Adam Abramowicz: Kontynuowanie zamknięcia gospodarki doprowadzi do wielu ludzkich tragedii

Rzecznik małych i średnich przedsiębiorstw apeluje o rewizję antyepidemicznej polityki rządu oraz o zapewnienie większej pomocy przedsiębiorcom, którzy nie mogą prowadzić swojej działalności.

Odszkodowania od rządu powinny otrzymywać absolutnie wszystkie zamknięte firmy.

Adam Abramowicz komentuje wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który stwierdził nielegalność gospodarczych obostrzeń antyepidemicznych. Jak mówi, system rekompensat dla przedsiębiorców jest głęboko wadliwy:

Wiele firm nie otrzymało odszkodowań z żadnej z uchwalonych „tarcz”. Już słyszymy o samobójstwach z tego powodu.

Działalność licznych przedsiębiorstw  wymyka się definicjom sformułowanym w tych aktach prawnych regulujących zasady udzielania pomocy antykryzysowej. W związku z tym, jak informuje gość „Popołudnia WNET”:

Wczoraj napisałem pismo do pana premiera, z wnioskiem o zlikwidowanie przepisów eliminujących setki, a nawet tysiące firm z systemu wsparcia.

Minister Abramowicz zapewnia, że część z zamkniętych branż powinna działać, nawet w ostrym reżimie sanitarnym. Ubolewa nad rezygnacją rządu z wdrażania zaproponowanego w listopadzie planu stopniowego łagodzenia restrykcji.

Zgodnie z tamtą koncepcją, niektóre polskie powiaty powinny być w strefie zielonej. Niestety nikt nie tłumaczy społeczeństwu, dlaczego tak się nie stało.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Dr Sadowski: Rząd nie powinien podwyższać podatków podczas kryzysu. Rozkręcanie inflacji tylko pogorszy sytuację

Prezydent Centrum im. Adama Smitha mówi o wprowadzeniu przez polski rząd podatku cukrowego. Nie przewiduje, by przyniósł on pozytywne skutki zdrowotne.

 

Dr Andrzej Sadowski komentuje wprowadzenie podatku cukrowego. Jak zwraca uwagę:

Ten podatek, jak każdy inny, zostanie zapłacony przez konsumenta. Już od 1 stycznia widzi on wzrost cen swoich ulubionych napojów.

W opinii eksperta wprowadzanie nowych podatków nie jest dobrą metodą walki z recesją. Niestety, rząd nie ma lepszych pomysłów na wyjście z zapaści.

Z badań przeprowadzonych w innych krajach wynika, że podatek cukrowy nie przyniósł zdrowotnych korzyści, będących alibi dla jego wprowadzenia.

Gość „Kuriera w samo południe” ocenia, że polskim przedsiębiorcom należą się ułatwienia w prowadzeniu biznesu w dobie koronakryzysu:

Należy zagwarantować niepodwyższanie podatków i niepogarszanie przepisów przez 10 lat. Strategia polegająca na dodruku pieniądza i rozkręcaniu inflacji na pewno skończy się fiaskiem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Prof. Witold Modzelewski o nowych restrykcjach antyepidemicznych: Rząd popełnia kolejny błąd. Nawołuję do opamiętania

Powinny obowiązywać jedynie selektywne ograniczenia, chroniące ludzi naprawdę chorych i kwalifikujących się do grup ryzyka – mówi współtwórca i prezes Instytutu Studiów Podatkowych.


Profesor Witold Modzelewski ocenia, że wprowadzanie „kwarantanny narodowej” po Świętach Bożego Narodzenia jest powtarzaniem błędów z wiosny, a ograniczenia w przemieszczaniu się nie skutkują hamowaniem epidemii:

To że inne kraje po raz kolejny stosują te same błędne rozwiązania nie znaczy, że mamy je powtarzać. Już dawno przestałem to wszystko rozumieć.

Ekspert zapewnia, że zakaz podróży służbowych będzie nagminnie łamany.  Przestrzega również, że kolejne restrykcje epidemiczne będą dramatycznym ciosem dla gospodarki.

Koszty ograniczeń są całkowicie niewspółmierne do uzyskiwanych w ten sposób korzyści. Nawołuję do opamiętania.

Jak dalej mówi prof. Modzelewski:

Jeżeli społeczeństwo nie będzie chciało przestrzegać obostrzeń, nikto go do tego nie zmusi? Umieliśmy uspokoić strajkującą młodzież?

