Piotr Witt: Kłamstwo „New Yorkera” to kłamstwo bezwstydne, na które nie ma usprawiedliwienia

Korespondent Radia WNET we Francji przybliża kulisy medialnej burzy po wypowiedzi francuskiego ekonomisty Jacques’a Attaliego, który publicznie oskarżył Polaków o udział w Zagładzie Żydów.


W dzisiejszym „Poranku Wnet” korespondent Radia WNET we Francji, Piotr Witt, mówi m.in. o kłamstwach dotyczących holocaustu oraz ludobójstwie w Rwandzie:

W ubiegłym tygodniu Jacques Attali przypomniał o polskich zbrodniach w czasie II Wojny Światowej, potwierdzając tezę z artykułu „New Yorkera”. Znany ekonomista stwierdził, że: „Wysocy funkcjonariusze polscy pomagali Niemcom w masakrowaniu milionów Żydów i innych” – wspomina wypowiedź francuskiego ekonomisty i wykładowcy akademickiego, Piotr Witt.

Korespondent zwraca uwagę na natychmiastową i silną reakcję krytyczną ze strony Polaków, która pojawiła się po wypowiedzi francuskiego eksperta. Zwraca też uwagę, że Attali w swojej wypowiedzi inspirował się wcześniejszym artykułem amerykańskiego dziennika, w którym wg niego zawarte były historyczne nieścisłości:

Wypowiedź byłego doradcy prezydenta Francji François Mitterranda ma duży ciężar gatunkowy. Polscy internauci oburzają się. (…) Kłamstwo „New Yorkera” to kłamstwo bezwstydne, kłamstwo plugawe. Nic nie usprawiedliwia tego kłamstwa, ani autora, który się pod nim podpisuje. Autor przed publikacją tekstu powinien najpierw krytycznie odnieść się do swoich źródeł – komentuje dziennikarz.

Piotr Witt odnosi się krytycznie do działalności Polskiej Akademii Nauk, a także pozytywnej reakcji polskiego środowiska literackiego i akademickiego na Nobel Olgi Tokarczuk, przyznany pisarce za całokształt twórczości (2018 r.). Korespondent nawiązuje m.in. do wydanego w 2014 r. prawie 1000-stronnicowego „opus magnum” pisarki, „Ksiąg Jakubowych”:

Czy przypominają sobie państwo to święto państwowe w Polsce, kiedy Olga Tokarczuk otrzymała Nobla za książkę, o rzekomych polskich zbrodniach dokonanych na Żydach w XVIII w.? Te gratulacje państwowe i dumę? We Francji jest 16 tys. bibliotek i w każdej z nich jest książka Tokarczuk po francusku, a przekład sfinansowany z funduszy rządowych. Także Jacques Attali i wszyscy jemu podobni mają się na co i na kogo powołać.

Dziennikarz wskazuje, że problem z narracją znanego francuskiego ekonomisty wynika z głębszego źródła, niż jedynie z braku rzetelnych źródeł:

Jest jeszcze jedna okoliczność usprawiedliwiająca wystąpienie Attaliego. Jest nią jego własny, dobrze pojęty interes – ponieważ on sam jest zamieszany w aferą ludobójstwa. Mówi, że Polacy uczestniczyli w działaniach ludobójczych, by odwrócić uwagę od siebie – podkreśla Piotr Witt.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Jacek Kurski odpowiada na „Patoreakcję” Maty. „To wulgarne wynurzenia”

Młody raper Michał Matczak, znany jako Mata, powraca do nas z nowym utworem. Po „Patointeligencji” pojawia się „Patoreakcja”, w której artysta wulgarnie odnosi się do Telewizji Polskiej i jej prezesa.

