Kordian Kolbiarz: Nasze 500+ zaczęło działać kilka miesięcy wcześniej niż rządowe [WIDEO]

Dobra praca, tanie mieszkania i wsparcie dla rodzin – to główne cele, jakie stawia przed sobą burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz.

Kordian Kolbiarz, burmistrz Nysy, mówi o życiu w mieście oraz postępujących inwestycjach.

Od 5 lat naszym hasłem przewodnim jest hasło „Nysa to ludzie”. Wsłuchujemy się w to, czego potrzebują mieszkańcy.

Burmistrz Nysy skupił się na trzech ważnych elementach, które mają poprawić jakość życia w tym mieście, a dokładnie na dobrej pracy, wsparciu rodzin i tanich mieszkaniach. Gość Poranka chwali się również, że lokalne świadczenie 500+, zaczęto realizować kilka miesięcy wcześniej, niż zrobił to rząd polski. Jak podkreśla Kordian Kolbiarz, mieszkańcy Nysy chcą żyć w dobrym mieście, które jest przyjazne dla ludzi, a zwłaszcza dla rodzin:

Konsekwentnie od kilku lat to realizujemy. Obecnie jesteśmy w trakcie kilku ogromnych inwestycji.

Aktualnie trwa duży remont Śródmieścia Nysy, w planach jest również budowa mieszkań dla rodzin, a także realizowane są prywatne inwestycje komercyjne, które do tej pory nie miały szansy by zaistnieć.

Jak dodaje gość Poranka, coraz więcej osób decyduje się mieszkać w Nysie. Ponadto władze miasta starają się zachęcić dawnych mieszkańców do powrotu na te tereny:

Miasto się otowrzyło i to widać, dlatego nasz główny cel to budowa mieszkań.

Kordian Kolbiarz podkreśla również, że stawia on na rodziny, których zalążkiem jest dla niego małżeństwo. Jak sam przyznaje, walka o rodzinę jest naprawdę trudna:

Małżeństwa są dyskryminowane na tle ekonomicznym, podatkowym, ale trzymamy się dzielnie tej naszej reduty.

Burmistrz miasta zaznacza także, że Nysa stawia na elektromobilność, a dokładnie na elektryczny transport publiczny. Miasto zakupiło już dwa pierwsze autobusy tego typu, a w planach ma kolejne:

Wciąż powoli idziemy do celu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K./M.K.

Małgorzata Tudaj: Moją jedyną partią jest samorząd i ludzie, dla których to wszystko robię

Starosta powiatu Kędzierzyńsko-Kozielskiego M. Tudaj odpowiada na zarzuty ze strony Platformy Obywatelskiej dotyczące przyjęcia przez nią zaproszenia od Prezydenta Andrzeja Dudy do Belwederu.

Małgorzata Tudaj starosta powiatu Kędzierzyńsko-Kozielskiego mówi o życiu samorządowca i o tym, iż w jego pracy najważniejsze jest robić wszystko dla dobra mieszkańców, niezależnie od ich poglądów. Gość Poranka odpowiada również na zarzuty, jakie pod jej adresem kierują przedstawiciele Platformy Obywatelskiej. Jakiś czas temu pani Małgorzata została zaproszona do pałacu prezydenckiego na rozmowę z Prezydentem Andrzejem Dudą. Jak sama jednak zaznacza:

Moją jedyną partią jest samorząd i ludzie, dla których to wszystko robię.

Zapytana o kwestię dotyczącą wychowania dzieci, Pani Starosta odpowiada, że dla niej najważniejsza jest rodzina, która to powinna być pierwszym elementem, kształtującym młodego człowieka. To właśnie w rodzinie dziecko uczy się patriotyzmu, stosunku do pracy czy szacunku do innych osób:

 Szacunek dla drugiej osoby trzeba wynieść właśnie z domu.

Pani Małgorzata Tudaj odpowiada również na pytanie o swoje korzenie. W przeszłości jej matka pracowała dla III Rzeszy, a ojciec był więźniem obozu jenieckiego w okolicach Kędzierzyna. To właśnie tam się poznali. Rodzice pani Małgorzaty dostali surowy zakaz, aby ze sobą rozmawiać, jednak to nie powstrzymało jej matki przed codziennym dostarczaniem ukochanemu kromki chleba:

Jestem potomkiem rodziny mieszanej. To nauczyło mnie tolerancji.

W drugiej części rozmowy, gość Poranka mówi o sytuacji ekonomicznej miasta, która jest dobra. Czasy, w których zakłady Azotowe zatrudniały 5000 osób, już się skończyły:

Wiadomo, że był to okres w którym wszyscy musieli pracować.

Obecnie na tym terenie miejsca pracy tworzą głównie mali i średni przedsiębiorcy. Jak zaznacza, niedawno nawiązano współpracę z koreańskim inwestorem, który odpowiadać będzie za tworzenie jonowych akumulatorów do samochodów elektrycznych.

Ponadto pani Małgorzata Tudaj podkreśla, iż obecnie żegluga śródlądowa jest ogromną szansą dla dalszego rozwoju miasta, choćby ze względu na możliwość transportu węgla, stali, materiałów sypkich czy produktów rolniczych:

Jest to doskonały moment, aby powoli wracać do transportu drogą wodną.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K./M.K.

Po fali w Stanach Zjednoczonych, która tam była i minęła, obecnie religia CO2 zdaje się święcić tryumfy w Europie

W wypowiedziach wielu polityków dało się zauważyć kontynuację ideologii dekarbonizacji Unii Europejskiej bez względu na merytorykę naukową, koszty realizacji czyjejś idée fixe i światowe trendy.

