Słodki problem. Niemal połowa miodu w polskich sklepach była źle opisana. Część była po prostu złej jakości

W 2017 roku produkcja miodu w Polsce wyniosła ponad 15 tysięcy ton. Mniej więcej drugie tyle pochodziło z zagranicy, głównie z UE. UOKiK wlepił sprzedawcom i producentom kary.

W II kwartale 2018 roku Inspekcja Handlowa sprawdziła jakość handlową miodu w 43 placówkach – dużych i małych sklepach, sklepach internetowych i hurtowniach. Nieprawidłowości dotyczyły 21 z nich (48,8 proc.).

Inspektorzy skontrolowali 269 partii miodu, z czego 80 przebadali w laboratoriach UOKiK w Kielcach, Olsztynie, Poznaniu i Warszawie. Mieli zastrzeżenia do 48 partii miodu (17,8 proc.). 36 z nich zakwestionowali ze względu na błędne oznakowanie, a 12 (15 proc. przebadanych w laboratorium) z powodu zastrzeżeń do jakości.

Miód nektarowy określa się nazwą rośliny, której pyłek przeważa w miodzie. Badania w laboratorium wykazały, że niektóre miody miały niższą zawartość pyłku przewodniego, niż wymagają przepisy. I tak: w miodzie lipowym zawartość pyłku przewodniego lipy wynosiła od 1,9 do 7,7 proc., a powinna wynosić nie mniej niż 20 proc.

W miodzie gryczanym zawartość pyłku przewodniego gryki wynosiła od 23,8 do 35,5 proc, a powinna wynosić min. 45 proc. W miodzie mniszkowym zawartość pyłku przewodniego mniszka pospolitego wynosiła tylko 5,1 proc. W modzie akacjowym zawartość pyłku przewodniego akacji wynosiła 22,2 proc., zamiast minimum 30 proc. W miodzie manuka pochodzącym z Nowej Zelandii zawartość pyłku przewodniego manuka wynosiła tylko 13 i 12,2 proc.

W kilku partiach miodu (gryczanego, wielokwiatowego i manuka) inspektorzy stwierdzili wyższą niż dopuszczalna zawartość HMF. Jest to związek chemiczny, który powstaje stopniowo w miodzie podczas przechowywania, zwłaszcza w podwyższonej temperaturze oraz świetle słonecznym. Jego zawartość jest wskaźnikiem jakości miodu – im niższa, tym miód lepszej jakości. Ponadto w smaku miodu akacjowego był wyraźnie wyczuwalny syrop cukrowy, co nie jest typowe dla miodu.

Nieprawidłowości w zakresie oznakowania (36 partii) to nie tylko brak określenia daty minimalnej trwałości, ale również brak informacji o ilości netto miodu, czy adresu producenta.

Niewłaściwe miejsce pochodzenia miodu – na opakowaniu był napis „z Prowansji”, a w rzeczywistości pochodził z Hiszpanii.

W wyniku kontroli Inspekcja Handlowa skierowała w sumie 18 informacji do właściwych organów nadzoru sanitarnego (1) lub weterynaryjnego (3) oraz wojewódzkich inspektoratów jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych (14).

W efekcie prezes UOKiK wydał osiem decyzji o wymierzeniu kar pieniężnych o łącznej wartości 6,9 tys. zł za wprowadzenie do obrotu wyrobów nieodpowiadających jakości handlowej, w tym jedną decyzję z uwagi na zafałszowanie – zaniżoną zawartość netto w dwóch opakowaniach miodu.

Koszt wyprodukowania 1 kg miodu w Polsce w zależności od typu pasieki wynosi od kilkunastu do ok. 20 zł. Jeśli miód jest o wiele tańszy, może być importowany lub gorszej jakości. Jednak nawet, jeśli miód sprzedaje polski dystrybutor, nie oznacza to, że pochodzi on z Polski – dokładnie czytaj etykietę!

Naturalny miód krystalizuje się już kilka miesięcy po zbiorze. Jesienią prawie każdy miód powinien być już częściowo skrystalizowany. Jeśli tak nie jest, możliwe, że sprzedawca go podgrzał i zlał ponownie – miód traci wtedy swoje właściwości.

