Research Partner: Mateusz Morawiecki i Rafał Trzaskowski najpopularniejszymi kandydatami na prezydenta

W dniach 16-19 czerwca 2023 roku firma Research Partner przeprowadziła na panelu Ariadna kolejne badanie potencjalnych kandydatów na prezydenta.

Zbadaliśmy popularność polityków, którzy mogliby wystartować w wyborach prezydenckich w 2025 roku. Właściwe badanie poprzedziło pytanie o udział w poprzednich wyborach prezydenckich oraz o to, na kogo respondent głosował – dzisiejszą głowę państwa Andrzeja Dudę czy obecnego prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego.

W zależności od tego, kogo wskazał ankietowany, została mu przedstawiona lista potencjalnych kandydatów – w przypadku głosujących na Andrzeja Dudę ze Zjednoczonej Prawicy, a w przypadku osób wybierających Rafała Trzaskowskiego – z szeroko rozumianej opozycji. Jacka Sasina, który uzyskał poprzednio najsłabszy wynik w pierwszej grupie zastąpił Kacper Płażyński i odpowiednio w elektoracie opozycyjnym Grzegorz Schetyna został zastąpiony przez Borysa Budkę. Największą popularnością wśród głosujących w 2020 roku na Andrzeja Dudę cieszy się obecny premier Mateusz Morawiecki, na którego zagłosowałoby 25,6% badanych (-0,9 p.p. w stosunku do poprzedniego pomiaru).

Materiał Research Partner

Jarosława Kaczyńskiego, prezesa partii rządzącej, widziałoby na tym stanowisku 15,7% ankietowanych (wzrost o 5,3 p.p.). Sporą popularnością wśród prawicowego elektoratu cieszą się panie – Małgorzata Wassermann, która mogłaby liczyć na 9,8% głosów (+3,4 p.p.) oraz była premier Beata Szydło z poparciem 8,3% (+1,1 p.p.) Warto zauważyć, że w pierwszej fali tego sondażu aż 38% badanych z tej grupy nie wskazało nikogo z grupy wymienionych polityków. Obecnie jest to 26,9% (spadek o 11,1 p.p.) i jest to największa zmiana w grupie osób głosujących trzy lata temu na Andrzeja Dudę. Wśród głosujących w 2020 roku na Rafała Trzaskowskiego ponownie najczęściej wskazywanym kandydatem jest sam Rafał Trzaskowski, na którego zagłosowałoby 47,4% ankietowanych z tej grupy (poprzednio 1 p.p. więcej). Kolejnymi kandydatami opozycji mogliby być Donald Tusk, na którego zagłosowałoby 18,2% (wzrost o 5,5 p.p.) oraz Szymon Hołownia z 12,5% poparcia (-1,2 p.p.). Pozostali kandydaci zanotowali poparcie poniżej 5%.

Podsumowując wyniki badania, warto zauważyć, że największe (ponad 5 p.p.) przyrosty poparcia odnotowali szefowie Zjednoczonej Prawicy i Koalicji Obywatelskiej. Wyraźnie zmalały także współczynniki respondentów, którzy nie wybraliby nikogo wśród wskazanej grupy kandydatów, co może świadczyć o konsolidacji elektoratów w obliczu zbliżającej się przedwyborczej gorączki.

Materiał Research Partner

Badanie zostało przeprowadzone przez Research Partner na Panelu Badawczym ARIADNA w dniach 16-19.06.2023, na ogólnopolskiej próbie 1053 osób w wieku 18+, dobranej według reprezentacji w populacji Polaków dla płci, wieku i wielkości miejscowości zamieszkania.

Jarosław Kaczyński wchodzi do rządu. Będzie jedynym wicepremierem

Czy tego chcemy, czy nie, żyjemy w coraz głębiej podzielonej Polsce / Zbigniew Kopczyński, „Kurier WNET” nr 103/2023

Fot. publicdomainpictures.net

Ci, którzy zachowują jeszcze jakąś neutralność w tej totalnej wojnie, uważają najczęściej, że obie strony niczym się nie różnią, są więc – jak powiedzielibyśmy na Śląsku – po jednych piniundzach.

