Sekcja Lewacka Radia Wnet: w Polsce gardzi się przeciwnikiem, i z jednej i z drugiej strony

W tym odcinku „Sekcji lewackiej” Milo Kurtis i Jan Śpiewak rozmawiają m.in. o kwestii podejścia obywateli do szczepionek na Covid-19, problemach z państwową służbą zdrowia, czy o problemie inflacji.

Gospodarze „Sekcji Lewackiej Radia Wnet” tym razem poruszyli problem niskiej jakości debaty publicznej w Polsce. Zdaniem Milo Kurtisa kluczowym elementem walki politycznej powinien być szacunek do swojego przeciwnika.

Jeśli szanujesz swojego przeciwnika i znasz jego argumenty, to łatwiej ci go pokonać. W Polsce gardzi się przeciwnikiem, i z jednej i z drugiej strony, ale bardziej ze strony neoliberalnej.

Poruszony został również temat szczepionek na Covid-19 oraz kontrowersji z nimi związanych. Jan Śpiewak uważa, że 53% zaszczepionych obywateli to wynik zbyt niski, a dialog między zwolennikami i przeciwnikami przyjęcia przeciwciał powinien jak najszybciej ulec poprawie. Przytacza opinię, według której osobom sprzeciwiającym się szczepieniom powinien zostać ograniczony dostęp do leczenia w przypadku zachorowania na Covid-19.

Zacytuję jeden głos: „Mama mojego kolegi wpadła na genialny pomysł kompromisu z antyszczepami – Nie chcesz? To się nie szczep, jesteś wolnym człowiekiem, nic nikomu do tego, ale przy zachorowaniu na ciężki Covid twój ewentualny szpital, respirator, etc. nie będzie refundowany z NFZ-u, płacisz sobie za to sam, tak samo jak za trumnę i kwaterę. Co wy na to, wolni ludzie?”

Zdaniem Śpiewaka jest to ultimatum zupełnie na miejscu.

Moim zdaniem lepiej się nie dogadamy, miłego dnia wszystkim.

Gospodarze audycji rozmawiali także na temat problemów z państwową służbą zdrowia w Rzeczpospolitej. Swoją rolę odgrywa w tej kwestii postępujący proces prywatyzacji.

W Polsce po 1989 roku konsensus został zachwiany. Została sprywatyzowana służba zdrowia, mieszkalnictwo, edukacja jest sprywatyzowana obecnie.

Zdaniem Jana Śpiewaka rozwój pandemii Covid-19 był okazją do pracy nad skutecznością służb i organów państwowych, swego rodzaju testem dającym okazję do sprawdzenia się w trudnej sytuacji i – również – do poczynienia pewnych postępów. Nie została ona jednak wykorzystana.

Covid zamiast być momentem, w którym mówimy: dobra, jak to wszystko sfinansować, jak wyjść z dziury, w której się znaleźliśmy – to jeszcze się wpychamy, jeszcze głębiej, jeszcze więcej praw sobie zabieramy.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

P.K.

 

 

Siergiej Pieliasa: Słowa Łukaszenki mogą zapowiadać prywatyzację dużych przedsiębiorstw państwowych

Siergiej Pieliasa o protestach w Rosji i na Białorusi- wsparciu pierwszych dla ostatnich oraz o możliwości prywatyzacji białoruskich „sreber rodowych”, zmiany konstytucji i ustąpienia Łukaszenki.

Siergiej Pieliasa podkreśla, że protestujący w Rosji mają na ustach hasła pochodzące z białoruskich ulic. Słychać hasła „żywie Biełaruś” i widać biało-czerwono0białe flagi.

Wirus wolności przekazał się z Białorusi do Rosji

Dotąd nie widzieliśmy wśród Rosjan podobnego masowego poparcia dla demokratycznej Białorusi. Dziennikarz Biełsat TV przyznaje przy tym,, że medialnie demonstracje w Federacji Rosyjskiej przykrywają te na Białorusi. Widać co tydzień nowe protesty w obu państwach. Demonstracje Rosjan dodają otuchy Białorusinów.

