W wojnie z najazdem imperialnym Polska musi być i lisem, i wężem, i lwem / Bogdan Miedziński, „Kurier WNET” nr 69/2020

Celem prowadzonego na Polskę ataku imperialnego jest dążenie do ujarzmienia jej oporu wobec planowanego przez liderów UE „wtopienia” jej, w drodze federalizacji, w mocarstwo globalne/regionalne.

Bogdan Miedziński

Demokracja liberalna w służbie imperializmu

Gołym okiem widać, że pomimo posiadania przez Zjednoczoną Prawicę wyjątkowo mocnej demokratycznej legitymacji do sprawowania władzy, ma ona ogromne kłopoty z dokonywaniem tak bardzo potrzebnych usprawnień państwa polskiego.

Kluczowym czynnikiem ograniczającym aktywność obozu rządzącego w tym zakresie stał się złowrogi sojusz wewnętrznej opozycji totalnej z zagranicznymi grupami interesu. Opozycja totalna nie potrafi już samodzielnie wytworzyć masy krytycznej niezbędnej do dokonania powrotu „do tego, co było”. Tym niemniej jest ona w stanie wytwarzać impulsy, które po amplifikowaniu ich, właśnie przez polityczne, kapitałowe i medialne wsparcie zagranicy, nabierają mocy pozwalającej paraliżować podejmowane przez obóz rządowy przedsięwzięcia modernizacyjne.

Napastliwość ataków zagranicy na Polskę oraz ich niewspółmierność do zdarzeń będących powodem, a raczej pretekstem do podejmowania tych ataków bulwersuje: o nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych ustanawiającej kary dyscyplinarne dla sędziów za zaangażowanie polityczne Jürgen Hardt, rzecznik ds. polityki zagranicznej klubu parlamentarnego CDU/CSU mówi: niezależność sądów jest kluczowym wymogiem dla utrzymania praworządności. Podjęciem tego kroku Polska odchodzi od podstawowych zasad UE. Z kolei Daniel Freund, eurodeputowany Zielonych ostrzega: każdy, kto w ten sposób narusza nasze podstawowe wartości, musi się liczyć z sankcjami z Brukseli. Jeżeli zostają demontowane podstawowe zasady demokratyczne i konstytucyjne, muszą zostać obcięte dotacje UE. Natomiast Nils Schmid, rzecznik ds. polityki zagranicznej klubu parlamentarnego SPD, domaga się, aby omawiane tu zmiany wprowadzone ustawą dyscyplinującą sędziów uwzględnić w toczącym się przeciwko Warszawie postępowaniu w sprawie naruszenia prawa unijnego. A przecież Sejm uchwalił tę nowelizację, kierując się ewidentną potrzebą przeciwdziałania zagrożeniu państwa paraliżem kompetencyjnym prowokowanym przez niektórych przedstawicieli środowiska sędziowskiego.

Nie sposób nie dostrzegać, że cytowani powyżej politycy niemieccy, obiektywnie biorąc, wspierają wywoływanie chaosu w państwie polskim.

Tymczasem na prawicy nawet wytrawni komentatorzy polityczni, koncentrując się na spektakularnych aspektach omawianego konfliktu politycznego, mają duży kłopot ze wskazaniem rzeczywistych przyczyn ataków kierowanych przez zagranicę na Polskę. Politycy obozu rządzącego jak ognia unikają rzetelnej odpowiedzi na nasuwające się w sposób oczywisty pytanie, dlaczego jesteśmy tak bezlitośnie grillowani. A przecież rozpoznanie i ujawnienie opinii publicznej rzeczywistych motywów sił zagranicznych atakujących Polskę jest niesłychanie istotne dla zapewnienia adekwatnego przeciwdziałania wobec tych agresywnych akcji.

Idziemy bowiem prostą drogą do faktycznej utraty suwerenności. Kamieniami milowymi tej wędrówki, zapoczątkowanej akcesją do Unii Europejskiej w roku 2004, są: przyjęty w roku 2007 traktat lizboński, następnie przyjęcie w 2014 roku przez KE Nowych ram unijnych na rzecz umocnienia praworządności i wreszcie łańcuch przewrotnych orzeczeń polskich i unijnych sądów, zapoczątkowany pytaniami prejudycalnymi Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie wieku emerytalnego sędziów, poprzez wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w tej sprawie, a na uchwale z dnia 2019-01-19 Sądu Najwyższego kończąc. Ten ostatni akt unieważnia, de facto, dotychczasowe rezultaty reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości, a zarazem na oścież otwiera wrota do bezwarunkowego stawiania prawa unijnego ponad Konstytucją RP. Dziś wiceprzewodnicząca KE, Vêra Jurowa, w swoim bezczelnym piśmie w sprawie ustaw dyscyplinujących sędziów, robi to bez ogródek. Robią to gremialnie polskie sądy. Pełną aprobatę dla ich stanowiska wyraża opozycja totalna. A przecież, jeżeli prawo unijne stoi ponad Konstytucją, to jest ono władne wymusić zmianę tej Konstytucji w każdym obszarze. Wystarczy tylko wyrok TSUE, od którego przecież nie ma odwołania.

A zatem tylko patrzeć, jak niedługo kilku jegomościów z TSUE wyda orzeczenie, że dotyczący definicji małżeństwa zapis polskiej Konstytucji jest niezgodny z wartościami unijnym i nakaże Sejmowi jej harmonizację z tymi wartościami. A my? Ano, usłyszymy zapewne od przedstawiciela ekipy akurat sprawującej władzę: „Wicie, rozumicie…”. Jak za Gierka.

Nieodparcie nasuwa się na pamięć wygłoszona przez Jaśka końcowa fraza z Wesela Wyspiańskiego: „Nic nie słysom, ino granie, ino granie, jakieś ich chyciło spanie”.

Ta gra pozorów powinna się skończyć jak najszybciej. Jest oczywiste, że w omawianym tu konflikcie nie chodzi o dokonanie zwykłego przejęcia władzy przez opozycję w ramach demokratycznego werdyktu wyborczego. Stawka jest o wiele większa. Całościowe i pozbawione emocji spojrzenie na trwający w Polsce od 2015 roku konflikt polityczny pokazuje, że przeciwko naszemu krajowi toczy się w istocie wojna imperialna, a więc taka wojna, w której napastnik (imperium) dysponujący potencjałem wielokrotnie przewyższającym ten, którym dysponuje państwo napadnięte (Polska), dąży do jego skolonizowania. Imperium nie wykreśla państwa skolonizowanego z mapy politycznej świata, ale ustanawia w nim porządki chroniące jego własne interesy, a nie interesy napadniętych. Robi to przy użyciu nacisku ekonomicznego, doktryny, ideologii, prawa, a także zainstalowania życzliwych mu kadr w kluczowych ogniwach władzy. Fakt, że w tej wojnie toczonej przeciwko Polsce nie ma armat i nie słychać wystrzałów powoduje, że jej ofiary nierzadko nawet nie wiedzą, że jakaś wojna się toczy i że ją właśnie przegrywają.

Co należy więc robić? W pierwszym rzędzie – obudzić się z tego koszmarnego letargu, w który popadliśmy, skończyć z robieniem dobrej miny do złej gry i powszechnie zacząć dawać świadectwo!

Nie obronimy się przed najazdem udając, że wojny nie ma. Dlatego trzeba rzetelnie ujawnić opinii publicznej, kto w tej wojnie z Polską jest napastnikiem oraz na jakich polach ona się toczy.

Istota władzy imperialnej pozostała bowiem taka jak dawniej, jednakże zmienił się radykalnie profil instytucjonalny najeźdźców, a także formy jej ustanawiania i sprawowania.

Dziś centrami imperialnymi niekoniecznie są pojedyncze państwa. Mogą nimi także być sieci zbudowane z ogniw o bardzo zróżnicowanym statusie (administracyjnym, partyjnym, biznesowym), pozostających względem siebie w złożonych, niekiedy nawet częściowo konkurencyjnych relacjach. Formacje takie mają amorficzną, płynną strukturę, a jej podstawowym spoiwem są interesy oraz kadry przepływające pomiędzy poszczególnymi ogniwami i segmentami tej struktury. Ulokowana w ramach tych sieci władza nie jest dana raz na zawsze – jej lokalizacja zależy od aktualnego układu sił.

Takim właśnie centrum imperialnym jest formacja, z której płynie główny, kierowany z zagranicy atak na Polskę. Składa się ono z dwóch największych państw członkowskich „starej” Unii Europejskiej, wianuszka państw satelickich dobieranych ad hoc do pojedynczych spraw, a także potężnych organizacji lobbystycznych reprezentujących świat kapitału, takich na przykład, jak European Round Table of Industrialists. Ważną funkcję w tej formacji spełniają organy kierownicze Unii Europejskiej wraz ze swoim 45-tysięcznym personelem. Stwierdzenie to nie oznacza oczywiście, że Unia jako taka jest organizacją imperialną. Jednakże jest faktem, że jej organy, oprócz funkcji znajdujących się w jej oficjalnej agendzie, pełnią również i takie funkcje, które oficjalnie deklarowane nie są, a które bez trudu można zidentyfikować jako nakierowane na realizację interesów wskazanego powyżej centrum imperialnego. Politykę imperialną prowadzoną przez tę formację pokrywa negliż demokracji liberalnej. Skrywa on trzy potężne nośniki, przy pomocy których polityka ta jest prowadzona.

  • Pierwszym z nich jest doktryna ekonomiczna będąca osobliwą mieszanką neoliberalizmu i protekcjonizmu. Stanowi ona podstawę kształtowania porządku gospodarczego w strefie wpływów omawianego centrum imperialnego. Zasadnicza funkcja tej doktryny w aspekcie polityki imperialnej polega na tworzeniu takich zasad ładu gospodarczego, które zapewniają beneficjentom tej polityki bezpieczny transfer przysporzeń uzyskiwanych w krajach skolonizowanych do imperialnych centrów zysków.
  • Drugim nośnikiem polityki imperialnej, stanowiącym jej soft power, jest lewicowa ideologia bazująca na libertariańsko rozumianej wolności jako naczelnej wartości przysługującej jednostce ludzkiej. Absolutyzowanie tej wartości przez lewicę prowadzi do atomizacji społeczeństwa w kraju kolonizowanym i przeciwdziała powstawaniu w nim wspólnot zagrażających porządkowi sprzyjającemu konserwowaniu relacji imperialnych.
  • Trzecim nośnikiem polityki imperialnej jest liberalizm konstytucyjny. Stanowi on podstawę kształtowania zasad porządku publicznego. Oznacza pewną zasadę kształtowania tego porządku, polegającą na nadaniu praworządności bezwzględnego, także wobec idei demokracji, priorytetu jako gwarantowi ochrony podstawowych praw, takich jak wolność słowa, zgromadzeń, wyznania czy prawo do własności prywatnej. Jego zasadniczą funkcją jest ochrona istniejącego w skolonizowanym państwie imperialnego porządku publicznego.

Neoliberalizm – ekonomiczny filar polityki imperialnej

Korzenie neoliberalizmu tkwią w kryzysie naftowym lat 70. XX wieku. Jednym ze skutków tego kryzysu, poniekąd ubocznym, było nagromadzenie przez potentatów naftowych z Bliskiego Wschodu gigantycznych aktywów finansowych w bankach, głównie amerykańskich. Powstała z tego tytułu w aktywach tych banków nadwyżka wolnych środków groziła z kolei naruszeniem stabilności całego systemu finansowego i wymagała pilnego zagospodarowania. Ta właśnie okoliczność stała się impulsem uruchomienia w roku 1980 przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy, Światową Organizację Handlu, przy wsparciu OECD, grupy G7 oraz World Economic Forum, tak zwanego programu dostosowania strukturalnego (structural adjustment).

