Dzięki podniesieniu tematu reparacji, o zbrodniach, których Niemcy dopuszczali się w Polsce, dowiedział się cały świat

Rozpoczyna się bardzo ciekawy konflikt prawny, który przysłonić może „historie, na których wyżywały się niemieckie media”. Stosunki polsko-niemieckie wreszcie dotyczą spraw realnych.

[related id=38338]W cotygodniowej korespondencji o tym, co niemieckie media piszą na temat reparacji wojennych i jakie to może mieć skutki dla świadomości Niemców.

„Der Spiegel” zaniepokojony pyta – czy Niemcy muszą teraz wypłacić Polsce miliardy reparacji wojennych? Odpowiada, że oczywiście nie. Jan Bogatko widzi jednak w niemieckich mediach wielkie zaniepokojenie wywołane rozpoczęciem dyskusji na temat odszkodowań wojennych dla Polski.

Korespondent Radia WNET zwraca uwagę na jeden ważny skutek pojawienia się tematu reparacji, niezależny od samej zasadności roszczeń, która według niemieckich ekspertów jest wątpliwa. Otóż teraz o zbrodniach, których dopuszczali się Niemcy w Polsce, dowiedział się cały świat.

Do tej pory w niemieckich mediach o tym nie pisano nic – wydawało się, że w Polsce były tylko polskie obozy koncentracyjne, a Polacy pomagali mordować Żydów. Okazuje się jednak, że na terenie Polski w czasie wojny działo się coś innego. Niemcy dopuszczali się w Polsce takich rzeczy, jak prawie nigdzie poza nią. Z 39 milionów Polaków 5,5 mln nie przeżyło wojny, a do tego Niemcy niszczyli wsie, miasta, zabytki kultury, a Warszawę wysadzili dom po domu po powstaniu warszawskim, o którym też nikt wcześniej w Niemczech nie wiedział. Przysłaniało je inne powstanie – powstanie w getcie. Zginęło w nim około kilka tys. osób. Jest to olbrzymia tragedia, ale „zamordowanie całego miasta nie mieściło się nikomu w głowie”.

Mnóstwo ekspertów zabrało w Niemczech głos. Jeden powiedział, że Niemcy straciły jedną piątą terytorium, a Polska uzyskała olbrzymi majątek. Jan Bogatko odpowiada na to w oczywisty sposób – prawda, że Niemcy utraciły jedną piątą terytorium, ale Polska ponad połowę, i to nie Polska napadła na Niemcy, ale odwrotnie.

Jan Bogatko uważa, że Niemcy wiedzą o tym, że żądania reparacji są uzasadnione, że „coś w nich jest”. Oczywiście wszystkie inne media w Niemczech powołują się na to, że Polska w 1953 roku miała zrzec się prawa do odszkodowań wojennych. Przecież w 1953 roku nie było Polski! To tak samo, jakby zjednoczone Niemcy zaczęły uznawać zobowiązania powzięte przez NRD, czyli sowiecką kolonię na terenie Niemiec.

To wszystko przypomina sprawę odszkodowań dla przymusowych robotników w Niemczech. Początkowo mówiło się tylko o robotnikach żydowskich. O polskich przymusowych robotnikach w czasie II wojny światowej nikt w Niemczech nie wiedział poza tymi, którzy sami korzystali z ich pracy. Okazało się jednakowoż, że tacy robotnicy byli i doszło do wypłaty odszkodowań.

Rozpoczyna się więc bardzo ciekawy konflikt prawny, który przysłonić może „historie, na których wyżywały się niemieckie media” dotychczas, czyli zagrożenia dla konstytucji, demokracji itd. Stosunki polsko-niemieckie wreszcie, jak mówi Jan Bogatko, zaczynają dotyczyć spraw realnych.

[related id=38213]Drugim tematem felietonu były wybory parlamentarne w Niemczech, które odbędą się już za 10 dni. Jan Bogatko uważa, że Angela Merkel je wygra, „bo nie ma innego wyjścia”, a „nawet jeśli przegra, to wygra”. Pozostaje tylko pytanie o to, jaka będzie koalicja po wyborach, czy dojdzie do „remake’u” wielkiej koalicji.

Wiadomo jedno – po wyborach pejzaż polityczny będzie inny. Partia AfD zdobywa popularność, szczególnie w landach wschodnich. Jan Bogatko stawia tezę, że AfD po wyborach będzie trzecią siłą w parlamencie. To zmusi Niemcy do innego spojrzenia na Europę, na Polskę, na świat, a może nawet i na samych siebie.

Felietonu można wysłuchać w części trzeciej Poranka WNET.

JS

Znaleźli sobie chłopca do bicia. Przez ostatnie kilka lat wyżywali się na Węgrach, teraz przerzucili się na Polskę

Dzień 78. z 80/Toruń/Za nami 839 km Wisły – W rozmowie z prof. Wojciechem Polakiem o tym, jak powinniśmy reagować na działania UE wobec Polski, o projekcie Trójmorza oraz o reparacjach wojennych.

