Lasota: Rosja próbuje skłócić Turcję z USA, a Trump jest w złym stanie psychicznym

Irena Lasota o polityce Trumpa wobec Syrii, reakcjach kongresmanów na nią i czemu ich zdaniem polityka ta służy Rosji.

Irena Lasota mówi o stosunku Stanów Zjednoczonych do poczynań Turcji w Syrii. W Izbie Reprezentantów miało miejsce głosowanie potępiające akcje Donalda Trumpa na Bliskim Wschodzie, gdzie tylko  ¼ republikanów głosowała przeciwko rezolucji.

Ja bym tego nie nazywała awanturą, tylko kolejnym szczeblem załamania się polityki amerykańskiej.

Może to się rozejdzie po kościach, ale chyba tak nie będzie. Kongres ma całą listę gości, którzy mają zeznawać na temat ostatniego zachowania Trumpa. Trwają przesłuchania ludzi związanych z administracją Trumpa, takich jak była ambasador USA na Ukrainie Marie Yovanovitch czy Fiona Hill, była dyrektor ds. Rosji i Europy Wschodniej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego. Zdaniem korespondentki pełniła ona tę funkcję „żeby Trump nie zrobił czegoś strasznego”.

Spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi zarzuca Trumpowi, że jego decyzje służą Putinowi. Lasota rozwija ten wątek, zauważając jak Rosja, dla której kontrola nad Turcją jest odwiecznym marzeniem, próbuje skłócić Ankarę z Waszyngtonem. Właśnie ze względu na współpracę militarną z Rosją Stany wycofały się ze sprzedaży Turcji myśliwców F-35. Możliwe jest, że to właśnie władze Rosji uprzedziły Erdoğana przed przygotowywanym, przeciwko niemu puczem w 2016 r.

Korespondentka podkreśla  przy tym zły stan psychiczny prezydenta USA Donalda Trumpa. Zwraca uwagę na falę tweetów Trumpa, w których zdaża mu się pisać dziwne rzeczy takie jak to, że na granicy tureckiej jest dużo piasku, więc można się tam bawić, a Kurdowie nie są tacy najlepsi, czy że „bliskie związki Ameryki i Włoch sięgają czasów antycznego Rzymu” [właściwie Donald Trump powiedział, że Amerykę i Włochy łączy dzielenie dziedzictwa politycznego i kulturowego, które sięga tysiące lat wstecz — przyp. red.].

Ponadto nasza korespondentka mówi, że w USA niewiele się mówi o polskich wyborach. Jej zdaniem wynik PiS (43%) jest potwierdzeniem, że nie mamy do czynienia z dyktaturą, gdyż inaczej PiS dałby sobie więcej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!


K.T./A.P.

Winnicki: Telewizja publiczna dokonała największego zamachu na wolne wybory po 1989 r. Chcemy powtórzenia wyborów

Robert Winnicki o niewykonaniu wyroku sądu przez TVP i związanym z nim wnioskiem o powtórzenie wyborów, nieprawidłowościach w komisjach, reformie sądownictwa i rozliczaniu rządów PO-PSL.

Telewizja publiczna dokonała największego zamachu na wolne wybory po 1989 i dlatego uważamy, że te wybory, przynajmniej w niektórych okręgach powinny zostać powtórzone.

Robert Winnicki o walce Konfederacji z telewizją publiczną. Ta ostatnia w publikowanych przez siebie sondażach pomijała Konfederację Wolność i Niepodległość, mimo, że ta przekraczała próg wyborczy. Przegrała w tej sprawie trzy pozwy sądowe w trybie wyborczym.

Mieli wyrok sądowy, który mieli wykonać w piątek lub sobotę, wyemitować 5 sondaży pokazujących, że Konfederacja wchodzi do sejmu.

Prawomocny wyrok sądowy został przez TVP całkowicie zignorowany. Teraz Konfederacja skieruje do Sądu Najwyższego protest wyborczy, domagając się unieważnienia niedzielnych wyborów parlamentarnych. Chcą ponowić wybory w kilku okręgach, gdzie prawie uzyskali mandat.

Uważamy, że gdyby media rzetelnie informowały o Konfederacji w tej kampanii wyborczej, to nie mielibyśmy prawie 7%, tylko bilibyśmy się z Lewicą o trzecie miejsce na poziomie 10%, a wtedy mielibyśmy taką reprezentację jak Lewica.

Trudną kwestią będzie sprawdzić, jak TVP wpłynęło na wynik prawicowej formacji w tych okręgach. Pomóc w tym ma zamówiony przez formację sondaż, w którym respondenci odpowiedzą na pytanie, jak na ich preferencje wpływa informacja, że dany komitet nie przekracza progu wyborczego.

Ponadto Winnicki suponuje, iż w jakiejś części komisji były pewne nieprawidłowości. Przywołuje przypadki, gdy wyborcy Konfederacji skarżyli się na to, że w komisjach, w których głosowali, nie odnotowano żadnych głosów, na wybrany przez nich komitet.

W niektórych komisjach wyborczych jest taki proceder, że zasiadają sami swoi, komisja jest zblatowana i tam odbywają się cuda nad urną.

Temu problemowi ma zaradzić system pilnujwyborów.pl oraz obsadzenie w przyszłości wszystkich komisji obwodowych przedstawicielami Konfederacji. Polityk zapowiada, że „ludzie dopuszczający się przekręcików będą pociągani do odpowiedzialności karnej”. Nasz gość do odpowiedzialności chciałby pociągnąć również polityków dawnej koalicji PO-PSL.

Chcemy rozliczenia poprzednich rządów Platformy. Szereg osób powinien stanąć przed Trybunałem Stanu.

Winnicki stwierdza, że jego formacja polityczna będzie pełnić w nowym Sejmie rolę konstruktywnej, merytorycznej opozycji. Krytykuje także reformę sądownictwa, czy raczej, jak twierdzi, jej brak:

Po czterech latach sytuacja w sądownictwie jest prawie taka sama, tylko trochę kadr zostało wymienionych z „onych” na „naszych”. […] Realna reforma nie polega na wymienianiu jednych na drugich, tylko reformuje się system i na to pomysł ma Konfederacja.

Gość „Poranka WNET” podkreśla, że XXI w. rozprawy powinny się odbywać z tygodnia na tydzień, a procedury sądowe uproszczone przy wykorzystaniu nowoczesnych środków komunikacji.

