Andrzej Sadowski: realizacja unijnego planu Fit for 55 doprowadziłaby do odprzemysłowienia Polski

Komu przeszkadza konkurencyjność polskiego transportu? Prezydent Centrum im. Adama Smitha o konsekwencjach propozycji KE dla polskich starań o nadrobienie dystansu gospodarczego do krajów zachodnich.


Propozycja Komisji Europejskiej Fit for 55 zakłada rozszerzenie unijnego  systemu handlu emisjami o budownictwo i transport: lądowy, morski, lotniczy. Andrzej Sadowski ocenia, że

Jest to plan, który doprowadzi, jeżeli zostałby zrealizowany, do odprzemysłowienia Polski.

Jak wskazuje, nasz kraj dalej silnie dokonuje uprzemysłowienia gospodarki. W wyniku nowych regulacji najbardziej straciłyby kraje takie jak Polska.

To, co jest celem rządu, czyli skracanie dystansu do gospodarek krajów starej Unii Europejskiej zostałoby zatrzymane i [dystans] nigdy już nie zostałby zniwelowany.

Prezydent Centrum im. Adama Smitha stwierdza, że wbrew zapewnieniom unijnym nasze przedsiębiorstwa będą jeszcze bardziej uzależnione od zachodnich.

Polski przemysł transportowy stał się w ostatnim czasie numerem 1 w Unii Europejskiej.

Francja i Niemcy wystąpiły z inicjatywą ograniczającą konkurencyjność polskiego sektora transportowego. Dyrektywa unijna o mobilności nie zatrzymała jednak polskiego transportu, wciąż bardziej konkurencyjnego od niemieckiego i francuskiego. Kolejnym uderzeniem w konkurencyjność polskiej gospodarki jest też przyśpieszenie unijnej polityki klimatycznej.

Brak jest nadziei, aby kraje Europy Wschodniej uzyskały należytą pozycję.

Ekonomista wskazuje, że rząd powinien znaleźć odpowiedź na pytanie: „o ile poziom życia w Polsce się obniży wskutek unijnej polityki klimatycznej?”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Nowe propozycje KE. Wiech: Kończy się era tanich lotów. Budownictwo również ma zostać objęte systemem handlu emisjami

Koniec z napędem spalinowym w samochodach i rozszerzenie systemu handlu emisjami. Wicenaczelny portalu Energetyka24.pl. o nowych propozycjach Komisji Europejskiej.


Jakub Wiech stwierdza, że 13 inicjatyw gospodarczych przedstawionych przez Komisję Europejską radykalnie zmieni życie mieszkańców Unii Europejskiej.

To m.in. pomysł nałożenia cła węglowego na towary spoza UE.

Od 2035 r. w Unii Europejskiej nie będzie można zarejestrować samochodów z napędem spalinowym. Dopuszczone będą jedynie auta zero emisyjne. Zmianę tą ma wesprzeć instalacja ładowarek elektrycznych na autostradach. Jednocześnie transport ma zostać obłożony opłatą ze emisję dwutlenku węgla.

Kończy się era tanich lotów.

Ceny biletów zapewne wzrosną. Także transport morski będzie bardziej kosztowny.

Budownictwo również ma zostać objęte systemem handlu emisjami.

Środki z zysków ze sprzedaży pozwolenia na emisję CO2 mają być przeznaczone na fundusz walki z wykluczeniem energetycznym. Rozmówca Łukasza Jankowskiego wskazuje, że unijne propozycje budzą wątpliwości natury politycznej.

Czy nie będzie to zbyt duże uderzenie w Europejczyków?

Francji nie podobają się rozwiązania dotyczące samochodów, a Polsce zmiany w budownictwie.

Jak wyjaśnia wicenaczelny portalu Energetyka24.pl., mechanizm unijny ma uwzględniać siłę gospodarczą państw unijnych i ich obecną emisję.

Jest to uchylenie drzwi dla krajów takich jak Polska, która przez 30 lat nie zrobiła wiele, żeby nie powiedzieć, nie zrobiła nic, żeby się przygotować do zmian, które teraz wprowadza Unia Europejska.

Wiech zauważa, że podobne rozwiązania jak w Unii Europejskiej są wprowadzane w Państwie Środka, które wdraża własny system handlu emisjami. Chiny także ogłosiły datę osiągnięcia neutralności klimatycznej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Jarosław Stawiarski: Projekt Trójmorza jest uzupełnieniem dla UE, nie zaś konkurencją

Marszałek województwa lubelskiego o szczycie Trójmorza w Lublinie. Wskazuje na szanse, jakie daje rozwój tej inicjatywy.


Jarosław Stawiarski o Kongresie Trójmorza, który odbył się w Lublinie. Podpisano deklarację dotyczącą współpracy państw Trójmorza. Jak wspomina gość „Poranka WNET”:

Idea Trójmorza powstała w 2015 r., a zaczęła się od spotkania prezydentów Polski i Chorwacji. Dalej potoczyło się to tak, że w inicjatywie uczestniczy 12 państw.

Marszałek Stawiarski omawia podpisaną deklarację. Obejmuje ona kwestie polityczne, gospodarcze i społeczne.

Tak samo jak Unia Europejska, stawiamy na współpracę międzyregionalną. Chcemy być dla UE uzupełnieniem, a nie konkurencją.

