Rakowski: Rosja stawia się w pozycji arbitra między Turcją, Syrią a Kurdami

Paweł Rakowski o tym, jakie interesy ma Rosja na Bliskim Wschodzie, czemu rosyjski prezydent jest tam entuzjastycznie witany i jak USA wpycha Erdoğana w ramiona Putina.

Putin chce uzyskać dobrą cenę i Arabia Saudyjska próbuje korumpować Rosję, żeby odstąpiła od Iranu.

Paweł Rakowski o działaniach Rosji na Bliskim Wschodzie. Od poniedziałku przebywa tam Władymir Putin, triumfalnie witany przez gospodarzy. Rezultatem wizyty jest 20 umów podpisanych z Arabią Saudyjską, dotyczących m.in. inwestycji i wymiany edukacyjnej i kulturalnej, w tym sześć umów opiewających na 6 mld dolarów. Putin jest przyjmowany przez przywódców państw arabskich „tak jakby był ich jednym z najlepszych sojuszników”. Wiąże się to z sytuacją w Syrii i obawami „co to będzie, jak Amerykanie się wycofają”. Ekspert stwierdza, że rosyjski prezydent „zbiera żniwo tego, że zachował lojalność wobec Baszara Al-Asada”.

Sam Baszar Al-Asad, jak stwierdza Rakowski, „może ugrać wszystko”. Zagrożeni ze strony atakujących ich Turków „Kurdowie wpuszczają oddziały Asada bez żadnych warunków politycznych”. Gość „Kuriera w samo południe” porównuje tę sytuację do operacji AK „Ostra Brama”, tzn. najpierw wspólna walka, a potem rozbrojenie słabszej strony. Obecnie wszyscy pragną „żeby nie doszło do bezpośredniego starcia między Erdoğanem a Al-Asadem” łącznie z samymi zainteresowanymi.

Osłabienie Turcji poprzez sankcje wepchnie Erdoğana w ramiona Putina.

Zapowiedziane przez USA sankcje wobec Turcji także są na korzyść Putina, ku któremu zwróci się prezydent Turcji, po tym, jak jego kraj ucierpi przez wielką inflację. Rosjanie w obecnej sytuacji mogą stawiać się w wygodnej dla siebie pozycji arbitra między Turcją, Syrią a Kurdami. W najtrudniejszej sytuacji znajdują się ci ostatni.

Rakowski zauważa, że rozwój sytuacji wywołuje zaniepokojenie władz Izraela, które obawiają się, że „do płn. Syrii wejdzie Iran z Hezbollahem”, co oznaczałoby, że „Iran miałby łączność z Morzem Śródziemnym”. Przejęcie faktycznej kontroli nad tym obszarem dałoby Iranowi również dostęp do znajdujących się tam złóż gazu ziemnego. Dziennikarz dodaje, że Iran z Rosją łączy „bardzo szorstka przyjaźń”, a wizyta Putina w Arabii Saudyjskiej była obliczona na to, żeby „utrzeć nosa Teheranowi”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Jastrzębski: Hezbollah zapowiada ataki na terenie okupowanej Palestyny, prezydent Libanu wypomina osmańskie zbrodnie

Prezydent Libanu Michel Aoun powiedział na antenie libańskiej telewizji, że historii Libanu nie da się zaprzeczyć, historii, której częścią jest okupacja osmańska i mordy dokonane na Libańczykach.

Al-Jazeera

1. Przywódca Hezbollahu obiecuje nowy etap w relacjach z Izraelem i że nie będzie już czerwonej linii

Sekretarz Generalny partii Hezbollah Hasan Nasrallah powiedział, że choć konfrontacja przy izraelskiej granicy dobiegła końca, rozpoczął się nowy etap w relacjach z Izraelem, który nie będzie uwzględniać już czerwonej linii.

Oświadczenie Nasrallaha zostało opublikowane kilka godzin po udostępnieniu przez Hezbollah nagrania z ataku jego bojowników na izraelski pojazd opancerzony przy pomocy dwóch rakiet, do którego doszło w niedzielę blisko przygranicznego osiedla Avivim.

Nasrallah oznajmił również, że od teraz Hezbollah skupi się na strącaniu izraelskich dronów, które naruszają przestrzeń powietrzną Libanu. Przywódca partii dodał, że ,,przyzwalanie na pogwałcanie przez Izrael naszej suwerenności się skończyło”.

Przywódca Hezbollahu dodał, że partia odpowiada na izraelskie wykroczenia wewnątrz okupowanych Farm Sheba’a. Nasrallah dodał, że partia odpowiada dziś zza granic z 1948, która Izrael uważa za czerwoną linię, ale zadecydowała również o rozszerzeniu zasięgu swoich zbrojnych odpowiedzi z terenu okupowanego Libanu, to jest Farm Sheba’a na tereny okupowanej Palestyny. Przywódca partii podkreślił, że wszyskie oddziały izraelskie na granicy, jak i w jej wnętrzu znajdą się w polu rażenia.

W swoim przemówienia Nasrallah skupił się na aspektach moralnych i psychologicznych wojny z Izraelem. Przywódca Hezbollahu stwierdził, że główną bronią w walce toczonej przez partię z Izraelem jest broń moralna, w jego własnych słowach brzmiało to zaś: ,,powiedzieliśmy Izraelowi, że ma się nas spodziewać”. Hezbollah jest gotowy przeprowadzić ataki odwetowa za izraelskie ataki na jego bazy w pobliżu Damaszku, do których doszło przed kilkoma dniami, a także za atak dwóch dronów na biuro Hezbollahu na południowych przedmieściach Bejrutu.

 

2. Huti bombardują saudyjskie lotnisko w Nadżranie

We wtorek szyickie opozycyjne plemię Hutich w Jemenie ogłosiły wystrzelenie rakiet balistycznych na cele wojskowe znajdujące się na lotnisku krajowym w Nadżranie znajdującym się w południowo-zachodniej Arabii Saudyjskiej. W międzyczasie sojusz saudyjsko-emiracki strącił drona wystrzelonego przez Hutich z jemeńskiej prowincji ‘Amraan w kierunku Królestwa Arabii Saudyjskiej.

Rzecznik wojskowy Hutich powiedział, że Siły Rakietowe Hutich wystrzeliły pociski balistyczne typu Badr 1 na cele wojskowe znajdujące się na lotnisku w Nadżranie, a także inne cele. Huti poinformowali, że rakiety typu Badr 1 zostały wyprodukowane lokalnie i należą do najprecyzyjniejszych rakiet, jakimi dysponują.

Według rzecznika rakiety trafiły w cele i spowodowały utrudnienia w pracy lotniska. Przypomniał również, że atak ten jest odpowiedzią na zbrodnie sojuszu saudyjsko-emirackiego oraz trwające oblężenie i napaście na wspaniały lud jemeński. Rzecznik dodał również, że atak został przeprowadzony zgodnie ze wszystkimi prawami międzynarodowymi, gdyż Huti ,,podjęli wszelkie niezbędne kroki, aby chronić ludność.”

 

3. Prezydent Egiptu w ogniu krytyki biznesmena aktora

Muhammad 'Ali, egipski biznesmen i aktor po raz drugi zaatakował Prezydenta Egiptu Abd Al-Fattah As-Sisi’ego przy pomocy oręża werbalnego. Bardzo ostrą w słowach wypowiedź umieścił na swojej ścianie na Facebooku. W słowach swych uderzył w rzekome przejawy korupcji, jakich dopuszczał się Sisi, jego żona i dowództwo wojskowe.

Biznesmen zakpił z kampanii oczernień, jaką wystosowały przeciwko niemu media rządowe.

 

Al-Arabiya

1. Sudański suweren Hamdouk ujawnia datę powołania rządu

Rzecznik Sudańskiej Rady Suwerenności oznajmił we wtorek, że ogłoszenie składu rządu odbędzie się nie później niż w trakcie 48 godzin. Do obwieszczenia doszło w trakcie nadzwyczajnej sesji Rady Suwerenności w pałacu republikańskim pod przewodnictwem nowo wybranego premiera Abdallaha Hamdouka.

