Świdziński: Australia w ramach sojuszu „AUKUS” nawiązuje trwałą relację militarną ze Stanami Zjednoczonymi

Gościem „Kuriera w samo południe” jest Albert Świdziński – analityk Strategy & Future, który dokonuje cotygodniowego podsumowania wydarzeń ze świata geopolityki.

Albert Świdziński, ekspert Strategy & Future dokonuje geopolitycznego podsumowania tygodnia. Zdaniem dyrektora analiz najistotniejszym wydarzeniem tego tygodnia było ogłoszenie powstania nowego formatu bezpieczeństwa na Zachodnim Pacyfiku – dokonało się to z inicjatywy przywódców Australii, Stanów Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii.

Celem sojuszu „AUKUS” jest zapewnienie bezpieczeństwa i stabilizacji w rejonie Pacyfiku. Przywódcy podkreślali, że ma on łączyć wymiar krajowy z przemysłowym i technologicznym.

Pierwszym projektem w ramach „AUKUS” będzie nabycie przez Australię 8 okrętów podwodnych o napędzie jądrowym.

W praktyce decyzja ta wiąże Australię z USA umową na szkolenia wojskowe.

Ustalenia te definiują na nowo stan australijskich sił zbrojnych – pozostaje jednak pewien dylemat dotyczący konkretnego kierunku ich działania.

Pozostaje pytanie, czy jest to próba ochrony przed Chinami i Indonezją, czy współpraca ramie w ramie w Amerykanami.

Gość „Kuriera w samo południe” mówi również o premierze książki „Ryzyko”, której autorami są współpracownicy Washington Post – opisuje ona prezydenturę Trumpa, zawiera również opis działań ówczesnego/obecnego przewodniczącego kolegium połączonych szefów sztabu USA – gen Marka Mileya. Miał on bez poinformowania przełożonych dwukrotnie   dzwonić do swojego chińskiego odpowiednika.

Miley miał wówczas zapewniać, że rząd jest stabilny a Stany nie zamierzają atakować Chin – pojawiły się wątpliwości co do potencjalnej interpretacji działań USA na morzu południowo-chińskim.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Świdziński: Pekin dokręca śrubę sektorowi High Tech

Dyrektor analiz portalu Strategy & Future o deklaracjach członków japońskiego rządu odnośnie Tajwanu, przerwanym debiucie chińskiego Ubera na nowojorskiej giełdzie i opuszczeniu Afganistanu przez USA.

W ostatni poniedziałek wicepremier Japonii Taro Aso stwierdził że sytuacja wokół Formozy staje się niezwykle napięta, a jeżeli na Tajwanie doszłoby do znaczącego incydentu musiałoby to zostać uznane za egzystencjalne zagrożenie dla Japonii.

Albert Świdziński komentuje wypowiedź zastępcy szefa japońskiego rządu. Wskazuje, że w czerwcu wiceszef japońskiego MON stwierdził, iż „niezależność Tajwanu od Chin powinna stać się czerwoną linią”. Obecnie wicepremier Aso deklaruje, że Japonia będzie razem ze Stanami Zjednoczonymi bronić niepodległości wyspy, gdyby doszło do incydentu. Kancelaria premiera wydała oświadczenie zaprzeczające jakoby wypowiedź Aso była stanowiskiem japońskiego rządu.

Tymczasem 30 czerwca na nowojorskiej giełdzie zadebiutowała DIDI Global, czyli tzw. chiński Uber. Aplikacja służąca dzieleniu się samochodami została wyceniona w dniu debiutu na 70 mld dolarów (14 dol. za akcję). Następnego dnia cena za akcję wzrosła do 17 dolarów. Oznacza to, że po Alibabie firma DIDI jest chińską firmą z najlepszym debiutem na amerykańskiej giełdzie. Jednak już 2 lipca chińskie władze rozpoczęły audyt przedsiębiorstwa. Jest on wymagany wobec firm, które chcą przesyłać dane osobowe za granicę.

Pekin postanowił wyprowadzić cios już po tym, jak amerykańscy inwestorzy zdążyli zainwestować  swój kapitał w DIDI. Świdziński przypomina, iż listopadzie 2020 r. wstrzymano pierwszą ofertę publiczną Ant Group.
Ocenia, że mamy do czynienia z „dokręcaniem śruby” sektorowi High Tech przez Państwo Środka. Według Wall Street Journal DIDI miała być ostrzegana wcześniej przez chińskie władze.