Zdaniem marszałka sami nie zbudujemy tej inicjatywy. Mocarstwo w postaci USA musi trzymać nad nią pieczę. Podobnie Unia Europejska, która finansuje rozwój tej współpracy.

Trójmorze ma szanse powodzenia, gdyż jeżeli Amerykanie się za coś zabierają, to robią to porządnie.

Jedną z kluczowych inwestycji jest modernizacja drogi z Lublina do granicy z Ukrainą.

Musimy rozwijać Lubelszczyznę pod kątem turystycznym. Konieczna będzie do tego infrastruktury transportowej i hotelowej.

Jarosław Stawiarski komentuje również działania Litwy, Ukrainy i Polski w ramach Trójkąta Lubelskiego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T. / A.W.K.

Wiceminister obrony Japonii kwestionuje ideę jednych Chin. Świdziński: Tokio jest niezbędne dla odstraszania Pekinu

Ekspert Strategy & Future m.in. o współpracy amerykańsko-japońskiej, kwestii Tajwanu i chińskim programie atomowym.

Albert Świdziński komentuje wypowiedź wiceministra obrony Japonii. Zakwestionował politykę jednych Chin, stosowaną od lat 70.

Ta wypowiedź może być muzyką dla uszu waszyngtońskiej administracji. Aktywna postawa Japonii jest warunkiem sine qua non odstraszania Pekinu.

Niewykluczone, że USA szykują plany wojny o Tajwan z udziałem Japonii. Jak donosi „Financial Times”, Waszyngton nie udostępnił Tokio szczegółów tej koncepcji.

Anonimowy urzędnik amerykański stwierdził, że ważnym krokiem byłoby podpisanie trójstronnej, amerykańsko-japońsko-tajwańskiej umowy o wymianie informacji wywiadowczych nt. ruchów wojsk chińskich.

Omówiony zostaje ponadto temat unijno-chińskiej umowy inwestycyjnej. Od grudnia trwają finalne prace nad dokumentem. Co prawda, w maju Parlament Europejski wezwał do ich zawieszenia, jednak:

Podczas prezydencji słoweńskiej analiza porozumienia będzie kontynuowana. Znowu okazuje się, że sprawa praw człowieka to jedno, a interesy Francji i Niemiec to drugie.

Poruszona zostaje też kwestia chińskiego programu jądrowego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Tomasz Grzywaczewski: Zarówno z Łukaszenką, jak i z Putinem można rozmawiać tylko i wyłącznie z pozycji siły

Dziennikarz o spolegliwej postawie Francji i Niemiec wobec Rosji, działaniach Kremla i Mińska i o tym, co angażuje Berlin i Paryż.

Tomasz Grzywaczewski odnosi się do propozycji przywódców Francji i Niemiec, aby na następny szczyt państw europejskich zaprosić Władimira Putina. Na szczęście została ona zablokowana przez państwa bałtyckie.

 Każdy sygnał wysyłany przez Zachód jako gotowość do negocjacji jest odczytywany przez Kreml jako oznaka słabości.

[related id=142326 side=right] Mińsk dalej planuje prowadzić politykę represji. Grzywaczewski podkreśla, że „dzisiaj prezydent Łukaszenka jest po prostu klientem Putina”. Dlatego, aby żeby zmienić coś na Białorusi, trzeba naciskać na Kreml. Tymczasem

Joe Biden mimo szumnych zapowiedzi nie nałożył żadnych sankcji na Nord Stream II.

Pisarz podkreśla, że trzeba ukarać władze Białorusi  za represje wobec ich obywateli (w tym wobec Polaków) i Rosji za Aleksieja Nawalnego. Przypomina rosyjską agresję na Ukrainę i przymusowe lądowanie samolotu Rynair w Mińsku.

Zarówno z Łukaszenką, jak i z Putinem można rozmawiać tylko i wyłącznie z pozycji siły.

Jednak państwa zachodnie mają naturalną słabość do Rosji. Angażują je też problemy związane z kryzysem migracyjnym.

Francja i Niemcy coraz bardziej identyfikują jako główne zagrożenie, to, co dzieje się w Afryce Północnej i w pasie Sahelu, a mianowicie postępujący upadek państw w tamtym regionie i w związku z tym gwałtowny wzrost zagrożenia kolejnym kryzysem migracyjnym.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Ryszard Czarnecki: unijni przywódcy prawdopodobnie poprą nowe sankcje przeciwko Rosji. Mimo to, dostrzegam groźbę resetu

Europoseł PiS zapowiada rozpoczynający się w czwartek szczyt Rady Europejskiej.

Ryszard Czarnecki zapowiada szczyt Rady Europejskiej w Brukseli na temat stosunków z Rosją. Niemcy i Francja postulują przeorientowanie tych relacji. Jak mówi eurodeputowany:

Nawet jeżeli poszczególni przywódcy mówią o konieczności porozumienia się z Moskwą, ostatecznie głosują za sankcjami. Mimo to, dostrzegam groźbę porozumienia z Rosją ponad naszymi głowami.

