Kiedy Putin kłamie, trzeba uważać

We współczesnej polityce trudno zaskoczyć kogoś kłamstwem. Różni politycy są na nim przyłapywani ma to dla nich różne konsekwencje. Jednak kłamstwo przywódcy państwa atomowego ma szczególne znaczenie.

Władimir Putin rządzi Rosją od ponad 20 lat, a zatem w tym czasie wygłaszał dużo głośnych wypowiedzi. Nowoczesne środki komunikacji pozwalają nie tylko je relacjonować, ale także szybko je odnajdywać. Na przykład w lipcu 2005 roku Putin głośno stwierdził, że Ukraina kradnie gaz. Nie dostarczył żadnego potwierdzenia swoich słów, w rzeczywistości Rosja na to liczyła: jej celem było przygotowanie się do pierwszej wojny gazowej z Ukrainą i uzyskania dostępu do strategicznego obiektu – dyspozytorni Ukrtransgazu. Po Pomarańczowej rewolucji Kreml szukał dźwigni ekonomicznej presji na Ukrainę, gdyż porażka Wiktora Janukowycza zupełnie nie odpowiadała jego interesom. Ćwiczenia retoryczne Putina były skierowane w stronę zachodnich odbiorców rosyjskiego gazu i z czasem znalazły kontynuację w budownictwie gazociągów, które miały na celu wykluczenie Ukrainy z systemu tranzytowego rosyjskiego gazu.

Należy zauważyć, że ton wypowiedzi Putina na temat Ukrainy zmienił się w latach 2009-2010, kiedy wraz z premierem Ukrainy Julią Tymoszenko pobłogosławił podpisanie nowego kontraktu gazowego, który m.in. przewidywał pozbawienie statusu mediatora założonej w 2006 roku przez Kreml kompanii RosUkrEnergo. Jednak ten krok nie był dla Ukrainy sukcesem: warunki gazowe były niewolą, co z kolei potwierdziły decyzje sądu arbitrażowego w Sztokholmie zarówno w sprawie zasady «bierz lub płać», jak również w kwestii kontraktu tranzytowego. Ale nawet tutaj też nie obyło się bez manipulacji ze strony Federacji Rosyjskiej: Gazprom zapłacił 2,9 miliardów dolarów według decyzji sądu arbitrażowego dopiero w grudniu 2019 roku, po podpisaniu kontraktu tranzytowego na 5 lat i odmowie «Naftogazu Ukrainy» z pakietu roszczeń do rosyjskiego monopolu energetycznego.

W przyszłości sprawa energetyczna nie wypadła jednak z pola widzenia Putina. W październiku 2021 roku on kilkakrotnie powtórzył, że ukraiński GTS «pęknie», jeżeli powiększy objętość dostarczania gazu. Gospodarz Kremla w ten sposób promował NordStream2, podkreślając konieczność jak najszybszej certyfikacji i uruchomienia tego rosyjsko-niemieckiego projektu. Oczywiście prezydent Rosji nie przytaczał żadnych faktów ani ekspertyz potwierdzających swoje stanowisko – to nie jest sprawa królewska.

Biorąc pod uwagę, że wojna Rosji z Ukrainą trwa już osiem lat, wypadałoby tu przytoczyć słowa Putina, które wygłosił jesienią 2008 roku, po wojnie rosyjsko-gruzińskiej. Odpowiadając na pytania dziennikarza zaznaczył, że Krym nie jest terytorium spornym, ponieważ Rosja od dawna (w 1997 roku) uznała swoje granice z Ukrainą. Odrębną kwestią jest sabotaż Rosji w zakresie demarkacji i delimitacji granic. Jak również odpowiedź «Ich tam nie ma» na pytanie o obecność wojsk rosyjskich w Donbasie.

Pytanie «Czy można wierzyć Putinowi?» w rzeczywistości pozostaje retorycznym, ponieważ dla niego nic nie kosztuje kłamać na temat możliwej inwazji wojsk ukraińskich w Donbasie lub porównywać ówczesną sytuację z Bałkanami w kontekście rzezi w bośniackiej Srebrenicy (Putin wielokrotnie próbował tego dokonać na ukraińskich władzach). Szczególne niebezpieczeństwo jego fałszywych oświadczeń polega na tym, że zostały zreplikowane przez rosyjską machinę propagandową. Dlatego teraz, gdy dziesiątki tysięcy rosyjskich żołnierzy są skoncentrowane w pobliżu granic Ukrainy, warto zastanowić się trzy razy, zanim uwierzy się w którekolwiek z oświadczeń Putina. Jest on zbyt przyzwyczajony do publicznego kłamania.

