„Śląski Kurier Wnet” 38/2017, Andrzej Jarczewski/ Ogrody dla Afryki. Pomysł rozwiązania problemu uchodźców na miejscu

Typowe akcje humanitarne wszystkich państw świata dają zarobek tysiącom ludzi zatrudnianych przy rozdawaniu czy zawłaszczaniu pomocy, ewentualnie uspokajają sumienia wielkich tego świata. Nic więcej.

Andrzej Jarczewski

Wędrówka ludów z Południa do Europy trwa. Niemiecki rząd zachowuje się jak dziecko, które na plaży wykopało dziurę i wiaderkiem przelewa tam morze. Widząc nieskuteczność swoich działań, wzywa inne dzieci, żeby robiły to samo, bo walnie je łopatką, a jak nie okażą solidarności… stanie się coś strasznego: woda pozostanie w morzu!

Handel ludźmi od tysiącleci należy do najbardziej lukratywnych interesów na świecie. Podaż towaru ludzkiego przez wieki była praktycznie nieograniczona. Ale podaż nie wystarczy, handel rozkwita tylko wtedy, gdy pojawia się również popyt. Bez popytu nie ma handlu! Polska nigdy w historii nie wzniecała popytu na niewolników, gastarbeiterów ani na cudze dzieci. Natomiast Niemcom zdarzało się wielokrotnie uruchamiać lawiny wojenne i humanitarne, ale jakoś nie udawało im się dobrowolnie jakiegokolwiek zła powstrzymać. Musiała interweniować Ameryka.

Dziś nie pora na rozliczanie starych win. Dziś trzeba pilnie wymyślić i zrobić coś takiego, żeby nie narastały winy nowe. Kto może myśleć, niech więc myśli, a kto może coś zrobić – niech to robi. Chcemy pomagać ludziom, których życie jest w zagrożeniu, ale sprzeciwiamy się przyjmowaniu migrantów socjalnych, bo wiemy, że poddanie się niemieckiej presji w tym względzie jest złe: nie pomaga Afryce, a szkodzi Europie. Ludzie zawsze idą tam, gdzie mogą, a tam, gdzie nie mogą – na przykład do bogatych szejkanatów islamskich – nie idą.

Pomagać na miejscu

Nie uzasadniam tezy, że biednym ludom Afryki i Azji należy pomagać na ich terenie, bo ten pogląd jest powszechnie w Polsce podzielany. Nie za bardzo tylko wiemy, co my-Polacy i co my-Europejczycy możemy konkretnie w tej sprawie zrobić ponad standardy, realizowane do tej pory. Bo na razie typowe akcje humanitarne wszystkich państw świata, łącznie z bankami, ONZ i innymi organizacjami międzynarodowymi, otóż wszystkie te działania żadnego problemu trwale nie rozwiązują. Owszem, dają zarobek tysiącom ludzi zatrudnianych przy rozdawaniu czy zawłaszczaniu pomocy, ewentualnie uspokajają sumienia wielkich tego świata. Nic więcej.

Jeżeli Europa nie wypracuje działań skutecznych – prędzej czy później zostanie zalana setkami milionów Afrykańczyków i Azjatów. Oni nie będą się tu asymilować. Będą stopniowo, a od któregoś dnia – gwałtownie zastępować europejskich aborygenów nową krwią i krwawą metodą. Przed ich bronią demograficzną mogłaby nas osłonić tylko własna broń demograficzna, ale ta broń już nie działa, Europa podaje tyły, a obecne pokolenie Europejczyków chce tylko dożyć wygodnie do naturalnej śmierci, godząc się nawet na eutanazję w razie złego humoru czy niemodnej starości.

Los kontynentu pozostawimy przybyszom, a oni będą toczyć liczne wojny między sobą o wszystko, co ginąca kultura im pozostawi. Tu nagle nie wygasną ich wzajemne konflikty religijne i plemienne. Europa stanie się cywilizacyjną prowincją Afryki – porzuconym skarbem, o który zdobywcy będą walczyć do ostatniego Europejczyka.

Specjalne Ogrody Solidarności (SOS)

Koncepcja, którą tu przedstawię, polega na znalezieniu początkowo niewielkich obszarów w krainach biedy, które dzięki europejskiej pomocy staną się centrami chronionej gospodarki, stanowiącymi dla migrantów magnes równie silny, jak obecnie Berlin, Paryż czy Londyn. Jeżeli to się powiedzie w kilku szczególnie starannie wspomaganych punktach – szybko pojawią się wnioski z różnych krajów o to samo.

