Salome Zurabiszwili wygrywa wybory prezydenckie w Gruzji – ogłosiła oficjalnie Komisja Wyborcza Gruzji

Gruzińsko-francuska polityk popierana przez partię Gruzińskie Marzenie wygrywa wybory prezydenckie, osiągając poparcie niemal 60 procent głosujących w drugiej turze wyborów.

Zurabiszwili będzie pierwszą kobietą-prezydentem nie tylko w Gruzji, ale również w regionie. Jej konkurentem był Grigol Waszadze ze Zjednoczonego Ruchu Narodowego, na którego zagłosowało 40,48 proc. Gruzinów. Jej kadencja wyniesie sześć lat i może być najważniejsza w kontekście konfliktu Ukrainy i Rosji, który destabilizuje nie tylko Ukrainę, ale także samą Gruzję.

Czy jej pojawienie się na urzędzie prezydenta oznacza zmiany w polityce wewnętrznej i zewnętrznej tego kraju?

Bezspornie jest politykiem prozachodnim i świetnie przygotowanym do rządzenia. Urodzona we Francji, polityki uczyła się w administracji Piątej Republiki. Była koordynatorem panelu ekspertów wspomagających Komitet ds. Sankcji wobec Iranu przy Radzie Bezpieczeństwa ONZ. W Gruzji była powołana na stanowisko szefowej dyplomacji przez Michaiła Saakaszwilego, byłego prezydenta, którego gruzińskie służby poszukują  dzisiaj za przestępstwa popełnione w czasie sprawowania urzędu, a także byłego szefa Obwodu Krymskiego, którym został na Ukrainie już podczas rosyjskiej okupacji półwyspu.

To właśnie jej Gruzini zawdzięczają wycofanie wojsk rosyjskich ze swojego kraju. Była bowiem głównym negocjatorem porozumienia, które po stronie rosyjskiej ratyfikował Siergiej Ławrow (uznawany w Rosji za ministra o równej skuteczności, co Wiaczesław Mołotow). Była również promotorką integracji Gruzji z NATO. Te starania skończyły się jednak konfliktem gruzińsko-rosyjskim.

W marcu 2006 r. Zurabiszwili założyła partię polityczną „Droga Gruzji”, a do 2010 r. pełniła funkcję przewodniczącej i honorowej przewodniczącej tego ugrupowania. Jej kandydaturę w obecnych wyborach poparła partia „Gruzińskie Marzenie”.

Zurabiszwili zapewniała Gruzinów, że jej liczne i niezaprzeczalnie silnie związki z międzynarodową dyplomacją pozwolą jej pilnować interesu kraju, szczególnie w kontekście zagrożeń ze strony Kremla odbudowującego swoje imperium.

Opozycja gruzińska oskarża ją i jej ugrupowanie polityczne o sfałszowanie wyborów prezydenckich  i wielokrotne łamanie Ordynacji Wyborczej. Partia rządząca stanowczo odrzuca te oskarżenia.

Czy kolejny kwartał dobrych wyników na rynku kredytów hipotecznych to dobra wiadomość dla klientów? Dla banków na pewno

Choć Polacy nieznacznie rzadziej sięgają po kredyty, to podsumowanie III kwartału tego roku i prognozy na koniec bieżącego roku mówią o tym, że wciąż zbyt chętnie uzależniamy się od banków.

W III kwartale bieżącego roku rynek kredytów mieszkaniowych w dalszym ciągu notował dobre wyniki, jednak dynamika akcji kredytowej nieco osłabła. Mimo pojawiających się sygnałów o zaostrzaniu kryteriów udzielania kredytów, liczba i wartość nowych umów o kredyt mieszkaniowy była zbliżona do kwartału poprzedniego, choć minimalnie niższa – wynika z najnowszego Raportu AMRON – SARFiN opublikowanego właśnie przez Związek Banków Polskich.