Nasz gość komentuje słowa Dmitrija Miedwiediewa, który powiedział o odnowieniu białorusko-rosyjskiej współpracy, aż do ustanowienia unii walutowej. Słowa byłego rosyjskiego prezydenta są o tyle ciekawe, że dla Alaksandra Łukaszenki przyjęcie rosyjskiego rubla było czymś, co zawsze odrzucał.

To dla niego coś, co leży już poza czerwoną linią.

Taka deklaracja z ust byłego szefa rosyjskiego rządu brzmi jak sarkazm. Tymczasem, jak mówi Pieliasa, Białoruś planuje wysłać 600 swych żołnierzy do Syrii. Jednocześnie Łukaszenka wspomniał na posiedzeniu Wszechbiałoruskiego Zgromadzenia Ludowego o możliwości prywatyzacji części państwowych przedsiębiorstw.

Być może jest to zapowiedź prywatyzacji dużych przedsiębiorstw państwowych, m. in. azoty w Grodnie, nawozów potastowych.

W przypadku prywatyzacji białoruskie domowe srebra dostałyby się w ręce Rosjan, Chińczyków lub Arabów. Dziennikarz odnosi się do sugestii Alaksandra Łukaszenki, że przestanie on być prezydentem po uchwaleniu nowej konstytucji. Białoruski przywódca stara się przygotować do referendum ws. konstytucji tak, by poszło ono po jego myśli.

Pieliasa wskazuje, że o nowej konstytucji mówi głównie Rosja, której bardziej zależy na tym, by zabezpieczyć swe interesy u zachodnich sąsiadów, niż aby utrzymać Łukaszenkę przy władzy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jak w praktyce pogodzić dwie słuszne opcje: prywatyzacyjną i repolonizacyjną, skoro Polacy nie mają kapitału?

Jedna myśl spina wszystkie moje publikacje od lat – tak – czterdziestu! Otóż chodzi mi tylko o to, żeby Polska była ludna i dostatnia bez względu na programy i nazwy partii w danym dniu rządzących.

Andrzej Jarczewski

Z komunizmu wychodziliśmy dość dziwnie pod względem kapitałowym. Przyzwyczailiśmy się do biadolenia, że byliśmy biedni i że cała ta socjalistyczna gospodarka była funta kłaków warta. A to jest grube uproszczenie i nieprawda, co warto uprzytomnić młodym miłośnikom kapitalizmu, którzy przyjmują często błędne założenia do swoich poprawnych rozumowań. Tymczasem z błędnych przesłanek, prawidłowo rozumując, można otrzymać wynik dowolny: mądry lub głupi. To drugie – gdy nakłada się na historyczną dogmatykę ekonomiczną – obserwuję częściej.

W szczególności – szkodliwe jest rozpatrywanie zagadnień gospodarczych w kategoriach przeciwstawnych: „kapitalizm/socjalizm”, gdy jedno jest negacją drugiego. Ginie nam wtedy z oczu tzw. okres przejściowy, od rozegrania którego zależy, czy gospodarka w końcu będzie nadawała się do rozpatrywania starymi teoriami, czy trzeba będzie tworzyć nowe. Inny wszak jest kapitalizm w kraju (gospodarczo) suwerennym, inny w skolonializowanym, inny w bogatym, inny w biednym. (…)

Władza komunistów w PRL była oczywiście głupia i zbrodnicza. Nie zmienia to faktu, że Polskę zamieszkiwali ludzie różni, w tym mądrzy i pracowici, którzy naprawdę starali się budować normalny kraj i osiągali niemałe sukcesy.

Dotyczy to nawet licznych działaczy PZPR, którzy – np. znani mi naukowcy, inżynierowie i lekarze – doskonale zdawali sobie sprawę, że nic nie osiągną w swoim zawodzie, jeżeli nie zapiszą się do partii.

Pomijam tu zwykłe, ludzkie pragnienie lepszego życia, jeżeli sytuacja na to pozwala. Nie pochwalam tych postaw ani ich teraz nie potępiam. Odnotowuję tylko fakt, że różne bywały motywacje, a cel zwykle podobny: albo dobro Polski, albo dobro własne, a najlepiej – połączenie jednego z drugim, co akurat w PRL było najtrudniejsze. Łatwa była tylko negacja komuny. Poszedłem tą łatwą drogą wraz z innymi. Ale zapłaciliśmy za to cenę: nasze życie okazało się nieistotne, nieważne dla kraju.