W Poranku WNET nadawanym z Torunia Krzysztof Skowroński rozmawiał z historykiem, profesorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, od 2016 r. członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej Wojciechem Polakiem. Zasadniczym tematem rozmowy były stosunki Polski z Unią Europejską i z Niemcami.

Gość Poranka powiedział, że jest zaniepokojony działaniami Komisji Europejskiej wobec Polski. Podpowiadał, jak Polska powinna na nie reagować.

– Czy nie należałoby w końcu powiedzieć, kochani panowie, jeśli tak bardzo nas nie lubicie, tak bardzo chcecie nam szkodzić, nakładać kary, organizować jakieś sabaty czarownic nad nami, to może my wam podziękujemy podobnie jak Anglicy? To są mocne słowa, ale w końcu tego argumentu też trzeba będzie użyć. Może to by tych panów z gorącymi głowami trochę ostudziło. Wszystkie zarzuty wobec Polski są kompletnie absurdalne, wynikają z nieznajomości naszego kraju, z czystej złośliwości albo z różnych politycznych powodów. Znaleźli sobie chłopca do bicia. Przez ostatnie kilka lat wyżywali się na Węgrach, teraz przerzucili się na Polskę.

Czy to nie jest wspólna strategia Komisji Europejskiej i polskiej opozycji, i czy nie jest to zamysł wypychania takich krajów jak Polska z Unii Europejskiej? Zdaniem profesora Polaka elity zachodnioeuropejskie nie chcą nas wyrzucić z Unii, gdyż wiązałoby się to ze zbyt dużymi perturbacjami (co prawda mniejszymi niż w przypadku wyjścia z Unii Wielkiej Brytanii). Elity unijne chcą z Polski zrobić państwo wasalne, podporządkowane, niestawiające się. W odpowiedzi na to „trzeba kategorycznie powiedzieć NIE”.

Gość Poranka uważa, że skoro Francja i Niemcy chcą tworzyć „Unię dwóch prędkości”, czy też tworzyć w niej tzw. twarde jądro składające się z Niemiec, Francji, Włoch i państw Beneluksu („Może jeszcze kogoś by tam dorzucili łaskawie”), to pozostałe państwa UE powinny organizować się w opozycję przeciwko takiemu rozwiązaniu i ewentualnie grozić wyjściem z UE. „Nadszedł czas na język bardziej zdecydowany”.

W tym kontekście ważny staje się projekt Trójmorza. Jest on krytykowany między innymi ze strony tzw. realistów.

– Ci, którzy za dużo mówią o realizmie politycznym, zbyt wiele nie osiągają. W polityce trzeba mieć wyobraźnię. Gdyby Piłsudski w 1914 roku mówił o realizmie, to pewnie niepodległej Polski by nie było – tak prof. Polak odpowiada na ich zarzuty.

Zwraca jednak uwagę, że projekt Trójmorza nie jest koncepcją, którą dałoby się zrealizować w ciągu kilku lat. Trzeba do niej dochodzić latami, opleść kraje siecią porozumień, wzajemnie korzystnych umów, stworzyć ciała koordynujące politykę, gospodarkę, kulturę. „To musi potrwać, ale to trzeba robić, dobrze, że zrobiono pierwszy krok”. Ważne według profesora jest to, że Polska nie próbuje dominować nad pozostałymi krajami Trójmorza.

Jeśli chodzi o głośny obecnie temat żądania przez Polskę reparacji wojennych od Niemiec, profesor zwraca uwagę, że sprawa ta ma kilka aspektów – moralny, gospodarczy i prawny. Uważa, że reparacje nam się należą.

„Pod względem prawnym każdy rozsądny człowiek powie, że nie ma żadnych przeszkód”. Pod względem moralnym, to nawet Niemcy z tym się zgadzają. Z reparacjami jest jednak podobnie jak z Trójmorzem – to nie jest sprawa na parę tygodni czy miesięcy. Nad tym trzeba pracować, stawiać sprawę na forum międzynarodowym, w różnych gremiach, szukać sojuszników.

Profesor Polak krytykuje przy tym to, że Polska odcina się od Grecji, która już kilka lat temu domagała się reparacji od Niemiec. Z Niemcami trzeba rozmawiać w sposób ostry, ale w granicach dyplomacji.

[related id=38076]Ważny jest też aspekt psychologiczny reparacji wojennych w sytuacji, gdy Niemcy prowadzą nagonkę przeciwko Polsce. Przypomnienie im o ogromie zbrodni popełnionych przeciwko Polsce, o niezapłaconych rachunkach, może na nich podziałać moderująco, jak to ujął Wojciech Polak.