Jeżeli na opakowaniu jest napis „mieszanka miodów pochodzących z UE i niepochodzących z UE”, niemal na pewno w słoiku może być duża ilość miodu z krajów azjatyckich, zawierającego antybiotyki czy substancje, których stosowanie jest tam dozwolone, a w krajach UE zabronione.

Miód sztuczny od naturalnego można odróżnić na kilka sposobów. Sztuczny miód w zimnej wodzie od razu zacznie się rozpuszczać, prawdziwy osiądzie na dnie szklanki; prawdziwy miód lany z łyżeczki na talerz utworzy stożek, sztuczny rozleje się od razu, nie tworząc stożka.

CBA zatrzymuje pięć osób w sprawie reprywatyzacji. Chodzi – a jakże – o korupcję przy warszawskich nieruchomościach

Agenci warszawskiej delegatury CBA zatrzymali pięć osób, w tym dwóch byłych stołecznych urzędników, w sprawie nieprawidłowości przy warszawskiej reprywatyzacji. Wŝród zatrzymanych są również prawnicy

Pięć osób zostało zatrzymanych przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego w związku ze śledztwem dotyczącym nieprawidłowości przy reprywatyzacji nieruchomości warszawskich. Sprawa dotyczy także korupcji przy wydawaniu decyzji dekretowych oraz odszkodowawczych. Wśród zatrzymanych są były pracownik (Jacek W.) i były radca prawny Biura Gospodarki Nieruchomościami m. st. Warszawy (Bogusława D.), warszawski notariusz (Leszek Z.) oraz dwóch biznesmenów zajmujących się kupnem i sprzedażą nieruchomości (Mirosław B. i Krzysztof D.).

Ustalenia funkcjonariuszy CBA wskazują, że były pracownik warszawskiego ratusza brał łapówki, od zatrzymanego już wcześniej przez CBA znanego handlarza roszczeniami (Marka M.), w zamian za przychylność w prowadzonych postępowaniach zwrotowych dotyczących kamienic w Śródmieściu. Jacek W. został dziś zatrzymany po raz drugi przez agentów CBA w związku z toczącym się postępowaniem.

Jak informuje CBA, zgromadzono materiały wskazujące na to, że notariusz i radca prawny sygnowali decyzje na rzecz zatrzymanych przedsiębiorców z pominięciem przyjętych procedur oraz przy niekompletnej dokumentacji dotyczącej nieruchomości.

Zatrzymane przez CBA osoby zostaną przewiezione do Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu, gdzie usłyszą zarzuty.

Śledczy cały czas pracują nad zgromadzonymi dokumentami, badane są nowe wątki i niewykluczone kolejne zatrzymania i zarzuty. W ostatnim czasie do sądu trafił kolejny, piąty już, akt oskarżenia, skierowany w tej sprawie.

Sprzedaż detaliczna spada w strefie euro. Polska tymczasem może się pochwalić jej dynamicznym wzrostem – kupujemy więcej

W grudniu sprzedaż detaliczna nad Wisłą wzrosła o 4,9 proc. w ujęciu rocznym. W eurolandzie grudniowa sprzedaż wzrosła tylko o 0,8 proc. – informuje Eurostat, urząd statystyczny Unii Europejskiej

Dane Eurostatu mówią o tym, w jakiej kondycji jest gospodarka, ale przede wszystkim na ile poprawiło się w portfelach mieszkańcom Polski i krajów unijnych. Dane dotyczące grudniowej sprzedaży pokazują, jak zmieniły się w ciągu roku dochody i możliwości zakupowe społeczeństwa.

W Polsce – jak pokazują statystyki – było nie najgorzej. Sprzedaż detaliczna wzrosła w ostatnim miesiącu ubiegłego roku o 4,9 proc. w porównaniu do grudnia 2017 r. W listopadzie w ujęciu rocznym również była wyższa – o 4,7 proc.

Tymczasem podobny wskaźnik w krajach strefy euro rok do roku poprawił się o jedynie 0,8 proc. Spadł zaś o 1,6 proc. miesiąc do miesiąca.

W listopadzie ub. roku sprzedaż w krajach strefy euro była wyższa w ujęciu rok do roku o 1,8 proc.

