Mjanma. Rusza proces Aung San Suu Kyi

W poniedziałek rozpocząć się ma proces byłej premier Mjanmy. Aung San Suu Kyi zarzuca się podburzanie, zdradzanie tajemnic państwowych i korupcję.

[related id=143101 side=right] 1 lutego w Mjamie miał miejsce wojskowy zamach stanu. Aresztowani zostali  prezydent Win Myint i premier Aung San Suu Kyi. Byłą szefową rządu oskarża się o naruszenie tajemnicy państwowej oraz o przyjęcie łapówki w wysokości 600 tys. dol. i 11,4 kg złota. Główny adwokat Suu Kyi, Khin Maung Zaw określił zarzuty jako absurdalne. Obalonej premier wojskowi zarzuca się także naruszanie zasad sanitarnych w czasie kampanii wyborczej i nielegalne posiadanie walkie-talkie.

A.P.

Mjanma: 510 osób zabitych przez birmańskie siły bezpieczeństwa od początku lutego

„Strzelają do nas jak do ptaków, nawet w naszych domach” – relacjonuje Agencji Reuters jeden z protestujących w mieście Mjingjan. Liczba ofiar trwających już drugi miesiąc protestów stale rośnie.

W sobotę 27 marca, w birmański „Dzień Armii” doszło do ponownego rozlewu krwi na ogromną skalę.  Zastrzelono wówczas 90 protestujących, a dzień później doszło m.in. do rzucania granatami w manifestantów. Protestujący Birmańczycy od blisko 2 miesięcy domagają się przywrócenia obalonych władz cywilnych i uwolnienia szefowej rządu, noblistki Aung San Suu Kyi.

Bilans ofiar cywilnych wśród protestujących, nieuzbrojonych Birmańczyków stale rośnie. Od zamachu stanu 1 lutego 2021 potwierdzono już śmierć ponad 500 obywateli. Jak podaje Stowarzyszenie Pomocy Więźniom Politycznym w Birmie – potwierdziliśmy 510 ofiar śmiertelnych – informuje organizacja.

Według stowarzyszenia, faktyczna liczba ofiar może jednak różnić się od oficjalnych statystyk i być znacznie wyższa. Wynika to z tego, że setki osób aresztowanych w trakcie dwóch miesięcy protestów uznaje się za zaginione.

Zgodnie z informacją birmańskiego portalu „Myanmar Now” w ostatnią sobotę śmierć poniosło przynajmniej 114 osób, wśród nich młodzież poniżej 16. roku życia. Jak relacjonuje dla Agencji Reuters jeden z manifestantów z miasta Mjingjan:

Strzelają do nas jak do ptaków, nawet w naszych domach. (…) Ale mimo to będziemy protestować. Musimy walczyć, aż do upadku junty – podkreśla mężczyzna.

Stosowany przez birmańskie siły bezpieczeństwa terror potępiają Wielka Brytania, UE i USA – jednak medialna krytyka to póki co jedyny wyraz wsparcia ze strony państwa zachodnich wobec protestujących obywateli Mjanmy. Do sobotniej krwawej rozprawy z demonstrantami doszło w dniu sił zbrojnych, podczas gdy dzierżący władzę generał Ming Aung Hliang zapewniał publicznie o chęci chronienia obywateli i dążeniu do demokracji.

Podczas birmańskich oficjalnych uroczystości 27 marca obecny był wiceminister obrony Rosji, Aleksander Fomin, a także przedstawiciele Chin i Indii. Jak podkreślił w trakcie wydarzenia szef junty, Ming Aung Hliang:

Rosja jest naszym prawdziwym przyjacielem – cytuje generała Reuters.

N.N.

Źródło: Reuters

18 ofiar śmiertelnych tłumienia protestów w Mjanmie. Dr hab. Lubina: Jak na generałów birmańskich to wciąż wersja light

Czemu generałowie dokonali przewrotu? Ekspert ds. dalekowschodnich o represjach wobec protestujących Mjanmarczyków, końcu kadencji Min Aung Hlainga i o tym, jak generałowie przegrali we własną grę.