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk mówi również o szkodliwości nauczania zdalnego. Ocenia, że jego długofalowe efekty będą fatalne. Ocenia, że zamiast przenosić całą działalność do przestrzeni wirtualnej, należy nauczyć się wspólnego funkcjonowania w pewnym reżimie sanitarnym:

Powinny obowiązywać selektywne ograniczenia, chroniące ludzi naprawdę chorych i kwalifikujących się do grup ryzyka.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Dr Sadowski: Funkcjonujący mechanizm pomocy dla przedsiębiorców jest mechanizmem zniszczenia

Prezydent Centrum im. Adama Smitha przestrzega przed konsekwencjami nadmiernej ingerencji państwa w gospodarkę i podwyższania podatków w dobie recesji.

 

Dr Andrzej Sadowski mówi o wielkich planach inwestycyjnych polskiego rządu. Przypomina, że w II RP  „socjalistyczny” rozmach  doprowadził państwo do niewypłacalności.

To historyczny przykład działań rozbrajających kraj.

Zamiast budować wielką elektrownie atomową, należy wyposażyć Polskę w sieć małych elektrowni dostarczających energię lojalnie.

Ekonomista ubolewa nad tym, że rząd Zjednoczonej Prawicy wprowadza w dobie recesji coraz więcej podatków:

Znacząco przekroczyliśmy już optimum opodatkowania polskiego przedsiębiorcy.

W opinii dr Sadowskiego zadłużenie związane z kryzysem państwo powinno wziąć na siebie, gdyż będzie to bezpieczniejsze od zadłużania obywateli:

Funkcjonujący mechanizm pomocowy jest mechanizmem zniszczenia. Rząd ma prostą możliwość uruchomienia rezerw finansowych. Jest nim likwidacja szkodliwych przepisów, przez które przedsiębiorcy tracą 70 mld zł rocznie.

Niestety, polski system podatkowy jest skonstruowany w taki sposób, że najbardziej obciąża konsumenta. Gość „Kuriera w samo południe” wyraża opinię, że aktualnie powinno się raczej uprościć system i obniżyć stawki podatkowe.

Przy zwiększaniu ciężarów z obecnej sytuacji wyjdziemy dużo później. Poza tym istnieją dowody na to, że nieograniczone podwyższanie podatków nie oznacza nieograniczonego wzrostu wpływów.

Dr Sadowski wskazuje, że rząd w wielu dziedzinach nie jest w stanie zastąpić obywateli i ich aktywności.

Tzw. przedsiębiorcze państwo jest nieuczciwą konkurencją dla tych, którzy na codzień pracują na nasz dobrobyt. Błędne poglądy na ekonomię przyniosły więcej szkód niż jakiekolwiek wojny.

Rozmówca Adriana Kowarzyka odnosi się do koncepcji „wielkiego resetu” w światowej gospodarce. Ocenia, że sprowadzi się on do kradzieży majątków obywateli na bardzo dużą skalę:

Aż nie chcę myśleć, o ile lat cofniemy się w rozwoju społecznym.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Dzięki druhom z Ochotniczej Straży Pożarnej prezydent Andrzej Duda wygrał wybory/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Autor tego pomysłu, sfinansowanego przez MSWiA, powinien zostać uhonorowany etykietą największego spin-doktora kampanii Andrzeja Dudy. Ale obóz Dobrej Zmiany dobrnął do ściany swoich możliwości.

Jak na prawdziwego felietonistę przystało, najpierw muszę się pochwalić: wygrałem! Mój cenny głos, głos Jana Kowalskiego, plus głos Jadwigi, Magdaleny, Macieja, Joanny, Piotra i pozostałych 10 mln 440 tysięcy i 648 wyborców zdecydował o niepodważalnym zwycięstwie Andrzeja Dudy przewagą 422 385 głosów.

Mój głos, oddany na naszego prezydenta, był szczególnie cenny. Kosztował mnie prawie 1000 złotych. Co nie wypada zbyt drogo po policzeniu 1400 km drogi w obie strony, 3 noclegów i wielu posiłków w nadmorskiej miejscowości.

