Witt: Polak pije od czasu do czasu dużo, żeby się upić. Francuz pije po trochu, ale stale, z obawy, aby nie wytrzeźwieć

Piotr Witt o kulturze picia we Francji, tajemnicy nadzwyczajnych ilości wina Bordeaux, francuskiej służbie zdrowia i armii europejskiej Macrona.

Piotr Witt o kulturze picia alkoholu we Francji, o której świadczy duża liczba pacjentów cierpiących na marskość wątroby. Wbrew powiedzenia „pijany jak Polak” Francuzi prześcignęli w rankingu spożycia alkoholu WHO Polaków, którzy są na 9. miejscu, zajmując miejsce drugie, zaraz po Litwinach.

Polak pije od czasu do czasu dużo, żeby się upić. Francuz pije po trochu, ale stale, z obawy, aby nie wytrzeźwieć.

Alkohol Francuzowi towarzyszy w różnych formach i w rozmaitych okazjach od rana do wieczora. Wina Francuskie są zaś na całym świecie popularne. Jak mówi korespondent, cesarz Napoleon III wprowadził klasyfikację win wg upraw, z których pochodzą, tzw. wielkich terytoriów (grands crus). Ciekawym przypadkiem są tutaj wina bordeaux. Wina z tego okręgu sprzedawane są bowiem na całym świecie podczas, gdy dwa wielkie terytoria posiadające 300 ha ziemi, ledwie starczają na zaspokojenie miejscowego zapotrzebowania i nie są szerzej znane za granicą.

Jak okręg Bourdeux może produkować takie ilości trunku, podczas gdy prawie 3 razy większe od niego departamenty południowe ledwie zaspokajają potrzeby miejscowe?

Światła na tą tajemnicę rzuca dymisja w przewodniczącego  Federacji Wielkich Win Bourdeux (Fédération des Grands Vins de Bordeaux) Hervé’a Grandeau. Został on skazany za sfałszowanie etykiet prawie 600 tys. litrów wina. Przeciwko innemu z wielkich winiarzy wszczęto postępowanie, gdyż „podejrzewa się go o matactwa w celu uzyskania korzystnych dla jego winnic klasyfikacji”.

Co więcej, w cotygodniowej korespondencji redaktor przedstawia sytuację we Francji, gdzie pracownicy służby zdrowia „od pielęgniarzy po fizykoterapeutów” podjęli protest. Manifestanci narzekają na niskie płace.

Kto może ucieka ze szpitali państwowych do prywatnych.

Stefanik wskazuje, że „legenda o najlepszej służbie zdrowia na świecie” to już przeszłość. Francuska służba zdrowia selektywnie zwraca koszta leczenia (nie zwraca np. za zakup okularów). To, czego nie finansuje, pokrywane jest z ubezpieczenia prywatnego, które we Francji jest wyjątkowo drogie. Jak komentuje korespondent, „państwo opiekuńcze przestaje być opiekuńcze”.

Dziennikarz komentuje także wypowiedzi prezydenta Macrona, który stwierdził, że NATO jest w stanie śmierci mózgowej. Odpowiedzią na nią mają być projekty wspólnej armii europejskiej. Wspólne siły europejskie miały wziąć udział w interwencji na Bliskim Wschodzie, ale swoich ludzi wysłały tylko Dania i  Niemcy i to nie żołnierzy na front, ale tylko oficerów jako doradców wojskowych. Wypowiedzi prezydenta Francji są zdaniem części komentatorów głównie wstępem do kampanii wyborczej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Witt: Macron obiecuje zaostrzenie przepisów migracyjnych, gdyż chce przejąć wyborców prawicy

Piotr Witt o zapowiadanych przez prezydenta i premiera Francji zmianach, jeśli chodzi o przepisy migracyjne i możliwości ich wdrożenia oraz o przyznaniu i historii Nagrody Goncourtów.

Piotr Witt o komentarzach francuskich mediów nt. wizyty prezydenta Emmanuela Macron w Chinach. Zwracają one uwagę, że wizyta ta bardziej służy wewnętrznej polityce francuskiej niż stosunkom Republiki z Chinami. Macron w Państwie Środka „zajmuje się nielegalną imigracją do Francji”. Premier Edouard Philippe zapowiedział zmiany w przepisach imigracyjnych zakładające „odcięcie od ubezpieczeń społecznych”, co spotkało się z krytyką „światłych komentatorów”. Bardziej restrykcyjnie mają być też oceniane podania o azyl, aby odsiać imigrantów ekonomicznych.

Media podkreślają, że obietnica premiera będzie prawdopodobnie niemożliwa do wykonania ze względu na komplikacje prawne. Witt oznajmia, iż jest to ruch wyborczy. Macron chce odebrać paliwo wyborcze partiom prawicowym, których zwolennicy narzekają na ciągły napływ migrantów ekonomicznych do ich kraju.

Tak jak Polska działa dzięki Ukraińcom, tak Francja działa dzięki imigrantom z Maghrebu. Na wszystkich budowach zobaczy Pan imigrantów z Maghrebu.

Francuska gospodarka jest jednak zależna od siły roboczej imigrantów, którzy wykonują prace, których nie chcą się podejmować rodowici Francuzi. Jak zauważa korespondent, nieskuteczne są próby likwidacji obozowisk nielegalnych imigrantów, gdyż były już 59 ewakuowane, a mimo to nadal się odradzają.