Dr hab. Michał Lubina informuje, że w Mjamnie podczas tłumienia protestów przez armię zginęło już, według oficjalnych danych 18 osób. Prawdopodobnie zginęło ich jednak więcej.

Mamy […] większą liczbę ofiar śmiertelnych. Pierwsze były już w pierwszym tygodniu, ale to były pojedyncze natomiast teraz już mamy w okolicach w okolicach 20-30.

Mówi, iż wśród sił policyjnych tłumiących demonstracje są przebrani  żołnierze.  Rozpędzają oni demonstracje przy użyciu gazu łzawiącego, granatów hukowych i pobić. Wojskowi chcą zastraszyć obywateli. Dr hab. Lubina wyjaśnia, że choć w Mjanmie zginęło już 18 osób, to reakcja junty wciąż nie jest tak krwawa jak w 1998 r.

Jak na generałów birmańskich to jest wciąż wersja light.

W 1998 r. w ramach tłumienia protestów armia po prostu strzelała do protestujących. Zginęło wówczas 3000 osób.  Nie można wykluczyć, że także obecnie wojskowi uciekną się do takich kroków.

Przez ostatnie pięć lat opozycyjny rząd cywilny cały czas rządził w stanie zagrożenia, że armia może wejść i dokonać zamachu stanu.

[related id=137595 side=right] Ekspert ds. dalekowschodnich wyjaśnia, że armia była w wygodnej pozycji mając dużą liczbę przywilejów i współdzieląc się władzą z cywilnym rządem  Aung San Suu Kyi.  Czemu więc zdecydowała się na zamach stanu. Wyjaśnia, że są trzy teorie na temat tego, czemu junta zdecydowała się na zamach stanu. Pierwsza, zakładająca, że wojskowi faktycznie wierzyli oni, iż wybory zostały sfałszowane, nie jest jego zdaniem przekonywująca. Zwycięstwo opozycji było bowiem przytłaczające.

Druga linia interpretacji jest taka, że generał Min Aung Hlaing, szef junty obecnej czynił to z pobudek osobistych. Jemu się kończyła kadencja głównodowodzącego armii, a tą kadencję mógł przedłużyć tylko rząd cywilny. Oczywiście by zrobił, ale przecież nie za darmo politycznie.

Trzecia teoria mówi, iż generałowie nie mogli już funkcjonować w koegzystencji z cywilnym rządem. System w którym rząd jest cywilny, ale wojskowi mają zagwarantowane przywileje nazwano „zdyscyplinowaną demokracją”. Rząd noblistki, jak mówi dr hab. Lubina starał się „odcinać armię od złoba”, a wybory parlamentarne okazały się kompletną porażką dla armii. W rezultacie

Generałowie przegrywali w grze którą sami stworzyli.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Przewrót w Mjanmie. Dr hab. Michał Lubina: Poszło o kwestie ambicjonalne. Uzależnienie od Chin będzie się pogłębiać

Dr hab. Michał Lubina o sytuacji w Mjanmie po zamachu stanu, reakcji Birmańczyków i tym, co przewrót oznacza dla Rosji i Chin.

[related id=135910 side=right] Dr hab. Michał Lubina powraca do tematu zamachu stanu, jaki miał miejsce w Republice Związku Mjanmy. Obecnie jest w niej spokojnie. Ludzie rzucili się wypłacać pieniądze z bankomatów i kupować jedzenie w sklepach. Demonstracje proarmijne wypadły blado, gdyż mało kto na nie przyszedł:

Armia nie cieszy się właściwie żadnym poparciem społecznym. Tam trzeba opłacać tych wszystkich ludzi żeby oni tam przeszli. I to było na pokaz w bardzo złym stylu.

Wygląda na to, że armii udało się przejąć władzę. Politolog wskazuje, iż obecnie obywatele mogą zostać w domach i krytykować armię w Internecie albo wyjść na ulice protestować.  Pierwsze rozwiązanie nic nie zmieni, a drugie tylko narazi ich na krwawe represje.  Jak wyjaśnia prof. Lubina, mieszkańcy Mjanmy pamiętają, że

Trzykrotnie za rządów wojskowych była denominacja pieniędzy i ludzie stracili oszczędności całego życia.