Biuro Analiz Sejmowych sporządziło ekspertyzę, według której Polska skutecznie nie zrzekła się reparacji wojennych od Niemiec. Profesor Polak uważa, że najpierw należy dokładnie policzyć straty Polski i podsumować roszczenia Polski – państwa i osób indywidualnych, czego efektem byłaby konkretna kwota liczona w dolarach lub w euro.

Niemcy w odpowiedzi na to nie będą mogły wystawić rachunku za zachodnie ziemie obecnej Polski, gdyż Polska ich nie zajęła. Otrzymała je na mocy traktatu poczdamskiego jako rekompensatę za kresy wschodnie. Jeżeli Niemcy mieliby za to komuś wystawiać rachunek, to Amerykanom i Anglikom, ewentualnie Rosjanom.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części szóstej Poranka WNET z Torunia, a w niej także o tym co profesor Polak sądzi o „dobrej zmianie”.

JS

 

„Frankfurter Allgemeine Zeitung”: Roszczenia wynikające z niemieckich zbrodni utraciły moc, gdy zawarto traktat 2+4

Eksperci Bundestagu twierdzą, że polskie roszczenia reparacyjne za straty podczas drugiej wojny światowej są nieuzasadnione – podał FAZ opinię sporządzoną przez służby niemieckiego parlamentu.

Z ekspertyzy wynika, że ewentualne roszczenia wynikające z niemieckich zbrodni popełnionych podczas drugiej wojny światowej utraciły moc najpóźniej w momencie zawarcia traktatu 2+4 w 1990 roku, ponieważ „Polska w ramach negocjacji traktatowych co najmniej milcząco zrezygnowała z ich dochodzenia” – czytamy w piątkowym wydaniu „FAZ”, dostępnym dla prenumeratorów od czwartku wieczorem w internecie.

Panowała wówczas zgodność co do tego, że traktat (o ostatecznej regulacji w odniesieniu do Niemiec z 12 września 1990 r. – PAP) „blokuje do dziś wszelkie roszczenia reparacyjne przeciwko Niemcom”. W dodatku potencjalne roszczenia byłyby przedawnione – pisze „FAZ”.

Polscy politycy wielokrotnie już przypominali tę kwestię, bowiem w 1990 roku nie dopuszczono Polski i jej przedstawicieli do negocjacji i podpisania traktatu 2+4, a więc Polska nie była stroną.

Wiceprzewodniczący Bundestagu Johannes Singhammer, który zlecił naukowcom w parlamencie przygotowanie opinii, powiedział „FAZ”, że „po pełnej cierpień przeszłości między Niemcami a Polską rozwinęły się dobrosąsiedzkie relacje”. „Polskie żądania reparacji, skazane z prawnego punktu widzenia z góry na niepowodzenie, są zaprzeczeniem wspólnego, skierowanego w przyszłość projektu między Niemcami a Polską, a wręcz przeciwnie mogą spowodować niebezpieczne skutki” – zaznaczył polityk bawarskiej CSU.

Singhammer przypomniał list polskich biskupów do ich niemieckich braci z 1965 roku zawierający słowa „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, podkreślając, że nie wypominanie sobie krzywd, lecz taka postawa odniosła skutek.

W ekspertyzie służb naukowych Bundestagu przytacza się stanowisko niemieckiego rządu z roku 1999, w którym mowa jest o upływie ponad 50 lat od końca wojny oraz o traktacie „2+4”.

To stanowisko, czytamy w ekspertyzie, „dotyczące nieistnienia państwowych roszczeń reparacyjnych w stosunkach Niemiec i Polski jest najprawdopodobniej zgodne z obowiązującym prawem międzynarodowym”. Roszczenia indywidualne ze strony Polaków też zdaniem Bundestagu nie istnieją: prawo międzynarodowe „nie zna roszczeń z tytułu zadośćuczynienia za szkody lub odszkodowań ze strony osób indywidualnych przeciwko państwom”.

Autorzy opinii zastrzegają, że indywidualne roszczenia odszkodowawcze za szkody wojenne można sobie co prawda w związku z ewolucją pojmowania praw człowieka „wyobrazić”, jednak „ta tendencja nie utorowała sobie drogi ani w praktyce stosunków między państwami, ani też w teorii prawa międzynarodowego”.

W zamieszczonym osobno komentarzu „FAZ” pisze, że między Niemcami a Polską „nie ma otwartych rachunków”. Zdaniem gazety prawo międzynarodowe jest w sprawach odszkodowań jednoznaczne, dlatego Niemcy nie powinny obawiać się roszczeń. Autor przypomina, że Polska, „swego czasu napadnięta i podzielona przez Niemcy i Związek Sowiecki”, jest obecnie partnerem Niemiec w UE i NATO. „Jak można ponad 70 lat po zakończeniu wojny ręczyć za siebie, gdy jedna strona wymachuje ciągle ogromnymi rachunkami” – pyta autor komentarza.

 

PAP/MoRo