W czwartek prezydent Stanów Zjednoczonych poinformował, że ostatni amerykańscy żołnierze opuszczą Afganistan do 31 sierpnia, a więc przed wyznaczonym początkowo terminem 11 września.

[related id=149479 side=right] Jak zauważa dyrektor analiz portalu Strategy & Future, Amerykanie opuścili bazę w Bagram po angielsku, nie informując o tym, Afgańczyków. Tymczasem talibowie chwalą się, że kontrolują już 85 proc. kraju. Do kontrolowanych przez nich obszarów dołączyło miasto Islam Kala, stanowiące ważny, graniczący z Iranem punkt handlowy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Albert Świdziński: Australia złożyła formalną skargę do WTO na Chiny za cła na australijskie wina

Dyrektor analiz portalu Strategy & Future o napiętych relacjach Canberra-Pekin, współpracy Państwa Środka z Nową Zelandią i sankcjach amerykańskich oraz o wycofywaniu się przez USA z Afganistanu.

[related id=125390 side=right] Między Australią a Chinami toczy się spór sądowy. Canberra wniosła skargę do Światowej Organizacji Handlu ws.  nałożenia przez ChRL ceł na australijskie wina.  Chińczycy odpowiedzieli skargą na nieuzasadnione cła na turbiny wiatrowe, zlewy z aluminium i koła kolejowe.

Podobnie jak miało to miejsce w wypadku leżącego w stanie Wiktoria portu Darwin, leżący w Nowej Południowej Walii port Newcastle jest powiązany z chińskim kapitałem.

Albert Świdziński informuje, że 50 proc. udziałów w australijskim porcie ma China Merchants Group. Australijscy parlamentarzyści apelują, aby uznać port w Newcastle za monopolistyczny.

[To] umożliwiłoby ścisły nadzór nad cenami załadunku dyktowanymi im przez władze portu.

Tymczasem Chińczycy starają się utrzymać dobre relacje z Nową Zelandią, mimo deklaracji tej ostatniej potępiającej działania Pekinu w Sinciangu. Państwo Środka zaprasza Nowozelandczyków do szerszej współpracy, także w ramach inicjatywy Pasa i Szlaku.

Minister spraw zagranicznych ChRL Wang Yi uwagi stwierdził, że obydwa państwa nie mają zatargów historycznych ani bieżących sporów.

[related id=91848 side=left] Inaczej jest jednak w stosunkach z Białym Domem, który w czwartek zakazał importu krzemu z zamieszkanego przez Ujgurów regionu ChRL. Działającą w Sinciangu firmę Hoshine Silicon Industry oskarża się o wykorzystywanie tubylców jako robotników przymusowych.

Lotniskowiec USS Ronald Reagan opuścił Morze Południochińskie, żeby rozpocząć misję osłaniania powrotu żołnierzy amerykańskich z Afganistanu. Komentatorzy porównują wycofanie się Amerykanów z Afganistanu z opuszczeniem przez żołnierzy amerykańskich Wietnamu Południowego. Spodziewają się oni upadku rządu w Kabulu w ciągu pół roku po wyjściu USA z kraju.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P. [related id=142663 side=right]

Świdziński: Stany będą kontynuować udostępnianie Tajwanowi sprzętu wojskowego, który umożliwi mu samodzielną obronę

Dyrektor analiz portalu Strategy & Future o rywalizacji w rejonie Pacyfiku, obronie Tajwanu i cofnięciu amerykańskich koncesji dla Huawei.

Pentagon ma rozważać utworzenie osobnej grupy zadaniowego U.S. Navy amerykańskiej marynarki wojennej, która ma zostać permanentnie rozlokowane na zachodnim Pacyfiku.

Albert Świdziński przybliża aktualne wydarzenia związane z rywalizacją sinoamerykańską w rejonie Oceanu Spokojnego. Utworzenie w zachodniej jego części osobnej grupy zadaniowej oznaczałoby stałe uwiązanie części sił USA na tym obszarze. Poza troską o własne siły Waszyngton wspiera także swoich sojuszników.

W czwartek tajwańskie Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że Tajpej podpisało kontrakt na dostawę systemów artylerii rakietowej HIMARS oraz baterii rakiet przeciwpancernych Harpoon.

Zakup tych pierwszych kosztować ma Republikę Chińską 436 mln dolarów, a tych ostatnich aż 2,38 mld dol. Zakup systemów obrony wybrzeża, ma utrudnić inwazję na wyspę z kontynentu.

W czwartek amerykańska Federalna Komisja łączności FCC postanowiła jednogłośnie że udzielona wcześniej pod chińską firmom, a więc Huawei i ZTE koncesje na współtworzenia amerykańskich sieci telekomunikacyjnych zostaną cofnięte.