Program ten, dedykowany krajom rozwijającym się, polegał na powiązaniu wspierania finansowego tych krajów z wymogiem transformacji przez nie swoich gospodarek, dokonywanej według formatu nazwanego później consensusem waszyngtońskim.

Właśnie to kraje rozwijające się miały wchłonąć wspomnianą powyżej lwią część tej nadwyżki zgromadzonej w bankach.

Rdzeniem consensusu waszyngtońskiego stał się postulat swobodnego przepływu towarów i kapitałów, umożliwiający praktycznie niekontrolowany transfer nadwyżek przechwytywanych w kolonizowanych krajach do centrów zysku zlokalizowanych w ośrodkach imperialnych. Kluczowym warunkiem tego transferu było zniesienie w ramach programu structural adjustment wszelkich instrumentów protekcjonizmu gospodarczego, przy pomocy których państwa narodowe mogłyby chronić swoje rozwijające się gospodarki i w ten sposób zagrażać swobodnemu przepływowi kapitałów. Dziś na straży tak ukształtowanej struktury instytucjonalnej chroniącej własność, oprócz wymienionych powyżej instytucji autoryzujących program structural adjustment, stoją państwa, partie polityczne, banki, kancelarie prawne oraz sieci dyskretnie sterowanych organizacji opiniotwórczych. Ochronie własności służy swoista prywatyzacja wymiaru sprawiedliwości przejawiająca się przenoszeniem w coraz większym stopniu sporów pomiędzy inwestorem zagranicznym a władzą państwową danego kraju z sądów powszechnych do sądów arbitrażowych funkcjonujących w oparciu o klauzulę ISDS (Investor-State Dispute Settlement).

Ogromną rolę w kolonizacji państw rozwijających się odgrywają raje podatkowe, w których beneficjenci polityki imperialnej przechowują uzyskane w nich nadwyżki.

Omawianą tu imperialną logikę tego ładu gospodarczego ekonomista chiński Ha-Joon Chang określił metaforą „odrzucenie drabiny” (kicking off the ladder). W metaforze tej drogę rozwojową krajów bogatych symbolizuje właśnie drabina, a jej szczeble są symbolem instrumentów protekcjonizmu gospodarczego, po których kraje te wspięły się na wysoki poziom dobrobytu. Po jego osiągnięciu kraje bogate drabinę tę odrzuciły, zmuszając do konfrontacji ze swoimi potężnymi gospodarkami kraje gorzej rozwinięte, ale już pozbawione instrumentów protekcjonistycznych, które chroniłyby ich raczkujące gospodarki narodowe.

Takie właśnie „odrzucenie drabiny” towarzyszyło akcesji krajów Europy Środkowo-Wschodniej do Unii Europejskiej. Zasada zniesienia instrumentów protekcjonistycznych w relacjach gospodarczych między krajami członkowskimi została w szczególności znacząco zaakcentowana w art. 107 Traktatu o UE, w którym postanowiono, że wszelka pomoc przyznawana przez Państwo Członkowskie lub przy użyciu zasobów państwowych w jakiejkolwiek formie, która zakłóca lub grozi zakłóceniem konkurencji poprzez sprzyjanie niektórym przedsiębiorstwom lub produkcji niektórych towarów, jest niezgodna z rynkiem wewnętrznym w zakresie, w jakim wpływa na wymianę handlową między Państwami Członkowskimi.

Postanowienie to zapewniło komfortowe warunki inwestowania zachodnich kapitałów w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, pozbawiając jednocześnie ich rodzime, wybiedzone przedsiębiorstwa jakiejkolwiek ochrony przed naporem kapitału obcego. Dzięki temu nastąpiła błyskawiczna kolonizacja krajów „nowej” Unii przez kapitał zachodni. W efekcie udział kapitału zagranicznego w przetwórstwie przemysłowym w Europie Środkowo-Wschodniej wynosi obecnie około 53%, a w branżach high-tech sięga 90%. Dla porównania, udział kapitału zagranicznego w przetwórstwie przemysłowym w krajach Europy Południowo-Zachodniej wynosi około 24%.

Dzisiaj już mało kto w naszej części Europy wierzy, że kapitał nie ma narodowości. Niestety, poniewczasie – mleko się rozlało.

Unia Europejska, otwierając szeroko wrota dla napływu kapitału zagranicznego do krajów Europy Środkowo-Wschodniej i umożliwiając w ten sposób krajom „starej Unii” pobudzenie swoich kulejących gospodarek, nie miała zarazem żadnych oporów ze znoszeniem lub zawieszaniem innych traktatowych swobód i praw, w których bilans korzyści i nakładów układałby się na korzyść krajów „nowej Unii”. Taką wymowę na przykład miało uruchomione zaraz po akcesji moratorium na przepływ pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej do krajów „starej” Unii. Taką jest dyskryminująca Polskę, nadal obowiązująca, regulacja dotycząca unijnych dopłat dla rolnictwa. Kanonicznym przykładem dyskryminacji przedsiębiorstw Europy Środkowo-Wschodniej względem przedsiębiorstw „starej Unii” jest świeżo uchwalona dyrektywa przewozowa. Do tej samej kategorii uregulowań dyskryminujących kraje „nowej” Unii zaliczyć należy bulwersującą decyzję Komisji Europejskiej blokującą wsparcie Stoczni Szczecińskiej przez rząd polski, podczas gdy w tym samym czasie akceptowane były identyczne działania rządów Francji i Niemiec wobec przemysłów stoczniowych tych krajów. Przykłady tego rodzaju praktyk można mnożyć.

Niczym innym jak zakamuflowanymi próbami dyskryminacji są podejmowane przez bogate kraje unijne uporczywe próby walki z rzekomym „dumpingiem socjalnym” ze strony krajów Europy Środkowo-Wschodniej oraz natarczywe postulaty „harmonizacji” podatkowej zmierzające do unifikacji obciążeń fiskalnych przedsiębiorstw na terenie całej Unii Europejskiej. Podobne oddziaływanie na gospodarki krajów „nowej” Unii będzie miał Zielony Ład. Za tymi wszystkimi przewrotnie brzmiącymi nazwami kryje się całkiem przyziemne dążenie części najbogatszych krajów UE do ograniczenia wewnątrzunijnej konkurencji poprzez poprawę ich pozycji względem mających niższe koszty pracy krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

Jest oczywiste, że zakonserwowanie tego rodzaju imperialnych relacji pomiędzy krajami „starej” Unii a nowymi jej członkami z Europy Środkowo-Wschodniej musi prowadzić do zakotwiczenia na stałe tych ostatnich w tak zwanej pułapce średniego dochodu.

Sprawi to, że dystans między bogatymi krajami starej Unii a krajami Europy Środkowo-Wschodniej zostanie utrzymany, co umożliwi czerpanie przez kraje „starej” Unii renty imperialnej z przewagi kapitałowej nad krajami Europy Środkowo-Wschodniej także w przyszłości.

Libertariańska koncepcja wolności – soft power polityki imperialnej

Dla kapitalizmu neoliberalnego idealnym otoczeniem działalności gospodarczej jest społeczeństwo konsumpcyjne złożone ze zatomizowanych, hedonistycznie motywowanych jednostek. Z kolei, etyka liberalnej lewicy, budowana na haśle paryskiej rewolty studentów 1968 roku „Il est interdit d’interdire” (zabrania się zabraniać), rozpowszechnianym trzydzieści lat później nad Wisłą w wersji „róbta, co chceta”, stanowiła dla takiego konsumenta idealny drogowskaz życia. Zbieg tych czynników sprawił, że na gruncie politycznym ukształtowała się osobliwa symbioza tych dwóch, zdawałoby się przeciwstawnych sił, a mianowicie neoliberalnego kapitalizmu i lewicy kulturowej (oczywiście po odcedzeniu z tej ostatniej zbędnego obciążenia w postaci mało spektakularnej dziś aktywności w sferze socjalnej).

W ramach owego sojuszu lewicy i kapitału ukształtowała się wspólna dla obydwu sił agenda ideowa bazująca na absolutyzowaniu wolności jednostki, skierowana – w imię ochrony praw wszelkich mniejszości – na przeciwdziałanie odwołującym się do wartości konserwatywnych odruchom kształtującym takie wielkie wspólnoty, jak wyznawcy określonych religii, naród czy państwo. Zwolennikom takich wspólnot i wartości przez nie głoszonych przypisywane są standardowo etykiety nacjonalistów, faszystów, kseno(homo)fobów. Wymownym przykładem takiego etykietowania było niedawne określenie przez Adama Michnika, redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, marszów niepodległości gromadzących setki tysięcy Polaków mianem czarnosecinnych manifestacji. Bezdyskusyjnie za główne zagrożenie dla bronionych przez lewicę wszelkich mniejszości uznawana jest, zaliczana do największych, wspólnota katolicka, stosunkowo zwarta i dobrze zorganizowana, a więc w jej mniemaniu najgroźniejsza.

Perfidnym aspektem funkcjonowania omawianej tu agendy ideowej, ujawniającym się bardzo wyraźnie w Polsce, było to, że tym prowadzonym przez lewicę działaniom zmierzającym do dekompozycji społeczeństwa towarzyszy zarazem ronienie przez lewicowych socjologów i psychologów krokodylich łez nad rzekomo niskim poziomem kapitału społecznego w Polsce.

„Badacze” ci za ten stan rzeczy obwiniają właśnie Kościół, kult rodziny i uczucia narodowe, a więc te instytucje społeczne, które w istocie kapitał ten właśnie tworzą. „Wyrwać dziecko rodzinie” – takim właśnie hasłem „Gazeta Wyborcza” kilka lat temu próbowała budować kapitał społeczny wśród Polaków.

Namacalnym przejawem istnienia wspólnej dla lewicy i neoliberalnego kapitalizmu agendy ideowej, szczególnie istotnym z punktu widzenia polityki imperialnej wobec krajów kolonizowanych, jest finansowanie przez wielkie korporacje różnorodnych ngo-sów prowadzących działalność lewicową, przyjęcie przez korporacje medialne haseł lewicy jako podstawy kształtowania profilu działania kontrolowanych przez nich środków masowego przekazu oraz wykorzystywanie przez te korporacje do indoktrynacji swoich pracowników wzorców zachowania propagowanych przez lewicę kulturową.

Przestrzeń, w której funkcjonuje agenda ideowa lewicy kulturowej, podlega w krajach kolonizowanych szczególnej ochronie. W sposób skuteczny zapewnia ją trzeci z wymienionych na wstępie nośników współczesnej polityki imperialnej, a mianowicie liberalizm konstytucyjny (omówiony poniżej). Dlatego właśnie w Polsce obóz rządowy o uporządkowaniu zawłaszczonego przez kapitał zagraniczny rynku medialnego boi się nawet pomyśleć.