Zbigniew Kopczyński

Nie ma symetrii

Użyłem gwary śląskiej dlatego, że to właśnie na Śląsku wyraźnie widać, że niekoniecznie tak jest. Choć obie strony mają dużo za uszami, to jednak istotnie różnią się w tym, co nazywamy stopniem zacietrzewienia, kulturą polityczną czy zwykłą kulturą.

Przekonuje nas o tym śląski dramat (lub komedia) w dwóch aktach. Dramat, bo wydarzenia dużo miały dramaturgii, a komedia, bo oglądane z dystansu wzbudzają uśmiech, raczej politowania.

Akt pierwszy rozegrał się jesienią 2018. Wybory do Sejmiku Województwa Śląskiego wygrała, przewagą jednego mandatu, koalicja antypisowska, jako że jej najważniejszym spoiwem była wrogość wobec partii rządzącej. Sprawa była jasna, negocjacje koalicyjne przebiegły szybko i sprawnie. Dzień przed pierwszą sesją Sejmiku ogłoszono skład nowego Zarządu Województwa z dotychczasowym marszałkiem Wojciechem Saługą (PO) na czele.

Nazajutrz okazało się, że przedwcześnie witano się z gąską. Niejaki Wojciech Kałuża, wybrany z listy Koalicji Obywatelskiej, postanowił zawrzeć koalicję z Prawem i Sprawiedliwością, dając tej partii, a raczej koalicji, większość w Sejmiku. Na reakcję „demokratycznej” opozycji nie trzeba było długo czekać.

Preludium był wywiad byłego marszałka w Radiu Piekary, w którym skarżył się, że Wojciech Kałuża ukradł mu władzę w województwie, tak jak kradnie się samochody. I choć prowadzący wywiad przytomnie zauważył, że ten samochód nie należał do Saługi, lecz do społeczeństwa województwa, nie powstrzymało to użalania się nad doznaną krzywdą.

Słysząc te lamenty, zwykli mieszkańcy Żor – rodzinnego miasta renegata (czytaj: śląscy działacze Platformy Obywatelskiej i ugrupowań koalicyjnych) „spontanicznie” zebrali się na wiecu w Żorach. Zupełnie przypadkowo na wiec zawitał powracający z Warszawy do domu, aspirujący wtedy do przewodzenia Platformie Borys Budka, gdyż, jak powszechnie wiadomo, Żory znajdują się dokładnie na drodze z Warszawy do Gliwic.

Wiec zgodny był z orwellowskim opisem seansów nienawiści. Poszczególni politycy antypisowskiej koalicji w swoich wystąpieniach prześcigali się w opisach, jakim to złym i fałszywym człowiekiem jest Wojciech Kałuża i jakiej straszliwej zbrodni dokonał. Zebrany tłum skandował: „Oddaj mandat! Przeproś Żory!”. Brakowało tylko gomułkowskiego „Nie przebaczymy, nie zapomnimy!”.

Kulminacyjnym punktem seansu był histeryczny wrzask posłanki Rosy: „Kałuża, ty …..!”w wykropkowanym miejscu padło pewne wulgarne słowo, które po śląsku ma paskudniejsze znaczenie niż w klasycznej polszczyźnie, choć brzmi tak samo. Czysty Orwell.

Niedługo potem Borys Budka rżnął głupa podczas wywiadu, udając, że nie wie, co owo słowo znaczy w śląskiej gwarze. Dziennikarz był jednak przygotowany i przeczytał mu jego słownikową definicję. Wyszło głupio, a raczej klasycznie.