Oceniając to jednostronnie, z punktu widzenia tylko merytorycznych dokonań, niczego – na miarę naszych możliwości – nie osiągnęliśmy. Wielokrotnie wyrzucani z pracy, więzieni i szykanowani na różne sposoby, nie zdołaliśmy zrobić tego, na co było nas stać. Rzecz jasna nie żałuję tego wyboru, bo jest on uzasadniony z innej perspektywy.

Jeśli jednak ktoś wybrał PZPR, a nie popełnił żadnego świństwa, nie usłyszy ode mnie słowa potępienia. Zwłaszcza jeżeli dokonał czegoś pożytecznego. (…)

Jak wiemy, problem inflacji narastał aż do początku lat dziewięćdziesiątych. Różni Balcerowicze postępowali wówczas odwrotnie niż pisałem. Dla rzeki prywatnych pieniędzy znaleziono ujście w postaci masowego importu byle czego, więc bezrobocie przyszło samo. Nie wykorzystano prywatnych zasobów na rzecz wzmocnienia gospodarki. Przeciwnie. Doprowadzono do upadku całych branż, a poszczególne zakłady prywatyzowano, co – wobec braku możliwości łączenia kapitału krajowego – oznaczało podarowanie ogromnego majątku, w tym nieruchomości w centrach miast (cenniejszych od samych fabryk) kapitałowi niepolskiemu, co po latach często znaczy: antypolskiemu. (…)

Ludzie robią to, co mogą, i to, co im się opłaca, a tego, czego nie mogą – na ogół nie robią.

Brzmi to dość banalnie, ale ideologia PRL zakładała, że ludzie będą robić to, co im się nie opłaca. Z kolei różni Balcerowicze, Bieleccy i Lewandowscy sprawili, że ludzie najbardziej szkodliwe dla siebie działania podejmowali masowo, bo uwierzyli, że to im się opłaca.

I prawie wcale nie protestowali przeciwko rozdawnictwu polskich rodowych sreber przemysłowych niepolskim spekulantom.

Cały artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Kapitały Polaków” znajduje się na s. 16 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Kapitały Polaków” na s. 16 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Gryglas: Energetyka może stać się polską specjalnością. Powinna być jedna spółka energetyczna

Ministerstwo Aktywów Państwowych ma zarządzać wszystkimi spółkami skarbu państwa z wyłączeniem radia i telewizji. Celem ministerstwa jest konsolidacja spółek oraz rozrost domeny skarbu państwa.

 

Zbigniew Gryglas, poseł na Sejm RP VIII kadencji, wiceminister aktywów państwowych mówi o braku możliwości sprywatyzowania wszystkich państwowych spółek:

Musimy zrobić wiele, aby podmioty skarbu państwa były także w tej grze, aby zachowywały się właśnie tak, jak oczekuje od nas tego państwo. Nie jest możliwe, aby gospodarkę sprywatyzować w 100%. Państwo musi pozostać w pewnych obszarach.

Ministerstwo Aktywów Państwowych jest kierowane przez ministra właściwego do spraw energii i jak podkreśla Gość „Poranka WNET”, sektor jest dla niego znaczący, ponieważ jest szansą na polepszenie się budżetu naszego państwa:

Energetyka może stać się polską specjalnością […] Graczy na rynku energetycznym powinno być miejsc, nie cztery, ale dwa, bądź nawet jeden. Działamy na rynku światowym, dlatego nie możemy patrzeć na kwestię konkurencji tylko przez pryzmat polskiego rynku.

Gospodarka światowa wyznacza kierunek, w ramach którego dochodzi do łączenia spółek, dzięki czemu te mogą z powodzeniem konkurować w wielu różnych dziedzinach na rynkach światowych:

Znaczenie wielkich koncernów powoli przypomina czy nawet przewyższa znaczenie państw, ale nam to nie grozi. […] To co robi Orlen to bardzo przemyślana i skuteczna strategia. W tej chwili rynek paliw czeka rewolucja, będziemy odchodzili od paliw które towarzyszyły nam wiele lat. Orlen to bardzo dobrze wyczuwa i stawia na inne nogi, tak aby w przyszłości mieć istotne źródła przychodów.

