Tauron wzywa Rafako i Mostostal Warszawa do zapłaty 1,3 mld zł kar i odszkodowania za wady bloku w Jaworznie

Daniel Czyżewski, analityk portalu energetyka24.pl, komentuje roszczenia Tauronu Wytwarzanie wobec Rafako i Mostostal Warszawa, dotyczące zapłaty ponad miliarda złotych kar.

Zachęcamy do wysłuchania audycji już teraz!

Historia bloku na 910 megawatów w Jaworznie można ją określić jako farsę, komedię i dramat. Finalnie blok miał dostarczać energię dwóch i pół miliona gospodarstw domowych. To jest około 5% produkcji energii elektrycznej w Polsce. Na razie on nie jest niezbędny, tyle że jak coś się z nim stanie nawet na kilka miesięcy, to system elektroenergetycznym jest zagrożony – ocenia gość „Kuriera ekonomicznego”.

Zobacz także: 

Dr Wdzięczak: rosyjska gospodarka przypomina narkomana. Jej uzależnienie od surowców energetycznych będzie rosło

Mariusz Marszałkowski: Polska jest przygotowana, żeby całkowicie porzucić dostawy ropy z Rosji, ale będzie to droższe

Featured Video Play Icon

Źródło: piqsels.com

Ekspert i analityk portalu BiznesAlert.pl ocenia skutki wprowadzenia embargo na rosyjską ropę dla rynku europejskiego.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Mariusz Marszałkowski tłumaczy, że część firm polskich była już przygotowana na ten scenariusz i zerwała kontrakty na dostawy ropy z Rosji. Zwraca uwagę na to, że wprowadzenie embargo wygasza poniekąd kontrakty terminowe na dostawy rosyjskiej ropy drogą morską, co pozwoli firmom zakończyć kontrakty nie obawiając się tego, że będą im groziły pozwy ze strony rosyjskich firm. 

Nasz gość zaznacza, że ograniczenie to nie obejmuje ropę, płynącą ropociągami.

Mówię o ropociągu „Przyjaźń” w północnej części i południowej, czyli Słowacja, Węgry, Czechy – trzy główne państwa, które korzystają z ropy rosyjskiej, dostarczanej ropociągiem. Część państw deklaruje, że nadal będzie sprowadzać. 

Rozmówca Łukasza Jankowskiego jest przekonany, że:

 

my jesteśmy przygotowani do tego, żeby całkowicie porzucić dostawy ropy z Rosji, ponieważ mamy infrastrukturę, która pozwala nam na takie działanie.

Uzasadnia to tym, że Naftoport w Gdańsku ma możliwość przyjmowania około 38 milionów ton ropy rocznie, a z kolei polskie rafinerie zużywają 30 ton ropy rocznie. Jednak zwraca uwage na kwestię finansową tej możliwości.

 Dostępność surowca będzie, tylko będzie on po prostu nieco droższy niż dzisiaj.

Większe zagrożenie dla cen paliw w Europie Mariusz marszałkowski widzi w embargo na rosyjskie produkty naftowe, które ma zostać wprowadzone w lutym, ponieważ wiele państw Europy korzysta z paliw bezpośrednio kupowanych w rosyjskich rafineriach.

Czytaj także:

Dr Aleksander Olech: ekonomicznie cały mundial tworzą Chińczycy

Na rynku nie ma bardziej przejrzystej przestrzeni niż giełda – mówi dziennikarz „Rzeczpospolitej”, Bartłomiej Sawicki

Dziennikarz „Rzeczypospolitej” przedstawia, jak rząd Polski walczy z rekordowymi cenami energii.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji! 

 

Bartłomiej Sawicki uważa, że zaproponowane przez PiS rozwiązanie, czyli zniesienie obliga energetycznego, jest bardzo kontrowersyjne. Taka decyzja jest związana z sytuacją gospodarki w dobie wojny w Ukrainie i kryzysu energetycznego.  Zdaniem dziennikarza zakończenie obowiązkowej sprzedaży energii elektrycznej na giełdzie budzi wiele zastrzeżeń ekspertów.

Na rynku nie ma bardziej przejrzystej przestrzeni niż giełda; nie wiem, czy rząd powinien likwidować mechanizm sprzedaży energii przez giełdę.