Polski rząd uznaje samozwańczego tymczasowego prezydenta Wenezueli Juana Guaido. Ale czeka na nowe wybory w tym kraju

W związku z tym, że Maduro nie podjął decyzji o rozpisaniu nowych wyborów prezydenckich, Polska uznaje Juana Guaido, jako tymczasowego prezydenta Wenezueli – oświadcza polska dyplomacja

W oświadczeniu z 26 stycznia, wydanym w imieniu wszystkich Państw Członkowskich UE, Wysoka Przedstawiciel Unii ds. Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Federica Mogherini wezwała Nicolasa Maduro do pilnego przeprowadzenia wolnych, przejrzystych i wiarygodnych wyborów prezydenckich. W oświadczeniu wskazano, że jeśli w najbliższych dniach nie zostaną zwołane demokratyczne wybory prezydenckie, UE podejmie dalsze działania, dotyczące między innymi uznania przywództwa Wenezueli zgodnie z art. 233 konstytucji tego kraju.

W związku z tym, że Nicolás Maduro nie podjął decyzji o rozpisaniu przedterminowych wyborów prezydenckich, Polska uznała Juana Guaido, przewodniczącego demokratycznie wybranego Zgromadzenia Narodowego, jako tymczasowego prezydenta Wenezueli, na którym będzie spoczywać zadanie zorganizowania wolnych, uczciwych i demokratycznych wyborów prezydenckich.

– Potwierdzamy nasze poparcie dla Zgromadzenia Narodowego i jego przewodniczącego. Wraz z UE wskazujemy na konieczność poszanowania podstawowych wolności narodu wenezuelskiego i powstrzymania się od działań podważających demokratyczny mandat Zgromadzenia Narodowego – informuje polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Kryzys wenezuelski zaczął się ponad rok temu, kiedy w styczniu 2018 r. Zgromadzenie Narodowe tego kraju ogłosiło wybory prezydenckie, które zostały przeprowadzone 20 maja. Wiceszef rządzącej partii socjalistycznej Diosdado Cabello, ogłosił kandydaturę dotychczasowego prezydenta Nicolasa Maduro. Jednocześnie komisja wyborcza odmówiła koalicji partii opozycyjnych Jedność Demokratyczna prawa wystawienia wspólnego kandydata i zdelegalizowała dwa ugrupowania koalicji (Wola Ludu i Most). W styczniu 2019 Maduro zaprzysiągł się na kolejną kadencję przed trybunałem wyborczym mimo, że Unia Europejska, Organizacja Państw Amerykańskich, USA i 13 krajów Ameryki Łacińskiej, nie uznały jego mandatu i wezwały do rozpisania wolnych wyborów oraz uwolnienia więźniów politycznych, zaś zdominowany przez opozycję wenezuelski parlament ogłosił Maduro uzurpatorem i wezwał wojsko oraz urzędników państwowych do wypowiedzenia mu posłuszeństwa.

22 stycznia tego roku 27 żołnierzy Gwardii Narodowej zostało aresztowanych po tym, jak wypowiedzieli posłuszeństwo rządowi Maduro. W odpowiedzi przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Juan Guaidó wezwał armię do wystąpienia przeciw łamiącemu prawo prezydentowi, a dwa dni później ogłosił się tymczasowym prezydentem. Decyzja zyskała uznanie władz USA, które uznały nowego prezydenta, w efekcie administracja Maduro zerwała relacje dyplomatyczne z tym państwem. Tego samego dnia uznanie dla prezydentury Guaido ogłosiły rządy Brazylii, Kolumbii, Peru, Paragwaju, Chile i Argentyny. Wenezuela jest jednym z największych producentów ropy naftowej – stąd tak liczne interwencje międzynarodowe w związku z sytuacją w tym kraju.

Przeciwko atakowi na Magdalenę Ogórek, dziennikarkę TVP Info wypowiada się Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP

Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP: stanowczo protestujemy przeciwko atakom na dziennikarzy i domagamy się zapewnienia dziennikarzom bezpieczeństwa w związku z wykonywanym zawodem

Po sobotnim ataku na Magdalenę Ogórek, dziennikarkę TVP Info specjalne oświadczenie wydaje Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. Atak potępiło większość polityków, bez względu na barwy partyjne – poza Januszem Palikotem, który najpierw w swoim komentarzu do wydarzenia zwyzywał dziennikarkę, potem przeprosił ją.

