Adam Becker: Mam marzenie, żeby konserwatyści przestali być Murzynami światowej polityki

Komentator życia politycznego w USA mówi o waszyngtońskiej demonstracji zwolenników Donalda Trumpa, trwającym wciąż liczeniu głosów wyborczych i o malwersacjach finansowych w fundacji Joe Bidena.

Adam Becker wskazuje, że zwycięstwo wyborcze Joe Bidena wynika jedynie z faktu, że policzono nielegalnie oddane głosy. Relacjonuje sobotnią demonstrację zwolenników wciąż urzędującego prezydenta w Waszyngtonie:

Zjechały się dziesiątki tysięcy ludzi z całego kraju. Wiec odbył się  w rocznicę przemówienia Martina Luthera Kinga „I have a dream”. Ja też mam marzenie, aby konserwatyści przestali być Murzynami polityki światowej.

W samej stolicy USA, jak mówi Adam Becker, na Joe Bidena głosowało ponad 90% wyborców. Sympatycy Donalda Trumpa byli tam atakowani przez czarnoskórych mieszkańców, przy niewystarczającej reakcji policji.

Gość „Kuriera w samo południe” odpiera zarzuty wobec jego analiz. Przypomina, że już wiele miesięcy temu przewidział aktualne wydarzenia. Co więcej reelekcja prezydenta Trumpa nie jest jeszcze wykluczona:

Oświadczenie o tym, że wybory odbyły się zgodnie z zasadami, wydali ludzie, którzy je nadzorowali. Trudno, żeby przyznali, że dopuścili do fałszerstw na masową skalę. Pozwy sądowe prezydenta zawierają poważne zarzuty.

Wystarczy, żeby Donald Trump zdobył 3-4 stany, w których zakwestionowano wyniki głosowanie, by rezultat wyborów był inny niż ogłosiły media.

Rozmówca Adriana Kowarzyka opowiada również o sprawie malwersacji finansowych w założonej przez Joe Bidena fundacji do walki z nowotworami.

Ze sprawozdania finansowego wynika, że na cele statutowe fundacji nie został wydany ani jeden dolar.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Odpowiedź K. Tatarowskiemu ws. wpływów politycznych w Radiu Wolna Europa / Andrzej Świdlicki, „Kurier WNET” nr 77/2020

Czy RP RWE była antykomunistyczna, gdy kibicowała eurokomunistom, liberałom z PZPR i KPZR, nurtowi lewicowo-liberalnemu w polskiej opozycji, podpisywała się pod ustaleniami okrągłego stołu?

Andrzej Świdlicki

Homo deificatus, czyli mity nie są darmowe

Polemikę Konrada Tatarowskiego z moimi Pięknoduchami, radiowcami i szpiegami odbieram jako próbę obrony hagiograficznego podejścia do dyrektora Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa, Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Jego „aksjologię” KT obrał sobie za temat pracy habilitacyjnej, będącej twórczym zastosowaniem greckich dytyrambów ku czci Dionizosa w kontekście polskiej transformacji ustrojowej. Kilka myśli z tej pracy dla naświetlenia kontekstu polemiki.

Tatarowski przyznał, że „Nowak nie był pozbawiony wad”, ale jego pisarstwo i działalność polityczna odznacza się „współczynnikiem aksjologicznym”. Wielu współczesnych Nowaka miało o tym „współczynniku” niskie wyobrażenie, a dla niektórych, np. Mariana Hemara, był tromtadracją. Jego reputacja męża stanu, polityka i człowieka czynu oparta jest głównie na autoreklamie, hołdach składanych przez ludzi materialnie od niego zależnych i – last but not least – posłuszeństwie wobec Amerykanów, zwłaszcza CIA i Z. Brzezińskiego. Był człowiekiem uraźliwym, wyczulonym na punkcie swego ego, ustawiał jednych przeciw drugim, miał swoich węszycieli, obsesyjną niemal potrzebę zwalczania kogoś i demonizowania wrogów, przez politykę rozumiał personalne nagonki, zagrywki i kampanie. „Dawniej groził Kwaśniewskiemu Ameryką, a teraz już – Ukraińcom Kwaśniewskim” – pisał J. Giedroyciowi B. Osadczuk w lipcu 1996 r.

W swojej apologii Tatarowski opisuje Nowaka jako „rzecznika polskich spraw”. Trzeba dodać: samozwańczego. Był doradcą Departamentu Stanu i NED, i im doradzał. Członkowie Kongresu Polonii Amerykańskiej rozczarowali się do niego i musiał z organizacji wystąpić. Od żadnej polskiej instytucji publicznego zaufania mandatu nie miał i nie był przez nią rozliczany. Po 1989 r. dał się poznać jako „wujek [nieproszona] dobra rada”, agitujący za podporządkowaniem Polski hegemonii USA i interesom żydowskiego lobby.

„Fakty dotyczące oskarżeń Jana Nowaka o kolaborację z Niemcami wydają się oczywiste” – pisze Tatarowski. Może oczywiste wydają się jemu jako twórcy pionierskiej w naukach społecznych koncepcji „współczynnika aksjologicznego”, ale nie były oczywiste dla Tadeusza Żenczykowskiego, któremu Nowak wypowiedział wieloletnią przyjaźń, gdy w te oskarżenia zaczął się wgłębiać.

Przeciwstawiając linię rozgłośni węgierskiej linii rozgłośni polskiej w październiku 1956 r., by pochwalić swego idola za polityczny umiar, Tatarowski pisze: „Głos Wolnych Węgier RWE, który przyjął puste hasła polityki wyzwolenia za dobrą monetę, wybrał w owych dniach zupełnie inną strategię; wzywał do czynnej walki z komunistycznym reżimem, atakował Imrego Nagya…”. Istotnie Głos Wolnych Węgier, jak rozgłośnia węgierska nazywała się do 1958 r., podżegał Węgrów do oporu, sugerując, że pomoc Zachodu jest bliska, ale polityka wyzwolenia (KT powinien był napisać: doktryny wyzwalania) była czymś więcej niż „pustym hasłem”, była oficjalną polityką Departamentu Stanu z czasów Johna F. Dullesa. I nie jest prawdą, że Głos Wolnych Węgier z własnej inicjatywy „przyjął” te hasła za dobrą monetę; zostały mu narzucone przez Amerykanów dążących do przetestowania doktryny wyzwalania na węgierskich doświadczalnych królikach.

Tatarowski wymienia pisarzy będących podporą rozgłośni w Monachium, ale pomija twórców, którzy odmówili z nią współpracy lub się do niej rozczarowali. Do pierwszej grupy należą m.in. Czesław Miłosz i Andrzej Bobkowski. Do drugiej Gustaw Herling-Grudziński, który po trzech latach odszedł, zniechęcony pracą „wyrobniczą”. Potem freelansował, by pod koniec lat 60., rozczarowany stosunkiem RP RWE do inwazji na Czechosłowację, zerwać relacje na dobre.

Trzeba też wspomnieć o literatach, którzy chcieli współpracować z RP RWE, ale w oczach dyrektora Nowaka ich twórczość bądź polityczne afiliacje nie znalazły uznania. Oprócz J. Mackiewicza ten los spotkał m.in. Sergiusza Piaseckiego.

Tatarowski uważa Nowaka za pierwszego dyrektora RP RWE (był trzecim) i twórcę koncepcji programowej, która w rzeczywistości powstała w okresie nadawania z Nowego Jorku, a jej autorem był pierwszy dyrektor Lesław Bodeński, choć inspiracja zapewne wyszła od amerykańskiego wywiadu i dyplomacji. KT zamieszcza listę pisarzy i dziennikarzy RP RWE, twierdząc, że nie mieli „niczego wspólnego z NiD-em” (ugrupowanie Niepodległość i Demokracja, którego deklaracja ideowa ma wolnomularskie naleciałości) i „żaden z nich oprócz Trościanki – nie angażował się w działalność emigracyjnych partii”.

Tymczasem figurujący na jego liście Tadeusz Nowakowski był członkiem NiD-u (po co mu to było potrzebne – dla chleba, panie, dla chleba, czy dla bułki z szynką – niech zostanie jego słodką tajemnicą), a wśród publicystów rzekomo niezaangażowanych w działalność polityczną wymienia Aleksandrę Stypułkowską – działaczkę Stronnictwa Narodowego. Jakby nie wiedział, że redaktorzy do pracy w Monachium pochodzili z partyjnego, emigracyjnego klucza, co było wyrazem polsko-amerykańskiego partnerstwa, które przeżyło się z końcem lat 60., gdy zaczęto zatrudniać dziennikarzy z Polski.

Na twierdzenie Tatarowskiego: „imputowanie mu [Nowakowi] udziału w przygotowywaniu wywiadowczych akcji na Polskę i współuczestnictwa w niesławnej i żałośnie nieudolnej akcji Berg jest niczym nie popartą insynuacją”, pozostaje tylko rozłożyć ręce i zacytować Jacka Kleyffa: „O święta naiwności, staraj się przy mnie zawsze stać, daj jeszcze trochę pożyć…”. Nowak nie zostałby dyrektorem rozgłośni w Monachium, gdyby nie poparcie czołowych osób zaangażowanych w operację Bergu, o czym piszę na s. 31–32 i 47–49 t. 1. O samej operacji wiedział i ją aprobował, był we władzach NiD-u, jednego z trzech politycznych stronnictw skompromitowanych przez tę akcję.

KT zarzuca mi, że powołuję się na oświadczenie „Johannesa Kassnera, volksdeutscha, oskarżonego w Polsce o zbrodnie wojenne”, przedrukowane w książce A. Czechowicza. Nie da się napisać historii RP RWE, nie powołując się na nie, bo to jakby napisać, że Służba Bezpieczeństwa rozgłośni nie infiltrowała. Po drugie nie Johannesa, tylko Johanna lub Jana, po trzecie Kassner tylko firmował oświadczenie, którego autorem był Bazyli Koczubej – dyrektor personalny w okupacyjnym, komisarycznym zarządzie skonfiskowanych żydowskich nieruchomości.