Podobnie było ze Specjalnymi Strefami Ekonomicznymi (SSE). Pomysł budził zdziwienie i gdzieniegdzie opór, ale bardzo szybko okazało się, że SSE dają miejscowo potężny impuls rozwojowy. Wkrótce strefy stały się modne i każdy, kto mógł, starał się o zlokalizowanie SSE u siebie. Dziś dysponujemy już innymi narzędziami rozwojowymi i niektóre strefy mogą być powoli wygaszane. Niemniej miejsca objęte strefami zmieniły się nie do poznania i promieniują swym dobrobytem na całe regiony. W podobny sposób i pod pewnymi dodatkowymi warunkami można by tworzyć strefy humanitarne, które tu nazywam Specjalnymi Ogrodami Solidarności.

Mamy dobre doświadczenia; niejedno zostało sprawdzone. Np. na względnie małym, ogrodzonym i chronionym obszarze możliwe okazało się ustanowienie niedopuszczalnych poza strefą, niezwykle korzystnych rozwiązań prawnych i fiskalnych. Co więcej – w małej społeczności dobrowolnych uczestników nowe prawa są szanowane i bardzo rygorystycznie przestrzegane, bo to łatwo kontrolować, a karą za łamanie tych praw może być odesłanie delikwenta tam, skąd przyszedł. Z kolei napływ nowych mieszkańców SOS byłby uzależniony od powstawania mieszkań i nowych miejsc pracy na tym terenie albo od powiększania strefy (na wzór pączkowania stref ekonomicznych).

Europa na rzecz SOS

Zanim zapytamy o koszty, zapytajmy o korzyści, jakie Europa przez wieki ciągnęła z Afryki i Azji. Oczywiście – jedne państwa korzystały bardzo, inne (jak Polska i kraje Trójmorza) wcale. Ale tworzenie stref nowych szans nie będzie miało charakteru zadośćuczynienia za zbrodnie kolonializmu. Na to kolonizatorzy mieli wiele dziesięcioleci i nic nie zrobili, więc i teraz nic nie zrobią pod tym hasłem, bo musieliby się przyznać do ludobójstwa. Lepiej znaleźć inną argumentację.

Takim hasłem, do którego szczególne moralne prawa ma Polska (a np. Niemcy nie mają tego prawa wcale) – otóż takim hasłem jest SOLIDARNOŚĆ. Poza tym Polska nie powinna unikać udziału w rozwiązywaniu najpoważniejszych problemów świata. Powinniśmy w tym uczestniczyć również finansowo, choć oczywiście w rozsądnej proporcji. Dodatkowo: wcale nie jest pewne, czy strefy powstaną najpierw w państwach najbardziej poszkodowanych przez kolonializm. Dziś inaczej wygląda geografia biedy, gdzie indziej biją źródła migracji. Na bieżąco mamy zajmować się sprawami aktualnymi, a nie historią, która – rzecz jasna – musi być brana pod uwagę w negocjacjach.

Tak więc podstawowe koszty powinna ponieść Europa. Zwłaszcza Europa Pierwszej Prędkości w kolonizowaniu Afryki i Azji. To jest problem europejski, a Stany Zjednoczone nie powinny być uczestnikiem tego działania. Niech tworzą własne, konkurencyjne strefy humanitarne np. w Liberii albo w Ameryce Łacińskiej. Chińczycy niech to robią w Korei Północnej, za której losy ponoszą największą odpowiedzialność, a Japończycy – na terenach, na których popełniali swoje wojenne zbrodnie.

Użycie siły

W ciągu kilku minionych dekad bogate kraje Zachodu i Wschodu wypracowały pewien paradygmat pełnienia funkcji „żandarma świata”. Najpierw obserwuje się nabrzmiewające konflikty w różnych miejscach świata i nic się nie robi. Następnie wspiera się jedną ze stron, co znacznie przyśpiesza wybuch. Strona wspierana ewoluuje ideowo i często zwraca się przeciwko Zachodowi, podczas gdy stary, wredny reżim jakoś tam gwarantował stabilność. Tak czy owak wojna wybucha, ktoś tam zwycięża, ktoś przegrywa, a głównym następstwem walk pozostają zrujnowane miasta i tysiące, a nawet miliony trupów, kalek i ludzi pozbawionych dachu nad głową.