Liberalizm konstytucyjny i praworządność

Koncepcja liberalizmu konstytucyjnego, będąca w istocie pewną odmianą demokracji liberalnej, narodziła się wśród elit wysoko rozwiniętych krajów Zachodu jako propozycja radzenia sobie ze słabościami demokracji, a opisał i nazwał ją amerykański politolog i dziennikarz Fared Zakaria. W tym celu, mówiąc językiem uproszczonym, dokonał on po prostu „odfiltrowania” członu „demokracja” z pojęcia demokracji liberalnej. Intencją tego zabiegu było przywrócenie zachwianej, jego zdaniem, równowagi między demokracją a wolnością

Zakaria twierdzi mianowicie, że przysłowie „co za dużo, to niezdrowo” w całej rozciągłości odnosi się również do współczesnej demokracji: nieustanne kampanie i podlizywanie się wyborcom, zdobywanie funduszy, grupy interesów i lobbing zdyskredytowały system demokratyczny.

Dlatego, według Zakarii, powinien on zostać zastąpiony/uzupełniony sprawowanymi na fundamencie praworządności rządami ekspertów (współczesnych elit).

Formuła liberalizmu konstytucyjnego implantowana w realia krajów o słabiej rozwiniętym systemie demokratycznym, takich właśnie, jak te należące do Europy Środkowo-Wschodniej, bardzo niefortunnie wpłynęła na ciągle dokonujące się w tych krajach przekształcenia instytucjonalne. Formułę tę obrazowo i do bólu szczerze wyraziła Prezes Sądu Najwyższego, Małgorzata Gersdorf, głośnym stwierdzeniem, że w państwie polskim suwerenem jest Konstytucja. Wynikająca z tej konstatacji niemalże automatycznie absolutyzacja imperatywu praworządności, stanowiącej przecież także naczelną zasadę demokracji liberalnej, spowodowała, że ta ważna przecież składowa systemu swobód obywatelskich stała się w istocie kagańcem paraliżującym dojrzewanie się raczkującego dopiero w tych krajach systemu demokratycznego. W rezultacie deformacje, jakim podlega rządzenie, którego podstawy doktrynalne zredukowane zostały do liberalizmu konstytucyjnego, zaczęły być rażące nawet dla badaczy będących szczerymi zwolennikami demokracji liberalnej. I tak, Jan Zielonka, profesor europeistyki na Uniwersytecie Oksfordzkim pisze: Większość, która jest w jakimś stopniu ograniczona, w pewnym momencie nie mogła zrobić nic. Bo kiedy chce coś zmienić, to okazuje się, że rozmaite instytucje, jak Komisja Europejska, centralny bank czy sąd konstytucyjny, jej na to nie pozwalają. Yascha Mounk, Associate Professor w Johns Hopkins University stwierdza, że konieczne dla demokracji liberalnej biurokratyczne instytucje regulacyjne obsadzone przez wyspecjalizowanych ekspertów zaczęły odgrywać rolę quasi-ustawodawczą, co zaowocowało tworzeniem „niedemokratycznego liberalizmu”. Z kolei Andrzej Szahaj, profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu zauważa, że demokracja liberalna okazała się pełnić jedynie funkcję fasady, za którą prawdziwa władza dystrybuowana była na zasadach niedemokratycznych i pozapolitycznych.

Sprawowanie władzy, zredukowane do formatu liberalizmu konstytucyjnego, zaczęło sprowadzać się do administrowania społeczeństwem przez grona eksperckie znajdujące się pod wpływem dysponujących olbrzymimi pieniędzmi krajowych i zagranicznych grup nacisku.

W efekcie, wskutek niedorozwoju struktur instytucjonalnych państwa, kraje te stały się bardziej podatne na ekspansję imperialną, a ukształtowany w ten sposób system rządzenia, pomyślany pierwotnie jako demokracja liberalna, stał się w praktyce narzędziem wspomagającym ich kolonizację. W warunkach zatomizowania społeczeństw krajów Europy Środkowo-Wschodniej, słabości istniejącej w nich klasy średniej oraz głębokich podziałów politycznych, liberalizm konstytucyjny okazał się wygodnym narzędziem służącym do zamrażania instytucjonalnego status quo, a tym samym do zakonserwowania istniejących luk w funkcjonowaniu instytucji państwa. Nieuporządkowanie to stało się istotnym czynnikiem umożliwiającym inwestorom zagranicznym dokonywanie na wielką skalę niejawnych transferów nadwyżek poza zasięg kontroli podatkowej skolonizowanych krajów.

W Polsce szczególnie niebezpieczną deformacją systemu sprawowania władzy dokonującą się pod wpływem liberalizmu konstytucyjnego – zagrażającą suwerenności państwa polskiego bezpośrednio – stała się alienacja systemu sądowniczego. W rezultacie wadliwie przeprowadzonej w latach 90. reformy polskie sądownictwo, spełniając nadal swoją fundamentalną funkcję bycia organem władzy państwowej, przekształciło się w wyłączoną spod kontroli demokratycznej potężną korporacją zawodową o silnie zaznaczonej hierarchii władzy, dysponującą gwarantowanym i obfitym zasilaniem z budżetu państwa, a także wyposażoną w system wyborczy sprzyjający samoodtwarzaniu się jej kadr kierowniczych na poszczególnych szczeblach. Każda, raz ukształtowana w ten sposób korporacja, musi działać jedynie coraz gorzej i gorzej. Sytuacja ta prowadzi do dramatycznego narastania w funkcjonowaniu tej struktury nie tylko typowych deformacji biurokratycznych, takich jak ociężałość, mała sprawność, wysokie koszty, ale także do skażenia korporacyjnym partykularyzmem rozstrzygnięć podejmowanych w ramach podstawowego zadania statutowego sądownictwa, jakim jest ferowanie wyroków. Skażenie to stałą się już plagą polskiego sądownictwa. Wbrew temu, co twierdzą na prawicy niektórzy fundamentaliści, sądownictwo, pozostając w dotychczasowej strukturze instytucjonalnej, nawet wówczas, gdyby doszło do odgórnego oczyszczenia tego środowiska z pozostałości po PRL, musiałoby działać w ten sam sposób co dzisiaj. Żadna organizacja powołana do dokonywania świadczeń na rzecz otoczenia, pozbawiona zewnętrznych wymuszeń do racjonalizacji swej działalności (takich jak mechanizm konkurencji rynkowej, nadzór bezpośredni innych organów władzy lub demokratyczny system wyborczy) i mająca zagwarantowane zasilenia zewnętrzne, nie będzie dobrowolnie usprawniała się. Wręcz przeciwnie, będzie ona podlegać coraz większym deformacjom o charakterze pasożytniczym. Po to, aby organizacja usprawniała się, musi być poddawana określonym wymuszeniom zewnętrznym. Takie są prawa rządzące działaniami zorganizowanymi. Dobitną egzemplifikacją tego prawa są właśnie wyniki pracy polskich sądów: w Europie pod względem proporcji liczby sędziów do liczby mieszkańców jesteśmy w czołówce, a pod względem czasu trwania procesów – na końcu. I wskaźniki te pogarszają się.

Bulwersującym przejawem alienacji systemu sądownictwa w Polsce stała się uchwała z dnia 2020-01-19 trzech izb Sądu Najwyższego, naruszająca nie tylko fundamenty sądownictwa w Polsce, ale wręcz podważająca podstawy ustrojowe państwa polskiego, zawarte w konstytucyjnej zasadzie trójpodziału i równoważenia władzy państwowej.

Przyjęta przez Sąd Najwyższy, będący najwyższą instancją władzy sądowniczej w Polsce, konstrukcja prawna tej uchwały, budująca w oparciu o incydentalne orzeczenie TSUE zupełnie nowy porządek prawny w Polsce, legitymizuje de facto rezygnację przez nasz kraj z państwowości w dziedzinie stanowienia prawa i władzy sądowniczej.

Oto Sąd Najwyższy, wykorzystując przewrotnie orzeczenie TSUE dotyczące błahego w istocie pytanie prejudycalnego, unieważnia uchwalane przez Sejm ustawy oraz nominacje Prezydenta Polski. Oto sądy powszechne wydają orzeczenia unieważniające de facto postanowienia ustawy dezubekizacyjnej. Oto sędziowie unieważniają status innych sędziów.

Perspektywa relacji Polski z UE

Oczywistym celem prowadzonego na Polskę ataku imperialnego jest dążenie do ujarzmienia jej oporu wobec planowanego przez liderów Unii Europejskiej „wtopienia” jej, w drodze federalizacji, w mocarstwo globalne/regionalne. Głównym rozgrywającym w tym ataku (co nie znaczy głównodowodzącym całością przedsięwzięcia) jest Komisja Europejska, a zasadniczym orężem – przyjęte w 2014 roku Nowe ramy unijne na rzecz umocnienia praworządności.

Unia Europejska od wielu lat traci dystans wobec reszty świata. Dzieje się tak głównie za sprawą pogrążonych w stagnacji krajów „starej” Unii.

Liderzy UE prą więc w kierunku federalizacji w nadziei, że poprawi ona sytuację ich krajów, a być może pozwoli nawet zająć im dogodną pozycję w geopolitycznej rozgrywce o kształt porządku światowego w nadchodzących dekadach. Oczekiwania te są błędne. Federalizacja nie poprawi ani na jotę konkurencyjności Unii jako całości.

Przeciwnie, poprzez pogłębienie imperialnego charakteru już istniejących relacji między centrum a peryferiami, nieuchronnie stłumi dynamikę rozwoju krajów peryferyjnych, napędzających dziś wzrost całej Unii, a zarazem „rozleniwi” kraje będące beneficjentami polityki imperialnej. Także towarzyszące temu przeregulowanie gospodarki unijnej nie zapewni poprawy jej konkurencyjności względem innych regionów świata, czego tak gromko domaga się prezydent Francji Emmanuel Macron, będący zarazem głównym architektem protekcjonistycznych poczynań tę konkurencyjność niszczących. Federalizacja sprowokowałaby również niewyobrażalne koszty wymuszone koniecznością borykania się przez sfederowaną Europę z coraz wyraziściej rysującymi się sprzecznościami interesów gospodarczych i politycznych między poszczególnymi krajami. Wielkie szkody powstałyby w zasobach kulturowych sfederowanych krajów – integracja z pewnością uszczupliłaby bogactwo tych zasobów, wynikające przecież z różnorodności kultur narodowych.

Wizje wspólnej polityki zagranicznej i obronnej Unii, wskazywane jako przesłanka federalizacji, pochodzą chyba z księżyca. Przecież już dzisiaj widać fundamentalne różnice w priorytetach tych polityk prowadzonych przez poszczególne kraje. Z jakiej racji miałyby one zniknąć? U Polaka oparcie polityki zagranicznej na rosyjsko-niemieckich kleszczach gazowych oraz na rojeniach o sojuszu krajów położonych w pasie od Atlantyku aż po Władywostok, snutych przez kieszonkowego Napoleona z Paryża, budzi dreszcz przerażenia, podobny do tego, jaki u kur wywołuje pomysł powierzenia lisowi pilnowania kurnika.