Po czwarte Kassner podpisał volkslistę z polecenia polskiej Dwójki w Budapeszcie i miał zasługi dla wywiadu AK. Nie był też oskarżony w Polsce o zbrodnie wojenne, bo gdyby był, to by w 1958 r. stamtąd nie wyjechał, gdy odwiedzał rodzinę. Nowak zdemonizował Kassnera, a KT wdycha te demoniczne opary in odore sanctitatis.

Polemika między autorem a czytelnikiem, który jego książki nie przeczytał, a ma z góry ukształtowane wyobrażenia o jej temacie, nie ma większego sensu, jest jak przekonywanie zakochanego, że obiekt jego amorów nie jest tym, czym mu się wydaje. KT pisze: „Ja zatrudniłem się w emigracyjnej rozgłośni radiowej, finansowanej przez Amerykanów, ale zachowującej autonomię programową pod kierownictwem kolejnych dyrektorów (…) Rozgłośni, która przełamuje monopol informacyjny komunistycznego państwa i przyczynia się do budowanie nowego, demokratycznego ładu w Polsce, przeciwdziała sowietyzacji umysłów, broni wartości i narodowych tradycji”.

To zupełnie jak cytat z foldera reklamującego egzotyczne wakacje albo napis na pudełku z czekoladkami. Nie odmawiam rozgłośni zasług. Była rakiem na bezrybiu, miała smak owocu zakazanego, mit wykreowany przez zagłuszanie, dobre pióra, praca w niej była pasjonująca – ale przecież nie była z łaski bożej ani polska w tym sensie, że podlegała kontroli polskiego ośrodka politycznego, lecz służyła politycznym celom USA. Najwięcej do powiedzenia zawsze miał w niej Departament Stanu, i to nawet w okresie do 1958 r., gdy w Monachium działał obsadzony przez CIA dział doradcy politycznego.

Nie wiem, skąd KT wie – bo o brak spostrzegawczości go nie posądzam – że RP RWE była rozgłośnią antykomunistyczną, gdy kibicowała eurokomunistom, liberałom z PZPR i KPZR, nurtowi lewicowo-liberalnemu w polskiej opozycji, podpisywała się pod ustaleniami okrągłego stołu, a niektórzy opozycjoniści, jak np. Jacek Trznadel, zarzucali jej lustracyjną powściągliwość.

Tatarowskiego dziwi, że zatrudniłem się w Monachium. Otóż byłem tam chińskim agentem wykradającym plany nadajników dla Huawei, a dzięki mnie koncern ten zdobył przewagę w technologii 5G.

Kilka słów o Józefie Mackiewiczu, który – jak pisze Tatarowski – mieszkał w pobliżu rozgłośni, ale jej progu nigdy nie przekroczył. Niechby spróbował – radiowe security ogłosiłoby alarm przeciwlotniczy. Dalej KT pisze, że mimo, iż progu nie przekroczył, to jego karierze pisarskiej to nie przeszkodziło. Tu pozostaje westchnąć za poetą: „Ach, dokądże wciągnąłeś mnie, amorze zdradliwy, nie zdołam tego wyrazić słowami”. Jan Nowak nie tylko odciął Mackiewicza od słuchaczy w Polsce; także od przekładów jego książek na niemiecki i angielski, także od polskiej prasy emigracyjnej. Skutkiem było to, że jego książki stały się szerzej dostępne w Polsce dopiero w latach 80. dzięki podziemnym wydawcom. No i co ma oznaczać stwierdzenie: „Konflikt Józefa Mackiewicza z Janem Nowakiem wydobyty został na światło dzienne dopiero w 1969 roku”. Może KT nie wie o jego antecedencjach sięgających 20 lat wstecz.

W sprawie sowieckiej i niemieckiej okupacji Wilna i postawy Mackiewicza w tym okresie odsyłam Tatarowskiego do artykułu Tomasza Balbusa Obsada i uposażenie pracowników wileńskiego „Gońca Codziennego” (uzupełnienie do sprawy Czesława Ancerewicza, w Wywiad i kontrwywiad wojskowy II RP, pod redakcją Tadeusza Dubickiego, t. VIII, Wydawnictwo LTW, Łomianki 2017. Balbus pisze też o „wyroku” na pisarza w książce „Fakir” Sergiusz Kościałkowski, t. 1, Życie i wojna na Wileńszczyźnie, IPN, Warszawa 2018, powołując się m.in. na protokoły przesłuchań Adama Boryczki (1954). Sam J. Mackiewicz ustosunkował się do tzw. sprawy w artykule „Redaktor” Bohdan Mackiewicz w napisanej wspólnie z Barbarą Toporską książce Droga Pani, opublikowanej w 1994, 1998 i 2012 przez Kontrę. No i jest książka S. Piaseckiego Dla honoru organizacji, PFK, Londyn 1964 (LTW 2000).

Kto krzyczy: „Niech żyje!” – musi płacić za pogrzeb (Stanisław Jerzy Lec). Ten przykry wymóg dotyczy także mierniczych „współczynnika aksjologicznego”.

Artykuł Andrzeja Świdlickiego pt. „Homo deificatus, czyli mity nie są darmowe” znajduje się na s. 9 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Andrzeja Świdlickiego pt. „Homo deificatus, czyli mity nie są darmowe” na s. 9 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Polemika w sprawie konfliktu Józef Mackiewicz – Jan Nowak Jeziorański/ Konrad Tatarowski, „Kurier WNET” nr 77/2020

Spór Nowaka z Mackiewiczem zdecydowanie wykraczał poza ramy humanistycznego dyskursu. Czytelnikowi, który śledzi obecną sytuację polityczną w Polsce, wszystko to wyda się znajome i dobrze znane.

Konrad Tatarowski

Do Andrzeja Świdlickiego polemicznie

(w odpowiedzi na jego tekst „Józef Mackiewicz, Radio Wolna Europa i SB”)

Drogi Andrzeju,

Pracowaliśmy przez wiele lat w tym samym gmachu przy Ogrodzie Angielskim w Monachium, ale czytając Twoje ostatnie publikacje – z ostatnim tekstem Józef Mackiewicz, Radio Wola Europa i SB („Kurier WNET” 75 / 2020), który w skróconej postaci powtarza tezy zawarte w książce Pięknoduchy, radiowcy, szpiedzy… – odnoszę wrażenie, że pracowaliśmy w zupełnie różnych instytucjach.

Ja zatrudniłem się w emigracyjnej rozgłośni radiowej, finansowanej przez Amerykanów, ale zachowującej autonomię programową pod kierownictwem kolejnych dyrektorów, od Jana Nowaka-Jeziorańskiego poczynając. Radia, w którym „Polacy mówią do Polaków” i za pośrednictwem zróżnicowanych form komunikacyjnych, od informacji do wysublimowanych artystycznych środków wypowiedzi – jak znakomite i nowatorskie słuchowiska radiowe – dostarczają słuchaczom w Polsce prawdziwych informacji o Polsce i świecie otaczającym, a także pokarmu duchowego i godziwej rozrywki.

Rozgłośni, która przełamuje monopol informacyjny komunistycznego państwa i przyczynia się do budowanie nowego, demokratycznego ładu w Polsce, przeciwdziała sowietyzacji umysłów, broni wartości i narodowych tradycji.

Pierwszym dyrektorem i twórcą koncepcji programowej tej rozgłośni był Jan Nowak-Jeziorański, a czołowymi postaciami, które ów program w pierwszych latach realizowały, byli między innymi Wojciech Trojanowski, Wiktor Trościanko, Aleksandra Stypułowska, Gustaw Herling-Grudziński, Tadeusz Nowakowski, a także Kazimierz Wierzyński, Jan Lechoń, Tadeusz Wittlin, Marian Hemar czy Stanisław Baliński. Żaden z wymienionych wybitnych pisarzy i dziennikarzy nie miał nic wspólnego z NiD-em, który, jak piszesz, był w sekcji polskiej „najsilniejszą partią zrzeszającą liczną grupę redaktorów i pracowników pomocniczych, łącznie z woźnym”. Żaden też z nich – oprócz Trościanki – nie angażował się w działalność emigracyjnych partii (dość zresztą hermetycznych), na względzie głównie mając dobro słuchaczy w kraju i satysfakcję czerpiąc z możliwości (prawie) bezpośredniego z nimi kontaktu. O standardach dziennikarskich i misji kulturowej RWE pięknie i mądrze pisała badaczka młodszej generacji, Violetta Wejs-Milewska, między innymi w rozdziale Zamiast podsumowania w książce Buenos Aires – Gwatemala – Montevideo – Nowy Jork – Paryż. Listy do Jana Nowaka-Jeziorańskiego i innych, Białystok 2018. Polecam, tak samo zresztą jak jej inne, oparte na rzetelnej dokumentacji źródłowej, książki i artykuły.

Ty zatrudniłeś się w Rozgłośni, która – cytuję Twój artykuł: „W okresie dyrektorowania Jana Nowaka (1952–1975) kierownictwo monachijskiej rozgłośni wyróżniały trzy elementy: wojenna współpraca z Biurem Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej, działalność w emigracyjnym ugrupowaniu PRW NiD (Polski Ruch Wyzwoleńczy Niepodległość i Demokracja) oraz związki z CIA w wywiadowczej operacji na Polskę z początku lat 50., stawiającej sobie za cel utworzenie w Polsce zakonspirowanego zaplecza na wypadek zbrojnego konfliktu USA z ZSRS, znanej jako Berg”.

Mając taką wiedzę i wyobrażenie o genezie i długoletniej działalności Rozgłośni Polskiej RWE, kierowanej do 1976 roku przez Jan Nowaka, a kontynuowanej przez jego następców, Kazimierza Michałowskiego i innych – dziwię się, że podjąłeś w niej pracę. A przechodząc do meritum: rzeczywiście, Zdzisław Jeziorański (okupacyjny pseudonim Jan Nowak) i jego najbliżsi współpracownicy brali udział w konspiracyjnej walce z hitlerowskim okupantem w strukturach Armii Krajowej. No bo we współpracy z kim, jak nie ze zorganizowanym ruchem oporu, mieliby tę walkę toczyć?