Dyrektor analiz portalu Strategy & Future przypomina, że już w zeszłym roku Huawei zostało uznane za firmę zagrażających bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych. Dodaje, że w ostatnią środę sekretarz skarbu Stanów Zjednoczonych  Janet Yellen przestrzegła przed zbytnią eskalacją wojny handlowej z Chinami. Może się ona bowiem skończyć niekorzystnie dla samej Ameryki.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Świdziński: Angela Merkel zadeklarowała chęć pogłębienia dialogu ze Stanami Zjednoczonymi

Ekspert Strategy & Future mówi m.in. o planach nowej umowy handlowej UE-USA oraz idei zawieszenia praw patentowych producentów szczepionek przeciw koronawirusowi.

Albert Świdziński informuje o zbliżającym się wznowieniu negocjacji handlowych na linii UE-Indie. O powrocie do rokowań zdecydowano na rozpoczętym w weekend szczzycie.

Relacjonuje słowa kanclerz Niemiec Angeli Merkel o unijnej umowie handlowej z USA. Zapewniła ona chęć opracowania nowego porozumienia, przypominającego to, które Unia zawarła już z Kanadą.

Merkel dodała również, że rząd RFN jest bardzo zadowolony z nowych możliwości, które otworzyły się przed Niemcami po wyborze na prezydenta USA Joe Bidena, i zamierza z nich skorzystać.

Ekspert omawia ponadto stan relacji chińsko-australijskich. Podjęto decyzję o zawieszeniu dialogu strategicznego. Dodatkowo, Pekin nałożył embargo na australijską rudę żelaza. Konflikt między tymi państwami poskutkował m.in. wzrostem importu węgla przez ChRL ze Stanów Zjednoczonych.

Mamy do czynienia z ostrożną, skalibrowaną eskalacją działań Chin przeciwko Australii.

Gość „Kuriera w samo południe” komentuje koncepcję zawieszenia praw patentowych producentów szczepionek przeciwko koronawirusowi. Pomysłowi sprzeciwiają się m.in. Niemcy. Wymaga on akceptacji Światowej Organizacji Handlu, co zdaniem Alberta Świdzińskiego jest mało prawdopodobne.

Poruszony zostaje ponadto temat japońskiej ekspansji infrastrukturalnej w Europie Środkowej. W ubiegły czwartek podpisano  „Plan działania implementacji strategicznego partnerstwa pomiędzy Polską a Japonią”.  Współpraca ma dotyczyć m.in.  rozwoju kolei dużych prędkości i frachtu kolejowego, energetyki jądrowej czy też rozwoju technologii wodorowych. Planowana jest kooperacja między japońskim Ministerstwem Ziemi, Infrastrukturym, Transportu i Turystyki a polskim Centralnym Portem Komunikacyjnym.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Świdziński: w konflikcie z Chinami Stany mogłyby nie być w stanie korzystać z baz, które mają obecnie na Pacyfiku

Albert Świdziński o napięciu wokół Tajwanu, modernizacji armii amerykańskiej, australijskiej i chińskiej oraz demografii Państwa Środka.

Australia modernizuje swoją infrastrukturę obronną. W środę jej rząd ogłosił, że planuje przeznaczyć 581 miliardów dolarów amerykańskich na remonty i unowocześnienie czterech poligonów  położonych na Terytorium Północnym.

Albert Świdziński informuje, że w Darwin, stolicy Terytorium Północnego znajduje się baza Royal Australian Airforce. Stacjonuje tam także  amerykańska piechota morska. Jednocześnie port w Darwin został w 2015 r. wydzierżawiony chińskiej firmie Landbrigde na 99 lat.

Możliwe, że umowa najmu portu w Darwin podzieli los opisywanych ostatnio […] porozumień pomiędzy Chinami a stanem Wiktoria, czyli o uczestnictwie stanu Wiktoria w projekcie Pasa i Szlaku, które to porozumienie zostało unieważnione decyzją australijskiego rządu federalnego.

Tymczasem rośnie napięcie między Tajwanem a kontynentalnymi Chinami. Szef australijskiego MON uważa, że wybuch konfliktu zbrojnego między obydwoma jest realną perspektywą. Premier Australii Scott Morrison stwierdził, że jego kraj nie popiera wielu działań Komunistycznych Partii Chin mimo silnych związków gospodarczych z ChRL.