To był początek kampanii nienawiści. Dodać do niej należy nagonkę na rodzinę zdrajcy, zatruwanie jej życia, demonstracje w czasie obrad Sejmiku i wysyp niby-ekspertów od prawa, udowadniających nielegalność postępowania Wojciecha Kałuży i oczywiście Prawa i Sprawiedliwości.

Zdaniem tych niby-ekspertów przejście do ugrupowania opozycyjnego wobec tego, z którego listy kandydat startował, powoduje konieczność oddania mandatu. Tę zasadę prawną wyssali oczywiście z palca. I choć byli to ci sami, którzy tak heroicznie bronili Konstytucji przed jej łamaniem przez PiS, nie zauważyli, że ta właśnie Konstytucja w ustępie 1. artykułu 104 stwierdza:

„Posłowie są przedstawicielami Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców”.

To o posłach, a o radnych mówi ustęp 1. artykułu 23 ustawy o samorządzie województwa:

„Radny obowiązany jest kierować się dobrem wspólnoty samorządowej województwa. Radny utrzymuje stałą więź z mieszkańcami oraz ich organizacjami, a w szczególności przyjmuje zgłaszane przez mieszkańców województwa postulaty i przedstawia je organom województwa do rozpatrzenia, nie jest jednak związany instrukcjami wyborców”.

Widać więc jasno, że zasada wolnego mandatu posła/radnego jest w Polsce zasadą konstytucyjną. Dzięki niej zmiany barw politycznych w trakcie kadencji były, są i będą. Możemy różne ją oceniać, szczególnie pod kątem etyki, jednak ona obowiązuje i nawoływanie do represji wobec korzystających z niej jest nawoływaniem do łamania Konstytucji właśnie.

Nawiasem mówiąc, coraz rzadziej słychać obrońców Konstytucji. Od czasu, gdy totalna opozycja otwarcie głosi zamiar jej łamania czy to poprzez wprowadzenie aborcji na życzenie i małżeństw jednopłciowych, czy też czystki w sądach i wyprowadzenia przez „silnych ludzi” prezesa NBP.

To tyle o akcie pierwszym.

Akt drugi odbył się dokładnie cztery lata później, w listopadzie tego roku. Zaraz po powrocie ze szczytu klimatycznego w Egipcie marszałek Chełstowski w czasie sesji Sejmiku ogłosił wystąpienie z PiS, przystąpienie do inicjatywy samorządowej i zawarcie koalicji z antypisowską koalicją, po czym spiesznie poleciał do Kataru, jako że jego nieobecność na meczu mogłaby zachwiać morale polskiej reprezentacji.

Jaka była reakcja w porzuconej partii? Nic oryginalnego: szok, wściekłość, rozżalenie i szukanie, komu zawdzięczamy (czyli: kto jest winny), że mało znany poza Tychami i tym samym niesprawdzony członek partii został z dnia na dzień marszałkiem województwa i szefem regionalnych struktur partyjnych. W sumie klasyka i tu nie ma różnic między partiami.

Różnice pojawiły się trochę później. Nikt nie nękał rodziny marszałka. Nikt nie pajacował podczas obrad Sejmiku. Ani prezes PiS, ani żaden z liderów tej partii nie zjawił się na „spontanicznym wiecu oburzonych mieszkańców” w Tychach – mieście marszałka. Takiego wiecu nie było. Nikt nie skandował „Oddaj mandat! Przeproś Tychy!” i, oczywiście, nikt publicznie nie wyzywał wulgarnie zdrajcy.

To akurat dość istotna różnica. Nie przypominam sobie, by ktokolwiek z pisowskich polityków rzucał publicznie mięsem. Totalna opozycja nie ma w tym zahamowań. To taka różnica w kulturze, nie politycznej, a tej osobistej. Nie pojawiły się też niby-prawnicze analizy udowadniające konieczność oddania mandatu.