Kolejny kwartał dobrych dla bankowców wyników

W III kwartale bieżącego roku rynek kredytów mieszkaniowych w dalszym ciągu notował dobre wyniki, jednak dynamika akcji kredytowej nieco osłabła. Mimo pojawiających się sygnałów o zaostrzaniu kryteriów udzielania kredytów, liczba i wartość nowych umów o kredyt mieszkaniowy była zbliżona do kwartału poprzedniego, choć minimalnie niższa – odpowiednio o 3,05 proc. i 1,24 proc.. Łącznie banki udzieliły 52 tys. nowych kredytów o wartości 13,5 mld zł i na koniec września poziom akcji kredytowej w tym roku osiągnął już 85-90 proc. wartości roku poprzedniego.

W III kwartale 2018 roku akcja kredytowa w segmencie hipotecznym okazała się tylko nieznacznie niższa niż w poprzednich trzech miesiącach. Banki udzieliły klientom 52 051 kredytów mieszkaniowych – o 3,05 proc. mniej niż w poprzednim kwartale (1 635 umów). Wartość nowo udzielonych kredytów hipotecznych wyniosła 13,571 mld zł, co oznacza spadek o 2,620 mld zł, (1,24 proc.) w porównaniu do poprzedniego kwartału. Mimo kwartalnego spadku, wyniki akcji kredytowej były dużo lepsze w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku. W III kwartale 2018 roku zawarto o 6 227 (czyli 13,59 proc.) więcej umów kredytowych, natomiast ich wartość była wyższa o 2,620 mld zł (23,93 proc.) niż w III kwartale 2017 roku.

Sprzedaż kredytów mieszkaniowych zanotowana w pierwszych trzech kwartałach 2018 roku pozwala sądzić, że całoroczne wyniki akcji kredytowej w Polsce będą bardzo dobre. W okresie od stycznia do września bieżącego roku udzielono 160 893 kredyty mieszkaniowe na kwotę 40,227 mld zł, co stanowi odpowiednio 84,40 proc. i 90,25 proc. wyników całego roku 2017.

– Dotychczasowe wyniki w segmencie kredytów mieszkaniowych wskazują, że banki przekroczą w tym roku poziom 200 tys. kredytów hipotecznych o wartości przekraczającej 50 mld złotych, a więc na poziomie nie notowanym od 10 lat, od wybuchu kryzysu na międzynarodowych rynkach finansowych  –  mówi dr Jacek Furga, Prezes Centrum Prawa Bankowego i Informacji, oraz przewodniczący Komitetu ds. Finansowania Nieruchomości Mieszkaniowych Związku Banków Polskich.

Pengab: słabnie aktywność na rynku kredytów

W listopadzie Indeks Pengab wyniósł 28.9 pkt, co oznacza wzrost  o 2.9 pkt. miesiąc do miesiąca. Indeks ocen w ujęciu miesięcznym wzrósł o 5.2 pkt, indeks prognoz jest wyższy o 0.5 pkt. miesiąc do miesiąca. Odnotowano wyraźne osłabienie aktywności klientów na rynku kredytów. Szczególnie silny spadek aktywności odnotowano w obszarze kredytów konsumpcyjnych oraz kredytów inwestycyjnych. Mniejsze korekty miały miejsce na rynku kredytów mieszkaniowych oraz kredytów obrotowych. Wyraźnie obniżył się także indeks prognostyczny dla kredytów dla przedsiębiorstw oraz kredytów mieszkaniowych. Odmienne tendencje odnotowano na rynku depozytów przedsiębiorstw gdzie nastąpiło duże ożywienie, a także depozytów terminowych osób indywidualnych. Odnotowano dalsze pogarszanie się sześciomiesięcznej prognozy sytuacji ekonomicznej gospodarstw domowych oraz gospodarki kraju.

Francja wrze. Zdławiony bunt społeczny wybuchnie w niedługim czasie ze zdwojoną siłą, co może oznaczać koniec Macrona

Brutalnych działań francuskiej policji, która z nakazu władz bezwzględnie rozprawiała się z manifestantami, niczym nie da się usprawiedliwić. Poczucie głębokiej niesprawiedliwości jest ogromne.

Emmanuel Macron, francuski liberał młodej generacji, jest niezwykle ambitny w realizacji założeń swojej polityki i wizji nie tylko własnego państwa, ale szerzej – koncepcji całej Unii Europejskiej.