Ustawodawcy zapewniają, że po wprowadzeniu danego rozwiązania ceny energii mają spaść o dwie trzecie.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego zwraca uwagę na rekordowe ceny węgla w kontraktach terminowych.

Te ceny są kilkukrotnie wyższe niżeli przed kryzysem energetycznym.

Wynika to, jego zdaniem, z powiązania polskiego rynku energetycznego ze światowym rynkiem energii. Więc to sprawia, że polskie spółki muszą się dostosować do tendencji światowych. Dodaje:

Marże spółek energetycznych w przyszłym roku będą rekordowo wysokie; w tym jeszcze nie.

Czytaj także:

Wośko: sytuacja w gospodarce jest dynamiczna. Kluczowy będzie I kwartał 2023 r.

 

Michał Żuławiński: ryzyko polityczne na polskiej giełdzie jest potężne

Sytuacja taka, którą obecnie mamy na rynku energii oczywiście wynika z politycznych aspektów, np. uzależnienia od nośników energii z Rosji – mówi redaktor Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Michał Żuławiński komentuje wprowadzenie przez PiS podatku od nadzwyczajnych zysków, który został wprowadzony dla spółek energetycznych. Tłumaczy, że inwestorzy spodziewali się tej decyzji zgodnie z wcześniejszymi komentarzami polityków. Zauważa jednak, że skala podatku jest zaskakująca i przekłada się na wycenę spółek, co odzwierciedla spadek na giełdzie.

Poruszona została kwestia ingerencji państwa w rynek energetyczny. Gość „Kuriera ekonomicznego” jest przekonany, że wprowadzenie podatku jest regulacją już wcześniej kontrolowanego przez politykę rynku energii.

Michał Żuławiński mówi o tym, co kształtuje polską giełdę:

To jest splot różnych czynników. Z całą pewnością, nie pomaga nam ani położenie geograficzne, ani różnego rodzaju z tym związane kwestie, ale też nie widać działań ze strony rządzących, żeby wspierać ten rynek. Ma to też związek spory z tym, jak wygląda struktura polskiej giełdy i głównych indeksów, ponieważ jak na rynek wciąż rozwijający się przystało, mamy giełdę przeważony bankami, spółkami paliwowymi i surowcowym. Nie mamy takich np. technologicznych gigantów, wobec czego nie mamy regulacji, które mają tam na celu np. ochronę konsumentów. Siłą rzeczy, te regulacje uderzają właśnie te spółki. To się przekłada na cały indeks i klimat na rynku. Kiedy główne indeksy spadają, to pociągają za sobą także szereg innych spółek.

Czytaj także:

Kosztowniak: projekt budżetu jest bardzo konserwatywny, pomimo dobrych prognoz dla polskiej gospodarki

Dr Cezary Mech: dobrobytu nie da się utrzymać bez używania paliw kopalnych

Były wiceminister finansów analizuje przyczyny kryzysu energetycznego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Dr Sadowski: ważną przyczyną obecnego kryzysu jest monopolizacja produkcji energii

 

Waldemar Buda minister rozwoju: Będziemy zachęcać do bardziej racjonalnego wykorzystania energii, nie ma mowy o karaniu

Waldemar Buda / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Minister rozwoju i technologii mówi o działaniach rządu w kontekście walki z wysokimi cenami energii. Polityk podejmuje także temat podniesienia płacy minimalnej.

Gościem Poranka WNET był Waldemar Buda minister rozwoju i technologii, odpowiedzialny za gospodarkę i politykę przemysłową rządu. Minister wskazywał, że w najbliższym czasie dojdzie do przedstawienia rządowego planu pomocy dla przemysłu i przedsiębiorców w czasie kryzysu energetycznego. Waldemar Buda mówił na antenie Radia WNET, że rada ministrów już w najbliższym czasie przygotuje plan pomocy dla przemysłu energochłonnego. Huty, zakłady ceramiczne czy azoty będą mogły liczyć na pomoc państwa od 2 do 25 mln euro jeszcze w tym roku. Środki będą pochodzić z wpływów od uprawnień ETS.

Wyższe ceny energii będą bardzo odczuwalne dla przedsiębiorców. Jednak Waldemar Buda wyjaśnia, że ta kwestia zależy przede wszystkim, nie od rządu w Warszawie, lecz od polityków Unii Europejskiej.