Nowak-Jeziorański rzeczywiście był członkiem NiD-u, ale imputowanie mu udziału w przygotowywaniu wywiadowczych akcji na Polskę i współuczestnictwa w niesławnej i żałośnie nieudolnej akcji Berg jest niczym nie popartą insynuacją. Od przemówienia inaugurującego działalność Głosu Wolnej Polski 3 maja 1952 roku – mając w pamięci tragedię powstania warszawskiego – konsekwentnie przestrzegał przed podejmowaniem przez „gorące głowy” w społeczeństwie polskim zbrojnej walki z sowieckim okupantem. Z tego też się wywodzi przyjęta przez niego strategia ewolucyjnej, czy graduacyjnej walki z komunizmem. Omawiam to i analizuję w mojej książce Aksjologia i polityka w pisarstwie i działalności Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Łódź 2010.

Na próby przemycania zaszyfrowanych informacji wywiadowczych w programie RWE – były takie w początkowej fazie działalności – reagował ostro i skutecznie, o czym sam pisze w Polsce z oddali, pierwszym tomie swoich radiowych wspomnień (w wydaniu krajowym opublikowanym łącznie z Wojną w eterze). Tam też wiele miejsca poświęca walce z Amerykanami o utrzymanie i poszerzenie autonomii programowej Rozgłośni Polskiej RWE. Najwięcej miejsca zajmuje jednak charakterystyka specyfiki programowej RWE i ludzi, którzy ją tworzyli, i to już zdecydowanie wykracza poza ramy politycznych, a z pewnością partyjniackich uprzedzeń.

Józef Mackiewicz, który wymieniony jest jako główny bohater Twojego artykułu, rzeczywiście progów monachijskiej Rozgłośni nigdy nie przekroczył, choć mieszkał w jej pobliżu. Ani w okresie, kiedy dyrektorem Rozgłośni Polskiej był Jan Nowak, ani później. Nie przeszkodziło mu to jednak w karierze pisarskiej, należał przecież do najbardziej poczytnych autorów londyńskich „Wiadomości”, jego książki były wydawane i cieszyły się powodzeniem wśród czytelników. Twój artykuł nie wnosi żadnych nowych informacji o jego życiu i twórczości – oprócz tego, że już na początku autorytatywnie stwierdzasz, że stawiane mu zarzuty o współpracę z wydawaną w Wilnie hitlerowską gadzinówką „Goniec Codzienny” były nieprawdziwe. Czyżby zatem nie opublikował tam kilku tekstów o charakterze literackim i publicystycznym?

O „sprawie Mackiewicza” w skrócie

„Sprawa Mackiewicza” jest złożona, wielowątkowa i z biegiem lat wydaje się coraz bardziej, a nie mniej skomplikowana. Różne jej aspekty i konteksty wydobył i skomentował Włodzimierz Bolecki w książce Ptasznik z Wilna. O Józefie Mackiewiczu, Kraków 1991. I do jego ustaleń tutaj się odwołam.

Tak zwaną „sprawę Mackiewicza” tworzą – jego zdaniem – cztery tematy. Pierwszy z nich to ocena publikacji autora „Kontry” w okresie II wojny światowej. Drugi – to wyjaśnienie okoliczności i zasadności wydania przez Sąd Specjalny Armii Krajowej wyroku śmierci na Józefa Mackiewicza; po trzecie obiektywne zbadanie zasadności oskarżeń wysuwanych wobec pisarza; po czwarte wreszcie, stawia Bolecki pytanie, jaki sens wynika ze „sprawy Mackiewicza” dla dzisiejszego myślenia o sprawach polskich.

Skupię się tutaj na rzeczowym aspekcie oskarżeń wysuwanych przeciwko pisarzowi. Jak pisze Bolecki: „Chodzi o ocenę publikacji Józefa Mackiewicza w okresie, którego umowne granice stanowią daty: październik 1939–3 czerwca 1943. Jak wiadomo, po pierwszym zajęciu Wilna przez bolszewików, jesienią 1939 r. Józef Mackiewicz publikował w prasie litewskiej – daty artykułów, ich liczba i treść nie są dokładnie znane (…). A wreszcie, po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, Józef Mackiewicz opublikował w hitlerowskiej gadzinówce »Goniec Codzienny« pięć artykułów. Były to w roku 1941 cztery pozycje – trzy materiały literackie (szkice i fragmenty późniejszej powieści Droga donikąd) oraz jeden felieton poświęcony politycznym konsekwencjom ataku III Rzeszy na ZSRR. Natomiast w roku 1943 Mackiewicz opublikował wywiad na temat swego pobytu w Katyniu (3.VI.1943 r.)”.

Oskarżenia przeciwko Mackiewiczowi formułowała grupa wileńskich działaczy związanych z Biurem Informacji i Propagandy Armii Krajowej w Wilnie; zapewne pod koniec 1942 lub na początku 1943 roku został na pisarza wydany wyrok śmierci – niedługo potem (prawdopodobnie) formalnie odwołany. W kwietniu 1943 r. – po odkryciu przez Niemców masowych mogił w Katyniu – Mackiewicz otrzymał propozycję wyjazdu wraz z grupą niezależnych obserwatorów, aby ich odkrycie zweryfikować, potwierdzić i uwiarygodnić przed światową opinią publiczną. Pisarz uzależnił swój udział w tym przedsięwzięciu od zgody Komendy Okręgu Armii Krajowej w Wilnie. Zgoda ta została udzielona i pod koniec maja Mackiewicz znalazł się w Katyniu.

Rozwikłanie okoliczności, w jakich skazano Mackiewicza, dodatkowo komplikuje fakt, że nie zachowały się dokumenty, na podstawie których Sąd Specjalny AK wydał wyrok, ani też dlaczego go odwołał. Nie jest też jasna rola, jaką pisarz pełnił w „Gońcu Codziennym”: czy uczestniczył w pracach redakcyjnych, czy też jedynie opublikował w niej kilka tekstów o charakterze literackim. W każdym razie Sąd Koleżeński Związku Dziennikarzy RP, który zebrał się w Rzymie, 12 listopada 1945 r. wydał orzeczenie, w którym uniewinnił Mackiewicza od zarzutu pracy w niemieckiej gadzinówce, równocześnie stwierdzając: „fakt bezsporny, że w październiku 1939 r., gdy Wilno znajdowało się pod okupacją sowiecką, a władze polskie na tym terenie nie były czynne, pan Józef Mackiewicz zamieścił w dzienniku litewskim »Lietuvos Żinios«, popierającym jak cała prasa litewska dążenia litewskie do zagarnięcia części terytorium polskiego, artykuł o charakterze politycznym, ostro krytykującym wewnętrzne stosunki w państwie polskim. Tym postępowaniem pan Józef Mackiewicz, jako członek Związku Dziennikarzy RP, przekroczył granicę dyscypliny obywatelskiej, która jest podstawową częścią składową etyki dziennikarskiej”.

W ten oto sposób otwiera się przed nami nowy wymiar „sprawy Mackiewicza” i znowu pojawia się pytanie: o co się go właściwie oskarża? Osoby zainteresowane dalszym rozplątywaniem tego kłębu, z którego ciągle wystaje jakaś nowa nić – odsyłam do cytowanej książki Włodzimierza Boleckiego.

W oparciu o przytoczone tu fakty wydaje się jednak, że trudno byłoby zbudować jednoznaczny, czarno-biały wizerunek kolaboranta i zdrajcy, choć oczywiście sam fakt wydrukowania kilku tekstów na łamach „Gońca Codziennego” w 1941 roku był naganny, a jego publicystyka na łamach litewskiej prasy mogła wzbudzać kontrowersje.

Z drugiej strony, „sprawa Mackiewicza” wzbudzała wiele emocji, których sam zainteresowany studzić się nie starał. Wręcz przeciwnie – w swojej publicystyce bywał zaczepny i agresywny, często mało przywiązując wagi do formy i merytorycznej strony swojej argumentacji. Przykładem tego może być jego replika na atak Nowaka-Jeziorańskiego, do której jeszcze powrócę.

Atak Jana Nowaka-Jeziorańskiego

Konflikt Józefa Mackiewicza z Janem Nowakiem wydobyty został na światło dzienne dopiero w 1969 roku, po opublikowaniu przez dyrektora Rozgłośni Polskiej RWE w piśmie „Na Antenie” – w pierwszym numerze dołączonym do londyńskiego „Orła Białego” – Listu otwartego, adresowanego do Juliusza Sakowskiego, redaktora londyńskich „Wiadomości”, w którym Nowak wyjaśniał, że: „nasza Rozgłośnia i redakcja nie ponosi żadnej współodpowiedzialności za artykuł p. Józefa Mackiewicza »List pasterski«, umieszczony na pierwszej stronie »Wiadomości« z dnia 23 marca. Nie wdając się w polemikę z treścią artykułu, daliśmy wyraz naszemu przekonaniu, że p. Józef Mackiewicz nie jest właściwym autorem do wydawania sądów o postawie patriotycznej i obywatelskiej kogokolwiek, a zwłaszcza Kardynała Wyszyńskiego, z uwagi na własną działalność w czasie ostatniej wojny i poglądy wypowiadane na łamach prasy wydawanej przez okupantów”. W dalszej części cytowanego tekstu uderzał jeszcze mocniej:

„Emil Skiwski, Feliks Burdecki i Józef Mackiewicz byli dla nas tym, czym dla Anglików lord How-how, powieszony przez nich po wojnie. Jak pisał Korboński, pod okupacją rodak-kolaborant był gorszy od Niemca-gestapowca” – i tutaj już wyraźnie widać, że niechęć do osoby autora „Drogi donikąd” przesłoniła racjonalną argumentację.

Juliusz Sakowski, który redagował w tym czasie „Wiadomości” w zastępstwie chorego Mieczysława Grydzewskiego, oświadczenia Nowaka, stanowiącego atak personalny na Józefa Mackiewicza – a zarazem, dodajmy, ingerującego w politykę programową i personalną londyńskiego tygodnika – nie opublikował.