(Wszystkich uprzedzam: 25% wzrost cen w stosunku do ubiegłego roku). Pod jaki adres mam przesłać rachunek? 🙂

Ale gdy popatrzymy na statystyki, to obraz stanu rzeczy nas zadziwia. Andrzej Duda przegrał we wszystkich grupach wiekowych do 50 roku życia. Nawet w grupie do 29 lat, w której wygrał przed 5 laty. Przegrał w większości województw. Przegrał w największych, w dużych, średnich i małych miastach. Dlaczego zatem nie przegrał, i to z kretesem? Bo zwyciężył w zaawansowanych wiekowo grupach wyborców. I co najważniejsze, wygrał w gminach do 20 000 osób. Wygrał tam przy bardzo wysokiej frekwencji, sięgającej nierzadko 80% uprawnionych. I to przeważyło. Stąd taka wściekłość na wieś i małe gminy nie tylko ze strony PO, ale też prominentnego do niedawna polityka PSL, chwilowo niedysponowanego zdrowotnie (psychika).

To rywalizacja o wozy strażackie zdecydowała o tym znakomitym zwycięstwie. Z filozoficznym zaciekawieniem przyjrzałem się zjawisku już w trakcie pierwszej tury, podczas której gminy do 20 000 mieszkańców, o największej frekwencji wyborczej, wygrały dla siebie 16 wozów strażackich. Jak się okazało, to był jedynie eksperyment na żywej tkance. Chyba udany dla obozu rządowego i Andrzeja Dudy, bo przed II turą wzmocniony o kolejne 49 nowiutkich wozów. Po 1 dla najlepszej gminy z 49 byłych województw. To zdecydowało o nadzwyczajnej mobilizacji ochotniczych strażaków. Jeździli po wsiach i wyłapywali strudzonych maruderów, uczestników filozoficznych pogawędek, zacnych obywateli bez własnego transportu. W imię dobrze pojętego interesu własnego strażacy przyczynili się do zdecydowanego wzrostu frekwencji na własnym gminnym terenie. I do zwycięstwa Andrzeja Dudy.

Autor tego pomysłu, sfinansowanego przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, powinien zostać uhonorowany etykietą największego spin-doktora kampanii Andrzeja Dudy.

Nie sposób jednak nie zauważyć, że zwycięski obóz Dobrej Zmiany dobrnął do ściany swoich możliwości. I każde kolejne wybory to pokażą w postaci kolejnych porażek. Te wszystkie 500+, które (jak już od paru lat obliczam) są tak naprawdę 500- dla pracowników i dla pracodawców, straciły swój powab. Straciły dla ludzi, którzy wiedzę o życiu i świecie czerpią już nie tylko z TVP Info, ale z własnych doświadczeń. Nie jesteśmy Koreą Północną. Globus z mapą Polski, przeniesiony z kabaretu Roberta Górskiego do studia TVP, jest obecnie reliktem. W jego moc wierzy już tylko Jacek Kurski i Danuta Holecka. A i to zapewne jedynie w godzinach urzędowania.

Polacy jeżdżą za granicę za chlebem, zakładają tam firmy. Widzą i wiedzą, że rządowa narracja o przyjaznym systemie podatkowym, niskich kosztach pracy, udogodnieniach i wsparciu dla przedsiębiorców, jakie oferuje nasze państwo, jest fikcją.

Fikcją z TVP Info. A króluje u nas biurokracja i wyzysk fiskalny, udaremniający założenie i rozwój małego przedsiębiorstwa. Kłody pod nogi, wymyślone kiedyś dla powstrzymania procesu powstawania nowych firm w interesie uwłaszczonych komunistów.

Młodzi ludzie (do 50-ki 🙂 ) nie chcą rozdawnictwa pieniędzy. Chcą mieć możliwość uczciwego dorabiania się. Bez darmowych 500+ dla siebie, które kosztuje ich co najmniej 1000 złotych z własnej kieszeni. A ląduje po równo w kieszeniach leni, darmozjadów i biurokratycznego aparatu obsługującego szczytne socjalne programy. To nie jest spór między Polską solidarną a liberalną, między Polską tradycyjną a Polską lgbt+. To jest spór między Polską gospodarną a patologią socjalną, Polską dobrze zarządzaną a marnotrawną. Pomiędzy wolnością a niewolą.

Mam nadzieję, że do następnych wyborów wyzwolimy się z fałszywych podziałów, którymi nas zwodzą obie wielkie partie we własnym, a nie naszym, ogólnopolskim i ogólnonarodowym interesie.