Mechanizmy obniżenia cen prądu dla przedsiębiorców są w rękach Unii Europejskiej. My żądamy urzędowego ograniczenia ceny gazu.

Czytaj także:

Dwie podwyżki płacy minimalnej w 2023 r.

Jednocześnie minister mówi o planach rządu, których realizowanie będzie towarzyszyć działaniom Brukseli.

Nasze działania muszą być uzupełniające względem Komisji Europejskiej. Czekamy na jej pilne działania.

Mamy konkretne rozwiązania, które zaproponowaliśmy, ale czekamy na decyzję komisji.

W 2023 płaca minimalna w Polsce wzrośnie o 20 procent. Waldemar Buda przypomina, że obecny rząd od dłuższego czasu systematycznie podwyższa ten wskaźnik.

Od 2016 roku radykalnie podnosimy płacę minimalną. Mówią, że będzie bezrobocie, tymczasem ono w sierpniu było najniższe od czterdziestu lat.

K.K.

Paweł Lisicki o reparacjach od Niemiec: pod względem moralnym sprawa jest jednoznaczna

Featured Video Play Icon

Paweł Lisicki, fot.: Radio Wnet

Redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” komentuje sprawę możliwości uzyskania od Niemiec reparacji wojennych.

Paweł Lisicki zwraca uwagę na wielowymiarowość kwestii uzyskania reparacji. Jeden z aspektów nie podlega dyskusji.

Pod względem moralnym sprawa jest jednoznaczna – Polsce reparacje się należą.

Jednak by uzyskać reparacje potrzebne jest skuteczne działanie na drodze prawnej. Tymczasem tutaj, zdaniem naczelnego, Polska nie ma większych możliwości.

Drugą sprawą jest aspekt prawny. Obawiam się, że Polska takich instrumentów nie ma.

Dążeniom zwolennikom pozyskania reparacji na drodze stoi także fakt historyczny.

Kolejną sprawą jest to, że formalnie Polska tych roszczeń się zrzekła w 1953 roku.

K.K.

Czytaj także:

Dr Janusz Wdzięczak: Unia Europejska jest silna wobec słabych i słaba wobec silnych

Prezydent Przemyśla: Zostajemy dobici cenami energii. Ze strony rządu trwa ułuda, że wszystko jest w porządku

Wojciech Bakun / Fot. Magdalena Uchaniuk, Radio Wnet

Jak samorządy radzą sobie w obliczu wyższych wydatków na energię i mniejszych dochodów z podatków? Wojciech Bakun o wygaszaniu miejskich latarni, obietnicy rządowych dopłat i kryzysie uchodźczym.

Prezydent Przemyśla Wojciech Bakun mówi, że zdecydowana większość paneli na Forum Ekonomicznym w Karpaczu dotyczy rozwiązywania problemów przed którymi stoi Polska. Mówi o wydatkach samorządów. Koszty energii wzrosły siedmiokrotnie.

Wzrost kosztów oświetlenia ulicznego w mieście Przemyślu, który do tej pory wynosił 3 miliony, jest do kwoty 21 milionów.

Podobnie wygląda kwestia utrzymania MOSiR-u.

Wydaje mi się, że taka ułuda, że wszystko jest w porządku musi paść.

Prezydent Przemyśla podkreśla, że obniżenie podatków przez rząd oznacza mniejsze wpływy dla samorządów. Uwagi samorządowców strona rządowa zbywa zapewnieniami, że będą dopłaty.

Tak naprawdę maksymalnie 30-40 procent tego co nam zabrano wracało do nas. Subwencja rozwojowa mogła być przeznaczana na inwestycje a nam brakowało na wydatki bieżące.

Gość Poranka Wnet podkreśla, że obniżenie PIT z 17 do 12 procent mocno uderza w budżety samorządów. Nie wiadomo, czy obiecywane rządowe dopłaty wyrównają tę stratę.

Czytaj także:

Dr Mentzen: obecny kryzys jest skutkiem nadmiernego interwencjonizmu państwowego. Długo będziemy schodzić z inflacji

Rozmówca Łukasza Jankowskiego stwierdza, że w przeszłości Przemyśl był często demonizowany jako miasta ksenofobiczne i antyukraińskie. Relacja polsko-ukraińskie nie były jednak wcale aż tak złe, choć bywały napięcia.

Relacje polsko-ukraińskie w Przemyślu były często demonizowane. […] Tworzono przez lata obraz ksenofobicznego, antyukraińskiego Przemyśla.

Mieszkańcy Przemyśla stanęli jednak na wysokości zadania w obliczu kryzysu uchodźczego.

To przemyślanie w pierwszym odruchu pomagali Ukraińcom, pomagali sąsiadom.

A.P.

Wyniki badania IBRiS: Polakom tylko się wydaje, że wiedzą, które urządzenia w ich domu zużywają najwięcej prądu

Klimatyzacja, płyta indukcyjna, czajnik i piekarnik to urządzenia, które według Polaków zużywają najwięcej prądu. Pokazują to wyniki badania IBRiS dla Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej.

Tymczasem rankingi domowych urządzeń pobierających najwięcej prądu pokazują dużą rozbieżność pomiędzy deklaracjami, a rzeczywistością. Czy w takiej sytuacji jesteśmy w stanie faktycznie oszczędzać prąd?

Podczas okresu letniego zużycie energii elektrycznej znacznie rośnie. Wynika to z faktu, że wówczas wiele gospodarstw domowych korzysta z klimatyzacji, wentylatorów, jak również tak popularnego w ostatnim czasie intensywnego oświetlenia tarasów i ogrodów. Jednak jako konsumenci w naszych codziennych wyborach powinniśmy uwzględniać nowe realia, takie jak fakt, że wzrost cen energii elektrycznej w najbliższej perspektywie jest nieunikniony. Powszechną praktyką powinno być racjonalne korzystanie z energii oraz możliwie maksymalna redukcja jej zużycia. Pozwoli to na uzyskanie finansowych oszczędności i wzmocnienie stabilizacji systemu elektroenergetycznego.

Rozbieżność między deklaracjami a praktyką

Za najbardziej energochłonne urządzenie w przeciętnym gospodarstwie domowym Polacy uważają klimatyzację – wskazała na nią niemal połowa badanych (47 proc.). Na drugim miejscu znalazła się płyta indukcyjna/elektryczna (27 proc.). Ponadto aż 26 proc. ankietowanych za pobierające najwięcej prądu urządzenia uznało piekarnik i czajnik elektryczny. Co czwarty respondent wskazał lodówkę, a na kolejnych miejscach znalazła się m.in. pralka i suszarka do ubrań (po 17 proc.).

Tymczasem, jak wynika z rankingu domowych urządzeń pobierających najwięcej energii elektrycznej przygotowanego przez portal enerad.pl [1], w przypadku przeciętnego gospodarstwa domowego używającego taryfy G11 urządzeniami, które rocznie pobierają najwięcej prądu, a co za tym idzie – kosztują nas najwięcej – jest kuchenka elektryczna (według zestawienia kosztująca ponad 800 zł rocznie) i bojler elektryczny (ponad 600 zł rocznie). Na kolejnych miejscach rankingu znalazł się czajnik elektryczny (około 175 zł rocznie), zmywarka do naczyń (ponad 150 zł rocznie) oraz lodówka (około 150 zł rocznie).

Jednak, jak wynika z analizy Krajowej Agencji Poszanowania Energii przygotowanej dla Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej, roczne zużycie prądu przez poszczególne urządzenia może być zdecydowanie odmienne w zależności od sposobu ich użytkowania. Przykładowo, zużycie roczne energii przy świeceniu średnio 3 godziny dziennie dla 10 źródeł światła typu halogen to koszt aż 262,80 zł. Jeśli zaś zamienimy je na światła typu LED, będzie to już koszt jedynie 35 zł!

Z kolei podjęcie decyzji o zakupie mniejszej zmywarki (45 zamiast 60 cm) przy 100 cyklach mycia rocznie pozwoli nam zaoszczędzić niemal 20 zł (50,40 zł zamiast 68,40 zł). A jeśli do tego zdecydujemy się prać nasze ubrania w temperaturze 40 stopni C, zamiast 60, przy 50 cyklach prania zaoszczędzimy na tym 20 zł. Natomiast jeśli uwielbiamy oświetlenie ogrodowe, warto rozważyć lampki solarne, które nie będą generowały żadnych kosztów energii elektrycznej.

