niedoborom wody.  Jak prognozuje:

Ciężkiej suszy w tym roku już nie będzie.

Rozmówca Jaśminy Nowak mówi również o Polskim Holdingu Spożywczym. Stwierdza, że jest on bardzo dobrą receptą na problemy tej gałęzi przemysłu.

Rafał Ziemkiewicz: Konstytucja zakazuje cenzury prewencyjnej. Musimy się sami na nowo wymyślić

Rafał Ziemkiewicz zdradza o czym naprawdę jest jego książka, którą Allegro nie pozwala sprzedawać ze względu na jej rzekomy antysemityzm.


Rafał Ziemkiewicz komentuje decyzję Allegro o wycofaniu się przez serwis Allegro ze sprzedaży książki „Cham niezbuntowany”. Została ona podjęta na podstawie oceny organizacji pozarządowych „Otwarta Rzeczpospolita” i „Nigdy Więcej”. Jak mówi autor inkryminowanej publikacji, ludzie z tych organizacji:

Nawet nie próbują udawać, że tę książkę czytali.

Podkreśla, że w świat poszedł przekaz, że „w dzikiej Polsce jakiś prawicowy autor napisał książkę która neguje Holokaust”.  [Negacji ludobójstwa na ludności pochodzenia żydowskiej, jak informuje Onet.pl, dopatrzono się w słowach „syjonizm pod wpływem Holokaustu, a raczej mitu Holokaustu, który sam zbudował, nabrał szczególnego okrucieństwa. Shoah dowiódł, twierdzą dziś jego prominentni przedstawiciele, że Żydzi muszą być bezwzględni”- przyp. red.] Pisarz wyjaśnia, że

W książce jest krytyka polityki historycznej Izraela wobec Polski i roszczeń jakie za tym idą.

Kwestie te nie są przy tym wcale, jak zaznacza, głównym tematem książki. Tym ostatnim jest kwestia tego, że w Polsce „do pewnego momentu zwalnialiśmy się od myślenia”:

Panowała tylko jedna metanarracja, że ma być tak jak na Zachodzie.

Jest to, jak mówi RAZ, „typowe myślenie murzyńskie” opierające się na przekonaniu, że „tam są mądrzejsi od nas, my to zaimplementujemy”. Ten kompleks niższości wynika w jego ocenie z doświadczenia półwiecza komunizmu i półtorawiecza zaborów. Tymczasem, jak podkreśla:

Nie jesteśmy niedorobioną wersją Niemców czy Amerykanów, tylko jesteśmy po prostu zupełnie inni. […] Musimy się sami na nowo wymyślić.

Dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy” zaznacza, że odmowa publikacji jego książki nie jest sprawą klauzuli sumienia, gdyż ta, jak mówi, dotyczy usług, a nie przepływu informacji. Dodaje, że brak cenzury prewencyjnej gwarantuje Konstytucja. Na uwagę o procesie drukarza z Łodzi, któremu Trybunał Konstytucyjny przyznał rację, gdy ten nie chciał wydrukować materiałów dla fundacji LGBT, stwierdza, że to inna sytuacja. Drukarz bowiem, jak tłumaczy Ziemkiewicz, nie jest monopolistą w Łodzi, natomiast Allegro ma pozycję niemal monopolistyczną.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

 

Marek Jakubiak: Rafał Trzaskowski powinien raczej być wykładowcą akademickim, niż prezydentem

Na naszych oczach dzieją się bardzo poważne rzeczy, pomimo że Donald Tusk nazwał kiedyś prezydenta strażnikiem  żyrandola – komentuje przebieg kampanii wyborczej prezes Federacji dla Rzeczpospolitej.

 

Marek Jakubiak mówi, że wybory prezydenckie rozstrzygną się między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim, gdyż pozostali kandydaci są marginalizowani przez media.

Na naszych oczach dzieją się bardzo poważne rzeczy, pomimo że Donald Tusk nazwał kiedyś prezydenta strażnikiem  żyrandola.

Kandydat na prezydenta zwraca uwagę, że w wyborach warszawskich ludzie nie głosowali za Rafałem Trzaskowskim, a przeciw PiS-owi.

Rafał Trzaskowski został zmuszony do ubiegania się o urząd prezydenta Warszawy.

Polityk apeluje o poparcie dla swojej kandydatury. Zapowiada, że kwestia, kogo jego zwolennicy  powinni  poprzeć w II turze, stanie się przedmiotem konsultacji. Jak dodaje:

Dziwi mnie to, że niektórzy politycy Konfederacji namawiają do poparcia w II turze Rafała Trzaskowskiego.

Poruszony zostaje również temat kondycji mediów publicznych i strategii wyborczej PiS. Rozmówca Adriana Kowarzyka ocenia, że ludzie zarządzający mediami publicznymi nie mają wyobraźni i walą w propagandowy bęben. Zdaniem gościa 'Kuriera w samo południe’:

PiS powinien szukać przyjaciół, a nie wrogów.

