Nowa wystawa w CSW. Co nowego w kinie? Laureat nagrody im. Modrzejewskiej o sztuce bycia aktorem. „Zawołani po imieniu” i Dom Muzyki pod Warszawą
Na początku o nowej wystawie w CSW – Miriam Elia „Nowa normalność” opowiedziała Agnieszka Kołek. Potem dr Agnieszka Konik w Narodowy Dzień Pamięci o Polakach Ratujących Żydów mówiła o Polakach ratujących Żydów i o badaniach z tym zjawiskiem związanych w tym m.in. o projekcie „Zawołani po imieniu”. Następnie Andrzej Polanowski przybliżył nam historie firmy Fameg, opowiadając o rodzinie Thonetów.
W drugiej godzinie Sztukaterii zaczęliśmy od rozmowy z reżyserem Michałem Węgrzynem o filmie „Blef doskonały”. W rozmowie tej uczestniczył też Jakub Węgrzyn, który był w tworzenie tego filmu zaangażowany jako II reżyser. Następnie Andrzej „E-moll” Kowalczyk opowiedział o pierwszym w Europie integracyjnym Domu Pracy Twórczej, który z m.in. jego inicjatywy powstaje pod Warszawą. Dom Muzyki będzie miał wkrótce swoje otwarcie. Na koniec przenieśliśmy się za ocean, gdzie mieszka Marek Probosz – aktor, reżyser, wykładowca, a ostatnio laureat nagrody im. Heleny Modrzejewskiej. Wcielał się w takie postaci jak Rotmistrz Pilecki czy Cyprian Kamil Norwid. A z nim rozmowę przeprowadziła Hanna Tracz.
Dwudziesty wiek przyzwyczaił nas do wielkich i z gruntu fałszywych ideologii; pokazał, że przy użyciu nowoczesnych metod technicznych i policyjnych można narzucić narodom każde szaleństwo.
Piotr Witt
Święty Mikołaj LGBT?
– Tatusiu, czy Święty Mikołaj istnieje? – zapytała moja sześcioletnia córka. – No, bo w przedszkolu różnie o tym mówią.
Nie wolno dzieci okłamywać, ale też nie ma potrzeby brutalnie odzierać je ze złudzeń. – W każdym razie – odpowiedziałem – my wolimy, żeby istniał.
Nie powiedziała nic, popatrzyła na mnie ze zrozumieniem, i tak już między nami zostało.
Było to ponad trzydzieści lat temu. Od tego czasu problem znacznie się skomplikował. Tylko w departamentach zależnych niegdyś od Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego – w Alzacji i Lotaryngii – przetrwał Santa Claus. Także na Riwierze, w dawnym włoskim hrabstwie Nizzy wspomina się o Świętym. W republice laickiej prezentów nie przynosi na Boże Narodzenie święty, lecz Papa Noel na Noel. Tradycyjnie niewielkie prezenty – akurat takie, żeby zmieściły się w trzewikach wystawionych nocą na korytarz.
„Nie zapomnij o moim trzewiczku” śpiewa w nieśmiertelnym szlagierze Tino Rossi, upominając Ojczulka Noel. Ale dziś nawet i ten ojczulek budzi wielkie zgorszenie, gdyż jest mężczyzną brodatym i wąsatym. W dobie walki o zrównanie płci i dumę z peryferyjnych orientacji seksualnych na drugorzędne oznaki płciowe nie ma miejsca.
W tym roku wyszło nawet zalecenie, aby magazyny handlujące dewocjonaliami nie eksponowały w szopce Matki Boskiej; przed merostwem Paryża pokazano model takiej szopki roku 2022 do naśladowania. Szopka przecież nie dość, że eksponuje kobietę i matkę, zamiast, jak zalecane, „osoby z macicą”, to jeszcze propaguje rodzinę (szczyt nieprzyzwoitości!) złożoną z ojca, matki i dziecka, podczas gdy zaleca się dwóch tatusiów lub dwie matki, lub rodzinę jednorodzicową.
Staroświecki podział ludności na mężczyzn i kobiety jest zwalczany we Francji z całą surowością. Przed trzema dniami obiegła Paryż wiadomość o wyrzuceniu z pracy w Instytucie Nauk Politycznych – (zwanym Sciences Po) nauczycielki tańców salonowych. Pani Valerie P. pracowała w Sciences Po od dziesięciu lat. Ostatnio dostrzeżono jej poważny błąd zawodowy. Nauczycielka przeciwstawiła się prowadzeniu tańców przez osoby tej samej płci. Została zmuszona do opuszczenia stanowiska, ponieważ uparcie śmiała mówić o „kobietach” i „mężczyznach”. Powiadomiony o tych wykroczeniach rektorat uczelni nawiązał kontakt z nauczycielką i zaproponował polubownie, aby zmieniła semantykę i zastąpiła obraźliwe terminy ‘mężczyzna – kobieta’ przez neutralne i zalecane powszechnie do użytku ‘leader – follower’.