Celem spotkania ma być zgłębienie dwóch podstawowych kwestii, jakimi są sformowanie Komisji Pokoju oraz omówienie opóźnień związanych z powołaniem rządu. Rolą Komisji byłaby negocjacja z grupami zbrojnymi i doprowadzenie do stanu pokoju w ciągu pierwszych sześciu miesięcy okresu przejściowego, zgodnie z podpisanym w uprzednich tygodniach dokumentem konstytucyjnym.

Rzecznik wyjaśnił, że opóźnienia w zawiązaniu rządu wiążą się z troską premiera Hamdouka o to, aby reprezentował on jak najlepiej 18 sudańskich wilajetów, to jest prowincji, oraz generacje, które przeprowadziły rewolucję, a także wymagania równego parytetu płci.

Klimat dla rozmów zdaje się pozytywny, co potwierdza źródło pochodzące z Komisji Nominacyjnej opozycyjnych Siły Wolności i Zmiany, mówiąc, że Siły Wolności i Zmiany oraz premier Hamdouk zgodziły się co do imion przynajmniej 10 z 20 ministrów mających wejść w skład rządu przejściowego. Ponadto premier Hamdouk zaproponował 5 własnych kandydatów do tek ministerialnych, nad którymi to kandydaturami mają pochylić się Siły Wolności i Zmiany.

 

2. Liban wzywa tureckiego ambasadora

We wtorek ministerstwo spraw zagranicznych Libanu wezwało ambasadora Turcji w Libanie w kontekście sporu trwającego między Bejrutem a Ankarą. Według Libańskiej Agencji Informacyjnej ambasador został wezwany z powodu oświadczenia wydanego przez tureckie ministerstwo spraw zagranicznych ,,zawierające wyrażenia i pisane w języku nielicującym z historycznie przyjaznymi stosunkami dyplomatycznymi pomiędzy libańskim i tureckim państwem i ich obywatelami”.

Ministerstwo poprosiło o ,,wyjaśnienie błędu ze strony Turcji w celu uniknięcia nieporozumienia i zachowania wyśmienitych relacji bilateralnych”.

Libańsko-tureckie napięcie dyplomatyczne zaczęło się od wypowiedzi Prezydenta Libanu Michela ‘Aouna w libańskiej telewizji. ‘Aoun stwierdził, że historii Libanu nikt nie jest w stanie zmienić ani jej zaprzeczyć. Prezydent Libanu nawiązał również do okresu osmańskiej okupacji Libanu, wystosowując następujące słowa – Okres okupacji osmańskiej Libanu był niczym “terroryzm państwowy” i właśnie tak osmańscy Turcy traktowali Libańczyków, zwłaszcza podczas I Wojny Światowej, kiedy to głód, niewola i przymusowa praca pochłonęła setki tysięcy żywotów. Ponadto, Osmanie wykorzystywali szubienice, aby złamać ducha libańskiej wolności, uderzali we wszystkie organizacje i instytucje administracyjne i bezpieczeństwa w Libanie aż do swojej porażki podczas I Wojny Światowej, która otworzyła przed Libanem bramy niepodległości.”

Ponadto, Prezydent ‘Aoun podkreślił, że wszelkie próby wyzwolenia się spod jarzma osmańskiego spotykały się z przemocą, mordem i prowokowaniem sektariańskiego konfliktu. Prezydent nie ograniczył się li tylko do wypowiedzi w libańskiej telewizji i postanowił umieścić co bardziej soczyste fragmenty swojego przemówienia na Twitterze.

To z kolei sprowokowało tureckie ministerstwo do odpowiedzi, w której zarzuca Prezydentowi ‘Aunowi ,,przeinaczanie historii wynikające z delirium, mentalnej niestabilności, nieodpowiedzialności i zasmucającego przejawu jego umiłowania dla uległości wobec kolonializmu”.

 

3. Protesty w Algierii przeciw ogłoszeniu wyborów przez dowódcę wojsk

We wtorek na ulice Algieru wyszły tysiące Algierczyków, aby zaprotestować przeciwko dacie ogłoszenia wyborów, którą podał Generał Ahmad Qayed Salah. Protesty dotarły do siedziby parlamentu, podczas gdy służby bezpieczeństwa otoczyły budynek i zmusiły tłum do opuszczenia terenu. Nie doszło do starć.

– Sytuacja wymaga rozwiązań zakorzenionych w naszej rzeczywistości i doświadczeniach – powiedział generał Salah. – To, że różnią się punkty widzenia, nie niweczy przyjaźni w tym sporze.

Generał Salah wezwał Komisję Wyborczą do ogłoszenia terminu wyborów prezydenckich 15 września. Zgodnie z algierskim prawem, wybory będą musiały odbyć się w ciągu nie więcej niż 90 dni od dnia ich ogłoszenia.

 

Al-Ahram

1. ,,Al-Ahram Gate”: Egipscy studenci oszukani poddani oszustwu finansowemu na ukraińskim uniwersytecie

Afera dotyczy rzekomego oszustwa finansowego dokonanego na egipskich studentach przez Uniwersytet Medyczny w Doniecku oraz pośredników w wymianie studenckiej w mieście Kirowograd. O wyłudzeniach i oszustwach ze strony uniwersytetu egipscy studenci poinformowali Ambasadora Egiptu na Ukrainie Hissama Ad-Dina Alego.

Studenci żalili się, że ukraińscy pośrednicy zapisywali ich na Uniwersytet Medyczny w Doniecku, zapewniając, że cieszy się on dobrą opinią w Egipcie. Okazało się jednak, jak twierdzą studenci, że uniwersytet nie posiada kadry wykładowczej, ni laboratoriów, ni przyrządów dydaktycznych.

Ze swojej strony egipskie Ministerstwo Edukacji Wyższej przypomniało studentom, że po wielokroć uprzedzało ich przed wyłudzeniami praktykowanymi przez europejskie uniwersytety nieakredytowane przy ministerstwie i Radzie Najwyższej Uniwersytetów. Ponadto, ministerstwo wydało więcej niż jedno oświadczenie odnośnie do akredytowanych uniwersytetów na Ukrainie. Według ministerstwa, na stronie Rady znajduje się siedem ukraińskich uniwersytetów, które otrzymały akredytację, a ten doniecki do nich nie należy.

 

SANA

1. Loteria, spotkanie komisji gospodarczej i ponad 125,000 gości na Damascus International Fair gości 

We wtorek zakończył się siódmy dzień Damascu International Fair. Tylko siódmego dnia wydarzenia wzięło w nim udział 125,100 osób. Tego samego dnia na terenie miasteczka, stworzonego na potrzeby targów, zebrała się komisja gospodarcza, aby omówić sposoby udoskonalenia process eksportu dóbr firm i producentów uczestniczących w Damascus International Fair.

W targach wzięli udział również syryjscy ekspatrianci z Wenezueli oraz ich rodziny. We wtorkowy wieczór zorganizowano koncert muzyki rozrywkowej i loterię z główną wygraną o wartości 60 milionów funtów syryjskich, to jest niemal 500,000 złotych.

61 odsłona Damascus International Fair potrwa do piątku 6 września.

 

Autor: Maciej Maria Jastrzębski

Izrael znów bombarduje Liban, Irak i Syrię. W tle wybory parlamentarne i… kompromitacja Netanjahów w Kijowie

Paweł Rakowski opowiada o rozpoczętych w zeszłym tygodniu przez Izrael bombardowaniach. Celem tego państwa stał się Irak, Liban i Syria. Czy przypuszczony dziś rano atak był na razie ostatnim?