Jan A. Kowalski

Wojciech Cejrowski: Nierówności są warunkiem rozwoju społecznego. Wolność wiąże się z odpowiedzialnością

Wojciech Cejrowski i Krzysztof Skowroński rozmawiają o brexicie, relacji między równością a wolnością, przedsiębiorczości oraz o finałowym meczu ligi futbolu amerykańskiego NFL Super Bowl.

 

Wojciech Cejrowski mówi o brexicie. Jest on konsekwencją nadmiernych, i źle ukierunkowanych  ambicji części unijnych przywódców. Bardzo dobry projekt współpracy gospodarczej przerobili oni w platformę ścisłej integracji politycznej:

Nawet CNN i inne lewicowe media w USA mówią o tym, że Wielka Brytania odzyskała niepodległość.

Jak ocenia rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego:

Brak niepodległości poszczególnych elementów Unii nie jest dobrym pomysłem. Stany Zjednoczone zrozumiały to już na początku istnienia.

Wojciech Cejrowski dodaje, że obecność w UE była dla Zjednoczonego Królestwa obciążeniem w relacjach z USA.

Opis bieżącej sytuacji w Unii Europejskiej jest dla rozmówcy Krzysztofa Skowrońskiego okazją do krótkiego wykładu na temat wolności, równości, oraz tego, jak obie te wartości mają się do siebie nawzajem. Wojciech Cejrowski komentuje wywiad z filozofem, który miał okazję obejrzeć w telewizji:

Jedyna prawdziwa równość to równość wobec prawa. [..] Nierówności są koniecznym warunkiem rozwoju społecznego. Przywileje prowadzą do tego, że ktoś ma gorzej naszym kosztem. Najpierw należy zapewnić wolność. Wiąże się jednak ona z odpowiedzialnością. Tego ludzie nie lubią.

Wojciech Cejrowski krytykuje formę przeprowadzania korespondencyjnych wywiadów prasowych w Polsce. Stwierdza, że większą pracę wykonuje tutaj osoba, z którą wywiad jest przeprowadzony, niż dziennikarz:

Rzadko udzielam wywiadów, dlatego jestem okładkowy.

Gospodarz Studia Dziki Zachód snuje również rozważania na temat właściwego ustroju dla państwa polskiego:

Właściwie napisana konstytucja szachuje władze wykonawczą i ustawodawczą. W Polsce i innych europejskich systemach jedna wtrąca się w działanie drugiej. […] To nieprawda, że władza sądownicza ma być ponad pozostałymi. Jest ona arbitrem. Niczego nie kreuje, tylko sprawdza, czy prawo jest przestrzegane. W Polsce czuje się ona jak monarcha.

Wojciech Cejrowski krytykuje funkcjonowanie w polskim systemie możliwości odwołania premiera i rządu przez parlament. Jego zdaniem taką kompetencję powinni mieć jedynie wyborcy.

Podróżnik opowiada o początkach swojej działalności biznesowej. W szkole podstawowej zbierał szkło i plastik w lasach. Wspomina, jak stryj uczył go przedsiębiorczości:

Stryj wynajął mi ten wózek, ucząc mnie, na czym polega kapitalizm: Żeby wyjąć, trzeba włożyć. Gdybym dostał ten wózek za darmo, to byłby socjal. Musiałem się napracować, żeby zarobić co najmniej te 5 zł, które musiałem zapłacić wujkowi.

Poruszony zostaje również temat niedzielnego Super Bowl. Jest to wydarzenie przykuwające uwagę znacznej części społeczeństwa Stanów Zjednoczonych. W tym roku, żadna ze specjalnie wyprodukowanych na ten wieczór reklam, nie zachwyciła Wojciecha Cejrowskiego. Zaprezentowano m.in spoty wyborcze Michaela Bloomberga i Donalda Trumpa. Reklamę tego pierwszego podróżnik porównuje do „rozklapciałej żaby”.

Wojciech Cejrowski mówi też o trwającej wciąż w USA procedurze impeachmentu. W środę odbędzie się ostateczne głosowanie ws. ewentualnego usunięcia prezydenta Trumpa z urzędu. Niezależnie od tego,  głowa państwa wygłosi coroczne orędzie do narodu.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Nasz wywiad. Stefan Tompson o zapomnianej walce polskich przedsiębiorców z systemem komunistycznym

Jak PRL zniszczył polskich przedsiębiorców? „Oni budowali nasze szczęście” to film Stefana Thompsona odsłaniający historię, z której powinniśmy wyciągać wnioski także dzisiaj.