Jacek Musiał

W Katowicach w dniach 13–15 maja tego roku odbył się po raz jedenasty Kongres Gospodarczy. To prestiżowe wydarzenie na skalę europejską gromadzi corocznie kilkuset eminentnych prelegentow i kilka tysięcy uczestników z całego świata. Należy pogratulować organizatorom świetnego przygotowania tak dużego kongresu. Spotkania odbywały się symultanicznie na wielu salach. Z uwagi ma mnogość tematów, nawet w wąsko wybranej dziedzinie zainteresowań, jeden uczestnik nie był w stanie jednocześnie wziąć udziału we wszystkich i musiał dokonywać trudnych wyborów. Niektóre spotkania cieszyły się tak dużym zainteresowaniem, że trudno było dostać się na salę. (…)

Trochę historii. (…)

W skrócie – w oparciu o spekulacje naukowe kilku naukowców, przy arbitralnym wykluczeniu licznych innych, istotnych przyczyn globalnego ocieplenia, pod koniec ubiegłego stulecia został przez Ala Gore’a, wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, wylansowany biznes spekulacyjnego handlu świadectwami emisyjnymi CO2.

Jego funkcjonowanie przypomina ideologicznie zasady działania sekty (o czym było w „Kurierze WNET” nr 59). Po kilku zaledwie latach spekulacyjnej aktywności giełdowej system został w Stanach Zjednoczonych zarzucony, nawiasem mówiąc – po aferach. Szeroko zakrojona, wieloletnia akcja propagandowa, wręcz indoktrynacja kłamstwem ekologicznym, adresowana była do całych społeczeństw, w tym najmłodszych dzieci. Wykorzystano całą gamę chwytów socjotechnicznych, w tym argumenty demagogiczne. Należy do nich tzw. uderzenie uprzedzające – by wcześniej przerzucić podejrzenia na potencjalną ofiarę – czyli atak na każdego naukowca, który ośmieliłby się podważyć merytorykę ubiegłowiecznej teorii i osiąganych z niej profitów finansowych. (…)[related id=75358]

Niejednoznaczne wrażenie zaś wzbudził swoją postawą inny polityk europejski – Dominique Ristori, dyrektor generalny ds. energii Komisji Europejskiej. Trzeba mu przyznać wyjątkowe zdolności narratorskie. Jednak rzucają się w oczy pewne braki wykształcenia w dziedzinie technicznej i ekonomicznej. Chwilami sprawiał wrażenie starego wyjadacza-lobbysty. Gdyby tak było istotnie, to rodzi się pytanie – czyjego interesu? Pierwsza myśl – lobbysty Francji, mającego na celu uwikłanie Niemiec – jej odwiecznego rywala – w płacenie największych kontrybucji za emisję CO2 w Europie (przypomnijmy – Francja opiera swoją energetykę głownie na atomie; dane liczbowe i kalkulacje skutków ekonomicznych tego potencjalnego konfliktu francusko-niemieckiego zostały naszkicowane w numerze 57 „Kuriera WNET”). A może lobbysty rosyjskiego gazu lub chińskich generatorów-turbin do elektrowni wiatrowych? A może lobbysty mającego na celu deindustrializację Europy, jako przeciwwagę dla potęgi militarnej Rosji (w końcu – spadkobierczyni ZSRR). Może lobbysty potęgi Chin, które dzięki odprzemysłowieniu Europy staną się niekwestionowaną gospodarką światową numer 1 (Stany Zjednoczone wraz z Europą do tej pory wiodły prym jako tak zwany Świat Zachodni).

Trzeba pamiętać, że Rosja, Chiny, Indie, Stany Zjednoczone, mając naukowców na wystarczająco zaawansowanym poziomie (czego wymaga np. nowoczesny przemysł zbrojeniowy i przemysł kosmiczny), odrzucają jako absurdalną, pochodzącą jeszcze z ubiegłego wieku teorię globalnego ocieplenia od antropogenicznego CO2 i utrzymują energetykę węglową lub wręcz ją rozwijają.

Najlepszym dowodem tego jest fakt, że swoją obecność na ubiegłorocznym (2018) COP-24 w Katowicach potraktowali z przymrużeniem oka. Ewentualne nakładane tam podatki krajowe nie mają na celu niszczenia konkurencji ani wprowadzania nierówności, ani, tym bardziej, charakteru represyjnego.

Cały artykuł Jacka Musiała pt. „Refleksja nt. perspektyw energetycznych Europy i Polski” znajduje się na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Musiała pt. „Refleksja nt. perspektyw energetycznych Europy i Polski” na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Agnieszka Siewko: Osady biologiczne z oczyszczalni tworzą biomasę, która ma ogromny potencjał energetyczny

Ścieki mogą stanowić odnawialne źródło energii. O nowoczesnym, biologicznym oczyszczaniu ścieków w Skoczowie opowiada Agnieszka Siewko.

Agnieszka Siewko technolog oczyszczalni ścieków SKO-EKO w Skoczowie wyjaśnia, że w ramach edukacji proekologicznej  w oczyszczalni organizowane są wycieczki dla dzieci.

Oczyszcalnia ścieków to bardzo magiczne miejsce.

Samo oczyszczanie ścieków to bardzo skomplikowany, wieloetapowy proces, podczas którego ze ścieków uzyskuje się wód oczyszczoną, którą następnie wprowadza się do Wisły. Możemy wyróżnić wiele rodzajów zanieczyszczeń ścieków od zanieczyszczeń grubych po zanieczyszczenia mikroskopijne, które wykrywa się dopiero w laboratorium.

Powodem modernizacji oczyszczalni ścieków są właśnie osady ściekowe. Możemy wyróżnić ich 2 rodzaje: osady wstępne i osady biologiczne, które powstają w wyniku szybko namnażających się bakterii.

Ilość bakterii przyrasta bardzo szybko, w każdej dobie.