 

 

W niedzielę wieczorem w stolicy Libanu zauważono nisko latające dwa drony. Obiekty te krążyły nad południowymi dzielnicami Bejrutu zamieszkiwanymi przez społeczność szyicką. Grupa ta jest w różnym stopniu powiązana z Hezbollahem – utworzoną w 1982 r. organizacją terrorystyczną, współtworzącą libański rząd. Nieuzbrojony dron miał namierzyć wysokiego rangą przedstawiciela Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej – jednej z dwóch, obok Armii Islamskiej Republiki Iranu, gałęzi sił zbrojnych tego kraju. Uzbrojony dron natomiast miał służyć do likwidacji celu. Obydwa obiekty zostały jednak strącone przez młodych ludzi ciskających kamieniami.

Wydarzenie to dość mocno rozsierdziło libańską opinię publiczną; w szczególności zaś wspomniany już Hezbollah. W niezapowiedzianej wcześniej wideokonferencji lider tego ugrupowania Hassan Nasrallah zapowiedział, że przeprowadzi ono odwet wtedy, gdy uzna to za stosowne.

Rakowski informuje, że mniej więcej od czwartku słychać było również o przeprowadzanych przez Izrael bombardowaniach obiektów w Iraku. W weekend z kolei zaatakowano obszary na południe od stolicy Syrii – Damaszku – gdzie wedle izraelskich informacji szykowany był potężny irański zamach wycelowany właśnie w Izrael. To jednak nie koniec bombardowań – w dniu dzisiejszym dokonano agresji w libańskiej Dolinie Bekaa.

Eksperci są zdania, że motywem ataków są zaplanowane na 17 września 2019 r. wybory do izraelskiego parlamentu. Ich celem jest ukazanie siły obecnego premiera tego państwa Benjamina Netanjahu. Potrzeba ta ma być tym bardziej nagląca z tego powodu, że w ostatnim czasie autorytet polityka został wyraźnie naruszony. 20 sierpnia bowiem jego żona w trakcie powitania na kijowskim lotnisku wyrzuciła kawałek chleba powitalnego, co przez Ukraińców odebrane zostało jako brak szacunku do ich tradycji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Gajowy: Plan Kushnera nie rozwiąże podstawowego problemu Libanu, jakim są uchodźcy z Palestyny

W jaki sposób Europa i Ameryką chcą pomóc Libanowi i jakie są jego główne problemy? Odpowiada Abuna Kzimierz Gajowy.

Abuna Kazimierz Gajowy odnosi się do planu Kushnera, doradcy prezydenta USA Donalda Trumpa, na rozwiązanie konfliktu bliskowschodniego. Polega on na zainwestowaniu 50 miliardów dolarów w przyszłe państwo palestyńskie oraz budowie korytarza transportowego między Strefą Gazy i Zachodnim Brzegiem Jordanu. W ramach jego ma trafić do Libanu niecałe 6 mld dolarów na transport wewnętrzny. Jak mówi gość „Poranka WNET”, Libańczycy są do niego niechętnie nastawieni, choćby dlatego, że europejski plan „Le Cedre” oferuje im lepsze warunki. W ramach tego ostatniego mają otrzymać ponad 7 mld dolarów i to nie w formie długoterminowych pożyczek, jak proponują Amerykanie. Jedynym warunkiem ma być zmniejszenie korupcji co najmniej o połowę.

Pieniądze zostaną źle podzielone i przeminą, a problemy zostaną.

Gajowy stwierdza, że gdyby podzielić 50 mld dolarów pomiędzy wszystkie rodziny palestyńskie, to każda dostałaby po milionie. Tak się jednak nie stanie i na planie wzbogaci się głównie nieliczna grupa lokalnych biznesmenów. Jak dodaje pieniądze były już wcześniej używane w Libanie do uspokajanie sytuacji politycznej- w 1989 i w 2007 r., kiedy przywódcy polityczni dostali po pewnej sumie pieniędzy.

Liban zawsze będzie się upominał, aby to prawo powrotu zostało uszanowane.

W przypadku Libanu amerykańskie propozycje nie rozwiązują jego podstawowego problemu, jakim jest niemal półmilionowa grupa uchodźców z Palestyny. Choć ich przodkowie przybyli do Libanu 70 lat temu to nie mają oni obywatelstwa, prawa do pracy ani środków do życia. Jedyne co mają to papiery potwierdzające ich roszczenia do majątków w Palestynie i „prawo do powrotu”.

Odpowiadając na pytanie o stosunek Libańczyków do konfliktu amerykańsko- irańskiego, nasz rozmówca przypomina, że 30% Libańczyków to szyici, „a szyici to Hezbollah”. Ze względu na wpływy Hezbollahu Liban „będzie głową, rękami i nogami za Iranem”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jastrzębski: AFD chce zdelegalizować Hezbollah, liczba zabitych w Chartumie rośnie, a wojsko umywa ręce

Liczba zabitych w poniedziałkowym ataku na opozycję sudańską wzrosła do około 100 osób, resort zdrowia mówi o 46. Część ciał zabitych i ich części wrzucano do Błękitnego Nilu. Wojsko umywa ręce.

Al-Arabiya:

1. Bundestag dyskutuje nad zdelegalizowaniem Hezbollahu, uważając go za zagrożenie wobec Niemiec

Bundestag podda dzisiaj dyskusji projekt delegalizacji libańskiej partii Hezbollah uważanej przez USA i Wielką Brytanię za organizację terrorystyczną. Wnioskodawcą jest Alternatywa dla Niemiec (AFD). Partia zażądała podjęcia uchwały zakazującej wstępu członkom Hezbollahu do Niemiec.

Podstawą do podjęcia takiej dyskusji jest raport niemieckiego wywiadu wewnętrznego, sporządzonego prawdopodobnie przez agencję Bundesamt für Verfassungsschutz, według którego liczba członków Hezbollahu w Niemczech wzrosła w 2018 roku do 1050 osób.

Sekretarz stanu USA Mike Pompeo wyraził nadzieję, że Niemcy pójdą w ślady USA i Wielkiej Brytanii uznając Hezbollah za organizację terrorystyczną.

 

Al-Jazeera

1. Yousra El-Baqir ujawnia szokujące informacje o rzezi w Chartumie

W poniedziałek sudańska służba bezpieczeństwa w sile 10,000 zaatakowała protestujących w Chartumie ludzi okupujących plac przed budynkiem Dowództwa Generalnego. W operacji brały udział niesławne Siły Szybkiego Wsparcia znane z konfliktu w Darfurze z 2003 roku.

Informacje na ten temat ujawniła dziennikarka Yousra El-Baqir. Do tej pory z Nilu wydobyto 40 ciał, około 60 znaleziono na placu. Natomiast sudański resort zdrowia mówi o 46 zabitych.

Dziennikarka Al-Baqir zacytowała słowa oficera jednej z rządowych milicji, który stwierdził, że niektóre z ofiar były bite na śmierć, do innych otworzono ogień, a potem zaatakowano maczetami. Ten sam oficer potwierdził, że atakujący na obóz żołnierze wpadli do obozowej kliniki i zgwałcili dwie znajdujące się w środku sanitariuszki. Następnie bili pracujące w obozie sprzedawczynie herbaty, zadając im przy tym pytanie czy są cywilami czy wojskowymi. Źródło Al-Baqir poinformowało również, że protestujący byli zmuszani do oddawania pieniędzy i telefonów pod presją celownika.

W ataku na opozycjonistów rzekomo nie brało udziału wojsko. Podczas masakry zginęło co najmniej 60 ludzi.

 

2. Przejściowa Rada Wojskowa proponuje pertraktacje, a opozycja kontynuuje protesty

Przewodniczący Przejściowej Rady Wojskowej Abd Al-Fattah Al-Barhan powiedział, że Rada gotowa jest na bezwarunkowe negocjacje, których jedynym celem jest dobro kraju, podczas gdy opozycyjne Zjednoczenie Sudańskich Związków Zawodowych stwierdziło, że będzie protestować aż do upadku Rady.