Poniżej pełna treść oświadczenia CMWP:

Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP stanowczo protestuje przeciwko brutalnemu atakowi na dziennikarkę TVP Info red. Magdalenę Ogórek i apeluje do osób i instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo publiczne o zapewnienie dziennikarzom godnych i niezagrażających ich życiu i zdrowiu warunków pracy.

Publicystka TVP Info red. Magdalena Ogórek została brutalnie zaatakowana przez grupę kilkunastu agresywnych osób podczas wyjścia z siedziby stacji przy Placu Powstańców Warszawy 2 lutego 2019 r. po zakończonym programie „Minęła 20”w TVP Info , którego jest współautorką i współprowadzącą. Napastnicy ubliżali dziennikarce TVP i usiłowali uniemożliwić jej odjazd sprzed biurowca. Samochód oblepili obraźliwymi naklejkami, został on porysowany. Policja nie reagowała podczas ataku, usuwała jedynie kładących się na jezdni i blokujących przejazd red. Ogórek.

   To kolejny atak na dziennikarza Telewizji Polskiej SA, do którego dochodzi w ostatnich miesiącach. CMWP SDP stanowczo przypomina, że ataki na dziennikarzy są jaskrawym naruszeniem zasady wolności słowa, która jest fundamentem ustroju każdego demokratycznego państwa i nigdy nie powinny mieć miejsca. Zapewnienie bezpieczeństwa pracy dziennikarzy relacjonujących i komentujących wszelkie wydarzenia, w tym te wywołujące silne społeczne emocje, jest podstawowym obowiązkiem demokratycznego państwa. Tolerowanie sytuacji, w której profesjonalne wykonywanie swoich obowiązków może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia dziennikarzy jest niedopuszczalne. CMWP SDP po raz kolejny apeluje do władz i organizacji publicznych, by podjęły działania zapobiegające wszelkim atakom na wykonujących swoje obowiązki dziennikarzy.

dr Jolanta Hajdasz

dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP

Warszawa, 3 lutego 2019 r.

Gdyby nie pomoc Węgrów i działalność Instytutu Polskiego w Budapeszcie, historia Wojny mogłaby wyglądać zupełnie inaczej

Dzisiaj Instytut Polski w Budapeszcie, najstarszy instytut kulturalny – obok podobnego, włoskiego – prowadzi cykl imprez na stałe wpisanych w kulturę węgierską. Cieszy się również piękną historią

 

– Instytut Polski jest ważną instytucją nie tylko dla Polaków, ale również dla Węgrów – mówi w Poranku WNET Joanna Urbańska, dyrektor Instytutu Polskiego w Budapeszcie. W tym roku Instytut będzie obchodził 80-lecie. – Jesteśmy najstarszą placówką, która została powołana przez II Rzeczpospolitą dla krzewienia kultury polskiej za granicą. I drugą tego typu instytucją na Węgrzech, obok Instytutu Włoskiego.

Dzisiaj IP prowadzi cykliczne imprezy, m.in.  festiwal Polska Wiosna Filmowa, który w tym roku odbywa się po raz 25.. Uczestniczy również w węgierskich imprezach – festiwalach filmowych, wszędzie gdzie może zaistnieć związek z polską kulturą.

– W Instytucie prowadzimy również lekcje języka polskiego dla Węgrów – opowiada Joanna Urbańska. –  Obecnie uczymy łącznie 120 osobową grupę w systemie dwóch semestrów, na poziomach początkującym i zaawansowanym. Łatwo nas znaleźć, przed wejściem powiewa polska flaga a budynek instytutu znajduje się przy reprezentacyjnej ulicy Budapesztu. Dzięki temu nie tylko mieszkańcy stolicy Węgier, ale również turyści mogą oglądać to, co się u nas dzieje w oknach wystawowych. A staramy się, żeby działo się jak najwięcej.

W czasie II Wojny Światowej w Instytucie działał Komitet ds. Pomocy Polskim Uchodźcom.

– Węgry podlegały bardzo silnym naciskom III Rzeszy, lecz robiły wszystko żeby ochronić Instytut i przebywających tutaj Polaków, którzy w dużej liczbie wyjeżdżali stąd do Francji, żeby zasilić Armię Polską na Zachodzie – mówi Urbańska. – Przez Węgry przechodziły sławy – gen. Maczek, któremu pozwolono przejechać we własnym czołgu, Kazimierz Sosnkowski… Gdyby nie pomoc Węgrów, historia polskich działań zbrojnych mogłaby potoczyć się inaczej.

Instytut Polski prowadził także działania konspiracyjne, o których państwo węgierskie wiedziało, i które wspierało. Weryfikował wykształcenie młodych Polaków, tak aby mogli uczyć się na węgierskich uniwersytetach. Kiedy już Niemcy uparły się, żeby Instytut zlikwidować, Państwo Polskie zmieniło go na placówkę uniwersytetu prowadzoną  przez uniwersyteckiego lektora, faktycznego dyrektora Instytutu. Dopiero pod faktyczną okupacją niemiecką nastąpiła likwidacja IP. Ale udało się uchronić przed gestapo bazy danych – pracownikom Instytutu pomagali w tym Węgrzy.

– Te wszystkie historie chcemy dokładnie zbadać – mówi Joanna Urbańska. – Przygotowujemy projekt badawczy „Osiem dekad z instytutem polskim”. Chcemy poznać i opisać jego rolę zarówno w czasie wojny, jak i już po niej.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

Nie wiemy wszystkiego, dopóki archiwa moskiewskie są dla nas niedostępne – mówi Réka Földváryné Kiss, prezes KPN

Węgierska Komisja Pamięci Narodowej była budowana na wzór polskiego IPN. I choć również tu chodzi o odkrycie przeszłości, w wielu obszarach obie instytucje bardzo się różnią

 

– Kiedy cztery lata temu parlament powołał do życia Komisję Pamięci Narodowej to zasadniczym celem było porządkowanie i udostępnienie szerokiej publiczności to, co się w niedalekiej przeszłości systemu komunistycznego na Węgrzech działo – mówi Réka Földváryné Kiss, prezes Komitetu Pamięci Narodowej. –  Bardzo wielu historyków niezależnie od siebie pracowało nad tym okresem, ale nie było organizacji, która zbierałaby to, organizowałaby wyniki takie badania. Rząd szukał formuły dla takiej organizacji, rozglądano się po różnych krajach i w ten sposób trafiono do Warszawy, na polski IPN. I dzisiaj działamy w podobnej do IPN formie i formule.

Jednak są różnice pomiędzy polskim IPN a węgierską KPN. Na Węgrzech osobno istnieją archiwa zbierające dokumenty tajnych służb z tamtego kresu i osobno istnieje instytut który ma za cel odkrywanie prawdy o tym okresie i publiczne udostępnianie jej. A, jak podkreśla gość Poranka WNET, cała prawda wciąż nie została odkryta i wymaga wielu badań.

– Każdy historyk powie, że zawsze będą rzeczy, które czekają na odkrycie – mówi Réka Földváryné Kiss. – Bardzo często materiały które pozostały do naszych czasów są wyłącznie fragmentaryczne, bardzo wiele dokumentów było niszczonych, kiedy dochodziło do zmiany ustroju. Wiemy, że zawsze pozostanie bardzo wiele tajemnic do odkrycia. I jeszcze jedno. Wiemy, że duże zasoby dotyczące Węgier znajdują się w archiwach moskiewskich. Dopóki te archiwa nie będą dla nas dostępne, możemy tylko podejrzewać, ile tych tajemnic może się tam skrywać. Na nasze pytania dotyczące działania służb specjalnych, które kierujemy do Moskwy i krajów byłej demokracji ludowej, Moskwa zwykle nam nie odpowiada. Za to dostajemy konkretne odpowiedzi np. z Warszawy, czy z Bukaresztu.

Réka Földváryné Kiss uważa, że choć zmiana ustroju może zająć nawet sześć tygodni, zmiana mentalności, czy struktur gospodarczych może trwać nawet 60 lat.

 Na Węgrzech potrzebujemy zmiany całe generacji, żeby całkowicie zmienić mentalność ludzi – mówi.

Opowiada również o konferencji poświęconej św. Janowi Pawłowi II, zorganizowanej przez węgierską Komisję wspólnie z polskim IPN.

– Rezultatem jej było coś, co wszyscy odczuwali, ale nie byli w stanie ująć w słowa – mówi.- Św. Jan Paweł II nie prowadził polityki na poziomie partyjnym, ale na poziomie ducha, ludzi i ich wiary, na poziomie autorytetu…

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

Na Węgrzech jest wiele pomników postawionych Polakom. Historia obu narodów jest ściśle związana niemal od 1000 lat

Braterstwo polsko-węgierskie chyba najlepiej symbolizuje bitwa z Turkami pod Mohyczem, w której wzięło udział 1600 polskich rycerzy. Węgrzy odwdzięczyli się, kiedy Piłsudzki walczył z Moskwą

 

– Historia relacji polsko-węgierskich ma już niemal tysiąc lat – mówi gość Poranka WNET, dr Tibor Gerencsér, dyrektor Fundacji Felczaka, naukowiec, znawca stosunków polsko-węgierskich przed II wojną światową. – Samo znane wszystkim przysłowie, Polak-Węgier dwa bratanki, pochodzi z XVI wieku.

Rok bitwy pod Mohyczem był wyjątkowo ważny w relacjach polsko-węgierskich. W roku 1521 Turcy zdobyli Belgrad, kluczową twierdzę broniącą drogi na północ. W roku następnym Sulejman zajął Rodos, wyspę będącą do tej pory w posiadaniu joannitów, zabezpieczając sobie w ten sposób tyły, po czym Turcy skierowali się na północny zachód, zagrażając ziemiom chrześcijańskim. Kolejna kampania rozpoczęła się w 1526 roku i była wymierzona przeciwko Węgrom. Sulejman zażądał wysokiego trybutu, a kiedy Węgrzy odrzucili żądania, sułtan na czele swojej armii w kwietniu skierował się na północ. W obliczu inwazji Węgry pozostawione zostały przez Habsburgów własnemu losowi. Pomocy udzieliła natomiast Polska, król Zygmunt I Stary przysłał wsparcie 1500 zbrojnych pod dowództwem rycerza Lenarta Gnoińskiego herbu Warnia.

Ostrzał turecki zabił wielu Węgrów; w ich szeregach wybuchła panika. Wielu żołnierzy zginęło podczas ucieczki, liczni utonęli w rzece – wśród nich król Ludwik II. Dzisiaj w miejscu bitwy polscy rycerze mają swój pomnik.

– Trzeba pamiętać, że liczny legion polski walczył na Węgrzech podczas Wiosny Ludów. Również ich pamięć jest pięknie obchodzona – opowiada Tibor Gerencsér. – W samym Budapeszcie jest także pomnik Józefa Piłsudskiego. Z naszą wspólną historią można się spotkać w wielu miejscach.

Polsko-węgierskiego braterstwa nie zepsuły również zmiany, jakie przyniósł ze sobą koniec I wojny światowej. Polska odzyskała wówczas niepodległość, dla Węgrów natomiast nastał okres „wielkiej smuty”.

– Węgry istniały w ramach Cesarstwa Austrowęgierskiego i wielu z nas uważa, że to był rozkwit Węgier. Widać to szczególnie w Budapeszcie, który stał się dużym europejskim miastem. Dla nas zaczął się bardzo smutny okres, rozwój praktycznie stanął w miejscu – mówi Gerencsér.

Węgrzy wielokrotnie wspierali jednak młodą niepodległość Polski. Choćby poprzez pomoc wysłaną Piłsudskiemu podczas wojny 20 roku.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

Budapeszt – poniedziałek, 4 lutego 2019 – W gronie gości m.in. dr Tibor Gerencsér, Ferenc Sinkovics, Dániel Borzon

Poniedziałkowy Poranek WNET nadajemy z Instytutu Polskiego w Budapeszcie. Wywiady, analizy, przeglądy prasy, rozmowy o historii i współczesności Węgier rządzonych przez Victora Orbana

Goście Poranka WNET:

 

Marcin Bobiński, attaché prasowy w Ambasadzie RP w Budapeszcie

Ferenc Sinkovics, dziennikarz tygodnika „Magyar Demokrata”

Dániel Borzon, korespondent PR na Wegrzech

dr Tibor Gerencsér, dyrektor Fundacji Felczaka naukowiec, znawca stosunków polsko-węgierskich przed II wojną światową

Dávid Szabó, Fundacja Századvég

Joanna Urbańska, Dominika Teske, dyrekcja IP w Budapeszcie

przegląd prasy, Antoni Opaliński

Péter Muszatics, historyk filmu

Réka Földváryné Kiss, prezes Komitetu Pamięci Narodowej

 


Prowadzący: Krzysztof Skowroński

Realizator: Paweł Chodyna

Wydawca: Paweł Pietkun


Krzysztof Skowroński i Antoni Opaliński przeprowadzają sondę uliczną na ulicach Budapesztu. Rozmawiają z Węgrami o tym, jak im się żyje, co myślą o wewnętrznej i międzynarodowej polityce Węgier.

 

Marcin Bobiński, attaché prasowy w Ambasadzie RP w Budapeszcie opowiada o stosunkach bilateralnych między Polską a Węgrami. O naszej obecności w Grupie Wyszehradzkiej oraz Unii Europejskiej, o uczelni George’a Sorosa oraz kwestiach migracji widzianych z Budapesztu. Rozmowę tłumaczy Jerzy Baszun.

 

Gościem Poranka WNET jest red. Ferenc Sinkovics, dziennikarz tygodnika „Magyar Demokrata”, z którym red. Krzysztof Skowroński rozmawia o wewnętrznej polityce rządu Orbana oraz nastrojach społecznych w tym kraju.

 

Przegląd prasy węgierskiej Antoniego Opalińskiego oraz Dániela Borzona, korespondent Polskiego Radia na Wegrzech i tłumacza języka węgierskiego. A w nim między innymi o silnej pozycji Victora Orbana w węgierskiej polityce i strajku pracowników fabryki Audi, którzy – skutecznie – domagali się podwyżek wynagrodzeń.

 

O skomplikowanej historii stosunków polsko-węgierskich opowiada gość red. Krzysztofa Skowrońskiego – dr Tibor Gerencsér, dyrektor Fundacji Felczaka naukowiec, znawca stosunków polsko-węgierskich przed II wojną światową.

 

Dávid Szabó, analityk Fundacji Századvég, która jest związanym z obozem rządzącym think-tankiem opowiada o relacjach międzynarodowych relacjach Węgier, w tym również ze Słowakami i Rosją. Rozmowę tłumaczy Jerzy Baszun.

 

Druga część przeglądu prasy przygotowanego przez red. Antoniego Opalińskiego.

 

Red. Krzysztof Skowroński rozmawia z Joanną Urbańską, dyrektor Instytutu Polskiego w Budapeszcie, która gości studio wyjazdowe Radia WNET. W rozmowie m.in. o tym, jaka jest rola Instytutu Polskiego oraz o Polskiej Wiośnie Filmowej na Wegrzech.

 

Péter Muszatics, historyk filmu  z pasją opowiada o węgierskiej kinematografii, różniącej się od polskiej, choć pozostającej pod wpływami krajów, które były związane z Węgrami historycznie.

 

Gość wyjazdowego Studia WNET, Réka Földváryné Kiss, prezes Komitetu Pamięci Narodowej – odpowiednika polskiego Instytutu Pamięci Narodowej opowiada o trudnej historii kraju oraz o tym, jak Węgrzy radzą sobie z przeszłością.

 

Budapeszt – poniedziałek, 4 lutego 2019 – W gronie gości m.in. Marcin Bobiński, Ferenc Sinkovics, Dániel Borzon

Poniedziałkowy Poranek WNET nadajemy z Instytutu Polskiego w Budapeszcie. Wywiady, analizy, przeglądy prasy, rozmowy o historii i współczesności Węgier rządzonych przez Victora Orbana

Goście Poranka WNET:

Marcin Bobiński, attaché prasowy w Ambasadzie RP w Budapeszcie

Ferenc Sinkovics, dziennikarz tygodnika Magyar Demokrata

Dániel Borzon, korespondent PR na Wegrzech

dr Tibor Gerencsér, dyrektor Fundacji Felczaka naukowiec, znawca stosunków polsko-węgierskich przed II wojną światową

Dávid Szabó, Fundacja Századvég

Joanna Urbańska, Dominika Teske, dyrekcja IP w Budapeszcie

przegląd prasy, Antoni Opaliński

Péter Muszatics, historyk filmu

Réka Földváryné Kiss, prezes Komitetu Pamięci Narodowej


Prowadzący: Krzysztof Skowroński

Realizator: Paweł Chodyna