Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Krzysztof Skowroński: Mieszkańcy Podkarpacia niechętnie mówią o polityce
Jak poradzić sobie z prowadzeniem dużego hotelu w bliskim sąsiedztwie dzikiej zwierzyny? Kiedyś, jak przywędrował do nas niedźwiedź, musieliśmy zamknąć pole golfowe na trzy dni – mówi Michał Kozak.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Krzysztof Skowroński: Mieszkańcy Podkarpacia niechętnie mówią o polityce
Wiodący temat tego wydania „Kuriera” zawiera dodatek „A może Trójmorze”, o konsekwentnie rozwijanej, ambitnej, samodzielnej inicjatywie rozwoju przyłączonych do starej Unii państw środkowej Europy.
Ostatni wakacyjny świt. Mgła zasłania drugi brzeg jeziora. Z lasu dobiegają niemrawe, późnoletnie, a może już jesienne głosy ptaków. Niewiele mają sobie do powiedzenia. Pakowanie, sprzątanie i po dwustu kilometrach napis: Warszawa.
Udało mi się wyjechać. Wrzucić na dno szuflady telefon, a wraz z nim odciąć łączność z globalnym światem. Nie zaglądałem do portali informacyjnych, nie oglądałem telewizji, a nawet nie słuchałem Radia Wnet. Zamieniłem zgiełk świata na nadzwyczajne lektury, na które nigdy nie miałem czasu.
Podróż w głąb historii rozpocząłem od Pawła Jasienicy. Krótka książka o polskiej anarchii, a w niej data 7 lipca 1572 roku – dzień śmierci ostatniego z Jagiellonów, uznana przez autora za jeden z najgorszych dni w historii Rzeczpospolitej. Umiera ostatni przedstawiciel dynastii, nie pozostawiając żadnego prawa ani rozporządzenia co do przyszłych elekcji. Zaczyna się czas zmierzchu najwspanialszego (wtedy) kraju świata.
Po Jasienicy przyszedł Ferdynand Ossendowski i fascynująca podróż przez Syberię i Mongolię w czasach bolszewickiej zawieruchy, a także myśl o tym, jak mało wiemy o różnorodności syberyjskich ludów i mongolskich (w tamtych, przedkomunistycznych czasach) obyczajach. Z Mongolii skoczyłem do Lublina początku lat trzydziestych. A tam, dzięki Józefowi Łobodowskiemu, spędziłem czas z młodym polskim lewicowcem wśród robotników i żydowskiej inteligencji.
I znów wędrówka w czasie, tym razem bieg wsteczny i powrót do wojny polsko-bolszewickiej za sprawą mistrza Józefa Mackiewicza.
„Lewa wolna” – wielkie i dziś już bez znaczenia pytanie do Józefa Piłsudskiego: dlaczego, Marszałku, dwa razy darowałeś życie Leninowi i zgodziłeś się na traktat ryski?
I na koniec tej lektrówki (wędrówki dzięki lekturom) na parapecie okna w domu, w którym przez minutę byłem, zobaczyłem książkę Jana Polkowskiego „Ślady krwi”. A to już książka-lustro, w której widzimy nas samych i nasze czasy. Spotyka się w niej groteska, zbrodnia i najnowsza historia, opisane wspaniałym językiem. A ponieważ autor był rzecznikiem rządu premiera Jana Olszewskiego, to przy okazji lektury pojawiło się słynne pytanie z 4 czerwca 1992 roku, zadane przez Jana Olszewskiego w czasie jego ostatniego wystąpienia: Czyja będzie Polska?
I z tym pytaniem, i z tymi lekturami ruszymy w Polskę.
Od początku września aż do 15 października, od beatyfikacji Rodziny Ulmów do ogłoszenia wyników wyborów; od Przemyśla przez Kraków, Wrocław i Szczecin, aż do Białegostoku i Lublina. Mam nadzieję, że w Radiu Wnet i w następnym numerze „Kuriera WNET” uda nam się opowiedzieć o tym, w jakim momencie dziejowym jest dzisiaj Polska.
Będzie to nasza opowieść, w której nie zapomnimy, że jest wojna na Ukrainie, Bruksela i Waszyngton, i Pekin.
A w tym, wrześniowym numerze, nie zapominamy ani o przeszłości, ani o dniu dzisiejszym. Od Września 1939 przez Powstanie Warszawskie, którego dramat był przecież we wrześniu w pełnym toku, po kalendarium kolejnego miesiąca obecnego dramatu wojennego – na Ukrainie. Od niepokojącej sytuacji gospodarczej w Chinach po sytuację polityczną i medialną w Polsce przygotowującej się do wyborów.
Jednak wiodącym tematem tego wydania jest dodatek „A może Trójmorze”, o konsekwentnie rozwijanej, ambitnej, samodzielnej inicjatywie rozwoju zapóźnionych gospodarczo w stosunku do tzw. starej Unii państw, przyłączonych do niej po upadku bloku wschodniego.