W tej kwestii odezwały się jednak głosy koalicji antypisowskiej. Być może z powodu nieczystego sumienia, w co wątpię, usiłowały wykazać, że czym innym jest zmiana barw partyjnych zaraz po wyborach, a czym innym trochę później. By to ocenić, przełóżmy to na język życia codziennego normalnych ludzi. A więc Droga Czytelniczko/Drogi Czytelniku, czy naprawdę jest dla Ciebie istotną różnicą, czy mąż/żona zdradzi Cię zaraz po ślubie, czy trochę później?

Dobrym posumowaniem tej sytuacji są triumfalne wypowiedzi Borysa Budki. W jednej z nich, pamiętając o wydarzeniach sprzed czterech lat, stwierdził, że nazwisko Wojciecha Kałuży na zawsze pozostanie synonimem zdrady. I mówił to w obecności marszałka Chełstowskiego. Trudno o lepszą ocenę nowego koalicjanta. I trudno o lepszy przykład stosowania etyki Kalego.

W pustyni i w puszczy warto czytać z wielu powodów. Jednym z nich jest fragment, gdy Staś Tarkowski usiłuje wprowadzić Kalego w zasady wiary katolickiej. Sprawdzenie efektów nauczania wyglądało tak:

— Powiedz mi — zapytał Staś — co to jest zły uczynek?
— Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy — odpowiedział po krótkim namyśle — to jest zły uczynek.
— Doskonale! — zawołał Staś — a dobry?
Tym razem odpowiedź przyszła bez namysłu:
— Dobry, to jak Kali zabrać komu krowy.

Etyka Kalego obowiązywała w Platformie już w czasach, kiedy o Borysie Budce nikt nie słyszał. Podczas pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości (2005–2007) miała miejsce dziennikarska prowokacja. Posłanka Beger (Samoobrona) zwróciła się do Adama Lipińskiego – znaczącego wtedy polityka PiS – z propozycją przejścia do klubu PiS w zamian za stanowisko ministerialne.

Rozmowa odbyła się w pokoju posłanki nafaszerowanym wcześniej sprzętem rejestrującym, więc zobaczyła ją cała Polska. Dało to powód politykom Platformy do oskarżeń o korupcję polityczną. I nie miało znaczenia, że inicjatywa wyszła od Renaty Beger, a Adam Lipiński przekazał jej odpowiedź odmowną.

Sam fakt prowadzenia rozmów był dla opozycji dowodem korupcji. Powstało więc miasteczko namiotowe, a protestujący, z Donaldem Tuskiem i innymi ówczesnymi liderami Platformy, domagali się – wtedy jeszcze bezskutecznie – dymisji rządu.

Minęło trochę czasu, rządziła Platforma. Powołano komisję sejmową do zbadania afery hazardowej, w którą zamieszani byli czołowi politycy PO. Powołano ją tak, by niczego nie wykryła. Zasiadających w niej posłów PiS zneutralizowano, więc pierwszą gwiazdą został polityk wtedy opozycyjnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej – Bartosz Arłukowicz, zdobywając dużą popularność.

Krótko po tym ogłoszono, że Bartosz Arłukowicz przechodzi do Platformy. Otrzymał też nowo utworzone stanowisko ministra do spraw niepotrzebnych, to znaczy do spraw wykluczonych. Do końca kadencji nikogo nie wkluczył ani nie wykluczył, a działalność ministerstwa ograniczyła się do wypłacania pensji ministra i obsługującego go personelu oraz generowania kosztów swego istnienia. W tym wypadku jednak nie było mowy o jakiejkolwiek korupcji, albowiem Arłukowicz przeszedł na właściwą stronę.

Od opisywanych przez Sienkiewicza wydarzeń minęło 140 lat. W tym czasie Afryka ucywilizowała się, znaczna część jej ludności wyznaje chrześcijaństwo i chrześcijański system wartości oparty na indywidualnej odpowiedzialności i zasadach takich samych dla każdego, czyli oceny postępowania w zależności od dokonanych wyborów i czynów, a nie osoby ich dokonującej. W tym samym czasie polska totalna opozycja cofnęła się do poziomu pogańskich dzikusów.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Nie ma symetrii” znajduje się na s. 7 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Nie ma symetrii” na s. 7 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023

Marcin Horała: Atakowanie projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego, jest działaniem w interesie Niemiec

Featured Video Play Icon

Marcin Horała / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Pełnomocnik rządu do spraw CPK komentuje najnowsze wypowiedzi opozycji na temat planów rozwoju polskiego transportu.