Witt mówi także o dorocznej Nagrodzie Goncourtów. W tym roku zdobył ją Jean-Paul Dubois za powieść „Tous les hommes n’habitent pas le monde de la même façon” (pol. „Nie wszyscy ludzie zamieszkują świat w ten sam sposób”). Nasz korespondent opowiada przy tym o historii tej nagrody, którą ufundował w 1896 roku w swoim testamencie francuski pisarz Edmond de Goncourt. Razem ze swoim bratem Julesem „odkryli urodę XVIII w. i dali patent szlachectwa sztuce japońskiej, sympatyzowali z monarchią i nienawidzili Republiki”. W intencji fundatora nagroda jego imienia miała wyróżniać młodych, niezależnych pisarzy, którzy nie mogą się przebić na salonach literackich. Stało się  jednak inaczej. Jak zauważa korespondent, „Dubois ma 70 lat i karierę literacką za sobą”. Nie jest to pierwszy taki przypadek, gdyż już sto lat temu nagrodą uhonorowano zamożnego 50-latka Marclea Prousta, którego konkurentem był udekorowany Krzyżem Wojennym weteran Wielkiej Wojny Roland Dorgelès, autor książki „Les Croix de bois” (Krzyż Drewniany).

Witt informuje również, że „przyznano środki na remont pałacyków polskich w Paryżu”, które wbrew obawom „nie zostaną sprzedane, jak planowali minister Sikorski z ambasadorem Orłowskim”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T/A.P.

Witt: Kiedyś ludzie wszędzie widzieli UFO, tak jak dziś widzą księży pedofilów

Piotr Witt mówi o wojnie przeciw kościołowi, która będzie trwać, póki ten będzie istniał, a także przytacza historię francuskiego księdza oskarżonego o gwałt, który okazał się jedynie mistyfikacją.

 

Piotr Witt, korespondent Radia WNET we Francji nawiązuje do zakończonego w ostatnią niedzielę synodu biskupów w sprawie Brazylii, który przemilczano w lewicowych mediach francuskich. Zauważa jednak, iż:

Wojna przeciwko kościołowi nie zakończy się, dopóki kościół będzie istniał.

Gospodarz „Kroniki Paryskiej” wraca następnie do bolesnej afery francuskiej sprzed paru miesięcy. Chodzi o gwałt dokonanego przez miejscowego proboszcza na dwóch chłopcach w wieku 14 i 16 lat:

Oskarżony ksiądz […] kierował ogniskiem dobroczynności. […] Kościół zareagował natychmiast, aby uchronić się od oskarżeń o opieszałość wysłał oskarżonego księdza w miejsce odosobnienia z dala od diecezji. […] Do publicznej wiadomości podano adres miejsca odosobnienia i nazwisko księdza.

Państwo Marten, którzy zgłosili gwałt, oprócz hierarchów kościelnych, poinformowali również prokuraturę i lokalną prasę, która szeroko rozpisywała się o tym wydarzeniu:

Prokurator okazał się człowiekiem dociekliwym. Zanim sformułował akt oskarżenia, przeprowadził wnikliwe dochodzenie. Okazało się, iż 20 przesłuchany świadków oczyściło księdza z wszelkich podejrzeń. Główna ofiara zaprzeczyła, jakoby miała zostać zgwałcona.

Bezstronny prokurator pragnął dotrzeć do źródeł oskarżenia. Dowiedział się, iż Państwo Marten łączyły z księdzem bliskie stosunki natury handlowej. Byli oni bliscy ogniska dobroczynności i w zamian za pomoc księdzu, otrzymali oni możliwość mieszkania, na którego terenie właścicielem był kościół:

Z czasem sytuacja przestała im odpowiadać, ksiądz domagał się wypełnienia kontraktu i wybuchł konflikt lokatora z właścicielem, zakończony denuncjacją skiędza jako pedofila.

Jak zaznacza Piotr Witt, w atmosferze ostatnich skandali i oskarżeń wielu księży, Państwo Marten uważali, iż wysunięte przez nich oskarżenie idealnie wpisze się w nagonkę na kościół katolicki i odniesie skutek. Na szczęście ksiądz został oczyszczony z wszelkich zarzutów, jednak państwo Marten zostali skazani jedynie na zapłacenie księdzu symbolicznego euro oraz na kilka miesięcy więzienia w zawieszeniu:

Mniej więcej w tym samym czasie dwaj inni księża z powodu podobnych zarzutów popełnili samobójstwo.

Zdaniem Witta przy użyciu współczesnych środków technologicznych możliwe jest rozpętanie każdej psychozy zbiorowej i „wmówienie w naród każdej bredni”. Przytacza on również narastające od lat 50. historie o spotkaniach z UFO:

Za czasów mojej młodości wszyscy widzieli latające talerze […] byli nawet tacy, którzy je fotografowali czy jedli kolację z Marsjanami […] wystarczyło, że prasa, radio i telewizja codziennie mówiły o latających talerzach, żeby je ludzie zobaczyli, tak jak dzisiaj widzą wszędzie księży pedofilów. Kościół, zamiast udzielać wiernym wsparcia intelektualnego, przytakuje swoim prześladowcom, a w najlepszym razie zachowuje potakujące milczenie.

A.M.K.

Witt: Dokładnie 90 lat temu wybuchł najcięższy w historii świata kryzys gospodarczy

Piotr Witt opowiada o 90. rocznicy „czarnego czwartku”, po którym nastąpiło 10-lecie nędzy, trwające aż do wybuchu II wojny światowej.