„Oni budowali nasze szczęście” pokazuje dramatyczne losy małych przedsiębiorców od dekretu Bieruta, poprzez systemowe zniszczenie sektora prywatnego w bitwie o handel, aż do późnego PRL-u. Kulisy powstania filmu odsłonił Stefan Tompson w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim w Poranku Wnet.

Konkretów nie zabrakło. Autor już na samym początku rozmowy wyjaśnił jaki jest powód powstania filmu. Dla Stephana Tompsona pokazanie nieznanej szerzej historii rozpaczliwej walki o byt drobnych polskich przedsiębiorców, to wręcz obowiązek dziejowy.

– Był to temat zmarginalizowany, pominięty. Znamy oczywiście opowieści opozycjonistów, tych ludzi, którzy zwalczali komunizm. Mniej wiemy natomiast o osobach, którzy starali się zbudować szczęście w Polsce przez przedsiębiorczość – tłumaczy Tompson.

Autor dotarł do przedsiębiorców, którzy byli tępieni przez PRL już we wczesnych latach 40, podczas reformy rolnej poprzez Dekret Bieruta poprzez bitwę o handel.

– Odnalazłem także szereg osób, które walczyły z systemem poprzez przedsiębiorczość w latach 60., w latach 70., 80. Ludzi, którzy zajmowali się takimi rzeczami jak bycie badylarzem, cinkciarzem, konikiem, chomikarzem. Ten film właśnie dokumentuje tę walkę z ustrojem komunistycznym poprzez zanegowanie tej brutalnej ideologii, czyli wytwarzanie własnego kapitału i budowanie niezależności i własnego szczęścia poprzez kapitał.

Film, którego premiera nieprzypadkowo odbyła się 17 września opowiada, że system komunistyczny walczył z prywatnym kapitałem przez ustawy, ale gdy nie mógł zniszczyć człowieka sposobem prawnym, robił to w sposób fizyczny. Jak zapowiada autor, będzie go można zobaczyć również w jesiennej ramówce TVP Kultura.

Stefan Tompson to Polak urodzony w Londynie. Dał się szerzej poznać jako autor krótkich filmów edukacyjnych dotyczących polskiej historii. Sam Tompson wielokrotnie podkreślał, że celem takiej działalności jest walka z manipulacją, która jest wymierzona w polską historię. Jego film, prostujący kłamstwa o rzekomych „polskich obozach zagłady” został zablokowany na YouTube.

 

MB/WJB

Okrasa (burmistrz Wielunia): Największa liczba firm na mieszkańca jest wizytówką ziemi wieluńskiej

Paweł Okrasa, burmistrz Wielunia, mówi o zarządzaniu miastem oraz specyfice tego miejsca. Wieluń jest miastem, które może pochwalić się prawdopodobnie największą liczbą dużych firm na mieszkańca.

 

 

Wieluń ma szczęście, jest tu bardzo żyzna ziemia gospodarcza. Są tutaj niesamowicie inteligentni i kreatywni ludzie, którzy jeszcze w czasach minionych pracowali w dużym zakładzie, gdzie pracowało ok. 4 tys. ludzi i kilkuset inżynierów – mówi burmistrz Wielunia.

Ówczesny dyrektor w latach 70-tych, żeby ściągnąć dobrą kadrę, wybudował osiedle i wówczas młodych absolwentów w uczelniach wyższych ściągał do pracy i dawał im mieszkanie. Ludzie przybywali z całej Polski, a zakład był lokomotywą wieluńskiego biznesu. Po roku 1989 ludzie, którzy byli inżynierami w wielkim zakładzie, wyszli i zaczęli otwierać swoje firmy, które urosły do wielkości firm światowych. To takie spółki jak choćby Wielton, Korona, Zasada Bikes czy Ania Holding.

Policzyliśmy kiedyś, że Wieluń liczy ok. 33 tys. mieszkańców, a miejsc pracy w twardym biznesie jest ok. 8 tysięcy. Jest to małe miasto, gdzie wszyscy z wszystkimi się znają, stąd też relacje między biznesem a gminą są bardzo przyjazne. Wieluń jest miastem, które ma prawdopodobnie największą liczę dużych firm na jednego mieszkańca. Są one nie tylko wizytówką ziemi wieluńskiej. Przede wszystkim wizytówką dobrego biznesu i przedsiębiorczości – mówi Paweł Okrasa.

Gość „Poranka WNET” mówi również o efekcie 500+, który w gminie jest bardzo zauważalny. Trudno takich środków nie zauważyć, ponieważ weszły one do konsumpcji. Trudno być także przeciwnikiem czy kontestatorem tego pomysłu, gdyż jest to dobry pomysł. Ważne jest to, aby ludzie nie skupiali się tylko na 500+, ale żeby oprócz tego chcieli pójść do pracy bo nie wszyscy zajmują postawę proobywatelską.

A.M.K\M.N.

Dymisja to za mało! Marszałek Kuchciński powinien popełnić – co najmniej – seppuku! Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Ale to już w więzieniu, do którego powinien trafić zamiast Kamila Durczoka. Bo ten ostatni przynajmniej jechał swoim samochodem i pił za swoje, a nie latał za pieniądze podatników.

Tyle zrozumiałem z przekazu totalnej opozycji. Aha i jeszcze to, że należy przeprowadzić szczegółową kontrolę wszystkich lotów samolotów rządowych od roku 2015. A dokładnie od dnia 16 listopada 2015 roku i ani dnia wcześniej. Bo wcześniej, to trzeba by było sprawdzić loty tych, którzy niesprawiedliwie wybory w roku 2015 przegrali. A na to zgody nie ma, bo to już byłaby polityczna hucpa w pissowskim (wymawiamy z należytą pogardą) wydaniu.

Drodzy Czytelnicy, naprawdę bawi Was tak wyrysowana linia sporu politycznego w Polsce? Bo mnie wcale nie. Dlatego od paru lat próbuję nakreślić inną. Taką, jaka nie tylko w Polsce, ale też w krajach najstarszych demokracji ma sens, linię programową. Bo właśnie w sporze programowym pomiędzy rządem a opozycją zawarta jest istota demokracji. Aktualny rząd ma swoją wizję rozwoju państwa (z tą wizją przecież wygrał wybory), a opozycja ma inną wizję (z którą, chce wygrać kolejne wybory). Przy fundamentalnym założeniu reprezentowania interesów swojego państwa i narodu przez aktualny rząd i aktualną opozycję.

Każda inna płaszczyzna sporu, jaką chce nam zafundować rząd lub opozycja, jest kłamstwem. Jest świadomą próbą oszukania nas, wyborców, tylko dla zyskania nienależnych sobie głosów. To dlatego rządy Prawa i Sprawiedliwości, od początku odwołujące się do elektoratu socjalnego, przyjąłem z niekłamaną radością. Po latach rządów oszustów udających programowo konserwatystów i liberałów, w polskiej polityce pojawiła się nowa jakość. Przedwyborcze zapowiedzi zaczęły być realizowane. Zaistniała partia budująca swoje powodzenie wyborcze na głosach elektoratu pracowniczego i socjalnego.

Do pełni szczęścia potrzebujemy zatem prawdziwej opozycji, partii reprezentującej głosy przedsiębiorców. Oddającej więcej wolności obywatelom i pozostawiającej w ich kieszeniach więcej pieniędzy, w miejsce socjalnego bezpieczeństwa. Przekonującej również wyborców z innych grup społecznych, że takie mniej redystrybucyjne (= tańsze) państwo leży w ich dobrze pojętym interesie. Bo rozwój, a nie zagłada przedsiębiorczości, leży w mierzalnym interesie wszystkich Polaków, również pracowników. I taki pogląd próbowałem zaprezentować w dwóch poprzednich tekstach o płaczących przedsiębiorcach. Płaczących nie nad sobą, ale nad ich zdaniem źle zarządzaną Polską.

Właśnie taki spór polityczny marzy mi się. Jedna strona, socjalna, już wspaniale prosperuje. Przynajmniej do czasu, gdy skończą się pieniądze. O czym piszę i przestrzegam od jakiegoś czasu. A najpóźniej od momentu, gdy pierwsze 500+ (jak najbardziej zasadne) zostało zamienione w swoisty samograj polityczny, gwarantujący władzę do końca świata. Od momentu, gdy wyjątek socjalny zmienił się w polityczną regułę.

A druga strona? Drugiej strony nie ma. Tam, gdzie powinna istnieć opozycja, królują zakłamanie i tematy zastępcze. Hałaśliwe, czasem nośne okrzyki i nic więcej. Dotyczy to oczywiście opozycji totalnej, czyli PO z przybudówkami, ale też Kukiz ’15, który zgodnie z moimi przewidywaniami sprzed dwóch lat właśnie się kończy z winy lidera. I dotyczy również wszystkich wyznawców Korwina, którzy nie wiedzieć dlaczego założyli, że to błazen może być królem. Choć od lat co najmniej kilkuset wiadomo, że najmądrzejszy nawet błazen (vide Stańczyk) królem być nie może … i vice versa.

Na koniec trochę się wytłumaczę. Piszę swoje teksty nie z uwagi na korzyści materialne lub ambicjonalne. Nie dostaję za nie ani grosza (halo! Prezesie Skowroński! 🙂 ) i nie ubiegam się o żadne partyjno-państwowe stanowiska. Piszę, bo chciałbym żyć w silnym państwie, dobrze zarządzanym przez światłą i patriotyczną elitę. Raz bardziej socjalną, gdy tak wyborcy zdecydują. A innym razem bardziej wolnorynkową, gdy tak wyborcy zdecydują. Bo największą korzyść zwykli ludzie odnoszą z uczciwej walki o ich głosy światłych i odpowiedzialnych elit.

Nie mam też zamiaru nikogo okłamywać. Z utęsknieniem czekam na światłą, patriotyczną i wolnorynkową elitę polityczną, która nie będzie bujać w doktrynerskich obłokach, ale przedstawi całościową i korzystną ofertę dla obywateli, opozycyjną do oferty obecnego rządu. Najlepiej taką, jaką przedstawiam na tym portalu i w Kurierze Wnet. Natychmiast na nią zagłosuję 🙂 . Do tego czasu wolę głosować na Prawo i Sprawiedliwość – prawdziwą partię uczciwych socjalistów. Bo, jak się zapewne domyślacie, wolę najgorszą prawdę od najpiękniejszego kłamstwa. I mam nadzieję, że z Wami jest tak samo.

Jan A. Kowalski

PS. I jeszcze refleksja dla umysłów totalnych: nawet najprostsze, czarno-białe widzenie świata, zakłada istnienie dwóch kolorów.

Dr Zdrzałka: W Polsce odradza się moda na rodzime wino

O przeszłości i przyszłości polskiego winiarstwa i trudnościach związanych z produkcją wina opowiada Jerzy Zdrzałka – Prezes Stowarzyszenia Winiarzy Małopolskiego Przełomu Wisły.

Doktor Jerzy Zdrzałka opowiada o produkcji wina, która odbywa się w kilkudziesięciu winnicach znajdujących się w powiecie puławskim. Region ten od zawsze kojarzony był z produkcją wina.

Winnice w tym regionie funkcjonowały od średniowiecza. Wtedy istniały z krótkimi przerwami. […] Nie było przemysłu, nie był emisji CO2, ale było ciepło, dokładnie tak jak teraz. Oby to ciepło trwało jak najdłużej, gdyż od nowa pojawia się moda na polskie wino.

Dzięki ociepleniu klimatu pojawiają się lepsze warunki do hodowli winorośli właściwej, z której produkowanych jest 95% win na świecie. W regionach, w których warunki klimatyczne były mniej sprzyjające hodowli wina, zaczęto używać winorośli hybrydowych, czyli krzyżówek winorośli właściwej z innymi. Choć prezentuje Krzysztofowi Skowrońskiemu butelkę czerwonego wina, to dr Zdrzałka stwierdza, że w Polsce ze względu na bardzo wapienny typ gleby bardziej się udaje wino białe.

Żeby wytworzyć wino, trzeba dwa różne zawody uprawiać: rolnika, który dba o winnicę i tego, który produkuje wino.

Jak dodaje gość „Poranka WNET”, coraz więcej ludzi traktuje produkcji wina również jako inwestycje. Powstają nawet dosyć spore winnice rzędu kilkunastu-kilkudziesięciu hektarów. Jednocześnie są „dwu etatowcy” – ludzie, którzy traktują produkcję wina bardziej hobbystycznie. Nie mają oni łatwego zadania, gdyż zajmowanie się winnicą jest czasochłonne.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.