Swoje siły zbrojnie modernizuje także Państwo Środka. Rozbudowuje ono swoją marynarkę w sposób, który zwiększa ich możliwość projektu siły.

Na stan Marynarki Wojennej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej weszły w ubiegłym tygodniu trzy nowe jednostki mianowicie helikopterowiec typu 75, niszczyciel typu 55 […] oraz okręt podwodny typu 94.

Dyrektor analiz portalu Strategy & Future wskazuje także na plan reform reforma marynarki amerykańskiej. Plan zakłada operowanie żołnierzy z baz tworzonych ad hoc na Pacyfiku. Mówi się o większej roli dronów. Świdziński zauważa, że dotąd Stany Zjednoczone korzystały z „sanktuariów”- dużych baz położonych na terenach ich sojuszników.

Wydaje się, że w konflikcie z Chinami Stany Zjednoczone mogłyby nie być w stanie korzystać z baz, które mają obecnie w regionie Pacyfiku.

Gość Kuriera w samo południe porusza także temat demografii. Jak donosi Financial Times, populacja Chin po raz pierwszy zmniejszyła się od czasu Wielkiego Skoku Naprzód.

Podczas marcowej sesji OZPL premier Chin Yang mówił o potrzebie podniesienia współczynnika dzietności

Chiński bank centralny opublikował z kolei raport rekomendujący zniesienie wszelkich form kontroli populacji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Bojkot zimowych igrzysk w Pekinie? Pyffel: Gdyby zawodnicy z bogatej Północy nie przyjechali, zawody straciłyby sens

Ekspert ds. chińskich opowiada o coraz bardziej stanowczych działaniach administracji Joe Bidena wobec Chin. Kreśli ponadto perspektywy koegzystencji ChRL i Tajwanu.

Radosław Pyffel mówi o zaostrzającej się rywalizacji amerykańsko-chińskiej. W USA pojawiają się głosy o konieczności bojkotu dyplomatycznego zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie, zaplanowanych na 2022 r. W tle sprawy są problemy Tokio z organizacją tegorocznych igrzysk letnich.

USA wzywają do większej pryncypialności wobec Chin.

Gość „Kuriera w samo południe” zwraca uwagę, że zawirowania wokół igrzysk są elementem szerszego zjawiska upolitycznienia globalnego sportu.

Gdyby zawodnicy z bogatej Północy nie przyjechali na zimowe igrzyska do Pekinu, cała rywalizacja nie miałaby już sensu.

Podkreślona zostaje ponadto zmiana w stylu uprawiania polityki zagranicznej USA po objęciu prezydentury przez Joe Bidena. Radosław Pyffel wskazuje, że administracja USA tworzy antychiński sojusz indopacyficzny. Konflikt z Państwem Środka ma charakter strukturalny i przetasowania polityczne w Waszyngtonie nic w tej kwestii nie zmieniają.

Na wezwania Stanów Zjednoczonych chętnie odpowiadają Indie, Australia czy Japonia. Zachód nie chce angażować się aż tak bardzo.

Ekspert analizuje politykę Chińskiej Republiki Ludowej wobec Tajwanu. Przestrzega, że otwarty konflikt może wybuchnąć już po przyszłorocznych igrzyskach.

Po tym, jak zaprowadzono nowy porządek w Hongkongu, Tajwan pozostaje ością w gardle Pekinu. Amerykanie obawiają się, że konflikt kinetyczny ChRL z Republiką Chińską osłabi morale sojuszników USA w regionie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Wspaniałość i niepokojące cechy państwa australijskiego / Celina Martini, „Wielkopolski Kurier WNET” 81/2021

Ciekawe, jak potoczą się losy społeczności, w której przyjmuje się różne normy prawne dla różnych grup ludności, a jednakowe traktowanie wszystkich obywateli zostaje złożone na ołtarzu ideologii.

Celina Martini

Chociaż tyle w świecie miast, więcej niż na niebie gwiazd, najmilsza sercu jest Warszawa – śpiewano kiedyś. Ja zaś mam ochotę zaśpiewać o Sydney, które jest jedną z najjaśniejszych gwiazd na firmamencie światowych metropolii. Rozrzucone nad postrzępionym zatokami brzegiem oceanu, nurza się w zieleni i kwiatach, pełne wizjonerskich, futurystycznych budowli i pieczołowicie przechowywanych architektonicznych pamiątek przeszłości. Nad samym brzegiem olśniewa niepohamowaną fantazją kształtów słynna Opera. Wygląda jak porzucona przez olbrzyma garść gigantycznych muszli, które osunęły się jedna na drugą, połyskując bielą na tle zieleni morza.