Prezes Ruchu Narodowego mówi także o świetnym wyniku Konfederacji, która jak mówi, uzyskała o ćwierć miliona głosów więcej niż jakiekolwiek ugrupowanie ideowej prawicy po 1989 r. oraz potrzebie zmiany systemu wyborczego z proporcjonalnego na mieszany. Zapewniałby on zdaniem posła zarówno stabilne rządy, jak i szeroką reprezentację społeczeństwa.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Czarnecki: Jest poczucie tego, że płyniemy na jednej łodzi, do której strzelają, dlatego razem trzeba wiosłować do celu

Ryszard Czarnecki komentuje wyniki wyborów parlamentarnych w Polsce, zapewnia o kontynuacji poprzedniego rządu oraz ocenia sytuację związaną z rozkładem sił w Senacie.

 

Ryszard Czarnecki, europoseł PiS z Brukseli, która szeroko komentuje wyniki wyborów parlamentarnych w Polsce:

Wynik PiS-u robi wrażenie, gdyż drugi raz z rzędu osiąga bezwzględną większość, wystarczającą do samodzielnych rządów. Tylko Polska i Węgry osiągnęła taki wynik. W każdym innym Unijnym kraju są rządy koalicyjne, w dwóch krajach nawet mniejszościowe, dlatego to zwycięstwo robi wrażenie.

Jak zauważa gość „Poranka WNET”, PiS zyskał przeszło 2 miliony nowych głosów i a sama frekwencja była rekordowa:

Jest to o tyle istotne, że w krajach zachodnich frekwencja spada. Obywatele dystansują się do polityki, nie chodząc na wybory lub wybierając frakcje antysystemowe.

Co do kształtu przyszłego Polskiego rządu, Ryszard Czarnecki uważa, że będzie można mówić o kontynuacji, również w kontekście wzmocnienia się ugrupowań w ramach Zjednoczonej Prawicy:

Choć sytuacja koalicyjnych z PiS-em ugrupowań, które do tej pory miały kilku, a aktualnie po kilkunastu posłów, na pewno wprowadzi jakieś zmiany. Ciekawa za to jest sytuacja w senacie, która wymusza konsolidację obozu Zjednoczonej Prawicy. […] Jest poczucie tego, że płyniemy na jednej łodzi, do której strzelają, dlatego razem trzeba wiosłować do celu.

Wracając o Europarlamentu, stosunki UE z Polską mają ulec poprawie dzięki osobie Ursuli von der Leyen. Sam Europarlament ma mniej zajmować się kwestiami „praworządności” w Polsce, tak namiętnie poruszanymi w poprzedniej kadencji:

Inne kraje mają naprawdę realne problemy wewnętrzne, tak jak Francja i jej żółte kamizelki czy Hiszpania z Katalonią.

Za zakończenie gość „Poranka WNET” wspomniał, iż nadal trwają negocjacje odnośnie do budżetu Unii Europejskiej:

Polski rząd ma wielką szansę na skorygowanie i ulepszenie europejskiego budżetu z zyskiem dla naszego kraju.

A.M.K.

Wdowczyk o przejęciu Senatu przez opozycję: Może posłowie będą uważniej pisać teraz ustawy

Artur Wdowczyk o tym, co od strony formalnej oznacza większość opozycji w Senacie.

Artur Wdowczyk tłumaczy, co oznacza zdobycie Senatu przez opozycję. Okazuje się, że może blokować ustawy i zwrócić ją znów pod głosowanie Sejmu. Zgodnie z art. 121 Konstytucji RP, jeśli Senat nie zgodzi się z ustawą, to Sejm będzie musiał ją przegłosować jeszcze raz większością bezwzględną przy obecności co najmniej połowy głosów”. Jednakże nie może blokować ustaw w nieskończoność, gdyż jeżeli w ciągu 30 dni Senat nie uchwali poprawek, ani nie przyjmie jej w całości, to uznaje się ją za uchwaloną w brzmieniu takim, w jakim przyszła z Sejmu.

Mówi, jakie jeszcze prerogatywy posiada Senat. Należy do nich m.in. wybór Rzecznika Praw Obywatelskich i prezesa NIK. Wyższa izba polskiego parlamentu zatwierdza także sprawozdania KRRiT.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Był na Majdanie, w ponad 40 krajach. Krzyż Wdzięczoności za dzieło zbawienia nadal jest w Warszawie

Publikujemy wywiad z Vitalijem Sobolivskim, który towarzyszy temu Krzyżowi w pielgrzymowaniu po parafiach świata. Przyjmowali go nie tylko katolicy, ale także grekokakolicy, protestanci,

a napotkani ludzie innych wyznań godnie się z nim obchodzili. Jego pielgrzymowanie trwa 14 lat. Kłaniali się Mu rządzący i papież Franciszek. Dziś w kościele św. Krzyża w Warszawie na Krakowskim Przemieściu odwiedzają go dzieciątki osób.  Aby go zobaczyć, należy się śpieszyć, bo nie waidomo, do kiedy jeszcze tam będzie. Teraz ma wyruszyć do Stanów Zjednoczonych Jaką ma historię i jaka towarzyszy mu prawda?

Vitalij zachęca do pomocy w przetransportowaniu Krzyża. Można kontaktować się za pomoca adresu e-mail: [email protected]

Dzieci, zrozumcie, najważniejsza jest Polska! / Wspomnienia o śp. Kornelu Morawieckim, „Kurier WNET” nr 64/2019

Nie oczekiwał splendorów. Lubił i chciał ciężko pracować dla dobra innych. Jego cieszył efekt pracy, kiedy widział, że może pomagać innym, że sprawia ludziom radość, że robi dla nich coś dobrego.

30 września zmarł w wieku 78 lat Kornel Morawiecki, działacz Solidarności, bojownik o wolność Rzeczypospolitej, założyciel i przywódca Solidarności Walczącej, Marszałek Senior Sejmu RP, kawaler Orderu Orła Białego, doktor fizyki, ojciec obecnego Premiera RP Mateusza Morawieckiego.

„Niesiemy Ciebie, Polsko, jak żagiew, jak płomienie. Gdzie Cię doniesiemy?

My, Polacy, jesteśmy wielkim, dumnym narodem. Mamy przeszłość wielką, jesteśmy narodem z pokoleń przed nami, w pokolenia, które przyjdą po nas. Jesteśmy cząstką dziejów. Rośliśmy z chrześcijańskiego, z europejskiego ducha, z naszej mowy i kultury, z umiłowania wolności, z pracy i walki o niepodległość, z fenomenu Solidarności.