 

 

Dzisiaj chciałbym upomnieć się o pewną rocznicę, która chętnie pomijana jest przez media i przemilczana przez polityków. Chodzi o wydarzenie, które jak wiele innych wpłynęło na bieg historii XX wieku, a jego skutki odczuwamy do dziś – mówi gość „Poranka WNET”.

We czwartek 24 października mija dokładnie 90 lat od „czarnego czwartku”, czyli dnia, w którym ceny akcji notowanych na Nowojorskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, gwałtownie spadły. Tego dnia wybuchł najcięższy w historii świata kryzys gospodarczy. Totalne katastrofy są tym gorsze, że przychodzą niespodziewanie, spadają zanim ktokolwiek zda sobie sprawę z niebezpieczeństwa.

Czarny czwartek to pierwszy dzień wielkiego kryzysu 1929-1933. Wstrząs sejsmiczny giełdy trwał od czarnego poniedziałku tj. 24 października do czarnego poniedziałku tj. 28 października. Po nim nastąpiło 10-lecie nędzy, trwające aż do wybuchu II wojny światowej. „Polska dzięki temu kryzysowi odniosła nawet pewne korzyści” – zaznacza Piotr Witt.

Zrujnowana przez kryzys arystokracja pozbywała się wszystkich luksusów. Po długich targach i kilku odrzuconych propozycjach państwo polskie zgodziło się przyjąć w zamian za XIX wieczny pałac finansisty, obecny gmach. Jest to pałac zbudowany przed rewolucją francuską, przez wielkiego architekta dla księżnej Monako – mówi gość Krzysztofa Skowrońskiego.

K.T./M.N.

Audycja specjalna poświęcona Fryderykowi Chopinowi – prowadzi Adrian Kowarzyk 17.10.2019 r.

Gośćmi audycji specjalnej z okazji 170. rocznicy śmierci Fryderyka Chopina byli Piotr Witt, Karol Radziwonowicz, Barbara Kotarba oraz Katarzyna Kraszewska.

Fryderyk Franciszek Chopin – najwybitniejszy polski kompozytor i pianista, niewątpliwie największy kompozytor i pianista XIX wieku w ogóle.

Urodził się we wsi Żelazowa Wola w powiecie sochaczewskim. Za dzień urodzin kompozytora rodzina i on sam uznawali dzień 1 marca 1810 roku, jednak w metryce chrztu widnieje data 22 lutego. Rozbieżność ta do dziś nie została ostatecznie rozstrzygnięta.

Fryderyk Chopin zostawił po sobie bogaty dorobek kompozytorski, w tym m.in. 57, mazurków, 16 polonezów, 19 walców, 19 nokturnów, 27 preludiów, czy 27 etiud. W swoim zbyt krótkim życiu zagrał zaledwie trzydzieści koncertów, a jego sława trwa do dziś niezależnie od szerokości geograficznej.

Na rok przed śmiercią, w 1848 roku, londyńskie „Daily News” pisały o nim: „Delikatność i łagodność emanujące z jego gry mogą zwieść słuchacza, który nawet nie podejrzewa, jaki ogrom cierpień stoi za tą anielską muzyką”.

 

Piotr Witt / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Piotr Witt w początkowej części wywiadu skoncentrował się na ostatnich 15 miesiącach życia Chopina, okresie, wokół którego narosło wiele niejasności i nieporozumień. Zwrócił uwagę na sprzeczności między relacjami osób towarzyszących Chopinowi w ostatnim stadium śmiertelnej choroby.

W dalszym fragmencie swojej opowieści historyk obalił funkcjonujący w literaturze pogląd, jakoby Walenty Radziwiłł udzielił kompozytorowi wsparcia na początku jego pobytu w Paryżu. Witt barwnie zarysował krajobraz Paryża, który zastał Chopin, Paryża okresu epidemii i zamieszek przeciwko Ludwikowi Filipowi.

Nie zabrakło również wzmianki o wyjeździe Chopina do Wielkiej Brytanii. Pobyt na Wyspach nie był dla genialnego kompozytora udany, wypowiadał się o nim bardzo niepochlebnie – „przeklęty Londyn”.


Karol Radziwonowicz / Fot. Ze zbiorów artysty

Karol Radziwonowicz opowiada o tym, jak doszło do wysłania muzyki Chopina w kosmos. W lutym 2010 r. kiedy przypadało dwustulecie narodzin kompozytora, NASA wysyłała na orbitę prom Endavour. Adam Ursynowicz zwrócił się wtedy z prośbą do Amerykanów, czy mogliby zabrać ze sobą coś związanego z Chopinem. Jako że loty kosmiczne wykorzystują najnowsze technologie, postanowiono wysłać nowe wykonania Chopina nagrane także przy użyciu najnowocześniejszych technik. Nagrana w stereofonii wielokanałowej muzyka nie tylko poleciała na orbitę, ale też towarzyszyła astronautom za każdym razem, gdy zakładali skafandry. Na temat tego wydarzenia powstaje obecnie film reżyserowany przez Ursynowicza, do którego muzykę nagrał Radziwonowicz. Temu ostatniemu muzyka Chopina towarzyszy od dzieciństwa.

Więcej można przeczytać w TYM MIEJSCU.


Barbara Kotarba / Fot. Materiały własne

Barbara Kotarba, właścicielka Chopin Point opowiedziała o swoich początkowych doświadczeniach z pracy w turystyce, kiedy to zauważyła, że mniej znani artyści z innych krajów niejednokrotnie są bardziej promowani niż Fryderyk Chopin.  Przez ostatnie dwadzieścia lat liczba turystów przyjeżdżających do Warszawy znacząco wzrosła, nadal wielu nie wie, że Chopin był Polakiem. Zwiększenie świadomości na ten temat , obok spopularyzowania samej muzyki Chopina, było celem powstania Chopin Point.