Al-Barhan wyjawił pozycję Rady we wtorkowym liście z okazji Id Al-Fitr, to jest święta kończącego post Ramadan. Nastąpiło to dzień po tym jak Rada ogłosiła, że zrywa wszystkie umowy z opozycją i że rozpisze nowe wybory w ciągu 9 miesięcy.

W słowach skierowanych do narodu Al-Barhan wezwał do otwarcia nowego etapu, który spotka się z oczekiwaniami Sudańczyków. Szef Rady wyraził również swój smutek związany z rzezią, do której doszło przed budynkiem Dowództwa Generalnego, podkreślając tym samym, że prokuratura rozpoczęła śledztwo w tej sprawie.

Ze swojej strony, wiceprzewodniczący Rady Generał Mohammad Hamdan „Hamdati” Duklu powiedział, że Rada będzie budować prestiż państwa poprzez prawo.

Generał wystosował również mowę do dowodzonych przez siebie Sił Szybkiego Wsparcia, których członkowie rzekomo wzięli udział w poniedziałkowym ataku na opozycjonistów. W swoich słowach przestrzegł podwładnych, że istnieją gangi podszywające się pod Siły Szybkiego Wsparcia, których celem jest antagonizacja, wyzysk i sianie zamętu pośród Sudańczyków.

3. Biały Dom nie widzi przyszłości dla Asada w Syrii

Rzecznik Białego Domu poinformował, że USA nie wyobraża sobie, żeby Asad uczestniczył w jakichkolwiek próbach rekonstrukcji państwa, które mogłyby przynieść pożytek jego reżimowi.

Stwierdzenia te zostały wypowiedziane na kilka tygodni przed planowanym trilateralnym spotkaniem USA, Rosji i Izraela w Jerozolimie, którego tematem będzie kryzys syryjski oraz irańska obecność na granicach Izraela.

 

SANA:

1. Moskwa czuje się zaalarmowana faktem, że terroryści w Idlib kontynuują prowokacje i przygotowują nową dramę z użyciem broni chemicznej

Tak wyraziła się rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa, dodając, że dowody na przygotowanie kolejnego ataku zostały odkryte przez wojsko syryjskie w szpitalu polowym Białych Hełmów, organizacji nazywanej przez rząd Baszara Al-Asada terrorystyczną.

W szpitalu miały zostać odnalezione maski gazowe oraz specjalne kostiumy chroniące przed działaniem gazów bojowych. Do odkrycia doszło w okolicy Qalat al-Madiq w pobliżu północnej miasta Hamy.

Zacharowa zaznaczyła również, że pomimo prowokacji i agresji ze strony terrorystów, Rosja nadal przestrzega umów o utrzymaniu stabilnej syuacji w Idlib. Dodała, że rosyjskie i tureckie wojska pozostają w kontakcie, aby nie dopuścić do eskalacji, mimo nieustępliwych ataków terrorystów.

ANF:

1. List wodza Ocalana wzywający do pokoju i demokracji przyniósł ze sobą do Kurdystanu wiosnę

Posłanka tureckiej Partii Ludowo-Demokratycznej Laila Koven zakończyła otwarty strajk głodowy, trwający według ANF 200 dni, po tym jak władze tureckie odwołały izolację kurdyjskiego przywódcy i czołowego ideologa Abdullaha Ocalana pozostającego w niewoli na wyspie Imrali.

Po cofnięciu izolacji, z Ocalanem skontaktowali się jego prawnicy, którym dowódca przekazał list nakazujący Koven i innym strajkującym Kurdom zaprzestanie strajku głodowego.

Podczas wizyty delegacji kobiet z tureckiej Partii Ludowo-Demokratycznej złożone w jej domu w mieście Amad z okazji święta zakończenia Ramadanu zwanego Id Al-Fitr, Koven powiedziała, że “cel strajku został osiągnięty. Zakończyliśmy izolację naszego przywódcy, którego głos przepełniony wiosenną nutą przyniósł Kurdystanowi pokój i demokrację. Jego głos dotarł do wszystkich Kurdów i Kurdyjek, do ludzi, którzy zawsze stawiali czoła wyzwaniom z niewzruszoną wolą i pasją życia.”

 

Autor: Maciej Maria Jastrzębski

Jan Parys: Wspieranie Hezbollahu, Hamasu, ISIS przez niektóre kraje to wielki problem Bliskiego Wschodu

Zorganizowania konferencji o Bliskim Wschodzie na terenie Polski można uznać za sukces polskiego rządu – mówi w Radiu WNET Jan Parys, były minister obrony w rządzie Jana Olszewskiego

Jan Parys sądzi, że fakt zorganizowania konferencji o Bliskim Wschodzie na terenie Polski można uznać za sukces polskiego rządu. – Ważne również także to, że wiele państw uczestniczących w szczycie są krajami bliskowschodnimi i muzułmańskimi – mówi. Lecz dodaje: – Nie jestem przekonany o tym, że uda się wypracować pokój. Bliski Wschód to jest kocioł, wiele razy próbowano zaprowadzić tam pokój, to się nigdy nie udawało, no ale jako dyplomaci nie możemy przestać próbować!.

Parys wskazuje również, że obecna konferencja dowodzi, że prezydent Trump ma konsekwentną politykę bliskowschodnią, którą realizuje od czasu pierwszej wizyty zagranicznej w Arabii Saudyjskiej – jej celem jest przyciągnięcie chętnych do współpracy bliskowschodnich państw do USA.

Parys wyraża też zdziwienie, że zachodnia Europa w osobie Frederici Mongherini postanowiła zignorować konferencję. Przypomina, że udział bierze kilkanaście państw bliskowschodnich, nie tylko Ameryka i Izrael. Według byłego ministra efektem konferencji powinno być przedstawienie Iranowi porozumienia, dzięki któremu nie będzie on prowadził polityki izolacjonistycznej oraz przestanie wspierać organizacje terrorystyczne jak Hamas czy Hezbollah.

Zapraszam do wysłuchania rozmowy!

MF

 

Liban: osiemnaście wyznań, jeden naród / Wywiad Antoniego Opalińskiego z ks. Markiem Cieślikiem, „Kurier WNET” 54/2018

W Libanie interpretacja Koranu jest rzeczą bardzo, bardzo delikatną. Nie wszyscy się na nią zgadzają. Ci, którzy próbują podjąć egzegezę Koranu, czasami nawet muszą opuścić kraj. Rzecz nie jest łatwa.

Antoni Opaliński
Marek Cieślik

Liban: osiemnaście wyznań, jeden naród

Z jezuitą ks. profesorem Markiem Cieślikiem, wykładowcą i dziekanem Instytutu Nauk Muzułmańsko-Chrześcijańskich na Uniwersytecie Świętego Józefa w Bejrucie, rozmawia Antoni Opaliński.

Jak długo przebywa Ojciec na Bliskim Wschodzie i na czym polega Księdza misja?

Na Bliskim Wschodzie jestem od ponad dwudziestu pięciu lat. Mój pobyt rozpoczął się w Egipcie, gdzie byłem prawie dziesięć lat, ucząc się przede wszystkim arabskiego, pracując w jednej z naszych szkół, uczestnicząc w różnych inicjatywach o charakterze społecznym. Od około dziesięciu lat mieszkam w Libanie. Moją podstawową misją jest praca w szkołach jezuickich w Dolinie Bekaa oraz na Uniwersytecie Świętego Józefa w Bejrucie. Od kilku lat jestem dziekanem jednego z wydziałów, prowadzę wykłady. Uniwersytet św. Józefa w Bejrucie jest największym uniwersytetem prywatnym w Libanie i jednym z najlepszych na Bliskim Wschodzie. Został utworzony około 150 lat temu. Jednym z jego założycieli był ojciec Ryło, polski jezuita. Obecnie studiuje na nim około 12 000 osób.

Jakie najbardziej dramatyczne wydarzenia przeżył Ojciec w Libanie?

