Dr hab. Michał Lubina: jeżeli chcemy sobie wyobrazić upadek państwa, to Sri Lanka jest doskonałym przykładem

Antyrządowe protesty w Sri Lance, 13 kwietnia 2022 r./Fot. AntanO/CC BY-SA 4.0

Czemu mieszkańcy Sri Lanki przypuścili szturm na pałac swego prezydenta? Dr hab. Michał Lubina o upadku południowoazjatyckiego kraju w kontekście rywalizacji chińsko-indyjskiej.

W poniedziałek protestujący wdarli się do pałacu prezydenckiego w stolicy Sri Lanki Kolombo. Dr hab. Michał Lubina wyjaśnia, że kraj ten zbankrutował.

Sri Lanka zbankrutowała i jest to wyraźnie odczuwalne przez ludzi. Brak ropy powoduje paraliż transportu.

Stwierdza, że demonstranci mają rację zarzucając elitom rządzącym korupcję. Sądzi przy tym, że mniej skorumpowane rządy nie poradziłyby sobie wiele lepiej.

Cały problem ze Sri Lanką polega na tym, że nawet gdyby rządził ktoś uczciwy […], i tak by przegrał.

Sri Lanka ucierpiała w wyniku zamachu terrorystycznego na Wielkanoc 2019 r. Po nim kraj ten przestał być postrzegany jako bezpieczny dla terrorystów.

Czytaj także:

Wójcik [euroislam.pl]: Służby Sri Lanki mogły wiedzieć wcześniej o planowanych zamachach [VIDEO]

Kolejnym problemem była pandemia. Im słabszy jest kraj, tym gorzej odczuł jej skutki. Na południowoazjatycki kraj wpłynęła negatywnie także wojna na Ukrainie.

W Sri Lankę uderzyły również gospodarcze skutki wojny na Ukrainie.

Gość Jaśminy Nowak zauważa, iż relacje Chin i Sri Lanki dały asumpt do ukucia pojęcia „dyplomacji długu”, o której z czasem zaczęto mówić w odniesieniu do innych uzależnionych od chińskich pożyczek państw. Chińczycy pożyczają pieniądze, a potem zabierają porty, takie jak Hambantota, wydzierżawiony Chinom na 99 lat (czyli podobnie jak niegdyś Hongkong Brytyjczykom).

Ekspert zauważa, że podniesienie Sri Lanki z upadku kosztowałoby Chińczyków pieniądze. Pekin chce zaś zarabiać, a nie wydawać. Państwo Środka zachowuje dystans wobec obecnych wydarzeń.

Chiny nie mają w zwyczaju podnosić państw z upadku. Dużą rolę na Sri Lance mogą odegrać: Indie, Japonia i Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Dr hab. Lubina mówi także o relacjach indyjsko-chińskich. Zauważa, że Państwo Środka nie traktuje Indii jak równego sobie. Pekin zdaje sobie przy tym sprawę, że Nowe Delhi może im sprawić problemy. Zabezpiecza się przed tym rozwijając bardzo dobre relacje z sąsiadami Indii, nie tylko z Pakistanem, ale z Malediwami, czy Bangladeszem.

Chiny ze wszystkimi, z wyjątkiem Bhutanu, sąsiadami Indii mają lepsze relacje niż same Indie.

A.P.

Michał Lubina: Chiny wiją się między Rosją a Zachodem. Chiński wąż zbliżył się do Rosji, ale nie przestaje być wężem

Featured Video Play Icon

Dr Michał Lubina / Fot. Lech Rustecki, Radio WNET

Ekspert ds. dalekowschodnich o podejściu Chin do wojny na Ukrainie oraz o zbliżających się wyborach w Komunistycznej Partii Chin.

Michał Lubina omawia stosunek Chin do wojny na Ukrainy. Pekin kluczy w tej sprawie. Ostatnio Xi Jinping rozmawiał z Władimirem Putinem. Chiny zakładają, że Rosji uda się osiągnąć dyplomatyczne zwycięstwo. Nie chcą jednak psuć sobie relacji z Zachodem.