Opera w Sydney jest pięknością samą dla siebie, przede wszystkim wizytówką miasta, pomnikiem jego ambicji i możliwości. Nazwa „opera” jest tylko pretekstem sugerującym powagę kulturalną przedsięwzięcia. Owszem, odbywają się tam TAKŻE przedstawienia operowe i koncerty, ale niejako w roli listka figowego dla istnienia wspaniałej BUDOWLI, dumy mieszkańców Sydney.

Podobne zjawisko budowy imponujących architektonicznie oper bez oper obserwuję na całym świecie. W Kopenhadze, na przykład, obeszłam dookoła ogromne, przeszklone gmaszysko nowej opery w bezowocnym poszukiwaniu jakiegokolwiek afisza anonsującego przedstawienie muzyczne. W Sydney wykonywano jeden czy dwa znane tytuły, jednak w porównaniu do choćby opery w Poznaniu repertuar był żenujący. Za to już samo oglądanie słynnego budynku, który z każdym krokiem, przy każdym nowym kącie widzenia prezentuje inne uroki, inne detale, daje ogromną satysfakcję. Architekt Jorn Utzon za podstawę bryły Opery wziął cztery wycinki kuli różnej wielkości i w natchnieniu stworzył z nich dzieło, które mimo swego ogromu wydaje się za chwilę ulecieć w górę i szybować nad falami.

Niedaleko Opery rozciąga się park pełen nieograniczonej ilości najpiękniejszych drzew, krzewów i kwiatów. Spacerując wraz z Janem wśród pokrytych trawą polanek i cienistych zakątków, mijaliśmy urocze fontanny w antycznym stylu i solidne pomniki zasłużonych historycznych postaci. Co chwila ulegałam pokusie, aby chwycić aparat, robiąc nieskończone ilości zdjęć oszałamiających okazów flory. W parku ma siedzibę konserwatorium muzyczne zbudowane w sposób, za który lubię Sydney: do zachowanego z pietyzmem neogotyckiego zameczku, który był kiedyś stajnią gubernatora, dobudowano harmonijnie nowoczesne skrzydło.

Centrum Sydney pełne jest drapaczy chmur, ale o ile piękniejsze są one od amerykańskich! W przeciwieństwie do chciwych Jankesów, którzy rachunek ekonomiczny mają za jedyne kryterium przedsięwzięcia, w Sydney nie wyburza się starych budynków. Pracowicie odrestaurowane fasady wdzięcznych secesyjnych kamienic wznoszą się na wysokość swoich kilku pięter, jakby oparte plecami o wysmakowane elewacje strzelistych wieżowców, które wyrastają spoza nich, jak nowe pędy ze starych bulw.

(…) Miejscowych Aborygenów ujrzałam po raz pierwszy w porcie Sydney, gdy półnadzy, pomalowani w tradycyjne wzory mające na celu odstraszenie wroga, siedzieli na chodniku, trąbiąc na swoich długich, prawie dwumetrowych, prostych drewnianych trąbach. Burcząco-dudniący niski, jednostajny dźwięk powodował u mnie nerwowy ból brzucha. Z pewnością był to skuteczny sposób walki! Niektórzy grający unowocześniali swoją muzykę, dodając perkusyjny playback z głośnika. W efekcie powstawało coś w rodzaju techno. Każdy z artystów („artystów”?) oferował do sprzedaży swoje CD, nie skusiliśmy się jednak na zakup.

Pisząc o Sydney, nie sposób nie wspomnieć słynnego Harbour Bridge. Arcydzieło techniki inżynierskiej sprzed pierwszej wojny światowej do dziś spełnia swoja rolę, łącząc brzegi zatoki łukiem z żelaznej koronki. Rówieśnik Golden Bridge w San Francisco okazał się zaledwie dwa metry krótszy od niego. Ta drobna różnica spowodowała, że most z Kalifornii pobił swoją popularnością dzieło inżynierów z Sydney.

(…) Wśród tych dziwacznych budowli odbywała się polityczna uroczystość: przeprosiny Aborygenów za „skradzioną generację”. Tego dnia parlament australijski przyjął rezolucję napisaną z udziałem działaczy aborygeńskich, w której Australijczycy przepraszali za to, że kilkadziesiąt lat temu wiele aborygeńskich dzieci zostało zabranych ze swych rodzin i oddanych na wychowanie białym rodzinom zastępczym. Obecnie twierdzi się, że cierpiały one z tego powodu tak dalece, że uniemożliwiło to ich prawidłowy rozwój: większość z nich popadła w alkoholizm i utrzymuje się z pomocy socjalnej.