Kotarba zaprasza, by przyjść na odbywające się codziennie w Chopin Point koncerty. Podkreśla, że w tym miejscu można nie tylko posłuchać muzyki wielkiego polskiego kompozytora, ale również dowiedzieć się, jakim jest człowiekiem, co ułatwi kontakt z twórczością Chopina.

Jako wzór dla Warszawy, jak promować twórczość Chopina, wskazany został przez twórczynię Chopin Point Mozartowski Wiedeń.

Zapytana o artystów występujących w Chopin Point artystów, Kotarba zwróciła uwagę, że są to zarówno pianiści z Polski, jak i z zagranicy; osoby wielokrotnie nagradzane oraz takie, przed którymi kariera dopiero stoi otworem.


Katarzyna Kraszewska / Fot. Adrian kowarzyk, Radio WNET

Katarzyna Kraszewska z inicjatywy „Time for Chopin”, jako główny zamysł swojego przedsięwzięcia wskazała chęć dania ludziom przestrzeni do kontemplacji, do nawiązania kontaktu z własnymi emocjami. Zwróciła uwagę na uniwersalność muzyki Chopina, pozwalającą jej  dotrzeć do odbiorcy niezależnie od miejsca, z którego pochodzi.

W ramach inicjatywy „Time for Chopin” codziennie odbywają się godzinne  koncerty w lewym skrzydle Zamku Królewskiego. Wśród wykonawców są m.in. profesorowie Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Kraszewska krótko opowiedziała o wybranych artystach występujących na „Time for Chopin”, podkreślając różnorodność ich interpretacji twórczości Chopina.

Założycielka „Time for Chopin” opowiedziała również o różnicach w odbiorze twórczości Chopina zależnie od narodowości, wskazując polskiego słuchacza jako najbardziej wymagającego.

Na koniec Kraszewska zaprosiła na otwarty, bezpłatny koncert 9 listopada o 16.30, z okazji 25o. rocznicy urodzin Józefa Elsnera 200 rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki.

 


Posłuchaj całej audycji specjalnej:


 

Bobołowicz: Za prezydentury Zełenskiego zmienili się oligarchowie, ale nie system

Paweł Bobołowicz o powiązaniach między polityką a biznesem na Ukrainie i tym jak łączy się to z obecnym prezydentem USA i byłym Polski oraz co się zmieniło za prezydentury Zełenskiego.

Paweł Bobołowicz o relacji na linii Kijów-Waszyngton w kontekście chęci uzyskania przez prezydenta USA Donalda Trumpa od głowy Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego kompromitujących materiałów na temat jego przeciwnika politycznego Joe Bidena.

Po raz pierwszy to Ukraina może mieć kartę przetargową w relacjach z USA.

Trump opublikował amerykański zapis rozmowy między oboma prezydentami, żeby pokazać, że nie ma nic do ukrycia. Swojego zapisu rozmowy nie opublikowała jednak strona ukraińska. Nie wiadomo czy po prostu go nie ma, czy też może różni się od amerykańskiego, zawierając fragmenty przez Amerykanów pominięte. Uwagę zwraca fakt, że adwokat Trumpa Rudi Giuliani kontaktował się o wiele wcześniej sprawie Huntera Bidena, za Poroszenki, a zaangażowany był  w to także prokurator generalny Łuczenko. Z Giulianim kontakty miało utrzymywać również dwóch ukraińskich biznesmenów, z których jeden posiada firmę transportową, która organizuje potężne przewozy oceaniczne z krajów imperium postsowieckiego, a drugi hotele i  „bary z pokazami mody” (prawdopodobnie po prostu domy uciech).

Aleksander Kwaśniewski najpierw był w misji Pata Coxa, mającej doprowadzić do podpisania umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE. Gdy umowa zostaje podpisana, nagle okazuje się, że Kwaśniewski jest w spółce.

Nasz korespondent mówi także o niejasnych interesach byłego prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego na Ukrainie. Zastanawia się, jak biznesowe kontakty Kwaśniewskiego z jednym z ukraińskich ministrów wpłynęło na przebieg negocjacji, a także, dlaczego Unia Europejska do ich prowadzenia w ogóle wybrała postkomunistę.

Ponadto mówi o braku zmiany systemu na Ukrainie. Wołodymyr Zełenski dostał ogromny mandat zaufania społecznego, dostając w wyborach prezydenckich 70% głosów. Ukraińcy uwierzyli, że może coś się zmienić. Okazuje się jednak, że Ukraina za prezydentury Zełenskiego to nadal oligarchia:

Widać umocnienie się tego systemu […] Ośrodek ciężkości zmienił się z oligarchów przy Poroszence na nowych.

Petra Poroszenkę i Rinata Achmetowa zastąpili Ihor Kołomojski, obywatel Ukrainy i Izraela, który manifestacyjnie wrócił z emigracji po zwycięstwie Zełenskiego i Wiktor Pinczuk, ukraiński przedsiębiorca żydowskiego pochodzenia i zięć byłego prezydenta Leonida Kuczmy (który sam również wrócił do polityki). Nie udało się również wbrew zapowiedziom znieść immunitetu parlamentarnego, gdyż zagłosowało przeciwko temu część deputowanych rządzącej samodzielnie Sługi Ludu.