Grubym nieporozumieniem, jakkolwiek gorzko to zabrzmi, jest wskazywanie jako przesłanki integracji instytucjonalnej Unii Europejskiej tak zwanych wspólnych europejskich wartości. Bolesną egzemplifikacją ich braku stało się głosowanie nad deklaracją Szczytu Ludnościowego w Nairobi w 2019 roku, postulującą włączenie prawa kobiety do poddania się aborcji do pakietu praw człowieka. Do uchwalenia tej barbarzyńskiej deklaracji na szczęście nie doszło, ale ogół krajów unijnych (z wyjątkiem Polski i Węgier) głosował za jej przyjęciem. Jeżeli przyjąć z kolei za miarodajną deklarację LXII posiedzenia Konferencji Komisji do spraw Unijnych Parlamentów Unii Europejskiej (COSAC), w której w kwestii tak zwanych europejskich wartości stwierdza się, że to praworządność jest fundamentalna dla legitymizacji UE w oczach jej obywateli, należałoby uznać, że ta sama praworządność, która służy dziś do grillowania Polski i Węgier, musiałaby zapewniać zarazem niezbędną spójność rozumienia przez wszystkie zbiorowości wchodzących w skład Unii tego, czym są w istocie prawa człowieka. Biorąc pod uwagę wyniki głosowania państw członkowskich Unii w Nairobi, należałoby się zatem spodziewać, że Komisja Europejska, stojąc na straży tej praworządności, wkrótce już uzna, iż w Polsce łamane są prawa człowieka, gdyż obowiązujące w niej prawo zabrania aborcji na życzenie i nakaże, przy pomocy nieocenionego TSUE, zmianę tego prawa.

Jest jasne, że chcemy pozostać w Unii Europejskiej. Jednakże dla Polski Unia, de facto, ma wartość jedynie jako związek niepodległych państw tworzących wspólny rynek. Potencjalne walory takiej wspólnoty są ogromne i pozostają nadal w znacznym stopniu niewykorzystane. Do ich osiągnięcia nie jest potrzebne mocarstwo Federacja Europejska.

Dla Polski koncepcja ta nie niesie żadnej wartości dodanej. Wręcz przeciwnie.

Z powyższych wywodów wynika, że dziś do rangi kluczowego kryterium naszego stosunku do UE urasta kwestia suwerenności. Z tego punktu widzenia można rozważać trzy zasadnicze opcje kształtowania relacji naszego kraju z Unią Europejską. Pierwszą z nich jest płynięcie w głównym nurcie. Unijny mainstream z pełną determinacją zmierza do federalizacji Unii Europejskiej. Płynięcie Polski w głównym nurcie oznacza stopniową, ale nieodwołalną utratę suwerenności. Wiążące się z tą opcją, dające się łatwo przewidzieć usiłowania uzyskania przez przyszłą Federację Europejską statusu mocarstwa równoważnego Chinom i USA, prowadziłyby niewątpliwie do prób zawarcia sojuszu strategicznego z Rosją. Taki deal, siłą rzeczy skierowany przeciwko USA, oznaczałby dla Polski katastrofę. Niepokojące jest, że opozycja totalna, wyraźnie optująca właśnie za płynięciem przez Polskę w głównym nurcie, zakłamuje jednocześnie związane z tą orientacją zagrożenie utraty suwerenności. Trudno doprawdy pojąć, dlaczego obóz rządowy na tę przewrotną postawą nie reaguje. Przyjęta w tym zakresie przez opozycję taktyka narracyjna pozwala jej w ten sposób utrzymać przy sobie znaczną liczbę zwolenników nieświadomych tego zagrożenia. Kampania prezydencka powinna być dobrą okazją do ujawniana i demaskowana tej przewrotnej taktyki.

Drugą, przeciwstawną do płynięcia głównym nurtem opcją kształtowania relacji naszego kraju z Unią Europejską, jest polexit. Do niedawna opcja ta w poważnych dyskusjach na temat przekształceń UE była wygaszona mrożącym krew w żyłach argumentem: to katastrofa, lepiej w ogóle o tym nie myśleć. Straszenie przez totalną opozycję polexitem stanowiło zawsze standardowy argument wytaczany przeciwko PiS, a niemała liczba polityków obozu rządowego była skłonna w takich przypadkach odruchowo zapewniać, że nie ma osób bardziej kochających Unię niż oni.

Dzisiaj, ze względu na brexit, na narastające w niektórych krajach nastroje antyunijne oraz coraz wyraziściej rysujące się zagrożenie utraty przez Polskę suwerenności, a także i to, że już wkrótce staniemy się płatnikiem netto, sytuacja ulega zmianie. Stopniowo będzie zanikać bałamutne, odwołujące się do emocji wyszydzanie Brytyjczyków za podjęcie decyzji o brexicie. Przemówią rynki finansowe. Ciekawe wyniki może przynieść także remanent pobrexitowy w samej UE, obejmujący także sposób prowadzenia negocjacji przez unijną biurokrację. Okoliczności powyższe powodują, że brexit stanie się ważnym punktem odniesienia dla analiz dotyczących pożytków i kosztów bycia w UE.

Opcją trzecią jest dalsze trwanie w Unii Europejskiej jako związku niepodległych państw. Działanie na rzecz realizacji tej opcji wymaga wielkiego wysiłku, bowiem musi się ono zderzyć z presją mainstreamu UE prącego ku federalizacji. Warunkiem wyjścia z tego zderzenia cało jest posiadanie w elektoracie zdecydowanej i zdeterminowanej większości, zdolnej do wsparcia „opcji niepodległościowej”. Obecna sytuacja polityczna i związane z nią wyzwania stojące przed Polską są dobrym momentem do tworzenia wokół spraw fundamentalnych, czyli właśnie suwerenności, tak potrzebnej, ponadpartyjnej platformy wspólnoty narodowej. Działanie w tym kierunku może sprzyjać zjednaniu sobie przez obóz rządzący krytycznie nastawionej do niego, niemałej części patriotycznie zorientowanego elektoratu nie tylko do wspólnych działań na rzecz obrony suwerenności, ale także i do współpracy w innych kwestiach. Dotyczyć to może na przykład środowiska nauczycielskiego, które naprawdę nie ma powodów, aby jako całość stać w kontrze wobec PiS. W tym przypadku do uzyskania pozytywnych efektów wystarczająca byłaby, być może, zmiana tonu dialogu prowadzonego z tym wpływowym środowiskiem.

Maską współczesnej polityki imperialnej jest demokracja liberalna. Osłona ta umożliwia przewrotne operowanie – w celu legitymizowania tej polityki – całym arsenałem pojęć takich jak demokracja, praworządność, wolność, godność osoby ludzkiej, równość, prawa człowieka – w sposób odwrócony, całkowicie przeciwstawny temu, co pojęcia te oznaczają w rzeczywistości.

Pozwala to, przy pomocy kazuistycznie stosowanej zasady praworządności, będącej przecież fundamentem demokracji w ogóle, tę demokrację unicestwiać, narzucając tak zwaną jurystokrację (rządy prawników). Absolutyzując prawo do wolności przysługujące mniejszościom (na przykład seksualnym), można zniewalać większości (na przykład w zakresie swobody wyznawania i głoszenia przekonań religijnych), a posługując się zacnym postulatem poszanowania godności (na przykład kobiet), można doprowadzić do uznania urągającego godności osoby ludzkiej prawa do aborcji za składnik niezbywalnych praw człowieka.

Niezależnie od tego, ośrodki prowadzące politykę imperialną dysponują ogromną zasobową przewagę medialną nad swoimi ofiarami. Zjednoczona Prawica tonie wprost w nawale kłamliwych informacji płynących z krytycznych wobec niej mediów, ngo-sów i ośrodków intelektualnych finansowanych z zagranicy, a także – niestety nie tak rzadko – z pieniędzy polskich podatników. W świadomość Polaków w sposób systematyczny, planowy i wyrafinowany wdrukowywane jest przekonanie, że stanowimy naród faszystów, antysemitów i kseno(homo)fobów.

Powyższe okoliczności powodują, że Zjednoczona Prawica będzie musiała dotrzeć do opinii publicznej z własną narracją. Możliwości służące temu muszą być zwielokrotnione. Warunkiem podjęcia skutecznych działań w tym zakresie jest tworzenie wrażliwego na polską rację stanu potencjału intelektualnego. Kuźnią tego potencjału są wyższe uczelnie. Najwyższa pora, aby Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ocknęło się drzemki i zauważyło, co dzieje się w dziedzinie nauk społecznych. Na wszelki wypadek warto może jednak mu przypomnieć, że dysponuje ono narzędziem prowadzenia polityki naukowej w postaci Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.

Zapewne w prowadzonej wojnie z najazdem imperialnym Polska musi być i lisem, i wężem, ale także trochę lwem. Nie jesteśmy w tej wojnie bez szans. Niesłychanie istotne będzie umiejętne wykorzystanie kluczowego – z punktu widzenia przyszłej układanki geopolitycznej określającej ład polityczny w naszej części globu – usytuowania naszego kraju. Okoliczność ta sprawia, że mamy szansę na występowanie w istotnych relacjach zagranicznych z pozycji podmiotowej, a nie z pozycji petenta czekającego w kącie, do którego chcieliby zapędzić nas niektórzy liderzy europejskiej sceny politycznej.

Wiele też wskazuje na to, że po okresie pewnego dezawuowania politycznej roli państw narodowych nastąpi stopniowa zmiana klimatu wobec tych wspólnot, będących jakże ważnym ogniwem światowego ładu politycznego.

Walka o zachowaniem suwerenności Polski wkroczyła w decydującą fazę. Jej kolejnym, być może rozstrzygającym starciem, będzie wynik ataku opozycji totalnej i zagranicy na reformę sądownictwa.

Dr hab. Bogdan Miedziński jest profesorem w Europejskiej Uczelni Informatyczno-Ekonomicznej w Warszawie.

Artykuł Bogdana Miedzińskiego pt. „Demokracja liberalna w służbie imperializmu” znajduje się na ss. 10–11 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Bogdana Miedzińskiego pt. „Demokracja liberalna w służbie imperializmu” na ss. 10–11 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Waszczykowski: Nie rozumiem, dlaczego UE nawet nie próbuje pomóc państwom członkowskim w walce z pandemią koronawirusa

Eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości zwraca uwagę na konieczność całkowitego odejścia od koncepcji eurofederalizmu. Krytykuje koncepcję utworzenia rządu światowego oraz działania polskiej opozycji.

 

Witold Waszczykowski mówi o przyszłych konsekwencjach epidemii koronawirusa. Pesymistycznie prognozuje, że ludzkość szybko wróci do złych nawyków, ponieważ działo się tak po wszystkich dotyczasowych wstrząsach cywilizacyjnych. Przypomina, że poprzedni kryzys nie zniechęcił rządów i społeczeństw do życia na kredyt.

Ileż to razy zapowiadano, jak to się świat zmieni. Po 11 września 2001 roku wszystko miało być nie do poznania. Niestety, natura ludzka jest niezmienna. Rywalizacja o pieniądze i prestiż będzie trwać nadal.

Gość „Popołudnia WNET” prognozuje, że powszechny w dobie pandemii model pracy zdalnej może szerzej przyjąć się także po jej ustaniu.

Były minister spraw zagranicznych analizuje postawę Unii Europejskiej wobec pandemii. Stwierdza, że UE „siedzi pod miotłą”. Jak zwraca uwagę, instytucje unijne nie wahają się ingerować w systemy prawne państw członkowskich w sposób nieprzewidziany przez traktaty, a w przypadku realnego zagrożenia nie potrafi działać.

Jesteśmy zdziwieni: dlaczego Unia nawet nie nie próbuje pomagać państwom. Mimo to, niektórzy nadal głoszą postulaty stworzenia silnej władzy centralnej w UE. Fakty są takie, że nie ma ona instrumentów do ingerowania we wszystkie sfery życia społecznego.