Konsekwencją tego było zerwanie przez Nowaka-Jeziorańskiego współpracy z „Wiadomościami”. Pisał o tym w Wojnie w eterze: „Jeśli Sakowski liczył na to, że skapituluję albo »Na Antenie« przestanie wychodzić – spotkał go zawód. Przygarnął nas miesięcznik »Orzeł Biały«, organ Stowarzyszenia Polskich Kombatantów. Niestety, pismo miało nakład dziesięć razy mniejszy od »Wiadomości«. Straciliśmy wielu czytelników, a »Wiadomości« – atrakcyjny materiał. Stratne były obie strony”. To, że stratne były obie strony, nie ulega wątpliwości, bo redagowane przez Zygmunta Jabłońskiego w latach 1963–1969 „Na Antenie” było wielotematyczną i wielogatunkową swoistą drukowaną wizytówką RWE, a z perspektywy półwiecza patrząc – nieocenionym źródłem dla badaczy programu i historii Rozgłośni. Później pismo zmieniło charakter, publikując prawie wyłącznie teksty o profilu informacyjnym i społeczno-politycznym, dla dzisiejszego czytelnika dość hermetycznym i nudnym.

Jan Nowak-Jeziorański przywołał też postać Mackiewicza w rozdziale Akcja specjalna, łącząc go z przygotowywanymi przeciwko niemu (Nowakowi) przez służbę bezpieczeństwa PRL na początku lat 70. oszczerczymi pomówieniami. Już na pierwszy rzut oka wiązanie ideowego wroga komunizmu z akcją specjalną przygotowywaną przez służby PRL-u brzmi dziwnie i mało wiarygodnie. Na dodatek Jeziorański sam obrócił wniwecz swoje oskarżenie, kończąc fragmenty poświęcone „fałszywkom” przypomnieniem wizyty, którą złożył mu inspektor niemieckiej policji kryminalnej: „Wręczyłem mu siedemnaście oryginalnych listów anonimowych, otrzymanych między listopadem 1974 roku a marcem 1975, oraz wycinek prasy niemieckiej z ręcznym dopiskiem i podpisem Józefa Mackiewicza.

Wezwany na policję Mackiewicz stwierdził kategorycznie, że jego podpis został sfałszowany. Ekspertyza grafologiczna potwierdziła jego oświadczenie”. Mimo to – dodajmy – Nowak nigdy swoich oskarżeń nie wycofał ani nie podał w wątpliwość.

Replika Józefa Mackiewicza

Mackiewicz odpowiedział na personalny atak Jana Nowaka w broszurze „…mówi Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa”, wydanej w Monachium w 1969 roku. Rozpoczął od przypomnienia okoliczności „chuligańskiego ataku” na jego osobę, po czym zaznaczył, że nie będzie polemizować z Nowakiem – tu warto zacytować: „bo ten może mówić o mnie (…) chyba z czapką w ręku”.

Przedmiotem głównym swoich uwag uczynił rozgłośnię, którą jego adwersarz kierował. Pisząc o niej, określa ją w całym tekście mianem „radio Free Europe”, podkreślając tym jej amerykański, niepolski charakter i rodowód. Dużo w tekście Mackiewicza – który należałoby określić mianem politycznego paszkwilu – dość łatwych uogólnień i efekciarskich porównań („Sprzedani w Jałcie – kupieni przez CIA”), mało rzetelnej oceny i analizy programu radiowego, jego roli i znaczenia dla słuchaczy w kraju. A jeżeli już jakieś konkretne zarzuty się pojawiają, to trudno dociec ich źródła i zweryfikować ich prawdziwość.

Nie wiadomo zatem, skąd zaczerpnął Mackiewicz informacje, jakoby Komitet Wolnej Europy zalecał zastępowanie w audycjach RWE słowa „sowiecki” określeniem „radziecki”, aby… „dostosować się do życzeń komunistycznej Warszawy”, gdzie widział tajne instrukcje, aby przestawiać radiowe audycje na tory „bardziej socjalistyczne”. Kiedy i w jakiej audycji RWE mówiono o propagandzie PRL jako o „naszej propagandzie”, na jakiej podstawie wysuwa twierdzenie, że w Wolnej Europie stawia się na stworzenie w Polsce „narodowego komunizmu”, a równocześnie nieco wyżej pisze, iż program RWE zakłada: „pogodzenie się z ustrojem i wyrzeczenie się autentycznych haseł niepodległościowych za normę stałą”? Podobnych pytań pod adresem niezbyt obszernej broszury Mackiewicza można by postawić znacznie więcej.

Czytelnik tego tekstu obcuje wyłącznie z opiniami jego autora, formułowanymi w sposób autorytatywny, uzasadnionymi jedynie przekonaniem Mackiewicza o własnej, niepodważalnej racji. Nie cofa się przy tym przed insynuacją: „Free Europe nie reprezentuje żadnego wolnego poglądu politycznego, lecz wyłącznie obcą instrukcję odgórną. I tu przebiega granica pomiędzy polityką i agenturą”. Używa też obraźliwych określeń („kanalia Nowak”). I nawet kiedy porusza Mackiewicz problemy, które mogłyby stać się punktem wyjścia do merytorycznej dyskusji, na przykład na temat założeń politycznych doktryny gradualizmu albo stosunku Rozgłośni Polskiej do rewizjonistów – to autorytatywny ton, który przyjmuje, sprawia, że dyskusja staje się niemożliwa.

Oceniając publicystyczną działalność Józefa Mackiewicza, wielki zwolennik i znawca jego pisarstwa, Czesław Miłosz, w książce Rok myśliwego pisał: „Nie sposób traktować poważnie wszystkiego, co pisał Mackiewicz-antykomunista. Niektóre jego artykuły są wręcz obsesyjne i graniczące z paranoją, według wzoru wietrzenia wszędzie agentur. Toteż układając wybór jego pism publicystycznych, należałoby pamiętać, że płacił fantazjowaniem, czy nawet wariactwem za stałość swoich poglądów. Odsiew oczywistych błędów spotyka po śmierci wszystkich chyba piszących i myśl o tym powinna nas ustrzec od występowania w todze surowych sędziów”.

Podsumowanie

Spór Nowaka z Mackiewiczem zdecydowanie wykraczał poza ramy humanistycznego dyskursu, który zakłada obecność zainteresowanych podmiotów w ramach określonego modelu komunikacji, z możliwością udzielenia im głosu lub przynajmniej prawa do repliki. A właściwie nie tyle wykraczał, co w ogóle się w nich nie mieścił. Trudno mówić o sporze w sytuacji, kiedy między jego stronami nie ma żadnego kontaktu i żadna z nich nie wykazuje nawet cienia chęci do kompromisu. W tej sytuacji, zamiast mówić o sporze czy kontrowersji, trzeba mówić o wojnie. I to takiej, którą prowadzi się aż do całkowitego zwycięstwa – albo klęski.

Dzisiejszemu czytelnikowi, który śledzi obecną sytuację polityczną w Polsce, wszystko to wyda się znajome i dobrze znane.

Na szczęście z przypomnianego tu sporu sprzed ponad półwiecza obaj adwersarze wyszli cało – bo ich niepodważalne zasługi dla kultury polskiej są niepomiernie ważniejsze niż incydentalne kłótnie i charakterologiczne niedoskonałości. Z pewnością obaj nie byli spiżowymi bohaterami, ulepionymi wyłącznie ze szlachetnych kruszców. Nie byli, jak wszystkie wybitne jednostki, pozbawieni wad. To oczywiste.

Tym bardziej dziwi mnie – wracając do początku tej rozpoczętej w osobistym tonie polemiki z Andrzejem Świdlickim – jednoznaczne, czarno-białe usytuowanie bohaterów owego konfliktu, w którym jeden jest ucieleśnieniem wszelkich cnót, drugi zaś godnym potępienia prześladowcą. A na dodatek, jak pisze Świdlicki – od sierpnia 1940 roku zarządcą w Komisarycznym Zarządzie pożydowskich nieruchomości w Warszawie. Powołuje się przy tym na oświadczenie Johannesa Kassnera – volksdeutscha oskarżanego w Polsce o zbrodnie wojenne. Jego oświadczenie zostało opublikowane w książce agenta wywiadu PRL, Czechowicza, i służyło za podstawę przygotowanej przez SB akcji mającej zdyskredytować postać Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Świdlicki z godną lepszej sprawy dobrą wiarą relacjonuje przebieg owej krucjaty, mającej na celu zniszczenie dobrego imienia autora Kuriera z Warszawy i kierowanej przez niego monachijskiej rozgłośni.

No cóż, każdy ma prawo wybierać sobie sojuszników według własnych upodobań. Propagandyści PRL imputowali również Jeziorańskiemu homoseksualizm, za który rzekomo został wyrzucony z wojska, a nawet to, że w podchorążówce zgwałcił własną klacz. Oni działali w myśl odgórnych instrukcji, bo dla władz PRL Jan Nowak-Jeziorański był groźnym przeciwnikiem. Ale jakie motywy kierują młodszym o pokolenie publicystą, były redaktorem RWE, z przekonań antykomunistą?

Konrad Tatarowski w latach 1984–1994 był redaktorem w Rozgłośni Polskiej RWE, dokąd trafił po wyjeździe z kraju po 10-miesięcznym okresie internowania. W 1995 roku powrócił do pracy na Uniwersytecie Łódzkim, w ostatnich latach na stanowisku profesora w Katedrze Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Jest autorem kilku książek i wielu publikacji o Wolnej Europie i życiu literackim emigracji.

Artykuł Konrada Tatarowskiego pt. „Do Andrzeja Świdlickiego polemicznie” znajduje się na s. 8–9 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Konrada Tatarowskiego pt. „Do Andrzeja Świdlickiego polemicznie” na s. 8 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„PANOWANIE” ma zapewnić lewicy panowanie nad światem ???

Analiza danych wykryła, że w Pensylwanii 221 tys. głosów oddanych na Trumpa przepisano na Bidena. 941 tys. głosów na Trumpa skasowano.

 

Tweet Donalda Trumpa z wczoraj: „Program Dominion usunął 2,7 mln głosów Trumpa w całym kraju. Analiza danych wykryła, że w Pensylwanii 221 tys. głosów oddanych na Trumpa przepisano na Bidena. 941 tys. głosów na Trumpa skasowano. Stany używające systemu zbierania i liczenia głosów Dominion przerzuciły 435 tys. głosów oddanych na Trumpa na Bidena.”

Potwierdza to chyba w jakimś stopniu rewelacje Pieczenika, ponieważ dane te są dość precyzyjne, a w Pensylwanii nie rozpoczęto jeszcze o ile wiem powtórnego przeliczania głosów. Przypominam, że w Pensylwanii Biden „zwyciężył” 60.233 głosami.

Po raz kolejny powtarzam: Dzieje się, a nic nie jest jeszcze przesądzone.

Niezależnie od tego sąd w Pensylwanii zarządził odrzucenie wszystkich głosów nie posiadających potwierdzenia tożsamości.

Spodobał mi się komentarz zamieszczony przez fanpage Trumpa na Parler: „Martwi zazwyczaj nie głosują, ale jeżeli już to robią to głosują korespondencyjnie na Bidena!”.

Ponieważ żaden z kandydatów na senatorów w Georgii nie uzyskał wymaganej ilości głosów, w styczniu odbędą się run offy czyli dogrywki. Do zdobycia są dwa miejsca w Senacie. Republikanom, którzy obecnie mają już 50 głosów, brakuje tylko jednego do uzyskania przewagi, demokratom 3, więc republikanie raczej utrzymają Senat.

W Izbie Niższej Kongresu Demokraci mają jeszcze przewagę chociaż będzie ona niższa niż dotąd. Ciekawie wygląda jednak mapka wyników ostatnich wyborów, którą można zobaczyć na stronie NYT, klikając „Election/House”. USA wyglądają na niej jak wielka czerwona fala pomiędzy niebieskimi zachodnim i wschodnim wybrzeżem poprzetykana naprawdę nielicznymi niebieskimi wyspami i wysepkami.

Dopiero ta mapka uzmysłowiła mi skalę zwycięstwa GOP, zwłaszcza przy olbrzymiej dysproporcji środków, którymi obie partie dysponowały. Potwierdziła też moja ocenę nastrojów panujących w Ameryce i to, że zwycięstwo Bidena było po prostu NIEMOŻLIWE!

[related id= 129441 side=left]Zwolennicy Bidena, który „powołał” już specjalną jednostkę organizacyjną „task force” do zwalczania tzw. epidemii COVID, oczekują że jeszcze przed Świętem Dziękczynienia przedstawi już nazwiska pierwszych członków swojego gabinetu. Tymczasem ich faworyt narzeka, że bez zgody Trumpa nie może spotykać się z żadnymi agencjami rządowymi ani zapoznać z zastrzeżonymi informacjami. Zważywszy jego podejrzane relacje z Ukrainą, Rosją i, przede wszystkim, Chinami nie wydaje mi się to niewłaściwe ze strony Trumpa.

Korzystając z uprzejmości naszego słuchacza, pana Stanisława Zakrzewskiego, który przesłał mi poniższy tekst (jest to chyba materiał opracowany chyba przez G. Gorskiego i opublikowany na TT), przedstawię realny scenariusz nadchodzących wydarzeń związanych z wyborami .

1.Prawnicy D. Trumpa złożyli pozwy sądowe w sądach stanowych tam, gdzie prawdopodobnie doszło do sfałszowania wyborów przez Demokratów (Arizona, Nevada, Georgia, Płn. Karolina, Pennsylwania, Michigan i Wisconsin).

2.Sądy ustosunkowywać się będą do tych pozwów w ciągu kolejnych 10-14 dni (jedna lub dwie instancje + stanowe Sądy Najwyższe). Część tych wyroków będzie dla niego pozytywna, część nie (bo w przynajmniej w połowie tych stanów sądy są opanowane przez Demokratów).

3.Od niekorzystnych wyroków sądów stanowych, D. Trump odwoła się do Sądu Najwyższego i uzyska w ciągu ok. 7 – 10 odpowiednie nakazy skierowane do władz stanowych – Sąd Najwyższy będzie odwoływać się do precedensu z 2000 roku w sprawie Bush v. Gore).

4.W tym czasie komisje stanowe będą kontynuować liczenie głosów, a większość tych stanowych komisji będzie lekceważyć nakazy sądowe.

5.Stany muszą do 14 grudnia sformować swoje reprezentacje do Kolegium Elektorskiego i można przypuszczać, że Demokraci, idąc w zaparte – wyślą delegacje, nie bacząc na nakazy sądowe wedle „wyliczeń” przygotowanych przez CNN i AP.

6.Kolegium Elektorskie 14 grudnia dokona wyboru Bidena, nie bacząc na to, iż część stanowych grup elektorskich, głosować będzie bezprawnie.

TU ZACZYNA SIĘ ETAP DRUGI – zgodnie z ustawą z 1876 roku oraz 12 poprawką do konstytucji z 1804 roku :

7.Wyniki wyborów w stanach POTWIERDZA KONGRES na wspólnym posiedzeniu obu izb, które odbędzie się 6 stycznia.

8.Posiedzeniem połączonych izb kierować będzie wiceprezydent Mike Pence. Na pisemny i umotywowany wniosek jednego kongresmena i jednego senatora (łącznie) przewodniczący posiedzenia (wiceprezydent Pence) może potwierdzić nieprawidłowość stanowego certyfikatu. Jeśli owe certyfikaty będą sprzeczne z wyrokami i nakazami sądowymi, jest to raczej oczywiste.

9.Decyzja przewodniczącego izb NIE PODLEGA GŁOSOWANIU, bo tego nie przewiduje ani poprawka ani ustawa. W konsekwencji może to doprowadzić do sytuacji, w której część głosów elektorskich zostanie zakwestionowana, a żaden kandydat nie uzyska 270 głosów elektorskich.

10.Tu trzeba zastrzec, że sytuacji takiej nigdy nie było, a więc otwiera się tu przestrzeń do ukształtowania nowego precedensu konstytucyjnego.

11.Jeżeli okaże się, że tą drogą nie można potwierdzić wyboru prezydenta, bo nie uzyskał on wymaganej większości w kolegium elektorskim, to – I TO JEST NAJCIEKAWSZE:

12.Wyboru prezydenta dokonuje Izba Reprezentantów (contigent election). Jednak głosowanie nie odbywa się większością głosów członków Izby (czyli z 435 kongresmenów).

13.Głosowanie odbywa się stanami (czyli oddawanych jest 51 głosów) – każdy stan ma jeden głos i jaką on ma barwę decyduje to, która formacja ma większą ilość kongresmenów w tym stanie.

14.Na tę chwilę (w konsekwencji obecnych wyborów) Republikanie mają większość wśród kongresmenów z 28 stanów, Demokraci w 20; trzy stany nie mają większości którejś ze stron.

15.Ta procedura musi się zakończyć do 20 stycznia 2021 roku do północy. Jeżeli taki wybór nie zostanie przeprowadzony w tym terminie, prezydentem (acting president) zostanie …. speaker Izby Reprezentantów wybrany puja przy pomocy ulicy wywierać wpływ na sądy przez zwykłą większość w Izbie – a więc zapewne Nancy Pelosi.

Autor powyższego tekstu stwierdził, z czym zgadzam się w zupełności, że właśnie dlatego Demokraci wsparci przez MMP i Big Tech ogłosiły szybko „zwycięstwo” i próbują przy pomocy ulicy wywierać wpływ na sądy, grożąc wojną domową.

TT przyznał, że wprowadził specjalne oprogramowanie, które powoduje spowolnienie i zmniejszenie zasięgu tweetów, które przekazują informacje o potencjalnych oszustwach wyborczych, które oni określają jako „wprowadzające w błąd”.

Właśnie zasubskrybowałem „ReclaimTheNet” – portal będący odpowiednikiem TT dla wszyskich, którzy ponad wygodę i zasięgi cenią sobie wolność.

W innym wczorajszym tweecie Donald Trump napisał, że „największa różnicą pomiędzy wyborami 2020 a 2016 był @FoxNews”. Komentując gwałtowne spadki oglądalności Foxa, a włąściwie jej załamanie, stwierdził, że stacja zapomniała, że to co przyniosło jej sukces to współpraca/opowiedzenie się po stronie GOP!

Chodzą pogłoski, że Trump planuje uruchomienie swojego „imperium medialnego”, żeby pogrążyć Foxa. Przedsięwzięcie wystartowałoby jako kanał cyfrowy streamingujący online.

Ukazała się nowa karykatura Branco (Amerykanie przeciw ograniczeniom wprowadzanym przez rząd). Przedstawia bagienko fake news Swamp z napisami: NYT, abc, CNN, MSNBC, NPR WAPO, w którym grzęźnie po pachy dwóch dziennikarzy z FOXa: Wallace i Cavuto. Ściągają za sobą dużą niebieską płachtę z napisem: FOX News, która usiłują im wydrzeć: Ingraham, Tucker i Hannity stojący na stromym brzegu, nad którym powiewa flaga amerykańska. Wallace mówi, że wykonują jedynie polecenia z wyższego szczebla zarządzania.

 

Kolejne mocne wezwanie Diamond&Silk:

Amerykanie, dlaczego pozwalacie się prowadzić jak owce na rzeź?!

Wszyscy zapewne pamiętają, że praktycznie na drugi dzień po ogłoszeniu przez media zwycięstwa Bidena firma Pfizer ogłosiła wyprodukowanie skutecznej w 90% szczepionki przeciw COVID.

Raczej nie ulega wątpliwości, że miało to w umysłach i sercach ludzi, zarówno zwolenników jak przeciwników Demokratów, wzbudzić asocjację: Biden wygrał – jesteśmy bezpieczni!

Okazuje się, że szczepionka musi być przechowywana w temperaturze – 94 stopni Fahrenheita czyli, bagaatela, – 70 Celsjusza!

Nie sądzę, żeby tydzień temu Pfizer o tym nie wiedział, ale kto by sobie takimi drobiazgami zawracał głowę, kiedy trzeba pomóc Dziadzi Bidenowi!

Adam Becker

Wszystkie korespondencje Adama Beckera znajdują się tutaj 

Rakowski: Sypie się irańska koncepcja „od Kabulu do Bejrutu”. Biden może pomóc ją ożywić

Bliskowschodni korespondent Radia WNET mówi, jak może się zmienić sytuacja na Bliskim Wschodzie po objęciu funkcji prezydenta USA przez Joe Bidena.