Chiński wąż zbliżył się do Rosji, ale nie przestaje być wężem.

Czytaj także:

Radosław Pyffel: Chiny nie chcą być objęte sankcjami, dlatego mówią że wojna na Ukrainie nie jest ich wojną

Tymczasem zbliżają się wybory na przewodniczącego KPCh na kolejną kadencję. Jak ocenia ekspert ds. dalekowschodnich, prawdopodobnie czeka nas reelekcja Xi, ale nie jest to pewne.

Stawiałbym na Xi, ale nie wszystkie pieniądze.

Wskazuje na różnicę w podejściu między głową chińskiego państwa a szefem rządu. Li Keqiang jest bardziej niż Xi Jinping skupiony na gospodarce.

A.P.

Dr hab. Michał Lubina: Chiny są pierwszym partnerem handlowym Rosji. Dla Chin Rosja to partner drugo- lub trzeciorzędny

Dr Michał Lubina / Fot. Lech Rustecki, Radio WNET

Ekspert ds. dalekowschodnich o tym, jak Pekin kluczy, żeby nie określić wprost swego stanowiska ws. wojny na Ukrainie oraz o chińsko-rosyjskich relacjach handlowych i naciskach UE na Chiny.

Chiny choć wyraźnie kibicują Rosji, to nie chcą postawić kropki nad „i” w poparciu rosyjskiej inwazji.

Dr  hab. Michał Lubina stwierdza, że w sprawie wojny na Ukrainie z Pekinu celowo płyną sprzeczne sygnały. Chińczycy, którzy chcieliby uniknąć sankcji za popieranie Rosji, są „za, a nawet przeciw”. Oskarżają oni Amerykanów o sprowokowanie konfliktu. Ten ostatni prowadzi do głębszego uzależnienia FR od Państwa Środka. Ekspert ds. dalekowschodnich zauważa, że jest to proces, który trwa już od dwóch dekad, ale teraz przyśpieszył.

Chiny są pierwszym partnerem handlowym Rosji (drugim jeżeli liczymy Unię Europejską jako całość).

Czytaj także:

Andrzej Zawadzki – Liang: szanghajscy kurierzy śpią pod mostem; gospodarka całkowicie stanęła

Jednak z perspektywy Chin Rosja jest partnerem handlowym drugo-, lub trzeciorzędnym. Jest głównie dostarczycielem ropy, gazu i węgla. Z wyjątkiem broni Chińczycy kupują od swej północnej sąsiadki jedynie nieprzetworzone produkty. Dla Pekinu dużo ważniejsza gospodarczo jest Unia Europejska. Ta ostatnia zaś chce zmusić Chiny do zajęcia jasnego stanowiska. Na ostatnim szczycie UE-Chiny

Unia wyraźnie stawiała kwestię Ukrainy. To się bardzo nie podoba Chinom.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Dr hab. Lubina: Chiny i Rosja oficjalnie nie są sojusznikami, ale obu nie odpowiada obowiązuący ład międzynarodowy

Prezydent Rosji Władimir Putin z prezydentem ChRL Xi Jinpingiem / Fot. en.kremlin.ru

Ekspert ds. dalekowschodnich o spojrzeniu ChRL na eskalację napięcia między Federacją Rosyjską a Ukrainą.

Dr hab. Michał Lubina omawia stan relacji amerykańsko-chińskich i i chińsko-rosyjskich. Można odnotować deklaratywne poparcie Pekinu dla Moskwy jeżeli chodzi o napięcie z Zachodem na tle Ukrainy.

Chiny na pewno nie chcą, by do konfrontacji doszło podczas igrzysk olimpijskich.