Ukraińcy opisywali Zełenskiego w pozytywnym sensie jako ukraińskiego Macrona. Piotr Witt mówi o „oryginalnym” Macronie:

Na razie jego reformy służą ludziom bogatym oraz bardzo bogatym. I to powiedział były prezydent François Hollande.

Emmanuel Macron jest nazywany „Robinem a rebours”, gdyż „odbiera biednym, żeby dać bogatym”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Witt: Jarosław Kaczyński cieszy się poparciem szerokich mas społeczeństwa kosztem elit

Piotr Witt o znaczeniu autorytetów w polityce i debacie publicznej, ich hipokryzji i tym jak komuniści je tworzyli dla własnych potrzeb oraz co oznacza Nobel dla Olgi Tokarczuk.

Nobel ma wpływ o wiele większy na świecie niż myślą polscy ministrowie.

Piotr Witt o politycznym  znaczeniu nagrody nobla dla Olgi Tokarczuk. Jak mówi, stwierdzenie, iż Polacy „muszą zapłacić za zbrodnie dokonane na Żydach nabiera nowego ciężaru” jako „opinia słynnej pisarki”. Odnosząc się do rozmowy Pawła Lisickiego z Krzysztofem Skowrońskim na temat „Ksiąg Jakubowych” stwierdza, że od tego jak książkę oceniają czytelnicy jest to co mówią o niej autorytetu. Nie każdy bowiem znajdzie czas na lekturę „tysiącstronicowego dzieła o zawiłościach mistycyzmu żydowskiego na Podolu w XVIII w.”. Łatwiej zdać się na opinię komitetu Noblowskiego, a z książką zapoznać się za pośrednictwem ekranizacji serialowych i filmowych, których powstanie przewiduje nasz korespondent.

Witt mówi o walce elit z Prawem i Sprawiedliwością. Stwierdza, że „autorytetom ukształtowanym przez komunę ślamazarna polityka historyczna PiS-u nie potrafiła przeciwstawić niczego”. Jarosław Kaczyński ma jego zdaniem za sobą naród, ale ignoruje elity. Dodaje, iż „rząd konserwatywny o wiele chętniej finansuje swoich przeciwników niż zwolenników”. Nasz korespondent w swym felietonie opowiada o sile przekazu autorytetów. Wspomina swoją współpracę z redakcją „Kultury”, gdzie szefowa redakcji Irena Dziedzic w sytuacjach trudnych mówiła „wołajcie autorytety”.

Od etyki i moralności był prof. Henryk Jankowski, zmarły z przepicia, od religii był Jerzy Zawiejski, prywatnie organizator orgii homo z klerykami, później Tadeusz Mazowiecki, pogromca biskupów, dyżurny chrześcijanin, od filmów wielki Wajda.

Podkreśla, że komuniści po przejęciu władzy przeciągnęli na swoją stronę ludzi takich jak „Tuwim, Ważyk, Andrzejewski, Konwicki”. Poza przejęciem przedstawicieli starej elity komuniści tworzyli nową. Tak było zdaniem Witta z Andrzejem Wajdą, którego doceniono nie za talent, tylko za wierność Partii. Witt przytacza opinię jednej ze szwajcarskich gazet komentujących wówczas działalność polskiego reżysera i jego występy na międzynarodowych festiwalach:

Tacy artyści jak Andrzej Wajda są emisariuszami zręcznie działającego systemu Chruszczowa wysyłanymi na Zachód jako pułapka na głupców.

Pozorna wolność artystyczna miała zdaniem Szwajcarów czynić z artystów lepsze narzędzie niż z twardogłowych propagandzistów.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

 

Piotr Witt: To, co serwują nam dziś radio i telewizja, jest jak porównanie wyrafinowanego dania do frytek i hamburgera

Piotr Witt zastanawia się nad tym, dlaczego telewizja co do zasady nie emituje programów na wysokim poziomie. Zaznacza, iż tego typu treści można znaleźć już niemal jedynie w radio.

 

Piotr Witt w ramach „Kroniki Francuskiej” opowiada o historycznej roli radia oraz zepchnięciu go na boczny tor przez telewizję. Telewizja, jak zauważa, stworzona jest dla masowego widza:

Różnicę pomiędzy tym, co było, a co pozostało w telewizji francuskiej, można porównać do rozwoju kuchni od tradycyjnej i wyrafiniowanej, do frytek i hamburgera.

Jak zauważa, sam zrezygnował już z telewizji na rzecz radia, które nie musi aż w tak wysokim stopniu walczyć o odbiorcę, w celu pozyskania reklam:

Wyśrubowane normy telewizji odrzucają programy, które są wartościowe, gdyż nie spełniają procentowych kryteriów oglądalności. W ten sposób znikło z telewizji to co było warte oglądania.

Jak dodaje Piotr Witt, od dawna zrezygnował on z oglądania telewizji.

A.M.K.

Witt: Jacques Chirac był oskarżony o zatrudnianie jako mer Paryża martwych dusz

Piotr Witt o zarzutach wobec zmarłego prezydenta Francji, Domu Kombatanta w Paryżu i wrażeniach z Festiwalu Filmowego „Niepokorni Niezłomni Wyklęci” w Gdyni, gdzie był w jury.

Piotr Witt o zmarłym Jacques’u Chiracu, który był uroczyście żegnany przez Francuzów. Pożegnanie to komentuje, stwierdzając, że „politycy zwykle zmarłego kolegę żegnają z wielką ulgą przy fanfarach i sztandarach”. Korespondent zgodnie z maksymą Woltera „o żywych tylko dobrze, o zmarłych cała prawda”, nie szczędzi krytyki zmarłemu prezydentowi.