Paweł Rakowski mówi o saudyjskim współwłaścicielu Twittera i Apple, który jest „osobistym wrogiem” następcy tronu Arabii Saudyjskiej, sympatyzującego z Donaldem Trumpem.

Pojawiają się opinie, że brak zasięgów na profilu prezydenta Trumpa ma właśnie saudyjskie źródło. Powszechnie wiadomo, że brak jego reelekcji może wywołać gwałtowne zmiany w tamtejszej monarchii.

Gość „Kuriera w samo południe” prognozuje, że zmiana w Białym Domu zastopuje budowę antyirańskiego i antychińskiego sojuszu na Bliskim Wschodzie, a także zaszkodzi izraelsko-arabskiemu procesowi pokojowemu:

Joe Biden nie ma żadnej konkretnej propozycji w tej sprawie.

Paweł Rakowski ocenia, że Donald Trump, pomimo wszystkich słabości, przełamał niemoc społeczności międzynarodowej na Bliskim Wschodzie, a także osłabił imperialne ambicje Teheranu:

Jeszcze niedawno irańska koncepcja „od Kabulu do Bejrutu” miała solidne fundamenty. Dzisiaj widzimy, że ten projekt podupada.

Część komentatorów obawia się, że polityka Joe Bidena spowoduje wzrost chaosu na Bliskim Wschodzie. Rozmówca Jaśminy Nowak przypomina, że pochopne działania administracji Baracka Obamy w Afganistanie całkowicie zdestabilizowały ten kraj.

Donald Trump oferował Bliskiemu Wschodowi nie górnolotne frazesy, ale konkretną, biznesową ofertę.

Bliskowschodni korespondent Radia WNET przewiduje, że przewrót w Arabii Saudyjskiej wywołałby bardzo negatywne skutki gospodarcze dla całego świata.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Adam Becker: Oprogramowanie usunęło 2,7 mln głosów dla Trumpa. Zwycięstwo Bidena było po prostu niemożliwe

W jaki sposób Nancy Pelosi może zostać po. prezydenta USA? Adam Becker o programie do liczenia głosów Dominion, oczekiwaniach zwolenników Bidena i telewizji Trumpa.

Must see @seanhannity takedown of the horrible, inaccurate and anything but secure Dominion Voting System which is used in States where tens of thousands of votes were stolen from us and given to Biden. Likewise, the Great @LouDobbs has a confirming and powerful piece!

— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) November 13, 2020

Adam Becker komentuje tweeta amerykańskiego prezydenta, który wskazuje na wady programu do liczenia głosów. Miał on rzekomo usunąć 2,7 mln głosów Donalda Trumpa. 435 tys. głosów  miało zostać przerzucone na Bidena. Becker przyznaje się do pomyłki – mąż Nancy Pelosi nie jest właścicielem programu Dominion. Przypomina, że w Pensylwanii kandydat Demokratów zwyciężył 60232 głosami.

Niezależnie od tego sąd w Pensylwanii zarządził odrzucenie wszystkich głosów niezawierających potwierdzenia tożsamości.

W Georgii żaden z kandydatów na prezydenta nie uzyskał wystarczającej większości, by wygrać, więc będzie dogrywka.

Zwolennicy Bidena oczekują, iż przedstawi on listę nazwisk swojego przyszłego gabinetu jeszcze przed Świętem Dziękczynienia [czyli przed 26 listopada – przyp. red.]

Komentator życia politycznego w USA odnosi się do analizy Grzegorza Górskiego, który przedstawił sytuację, w której żaden z elektorów nie zdobędzie wymaganej większości w gronie elektorów w przypadku unieważnienia mandatu części elektorów. Wówczas za wyborem prezydenta i wiceprezydenta głosowaliby deputowani Izby Reprezentantów na zasadzie 1 stan, 1 głos.

Becker odnosi się także do krytyki, jaką amerykański prezydent wystosował wobec Fox News. Przypomniał, że tym, co przyniosło jej sukces, była współpraca z Republikanami. Mówi się, że Trump planuje stworzyć własne media. Telewizja ma wystartować jako cyfrowy kanał streamujący on-line.

Rozmówca Jaśminy Nowak wskazuje, że triumfalnie ogłoszona szczepionka firmy Pfizer musi być przechowywana w temperaturze -70°C:

Powodzenia w dystrybucji takiego specyfiku.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Jastrzębski: Biden może nie być w stanie renegocjować udziału USA w Porozumieniu Nuklearnym

Administracja Trumpa wytworzyła wiele blokad dla takiego posunięcia, a naglące wyzwania na wielu frontach mogą odroczyć te rozwarzania nawet do drugiej połowy 2021 roku.

Al-Jazeera

  1. Po przegranej Trumpa, Minister Spraw Zagranicznych Iranu zaprasza państwa regionu do współpracy

Minister Spraw Zagranicznych Iranu Mohammad Javad Zarif zaprosił sąsiadów jego kraju do współpracy dla urzeczywistnienia wspólnych korzyści, jakie mogą one uzyskać w następstwie przegranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA.

Zarif powiedział, że Teheran wyciąga dłoń do swych sąsiadów w celu zawiązania współpracy dla dobra ludów i państw regionu.

Zarif zatweetował, że „Trump odchodzi, a my i nasi sąsiedzi trwamy dalej”. Irański polityk dodał, że „poleganie na Zachodzie nie przynosi bezpieczeństwa i zawodzi nadzieje” i wezwał wszystkich do „dialogu będącego jedynym sposobem na zakończenie waśni i napięć. Bądźmy razem, by budować lepszą przyszłość regionu”.

 

Ze swojej strony, Najwyższy Przywódca Iranu Ajatollah Chamenei powiedział, że polityka jego kraju względem USA jest jasna i znana, a także, że nie zmieni się ona wraz z odejściem i pojawieniem się takiej czy innej osoby.
Natomiast Prezydent Iranu Hasan Rouhani powiedział, że „przyszła polityka administracji USA jest ważna, nie zaś to kto wygrywa wybory”.


Komentarz: Wybór Joe Bidena na prezydenta USA wcale nie oznacza ocieplenia w relacjach amerykańsko-irańskich. Być może Biden by tego chciał, wszak deklarował ponowne dołączenie USA do Porozumienia Nuklearnego, które za swojej prezydentury zerwał Donald Trump. Biden uwarunkował to powrotem Iranu do przestrzegania postanowień umowy. Przypomnijmy, że wchodząca w życie 16 stycznia 2016 roku umowa redukowała irańskie zapasy niskowzbogaconego uranu o 97 procent, to jest z 10 000 do 300 kg, definiowała limit wzbogacania uranu na poziomie 3,67%, a także zabraniała wzbogacania uranu i prowadzenia badań pod tym kątem w fabryce Fordow – wszystko to na czas 15 lat. Ponadto, na czas 10 lat Iran miał wyłączyć ⅔ swoich wirówek do wzbogacania uranu z użycia. W efekcie tylko 5 060 wirówek z 6 104 zdolnych do funkcjonowania mogło być użytych do wzbogacania uranu. Działania związane z powyższym obszarem miały być nadzorowane przez międzynarodowe inspekcje.

Biden powiedział, że pragnie wrócić do niniejszego porozumienia. Problem w tym, że wcale nie musi tego chcieć Iran, który stwierdził, że to USA muszą najpierw „powrócić do działania zgodnie z prawem i międzynarodowych zobowiązań” nim dalsze kroki zmierzające do przywrócenia Umowy Atomowej zostaną podjęte.

Te kroki to zdjęcie z Iranu sankcji, jakie nałożyła na kraj administracja Donalda Trumpa, sankcji, które uderzają nie tylko w irański przemysł gazowo-naftowy, ale i dotykają cały sektor finansowy Teheranu, prowadząc do galopującej inflacji i niedoboru leków.

Iran może żywić podejrzenia co do powrotu do postanowień porozumienia, również dlatego, że Europie nie udało się zabezpieczyć gospodarczego pożytku obiecanego Iranowi w umowie. Teheran, jeżeli w ogóle powróci do porozumienia, to, jak powiedział Minister Spraw Zagranicznych Zarif, pod żadnym warunkiem nie renegocjuje jej postanowień.

Przypuśćmy jednak, że obie strony dojdą do porozumienia i wyrażą wolę poddania się wypracowanym kilka lat temu zobowiązaniom. Nawet przy takim scenariuszu powrót na dawne tory nie będzie łatwy, jeśli w ogóle w pełni możliwy, a to za sprawą Republikanów dominujących w Senacie USA oraz zabezpieczeniom poczynionym przez administrację Trumpa.

Jak powiedział Specjalna Przedstawiciel USA do spraw Iranu Elliott Abrams, hipotetyczna administracja Bidena nie będzie w stanie znieść amerykańskich sankcji nałożonych na Iran, nawet jeśliby tego chciała.

– USA ma teraz wdrożoną kompleksową strukturę sankcyjną, która jeszcze na długo z nami zostanie – powiedział Abrams.

Może się też okazać, że odnowienie Porozumienia Nuklearnego nie będzie sprawą priorytetową dla Bidena. Prezydent elekt ma do powstrzymania epidemię COVID-19 w kraju, zaś jego plan uwzględnia stopniowe wychodzenie z obostrzeń, nie zaś natychmiastowe i pełne otwarcie gospodarki. Na horyzoncie jest także wypracowanie planu dla służby zdrowia bazującego na Obamacare, który Donald Trump rozwiązał. Biden będzie również próbować naprawy stosunków USA z WHO a także NATO. Nowy prezydent USA udzielił poparcia dla prozumienia Izrael-ZEA, a więc można oczekiwać, że będzie wspierać ocieplenie relacji Izraela z pozostałymi państwami arabskimi. I wreszcie, są jeszcze Chiny, wobec których działań Biden obiecał zbudować międzynarodowy front. Kwestia umowy nuklearnej może zwyczajnie zejść na trzeci plan lub zniknąć na jakiś czas w natłoku spraw. Prawdopodobnym jest, że tak się stanie do czasu wyboru nowego prezydenta Iranu, co nastąpi 18 czerwca 2021 roku. Do tego czasu trudno liczyć na zdjęcie sankcji z Iranu oraz na powrót USA do Porozumienia Nuklearnego.