Europoseł PiS porusza również kwestię Nowego Zielonego Ładu. Przewiduje, że unijni ideologowie nie zrezygnują z wdrażania tego programu, pomimo iż udział Europy w zanieczyszczaniu środowiska jest stosunkowo niewielki. Zdaniem rozmówcy Łukasza Jankowskiego złagodzenie rygorów unijnej polityki klimatycznej jest w obliczu nadchodzącego kryzysu absolutnie konieczne.

Zamiast narzucać Europie gorsety klimatyczne, przestańmy wycinać dżunglę i uprzątnijmy oceany. Mam nadzieję, że życie pokaże, iż „zielony deal” nie ma racji bytu.

Witold Waszczykowski ubolewa nad tym, że część przywódców UE zamiast pracować na rzecz dobra obywateli wdaje się w jałowe spory m.in. z prezydentem USA Donaldem Trumpem.

Odejdźmy od koncepcji budowy armii europejskiej. Uposażmy NATO, żeby mogło skupić się na tych kwestiach.

Jak przypomina Witold Waszczykowski, epidemie i klęski żywiołowe towarzyszą ludzkości od zawsze, dlatego trudno zrozumieć, dlaczego UE nie ma planu przeciwdziałania skutkom pandemii.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego odnosi się również do postulatu byłego premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna, który zaproponował stworzenie rządu światowego na czas pandemii koronawirusa:

Proszę mi pokazać, według jakich kryteriów demokratycznych mielibyśmy powołać taki rząd. Żeby wybrać światową władzę, musielibyśmy się cofnąć do czasów oświeconego feudalizmu.

Gość „Popołudnia WNET” komentuje debatę parlamentarną nad „tarczą antykryzysową”. Mówi o „wściekłym ataku sfrustrowanej opozycji, która kompletnie nie wie co robić”.

Opozycja nie przedstawia żadnych konstruktywnych rozwiązań. Ona chce, żeby tego rządu nie było.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Studio Dublin – 27 marca 2020 – Agnieszka Białek, Bogdan Feręc, Piotr Słotwiński, Jakub Grabiasz i Alex Sławiński

W piątkowe przedpołudnie w Radiu WNET, tradycyjnie informacje z Republiki Irlandii. Także rozmowy, analizy, przeglądy prasy i korespondencje. Dublin i Irlandia w czasach zarazy – tydzień kolejny.

W gronie gości:

  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com
  • Piotr Słotwiński – politolog, dziennikarz, reportażysta i kronikarz Polonii w Cork
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin
  • Alex Sławiński – dziennikarz, Studio Londyn Radia WNET

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

 

W piątkowym Studiu Dublin, łączyliśmy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com.  Największe wyspiarskie dzienniki donoszą o tym, że walczą o przetrwanie i absolutnie nie wiedzą jak wyglądać będzie „papierowe życie” po czasach zarazy. Tymczasem Republika szykuje się na wzrost zachorowań.

Tutaj wysłuchasz Wyspiarskiego Serwisu Radia WNET:

 

W Republice Irlandii odnotowano 19 przypadków śmiertelnych i 1819 zakażonych. Na wyspie mamy teraz (stan na piątek 27 marca, godzina 8:10) 66 ognisk infekcji, w tym 9 w domach opieki, 8 w szpitalach i 2 w zakładach opieki długoterminowej.

Irlandia przygotowuje się teraz na najgorsze, bo chociaż powoli, to liczba zakażeń rośnie, a dotychczasowe dane wyglądają niepokojąco. Co ważne, Irlandia czerpie ze wzorców europejskich, przygląda się popełnionym wcześniej przez inne państwa błędom, więc reaguje w sposób, który zwiększa bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańców wyspy.

Dr Tony Holohan, główny dyrektor medyczny w departamencie zdrowia powiedział, że

Część mieszkańców Irlandii, błędnie interpretuje informacje, jakie są podawane, czyli uważa, że skoro nie jest w grupie podwyższonego ryzyka, może omijać zalecenia.To prawda w przypadku osób młodych, ale nie jest to pełna prawda, bo i te osoby są zagrożone zakażeniem, chociaż ich organizmy są nieco bardziej odporne.

Doktor Holohan stwierdził, że również osoby młode trafiają w Irlandii na OIOM-y, a tam leczone są z powodu ciężkich stanów koronawirusowych. 

Dublin. Most O’Connella w centrum Dublina w godzinach szczytu. Stolica Irlandii podczas epidemii. Fot. Tomasz Wybranowski

W piątkowym Studiu Dublin w przeglądzie prasy głównie o koronawirusie i o tym, jak wpływa na życie na Wyspie, które mimo czasów próby i zarazy toczy się swoim rytmem. Dáil Éireann, irlandzka niższa izba parlamentu uchwalił ustawę o środkach nadzwyczajnych w interesie publicznym z powodu epidemii Covid-19.

Ta specjalna uchwała dała rządowi premiera Leo Varadkara nadzwyczajne uprawnienia do radzenia sobie z epidemią i złagodzenia załamania gospodarczego. W ustawie m.in. zapisy o zamrożeniu czynszów dla najemców i zakazie eksmisji.

Ustawa wprowadza w życie pakiet programów wsparcia o wartości blisko 3,7 miliarda euro. Irlandzki rząd będzie między innymi partycypował w kosztach wynagrodzeń pracowników pozostających na przymusowych postojach z powodu epidemii, lub już posiadających statut osoby bezrobotne. 

W Republice Irlandii wprowadzono zakaz eksmisji w czasie pandemii Covid-19. Irlandzki rząd ogłosił wczoraj szereg środków nadzwyczajnych, w tym zmianę w prawie zaproponowaną przez ministra budownictwa Eoghana Murphy’ego by chronić najemców dotkniętych kryzysem spowodawanym epidemią.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z szefem Polska-IE.com Bogdanem Feręcem:

 

 

Agnieszka Białek/ Foto. Agnieszka Białek Zbiory własne

W Studiu Dublin łączyliśmy się z naszą korespondentką Agnieszką Białek. Wielka Brytania i Irlandia Północna w obliczu koronawirusa są nieco zagubione, ale zdecydowanie radzą sobie i politycy, i mieszkańcy Ulsteru.

Tymczasem premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zarażony jest koronawirusem. Informację potwierdziły służby prasowe rządu. Premier Johnson poddał się izolacji przy Downing Street 10.

W czwartek 26 marca, w godzinach popołudniowych brytyjskie ministerstwo zdrowia podało, iż pierwszy raz od początku epidemii koronawirusa, liczba nowych zgonów w ciągu jednego dnia przekroczyła 100. Odnotowano 115 zgonów (ze środy na czwartek) : 103 w Anglii, 6 w Walii i po 3 w Szkocji oraz Irlandii Północnej. Ogólna liczba zgonów na wyspach od początku pandemii to: 578, zakażonych: 11 683 osób

Początkiem tygodnia wprowadzono stan kwarantanny narodowej. Wprowadzone rozporządzenie określa m. in. :zasady opuszczania domu, dodatkowe uprawnienia policji. Każdej osobie, która łamie zasady rozporządzenia dotyczące nieuzasadnionego opuszczenia domu, grozi grzywna w wysokości £60 (£30 jeśli grzywna zostanie opłacona do 14 dni). Niezależnie od rozporządzenia, prokuratura dla Anglii i Walii poinformowała, iż celowe kaszlnięcie lub splunięcie na kogoś z zamiarem zrobienia krzywdy jest traktowane jako napaść za co grozi do 6 miesięcy więzienia.

Koronawirus w Irlandii Północnej i Belfaście. Premier Irlandii Północnej Arlene Foster zapowiedziała, że władze wykonawcze muszą zapewnić rezerwy na więcej łóżek szpitalnych. Ze źródeł nieoficjalnych wiadomo, że w szpitalach trwa już reorganizacja. Dąży się do stworzenia dużych oddziałów wyspecjalizowanych w walce z wirusem, ratujących życie i zdrowie. Zakłada się także adaptację budynków, które mogłyby spełniać role oddziałów szpitalnych. Wicepremier Irlandii Północnej Michelle O’Neill zwróciła się z apelem do przedsiębiorców, by zakmknęli mniej kluczowe w tym czasie biznesy:

Pozwólcie, że to powiem, weźcie odpowiedzialność za swoich pracowników.

W Irlandii Północnej wprowadzono już specjalistyczne samochody dla każdej dzielnicy policyjnej, dla funkcjonariuszy przeszkolonych do radzenia sobie w sytuacjach, w których ludzie mogą wykazywać objawy zarażenia Covid-19.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Agnieszką Białek:

 

 

Kuba Grabiasz – Sport Studio Dublin. Fot. arch. Studio 37.

W Studiu Dublin nie może zabraknąć Jakuba Grabiasza. Czas zarazy koronowirusa unieważnił wydarzenia sportowe. Przed tygodniem informowaliśmy o kolejnych odwołanych, bądź przełożonych rozgrywkach sportowych, które zamarły totalnie.

Smutne jest to, że czas wiosny zawsze kojarzy się z tenisem i turniejami Rolanda Garrosa i Wimbledonem. 

Jakub Grabiasz opowiedział także o swoich refleksjach z czasu dżumy i koronazarazy z zachodniej części Irlandii. Rzecz o solidarności i ludzkiej życzliwości w czasach próby, poczcie irlandzkiej i jej inicjatywach, nadziei zwiększenia produkcji respiratorów w Galway, restauracjach i ofiarności sportowych celebrytów, wreszcie ostatnich i nadzwyczajnych decyzjach władz GAA, czyli Gaelic Athletic Association.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jakubem Grabiaszem, któremu cała ekipa Radia WNET i Studia 37 składa moc urodzinowych życzeń!

 

Piotr Słotwiński z małżonką Agnieszką. Fot. archiwum prywatne.

W Studiu Dublin Piotr Słotwiński, kronikarz Polonii w Republice Irlandii, dziennikarz i działacz społeczny opowiadał o swoich refleksjach związanych z epidemią wirusa Covid – 19.  Przypomniał także, że gdy koronowirus zaczynał zalewać świat, jako pierwszy powiedział, że parady ku czci św. Patryka 17 marca po prostu się nie odbędą.

Za pośrednictwem eteru Radia WNET złożył życzenia urodzinowe swojej małżonce Agnieszce. Do życzeń dołącza i ekipa Studia 37 Dublin.

 

Aleksander Sławiński.
Alex Sławiński, Radio WNET Londyn. Fot. archiwum Alexa Sławińskiego.

Alex Sławiński, serce Studia Londyn opowiedział o życiu codziennym podczas epidemii koronawirusa w Londynie i na jego przedmieściach.

W czwartek 26 marca raz pierwszy od początku epidemii koronawirusa liczba zgonów w ciągu jednego dnia przekroczyła 100. Jedna trzecia brytyjskich przypadków zarażenia Covid – 19 została zdiagnozowana w stołecznym Londynie.

Pod względem statystyki liczby wszystkich zgonów Wielka Brytania jest na siódmej pozycji tej tragicznej listy na świecie, w kolejności za Włochami, Hiszpanią, Chinami, Iranem, Francją i USA. Z powodu epidemii koronawirusa brytyjski parlament 26 marca zawiesił posiedzenia, rozpoczynając wcześniej niż zakładano przerwę świąteczną. Wedle zapowiedzi posłowie i lordowie mają powrócić do pracynie wcześniej niż 21 kwietnia.