Nauczycielka wybrała dymisję. Tłumaczyła, że we wszystkich znanych podręcznikach tańców występują zalecenia – mężczyzna prowadzący, kobieta, która podąża za mężczyzną itp. i że ona nie może w sposób zrozumiały objaśnić uczniom kroków tańca bez uciekania się do powszechnie przyjętej terminologii.
Opisany incydent nasuwa liczne refleksje. Ktoś może zapytać – w jakim celu poważna uczelnia, jaką jest Sciences Po, kształcąca przyszłych dyplomatów i polityków, uczy tańców salonowych. Osobom publicznym zajmującym eksponowane stanowiska umiejętność pięknego, a przynajmniej harmonijnego gestu jest potrzebna; płynne i harmonijne ruchy stanowią część ich publicznego wizerunku. Wiedzieli o tym dobrze mężowie stanu świadomi swojej roli. Biskup Załuski wysłał swoich bratanków – twórców Biblioteki Narodowej na naukę do Paryża, ze szczególnym naciskiem na naukę tańca. Przyszli biskupi – uważał – powinni z wdziękiem poruszać się przy ołtarzu. Napoleon uczył się swoich cesarskich gestów od wielkiego aktora – Talmy. Widocznie tradycja przetrwała w paryskim Instytucie Nauk Politycznych, choć od piętnastu lat szkoła przestała być tak poważną instytucją, jak na to wskazywałaby jej nazwa, i nie jest już zaliczana do Wielkich Szkół.
Ale jest i sprawa poważniejsza: niejasne powody tej zaciekłości, tego zacietrzewienia w tropieniu wszelkich przejawów męskości i kobiecości w społeczeństwie. W tej akcji nie ma nic spontanicznego. Rozmaite ugrupowania feministyczne i homoseksualne LGBTA są subsydiowane bezpośrednio lub pośrednio z budżetów państwowych, a ich manifestacje otoczone opieką i obdarzone poparciem władz i czynników oficjalnych.
Proces rozwija się od wielu dziesiątków lat. Około 2000 roku wpadł mi w ręce numer amerykańskiego tygodnika z pytaniem wielka czcionką na okładce: „A jeżeli Bóg jest kobietą?”.
Podejrzewałem niegdyś, ze w propagandzie homoseksualizmu chodzi o naturalny odruch ludzkości, o przejaw instynktu samozachowawczego wyzwolony pod wpływem przeludnienia naszej planety. Miałem powody, aby tak myśleć.
W latach 1970. redagowałem dział sztuki dawnej w czasopiśmie „Sztuka”. Wprowadziłem tam między innymi stałą rubrykę „Antykwariat”, w której publikowałem artykuły maniaków, wychodząc z założenia, iż osoby ogarnięte pasją potrafią mówić i pisać o przedmiocie swoich zainteresowań lepiej, a w każdym razie ciekawiej od innych. Pewnego dnia mój przyjaciel Aleksander Wołowski przedstawił mi studenta antropologii, który, jak powiadał, odznacza się wyjątkowymi zdolnościami i pasjonuje mało znaną kulturą Moche.
Student nazywał się Mariusz Ziółkowski, a kultura Moche odkryta w 1898 roku w Peru pozostawiła zabytki materialne, m.in. ceramikę, o treściach erotycznych zdumiewająco śmiałych. „Występują tam nagie ciała oddane w wielu pozach, z których część jest tak nieprzyzwoita, że powinny być wyłączone z publicznych pokazów”. Hiram Bingham, autor tych słów (1911), pionier archeologii peruwiańskiej, miał na myśli przedstawienia erotyczne rozmaitych niekonwencjonalnych stosunków. Zdaniem niektórych archeologów kapłani Moche w obawie przed przeludnieniem niewielkiego terytorium między nieprzebytym oceanem i nieprzebytymi Kordylierami nauczali swoich wiernych póz, które nie prowadzą do zapłodnienia.
W rezultacie w „Sztuce” ukazał się artykuł ilustrowany najbardziej nieprzyzwoitymi obrazkami, jakie zamieszczono kiedykolwiek w PRL-u. Kilka lat temu spotkałem autora w Polskiej Akademii Nauk – profesor Mariusz Ziółkowski był już wówczas kierownikiem stacji badawczej PAN w Peru. Artykuł w „Sztuce” był jego pierwszą publikacją.
Czyżby ludzkość – zadawałem sobie pytanie– została wielką krainą Moche i zmuszona była do drastycznego ograniczenia urodzin?
Najlepiej z groźnej sytuacji zdają sobie sprawę ci, co mają ułatwiony dostęp do statystyk i analiz – centralne organizmy międzynarodowe:– ONZ, Światowa Organizacja Zdrowia oraz ich sponsorzy zbierający się regularnie w Davos i w hotelu Bilderberg. Z pewnością proponowana przez nich kuracja jest szokująca i bolesna, godzi w najbardziej intymne sentymenty, wierzenia i przekonania, lecz może jest nieunikniona, jeżeli życie na ziemi ma przetrwać.
Dwudziesty wiek przyzwyczaił nas do wielkich i z gruntu fałszywych ideologii; pokazał, że przy użyciu nowoczesnych metod technicznych i policyjnych można narzucić narodom każde szaleństwo. Od biedy można zrozumieć, że kilkadziesiąt milionów mużyków ciemnych i nieznających świata poza swoją wioską uwierzyło, że są lepsi i bardziej powołani do rządów państwem od wykształconej elity; trudniej pojąć za to, aby naród oświecony i kulturalny uwierzył, że stanowi rasę wybraną przez naturę do rządzenia gorszymi rasami Słowian i aprobował zbrodnię, aby to szaleństwo wprowadzić w życie.
Od tego czasu techniki manipulowania masami znacznie się udoskonaliły. Narzucenie ogółowi szaleństwa nazywanego dzisiaj ogólnie wokeizmem nie przedstawia zasadniczych trudności właścicielom narzędzi informatycznych. Dla niektórych polityków pokusa jest wielka. Po skłóceniu narodu, rozbiciu rodziny zniszczenie tożsamości jednostki – cóż to za ułatwienie w sterowaniu sproszkowanym społeczeństwem – zbiorem otumanionych jednostek!
Wokeizm to ideologia powszechnej winy. Jedni mają być winni, ponieważ są biali, czym obrażają czarnych, inni, że są szczupli, raniąc tym otyłych, a wszyscy, że są kobietami lub mężczyznami, stanowiąc bolesne wyzwanie dla tych, co nie są ani jednym, ani drugim.
Przewodzi tej ideologii przedsiębiorstwo Disneya. W jego parkach atrakcji zastąpiono zdanie „panie i panowie, chłopcy i dziewczęta” wyrażeniem „marzyciele w każdym wieku”.
Co zatem ze Świętym Mikołajem? Według ostatnich doniesień staruszek, jak się zdaje, nie będzie musiał zmieniać płci ani zostawać gejem. Lekarstwo przychodzi stamtąd, skąd wcześniej przyszła choroba. Wystąpienie Disneya przeciwko nauczaniu w szkołach Florydy, osądzonemu jako anty-LGBT, było kroplą, która przebrała czarę. Wściekły gubernator stanu, Ron De Santis, pozbawił przedsiębiorstwo specjalnych ulg podatkowych, które pozwalały Disneyowi zaoszczędzić rocznie dziesiątki milionów dolarów. „Na Florydzie – powiedział gubernator – naszą politykę dyktuje wspólne dobro, a nie fantazje woke przedsiębiorstwa”. Przeciwko woke wystąpił jeszcze dobitniej Elon Musk. „Wirus wokeizmu – powiedział energiczny miliarder – jest niewątpliwie jednym z największych zagrożeń nowoczesnej cywilizacji”.
Wszystkim Czytelnikom i Słuchaczom serdecznie Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i oby Święty Mikołaj okazał się łaskawy dla ich dzieci
życzy Piotr Witt
Artykuł pt. „Święty Mikołaj LGBT?” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w styczniowym „Kurierze WNET” nr 103/2023, s. 3 – „Wolna Europa”.
Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.
Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Chcemy, aby festiwal symbolicznie budował pomost pomiędzy Polakami i Ukraińcami, aby był okazją do partnerskiej rozmowy i wspólnej zabawy – mówi pomysłodawczyni i dyrektor festiwalu.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Na wyjątkowej 7. edycji Festiwalu Filmowego Ukraina, który odbywa się w warszawskiej Kinotece w Pałacu Kultury i Nauki, zostanie przedstawiono 56 filmów polskiej i ukraińskiej produkcji.
Między innymi dzisiaj zostanie pokazany film PAMFIR/ПАМФІР, reż. Dmytro Suchołytkyj-Sobczuk, który opowiada o przestępcy, próbującym wejść na dobrą drogę. Jedzie do Polski, pracuje, wraca do rodziny i chce prowadzić uczciwe życie. Niestety, jego syn podpala cerkiew, która należy do mafii, po czym główny bohater próbuje ratować swoją rodzinę – tłumaczy Beata Bierońska-Lach.
Wiele dzieł dotyczy tematyki wojny w Ukrainie, która jest traumatycznym przeżyciem dla bohaterów.
Wicedyrektor Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski mówi o wystawie „Maszyna wpływu” prezentowanej od 24 czerwca do 6 listopada 2022 roku.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Marcel Skierski tłumaczy, że wystawa prezentuje wyniki badań dotyczących funkcjonowania Centrów Sztuki Współczesnej Sorosa, jedynej w swoim rodzaju sieci centrów sztuki, które działały w dwudziestu stolicach Europy Wschodniej w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. „Maszyna wpływu” dotyczy estetyki, mechanizmów propagandy i, jak podkreśla wicedyrektor CSW, sama w sobie jest wyrazem propagandy. Kuratorem wystawy jest Aaron Moulton, który przez 16 lat badał archiwum Centrów Sztuki Współczesnej Sorosa.
Soros chciał, zgodnie ze swoim przekonaniami i ideą społeczeństwa otwartego, szerzyć sztukę nowoczesną w państwach byłego bloku wschodniego na kształt sztuki Europy Zachodniej.
Marcel Skierski jest przekonany, że przedstawione dzieła umożliwiają zwiedzającym refleksję nad praktykami kuratorskimi stosowanymi we wczesnych latach istnienia sieci i zrozumienie sposobów wywierania wpływu prowadzących do określonej działalności kulturalnej, a także przeprowadzenie niezbędnej analizy nowego typu zachowań oraz ujrzenie sztuki współczesnej zarówno jako narzędzia propagandy, jak i uniwersalnej broni.
Na zakończenie, wicedyrektor CSW zapowiada wystawę, na której zostaną przedstawione dzieła ukraińskich artystów, poświęconą refleksji nad wojną w Ukrainie.
Pierwsza edycja kameralnego wydarzenia organizowanego w stylowych wnętrzach 700- letniego Zamku w Krokowej oraz przy Rybaczówce jednej z najpiękniejszych polskich plaż w Dębkach.
Jakie związki ma Stanley Kubrick, Stefan Żeromski i Eugeniusz Bodo z Zamkiem w Krokowej? Tego dowiedzą się Widzowie podczas pokazów, prelekcji i wydarzeń towarzyszących w ramach I FFK.
Celem wydarzenia jest prezentacja filmów osadzonych w odmiennych epokach ukazujących ambitną kulturę filmową i wysoki poziom artystyczny, obok pokazu filmów we wnętrzach i w plenerze, odbędą się koncerty muzyki filmowej, spotkania autorskie, rekonstrukcje epokowych strojów historycznych. Dobór prezentowanego repertuaru jest ściśle związany z historią miejsca. Gośćmi Festiwalu będą m.in.: aktorzy, reżyserzy, kostiumografowie, muzycy, producenci, rekonstruktorzy.
Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej „ORGANY ARCHIKATEDRY” zaliczany jest do najpoważniejszych warszawskich festiwali i najważniejszych festiwali organowych w Europie.
Powstał w 1994 r. z inicjatywy polskiego organisty Przemysława Kapituły, który jest kierownikiem artystycznym festiwalu. Koncerty festiwalowe odbywają się każdego roku przez trzy letnie miesiące (lipiec, sierpień, wrzesień) w kolejne niedziele o godz. 16.00 w Archikatedrze św. Jana (ul. Świętojańska).
Podczas najbliższego koncertu 29. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej można będzie usłyszeć laureata nagrody Prymasa Polski „Srebrna Piszczałka” – Przemysława Kapitułę. Koncert będzie miał miejsce w niedzielę 21 sierpnia o 16 w Archikatedrze św. Jana.
Na koncert reprezentanta Polski złożą się utwory Boëllmanna, Weimara czy Brewera. Jednak szczególne ważne miejsce dla Przemysława Kapituły zajmuje twórczość M. Surzyńskiego i F. Nowowiejskiego. Utwory polskich kompozytorów zakończą przepiękny koncert organisty – zapowiada Michał Guzek.