W drugim etapie w krajach Zachodu do głosu dochodzą czułe serca wyborców i organizuje się różne akcje humanitarne, których znaczenie jest naprawdę duże dla pokrzywdzonych na danym terenie, ale które nie rozwiązują żadnego problemu w większej skali poza zachętą dla kolejnych bojowników, którzy zyskują pewność, że w razie czego dobry Zachód im pomoże. Wysyłane są misje humanitarne (cywilne) i stabilizacyjne (wojskowe), które również mają taki wpływ na konflikty, jak zasypka na AIDS, choć pomagierom przynoszą duży splendor. Nie zdarza się natomiast, by w porę wysłane siły Zachodu zapobiegły jakiejś tragedii. A nawet jeśli gdzieś stacjonowały wojska Zachodu – ich ostentacyjna bierność zachęcała wręcz do rzezi.

To trzeba zmienić. Budowa stref solidarności nie powiedzie się, jeżeli ich nie obronią uzbrojone oddziały. Ale te siły nie mogą podlegać lokalnym kacykom, bo już wiemy, że to nie ma żadnych perspektyw. Zresztą nikt poważny nie zainwestuje na terenie, który w każdej chwili może stać się areną wojen plemiennych. Strefy muszą mieć gwarancję wieloletniej ochrony i powoli wtapiać się w otaczającą gospodarkę, aż do pełnej integracji prawnej i przejścia pod zarząd krajowy za dwa, trzy… pokolenia.

Falanstery XXI wieku?

Poważne rozwiązywanie problemów wymaga szczerej, nie zawsze sympatycznie wyglądającej argumentacji. Na przykład trzeba założyć, że wynagrodzenia za pracę w SOS początkowo będą bardzo niskie, wręcz niewyobrażalnie (dla Europejczyka) niskie. Z punktu widzenia zatrudnionych będzie to wyraz solidarności zwrotnej z ryzykującymi wiele inwestorami. Ponadto – pracownicy muszą gdzieś mieszkać. To nie mogą być „hotele robotnicze”, bo ta forma wszędzie na świecie przekształcała się w siedlisko patologii lub w łagry. To muszą być zwykłe, skromne mieszkania rodzinne na terenie strefy, i to otrzymywane bez wstępnych kosztów: albo na wynajem czasowy, albo na wieloletni kredyt spłacany tak, by nie generować ryzyka (np. przez pracodawcę). Na płace netto pozostanie niewiele, choć siła nabywcza tego „niewiele” i tak będzie znaczna w porównaniu do bliskiego otoczenia.

Podobne projekty snuli utopiści przez wiele wieków. Popełniali jednak zawsze te same dwa błędy. Po pierwsze zakładali, że ludzie z natury są dobrzy, więc trzeba tylko stworzyć im warunki do realizacji dobra. Po drugie – nie rozwiązali problemu obecności nietypowej, socjalnej jednostki gospodarczej w konkurencyjnym świecie.

Obecnie już wiemy, że ludzie są tacy, jacy są. Robią to, co mogą, a czego nie mogą – nie robią (z tolerowaniem pewnych luzów). Jedni są lepsi, drudzy gorsi, dziś są dobrzy, jutro tacy sobie. Tworzymy więc warunki bezpiecznego i produktywnego życia dla takich ludzi, jacy są. Ponadto – gospodarka SOS nie poradzi sobie z konkurencją, zwłaszcza w pierwszych latach. Konieczne więc byłyby jakieś niestandardowe formy wsparcia, np. zapewnienie zbytu tamtejszych produktów poprzez zaniechanie produkowania takich samych rzeczy i wyeliminowanie importu z innych krajów. Znamy też fałszywe formy pomocy, z których myślowo najłatwiejsze, a gospodarczo najszkodliwsze byłoby dotowanie produkcji. Ważne, by w Europie pojawił się popyt nie na Afrykańczyków, ale na ich wytwory. Bo bez popytu nie ma handlu!

Następny problem to kształcenie pracowników, bo fachowców od tej technologii, która tam powstanie, w okolicy nie znajdziemy. Koszty będą spore. Na pustym terenie, czy wręcz na pustyni musi powstać cała infrastruktura kilkutysięcznego miasteczka, w którym ludzie będą nie tylko pracować, ale i uczyć się, chorować, leczyć, odprawiać modły, rodzić i wychowywać dzieci, uczestniczyć w kulturze…

Niektóre strefy powinny mieć charakter rolniczy, to mogą wręcz być nowoczesne ogrody Afryki. Zawsze jednak na terenie o dokładnie wytyczonych granicach i prawach obowiązujących tylko w nowym „ogrodzie”.