Alex Sławiński zapowiedział także nową odsłonę Studia Londyn. W najbliższą niedzielę program potrwa nie godzinę a trzy godziny i rozpocznie się o godzinie 9:00. 

Tutaj do wysłuchania korespondencja Alexa Sławińskiego:

 

„Studio Dublin” zawsze w piątki na antenie Radia WNET, tuż po Poranku WNET Krzysztofa Skowrońskiego. 

 

Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2020

 

Studio 37 na antenie Radia WNET: wtorki i czwartki od 14:00 do 16:00.
Studio Dublin na antenie Radia WNET w piątki od 9:15. W czasach zarazy Muzyczne Nocne Studio 37 od poniedziałku do czwartku od 19:00 do 22:00.

Jastrzębski: Al-Qahtani oskarżony o udział w zabójstwie Chaszodżdżiego już wcześniej tępił wrogów M. bin Salmana

Podczas gdy Turcja pozywa 20 osób o udział w zabójstwie saudyjskiego dziennikarza, Al-Arabiya i Le Tribunal przyglądają się niedalekiej przyszłości rynku naftowego.

Al-Jazeera

  1. Baryłka ropy za 20 dolarów. Jakie konsekwencje odczuje Arabia Saudyjska, Rosja i USA?

Powołując się na francuski dziennik ekonomiczny “La Tribune”, Al-Jazeera napisała, że spadek ceny baryłki ropy naftowej do 20 dolarów nie przejdzie bez konsekwencji. Tak niska cena, według Al-Jazeery, ma być wynikiem szoku popytu wywołanego przez pandemię wirusa oraz szoku dostawczego wynikającego z rywalizacji między Arabią Saudyjską a Rosją.

Najistotniejsza konsekwencja obniżenia się ceny ropy naftowej przejawiła się w spadku ceny paliwa przy odwiercie, spadek ten siegnął 20 eurocentów za litr. Tak było we Francji. Natomiast cena benzyny osiągnęła 13 eurocentów za litr.

La Tribune przestrzegło, że konsekwencje spadku pozostają niejasne dla konsumenta. Po pierwsze dlatego, że część z ceny paliwa stanowią podatki, a po drugie ze względu na to, że potrzeba czasu nim ceny paliw na stacjach wyrównają się z tymi przy odwiercie.

Aby stawić czoła globalnemu kryzysowi i wyjść z niego nie tyle zwycięsko co z jak najmniejszymi stratami, Rosja i Arabia Saudyjska przyjęły dwie strategie odnośnie do rynku naftowego. Rosja postanowiła nie obniżać cen ropy naftowej, podczas gdy Arabia Saudyjska przeciwnie, obniżyła je i zwiększyła wydobycie.

Mimo że Arabia Saudyjska sprzedaje baryłkę ropy po 20 dolarów, to nie traci na tym finansowo, albowiem wyprodukowanie jednej baryłki kosztuje nie więcej niż 2,80 dolara. Niemniej królestwo ma swoje ambitne plany gospodarcze i ambitny budżet. Żeby go urzymać i zdywersyfikować swoje źródła energii, musiałoby liczyć 80 dolarów za baryłkę.

Tymczasem w Rosji koszty produkcji ropy znacznie przewyższają 20 dolarów. Dlatego też musiałaby ona sprzedawać baryłkę ropy po 40 lub 50 dolarów, aby utrzymać zaplanowany budżet.

Co się zaś tyczy gazu łupkowego, spadek cen może okazać się zabójczy dla wielu firm w tym sektorze. Tyczy się to zwłaszcz firm amerykańskich, które żeby dalej czerpać zyski, muszą sprzedawać baryłkę gazu łupkowego średnio za około 50 dolarów.

Pomimo że próby zmniejszenia kosztów zostały podjęte w celu obniżenia progu zyskowności, wielkie, 86 miliardowe (USD) zadłużenie w pożyczkach sektora gazu łupkowego czyni rozwiązanie problemu wyjątkowo trudnym.

2. ONZ przychylna wobec tureckiego pozwu przeciw Arabii Saudyjskiej w sprawie zabójstwa Dżamala Chaszodżdżiego

Śledczy ONZ ds. Praw Człowieka wyraził aprobatę dla pozwów złożonych przez Turcję przeciwko 20 obywatelom Arabii Saudyjskie uwikłanym w zabójstwo saudyjskiego dziennikarza Dżamala Chaszodżdżiego. Śledczy powiedział, że pozwy są niezbędne ,,aby przywrócić równowagę w obliczu farsy jaką jest saudyjski wymiar sprawiedliwości.”

Agnès Callamard, specjalna sprawozdawczyni ONZ, wezwała USA do ujawnienia dowodów świadczących o odpowiedzialności Księcia Koronnego Arabii Saudyjskiej za zabójstwo Chaszodżdżiego.

To w środę Turecka prokuratura złożyła pozew o zabójstwo z premedytacją o szczególnych znamionach okrucieństwa przeciwko 20 osobom podejrzanym o udział w zabójstwie saudyjskiego dziennikarza, do którego doszło 2 października 2018 roku w saudyjskim konsulacie w Stambule.

Pośród oskarżonych znaleźli się doradca Księcia Koronnego Saud Al-Qahtanii oraz były zastępca szefa wywiadu Ahmad ‘Asiri. Obu postawiono zarzuty zaplanowania zabaójstwa Chaszodżdżiego.


Komentarz: Parę słów o pierwszym z oskarżonych. Urodzony w Rijadzie Saud Qahtani ukończył prawo na Uniwersytecie Króla Sauda oraz prawo karne na Naif Arab University for Security Sciences (NAUSS). Nim wstąpił na pałacowe sale, pracował jako dziennikarz pierwszego niezależnego arabskiego dziennika internetowego Elaph, która to niezależność musiała się chyba okazać nielukratywna, ponieważ później przeszedł do prorządowego Al Riyadh.

Tak czy owak, ukończywszy prawo, Al-Qahtani został asystentem zastępcy szefa królewskiego dworu, później jako doradza w sekretariacie ówczesnego Księcia Koronnego Abdullaha bin Abdulaziza. Na początku lat 2000 został zatrudniony przez podówczas najwyższego rangą niebędącego księciem człowieka w Arabii Saudyjskiego Chaleda At-Tuwarjiriego. Chaled zatrudnił go, aby stworzyć ,,elektroniczną armię” Arabii Saudyjskiej. Szybko stał się prezesem Saudi Federation of Cyber Security, Programming, and Drones (SAFCSP), zaś w 2016 roku dołączył do dwóch amerykańskich firm lobbingowych, BGR Group i Squire Patton Boggs. Pierwsza świadczyła usługi dla saudyjskiego dworu z zakresu zarządzania mediami i PR-u, druga doradcze z zakresu polityki wobec rządu USA. Nie powinnien dziwić fakt wyboru Squire Patton Boggs, gdyż alumnami tejże firmy były osoby związane, poprzez karierę, z Półwyspem Arabskim na przykład były ambasador USA w Katarze (2008-2011) Joseph LeBaron.

Wracając jednak do Qahtaniego, dał on o sobie znać podczas saudyjsko-katarskiego kryzysu dyplomatycznego kiedy to namawiał saudyjskich obywateli, aby oznaczali użytkowników podejrzanych o wspieranie Kataru poprzez użycie hasztagu #Black_List. Qahtani odegrał również kluczową rolę w saudyjskiej czystce z października 2017 roku, zwodząc emirów wybranych przez Księcia Koronnego Muhammada bin Salmana do hotelu Ritz Carlton w Rijadzie. Pośród nich znalazł się Khaled at-Tuwajri – ten sam który powierzył Qahtaniemu zadanie stworzenia elektronicznej armii królestwa. To właśnie w październiku 2017 roku Al-Qahtani rzekomo zmusił pojmanych do przepisania aktywów pod groźbą tortur. Tak samo posądza się go o nadzorowanie przesłuchań i tortur jakim poddano saudyjskie aktywistki w 2018 roku, w tym Loujain al-Hathloul. Według CNN, Al-Qahtani osobiście groził jednej z aktywistek gwałtem, morderstwem i wyrzuceniem jej ciała do rynsztoka.

W zabójstwie Chaszodżdżiego Al-Qahtani pełnił funkcję ,,dyrektora operacji” jako szef tzw. Saudyjskiej Grupy Natychmiastowej Interwencji, która zabiła dziennikarza 2 października w saudyjskim konsulacie w Stambule, poszatkowała jego zwłoki i ukryła w niewiadomym miejscu. Według tureckich i arabskich źródeł cytownych przez Reuters Al-Qahtani połączył się z konsulatem, aby przez Skype zwymyślać obezwładnionemu Chaszodżdżiemu, a przed rozłączeniem się powiedzieć ,,przynieście mi głowę tego psa.”

Tuż przed i zaraz po zabójstwie, Muhammad bin Salman wymienił łącznie 11 wiadomości z Al-Qahtanim, co kazało twierdzić CIA, że to właśnie Książe Koronny zlecił zabójstwo, którego organizatorem był Al-Qahtani. Według the Washington Post, jeden z zabójców, Maher Mutreb, zadzwonił do Al-Qahtaniego, żeby poinformować o zakończeniu operacji.

W grudniu 2019 roku saudyjska telewizja podała, że wobec braku dowodów, świadczących o uwikłaniu Al-Qahtaniego w zabójstwo, został on oczyszczony z zarzutów. Obecne losy al-Qahtaniego nie są znane, natomiast mówi się, że udzielił swojego doświadczenia w cyberbezpieczeństwie, aby zhakować komórkę właściciela Amazon i the Washington Post Jeffa Bezosa.


SANA

  1. W Damaszku ruch uliczny zamarł

Pieszy i samochodowy ruch uliczny w Damaszku zamarł wraz z decyzją zamknięciu targowisk i sklepów z wyjątkiem tych handlujących żywnością i lekami. Zamknięto również przejścia graniczne, kawiarnie, zawieszono działalność kulturalną i społeczną. Wielu obywateli zostało w domach, aby w ten sposób walczyć z koronawirusem, pisze agencja SANA.

2. Siły tureckiego okupanta i jego najemnicy odcinają dopływ wody do miasta Hasakah

Punkt poboru wody ‘Alawak znajdujący się w regionie Ras Al-’Ayn jest źródłem wody dla miasta Al-Hasakah oraz przyległych osiedli. Bez dostępu do wody, również wody pitnej, mieszkańcy tego regionu nie mogą w pełni realizować czynności sanitarnych niezbędnych do walki z koronawirusem.

W samym mieście Al-Hasakah żyje około 600,000 osób.

 

3. Wiceminister Obrony Narodowej Rosji oskarża USA o łamanie prawa międzynarodowego w Syrii

Generał Aleksander Fomin stwierdził, że USA plądrują dobro narodowe Syrii, w tym ropę, którą rzekomo wywożą z kraju. Wiceminister powiedział również, że USA blokują dostawy energii do Syrii.


Komentarz: Chodzi tu o rosyjski gaz.


 

Reuters

  1. Pakistan prosi Międzynarodowy Fundusz Monetarny (IMF) o kolejną miliardową pożyczkę…

a dokładnie o 1.4 miliarda USD. Pożyczka ta ma pomoć Pakistanowi poradzić sobie z gospdarczym spowolnieniem wywołanym przez koronawirusa.