Jewhen Mahda

Nord Stream 2. Narracja rosyjska a rzeczywistość

Budowany przez rosyjską spółkę OAO Gazprom gazociąg Nord Stream 2 jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych projektów energetycznych w ostatnich latach.

Formułowane przez inwestora oraz generalnie Rosję narracja jest zgoła odmienna od faktycznych korzyści płynących z tego projektu. Rosja wskazuje się, że wiele nieprawdziwych informacji na temat projektu jest celowo powtarzanych przez przeciwników politycznych i konkurentów komercyjnych. W swoich działaniach zmierzających do realizacji inwestycji Rosja wykorzystuje szereg narzędzi od oficjalnych (lobbing), po nieoficjalne (manipulacja, dezinformacja).

 

Działania Rosji w kierunku realizacji projektu są przede wszystkim nakierowane na przekonanie głównie społeczeństwa i polityków z państw Europy Zachodniej do zasadności realizacji inwestycji. Natomiast państwa Europy Środkowej (najbardziej zarażonych na negatywne oddziaływanie projektu na bezpieczeństwo energetyczne) stawiane są przed faktami dokonanymi. W swojej narracji Rosja formułuje wiele nieprawdziwych informacji lub przedstawia projekt budowy gazociągu Nord Stream 2 bez odniesienia do geopolitycznych aspektów. O ile faktycznie można oczekiwać wzrostu zapotrzebowania na gaz ziemny w państwach UE (paliwo pośrednie w procesie transformacji), o tyle dalsze uzależnianie od jednego dostawcy rodzi obawy o wpływ Rosji na politykę energetyczną państw UE.

 

Jako argument za realizacją projektu OAO Gazprom wskazuje na spadek emisji CO2 w przypadku zwiększenia wykorzystania surowca do wytwarzania energii elektrycznej (vide zużycie węgla, które w Europie maleje z uwagi na politykę klimatyczną), a także malejące wydobycie gazu ziemnego w Holandii oraz Wielkiej Brytanii. Strona rosyjska od lat podkreśla, że gazociąg uzupełni istniejące szlaki transportowe (np. dostawy LNG na kontynent), a także wskazuje, że bilans energetyczny państw UE jest na tyle zróżnicowany, że gaz ziemny z Rosji stanowi jedynie niewielką część całkowitych dostaw energii. Oczywiście są to nieprawdziwe informacje z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, cena gazu ziemnego od kwietnia 2021 r. stale rośnie i jest to efekt nie tylko zwiększonego zapotrzebowania na surowiec na różnych kontynentach (efekt odbudowy gospodarczej), ale także celowego zmniejszenia eksportu przez Rosję.

Odzwierciedleniem tego typu działań jest niski poziom wypełnienia podziemnych magazynów gdzie OAO Gazprom jest właścicielem/współwłaścicielem w Austrii, Niemczech oraz Holandii, który w listopadzie 2021 r. wyniósł 45% wobec 90% w listopadzie 2020 r., a więc mniej o 45%. W wielu państwach europejskich pojawiają się informacje jak przygotować się na możliwy niedobór energii elektrycznej (blackout) co jest związane właśnie z małymi dostawami surowca z Rosji (w wielu państwach UE to z gazu ziemnego jest wytwarzana energia elektryczna). Po drugie, Rosja od lat zwierając kontrakty na dostawy gazu ziemnego różnicuje swoich odbiorców. W 2021 r. spółka OAO Gazprom podpisała umowę na eksport z Białorusią (128,5 USD za 1000 m3) oraz Serbią (przedłużenie o 6 miesięcy kontraktu z 2013 r. przy cenie 270 USD za 1000 m3). Stosowane przez spółkę stawki oraz monopolistyczna pozycja na rynku państw UE powoduje, że jakiekolwiek projekty konkurencyjne (np. dostawy LNG) są torpedowane oferowaną niższą ceną.

Po trzecie, rola gazu ziemnego w gospodarkach państw UE będzie rosła jako paliwa pośredniego, a Rosja podkreśla, że rosyjski surowiec odgrywa niewielką część całkowitych dostaw energii. Nie jest to prawda, gdyż gaz ziemny pełni ważną funkcję w wielu dziedzinach gospodarki, w tym produkcji paliw (rafinerie), nawozów sztucznych (petrochemia) oraz ciepła. W przypadku ograniczenia dostaw może dojść zarówno do problemów z dostawami energii elektrycznej, ale także produkcji paliw wykorzystywanych w transporcie. Umniejszanie w tym względzie znaczenia surowca w gospodarce jest nagminne stosowaną metodą przez Rosję.

 

Najbardziej znanym argumentem przeciwko budowie gazociągu Nord Stream 2 jest jego polityczny, a nie komercyjny charakter. Oczywiście Rosja podkreśla, że projekt jest finansowy ze środków prywatnych, ale firma odpowiedzialna za jego powstanie (Nord Stream 2 AG) jest finansowana ze środków OAO Gazprom (spółka państwowa). Oczywiście już sama budowa gazociągu podmorskiego zamiast wykorzystywanie istniejących zdolności przesyłowych przez terytorium Ukrainy (ok. 100 mld m3 rocznie, a więc dwa razy więcej niż Nord Stream 2) jest koronnym argumentem, że u podstaw realizacji projektu były względy polityczne. I właśnie w tym względzie trzeba liczyć, że w trakcie nadchodzącej zimy Rosja nie wykorzysta swoich „komercyjnych” projektów do realizacji celów politycznych.


 

Michał Paszkowski

Instytut Europy Środkowej

Marcin Przydacz: udało nam się wytworzyć na forum Unii Europejskiej wspólne spojrzenie na Białoruś

Wiceminister spraw zagranicznych o szczycie Partnerstwa Wschodniego, represjach na Białorusi i unijnych sankcjach oraz o Trójkącie Lubelskim, wizycie kanclerza RFN w Polsce i postawie KE wobec Polski.


Ważne jest, że szczyt Partnerstwa Wschodniego w ogóle się odbywa- ocenia Marcin Przydacz, wyjaśniając, że odbywa się on pod trzema hasłami: Recovery, Reform i Resiliance. VI szczyt Partnerstwa Wschodniego rozpocznie się 15 grudnia. Komisja Europejska zmobilizuje dodatkowe 30 milionów euro, aby jeszcze bardziej wzmocnić swoje wsparcie dla narodu białoruskiego. To nowe finansowanie uzupełni i rozszerzy już istniejącą unijną pomoc dla młodzieży, niezależnych mediów, małych i średnich przedsiębiorstw na uchodźstwie oraz kultury. Rozważane będą działania na rzecz dalszego zbliżenia państw Partnerstwa Wschodniego do Unii Europejskiej. Do tej ostatnie nie zbliża się obecnie Białoruś, której władze terroryzują społeczeństwo.

Wczoraj widzieliśmy drakońskie kary dla aktywistów- kilkanaście lat więzienia.

Dotąd było już pięć transzy sankcji wobec Białorusi. Rozważane są kolejne. Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego odpowiada na pytanie, czy premier Mateusz Morawiecki spotka się ze Swiatłaną Cichanouską. Zauważa, że

Swiatłana Cichanouska często spotyka się z polskimi politykami.

Symbolicznym gestem była obecność niedoszłej białoruskiej głowy państwa na szczycie dla demokracji u boku prezydenta Andrzeja Dudy. Pokazuje to jego wsparcie dla białoruskiego społeczeństwa.

Gość Poranka Wnet mówi o współpracy w ramach Trójkąta Lubelskiego. Zauważa, że istnieje potrzeba wspólnego reagowania na problemy, takie jak obecny kryzys na granicy. Wskazuje na postawę opozycji, której przedstawiciele w momencie kryzysu skupili się na krytyce rządu.

Wyraża nadzieję, że nadejdzie dzień w którym wszystkie narody dawnej Rzeczypospolitej będą żyły w oparciu o jej wartości. Wówczas Trójkąt Lubelski stanie się Czworokątem Lubelskim.

Przydacz mówi również o przekazaniu środków unijnych na Krajowy Plan Odbudowy. Pieniądze są na razie wstrzymywane.

Komisja bez twardej podstawy prawnej wstrzymuje wypłatę środków.

Wiceminister spraw zagranicznych podkreśla, że nie ma formalnych powodów, aby KE nie akceptowała polskiej Krajowego Planu Odbudowy.

W duchu walki o praworządność Komisja sama postępuje niepraworządnie.

Przydacz zaznacza, że „KE chce coraz więcej władzy do której nie ma prawa”. Przewiduje, że będzie wywoływać to opór kolejnych państw. Podkreśla, że Komisja ma charakter wykonawczy wobec instytucji tworzonej przez państwa członkowskie. Ponadto nasz gość komentuje wizytę w Polsce nowego kanclerza Niemiec Olafa Scholza. Zauważa, że Polska była trzecią europejską stolicą jaką odwiedził. Mówi także o problemie reparacji wojennych od Niemiec.

Sprawa reparacji nie została w żaden sposób rozpatrzona.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Piotr Schramm: główna narracja na temat pandemii się nie sprawdza

Prawnik zapowiada pozew o zniesławienie przeciwko Tomaszowi Lisowi za nazwanie go „siewcą głupoty”. Kwestionuje sens masowych szczepień przeciwko COVID-19.


Piotr Schramm odnosi się do artykułu w „Newsweeku”, w którym został nazwany „siewcą głupoty” w związku ze swoimi wypowiedziami, w których kwestionował sens antyepidemicznych restrykcji oraz masowych szczepień. Deklaruje, że nie jest „antyszczepionkowcem”.

Gość „Poranka Wnet” ocenia, że tzw. paszporty szczepionkowe służą jedynie do „terroryzowania ludzi”, nie są środkiem tłumienia epidemii.

Jak zapowiada Piotr Schramm, Tomasz Lis będzie musiał stawić się w sądzie w związku z pozwem na podstawie artykułu 212 kodeksu karnego. Zdaniem prawnika słowa red. Lisa są emanacją szerszego problemu z poziomem debaty publicznej nt. pandemii.

Nikt nigdy się ze mną nie skontaktował w związku z publikacją „Newsweeka”.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk uwypukla fakt, że kraje o najwyższym współczynniku zaszczepienia wprowadzają kolejne lockdowny. Jak wskazuje, śmiertelność w społeczeństwach wzrosła w drugim roku pandemii, podczas gdy akcja szczepień jest coraz szerzej zakrojona. Zdaniem Piotra Schramma szczepienia powinny dotyczyć głównie osób starszych i narażonych na ciężki przebieg choroby COVID-19.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Paweł Sałek: System handlu emisjami CO2 jest szkodliwy w obecnej formie. Utrudnia transformację energetyczną

Doradca prezydenta RP o unijnym handlu emisjami dwutlenku węgla i problemach jakie on generuje oraz dążeniach do zlikwidowania polskiego łowiectwa.

16-17 grudnia odbędzie się posiedzenie Rady Europejskiej, która będzie dyskutować m.in. problem wzrostu cen energii- zarówno surowców, jak i kosztów środowiskowych. Paweł Sałek stwierdza, że wystąpienie Polski z unijnego systemu handlu emisjami CO2 nie wchodzi w grę. Wskazuje, że Komisja Europejska w swym komunikacie z 13 października zaproponowała pakiet działań. 22 października zapoznała się z nim Rada Europejska. Przyznaje, że w systemie ETS ma miejsce spekulacja.

Doradca prezydenta RP obawia się, że nie byłoby poparcia dla zniesienia aktów prawnych stojących za systemem ETS. Dodaje, że można się spytać o zasadność tej polityki pod kątem klimatycznym.

Komisja Europejska świadomie wprowadzała rozwiązania podwyższające koszty produkcji CO2. Sałek podkreśla, że zamiast pomagać w transformacji energetycznej, te przeszkadzają jej. W Polsce firmy nie tylko muszą ponosić koszta transformacji energetycznej, ale także wyższych cen dwutlenku węgla.

Są pomysłu, żeby były dolne limity CO2.

Gość Poranka Wnet zaznacza, że gdyby była wola polityczna, to można by zawiesić system ETS. Przypomina, że w kwietniu 2009 r. w ramach pakietu energetyczno-klimatycznego przyjęto kilkanaście aktów prawnych. Zmiana więc kilku aktów prawnych teraz byłaby możliwa. Sałek odnosi się do widma blackoutu. Podkreśla, że

Energię zieloną, która […] jest zależna też od warunków atmosferycznych trzeba w pewien sposób stabilizować. Do tego są potrzebne jednostki konwencjonalne w oparciu o węgiel kamienny, brunatny, bądź gazowy.

Dodaje, że w przyszłości Polska będzie musiała importować energię, gdyż zanika jej potencjał wytwarzania energii z własnych źródeł.

Rozmówca odnosi się do unijnej strategii leśnej. Komisji Europejska próbuje wpływać na polskie leśnictwo. Wprowadzeni gospodarki leśnej podług propozycji Brukseli byłoby dla Polski problemem.

Pojawiają się takie głosy i są takie propozycje legislacyjne też w Sejmie […] aby w ogóle zlikwidować polski model łowiectwa.

Chodzi o propozycje zlikwidowania Polskiego Związku Łowieckiego i powołania agencji ds. odstrzału dziku, czy wydzierżawiania obwodów łowieckich w otwartych przetargach.

Nie możemy sprywatyzować zwierzyny dziko żyjącej.

Podkreśla, że nie można się zgodzić, aby cudzoziemcy mogli dzierżawić polskie obwody łowieckie.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy już teraz!

A.P.

Ryszard Czarnecki: przestrzegałbym przed nadmiernym optymizmem, jeżeli chodzi o nowy rząd Niemiec

Europoseł PiS o pierwszej wizycie Olafa Scholza jako kanclerza Niemiec w Polsce oraz o obawach i nadziejach w związku z nowym niemieckim rządem.


Ryszard Czarnecki komentuje debatę w Parlamencie Europejskim w 40. rocznicę stanu wojennego. Ocenia, że

Sam fakt potępienia komunizmu był czymś znaczącym.

Odnosi się do wizyty nowego niemieckiego kanclerza w Polsce. Wskazuje, że choć Angela Merkel odchodzi to SPD pozostaje w rządzie. Istnieje więc kontynuacja w niemieckim rządzie. Obecny kanclerz wcześniej był wicekanclerzem.

 Eurodeputowany byłby ostrożny z twierdzeniem, iż mamy nowe otwarcie w relacjach polsko-niemieckich. Przestrzega przed myśleniem, że

Merkel była najlepsza, a teraz będzie tylko gorzej.

Nie należy jednak być też zbyt optymistycznym. Nasz gość obawia się pójścia w lewo nowego niemieckiego rządu.

Nową koalicję współtworzą Zieloni, więc można się spodziewać mocnego podkreślania nowej polityki klimatycznej i energetycznej. Nie jest to, jak mówi, dobra wiadomości dla Polski.

  Czarnecki nie sądzi, aby Niemcy były skłonne „szybkich negocjacji, czy rekompensa”. Wskazuje na pieniądze, jakie RFN zaczął wypłacać Namibii, czyli dawnej Niemieckiej Afryce Wschodniej.

Marcin Warchoł: Małgorzata Manowska ślepo stosuje się do zaleceń TSUE, które są sprzeczne z konstytucją

Wiceminister sprawiedliwości o tym, czemu służy Izba Dyscyplinarna oraz o działaniach I Prezes Izby Dyscyplinarnej Małgorzaty Manowskiej.

Marcin Warchoł ocenia zachowanie prof. Jana Majchrowskiego, który zrzekł się stanowiska sędziego Sądu Najwyższego. Powodem zrzeknięcia się była sprawa sędziego Józefa Iwulskiego.

 Chodzi o przekroczenie uprawnień, czyli m.in. uleganie przez SN podmiotom zewnętrznym np. TSUE. Ponadto sędzia Józef Iwulski, pomimo uchwały o jego zawieszeniu, nadal orzeka w swojej Izbie.

Sędzia Iwulski w okresie stanu wojennego skazał młodego robotnika.

Wiceminister sprawiedliwości podkreśla Izba Dyscyplinarna służy temu, żeby wydalać z zawodu sędziów, którzy zhańbili swój urząd. Wyjaśnia, że Izba orzeka o odebraniu sędziom immunitetu.

 Sędzia Iwulski oskarżony o zbrodnię komunistyczną dalej orzeka w Sądzie Najwyższym. Stwierdza, że sędzia Małgorzata Manowska stosuje się do nielegalnych wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE.

Nie ma uprawnień sędzia jednoosobowo zawieszać obowiązywania ustawy. [Małgorzata Manowska] Ślepo stosuje się do zaleceń TSUE, które są sprzeczne z konstytucją.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk podkreśla, że blisko 600 sędziów byłoby bezprawnych w przypadku realizacji orzeczeń Trybunału. Odnosi się także do obostrzeń sanitarnych. Stwierdza, że

Mówi także o terapii amantadyną. Przywołuje dane według których

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Andrzej Potocki: zbratanie się Michnika z Kiszczakiem było logicznym zakończeniem wieloletniego procesu

Publicysta tygodnika „Sieci” mówi o stanie wojennym i komunistycznych korzeniach tzw. lewicy laickiej. Komentuje ponadto wizytę nowego kanclerza Niemiec Olafa Scholza w Warszawie.

Stan wojenny zmarnował wielu Polakom dziesięć lat życia, przetrącił wiele życiorysów.

Andrzej Potocki wspomina swoją działalność opozycyjną. Jak mówi, do dzisiaj nie potrafi się pogodzić z tym, że twórca stanu wojennego, gen. Wojciech Jaruzelski nie tylko nie został zdegradowany, ale i dostąpił pogrzebu z najwyższymi honorami.

Jaruzelski absolutnie nie zasługuje na zaszczytne miejsce na Powązkach.

Publicysta wspomina spory konserwatywnej części opozycji z lewicą laicką. Ocenia, że sojusz środowiska Adama Michnika z postkomunistami jest naturalną konsekwencją postaw sprzed lat: To co robił Michnik to była kłótnia w rodzinie, on i PZPR wywodzili się z jednego pnia, którym była Komunistyczna Partia Polski.

Niektórzy przedstawiciele KOR otwarcie mówili, że ich celem jest dogadanie się z PZPR przy wykorzystaniu walki „Solidarności”. Przy Okrągły Stole się to spełniło, za czym poszło uwłaszczenie nomenklatury komunistycznej. […] Niestety, najbardziej zasłużeni opozycjoniści klepią biedę.

Poruszony zostaje również temat wizyty nowego kanclerza Niemiec Olafa Scholza w Warszawie. Uwypukla deklaracje o Niemiec o tym, że Polska jest „krajem zaprzyjaźnionym”. Jak jednak ocenia publicysta:

Z racji położenia geostrategicznego i postrzegania Rosji, Polska i Niemcy mają rozbieżne cele.

Zdaniem Andrzeja Potockiego, sytuacja w której Niemcy otwarcie będą dążyć do federalizacji UE jest korzystniejsza od tej, gdy robili to w sposób zakamuflowany. Rozmówca  Łukasza Jankowskiego podkreśla, że w dialogu z Berlinem Warszawa musi twardo bronić swojego stanowiska.

Publicysta mówi też o słabości intelektualnej czołowych działaczy Platformy Obywatelskiej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Jan Rulewski: utrącona po 13 grudnia energia narodu nie odbudowała się do dzisiaj

Były senator i były opozycjonista mówi o długofalowych konsekwencjach stanu wojennego.

Jan Rulewski wspomina, że stan wojenny był „pierwszym aktem upadku komuny”.

Jej szuflady były puste. Jej uwiąd był naszym największym sprzymierzeńcem.

Działacz relacjonuje, że przemówienia  gen. Wojciecha Jaruzelskiego wysłuchał w towarzystwie strażników pilnujących go podczas internowania.  Podkreśla, że doskonale zdawał sobie sprawę, iż 13 grudnia 1981 r. to dzień apokalipsy.

Przewidywaliśmy długie lata stanu wojennego. Ogromna energia motywacyjna narodu została utrącona. Nie odbudowała się do dzisiaj.

Wskazuje, że rozliczenia zbrodni tego okresu prędko się nie skończą, ponieważ po obradach Okrągłego Stołu wiele faktów zostało „schowanych do szafy”. Jan Rulewski zauważa, że społeczeństwo odrzuciło tamto  porozumienie. Podaje

Gość „Popołudnia Wnet” z ubolewaniem stwierdza, że:

Po 1989 r. indywidualizm zabił w nas solidarność.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.