Ekspert podkreśla, że ChRL generalnie postrzega konflikt zbrojny jako bardzo ryzykowny sposób prowadzenia polityki. Z drugiej strony, agresja na Ukrainę może pomóc odwrócić uwagę od sytuacji na Pacyfiku.

Zarówno Rosji, jak i Chinom, nie odpowiada ustalony porządek międzynarodowy oparty o przywództwo amerykańskie.

W opinii rozmówcy Jaśminy Nowak odpowiedź Zachodu na agresywną politykę Rosji jest zaskakująco stanowcza i solidarna.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Dr hab. Lubina: Trudno wyobrazić sobie zbrodnię, której birmańska armia jeszcze nie popełniła

Dr hab. Michał Lubina o wczorajszych wydarzeniach w Mjanmie: Armia spacyfikowała jedną z dzielnic Rangunu; oddziały armii podjechały pociągiem podmiejskim i zaczęły rzucać w ludzi granatami.

W dzisiejszym „Kurierze w Samo Południe” ekspert ds. dalekowschodnich, dr hab. Michał Lubina, mówi o najnowszych wydarzeniach w Mjanmie. W sobotę 27 marca w birmański „Dzień Armii” zastrzelono 90 protestujących, dzień później doszło m.in. do rzucania granatami w manifestantów:

Armia spacyfikowała jedną z dzielnic Rangunu, w ten sposób, że oddziały armii podjechały pociągiem podmiejskim i zaczęły rzucać w ludzi granatami. Jeden człowiek stracił rękę, kilku pozostałych jest rannych. W niedzielę birmańska armia spaliła jednego człowieka żywcem oraz ostrzelała myśliwcami trzy wioski Karenów. Ponadto zabiła kilkoro dzieci i jedną kobietę.

Politolog wskazuje na całkowity brak poszanowania Praw Człowieka w działaniach, którymi birmańska armia terroryzuje swoich obywateli w trakcie pacyfikacji protestów:

Wcześniej armia birmańska miała na koncie ostrzelanie porodówki, pobicia lekarzy, grabarzy. zabójstwa dzieci. To jest długa lista zbrodni. Trudno wyobrazić sobie taką zbrodnię, której ta armia jeszcze nie popełniła.

Rozmówca Adriana Kowarzyka podkreśla, że jedyną nadzieję w kwestii wolności Mjanmy stanowi fakt, że Birmańczycy nadal próbują walczyć – ponieważ pomoc ze strony międzynarodowej jest znikoma:

Naprawdę chciałbym żeby w tej sytuacji było widać „światełko w tunelu”. Chyba jest nim jedynie fakt, że ludzie wciąż walczą – chociaż nie wiem czy to dobrze, bo w efekcie więcej ich ginie. Natomiast ludzie wciąż walczą, mamy tak naprawdę ludowe powstanie przeciwko armii.

Ekspert próbuje również zmierzyć się z pytaniem dotyczącym źródła terroru stosowanego przez przywódców birmańskiej armii:

Podstawowe pytanie, które ciśnie się na usta to: dlaczego birmańska armia stosuje takie metody? Na to nie ma dobrej odpowiedzi, ale najpopularniejszą jest taka, że birmańska armia od 80 dekad walczy z partyzantami w różnych częściach kraju. Na początku byli to komuniści, później różne powstania mniejszości etnicznych – spośród których większość pokonali – i tak birmańska armia zachowywała się zawsze na pograniczach. Z tą różnicą, że było to pogranicze. Świat tego nie widział, a oni przenoszą teraz te nawyki na własną ludność.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Pokaz nacjonalizmu po Birmańsku. 64 ofiary dzisiejszych protestów. Sen Mjanmy o demokracji pryska

Wojsko zastrzeliło w sobotę co najmniej 64 osoby protestujące w Mjanmie – przekazała agencja Reuters, powołując się na portal Myanmar oraz na relacje świadków.