Na omawianie dalszych aspektów tego rozwiązania mamy czas, bo nieprędko przywódcy państw zdecydują się na posunięcia, których horyzont przekracza ich optymistyczne kadencje.
Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Ogrody dla Afryki” znajduje się na ss. 1 i 2 sierpniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Ogrody dla Afryki” na s. 1 sierpniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

MSWiA: KE nie wzięła pod uwagę naszych argumentów w sprawie relokacji. Mechanizm jest błędny i zagraża bezpieczeństwu

MSWiA ocenia, iż Komisja nie wzięła pod uwagę przedstawionych argumentów; podtrzymujemy stanowisko, że mechanizm relokacji jest błędny i zagraża bezpieczeństwu – podało w środę po południu MSWiA.

W środę KE poinformowała, że przeszła do kolejnego etapu procedury przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w związku „z niewywiązywaniem się przez te kraje ze spoczywających na nich obowiązków związanych z relokacją uchodźców”.

„Podtrzymujemy stanowisko dotyczące mechanizmu relokacji; uważamy, że jest on błędny i zagraża bezpieczeństwu” – podkreślono w komunikacie resortu.

Jak zaznaczono, „obowiązkiem polskiego rządu jest zdecydowana ochrona polskich obywateli przed błędnymi, bezrefleksyjnie narzuconymi rozwiązaniami, które niewątpliwie będą miały negatywny wpływ na poziom bezpieczeństwa państwa”.

MSWiA przypomina w komunikacie, że wskazywało KE systemowe braki w mechanizmie wykonywania decyzji o relokacji, które nie pozwalają na zapewnienie odpowiednich gwarancji bezpieczeństwa.
Jak tłumaczy resort, Komisja Europejska uważa, że decyzje zapewniają wystarczające mechanizmy weryfikacyjne, jednak w ocenie polskiego MSWiA twierdzenie to jest nieprawdziwe. „Od pierwszego momentu obowiązywania decyzji niemal wszystkie państwa członkowskie wyraźnie wskazywały na znaczące niedociągnięcia i celowe działania strony włoskiej, uniemożliwiające przeprowadzenie skutecznego sprawdzenia wnioskujących” – przypomniano.

„Polskiemu oficerowi łącznikowemu wyznaczonemu do Włoch uniemożliwiono przeprowadzenie bezpośrednich przesłuchań i sprawdzeń w stosunku do kandydatów do relokacji z Włoch. Polskę pozbawiono zatem podstawowego środka umożliwiającego dokonanie oceny wiarygodności wnioskodawców” – szczegółowo uzasadnia polski resort.

Podkreśla też, że nie może być zgody na „przekraczanie traktatowych uprawnień KE do ingerowania w kompetencje krajowe w zakresie bezpieczeństwa, integracji i kwestii socjalnych”. „Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) jednoznacznie potwierdza, że bezpieczeństwo narodowe pozostaje w zakresie wyłącznej odpowiedzialności każdego państwa członkowskiego” – zaznaczono.

„Również Trybunał Sprawiedliwości wielokrotnie wskazywał, że to państwa członkowskie mają obowiązek podjęcia środków zmierzających do zagwarantowania ich bezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego oraz że jedynie państwa członkowskie są kompetentne w zakresie utrzymania porządku publicznego i zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego. Polityka bezpieczeństwa należy zatem do poszczególnych państw, a nie do polityki wspólnotowej” – ocenił polski resort spraw wewnętrznych i administracji.

Jednocześnie MSWiA zapewniło, że „pomimo narzucenia przez Komisję przyspieszonego trybu procedowania, Polska odpowiednio ustosunkuje się do stanowiska KE, konsekwentnie podkreślając nasze racje wskazywane na wcześniejszym etapie”. „Podniesione zostaną raz jeszcze te argumenty, na które do tej pory Komisja nie udzieliła satysfakcjonującej odpowiedzi bądź nie udzieliła jej wcale” – zapowiedziano.

Wśród tych argumentów strony polskiej, które nie znalazły odpowiedzi, MSWiA wymienia argument o wywołaniu czynnika przyciągającego zagrożenie (tzw. pull factor), który jest skutkiem decyzji o przyjęciu migrantów do państw Unii. Podtrzymuje też argument dotyczący problemu tzw. ruchów wtórnych.

„Odgórne narzucenie państwa, do którego osoby relokowane trafiają często wbrew swojej woli, powoduje, że część takich osób będzie przemieszczać się do innych państw członkowskich” – przypomina MSWiA.