Większym zaufaniem od krajowych kiatów cieszą się amerykańskie dolary. W Naypyidaw, stolicy kraju, odcięto Internet, ale w byłej stolicy Birmy Rangunie sieć dalej działa. Wykładowca Instytutu Bilskiego i Dalekiego Wschodu przypomina historię Birmy:

Do „62 roku mieliśmy tam dyktaturę wojskową, paskudną wyjątkowo, która się trochę trochę realizowała w 2010. W 2011 trochę bardziej się zliberalizowała.  Mieliśmy 10 lat względnej wolności, takiej wolności kontrolowanej.

Sądzi, że społeczeństwo nie zbuntuje się przeciwko puczystom. Przypuszcza, iż obecnie współpraca Naypyidaw z Kremlem będzie jeszcze ściślejsza wobec sankcji międzynarodowych. Dr hab. Lubina wskazuje, że

Transformacja Birmy doprowadziła do tego, że Birma przywróciła tradycyjną politykę zagraniczną – politykę trzymania się na dystans do wszystkich. Polityka ta najbardziej najbardziej typowa dla Birmy.

W latach 1998-2011 Rangun uzależniony był od Pekinu, który bronił go w ONZ. Transformacja pozwoliła wyjść Mjanmarczykom z quasi kolonialnej zależności wobec Państwa Środka. Obecny przewrót grozi cofnięciem tych zmian. Ludźmi, którzy go przeprowadzili nie kierowała, zdaniem naszego gościa, logiczna kalkulacja:

Poszło o kwestie ambicjonalne. Generałowie strasznie przegrali wybory. Ich partia została zmiażdżona w wyborach.

Zwycięska w wyborach  Aung San Suu Kyi zignorowała głosy wojskowych twierdzących, że wybory zostały sfałszowane. Była już szefowa rządu nie zdobyła się na pojednawczy gest wobec silniejszego od niej wojska. W rezultacie to ostatnie postanowiło „kopnąć w stolik” kończąc dekadę współrządów wojskowych i dawnej opozycji.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Zamach stanu w Birmie. Dr hab. Lubina: to bardzo korzystna sytuacja dla Chin i Rosji

Adiunkt w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ komentuje przejęcie władzy w Birmie przez tamtejsze wojsko. Wskazuje, że dotychczasowy rząd zrobił wiele dla poprawy sytuacji w kraju.

Dr hab.  Michał Lubina komentuje sytuację polityczną w Birmie, gdzie doszło do zamachu stanu. To już czwarte takie zdarzenie w historii tego kraju.

To fatalna sytuacja. Przez ostatnie 10 lat rządzący wyciągali kraj z nędzy, teraz wszystkie te osiągnięcia zostały zakwestionowane.

Do tej pory państwem rządziła partia kierowana przez Aung San Suu Kyi.  Teraz birmańscy generałowie przypomnieli, że „władza pochodzi z luf karabinu”. W opinii eksperta spowoduje to ponowną izolację kraju na arenie międzynarodowej i uzależnienie od Chińskiej Republiki Ludowej:

Wygląda to tak, jakby ktoś nam puścił stary film, w którym kraj biedniał, a społeczeństwo było prześladowane.

Rozmówca Jaśminy Nowak relacjonuje, że rozwój sytuacji w Birmie spotkał się z potępieniem USA i Australii, z kolei po stronie wojska stanęła Tajlandia.

Niestety, Zachód ma ograniczone możliwości wpływania na to co dzieje się na szczytach birmańskiej władzy.

Dr hab. Lubina ocenia, że cofnięcie przejęcia władzy przez wojskowych jest mało prawdopodobna. Jak dodaje:

Wszyscy na tej sytuacji przegrywają, generałom będzie się teraz bardzo ciężko rządziło.

Omówione zostaje również podejście Rosji do rozwoju wypadków w Birmie. Kreml prawdopodobnie będzie drugim, po Chinach, zwycięzcą tamtejszego zamachu stanu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.