Kiedy przyjechałem tu dziesięć lat temu, toczyły się walki między sunnitami a szyitami. Wielu uczniów szyickich z jednej z naszych szkół opuściło naszą szkołę, ponieważ musieli przejeżdżać przez jedną z wiosek sunnickich, gdzie toczyły się walki. Tragicznym wydarzeniem była śmierć jednego ze znajomych. W miejscu, przez które kilka razy w tygodniu przejeżdżałem, doszło do wybuchu miny-pułapki. I ta osoba wraz z kilkoma innymi zginęła. Przejeżdżam często kilka metrów od tego miejsca i nadal budzi to we mnie emocje.

Czym różniła się praca w Egipcie od pracy w Libanie?

W Egipcie byłem jeszcze na etapie formacji. Nie miałem tylu obowiązków, co tutaj, w Libanie. W Egipcie miałem okazję pracować z Koptami-katolikami, w grupach, których zadaniem była różnego rodzaju pomoc socjalna. W Libanie pracuję w szkołach i na uniwersytecie, zajmuję się pracą administracyjną i nauczaniem. To jest pierwsza i podstawowa różnica.

Druga różnica jest fizycznie odczuwalna – to klimat. W Egipcie – pustynia, a w Libanie – góry, czasami nawet śnieg i deszcze. W Libanie można się poczuć jakby bliżej Polski. Poza tym w Egipcie kultura jest bardziej jednolita. Jest jeden język. Są dwie wspólnoty – sunnicka i koptyjska. Tymczasem tu, w Libanie, jest oficjalnie osiemnaście wyznań. Oficjalnym językiem jest arabski, ale różnice między arabskim używanym w Bejrucie, a tym na północy czy na południu, są czasami bardzo duże.

Poza tym w Libanie mieszka również duża wspólnota francuskojęzyczna i wiele osób spoza Libanu. Islam w Libanie też bardzo różni się od tego w Egipcie. Około 30% całej populacji to są sunnici. Kolejne 30% to jest wspólnota szyicka, troszeczkę mniej niż 30% to chrześcijanie z różnych Kościołów. Jest też około 5% Druzów, nie mówiąc o licznych mniejszych grupach, które są też oficjalnie uznawane, mają wolność, swoje kulty, własne instytucje, są reprezentowane również w parlamencie, w polityce.

Czy te osiemnaście grup wyznaniowych, w dodatku podzielonych często trudną historią, tworzą jeden naród?

Tak, tworzą jeden naród. Faktem jest, że istnieje bardzo dużo konfliktów, a przynajmniej konkurencja. Ta konkurencja przybiera czasami formę bardzo dramatyczną. Wspominałem o walkach między wspólnotą sunnicką a szyicką, których miałem okazję w jakiś sposób doświadczyć tu, w Libanie – to jest jeden z przykładów, dramatyczny, ale takich brutalnych konfliktów jest bardzo dużo.

Wśród chrześcijan również jest sporo podziałów, co widać zwłaszcza na scenie politycznej. Ale mimo tych trudności i dramatów, różnorodność jest dużym bogactwem Libanu. Nie występuje ona praktycznie w innych krajach arabskich. Myślę, że to warto dostrzec i podkreślić.

Jaki jest w Libanie stosunek muzułmanów do chrześcijan? Kiedy się słyszy o tych osiemnastu wyznaniach, wygląda to, jak mówił Jan Paweł II, na przesłanie dla świata. A jak jest w życiu codziennym?

W życiu codziennym wszystko zależy oczywiście od osób. Myślę, że wspólnota muzułmańska, z całą swoją różnorodnością, widzi również, że sytuacja chrześcijan na Bliskim Wschodzie, również w Libanie, nie jest łatwa. Moim zdaniem większość wspólnoty muzułmańskiej postrzega obecność chrześcijańską jako bogactwo – kulturalne, religijne. Obecność chrześcijan pozwala zachować równowagę między różnymi wspólnotami muzułmańskimi. Widzę to na przykład poprzez kontakt z uczniami i ich rodzinami w naszych szkołach jezuickich w Dolinie Bekaa. W jednej z największych szkół, jakie tam mamy, 85% uczniów pochodzi z rodzin muzułmańskich. Fakt, że uczą się u nas, wiąże się z przekonaniem, że szkoły chrześcijańskie zapewniają dobrą formację w sensie wiedzy, ale również wartości, otwarcia na świat, na drugiego człowieka. Tak że spojrzenie muzułmańskie na obecność chrześcijańską generalnie jest bardzo pozytywne.

Oczywiście, co widać od wielu lat, islam boryka się z problemami, które on przede wszystkim powinien podjąć, a które wyrażają się w przeróżnego rodzaju ekstremizmach. Ogromnym problemem sunnitów jest łatwość, z jaką pewien ich procent się radykalizuje – w Syrii, w Iraku, czy obecnie w Jemenie, czy też w Sudanie.

Skąd bierze się ten radykalizm? Czy to jest dziecko naszych czasów, czy ma korzenie historyczne? Zrodził go islam, czy wpłynęły na to jakieś czynniki zewnętrzne?

Pytanie jest proste. Odpowiedź jest złożona i wymagałaby skupienia się na wielu czynnikach. Oczywiście generalnie można mówić o słabości ludzkiej. Że serce ludzkie, zdolne do wielkiego dobra, jest również zdolne do czynienia zła. Niestety taka jest natura ludzka. I to nie jest związane wyłącznie z islamem, ale również z innymi religiami, w tym oczywiście z chrześcijaństwem. Ta łatwość czynienia zła może w każdej chwili w sposób w miarę łatwy się ujawnić.

Z drugiej strony czynnik społeczny – bieda – ułatwia przeróżnym radykałom podsuwanie rozwiązań bardzo dalekich od sprawiedliwości, pokoju, szacunku. Takie łatwe rozwiązania niestety wiążą się szukaniem winnego i to w sposób, który odwołuje się do przemocy. Czyli różnego rodzaju problemy społeczne, ekonomiczne odgrywają negatywną rolę w przybieraniu postaw przemocy.

Myślę również, że w islamie nie dokonała się, tak jak to miało miejsce w chrześcijaństwie w odniesieniu do Biblii, interpretacja Koranu, w którym można znaleźć, według wielu muzułmanów, nawoływanie do wojny. Dziś te słowa powinny być interpretowane jako wezwania do walki wewnętrznej, duchowej. Są osoby, które odnoszą je do życia społecznego, do relacji z innymi i to w sposób bardzo brutalny.

Egzegeza Biblii, która się dokonała i dokonuje, pozwala chrześcijanom czytać Pismo Święte w perspektywie nie tylko literalnej, ale również duchowej, która wiąże się z szacunkiem, z miłością do drugiego człowieka. W Libanie interpretacja Koranu jest rzeczą bardzo, bardzo delikatną. Nie wszyscy się na nią zgadzają. Ci, którzy próbują podjąć egzegezę Koranu, czasami są zagrożeni, nawet muszą opuścić kraj. Rzecz nie jest łatwa. I to można uznać za trzeci czynnik, który powoduje, że są osoby, które w imię islamu są zdolne do przemocy.

Pewnie można byłoby znaleźć inne czynniki, związane np. z geopolityką. Takie kraje jak Arabia Saudyjska czy Iran prowadzą swoją politykę, używając pewnych brutalnych środków. Faktem również jest to, że w wielu krajach arabskich jeszcze kilka lat temu nie istniała władza demokratyczna. Mieliśmy przeróżnego rodzaju dyktatury, które Wiosna Arabska w niektórych krajach zmiotła albo ich usuwanie trwa, ale też raczej nie udało się tam dokonać zmian, jakich oczekiwały społeczeństwa. I do tej pory na przykład w Syrii wojna trwa, mimo że może od dwóch lat jest znacznie spokojniej niż wcześniej. Czyli wprowadzanie systemu demokratycznego, który tam dotąd nie istniał, również przyczyniło się do tego, że przeróżne radykalizmy mają i chyba, niestety, będą jeszcze miały miejsce.

Czy w islamie demokracja w europejskim wydaniu jest możliwa?