W ocenie europosła Czarneckiego Federacja Rosyjska nieustannie daje Zachodowi nowe powody do poszerzania restrykcji. Jednak, jak mówi gość „Kuriera w samo południe”:

Mam wrażenie, że niektórzy europejscy politycy niczego się nie nauczyli, i marzą, by inwestować w imperialnej i łamiącej prawa człowieka Rosji. […] W USA Biden również powoli wraca do polityki resetu z Rosją.

Rozmówca Adriana Kowarzyka wskazuje, że wielu dawnych członków rządów europejskich zasiada w radach nadzorczych rosyjskich spółek. Poruszony zostaje również temat niedawnych cyberataków:

To nowa odsłona wojny z Zachodem. Ataków hakerskich dokonują nie tylko Rosjanie, ale przede wszystkim oni.

Jak zapowiada Ryszard Czarnecki, na szczycie RE ma być poruszony również temat Białorusi. Rada zaapeluje o uwolnienie przez władze w Mińsku więźniów politycznych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Nowy sondaż IBRIS. Co Polacy sądzą o ewentualnym powrocie Tuska do polskiej polityki?

Od kilku tygodni trwa dyskusja na temat ewentualnego powrotu Donalda Tuska do krajowej polityki. 46,3 proc. ankietowanych sądzi, że zwiększyłoby to szansę na zwycięstwo opozycji.

W trwającej od jakiegoś czasu dyskusji na temat możliwego powrotu Donalda Tuska na polską arenę polityczną pojawiają się różne głosy. Zdaniem „Gazety Wyborczej” Tusk prawdopodobnie zastąpi w sprawowaniu funkcji szefa Platformy Obywatelskiej, Borysa Budkę. Według innej prognozy, Tusk miałby wystartować w wyborach uzupełniających do Senatu po tym, jak wybrana z Warszawy senator zrzekłaby się mandatu.

W związku z dużym zainteresowaniem tematem, portal Onet.pl zlecił Instytutowi Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS specjalne badanie. W ankiecie wzięło udział 1100 osób. Badanie odbywało się w całej Polsce w dniach 19-20.06 metodą CATI. Oto wyniki!

Według 46,3 proc. respondentów powrót byłego premiera podniósłby szansę na wygraną opozycji. Z kolei zdaniem 36,4 proc. badanych powrót Donalda Tuska zmniejszyłby szanse opozycji na zwycięstwo. 17,3 proc. nie ma zdania bądź nie wie.

Jak podaje Onet, pozytywne rezultaty Donalda Tuska prognozują częściej mężczyźni. Jest to 50 ankietowanych panów i 42 proc. pań. Powodzenia Tuskowi nie wróży za to 36 proc. kobiet i 37 proc. mężczyzn, którzy twierdzą, że zmniejszy on szansę opozycji.

Skuteczność Tuska najsłabiej oceniana jest przez respondentów, którzy w ostatnich wyborach do Sejmu oddali swój głos na PiS. Jak czytamy w sondażu IBRiS: „Jedynie 22 proc. z nich twierdzi, że Tusk pomoże opozycji. 63 proc. twierdzi, że przeszkodzi, a 14 proc. nie ma zdania”.

Z kolei pośród wyborców Koalicji Obywatelskiej 81 proc. badanych uważa, że były premier podnosi szanse opozycji, 11 proc. twierdzi, że zmniejsza, a 8 proc. nie wie.

Najsilniejszą wiarą w powodzenie opozycji za sprawą powrotu Tuska wierzą ankietowani w wieku od 18 do 29 lat. Przeciwnie twierdzą badane osoby w przedziale od 60 do 69 lat.

Źródło: Onet.pl

N.N.

Krystyna Ptok: Cierpimy na niedobory kadrowe w służbie zdrowia. W UE jest 9 pielęgniarek na 1000 mieszkańców, a Polsce 5

Przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowych Pielęgniarek i Położnych o sytuacji w służbie zdrowia, odrzuceniu przez Sejm poprawek Senatu i strajku pielęgniarek.

 Krystyna Ptok mówi na temat sporu między środowiskiem pielęgniarek a rządem.  Nie wyklucza, że dojdzie do strajku generalnego. Pielęgniarki żądają podwyżek płac.

Cierpimy na niedobory kadrowe w służbie zdrowia.

Liczyły one na poprawę sytuacji po tym jak Senat zaproponował poprawki do nowelizacji ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. Dotyczyły one m.in. podniesienia wynagrodzenia – z 3772 do 4651 brutto. Sejm jednak odrzucił poprawki Senatu.

Przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowych Pielęgniarek i Położnych mówi, że kolejne szpitale włączają się w akcję protestacyjną. Hasłem protestujących jest „jedno życie- jeden etat”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

 

Świdziński: UE i USA podejmują współpracę w zakresie przebudowy łańcuchów dostaw. Pytanie, czy uzgodnią wspólny interes

Ekspert Strategy & Future mówi też m.in. o wizycie delegacji Senatu USA na Tajwanie i nowym chińskim prawie mającym chronić kraj przed konsekwncjami zachodnich sankcji.

Ostatni raz na Formozie jakakolwiek amerykańska maszyna powietrzna pojawiła się 22 lata temu. Amerykanie przybyli, by powiedzieć, że nigdy nie zostawią Tajwańczykom.

Albert Świdziński relacjonuje wizytę delegacji Senatu USA na Tajwanie. Zadeklarowali przekazanie 750 tys. dawek szczepionek przeciwko koronawirusowi.

