Francja wrze. Zdławiony bunt społeczny wybuchnie w niedługim czasie ze zdwojoną siłą, co może oznaczać koniec Macrona

Brutalnych działań francuskiej policji, która z nakazu władz bezwzględnie rozprawiała się z manifestantami, niczym nie da się usprawiedliwić. Poczucie głębokiej niesprawiedliwości jest ogromne.

Emmanuel Macron, francuski liberał młodej generacji, jest niezwykle ambitny w realizacji założeń swojej polityki i wizji nie tylko własnego państwa, ale szerzej – koncepcji całej Unii Europejskiej.

Grupy interesów

Z dużym rozmachem podjął się wysiłku głębokiej reformy francuskiego państwa, które pod jego przywództwem miało wejść na ścieżkę spektakularnego rozwoju i postępu technologicznego. Jednym z synonimów silnego i nowoczesnego państwa według tej koncepcji miało być zastąpienie paliw kopalnianych tzw. odnawialnymi źródłami energii. Za szczytnymi hasłami ochrony środowiska kryły się jednak potężne grupy interesów, które wypromowały Emmanuela Macrona na urząd prezydencki stanowiąc jego potężne zaplecze polityczno – biznesowe. W tym to układzie sił młody polityk uwierzył, że może realizować swoje śmiałe koncepcjebez większego oglądania się na konsekwencje swoich poczynań. Przekonanie o słuszności tej wizji było tak głębokie, że prezydent, wsparty siłą swojego zaplecza, zdecydował się przerzucić ogromne koszty tego postępu technologicznego na barki biedniejszych warstw społecznych, które w swojej masie mogłyby ten gigantyczny koszt ponieść. Stąd ogromna podwyżka cen akcyzy na paliwo sięgająca 25 proc., która dotknęła przede wszystkim Francuzów dojeżdżających codziennie  do pracy samochodem po kilkadziesiąt kilometrów. To setki tysięcy rodaków Emmanuela Macrona, którzy  –  aby dostać się do dużych aglomeracji – muszą każdego dnia pokonywać autem ten dystans. Podwyżka cen akcyzy to generalnie uderzenie w transport, a wraz z nim w cały przemysł. Drożeć będzie więc wszystko. To przelało czarę goryczy. Do wcześniejszych podwyżek i różnych opłat fiskalnych, nakładanych przez administrację Macrona, podwyżka cen akcyzy okazała się przysłowiowym gwoździem do trumny.

Gwałtowne protesty

Państwo francuskie poprzez przerośniętą biurokrację i „rozdęte” wydatki socjalne jest bardzo drogie w utrzymaniu. Kiedy społeczeństwo, miast ulgi dostaje na swoje barki kolejne, ogromne obciążenia fiskalne, które bogaci liberałowie dzierżący stery władzy tak chętnie przerzucają na innych, może dojść w końcu do punktu krytycznego. I taki obraz Francji  właśnie obserwujemy. Masowe i gwałtowne protesty, szczególnie w dużych miastach, które wstrząsnęły państwem w ostatnim czasie zostały brutalnie stłumione przez francuską Policję. Decydenci polityczni okazali się głusi na wołania ubożejącego w swojej większości społeczeństwa i siłą chcą wymusić posłuszeństwo. My dokonujemy skoku cywilizacyjnego na miarę czasów, ale  – w dużej mierze – na wasz koszt; tak w uproszczeniu można określić postępowanie władzy. Liberałom obce jest przecież pojęcie solidarności społecznej, wyrównywania szans społecznych itd. Liczy się zysk, postęp, nowoczesność, a koszty społeczne są wkalkulowane w reformowanie państwa.

Emmanuela Macrona, który tak chętnie strofuje m.in. Polskę za rzekome łamanie zasad demokracji  i naruszenie praworządności, dosięga twarda rzeczywistość. Brutalnych działań francuskiej policji, która z nakazu władz bezwzględnie rozprawiała się z manifestantami, niczym nie da się usprawiedliwić. Co więcej, zdławiony bunt społeczny wybuchnie w niedługim czasie ze zdwojoną siłą. Poczucie głębokiej niesprawiedliwości będzie zarzewiem kolejnych niepokojów społecznych, których  zasięg i dynamika albo zmuszą Macrona do radykalnej zmiany kursu prowadzonej polityki, albo doprowadzą do jego ustąpienia.

Anna Tokarska