W grudniu ubiegłego roku, Mata opublikował swoją debiutancką piosenkę „Patointeligencja”, która bardzo szybko obiegła Polskę rozpętując przy tym prawdziwą burzą medialną. W utworze raper krytykuje atmosferę panującą w najlepszych warszawskich liceach, wskazując na ukrytą pod płaszczykiem elitarności i luksusu ogromną demoralizację młodzieży:

My to patointeligencja, katolickie przedszkola, strzeżone osiedla. Kurator, angielski i gegra, kurator, dilerka dla sportu, nie po to, by przetrwać – śpiewa Michał Matczak w swoim pierwszym utworze, który osiągnął już liczbę 45 mln wyświetleń na You Tube (YT).

Wczoraj raper wypuścił nowy singiel „Patoreakcja”, w prześmiewczo komentuje reakcję mediów na swój pierwszy utwór oraz poddaniu obserwacji liceum im. Stefana Batorego, którego był uczniem. Teledysk do „Patoreakcji”, który ukazał się wczoraj na You Tube w niespełna dwa dni zdobył prawie 4 mln wejść i trafił na 1. miejsce „Karty na Czasie” YT.

W piosence poza krytyką działań TVP jak m.in. ubieganie się o wywiad z jego rodzicami, nauczycielami liceum im. Batorego w Warszawie i wypytywanie uczniów o narkotyki pod szkolnymi murami, w roli negatywnych bohaterów występują  Jacek Kurski i Krystyna Pawłowicz.

– A media PiS-owskie chciałyby zająć się Matą-seniorem. To święty człowiek, A to co robię jest moim wyborem i sam za to kiedyś odpowiem (…) ***** Telewizję Polską, Jacek Kurski – **** ci w dziąsło. Przestań mi ***** rodzinę prześladować Bo chciałbym w spokoju dorosnąć – rapuje Mata w nowym utworze.

Prezes TVP poproszony przez „Fakt” o komentarz do nowego utworu Maty oznajmił, że nie interesuje go twórczość młodego rapera. Podkreślił, że jego zdaniem tekst „Patoreakcji” to „wulgarne wynurzenia”, a dokonania Michała Matczaka nie zasługują na jego czas, tym bardziej, że trwa Wielki Tydzień:

„Odebrałem wczoraj żonę i nowo narodzone dziecko ze szpitala. Jest Wielki Tydzień. Mimo najlepszej woli nie znajduję w sobie potrzeby zainteresowania się jakimikolwiek wulgarnymi wynurzeniami. Zwyczajnie na to nie zasługuje” – odpowiedział sms-owo dziennikarzom Jacek Kurski.

N.N.

Źródło: Fakt

Nie dajmy sobie wmówić, że afera kopertowa to sprawa polityczna / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” 82/2021

Dziennikarzom, którzy ujawnili tę sprawę, w przypadku przegrania procesu grozi nawet rok więzienia i oczywiście wysoka kara pieniężna. Ale żaden z nich nie wycofał opublikowanych materiałów.

Jolanta Hajdasz

Ta sprawa nie jest tylko kolejną rundą dyżurnego politycznego starcia partii rządzącej i opozycji, ale raczej próbą przełamania jednego z wielkich tematów tabu naszej transformacji ustrojowej – czyli leczenia za prywatne pieniądze w publicznych szpitalach i przychodniach.

W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się, że po ponad roku śledztwa Prokuratura zamierza postawić marszałkowi senatu doktorowi Tomaszowi Grodzkiemu zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych w postaci pieniędzy w złotówkach i dolarach.

Chirurg miał je otrzymywać w słynnych już kopertach, a w zamian zobowiązywał się do osobistego przeprowadzenia operacji lub ich szybkiego wykonania. Prokuratura wystąpiła do Senatu o uchylenie immunitetu jego marszałka, a on sam odpiera stawiane mu zarzuty i – jak można się było spodziewać – nie zamierza dobrowolnie zrzec się chronionego statusu, więc pewnie sprawa nie zostanie szybko wyjaśniona. Ale warto jej się uważnie przyglądać.