Kraj, który odniósł wielki sukces podczas pierwszej fali pandemii, obecnie zmaga się z ogromnym wzrostem zachorowań. […] Dodatkowym problemem Tajwanu jest chiński obstrukcjonizm szczepionkowy.

W sumie do końca 2022 r. Amerykanie chcą podarować różnym krajom pół miliarda dawek szczepionki.

Ekspert informuje ponadto o uchwaleniu w Chinach nowego prawo chroniące kraj przed negatywnymi konsekwencjami restrykcji formułowanych m.in. przez USA.

Nowa ustawa oficjalnie ma na celu odparcie hegemonistycznych działań państw zachodnich. Pozwala na nakładanie sankcji m.in. na firmy, które pod wpływem nacisków zrezygnują z działalności gospodarczej w Chinach.

„Politico” dotarło do unijno-amerykańskiego dokumentu na temat strategii przebudowy łańcuchów dostaw.

Chodzi o ograniczenie obecności Chin w tych łańcuchach. Drugim elementem współpracy USA i UE ma być cyberbezpieczeństwo. […] Pozostaje pytanie, na ile partnerzy będą potrafili uzgodnić swoje interesy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Dlaczego w Polsce nie miałoby być ani jednej prorządowej gazety? / Jan Martini, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 84/2021

Trzymam kciuki za obecny rząd, sądzę, że na sytuację w kraju wpływają wywiady państw wrogich i zaprzyjaźnionych, oglądam TVP Info, podczytuję „Gazetę Polską” i jestem notorycznym heteroseksualistą.

Jan Martini

Kupuję u Obajtka

Trzymam kciuki za obecny rząd, mam spore zaufanie do Kaczyńskiego, wierzę w skuteczność szczepionek i konieczność przystąpienia do Funduszu Odbudowy, sądzę, że na sytuację w kraju wpływają wywiady państw wrogich i zaprzyjaźnionych, oglądam TVP Info, ukradkiem podczytuję „Gazetę Polską” i jestem notorycznym heteroseksualistą.

Jest to zestaw poglądów niepoprawnych politycznie, z którymi lepiej się nie afiszować w dobrym towarzystwie i to zarówno prawicowo-konserwatywnym, jak i lewicowo-postępowym. Jednak poglądy te nie są pozbawione racjonalnych podstaw, co spróbuję uzasadnić.

Podczas urządzania Europy po okresie napoleońskim na kongresie wiedeńskim (1815) najtrudniejszą częścią rokowań była „kwestia polska”. Nie inaczej było w Wersalu i Jałcie. Można przypuszczać, że także na konferencji w Reykjaviku w 1986 r. mogło być podobnie. Oficjalnie prezydent Reagan z sekretarzem Gorbaczowem prowadzili rokowania rozbrojeniowe, ale konferencja miała też swoją część tajną, o której niewiele wiadomo, ale trudno sobie wyobrazić, by nie omawiano tam spraw związanych z Polską. Jedno jest pewne – nie było żadnego powodu, aby po „upadku komunizmu” ofiarować nam niepodległość za friko. Natomiast były powody do utworzenia z Polski strefy buforowej o skromnym zakresie podmiotowości, którego to statusu musiałyby doglądać wspólnie wszystkie zainteresowane strony (a było ich co najmniej trzy).

Wiadomo, że główny architekt „odprężenia”, Henry Kissinger, uważał, że to zjednoczone Niemcy powinny zagospodarować tę część Europy, którą formalnie opuścili Rosjanie, zostawiając jednak swoje „zasoby kadrowe”.

Wygląda na to, że Amerykanie reprezentację swoich interesów z przyczyn praktycznych powierzyli w znacznym stopniu lokalnym mniejszościom żydowskim, do których mieli sympatię i zaufanie.

Myślę, że ustalenia lat 1985–1987 zostały zakomunikowane nam w formie rokowań „okrągłego stołu”. To jest tylko moja prywatna teoria spiskowa, ale sądzę, że w tajnych rokowaniach mogły zostać ustalone takie szczegóły jak status rosyjskich baz wojskowych w Polsce (proponowano „eksterytorialne centra współpracy gospodarczej polsko-rosyjskiej”), gwarancje „braku represji” dla komunistów i związane z tym utrzymanie ciągłości kadrowej w sądownictwie, „przewerbowanie na stronę amerykańską” SB (po kosmetycznej weryfikacji i zmianie nazwy), pozostawienie bez zmian WSI – filii sowieckiego GRU – służby, która tylko w Polsce i Rumunii nadzorowała proces „budowy demokracji” („pierestrojkę” w innych krajach prowadziły służby cywilne).

Jednak najbardziej degradującym państwo działaniem była likwidacja znacznej części przemysłu i wielka redukcja sił zbrojnych. Projektanci przemian ustrojowych w Polsce zdawali sobie sprawę, że Polacy nigdy nie zaakceptują statusu „strefy buforowej” ani jakiegoś „zarządu powierniczego”, który proponował George Soros, dlatego ważna była propagandowa otoczka „transformacji ustrojowej”. Najpierw jedna blondynka oznajmiła, że „skończył się komunizm”, następnie zdolni publicyści skutecznie wmówili nam, że teraz jest „wolna Polska”. Te słowa były odmieniane przez wszystkie przypadki jako opis sytuacji po 1989 r., co starszym z nas przypominało znaną z PRL u „Polskę wyzwoloną”. Wielu z nas, zbyt dosłownie traktując tę „wolność”, dziwiło się, dlaczego rząd nie wyrzuci bezczelnego ambasadora, dlaczego ulegamy naciskom itp. Problem w tym, że oni na nas mają „lewarowanie” (kij), a my na nich nie.

Dr Jerzy Targalski pisał: „Uleganie naciskom wynika z wielu czynników – ze słabości własnego państwa, jego powiązań gospodarczych i sojuszniczych, szukania przez znaczą część obywateli poparcia przeciwko własnemu rządowi we wrogich państwach, degeneracji własnej klasy politycznej – a nie tylko z jakości rządzących”.

Poza Targalskim, który przeanalizował przebieg „pierestrojki” w krajach bloku komunistycznego, historycy wielkim łukiem omijają przemiany 1989 r., obawiając się, że przypadkowe odkrycie może narazić na szwank ich karierę akademicką. Ludziom interesującym się polityką pozostaje intuicja i kojarzenie coraz liczniej pojawiających się faktów. Jarosław Kaczyński jako „insider” w procesie przemian zna tych faktów znacznie więcej niż my, ale i on nie zna tajemnic ustaleń międzynarodowych. Na tle innych polityków wyróżnia się trafnością diagnozy i zdolnością do skutecznego działania. Wiedzą o tym wrogowie Polski, bo tylko jego próbowano fizycznie wyeliminować.

Po doświadczeniu z Wałęsą mamy ograniczone zaufanie do przywódców politycznych. Jednak są twarde dowody, że Kaczyński jest politykiem samodzielnym, a nie narzędziem w ręku sił zewnętrznych. Pisałem już na łamach „Kuriera WNET”, że tylko partia Porozumienie Centrum Kaczyńskiego NIE była kontrolowana przez służby w trakcie „budowania sceny politycznej” III RP. Ryszard Opara – człowiek kojarzony z „wojskówką”, a więc dobrze zorientowany, powiedział mi osobiście, że „PiS to dziady” (w przeciwieństwie do innych partii mających do dyspozycji ogromne kapitały). Najlepszym dowodem jednak, że PiS nie jest partyjną ekspozyturą wrogów Polski, jest huraganowy atak mediów krajowych i zagranicznych. Trwa on od początku istnienia partii Kaczyńskiego do dziś.

Otwarte zakwestionowanie przez Kaczyńskiego ustaleń okragłostołowych mogłoby zrujnować dzieło życia Henry’ego Kissingera i Zbigniewa Brzezińskiego, którzy od dziesięcioleci pracowali nad neutralizacją i „ucywilizowaniem” Rosji. Istniała obawa, że Polska pod rządami „nacjonalistów” zaburzy z trudem uzyskany ład europejski i stanie się zarzewiem nowej zimnej wojny. Dlatego Brzeziński do samej śmierci pienił się z wściekłości na PiS i Kaczyńskiego, a także domagał się, aby zaprzestać drążenia „sprawy smoleńskiej” (naciski amerykańskie widać i dziś choćby w kłopotach Ewy Stankiewicz z publikacją swojego filmu).

„Wolna Polska” w założeniu architektów „ładu pojałtańskiego” miała być kontrolowana przez konsorcjum wywiadów pilnujących swoich interesów w ramach wzajemnego porozumienia. Każda z „zainteresowanych stron” starała się nadzorować życie polityczne i gospodarcze kraju poprzez swoje „zasoby” – media, partie, organizacje „pożytku publicznego” czy polityków.

Pojawienie się znaczącej siły politycznej starającej się o poszerzenie podmiotowości Polski spowodowało zaniepokojenie i zmobilizowało do działania „aliantów”. Po wygraniu przez PiS wyborów w 2005 r. wydawało się oczywistością, że powstanie koalicja 2 partii o rodowodzie solidarnościowym – POPIS. Niestety ludzie dysponujący Donaldem Tuskiem wysunęli zaporowe warunki – zażądano, by wszystkie kluczowe resorty powierzono politykom PO, gdyż „PiS nie zna się na gospodarce”. Także partia będąca odwiecznym koalicjantem praktycznie wszystkich rządów od 1947 r. (wtedy jako ZSL) nie zniżyła się do koalicji z „nacjonalistami”. Rozpoczęła się budowa „kordonu sanitarnego” wokół partii Kaczyńskiego, mówiono, że PiS „nie ma zdolności koalicyjnych”. Gdy rozwiązanie „kwestii polskiej” wziął w swoje ręce Wł. Putin, nastąpił „złoty wiek” przyjaźni Polski z całą „wspólnotą międzynarodową”, a zwłaszcza z sąsiadami (i krajami bardziej odległymi) – czas niepodzielnej władzy koalicji PO/PSL.

Media światowe zachwycały się polskimi mężami stanu – Tuskiem i Komorowskim, zwłaszcza że zobowiązali się oni do spłaty roszczeń Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego. Jak ujawnił WikiLeaks, w tym celu nasi przywódcy zamierzali sprzedać polskie lasy.

Jednak władza w Polsce zmieniła się, a Jarosław Kaczyński oświadczył „tym, co myślą, że coś im się od Polski należy za II wojnę światową”, że dopóki on ma wpływ na sytuację, Polska nie będzie nic płacić. Sprawa z pewnością powróci, bo Żydzi mający długą, 4 tys. lat liczącą historię, mogą poczekać na korzystną konstelację władzy w Polsce (jak w Serbii, która zgodziła się płacić „po dobroci”). Aby nie czekać jednak zbyt długo, środowiska żydowskie popychają koło historii za pomocą swoich możliwości „lewarowania” międzynarodowego i oddziaływania na opinię publiczną w Polsce przez nieprzejednaną krytykę rządów PiS.

Mniejszość żydowska w przedwojennej Polsce, choć licząca ponad 3 mln i mająca swoje Żydowskie Koło Poselskie, miała mały wpływ na politykę państwa. Sytuacja diametralnie zmieniła się po II wojnie światowej, gdy znacznie mniejsza ilość ocalałych Żydów uzyskała wielkie znaczenie w pokonanym kraju. W powojennej Polsce Rosjanie, wprowadzając komunizm, wykorzystywali innowacyjne talenty polskich Żydów. Kilkadziesiąt lat później tę samą zdolność wykorzystali Amerykanie, „implementując” kapitalizm…

George Soros w książce Uderwriting Democracy opisał swój wkład w budowę kapitalizmu w Polsce. Poprosił gen. Kiszczaka o znalezienie człowieka, który mógłby być twardym egzekutorem gotowego planu. Generał skontaktował go z Bronisławem Geremkiem, który znał takiego człowieka o nazwisku Balcerowicz.

Dr Leszek Balcerowicz, będąc niegdyś wykładowcą Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR, właśnie przestał być komunistą i był do wzięcia. Dziś jako autor „Planu Balcerowicza” z piedestału swojego autorytetu wzywa polskich współobywateli, by „nie kupować u Obajtka”.

Czy trzeba patrzeć władzy na ręce? Można spotkać zacnych ludzi, wyborców PiS, którzy deklarują, że nie czytają „Gazety Polskiej”, bo to „prorządowa propaganda, a prasa powinna patrzeć władzy na ręce”. Dlaczego w Polsce nie ma być ani jednej prorządowej gazety, skoro np. w Niemczech praktycznie wszystkie są prorządowe?

Jako ludzie o poglądach konserwatywnych jesteśmy w tym szczęśliwym położeniu, że nie musimy patrzeć władzy na ręce, bo robią to bardzo wnikliwie inni – posłowie Joński i Szczerba, autorytety moralne, artyści, profesorowie, publicyści, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, ONZ, Unia Europejska i wiele, wiele innych. Naprawdę nie ma konieczności, by do tego znakomitego grona dołączyła „Gazeta Polska”. Powinno się mieć wielkie uznanie dla tej gazety i red. naczelnego Tomasza Sakiewicza, bo po Smoleńsku tylko ta redakcja wyraziła wątpliwości co do oficjalnej wersji wydarzenia.

W obecnych czasach w każdej katastrofie lotniczej w pierwszej kolejności jako przyczynę rozpatruje się terroryzm, lecz u nas natychmiast wykluczono zamach czy niesprawność techniczną samolotu.

Osobiście słyszałem, jak bodaj 3 dni po wydarzeniu minister Sikorski w telewizji CNN poinformował świat, że przyczyną był „błąd pilota podczas próby lądowania w trudnych warunkach atmosferycznych”. Taką wersję powieliły wszystkie media w Polsce (bez „Gazety Polskiej” i „Naszego Dziennika”), co świadczy o rozmiarach agenturalnego opanowania rynku medialnego.

Redaktor Sakiewicz zainicjował tworzenie Klubów Gazety Polskiej działających bez żadnych dotacji, lokali czy grantów od Sorosa, a ostatnio rzucił wyzwanie Facebookowi, tworząc Albiclę. Kluby to autentyczny ruch obywatelski zrzeszający ludzi zatroskanych losem kraju i gotowych do bezinteresownego działania dla jego dobra. To klubowicze – emerytowani pedagodzy – pomagali przy maturach w czasie, gdy nauczyciele („wojsko Broniarza”) byli łaskawi strajkować. Ostatnio ludzie z klubów związani ze służbą zdrowia służą jako wolontariusze przy szczepieniach. Jakoś nie widać obficie dotowanych aktywistów „tęczowych” w takiej roli.

Osobiście czuję powinowactwo z red. Sakiewiczem, bo i jego i mój dziadek byli nagrodzeni medalem Orląt za obronę Lwowa w 1918 r. Również nie ma potrzeby, by TVP patrzyła władzy na ręce; niech pozostanie głównym (i praktycznie jedynym) kanałem komunikacji rządu ze społeczeństwem.

Że telewizja publiczna robi dobrą robotę, świadczą wyniki wyborów, a także wciąż ponawiane żądania opozycji, by zlikwidować TVP Info (a przynajmniej „ściągcie Rachonia” jak domagał się jeden z polityków).

Poparcie ze strony tych nielicznych mediów, które nie są w dyspozycji środowisk opozycyjnych, jest bardzo istotne. W skład rządu wchodzi grupa ludzi mniej lub bardziej zdolnych, mniej lub bardziej kompetentnych, mniej lub bardziej zaangażowanych ideowo, zarabiających raczej przeciętnie. Pracują oni w skrajnie trudnych warunkach pod bezustannym furiackim atakiem sfanatyzowanej totalnej opozycji, wrogich mediów i gremiów zagranicznych. Takiej presji z pewnością nie ma żaden inny rząd w UE. Równocześnie oczekiwania wobec rządu są ogromne. Ze strony wyborców Zjednoczonej Prawicy często słychać „rządzą już 6 lat i nie zrobili nic”, a agentura podrzuca teksty typu „PiS PO jedno zło”.

Osiągnięcia gospodarcze Zjednoczonej Prawicy są bezsporne, choć słyszy się, że to efekt nadzwyczaj korzystnej koniunktury światowej. To mit. Najlepsza koniunktura przypadała na rządy PO/PSL; według danych IMF WEO w latach 2010–2014 światowa gospodarka rosła najszybciej (średni wzrost światowego GDP w latach 2010–2014 to 4,06 wobec 3,46 w latach 2015–2019). Dlaczego inne kraje nie notowały takich wyników mimo tych samych warunków zewnętrznych? A może mieliśmy (i mamy) dobry rząd?

Rację mają politycy opozycji uważający, że Fundusz Odbudowy może zadziałać jak fundusz wyborczy Zjednoczonej Prawicy, ale chyba muszą się z tym pogodzić. Raczej nikt nie uwierzy w karkołomne kalkulacje, że pieniądze będą „zamrożone” do czasu, aż w Polsce władzę obejmą „właściwi” ludzie.

Trzaskowski skarżył się, że jego ciężka praca została zniweczona przez Lewicę. Jest on znany z pracowitości; oczywiście nie w Warszawie na odcinku śmieci czy ścieków, ale knując w Brukseli. Niestety ma on wielu wpływowych kolegów od Sorosa i już niejednokrotnie odczuwaliśmy skutki jego „pracowitości”. Obawy Solidarnej Polski, że FO spowoduje ograniczenie suwerenności (przez pogłębienie integracji europejskiej), mogą być zasadne. Ale w obecnych warunkach politycznych nie ma możliwości jego odrzucenia. Poza tym jest on po prostu korzystny – umożliwia ogromny impuls rozwojowy, co przełoży się na poszerzenie podmiotowości kraju. Uciążliwości członkostwa w Unii Europejskiej dotyczą nie tylko nas, choć w nas uderzają najmocniej (histeria z „praworządnością”, dekarbonizacja).

Słaba to pociecha, ale inni też mają kłopoty – np. zalew imigrantów, limity połowowe. Były premier Włoch M. Salvini jest ciągany po sądach za to, że starał się nie wpuścić nielegalnych imigrantów. Oskarżony jest o „kidnaping” (uprowadzenie), bo w myśl konwencji trzeba ratować rozbitków na morzu…

Ale korzyści z przynależności do Unii przeważają. Przynajmniej na razie. Trudno sobie wyobrazić, że politycy PO sami sobie wymyślili kuriozalny pomysł z blokowaniem FO. Czyżby Borys Budka, wbrew opiniom elektoratu Platformy, ryzykował działania na szkodę własnej partii? Donald Tusk w całej swojej działalności nie był ani przez 5 minut politykiem samodzielnym, co sam przyznał, mówiąc o „macherach z zaplecza”, którzy „przestawiają wajchy”. A więc to może Niemcy polecili przez niego swoim polskim wyrobnikom taką akcję, aby pozbyć się niechcianego FO i zwalić winę na „antyeuropejski reżim PiS”?

Musimy brać pod uwagę istnienie także „niemieckich onuc” obok dobrze już znanych „ruskich onuc”. To miło, że Rosja nie umieściła nas na liście państw wrogich, jednak wojna informacyjna, jaką toczy ona z Zachodem, jest wymierzona głównie w USA i Polskę. Podlegamy stałym atakom, których celem jest podważenie zaufania do rządu i wywołanie podziałów. Rosjanie koncentrują swoje działania na wyborcach prawicy i co gorsza, osiągają założone cele. Istnieje szereg portali propagujących wiadomości typu „amerykański naukowiec powiedział” lub „w Davos ustalili”.

Podczas gdy postkomuniści i liberałowie szczepią się na potęgę, „antyszczepionkowcy” wywodzą się głównie z wyborców konserwatywnych; mogą się więc spełnić nadzieje pewnego dyżurnego profesora „Gazety Wyborczej”, że covid zdziesiątkuje wyborców PiS, a opozycja wygra głosami młodych. Dziś nawet najbardziej natchnieni politycy Konfederacji nie kwestionują już istnienia pandemii, a skuteczność szczepionek jest widoczna gołym okiem. Dobrze poinformowani Izraelczycy wiedzieli, że warto się szczepić, a szczepienia wcale nie ograniczają płodności (gdyby tak było, naprzód zaszczepiliby Palestyńczyków).

Prześladowanie gejów w Polsce?

Z inicjatywy ambasadora Danii 48 akredytowanych w Polsce ambasadorów pochyliło się z troską nad smutnym losem polskich gejów, napominając rząd polski, że prześladowanie osób LGBT jest niestosowne.

Można by powiedzieć, że jest to wydarzenie bezprecedensowe w dziejach dyplomacji, ale to już drugi wybryk tego rodzaju w stosunku do rządu polskiego. Świadczy to o słabości polskiego państwa, które widocznie nie zareagowało na podobną reprymendę zeszłoroczną z inicjatywy Belgii. Ta bezczelna interwencja w wewnętrzne sprawy kraju, sprzeczna ze statusem służby dyplomatycznej, na pierwszy rzut oka ma jeden cel – chodzi oczywiście o wywieranie presji na rząd, by dołączył do „cywilizowanego świata”, uznając małżeństwa homoseksualne.

Jednak incydenty tego rodzaju mają wiele celów – jest to po prostu fragment wojny hybrydowej toczonej przeciw Polsce od 2015 r. Akcja ma przekonać adresatów międzynarodowych i krajowych, że Polska jest enklawą zacofania rządzoną przez nacjonalistów bliskich faszyzmowi, którzy niszczą niezależne sądownictwo, wolną prasę, prześladują mniejszości i ograniczają wolność obywateli. Na Facebooku koszalińskiego KOD-u jest zdjęcie młodego człowieka w tęczowych skarpetkach z transparentem „przestańcie nas zabijać”.

Absurdalność hasła dla Polaków jest oczywista, gdyż nikt nie zabija w Polsce gejów. Jednak taki przekaz jest adresowany do zagranicy (podobnie jak „urodziny Hitlera” w Wodzisławiu). Ktoś usłużny mógł podsunąć takie zdjęcie ambasadorowi Danii… Świat obiegły zdjęcia polskich „znaków drogowych” z wielojęzyczną informacją o „zakazie wstępu osób LGBT”. Polski polityk poinformował na forum Parlamentu europejskiego, że „są w Polsce miejsca, do których on nie może wejść”. Wszystko to służy budowaniu klimatu niechęci wokół naszego kraju rządzonego przez tych, którzy „nie powinni”.

Całe swoje życie zawodowe miałem styczność z osobami homoseksualnymi (moja pierwsza praca po studiach – akompaniator do baletu w operze). Nigdy nie zauważyłem jakichś form ostracyzmu towarzyskiego w stosunku do kolegów z przypadłością homoseksualną.

Nie mieli oni też żadnych trudności z awansem. Wręcz przeciwnie – są pewne stanowiska (np. dyrektor opery), których uzyskanie chyba ułatwia taka orientacja seksualna. Na niwie artystycznej wielu gejów osiąga piękne rezultaty; pozbawieni obowiązków rodzinnych, całą swoją energię mogą poświęcić sztuce. Ci geje, których znałem, byli normalnymi ludźmi i z pewnością nie uczestniczyli w błazeństwach, przebierając się za psy, nosząc stringi i czerwone peruki.

Od 1973 r., gdy amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne przegłosowało niewielką większością głosów usunięcie homoseksualizmu z rejestru zboczeń seksualnych (aberratio sexualis), stosunek do gejów przeszedł długą drogę. To oczywiste, że muszą mieć równe prawa, ale nie większe. Prezydent Warszawy uznał jednak, że geje mają ciężkie życie i zafundował im dom schadzek w mieście. Takie przybytki oczywiście istnieją w wielu miejscach na świecie, ale są to przedsięwzięcia prywatne. Natomiast pomysł, żeby taką działalnością zajmowały sią władze miasta (za pieniądze podatników!), jest rzeczywiście pionierski. Ponieważ nie wszyscy geje czują się komfortowo ze swoją orientacją, a pewne przypadki dają się stosunkowo łatwo przemienić, powinna być taka możliwość. Jednak aktywiści gejowscy uważają terapię reparatywną za ciężkie przestępstwo, co jest jaskrawym ograniczeniem wolności tych, którzy pragną się poddać kuracji.

Orientacja heteroseksualna jest niewątpliwie naturalniejsza, a najdobitniej świadczą o tym kompatybilne „interfejsy”, na których umieszczone są nasze sensory seksualne. Dość obrazowo określa to nazewnictwo angielskich końcówek na przewodach elektrycznych; wtyczka to końcówka męska (male), a gniazdo – żeńska (female). Jak widać, problematyka „gejowska” jest kolejnym polem do walki z rządem PiS.

Pamiętajmy, że ewentualny upadek obecnej ekipy rządzącej spowoduje niechybnie powrót do władzy „Europejczyków polskojęzycznych”, czyli „lewicy laickiej”, czyli postkomuny, czyli środowisk postubeckich, a oddech ulgi w Europie będzie tak głośny, że zbudzi noworodki w Bombaju i spowoduje takie zjawiska atmosferyczne jak huragany i tajfuny.

Poparcie rządu nie jest zatem jedynie poparciem mniejszego zła. Łatwo zapominamy, co zostało osiągnięte. Czy jakiś inny rząd po 1989 r. zrobił dla Polaków więcej?

Artykuł Jana Martiniego pt. „Kupuję u Obajtka” znajduje się na s. 3 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 84/2021.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

 

Artykuł Jana Martiniego pt. „Kupuję u Obajtka” na s. 3 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 84/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego