Bogatko: Niemiecka gospodarka zdrętwiała przez brak inwestycji w innowacje

O tym, czy niemieccy turyści faktycznie nie chcą już jeździć do Polski i o stagnacji gospodarki RFN mówi Jan Bogatko.

Jan Bogatko o artykule „Die Welt”, który dotyczy niechęci Niemców do wizytowania Polski. Według niemieckiego dziennika Niemcy omijają nasz kraj, ponieważ „narodowo-konserwatywny” rząd PiS posługuje się retoryką antyuchodźczą i homofobiczną, a na dodatek podnosi kwestie reparacji za II wś od Niemiec dla Polski.

Pojechałem na granicę polsko-niemiecką, żeby zobaczyć, skąd się biorą te korki na drodze ze Zgorzelca. W Karpaczu na ulicy słyszy się niemiecki, w restauracjach. Bardzo dziwna historia o tym, jak to strasznie Polska jest omijana.

Jan Bogatko jednak na sprawę spogląda inaczej. Jak podaje Niemiecko-Polska Izba Handlowa, coraz więcej niemieckich turystów wybiera Polskę jako miejsce spędzenia swego urlopu.

W Niemczech sytuacja gospodarcza nabawia wielu ekonomistów obawami.

Ponadto nasz korespondent mówi także o coraz słabszej niemieckiej gospodarce. Eksperci stwierdzili, że Brexit, wojna handlowa i polityka Donalda Trumpa wpływa na kondycję ekonomiczną Niemiec. Wszakże 3/4 problemów jest winą samych naszych sąsiadów. Polityka prowadzona przez niemiecki rząd sprawiła, iż gospodarka się schładza i niebawem być może będziemy świadkami recesji. Jak mówi Bogatko, „w Niemczech od dawna nie inwestowało się w innowacje, Niemcy były zdrętwiałe w obliczu tego wszystkiego”. Przywołuje artykuł Lisy Nienhaus w „Die Zeit”, w którym autorka wskazuje na gospodarcze „zdrętwienie” Niemiec i zestawia wzrost niemieckiego PKB z danymi innych europejskich krajów. Wśród przytoczonych przykładów na pierwszym miejscu jest Grecja z 2,4% wzrostu.

Jak komentuje korespondent, Niemcy są obecnie niczym „bogaty dom starców”. Jednak, jak dodaje, istnieje szansa na to, że się to zmieni, gdyż od kilku lat w RFN rodzi się więcej dzieci niż wcześniej. Bogatko, stwierdza, że być może jest to wynikiem „niemieckiego 500+”, czyli dodatku na dziecko w wysokości 200 euro, co stanowi „bardzo duży zastrzyk finansowy nie tylko dla rodzin z przedmieść i rodzin islamskich”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Bogatko: Premier Morawiecki potwierdza w rozmowie z WAZ, że Polska będzie upominać się o reparacje wojenne od RFN

Reparacje wojenne, armia europejska, wybór von der Leyen i energetyka- te tematy były poruszane w wywiadzie premiera Polski dla „Westdeutsche Allgemeine Zeitung”, który omawia Jan Bogatko.

Jan Bogatko o wywiadzie, jaki premier Mateusz Morawiecki udzielił w Gliwicach dziennikarzom niemieckiego dziennika „Westdeutsche Allgemeine Zeitung”, przy okazji swej wizyty w fabryce Opla.

Głównym wątkiem w rozmowie z Morawieckim było dążenie Polski do odzyskania od zachodniego sąsiada reparacji wojennych.

Polska nie otrzymała od Niemiec odpowiedniej rekompensaty za okrucieństwa drugiej wojny światowej. Straciliśmy sześć milionów ludzi – dużo więcej niż inne kraje, które dostały wysokie reparacje. To nie jest sprawiedliwe. Nie może tak zostać.

Zapowiedział  nasz premier, cytowany przez portal niezależna.pl.  Zaskoczeni odparli, że przecież Polska zrzekła się z reparacji już w 1953 r. Na to nasz prezes Rady Ministrów odparł, że to była umowa zawarta między NRD a PRL, państwami w ramach bloku wschodniego. Nie dotyczyło to więc RFN. Dziennikarze zapytali o wysokość reparacji. Morawiecki odrzekł, iż polscy eksperci jeszcze to ustalają.

Ponadto w rozmowie z Morawieckim niemieccy dziennikarze pytali o: stanowiska Polski wobec chęci budowy przez niektóre kraje członkowskie UE europejskiej armii oraz polską politykę energetyczną. W tej ostatniej kwestii Morawiecki stwierdza, że Polska została zmuszona przez związek sowiecki, żeby zbudować swoją energetykę na węglu, ale teraz działa na rzecz zmiany tego stanu rzeczy. Premier powiedział, że popiera europejskie misje wojskowe „nad Zatoką Perską i w innych miejscach zapalnych na świecie”. Jak zauważa Bogatko, wbrew niemieccy dziennikarze nie podzielają przekonania części polskich komentatorów uważających, że Polska nie miała wpływu na wybór Ursuli von der Layen na stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej. Dziennikarze WAZ pytali premiera, czego oczekuje po byłej minister obrony Niemiec, po tym, jak Polska pomogła jej wygrać. Morawiecki stwierdził, że „życzymy sobie uczciwego partnerstwa” i że rozmawiał już  z „Ursulą” i na pewno znajdą  wspólny mianownik. Nasz korespondent zwraca uwagę, że polski premier jest już z szefową KE po imieniu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Mularczyk: Niemcy dzisiaj opowiadają bajki. W sprawach reparacji wojennych przechodzimy do realnych działań

Grecja oficjalnie występuje do Niemiec o odszkodowania wojenne, a reparacje dla Polski są sprawą otwartą — mówi Arkadiusz Mularczyk.

Arkadiusz Mularczyk mówi o zwróceniu się Greków do Niemiec w sprawie rozpoczęcia rozmów dotyczących reparacji za zniszczenia podczas pierwszej i drugiej wojny światowej. Podkreśla, że jest to historyczne wydarzenie.

Wkraczamy w całkiem nową sytuację polityczną jeśli chodzi o kwestię reparacji wojennych. Myślę, że to tworzy całkiem nowy klimat wobec reparacji wojennych. Kończymy kwestie dyskutowania o reparacjach 80 lat po wojnie, a przechodzimy do sfery realnych działań.

Polska debata publiczna w stosunku do greckiej pozostaje z tyłu w kwestii reparacji wojennych, o których mówi się więcej dopiero od ostatnich dwóch lat. Na pytania o raport dotyczący polskich strat wojennych. Deputowany oznajmia, że prace nad nim jeszcze trwają. Dodaje, iż członkowie jego zespołu cyzelują swoją pracę, gdyż sprawa jest najwyższej wagi. W związku z tym możliwy błąd nie może mieć miejsca.

Do społeczności międzynarodowej przebija się polskie stanowisko. (…) Pierwsze efekty naszych prac są pozytywne.

Jaki mówi Mularczyk, dzięki pracom zespołu parlamentarnego za granicą rośnie znajomość wcześniej mało znanych faktów z polskiej historii najnowszej. Służy to odbudowie wizerunku Polski i przekazywaniu prawdziwego obrazu II wojny światowej.

Niemcy wykorzystywali każdą możliwość żeby nie płacić reparacji wojennych.

Zdaniem gościa WNET Niemcy twierdząc, że sprawa odszkodowań została załatwiona „zaklinają rzeczywistość”, a prawdziwym powodem, dla którego nie chcą płacić odszkodowań, jest troska o własne finanse, a nie kwestie prawne. Zauważa przy tym, że nie tylko Polska jako państwo nic od Niemiec nie otrzymała, ale świadczenia wypłacane przez RFN obywatelom Polski stanowią jedynie ok. 2% wszystkich reparacji wypłacanych obywatelom innych krajów.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jan Bogatko: Niemcy niezadowoleni z wyników wyborów. Pojawiają się głosy mówiące o rozpisaniu nowych wyborów

„Wybory ukazały dramatyczny spadek poparcia dla partii rządzących. Niewykluczone, że w przyszłości rządzić będą zieloni, którzy rwą się do władzy. Ponadto Niemcy nie chcą płacić reparacji wojennych”.

 


Jan Bogatko mówi, że w niemieckiej prasie w tym tygodniu nie znalazło się zbyt wielu artykułów odnoszących się do polskich spraw. Media są przejęte polityką wewnętrzną. W periodykach pojawiają się teksty dziennikarskie, w których redaktorzy grzmią, iż Niemcy chcieliby przeprowadzić nowe wybory parlamentarne:

Większość Niemców chciałaby, aby odbyły się nowe wybory, po tym dramatycznym spadku popularności CDU i SPD. […] Do przodu wręcz rwie się partia o nazwie Zieloni. Być może któregoś dnia sięgnie ona po fotel kanclerza. […] Odbyła się reprezentatywna ankieta badania opinii pubicznej z której wynika, że Niemcom bardzo leży na sercu, aby powstała koalicja zielonych z czerwonymi – oznajmia Bogatko.

Rozmówca poranka WNET dodał także, że duża część ichniejszego społeczeństwa pragnie końca władzy długoletniej koalicji CSU z CDU:

Według badania nawet 58% wyborców SPD jest za tym, aby skończyć z ta wielką koalicją. A więc ta zielono-czerwona koalicja jest preferowanym wyborem Niemców.

Inną sprawą, którą przejęci są tamtejsi dziennikarze, jest zwrócenie się Greków do Niemiec w sprawie rozpoczęcia rozmów dotyczących reparacji za zniszczenia podczas pierwszej i drugiej wojny światowej:

Grecy przekazali notę dyplomatyczną niemieckim przedstawicielom, którzy lakonicznie odpowiedzieli, iż nie wyrażają gotowości, aby prowadzić z Grecją rokowania na temat szkód wywołanych podczas I i II wojny światowej.

 

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T. / A.M.K.

 

Marcin Makowski: Być może dla pewnych środowisk kwestie restytucji są drogą do zatrzymania rozwoju baz USA w Polsce

– Być może kwestia restytucji mienia i skłócania ze sobą Polski i USA jest drogą do zatrzymania budowy baz amerykańskich w Polsce, na czym miałaby skorzystać Rosja – mówi Marcin Makowski.

 

Marcin Makowski, dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy”, odnosi się do wystosowanego przez siebie w niedzielę ostrzeżenia dotyczącego poniedziałkowej wizyty izraelskiej delegacji w Warszawie. Gość Popołudnia mówi, że o planowanym spotkaniu poinformowali go znajomi dziennikarze izraelscy. Dali mu oni również znać, że intencją gości jest przeprowadzenie dyskusji dotyczącej restytucji mienia bezspadkowego oraz ustawy Just Act 447, nakładającej na 46 państw, w tym na Polskę, obowiązek restytucji majątku żydowskiego.

Makowski stwierdza, że na temat wizyty krążą dwie konkurencyjne wersje wydarzeń. Według pierwszej z nich ambasada Polski w Tel Awiwie informowała nieco wcześniej polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych o możliwej zmianie zagadnień, które mogą być poruszone na spotkaniu. Natomiast w myśl drugiej, zdaniem publicysty bardziej prawdopodobnej, zdawano sobie sprawę z prawdopodobnego wybiegu delegacji, jednak zupełnie go zbagatelizowano.

Gość Popołudnia mniema, że na skłóceniu Polski, Izraela i Stanów Zjednoczonych związanym z ustawą 447 zyskać może Rosja.

„Być może, oczywiście bez budowania teorii spiskowych, ale tak patrząc na geopolitykę chłodnym okiem (…), dzisiaj dla pewnych środowisk kwestie restytucji, wbijania klina między Stany Zjednoczone a Polskę, to de facto droga do tego, żeby utrącić rozwój baz amerykańskich w Polsce. Największym beneficjentem takiego stanu rzeczy byłaby Rosja”.

Makowski wskazuje także na absurdalność żądań o restytucję mienia żydowskiego wobec Polski w obliczu faktu niewypłacenia jej reparacji wojennych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Waszczykowski: Nie stać nas na ustawę reprywatyzacyjną. Może powstanie projekt ustawy „anty-447” autorstwa PiS-u [VIDEO]

– Nie stać nas w tej chwili na ustawową zmianę sytuacji dotyczącej roszczeń. Istnieje ścieżka dochodzenia restytucji na zasadach prywatnych i wiele Polaków z niej korzysta – mówi Witold Waszczykowski.


Witold Waszczykowski odnosi się do odwołania w poniedziałek przez Polskę wizyty delegacji Izraela w Warszawie. Obecny minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz powiedział, że ze spotkania zrezygnowano, ponieważ strona izraelska w ostatniej chwili zmieniła swoich przedstawicieli na takich, którzy zajmują się restytucją majątku.

„To są dwie kwestie. Oczywiście z technicznego punktu widzenia tak się zdarza, że kiedy dochodzi do zmiany składu delegacji bądź delegacja, która była wcześniej umówiona na rozmowy na dany temat próbuje zmienić te tematy, to przekłada się te konsultacje. Tutaj dochodzi jeszcze ta sprawa wrażliwa – próba podjęcia dyskusji na tematy, które w prawie zarówno polskim, jak i w prawach wielu innych państw są rozstrzygnięte. Mienie bezspadkowe (…) przechodzi na Skarb Państwa i tutaj nie ma żadnej możliwości dyskusji”.

Gość Poranka przypomina, że Polska w przeszłości próbowała rozstrzygnąć kwestię odszkodowań mienia utraconego w wyniku II wojny światowej. Projekt ustawy w tej sprawie powstał w latach 90., jednak został zawetowany w 2000 r. przez ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

„Nie stać nas w tej chwili na ustawową zmianę tej sytuacji. Istnieje ścieżka dochodzenia restytucji na zasadach prywatnych roszczeń. Jeśli ktoś ma udokumentowane roszczenia do mienia, które zostało zagrabione np. przez Niemców w czasie II wojny światowej czy komunistów po II wojnie światowej, jest otwarta ścieżka indywidualna poprzez polski wymiar sądowniczy, polski wymiar sprawiedliwości, i wiele osób z tego korzysta”.

Waszczykowski mówi również o szansach uzyskania przez Polskę reparacji wojennych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Waszczykowski: Przez lewicowy dyskurs UE cofa się gospodarczo. Mniejsza gospodarka USA jest od niej silniejsza [VIDEO]

– W trzeszczącej UE przede wszystkim mamy igrzyska ideologiczne. Zamiast zajmować się lepszą współpracą gospodarczą czy innowacyjnością organizacja ta się kurczy – mówi Witold Waszczykowski.


Witold Waszczykowski, były minister spraw zagranicznych, komentuje decyzję greckiego parlamentu dotyczącą ubiegania się przez ten kraj o odszkodowanie za II wojnę światową od Niemiec. Rachunek, który chce wystawić Grecja, opiewa na kwotę 280 miliardów euro. Gość Poranka stwierdza, iż sytuacja ta jest dla nas Polaków korzystna, gdyż stanowi przykład na to, że ubieganie się o odszkodowanie za zniszczenia wojenne nie jest żadną fanaberią.

„Jest to też dla nas wskazówka, że nie należy się obawiać, że można z takimi roszczeniami występować, że nie jest to jakaś fanaberia”.

Polityk krytycznie wyraża się o obecnym kształcie Unii Europejskiej.

„W trzeszczącej Unii Europejskiej przede wszystkim mamy igrzyska ideologiczne. Unia Europejska zamiast zajmować się problemami społeczeństw europejskich, zamiast zajmować się innowacyjnością, lepszą współpracą gospodarczą, zamiast zajmować się rozszerzeniem, okazuje się w tej chwili kurczy”.

Były minister spraw zagranicznych odniósł się także do rozmów na temat ustawy 447 i z pełną stanowczością oznajmił, iż wspomniany dokument jest niezgodny zarówno z prawem polskim, jak i międzynarodowym.

„To jest prawo amerykańskie. Jeśli to prawo amerykańskie, to nie jest to prawo międzynarodowe i to nie jest prawo polskie. W związku z tym my uważamy, że to nie dotyczy nas”.

Podkreśla, że mienie bezspadkowe przechodzi na Skarb Państwa. Oznacza to, iż żaden zwrot, którego będą chciały domagać się międzynarodowe instytucje, nie będzie im się należał.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A. Kowarzyk/A.K.

Mularczyk: Uważam, że osoby roszczące sobie prawo do kamienic w ramach reprywatyzacji powinny do nich dopłacić [VIDEO]

– Żydzi w USA są bardzo konsekwentni, skutecznie zbierają informacje o swoich stratach, co pozwala im na wysunięcie roszczeń majątkowych. Polska powinna ich naśladować – mówi Arkadiusz Mularczyk.


Arkadiusz Mularczyk mówi o pracach Zespołu ds. Oszacowania Wysokości Odszkodowań Należnych Polsce od Niemiec za Szkody Wyrządzone w trakcie II Wojny Światowej, którego jest członkiem. Gość Poranka informuje, że prace nad końcowym raportem tego ciała mogą trwać jeszcze bardzo długo, co wynika m.in. z niepoświęcania dostatecznej uwagi zagadnieniu reparacji wojennych należnych Polsce.

„My dzisiaj widzimy, jak wiele zaniechań w tej sprawie popełniono, jak ten temat w ogóle został zapomniany, wypchnięty jakoś z debaty publicznej, badań naukowych, uniwersyteckich. Także IPN tym tematem się nie zajmował (…)”.

We wtorek 2 kwietnia Zespół przedstawił analizę makroekonomiczną pokazującą straty Produktu Krajowego Brutto (PKB) Polski w czasie II wojny światowej. Zobrazowano w niej także alternatywny stan gospodarczy kraju, którego nie dotknęło to tragiczne wydarzenie. Mularczyk zaznacza, że polskie straty wojenne do dzisiaj nie zostały odrobione.

Gość Poranka wypowiada się również na temat ustawy 447, która zakłada składanie corocznych raportów przez amerykański Departament Stanu z zakresu zaawansowania realizacji roszczeń na rzecz organizacji żydowskich przez 46 krajów, w tym Polskę. Członek Zespołu stwierdza, że uchwalenie tego dokumentu jest wynikiem przemyślanych działań Żydów w USA. Jego zdaniem są oni środowiskiem bardzo konsekwentnym, które skutecznie kolekcjonuje dane o swoich stratach materialnych z okresu II wojny światowej. Mularczyk sądzi, że Polacy powinni ich w tym naśladować.

„To nie jest tak, że Polska nie ma roszczeń. Polska ma roszczenia tylko, po pierwsze – musi je dobrze wyliczyć, to robimy, a po drugie – musi podjąć działania o charakterze międzynarodowym, żeby te roszczenia wyegzekwować”.

Gość Poranka odnosi się także do trwającej w Warszawie reprywatyzacji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

„Kurier WNET” 40/2017, Adam Słomka: Reparacje są możliwe. Trzeba konsekwentnie bronić swoich praw, a będziemy szanowani

Skoro rząd w Berlinie godzi się na zadośćuczynienie za masakrę Nama i Herero, to dlaczego wypiera konieczność zadośćuczynienia za straty Polski w czasie wojny, którą Niemcy wywołali wspólnie z ZSRR??

Adam Słomka

Reparacje są nadal aktualne

Mało kto wie, że obozy śmierci Niemcy tworzyli już… w II Rzeszy, a ofiarami zaplanowanego ludobójstwa padło ok. 110 tysięcy osób.

W 1985 roku podkomisja praw człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych opublikowała tzw. „Raport Whitakera”, który zakwalifikował eksterminację plemion Herero i Nama z Afryki Południowo-Zachodniej jako pierwsze ludobójstwo XX wieku na świecie. Miało ono miejsce w latach 1904–1907 w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej (dzisiejsza Namibia) podczas tzw. „wyścigu o Afrykę”. Choć Namibia przestała być niemiecką kolonią w 1915 roku (do ogłoszenia niepodległości w 1990 roku zajmowała ją RPA), Niemcy utrzymują z nią dość ścisłe związki. W nadmorskim kurorcie Swakopmund położonym nad Oceanem Atlantyckim jest ulica Bismarcka i Heinricha Göringa – pierwszego gubernatora Deutsch-Südwestafrika, prywatnie – ojca słynnego zbrodniarza nazistowskiego Hermanna, szefa Luftwaffe.

Niedawno namibijski dziennik „The Namibian” poinformował, że rząd tego państwa przygotował pozew przeciwko RFN, który opiewa na kwotę 30 miliardów euro. Przy tym okazało się, że negocjacje w tej sprawie trwają od blisko trzech lat. Rząd w Berlinie na tym etapie zadeklarował kwotę 100 mln euro jako formę zadośćuczynienia za ludobójstwo Nama i Herero.

Niemieckie ludobójstwo z czasów, gdy Adolf Hitler był uczniem szkoły w Steyr

W styczniu 1904 roku członkowie plemienia Herero pod wodzą Samuela Maharera zbuntowali się przeciwko niemieckiej ekspansji kolonialnej na zamieszkane przez nich tereny. Powstańcy zaatakowali osiedla niemieckich kolonistów, zabijając ponad 100 osób. Oszczędzili kobiety i dzieci. W pierwszych tygodniach powstania przewaga Hererów była wyraźna. Zagrozili oni nawet stolicy Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej – Windhuk.

W sierpniu 1904 w Afryce wylądował przysłany z Europy 15-tysięczny niemiecki korpus ekspedycyjny. Na jego czele stanął generał Lothar von Trotha, który wydał pierwszy udokumentowany rozkaz ludobójstwa. Trotha głosił, że: „moja polityka polegała i polega na stosowaniu siły, skrajnego terroru, a nawet okrucieństwa”. W decydującej bitwie pod Waterbergiem Niemcy pokonali rebeliantów. Trotha rozmyślnie pozwolił wojownikom Herero wymknąć się z okrążenia wraz z towarzyszącymi im rodzinami, po czym zepchnął ich na skraj pustyni Omaheke (zachodnia odnoga pustyni Kalahari), zagradzając równocześnie dostęp do źródeł wody. Po zepchnięciu Herero na tereny pustynne Trotha rozkazał odczytać im proklamację, w której ogłaszał, że utracili oni status poddanych niemieckiego cesarza i muszą opuścić tereny Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej. Zagroził jednocześnie, że każdy Herero, który pozostanie na terytorium kolonii, zostanie zabity – bez względu na wiek czy płeć. W rozmowach z gubernatorem Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej Trotha nie ukrywał, że jego celem jest całkowita eksterminacja zbuntowanego ludu.

Przez dwa miesiące Hererowie wegetowali na pustyni Omaheke. Niemieckie wojsko blokowało im dostęp do źródeł wody i zabijało każdego, kto usiłował się do nich zbliżyć. W efekcie tysiące Herero zginęło na skutek głodu i pragnienia.

Pod wpływem protestów niemieckiej i międzynarodowej opinii publicznej cesarz Wilhelm II rozkazał przerwanie akcji pacyfikacyjnej. Wbrew dyrektywom z Berlina, Trotha kontynuował jednak politykę represji. Pozostali przy życiu członkowie plemienia Herero zostali umieszczeni w obozach pracy, gdzie oznakowano ich literami GH (niem. Gefangene Herero). Byli zmuszani do katorżniczej pracy przy budowie linii kolejowej z Zatoki Lüderitza do Keetmanshoop, a niemieccy koloniści dokonywali na nich licznych mordów i gwałtów. Duża część jeńców, którzy nie mogli pracować, została umieszczona na tzw. Shark Island w pobliżu miasta Lüderitz, gdzie znajdował się jeden z pierwszych na świecie obozów śmierci. W obozie tym zmarło ok. 3500 Afrykanów.

Niemieckie ludobójstwo w reakcji na powstanie Hererów doprowadziło do prawie całkowitego ich wyniszczenia, a liczba członków plemienia zmniejszyła się w okresie trwania konfliktu z 80 tysięcy do około 15 tysięcy osób.

Pod koniec 1905 roku powstanie wznieciło także plemię Nama, które w efekcie spotkał podobny los.

W dzisiejszej Namibii niemieccy lekarze Eugen Fischer, Fritz Lenz oraz Erwin Baur prowadzili na ocalałych z pogromu Herero rasowe badania medyczne. Niemieccy naukowcy analizowali w nich 778 głów Herero oraz Nama uciętych jeńcom, które posłużyły im jako pomoce naukowe w pseudonaukowych opracowaniach dotyczących teorii i higieny ras.

Trzeba zatem postawić pytanie o specyficzne „upodobania” Niemców do upadlania rozmaitych narodów przez blisko 50 pierwszych lat XX wieku. Wbrew obecnej narracji, niemieckie ludobójstwo nie było wynikiem dojścia do władzy nazistów i Adolfa Hitlera, ale ma jakieś nieznane szerzej i głębsze korzenie.

Germanizacja w czasie zaborów to nie ludobójstwo – jednak też zawierała jakieś pierwiastki widzenia siebie przez samych Niemców jako narodu szczególnie predestynowanego do zarządzania i decydowania o losach innych nacji. Skoro rząd w Berlinie godzi się na jakąś formę zadośćuczynienia za masakrę Nama i Herero, to trzeba zadać pytanie, dlaczego tak uparcie wypiera konieczność zadośćuczynienia za straty Polski i Polaków w czasie wojny, którą Niemcy wywołali wspólnie z ZSRR?

Domagajmy się zadośćuczynienia od Federacji Rosyjskiej za efekty paktu Hitler-Stalin z 23.08.1939 r.

ZSRR również stosował wobec Polski metody ludobójcze jeszcze przed 1 września 1939 roku. W latach 1937–1938 realizowano w ZSRR tzw. akcję polską NKWD, wynikającą z rozkazu Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRR nr 00485 z dnia 11 sierpnia 1937 r. Według dokumentów NKWD, skazano 139 835 Polaków, z czego zamordowano bezpośrednio 111 091 osób. Po 17 września 1939 do 22 czerwca 1941 ZSRR przez fizyczną eliminację i zsyłki doprowadziła do śmierci 1 do 2 milionów polskich obywateli.

Po zbrojnej agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. okupacji wojskowej wschodnich terenów II Rzeczypospolitej przez Armię Czerwoną i ustaleniu w dniu 28 września 1939 r. przez III Rzeszę i ZSRR w zawartym w Moskwie „pakcie o granicach i przyjaźni” niemiecko-sowieckiej linii granicznej na okupowanych wojskowo przez Wehrmacht i Armię Czerwoną terenach Polski, mieszkańcy obu okupowanych części państwa polskiego zostali poddani represjom przez obu najeźdźców. Na terenach okupowanych i anektowanych przez ZSRR obywatele Rzeczypospolitej, zarówno Polacy, jak i obywatele polscy innych narodowości, zostali poddani przez stalinowski aparat przemocy ZSRR brutalnym represjom, obliczonym na załamanie społecznego morale i zniszczenie w zarodku rodzącej się konspiracji. Długofalowym celem polityki ZSRR była depolonizacja Kresów Wschodnich oraz sowietyzacja ludności przyłączonych do ZSRR terenów Rzeczypospolitej.

Terytorium Rzeczypospolitej Polskiej na wschód od linii granicznej ustalonej w układzie pomiędzy III Rzeszą a ZSRR zostało w październiku 1939 r. anektowane przez ZSRR. Formalną podstawą były pseudoplebiscyty, a następnie aneksja w trybie uchwały Rady Najwyższej ZSRR. Były to akty prawne równoległe do dwóch dekretów Adolfa Hitlera – z 8 i 12 października 1939 r., którymi jednostronnie wcielił zachodnie terytoria Polski do III Rzeszy, tworząc jednocześnie z centralnych ziem II Rzeczypospolitej Generalne Gubernatorstwo.

Wszystkie powyższe akty „prawne”, jednostronnie likwidujące terytorium II Rzeczypospolitej, były sprzeczne z ratyfikowaną przez Niemcy i Rosję Konwencją haską IV (1907). Były one w konsekwencji nieważne w świetle prawa międzynarodowego i nie zostały uznane zarówno przez Rząd RP na uchodźstwie, jak i państwa sojusznicze wobec Polski, a także państwa trzecie (neutralne) przez cały czas trwania II wojny światowej.

W historiografii polskiej przyjmowano dotąd szacunkowe liczby deportowanych, jednak polscy historycy pracujący w IPN twierdzą, że całkowita liczba deportowanych nie przekroczyła 800 tysięcy osób. Krytyka takiego szacunku była jednak tak duża, że nawet prezes IPN, śp. dr hab. Janusz Kurtyka przyznał, że obecne wyliczenia są krytykowane przez część historyków, którzy oceniają liczbę deportowanych od 700 tysięcy przez 1 milion do 1,5 miliona.

Reżim radziecki stosował również inne formy represji, aby zniszczyć polskie oblicze Kresów Wschodnich. Do Armii Czerwonej wcielono ok. 150 tysięcy Polaków. Ginęli oni w 1940 roku w Finlandii oraz w początkowych miesiącach wojny radziecko-niemieckiej. Około 100 tysięcy osób wcielono do specjalnych batalionów budowlanych zwanych strojbatami.

Według danych sowieckich z 10 czerwca 1941 r., a więc niemal z przedednia agresji niemieckiej, w kresowych więzieniach przebywało co najmniej 40 tys. więźniów politycznych. Łącznie NKWD zamordowało nie mniej niż 35 tys. uwięzionych. Największe masakry miały miejsce we Lwowie, gdzie zamordowano od 3,5 do 7 tys. więźniów. W Łucku ofiarą masakry padło około 2 tys. więźniów, w Wilnie około 2 tys., w Złoczowie około 700, Dubnie około 1000, Prawieniszkach 500 więźniów, oprócz tego w Drohobyczu, Borysławiu, w Czortkowie, Berezweczu, Samborze, Oleszycach, Nadwórnej, Brzeżanach. W ciągu tygodnia w czerwcu 1941 roku Rosjanie wymordowali w więzieniach co najmniej 14700 obywateli II RP, na szlakach ewakuacyjnych zostało zamordowanych kolejne 20 tysięcy. Zatem było to nie tylko ludobójstwo wojskowych czy policjantów, np. w Katyniu czy Miednoje…

Na świecie, w krajach demokratycznych uznaje się, że zawinione doprowadzenie do śmierci powoduje odpowiedzialność finansową rzędu 1 mln USD. Zatem śmiało można stwierdzić, że Federacja Rosyjska powinna zwrócić Polsce 1 mln USD x 2 mln ofiar. Część takiego odszkodowania naturalnie należy się obecnej Białorusi, Ukrainie, Litwie. To tylko ostrożny szacunek bez odszkodowań za zniszczenia, grabieże, itd.

Trzydzieści mln rubli w złocie wg wartości z lat XX ubiegłego wieku, o których mówi publicznie poseł Jan Mosiński, jako dług Rosji z niewykonanych ustaleń Traktatu ryskiego – to ułamek tego, co nam się słusznie należy. Niemniej samo publiczne podniesienie sprawy przez ministra Patryka Jakiego i posłów PiS to krok w dobrym kierunku.

Przypomnę, że w Warszawie Federacja Rosyjska nadal nielegalnie zajmuje obiekty należące do polskiego Skarbu Państwa. Uważam, że kwestie odszkodowań za zbrodnie ZSRR w Polsce powinniśmy wnieść do tzw. „Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych”.

Po co wypierać fakty?

Powinniśmy głośno domagać się zadośćuczynienia za doznane a niezawinione krzywdy. Lista odpowiedzialności za dokonane na Polakach w XX wieku mordy jest dużo dłuższa. Źle rozumiana poprawność polityczna dotąd powodowała milczenie o ofiarach w Ponarach niedaleko Wilna, w których kaźni uczestniczyły ochotniczo litewskie oddziały Ypatingasis būrys (Sonderkomando der Sicherheitsdienst und des SD), rekrutujące się głównie spośród szaulisów.

Nie mówi się o ofiarach konfliktu wywołanego przez Czechosłowację już w 1919 roku, gdy mordowano Polaków, np. o oddziale kpt. WP Cezarego Hallera (młodszego brata gen. Józefa Hallera).

Zamordowany Cezary Haller był wybrany w 1911 roku z ramienia konserwatystów na posła do parlamentu austriackiego (zajmował się sprawami Śląska Cieszyńskiego i występował w obronie prześladowanych Polaków z Poznańskiego). 24 stycznia 1919 Czesi zajęli Karwinę, Suchą i Jabłonków, a o świcie 26 stycznia natarli na znajdujący się między Zebrzydowicami i Kończycami Małymi 60-osobowy oddział kpt. Cezarego Hallera. Około godz. 8:00 czeskie natarcie powstrzymała dopiero polska kompania piechoty z Wadowic pod dowództwem por. Kowalskiego. Około południa wojska czeskie natarły na Stonawę, z której Polacy musieli się wycofać na skutek braku amunicji. Po uzupełnieniu jej podjęli nieskuteczną próbę odbicia miasta. W natarciu na czeskie pozycje zginęło ok. 75% polskiej kompanii. Pozostałych kilkunastu wziętych do niewoli żołnierzy Czesi wymordowali, zakłuwając ich bagnetami. Następnego dnia wojska czeskie zajęły Cieszyn, Goleszów, Hermanice i Ustroń.

Natychmiast po wejściu do miasta wywiesili Czesi na wieży ratuszowej chorągiew o czeskich kolorach narodowych. Zaraz też pozdzierano wszystkie orły polskie, przy czem żołnierze czescy orły te deptali, pluli na nie i rzucali do Olzy – pisał 28 stycznia 1919 roku w artykule Czesi w Cieszynie redaktor „Dziennika Cieszyńskiego” Władysław Zabawski. W dniach 28–31 stycznia bitwa pod Skoczowem zatrzymała dalszy postęp wojska czeskiego.