Zbyt wiele osób w Polsce zetknęło się z korupcją w służbie zdrowia, by sprowadzić ten temat do rutynowej rozgrywki politycznej. Przez lata niestety najczęściej nie udawało się karać tych, którzy nadużywali swoich stanowisk i wykorzystywali desperację ludzi w rozpaczy walczących o zdrowie bliskich. Dlatego teraz na śledczych i na świadkach w tej sprawie spoczywa naprawdę ogromna odpowiedzialność.

O tym, że marszałek Grodzki jako lekarz mógł przyjmować łapówki, informowało pod koniec 2019 r. Radio Szczecin, ale sprawę zapoczątkował wpis w mediach społecznościowych prof. Agnieszki Popieli z Katedry Botaniki i Ochrony Przyrody Uniwersytetu Szczecińskiego.

„Masakra. Pan profesor Grodzki kandydatem na Marszałka Senatu. Jak moja Mama umierała, to trzeba było dać 500 dolarów za operację. Podobno na czasopisma medyczne. Faktury ani rachunku nie dostałam. Nigdy tego nie zapomnę” – napisała profesor.

Rektor uczelni wszczął natychmiast postępowanie dyscyplinarne przeciwko niej, co wyglądało na chęć zastraszenia świadka, bo w międzyczasie prokuratura rozpoczęła w tej sprawie śledztwo. Historię szczecińskiej profesor opisał red. Tomasz Duklanowski i do niego zaczęli zgłaszać się kolejni pacjenci, opowiadając, jak musieli opłacać leczenie swoje lub swoich bliskich u ówczesnego dyrektora szpitala. Dziennikarzowi udało się przełamać milczenie wokół tego tematu, publikował kolejne relacje i do lokalnego radia, w którym pracuje, zgłaszali się następni byli pacjenci szpitala zarządzanego przez marszałka senatu.

Odwaga każdego z informatorów dziennikarzy była naprawdę wielka, a opisywane przez nich detale i okoliczności wręczania „wpłat na czasopisma medyczne”, „na fundację”, czy „opłaty za badania” – szczegółowe i przez to wiarygodne. Jak podają media, prokuratura przesłuchała blisko 200 świadków. Marszałek Senatu, zgodnie z zapowiedziami, wobec osób „kolportujących informacje o łapówkach” wystosował prywatne akty oskarżenia z art. 212 kk. Dziennikarzom, którzy ujawnili tę sprawę, w przypadku przegrania procesu grozi nawet rok więzienia i oczywiście wysoka kara pieniężna. Ale żaden z nich nie wycofał opublikowanych materiałów.

Musimy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że izba wyższa naszego parlamentu nie ma obowiązku zajmować się immunitetem swojego marszałka, a on sam nie musi niczego wstawiać do porządku obrad, tak więc możemy się spodziewać, iż do końca obecnej kadencji senatu pewnie już nic w tej sprawie się nie wydarzy.

Będziemy zapewne czekać na finał tej historii do wyborów 2023 roku. Warto jednak, byśmy nie dali sobie narzucić tej, tak znanej z przeszłości, interpretacji typowej dla polityków, którym stawiane są zarzuty kryminalne i którzy zawsze twierdzą, że śledztwo w ich sprawie ma charakter polityczny. Lepiej, by stwierdził to sąd, a nie ten, kto obawia się przed nim stanąć.

Artykuł Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.

 

  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Marcin Wikło: Sok z Buraka to obuch, który ma poniżać przeciwników politycznych

Marcin Wikło o Sok z Buraka, pomówieniach szerzonych przez profil, powiązaniach jego autora z PO i związkach z Romanem Giertychem.

To nie jest kwestia opowieści o tym jak się robi politykę, to jest kwestia i opowieść o tym, jak się robi nienawiść w sieci.

Marcin Wikło zaznacza, że Sok z buraka to nie jest strona prześmiewcza, tylko szerząca nienawiść. Pojawiają się na nim poniżające insynuacje, takie jak te dotyczące byłego kandydata na prezydenta Warszawy:

Wszyscy pamiętamy taką plotkę puszczono niby mimochodem, że Patryk Jaki wypuścił z więzień wypuścił z więzień przestępców, którzy potem gwałcili dzieci.

Miało to miejsce w czasie kampanii wyborczej. Dziennikarz tygodnika „Sieci” przypomina napisany razem z Markiem Pyzą artykuł z 2019 r., który ujawniał powiązania między Sokiem z Buraka a Platformą Obywatelską. Twórca profilu Mariusz Kozak-Zagozda był na etacie tej partii.

Został zatrudniony jako wyjątkowy spec od internetu u Rafała Trzaskowskiego w dziale promocji, o ile dobrze pamiętam, Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.

[related id=86131 side=right] Gość Popołudnia WNET stwierdza, że ujawnione niedawno rozmowy z udziałem Romana Giertycha potwierdzają to, co pisali już wcześniej. Sądzi, że mecenas może nie zostać ukarany przez palestrę. Komentuje również przejście posłanki Lewicy Moniki Pawłowskiej do Porozumienia. Zadaje sobie pytanie ile jest prawicy w Zjednoczonej Prawicy. Jarosław Gowin wysyła sygnał, że może znaleźć miejsce nie tylko na prawicy.
Marcin Wikło ocenia, że zamiast zajmować się reformami, koalicja zajmuje się sobą, co jest niezrozumiałe dla jej elektoratu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Białoruś: Szkoły języka polskiego na celowniku. Prokurator rejonowy żąda danych uczniów i nauczycieli

Od "rewolucji godności" upłynęły dwa lata

Jak podaje blog Napisać Wschód szkoły języka polskiego na Białorusi otrzymały list wymagający od nich przekazania białoruskim organom danych osobowych związanych z placówkami nauczycieli i uczniów.

Po niedawnych zatrzymaniach i przeszukaniach wśród przedstawicieli mniejszości polskiej na Białorusi, władze reżimu Łukaszenki zdecydowały się sięgnąć po kolejne środki. Tym razem na celowniku znalazły się szkoły nauczające języka polskiego.

Wg informacji NW 24, działające na Białorusi szkoły języka polskiego otrzymały dziś list z białoruskiej prokuratury, w którym wymaga się od nich przekazania organom m.in. danych osobowych wszystkich nauczycieli i uczniów, którzy uczyli się w tych szkołach od 1 września 2020 do 24 marca 2021.

Ponadto, zgodnie z przekazem, roszczenia białoruskiej prokuratury względem placówek obejmują też informacje dot. opłat za zajęcia, kopii potwierdzających dokonania płatności, a także dokumentów określających program nauczania.

Informację potwierdził opozycyjny białoruski kanał NEXTA, który na portalu społecznościowym poinformował, że do szkoły językowej w Smorgoniach w obwodzie grodzieńskim wpłynęło pismo z żądaniem przekazania wszystkich danych osobowych słuchaczy, którzy w ciągu ostatniego pół roku chodzili na lekcje języka polskiego. Do wiadomości załączone zostało zdjęcie oficjalnego pisma z prokuratury.

Na zdjęciu upublicznionym przez NEXTA widnieje podpis rejonowego prokuratora. Wg relacji kanału, podobne pisma wpłynęły do także innych szkół językowych oferujących naukę języka polskiego.

 

Źródło: Telegram/NEXTA

N.N.

Miłosz Kuziemka w złożonym przez siebie zawiadomieniu do prokuratury określa aborcję jako zbrodnię ludobójstwa

„Mam nadzieję, że taka argumentacja zmotywuje gdańskich śledczych do efektywnej pracy” – komentuje w dzisiejszym „Poranku Wnet” członek Kongresu Nowej Prawicy.

[related id=”139806″] W dzisiejszym „Poranku Wnet” członek Kongresu Nowej Prawicy, Miłosz Kuziemka, mówił m.in. o złożonym dwa tygodnie temu do prokuratury regionalnej w Gdańsku zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa. Przestępstwo miało dotyczyć namawiania kobiety ciężarnej do dokonania aborcji:

Zawiadomienie złożyliśmy we dwóch, Maciej Wiewiórka z organizacji „Tarcza Życia” i ja, Miłosz Kuziemka jako osoba fizyczna. Złożyliśmy do prokuratury regionalnej w Gdańsku zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby wypowiadające się na jednej z prywatnych grup Facebooka.

Wokół złożonych przez dwojga mężczyzn zawiadomienia rozpętała się mocno spolaryzowana debata publiczna. Członek Kongresu Nowej Prawicy wyjaśnia czego dokładnie dotyczyło domniemane przestępstwo, w ramach którego złożone zostało zawiadomienie:

Rzecz dotyczy nakłaniania do aborcji młodej kobiety, która w tym środowisku, w tej grupie akurat szukała pomocy – udzielenia wsparcia po wziętej wcześniej decyzji. Działanie to spełnia znamiona pomocnictwa w domowej aborcji farmakologicznej i jest zagrożone karą pozbawienia wolności do 3 lat.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk przytacza podstawy prawne, na które wraz z Maciejem Wiewiórką, powołali się w wystosowanym do prokuratury dokumencie:

W tym zawiadomieniu pisząc uzasadnienie posiłkowaliśmy się Art. 152 Kodeksu Karnego oraz Art. 5 Konwencji Narodów Zjednoczonych z 1948 r. w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa.

Polityk Kongresu Nowej Prawicy wyjaśnia przebieg swojego wnioskowania, w którego efekcie którego – w złożonym do gdańskiej prokuratury zawiadomieniu – utożsamił on aborcję ze zbrodnią ludobójstwa:

I Art. 5 nakłania stronę, która ratyfikuję tę przedmiotową konwencję do skutecznego ścigania i karania zbrodni ludobójstwa. A jako, że Art. 2 i 3 tej konwencji jednoznacznie definiuje aborcję jako ludobójstwo – publiczne nakłanianie i podżeganie do dokonania aborcji musi podlegać karze i ściganiu. Mam nadzieję, że taka argumentacja zmotywuje gdańskich śledczych do efektywnej pracy.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Koronawirus: Ministerstwo Zdrowia bierze pod uwagę szczepienia w miejscach pracy

Chcemy żeby w sposób znaczny zwiększyła się liczba osób zarówno mogących prowadzić kwalifikacje do szczepień, jak i wykonujących same szczepienia – mówił dziś na antenie Radia Zet Michał Dworczyk.

W trakcie dzisiejszej rozmowy na antenie Radia Zet, szef KPRM zapytany o szczepienia w miejscach pracy podkreślił, że „jest to jeden z bardzo poważnie rozważanych przez resort pomysłów”. Następnie zaznaczył, że główną kwestię w temacie stanowi bezpieczeństwo pragnących się zaszczepić obywateli:

Chcemy, żeby te szczepienia mogły się odbywać wszędzie, gdzie tylko jest to bezpieczne z punktu widzenia pacjenta – mówił dziś w radiowym poranku Michał Dworczyk.

Jeżeli chodzi o inne potencjalne zmiany w Narodowym Programie Szczepień – na tym nie koniec. Wg szefa Kancelarii Premiera planowane jest także zwiększenie liczby osób mogących pełnić czynne funkcję w ramach programu:

Chcemy żeby w sposób znaczny zwiększyła się liczba osób zarówno mogących prowadzić kwalifikacje do szczepień, jak i wykonujących same szczepienia.

Dziś ok. godz. 15 ma odbyć się konferencja z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego, podczas której przedstawiony zostanie nowy harmonogram szczepień oraz zmiany w Narodowym Programie Szczepień.  Do tej pory, wg sondażu IBRIS, chęć do wzięcia udziału w szczepieniach przeciwko Covid-19 wyraziło ok. 70% Polaków.

N.N.

Źródło: Radio Zet

Mjanma: 510 osób zabitych przez birmańskie siły bezpieczeństwa od początku lutego

„Strzelają do nas jak do ptaków, nawet w naszych domach” – relacjonuje Agencji Reuters jeden z protestujących w mieście Mjingjan. Liczba ofiar trwających już drugi miesiąc protestów stale rośnie.

W sobotę 27 marca, w birmański „Dzień Armii” doszło do ponownego rozlewu krwi na ogromną skalę.  Zastrzelono wówczas 90 protestujących, a dzień później doszło m.in. do rzucania granatami w manifestantów. Protestujący Birmańczycy od blisko 2 miesięcy domagają się przywrócenia obalonych władz cywilnych i uwolnienia szefowej rządu, noblistki Aung San Suu Kyi.

Bilans ofiar cywilnych wśród protestujących, nieuzbrojonych Birmańczyków stale rośnie. Od zamachu stanu 1 lutego 2021 potwierdzono już śmierć ponad 500 obywateli. Jak podaje Stowarzyszenie Pomocy Więźniom Politycznym w Birmie – potwierdziliśmy 510 ofiar śmiertelnych – informuje organizacja.

Według stowarzyszenia, faktyczna liczba ofiar może jednak różnić się od oficjalnych statystyk i być znacznie wyższa. Wynika to z tego, że setki osób aresztowanych w trakcie dwóch miesięcy protestów uznaje się za zaginione.

Zgodnie z informacją birmańskiego portalu „Myanmar Now” w ostatnią sobotę śmierć poniosło przynajmniej 114 osób, wśród nich młodzież poniżej 16. roku życia. Jak relacjonuje dla Agencji Reuters jeden z manifestantów z miasta Mjingjan:

Strzelają do nas jak do ptaków, nawet w naszych domach. (…) Ale mimo to będziemy protestować. Musimy walczyć, aż do upadku junty – podkreśla mężczyzna.

Stosowany przez birmańskie siły bezpieczeństwa terror potępiają Wielka Brytania, UE i USA – jednak medialna krytyka to póki co jedyny wyraz wsparcia ze strony państwa zachodnich wobec protestujących obywateli Mjanmy. Do sobotniej krwawej rozprawy z demonstrantami doszło w dniu sił zbrojnych, podczas gdy dzierżący władzę generał Ming Aung Hliang zapewniał publicznie o chęci chronienia obywateli i dążeniu do demokracji.

Podczas birmańskich oficjalnych uroczystości 27 marca obecny był wiceminister obrony Rosji, Aleksander Fomin, a także przedstawiciele Chin i Indii. Jak podkreślił w trakcie wydarzenia szef junty, Ming Aung Hliang:

Rosja jest naszym prawdziwym przyjacielem – cytuje generała Reuters.

N.N.

Źródło: Reuters

Dr hab. Lubina: Trudno wyobrazić sobie zbrodnię, której birmańska armia jeszcze nie popełniła

Dr hab. Michał Lubina o wczorajszych wydarzeniach w Mjanmie: Armia spacyfikowała jedną z dzielnic Rangunu; oddziały armii podjechały pociągiem podmiejskim i zaczęły rzucać w ludzi granatami.

W dzisiejszym „Kurierze w Samo Południe” ekspert ds. dalekowschodnich, dr hab. Michał Lubina, mówi o najnowszych wydarzeniach w Mjanmie. W sobotę 27 marca w birmański „Dzień Armii” zastrzelono 90 protestujących, dzień później doszło m.in. do rzucania granatami w manifestantów:

Armia spacyfikowała jedną z dzielnic Rangunu, w ten sposób, że oddziały armii podjechały pociągiem podmiejskim i zaczęły rzucać w ludzi granatami. Jeden człowiek stracił rękę, kilku pozostałych jest rannych. W niedzielę birmańska armia spaliła jednego człowieka żywcem oraz ostrzelała myśliwcami trzy wioski Karenów. Ponadto zabiła kilkoro dzieci i jedną kobietę.

Politolog wskazuje na całkowity brak poszanowania Praw Człowieka w działaniach, którymi birmańska armia terroryzuje swoich obywateli w trakcie pacyfikacji protestów:

Wcześniej armia birmańska miała na koncie ostrzelanie porodówki, pobicia lekarzy, grabarzy. zabójstwa dzieci. To jest długa lista zbrodni. Trudno wyobrazić sobie taką zbrodnię, której ta armia jeszcze nie popełniła.

Rozmówca Adriana Kowarzyka podkreśla, że jedyną nadzieję w kwestii wolności Mjanmy stanowi fakt, że Birmańczycy nadal próbują walczyć – ponieważ pomoc ze strony międzynarodowej jest znikoma:

Naprawdę chciałbym żeby w tej sytuacji było widać „światełko w tunelu”. Chyba jest nim jedynie fakt, że ludzie wciąż walczą – chociaż nie wiem czy to dobrze, bo w efekcie więcej ich ginie. Natomiast ludzie wciąż walczą, mamy tak naprawdę ludowe powstanie przeciwko armii.

Ekspert próbuje również zmierzyć się z pytaniem dotyczącym źródła terroru stosowanego przez przywódców birmańskiej armii:

Podstawowe pytanie, które ciśnie się na usta to: dlaczego birmańska armia stosuje takie metody? Na to nie ma dobrej odpowiedzi, ale najpopularniejszą jest taka, że birmańska armia od 80 dekad walczy z partyzantami w różnych częściach kraju. Na początku byli to komuniści, później różne powstania mniejszości etnicznych – spośród których większość pokonali – i tak birmańska armia zachowywała się zawsze na pograniczach. Z tą różnicą, że było to pogranicze. Świat tego nie widział, a oni przenoszą teraz te nawyki na własną ludność.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Kanał Sueski: Statek Ever Given już zepchnięty z mielizny, jednak blokada trwa nadal

„Wiadomości o częściowym ściągnięciu statku z mielizny są dobre, ale zakończenie operacji nie będzie „bułką z masłem” – komentuje szef firmy Boskalis, zajmującej się operacją przemieszczenia statku.

Dziś ok. godz. 5 rano czasu polskiego agencja transportowa Inchcape Shipping poinformowała na Twitterze o skutecznej akcji zepchnięcia statku Ever Given z mielizny kanału. Zgodnie z relacją agencji AP – mimo, że jednostka jest już częściowo ściągnięta z mielizny, w dalszym ciągu tamuje ruch na tej drodze wodnej.


Operacja ściągania statku Ever Given z mielizny trwa już szósty dzień. Sytuację w Kanale Sueskim komentuje na antenie holenderskiego radia Peter Berdowski – szef holenderskiej firmy Boskalis, która jest właścicielem spółki Smit Salvage zajmującej się akcją przemieszczenia statku:

Wiadomości o częściowym ściągnięciu statku z mielizny są dobre, ale zakończenie operacji nie będzie „bułką z masłem” – ocenia Berdowski.

Przed ekipą pracującą nad ściąganiem statku z mielizny czeka jeszcze wiele trudności. Jak tłumaczy szef Boskalis:

Nowy holownik przybędzie na miejsce i woda zostanie wpompowana pod dziób kontenerowca, aby pomóc w jego dalszym przemieszczeniu, ale jeśli te działania nie przyniosą rezultatu, być może trzeba będzie usunąć z pokładu ładunek.

Z kolei szef firmy Shoei Kisen, japońskiego właściciela statku, przekazał agencji AFP, że:

Kontenerowiec Ever Given „obrócił się”, ale jeszcze nie unosi się na wodzie. Jednostka „utknęła pod kątem 30 stopni” do krawędzi kanału, ale teraz ma większy zakres ruchu.

N.N.

Źródło: Onet.pl, Inchacpe Shipping