Osady biologiczne tworzą biomasę, która stanowi odnawialne źródło energii.

W biomasie ukryty jest duży potencjał energetyczny.

Agnieszka Siewko podkreśla, że celem modernizacji oczyszczalni jest zmiana technologi na biologiczne oczyszczanie. Na początku zadbano o zmiany techniczne, a następnie ruszył rozruch technologiczny, który  trwa już rok. Jest to jednak proces bardzo czasochłonny:

Bakterie muszą zaadoptować się do nowego środowiska.

AKPIA,  czyli Aparatura Kontrolno-Pomiarowa cały czas monitoruje  proces technologicznego oczyszczania. Jej zadaniem jest pomoc w pomiarach i przesyłanie danych do dyspozytorni, gdzie cały proces jest analizowany.  Istotną rolę, odgrywa również zbiornik osadów biologicznych, gdzie gromadzone są osady poddawane fermentacji. Zagęszczanie osadów odbywa się w dwóch różnych miejscach, a proces zagęszczania ma na celu uniknięcie budowy olbrzymich urządzeń, które pomieściłyby taką ilość osadów.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

 

Poseł Stanisław Szwed: Widoczna jest niekonsekwencja PO, które nazywało 500+ rozdawnictwem, a teraz chce jego utrzymania

Jak zaznacza Stanisław Szwed, to Platforma Obywatelska, a nie Prawo i Sprawiedliwość, nie potrafi realizować swoich obietnic wyborczych.

Stanisław Szwed poseł PiS dzieli się swoimi wspomnieniami z dzieciństwa związanymi ze Skoczowem:

To piękne miasto, piękny region.

To właśnie w tym miejscu w 1995 r. po raz pierwszy spotkał się ze św. Janem Pawłem II podczas uroczystości na Kaplicówce. Poseł jest zdania, że obecnie miasto jest dobrze zarządzane, a współpraca Skoczowa z rządem układa się pomyślnie.

Skoczów jest dobrze zarządzany przez pana burmistrza i panią sekretarz.

Stanisław Szwed odnosi się również do planów wykonania bezkolizyjnego rozjazdu w Skoczowie, by mógł on przebiegać płynnie, a także by nie utrudniał powrotów do domów i dojazdów do pracy mieszkańcom miejscowości.

W nadchodzących wyborach parlamentarnych Prawo i Sprawiedliwość ma szanse na zdobycie 5-6 mandatów w tym rejonie. Pan Stanisław Szwed podkreśla, że jego partia chce uzyskać jak najlepsze wyniki:

Będziemy robić wszystko, by zdobywać kolejne mandaty.

Burmistrz miasta Mirosław Sitko również potwierdza, że współpraca z rządem przebiega bardzo dobrze. Ostatnio miastu udało się pozyskać środki na budowę dróg, a wsparcie pana ministra Szweda jest odczuwalne.

Gość Poranka ocenia też przedstawioną 13 lipca na Forum Programowym Platformy Obywatelskiej „szóstkę Schetyny”. Jednym z jej postulatów jest utrzymanie programu 500+ wprowadzonego przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Poseł zwraca uwagę na niekonsekwencję tego ugrupowania – wcześniej bowiem nazywało ono to świadczenie „rozdawnictwem”,  które nie miało szans, na sprawne funkcjonowanie.  Jak zaznacza Stanisław Szwed, to Platforma Obywatelska, a nie Prawo i Sprawiedliwość, nie potrafi realizować swoich obietnic wyborczych.

Trzeba patrzeć nie na to co się mówi, ale jakie są efekty działania.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./M.K.

Szokujący list przewodniczącego FZZ Jedność do Jarosława Kaczyńskiego / Wiesław Wójtowicz, „Śląski Kurier WNET” 61/2019

Nadal stosuje się takie same metody wyprowadzania pieniędzy, pomimo dronów, monitoringu, wszystkich innowacji, specjalistycznie wyszkolonych psów tropiąco-bojowych i Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze.

Wiesław Wójtowicz

List otwarty do Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

Czy nastąpiła reaktywacja „mafii węglowej”, a może jest inne dno?… 

Pierwsze dno

Dokładnie poznałem je w 2007 roku, kiedy to jako członek Rady Nadzorczej skontrolowałem zasady przetargów i realizacje umów w mini PRL-u, jakim wówczas była kopalnia „Budryk” SA. Po mojej kontroli na ławie oskarżonych zasiadło kilkadziesiąt osób, w tym właściciele prywatnych firm i osoby z kierownictwa kopalni. Były szybkie zatrzymania na lotniskach, było wyprowadzanie władz kopalni w kajdankach, były niespodziewane naloty służb i zabezpieczanie dokumentów. W celu rozbicia złodziejskiej mafii była pełna i zdeterminowana praca całej Rady Nadzorczej, była moja praktycznie codzienna praca z oficerami służb w celu wykazania zasad złodziejskiego procederu.

W 2007 r. też rządził PiS, było kluczowe wsparcie wiceprezesa JSW SA Daniela Ozona, który w owym czasie odpowiadał za przyłączenie kopalni „Budryk” do JSW, było bardzo mocne wsparcie ministra i szybkie, precyzyjne śledztwo CBA. Po tych działaniach część przestępców przyznała się do winy i zgodziła się dobrowolnie poddać karze, przed procesem w Sądzie Okręgowym w Katowicach.

Proceder okradania wówczas był prymitywny, ale miał charakter zorganizowany: wystawianie firmom faktur za rzekome prace, które kilka lat wcześniej wykonała kopalnia (np. tamy izolacyjne), zapisywanie w umowach prac, które nigdy nie zostały wykonane, przekraczanie wartości umów, nagminne aneksowanie umów bez przetargów itd.

Stałym procederem było i jak się okazuje, ma się dobrze po dziś dzień, zawyżanie w umowach cen jednostkowych i faktycznych ilości kamienia względem wyprodukowanego węgla.

Każda kopalnia w wydobytym urobku wraz z węglem otrzymuje zmieszany kamień, który trzeba oddzielić i ulokować na zwałowiskach na powierzchni. Np. hipotetycznie: na dobę z wydobytego urobku oddziela się np. ok. 2500 ton kamienia, który prywatna firma zwałuje i zagęszcza ten kamień na zwałowiskach, za co kopalnia płaci jej dotychczas, zgodnie z ceną rynkową, np. 2,5 zł/tonę, a wartość umowy na trzy lata to np. ok. 5 mln. zł. Wówczas nagle pojawia się projekt nowej umowy, gdzie bez jakichkolwiek podstaw przyjmuje się, że wydobycie będzie fikcyjnie zawyżone aż o 12 tys. ton kamienia na dobę i będziemy płacić za zwałowanie jednej tony niemalże dwukrotnie więcej, a wartość umowy wzrasta do ok. 45 milionów zł. Każdy zorientuje się, że ktoś chce wyprowadzić z kopalń prawie 40 milionów złotych. Tak prymitywne złodziejstwo możliwe jest tylko przy porozumieniu dających i biorczych. Oczywiście, ta prywatna firma pilnuje, aby sama sobie wykonała fikcyjne pomiary stopnia zagęszczania kamienia tak, aby na zwałowisku objętościowo wszystko „pasiło’’ (firmy prywatne, kierowane przez Przewodniczących Związków Zawodowych, robią „interesy” z JSW SA w zbliżonym obszarze). Tak było w 2007 r., a jak jest teraz, w 2017–2019 roku?

Drugie dno

Dziesięć lat później okazuje się, że nadal stosuje się takie same prymitywne metody wyprowadzania pieniędzy, pomimo dronów, monitoringu, wszystkich innowacji, zakupywanych samochodów terenowych typu pickup dla nowo tworzonych spółek ochroniarskich, specjalistycznie wyszkolonych psów tropiąco-bojowych, paliwa wodorowego i Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze. Z ogólnie dostępnych źródeł informacji wiemy, że Pan Adam Milewski, przypomnijmy – były już Dyrektor Biura Audytu i Kontroli JSW SA – przeprowadził kontrole w JSW, których wyniki powaliły wszystkich. Takie same metody wyprowadzania pieniędzy z JSW, jak wyżej, tylko oczywiście skala 100 razy większa, bo to nie jedna kopalnia. Audyty zatwierdzone przez Zarząd, Radę Nadzorczą, zawiadomienia do Prokuratury – i co dalej? Zdawałoby się, że polecą głowy, rozpocznie się pilne śledztwo, w sprawę włączy się minister, związki zawodowe zażądają pełnej, niezależnej kontroli tych przestępstw przez organy ścigania. Jak się okazuje, nic z tych rzeczy! Właściciel nic nie może, bo rządzą związkowi baronowie, którzy wszystkich straszą, co to oni nie zrobią jak ktoś coś ruszy, a że co chwilę wybory, najlepszą polityczną strategią jest czekać dla świętego spokoju.

My czekamy, a dziesiątki, a nawet setki milionów ciężko wypracowanych przez załogę pieniędzy leją się strumieniami. Rada Nadzorcza też już nic nie może, bo jest okupowana przez działaczy związkowych, którzy pielgrzymują do ministra K. Tchórzewskiego, żeby przejąć za nią władzę.

Za to prężnie „działają” posłowie, których dzieci, rodziny i znajomi zostali zatrudnieni na eksponowanych stanowiskach w JSW… Obudzony mini-PRL za pośrednictwem TW „Kwiatka”, zatrudnionego w spółce na najważniejszym stanowisku, wprowadza ubeckie metody pomawiania, zastraszania, zwalniania każdego, kto odważy się ten cichy „zamknięty układ” przerwać.

Na dyrektora A. Milewskiego, wykazującego nieprawidłowości, nagle w sposób zorganizowany wylano falę hejtu i pomówień, że niby stosował kiedyś wobec swoich podwładnych mobbing; oczywiście na byłych podwładnych TW „Kwiatka”, który pociąga za wszystkie sznurki. Następnie po tym, jak A. Milewski został mężem zaufania M. Sękowskiego w wyborach na członka zarządu, został natychmiastowo zwolniony dyscyplinarnie, wbrew woli i bez zgody Rady Nadzorczej, której podlegał, za to, że wstąpił do związku zawodowego. Marek Sękowski, kandydat na członka zarządu z wyboru załogi – jak wystraszyli się, że kolejne wybory może wygrać ktoś niezależny i sprawdzić ich – w celu zastraszenia innych został zwolniony dyscyplinarnie za kampanię wyborczą prowadzoną podczas własnego urlopu. Zgodnie z ubeckimi metodami, podczas kampanii za kandydatem załogi Markiem Sękowskim, wbrew jego woli, chodził krok w krok ochroniarz z bronią. Upublicznienie tego faktu rzekomo spowodowało spadek kursu akcji JSW (???) i było podstawą zwolnienia dyscyplinarnego M. Sękowskiego. Tak obecnie wyglądają demokratyczne wybory w spółce Skarbu Państwa.

Jakie zatem są różnice pomiędzy tamtym czasem – 2007 r. – i obecnym? Wówczas rządził PiS i teraz rządzi PiS. Wówczas we władzach JSW zasiadał Daniel Ozon i teraz również. Wówczas CBA nadzorował A. Kamiński, teraz jest jeszcze wyżej, ale ponoć pracuje dla niego sam TW „Kwiatek”, który tak twierdzi. Ubecką przeszłość TW „Kwiatka” zbadał znany dziennikarz śledczy i poruszający materiał ma zostać wyemitowany jeszcze w tym miesiącu, a ilość donosów, wyrządzonych krzywd i ludzkich tragedii spowodowanych do dzisiaj działalnością TW „Kwiatka” jest porażająca. Również obecne metody zwalniania ludzi za fikcyjne zarzuty w celu zastraszania pozostałych zostały przeniesione z ubeckich doświadczeń. Na stronie zzjedność.pl przedstawię jego odręcznie napisane zobowiązania do współpracy z SB. Dzisiaj „Kwiatek” obsadza wskazanymi przez siebie osobami kolejne stanowiska i zakulisowo ma wpływ na wszystko.

Dzisiaj oskarżonych z 2007 r. podczas trwania procesu awansuje się na stanowiska dyrektorskie na tej samej kopalni, z której pochodzi oskarżenie, podczas gdy zeznawać mają świadkowie z tej kopalni, a JSW nie wie nawet, że jest oskarżycielem posiłkowym w tym procesie. Wówczas nie zatrudniano byłych oficerów policji czy byłych pracowników służb do operacji specjalnych. Np. były funkcjonariusz o ps. „Krawat” jest prawą ręką konfidenta PRL-owskiej esbecji TW „Kwiatka”.

Za poprzednich rządów PiS CBA działało natychmiast, a teraz od kontroli i zatwierdzonych audytów mija rok i towarzystwo jak się bawiło, tak się dobrze bawi dalej. Jak się okazuje, zawiadomienia przekazywane są z Prokuratury Okręgowej z Gliwic do Rejonowej w Jastrzębiu jak gorący kartofel. Wówczas było pełne wsparcie wszystkich związków zawodowych broniących Spółki i interesu załogi, teraz, jak się okazuje, bronią jak niepodległości jedynie cichego zamkniętego układu związkowego, równolegle obsadzając stanowiska we władzach fundacji razem z prezesami Grupy Kapitałowej JSW, czy też zatrudniając swoich pociotków. Ówczesny zarząd nie budował tak gwałtownie takiego drogiego parasola ochronnego nad swoimi stanowiskami, zarówno politycznego, jak i ekonomicznego, związkowego i kadrowego. To jest prawdziwa przyczyna sparaliżowania posiedzenia RN w siedzibie JSW po wpuszczeniu na nie kilkudziesięciu działaczy związkowych w styczniu br., kiedy to Rada Nadzorcza podejmowała decyzje o odwołaniu osób odpowiedzialnych za złe zarządzanie Spółką. Wówczas, w 2007 r., żaden z podejrzanych tworzących złodziejskie umowy nie mógł powiedzieć, że ktoś z wysoko umocowanych przyjaciół pracuje na 1-go Maja w Katowicach. Nawet ślepy i głuchy zorientuje się że coś tu śmierdzi!

Trzecie dno

Jak by to zrobili dzisiaj twórcy afery FOZZ czy operacji „Żelazo”? Zawyżanie ilości kamienia to tylko „kropla drążąca skałę”, chwilowy środek służący do zaspokojenia większych apetytów. Skoro coś się zawyża w sposób tak banalny, to jedynie po to, by zatuszować brak czegoś innego. Wiadomo, że chodzi o węgiel.

Finalnie w dokumentach faktyczna ilość urobku się zgadza, jedynie proporcje końcowe kamienia do węgla budzą ogromne wątpliwości. Czy prawdą jest, że podczas jednej z kontroli wykryto ok. 120 000 ton zgromadzonego, nigdzie niezarejestrowanego węgla?! Taka ilość przy obecnych cenach daje ok. 100 mln zł możliwych do wyprowadzenia ze Spółki Skarbu Państwa! A jest to tylko ilość wykryta w konkretnym czasie w trakcie konkretnej kontroli. W tym przypadku można jedynie przypuszczać, co dzieje się z samochodami, które powinny przewozić węgiel niby w celach uszlachetnienia z jednego zakładu na drugi.

W dokumentach ewidencyjnych różnica pomiędzy wyjazdem z jednego zakładu pełnego samochodu załadowanego węglem a przyjazdem tego samochodu na drugi zakład, oddalony kilkadziesiąt kilometrów, to raptem 2 minuty! Czasami zdarzało się, że samochód ten wcale nie trafiał na żaden z zakładów i słuch o nim, a przede wszystkim o przewożonym węglu, ginął na dobre. Kiedy jednak trafił i z ewidencji i czasu przejazdu wynika, że tak rzeczywiście mogło być, nikt tak naprawdę nie był w stanie sprawdzić ile cennego „czarnego złota” wywiózł faktycznie np. z KWK „Zofiówka” i przywiózł na inny zakład. Jak zazwyczaj w takich sytuacjach, jest tajemnicą poliszynela, że waga samochodowa na KWK „Zofiówka” od kilku lat była zepsuta. Prywatna firma, ta sama, która zajmuje się lokowaniem kamienia na zwałach i transportem węgla, sama sobie, bez żadnej kontroli zapisywała „podobno” przez siebie zważoną (własną, prywatną wagą) ilość węgla na blankiety wyjazdowe. Nikt, dziwnym trafem, wcześniej się tym nie zainteresował, może dlatego, że wycina się tych, którzy próbują to robić.

Gdyby ktoś złapał wątek z kamieniem, a nie miałby właściwej końcówki o węglu, najlepszym zmyleniem tropu byłoby powielenie, np. po 3 miesiącach, tego samego zamiaru, ale z ceną wyższą, np. 7 zł za tonę, co spowodowałoby oczywiście szum, ale po to, aby Rada Nadzorcza szła za kamieniem, a węgiel zostawiła w spokoju. Również postępowanie prokuratury zostałoby umorzone; gdyby chodziło tylko o kamień, wystarczyłoby zastosować starą ubecką metodę w zawiadamianiu, czyli tylko „zamiar przyjęcia korzyści materialnych przez osoby nieustalone” – umorzenie będzie jak w banku.

Oczywiście to tylko hipotezy. Zaskakująca jest jednak przy tym nagła zmiana właścicieli prywatnych firm: NOVARA, ELEMENTA CRITICA, FORKEZAN – na członków rodzin niezwiązanych z Zarządem JSW SA.

Czy kierowanie jako Prezes Daniel Ozon swoją prywatną firmą z równoległym kierowaniem jako Prezes JSW SA do 2018 r. to dzisiejszy standard w zarządzaniu, czy też ewidentne złamanie prawa?

Jaka jest przyczyna tego, że dzisiaj kilku „pożytecznych związkowych idiotów” biega bez sensu z racami pod mieszkaniami członków Rady Nadzorczej? Czy to właśnie o takich standardach chcą rozmawiać działacze związkowi domagający się ciągłych przyjęć u ministra K. Tchórzewskiego? Tak wygląda obecny mini-PRL, czyli Jastrzębska Spółka Związkowa, utrzymywana przez lokalny układ zamknięty, który za chwilę uwłaszczy się na spółce Skarbu Państwa, przy braku jakiejkolwiek reakcji. Czy to nie czasem z ww. przyczyn były podejmowane próby odwołania obecnego jej prezesa, skutecznie obronionego przez lokalnych działaczy?! W tym miesiącu muszą zostać rozstrzygnięte wybory na nową kadencję zarządu JSW SA. Nieustające wycieczki lokalnych watażków do rządzących odbywają się po to, żeby było tak jak było.

My, pracownicy, możemy sobie na to wszystko co najwyżej potupać, chyba że parasole zostaną zwinięte.

Nie można wiecznie wszystkiego przekładać na „po wyborach”; tutaj trzeba wybrać pomiędzy dobrem a złem, o co w imieniu wielu bardzo Pana proszę, bowiem wszelkie pisma kierowane do rządzących są zamiatane pod dywan.

Dlatego musi Pan coś z tym zrobić, nie wiem co, ale musi Pan, bo kto najlepiej przypilnuje swoich, jak nie Pan.

Wiesław Wójtowicz, Przewodniczący Federacji Związków Zawodowych „Jedność”

PS W związku z podejrzeniem fałszowania wyników pomiarów stopnia zagęszczenia zwałowanego kamienia, natychmiast powinny zostać dokonane niezależne pomiary przez niezależne służby i podjęte decyzje, bo może to grozić katastrofą budowlaną, a gdy dojdzie do tragedii, to kogo wskaże się jako winnego?

List został również wysłany do Prezydenta RP Andrzeja Dudy oraz Premiera Mateusza Morawieckiego.

List otwarty Wiesława Wójtowicza, Przewodniczącego Federacji Związków Zawodowych „Jedność”, do Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego znajduje się na s. 1 i 2 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

List otwarty Wiesława Wójtowicza, Przewodniczącego Federacji Związków Zawodowych „Jedność”, do Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na s. 1 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Skoro tak pięknie Polska się rozwija, to dlaczego przedsiębiorcy płaczą?/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Zanim nie jest za późno, apeluję do Prawa i Sprawiedliwości o opamiętanie się. A apeluję bez owijania w bawełnę, bo nie chcę, żeby zrujnowane państwo polskie znowu opanowała patologia polityczna.

Zanim to wyjaśnię, najpierw – jak przystało na przedsiębiorcę – parę dat i liczb, od roku 2000 począwszy, kiedy uruchomiłem swoją małą firmę produkcyjną. Ponieważ jesteśmy częścią gospodarki globalnej, obok polskich złotych dodam też równowartość w USD, walucie naszego najlepszego światowego sojusznika.

W roku 2000 płaciłem 550 zł ZUS miesięcznie (= 122 USD), pracownik kosztował mnie 900 zł (= 200 USD), jeden średni produkt sprzedawałem za 4,50 zł netto (= 1 USD). Dla kontrastu, w roku 2019 płacę 1320 zł ZUS (= 350 USD), pracownik kosztuje mnie 2700 zł (= 710 USD), jeden średni produkt sprzedaję za 6,00 zł netto (= 1,60 USD).

Reasumując, przy średnim zatrudnieniu 20 osób koszt rocznego utrzymania pracowników mojej firmy wzrósł z 48 000 dolarów w roku 2000 do 170 000 dolarów w roku 2019. 3,5-krotny wzrost kosztów. Licząc nie w złotówkach, ale w walucie światowej.

A teraz przejdźmy płynnie do tu i teraz. Czyli do zagadnienia: skąd rząd czerpie pieniądze na swoje ambitne programy socjalne, te wszystkie 500+. Nasz superpremier Mateusz zapewnił ostatnio, że wie, jak to wszystko sfinansować, wymieniając bez mrugnięcia okiem likwidację rajów podatkowych dla wielkich korporacji. My jednak zmrużmy jedno oko; jeśli nasz rząd nie ściągnął przez te 4 lata ani złotówki ze słynnego podatku od sklepów wielkopowierzchniowych, to jak teraz zamierza zlikwidować raje podatkowe? Panie Premierze, nie przerasta to Pana kompetencji?

Nie nabierając się zatem na farmazony, poszukajmy prawdziwego źródła tych „rządowych” pieniędzy. A tropem niech nam będzie zapowiedź podwyżki minimalnego wynagrodzenia pracowniczego do kwoty 2450 zł brutto (1774 zł dla pracownika na rękę), co dla mnie stanowi koszt prawie 3000 zł. Drugi trop to wzrost ZUS dla przedsiębiorców do 1500 zł i minimalny pracowniczy do 1030 zł (z 950). I ostatni, żebyście zrozumieli, dlaczego rząd tak ochoczo podnosi płacę minimalną, wyprzedzając czasem oczekiwania związków zawodowych. Otóż każdy wzrost płacy minimalnej pracownika skutkuje automatycznym haraczem płaconym państwu. Wzrost wynagrodzenia minimalnego z 1290 zł na rękę w roku 2015 do 1634 zł w roku 2019 (zatem o 340 zł) kosztował pracodawcę dodatkowo 200 zł miesięcznego haraczu dla państwa.

To może policzmy. 14 milionów pracowników (rządowych nie liczę) x 2400 zł (200 x 12 m-cy) = 33 miliardy 600 milionów złotych w ciągu ostatnich czterech lat.

A co nasz rząd szykuje na rok 2020? Wzrost płacy minimalnej brutto do 2450 zł (1774 na rękę) i dodatkowy haracz dla siebie w wysokości 60 zł. I wzrost ZUS dla 1 mln 600 tys. przedsiębiorców do 1500 zł z 1320, a pracowniczy z 950 zł do 1030 zł.

Zsumujmy, co powyżej. Haracz pracodawców od 14 mln pracowników to 14 mln x 720 zł (60 zł x 12 m-cy) = 10 mld złotych. Ok. 5 mld to wzrost wpływów podatkowych od zatrudnionych. I jeszcze 3 mld złotych z tytułu wzrostu składki ZUS dla przedsiębiorców. Razem dodatkowe 18 mld złotych za rok 2020 dla rządu na ambitne projekty socjalne.

Mam nadzieję, że doszliśmy do takich samych wniosków. To z haraczu ściąganego od przedsiębiorców Obóz Dobrej Zmiany finansuje wszystkie 500+, chociaż w odróżnieniu od likwidacji luki VAT-owskiej wcale o tym nie wspomina. Dlatego nie dziwcie się przedsiębiorcom, że płaczą. A jak już głosują na Prawo i Sprawiedliwość, jak zdarza się to piszącemu, to jedynie dlatego, że to aktualnie najmniej zła dla Polski możliwa opcja.

Nie dziwcie się jednak przedsiębiorcom, tym mniej wyrobionym politycznie, że na takie zarządzanie Polską nie chcą głosować. Systematyczne i drastyczne w ostatnich latach zwiększanie ich obciążeń względem budżetu zagraża bezpośrednio ich fizycznemu bytowi. Pośrednie podrożenie polskiej produkcji, co przedstawiłem na wstępie, powoduje też utratę konkurencyjności względem firm zagranicznych. A jeśli upadną polskie firmy, te najmniejsze, małe i średnie, to upadnie też polska gospodarka. A wtedy już nie będzie miał kto finansować ambitnych programów socjalnych, dzięki którym Obóz Dobrej Zmiany sprawuje samodzielne rządy.

Dlatego, zanim nie jest za późno, apeluję do Prawa i Sprawiedliwości o opamiętanie się. W taki sposób, z haraczem opartym na absurdalnych wskaźnikach procentowych, które niszczą polskich przedsiębiorców i polską gospodarkę, skończycie jak prezydent Brazylii Lula da Silva. A apeluję bez owijania w bawełnę, bo nie chcę, żeby zrujnowane państwo polskie znowu opanowała patologia polityczna 🙁

Polska potrzebuje drastycznej zmiany myślenia i zarządzania. Wprowadzenie jako zasady nie 500 +, lecz 500 -. Ale o tym następnym razem.

Jan A. Kowalski

Jak ma przebiegać III linia metra i kto ją zbuduje? Trzy warianty i pięć ofert budowy

W przetargu na opracowanie studium technicznego dla przebiegu III linii metra wpłynęło pięć ofert. Najtańsza oferta to 1,9 mln, najdroższa – ponad cztery mln zł brutto.

Jak informuje portal Onet Warszawa, budowa III linii warszawskiego metra na odcinku od stacji Stadion Narodowy do projektowanej stacji Gocław zaczyna nabierać realnych kształtów. Zwycięzca przetargu będzie musiał przeanalizować trzy warianty inwestycji i odpowiedzieć na najważniejsze pytania na jej temat. Ma też udzielić informacji o założeniach lokalizacyjnych, technicznych, własnościowych i szacunkowych kosztach.

Teraz oferty zostaną poddane ocenie. O wyborze zwycięzcy w 58% zdecyduje cena. Pozostałymi kryteriami oceny będą: doświadczenie koordynatora – 18%, doświadczenie analityka ruchu – 12%, planisty/urbanisty – sześć proc. oraz projektanta w branży konstrukcyjno-budowlanej – sześć proc.

Tak mówił w odpowiedzi udzielonej Onetowi, Kamil Dąbrowa, rzecznik prezydenta Warszawy. Przed otwarciem przetragu maksymalna cena, jaką Metro Warszawskie chcę na tę inwestycję przeznaczyć, została określona na 4 768 710 zł brutto. W niej musiało się zmieścić pięć biorących udział w przetargu firm. Najniższą cenę, w wysokości 1 906 500 zł brutto zaoferowało konsorcjum firm Egis Poland, Transeko i Egis Rail, a najwyższą 4 040 tys. 550 zł konsorcjum Infra Centrum Doradztwa i Instytutu Kolejnictwa. Między nimi plasują się konsorcja  Arcadis, IDOM Inżynieria, Architektura i Doradztwo oraz IDOM Consulting, Engineering, Architecture z 3 062 700 zł, Schuessler-Plan Inżynierzy z 3 661 341 zł oraz ILF Consulting Engineers Polska z 3 783 480 zł.

Obecnie przebieg „Etapu I – Praga „ ma trzy warianty: zgodny z wytycznymi zawartymi w Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego m.st. Warszawy (SUiKZP), zgodny z koncepcją prezydenta Rafała Trzaskowskiego oraz zaproponowaną przez autorów opracowania. Następnym etapem będą badania geologiczne, studium wykonalności, projekty koncepcyjne i projekty budowlane. W tej chwili nie wiadomo, kiedy mogłyby rozpocząć się prace terenowe.

A.P.

Bucek: Przeszłość i przyszłość gór to pasterstwo [WIDEO]

Jarosław Bucek, ostatni baca w Gorcach opowiada o pasterskiej wolności, tradycji i o tym, jak robi się góralski ser.

Jarosław Bucek opowiada o tradycji pasterskiej oraz wspomina czasy, w których profesją tą zajmowało się wielu górali. Wspomina czasy, kiedy w Gorcach były trzy Bacówki.

Trzeba powiedzieć, że to była pierwsza miejscowość, którą założono na prawie pasterskim wołoskim tutaj a Podhalu. [Wołosi – przyp. red.] to są ci ślebodni ludzie, którzy przynieśli naszą kulturę, folklor, ubiór i zasadę życia w górach.

Jak mówi baca, bycie pasterzem oznacza bycie człowiekiem wolnym, czyli „ślebodnym”. Na wypasaniu owiec wychowały się całe pokolenia żyjących tu ludzi„głupio by było, by tych owiec nie było”.

Dzisiaj większość młodych decyduje z tego stylu życia, porzuca tradycję i odcina się od tutejszego folkloru, wybierając inny rodzaj pracy. Wolą pracę, w której mają pięciodniowy tydzień pracy i dwa dni weekendu. Tymczasem pasterz nie wie co, to weekend, czy nawet wolna niedziela, gdyż musi być czujny 24/7.  Musi on pilnować swych owiec, chociażby przed wilkami. Jak dodaje, obecnie baca musi „mocno się nagłówkować”, aby zarobić, bo same owce nie są podstawowym źródłem dochodu nowoczesnego górala.

Robimy taki zapomniany już ser, w górach u góroli jest to brusek, stary syr, teraz w tych czasach nazywamy to dojrzewający syr. On leżakuje dość duzo. Robimy go z najlepszego mleka majowego i czerwcowego. […] To jest nasza perełka, którą się chwalimy.

Gość „Poranka WNET” zachwala tradycyjny ser góralski, do którego produkcji, jak podkreśla, używa się najlepszych ziół z nieskażonych terenów. Uchyla przy okazji rąbka tajemnicy produkcji serów. Jak mówi, tradycyjnie oscypki robiło się tylko do św. Jana (24 czerwca), gdyż owce doi się przez pierwszą połowę roku. Obecnie, jak zdradza,  „robimy do połowy lipca czysto owce produkty, potem dowozimy krowie mleko”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Ardanowski: Chcemy nowych rozwiązań dla polskiego rolnictwa, takich jak chipy monitorujące zdrowie zwierząt

Minister Jan Krzysztof Ardanowski o perspektywach górskiego rolnictwa, nowych rozwiązaniach, jakie polskie rolnictwo mogłoby zaadaptować i o tym, czemu PSL-owi brak wiarygodności.

Jan Krzysztof Ardanowski rozmawia z Jaśminą Nowak. Mówi, że Ministerstwo Rolnictwa podejmuje „szereg działań, które sprawią, że rolnictwo wróci w góry”.

 Majestat gór to jest również miejsce, gdzie musi się toczyć normalne życie. Jeśli nie będzie rolnictwa w górach, to również turyści tam nie przyjadą.

Resort przyjął „rozwiązania szczególnie korzystne dla gór”, które zakładają rozwój przetwórstwa — powstają tysiące małych zakładów przetwórczych. Jednym z nowych rozwiązań, jakie ministerstwo rozważa, jest „blokchain, system znakowania żywności przez odpowiedniego chipa, wszczepionego, np. cielęciu, który monitoruje zdrowie zwierzęcia, które później ląduje na talerzu”. Innym rozwiązaniem, które zdaniem ministra warto by zaadaptować, jest system oznaczeń geograficznych, który z powodzeniem stosują Włosi. Posiadają oni 299 zarejestrowanych produktów, które wyróżniają się miejscem, sposobem, czy tradycją wytwarzania. W Polsce jest ich zaś zaledwie 42, choć jak mówi minister, mamy więcej tego typu produktów niż Włosi. Ardanowski opowiada także o działaniach, jakie są podejmowane dla zwalczenia skutków suszy. Minister podkreśla, że pomoc powinna być adekwatna do skali zjawiska, które rozkłada się na województwa nierównomiernie. Jak dodaje, trzeba też ustalić, czy wygląd uprawy na polu wynika z braku wody, czy z czegoś innego.

W 1947 zniszczony został autentyczny ruch ludowy.

W drugiej części rozmowy gość „Poranka WNET” tłumaczy Łukaszowi Jankowskiemu, czemu PSL nie ma prawa powoływać się na 125. letnią tradycję ruchu ludowego. W czasach stalinowskich ludowcy ginęli w sowieckich kazamatach. Powstało Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, do którego weszli zwolennicy współpracy z komunistami. Jak podkreśla Ardanowski, ZSL w czasach Polski Ludowej interesowała władza, a nie wsparcie polskiej wsi. Po 1989 r. jego działacze wykorzystali naiwność nestorów ruchu ludowego, by przejąć szyld PSL-u. Obecnie zaś ludowcy, jak mówi minister, raz trzymają z tymi, którzy popierają homoseksualizm, a raz mówią, że są partią wartości chrześcijańskich i narodowych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.