Był oskarżony, że jako mer Paryża, zatrudniał martwe dusze. Były to zazwyczaj ludzie wpływowi, którzy zarabiali bardzo dużo. Nikt ich nie widział w ratuszu, nawet podczas wypłat pensji.

Korespondent mówi o 70 tys. ludzi zatrudnionych przez mera, którzy byli utrzymywani z funduszu Paryża. Wydatki te są powodem, dla którego Paryż, gdzie cena mieszkania wynosi 30 tys. euro za m², jest zadłużony do 2057 r. Dzieje się tak mimo, że „Paryż przy francuskiej centralizacji skupia biura najważniejszych francuskich przedsiębiorstw”, a więc ma niemałe przychody. Witt ironizuje, stwierdzając, że Chirac stanowił „egzemplifikację równości wobec prawa”:

Jego równość wobec prawa, którą egzemplifikował, polegała na tym, że wszczęto wobec niego proces, który trwał latami, niczym się nie zakończył, a tymczasem prezydent dostał Alzheimera i zmarł.

Korespondent odnosi się również do sprawy Domu Kombatanta w Paryżu, który został zakupiony z żołdu polskich żołnierzy na zachodzie, po to by Polonia paryska miała miejsce dla działań społecznych. Na pałacyk od dawna trwają zakusy. Obecnie jest on w posiadaniu Polskiej Misji Katolickiej.

Wysłuchaj tej części rozmowy już teraz!

Piotr Witt w pierwszej części rozmowy mówi o nagrodzie dla Najlepszego Dokumentu Radiowego na XI Festiwalu Filmowym „Niepokorni Niezłomni Wyklęci” w Gdyni. Był na nim członkiem jury, razem z Anną Sekudewicz i Ireną Piłatowską. Nagrodę główną przyznali reportażowi autorstwa Joanny Bogusławskiej pt. „Przerwane milczenie”.

Opowiada ten reportaż historię odkrycia grobów katyńskich. Tych grobów nie odkryli Niemcy, tylko Polacy wywiezieni przez Niemców na roboty do Smoleńska. Z 34-osobowej grupy powrócił jeden człowiek, Henryk Kopczyński, autor doskonale zredagowanej relacji.

Nasz korespondent opowiada również o wrażeniach z tego festiwalu. Jak mówi, „człowiek ma naturalną potrzebę przebywać w dobrym towarzystwie”. O twórcach festiwalu mówi, że to „ludzie ideowi, działający dla zachowania godności i pamięci”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Francuski historyk Jacques Bainville precyzyjnie przepowiedział II wojnę światową / Piotr Witt, „Kurier WNET” 63/2019

Ustalił datę jej wybuchu i opisał sposób postępowania Niemiec, który miał na celu wywołanie tej wojny. Jego wywód opiera się wyłącznie na obiektywnym rozumowaniu, znajomości historii i geografii.

Gdyby posłuchano Bainville’a

Piotr Witt

Druga wojna światowa była do przewidzenia i została przewidziana. Na długo przed pojawieniem się Hitlera pewien historyk francuski ją przepowiedział, ustalił precyzyjnie datę wybuchu oraz dokładnie opisał sposób postępowania Niemiec. Najpierw wkroczą do Austrii, następnie pochłoną Czechosłowację, wreszcie, w trzecim rzucie, przyjdzie kolej na Polskę. Atak będzie miał miejsce dwadzieścia lat po podpisaniu traktatu wersalskiego – w 1939 roku. Przed uderzeniem na Polskę zawrą sojusz wojskowy z Sowietami. Uderzą, biorąc za pretekst autonomię Gdańska i ochronę rodaków prześladowanych rzekomo w Polsce.

Jacques Bainville zawarł swoje konkluzje w broszurze Konsekwencje polityczne Traktatu Pokojowego napisanej w 1919 i wydanej w 1920 roku, ledwo obsechł atrament podpisów i wystygł lak pieczęci pod traktatem pokojowym.

Pisano wiele i rozmaicie o tym traktacie.

Nie jeden Bainville odniósł się krytycznie do zredagowanych postanowień. Młodzi artyści doświadczeni przez wojnę, kombatanci uratowani z okopów i sławni już: Roland Dorgelès, Pierre Mac Orlan, Jean Galtier-Boissière uhonorowali traktat, przyznając mu pierwszeństwo w konkursie na najgorszą książkę roku.

Ze swej strony prasa głównego nurtu zignorowała broszurę Bainville’a: głos historyka stanowił niemiły zgrzyt w ogólnej symfonii zachwytów. Dokument wersalski, który miał się okazać zarzewiem nowej wojny światowej, najstraszliwszej ze wszystkich, fetowano wówczas jako doniosły akt trwałego pokoju europejskiego.

W 1939 roku, kiedy proroctwa sprawdziły się, Jacques Bainville już nie żył. Dla Profesora Seamusa Dunna nie ulega wątpliwości, że każdy, kto przeczyta dzisiaj Konsekwencje… będzie uderzony jasnością wizji Bainville’a i precyzją jego przepowiedni”. Inni mówią o cudownym darze jasnowidzenia.

Czyż można było brać na serio w republice laickiej i lewicowej wypowiedzi Bainville’a? Nie po to III Republika urzędowo stwierdziła, że Pana Boga nie ma, w związku z konfiskatą dóbr kościelnych w latach 1905–1906 i laicyzacją nauczania, nie po to zakneblowała usta konserwatystom w Armii, korzystając z rehabilitacji Dreyfusa, aby teraz usłuchać krakania członka monarchistycznej Action Française i ultrakatolickiego Opus Dei.