Czas na ostatnią w tym roku kąpiel w jeziorze i rozmowę z rodziną Kaczek. Z za chmur wyjrzało słońce… dobrej lektury wrześniowego „Kuriera Wnet”!
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 2 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 111/2023.
Na miejsce startu kolejnej wyprawy wybrałem Westerplatte. W pierwszym etapie będzie towarzyszyć mi młodzież. Pragnę pokazać im, jak ważna w życiu jest ambicja – zapowiada podróżnik ekstremalny.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Marcin Gienieczko: na Arktyce, podobno, jak na morzu, nie ma ateistów
Nasi dziennikarze odwiedzili m.in. podtarnowską wieś Zalipie oraz Cukiernię Kudelskich.
PL-DS, pow. trzebnicki, gm. Oborniki Śląskie, Bagno; Zespół pałacowy, ob. klasztor salwatorianów / Fot. Kriskros A/3912/1203; 02
Ostatnia noc w Obornikach Śląskich przyniosła burzę. Rano, nasi dziennikarze przenieśli się do Wielkiej Lipy, a następnie do Bagna. Tam m.in. rozmowa z ks. Wojciechem Poradą SDS.
Ekipa Radia Wnet kontynuuje podróż po województwie zachodniopomorskim.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Pociąg do Lata: Ekipa wakacyjna Radia Wnet kontynuuje zwiedzanie Szczecina
„Przede wszystkim w nas samych powinniśmy szukać mocy Boga. Dla mnie jednym z fundamentów odporności psychicznej to jest to, żeby poznać samego siebie.”
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Paulina Solska: muzyka to dla mnie zabawa. Nie lubię konkurencji ani wyścigów
Nagromadzenie arcydzieł w Bazylice św. Franciszka dosłownie przechodzi ludzkie pojęcie. Freski Giotta w ołtarzu dolnego kościoła naprawdę można dotykać, ale z szacunku nikt tego nie robi.
Wakacje już od samego początku były wspaniałe, szczęśliwym zbiegiem okoliczności tanie linie lotnicze najtańszą, chociaż nie najkrótszą i nie najszybszą trasę zaoferowały do Perugii (tuż koło Asyżu) via Malta. Z pięciogodzinnym postojem na tej malowniczej wyspie. Byłem zachwycony, ponieważ mogłem odwiedzić konkatedrę świętego Jana w Valletcie na Malcie, gdzie w jednej z kaplic znajduje w najwyższym stopniu zachwycający obraz Caravaggia Ścięcie św. Jana Chrzciciela. I muszę powiedzieć, że spotkanie z tym obrazem w takim miejscu było przeżyciem absolutnie mistycznym, bo kościół ten pod względem architektury wnętrza jest cudem manieryzmu. (…)
We wczesnych godzinach wieczornych znalazłem się już w swojej asyżowej bazie, czyli w Santa Maria degli Angeli – malutkiej miejscowości u stóp Asyżu, gdzie znajduje się Porcjunkula, czyli malutki, ukochany przez św. Franciszka kościółek, który własnym rękami odbudował, wcześniej otrzymawszy kaplicę od benedyktynów.
Malutka Porcjunkula znajduje się teraz wewnątrz wielkiej Bazyliki Najświętszej Marii Panny od Aniołów (Santa Maria degli Angeli). To naprawdę niezwykłe przeżycie, kiedy wchodząc do wielkiego, wspaniałego kościoła, na samym jego środku widzi się malutki średniowieczny kościół.
(…) Właśnie do tego kościółka św. Franciszek chciał wrócić, kiedy wiedział, że już niebawem Pan Bóg może powołać go do siebie. Kaplica, w której zmarł, znajduje się kilka kroków od Porcjunkuli, pod dachem tej samej bazyliki, po prawej stronie od głównego ołtarza. W obrębie kompleksu świątynnego znajduje się też sławny Ogród Różany, gdzie rosną słynne róże św. Franciszka, które są pozbawione kolców. W ogrodzie znajduje się Kaplica Róż ozdobiona freskami Tyberiusza z Asyżu. Jest też muzeum z arcydziełami takich mistrzów jak Cimbue – nauczyciel Giotta – i uroczy sklepik, gdzie można nabyć wspaniałe prezenty. Polecam.
Każdego ranka z balkonu przy moim pokoiku witałem się z Przenajświętszą Panienką, patrząc na jej wspaniały wizerunek – ośmiometrową, wykonaną z brązu i pozłacaną figurę, znajdującą się na szczycie kopuły Bazyliki. To cudowne powitanie dnia. Przysięgam. A wstawałem o 5 rano, by udać się na minipielgrzymkę do samego Asyżu, a ściśle do Bazyliki Świętego Franciszka, gdzie o 6:30 franciszkanie, klaryski i nieliczni „cywile” rozpoczynają śpiewy i czytania. Wszystko to odbywa się w dolnym kościele, bo trzeba Państwu wiedzieć, że Bazylika św. Franciszka to zasadniczo dwa kościoły – kościół górny i dolny z cudownie pięknym ołtarzem, freskami Giotta, które naprawdę można dotykać, ale których z szacunku nikt nie dotyka. Nagromadzenie arcydzieł w bazylice dosłownie przechodzi ludzkie pojęcie. Giotto, Cimbue, Lorenzetti i wielu, wielu innych.
W dolnym kościele znajduje się też zejście do grobu św. Franciszka. To oczywiście nadzwyczajne miejsce. Kamienie na grobie są przedmiotem nieustannej adoracji odwiedzających. Na kratach otaczających grobowiec zawsze jest pełno dłoni trzymających różańce.
(…) Po porannej mszy można było z czystym sercem wybrać się na spacer po Asyżu, mieście, w którym – jak to ślicznie powiedział jeden z moich znajomych – są praktyczne same kościoły. Ósma rano to jest jeszcze bardzo dobra godzina, zarówno z tego względu, że jeszcze nie jest zbyt gorąco, ale też jeszcze ulice są w miarę puste. Turyści dopiero kończą śniadania w hotelach, więc można się cieszyć spacerem średniowiecznym mieście, w którego kamiennych murach co chwilę napotykamy arcydzieła – kilkusetletnie freski, kapliczki, rzeźby – czasem z czasów Imperium Rzymskiego. O tym niezwykłym łączeniu się kultur najdobitniej świadczy kościół katolicki znajdujący się w doskonale zachowanej świątyni Minerwy na jednym z głównych placów miasta.
Około 10:00 zaczyna się już robić gorąco. Można jednak zawsze pójść do jednego z cudownych kościołów, można też odwiedzić muzeum. Można się też wdrapać na Rocca Maggiore – Wielką Skałę, gdzie znajduje się ogromna kamienna forteca górująca nad miastem.
Widoki z Rocca Maggiore są absolutnie piękne. Na pierwszym planie – widziane z góry wszystkie kościoły, ogrody i domy Asyżu, a na drugim cudowny widok na górzystą Umbrię i to włoskie niebo, które znamy z tylu arcydzieł malarstwa.
Chwilowo muzeum na Rocca Maggiore jest w remoncie. Niemniej jednak w tym dosłownie niebiańskim miejscu prężnie działa kawiarenka, gdzie w cieniu pod drzewem można, rozglądając się co jakiś czas po bajkowym krajobrazie, oddać się lekturze na przykład Pisma Świętego, co też robiłem, i przeczekać upał, który powoli zaczyna roztapiać człowieka od zewnątrz, a w konsekwencji od wewnątrz.
Niesprzyjający spacerom czas nie jest wcale taki krótki, więc pochłonięcie I Księgi Samuela – z korzyścią dla duszy – nie stanowi problemu przed udaniem się w dalszą drogę – tym razem w dół. Można na przykład pójść w lewo i udać się na całkiem długą wycieczkę do kościoła św. Damiana, który znajduje się już w bardzo sporej odległości od centrum tego średniowiecznego miasta. Właśnie tam, według najstarszych świadectw, św. Franciszek, już stygmatyzowany i cierpiący, ułożył swoją Pieśń słoneczną. Był to zresztą pierwszy klasztor klarysek, w którym mieszkały w latach 1211–1260. (…)
Z kościoła św. Damiana ruszyłem na skuśki do swojej tymczasowej celi w Santa Maria degli Angeli. Powrót na skuśki rzadko uczęszczanymi drogami z widokiem na Asyż i umbryjski krajobraz to przeżycie estetyczne wyższego rzędu.
Rzędy drzew oliwkowych, pagórki, słońce (tak, tak, mimo popołudnia trzeba było szukać cienia), nitki torów kolejowych prowadzących do Perugii i dalej do Arezzo z cudownymi freskami Pierro della Francesca lub do Florencji. Redaktor znalazł się w ogrodzie, w ogrodzie, do którego każdy z nas powinien się – jeśli Bóg pozwoli – chociaż raz w życiu udać.
Cały artykuł Konrada Mędrzeckiego pt. „Redaktor w ogrodzie, czyli w Asyżu i nie tylko”, znajduje się na s. 28 lipcowego „Kuriera WNET” nr 109/2023.
„Tatry zawsze są cudowne, niezależnie od pory” – mówi Helena Wróbel, mieszkanka Zakopanego.
O turystyce letniej w Karkonoszach opowiada Grzegorz Tarczewski z karkonoskiego GOPR.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Pociąg do lata/ Stacja: Kraków/Muzeum Książąt Czartoryskich/ 14.07.2023 r.
Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na użycie plików cookies. więcej
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.