Marcin Horała w jednoznacznych słowach ocenia system portów lotniczych w Polsce.

Jeżeli spojrzymy na strukturę portów lotniczych, to mamy ją ewidentnie upośledzoną.

Pełnomocnik rządu do spraw CPK odnosi się do słów Borysa Budki, który kwestionuje sens inwestowania w hub. Jego zdaniem, warto rozwijać system lotnisk regionalnych. Marcin Horała wyjaśnia, że takie porty funkcjonujące w naszym kraju przynoszą straty, a wiążą się z prywatnymi przewoźnikami.

Taki port traci, a zyskuje zagraniczny prywatny właściciel linii lotniczych.

Czytaj także:

GAZ-SYSTEM z pierwszym pozwoleniem na budowę w ramach projektu FSRU

Rozmówca Łukasza Jankowskiego utrzymuje, że Polska nie może pozwolić na zdominowanie naszego rynku lotniczego przez Niemcy.

Utrzymanie modelu, w którym polska jest podsystemem systemu niemieckiego jest korzystna dla Niemiec, nie dla Polski. Jeśli ktoś za tym optuje, to sprzyja Niemcom, a nie Polsce.

K.K.

Czytaj także:

Urszula Kuczyńska: nie powinno się opierać całej strategii państwa na niesprawdzonych nowinkach technologicznych

 

Miziołek: cała sprawa posłużyła Donaldowi Tuskowi za pretekst do dokonania zmian w kierownictwie Platformy Obywatelskiej

Gościem „Poranka Wnet” jest Joanna Miziołek – dziennikarka tygodnika „Wprost”, która komentuje echa obecności polityków różnych partii na urodzinach dziennikarza Roberta Mazurka.

Joanna Miziołek komentuje echa obecności polityków różnych partii na urodzinach dziennikarza Roberta Mazurka – zaznacza, że tego typu spotkania w nieformalnych okolicznościach zdarzały się wcześniej.

Niektórzy twierdzą, że nie można chodzić na takie imprezy i rozmawiać z politykami PiS-u bo wyprowadzają Polskę z UE, kradną demokrację itd. Takie spotkania odbywają się od wielu lat – jest to trochę hipokryzja.

Gość „Poranka Wnet” zaznacza, że  – m.in. przez media społecznościowe – obywatele zaczynają się w swoich poglądach radykalizować. Dawniej atmosfera wokół polityki zdawała się być pod pewnymi względami luźniejsza.

Ludzie zatracili poczucie normalności u polityków.

Dziennikarka tygodnika „Wprost” wskazuje, że cała sprawa z urodzinami Mazurka – i obecnością na nich polityków KO – posłużyła Donaldowi Tuskowi za pretekst do dokonania zmian w kierownictwie Platformy Obywatelskiej.

To jedynie pretekst. Konsekwencje, które Tusk chciał wprowadzić wobec niektórych polityków KO, były nieuniknione.

Miały one dotyczyć m.in. Borysa Budki, szefa klubu Koalicji Obywatelskiej. Według Joanny Miziołek Donald Tusk jest w trakcie zaprowadzania swojego własnego porządku w partii.

Widział, że Budka sobie nie radzi w klubie KO.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Jacek Ozdoba: opozycja nie rozumie powagi sytuacji

Gościem ,,Kuriera w samo południe” był Jacek Ozdoba, Minister Klimatu i Środowiska, prawnik, który skomentował zachowanie opozycji w związku z wprowadzeniem w Polsce stanu wyjątkowego.

Prawnik wyraził swoją opinię na temat wczorajszej burzliwej debaty sejmowej dotyczącej uchylenia rozporządzenia prezydenta o stanie wyjątkowym:

Opozycja nie rozumie powagi sytuacji. Polska ma obowiązek obrony granic nie tylko swojego terytorium, ale również całej wspólnoty europejskiej, stąd podobne decyzje krajów sąsiadujących z Białorusią.

Minister skomentował słowa Borysa Budki, który stwierdził, iż wprowadzenie stanu wyjątkowego jest sposobem na odwrócenie uwagi od innych istotnych dla Polski kwestii, między innymi rosnącej inflacji:

Jest to sytuacja, która wymaga najzwyczajnych środków, odpowiedzialności. Niezależnie od tego, czy jest się politykiem partii rządzącej, czy opozycji, powinno się dbać o Rzeczpospolitą; słowa Budki świadczą o tym, że on tę powinność ignoruje, jak i opinię Komisji Europejskiej.

Ozdoba zgodził się ze słowami Mateusza Morawieckiego, który sugerował, że zachowanie opozycji wynika z wyczucia okazji do zbicia politycznego majątku:

To jest działanie, które ma na celu wywołanie awantury. (…) Platforma zapewne chciałaby wpuszczenia nieograniczonej liczby imigrantów, ale nie są to imigranci w rozumieniu, w jakim jest to medialnie przedstawiane.

Prawnik przypomniał zachowanie Angeli Merkel, która w 2015 roku zachęcała do przyjęcia uchodźców; ta decyzja okazała się błędem, gdyż teraz, w przede dniu wyborów do Bundestagu, żadna duża partia niemiecka nie postuluje przyjmowania imigrantów:

Historia w dość krótkim czasie pokazuje, że to Polska miała rację; Zjednoczona Prawica od początku zaznaczała, że przyjęcie imigrantów będzie decyzją o fatalnych skutkach. Opinia państw zachodu była odmienna od naszej; rzeczywistość udowadnia, że to był ich błąd.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

S.S.

Palade: Rządowi z całą pewnością potrzebne jest nowe otwarcie. Być może zbiegnie się to z rekonstrukcją

Socjolog o meczu Polski ze Szwecją oraz o Jarosławie Gowinie, możliwej rekonstrukcji rządu i powrocie Donalda Tuska.


Marcin Palade komentuje środowy mecz piłkarski Polski ze Szwecją na Euro 2020. Wskazuje, że sama dobra gra Roberta Lewandowskiego nie wystarczyła, bo brakuje nam pracy zespołowej. Zdaniem socjologa po porażce należy dokonać zmian w kierownictwie PZPN. Sądzi, że turniej może nas zaskoczyć.

Czy obudzą się jeszcze Hiszpanie? Czy obudzą się Chorwaci?

Następnie Palade komentuje rozgrywkę polityczną między Adamem Bielanem a Jarosławem Gowinem. Wskazuje, że

Ocenia, że Jarosław Kaczyński, mógł dojść do wniosku, iż wypchnięcie Jarosława Gowina z rządu jest nieopłacalne. Sądzi, że można w „sezonie ogórkowym” oczekiwać nowego otwarcia.

Gość Poranka Wnet odnosi się także do możliwości powrotu Donalda Tuska. Jak wskazuje, były premier nie ma już takiego znaczenia politycznego jak dekadę temu.

Dodaje, że Borys Budka i jego otoczenie długo czekali na przejęcie władzy w Platformie.

 Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Aleksander Miszalski o wykluczeniu Pawła Zalewskiego i Ireneusza Rasia z PO: wciąż mamy w partii skrzydło konserwatywne

Poseł Koalicji Obywatelskiej zapewnia, że sytuacja wewnętrzna w PO nie wymaga uspokojenia. Wskazuje, że nie ma możliwości, by przewodniczący Borys Budka nie dotrwał do końca kadencji.

