Chaos w naszych chrześcijańskich głowach. Kto z nas się zaprze samego siebie?/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Już w Renesansie zaczęło się poszukiwanie „ludzkich” księży, potrafiących usprawiedliwić każdy występek. Na długo przed „Tygodnikiem Powszechnym”, kapłanami „Gazety Wyborczej” i Szymonem Hołownią.

Nasz Pan powiedział: kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie…

Co to w ogóle za tekst? Ja, taki wspaniały, który całe życie poświęciłem na naukę, studia, karierę, na samodoskonalenie i budowę własnego wizerunku (jak cię widzą, tak cię piszą), miałbym się wyrzekać własnego ja?

Od szkoły podstawowej budujemy własny wizerunek. Uczymy się pisać CV, w którym przedstawiamy najkorzystniejszy obraz samego siebie. Po to, by zdobyć uznanie w oczach środowiska, naszej pani, przyszłego pracodawcy. Starannie pomijamy wady, a uwypuklamy zalety. I kłamiemy, kłamiemy, kłamiemy. Uczą nas tego nasi zakłamani rodzice i nauczyciele. W tak zwanej dobrej wierze, żeby nam było łatwiej w życiu. Po kilkudziesięciu latach już nie wiemy, jacy jesteśmy. Wiemy za to, jaki powinien być i jest nasz wizerunek, i jesteśmy gotowi go bronić jak niepodległości.

Własne ja, nasz egoizm staje się najważniejszy. I biada temu, kto chciałby to podważyć.

W Średniowieczu jeszcze tak nie było. Człowiek miał świadomość, że jest słaby, głupi i grzeszny. I wszystko, co ma, zawdzięcza Panu Bogu. A każde dzieło swojego życia ofiarowywał ku większej chwale bożej i pożytkowi ludzi. Gdy coś napisał na przykład, to nawet się nie podpisywał własnym imieniem, bo po co. Stąd przecież mamy Galla Anonima – tak go nazwaliśmy, bo nie znamy jego tożsamości.

Renesans, Odrodzenie, humanizm – jak zwał, tak zwał – zmienił wszystko.

Człowiek zostawił w spokoju Boga i zaczął odkrywać siebie. I pieścić swoje słabości, tak przecież ludzkie.

Rzeczy boże dalej były boże, ale sprawy ludzkie zaczęły być już tylko ludzkie. I zajęły się nimi rzesze następujących po sobie specjalistów od spraw ludzkich. Ich zadaniem stało się wynajdywanie kolejnych ludzkich potrzeb, bo przecież „człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”. Zaczęła się postępująca sekularyzacja naszych sumień.

To wcale nie dziś. To już w Renesansie co światlejsi obywatele zaczęli żądać, żeby klecha siedział w kruchcie i nie zaglądał do ich łóżka. Zaczęło się też poszukiwanie „ludzkich” księży. Ludzki ksiądz, pełny słabości charakteru, ułomny w sprawach wiary, potrafiący usprawiedliwić każdą niegodziwość i występek przeciwko Bogu – nieodzowny towarzysz libertynów. To było na długo przed „Tygodnikiem Powszechnym”, kapłanami „Gazety Wyborczej” i Szymonem Hołownią.

A potem przyszło Oświecenie. Szatańska iluminacja dotknęła wybranych. W taki sposób od wiary w Boga – naszego Stwórcę, poprzez intelektualny zakład Pascala, żeby żyć jednak tak, jakby Bóg istniał, doszliśmy do odrzucenia Boga. I w zwieńczeniu Oświecenia, w rewolucji francuskiej mogliśmy już bez niepotrzebnych wyrzutów sumienia mordować księży i zakonnice, wcześniej je gwałcąc.

Nie sposób nie dostrzec, że to wcześniejsze idee wpływają na późniejsze ludzkie czyny. Tak właśnie działa nasz mózg. Musi najpierw dostać intelektualne usprawiedliwienie dla późniejszych czynów, czasem przerażających.

Doświadczamy zatem sprzężenia zwrotnego: najpierw pozwalamy na oddziaływanie na nasz mózg różnych uznanych autorytetów, a potem przyjmujemy ich poglądy za swoje i zaczynamy działać zgodnie z ich wolą. A dzieje się tak dlatego, że pod wpływem ich nauczania, ich języka zmienia się nasze myślenie i postrzeganie rzeczywistości. Zmienia się nasz język i umysł, a zatem nasze widzenie świata. Bo to umysł jest odpowiedzialny za wszystkie nasze zmysły, chociaż wydaje się nam, że widzimy oczami, a za smak odpowiadają kubki smakowe. A umysł wyzwolony z umiarkowania żąda coraz ostrzejszych obrazów i coraz mocniejszych smaków. I coraz śmielszych, wyzwolonych autorytetów, które podpowiedzą, jak jeszcze pełniej żyć pełnią życia i się samorealizować.

Gdy z zapatrzenia w Boga, który nam się objawił w osobie Jezusa z Nazaretu, przeszliśmy do zajmowania się sobą, precz odeszły pokora i bogobojność, a ich miejsce zajęły pycha i próżność. Literalnie nawet wiemy, że jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu. Potrafimy pięknie o tym mówić i deklarować swoje kolejne zawierzenia – a to Maryi, a to Jezusowi.

Co z tego, skoro nasz skażony w Odrodzeniu umysł najpierw widzi samego siebie. I podpowiada pięknej kobiecie, że oczywiście powinna iść za Jezusem, ale w szpilkach i spódniczce mini. Przecież tak wyposażona bardziej się będzie Panu Bogu podobać, a jeszcze pociągnie za sobą pokaźne grono mężczyzn.

Tak, następnym razem zajmę się seksem. Pewnie myślicie, że w tak podeszłym wieku niewiele mogę na ten temat wiedzieć. Moi Drodzy, tkwicie w głębokim błędzie 😂

Jan Azja Kowalski

Prof. Żaryn: Kardynał Wyszyński jest świętym cywilizacji łacińskiej. Każdy z nas zobowiązany jest do bycia we wspólnocie

Podczas swojej posługi Kardynał modlił się, aby młode pokolenie wzrastało w religijności i polskości. „We współczesnych czasach korzystamy z wielu owoców Prymasa Wyszyńskiego” – mówi dr Czaczkowska.

Wydział teologiczny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego zorganizował konferencję „Droga życia i posługi pasterskiej Prymasa Stefana Wyszyńskiego jak przesłanie dla współczesnego Kościoła w Polsce”.

Posłuchaj całej konferencji prasowej!

 

Dr Ewa Czaczkowska stwierdziła, że we współczesnych czasach wszyscy korzystamy z owoców życia kardynała Stefana Wyszyńskiego. Powiedziała również, że drogę Prymasa można podzielić na dwa okresy, jednak najczęściej mówi się o okresie po 1948 roku. Stefan Wyszyński był doskonale przygotowany na nową, ludową władzę, która próbowała wprowadzać rozwiązania w sposób rewolucyjny. Kiedy Kardynał został nominowany do posługi prymasa, powiedział: Czuję, że jestem człowiekiem marnego stanu. Nie widzę u siebie koniecznej roztropności.
Po śmierci matki, Kardynał Wyszyński powierzył swoje życie Maryi. Przedwczesna śmieć matki sprawiła, że miłość matki ziemskiej przeniósł na Matką Bożą. Chciał mieć matkę, która nie umiera. Jego ufna i dziecięca wiara powinna być dla nas podpowiedzią.

W centrum myśli kardynała Stefana Wyszyńskiego był zawsze człowiek. W księdze pamiątkowej zapisał: Walka jest tylko z ludzkością, prawem do życia. Najważniejszy problem świata dotyczy praw osoby ludzkiej, obrony czci i godności człowieka. Jedynie człowiek odbudowany moralnie może zadbać o odbudowę kraju. Na wszystkie współczesne zagrożenia, które przynosi świat, odpowiedź Prymasa może być wskazówką. Podczas wielu trudnych sytuacji na pierwszym miejscu stawiał on Boga i przebaczał ludziom.

Rektor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego – ks. prof. Dr hab. S. Dziekoński, podkreślił, że Prymas był, jest i będzie autorytetem. Jak dodaje: Kościołowi w Polsce potrzeba takiego autorytetu. Fakt wielkiej pokory przed przyszłością styka się z wielką osobowością i odwagą. Ksiądz prof. Dziekoński zwraca również uwagę na fakt podkreślenia godności człowieka, który jest kwestią nieprzemijającą.

Prof. Jan Żyryn, jeden z prelegentów określi kardynała Stefana Wyszyńskiego najpiękniejszym synem ojczyzny. Jak zaznaczył: Jego świętość to odpowiedzialność za naród i kształtowanie wspólnoty. W przypadku kardynała Wyszyńskiego widzimy indywidualność jego świętości. Wyrasta ona z tradycyjnego katolicyzmu społecznego, gdzie kapłani wspierają świeckich w duchowej drodze. Wyszyński jest świętym cywilizacji łacińskiej. Każdy z nas jest zobowiązany do bycia w tej wspólnocie. Prymas modlił się, aby młode pokolenie wzrastało w religijności i polskości. Warto przypomnieć sobie jego słowa z 1968 roku: Komuniści zadarli z młodym pokoleniem. W tym momencie przegrali.
Młodzież polska jest skierowana ku Kościołowi. Z definicji jest piękna. Idźmy śladami Kardynała z wiarą, że kolejne pokolenia udźwigną polskość.

Wśród prelegentów usłyszeć można było m.in. dr Ewę Czaczkowską, ks. prof. UKSW dr hab. Rafała Bednarczyka, czy ks. prof. Jacka Nowaka.

Posłuchaj całej konferencji „Droga życia i posługi pasterskiej Prymasa Stefana Wyszyńskiego jak przesłanie dla współczesnego Kościoła w Polsce”.

 

Marta Niźnik

“Oswoić” śmierć po meksykańsku: Día de los Muertos / “Domesticar” la Muerte a la mexicana: Día de los Muertos

Czy można nie bać się śmierci? Czy można „oswoić śmierć?” Być może są tacy ludzie, którzy znają odpowiedź na to pytanie. Mieszkają w Meksyku i opowiedzą nam o obchodach Día de los Muertos.

Śmierć jest naturalnym stanem rzeczy i każdego z nas czeka. Niezależnie od tego, czy tego chcemy, czy nie. Również strach przed śmiercią jest całkiem naturalny. Chociaż rozmaite religie i wierzenia sugerują nam rozmaite Prawdy Ostateczne, to czy naprawdę wiemy czy i co czeka na nas „po drugiej stronie”? Czy w ogóle można zrozumieć śmierć? A jeśli tak, to czy da się „oswoić” śmierć? I jak miało by to wyglądać? Przypadek Meksyku pokazuje, że zawsze można spróbować.

Meksykańskie obchody Święta Zmarłych, czyli Día de los Muertos z pewnością są fenomenem na skalę światową. Zwrócić tu jednak należy uwagę, że Día de los Muertos to nie tylko znane z katolickiej tradycji Dzień Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny. W zależności od części kraju Święto Zmarłych może trwać nawet i tydzień. Co więcej, każdy dzień dedykowany jest innym grupom Zmarłych np. duszom dzieci, duszom topielców etc. Obchody Meksykańskiego Święta Zmarłych to z jednej strony zaduma, jednak z drugiej to także radość i feeria kolorów. W tych dniach Meksykanom rzeczywiście udaje się „oswoić” śmierć.

Skąd zatem ta radość, muzyka grana na cmentarzach i wielogodzinne rodzinne rozmowy nad grobami bliskich, połączone z ucztowaniem? Meksykańskie Święto Zmarłych to czas, w którym zmarli powracają do świata żywych, by móc z nimi się spotkać. Dlatego też bardzo często grane są utwory muzyczne, ulubione przez zmarłych oraz przygotowywane potrawy i napitki, w których zmarły gustował. Zdaniem Meksykanów w ciągu tych kilku dni udaje się „oswoić” śmierć i poobcować ze zmarłymi. Zaś światła płonące w olbrzymich ilościach na meksykańskich cmentarzach są kierunkowskazem dla dusz zmarłych do naszego świata.

Meksyk jest krajem, w którym niestety śmierć i przemoc widoczne są niemal na każdym kroku. Wysokie statystyki przestępcze czynią ten kraj jednym z najniebezpieczniejszych miejsc świata. Śmierć towarzyszy Meksykanom niemalże na każdym kroku. Stąd też jest bardzo ważne, by móc „oswoić” śmierć, by nie tylko była zagrożeniem, ale by wręcz była przyjaznym towarzyszem życia.

O tym w jaki sposób udało się Meksykanom „oswoić” śmierć opowiedzą nasi goście: pochodzący z Meksyku Mayra Martínez Mota oraz Alejandro Ruíz de Chávez. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasi goście opowiedzą o obchodach meksykańskiego Święta Zmarłych. Nie tylko w sferze folklorystycznej, ale również pokazując całą kosmowizję wierzeń. Nasi goście spróbują również opowiedzieć o tym, jaką rolę odgrywa śmierć w życiu przeciętnego Meksykanina, a także jak Meksykanie żyją ze śmiercią na co dzień.

Na meksykańskie rozmowy o śmierci i zmarłych zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 21 października 2019 roku, jak zwykle o godz. 21H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku! Nasza audycja będzie również zaproszeniem do wzięcia udziału w tegorocznej edycji Día de los Muertos, która będzie miała miejsce w najbliższą niedzielę, 27 października o godz. 16H20 w Staromiejskim Domu Kultury w Warszawie. Serdecznie zapraszamy!

¡República Latina w świecie żywych i zmarłych!

Resumen en castellano: la Muerte es el estado natural de cada uno de nosotros. Tenemos miedo de ella. Pero podemos  probar “domesticarla”? En que modo? El Día de los Muertos en México no es sólo el folclor. También es la respuesta a la pregunta de “domesticar” la Muerte. Es el tiempo,cuando los espíritus de los Muertos vuelven a la tierra. Y es el tiempo, cuando nos podemos unir con ellos y festejar su presencia entre nosotros.

La Muerte es la compañera de la vida de muchos Mexicanos. El nível alto de crimen y violencia es el dibujo de varias partes de este país. Por eso muchos de ellos están probando “domesticar” la Muerte para poder hacerla más “amistosa”. Sobre los metodos van a contarnos nuestros invitados: Mayra Martínez Mota y Alejandro Ruíz de Chávez. Con nuestros invitados vamos también a hablar sobre la cosmovision de las creencias en México, relacionadas con la Muerte. Y de la vida con la Muerte de muchos Méxicanos.

Les invitamos para escucharnos el lunes, 21 de octubre, como siempre a las 21H00 UTC+2! Vamos a hablar polaco y castellano! Les invitamos también muy cordialmente para participar en otra edición del evento sobre Día de los Muertos. Esta vez vamos a celebrarlo el domingo 27 de octubre, a las 16H30 UTC+2, en la Casa de Cultura del Casco Antiguo de Varsovia!

Ksiądz Maciej Kosewski: Osoba homoseksualna także może zostać świętym – audycja „Jesteśmy razem”

Marek Kalbarczyk rozmawiał z księdzem Maciejem Kosewskim i poprosił o zinterpretowanie biblijnych słów w odniesieniu do wyzwań współczesnego świata. Jak mamy żyć, by spełnić pokładane nadzieje?

Ksiądz Maciej od trzech lat jest wikariuszem w kościele Świętej Faustyny na warszawskim Bródnie, a wcześniej posługiwał w innych parafiach: był wikariuszem w kościele Św. Antoniego z Padwy w Mińsku Mazowieckim, wikariuszem w kościele Narodzenia NMP w Płudach i wikariuszem w kościele Św. Patryka na Gocławiu.

Jest diecezjalnym moderatorem kół rodzinnych, a w Radiu Warszawa prowadził audycję “Z rozumem przez wiarę”.

Jeśli chcesz posłuchać innych audycji z cyklu, zajrzyj tutaj.

Marcin Nowak: Od 1290 r. Nysa stała się stolicą jednego z najbogatszych księstw, dlatego nazywana była Śląskim Rzymem

Wyjątkowość Nysy polega na tym, iż to właśnie ona, stała się ostoją katolicyzmu w czasach reformacji, a także siedzibą dla biskupa Wrocławskiego, który sprawował władzę na tym terenie.

Marcin Nowak historyk, przewodnik turystyczny, podkreśla, że z turystyką związał swoje życie już wiele lat temu:

To jest taka pasja, która staram się realizować na co dzień.

Gość Poranka wyjaśnia również, dlaczego Nysa nazywana jest Śląskim Rzymem. Okazuje się, iż przydomek ten przylgnął do miasta bardzo dawno temu:

W dawnych czasach panowała moda na porównania.

Na Śląsku bywało, że Ślązacy bardzo często porównywali np. Śląska Jerozolima to Góra Świętej Anny, Śląskie Carcassonne to Paczków, a nazwa Śląski Rzym powstała ze względu na to, że już od roku 1290 Nysa stała się stolicą samodzielnego, potężnego, jednego z najbogatszych księstw na Śląsku:

W okresie rozbicia dzielnicowego powstało kilkanaście potężnych samodzielnych księstw, między innymi Nysa.

Była ona o tyle wyjątkowa, iż na jej „tronie” zasiadał biskup Wrocławski, który de facto rządził tymi terenami. Biskupi z Wrocławia sprowadzili się na te tereny w XIII wieku. Te obszary stały się dla nich miejscem do polowania i odpoczynku. Z czasem zaczęły przebiegać tutaj szlaki handlowe, a także odkryto w tej okolicy złoto. To spowodowało, że biskupi z Wrocławia właśnie w tym miejscu postanowili utworzyć swoje księstwo, swoje miasto.

W późniejszych czasach Śląsk został przejęty przez protestantów. Był to reformacji. Wtedy to właśnie Nysa stała się miejscem, gdzie biskupi rezydowali, podejmowali decyzje o losach diecezji i prowadzili akcję kontrreformacji:

Nysa stała się ostatnia ostoja katolicyzmu

Jak zaznacza gość Poranka, w samej Nysie znajduje się również wiele obiektów, które nawiązują do tych, które możemy zobaczyć w samym Rzymie i we Włoszech:

Takich porównań jest bardzo dużo.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K./M.K.

 

Paweł Bobołowicz: Gdyby nie rodzina pani Lucyny Kawałko, Kościół Świętego Michała Archanioła przestałby istnieć

Po 1944 r. Kościół w Kamieńcu Koszyrskim został rozgrabiony i przekształcony w całkowicie inny obiekt. Wtedy na tych terenach przestało bić polskie serce.

Paweł Bobołowicz w ramach Ukraińskiego Zwiadu WNET wizytuje dziś w Kamieniu Koszyrskim, w którym znajduje się wybudowany w XVII wieku przez Adama Aleksandra Sanguszkę kościół i klasztor dominikanów:

Co ciekawe ojciec Adama – Grzegorz Sanguszko, był wielkim orędownikiem prawosławia i na tym terenie fundował cerkwie prawosławne

Historia budynków była mocno zawiła, najpierw Moskalski zaborca zlikwidował klasztor, a później kościół jeszcze długo służył długo wiernym. W 1944 roku przez wydarzenia, które na tych terenach spowodowały, że przestało bić polskie serce, kościół w Kamieniu Koszyrskim przestał pełnić swoją funkcję. Kościół Świętego Michała Archanioła został zmieniony na całkowicie inny obiekt:

Dzisiaj dobrym aniołem tej świątyni jest pani  Lucyna Kawałko

Pani Lucyna wspomina czasy, kiedy Kościół został rozgrabiony, a następie przerobiony na cukiernię i piekarnię:

Pieczono tam chleb, a później go sprzedawano.

Przez około 2,5 roku Msze Święte odbywały się w domu pani Lucyny. Później, po 1993 r. zdecydowano, że obok starej świątyni zostanie wybudowany nowy Kościół. Odbudowano również dawną kaplicę:

To zasługa pani Lucyny i jej męża.

Niestety, jak dodaje Paweł Bobołowicz, dziś nowy kościół wciąż pozostaje pusty. Na Mszy Świętej nigdy nie ma zbyt wielu wiernych. Jeżeli chodzi o stary kościół, został on oddany w ręce regionalnego muzeum:

Dziś jest szansa, że będzie to obiekt muzealny, do którego powróci wiele przedmiotów. Dziś jest szansa,że ten piękny obiekt przetrwa, ale w postaci zmienionej. Miejmy nadzieje, że uda cię przywrócić choć część jego dawnego blasku.

Paweł Bobołowicz przyznaje, że te tereny są dla niego bardzo ważne, gdyż stąd pochodzi jego rodzina. W tym kościele chrzczony był jego ojciec:

Gdy patrze na te miejsca, myślę też o historii rodzinnej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K./M.K.

Ks. prof. Dariusz Oko: Genderyzm – musimy obronić się przed tym neobolszewizmem z Brukseli

Dziś, gdy ktoś skrytykuje genderyzm, zarzuca mu się, że jest chuliganem, faszystą i nazistą. To właśnie jest metoda komunistów.

Ksiądz prof. Dariusz Oko wypowiada się na temat przejawów agresji wobec uczestników marszu równości w Białymstoku. Jak podkreśla, Kościół zajął już jasne stanowisko przeciwko przemocy:

Kościół oczywiście potępia wszystkie akty chuligaństwa.

Musimy jednak pamiętać, że wszystkie akcje organizowane przez genderystów to pewnego rodzaju prowokacja. Sam Janusz Palikot zachęca do uczestnictwa w marszach, a nawet namawia do stania się ofiarą przemocy.

Profesor Oko studiuje „genderyzm” od 15 lat. Jak sam zaznacza, dostrzega wiele podobieństw w tej ideologii do ideologii komunizmu. Co więcej, ci sami ludzie, którzy organizowali pochody 1-majowe, organizują marsze równości  i są ich  wielkimi zwolennikami.

Chodzi o to, by sprowokować chuligańskie zachowanie, a potem zarzucić, że każdy, kto powie słowo przeciwko genderyzmowi, to faszysta i nazista.

W podobny sposób działali właśnie bolszewicy w Polsce. Tym, którzy krytykowali komunizm, zarzucali, że są hitlerowcami i skazywali ich na śmierć.

Genderyści chcą w ten sposób uniemożliwić mówienie prawdy o tym czym jest „homoideologia”.

W dzisiejszych czasach, szczególnie młodzi ludzie ulegają wpływom tych środowisk. Często wynika to z braku doświadczenia życiowego młodzieży.

Młodzi ludzie są bardziej podatni na malipulacje.

Jak zaznacza ksiądz, w czasie, gdy Europa Zachodnia popełnia „zbiorowe samobójstwo”, Europa Wschodnia, a szczególnie Polska ma duże szanse, by obronić się przed tą ideologią.

Jeśli udało się obronić przed bolszewizmem z Moskwy, tak też możemy obronić się przed neobolszewizmem z Brukseli. Bóg i Maryja są po naszej stronie.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Unita Maksym Kosyk – wyjątkowy człowiek, który bohatersko walczył z carską Rosją

Nieznane karty z dziejów Włodawy jako wydarzenia budujące świadomość znaczenie tego miejsca dla przyszłych pokoleń – o historii Maksyma Kosyka opowiada Ojciec Dariusz Cichor.

 

 

Ojciec Dariusz Cichor opowiada o uroczystym pogrzebie  Maksyma Kosyka. Był to unita, który wraz ze swoją rodziną był człowiekiem stawiającym opór zarówno rusifikacji terenów, jak i próby dotknięcia kościoła grekokatolickiego, podejmowanej przez  Rosjan. Pogrzeb  odbył się po ekshumacji szczątków przed dwoma laty. Jak dodaje gość „Poranka WNET, Kosyk był wielkim bohaterem ziemi włodawsko-olchóweckiej. Jak wynika z opowieści Ojca Dariusza Cichora, Maksym Kosyk był człowiekiem niezwykłym o bardzo silnej moralności, głębokiej wierze, który darzył Polskę niezwykłą miłością.

 Maksym Kosyk organizował sekretne msze święte, które odprawiane były w jego domu. Był to człowiek, który do końca zachował twarz, nigdy  nie był wrogiem swoich własnych wrogów, zawsze przebaczał. Był człowiekiem, który kochał Boga, kochał ojczyznę i radował się, gdy mógł cierpieć za Boga i za ojczyznę. Całą swoją rodzinę wychował właśnie w tym duchu.

M.N.

 

 

Jezusa można w Mozambiku spotkaĉ wszędzie. Również na wysypisku ŝmieci, między dzieĉmi i bezdomnymi

Minionego lata większość ludzi odpoczywała. Nie odpoczywały Asia i Ola ze wspólnoty Przymierze Miłosierdzia, które pojechały na misję do Mozambiku. Co robiły?

Ola i Asia spotkały Jezusa w ubogich. Kiedy pojechały do Mozambiku zajęły się tym, od czego zwykle uciekają przyjzdni w tym afrykańskim kraju. Bawiły się z dziećmi, rozmawiały z ubogimi.  Rozmawiały z nimi również na wielkim wysypisku śmieci w stolicy kraju.

– Pamiętam moment, kiedy poszłyśmy na to wysypisko ŝmieci i bawiłyśmy się z dziećmi – wspominają. – To była właśnie ta okrutna, wymykająca się opisowi bieda. Ci ludzie naprawdę nie mieli nic. Oni tak żyli na co dzień, a mimo wszystko mieli w sobie tyle wolności i tyle w sobie takiej niesamowitej prawdy. Zobaczyłyŝmy, że można nie posiadać nic, a być naprawdę szczęśliwym. Szczęŝliwym na ile tylko może byĉ człowiek. Ci ludzie są bardzo relacyjni, są otwarci na drugą osobę. I to nas też tego nauczyło, że to nie jest tak, że musimy zrobić dużo rzeczy, bo ważniejsi są ludzie. Ci, których masz przed sobą tu i teraz.

Po powrocie ich patrzenie na życie się przewartościowało, patrzą na nie z innej perspektywy. Mówią, że lepiej jest dawać niż brać.