Rozsądne użytkowanie przekłada się na oszczędności

Warto pamiętać jednak, że zarówno wybór sprzętów z uwzględnieniem klasy energetycznej, jak i sposób korzystania z każdego z nich, przekłada się na realne zużycie prądu, a co za tym idzie – wysokość naszych domowych rachunków za energię elektryczną. Oto kilka podstawowych przykładów:

· w czajniku elektrycznym powinniśmy gotować tylko tyle wody, ile realnie w danym momencie potrzebujemy – zmniejszy to nie tylko czas jej przygotowania, ale również zużycie prądu;

· uważajmy, aby nie wstawiać do lodówki ciepłych potraw, przez które „zmusimy” ją do bardzo intensywnej pracy;

· podobnie, nie powinniśmy pozostawiać lodówki zbyt długo otwartej, ponieważ wówczas będzie pobierała bardzo dużo prądu, aby wrócić do swojej poprzedniej temperatury;

· odwrotnie wygląda sytuacja w przypadku piekarnika – jeśli zbyt często go otwieramy, aby sprawdzić, czy danie jest już gotowe, wydłużamy czas jego przygotowania i znacznie zwiększamy ilość pobieranego przez urządzenie prądu;

· każde włączone pranie generuje zużycie prądu, warto więc zaczekać, aż pralka będzie pełna i włączać ją z mniejszą częstotliwością.

Magda Smokowska, doradca w Polskim Komitecie Energii Elektrycznej:

Wyniki badania IBRiS pokazują, jak niezwykle potrzebny jest kompleksowy program edukacyjny dotyczący sposobów na skuteczne oszczędzanie energii elektrycznej, który pod hasłem >>Liczy się energia<< prowadzi Polski Komitet Energii Elektrycznej. Wszystkie osoby, które chcą zmniejszyć domowe rachunki za prąd zapraszamy na uruchomioną przez PKEE stronę internetową www.liczysieenergia.pl, na której można znaleźć informacje nt. czynników mających największy wpływ na ceny prądu. Na stronie pokazane zostały również sposoby na obniżenie zużycia energii elektrycznej, a tym samym rachunków za prąd.

Badanie ogólnopolskie na zlecenie Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej zrealizował Instytut Badań Rynkowych i Społecznych w dniach 22-25 czerwca 2022 r. na próbie 1000 respondentów.

Źródło: https://enerad.pl/aktualnosci/ranking-urzadzen-pobierajacych-najwiecej-pradu/, PAP Mediaroom

A.P.

Gospodarka europejska sama spowalnia. EBC nie musi nic robić – mówi Piotr Arak

Featured Video Play Icon

Piotr Arak / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Spóźniona reakcja Europejskiego Banku Centralnego, recesja w Europie i kryzys w Chinach. Dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego analizuje obecną sytuację gospodarczą.

Europejski Bank Centralny spóźnił się zdaniem analityków z podwyżką stóp procentowych – zauważa Piotr Arak. Wskazuje, że europejska gospodarka spowalnia. Ekonomiści ostrzegają, aby nie przesadzić z podnoszeniem stóp procentowych.

Gospodarka europejska sama spowalnia. EBC nie musi nic robić.

Dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego wskazuje, że znaczącym czynnikiem jest sytuacja na rynku energii. Dodaje, iż większość przedsiębiorców antycypuje spowolnienie gospodarcze. Jak przewiduje,

Możemy mieć recesywny początek roku, a potem odbicie.

Europejski Bank Centralny goni stracony czas. Inflacja w strefie euro jest najwyższa w historii – mówi Michał Żuławiński

Arak mówi także o problemach gospodarczych Państwa Środka. Chińczycy mierzą się z zamknięciem gospodarki z powodu Covid-19.

Chiny doznają nowoczesnego, zamożnego kryzysu gospodarczego, innego niż w przeszłości.

Na jesieni będą miały miejsce wybory w Komunistycznej Partii Chin. Pierwszy kryzys od Denga Xiaopinga nie pomoże Xi Jinpingowi w umocnieniu swej pozycji.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.P.