Mimo przeróżnych problemów, o których nie sposób w tej chwili rozmawiać, Liban uchodzi za przykład demokracji kraju arabskiego. Nie wiem, czy jest inny kraj arabski z taką dozą wolności, jak w Libanie. Niektórzy uważają, że w krajach arabskich trudno jest o dojrzałą demokrację, z wyborami, gdzie każdy mógłby wyrazić swoje zdanie, a kraj rozwijałby się w sposób stabilny, respektując przeróżne grupy wyznaniowe. Nawet Turcja, która jest krajem bardzo prężnym, też nie wydaje się zbytnio demokratyczna. Nie jestem specjalistą od spraw geopolitycznych. Myślę, że jest to możliwe, ale bardzo, bardzo trudne.

Czy w Libanie widać wpływy saudyjskie? Nie tylko polityczne, ale na przykład promowanie ich wizji islamu?

Większość wspólnoty sunnickiej jest związana z Arabią Saudyjską i przez nią wspierana. Mam wrażenie, będąc odpowiedzialnym za Instytut Nauk Muzułmańsko-Chrześcijańskich, że wsparcie, jakie otrzymuje wspólnota sunnicka z Arabii Saudyjskiej, nie wiąże się z wymaganiem postawy czy formy sunnizmu, jaki istnieje w Arabii Saudyjskiej. Tu, w Libanie, panuje większy liberalizm. Wahabizm, uznawany za system oficjalny w Arabii Saudyjskiej, ma w Libanie bardzo mało zwolenników. Przy czym ekonomicznie, geopolitycznie i społecznie wspólnota sunnicka jest oczywiście za Arabią Saudyjską. Ma w niej duże oparcie.

Swoją wizję islamu promuje także szyicki Iran.

Istnieje napięcie między islamem szyickim, reprezentowanym przede wszystkim przez Iran, a islamem sunnickim, reprezentowanym głównie przez Arabię Saudyjską. Bardzo związany z Iranem jest Hezbollah. Jest on mocną partią, zmilitaryzowaną, ma broń. Ich postawa nie jest jednak wyłącznie reprezentowaniem w Libanie tego, czego życzyłby sobie Iran, ale wiąże się również, a może przede wszystkim, z obroną interesów tutejszej wspólnoty szyickiej. Krytyka Zachodu wobec Hezbollahu jest niekiedy zbyt prosta, zbyt łatwa i nie bierze pod uwagę różnych zagrożeń, na które tutaj, w Libanie, są wystawieni szyici. To jest druga strona medalu, o której warto pamiętać. Oczywiście to tylko jeden, ale nie jedyny z wielu aspektów. Rzecz na pewno jest bardzo skomplikowana.

A jaki jest stosunek Hezbollahu do chrześcijan? Z ich punktu widzenia w ogóle nie powinno chyba tutaj być żadnego krzyża.

Tak bym tego nie ujął. Tu też odwołam się do mojego doświadczenia pracy w szkołach w Dolinie Bekaa. W jednej z naszych szkół mamy około 40% sunnitów, 35% szyitów, kilka procent z innych wyznań i około 15% chrześcijan. Ojcowie niektórych dzieci z rodzin szyickich byli w Hezbollahu. Mówi się, że Hezbollah blokuje powstanie rządu w Libanie; przeróżne decyzje polityczne wydają się bardzo negatywne dla Libanu. To, co się słyszy, widzi, broń, o której się mówi –budzi lęk, niepokój. Tymczasem, paradoksalnie, moje doświadczenia spotkań z osobami związanymi z Hezbollahem były pozytywne. Często można było z nimi stawiać sprawy jasno, nazywać wprost pewne problemy. Tak więc, jeśli chodzi o kontakt codzienny, związany z pracą, współpracą, to byłem pozytywnie zaskoczony, bo był bardzo dobry.

Liban jest też krajem uchodźców; kiedyś Palestyńczycy, teraz Syryjczycy. Jak to wpływa na kraj?

Z tego, co słyszę, co czytałem, wojna domowa w Libanie w 1975 roku wybuchła przede wszystkim z powodu obecności Palestyńczyków w Libanie. Było ich czy jest do tej pory kilkaset tysięcy; mówi się o 450 000. Do niedawna Liban liczył około 4,5 miliona ludzi, a więc 450 000 to 10% społeczeństwa. Jeśli chodzi o Syryjczyków, którzy tutaj zaczęli napływać masowo kilka lat temu, po wybuchu wojny domowej w Syrii, mówiło się, że jest ich od miliona do dwóch milionów. To ilość w stosunku do liczby rodowitych mieszkańców ogromna. Przy czym właśnie Liban, który był początkowo bardzo otwarty na uchodźców syryjskich, po kilku latach, widząc, z jakimi to się wiąże problemami, wprowadził wiele praw, które uniemożliwiają Syryjczykom osiedlenie się w Libanie na stałe. Większość z nich żyje w bardzo trudnych warunkach, pod namiotami. Podobno mniej więcej od roku ilość Syryjczyków w Libanie się zmniejsza. Część z nich wraca do Syrii, część wyjeżdża do krajów zachodnich, tak że uchodźców syryjskich w Libanie nie przybywa, a polityka państwa libańskiego powoduje, że raczej są oni zainteresowani tym, żeby opuścić Liban, niż tu zostać. Nie przysługuje im bardzo wiele praw socjalnych, żadne polityczne, mimo że część partii libańskich popiera reżim Baszara al-Asada, tak że Syria jest reprezentowana zarówno jeśli chodzi o współpracę z rządem, jak i o opozycję syryjską, która też tutaj funkcjonuje.

Jakie jest zdanie Ojca na temat konfliktu syryjskiego? Kto tam jest dobry, kto zły, kto ma rację, a kto nie?

Kolejne pytanie, na które nie jest łatwo odpowiedzieć. Faktem jest, że przed tak zwaną Wiosną Arabską Syrią rządziła prawdziwa dyktatura, również w tym negatywnym znaczeniu. Przy czym paradoksalnie był spokój, stabilizacja dla tych mniejszych wspólnot religijnych – alawitów czy chrześcijan. Każdy mógł w sposób wolny pracować czy uzyskać formację. Obecnie kraj jest zdewastowany i wielu Syryjczyków jeśli nie opuściło kraju, to opuściło miejsca, w których pracowało czy mieszkało, tak że nie sposób rozmawiać o Syrii inaczej jak w kontekście tragedii.

Kto jest za to odpowiedzialny? Na pewno do tego, co widać obecnie w Syrii, przyczyniła się niesprawiedliwość społeczna czy polityczna. Ale swoją rolę odegrały również wpływy Arabii Saudyjskiej, Iranu; Rosja, Turcja też mają tam swoje interesy; Kurdowie, którzy od wielu lat szukają możliwości stworzenia swojego państwa, a jest ich przecież kilkanaście milionów, mają swój język, swoją kulturę. Wszystkie te czynniki, tak przecież złożone, przyczyniają się do tego, że sytuacja w Syrii jest rzeczywiście tragiczna i nie wiadomo, w jaki sposób będzie możliwe ją uregulować, tak aby przede wszystkim zapanował pokój, który jest podstawą do tego, by zapewnić pracę, rozwój, bezpieczeństwo dla rodzin i tak dalej.

Czy zdaniem Ojca te miliony, które opuściły Syrię, wrócą do niej, czy raczej ta fala rozleje się po świecie?

Ta fala już się rozlała. Może jakaś część myśli o tym, żeby wrócić do Syrii. Niedawno ktoś na konferencji powiedział, że w ciągu ostatniego roku około 90 000 Syryjczyków z ponad półtora miliona mieszkających od kilku lat w Libanie wróciło do Syrii. To jest dużo, a jednocześnie nie aż tyle, żeby mówić o znaczącej tendencji. Ci, którzy wracają, to także dlatego, że tutaj są na zasiłku, nie mają możliwości pracować, wysyłać dzieci do szkoły, zapewnić im dobrą formację. To nie dlatego, że w Syrii wiele się zmieniło na lepsze – po prostu w Libanie nie mają żadnych perspektyw.