Również unika się przypominania o agresji dokonanej na II RP w sojuszu z Hitlerem przez wojska słowackie i inkorporowanie w jej efekcie części naszego przedwojennego terytorium do Republiki Słowackiej, która powstała po rozpadzie Czechosłowacji w marcu 1939 roku.

Wszyscy też znamy skalę ludobójstwa nacjonalistów ukraińskich z OUN/UPA, której liderzy byli w latach 30. XX wieku szkoleni w nienawiści do Polaków zarówno przez wojskowe służby Republiki Weimarskiej, a później III Rzeszy, jak i służby ZSRR na swoich polskich sąsiadach na Kresach Wschodnich Rzeczpospolitej.

Zatem są możliwości, aby domagać się rozmaitych reparacji i odszkodowań. Same akty symboliczne nie wystarczają – choć niewątpliwie są ważnym elementem dla tworzenia dobrych stosunków dobrosąsiedzkich. O tych sprawach nie można milczeć, trzeba konsekwentnie bronić swoich praw. Tylko wtedy będziemy szanowani.

Autor jest przewodniczącym stowarzyszenia KPN-NIEZŁOMNI, założycielem Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich, posłem na Sejm RP I, II i III kadencji.

Artykuł Adama Słomki pt. „Reparacje są nadal aktualne” znajduje się na s. 15 październikowego „Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Słomki pt. „Reparacje są nadal aktualne” na s. 15 październikowego „Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Niemiecki historyk prof. Böhler przypomina Niemcom, że podczas II wojny światowej traktowali Polaków jak zwierzynę łowną

Nad morzem w Piaśnicy siedzą sobie ludzie i nie wiedzą, że za drzewami ukryty jest pomnik, że tutaj zamordowano kilkanaście tysięcy ludzi, więcej niż w Katyniu.

Dyskusja na temat reparacji wojennych od Niemiec dla Polski, podjęta niedawno, zatacza coraz szersze kręgi. W Niemczech teraz nie pisze się o samej kwestii odszkodowań wojennych, ale zwraca się uwagę na to, jak wyglądało życie w Polsce podczas II wojny światowej. Historyk, profesor Jochen Böhler napisał na ten temat artykuł w jednym z opiniotwórczych niemieckich dzienników.

W Niemczech bardzo dużo już pisano o sytuacji w Polsce w czasie II wojny światowej, ale „jakoś to nie docierało do nikogo”. Stan wiedzy na temat tego, co się działo w Polsce w latach 1939-45, został podsumowany w tym artykule. O II wojnie światowej oczywiście dużo się mówiło, ale ostatnio dość wybiórczo. Przykładem była objazdowa wystawa zorganizowana przez jednego z niemieckich multimilionerów, zatytułowana „Zbrodnie Wehrmachtu 1941-45”. Kiedy ta wystawa „ruszyła w teren”, Jan Bogatko, jak wspomina, bardzo się zdenerwował, bo przecież te zbrodnie nie zaczęły się w 1941 roku i nie zaczęły się w Rosji.

O tym właśnie napisał Jochen Böhler, między innymi o zbrodni w Piaśnicy. Nad morzem w Piaśnicy siedzą sobie ludzie i nie wiedzą, że za drzewami ukryty jest pomnik, że tutaj zamordowano kilkanaście tysięcy ludzi, więcej niż w  Katyniu. Piaśnica mogłaby być takim samym symbolem. Była to zbrodnia bez precedensu. W 1939 roku na samym początku wojny Niemcy rozstrzelali tam tysiące ludzi, polską inteligencję i Niemców z antyhitlerowskiej opozycji, których wrzucano do tych samych dołów.

Autor nazywa Polaków w czasie okupacji zwierzyną łowną i stwierdza, że rozmiar niemieckiej przemocy przerasta możliwości wyobraźni. W Niemczech o wypędzeniach wie się jedynie tyle, że Niemcy musieli opuścić swoje wschodnie tereny, oddając je Polsce. Dlatego Jochen Böhler opisał, jak Niemcy wypędzali ludzi z Pomorza i Wielkopolski. Rodzice Jana Bogatki 13 grudnia 1939 roku w trakcie obiadu zostali wezwani do opuszczenia mieszkania. Po trzech miesiącach w obozie koncentracyjnym zostali wypuszczeni gdzieś w Kieleckiem w czasie mroźnej zimy.

Takich historii w Niemczech się nie zna. Dobrze, że o tym się przypomina, również Polakom, którzy też o nich zapominają. Artykuł nie odnosi się do kwestii reparacji, gdyż nie jest im poświęcony. Jan Bogatko jest zdania, że „dobrze, że się o tym mówi, trzeba najpierw powiedzieć, co się zdarzyło, gdzie się zdarzyło, jak się zdarzyło, a na końcu się powinno poprosić rachunek”. Ma nadzieję, że do tego kiedyś dojdzie.

Felietonu można posłuchać w czwartej części Poranka WNET.

JS