Przemysław Kapituła – organista i impresario muzyczny, kontynuator tradycji muzycznej Archikatedry Warszawskiej. Absolwent Akademii Muzycznej w Warszawie w klasie organów prof. J. Serafina, fortepian u K. Mochtaka (nauka prywatna), przez szereg lat współpracował z prof. J. Erdmanem. Artysta regularnie koncertuje w kraju, w całej Europie i Ameryce Płd., dając ok. 110 koncertów rocznie. Współpracuje z chórami, orkiestrami (m.in. Orkiestrą Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie) i solistami. Jest inicjatorem, dyrektorem naczelnym i artystycznym wielu festiwali (rocznie 240 koncertów, w których każdego roku bierze udział ponad 25 tysięcy słuchaczy). Artysta nagrywał dla radia, TV i na płytę CD. Jest członkiem Komisji Muzyki Kościelnej Archidiecezji. Wykładał we Włoszech na kursach mistrzowskich poświęconych interpretacji muzyki organowej.
Agnieszka Cubała / fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet
Autorka książki „Artyści ’44” zaprasza na spotkanie w Muzeum Powstania Warszawskiego. Jutro o godzinie 18 pisarka opowie o życiu artystów w trakcie Powstania, koncertach i wystawianych spektaklach.
Agnieszka Cubała jest autorką książek historycznych dotyczących Powstania Warszawskiego.
W środę 10 sierpnia o godzinie 18 w Muzeum Powstania Warszawskiego odbędzie się spotkanie z pisarką. Głównym tematem wydarzenia będzie jej ostatnia książka – „Artyści ’44”. Opisuje artystów, którzy występowali na estradzie, śpiewali i tworzyli sztukę w czasie Powstania.
Historie są bardzo różnorodne. Książka jest opowieścią o wielu aspektach życia ludności cywilnej i żołnierzy w Powstaniu. Mimo nalotów i ostrzeliwań warszawiacy chodzili na wernisaże, występy i koncerty. Według wielu z nich muzyka okazała się podstawową potrzebą człowieka. Kontakt ze sztuką był dla powstańców wyjątkowo ważny. Podtrzymywała ich ona na duchu i zagrzewała do walki.
Niezapomniane historie, dramatyzm i wzruszające momenty. O tym wszystkim usłyszą Państwo na spotkaniu z historyk Agnieszką Cubałą.
Iwona Kornet o tegorocznej edycji Festiwalu Sztukmistrzów.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Carnaval Sztukmistrzów to festiwal prezentujący sztukę nowego cyrku, akrobatyki i klaunady odbywający się w Lublinie od 2008 roku. Do miasta zjeżdżają wtedy artyści uliczni i mistrzowie sztuki cyrkowej z całego świata, aby prezentować zapierające dech w piersiach spektakle i pokazy. Na ulicach spotkać można połykaczy mieczy, akrobatów czy rozśmieszających do łez buskerów. Wszystko na wyciągnięcie ręki publiczności, która zresztą często jest zapraszana do aktywnego udziału w spektaklach. Niektóre wydarzenia są biletowane i można zobaczyć je w Namiocie Cyrkowym.
Iwona Kornet, koordynatorka festiwalu, zaprasza wszystkich chętnych do wzięcia udziału w wydarzeniach.
Mamy w naszym programie bardzo zróżnicowaną ofertę tego, co najciekawsze we współczesnym cyrku. Staramy się zawsze zapraszać aktualne rzeczy więc mamy spektakle sceniczne w namiocie cyrkowym na sali teatralnej. Dzisiaj ruszają dwa duże show uliczne: jedno akrobatyczne, w bardzo ciekawej scenografii na placu Litewskim – Jump Cat z Belgii i francuskie trio akrobatyczne.
Program Carnovalu Sztukmistrzów można znaleźć tutaj.
Gośćmi Pawła Bobołowicza i Dmytra Antoniuka są: tatarski artysta Rustem Skibin i ojciec Konstanty Chołodow, kapłan Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.
Rustem Skibin – opowiada o swojej twórczości. Jako członek narodu Tatarów Krymskich stara się utrwalać i kultywować ojczystą kulturę. Od 2014 roku, odkąd musiał opuścić Krym, zajmuje się tworzeniem plakatów, pokazujących okropności wojny. Od momentu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji jego twórczość przybrała szczególną formę. Na każdym wykonanym przez niego plakacie znajdują się obrazy ze zbombardowanych ukraińskich miast plus wizerunki znajomych Rustema Skibina, którzy je zamieszkują.
Ojciec Konstanty Chołodow – mówi o posłudze kapłanów Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w czasie wojny. Nie są oni uznawani przez swoich odpowiedników z Patriarchatu Moskiewskiego. Z tego powodu ukraińskich duchownych dotykają prześladowania. Przyjaciel ojca Chołodowa był cały dzień torturowany przez żołnierzy rosyjskich, w celu wymuszenia na nim napisania listu, popierającego moskiewskie działania.
K.B.
Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na użycie plików cookies. więcej
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.