Prezes Federacji dla Rzeczpospolitej mówi  o potrzebie budowy  prostego, ale silnego państwa, z jasnymi regułami podatkowymi i sprawną armią. Zdaniem rozmówcy Adriana Kowarzyka ministerstwa: obrony narodowej i spraw zagranicznych, powinny podlegać prezydentowi.

Marek Jakubiak stwierdza, że kandydat KO na prezydenta nie ma kwalifikacji do sprawowania funkcji kierowniczych w państwie:

Rafał Trzaskowski powinien raczej być wykładowcą akademickim, niż prezydentem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Polska firma traci szansę na stworzenie leku na koronwirusa? Problemem jest procedura dostaw osocza

Jak podaje „Rzeczpospolita” firma Biomed Lublin miała opracowywać lek na SARS-CoV2 na bazie osocza ozdrowieńców. Tego ostatniego, choć ozdrowiałych przybywa, nie może firma uzyskać.

„Rzeczpospolita” przypomina, że trzy tygodnie temu ogłoszono, że rusza projekt, który ma na celu opracowanie leku na koronawirusa przy wykorzystaniu technologii izolowania przeciwciał z osocza ludzkiego. Utknął jednak nie z własnej winy w miejscu. Choć bowiem jest coraz więcej ozdrowiałych, którzy oddają swoje osocze, to firma nie może go uzyskać. Jak wyjaśniał gazecie Piotr Fic, członek zarządu biotechnologicznej spółki:

Badania kliniczne nie mogą ruszyć, gdyż regionalne centra krwiodawstwa i krwiolecznictwa nie zebrały odpowiedniej ilości osocza ozdrowieńców i nie przekazały go Biomedowi Lublin.

Problem leży nie tylko w braku osocza w ogóle, co w procedurze jego poboru. Większość pobieranego w centrach krwiodawstwa osocza poddawanego jest tzw. inaktywacji. Jak tłumaczy Piotr Fic:

To powoduje, że nie nadaje się ono do produkcji w Biomedzie leku zawierającego skoncentrowaną dawkę immunoglobulin.

Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny numer 1 w Lublinie oraz Instytut Hematologii i Transfuzjologii, biorące udział w projekcie, zwracają uwagę poprzez swych przedstawicieli, że to do ministra zdrowia należy takie określenie procedury poboru osocza, by większa jego część niż ta obecnie nadawało się do użycia przy opracowywaniu leku.

A.P.

Budka: Walka toczy się o to, jak Polska będzie skonstruowana. Polacy nie chcą pomników, które władza buduje sama sobie

Borys Budka jest przekonany, że stawką w wyborach prezydenckich jest model rozwoju Polski. Dodatkowo gość Poranka WNET o roli samorządów, kryzysie, polityce międzynarodowej i burzeniu pomników.

Przewodniczący PO podkreśla w kontekście protestów w USA, że każda śmierć jest tragedią, ale przemoc nie jest właściwą odpowiedzią. Podkreśla swój legalizm mówiąc  o anarchizacji życia politycznego. Symbolem tego zjawiska jest burzenie pomników jako cel sam w sobie.

W tym wypadku sam pomnik jest czegoś symbolem a nie osoba, która została na nim upamiętniona. To jest tak jak z pomnikiem Tadeusza Kościuszki. Zaskakujące było, że ludzie, którzy to zrobili w ogóle nie mieli pojęcia kto jest na tym pomniku. To bardzo smutne, bo to jest objaw anarchizacji życia. Ten pomysł, żeby obalić pomnik dlatego, że jest to pomnik, że jest to symbol, ale nie wiadomo nawet czego.

Poseł Budka mówi, że są pomniki które należy zburzyć, pomniki przywiezione przez komunistów czy pomniki króla Belgów Leopolda II. Problem pojawia się, kiedy burzenie jest celem, kiedy to kto stoi na piedestale nie ma znaczenia. Złe jest, jak mówi, dzielenie społeczeństwa i szukanie grup, które można by piętnować. Trzeba bowiem budować wspólnotę.

Łukasz Jankowski pyta też o kampanię Rafała Trzaskowskiego. Borys Budka przyznaje, że przy spotkaniach nie wszyscy wyborcy stosują się do norm sanitarnych i apeluje o to, by zaczęli to robić. Tym, co w ostatnich dniach najbardziej przebiło się do przestrzeni medialnej była akcja zbierania podpisów pod kandydaturą prezydenta Warszawy. Polityk  twierdzi, że od dawna pomaga zbierać podpisy, ale nigdy nie widział takiej akcji.

Ludzie tak bardzo chcieli oddać swój podpis, że sami drukowali karty i zbierali podpisy. To były osoby zarówno młode które się angażowały, ale też osoby, które miały powyżej 80 lat. Przychodziły do sztabów i mówiły „myśmy zebrały podpisy wśród sąsiadów, to jest nasz wkład na kampanie”. 400 tysięcy podpisów dziennie zbieraliśmy na Rafała Trzaskowskiego! To jest absolutny rekord w historii polskiej polityki. Wierzę w to, że to jest dobry sygnał do tego jak zakończą się wybory prezydenckie, jaki będzie rezultat.