Zbigniew Gryglas mówi także o przyszłym działaniu Ministerstwa Aktywów Państwowych, które będzie nadzorować większość państwowych podmiotów gospodarczych. Podkreśla, że celem jest wzrost znaczenia aktywów państwowych:

Wiemy już które spółki znajdą się pod nadzorem Ministra Aktywów Państwowych […] Na pewno będą niespodzianki, z całą pewnością domena skarbu państwa nie będzie się kurczyć […] będzie się powiększać głównie w sposób organiczny poprzez wrost aktywności podmiotów, ale również poprzez akwizycję.

K.T. / A.M.K.

Ukraina stoi u wrót powszechnej prywatyzacji

O planach sprzedaży znacznej części majątku państwowego informują przedstawiciele rządu w Kijowie.

Ukraiński rząd zatwierdził listę 800 firm państwowych przeznaczonych do prywatyzacji. Sprzedaż publicznego majątku możliwa będzie dzięki unieważnieniu uchwalonej w 1999 r. ustawy zakazującej prywatyzacji przedsiębiorstw o strategicznym znaczeniu dla państwa. Jeszcze w tym roku do licytacji skierowanych ma zostać 500 przedsiębiorstw ( tzw. „mała prywatyzacja”. z prywatyzacji wyłączono przedsiębiorstwa zajmujące się produkcją i remontem uzbrojenia pozostającego na wyposażeniu ukraińskiej armii oraz zabroniono prywatyzować obiekty znajdujące się na anektowanym przez Rosję Krymie i kontrolowanych przez separatystów terenach Donbasu. Jak mówi Wiceszefowa parlamentarnego komitetu do spraw rozwoju gospodarczego Roksolana Pidlasa:

Obiekty strategicznej infrastruktury – drogi, sieć gazociągów, metro nie będą prywatyzowane.

Sprzedana za to zostanie państwowa poczta:. o jej przyszłych losach wypowiedział się premier:

Możemy przygotować ją do tego, żeby sprzedać 20-30 proc. akcji różnym akcjonariuszom, którzy weszliby tutaj ze swoimi pieniędzmi, udostępnili temu przedsiębiorstwu nowe zasoby, przynieśliby prawidłową kulturę korporacyjną i dali możliwość wzmocnienia i przyspieszenia jego rozwoju”.

Już latem tego roku jej zakupem interesowali się właściciele chińskiego serwisu Alibaba. Szef Ukrposzty Ihor Smelianskij komentuje

Magazyny Alibaby i jej logistyka powstają w Rosji, Belgii, Łotwie, Estonii, ale nie u nas. Zrobiłem wszystko, żeby ich namówić i oni na razie są gotowi wchodzić do nas i uczestniczyć w możliwej prywatyzacji Ukrposzty wykorzystując tę możliwość, żeby stworzyć punkt tranzytowy na Europę i Turcję.

Jednym z głównych argumentów podnoszonych za totalną prywatyzacją firm państwowych jest nieefektywność obecnie zarządzających nimi menedżerów. Jednak to właśnie w nich w rządzie widzą przyszłych efektywnych właścicieli prywatyzowanych firm. W listopadzie minister rozwoju gospodarczego Tymofiej Milowanow wizytował filię przedsiębiorstwa państwowego Koniarstwo Ukrainy, której kierownik „mimo braku jakiegokolwiek wsparcia nie składa rąk, a stara się zrobić coś dla rozwoju” kierowanej przez siebie jednostki. „Prywatyzacja ma zrobić takich ludzi właścicielami i dyrektorami firm” – oświadczył minister.

Proces prywatyzacji wiąże się z pewnymi zagrożeniami. We wrześniu parlament Ukrainy zezwolił odbiorcom znad Dniepru na import energii elektrycznej z Białorusi (krytycy rozwiązania podnoszą, że w związku z integracją sieci rosyjskiej i białoruskiej to faktycznie energia z Rosji) w odpowiedzi na wywindowanie cen prądu po wprowadzeniu wolnego rynku energii. W rezultacie importu, ceny na rynku wewnętrznym spadły, a za nimi i zyski kontrolującego lwią część ukraińskiej generacji węglowej koncernu DTEK, należącego do donieckiego oligarchy Rinata Achmetowa. W odpowiedzi DTEK zagroził wstrzymaniem pracy przejętej wcześniej w drodze prywatyzacji elektrowni w Bursztynie dostarczającej prąd odbiorcom z zachodnich obwodów kraju. Tyle, że zgoda rządu na import akurat na wyniki tej elektrowni nie wpływa, bo funkcjonuje ona w ramach odciętej od reszty sieci energetycznej „bursztyńskiej wyspy” połączonej z siecią UE. Za to pozwala na trzymanie w roli zakładników milionów mieszkańców, którym rząd nie ma możliwości zapewnić alternatywnych dostaw.

Zgodnie z najnowszym sondażem przeprowadzonym przez renomowaną pracownię Fundacja Demokratyczne Inicjatywy i Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii decyzji władz w sprawie prywatyzacji wielkich przedsiębiorstw państwowych sprzeciwiało się w listopadzie 55 proc. Ukraińców, pozytywnie oceniało ją zaledwie 22 proc. Równocześnie w szybkim tempie rosną antyoligarchiczne nastroje – oczekiwanie zmniejszenia wpływu oligarchów na politykę znajduje się w pierwszej piątce postulatów stawianych przez Ukraińców władzom i szybko nabiera wagi, w sierpniu mówiło o nim 18,1 proc. a w listopadzie już 27,8 proc. ankietowanych.

Bobołowicz: Już w czasach Janukowycza mówiło się o tym, że Ukraina sprzedała duże obszary czarnoziemów Chińczykom

Paweł Bobołowicz komentuje zapowiadane zniesienie moratorium na sprzedaż ziemi na Ukrainie. Jak się okazuje, sam projekt nie cieszy się poparciem społeczeństwa.


Paweł Bobołowicz mówi o wielkim programie prywatyzacyjnym, który ma być realizowany na terenie Ukrainy:

Kwestia sprzedaży ziemi pojawia się od wielu lat na Ukrainie. […] Faktycznie do końca tego roku powinno być zniesione moratorium na sprzedaż ziemi.

Jednak nie wszyscy będą mogli od razu nabywać ukraińskie ziemie, aby ochronić drobnych ukraińskich posiadaczy ziemskich. Na zakup najdłużej będą musieli poczekać obcokrajowcy:

Ograniczenia będą dotyczyły przede wszystkim obcokrajowców, nie będa mogli oni kupić ziemię na ukrainie jeszcze przez 5 lat. […] Chociaż Ci obcokrajowcy, którzy mają zarejestrowane firmy na Ukrainie które zajmują się agrobiznesem juz od 3 lat, będą mogli w tym iobrocie ziemi będa mogli nuczestniczyć.

Jak mówi Paweł Bobołowicz, według prognoz jeden hektar ziemi miałby kosztować ok. 2 tysięcy dolarów. Dla porównania cena za ziemię w Polsce jest średnio ośmiokrotnie wyższa:

Najwyższe ceny hektara ziemi na Ukrainie będą w obwodach Połtawskim, Czerkawskim, Winnickim. Oczywiście tam są najlepszej jakości grunty – wręcz mityczne czarnoziemy.

Ceny gruntów mają zależeć również od tego, czy nabywcami będzie osoba fizyczna, czy prawna, co ma mieć związek ze stawkami podatkowymi. Jednak jak zaznacza korespondent Radia WNET, projekt nie cieszy się poparciem społeczeństwa:

Ten projekt, jak i poprzednie [to już jedenasty projekt dotyczący sprzedaży ziemi – przyp. red.] nie budzi społecznej akceptacji. Gotowość do sprzedaży ziemi deklaruje w tym momencie 16% obecnych właścicieli […] a ponad 50% respondentów w ogóle nie chce w tym roku zniesienia moratorium na sprzedaż ziemi.

Paweł Bobołowicz przypomina ukraińskie protesty z 14 października, kiedy podczas Dnia Obrońców Ukrainy partia Swoboda zorganizowała potężny marsz, którego głównym hasłem było „nie dla sprzedaży ziemi”.