Al-Arabiya

  1. Forum libijskie w Tunisie zwiastuje dobry rozwój dialogu pokojowego

Na przedmieściach tunezyjskiej stolicy, w ramach Forum Dialogu Libijskiego, obraduje 75 wybranych przez ONZ przedstawicieli reprezentujących różne strony konfliktu. Dyskutowane są prawa i warunki, pod jakimi ma funkcjonować Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, którego celem będzie zakończenie Libijskiej Wojny Domowej.

W środę przedstawiciele zgodzili się na przeprowadzenie wyborów generalnych w ciągu 18 miesięcy, o czym poinformowała Wysłannik ONZ Stephanie Williams. W czwartek delegaci dyskutują nad kształtem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, który ma nadzorować wspomniane wybory.

Jak do tej pory negocjatorzy zgodzili się co do planu zorganizowania wyborów. Organizacja przedsięwzięcia ma zacząć się wraz z przekazaniem władzy dwóch zwaśnionych rządów, to jest Rządu Zgody Narodowej w Trypolisie i Izby Reprezentantów w Tobruku, Tymczasowemu Rządowi Jedności Narodowej.

Tymczasowy rząd będzie musiał uporać się z dwoma kwestiami, które doprowadziły do wyjścia ludzi na ulice po obu stronach frontu libijsko-libijskiego. Problemami tymi są spadek jakości usług publicznych oraz korupcja.

Negocjacje na obrzeżach Tunisu potrwają jeszcze do poniedziałku 15 listopada, a, jak pisze Al-Arabiya, bacznie przygląda im się wielu Libijczyków, mających nadzieję na zakończenie lat konfliktu i chaosu, który trawi Libię od 2011 roku. Obserwatorzy natomiast widzą, że ścieżka harmonijnego przejścia od konfliktu do pokoju jest usłana niepewnościami i wyzwaniami.

 

As-Sahra Al-Maghribiya

1. Zakia Tahri i jej nowa komedia

Francuska reżyserka o marokańskim pochodzeniu Zakia Tahri, znana również jako Zakia Bouchaâla, wznowiła swój kontrakt z marokańskim publicznym nadawcą radiowo-telewizyjnym Société Nationale de Radiodiffusion et de Télévision (SNRT) w celu wyprodukowania nowego serialu pod tytułem „Salaa wa Salaam” („صلا وسلام”). Reżyserka rozpoczęła zdjęcia do filmu wraz z końcem października. Zdjęcia mają miejsce w Casablance, Churajbice i Faqih Bensalah.

Nowy film Tahri jest komedią opowiadającą o perypetiach dziewczyny imieniem Karima, która na wiele lat opuszcza swoje rodzinne miasteczko, aby szukać lepszego życia w Casablance. Czyni to pomimo obiekcji matki. W Casablance podejmuje pracę w kancelarii adwokackiej, a przy okazji zakochuje się.

Karima musi jednak wrócić do rodzinnego miasteczka, aby uzyskać spadek po matce. Przybywszy na miejsce, dziewczyna dowiaduje się z testamentu matki, że jej ostatnią wolą jest, aby Karima wypełniła jej obowiązek swatki wobec pewnej młodej pary. Okazuje się, że Karima musi odegrać rolę dorosłej kobiety i doradzać wspomnianej parze.

Becker: Scenariusz, że ani Trump, ani Biden nie wygra jest realny. Wówczas p.o. prezydenta będzie Nancy Pelosi

Adam Becker o ponownym liczeniu głosów w Georgii i Pensylwanii, przedwczesnych gratulacjach Netanjahu dla Bidena oraz o nowym zielonym ładzie Demokratów i tym, kto na nim skorzysta, a kto straci.

Adam Becker informuje, że Donald Trump zdecydowanie wygrał na Alasce. W Georgii głosy będą ponownie przeliczone, a prawdopodobnie także w Pensylwanii.

Prawdopodobnie w puli pojawi się znów ponad 80 głosów [elektorskich]. Zobaczymy kto je zgarnie.

Komentator życia politycznego w USA wskazuje, że Donald Trump przegrywał w swing states różnicą kilku tysięcy głosów, więc wiele jeszcze może się zmienić wobec ponownego ich przeliczenia. Dziwi się, że premier Izraela pośpieszył z gratulacjami dla Josepha Bidena. Bardziej powściągliwy był polski prezydent, który pogratulował kandydatowi Demokratów udanej kampanii wyborczej. Adam Becker odnosi się także do propozycji Demokratów w zakresie energetyki. W wyniku wprowadzania New Green Deal

Ceny benzyny wzrosną nam bardzo mocno, Każdy z nas dostanie po kieszeni.

Wskazuje, że w Kalifornii, gdzie udział OZE w miksie energetycznym jest najwyższy w Stanach Zjednoczonej, jest też najdroższa energia. Biden chce zaś stawiać na odnawialne źródła energii.

Nie ma nic wspólnego praktyka z teorią. Musi doprowadzić do podwyżki cen co będzie działało na korzyść Związku Radzieckiego i Iranu, które teraz ledwie zipią.

Mówi się, że Arabia Saudyjska stoi w kolejce do podpisania porozumienia z Izraelem- dodaje. Gdyby do tego faktycznie doszło

To będzie rewolucyjna zmiana. Bliski Wschód będzie bezpieczniejszy.

Becker odpowiada na pytanie, czy istnieje możliwość by żaden z obu kandydatów nie został prezydentem. W sytuacji ekstremalnej obowiązki prezydenta przejmie Nancy Pelosi jako speaker Izby Reprezentantów.

Rozmówca Adriana Kowarzyka przypomina sprawę wadliwego automatu do głosowania w Michigen, który przypisał 6 tys. głosów Trumpa Bidenowi. Wiele może się zmienić jeśli znajdzie się więcej takich automatów. Wskazuje, że właścicielem 60 proc. akcji firmy, która zapewniała oprogramowanie do tych automatów jest mąż Nancy Pelosi.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Piotr Witt: Wyborcę Trumpa France Culture zdefiniowała jako „wolny człowiek, biały i kretyn”

Piotr Witt o tym, czy we Francji biły dzwony z okazji zwycięstwa kandydata Demokratów oraz o przedstawianiu elektoratu republikańskiego i o badaniach nad wirusami.

Stacja CNN podała wiadomość, że we wszystkich kościołach regionu paryskiego o 17.45 odezwały się dzwony głoszące radość z wyboru Bidena.

Piotr Witt zauważa, że biskupi Paryża i Nanterre musieli rozczarować zwolenników Josepha Bidena- dzwoniono na nieszpory, bez żadnego związku z wyborami w Stanach. Przypomina sprawę odkrycia wirusa HIV, którego dokonał Luc Monatgnier. Osiągnięcie francuskiego badacza przypisał sobie jednak Amerykanin Robert Gallo. Kiedy w 2008 r. dowiedziono słuszności roszczeń Francuza do odkrycia prof. Monatagnier został wysłany na emeryturę i stracił swoje laboratorium.

Z ciężkim sercem uczony spakował swoje wirusy i retrowirusy i wyniósł się za Ocean.

Tymczasem prof. Didier Raoult jest sceptyczny wobec skuteczności szczepionki na koronawirusa. Korespondent Radia WNET we Francji wyjaśnia jak komentowane są amerykańskie wybory nad Sekwaną. Wyborcę Trumpa określano we francuskim dokumencie się jako „free, stupid white male” (wolny, głupi biały mężczyzna). O elektoracie tym mówią, że są to macho i suprematyści, ale słabi, egoiści i wyznawcy teorii spiskowych.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Prokurator Generalny USA upoważnił Departament Sprawiedliwości do wszczęcia śledztwa ws. nieprawidłowości wyborczych

Szef kampanii wyborczej Donalda Trumpa Corey Lewandowski na konferencji prasowej przedstawił kilka dowodów na oszustwa popełnione podczas wyborów w Pensylwanii.

 

Oczywiście najwięcej komentarzy wczoraj doczekał się wywiad z Pieczenikiem. Czy jest to prawdą? Jak powiedziałem nie wiem. Pieczenik jest niewątpliwie łowcą sensacji, ale też ich twórcą. Na pewno pracował całe lata dla kontrwywiadu. Podobno na nim wzorował się Tom Clancy tworząc postać jednego z moich ulubionych agentów Jacka Rayana. To jest jakaś rekomendacja. Równie dobrze może to być jakaś operacja maskująca amerykańskich służb, mam nadzieję, że protrumpowskich.

Co do znakowania kart, ponieważ słuchacze często podawali w wątpliwość taką techniczną możliwość, to nie mamy tak naprawdę pojęcia, jaką technologią Amerykanie dysponują

Są pewne rzeczy, które jednak trochę uwiarygadniają jego informacje.

Prokurator Generalny William Barr upoważnił Departament Sprawiedliwości do rozpoczęcia śledztwa w sprawie nieprawidłowości głosowań w trakcie wyborów.

Rudy Giuliani, były burmistrz Nowego Jorku , który uczynił z niego za swojej kadencji chyba najbezpieczniejsze duże miasto na świecie, i o którym napisałem kiedyś na TT, że Amerykanie powinni go sklonować, a my wtedy powinniśmy zwrócić się o przekazanie choćby 2 jego klonów do Polski, złożył pozwy do sądów federalnych, w których administracja Trumpa domaga się ponownego przeliczenia głosów w kilku tzw. swing states, w których doszło do dużych nieprawidłowości. Michigan, Wisconsin, Pensylwania, Georgia, Nevada, Arizona i chyba Nebrasce, czyli w puli może pojawić się znów ponad 80 głosów elektorskich.

Szef kampanii wyborczej Trumpa Corey Lewandowski, na konferencji prasowej przedstawił kilka dowodów na oszustwa popełnione podczas wyborów w Pensylwanii. Ubrany był w sposób przypominający polowe uniformy agentów FBI w trakcie akcji i jestem pewien, że był to celowy zabieg.