Nam, posłom, przypadł zaszczyt reprezentowania obywateli, tych, którzy poparli obecne tu w Sejmie ugrupowania. Także tych, których głosy nie zostały uwzględnione, a także tych, którzy nie poszli do wyborów. Mamy obowiązek mówić wspólnym głosem, mamy obowiązek, spierając się, dochodzić do porozumienia i służyć Polsce, służyć wszystkim obywatelom. Taka jest nasza wielka odpowiedzialność i nasze wyzwanie. Czy prawo ustanowione przez obecny Sejm, przez Sejm obecnej kadencji pomoże Polsce, potrafi poprawić dolę mieszkańców naszego kraju? Czy biednych uda się wyrwać z biedy? Czy da perspektywę ambitnym, pracowitym i zdolnym? Czy przywróci cześć bohaterom Solidarności? Na co dzień widzimy bezprawie, draństwo i rozpacz – rządzą ci, co mają pieniądze i siłę. Ludziom potrzeba uczestnictwa, możliwości wypowiadania się, decydowania o sobie, o kraju. Takie są nasze cele, takie będą nasze czyny.

Tu, z tej trybuny, padło przed laty dramatyczne pytanie: „Czyja jest Polska?” Ale jest jeszcze bardziej doniosłe pytanie, bardziej ważne – Dla kogo jest Polska? Żyjemy nie tylko dla siebie – żyjemy i umieramy dla innych. Polska ma rosnąć, ma rozwijać się nie tylko dla Polaków. Jesteśmy potrzebni. Jesteśmy potrzebni sąsiadom, światu. Mamy łączyć zachód Europy z jej Wschodem.

My razem jesteśmy ważniejsi niż każdy z osobna. Ponad nami są wartości – dobro i prawda, wolność i sprawiedliwość. Nad nimi jest poczucie sensu, naszego indywidualnego życia i naszego narodowego trwania. Sensu tożsamego z niepojętym Bogiem. Polacy nieraz, przydając się sobie, przydawali się innym. Tak było w tysiąc dziewięćset dwudziestym roku, tak było podczas II wojny światowej, podczas walki i męczeństwa, które nasz naród wycierpiał. Tak było w zrywie Solidarności. Przydaliśmy się Europie, przyczyniliśmy się do pokonania totalitaryzmu. Mieliśmy swój udział w kształtowaniu mapy Europy, ale po Okrągłym Stole zabrakło nam odwagi, wyobraźni i oryginalności.

Marzy mi się… Marzy mi się, żebyśmy w tym parlamencie, z udziałem całego społeczeństwa, zaproponowali Polsce i Europie nową, wielką konstytucję na miarę dwudziestego pierwszego wieku. Konstytucję nie tylko praw, obowiązków, nie tylko wolności. Konstytucję sensu”.

(Fragment wystąpienia Kornela Morawieckiego z 12 listopada 2015 roku, kiedy jako Marszałek Senior otwierał pierwsze posiedzenie Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej ósmej kadencji)

„To nie rząd wprowadzi lepszy porządek, większy dobrobyt, podniesie poziom życia w Polsce i uczyni silnym nasze państwo. To musi zrobić każdy z nas. To jest wymóg obywatelski, obowiązek, do którego powinien poczuwać się każdy obywatel. Tymczasem bardzo duża część społeczeństwa polskiego wydaje się go lekceważyć. Parę tygodni temu miały miejsce strajki policji, jakby na wzór włoskich. To było oburzające. Słyszałem, że w sądach też dzieją się podobne rzeczy, że sądy są nieczynne, bo sędziowie czy urzędnicy chorują…

W wystąpieniu pana premiera zabrakło pewnych wymagań. Tak bym to powiedział: wymagań. Tego, co tak ostro, ale potrzebnie powiedział premier Anglii Churchill w czasie wojny: że czeka was pot, krew i łzy. Nie chodzi mi o to, żeby nas czekały teraz krew i łzy, ale o to, żebyśmy się poczuwali do wspólnej odpowiedzialności za naszą kondycję, za nasz kraj”.

(Fragment wywiadu Kornela Morawieckiego dla Radia WNET z grudnia 2018 roku)

Z przyjaciółmi, towarzyszami walki, współpracownikami, działaczami Solidarności i politykami o Kornelu Morawieckim rozmawiają Krzysztof Skowroński i Łukasz Jankowski.

Andrzej Kołodziej

Krzysztof Skowroński: Smutny to dzień dla przyjaciół Kornela Morawieckiego, dla wszystkich, którzy cenili tego wybitnego polityka, działacza i wspaniałego człowieka. Jakimi myślami mógłby Pan podzielić się w tym dniu?

Przychodzą mi na myśl wspaniałe chwile spędzone wspólnie z Kornelem. Przyjaźniliśmy się od ponad trzydziestu pięciu lat. To jest naprawdę cenny kawałek wspólnie spędzonego życia, wspólnych lat walki, więc jest o czym pamiętać.

Ale najbardziej żal, że odszedł wielki człowiek, który tak wiele zrobił dla naszej niepodległości. To także dzięki niemu dzisiaj możemy żyć w wolnej Polsce.

Kornel nie tylko dla tego naszego grona ludzi, których zdołał skupić wokół siebie, właściwie wokół zasad, które wyznawał – był wizjonerem bardziej niż politykiem. Bo kiedy on marzył o wolnej, niepodległej Polsce, to większości Polaków ona nawet się nie śniła.

A jednak zdołał wpoić nam wiarę w szansę pokonania totalitarnego systemu. I okazało się, że miał rację.

Kornel ciągle walczył ze złem, które nas otaczało, ale w ludziach widział samo dobro. Był niezwykle pozytywnie nastawiony do każdego człowieka.

Wszystkim wpajał to, że najważniejsze są zasady i nimi należy kierować się w życiu, bez względu na to, co nas otacza. Nie znosił politykierstwa i kunktatorstwa, obojętnie w jakim wydaniu. Był dla nas autorytetem, którego odejście tworzy pewną pustkę, bo trudno jest znaleźć kogoś równie zdeterminowanego i konsekwentnie realizującego swoje dążenia i wiernego własnym zasadom, które głosił przez całe lata. No i szczęśliwie doprowadził nas do radosnego celu.

Całe życie walczył i dzisiaj, niestety, tę ostatnią walkę o własne życie przegrał. Ale pamiętam, jak w latach osiemdziesiątych, kiedy walczyliśmy z komunizmem i często zastanawialiśmy się nad metodami walki, jej konsekwencjami, represjami, które być może na nas spadną, to Kornel zawsze mówił z uśmiechem: cóż, życie jest mniej ważne. Mówił: dzieci… tak często zwracał się do nas. Mówił: dzieci, zrozumcie, najważniejsza jest Polska!

Był zakochany w wolnej Polsce i nieustannie, konsekwentnie zmierzał do Polski, którą chciał widzieć idealnie sprawiedliwą. To trudno jest osiągnąć. Nie udało się do końca, ale udało mu się już osiągnąć cel najważniejszy: Polskę niepodległą, suwerenną. I mieliśmy wspólnie z Kornelem okazję kilka lat w takiej Polsce żyć, ale dla Kornela ciągle to było niedoskonałe. Do ostatnich dni mówił, że póki żyje, to ma jeszcze coś pozytywnego, coś dobrego do zrobienia.