Na placu w Melbourne odbył się koncert, pełno było młodych ludzi w czarnych koszulkach z białym napisem „sorry”, zbierano podpisy pod deklaracjami. Nie widać jednak było żółtej czy czarnej młodzieży – nie wiadomo, czy nie czuli się winni, czy nie czuli się Australijczykami.

Osiedleńcy z Europy, którzy zbudowali w XIX i XX w. świetne państwo zachodniej demokracji, przez długi czas nie mieli dylematów moralnych związanych z kolonializmem i rasizmem. Problemy te dostrzeżono dopiero po II wojnie światowej. Sprawa jest o wiele bardziej niejednoznaczna, skomplikowana i niepoddająca się prostym politycznym zabiegom. Polityczna poprawność, która w żelaznych kleszczach autocenzury trzyma społeczeństwa zachodniej demokracji, nie pozwala wyartykułować pewnych faktów.

W poczuciu winy za niesprawiedliwości uczynione w dobie kolonializmu wprowadzono niepisany zakaz gradacji ocen różnych kultur, określając je wszystkie jako „różne, lecz jednakowo wartościowe”. Taka arbitralna ideologiczna pozycja usuwa możliwość obiektywnej oceny zjawisk.

W momencie osiedlania się białych przybyszów w XIX w. wiele plemion Aborygenów żyło tak, jak w epoce kamienia łupanego. Nie wytworzyli żadnej struktury plemiennej, nie mieli nawet rodziny –ot, po prostu stadko: lubry (tak nazywano kobiety aborygeńskie) z małymi i samce. Nie uprawiali żadnych roślin ani nie hodowali zwierząt. Nie budowali chat, nie lepili garnków. Żywili się tym, co znaleźli. Do ich przysmaków należały wyrzucone przez morze mięczaki w muszlach. Kapitan James Cook (zanim został zjedzony) nie wzbudził pojawieniem się swojego żaglowca żadnego zainteresowania. (…)

Cywilizacja, którą przyniósł do Australii biały człowiek, odległa była o lata świetlne od stanu, w jakim żyli aktualni mieszkańcy kontynentu. Zetknięcie się ich ze światem białego człowieka było szokiem, z którym ich mentalność, wytworzona w skrajnie prymitywnych warunkach, i przywykłe do postu organizmy nie potrafiły sobie poradzić.

Aborygeni ciągle mają trudności z przystosowaniem się do życia w cywilizacji. Dostatek pożywienia przy ich wrodzonej przemianie materii sprawia, że są nadmiernie otłuszczeni. Obciążeni są ogromną skłonnością do popadania w nałogi – alkoholizm i wąchanie benzyny należą do najczęstszych.

Ich obyczaje seksualne odbiegają od naszych norm i stawiają australijskie sądownictwo w dwuznacznej sytuacji między „poszanowaniem praw plemiennych” a dobrem pokrzywdzonych. Niedawno oglądaliśmy w TV relację z kontrowersyjnej sprawy o zbiorowy gwałt wśród Aborygenów na niedorozwiniętej dziesięcioletniej dziewczynce. Rzeczniczka sądu musiała tłumaczyć się, dlaczego uniewinniono sprawców gwałtu. Sąd wyszedł z założenia, że należy wykazać zrozumienie dla obyczajów tubylców i nie stosować kary, mimo drastyczności wypadku.

Swoją drogą ciekawe, jak potoczą się losy społeczności mieniącej się demokratyczną, w której zacznie się przyjmować różne normy prawne dla różnych grup ludności. Wiekopomne osiągnięcie jednakowego traktowania wszystkich obywateli państwa zostaje złożone na ołtarzu ideologii.

Do lat siedemdziesiątych ub. wieku, czyli do czasu wykrystalizowania się nowego spojrzenia na sprawy wielokulturowości, biali mieszkańcy Australii uważali, że wychowanie dzieci w warunkach cywilizacji jest dla nich korzystniejsze. Dlatego pragnąc ratować przynajmniej dzieci aborygeńskie półkrwi, których jedno z rodziców było białe, rząd prowadził szeroką akcję adopcji tych dzieci przez rodziców zastępczych.