Dziś w Mjanmie obchodzony jest Dzień Sił Zbrojnych. Głównodowodzący Sił Zbrojnych Mjanmy, czyli przywódca junty Min Aung Hlaing powiedział podczas parady w stolicy, że wojsko będzie dziś chronić ludzi i dążyć do demokracji. Efekt tej “ochrony” to na ten moment co najmniej 64 ofiary śmiertelne, wśród nich młody chłopiec. Niektóre źródła podają nawet 90 ofiar. [related id=”139833″]Dzisiejszy dzień należy do jednego z najkrwawszych od wybuchu zamachu stanu, jaki miał miejsce w Republice Związku Mjanmy 1 lutego.

Mieszkańcy Birmy giną z rąk birmańskich sił bezpieczeństwa. Możemy niestety spodziewać się, że liczba ofiar będzie rosła. Jak podkreślił w rozmowie z Radiem WNET ekspert ds. Bliskiego i Dalekiego Wschodu, dr Michał Lubina:

To, co dziś wydarzyło się w Birmie, było do przewidzenia. Dziś obchodzony jest Dzień Armii Birmańskiej – To święto upamiętnia powstanie antyjapońskie w Birmie. To, co jest ważne – armię birmańską stworzyli Japończycy i duch japońskiego militaryzmu jest tam widoczny po dziś dzień.

Tego faszystowskiego ducha na pewno czuli mieszkańcy Birmy, oglądając w piątkowy wieczór komunikat na swoich telewizorach, który pojawił się na tle delikatnej muzyki, informujący, że wojsko będzie strzelało do nieposłusznych obywateli w głowę. To, co ciekawe, groźba nie trafiła do serc Birmańczyków. Wezwali oni swoich zwolenników do wyjścia na ulicę.

Jest to w pewnym sensie porażka polityczna przywódcy wojska. Szef junty chciał zakończyć prosty do dzisiejszego dnia – obchodów święta armii, aby pokazać, że kontroluje sytuację.
Protestujący pokazali, że się nie poddają. Społeczeństwo zapłaciło daninę krwi, ale popsuło plany wojska oraz ich święto – powiedział dr Lubina.

Jak dodał, teraz mamy leninowską grę “kto kogo”.  Armia chce przeczekać protesty, ma nadzieję na znudzenie się nimi społeczeństwa. Ludzie zaś, chociaż mają świadomość siły i przewagi wojska – wiedzą, że jeśli dziś ustąpią, to będą skazani na wojsko jeszcze przez najbliższe dziesięciolecia i do tego nie chcą dopuścić. Jedno jest pewne – wydarzenia z ostatnich dni pokazały, że przemoc nie wystarczy, aby powstrzymać mieszkańców Birmy. Poza demonstracjami mają cały wachlarz narzędzi i sposobów, którymi mogą i będą walczyć z wojskiem.

Dr Lubina: Krwawe masakry w Mjanmie, ponad 200 osób zabitych

– Ustalenie liczby ofiar jest trudne […] Dziś otrzymałem informację, że wciągu ostatnich dwóch dni zginęło kolejne 180 osób. To by znaczyło, że całość sięgnęła 400 osób – oznajmia politolog.

W dzisiejszej rozmowie w „Kurierze w samo południe” Radia WNET dr Michał Lubina, politolog, badacz stosunków międzynarodowych specjalizujący się w problematyce współczesnej Mjanmy, mówił m.in. o kreatywnych formach obecnych protestów obywatelskich w Mjanmie:

Dzisiejsza forma protestów jest dosyć hybrydowa, bo rzeczywiście walczą obecnie w niektórych częściach Rangunu i Mandalaj, natomiast te miejsca, w których nie walczą wyglądają tak, że na ulicach poukładali kokosy z hasłami „Precz z reżimem” albo „Zwróćcie nam wolność” i cała ulica jest wyłożona takimi obiektami.

Badacz opowiada o rozmaitych formach i instalacjach artystycznych, powstających na birmańskich ulicach w ramach trwających od początku lutego protestów:

Wcześniej poustawiali na ulicach tradycyjne birmańskie wańki-wstańki – lalki wykonane z papier-mache, przypominające kobietę, również z podobnymi hasłami. Jest to bardzo ładny symbol, bo w domyśle oznacza zdanie – „jak nas popchniecie to my wstaniemy”.

Politolog odnosi się również do opublikowanych niedawno przez ONZ danych, z których wynika, że w ciągu trwających już kilkadziesiąt dni protestów zginęło blisko 150 osób. Prawdopodobnie oficjalne statystyki są znacznie zaniżone:

Ustalenie liczby ofiar jest trudne. Może sięgać ona nawet 200 osób – Birmańczycy ją zwiększają, ale nie jest to pewne. Dziś otrzymałem od birmańskiej znajomej informację, że w ciągu ostatnich dwóch dni zginęło kolejne 180 osób. To by znaczyło, że całość sięgnęła 400.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

N.N.

Dr hab. Lubina: Polski dziennikarz aresztowany w Mjanmie ma szczęście, że jest obcokrajowcem – być może uniknie śmierci

Ekspert ds. dalekowschodnich mówi o licznych represjach birmańskiego reżimu wobec dziennikarzy i o zastraszaniu całego społeczeństwa Mjanmy.

[related id=139229 side=left]Dr hab. Michał Lubina mówi o aresztowaniu polskiego fotoreportera w Mjanmie. Mężczyzna dokumentował tłumioną przez policję demonstrację.  Wskazuje, że to już kolejny przypadek zatrzymania dziennikarza.

Polak został również pobity przez policję. Gdyby był krajowcem, groziłaby mu śmierć. Jako cudzoziemiec ma szansę jej uniknąć i zostać deportowany z kraju.

Ekspert relacjonuje ponadto stan protestów w Birmie. Ich natężenie nie spada.

– To zabawa w kotka i myszkę, tylko niestety krwawa. Władze stosują różne metody zastraszania.  Po miesiącu manifestacji społeczeństwo nadal jest aktywne, to imponujące.

Gość Radia Wnet mówi też o silnym zakorzenieniu w tym dalekowschodnim kraju tendencji patriarchalnych, których głównym wyrazicielem jest armia. Ocenia, że społeczność międzynarodowa nie ma zbyt wielu skutecznych narzędzi do wpływania na rozwój wypadków.

To, co się tam dzieje, nosi cechy ludowego powstania przeciwko uprzywilejowanej kaście.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

18 ofiar śmiertelnych tłumienia protestów w Mjanmie. Dr hab. Lubina: Jak na generałów birmańskich to wciąż wersja light

Czemu generałowie dokonali przewrotu? Ekspert ds. dalekowschodnich o represjach wobec protestujących Mjanmarczyków, końcu kadencji Min Aung Hlainga i o tym, jak generałowie przegrali we własną grę.


Dr hab. Michał Lubina informuje, że w Mjamnie podczas tłumienia protestów przez armię zginęło już, według oficjalnych danych 18 osób. Prawdopodobnie zginęło ich jednak więcej.

Mamy […] większą liczbę ofiar śmiertelnych. Pierwsze były już w pierwszym tygodniu, ale to były pojedyncze natomiast teraz już mamy w okolicach w okolicach 20-30.

Mówi, iż wśród sił policyjnych tłumiących demonstracje są przebrani  żołnierze.  Rozpędzają oni demonstracje przy użyciu gazu łzawiącego, granatów hukowych i pobić. Wojskowi chcą zastraszyć obywateli. Dr hab. Lubina wyjaśnia, że choć w Mjanmie zginęło już 18 osób, to reakcja junty wciąż nie jest tak krwawa jak w 1998 r.

Jak na generałów birmańskich to jest wciąż wersja light.

W 1998 r. w ramach tłumienia protestów armia po prostu strzelała do protestujących. Zginęło wówczas 3000 osób.  Nie można wykluczyć, że także obecnie wojskowi uciekną się do takich kroków.

Przez ostatnie pięć lat opozycyjny rząd cywilny cały czas rządził w stanie zagrożenia, że armia może wejść i dokonać zamachu stanu.

[related id=137595 side=right] Ekspert ds. dalekowschodnich wyjaśnia, że armia była w wygodnej pozycji mając dużą liczbę przywilejów i współdzieląc się władzą z cywilnym rządem  Aung San Suu Kyi.  Czemu więc zdecydowała się na zamach stanu. Wyjaśnia, że są trzy teorie na temat tego, czemu junta zdecydowała się na zamach stanu. Pierwsza, zakładająca, że wojskowi faktycznie wierzyli oni, iż wybory zostały sfałszowane, nie jest jego zdaniem przekonywująca. Zwycięstwo opozycji było bowiem przytłaczające.

Druga linia interpretacji jest taka, że generał Min Aung Hlaing, szef junty obecnej czynił to z pobudek osobistych. Jemu się kończyła kadencja głównodowodzącego armii, a tą kadencję mógł przedłużyć tylko rząd cywilny. Oczywiście by zrobił, ale przecież nie za darmo politycznie.

Trzecia teoria mówi, iż generałowie nie mogli już funkcjonować w koegzystencji z cywilnym rządem. System w którym rząd jest cywilny, ale wojskowi mają zagwarantowane przywileje nazwano „zdyscyplinowaną demokracją”. Rząd noblistki, jak mówi dr hab. Lubina starał się „odcinać armię od złoba”, a wybory parlamentarne okazały się kompletną porażką dla armii. W rezultacie

Generałowie przegrywali w grze którą sami stworzyli.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Protesty w Mjanmie. Dr hab. Lubina: rozlew krwi jest nadal realny

Ekspert ds. dalekowschodnich omawia aktualną sytuację społeczno-polityczną w Mjanmie. Kreśli perspektywy przyszłości kraju. Mówi o tym, jak rozwój sytuacji w Birmie postrzegają Chiny, Rosja i USA.


Dr hab. Michał Lubina mówi o rozpoczętym dzisiaj strajku generalnym w Mjanmie [dawnej Birmie-przyp. red.]. Ocenia, że nie przyczyni się do zmiany sytuacji politycznej w kraju, chyba że wydarzy się cud. Pozostałe scenariusze dla kraju, zdaniem eksperta, są albo złe, albo fatalne.

Wszystko wskazuje na to, że strajk nie ruszy generałów. Pozostają oni lojalni wobec instytucji-matki, jaką jest armia.

Niewykluczone, że ziści się scenariusz tajski, polegający na łagodnym powstrzymywaniu strajków i czekaniu aż samoistnie wygasną.

[related id=136874 side=right]Obywatelom daje się do wyboru rządy różnych przedstawicieli armii, co w opinii gościa „Popołudnia WNET” jest jak „wybór kata”. Dr hab. Lubina zauważa, że ludzie, którzy całe dorosłe życie spędzili na walkach przygranicznych, niekoniecznie muszą wiedzieć, jak się zarządza państwem.

Masowy rozlew krwi jest niestety nadal realny. Mam jednak nadzieję, że generałowie zrozumieją, że nie opłaca się strzelać do ludzi.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego odnotowuje delikatną reakcję Stanów Zjednoczonych na rozwój sytuacji w Mjanmie. Wynika to ze świadomości ograniczonych wpływów w regionie.  Gość „Popołudnia WNET” zwraca uwagę, że Amerykanie mieli dobre relacje z poprzednim rządem birmańskim. W opinii eksperta wydarzenia w Mjanmie są korzystne dla Chin i Rosji.

Politolog charakteryzuje ponadto protesty w Mjanmie. Dużą część ich uczestników stanowią ludzie młodzi. Manifestacje mają charakter oddolny, podobnie jak w Hongkongu pozbawione są wyraźnego przywództwa.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.