IMF już w zeszłym roku zgodził się udzielić pożyczkę Pakistanowi. Wtedy wynosiła ona 6 miliardów dolarów.

Pakistan ma się także zwrócić do Banku Światowego oraz Azjatyckiego Banku Rozwoju.

Autor:  Maciej Maria Jastrzębski

Serwis Radia WNET – Europa i świat – 26 marca 2020 – Chiny wspierają polski rząd i Polaków w walce z koronawirusem

Chiny wspierają polski rząd i Polaków w walce z koronawirusem! – takzadeklarował w rozmowie telefonicznej z prezydentem Polski Andrzejem Dudą przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping.

Serwis z Europy i ze świata wysłuchasz tutaj:

 

Przyjaciel w potrzebie, jest przyjacielem w potrzebie! – powiedział w rozmowie z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej Andrzejem Dudą przewodniczący Xi Jinping mówiąc o tym, że polscy eksperci wzięli udział w zorganizowanej przez Chiny dla 17 państw Europy Środkowej i Wschodniej wideokonferencji na temat chińskich doświadczeń w walce z koronawirusem.

Przewodniczący ChRL – według relacji dziennika „Global Times” – zwrócić miał uwagę na wyrazy wsparcia ze strony polskiego rządu i społeczeństwa. Xi Jinping podkreślić miał , że Polska to główny partner Chin w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.

STANY ZJEDNOCZONE

Rząd Stanów Zjednoczonych zatwierdził plan stymulacyjny o wartości 2 bilionów dolarów. 880 stronicowa ustawa to największy projekt ulgi ekonomicznej w historii USA. 96 senatorów zagłosowało za ustawą. Nikt nie był przeciw. Senatorzy i urzędnicy administracji doszli do porozumienia w sprawie pakietu stymulacyjnego wartego 2 bilionów dolarów. Każdy Amerykanin, który spełnia kryterium dochodowe, otrzyma czek na 1200 dolarów.

Wspólnie rozliczające się z podatków małżeństwa dostaną 2400 dolarów. Obywatele zarabiający więcej niż 75 tys. dolarów rocznie i pary zarabiające ponad 150 tys. dolarów rocznie dostaną mniejsze wsparcie. Osoby zarabiające powyżej 99 tys. dolarów rocznie nie będą kwalifikowały się do otrzymania pomocy. Dodatkowo na każde dziecko zostanie przyznane jednorazowo 500 dolarów.

Dublin. Most O’Connella w centrum Dublina w godzinach szczytu. Stolica Irlandii podczas epidemii. Fot. Tomasz Wybranowski

REPUBLIKA IRLANDII

Irlandzkie ministerstwo zdrowia poinformowało, że wzrost ilości zachorowań, nie ma takiego tempa, jak się wcześniej obawiano, a może to być spowodowane nadzwyczajnymi środkami, jakie wprowadzono w celu ochrony mieszkańców wyspy, co potwierdza departament premiera Republiki Irlandii.

Przede wszystkim izolacja i bezpieczne odległości, to chyba dwa czynniki, które ograniczyły ilość zakażeń, ale i zamknięcie zakładów pracy, gdzie trudno było o zachowanie zasad bezpieczeństwa. Wcześniej rząd spodziewał się, że dojdzie do około 15 000 zakażeń w krótkim czasie, jednak obecne dane nie wskazują, chociaż są niepokojące, raczej nie można mówić już o takiej ilości.

Dublin. Zamknięty dla turystów i muzyków Temple Bar. Fot. Tomasz Wybranowski

Co podkreśla się w informacji, a tę podał premier Leo Varadkar, wciąż musimy zachować dużą czujność, a i zachowywać wszystkie zalecane środki bezpieczeństwa, więc odległości między sobą, izolację i często myć ręce. Pełne dane o wpływie wprowadzonych ograniczeń powinny znane być jutro lub w poniedziałek, ale teraz z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że w Irlandii nie dojdzie do tragedii, jaką obserwujemy we Włoszech i Hiszpanii.

Tymczasem irlandzki Narodowy Zespół ds. Zdrowia Publicznego (NPHET) zgłosił wczoraj 235 nowych przypadków, co stanowi jak do tej pory najwyższą dzienną sumę, odkąd Irlandia odnotowała swój pierwszy przypadek zakażenia Covid – 19 prawie miesiąc temu. Łącznie 1 564.

Według danych irlandzkich placówek intensywnej terapii OIOM-ów, tylko 5,6 osób na 100 000 wymaga hospitalizacji, i jest to najniższy poziom w Europie. Te szacunki oparto obserwując scenariusze 18 procent hospitalizowanych pacjentów wymagających opieki na OIOM – ach, tak jak miało to miejsce w Lombardii podczas wybuchu Włoch.

A teraz trochę statystyk, Krzysztof Skowroński pytał wczoraj polskiego ministra zdrowia prof. Łukasza Szumowskiego o ilość respiratorów w Polsce. Jak to wygląda na Wyspie Szmaragdowej?

W Irlandii Północnej jeden respirator na każde 10 614 osób. W Republice Irlandii, ze stołecznym Dublinem jeden respirator przypada 1 na 3 769 osób. W Stanach Zjednoczonych pod tym względem jest najlepiej 1 respirator na na 1 941 osób.

 

Serwis przygotował i przeczytał Tomasz Wybranowski

współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

 

Partner Studia Dublin i Radia WNET

Bujara o koncepcji przywrócenia pełnego handlu w niedziele: Nie można budować wolności na zniewoleniu drugiego człowieka

Przewodniczący handlowej „Solidarności” mówi o konieczności zagwarantowania większych środków bezpieczeństwa pracownikom handlu. Relacjonuje informacje o uchybieniach w tym zakresie.

 

 

Alfred Bujara mówi o nieprzestrzeganiu przez firmę Amazon środków ostrożności w związku z epidemią koronawirusa.  Pracownicy napotykają na bardzo trudne warunki sanitarne.

Na filmiku nakręconym przez pracownicę magazynu pod Wrocławiem widać setki kobiet, które przechodzą przejściem do szatni, mają 15 minut na przebranie, a potem jadą 2 godziny autokarem do domu.

Jak dodaje rozmówca Łukasza Jankowskiego, toalety w tych magazynach są oddalone od stanowisk pracy. Co więcej, z powodu braku przestrzeni pracownicy muszą przebywać bardzo blisko siebie.

Gość „Popołudnia WNET” apeluje o dostarczenie pracownikom handlu maseczek ochronnych. NSZZ „Solidarność” wzywa do ustalenia jednakowych procedur dla wszystkich sklepów.  Zdaniem Alfreda Bujary, dotychczasowe ograniczenia liczby klientów w sklepach wielkopowierzchniowych były dalece niewystarczające.

Nikt nie liczy osób w dyskontach, to ogromne ryzyko. Zróbmy wszystko, żeby pomóc sobie w tych trudnych czasach. Należy zwiększyć liczebność ochrony w sklepach.

Z ubolewaniem opowiada o sytuacjach, w których klienci odmawiają dostosowania się do poleceń pracowników sklepów i mają do nich pretensje:

Sytuacja jest poważna. Chodzi o bezpieczeństwo pracowników, chcemy ich uchronić od zagrożenia.  Potrzebują rękawic i płynów dezynfekujących. Kontakt przy odbieraniu towaru przez klienta jest bardzo bliski.

Według rozmówcy Łukasza Jankowskiego konieczne jest wyznaczenie stref ochronnych i skrócenie czasu otwarcia dla klientów. Zaoszczędzone godziny należy przeznaczyć na odkażanie sklepu i dłuższy odpoczynek, który, jak mówią naukowcy, zmniejsza ryzyko zakażenia koroniawirusem.

W ocenie Alfreda Bujary znoszenie wolnych od handlu niedziel na czas epidemii nie jest dobrym pomysłem. Twierdzi, że leży to jedynie w interesie wielkich koncernów:

Niektórzy zapominają o tym, że niedziela to rzecz święta i próbują zastąpić Pana Boga. Nie zrezygnujemy z wolnych niedziel. Nie można budować wolności na zniewoleniu drugiego człowieka.

Gość „Popołudnia WNET” zwraca uwagę, że obroty dyskontów nie spadły po wprowadzeniu niedziel niehandlowych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Adrian Zandberg: Jeżeli chodzi o te trudne ograniczenia, które trzeba wprowadzić, pan premier będzie miał pełne wsparcie

Na antenie Radia Wnet, w rozmowie z Janem Olendzkim, Adrian Zandberg skomentował dzisiejsze słowa premiera Mateusza Morawieckiego.

Dr Sadowski: Trzeba zawiesić absurdalne, czasochłonne procedury. Rząd nie rozumie, jaka zapaść miała miejsce

Dr Andrzej Sadowski o „tarczy antykryzysowej”, potrzebie zwolnienia przedsiębiorców z nadmiaru biurokracji, dodruku pieniądza i wzroście inflacji oraz o polskiej giełdzie.

 

Nie było oficjalnie dodruku pieniądza, a mieliśmy bardzo dużą inflację w styczniu.

Dr Andrzej Sadowski zauważa, że wcześniej „korzystaliśmy z dobrodziejstwa deflacji”.  Tłumaczy, że „inflacja niszczy oszczędności” . Obecnie możemy się spodziewać, że będzie ona jeszcze wyższa. Zaznacza, że „dzisiejsze obniżenie stóp procentowych nie będzie mieć przełożenia na ratowanie polskich przedsiębiorców”, gdyż jego realny wpływ odczujemy dopiero za kilkanoście miesięcy. Prezes Centrum im. Adama Smitha przewiduje, że złoty będzie dalej tracił na wartości:

Pieniądz ze względu na brak towarów i spekulacji  nagle straci tyle na wartości, że każdy będzie szukał własnego sposobu oszczędzania.

Ekonomista, że polska giełda ma możliwość uruchomienia instrumentów, jak publiczne listy zastawne i weksle, z których obecnie niezbyt korzysta. Przypomina jak Niemcy, które rozpętały, a następnie przegrały II wojnę światową, podniosły się po niej wyprzedzając po kilkunastu latach gospodarkę brytyjską. Niemcy postawili bowiem na wolny rynek, gdy Brytyjczycy stosowali interwencjonizm. Do podobnej sytuacji doszło, jak mówi, w Polsce, kiedy to po przetoczeniu się przez nasz kraj trąb powietrznych:

Nagle okazało się, że można zawiesić prawo budowlane, by każdy mógł następnego dnia odbudowywać własny dom.

Nasz gość zaznacza, iż także obecnie należy zawiesić „absurdalne, czasochłonne procedury”. Proponuje żeby za część pieniądzy uzyskiwanych z Unii Europejskiej na walkę z koronawirusem rząd zapłącił za małych i średnich przedsiębiorców składki na ZUS.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Wzburzenie i zamieszki w Libanie. Obraz „Szwajcarii Bliskiego Wschodu” i kraju cudu gospodarczego legł w gruzach

W Libanie przekonujemy się, że możemy podziękować naszym rządom, że nie dały się uwieść politykom dużych państw UE, proponującym Polsce mechanizm relokacji przy jednostronnej polityce otwartych drzwi.