Aleksander Miszalski komentuje spotkanie parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej. Zapewnia, że udało się wyjaśnić wewnątrzpartyjne nieporozumienia. Nie padł postulat odwołania Borysa Budki z funkcji przewodniczącego.

Z uwagi na panującą pandemię trudno było się spotkać i cokolwiek ustalić, dlatego spotkania fizyczne są pożądane. (…) Nie wiem czy trzeba było uspokajać kogokolwiek – zostało powiedzianych trochę uwag do funkcjonowania partii.

Gość „Popołudnia WNET” zwraca uwagę, że ograniczenia przeciwepidemiczne utrudniają funkcjonowanie partii politycznych. Jak mówi, Platforma Obywatelska ma wciąż duży potencjał, czego dowodem jest bardzo dobry wynik Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich, pomimo krótkiego czas trwania kampanii i wsparcia telewizji publicznej dla prezydenta Andrzeja Dudy.

Poseł Miszalski zaprzecza ponadto, jakoby wyrzucenie z PO Ireneusza Rasia i Pawła Zalewskiego stanowiło koniec tzw. konserwatywnego skrzydła partii.

W partii jest sporo konserwatystów, może nie takich jak Ireneusz Raś (…), ale konserwatystów mamy.

A.W.K.

Joanna Miziołek: Jedynym ratunkiem dla PO jest szybka zmiana lidera. Borys Budka po prostu nie czuje polityki

Dziennikarka tygodnika „Wprost” o rozpadaniu się Platformy Obywatelskiej, słabości przywództwa Borysa Budki, błędzie, jakim było głosowanie ws. Funduszu Odbudowy i nadziei w osobie prezydenta Warszawy

Joanna Miziołek komentuje spotkanie polityków Platformy Obywatelskiej. Sądzi, że jego treścią będzie rozliczenie przewodniczącego Borysa Budki.

Pytanie, czy on tak szybko i czy w końcu zrozumie, że powinien sam podać się do dymisji. To jest chyba wciąż wątpliwe.

Jego partia zaczyna się bowiem sypać. Jeśli PO nie zmieni teraz przywódcy, to za kilka miesięcy „możenie być czego zbierać”.

Ten największy błąd to było właśnie głosowanie w sprawie funduszu odbudowy, a raczej wstrzymanie się od głosu w tej sprawie.

Miziołek wskazuje, że elektorat PO nie zrozumiał braku głosowania tej partii ws. Funduszu Odbudowy. Pokazywały to sondaże. Dziennikarka tygodnika „Wprost” ocenia, iż Borys Budka nie powinien organizować konferencji prasowych kiedy nie miał nic do powiedzenia.

 Borys Budka po prostu nie czuje polityki.

W rezultacie partia zaczęła się rozchodzić. Ludzie czuli się oszukiwani, brakowało komunikacji. Jak dodaje rozmówczyni Łukasza Jankowskiego, Rafał Trzaskowski utrzymywał przez kilka miesięcy Borysa Budkę, gdyż sam nie chciał jej przejąć.

To grupa Rafała Trzaskowskiego doprowadziła do obalenia Grzegorza Schetyny. Wybrali sobie tego trzecioligowego polityka, jakim jest Borys Budka na szefa Platformy myśląc, że przez to nie będzie takiego zamordyzmu w partii.

Ocenia, iż wybór słabego przewodniczącego, aby partyjni baronowie mieli wolną rękę był błędem. Partia zaczyna się bowiem rozchodzić.

Jak sądzi dziennikarka tygodnika „Wprost”, prezydenta Warszawy interesuje nie polityka partyjna, lecz zostanie głową państwa. Wynika to z jego temperamentu, który pasuje do polityka pełniącego funkcje reprezentatywne. Miziołek ocenia, że Trzaskowski jest jedynym człowiekiem, który może odwrócić sondażowe spadki PO na rzecz Polski 2050.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Dwóch posłów wyrzuconych z PO. Zalewski: nie miałem możliwości się bronić, nie znam zarzutów

W piątek rzecznik PO Jan Grabiec poinformował, że Zarząd Krajowy Platformy Obywatelskiej zdecydował o wyrzuceniu z partii Ireneusza Rasia oraz Pawła Zalewskiego.