Według biura prezydenta kwestia sprzedaży ziemi ma na celu wyprowadzenia rynku sprzedaży ziemi z szarej strefy. Aktualnie na Ukrainie nie ma legalnego obrotu ziemią:

Naturalnie rynek obrotu ziemią jest, ale istnieje on w szarej strefie.

Na koniec wypowiedzi Paweł Bobołowicz skupia się na tym, iż już w czasach Janukowycza mówiło się o tym, że Ukraina sprzedała duże obszary czarnoziemów Chińczykom. Niewykluczone, że Chińczycy nadal mogą mieć zakusy na kupno ukraińskich gruntów, niekoniecznie oficjalnymi drogami:

Potężni gracze będą kupować ziemie przez pośredników i zwraca się uwagę na to, że mogą być tym zainteresowani Chińczycy.

A.M.K.

Marek Kanafek: Nasz zakład produkował Syrenkę i Fiata 126P. Dziś wytwarzamy rocznie 65 tysięcy ton żeliwa

Firma Teksid Iron Poland, słynąca z produkcji komponentów do samochodów takich jak Syrenka czy Fiat 126 P, potrzebuje nowych kompetentnych pracowników.

Marek Kanafek opowiada o działalności Teksid Iron Poland, która dwa lata temu obchodziła swoje 70. urodziny. Firma ta, nazywana w Skoczowie Odlewnią, produkuje komponenty do samochodów, w tym w przeszłości do Syrenki. Gość Poranka zaznacza, że w Polsce wiele zakładów produkujących odlewy żeliwne upadło, jednak Odlewnia w Skoczowie wciąż prężnie działa:

W Skoczowie odlewnia jest i ma się dobrze.

Odlewnia powstała w 1947 r. Jako zakład prywatny sukcesywnie się rozwijała. Produkowano w niej części zamienne do maszyn rolniczych, a także grzejniki do centralnego ogrzewania. Później polski rząd zawarł porozumienie z Fiatem, którego celem była produkcja Fiata 126P w Polsce. To stało się przyczyną rozbudowy Odlewni:

Kraj jest coś wart, jeżeli coś tworzy.

W czasie prywatyzacji na początku lat 90 Fiat utworzył spółkę Teksid, w której skład weszła właśnie Odlewnia w Skoczowie. Zakład był zaprojektowany i zbudowany na produkcję 26 tysięcy ton produkcji. Obecnie produkcja wynosi 65 tysięcy ton rocznie.

Wtedy rozpoczął się drugi okres bardzo wielkiego rozwoju Odlewni.

Obecnie Odlewnia jest miejscem pracy dla około 800 osób. Gość Poranka, informuje jednak, że fabryka pilnie potrzebuje rąk do pracy – brakuje jej 80 pracowników. Często kandydaci nie są jednak przygotowani do wypełniania swoich obowiązków. Wiceprezes zarządu wini za ten fakt polski system edukacji.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./M.K.

Czy tatrzańskie samorządy wykorzystano jako „słupy” przy prywatyzacji Polskich Kolei Linowych w 2013 roku?

Dzień 45. z 80 / Zakopane / Poranek WNET – W dzisiejszej rozmowie ze starostą tatrzańskim o tym, jak przebiegała budząca wątpliwości prywatyzacja Polskich Kolei Linowych oraz o planach ich odkupienia.

Gościem Witolda Gadowskiego w zakopiańskim Poranku WNET był Piotr Bąk, starosta tatrzański, w czasach PRL działacz Ruchu Harcerskiego Rzeczypospolitej. Organizacja ta zrzeszała instruktorów harcerskich prowadzących pracę z młodzieżą w duchu patriotycznym i niepodległościowym. Częściowo działali oni w ramach oficjalnego ZHP, przy czym nie kierowali się jego programem, ale programem niejawnego RHR. Ich działalność nawiązywała do tradycji Szarych Szeregów i wielu konspiracyjnych organizacji młodzieżowych w historii Polski. Piotr Bąk był też burmistrzem Zakopanego. Jest ponadto założycielem i działaczem konserwatywnego Klubu im. Władysława Zamoyskiego.

Głównym tematem rozmowy była sprawa prywatyzacji Polskich Kolei Linowych, która miała miejsce w 2013 roku. PKL były własnością PKP, a kupił je zagraniczny fundusz inwestycyjny, „o którym do tej pory niewiele wiemy”.  Przy tej prywatyzacji w charakterze – jak to określił Piotr Bąk – „słupa” zostały wykorzystane lokalne samorządy. To założona przez nie spółka kupiła PKL.