Na północy jest Syria, a na południu kraj, którego oficjalnie nie ma – terytoria okupowane. Czy Liban rzeczywiście całkowicie nie uznaje Izraela?

Jakieś 15 lat temu Izrael wycofał się z terenów, które okupował przez kilkadziesiąt lat. Nie jest tak, że jest on tu całkowicie nieuznawany jako państwo, ale uważa się go za wroga, z którym nie sposób nawet rozmawiać. Liban w porównaniu z Izraelem jest oczywiście bardzo słabym państwem, niezdolnym, by się obronić. Izrael bowiem na swoich sąsiadów patrzy zawsze z perspektywy ministerstwa obrony.

Od kilku lat mówi się o złożach gazu w części morza, która należy do Libanu, ale jest kontrolowana przez Izrael. Oczywiście chodzi o pieniądze i jeśli wiadomo, że na przeszkodzie w ich pozyskaniu stoi Izrael, to może to stwarzać tylko same problemy. Tak że Izrael jest w Libanie postrzegany bardziej jako zagrożenie niż ten, z którym można współpracować.

Jaka jest kondycja duchowa chrześcijaństwa libańskiego? Wczoraj byłem na mszy maronickiej. Kościół niewielki, ludzi pełno, głównie młodzi. Uczestniczyli bardzo aktywnie, do mszy służyły dziewczyny. Jak to tutaj wygląda?

Kiedy przyjechałem do Libanu, pierwsze, co mnie uderzyło jako rzecz bardzo pozytywna, to dynamizm Libańczyków. I to również odnosi się do różnych Kościołów libańskich. Największy w Libanie jest Kościół maronicki. Podobno około 60% wszystkich chrześcijan w Libanie to są maronici i to widać nie tylko w uczestnictwie chrześcijan w mszach, w życiu Kościoła, ale również w przeróżnego rodzaju ruchach, w pomocy społecznej, w obecności maronitów w mass mediach. Chrześcijanie w Libanie są bardzo związani z Kościołem, ponieważ Kościół to nie tylko kwestia religii, ale również bezpieczeństwa, podkreślenia własnej tożsamości wobec wspólnoty muzułmańskiej, w stosunku do innych wspólnot religijnych.

Trzeba też powiedzieć, że Kościół czy Kościoły chrześcijańskie w Libanie usiłują także, jak wszędzie, sprostać wyzwaniom współczesnego świata. W Libanie występują te same przeróżne problemy, jakie można dostrzec na Zachodzie. Laicyzacja niekiedy ma swoje plusy, ale również minusy. Jest na przykład duża, coraz większa ilość rozwodów, również wśród chrześcijan libańskich.

Wielu ludzi zastanawia się, czy wspólnoty chrześcijańskie rozsiane po Bliskim Wschodzie przetrwają ten dzisiejszy czas wojen, kolejnych prześladowań, zmian władzy. Jak Ksiądz uważa?

Konflikty, do których dochodziło czy dochodzi na przykład w Iraku czy Syrii, powodują zmniejszanie wspólnot, liczby chrześcijan w tych krajach. Przed wojną domową ponad 60% całego społeczeństwa w Libanie to byli chrześcijanie. Obecnie mówi się, że jest ich około 30%. Niedawno miałem okazję uczestniczyć w pewnej sesji, podczas której mówiono, że za dziesięć lat chrześcijan będzie tutaj 25%.

W Libanie panuje wolność religijna, ale chrześcijanie systematycznie, być może teraz trochę mniej w porównaniu z czasem wojny, ale systematycznie opuszczają ten kraj, jeśli oczywiście mają taką możliwość, bo widzą, że w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, we Francji – generalnie na Zachodzie – jest spokojnie, jest stabilizacja. I to nie chodzi tylko o konflikty zbrojne, ale również o system społeczny, o pracę, edukację. Tu chrześcijanie czują się zagrożeni przez przeróżne radykalizmy ze strony głównie sunnitów, ale również przez brak stabilności w kraju, przez ogromną korupcję. To są czynniki, które powodują, że wspólnoty chrześcijańskie powoli, ale systematycznie stają się coraz mniej liczne, mimo że chrześcijaństwo tutaj się narodziło.

Wywiad Antoniego Opalińskiego z o. Markiem Cieślikiem pt. „Osiemnaście wyznań, jeden naród” znajduje się na s. 14 grudniowego „Kuriera WNET” nr 54/2018.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Wywiad Antoniego Opalińskiego z o. Markiem Cieślikiem pt. „Osiemnaście wyznań, jeden naród” na s. 14 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 54/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Hezbollah zdobył strategiczne miasto i obszar Arsal w Dolinie Beka w północnym Libanie. Koniec z Al-Nusrą w tym kraju!

Katarska Al-Jazeera donosi również, że w zamian za 8 wziętych do niewoli bojowników Partii Boga, szyici zezwolą na ewakuację sunnickich bojówkarzy wraz z rodzinami do Syrii. Uchodźcy wracają do siebie

Okręg Arsal od 2012 roku był silnym bastionem powiązanej z Al-Kaidą Frontem Al-Nusry.W mieście jak i na jego obrzeżach, wedle szacunków międzynarodowych znajduje się ponad 100 tys. uchodźców z Syrii i to wśród nich znalazły się komórki terrorystyczne odpowiedzialne za liczne ataki na libańską armię.

Wedle porozumienia zawartego pomiędzy szyickim Hezbollahem a sunnicką Al-Nusrą, salafici będą mogli przenieść się wraz z rodzinami do Syrii (na obszary nie kontrolowane przez Asada), w zamian Al-Nusra wypuści 8 żołnierzy Hezbollahu wziętych wcześniej do niewoli. Porozumienie było możliwe jedynie dlatego, że Hezbollah pobił salafickie bojówki na górzystych obszarach wokół miasta i obozu, doprowadzając tym samym do przerwania łączności terytorialnej z Syrią i do oblężenia obozów dla uchodźców.

Co więcej, Partia Boga doprowadziła do precedensu. Liban, w którym wedle szacunków znajduje się od 1,5 do 2 mln uchodźców z Syrii, oczekuje rychłego powrotu tych emigrantów do siebie. Wedle komentarzy katarskiego portalu, sam fakt relokacji skromnej (około 9 tys.) rzeszy uciekinierów z Syrii tworzy perspektywy w Libanie na rozwiązanie kryzysu uchodźczego w przewidywanej przyszłości.

Zdaniem ONZ z Syrii w trakcie 6-letniej wojny uciekło ponad 11 milionów ludzi. Liban jest niezdolny do udzielenia pomocy uciekinierom z ogarniętego wojną kraju. Libańska opinia publiczny wyczekuje chwili, w której większość Syryjczyków wróci do swojego kraju. Zaangażowanie szyickiej Partii Boga w konflikcie skrytykował sunnicki premier Libanu Saad Harirri, który przebywa dzisiaj w Waszyngtonie. Libański premier na spotkaniu z Donaldem Trumpem nazwał libański Hezbollah „organizacją terrorystyczną”, ale zaapelował u amerykańskiego prezydenta o łagodne sankcje wobec tej Partii, albowiem radykalne posunięcia mogą zdestabilizować kraj.

źródło: aljazeera

Nasrallah: W przyszłej wojnie z syjonistami staną do walki setki tysięcy szyitów z Iraku, Afganistanu, Jemenu i Iranu

Sekretarz generalny szyickiej Partii Boga zapowiedział, że w zapowiadanej od 2006 roku wojnie z Izraelem libański Hezbollah zostanie wsparty przez inne szyickie formacje walczące z salafitami.

Czytaj więcej: Od chrześcijańskiego Bejrutu do szyickiej stolicy Hezbollahu, Dahiyi – przemarsz Pawła Rakowskiego do serca Partii Boga

Sayyed Hassan Nasrallah wygłosił kolejne przemówienie z okazji święta Jerozolimy, przypadającego na końcówkę ramadanu, oraz święta Eid Al-Fitr, kończącego muzułmański post.