Grupy interesów

Z dużym rozmachem podjął się wysiłku głębokiej reformy francuskiego państwa, które pod jego przywództwem miało wejść na ścieżkę spektakularnego rozwoju i postępu technologicznego. Jednym z synonimów silnego i nowoczesnego państwa według tej koncepcji miało być zastąpienie paliw kopalnianych tzw. odnawialnymi źródłami energii. Za szczytnymi hasłami ochrony środowiska kryły się jednak potężne grupy interesów, które wypromowały Emmanuela Macrona na urząd prezydencki stanowiąc jego potężne zaplecze polityczno – biznesowe. W tym to układzie sił młody polityk uwierzył, że może realizować swoje śmiałe koncepcjebez większego oglądania się na konsekwencje swoich poczynań. Przekonanie o słuszności tej wizji było tak głębokie, że prezydent, wsparty siłą swojego zaplecza, zdecydował się przerzucić ogromne koszty tego postępu technologicznego na barki biedniejszych warstw społecznych, które w swojej masie mogłyby ten gigantyczny koszt ponieść. Stąd ogromna podwyżka cen akcyzy na paliwo sięgająca 25 proc., która dotknęła przede wszystkim Francuzów dojeżdżających codziennie  do pracy samochodem po kilkadziesiąt kilometrów. To setki tysięcy rodaków Emmanuela Macrona, którzy  –  aby dostać się do dużych aglomeracji – muszą każdego dnia pokonywać autem ten dystans. Podwyżka cen akcyzy to generalnie uderzenie w transport, a wraz z nim w cały przemysł. Drożeć będzie więc wszystko. To przelało czarę goryczy. Do wcześniejszych podwyżek i różnych opłat fiskalnych, nakładanych przez administrację Macrona, podwyżka cen akcyzy okazała się przysłowiowym gwoździem do trumny.

Gwałtowne protesty

Państwo francuskie poprzez przerośniętą biurokrację i „rozdęte” wydatki socjalne jest bardzo drogie w utrzymaniu. Kiedy społeczeństwo, miast ulgi dostaje na swoje barki kolejne, ogromne obciążenia fiskalne, które bogaci liberałowie dzierżący stery władzy tak chętnie przerzucają na innych, może dojść w końcu do punktu krytycznego. I taki obraz Francji  właśnie obserwujemy. Masowe i gwałtowne protesty, szczególnie w dużych miastach, które wstrząsnęły państwem w ostatnim czasie zostały brutalnie stłumione przez francuską Policję. Decydenci polityczni okazali się głusi na wołania ubożejącego w swojej większości społeczeństwa i siłą chcą wymusić posłuszeństwo. My dokonujemy skoku cywilizacyjnego na miarę czasów, ale  – w dużej mierze – na wasz koszt; tak w uproszczeniu można określić postępowanie władzy. Liberałom obce jest przecież pojęcie solidarności społecznej, wyrównywania szans społecznych itd. Liczy się zysk, postęp, nowoczesność, a koszty społeczne są wkalkulowane w reformowanie państwa.

Emmanuela Macrona, który tak chętnie strofuje m.in. Polskę za rzekome łamanie zasad demokracji  i naruszenie praworządności, dosięga twarda rzeczywistość. Brutalnych działań francuskiej policji, która z nakazu władz bezwzględnie rozprawiała się z manifestantami, niczym nie da się usprawiedliwić. Co więcej, zdławiony bunt społeczny wybuchnie w niedługim czasie ze zdwojoną siłą. Poczucie głębokiej niesprawiedliwości będzie zarzewiem kolejnych niepokojów społecznych, których  zasięg i dynamika albo zmuszą Macrona do radykalnej zmiany kursu prowadzonej polityki, albo doprowadzą do jego ustąpienia.

Anna Tokarska

Raport o Biedzie w Polsce opublikowany przez „Szlachetną Paczkę” jest wstrząsający. Pobierz pełną wersję

Niecałe siedem złotych ma dziennie na przeżycie co piąta rodzina włączona do „Szlachetnej Paczki”. Tyle samo żyje w mieszkaniach bez łazienki – tak wygląda polska bieda, momentami największa w Europie

6 zł 70 gr na dzień. Tyle lub mniej mają do dyspozycji osoby w co piątej rodzinie włączonej do Szlachetnej Paczki. Ich średni miesięczny dochód (po odliczeniu stałych kosztów utrzymania) wynosi nie więcej niż 200 zł. Tymczasem wg GUS czteroosobowa rodzina (2+2) nie jest w stanie przeżyć miesiąca za mniej niż 1571 zł – dowiadujemy się z opublikowanego właśnie raportu Stowarzyszenia Wiosna, organizatora akcji „Szlachetna Paczka”, która niesie nie tylko pomoc najbardziej potrzebującym, ale przede wszystkim przywraca im… marzenia.

Niemal co dziesiąte polskie gospodarstwo domowe, w którym są dzieci, z przyczyn finansowych nie obchodzi uroczystości rodzinnych, np. urodzin. W co dziesiątym rodziców nie stać na opłacenie wycieczek szkolnych, zaś w co czterdziestym na jakiekolwiek zabawki, nowe ubrania czy książki.

Jednak raport o polskiej biedzie to nie suche zestawienie faktów – to przede wszystkim ilustrowany przez wolontariuszy dokument, w którym wstrząsające dane przeplatane są nie mniej wstrząsającymi opisami ludzkich losów. Losów, które zmuszają nas do współczucia i empatii.

Pobierz pełną wersję raportu: szlachetna-paczka-raport-o-biedzie-2018.

„Szlachetna Paczka” istnieje od 2001 roku. Co roku jej wolontariusze ruszają w Polskę, by odwiedzać rodziny zgłoszone do programu, poznawać ich historie, potrzeby i marzenia, a następnie – wspólnie z nimi – szukać rozwiązań, które pomogą im przezwyciężyć trudną sytuację, zmienić schemat, według którego funkcjonują i w wielu przypadkach wyjść z biedy – zaprasza we wstępie do Raportu Joanna Sadzik, prezes zarządu Stowarzyszenia Wiosna, organizatora „Szlachetnej Paczki”.

Dzieci z biednych rodzin nie mają innych marzeń niż te z bogatych. Różni je tylko to, że marzenia biedniejszych – bez naszej pomocy – nie będą miały szans na realizację – mówią organizatorzy corocznej Wirtualnej Choinki piszemy na Portalu WNET o innej, podobnej akcji. „Wirtualna choinka” zaistniała po raz pierwszy w 2010 roku jako akcja pomocy powodzianom. Wówczas ponad dwieście paczek trafiło do Sandomierza i jego okolic. Oprócz paczek z żywnością i ubraniami, zostały podarowane meble i sprzęty domowe.

Pomagajmy potrzebującym!

Pierwsze od lat lądowanie na Marsie rozpocznie się dzisiaj o 20:40. W lądowniku NASA InSight jest polski sprzęt badawczy

Jeżeli lądownik NASA InSight wyląduje na Marsie bez problemu dowiemy się o tym prawie pół godziny później. Będzie pracował na Czerwonej Planecie przynajmniej przez najbliższe dwa lata, potem zgaśnie.

Obecna bezzałogowa misja NASA na Marsa ma być pierwszym w historii ludzkości badaniem Marsa sięgającym w głąb marsjańskiego gruntu. Ma przynieść naukowcom – nie tylko amerykańskim – informacje na temat przeszłości planety oraz jej budowy, aktywności tektonicznej i meteorytowej. Dzięki badaniom znacznie poszerzy się wiedza i rozumienie tego, jak tworzyły się i ewoluowały skalne planety Układu Słonecznego.

Tak złożone badania będą możliwe dzięki dość głębokim, jak na skalę dotychczasowych badań pozaziemskich skał, odwiertom. A wykona je urządzenie w całości przygotowane w Polsce.

Jednym z głównych urządzeń, które zabiera ze sobą lądownik, jest HP3 (Heat Flow and Physical Properties Package), czyli instrument do pomiaru strumienia ciepła z wnętrza planety. HP3 będzie wykonywać pomiary za pomocą „kreta” – zaawansowanego technologicznie próbnika, który zostanie wprowadzony na głębokość pięciu metrów w marsjański grunt. Wykonawcą mechanizmu wbijającego „kreta” jest polska firma Astronika, która – jako koordynator procesu produkcyjnego – zaangażowała do pracy nad urządzeniem kilka polskich ośrodków naukowych, m. in. Centrum Badań Kosmicznych PAN, Instytut Lotnictwa, Instytut Spawalnictwa, Politechnikę Łódzką i Politechnikę Warszawską.

Dzisiejsze lądowanie na Marsie będzie obserwowane przez wszystkie radioobserwatoria świata. Od momentu planowanego odłączenia się lądownika od statku rejsowego do zaplanowanego na 20:54 lądowania na powierzchni Czerwonej Planety będą je również próbowali obserwować astronomowie z dostępem do największych teleskopów świata. Pierwszy oficjalny sygnał z lądownika wraz ze zdjęciami z powierzchni Marsa dotrze do Ziemi 21:04 czasu polskiego, lub dopiero jutro, jeżeli transmisja będzie się odbywała za pośrednictwem orbitera.

 

Ilustracja: źródło NASA

Podpisane w niedzielę, 25 listopada porozumienie ws. Brexitu idzie pod głosowanie w parlamentach UE i w Londynie

Głosowanie podpisanej i uzgodnionej umowy między Unią Europejską a Wielką Brytanią może oznaczać kryzys rządowy w Londynie. Theresa May – po ustępstwach – będzie miała kłopoty z poparciem umowy.

Po nadzwyczajnym szczycie w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej europejscy przywódcy triumfalnie ogłosili koniec negocjacji i zawarcie porozumienia, które ma satysfakcjonować wszystkie kraje negocjacji, czyli 28 państw Unii Europejskiej i Wielką Brytanię. I choć zapisano w nim dużo, wciąż brakuje rozwiązań fundamentalnych dla bezpieczeństwa w samym Zjednoczonym Królestwie oraz w Europie.

Jednak najważniejszy egzamin umowa UE – Wielka Brytania zda podczas głosowań, które muszą się odbyć we wszystkich zainteresowanych krajach. Jedno weto spowoduje, że nie zostanie przyjęta i rozwód Londynu z Unią Europejską odbędzie się bez jakiegokolwiek porozumienia. Co negatywnie odbije się również na Polakach mieszkających na Wyspach. Przede wszystkim jednak będzie oznaczało chaos w Zjednoczonym Królestwie.

Zadowoleni

W niedzielę odbył się w Brukseli szczyt UE-Wielka Brytania, podczas którego uzgodniono i podpisano ostateczny kształt porozumienia w sprawie opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię. Wszyscy premierzy unijnych państw deklarowali, że porozumienie jest sukcesem – całej Unii oraz jej poszczególnych członków.

Polska – jak zapewnia premier Mateusz Morawiecki – zapewniła swoim obywatelom oraz przedsiębiorstwom pozostanie w Wielkiej Brytanii na dotychczasowych zasadach, zachowanie pełni praw w tym również dodatków i zasiłków.

Hiszpania, po brawurowej deklaracji premiera Pedro Sancheza o tym, że jego kraj nie zgadza się, aby Gibraltar, część Hiszpanii będąca zamorskim terytorium brytyjskim, nie wrócił pod zarząd Madrytu, również jest zadowolona. W sobotę rząd w Londynie zapewnił ustami brytyjskiego ambasadora przy UE, że Wielka Brytania nie zakłada, że jakiekolwiek przyszłe porozumienia handlowe z Unią będą automatycznie dotyczyć także Gibraltaru, co oznacza że Skała będzie się cieszyła autonomią i będzie w jakiś sposób nadzorowana przez Hiszpanię. To duże ustępstwo, przeciwko któremu już protestują niektórzy brytyjscy politycy.

Obie strony mają się również pochylić nad granicą lądową w Irlandii – jedyna lądowa granica pomiędzy Unią a Zjednoczonym Królestwem ma być w części otwarta dla mieszkańców wyspy. Uniemożliwienie kontaktów pomiędzy Irlandczykami z Północy i Południa może doprowadzić do powrotu nastrojów separatystycznych w Belfaście i nowej wojny między Londynem a Dublinem.

Bedą problemy?

Ustępstwa, na jakie zgodził się rząd w Londynie już wieczorem w niedzielę były ostro krytykowane przez opozycyjnych wobec gabinetu Theresy May polityków brytyjskich. Przeciwko będą na pewn politycy z Irlandzkiej Partii Unionistów oraz Partii Pracy Zjednoczonego Królestwa. Zresztą nie do końca pewne jest, czy również wszyscy konserwatyści poprą ostateczny dokument dotyczący Brexitu. Część z nich zapowiedziała, że na takie warunki absolutnie nie może się zgodzić.

Jeżeli się tak nie stanie, porozumienie z niedzieli nie wejdzie w życie (aby weszło musi być przegłosowane do 20 marca przyszłego roku). Jeżeli się tak nie stanie, rozstanie Londynu i Brukseli odbędzie się bez porozumienia a to doprowadzi do kryzysu politycznego na Wyspach Brytyjskich.

Już teraz na wypadek braku porozumienia skoszarowani w jednostkach w wielkich miastach Królestwa żołnierze ćwiczą scenariusze na wypadek wprowadzenia stanu wyjątkowego i konieczności wspierania policji w patrolowaniu ulic i utrzymywaniu porządku.

Rząd wypełnił również magazyny brytyjskie żywnością i lekami – to na wypadek zbyt wysokich ceł i wstrzymania handlu z Unią.

Wielka Brytania opuści Unię Europejską 29 marca 2019 roku.

Komisja Nadzoru Finansowego ma nowego szefa. Prof. Jacek Jastrzębski odbiera nominację z rąk premiera

Premier Mateusz Morawiecki powołuje nowego Przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego. Zostaje nim prof. Jacek Jastrzębski, prawnik i ekonomista.

Za kandydaturą prof. Jastrzębskiego świadczyć miały – jak wyjaśnia Kancelaria Prezesa Rady Ministrów – nie tylko wysokie kwalifikacje prof. Jacka Jastrzębskiego, potwierdzone posiadanym wykształceniem prawniczym (absolwent i profesor Uniwersytetu Warszawskiego) oraz ekonomicznym (absolwent Szkoły Głównej Handlowej), ale również doświadczenie praktyczne w pracy w sektorze finansowym, w tym kierownicze, oraz znajomość problematyki związanej z trzema podstawowymi segmentami rynku finansowego: sektorem bankowym, ubezpieczeniowym oraz rynkiem kapitałowym.

Prof. Jastrzębski jest dr hab. nauk prawnych, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego zatrudnionym w Katedrze Prawa Cywilnego i Administracji UW. W latach 2008-2018 pełnił funkcję zastępcy dyrektora Departamentu Prawnego Powszechnej Kasy Oszczędności Banku Polskiego. W 2017 r. został ujęty w zestawieniu Legal 500’s GC Powerlist: Central and Eastern Europe – liście wyróżniających się prawników w Europie Środkowej i Wschodniej. Brał także udział w programie Professional LL.M. na University of California, Berkeley School of Law.

– Ta przyczyni się do wzmocnienia sprawności funkcjonowania nadzoru nad polskim rynkiem finansowym – uważa premier Mateusz Morawiecki. – Silny i niezależny nadzór finansowy jest istotnym elementem budowania bezpieczeństwa obrotu gospodarczego w Polsce oraz zaufania Polaków do sektora finansowego.

Madryt zawetuje umowę między UE i Wielką Brytanią – zapowiada premier Hiszpanii Pedro Sanchez

Rząd w Hiszpanii nie zgodzi się na porozumienie między Unią Europejską a Wielką Brytanią dotyczącą Brexitu. To oznacza kryzys i rozstanie bez porozumienia.

Bez względu na to, ile pracy włożyli europejscy i brytyjscy negocjatorzy w gotową propozycję dokumentu regulującego warunki wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej (portal WNET jako pierwszy w Polsce udostępnił ostateczny projekt porozumienia) nie zostanie on jednomyślnie przyjęty, a więc nie będzie obowiązywał. Nie uregulowano w nim przyszłości Gibraltaru, terytorium spornego między Hiszpanią a Wielka Brytanią.

Premier Hiszpanii Pedro Sanchez przed głosowaniem ostatecznej treści porozumienia domaga się bilateralnego porozumienia z Londynem dotyczącego przyszłości prowincji. W poniedziałek rozmowy w tej sprawie prowadził z Theresą May, premier Wielkiej Brytanii. Nie porozumieli się.

Zdaniem Hiszpanów, Gibraltar, na którym Anglicy są od 1713 roku nie należy do Zjednoczonego Królestwa, zaś Madryt „nie godził się i nie pogodzi z brytyjską kontrolą swojego terytorium”.

Czyja Skała?

Obecni Gibraltarczycy są mieszanką rasową i kulturową. W 1704 roku po zajęciu Gibraltaru przez Brytyjczyków, prawie cała hiszpańska ludność opuściła terytorium i założyła miasto San Roquel. Przez ponad 300 lat na Skałę przybywali migranci zarobkowi. Większość nazwisk noszonych przez obecnych jego mieszkańców ma typowo śródziemnomorskie pochodzenie.

Spis powszechny z 2001 roku odnotował następujący podział narodowości na Gibraltarze: 83,22 proc. gibraltarska, 9,56 proc. „inna brytyjska”, 3,50 proc. marokańska, 1,19 proc. hiszpańska i 1,00 proc. „inna UE”.

Językiem urzędowym na półwyspie jest angielski, który używany jest m.in. przez władze, administrację i sądownictwo. Większość mieszkańców jest wielojęzyczna i biegle posługuje się też hiszpańskim. Społeczność marokańska posługuje się językami berberyjskimi i arabskim, podobnie jak hinduska – hindi i sindhi. W użyciu są też maltański i hebrajski.

Na półwyspie spotyka się również ludzi posługujących się llanito, rodzimym językiem Gibraltaru, będącym mieszanką dialektu andaluzyjskiego języka hiszpańskiego i brytyjskiego angielskiego z naleciałościami maltańskimi, portugalskimi, genueńskimi i haketia. Gibraltarczycy nazywają siebie Llanitos.

Kryzys bez porozumienia

Formalne wystąpienie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej nastąpi w marcu przyszłego roku. Jeżeli do tego czasu nie zostanie podpisane porozumienie – wcześniej zatwierdzone przez brytyjski parlament i wszystkie państwa członkowskie UE – stracą moc wszystkie porozumienia łączące Zjednoczone Królestwo i Unię Europejską. Oznacza to wstrzymanie handlu, kryzys migracyjny (obywatele Unii Europejskiej mieszkający na Wyspach będą musieli wracać do domów, zaś brytyjscy stracą swoje prawa w krajach unijnych). Wstrzymany zostanie również handel między kontynentem a Londynem. Do kryzysu może dojść również na granicy Irlandii i Irlandii Północnej – jedynej lądowej granicy UE i Zjednoczonego Królestwa.

Unijny szczyt w sprawie porozumienia ws. Brexitu odbędzie się pojutrze, 25 listopada.

Rosja. Śmierć szefa wywiadu i zmiany w doktrynie nuklearnej

Jeśli nie umarłby to i tak straciłby stanowisko – mówią Rosjanie o zmarłym właśnie gen. Igorze Korobowie, szefie GRU. Jak zapewnia rosyjskie ministerstwo obrony Korobow zmarł wskutek choroby.

Dwa lata pełnienia funkcji przez Korobowa to ciche sukcesy (którymi wywiad, co naturalne, głośno chwalić się nie może) i spektakularne porażki, które doprowadziły Rosję do kilku kryzysów. To rosyjski wywiad GRU jest oskarżane przez administrację USA o próby wpływania na wybory prezydenckie w Ameryce. Wielka Brytania natomiast oskarża rosyjski wywiad o otrucie Siergieja Skripala i jego córki Julii paralityczno-drgawkowym Środkiem Nowiczok. Oskarżenie doprowadziło do największego konfliktu dyplomatycznego Rosji z Zachodem od czasów zimnej wojny. W jego efekcie kilkudziesięciu pracowników rosyjskich placówek dyplomatycznych z Europy i USA musiało wrócić do Moskwy.