Ta samorządowa spółka (jej początkowymi akcjonariuszami były miejscowe samorządy) miała kupić PKL, nie miała jednak na to funduszy. Dlatego też dokonała podwyższenia kapitału zakładowego, ale w taki sposób, że emitowane akcje objął zagraniczny fundusz inwestycyjny, który uzyskał 99,77 procent całego kapitału zakładowego spółki. Tym samym – gdy doszło do sprzedaży PKL – w istocie to ten fundusz nabył PKL, a nie samorządy tatrzańskie

PKL to nie tylko kolej na Kasprowy Wierch i dwie obok, na Halę Goryczkową i Halę Gąsienicową, ale też kolej na Gubałówkę i na Butorowy Wierch, w Krynicy na Górę Parkową i Jaworzynę Krynicką, stacja narciarska w Szczawnicy, kolejka na Mosornym Groniu w Zawoi i na Górze Żar w Międzybrodziu Żywieckim. Jest to jedno z największych tego rodzaju przedsiębiorstw w Europie. Posiada ono także liczne grunty i budynki.

Było to przedsiębiorstwo państwowe, ale zawsze dochodowe, wiarygodne kredytowo i dokonujące wielu inwestycji, np. w modernizację kolei na Kasprowy (kilkadziesiąt milionów złotych). Była do najlepsza spółka w portfelu PKP. Sprzedano ją – w sumie nie wiadomo dlaczego. W czasie tej prywatyzacji PKP nadzorowane było przez ministra infrastruktury, którym był wtedy Sławomir Nowak.

Jerzy Zacharko dodał, że koleje linowe udało się sprzedać „przy wydatnej pomocy” ówczesnego burmistrza Zakopanego Janusza Majchra. Rada Miasta Zakopanego podjęła uchwałę, w której postanowiła, że po to się powołuje spółkę, aby kupiła akcje PKL-u, przy czym zachowany miał być pakiet większościowy (81,25 procent dla miasta Zakopane, a dla pozostałych tutejszych gmin – 6,25 procent). Burmistrz Zakopanego bez zgody Rady Miasta pozwolił jednak na podniesienie kapitału w spółce i utratę przez miasto nad nią kontroli. [related id=34243]

Po zmianie władzy po wyborach samorządowych podejmowane są działania, między innymi przez starostę Piotra Bąka, aby PKL wróciła w polskie ręce. Przeciwko prywatyzacji PKL protestowały bowiem bardzo liczne środowiska i organizacje, od Solidarności po Polskie Towarzystwo Tatrzańskie. Badana nadal jest sprawa legalności działań z 2013 roku, które doprowadziły do prywatyzacji PKL. Tym zajmuje się dzisiejszy minister infrastruktury. Samorządy tatrzańskie, z powiatem tatrzańskim, rozpoczęły działania, żeby odkupić akcje PKL. W tym celu trwają rozmowy z funduszem będącym aktualnym właścicielem PKL. Dokonana została wycena spółki. W zeszłym tygodniu zarząd powiatu tatrzańskiego po uzyskaniu zgody rady powiatu złożył ofertę nabycia PKL. Jeśli właściciel wyrazi wolę sprzedania akcji PKL, utworzona zostanie spółka, której udziałowcami będą wszystkie gminy powiatu tatrzańskiego oraz Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Uczestniczący w rozmowie Jan Krzeptowski-Sabała zwrócił uwagę na to, że kolej na Kasprowy, na Halę Goryczkową i Gąsienicową przebiega na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. To, kto i jak gospodaruje kolejami linowymi, istotne jest więc także ze względu na ochronę przyrody tatrzańskiej. Ponadto ważne jest narciarstwo. Jest to jedyne miejsce w Polsce, gdzie możliwe jest uprawienie wysokogórskiego narciarstwa. Obecny właściciel kolei linowych – pomimo wcześniejszych szumnych zapowiedzi – wydaje się stawiać jedynie na przewożenie turystów, a nie na rozwój narciarstwa w tym miejscu.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części czwartej Poranka WNET.

JS