Bogatko: niemiecka umowa koalicyjna to dobra wiadomość dla kandydatów na osadników z krajów Azji i Afryki

Program Mieszkanie dla uchodźców. Korespondent Radia Wnet w Niemczech o podpisanej umowie koalicyjnej w Niemczech i wzroście zakażeń na Covid-19.


Jan Bogatko przedstawia sytuację epidemiczną w Niemczech. Na wschodzie jest więcej zakażeń niż na zachodzie.

Wzrost zachorowań dotyczy dzieci i młodzieży.

Nasz korespondent zauważa, że dzieci poniżej 14. roku życia chodziły bez maseczek i nie były szczepione.  Porusza także temat umowy koalicyjnej nowego niemieckiego rządu. W Niemczech, jak mówi, szykuje się rewolucja kulturalna. Podpisana została umowa koalicyjna. Po kilku tygodniach negocjacji partnerzy z SPD, FDP i Zielonych się porozumieli.

Umowa koalicyjna ma 149 stron na których omawia się wszystko.

Nie wiadomo co z tego zostanie zrealizowane. Jak zauważa Bogatko, i tak nikt poza posłami Bundestagu nie będzie tego czytał. Umowa koalicyjna stanowi dobrą wiadomość dla imigrantów Afryki i Azji, którzy chcieliby się osiedlić między Renem a Odrą.

Umowa koalicyjna ma program Mieszkanie dla uchodźców.

Mają być tworzone mieszkania komunalne ze wspólnymi kuchniami i łazienkami. Zamieszkać w nich mają imigranci.

To wszystko zachęca do przybycia tych ludzi.

Korespondent Radia Wnet w Niemczech sądzi, że można się spodziewać tarć na linii rząd-opozycja.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Bogatko: na granicę polsko-niemiecką przedarło się ponad 5,5 tys. migrantów. W Niemczech nie nazywa się ich uchodźcami

Korespondent Radia Wnet w Niemczech o napływie migrantów do Niemiec i aktywności dyplomatycznej kancelrz Angeli Merkel.

Jan Bogatko informuje o aktywności policji niemieckiej na granicy z Polską. Przedarło się przez nią ponad 5,5 tysiąc migrantów.

Media podają, że to głównie Afgańczycy, Syryjczycy i Irakijczycy.

Korespondent odnotowuje ponadto zmianę polegającą na tym, że nie określa się tych ludzi mianem uchodźców. Mówi również o rozmowie telefonicznej między Angelą Merkel a Aleksandrem Łukaszenką.

Łukaszenka zapewnił, że Merkel zobowiązała się do otwarcia k0rytarza humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej, co postulowała polska totalna opozycja.

Niemiecki minister spraw wewnętrznych zaprzeczył, jakoby miało dojść do takich ustaleń. Jan Bogatko informuje ponadto o rozmowach kanclerz Merkel z przedstawicielamji organizacji pomagających migrantom.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Jan Bogatko: dla Zielonych najważniejszą kwestią jest solidarny rozdział imigrantów między krajami Unii Europejskiej

Korespondent Radia Wnet o komentarzach niemieckich mediów na temat Marszu Niepodległości i kryzysu na polsko-białoruskiej granicy.

Jan Bogatko przedstawia komentarze niemieckich mediów odnośnie Marszu Niepodległości. Uważa, że dopuszczają się one manipulacji:

Przewiduje, że ten ton lewicowej prasy niemieckiej przybierze na sile po utworzeniu nowej koalicji rządowej. Nasz korespondent mówi także o krytyce Polski przez niemieckich lewicowych polityków w sprawie kryzysu migracyjnego. Według naszych zachodnich sąsiadów polski rząd stosuje złą strategię.

Dla Zielonych najważniejszą kwestią jest solidarny rozdział imigrantów między krajami Unii Europejskiej.

Bogatko wskazuje na wypowiedź Charlesa Michela, który stwierdził, że to skandal, że Komisja Europejska nie chce pomóc państwom stanowiącym wschodnią granicę Unii Europejskiej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Jan Bogatko: Do Niemiec przyjeżdżają tłumy. Niemiecka straż graniczna odmówiła już wjazdu na lotniskach tysiącom osób

Korespondent Radia Wnet w Niemczech o komentarzach niemieckiej prasy wobec kryzysu na granicy Unii Europejskiej z Białorusią oraz o imigrantach w Niemczech.

Jan Bogatko wskazuje, że komentatorzy pragną, aby unijna granicy była szczelna. Stwierdza, że Niemcy mają dość problemów z migrantami, którzy przybyli do nich w 2015 r. Większość przybyszy z Południa nie pracuje, oddając się popełnianiu przestępstw.

Nasz korespondent mówi, że kwitnie turystyka przemytnicza, której szefem jest Alaksandr Łukaszenka. Do Mińska codziennie sprowadzanych jest tysiąc osób.

Bogatko wskazuje na skargi zagranicznych dziennikarzy skarżących się, że nie są dopuszczani do strefy przygranicznej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Jan Bogatko: w Parlamencie Europejskim nie było debaty, była jednostronna połajanka

Korespondent Radia Wnet w Niemczech komentuje debatę w Parlamencie Europejskim na temat Polski.

Jan Bogatko stwierdza, że jeśli chodzi o reakcję unijnych polityków na przemowę premiera Mateusza Morawieckiego, to

Najbardziej przysłuchiwałem się wystąpieniu Manfreda Webera.

Polityk w młodości był chadekiem. Później dokonał zwrotu w lewo. Bogatko wskazuje na jego słowa w których dziękował protestującym w Polsce.

 Ocenia, że najlepiej to, co się wydarzyło we wtorek opisał były premier Polski.

Premier Tusk powiedział, że […] to było zderzenie PiSowskiego przekazu ze ścianą.

Nasz korespondent zgadza się, że nie było debaty. Zamiast tego mieliśmy do czynienia z jednostronną połajanką.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Granica polsko-niemiecka była przez kilka stuleci prawdziwą granicą pokoju w Europie/ Jan Bogatko, „Kurier WNET” 85/2021

Prawie 3/4 wieku bez wojen nad tą granicą. To dobra nowina. Dopóki Niemcy i Polska pozostają w tym samym sojuszu obronnym, a on nadal istnieje, mimo wszelkich perturbacji, nic się tutaj nie zmieni.

Jan Bogatko

30 lat minęło

30 lat temu Polska i Niemcy podpisały w Bonn Traktat między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. To może budzić zaskoczenie, ale traktat ten był jedynie uzupełnieniem polsko-niemieckiego traktatu granicznego, a zatem aktem jak gdyby niższej rangi.

Przełom 9. i 10. dekady ostatniego wieku minionego tysiąclecia był bardzo bogaty w wydarzenia polityczne. Ze sceny schodził komunizm stalinowski, ustępując w wielu krajach sowieckiej Europy miejsca nowocześniejszemu komunizmowi liberalnemu zachodniego rytu. Wielu nieobeznanych z polityką statystów na scenie politycznej nazywało ten proces „upadkiem komunizmu”, co nie jest ani ścisłe, ani przekonujące. Ale tak się przyjęło. Gorbaczowa, strażaka ratującego płonący gmach sowieckiego komunizmu, nazwano „ojcem demokracji”, tymczasem bohater mimo woli kochał tak demokrację, jak jego aktualny następca w fotelu genseka (mniejsza o nazwę) na Kremlu, pułkownik KGB Władimir Putin. Były kanclerz Niemiec, były szef SPD Gerhard Schröder, rekordzista, który wygrał kolejno 5 wyborów federalnych i landowych jako czołowy kandydat swej partii, którego to rekordu nikt dotąd nie pobił i raczej już nie pobije, dzisiaj prezes Rady Nadzorczej Nord Stream AG i Rosneftu, określił Putina mianem demokraty czystego jak diament. Najpóźniej od tej chwili (czyli od listopada 2004 roku) wiemy, co to za demokracja. I dotyczy to nie tylko Putina.

Rosję Niemcy uważały zawsze za sąsiada. Nie, nie Polskę – właśnie Rosję. Muszę w tym miejscu wyjaśnić, co dla Niemiec znaczy zawsze. „Zawsze” to od III rozbioru Polski.

Ale aż do roku 1871 Rosja była tylko sąsiadem Prus. Dopiero od powstania II Rzeszy, czyli Cesarstwa Niemieckiego, to zjednoczone przez Bismarcka Niemcy były aż do roku 1918 (czyli prawie pół wieku) sąsiadem Rosji. Potem ponownie, po wspólnym rozbiorze Polski z udziałem Niemiec, Rosji, Litwy i Słowacji w 1939 roku. Ale w języku potocznym Niemcy mówią po dziś dzień o Rosji jako o sąsiedzie. Czasami ich zaskakuję, mówiąc, że to brzmi tak, jakby Polacy utrzymywali, jakoby Chiny były sąsiadem Polski (bo dzieli je tylko terytorium jednego państwa). Ale w zasadzie nie wpływa to na ich tok rozumowania. Tak było zawsze i będzie zawsze. „Wy, Polacy, cierpicie na rusofobię” słyszę od stomatologa w Saksonii, absolwenta leningradzkiej uczelni w latach 80. ubiegłego wieku.

„Jakie macie powody swych uprzedzeń wobec Rosji?”, pyta mnie sympatyczny lekarz. „W zasadzie żadne – odpowiadam. Poza być może napaścią na Polskę wraz z Hitlerem w 1939 roku, wymordowaniem polskich elit, wypędzeniem Polaków z ojczyzny na wschodzie, narzuceniem sowieckiej formy władzy, pozbawieniem niepodległości na kolejne niemal półwiecze”…

Kiedy w Bonn podpisywano traktat z Polską, Niemcy były już od półrocza zjednoczone. Wiele wpływowych organizacji społecznych w Niemczech protestowało przeciwko uznaniu wschodniej granicy Niemiec z Polską. Politycy niemieccy wychodzili z założenia, że będzie to trudne sąsiedztwo. Kiedy wyjeżdżałem z rodziną z Bonn na wakacje do Karpacza, to wieczorem w hotelu, jeszcze wówczas Orbis-Skalny, starsi państwo, pamiętający swe dzieciństwo w Karkonoszach, wspólnie śpiewali po kolacji ludowe piosenki. Opowiadali potem po powrocie do Niemiec, że nie spotkali się z przejawami jakiejkolwiek wrogości. To nakręcało turystykę w tych pierwszych, niepewnych latach.

Nie spotkałem się też z negatywnym stosunkiem ze strony Niemców do Polaków. Niektórzy nawet mówili „dzień dobry” i „do widzenia”, a także „proszę” i jakże trudny wyraz „dziękuję”. To odróżnia ich od Niemców przejeżdżających dziś przez most na Nysie na zakupy do Zgorzelca – mówią tylko po niemiecku, tak też zamawiają swój sznycel w restauracji. 30 lat minęło od chwili zawarcia traktatu i pod tym względem na lepsze niewiele się zmieniło. Niemcy kupują w Polsce, bo im się to opłaca, jedzą w polskich restauracjach nie tylko z tego powodu, tankują na polskich stacjach benzynowych. Jest to normalne. Ale znam ludzi, którzy ani razu nie byli w Polsce. Mówią, że nie odczuwają takiej potrzeby. Nie jestem przekonany.

Z perspektywy młodych ludzi świat wygląda na szczęście inaczej. Uczniowie, na przykład w liceum Augustum-Anne-Gymnasium w niemieckim Zgorzelcu, mają okazję uczyć się w obu językach – polskim i niemieckim, co sobie bardzo cenią. Dla tych dzieci w zasadzie nie istnieje mentalna granica, są one ciekawe świata.

Teraz, w okresie pandemii, w sezonie narciarskim, młodzież nie uczestniczyła w białym szaleństwie, a śnieg przecież – co za złośliwość losu – utrzymywał się tak długo jak nigdy. Ale latem i jesienią otwarte będą przecież szlaki górskie, jak zwykle pełne. Szkoda tylko, że wiele z nich zmieniło się w szale modernizacyjnym niemal w autostrady; czekać, aż któregoś dnia dopuszczą tam do ruchu autobusy. Karpacz to już nie malownicza, spokojna wieś w Karkonoszach. Na naszych oczach powstaje Zakopane II. Na szczęście w Górach Żytawskich, po niemieckiej stronie, czas jakby stanął w miejscu. Młodzież szkolna ma odwagę, jakiej brak wielu ich rodzicom: korzysta z obu języków po obu stronach granicy niemal na co dzień.

A przecież granica polsko-niemiecka, potwierdzona traktatem granicznym, jest nadal tworem sztucznym. Nie narastała powoli, naturalnie, jak granica między państwami niemieckimi a Polską od XIV wieku do 1722 roku – I rozbioru Polski.

Mało kto wie, że owa granica była przez kilka stuleci prawdziwą granicą pokoju w Europie (obok równie trwałej granicy portugalsko-hiszpańskiej). Wzdłuż tamtej granicy, w przybliżeniu tożsamej z granicą obaloną przez Niemcy, Słowację i Rosję w 1939 roku, mówiono po polsku i po niemiecku po obu jej stronach. Nowa granica, ta z 1945 roku, odpowiada planom rosyjskiego ministra Sazonowa (a może raczej wizji wielkiego księcia Mikołaja, zmarłego na emigracji w Antibes na Lazurowym Wybrzeżu w 1929 roku). W efekcie Stalin, realizując plany Sazonowa-wielkiego ks. Mikołaja, żądając dla sowieckiej Polski granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, ustalał żądaną od sojuszników w czasie Wielkiej Wojny granicę Rosji! Generalissimus zrealizował swe plany, likwidując tym samym Polskę słynnym aktem z 22 lipca 1944 roku. Szkoda, że tylko niewielu postrzega tu związek przyczynowo-skutkowy.

Niemcy pielęgnują pamięć o ziemiach utraconych nie tylko poprzez wymierające śmiercią naturalną ziomkostwa, jak na przykład Ziomkostwo Ślązaków. I tak w niemieckim Zgorzelcu znajduje się – doprawdy świetnie prowadzone – Muzeum Śląskie (Schlesisches Museum), mimo że Zgorzelec to Łużyce, a nie Śląsk (ten historycznie rozpoczyna się na Kwisie). Zresztą w polskim Zgorzelcu, tuż nad Nysą, jest Muzeum Łużyckie. Chodzi o podkreślenie niemieckości Śląska, zwrócenie uwagi na fakt, że jego część znajduje się w Niemczech. To oczywiście historyczne nadużycie. Zgorzelec nie leży i nie leżał na Śląsku, znajdował się natomiast w utworzonej przez Prusy w dopiero 1815 roku Prowincji Śląsk.

Jadąc autostradą z Drezna do Zgorzelca Niemieckiego, w pewnym miejscu widzimy dość dużą tablicę z napisem „Willkommen in Schlesien”, czyli Witamy na Śląsku. Niemcy potrafią bez wrzawy pielęgnować pamięć historyczną. Może warto jeszcze dla porównania dodać, że na tej samej autostradzie z Drezna do Zgorzelca widzimy tablicę z napisem Breslau tyle a tle kilometrów, a w nawiasie, mniejszymi literami, Wrocław. Gdy jedzie się z kolei ze strony polskiej do Zgorzelca Niemieckiego, drogowskazy informują o Görlitz i Dresden, co – jak to dawniej mawiano – wskazywałoby na miejsce w szeregu.

Takich przykładów mógłbym wymienić nieco więcej, ale wskażę tutaj tylko jeden – z kolei na północy Niemiec. Znajduje się tam Kraj Związkowy o przedziwnej nazwie Meklemburgia – Pomorze Przednie.

Po niemiecku ta dawna kraina Obodrzytów i Ranów nazywa się kraj związkowy Mecklenburg-Vorpommern, czyli tyle, co Meklemburgia i Pomorze Zaodrzańskie albo Zachodnie. Niemieckie Vorpommern znaczy tyle, co przed Pomorzem, przed Odrą, skoro Pomorze za Odrą po niemiecku logicznie nazywa się Hinterpommern. Czyli – skoro niemieckie to Przednie, to polskie to – Zadnie. Ale od czasów Reja wiadomo, że Polacy nie gęsi i swój język mają. Polskie nazewnictwo historyczne jest inne. Nie ma żadnego Przedniego ani Zadniego Pomorza. Jest Pomorze Zachodnie i to wszystko. Tutaj też polscy naukowcy wykazali nadgorliwość, bo nie śmiem zarzucać im korupcji. Ale Polacy kochają przecież zaborcze nazwy – a to Ruś Czerwona, a to Galicja. Dziwnym trafem Kongresówka się jakoś nie przyjęła.

30 lat traktatów i prawie trzy czwarte wieku bez wojen nad tą granicą. To dobra nowina. Dopóki Niemcy i Polska pozostają w tym samym sojuszu obronnym, a on nadal istnieje, mimo wszelkich perturbacji, nic się tutaj nie zmieni. Czynnik demograficzny osłabia presję na zmianę status quo, mimo że uważam, iż nic nie jest bardziej płonnego od tego statusu.

Śledząc niemieckie dzienniki, tygodniki, radio i telewizję, odnoszę czasem wrażenie, że jestem świadkiem powtórki z historii. Chcę się tutaj mylić, ale ta myśl nasuwa mi się uporczywie, bezwolnie.

Czy Polska i Niemcy są sąsiadami? Czy sąsiadem Niemiec jest Rosja? Jak to wygląda dzisiaj? Jak będzie wyglądać za kolejnych 30 lat?

Felieton Jana Bogatki pt. „30 lat minęło” znajduje się na s. 3 „Wolna Europa” lipcowego „Kuriera WNET” nr 85/2021.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co środa w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Lipcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Bogatki pt. „30 lat minęło” na s. 3 „Wolna Europa” lipcowego „Kuriera WNET” nr 86/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bogatko: Niemieckie media niewiele piszą o nowelizacji polskiego kodeksu postępowania administracyjnego

Korespondent Radia WNET w Niemczech o tamtejszych echach wydarzeń politycznych w Polsce oraz m.in. o odpadnięciu drużyny Joachima Löwa z Euro 2020.

Całe Goerlitz po przegranym meczu z Anglią było ciche.

Jan Bogatko relacjonuje nastroje w Niemczech po odpadnięciu z EURO 2020. Zwraca uwagę na to, że era ustępującego selekcjonera Joachima Löwa niemal idealnie pokryła się czasowo z erą Angeli Merkel.

Kanclerz w tej chwili zajmuje się prawdopodobnie pakowaniem walizek przed wyjazdem na Capri.

Korespondent Radia WNET omawia ponadto niemieckie echa nowelizacji polskiego kodeksu postępowania administracyjnego. Nie są one zbyt głośne:

Niemcy nie chcą za bardzo się wypowiadać na ten temat. Można rozumieć dlaczego.

Jedna z gazet żydowskich z Berlina pisze o „uderzeniu w twarz polskich ofiar nazizmu”. W innych niemieckich mediach sprawa jest omawiana w kontekście polsko-niemieckiej dyskusji o reparacjach.

W Niemczech uważa się, że Polsce nie należą się reparacje, ponieważ otrzymała granicę zachodnią na Odrze i Nysie. Zapomina się jednak o ogromnych stratach terytorialnych na wschodzie.

Poruszony zostaje również temat postulatu „uspołecznienia koncernów mieszkaniowych” w Berlinie.

Referendum w tej sprawie mogłoby wywołać kolejną berlińską rewolucję. W mieście raczej nie będzie sezonu ogórkowego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Jan Bogatko: Putin pozwolił sobie na wiele kłamstw. Zawsze tak było, że każdy był winny, tylko nie Rosja

Co Władimir Putin napisał w artykule opublikowanym w niemieckiej gazecie? Korespondent Radia WNET w Niemczech o fałszowaniu historii i innych kłamstwach rosyjskiego prezydenta.

Jan Bogatko omawia artykuł Władimira Putina dla dziennika „Die Zeit”. Jak relacjonuje, prezydent Rosji stwierdza w nim, że II wojna światowa przed atakiem Niemiec na ZSRR to fenomen czysto europejski  nie mający nic wspólnego z Rosją. Rosyjska głowa w napisanym przez siebie tekście deklaruje:

Jesteśmy dumni z odwagi i niezłomności bohaterów Armii Czerwonej i robotników w kraju, którzy nie tylko bronili niepodległości i godności swojej ojczyzny, ale także uratowali Europę i cały świat przed zniewoleniem.

Jak ocenia korespondent Radia WNET w Niemczech, Nord Stream II miał być na tym tle przedstawiony jako gotowość Rosji do współpracy z Europą. Jednak, jak wskazuje

Ten wywiad miał przyczynić się do ocieplenia wizerunku, ale zdaje się zdaje się po prostu pan Putin strzelił sobie w kolano.

Część niemieckich mediów surowo skrytykowało „Die Zeit” za publikację tekstu Putina.  „Die Zeit” opublikował artykuł bez komentarza odredakcyjnego, co „Bild”  określa jako skandal. „Bild” zarzucił Putinowi kłamstwo i podżeganie.

W tekście w zasadzie nic się nie zgadza wszystko jest po prostu jednym wielkim kłamstwem, a drukowanie tego artykułu w tygodniku w tej formie to skandal

Suchej nitki na gazecie nie zostawił także „Süddeutsche Zeitung”. Władimir Putin powiedział, że w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej zginęły dziesiątki milionów ludzi. Nie zauważył przy tym, że byli wśród nich Polacy, Białorusini, Litwini i Ukraińcy oraz inni mieszkańcy ziem zagarniętych przez ZSRR po pakcie Ribbentrop-Mołotow.

Przypominają również media, że po Polsce pokojowa Rosja zajęła wówczas stanowisko wrogie wobec Finlandii przystępując do wojny z Finlandią i napadła, podbiła Litwę, Łotwę i Estonię.

Sowieci zajęli także rumuńską Besarabię i Bukowinę Północną. Rosyjski przywódca nie ograniczył się do fałszowania historii, poruszając także wydarzenia najnowsze.

Putin pozwolił sobie na wiele rodzajów kłamstw. Jeżeli chodzi o Ukrainę i 15 tysięcy ofiar tej wojny z Rosją, to po prostu wygląda na to, że Ukraińcy sami sobie byli winni. Zawsze tak było, że każdy był winny, tylko Rosja zawsze była niewinna.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K./A.P.

Bogatko: wizyta Joe Bidena w Europie pokazała Zachodowi, że z nim też nie wszystko idzie łatwo

Korespondent Radia WNET w Niemczech o tym, jak odebrano nad Odrą przyjazd amerykańskiego prezydenta na Stary Kontynent.

Jan Bogatko mówi o niemieckim odbiorze wizyty Joe Bidena w Europie. Jak zwraca uwagę:

Mimo że Zachód gremialnie poparł tego prezydenta, okazuje się, że z nim też nie wszystko idzie łatwo.

Niemcy nie chcą zaogniania stosunków z Chinami, gdyż widzą w nich kluczowego partnera gospodarczego. Stąd m.in. odwrót od polityki popierania Tybetańczyków.

Nawet chiński wirus z Wuhan nie jest w Niemczech istotnym tematem.

Niezależnie od pewnych różnic, amerykański prezydent został przez Niemców powitany bardzo entuzjastycznie. Jak ubolewa Jan Bogatko, nie podjęto rozmów na temat utworzenia transatlantyckiej strefy wolnego handlu.

Ścisłym relacjom UE z Waszyngtonem sprzeciwia się Francja.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Jan Bogatko: Jeżeli CDU nie uda się osiągnąć sukcesu w polityce migracyjnej to wynik wyborów może nie być pewny

Jak kryzys migracyjny łączy się z wyborami w Niemczech? Jan Bogatko o spotkaniu ministrów państw UE w Luksemburgu i wyborach w Turyngii.


Jan Bogatko komentuje wtorkowe spotkanie ministrów spraw wewnętrznych Unii Europejskiej w Luksemburgu. Spotkanie nie przyniosło rezultatów. Dotyczyło ono polityki migracyjnej.

Chodzi o politykę wobec migrantów nazywanych uchodźcami, mimo że chodzi tutaj i jest to przecież bardzo wyraźne osadników, którzy chcieliby zamieszkać w Unii Europejskiej.

Korespondent Radia WNET w Niemczech wskazuje, że CDU niespodziewanie wygrała w Turyngii. Z kretesem przegrała zaś SPD, która w zasadzie już się nie liczy.

Jeżeli CDU nie uda się osiągnąć jakiegoś sukcesu w polityce dotyczącej migrantów to wynik może nie być taki pewny. Rozpocznie się na tym tle bardzo ostra walka między CDU i największą partią opozycyjną, jaką jest w tej chwili Alternatywa dla Niemiec.

Sukcesu nie przyniosły jednak rozmowy w ramach UE. Tymczasem cieplejsze temperatury sprzyjają działalności przemytników ludzi.  Bogatko informuje, że Grecy przed nielegalnymi imigrantami bronią się za pomocą armat dźwiękowych.

To po prostu urządzenie, które wytwarza tak potworny hałas, że ci, którzy chcieliby przekroczyć granicę do Grecji czy dopłynąć na czymkolwiek do którejś z wysp greckich przy wybrzeżu tureckim czym prędzej stamtąd uciekają.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego podkreśla, że mamy do czynienia z osadnikami, a nie z uchodźcami. Chcą oni dołączyć do istniejących już gett i klanów arabskich działających w Europie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.