Entuzjazm ludzi i dynamizm kampanii wynika jego zdaniem z jej krótkości. Według gościa Poranka WNET nadchodzące wybory to nie kwestia personaliów, ale tego jaki jest pomysł na rozwój Polski. Borys Budka przeciwstawia Polskę centralnie sterowaną Polsce samorządowej. To samorządy bowiem, jego zdaniem, najlepiej wiedzą jakie lokalne inwestycje są potrzebne. Z tego powodu należy dać im pieniądze ze swobodą ich wydatkowania.

Dzisiaj walka toczy się o to jak Polska będzie skonstruowana. Czy będzie to model, do którego zawsze dążył Jarosław Kaczyński, model Polski centralistycznej, z silną władzą w Warszawie, z absolutnym spacyfikowaniem samorządowców, z wielkimi centralnymi inwestycjami – jak w epoce słusznie minionej – których ludzie nie rozumieją, często nie chcą, które służą władzy do celów propagandowych. Alternatywą jest to co mówi Rafał Trzaskowski. Polska samorządowa, Polska, w której inwestycje lokalne kształtują rynek pracy, inwestycje lokalne dają nadzieję, inwestycje lokalne często są tym kluczem do dobrobytu, do tego by w czasach trudnych dać ludziom pracę. To ludzie będą decydowali na co przeznaczane są ich pieniądze.

Zaznacza, że Trzaskowskiego popierają bezpartyjni samorządowcy. Szef Platformy nie pomija też spraw międzynarodowych. Za najważniejszego partnera Polski widzi Niemcy, ponieważ mamy z nimi największą wymianę handlową.

Dla nas oczywistym jest to czego tak bardzo nie rozumieją nasi adwersarze: współpraca z Niemcami, które są największym rynkiem zbytu i współpraca w Unii Europejskiej. Bezpieczeństwo musi być oparte na dwóch elementach, fundamentalnej współpracy w ramach Paktu Północnoatlantyckiego oraz Unii Europejskiej. Błędem jest próba opierania naszego bezpieczeństwa wyłącznie na relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. To jest bardzo ważny partner, ale partner, który musi być wpisany w szerszą politykę.

Gość „Poranka Wnet” odnosi się do organizacji wyborów 10 maja. Podnosi kwestię zmarnowanych przez ministra aktywów państwowych kwestię pieniędzy. Zgadza się z konstytucyjną definicją małżeństwa krytykując przy tym słowa dotyczące LGBT w Karcie Rodziny zaproponowanej przez prezydenta Andrzeja Dudę.

Nikt nie zrówna związków partnerskich z małżeństwami.

Całej rozmowy wysłuchaj już teraz!

F.G./A.P.

Musiałek: BGK i PFR zadłużają się, co nie jest wliczane do długu krajowego. Jest to działanie omijające prawo

Paweł Musiałek o bardziej optymistycznych prognozach kondycji światowej gospodarki w związku z kryzysem, pomocy rządu dla przedsiębiorców, zadłużaniu się i tym, czy będą pieniądze na programy socjalne


Paweł Musiałek  zauważa, że w Polsce ostatnia recesja miała miejsce w 1991 r.  Od tego czasu PKB cały czas rośnie, choć jak przyznaje, nie jest to idealny wskaźnik.

Polska była  zieloną wyspą.

Naszego kraju nie ominął jednak koronawirus. Nawet zaś gdyby ominął, to nasza gospodarka by ucierpiała ze względu na swe powiązania globalne. Odbudowa tej sytuacji sprzed kryzysu nie nastąpi w bliskiej przyszłości.  Dyrektor Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego stwierdza, że wparcie polskiego rządu dla przedsiębiorców było dość duże. Mogliśmy sobie na nie pozwolić dzięki względnie dobremu stosunkowi zadłużenia publicznego do PKB. Jak zauważa:

Dzisiaj przedsiębiorców finansuje Bank Gospodarstwa Krajowego i Polski Fundusz Rozwoju. Te dwie instytucje zadłużają się, a ich dług nie jest wliczany do długu krajowego.

Zgodnie z normami unijnymi pieniądze pożyczane przez BGK i  PFR wliczają się do zadłużenia publicznego, ale według polskich przepisów już nie. W ten sposób polski rząd może się dalej zadłużać bez naruszenia konstytucyjnego progu ostrożnościowego 60%:

Jest to działanie omijające prawo, ale zrozumiałe w tej sytuacji. […] Nie powinniśmy tego taktować jak mechanizm, który powinniśmy wykorzystywać w normalnych czasach.

Musiałek komentuje także zmianę retoryki Platformy Obywatelskiej dotyczącej polityki gospodarczej. Sądzi, iż zmiana nastrojów w PO z liberalnych na socjalne są spowodowane podejściem Polaków do transferów socjalnych w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości. Nasz gość twierdzi, że w najbliższych latach nie będziemy mieć pieniędzy na nowe transfery socjalne.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.