Z pewnością nie wszystkie rodziny wywiązały się dobrze ze swojej trudnej roli, możliwe były nadużycia, jednak intencja z pewnością była szlachetna. Zresztą Aborygeni, którzy nie zostali zabrani od swych bliskich, nie wykazali lepszego rozwoju. Wielu z nich z nich żyje bezczynnie, oddając się nałogom i utrzymując się z zasiłków opieki społecznej, czyli z pracy podatnika australijskiego. Sytuacja jest bardzo trudna zarówno z etycznego, jak i ze społecznego punktu widzenia. Prawdę mówiąc, nie widać dobrego rozwiązania. Powiedzenie „sorry” w jakiś sposób poprawia samopoczucie Australijczyków, którzy stosunkowo niedawno dowiedzieli się o swojej winie, i daje pewną moralną satysfakcję rdzennym mieszkańcom, którzy nie potrafili się odnaleźć w nowym świecie.

Efekt tego wzniosłego „mea culpa” będzie trywialny: już rozpoczyna się seria żądań wielomilionowych odszkodowań dla Aborygenów. Spodziewać się należy, że najlepiej finansowo wyjdą na tym działacze plemienni i pobierający horrendalne prowizje prawnicy. Zresztą, jeśli jakieś pieniądze dotrą do przeciętnego tubylca, niewiele mogą zmienić w jego życiu, gdy po prostu nie może poradzić sobie sam ze sobą.

Ogół Australijczyków przyjął pomysł przeprosin z entuzjazmem. Nowy premier w imieniu rządu i parlamentu australijskiego publicznie powiedział „sorry” do przedstawicieli Aborygenów zasiadających w galerii dla publiczności. Jednak jeden z przedstawicieli opozycji, mimo że poparł oficjalne przeprosiny, oświadczył, że obecne pokolenie nie powinno przepraszać za coś, co było robione kiedyś w najlepszych intencjach. Przedstawiciele „skradzionej generacji” z wyraźnym gniewem, ale milcząco słuchali jego zarzutów: „Alkohol, korzystanie z pomocy socjalnej bez odpowiedzialności, izolacja od życia społeczno-ekonomicznego, korupcyjne zarządzanie środkami, nepotyzm, niedbałość o posiadanie mieszkania, tolerowanie przez władze przemocy i zaniedbania wobec dzieci – wszystko to gwałci nasze zasady, wszystko to sprawia, że wciąż zbyt wielu Aborygenów i rdzennych mieszkańców wiedzie życie egzystencjalnej bezcelowości” – mówił parlamentarzysta.

Pierwszy przedstawiciel „skradzionej generacji” otrzymał 525 000 dolarów jako odszkodowanie za cierpienia moralne. W 1957 r. w wieku trzynastu miesięcy został on zabrany ze szpitala i przekazany rodzinie zastępczej. Obecnie twierdzi, że wskutek tego wpadł w depresję i alkoholizm.

Prawnicy domagali się jeszcze 800 000 dolarów tytułem odsetek za pięćdziesiąt lat, według dziwnej logiki, że kapitał odszkodowania należał się poszkodowanemu już w wieku 13 miesięcy, kiedy nie był jeszcze przecież depresyjnym alkoholikiem. Sąd obniżył sumę odsetek do 250 tysięcy, ale i tak prawnikom starczy na nowy jacht. Miejmy nadzieję, że reszta wygranej sumy, która dotrze do aborygeńskiego zwycięzcy procesu, przyniesie korzystną zmianę w jego życiu.

Cały artykuł Celiny Martini pt. „Kawa w Australii” znajduje się na s. 6 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 81/2021.

 


  • Marcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Celiny Martini pt. „Kawa w Australii” na s. 6 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 81/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Świdziński: wydaje się, że Biały Dom będzie kontynuował politykę Obamy jednostronnego ograniczania arsenału jądrowego

Dyplomacja zamiast wojen i większe nakłady Pekinu na naukę. Albert Świdziński o wytycznych amerykańskiej polityki międzynarodowej i przemówieniu premiera Chin Li Keqianga.

Albert Świdziński przedstawia geopolityczny przegląd tygodnia, zaczynając od omówienia Interim National Security Strategic Guidance. Ten opublikowany w czwartek przez Biały Dom dokument stanowi wytyczne nowej administracji dla polityki globalnej.  Możemy w nim przeczytać, że:

Świat znalazł się na rozdrożu. Dynamika globalnych relacji zmieniła się.