Witold Dobrowolski, Mariusz Patey

Zdjęcia: Witold Dobrowolski

11 lutego br. w Bejrucie doszło do kolejnych zamieszek i starć protestujących, najczęściej młodych ludzi, z policją i wojskiem. Użyto armatek wodnych gazów łzawiących, a z drugiej strony – kamieni. Polski turysta może czuć się zdezorientowany. Widzi nowoczesne wieżowce i drogi, a jednocześnie – rozgoryczonych sytuacją polityczną i gospodarczą Libańczyków. Dlaczego od dłuższego już czasu ludzie chodzą pod parlament wyrażać niezadowolenie? (…)

Gospodarka Libanu, wyspecjalizowana w świadczeniu usług finansowych dla bogatych państw Zatoki Perskiej, nie potrafi odzyskać dawnej świetności. Przyczyn można wymieniać wiele. Według obserwatora z zewnątrz, kiedy w Libanie trwały walki, państwa Zatoki Perskiej zaczęły inwestować we własną infrastrukturę instytucji finansowych. Nie przypadkiem w amerykańskim Citi Banku głównymi akcjonariuszami zostali saudyjscy inwestorzy. W imię spokoju ostatnimi czasy w rządach Libanu uczestniczą ministrowie kojarzeni z organizacją szyitów – Hezbollahem.

W USA, Izraelu i państwach UE Hezbollah, powiązany z Iranem i Syrią, jest uważany za organizację terrorystyczną.Ten fakt tym bardziej ogranicza napływ do Libanu kapitałów z USA i państw Zatoki Perskiej.

Kolejne rządy libańskie nie potrafiły znaleźć nowego pomysłu na kraj, co gorsza, niemal wszyscy politycy tradycyjnych ugrupowań politycznych stracili zaufanie Libańczyków ze względu na szerzącą się korupcję, nepotyzm, układy rodzinne, klanowe i towarzyskie na wszystkich szczeblach władzy, w tym i w wymiarze sprawiedliwości. Bogactwo polityków razi szczególnie w czasach stagnacji gospodarki.

Uchodźcy w Libanie. Lekcja dla Polski

Liban, liczący 4,5 mln mieszkańców, to także kraj uchodźców. Wielu z nich przybyło w kolejnych falach, począwszy od 1948 r., z ogarniętej wojną i poddanej czystkom etnicznym Palestyny. W Libanie uzyskali schronienie, ale ich organizacje traktowały terytorium Libanu jako bazę wypadową na obszar wrogiego Izraela. Doprowadziło to do militarnych akcji Izraela i stało się jedną z przyczyn wojny domowej. Od 2011 r zaczęli licznie przybywać uchodźcy z Syrii. (…)

Odwiedzając Liban, przekonujemy się, że możemy podziękować naszym rządom, że nie dały się uwieść politykom dużych państw UE, proponującym Polsce mechanizm relokacji przy jednostronnie prowadzonej polityce otwartych drzwi. Nasz kraj, do którego już przyjechało 2 mln Ukraińców wskutek tamtejszego kryzysu ekonomicznego wywołanego wojną, nie jest przygotowany instytucjonalnie i kulturowo do prowadzenia skutecznych działań integracyjnych, tak jak byłe kraje kolonialne.

Duża liczba uchodźców przybywająca w krótkim czasie może wywołać problemy społeczne w społeczeństwie polskim i wśród nowo przybyłych. Pomagajmy tak, by sobie nie szkodzić.

(…) Tragedia losu chrześcijan polega na tym, że byli wyniszczani i wyrzucani z domów przez radykalnych bojowników islamskich walczących z Assadem. Strategie przetrwania wypracowywane przez setki lat nie zadziałały. W obozach dla uchodźców chrześcijanie jako mniejszość często byli dyskryminowani przez uchodźców muzułmańskich i zajmowali najniższe szczeble drabiny społecznej. Odpowiednie instytucje ONZ z rzadka dostrzegały ten problem.

W Libanie angażują się polskie organizacje charytatywne: Caritas, Fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, Polskie Centrum Pomocy Charytatywnej i inne. Niosą znaczącą pomoc, organizując pomoc medyczną, zapewniając namioty czy całe wioski kontenerowe. Organizują także pomoc rozwojową ważną dla lokalnych mieszkańców, np. rozbudowę oczyszczalni ścieków. Polityka pomocy na miejscu jest bardziej efektywna i może trafić do większej ilości osób w ramach posiadanego budżetu.

Protesty – zwiastun nowej ery?

(…) To jeden z paradoksów tego państwa: konserwatyzm stosunków społecznych współegzystuje z liberalnymi rozwiązaniami gospodarczymi, dużym udziałem kapitału prywatnego w PKB kraju. Wiele obszarów tzw. usług publicznych, np. służba zdrowia, energetyka, usługi komunalne – wymaga reform.

(…) Powstają nowe inicjatywy polityczne głoszące potrzebę transparentności, walki z korupcją, a także z pamiętającym czasy Francuzów systemem parytetów ze względu na przynależność religijno-etniczną. Wspomniane na początku protesty są także okazją do autopromocji wielu małych, skrajnych ugrupowań lewicy. Uczestnicy protestów nie wierzą jednak partiom i przywódcom. Tworzą ruch bez spójnego programu reform. Mimo przekonania o odpowiedzialności polityków rządzących dotychczas ugrupowań za problemy Libanu, nowe inicjatywy polityczne są przyjmowane z dystansem. Protestujący obawiają się, że na ich plecach przyjdą do władzy kolejni skorumpowani politycy, a los ludzi się nie zmieni.

Tylko część uczestników protestów to osoby biedne, pochodzące z ubogich szyickich dzielnic Bejrutu. Spotykaliśmy wśród protestujących także dobrze wykształconych przedstawicieli klasy średniej, studentów renomowanych uczelni.

Niestety należy się obawiać, że samo doprowadzenie do transparentności w polityce i dobrych praktyk w organach państwa nie wystarczy. Także zniesienie systemu parytetów, choć przybliży kraj do współczesnych modeli demokracji typu liberalnego, bez aktywnych działań przyciągających kapitały inwestujące w realną gospodarkę opartą na wiedzy nie spełni oczekiwań społecznych, a są one niemałe. 75% pracujących Libańczyków dostaje wynagrodzenia miesięczne ponad 1260 USD. Zarobki w Libanie na tle regionu są wysokie. (…)

Próba blokady parlamentu i gwałtowne starcia

12 lutego na godzinę 11 zaplanowana była sesja parlamentu mająca doprowadzić do sformowania nowego rządu zjednoczonej koalicji. Spotkało się to z silnym sprzeciwem opozycji i demonstrantów, którzy zapowiedzieli tego dnia blokadę gmachu parlamentu (…). W noc przed sesją parlamentu na placu Męczenników zbierali się młodzi ludzie, by o świcie przystąpić do blokady (…). Wśród nich były osoby w wieku studenckim, szkolnym, ale również ludzie starsi.

Jedną trzecią stanowiły kobiety, których duże zaangażowanie w protesty i traktowanie ich na równi z mężczyznami to cecha Bejrutu jako jednej z oaz pod tym względem na Bliskim Wschodzie.

Mężczyźni i kobiety zaczęli ciskać kamieniami w kierunku armatek i oddziałów prewencji policji, na co odpowiedziano wystrzałami gazu. Takie starcia trwały parę godzin. (…) Wielu funkcjonariuszy policji nie było również w stanie powstrzymać emocji i ciskało w demonstrantów kamieniami. Uczestnicy protestów, którzy podczas starć dostali się w ręce funkcjonariuszy, byli bici do nieprzytomności na oczach prasy, a następnie ciągnięci po asfalcie do miejsc przetrzymywania. Ostatecznie tego dnia policja przy wsparciu wojska spacyfikowała demonstrację, spychając jej uczestników z okupowanego placu Męczenników, do czego użyła m.in. kilkudziesięciu kanistrów z gazem łzawiącym. Nieprzygotowanie i zaskoczenie demonstrantów wobec użycia gazu spowodowało ich rozproszenie i ustanie walk jeszcze przed zapadnięciem zmroku. W walkach rannych zostało kilkadziesiąt osób z policji, armii i demonstrantów.

Ostatecznie 84 na 128 deputowanych wzięło udział w obradach parlamentu i ta liczba wystarczyła, żeby oficjalnie sformowano nowy rząd. Protestujący, liczący na przyspieszone wybory parlamentarne, nie osiągnęli swego celu.

Cały artykuł Witolda Dobrowolskiego i Mariusza Pateya pt. „Liban w labiryncie zależności” znajduje się na s. 16 i 17 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Witolda Dobrowolskiego i Mariusza Pateya pt. „Liban w labiryncie zależności” na s. 16 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dr Mentzen: Przewidywania co będzie za rok, to w obecnej sytuacji astrologia. Trzeba zwolnić przedsiębiorców z regulacji

Dr Sławomir Mentzen o opcji atomowej FED, katastrofie gospodarczej w Chinach, skupowaniu obligacji skarbowych przez NBP i tym, co powinien rząd zrobić, by ulżyć przedsiębiorcom.

Są to bezprecedensowe kroki, do tej pory żaden bank centralny nie działał w tak agresywny sposób na samym początku kryzysu.

Dr Sławomir Mentzen zauważa, że amerykańska Rezerwa Federalna zrobiła wszystko, co mogła w obecnej sytuacji. Obecnie może on tylko drukować więcej pieniędzy, a amerykański rząd je rozdawać i zwalniać z podatków.  Radykalne kroki  FED-u spowodowały panikę inwestorów. Spadki na giełdzie są olbrzymie na całym świecie. Dochodzi na niej do wachań, które normalnie nie powinny być nawet możliwe. Powoduje to, że długoterminowe prognozy zmieniają się z tygodnia na tydzień, a ich wartość jest zbliżona do wskazań astrologów.

Przy takiej zmienności nie ma sensu przewidywać co będzie za rok. […] Takie wachania nie powinny mieć miejsc. To tak jakby ktoś kilka razy z rzędu trafił szóstkę w totka.

Ekonomista zwraca uwagę na to, jakim ciosem dla ekonomii Państwa Środka jest koronawirus, dodając, że nie ma powodu, by w Europie nie było pod tym względem podobnie:

Produkcja przemysłowa po raz pierwszy od lat 90. spadła o kilkanaście proc. To absolutna gospodarcza katastrofa.

Odnosi się do skupowaniu przez Narodowy Bank Polski obligacji Skarbu Państwa na rynku wtórnym:

Nie jest to wprost wykupywanie długu publicznego. Państwo dało jasny sygnał, że będzie emitować więcej długu. To wysunięcie piłki rządowi.

Dr Mentzen przewiduje, że walka z Covid-19 „już w tym roku będzie kosztować nasz budżet ponad sto miliardów złotych”. Tłumaczy, jak państwo może pomóc przedsiębiorcom:

Państwo musi się odczepić, pozwolić przedsiębiorcom radzić sobie z tym kryzysem, jak mogą.

Chodzi tutaj o zawieszenie wielu regulacji, do których w normalnym czasie muszą stosować sie prowadzący działalności gospodarczą. Wiceprezes KORWiN podkreśla, że „przedsiębiorcy przy obecnym nawisie regulacyjnym sobie nie poradzą”. Zwraca uwagę na „mnóstwo zniesień państwa budowlanego”  obecnych w specustawie dotyczącej koronawirusa, które wskazują, iż rządzący nie poradzą sobie z nimi przy obecnej sytuacji. Analogicznie, więc powinno się potraktować przedsiębiorców. Ci ostatni zwolnieni powinni być także od płacenia składek na ZUS i od wszystkich innych danin i podatków, które nie zależą od dochodu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.