Kolejny słuchacz, pan Krzysztof podesłał mi wczoraj tweet Donalda Trumpa z prośbą o wyjaśnienie. Zanim go odczytałem został usunięty, ale pan Krzysztof podesłał jego treść. Tweet brzmiał intrygująco i pokrywał się z informacjami, które przekazałem wczoraj. Trump (o ile był to Trump oczywiście) pisał, że możliwości identyfikacyjne kart do głosowania są nawet większe niż zakładano i polecał obserwację wydarzeń.

Donald Trump zwolnił sekretarza obrony Mika Espera. Esper podpadł mu w czerwcu, kiedy sprzeciwił się, kiedy Prezydent chciał użyć żołnierzy służby czynnej do stłumienia rozruchów w Waszyngtonie. Trump chciał wtedy powołać się na ustawę Insurrection Act w celu przeciwdziałania protestom. Zastąpił go jako czynny p.o. lojalny wobec Trumpa dyrektor Narodowego Centrum Antyterrorystycznego Christopher C. Miller. Przypadek, czy przygotowanie?
[Insurrection Act to ustawa z 1807 roku, która upoważnia Prezydenta USA do użycia wojska i gwardii narodowej do tłumienia w szczególnych sytuacjach: powstań, rozruchów i buntów”.]
Robi się coraz ciekawiej.

Czy były oszustwa? Niewątpliwie tak i to bardzo dużo. Nie można tego tak pozostawić. Bardzo podoba mi się to, co, dosłownie kilka godzin temu powiedział w swoim programie Tucker Carlson: „W tej chwili nie jest ważne nawet to, czy oszustw było tak dużo, że zaważyły na wyniku wyborów. Ważne, że były. Jeżeli chcemy, żeby ludzie wierzyli, że system działa, że kiedy mówimy wstąp do armii i umieraj, żeby go bronić, to musi działać. Nie wolno dopuścić do oszustw przy wyborach, ponieważ nikt nie będzie wierzył w wybory. Media tego nie zauważają, jedyny przekaz to: zamknij się i zaakceptuj Joe Bidena! Jeżeli tego nie zrobisz, my zrobimy ci kuku!” Podał przykład. Jeden z czołowych dziennikarzy CNN Jake Tapper puścił tweeta, w którym jest zawarte jednoznaczne ostrzeżenie dla wyborców Trumpa: jeżeli nie pogodzicie się z jego porażką nie znajdziecie pracy!

Czyli albo zaakceptujecie Bidena, albo będziecie bezrobotni. Wy i wasze rodziny będziecie głodować! Tucker porównał to słusznie do prób zastraszania, które stosowała mafia sycylijska. Z tą różnicą, że w przypadku mafii działało przeciw niej natychmiast FBI, którego teraz jakby nie było.

Co ma do powiedzenia zwykły obywatel, kiedy stacja MSNBC przerywa transmisję URZĘDUJĄCEGO PREZYDENTA, kiedy ten zaczyna mówić, że wybory zostały sfałszowane, a FOX News, czyli stacja, w której na co dzień występuje Carlson, przestaje transmitować oświadczenie rzecznik prasowej Białego Domu Kayleigh McEnany, kiedy ta zaczyna mówić o sfałszowanych wyborach. W kraju, który zawsze szczycił się tym, że naczelną wartością jest wolność słowa i wolność wyznania jakiś dziennikarzyna odbiera to prawo Prezydentowi!

Podczas kiedy figurant Biden deklaruje, że będzie prezydentem wszystkich Amerykanów i zjednoczy naród, AOC, czyli Alexandria Ocasio-Cortez na TT wzywa do tworzenia spisu wszystkich tych, którzy wspierali Trumpa zarówno w trakcie prezydentury, jak i kampanii. Po co? Wydaje się to być oczywiste w świetle deklaracji sprzed kilku miesięcy Kamali Harris, wybranej na wice prezydenta a przewidzianej na prezydenta po odsunięciu zdemenciałego i skorumpowanego Bidena. Mówiłem o tym 2 lub 3 tygodnie temu, a teraz przypomnę jeszcze raz jej słowa z wiecu wyborczego z 18 czerwca tego roku: „Kiedyś Trump odejdzie a my zajmiemy należne nam miejsce w Białym Domu i rozejrzymy się za tymi, którzy go wspierali i pomagali mu, ponieważ oni będą następni. Odczujecie zemstę narodu. Nie znajdziecie takiego kamienia, pod którym zdołalibyście się ukryć – w żadnym zakątku tego wielkiego kraju. Mówię to tym, którzy nas zdradzili”. Ktoś trafnie porównał wezwanie AOC do tworzonych przez komunistów i hitlerowców list proskrypcyjnych, jak choćby niesławna „Sonderfahndungsliste”, czyli tzw. Czarna Księga, będąca spisem Anglików przewidzianych do aresztowania jeszcze zanim Niemcy zaatakowali Anglię. Amerykanie zapewne nie wiedzą, że co nie udało się Niemcom z Anglikami, zrobili Polakom. Wchodząc do każdej praktycznie miejscowości likwidowali wg spisów sporządzonych wcześniej przez szpiegów lub agentów spośród mniejszości niemieckiej, polskie elity od Poznania i Gdańska, przez Warszawę, Śląsk i Kraków.

Komuniści i naziści działają według tych samych sprawdzonych metod będąc w zasadzie tylko odmianami ideologii socjalistycznej, która najwyraźniej dotarła teraz do niegdysiejszej ostoi wolności, czyli USA.

Na polskim TT pojawił się wpis Marcina Bosackiego, jednego z najbardziej załganych polityków tzw. totalnej opozycji, byłego wieloletniego dziennikarza „Gazety Wyborczej”, byłego ambasadora RP w Kanadzie a obecnie senatora z ramienia tzw. Koalicji Obywatelskiej, która z obywatelskością ma tyle wspólnego co amerykańscy demokraci z demokracją. Otóż Bosacki skrytykował w nim stanowisko Andrzeja Dudy, który zachował bardzo sensowną i chwalebną w tej sytuacji wstrzemięźliwość wysyłając do Joe Bidena naprawdę świetny tweet gratulacyjny o treści: „Gratuluję udanej kampanii prezydenckiej. Oczekując na na nominację Kolegium Elektorów zapewniamy, że chcemy utrzymać strategiczne partnerstwo Polsko-Amerykańskie na jeszcze wyższym poziomie”. Według mnie po prostu idealnie. Prezydent nie ustawił się w szeregu dyplomatycznych baranów, które pogratulowały Bidenowi wygranej ogłoszonej przez CNN i FOX-a. Natomiast Bosacki, przypominam były pożal się Boże ambasador, skomentował to następująco: „Postawiliście wszystko na przegrywającą kartę, a teraz nawet pogratulować nie potrafisz, chłopcze. Dorośnij”.

Do urzędującego, wybranego w demokratycznych wyborach z rekordowym poparciem, Prezydenta zwraca się per „chłopcze”! Trudno to nawet skomentować.

Natychmiast po ogłoszeniu wygranej Bidena, który cały czas straszył COVID Pfizer ogłosił opracowanie skutecznej w 90% szczepionki przeciw COVID.

Mnie zdecydowanie bardziej podoba się pomysł użycia w walce z COVID lekarstwa, choć to raczej jest suplement pewnie, firmy Eli Lilly, który już przeszedł certyfikację przez FDA (Federal Food & Drug Administration), otrzymał od administracji Trumpa grant w wysokości prawie 400 mln dolarów i wkrótce rozpocznie się jego dystrybucja. Nazywa się bamlanivimab, jest oparty na immunoglobulinie, czyli białku produkowanym przez komórki plazmy w celu wzmocnienia systemu odpornościowy organizmu na działania patogenów jak bakterie i wirusy.

Według mnie jest to bardzo sensowne rozwiązanie, ponieważ nie osłabia organizmu jak szczepionka i chroni nas przed wieloma innymi chorobami, także rakiem. Nie jest tak silny, jak Regeneron, który zastosowano u Trumpa, ale będzie za to zapewne tańszy.

Muszę znów przeprosić słuchaczy za błąd w wypowiedzi. We wczorajszym komentarzu użyłem sformułowania: transpłciowe indywidua z przysłowiowymi piórkami w tyłkach.
Miałem pecha, ponieważ przysłuchiwała się temu moja najmłodsza jak dotąd 16-letnia ukochana i bardzo mądra córeczka Zosia, niestety socjalistka i zwolenniczka LGBT, jak na razie przynajmniej. Zanim skończyłem komentarz leżała przede mną kartka A-4 z rozpisanymi różnicami w orientacjach i różnicach międzypłciowych.
Okazuje się, że powinienem powiedzieć: Edukatorzy seksualni z piórkami w tyłkach powiązani ze środowiskami fetyszystów! Musiałem dać ten komentarz do komentarza, bo by mi nie wybaczyła. Zrewanżowała się kilkoma ciekawymi informacjami na temat Kamali Harris. Po pierwsze Harris nie byłaby pierwszym niebiałym wiceprezydentem US, ponieważ pierwszym został w 1929 roku 31 wiceprezydent US, w 1/4 Indianin Charles Curtis – to tak à propos systemowego rasizmu w USA.
Po drugie, co ważniejsze, Harris, teraz występująca jako obrończyni praw kobiet i mniejszości, jako prokurator generalny Kalifornii przyczyniła się w znacznym stopniu do pogorszenia sytuacji życiowej prostytutek, zwiększenia w stanie Kalifornia ilości zachorowań na choroby weneryczne oraz umieszczanie tzw. kobiet transpłciowych, nawet w trakcie trwania kuracji hormonalnych w więzieniach dla mężczyzn.

Z zabawnych, choć może nie do końca, historii. Na TT wczoraj pojawił się w filmik, którego autor zadaje Iphonowi, a właściwie SI Siri, pytanie: Siri, ile lat ma nasz prezydent? Siri odpowiada: Kamala Harris ma 56 lat. Cóż, najwyraźniej Siri jest feministką i to dobrze zorientowaną w bieżącej polityce.

Adam Becker

Wszystkie korespondencje Adama Beckera znajdują się tutaj