Waszyngton w swych deklaracjach odrzuca izolacjonizm. Zauważa przy tym, że sytuacja nie będzie już taka jak 70, 30, czy nawet cztery lata temu. Nie ma już powrotu do „business as usual”. Amerykanie przyznają, iż:

W szczególności Chiny błyskawicznie stają się coraz bardziej asertywne. Są jedynym rywalem, potencjalnie zdolnym do połączenia swoich możliwości technologicznych, ekonomicznych, gospodarczych, dyplomatycznych i militarnych tak, aby rzucić wyzwanie stabilnemu i otwartemu systemowi międzynarodowemu

W związku z tym celem nowej amerykańskiej administracji będzie zacieśnianie związków z Australią, Japonią i Koreą Południową oraz inwestowanie w Pakt Północnoatlantycki. Działania te mają być podejmowane , jak podkreślają aktorzy, „w duchu wzajemnego szacunku, godności i praw człowieka”. Świdziński zauważa, że zgodnie z dokumentem ograniczona ma zostać rola działań zbrojnych. Stany Zjednoczone zamierzają zrezygnować z toczenia „wiecznych wojen” takich jak w Afganistanie:

Użycie siły zbrojnej w ogóle ma się stać „środkiem ostatniej szansy”; zamiast tego Stany mają sięgać przede wszystkim po „dyplomację, środki ekonomiczne jako podstawowe narzędzia prowadzenia polityki”.

Ekspert wskazuje na przedłużenie przez Joe Bidena traktatu New START. Broń jądrowa ma mieć mniejsze znaczenie w strategii wojskowej. Biały Dom zapowiada dialog z Kremlem i Pekinem ws. ograniczenia najnowszej technologii wojennej. Chodzi zapewne o broń hipersoniczną.

Tego samego dnia, w którym Amerykanie wydali swoje wytyczne, w Pekinie rozpoczęła się Ludowa Polityczna Konferencja Konsultatywna Chin otworzone przemówieniem premiera  Li Keqianga. Zaznaczył on, że

Badania podstawowe są źródłem innowacji. […] Środowisko międzynarodowe stało się niestabilne, a nasze obecne zdolności w zakresie innowacyjności nie są wystarczające w niektórych sektorach.

Jego rząd zamierza je przeznaczyć więc na nie znaczne sumy. W latach 2021-2025 nakłady na badania mają rosnąć. Premier Chin zdradził, że na wyższe nakłady mogą liczyć takie dziedziny nowoczesnej technologii jak:  sztuczna inteligencja, komputery kwantowe, układy
scalone, genetyka, biotechnologia, medycyna oraz eksploracja oceanów, głębin Ziemi, kosmosu, a wreszcie polarna.

Według opublikowanej w piątek wersji roboczej 14. planu pięcioletniego, w latach 2021–2025 nakłady na badania podstawowe mają rosnąć o co najmniej 7% w skali roku i o 10,6% w roku 2021.

Li zapowiedział także starania o zapewnienie Chinom „odpowiedniej” dzietności, choć nie sprecyzował co miałoby to oznaczać. Albert Świdziński przypomina, że  Państwo Środka, w którym do 2015 r. obowiązywała polityka jednego dziecka, jest jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw. Obecny współczynnik dzietności wynosi 1,7 na dwójkę rodziców. Możliwe, że teraz limit zostanie zwiększony z dwóch do trzech dzieci.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Nowe prawo wobec Big Techów w Australii. Bartosz Paszcza: za kulisami sprawy stoi Rupert Murdoch

Bartosz Paszcza mówił na antenie Radia WNET m.in. o sporze Facebooka z australijskim rządem, roli Ruperta Murdocha i o tym, jak Polska może zmusić Big Techy do płacenia podatków.

Bartosz Paszcza mówi o ugodzie rządu Australii z Google i Facebookiem. Australia przyjęła  prawo, które ma zobowiązać tych gigantów technologicznych do płacenia twórcom treści, firmom medialnym i dziennikarzom za wykorzystywanie ich w innych portalach. Według niego narracja, że nowe zapisy są dążeniem do ratowania dziennikarstwa jest fałszywa. Jak wskazuje za kulisami tej sprawy kryje się postać Ruperta Murdocha.

Jest Australijczykiem i  zaczynał budowę swojego imperium właśnie w Australii. Ma olbrzymi wpływ na rzeczywistość. Mówi się, że potrafi obalać rządy. Wydaje się, że to właśnie jego interes leżał w tym, żeby ta ustawa weszła w życie.

Technologiczni giganci  potrafią skutecznie obniżać opodatkowanie swoich działalności, w krajach się rejestrują. Sprawia to, że narasta problem z zawłaszczeniem rynku medialnego i reklamowego przez te firmy . Czy Polska jest w stanie skutecznie zmusić wielkich graczy do płacenia podatków?

Jedynie wspólnie z Unią Europejską – ocenia ekspert.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.N.