– Nowa wojna z syjonistami spowoduje, że tysiące, a nawet setki tysięcy bojowników z całego świata arabskiego i islamskiego weźmie udział w tej wojnie – z Iraku, Jemenu, Iranu, Afganistanu i Pakistanu – zagroził Nasrallah.

[related id=”24205″]Sekretarz generalny Partii Boga niejako potwierdził obawy amerykańskich i izraelskich ekspertów, że tzw. trzecia wojna libańska, zapowiadana od 2006 roku, nie będzie wewnętrzną sprawą Hezbollahu i Izraela.

Nasrallah chce zaktywizować cały szyicki świat do walki z nami! – alarmuje „Jerusalem Post” i przypomina o regionalnej mocy, którą dysponują sponsorowane przez Iran bojówki: Hashd al-Shaabi – włączony do irackiej armii – czy jemeński Houthi – wojujący z powodzeniem z Saudami od 2015 roku. Co więcej, lider Hezbollahu przyznał, że Iran wspiera, zbroi i szykuje szyitów na świecie, w tym Hazarów w Afganistanie i Pakistanie, do wojny.

Czytaj więcej: W przyszłej wojnie z Izraelem armia libańska będzie wojować wspólnie z szyickim Hezbollahem. Liban zamierza się bronić

Zdaniem komentatora jpost.com, Nasrallah mówił o rekrutach z Afganistanu i Pakistanu, ponieważ Hezbollah wykrwawił się w Syrii i brakuje mu odpowiednio przeszkolonych bojowników, tak jak to bywało w poprzednich wojnach. Hezbollah swe braki kadrowe wyrównuje arsenałem ponad 100 tysięcy rakiet zdolnych do uderzenia w każdy punkt Izraela.

Według niepewnych szacunków, Partia Boga straciła w Syrii od 2012 roku od jednego do czterech tysięcy bojowników.

– Co więcej, Hezbollah chce zaangażować w wojnę całe „szyickie przedmoście” obejmujące obszar od szyickiej dzielnicy Dahyji w Bejrucie, poprzez kontrolowane przez armię Asada fragmenty Syrii, odbijany przez irackich szyitów północny Irak, aż do Iranu. Izrael uważa to „irańskie przedmurze” za śmiertelne dla siebie zagrożenie i stawia sobie za strategiczny cel rozbicie go – twierdzi lider Partii Boga.

[related id=”26270″]Hassan Nasrallah zapowiada, że ponad 100 tysięcy bojowników jest w każdej chwili gotowych przyjść Hezbollahowi na pomoc. Zdaniem źródeł jpost.com, są to liczby przesadzone, albowiem irański Sepah jest w stanie przeszkolić maksymalnie 30 tysięcy bojowników z Afganistanu i Pakistanu. W Iraku jest około 100 tysięcy szyickich bojowników, jednak nie wszyscy mogą przenieść się do południowego Libanu, a więc na spodziewany front.

Źródło: al-manar, jpost.com

Czytaj więcej:Lider Hezbollahu domaga się zamknięcia izraelskiego reaktora atomowego oraz wskazuje na Saudów jako na twórców ISIS

Arabskie media: Tajna komórka izraelskiego Mossadu „TASA ELITE” werbuje uchodźców z północnej Syrii, Kurdystanu i Iraku

Portal dziennika izraelskiego Jerusalem Post, przedstawił bardzo ciekawą historię uchodźcy z Iraku mieszkającego w Bejrucie, który miałby szpiegować na rzecz, którejś z izraelskich agend wywiadowczych

Liban, a szczególnie szyicki Hezbollah jest niezwykle ostrożny i wyczulony odnośnie izraelskiej agentury, która okazywała się być ulokowana w najmniej spodziewanych miejscach. Partia Boga, co jakiś czas donosi o odkrytych tajemniczych aparaturach nasłuchowych i szpiegujących, głównie na obszarze spornego południowego Libanu. Sam Hezbollah, nie raz i nie dwa dawał do zrozumienia nieprzyjacielowi, że ma swoich ludzi w kraju Syjonu (m.in. wysadzając tajny kompleks broni chemicznej w Izraelu).

Jerusalem Post, cytuje arabskojęzczyzną libańską prasę, która ujawnia „rzekomo” izraelską komórkę szpiegowską o akronimie „TASA ELITE”. „TASA ELITE” ma operować na północy Syrii, Turcji oraz Iraku, przede wszystkim na obszarach kurdyjskich. Jej głównym celem jest werbowanie bliskowschodnich mniejszości etnicznych, religijnych oraz Arabów sunnitów będących wrogo nastawionych wobec doktryny salafickiej.

[related id=”22326″]Cała sprawa wyszła na jaw, kiedy jednego z byłych Peszmergów, obywatela Iraku aresztowano 1,5 miesiąca temu w wschodnim Bejrucie. Marbin Ben Y, jak określiły media zatrzymanego, miał szpiegować na rzecz Izraela. Jego obszarem zainteresowania była armia libańska, uchodźcy z Syrii a przede wszystkim Hezbollah.

Śledztwo libańskich mediów wykazało, że Marbin Ben Y był kurdyjskim bojownikiem od 2011 r., a więc od „Arabskiej Wiosny”. Mossad miał ściśle współpracować z kurdyjskimi Peszmergami, a agenci izraelscy do werbunku wykorzystywali wspólną walkę przeciwko ISIS. Natomiast głównym celem komórki „TASA ELITE” jest zbieranie ważnych informacji o świecie arabskim, przede wszystkim Syrii, Iraku i o Libanie.

Wedle doniesień medialnych pół roku temu, na portalu Facebook zatrzymany miał nawiązać kontakt z niejakim Ilanem Nissim. Z czasem Nissim ujawnił swoją przynależność do izraelskich służb specjalnych i oferował Morbinowi dostarczanie informacji o syryjskich notablach będących na emigracji, libańskiej armii oraz o Partii Boga. Oskarżony w śledztwie miał twierdzić, że nie nawiązał osobistych kontaktów z izraelskimi agentami.

Zdaniem libańskich mediów Ilan Nissim, jest dowódcą komórki „TASA ELITE”. Nissim urodził się w 1966 roku w Jerozolimie, ale na stałe mieszka w Nowym Jorku. Odpowiedzialny jest za szereg operacji specjalnych w świecie arabskim i w Afganistanie. Libański dziennik wspierający antyatlantycką wizję świata „Al-Akhbar” donosi o tym, że Nissim odpowiedzialny był za szkolenie bojówek, zamachy oraz werbowanie agentury dla Mossadu. Zdaniem tej gazety Nissim odwiedził kilka krajów arabskich, takich jak Irak, ZEA, Jordania, północna Syria (w tym Wzgórza Golan), a także był w Turcji i na Cyprze. Ostatnio ten super szpieg jest aktywny w Kurdystanie przy granicy z Irakiem.

[related id=”5933″]Wedle libańskiej prokuratury Morbin Ben Y wraz z bratem oskarżeni są o współpracę z nieprzyjacielem. Orzeczenie prokuratury zaznacza, że służby specjalne śledzą nastroje na mediach społecznościowych i przedstawiają Izrael jako mesjasza dla mniejszości, szczególnie jeśli to dotyczy wojen w Syrii i w Iraku. Izrael wykorzystuje wzmacnianie się ISIS, żeby wcielić się w rolę partnera w walce z terrorem na poziomie regionalnym oraz międzynarodowym, szczególnie w ostatnich latach, nawiązując przy tym bliskie stosunki z kilkoma państwami arabskimi i obszarami zajętymi przez Kurdów .

źródło:jpost

Czytaj więcej: Irański szef MON: Arabia Saudyjska, Turcja i Izrael wspierają terrorystów z ISIS i Al-Nusry i spiskują przeciwko Iranowi