O decyzji Zarządu Krajowego PO poinformował w piątek rzecznik PO Jan Grabiec.

Na wniosek przewodniczącego PO Borysa Budki zostały podjęte decyzje personalne o wykluczeniu z partii posła Ireneusza Rasia i posła Pawła Zalewskiego za działanie na szkodę Platformy, polegające na wielokrotnym kwestionowaniu decyzji władz partii, przy jednoczesnym braku udziału w debacie podczas obrad ciał kolegialnych takich jak Rada Krajowa czy klub parlamentarny.

Przyczyny decyzji

Przypuszcza się, że powodem takiej decyzji może być list otwarty, który w ubiegłym tygodniu grupa parlamentarzystów PO i KO wystosowała do swych kolegów partyjnych i klubowych, w którym zaapelowano o podjęcie wewnętrznej debaty.

Podpisało się pod nim  52 parlamentarzystów w tym m.in. były lider partii Grzegorz Schetyna oraz obecny wiceprzewodniczący PO Bartosz Arłukowicz i szef senackiego klubu KO Marcin Bosacki, a także b. szef klubu PO Sławomir Neumann.

W rozmowie z portalem Interia, posłanka, która należy do Zarządu Krajowego partii dementuje jednak, że przyczyną jest podpisanie listu.

Nie chodzi w ogóle o list. Ale o wypowiedzi obu panów w mediach. Milczeli na klubach, nie zabierali głosu na radach krajowych, ale bardzo negatywnie wypowiadali się o Platformie w mediach – stwierdziła.

„Nie wiem za co zostałem wyrzucony”

Jeden z wyrzuconych posłów, Paweł Zalewski odniósł się do tego na Twitterze.  Jak zaznaczył  taka decyzja jest dla niego zaskoczeniem. –Nikt ze mną nie rozmawiał, nie wiedziałem o wniosku, nie miałem możliwości się bronić, nie znam zarzutów – czytamy we wpisie.

A.N.

Źródło: Twitter/Interia.pl/

Marek Wróbel: W Platformie Obywatelskiej zaczyna się ferment. Za wcześnie jednak, by mówić o końcu tej partii

Pomimo, że Platforma jest w bardzo kiepskiej kondycji, (…) to jest to największa partia opozycyjna z pieniędzmi, wpływami, marką i tego nie należy lekceważyć – mówi Marek Wróbel.

Marek Wróbel mówi o konsekwencjach głosowania nad Europejskim Funduszem Odbudowy. Wskazuje, że jego ratyfikacja otwiera drzwi do szybkiego odrobienia strat gospodarczych wywołanych pandemią.

To rodzaj protezy, która powinna dobrze zadziałać – zaznacza.

Jak wskazuje prezes Fundacji Republikańskiej po głosowaniu nad EFO w Platformie Obywatelskiej widać kolejną odsłonę kryzysu.

Platforma jest w kryzysie i zaczyna się tam jakiś ferment.

Nie oznacza to jednak szybkiego końca tego ugrupowania.

Pomimo, że Platforma jest w bardzo kiepskiej kondycji, (…) to jest to największa partia opozycyjna z pieniędzmi, wpływami i marką i tego nie należy lekceważyć – podkreśla.

Coraz bardziej kwestionowane jest przywództwo Borysa Budki.  Zdaniem Marka Wróbla niezwykle trudno wskazać jego potencjalnego następcę.

Raczej nie można spodziewać się gwałtownej rewolucji. Myślę, że Grzegorz Schetyna będzie grał tu pierwsze skrzypce, chyba że  partia nie zdecyduje się na zmiany.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.W.K/A.N.