Ta niechęć nigdy nie minęła. Nie tylko lewacy francuscy ignorują historyka. Margaret Mac Millan w swoim dziele referencyjnym o zmianie mapy świata przez traktat wersalski Rzemieślnicy pokoju (2005) nie widzi potrzeby wspominania Bainville’a w tekście, ani nawet w bibliografii przedmiotu liczącej czternaście stron. A przecież autor Konsekwencji był historykiem słynnym. Jego Historia dwóch narodów (1925) miała do 1935 roku 250 000 egzemplarzy nakładu. Profesor Oxfordu pani MacMillan jest prawnuczką Lloyd George’a jednego z czterech tytułowych „rzemieślników”. Ten pacyfista był nieprzejednanym przeciwnikiem oddania Polsce Górnego Śląska, gdyż „dać Polakom Śląsk, to jakby małpie zegarek”.

Ale Jacques Bainville był racjonalistą i w jego dziele nie ma nic poza trzeźwym rozumowaniem, doskonałą znajomością historii i geografii i umiejętnością wyciągania wniosków nie zamąconą przez zacietrzewienie stronnicze. Toteż profesor Édouard Husson nazywa trafnie dzieło Bainville’a „arcydziełem analizy geopolitycznej” (2003).

Ale, ale… jak było można przewidzieć wybuch II wojny światowej i opisać okoliczności konfliktu z dwudziestoletnim wyprzedzeniem?

„W tym, co ma w sobie twardego, traktat jest zbyt miękki; w tym, co ma w sobie miękkiego, jest zbyt twardy” stwierdził Bainville. Podstawowym błędem było odłożenie reparacji wojennych do 1935 roku, zamiast wymagania zapłaty ze skutkiem natychmiastowym. Zmusiło to Francję i Polskę do stałej czujności i nieustającego wysiłku wojennego, podczas gdy Niemcy mogły się zbroić w tajemnicy.

Francuscy republikanie u władzy liczyli stale i wbrew oczywistości na pojednanie z Niemcami. Domagając się na próżno zapłaty reparacji wojennych, posłali wprawdzie do zagłębia Ruhry oddziały wojska, ale szybko je wycofali w imię hipotetycznego pojednania, nie uzyskawszy niczego. Propozycja wspólnej wojny prewencyjnej przeciwko Niemcom hitlerowskim, wysunięta przez Piłsudskiego w 1934 roku, również została przez Francuzów odrzucona.

Bainville swoją książką udowodnił w pewnym sensie doświadczalnie istnienie charakteru narodowego i psychiki narodu – pojęć wyklętych przez rządzącą lewicę.

Znał dobrze język niemiecki i historię narodu niemieckiego, którą opisał w innych książkach. Monarchistą został po dwuletnim pobycie w królestwie Bawarii, w roku 1900. Republika – twierdził – reprezentuje władzę zbyt słabą i zbyt podatną na korupcję, aby przeciwstawić się Niemcom. Prusacy nigdy nie zrezygnują ze wschodnich terenów zwróconych przez traktat wersalski Polsce, tak jak nigdy nie zrezygnują z czeskich Sudetów i Austrii. U boku zjednoczonych Niemiec Austria, mała i bezbronna, stała się dziwolągiem na mapie Europy.

W 1919 roku opisał dokładnie modus operandi Niemiec na dwa takty, potwierdzony kilka lat później przez Hitlera w Mein Kampf (1925–1926). Naród – mówił Führer – zniesie dawki poniżenia, których by nigdy nie ścierpiał, gdyby musiał je przełknąć za jednym razem.

Po zdobyciu władzy wcielił swe założenia w życie. Aby zwyciężyć bez walki, jak tylko przygotowania wojskowe zostały zakończone, wzywano do Berchtesgaden premiera upatrzonego kraju. Tam poddawano nieszczęśnika serii prób mających go pogrążyć w przerażeniu. Opisywano mu dywizje pancerne gotowe do inwazji na jego kraj, samoloty, które obrócą w perzynę stolicę, efekty wielkich bomb. Wchodzili generałowie. Führer grzmiał. Udzielał gościowi terminu kilku godzin do wyboru między hańba i ruiną. Ten ustępował. Po czym Europa winszowała sobie rozwiązania najważniejszych problemów polubownie i bez rozlewu krwi.

Po każdym akcie inwazji trzeba było uspokoić inne państwa europejskie. Świadczono im zatem najczulszą przyjaźń. Niemcy – mówiono – pragną żyć z nimi w pokoju, nie dążą do żadnych podbojów, chcą tylko ustrzec swych braci i ukarać winny naród. Wchłonąwszy Sudety, Hitler przemówił do tłumów w Pałacu Sportu, zapewniając: „po rozwiązaniu tego problemu Niemcy nie mają już żadnych innych problemów terytorialnych w Europie”. Podobnie mówił po wkroczeniu do Pragi w marcu 1939 roku.

Stosunki z Polską wydawały się wówczas doskonałe. W 1934 roku traktat o nieagresji został podpisany na dziesięć lat; od tego czasu Hitler w licznych przemówieniach zapewniał Polskę o swej przyjaźni. Lepiej niż ktokolwiek wyjaśniał przyczyny, które usprawiedliwiały istnienie Korytarza: „Nie można – stwierdził – odmówić dostępu do morza krajowi o trzydziestu pięciu milionach mieszkańców”. Problem Gdańska jawił mu się jako jeden z tych, które trzeba będzie rozwiązać pewnego dnia; nie uważał go wszakże ani za naglący, ani natury, która może spowodować poważny konflikt.