Korobowa zastąpić ma dotychczasowy wiceszef rosyjskiego wywiadu Siergiej Gizunow.

Korobow służył w radzieckiej a potem rosyjskiej armii od 1973 roku. Wywiadem wojskowym zajął się w połowie lat 80. Był absolwentem Akademii Wojskowej Armii Radzieckiej i Akademii Wojskowej Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej.

Już kilka godzin po śmierci (Korobow zmarł w środę 21 listopada) pojawiły się spekulacje, że tak naprawdę został wyeliminowany za ostatnie błędy. Niemal natychmiast po pierwszych publicznych podejrzeniach gen. Siergiej Szojgu, rosyjski minister obrony wydał komunikat kondolencyjny. „Pamięć o wspaniałej osobie, prawdziwym synu Rosji, patriocie generale Igorze Walentynowiczu Korobowie, pozostanie na zawsze w naszych sercach. Składamy kondolencje jego rodzinie i przyjaciołom” – pisze Szojgu, wyliczając dalej, że nieżyjący szef GRU był kawalerem najwyższego orderu Bohatera Federacji Rosyjskiej.

Kiedy Ministerstwo Obrony żegnało szefa wywiadu Rada Federacji (rosyjski odpowiednik Senatu) zarekomendował Radzie Bezpieczeństwa Narodowego zmianę doktryny nuklearnej. Rada domaga się, aby Rosja mogła korzystać ze swojego arsenału jądrowego nie tylko w odpowiedzi na atak bronią atomową, ale w przypadku każdej innej formy ataku, oraz – jeżeli zajdzie potrzeba – również w ataku prewencyjnym.

Jak informują prokremlowskie media obecna doktryna nie jest adekwatna do sytuacji geopolitycznej, w szczególności zaś polityki NATO i Stanów Zjednoczonych.

Brexit. WNET ma projekt umowy między UE a Londynem

Porozumienie w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, które wynegocjowali brytyjscy i unijni dyplomaci i ekonomiści czeka na zgodę brytyjskiego parlamentu.

Jeżeli do niej nie dojdzie Albion czeka znacznie więcej, niż kryzys rządowy. W takim wypadku Wielka Brytania mogłaby opuścić Unię Europejską bez żadnego porozumienia oraz dalszych relacji handlowych. Eksperci ostrzegali od miesięcy, że taki scenariusz miałby bardzo poważne negatywne konsekwencje dla gospodarki nie tylko brytyjskiej, ale całej Europy.

– Porozumienie z Wielką Brytanią ws. Brexitu sprawiedliwe i wyważone – uważa unijny negocjator Michel Barnier. Dodaje, że być może przedłużony zostanie okres przejściowy.

Po zgodzie przedstawicieli brytyjskiego rządu na wstępną treść umowy, do dymisji podał się Dominic Raab, brytyjski minister do spraw wyjścia z UE i główny negocjator Londynu.

Raab jest drugim ministrem do spraw wyjścia z EU, który rezygnuje z teki na Downing Street. W lipcu z kierowania ministerstwem zrezygnował David Davies.

W przypadku braku porozumienia z Unią Europejską Wielka Brytania liczy się z poważnymi kłopotami gospodarczymi, w tym z brakami leków i żywności. Brytyjska policja spodziewa się również protestów społecznych – dlatego skoszarowane przy największych miastach Wielkiej Brytanii oddziały wojskowe przygotowują się do wariantu, w którym to żołnierze będą pilnować porządku na szkockich, angielskich i walijskich ulicach.

Formalny rozwód Londynu i Brukseli nastąpi w marcu przyszłego roku. Okres przejściowy ma trwać od dnia Brexitu do końca 2020 r.

Publikujemy pełną treść projektu porozumienia między Wielką Brytanią a Unią Europejską jest dostępna w portalu Wnet.fm.

CAŁY DOKUMENT