Ale myślę, że jednocześnie miał poczucie zwycięstwa. Jego myśl, jego idee mimo wszystko odnoszą sukces. Jego syn, premier Mateusz – sam Kornel Morawiecki mówił o tym – buduje Polskę solidarną. Myślę, że miał poczucie, że wszystko, co robił, miało głęboki sens.

Oczywiście zgadzam się z tym. Niestety był bardzo niedoceniany w latach dziewięćdziesiątych i później. Dopiero teraz te zasady i te wartości, które głosił Kornel, znajdują realizację. Realizuje je w sporej części premier – syn Kornela, Mateusz, który się wychował na zasadach i ideach Solidarności Walczącej. Byłem bardzo blisko z Kornelem, więc wiem, że oczywiście sprawiało mu to ogromną przyjemność, że przynajmniej część jego marzeń jest wprowadzanych w życie.

Kawaler Orderu Orła Białego, Marszałek Sejmu, ojciec premiera… ale tak na dobrą sprawę dla Kornela Morawieckiego trudne czasy trwały. Najpierw było podziemie, Solidarność Walcząca; potem okres od lat dziewięćdziesiątych aż do dwa tysiące piętnastego roku. Kiedyś pojechaliśmy do Wrocławia i odwiedziliśmy go w redakcji „Gazety Obywatelskiej”. Mała, biedna redakcja. Dwóch panów, którzy składali z trudem gazetę, walcząc cały czas o prawdę, o taką opowieść, która nie byłaby skażona żadnym lobbingiem ani wpływami.

Jak już mówiłem i co zawsze nam wpajał – najważniejsze są zasady i należy ich bezwzględnie przestrzegać, konsekwentnie dążyć do osiągnięcia własnych celów. Kornel nigdy nie poszukiwał taniego blichtru, nie oczekiwał splendorów. Lubił i chciał ciężko pracować dla dobra innych. Jego cieszył efekt pracy, kiedy widział, że może pomagać innym, że sprawia ludziom radość, że robi dla nich coś dobrego. Zresztą widział w ludziach samo dobro, on nie widział złych ludzi.

Pamięta Pan swoje pierwsze spotkanie z Kornelem Morawieckim?

O tak! Była to wiosna siedemdziesiątego czwartego roku, kiedy wstępowałem do Solidarności Walczącej – przysięgę odbierał ode mnie Kornel Morawiecki. Takie rzeczy się dobrze pamięta… A było to kilka miesięcy po moim powrocie z czeskiego więzienia, gdzie spędziłem prawie dwa lata. Takie były moje pierwsze kroki wspólne z Kornelem.

A ostatnie Wasze spotkanie?

W okresie, kiedy Kornel był posłem w Warszawie, widywaliśmy się często, ale ostatnio to już kontaktowaliśmy się telefonicznie… Niecałe dwa tygodnie temu próbowaliśmy się umówić, bo Kornel się czuł dobrze, przynajmniej tak mnie zapewniał. Umawialiśmy się na spotkanie w Łomży, w jego okręgu wyborczym, gdzie chciał jechać spotkać się z ludźmi i z nimi porozmawiać w ramach kampanii do senatu, bo nie ustawał w swoim działaniu i uważał, że nadal ma jeszcze coś dobrego do zrobienia. Już tam nie dojechał.

Adam Borowski

Łukasz Jankowski: W czasach PRL był Pan działaczem opozycyjnym, teraz jest Pan wydawcą i producentem filmowym, między innymi współproducentem filmu Legiony.

Byłem także zaprzysiężonym żołnierzem Solidarności Walczącej. Można powiedzieć, że Kornel był moim dowódcą. Przysięgę składałem zresztą dwukrotnie. Po raz pierwszy trochę przypadkowo, bo znalazłem się na tajnej uroczystości poświęcenia sztandaru Solidarności Walczącej. To było bodajże w osiemdziesiątym czwartym roku lub na początku osiemdziesiątego piątego, kiedy ten sztandar powstał. Zostałem zawieziony do podziemi jednego z kościołów Wrocławia, gdzie odbywała się uroczystość poświęcenia sztandaru i zaprzysiężenia na niego obecnych przy tym osób. I wtedy po raz pierwszy składałem przysięgę. Był Kornel i inni działacze.

Drugi raz odbyło się to w mieszkaniu mojej przyszłej żony, kiedy złożyłem deklarację wstąpienia do Solidarności Walczącej. Kornel przyjechał z Andrzejem Zarachem, członkiem Komitetu Wykonawczego SW, i odbierali ode mnie przysięgę. To są uroczystości nie do zapomnienia, jako młodemu chłopakowi zapadły mi bardzo mocno w pamięć. Kojarzyły mi się z przysięgami z powstania styczniowego, z drugiej wojny światowej…

A postać samego przywódcy? Jakie robiła wrażenie wtedy, w latach osiemdziesiątych?

Początkowo Kornel Morawiecki działał we Wrocławiu, ja w Warszawie i nasze drogi się nie krzyżowały. Ale oczywiście słyszałem o nim, odgrywał istotną rolę w środowisku wrocławskim. Był szefem „Biuletynu Dolnośląskiego”, który z Wrocławia przywozili do mnie, do Warszawy, jako do przewodniczącego komisji zakładowej. Będąc we Wrocławiu po prostu załatwiłem to, że dostawaliśmy „Biuletyn Dolnośląski”. A to była jedna z pierwszych gazet tego, nazwijmy to, niepodległościowego podziemia, bo jeszcze przedsierpniowego.

Kiedy czyta się kondolencje wysyłane przez polskich polityków wszystkich opcji, pobrzmiewa w nich jedno sformułowanie: Kornel Morawiecki był wielkim bohaterem walki o wolność Polski. Bohaterem, który potem przez prawie dwadzieścia pięć lat był zapomniany, zepchnięty na margines życia politycznego…

On nie godził się na porozumienie Okrągłego Stołu, nie godził się na ten pakt, który notabene nie został dotrzymany w swojej zasadniczej części, tej społecznej, natomiast został dotrzymany w tej części tajnej, ustnej, magdalenkowej, która zapewniała komunistom bezkarność, uwłaszczenie i to, co oni zrobili z polską gospodarką, prawda? Ta niepisana część umów została wypełniona. Natomiast tamta oficjalna nie. Kornel się na to nie godził.

Potem jakoś nie umiał się przebić do świadomości społecznej. Bo w podziemiu on był legendą, naprawdę legendą. Był jednym z najdłużej ukrywających się działaczy i wyjątkowo intensywnie ściganym. Do tego zrobił coś, czego inni nie zrobili, to znaczy on miał nasłuch. Cały Wrocław był obłożony aparatami nasłuchowymi i rzeczywiście wiele, wiele razy udało mu się umknąć przed aresztowaniem dzięki tej aparaturze. Stworzył zespół ludzi, który można śmiało nazwać kontrwywiadem.

Bo ta wrocławska komórka Solidarności Walczącej, w odróżnieniu od NSZZ Solidarność, wywodziła się z Politechniki, z wydziałów technicznych, a nie z wydziałów humanistycznych. Sam Kornel Morawiecki był doktorem fizyki.

Tak. Moja żona, która jest z Wrocławia i która też była członkiem Solidarności Walczącej, utrzymywała nasłuchy, żeby rozpoznać, czy czasem nie jest śledzona. Ja do tych nasłuchów miałem dostęp i dzięki analizie doszedłem do wniosku, kto w Warszawie jest kapusiem. W Warszawie – to znaczy, że te analizy, te nasłuchy miały wielopoziomowe zastosowanie, bardzo ułatwiały konspirację. I trzeba powiedzieć, że Kornel miał wielu bardzo, bardzo, bardzo oddanych ludzi, którzy wprost mówili nie o jakieś tam finlandyzacji, ale o niepodległości i że komunizm trzeba obalić.

Mieliśmy zasadę, że naszą główną bronią jest słowo, prawda i słowo. I myślę, że Solidarność Walcząca miała jedną z największych siatek drukarskich, wydawniczych. We Wrocławiu prawie każdy zakład miał swoją gazetkę; ta sieć wolnego słowa była nieprawdopodobnie rozbudowana.

W przemówieniu otwierającym obecną, upływającą już kadencję Sejmu, Kornel Morawiecki jako Marszałek Senior powiedział, że zabrakło nam odwagi i śmiałości, także tej intelektualnej śmiałości po Okrągłym Stole; że nie byliśmy na tyle odważni, żeby zbudować państwo zupełnie nowe.

Tak. Przyjęliśmy ten liberalny plan Balcerowicza, który wmówił nam, że po prostu innej drogi nie ma. Że pierwszy milion trzeba ukraść, a następne – czemu nie? To był plan dziki, dla mnie dziki zupełnie, pozbawiony międzyludzkiej solidarności; ta liberalna reforma spowodowała, że nie zbudowaliśmy sprawiedliwego państwa. Przyjęliśmy złe wzorce. Teraz na szczęście odeszliśmy od tego.

Jaki testament dla polskich polityków, dla nas wszystkich jako społeczeństwa, jako narodu zostawił Kornel Morawiecki?

W podziemiu został napisany program pod nazwą Solidarna Rzeczpospolita. Najogólniej rzecz biorąc polegał on na solidarności międzypokoleniowej, na wzajemnej pomocy. I myślę, że taki rodzaj solidarnej Rzeczpospolitej obecnie buduje Mateusz razem z Jarosławem. Mateusz jako młody chłopak był w Solidarności Walczącej. On niejako realizuje ten testament.

Oczywiście zmienia się otoczenie, zmienia się rzeczywistość, która jest dynamiczna i trzeba reagować, ale teraz jest realizowane to, co my nazywamy solidaryzmem: pomoc słabszemu, wyrównywanie szans. To jest ta Solidarna Rzeczpospolita i teraz ją budujemy.

Piotr Jegliński

Krzysztof Skowroński: Czy dobrze znał Pan Kornela Morawieckiego?

Myślę, że bardzo dobrze. Poznaliśmy się w dniu, kiedy Kornel razem z Andrzejem Kołodziejem zostali wyrzuceni, deportowani z PRL-u i znaleźli się na płycie lotniska Fiumicino w Rzymie. Ja już tam na niego czekałem i wtedy poznałem go osobiście. Wcześniej znaliśmy się już wiele lat, bowiem pomagałem Kornelowi. Wspierałem Solidarność Walczącą, od kiedy powstała, od samego początku. Wysyłaliśmy powielacze, skanery do nasłuchów bezpieki, milicji; organizowaliśmy również przerzuty literatury w języku rosyjskim, która szła do ówczesnych jednostek sowieckich. Trzeba powiedzieć, że Kornel Morawiecki miał głęboką wiarę w to, co robił. Był człowiekiem niezwykle ideowym, serdecznym i ciepłym.

Widziałem go ostatni raz ósmego września i śmiałem się z niego, że miał startować z północnej Polski, a jedzie robić kampanię do senatu z pierwszego miejsca na Podlasiu. I poradziłem mu: Kornel, jedź tam, to się od razu lepiej poczujesz! On też się śmiał, ale czułem, że coś się z nim dzieje niedobrego. Był po pierwszej fazie naświetlań, bo chorował na raka trzustki, jak sam powiedział. Miałem przy sobie książkę, którą żeśmy wydali, Alfreda Znamierowskiego Niezłomni, gdzie są wywiady właśnie z Morawieckim i Kołodziejem. I spontanicznie wyjąłem ją i chciałem powiedzieć: popatrz, tylu autorów wydałem, wszyscy zmarli, nie mam autografów. Ale po prostu ugryzłem się w język. Kornel złożył mi podpis z datą: ósmy września tego roku.

Potem miałem z nim kontakt już tylko telefoniczny. A dzisiaj zostałem zawiadomiony ze szpitala przez jego przyjaciół – był tam Andrzej Kołodziej i jeszcze paru kolegów, którzy akurat przyszli na ten straszny moment, kiedy serce Kornela się zatrzymało. Jest to ogromna strata dla wszystkich, dla całej Polski.

Odszedł człowiek niepokorny, człowiek zdecydowany, dla którego najważniejszą sprawą była niepodległość Rzeczypospolitej. On i jego grupa byli jedynymi, którzy w podziemiu, w tamtych okrutnych czasach walczyli o wolność naszą i waszą, on tak to rozumiał. Oni wydawali „Biuletyn Dolnośląski” i pisma Solidarności Walczącej także po rosyjsku, dla żołnierzy sowieckich.

Po wyrzuceniu z Polski, bodajże w osiemdziesiątym siódmym roku, Kornel Morawiecki objeżdżał cały świat, mobilizując różnych polityków zachodnich. Był w Stanach Zjednoczonych w Departamencie Stanu, spotykał się z bardzo różnymi ludźmi. Wrócił do Polski nielegalnie, tuż przed stanem wojennym.

Przede wszystkim nie uznawał Okrągłego Stołu, bo jak mówił, komuna po prostu sama się wywróci, nie pomagajmy jej się przekształcić. Uważał, że wcześniej czy później to wszystko padnie. Niestety tak się nie stało. I bardzo z tego powodu ubolewał. Niedawno rozmawialiśmy i pokazałem mu dokument, podpisany przez Wojewodę Mazowieckiego Sipierę, który przysłał do kogoś pismo o treści: „działając na podstawie artykułu takiego i takiego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego…”. Czyli do dzisiaj władze działają na podstawie komunistycznych dekretów. I Kornel powiedział, że to jest najwyższy skandal III Rzeczypospolitej, że została zachowana ciągłość PRL-u, przede wszystkim w sprawach ideowych i konstytucyjnych. To jest niesłychane, że do dzisiejszego dnia utrzymuje się ważność jednego z podstawowych dokumentów, na których opierała się władza ludowa. Zresztą tak jak i dekret Bieruta w najjaśniejszej stolicy. To wszystko go bulwersowało.

On, jeżeli szedł do Sejmu, to nie dla zdobycia poklasku czy załatwienia sobie emerytury, tak jak to niestety się dzieje w wielu wypadkach. Do Sejmu bardzo często dostają się ludzie kompletnie bez ideologii. To był człowiek pewnego etosu, przypominał te pokolenia, które walczyły po powstaniu styczniowym, w kompletnej beznadziei. Będzie nam go bardzo, bardzo brakowało. Żegnaj Kornelu.

Małgorzata Wassermann

Krzysztof Skowroński: Kiedy Pani poznała Kornela Morawieckiego? Czy miała Pani okazję z nim rozmawiać?

Poznałam pana Kornela Morawieckiego dopiero w tej kadencji Sejmu. Oczywiście wcześniej słyszałam o tej postaci bardzo wiele, natomiast osobiście poznałam go w tym Sejmie. Miałam też przyjemność i zaszczyt kilkakrotnie z nim rozmawiać. Mówił mi o swoich projektach i pomysłach. Wspaniały człowiek; człowiek legenda. Ciepły, miły, konkretny, odważny.

Przede wszystkim był to człowiek niezwykle waleczny, a jednocześnie bił od niego ogromny spokój. On swoją osobowością nie bardzo pasował do niektórych zachowań, z jakimi mamy do czynienia w dzisiejszym Sejmie: te pokrzykiwania, czasem brzydkie gadżety… Kornel Morawiecki miał w sobie taki spokój, wielkość; wychodził na mównicę i prosił, apelował, abyśmy ze sobą rozmawiali, aby debata nie schodziła na tak niski poziom, jak to nieraz się zdarzało, bo przecież wszystkim chodzi o Polskę. Bo jemu chodziło o Polskę.

Małgorzata Gosiewska

Odszedł jeden z ostatnich żołnierzy wyklętych, wielki człowiek, legenda walki o Polskę. Tak wiele mu zawdzięczamy. Jego dorobek oczywiście powinien być powszechnie znany, ale nie jestem pewna, czy jest znany wystarczająco i wszędzie. Kornel Morawiecki jest taką osobą, której absolutnie nie da się kwestionować. A jednak niełatwe miał życie, bo nawet III RP nie zauważała jego dorobku. Na przestrzeni wielu, wielu lat pozostawał na zupełnym marginesie.

Ale nie czas w tej chwili na tego typu rozważania. W tej chwili wszystko inne przestaje być istotne. Myślę, że powinniśmy skupić się na modlitwie, być z panem premierem, z całą jego rodziną i wspierać ich, bo dzień rzeczywiście jest smutny.

Krzysztof Skowroński: Na pewno w pamięci wielu z nas zostanie ten symboliczny moment, kiedy czas obecnej kadencji Sejmu rozpoczynał swój bieg. W tym Sejmie nie było postkomunistów jako zwartej formacji politycznej, a pierwsze przemówienie wygłaszał Marszałek Senior Kornel Morawiecki. Zaczął od słów poety, że dostaliśmy Polskę jak żagiew i mamy ją nieść dalej. A jak przekazał mediom jego syn, premier Mateusz Morawiecki, jedne z ostatnich słów, jakie wypowiedział jego ojciec, były takie, żeby zawsze myśleć o Polsce i wypracowywać zgodę narodową. Tę myśl od dawna starał się promować.

On rzeczywiście zawsze niósł Polskę jak tę żagiew. Czerpmy z jego życia, jego postaw i oddajmy mu wszyscy cześć. Gdy przyjdzie moment jego ostatniej już drogi, bądźmy tam wszyscy.

Wspomnienia o śp. Kornelu Morawieckim, pt. „Dzieci, zrozumcie, najważniejsza jest Polska!”, znajdują się na ss. 10–11 październikowego „Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

 

Wspomnienia o śp. Kornelu Morawieckim, pt. „Dzieci, zrozumcie, najważniejsza jest Polska!”, na ss. 10–11 październikowego „Kuriera WNET”, nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Obiecuję, że do polityki podejdę z sercem, bo jestem zdecydowanym przeciwnikiem zarządzania przez konflikt

Leczę i będę leczyć nadal. Wiem, co trzeba zrobić, by ochrona zdrowia w Polsce była dobrze zorganizowana. Wiem także, z czym na co dzień zmagają się zarówno pacjenci, jak i lekarze.

Aleksandra Tabaczyńska, Jerzy Wierzchowiecki

Rozmowa z Jerzym Wierzchowieckim, kandydatem do senatu z list Prawa i Sprawiedliwości, kardiologiem, ordynatorem Oddziału Internistyczno-Kardiologicznego szpitala w Grodzisku Wielkopolskim, organizatorem Grodziskich Dni Kardiologicznych.

Senator od serca – co to znaczy? Jest Pan bardziej lekarzem czy politykiem?

Przede wszystkim jestem mężem i ojcem, Polakiem oraz katolikiem. Kardiologia to dziedzina, którą kocham, to moje życie zawodowe i pasja. Polityka z kolei, oczywiście rozumiana jako sztuka rządzenia, której celem jest dobro wspólne, stanowi dopełnienie wszystkiego, co dla mnie ważne. A parlament to miejsce pracy, gdzie działanie dla społeczeństwa jest najwyższą wartością.

To jaki ma Pan plan dla polskiej służby zdrowia?

Zwiększenie finansowania dla szpitali powiatowych, w których łącznie leczy się każdego roku ponad połowa pacjentów szpitalnych. (…) Jako kardiolog i ordynator w szpitalu powiatowym będę przekonywał polityków, że lecznictwo powiatowe, gdzie każdego dnia leczy się tak wielu Polaków, powinno znaleźć się w obszarze zwiększonych zainteresowań wszystkich partii. Czeka nas wspólna praca nad poprawą jakości leczenia w tych szpitalach, i to ponad podziałami politycznymi. (…)

Czyli rozum i serce – oto dwa atrybuty senatora-kardiologa?

Nie tylko kardiologa. Niezależnie od tego, co nam mówi rozum, i tak większość z nas słucha właśnie serca. I to jest piękne. Jednak bez względu na to, po której stronie politycznej mamy swoje serce, powinniśmy pamiętać, że jest ono tylko jedno. I musimy o nie dbać. A ja mogę obiecać, że do polityki także podejdę z sercem, bo jestem zdecydowanym przeciwnikiem zarządzania przez konflikt. Moim zdaniem arena polityczna powinna być miejscem dialogu i przedstawiania konkretnych argumentów, obszarem zdrowej konkurencji do prezentacji różnych programów i poglądów. Jeżeli z woli wyborców zostanę wybrany do Senatu, chciałbym skupić się także na wspieraniu polskich rodzin, działaniu w obszarze polityki senioralnej i społecznej – z naciskiem na pomoc osobom niepełnosprawnym.

Chciałbym też wesprzeć inicjatywę nauczania domowego tak istotną dla wielu rodziców.

Cały wywiad Aleksandry Tabaczyńskiej z Jerzym Wierzchowieckim, pt. „Do polityki – z sercem”, znajduje się na s. 3 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Aleksandry Tabaczyńskiej z Jerzym Wierzchowieckim, pt. „Do polityki – z sercem”, na s. 3 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czy to zapowiedź zmiany pokoleniowej w Polskiej polityce? Wywiad Tomasza Wybranowskiego z radnym Wojciechem Zabłockim

Czy będzie możliwe reaktywowanie Narodowego Muzeum Przyrodnicze, którego liczące 8 mln egzemplarzy zbiory leżą od wojny w magazynach? Czy uda się utrzymać przychodnię dla weteranów i kombatantów?

Tomasz Wybranowski, Wojciech Zabłocki

Wojciech Zabłocki mimo młodego wieku był już burmistrzem warszawskiej Pragi-Północ, gdzie dał się poznać jako dobry gospodarz i obrońca mieszkańców tej dzielnicy wrzuconych w nieuczciwe machinacje fałszywych spadkobierców kamienic. Jego wielkim marzeniem jest reaktywowanie Narodowego Muzeum Przyrodniczego, które zostało utworzone w 1919 r. na mocy dekretu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Placówka przestała jednak istnieć wraz z zakończeniem II wojny światowej, a władze Polskiej Republiki Ludowej nie były zainteresowane jej odbudową.

Jak to się zaczęło?

W 2016 r. rozmawiałem z naukowcami z Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk, który swoją siedzibę ma przy ulicy Wilczej 64. Budynek ten, będący w kiepskim stanie, został dodatkowo objęty roszczeniami rzekomych dawnych właścicieli. Wtedy byłem burmistrzem Pragi-Północ i usłyszawszy o tym, rozpocząłem walkę z różnymi nielegalnymi działaniami tego typu. Widząc moje zaangażowanie, ludzie nauki poprosili mnie o pomoc. Od słowa do słowa zaczęliśmy kreślić coraz bardziej śmiałe plany. Początkowo myśleliśmy o przeniesieniu instytutu, ale później wpadliśmy na pomysł, by reaktywować całe muzeum, które byłoby instytucją z prawdziwego zdarzenia. Później ten temat rozwijał się, dołączały bowiem do nas kolejne środowiska i grupy. W tej chwili myślimy już nie tylko o reaktywowaniu Muzeum Przyrodniczego, ale również o stworzeniu przy nim np. kilku instytutów naukowych, które badałyby geny, a także kwestie migracji gatunków czy zmian klimatu.

Plany zacne i szlachetne, podobnie jak wielkość tej przyrodniczej kolekcji.

Zgadza się (promienny uśmiech). 8 milionów egzemplarzy zaklętych w czasie najprzeróżniejszych zwierząt, dinozaurów, poprzez małe żyjątka i różne istoty morskie, gady, płazy, ptaki i owady. Posiadamy ogromne bogactwo przyrodnicze, w tym prawdopodobnie największą kolekcję kolibrów na świecie. (…)

Czym jest dla Pana historia? Nie tylko w ujęciu nauk przyrodniczych i Pana batalii o reaktywację Narodowego Muzeum Przyrodniczego. Wydaje się, że polska młodzież spragniona jest historii, którą po macoszemu wciąż się traktuje w szkołach.

Historia to moja miłość i pasja. Sam jestem absolwentem historii. Cieszę się, że odradza się ruch patriotyczny oparty na pamięci o powstaniu warszawskim, który jeszcze kilkanaście lat temu nie był taki silny.

Powstanie warszawskie to nasi waleczni kombatanci, którym po cichu, z dala od fleszy aparatów i szumu kamer telewizyjnych zamyka się ich Przychodnię Specjalistyczną przy ulicy Litewskiej 11/13 w Warszawie.

Ta sprawa bulwersuje mnie od początku, zwłaszcza że wszyscy nabierają wody w usta. Cieszę się, że Radio WNET i redakcja „Kuriera WNET” podjęły ten temat jeszcze w czerwcu. Ta przychodnia lekarska jest finansowana ze środków miasta stołecznego Warszawy w ramach Programu opieki zdrowotnej nad kombatantami. Decyzję w sprawie wydał piętnaście lat temu ówczesny prezydent miasta stołecznego Warszawy śp. prof. Lech Kaczyński. Gdzie leży problem, że przychodnia nie może dalej leczyć naszych bohaterów z czasów wojny? To co powiem, będzie bardziej niż dosadne. Niestety prezydent miasta Rafał Trzaskowski bardzo się interesuje paradami równości, ale jeśli chodzi o sprawy historii, tej najnowszej, także dotyczącej powstania warszawskiego – są one spychane na dalszy plan.

Cały wywiad Tomasza Wybranowskiego z Wojciechem Zabłockim, pt. „Przywróćmy w Warszawie hierarchię spraw”, znajduje się na s. 9 październikowego „Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Tomasza Wybranowskiego z Wojciechem Zabłockim, pt. „Przywróćmy w Warszawie hierarchię spraw”, na s. 9 październikowego „Kuriera WNET”, nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Abp Gądecki: Nic, poza nadzwyczajnymi okolicznościami, nie usprawiedliwia nieobecności katolików w sprawach publicznych

Niech okres kampanii zostanie zapamiętany jako czas owocnej dyskusji o dobru naszej Ojczyzny. A zwycięzców wyborów proszę o to, aby stali się prawdziwymi „narzędziami pokoju i pojednania”.

Arcybiskup Stanisław Gądecki

Warszawa, 1 października 2019 roku

Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie!

Zbliżające się wybory parlamentarne są dla mnie sposobnością do przypomnienia kilku podstawowych zasad Katolickiej Nauki Społecznej, dotyczących odpowiedzialności katolików za życie polityczne. Zachęcając do udziału w wyborach, pragnę najpierw przypomnieć, że z moralnego punktu widzenia miłość Ojczyzny i odpowiedzialność za dobro wspólne wymagają od wszystkich korzystania z prawa wyborczego. Nic – poza nadzwyczajnymi okolicznościami – nie usprawiedliwia nieobecności katolików w sprawach publicznych.

W procesie dokonywania odpowiedzialnego wyboru odpowiedniego kandydata, należy wziąć pod uwagę: jego prawość moralną, kompetencje w dziedzinie życia politycznego i obywatelskiego, potwierdzone dotychczasową działalnością publiczną, świadectwo życia w rodzinie oraz małej ojczyźnie. Liczą się również takie cechy osobowości jak: wyrazista tożsamość, szacunek do każdego człowieka, postawa dialogu i umiejętność współpracy z innymi, zdolność do roztropnego rozwiązywania konfliktów, miłość Ojczyzny oraz traktowanie władzy jako służby. Wybór takich kandydatów daje większą szansę na integralny i solidarny rozwój naszego kraju.

Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że – w zakresie porządku spraw doczesnych – także między katolikami mogą istnieć uprawnione różnice poglądów. Pluralizm nie może jednak oznaczać moralnego relatywizmu. Fundamentalne zasady etyczne – ze względu na ich naturę i rolę, jaką pełnią w życiu społecznym – nie mogą być przedmiotem „negocjacji”.

Jak to wielokrotnie przypominali papieże, m.in. św. Jan Paweł II, a ostatnio Papież Franciszek, katolicy powinni popierać programy broniące prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, gwarantujące prawną definicję małżeństwa jako trwałego związku jednego mężczyzny i jednej kobiety, promujące politykę rodzinną, wspierające dzietność, gwarantujące prawo rodziców do wychowania własnego potomstwa zgodnie z wyznawaną wiarą i moralnymi przekonaniami. W związku z tym katolicy nie mogą wspierać programów, które promują aborcję, starają się przedefiniować instytucję małżeństwa, usiłują ograniczyć prawa rodziców w zakresie odpowiedzialności za wychowanie ich dzieci, propagują demoralizację dzieci i młodzieży. Nie mogą się decydować na wybór kandydata, który wyraża poglądy budzące zastrzeżenia z punktu widzenia moralnego oraz ryzykowne z punktu widzenia politycznego.

Wyrażam głębokie przekonanie, że – niezależnie od podziałów oraz napięć politycznych i społecznych w Polsce – możliwe i konieczne jest budowanie narodowej wspólnoty poprzez dialog i solidarność w prawdzie, we wzajemnym szacunku oraz z myślą o przyszłych pokoleniach. Nie rozbudzajmy więc emocji, które spowodowałyby, że po wyborach trudno nam będzie odnosić się do siebie nawzajem z szacunkiem.

Zachęcam każdego do udziału w modlitwie o owocny przebieg głosowania. Życzę wszystkim, aby okres kampanii został zapamiętany nie tyle jako czas walki o władzę, ile raczej jako czas owocnej dyskusji o dobru naszej Ojczyzny i kierunkach jej integralnego rozwoju. A zwycięzców wyborów proszę o to, aby stali się prawdziwymi „narzędziami pokoju i pojednania”.

+ Stanisław Gądecki
Arcybiskup Metropolita Poznański,
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski,
Wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatów Europy

Przedwyborczy apel abp. Stanisława Gądeckiego, Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, znajduje się na s. 3 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Apel abp. Stanisława Gądeckiego na s. 3 październikowego”Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Suski: Z taśm Neumanna wyłania się obraz partii, która w obronie swych członków jest gotowa obalić demokratyczny rząd

Marek Suski o tym, czyje rządy są zagrożeniem dla demokracji i jak koalicja PO-PSL łamała demokratyczne standardy oraz o tym, co sądzi o „rządzie ratunkowym” anty-PiS-u.

Marek Suski komentuje dyskutowaną w mediach możliwość zawarcia po wyborach koalicji partii opozycyjnych wobec Zjednoczonej Prawicy, w których szeregach miałaby się znaleźć nawet Konfederacja Wolność i Niepodległość. Odnosi się do słów Janusza Korwin-Mikkego, o tym, że jest on gotów zawrzeć sojusz nawet z diabłem, byle program Konfederacji był realizowany.

Ja bym z diabłem nie zawierał sojuszy, bo to do niczego dobrego nie prowadzi, a atencja pana Janusza Korwin-Mikke do Rosji, różne tam opowiadania, że powinniśmy wyjść ze strefy euro, Unii, NATO, […]  pokazują, że jest dość kontrowersyjny.

O możliwości zbudowania po wyborach „rządu ratunkowego”, z którego nie wyklucza Konfederacji, mówił Sławomir Neumann. Szef Gabinetu Politycznego premiera stwierdza, że:

Politycy Platformy jak słyszeliśmy na taśmach Neumanna, są faktycznie gotowi zawrzeć koalicję z diabłem, wysyłać ludzi nawet z wyrokami, byleby byli z Platformy. Z tych tajnych wypowiedzi wyłania się obraz partii, która w zasadzie w obronie swych członków, mających różne problemy z prawem, jest gotowa obalić demokratyczny rząd, po to, by ustrzec się kary.

Dodaje, że kojarzy mu się to z Sycylią. Polityk PiS zarzuca poprzedniej władzy, zadłużanie państwa i związane z nim przejęcie środków z OFE.

To są wybory o wolność i demokrację.

Zgadza się z tym hasłem opozycji, uważając, że to powrót do władzy poprzednich środowisk politycznych jest zagrożeniem dla wolności i demokracji. Podkreśla, że takie rzeczy jak wkroczenie ABW  do redakcji „Wprost” w 2014 r., czy podpalanie budki pod ambasadą Rosji są sprzeczne z demokratycznymi standardami. Na pytanie, dlaczego nikt nie został skazany za inwigilację dziennikarzy, stwierdza, że za skazywanie ludzi odpowiadają sądy, a nie rząd. Na pytanie o Mariana Banasia odpowiada, że jest to kwestia sprawdzenia. Odnosząc się do faktu, że służby nie odkryły wcześniej, znanych obecnie faktów ws. kamienicy szefa NIK, stwierdza, że „nikt nie jest doskonały”. Dodaje, że to służby odpowiadają za sprawdzanie polityków, nie komisja ds. służb, w której był dwa lata temu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.