Ale już 21 marca inny dźwięk dzwonu. Ribbentrop, minister spraw zagranicznych, w rozmowie z ambasadorem Lipskim zaproponował polubowne rozwiązanie konfliktu: powrót Gdańska do Rzeszy, linia kolejowa i autostrada niemiecka między Prusami wschodnimi i Rzeszą; w zamian Niemcy oferowały uznanie granic polskich i traktat o nieagresji obowiązujący przez dwadzieścia pięć lat. Słowem, Polska miała oddać klucz do swego terytorium w zamian za iluzoryczną gwarancję. Zwłaszcza można było obawiać się, że będzie to, potwierdzony licznymi przykładami, wstęp do podboju prowadzonego na dwa takty, jak w przypadku Czechosłowacji.

28 kwietnia 1939 roku Kanclerz wypowiedział pakt niemiecko-polski o nieagresji. Skarżył się na polskie prześladowania mniejszości niemieckiej, jaskrawe zwłaszcza w Gdańsku i na Śląsku. Agenci niemieccy i prasa robili wszystko, aby te fałszywe zarzuty uprawdopodobnić.

W sierpniu wszystko uległo przyspieszeniu. 23. Ribbentrop i Mołotow podpisali zakomunikowany całemu światu pakt o nieagresji, a nazajutrz Hitler w rozmowie z sir Neville’em Hendersonem zaproponował Wielkiej Brytanii sojusz wojskowy pod warunkiem, ze Anglia pozostawi mu wolną rękę w Polsce.

Na propozycję wymiany ludności, która czuje się prześladowana, Hitler nigdy nie odpowiedział. „Z natury – powiedział – jestem artystą, nie politykiem i chciałbym zakończyć życie jako artysta, a nie dowódca wojskowy. Nie chcę zamienić Niemiec w wieczne koszary; po załatwieniu kwestii polskiej będę uważał mój własny los za spełniony”.

Ze swej strony premier Francji Daladier wysłał do Hitlera długą depeszę wzywającą go do opamiętania. „Obydwa nasze narody będą walczyć (w przyszłej wojnie), wierząc we własne zwycięstwo. Ale jedno jest pewne: zwycięzcą będą zniszczenie i barbarzyństwo”. 25. sierpnia ambasador Francji miał długą rozmowę z Hitlerem. Jeżeli Führer wątpi o postanowieniu bicia się w przypadku inwazji na Polskę – powiedział p. Coulondre – to ambasador ręczy mu za to słowem honoru żołnierza.

Alianci doskonale wiedzieli, że pozorując negocjacje, Hitler gra na zwłokę, podczas gdy jego plany wojenne zostały już zatwierdzone. Informacje z rozmaitych źródeł wskazywały ambasadorom Francji i Wielkiej Brytanii w Berlinie, że atak niemiecki przeciwko Polsce został zaplanowany na rano 26 sierpnia. Wiedziano o tym również w Warszawie. W pełni lata w kotłowniach ambasad brytyjskiej i francuskiej ogień nie gasł. Palono dokumenty. Wieczorem 24 sierpnia nadeszła do sztabu depesza od grupy wywiadu polskiego w Paryżu, podająca szczegółowo tajne klauzule paktu Ribbentrop-Mołotow, podpisanego poprzedniej nocy. Oryginalny dokument z podpisem dyżurnego oficera sztabu, który ją odebrał, zachował się w polskich archiwach wojskowych. Po rozszyfrowaniu kapitan Zdzisław Witt – mój ojciec – przekazał ją dowódcy referatu „Zachód”. Pisałem już o tym w „Kurierze” i mówiłem w Radiu WNET.

Prorocze przewidywania Jacquesa Bainville’a podzielał znakomity polski historyk Szymon Askenazy. Pod wpływem rozmów z nim Jerzy Stępowski zatytułował swój zbiór utworów Eseje dla Kasandry. W mitologii greckiej Kasandra miała dar przewidywania przyszłości. Jej dramatycznych ostrzeżeń nie słuchali rodacy, nie udało się jej zapobiec upadkowi Troi.

W jednej z rozmów z brytyjskim premierem Hitler zachęcił sir Neville’a Chamberlaina do rozwagi, gdyż na wypadek wojny „Niemcy nie będą miały nic do stracenia, Wielka Brytania wszystko”. Z perspektywy osiemdziesięciu lat można powiedzieć, że on także niewiele się pomylił.

Zwycięska w wojnie Wielka Brytania, po utracie imperium zredukowana do rozmiarów wyspy, walczy o przeżycie w rozterce, czy zostać w Unii Europejskiej, gdzie pierwsze skrzypce grają Niemcy. Nawet Rolls-Royce przegrał z BMW.

Rządząca we Francji lewica nie mogła przyznać racji monarchiście, a w linię Maginota zaangażowane były zbyt wielkie kapitały, zbyt wiele wylano cementu, zbyt wiele zużyto stali, aby pójść za radą Piłsudskiego. Ambasador Coulondre, człowiek honoru, odszedł z Quai d’Orsay po kapitulacji Francji.

Artykuł Piotra Witta pt. „Gdyby posłuchano Bainville’a” znajduje się na s. 1 i 3 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na wnet.fm.

Artykuł Piotra Witta pt. „Gdyby posłuchano Bainville’a” na s. 1 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego