Profesor Wojciech Roszkowski popełnił myślozbrodnię nie do wybaczenia / Zbigniew Kopczyński, „Kurier WNET” nr 99/2022

Fot. CC0, Pixabay

Liczni cenzorzy pastwią się nad kilkoma wierszami z jego 500-stronicowego dzieła, cytowanymi przez D. Tuska. W dorobku naukowym zdecydowana większość tych „potępiaczy” nie dorasta profesorowi do pięt.

Zbigniew Kopczyński

Liberalny zamordyzm

Tyle nasłuchaliśmy się od piewców postępu o tolerancji, wolności słowa i tym podobnych pięknych ideach! Piękne to było, dopóki o tym mówili. Gdy tylko mogli swoje idee realizować, realizacje te były dokładnym tychże idei negatywem.

Po „ojcach założycielach” współczesnego postępizmu pozostało wiele pięknych tekstów, wśród nich przypisywana Wolterowi wypowiedź „Nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć”. Gdy jednak przejęli władzę, dla inaczej myślących i tych, których o takie myślenie podejrzewali, postawili gilotyny.

Nie było dochodzenia winy ani litości. Gilotyny pracowały na pełnych obrotach, a nie rozumiejącym piękna wolności i tolerancji, wiernym Bogu i królowi Wandejczykom urządzono pierwszy nowożytny Holokaust.

Młodsi o wiek spadkobiercy rewolucyjnych postępowców godnie kontynuowali walkę swych protoplastów o wolność i tolerancję. Najbardziej przejęli się chyba hasłem „Nie ma wolności dla wrogów wolności”, a kto tym wrogiem wolności był, wyznaczali sami. W zależności od dzierżonego sztandaru, czy to czerwonego, czy brunatnego, wrogiem wolności był ktoś więcej posiadający lub wiedzący, albo po prostu Żyd, Cygan lub inny podczłowiek.

Dbano też o czystość umysłów wyzwalanych. Palenie książek, niszczenie dzieł sztuki, ścisła cenzura, zamykanie ocalałych egzemplarzy w zbiorach prohibitów to postępowy standard. Tolerancja objęła również rodzące się wówczas media elektroniczne, czego symbolami były: sowiecki „kołchoźnik” i niemiecki Volksempfänger (odbiornik ludowy) – proste odbiorniki radiowe służące do odbioru jedynie słusznych stacji.

Powstania telewizji brunatni towarzysze nie doczekali, a czerwoni to i owszem. Media się zmieniły, metody nie.

Wprowadzono zatem system telewizji kolorowej SECAM, odmienny od stosowanego po zachodniej stronie Łaby systemu PAL, by płynący z zachodu przekaz nie zmącił czystych umysłów komunistycznych poddanych, jako że wzniesiony w trudzie mur słabo radził sobie z zatrzymywaniem fal elektromagnetycznych. Dzisiaj nie ma już muru, SECAM zniknął w zapomnieniu, nie powiewają już czerwone i brunatne sztandary, zastąpione zielonymi i tęczowymi, a wrodzone postępowcom dążenie do monopolu przekazu i likwidacji dyskusji pozostało.

Ten przydługi wywód historyczny popełniłem po to, by w historycznym kontekście pokazać wściekłą nagonkę na podręcznik do historii i teraźniejszości autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego.

Tak zmasowana nagonka na podręcznik to rzecz bez precedensu. Jest ona jednak prostą kontynuacją walki z wolnością słowa i poglądów, prowadzonej od stuleci przez pokolenia przeróżnych postępowców, z ustami pełnymi tolerancji zakładających kagańce inaczej myślącym.

Wojciech Roszkowski popełnił mianowicie zbrodnię, dla której nie ma wybaczenia. Pokazał okres 1945–1979 z punktu widzenia myśliciela konserwatywnego, kierującego się klasycznym pojęciem prawdy i takimiż sposobami dochodzenia do niej.

Co gorsza, pokazując fakty i zjawiska społeczne, pokazuje ich przyczyny, czasami odległe, oraz konsekwencje. Właśnie to ujęcie historii jako złożonego continuum, gdzie nic nie bierze się z powietrza ani nagle nie kończy, gdzie ładnie brzmiące hasła i idee dają w przyszłości nieoczekiwane, często tragiczne skutki, skłania czytelnika do myślenia, do zastanowienia, czy modne dziś nurty ideowe naprawdę są takie zbawienne dla ludzkości i czy naprawdę są nowe.

Takiej zbrodni wybaczyć nie sposób. Myślący młody człowiek może już nie łykać tak łatwo wszystkich nowinek, choćby i pochodziły z samej Unii Europejskiej. Może zastanowi się, czy rzeczywiście istnieje kilkadziesiąt płci i czy amputacja paru narządów i faszerowanie hormonami naprawdę przekształci kobietę w mężczyznę i na odwrót. Czy nasza oparta na chrześcijaństwie cywilizacja rzeczywiście jest najgorszą z możliwych i jedynie przyjęcie kolejnych milionów muzułmanów stworzy z Europy raj na Ziemi?

Młody, samodzielnie myślący człowiek to śmiertelne zagrożenie dla postępizmu.

Wojciech Roszkowski obala też parę mitów bezkrytycznie głoszonych przez tak zwany mainstream. Ukazuje też skrywane fakty z życia lewicowych świętych, jak choćby przywołując pedofilskie dokonania Daniela Cohn-Bendita – do niedawna lidera europejskich postępowców. A to już niewybaczalna zbrodnia świętokradztwa.

Sygnał do ataku dał Donald Tusk, publicznie potępiając podręcznik na podstawie jednego cytatu, a raczej tego, co z tego cytatu zrozumiał. Za nim ruszyła cała chmara zawodowych potępiaczy, atakujących przede wszystkim personalnie autora i konfabulująca na temat jego rzeczywistych poglądów. Gdy jednak przyjrzymy się tym formułowanych z wyższością opiniom i pouczeniom, widzimy, że mało kto z krytyków przeczytał tę książkę, może nawet nikt. Prawie wszyscy pastwią się nad fragmentem cytowanym przez Donalda Tuska, kilkoma wierszami z pięćsetstronicowego dzieła. Merytorycznej dyskusji nie ma wcale.

Któż zresztą mógłby dyskutować merytorycznie? W dorobku naukowym zdecydowana większość z nich nie dorasta profesorowi do pięt. Mają chyba tego świadomość i dlatego tak wściekle atakują, wiedząc, że profesor im się nie odszczeka – nie ta liga.

Dostało się również ministrowi edukacji za zmuszanie nauczycieli do indoktrynacji młodzieży w duchu kato-narodowym. Potępiacze solidarnie przemilczeli fakt, że podręcznik nie jest obowiązkowy i do nauczyciela należy wybór, czy będzie z niego korzystać, czy nie.

Wydaje się, że nie tyle sam podręcznik, ale właśnie możliwość jego wolnego wyboru uważają za największe zagrożenie dla ich wizji świata. Dlatego media, te raczej postępowe, regularnie i triumfalnie informują o szkołach, które zrezygnowały z tego podręcznika. Powstała Inicjatywa Wolna Szkoła, publikująca mapę szkół bez podręcznika prof. Roszkowskiego. To forma nacisku na tych, którzy się wahają. Według postępowców szkoła będzie wolna, jeśli nauczyciel nie będzie sam wybierał podręczników, a ulegnie ich presji.

Na największego bohatera walki o wolność słowa wyrasta burmistrz Ustrzyk Dolnych, który po prostu zakazał stosowania podręcznika w prowadzonej przez gminę szkole. I nie ma racji minister Czarnek kwitujący to stwierdzeniem, że zakazać może swojej żonie. Tak, merytoryczny nadzór nad szkołami sprawuje kurator, a nie burmistrz, jednak burmistrz jest organem prowadzącym szkołę i to on podpisuje z nauczycielami umowy o pracę, co daje mu konkretne narzędzia wymuszania swoich decyzji. Że takie wymuszania są niezgodne z prawem? Są, i co z tego? Można iść do sądu, ale wielu sędziów ma postępowe poczucie sprawiedliwości i praworządności. Burmistrz panem jest i basta! Jak każe, tak ma być, zgodnie z tolerancją i wolnością słowa.

Pan burmistrz zdarł tym samym maskę tolerancji i stał się pionierem otwartego zamordyzmu myślowego, ikoną cenzury. Pokazał, co naprawdę kryje się za głoszoną tolerancją i wolnością słowa. Wolność tylko dla naszych, dla innych szlaban!

I wracamy do czasów pozornie minionych, choć cenzor z Ustrzyk Dolnych przebija tych z dawnych czasów swą otwartością.

Pamiętam czasy komunistyczne. Spotkałem wtedy parę osób przyznających się do pracy w milicji lub służbie bezpieczeństwa. Niektórzy nie kryli dumy ze swej służby. Nie spotkałem natomiast nikogo przyznającego się do pracy w cenzurze, a trochę ich tam pracowało. Cenzura w PRL działała dyskretnie, jakby wstydząc się swego istnienia. Wszystko odbywało się tak, by czytelnik, widz czy słuchacz niczego nie zauważyli. Dopiero Solidarność wymusiła zaznaczanie w tekstach cenzorskich ingerencji.

A burmistrz niczego się nie wstydzi, z dumą prezentując swą cenzorską działalność. „Decyzję podjąłem w pełni świadomie, biorąc jej wszystkie konsekwencje na siebie” – mówi, zapowiadając gotowość do męczeństwa za cenzurę. Oczywiście konsekwencji nie będzie, postępowcy już o to zadbają, ale dobrze jest epatować tanią odwagą. A więc brawo! Ciekawe, czy burmistrz wykaże się konsekwencją i opublikuje indeks lektur szkodliwych dla młodzieży? A książki, których młodzież czytać nie powinna, trzeba by chyba spalić?

Na zakończenie, panu burmistrzowi i przemądrzałym krytykom, pouczającym prof. Roszkowskiego, polecam cytat z jego książki odnoszący się do ideologii Nowej Lewicy z lat sześćdziesiątych, a równie dobrze obrazujący modne dziś prądy ideowe, głoszone przez zjawiające się nie wiadomo skąd autorytety:

Tego rodzaju ideologia jest niestety popularna i w dzisiejszym świecie. Może ona trafiać do osób nierozumiejących pewnej dyscypliny społecznej i obowiązku. Dojrzałość polega jednak na zrozumieniu, że są to rzeczy konieczne.

Warto przy tej okazji zauważyć, że pewność siebie ideologów lansujących tego rodzaju uproszczone wizje świata jest odwrotnie proporcjonalna do ich prawdziwej wiedzy. Pycha bowiem zagłusza racjonalną ocenę swoich możliwości.

W psychologii zjawisko to zbadali amerykańscy uczeni Justin Kruger i David Dunning. Stwierdzili oni na podstawie badań statystycznych, że osoby niewykwalifikowane w jakieś dziedzinie mają skłonność do przeceniania swych umiejętności, podczas gdy osoby wykwalifikowane mają skłonność do ich niedoceniania. Zrozumienie efektu Krugera-Dunninga może pomóc przezwyciężyć jakże częste sytuacje, w których ulegamy bezczelnym krętaczom udającym wtajemniczenie.

Polecam lekturę całości.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Liberalny zamordyzm” znajduje się na s. 2 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 99/2022.


 

  • Wrześniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Liberalny zamordyzm” na s. 2 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 99/2022

Jaroslav Kurfürst: Polska ma pewne kroki do podjęcia w celu spełnienia zasady praworządności i wszystkich wymogów KE

Featured Video Play Icon

Jaroslav Kurfürst, wiceminister spraw zagranicznych Czech | fot. Piotr Mateusz Bobołowicz

Jak wygląda czeska prezydencja w Radzie Unii Europejskiej? Jaroslav Kurfürst o kryzysie energetycznym, zielonej energii, pomocy Ukrainie i sporze między Warszawą a Brukselą.

Od lipca Czechy sprawują prezydencję w Unii Europejskiej. Co zrobią ws. kryzysu energetycznego?

Kiedy skończyliśmy wakacje stało się całkiem jasne, że ceny energii elektrycznej również gwałtownie wzrosły i stały się bardzo, bardzo wysokie.

Jaroslav Kurfürst wyjaśnia, że ceny energii w Unii są bardzo wysokie nie tylko z powodu wojny. Elektrownie wodne wytwarzają mniej prądu, ze względu na niski stan wód. Rozwiązań trwającego konfliktu zajmuje się nowo powołana rada.  Dyplomata stwierdza, że choć obecnie konieczne jest wykorzystanie energii z węgla, to

W dłuższej perspektywie transformacja energetyczna będzie kontynuowana.

Nasz rozmówca odniósł się do stanowiska polskiego rządu ws. ETS stwierdzając, że koszty uprawnień do emisji CO2 powinny stać się przedmiotem dyskusji.

Czeski polityk poinformował, że postanowiono przekazać Ukrainie kolejne 5 mld euro.

Jest kwestią krytyczną, aby państwo ukraińskie miało pieniądze na wypłacanie emerytur, kwestie społeczne i inne.

Dodaje, iż ważna jest także naprawa infrastruktury krytycznej na Ukrainie, tak by ludzie na zimę nie musieli uciekać z niej z powodu braku energii.

Czytaj także:

David Stulik: dzięki zredukowaniu ambasady rosyjskiej w Czechach udało się rozbić agenturę FSB i GRU

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego odniósł się także do relacji na linii Komisja Europejska – polski rząd. Sprawujący obecnie prezydencję Czechy chcą pełnić rolę mediatora. Wyraża nadzieję, że Polsce uda się rozwiązać jej problemy w wyniku dialogu.

Nasza pozycja jest taka że Polska ma pewne kroki do podjęcia w celu spełnienia zasady praworządności i wszystkich wymogów Komisji. Wierzymy, że w dialogu rządu z Komisją Europejską znajdziecie rozwiązanie swoich problemów.

Pełnomocnik ministra spraw zagranicznych Czech ds. Partnerstwa Wschodniego odnosi się do zarzutów wobec KE o niesprawiedliwe traktowanie Polski.

Unia Europejska nie jest projektem imperialnym polegającym na narzucaniu zasad jednego kraju innym. Jest to organizacja oparta na regułach i istnieją ustalone reguły, które leżą u podstaw tej organizacji.

A.P.

Podróże kształcą. Wielka Wyprawa Radia Wnet – Trójmorze / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 99/2022

Litwini, Łotysze i Estończycy przestają obawiać się swoich mniejszości. Estoński rząd zlikwidował rosyjskie pomniki. A w Rydze, dzień po naszym pobycie, runął 89-metrowy pomnik sowieckiej dominacji.

Krzysztof Skowroński

Litwini – mordowani i przesiedlani; Łotysze mordowani i wywożeni, Estończycy mordowani… Finowie pamiętają krwawą wojnę obronną z Sowietami, a Szwedzi znają historię. Wspólny mianownik stolic, w których gościliśmy w czasie Wielkiej Wyprawy Radia Wnet, to strach przed Rosją, płynący z historycznego doświadczenia.

Każdy odwiedzany przez nas naród (z wyjątkiem Szwedów) ma swój Katyń i pamięć, jak trudno było uwolnić się ze szponów rosyjskiego i sowieckiego imperium. Stąd żółto-niebieskie flagi, szczególnie w krajach bałtyckich i w Finlandii, powiewające nie tylko na budynkach rządowych, ale i prywatnych. Każde z tych państw na swój sposób przygotowuje się na wtargnięcie „gości” z literką Z na opancerzonych pojazdach. Szwedzi z niepokojem patrzą na Bałtyk. Fiński rząd kupuje najnowocześniejsze amerykańskie samoloty. Estończycy i Łotysze wracają do powszechnego poboru, wiedząc, że i tak samodzielnie nie będą mogli nawet przez kilka dni powstrzymać rosyjskiej armii.

We wszystkich stolicach widać Polskę. Dla estońskiego czy łotewskiego polityka Polska to wielki kraj, postrzegany jako najważniejszy partner w regionie.

I prawie w każdej rozmowie na tematy polityczne dawał się odczuć podziw zarówno dla polskiego rządu, jak i dla Polaków. Może nie mamy tej świadomości, ale w planach Moskwy zakładano, że Warszawa przestraszy się napływu uchodźców z Ukrainy i zamknie granice, co stworzy stan klęski humanitarnej na zachodzie Ukrainy, a w tym samym czasie Moskale zdobędą Kijów i będzie po sprawie.

My w Polsce też nie powinniśmy zapominać, jak wielki jest wkład krajów bałtyckich, Finlandii i Szwecji w pomoc Ukrainie. Estonia, najmniejsza ze wszystkich odwiedzanych przez nas państw, udzieliła Ukrainie proporcjonalnie największej na świecie pomocy militarnej.

Oczywiście w krajach bałtyckich jest i druga strona. Byliśmy w Narwie. Dla mieszkających tam Rosjan zbrodnie w Buczy to ukraińska maskarada, „akcja specjalna” zaś to obrona Rosji. Jednak zarówno Litwini, Łotysze jak i Estończycy przestają obawiać się swoich mniejszości. Estoński rząd sprawnie zlikwidował w Narwie rosyjskie pomniki. A dzień po naszym pobycie w Rydze runął osiemdziesięciodziewięciometrowy pomnik sowieckiej dominacji.

Cel naszej dziennikarskiej wyprawy nie ogranicza się do polityki.

Chcemy także opowiedzieć o skomplikowanej, często tragicznej historii krajów Trójmorza, które przez dziesiątki, a nawet setki lat żyły „w podziemiu” i przetrwały dzięki swojej niepowtarzalnej kulturze, zamkniętej w języku, obyczajach i mitach, a która nagle wybuchła, powołując do życia ich państwowość i budując wewnętrzną dumę.

Powinniśmy je poznać, jeśli na serio chcemy zbudować w Europie Środkowej coś cennego – kulturalną tarczę, chroniącą nas przed barbarzyńcami. Ślady naszej Wielkiej Wyprawy Radia Wnet odnajdą Państwo w wywiadach opublikowanych w tym numerze naszej gazety.

Piszę te słowa, zafascynowany pięknem Sztokholmu, w którym – do czego muszę się przyznać – poza domami, wyspami, pałacami, tramwajami wodnymi – większe wrażenie niż korona królów szwedzkich zrobiło na mnie Muzeum Abby. Można tam zaśpiewać i zatańczyć. A śpiew i taniec, szczególnie w Finlandii, nie kojarzy się teraz z żadnym zespołem, tylko z panią premier. Przy okazji podziwiałem kulturę polityczną Finów: politycy opozycji mówili nam w wywiadach, że nie interesują ich zajęcia pani premier po godzinach urzędowania, a są jej wdzięczni za wprowadzenie Finlandii do NATO.

Na zakończenie chyba trzeba przypomnieć stare polskie przysłowie: podróże kształcą.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 99/2022.

 


  • Wrześniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 99/2022

Kuczyński: pozycja Putina jeszcze nigdy nie była tak słaba. Powszechna mobilizacja byłaby pierwszym krokiem ku przepaści

Featured Video Play Icon

Jeżeli dojdzie do zmian na Kremlu, to nie dokonają się one rękami wojskowych – mówi dziennikarz portalu I.pl.

Grzegorz Kuczyński analizuje zmiany nastrojów w społeczeństwie, wojsku i rosyjskiej elicie politycznej.

Środowiska nacjonalistyczne skierowały przeciwko Kremlowi falę krytyki za niepowodzenia w wojnie z Ukrainą. Kierownictwo wojskowe zapewnia, że nastąpił zaplanowany, uporządkowany odwrót. […] Pozycja Putina jeszcze nigdy nie była tak słaba.

Ekspert 0mawia też sytuację na froncie; przewiduje, że w najbliższych dniach nie będziemy mieli z tak szybkimi działaniami armii ukraińskiej jak ostatnio. Niemniej, kolejne uderzenie obrońców jest tylko kwestią czasu.

Zaostrzenie kursu wobec Ukrainy wymagałoby ogłoszenia powszechnej mobilizacji, a to byłby pierwszy krok Putina ku przepaści. […] Rosjanie nie mają czym łatać frontu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Czytaj też:

Gen. Waldemar Skrzypczak: armia rosyjska jest w głębokim kryzysie

Dr hab. Arkady Rzegocki: gdy mówimy „królowa”, to w istocie myślimy „królowa brytyjska”

Monarchia brytyjska jest skuteczna wtedy, gdy dwór i rząd współpracują ze sobą. […] Rolą monarchy nie jest wpływać na politykę, ale ją stabilizować – mówi szef Służby Zagranicznej.

Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej pogrążone jest w żałobie. W poniedziałek, 19 września odbędzie się pogrzeb Elżbiety II, najdłużej panującego monarchy brytyjskiego. Jak wskazuje prof. Rzegocki, postać Elżbiety II urosła do rangi symbolu nie tylko wśród Brytyjczyków:

To ciekawe, że gdy mówimy „królowa”, to w istocie myślimy „królowa brytyjska”. A przecież monarchii na świecie jest całkiem sporo! Pamiętajmy, że Elżbieta II była w czasie swoich rządów królową aż 33 państw.

Od końca XVII wieku ustrojem Wielkiej Brytanii jest monarchia parlamentarna. „Król panuje, ale nie rządzi”. Ustrój ten zagwarantował monarchii brytyjskiej niezwykłą stabilność, która była jednym z czynników kształtujących największe imperium w dziejach świata. Co jest tajemnicą tego sukcesu. Nasz gość odpowiada:

Monarchia brytyjska jest skuteczna wtedy, gdy dwór i rząd współpracują ze sobą. […] Rolą monarchy nie jest wpływać na politykę, ale ją stabilizować.

Panowanie Elżbiety II przypadło na trudny okres. Były to czasy rozpadu Imperium Brytyjskiego, skandali w rodzinie królewskiej, kłopotliwego „brexitu” i pandemii koronawirusa. Wielu komentatorów zastanawia się, czy po śmierci królowej przetrwa Wspólnota Narodów, a nawet – czy przetrwa samo Zjednoczone Królestwo. Nowy król objął tron w bardzo trudnym momencie:

Start Karola III jest trudny, po tak długim panowaniu jego matki. Niestety, mimo że Karol jest osobą inteligentną i kompetentną, to jego wizerunek wśród poddanych nie jest korzystny. Jest to wizerunek nie do końca zasłużony.

– wyjaśnia były ambasador RP w Wielkiej Brytanii.

 

Odsłuchaj rozmowy:

Przeczytaj również:

Dr Biskup: Elżbieta II była dla Brytyjczyków ostatnim łącznikiem między historią a współczesnością

 

 

Arkadiusz Legieć: aktualna sytuacja międzynarodowa sprzyja agresywnym działaniom Azerbejdżanu

Mapa oficjalnych granic Armenii i Azerbejdżanu / Fot. Golden / CC BY-SA 4.0

„Jeśli Rosja nie zdoła tego rozstrzygnąć w sposób dla siebie korzystny, to podważy jej możliwość do utrzymywania swoich wpływów na obszarze postsowieckim”- mówi analityk ds. Kaukazu i Azji Centralnej.

Arkadiusz Legieć zauważa, że dotąd do największych eskalacji azersko-ormiańskiego konfliktu dochodziło na spornym terytorium Górskiego Karabachu. Obecnie Azerbejdżan ostrzeliwuje bezpośrednio Armenię. Baku wykorzystuje fakt, że Rosja- najważniejszy sojusznik Armenii – zaangażowana jest na Ukrainie (a na dodatek nie najlepiej tam sobie radzi).

Aktualna sytuacja międzynarodowa sprzyja agresywnym działaniom Azerbejdżanu; okienko możliwości dla Baku stworzyła ukraińska kontrofensywa.

Analityk ds. Kaukazu i Azji Centralnej PISM zauważa, że dotąd toczone były rozmowy pokojowe między Armenią a Azerbejdżanem.

Azerbejdżan, pozorując rozmowy pokojowe, zwiększał presję militarną wobec Armenii

Kwestią sporną jest wyznaczenie granicy między krajami, wytyczenia korytarza przez Armenię do azerbejdżańskiej eksklawy- Nachiczewana i określenie statusu Górskiego Karabachu.

Azerbejdżan dysponuje przewagą  na każdym polu nad Armenią.

Czytaj także:

Azerbejdżan ostrzeliwuje Armenię. Trwają walki pozycyjne na granicy

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk wskazuje, że Armenia jest w stanie się bronić, ale bez wsparcia z zewnątrz nie odeprze azerskiego natarcia.

Rosja bardzo mocno zaangażowała się na Ukrainie i nie ma za bardzo środków do interwencji na Kaukazie

Rosja obecnie skupia się na Ukrainie. Nie za bardzo ma chęć i środki, by interweniować na Kaukazie. Nie oznacza to jednak, że tego nie zrobi.

Jeśli Rosja nie zdoła  tego kryzysu na Kaukazie rozstrzygnąć w sposób dla siebie korzystny, to będzie podważało możliwość Rosji do utrzymywania swoich wpływów nie tylko na Kaukazie, ale na całym obszarze postsowieckim.

Premier Armenii Nikol Paszynian po ataku na swój kraj rozmawiał z prezydentami Rosji i Francji. Legieć wyjaśnia, że Francja ze swoją wpływową diasporą ormiańską jest ważnym partnerem dla Armenii. Paryż angażował się w proces pokojowy w ramach grupy mińskiej.

Działania Azerbejdżanu w trudnej sytuacji stawiają Unię Europejską.

Unia Europejska potrzebuje współpracy energetycznej z Azerbejdżanem. Z drugiej strony, Baku narusza integralność terytorialną sąsiedniego państwa, co powinno się spotkać z reakcją Brukseli.

A.P.

Adam Bielan: Bruksela nie może bezkosztowo „zagłodzić Polski”. Wycofanie się Polski z KPO byłoby dla KE dość ryzykowne

Materiały prasowe biura poselskiego Adama Bielana, Wikimedia Commons

„Komisja Europejska działa poza traktatami”. Eurodeputowany Adam Bielan o tym, jak unijne instytucje przyznają sobie nowe kompetencji oraz środkach z Europejskiego Funduszu Odbudowy.

Adam Bielan stwierdza, że po niepowodzeniu referendów konstytucyjnych dotyczących Konstytucji dla Europy w Brukseli uznano, że dokonywanie zmian w Unii poprzez traktaty to ciężki proces. Łatwiej działać poza traktatami podpierając się orzecznictwem TSUE.

W Unii zwyciężyło przekonanie, że zmiany traktatowe są trudnym zadaniem. […] Postanowiono dokonywać zmian drogą orzeczeń TSUE.

Polityk sądzi, że nie należy rezygnować z pieniędzy z Europejskiego Funduszu Odbudowy. Zauważa, iż nie jest to tylko pożyczka, ale także bezzwrotne granty.

Ja byłbym za tym, żeby jednak do końca walczyć o środki z KPO. One się nam należą, jak każdemu państwu Unii Europejskiej.

Czytaj także:

Bogdan Rzońca z PiS: Unia Europejska chce stłamsić nasz rząd, zniszczyć Zjednoczoną Prawicę i utorować drogę Tuskowi

Eurodeputowany liczy na zawarcie kompromisu. Zauważa, że Komisji Europejskiej zależy na sukcesie Europejskiego Funduszu odbudowy.

Po raz pierwszy zastosowano mechanizm wspólnego zaciągnięcia długu.

Wycofanie się Polski podważyłoby sukces całej inicjatywy.

To nie jest tak, że Bruksela może bezkosztowo „zagłodzić Polskę”. Wycofanie się Polski z KPO byłoby z punktu widzenia Brukseli dość ryzykowane.

A.P.

Olivier Bault: Ponad połowa francuskich elektrowni jądrowych jest w konserwacji. We Francji może zabraknąć prądu

Featured Video Play Icon

Olivier Bault

Czy prezydent Emmanuel Macron nazwał państwa Europy Środkowej podżegaczami wojennymi? Dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy” Olivier Bault o tym, co się dzieje nad Sekwaną.

Olivier Bault komentuje ostatnią rozmowę prezydentów Francji i Rosji. Tematem było bezpieczeństwo elektrowni w Enerhodarze i porozumienie zbożowe.  Emmanuel Macron potępił działania Rosji i zażądał wycofanie się wojsk rosyjskich z Ukrainy.

Dziennikarz wyjaśnia, co miał na myśli prezydent Francji w swojej  mowie do ambasadorów, która wzbudziła kontrowersje nad Wisłą.

Chodziło o potrzebę utrzymania jedności europejskiej w stosunku do Rosji w obliczu wojny na Ukrainie.

Zaznacza, że błędnie przetłumaczono słowa Macrona, który nie nazwał Polski i krajów bałtyckich podżegaczami wojennymi. Francuski prezydent mówił o krajach najbardziej skorych do konfrontacji z Rosją. Podkreślił konieczność zachowania kanałów komunikacyjnych z Kremlem, wskazują, że jest to potrzebne choćby w przypadku bezpieczeństwa jądrowego.

Czytaj także:

Zbigniew Stefanik: Macron będzie chciał pokazać, że Europa nie boi się Władimira Putina

Dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy” mówi o problemach energetycznych Francji. Zauważa, że

Od ubiegłego roku Francja, zamiast eksportować energię elektryczną,  importuje ją i to z Niemiec.

Przez ostatnie 15 lat zaniedbano utrzymywanie nowoczesnych elektrowni jądrowych. W rezultacie,

Ponad połowa francuskich elektrowni jądrowych jest wyłączonych z użytku z powodów konserwacyjnych.

Wynikało to z planów stopniowego odchodzenia od energii atomowej na rzecz OZE.

We Francji jest potrzeba oszczędzania energii, nie tylko ze względu na wojnę, ale też z powodu błędnej „zielonej” polityki.

W rezultacie Francja stoi przed widmem braku prądu.

A.P.

Andrzej Zawadzki-Liang: Chiny zachowują dystans wobec Ukrainy. Handel z Rosją kwitnie

Ubóstwo w Chinach.

Międzynarodowe inicjatywy Państwa Środka, podejście Pekinu do wojny na Ukrainie i zbliżający się XX Zjazd KPCh. Andrzej Zawadzki-Liang z wieściami z Chin.

Andrzej Zawadzki-Liang zwraca uwagę na inicjatywy międzynarodowe w których uczestniczą Chiny, takie jak Szanghajska Organizacja Współpracy, czy BRICS. Skupiają one głównie państwa z Azji, Afryki i Ameryki Południowej.

Szanghajska Organizacja Współpraca powstała jako organizacja mająca zwalczać terroryzm. Rozrosła się do 9 członków.

Białoruś, Iran, Kambodża i Mongolia czekają na status członka. Podobnie rozrasta się format BRICS.

Czytaj także:

Dr Jakub Jakóbowski: Nie ma osi rosyjsko-chińskiej. Chiny dają jednak Rosji oddech

Prawnik z Szanghaju mówi, że Chiny dalej zachowują dystans wobec Ukrainy. Handlują one z Rosją. Chińscy żołnierze brali udział w manewrach na wschodzie Rosji.

Nie wiadomo, ile sprzętu wojskowego wróciło z tych ćwiczeń do Chin.

Gość Poranka Wnet odnosi się do XX Zjazdu KPCh. Przewodniczący Xi Jinping będzie się ubiegał o wybór na trzecią kadencję, co dotąd nie było dopuszczalne. Zawadzki-Liang zastanawia się, czy kadencyjność sekretarza generalnego zostanie zniesiona tak jak kadencyjność przewodniczącego.

A.P.

Putin podnieś słuchawkę, Gorbaczow dzwoni! Felieton Pawła Bobołowicza

Felietony Pawła Bobołowicza można czytać co tydzień w Kurierze Lubelskim

W ukraińskim społeczeństwie obudziło się poczucie zbliżającego się zwycięstwa. W ciągu kilku dni wyzwolili większe terytorium, niż Rosja zajęła od kwietnia

Ukraińskie wojsko przebiło się 70 km w głąb rosyjskich pozycji. Zdobycie Iziuma to faktycznie zdezorganizowanie rosyjskiego zaplecza logistycznego i przerwanie jednego z rosyjskich kierunków uderzenia na Donbas. Ukraińska kontrofensywa to też olbrzymi sukces informacyjny. Tak wielkiej porażki nie są w stanie ukryć kremlowscy propagandyści, zresztą wielu z nich, w tym szefowa RT Margarita Simonian, pogubiło się w swoich teoriach usprawiedliwiania ucieczki „drugiej armii świata”. Kłamstwa o rzekomym przegrupowaniu rosyjskich wojsk nie były w stanie przysłonić prostej informacji o oddaniu Iziuma. Do wielu Rosjan dotarło, że właśnie ich wojska poniosły sromotną porażkę. Media społecznościowe są pełne rosyjskich wpisów przesiąkniętych paniką, strachem i zdziwieniem na zasadzie „ale jak to?!”.

Po rosyjskich okupantach na Krymie, którzy nagle nad dotąd spokojnymi krymskimi plażami zobaczyli wybuchy w rosyjskich bazach, teraz to wojenne zaskoczenie dociera do mieszkańców Moskwy i Petersburga. Prędzej czy później dotrą do nich też informacje o poległych mężach i synach. I chyba nie wszyscy zaspokoją się możliwością kupienia za odszkodowanie białej łady.

Wiadomości z frontu mogą mieć też swoje konsekwencje polityczne. Nie jest wykluczone, że przy tej okazji będzie dochodzić do rozłamu wewnątrz rosyjskiego aparatu władzy. Wzajemne obarczanie odpowiedzialnością, poszukiwanie winnych i próby politycznego zdyskontowania sytuacji przez poszczególnych watażków, mogą podsycić proces walki o schedę po Putinie. Głos zabrał już Kadyrow, który zapowiada konieczność „wyjaśniania” sytuacji. Krążący w mediach społecznościowych mem: „Putin podnieś słuchawkę, Gorbaczow dzwoni” ilustruje nie tylko życzenia co do szybkiego końca Putina, ale też fakt, że wbrew swym chęcią i marzeniom również Putin może przejść do historii jako ten, który Rosję pogrzebał wykazując się wyjątkowym nieudacznictwem zaślepionym marzeniem o imperium. W piekle razem z Gorbaczowem będą też mogli sobie zadać wcześniej już przytoczone pytanie: „ale jak to?!”.

Jednak Rosji nie można lekceważyć. Nie jest wykluczone, że dla ratowania swojej pozycji Putin będzie jeszcze łatwiej sięgał po arsenał rakietowy i ostrzał ukraińskich miast, lub inne metody, które wyjątkowo straszą świat – jak chociażby prowokacje wokół zaporoskiej elektrowni jądrowej. Duża część Zachodu niestety tylko czeka na okazję, by Ukrainę zmusić do rozmów pokojowych z Putinem. Podobno z taką sugestią do Kijowa w ostatnich dniach przyjechał amerykański sekretarz stanu Antony Blinken. Ukraina jednak jednoznacznie powiedziała „nie”. Reprezentanci państwa ukraińskiego powtarzają: ewentualne rozmowy pokojowe mogą się zacząć wtedy, gdy Rosja odda zagrabione ziemie.

Dr Biskup: Elżbieta II była dla Brytyjczyków ostatnim łącznikiem między historią a współczesnością

Ukraina nie zaakceptuje teorii „o nieponiżaniu Putina”, ostatnio w nowej formie zdefiniowanej przez publicystę Onetu Witolda Jurasza, który pisze o „murach z żelaza lub mostach ze złota”. Ukraińcy chcą walczyć do całkowitego wyeliminowania z polityki Putina. Dlatego też ich idolem stał się generał Walerij Załużny, głównodowodzący Sił Zbrojnych, o którym Ukraińcy mówią, że to nie kamizelka kuloodporna chroni Załużnego, tylko Załużny kamizelkę. Ten nowy symbol ukraińskiego oporu i walki, utożsamia też ukraińską chęć zerwania z politykierstwem, zgniłymi kompromisami, wszelkimi „porozumieniami mińskimi”, rozejmami i wycofywaniem wojsk. Gdy ktoś dzisiaj straszy nieobliczalnością Putina przyciśniętego do ściany, to musi mieć świadomość, że zdecydowanie bardziej należałoby bać się gniewu narodu, który znów zechciano by upokorzyć hańbiącym pokojem. I my Polacy powinniśmy to rozumieć najlepiej.

Ukraina w tej twardej postawie może liczyć na wsparcie polityczne Polski. Kolejny raz udowodniła to piątkowa wizyta w Kijowie premiera rządu RP Mateusza Morawieckiego. I w sumie nic dziwnego, że właśnie w momencie, gdy formują się mocne relacje polsko-ukraińskie, gdy łączy nas spojrzenie i na Wschód i coraz częściej na Zachód, to właśnie wtedy wypływają z polityczno-zgniłomedialnej otchłani Giertychy i Lisy z ich chorymi teoriami o współpracy naszego rządu z Rosją. Można tylko się zadumać, jak udało nam się uniknąć śmiertelnego niebezpieczeństwa gdy tacy ludzie faktycznie sprawowali władzę, a tacy jak Pytel mieli chronić nas przed rosyjską agenturą.

Felietony Pawła Bobołowicza można czytać co tydzień w Kurierze Lubelskim.

Dmytro Antoniuk: wraz z wyzwoleniem Iziumu ofensywa wroga na Donbasie traci cały sens