„Proceder ten ma ciągle miejsce i wnioskodawcy traktują relokacje jako narzędzie do uzyskania ochrony międzynarodowej, a następnie udania się do kraju docelowego. Takie przemieszczanie się jest spowodowane różnicami poziomu życia w poszczególnych państwach, np. dotyczącymi rynków pracy, dostępu do mieszkań czy wysokości świadczeń socjalnych” – tłumaczy resort.

MSWiA podnosi też w odpowiedzi sprawę zaskakującego tempa i trybu prowadzenia korespondencji. „Narzucone Polsce terminy odbiegają od tych zwyczajowo przyjętych, co skutkuje pewnymi niedociągnięciami wskazanymi wcześniej w odpowiedziach Komisji Europejskiej” – napisano. „Widzimy tu pewną analogię z pośpiechem przyjmowania decyzji relokacyjnych, które w sposób widoczny obarczone są licznymi błędami wynikającymi właśnie z przyjętego przez KE pospiesznego trybu” – ocenił resort.

„Pozostajemy w kontakcie z naszymi czeskimi i węgierskimi partnerami, którzy także otrzymali dziś uzasadnienie opinii. Będziemy wspólnie rozważać, jakie kroki będą w tym momencie dla nas najbardziej odpowiednie” – głosi komunikat.

PAP/MoRo

KE: kolejny etap procedury przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w sprawie relokacji imigrantów i miesiąc na odpowiedź

KE przeszła do kolejnego etapu procedury przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w związku „z niewywiązywaniem się przez te kraje ze spoczywającego na nich obowiązku związanego z relokacją uchodźców”.

[related id=”32194″]Komisja wysłała tzw. uzasadnione opinie do władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie, co jest drugim etapem postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego.

Kraje mają teraz miesiąc na odpowiedź, a nie dwa miesiące, jak bywa zazwyczaj. Jak uzasadnia KE, krótszy termin wynika z tego, że decyzje Rady UE w sprawie relokacji zostały przyjęte w odpowiedzi na sytuację nadzwyczajną oraz że Polska, Czechy i Węgry były wielokrotnie wzywane do skorygowania sytuacji.

Jeśli odpowiedzi nie nadejdą lub nie będą satysfakcjonujące, KE może przejść do kolejnego etapu procedury i skierować sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu.

„Choć Komisja wielokrotnie wzywała te kraje do działania, a w zeszłym miesiącu wszczęła wobec nich postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, Polska, Czechy i Węgry nadal nie wywiązały się ze swoich obowiązków prawnych” – czytamy w komunikacie KE. Dodano w nim, że Polska, Czechy i Węgry „wykazały też brak poszanowania dla swoich zobowiązań wobec Grecji, Włoch i innych państw członkowskich UE”.

Komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos na środowej konferencji prasowej ubolewał, że „niektóre kraje członkowskie nadal nie wykazują solidarności i odmawiają udziału w wysiłkach” dotyczących relokacji.

KE w połowie czerwca wszczęła procedurę ws. uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego wobec władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie i wysłała wezwania do usunięcia uchybienia. Wówczas szef MSZ Witold Waszczykowski nazwał decyzję niesprawiedliwą i zapowiedział, że Polska będzie się bronić.

W odpowiedzi przesłanej do Brukseli w połowie lipca polski rząd podkreślił, że nie jest w stanie wykonać decyzji w sprawie relokacji i jednocześnie właściwie wykonywać obowiązków dotyczących zapewnienia bezpieczeństwa publicznego.

Władze poinformowały o podjętych próbach przyjęcia uchodźców, podkreślając przy tym, że nie było możliwe skuteczne zweryfikowanie tożsamości starających się o azyl. W 2015 roku Polska zgłosiła gotowość przyjęcia stu osób, jako osoby preferowane wskazując rodziny, samotne kobiety, osoby mające kontakty z naszym krajem i przedstawicieli mniejszości religijnych w kraju pochodzenia. W odpowiedzi do KE zaznaczono, że władze Włoch odmówiły przeprowadzenia bezpośrednich rozmów z osobami, które miałyby zostać przeniesione do naszego kraju. Polskę – argumentuje rząd – pozbawiono tym samym możliwości zweryfikowania wiarygodności wnioskodawców.

Rząd powołał się też w piśmie na niekorzystne skutki napływu migrantów do państw Unii. Pisał m.in. o „napięciach społecznych”, „zdestabilizowaniu sytuacji społecznej” i tworzeniu warunków „do wzrostu zagrożenia zamachami terrorystycznymi”.

Warszawa podkreślała też, że UE nie wypracowała dotąd skutecznych mechanizmów i procedury weryfikacji uchodźców pod kątem bezpieczeństwa. W piśmie wskazywano, że rozdzielono zaledwie 14 proc. przewidzianych do relokacji uchodźców, co – jak argumentował rząd – uprawnia do twierdzenia, że decyzji relokacyjnej nie wykonują wszystkie państwa członkowskie.

Jednak Komisja nie uznała odpowiedzi, które dotarły do Brukseli, za zadowalające. „Żadna z nich nie zawierała informacji o tym, że [te trzy kraje – PAP] rozpoczną szybko relokację” – czytamy w komunikacie.

Ponadto „żaden z przedstawionych argumentów, niezależnie od tego, czy chodzi o toczącą się przed Trybunałem sprawę przeciwko Radzie (co nie wywołuje skutku zawieszającego), czy o inne formy pomocy udzielanej przez te kraje w geście solidarności z potrzebującymi, czy też trudności w przeprowadzaniu kontroli bezpieczeństwa, nie usprawiedliwia faktu, że kraje te nie wypełniły obowiązku polegającego na złożeniu zobowiązań co do liczby miejsc dostępnych na potrzeby relokacji” – wyjaśnia KE.

Zgodnie z decyzją Rady UE, czyli państw członkowskich, kraje UE mają obowiązek informowania co trzy miesiące o liczbie miejsc, jakimi dysponują w celu relokacji.

Komisja przypomniała w środowym oświadczeniu, że od rozpoczęcia programu relokacji Węgry nie podjęły żadnych działań, a Polska od grudnia 2015 roku nie dokonała żadnej relokacji ani nie zadeklarowała miejsc. Czechy od sierpnia 2016 roku nie przeprowadziły żadnej relokacji i od ponad roku nie złożyły nowych deklaracji.

W środę KE opublikowała też sprawozdanie dotyczące relokacji i przesiedleń, z którego wynika, że w 2017 roku tempo relokacji wyraźnie wzrosło. Od listopada 2016 roku co miesiąc odbywało się ponad tysiąc transferów, a w czerwcu br. ich liczba osiągnęła rekordowe trzy tysiące. Według stanu na środę łączna liczba relokacji wynosi 24 676 (16 803 z Grecji oraz 7873 z Włoch).

W związku z tym, że obecnie większość krajów UE regularnie składa deklaracje i dokonuje relokacji z Włoch i Grecji, „można bezpiecznie zakładać, że o ile uda się utrzymać tempo relokacji z Grecji i przyśpieszyć tempo relokacji z Włoch, to wszystkie osoby kwalifikujące się do relokacji uda się przenieść do września 2017 roku” – czytamy.

Według KE na obecnym, końcowym etapie realizowania programu relokacji, który został uzgodniony w 2015 roku, państwa członkowskie powinny przyspieszyć relokację i zadeklarować wystarczająco dużą liczbę miejsc, aby przyjęte zostały wszystkie osoby objęte tym mechanizmem.

PAP/MoRo

Czytaj również:

Repetowicz: Jak Niemcy chcą zatrzymać uchodźców w Polsce? Znów założą u nas obozy koncentracyjne?

Orban o spiskowaniu Brukseli z Sorosem i zamachu na niepodległość państw przy pomocy imigrantów. KONIECZNA REFORMA UE

Grupa Wyszehradzka: Zamknijcie porty przed imigrantami. Włoski rząd: Spełnimy swój obowiązek, bądźcie solidarni

Poranek Wnet / Repetowicz: Jak Niemcy chcą zatrzymać uchodźców w Polsce? Znów założą u nas obozy koncentracyjne?

Polska ma zbieżną ze Stanami Zjednoczonymi wizję Bliskiego Wschodu i może odegrać bardzo dużą rolę w rozmowach na temat stabilizacji północnych wybrzeży Libii – powiedział Witold Repetowicz.

– Do Syrii już od ubiegłego roku wracają ludzie wypędzeni przez wojnę, chociażby z obozów w Turcji – powiedział gość Poranka, który dziwił się przekazowi niektórych polskich mediów, jakoby ludzie ci mieli wracać do miejsc, gdzie dochodzi do bombardowań. Zwrócił uwagę na to, że są osoby, które „ubierają się w piórka tych, którym zależy na losie uchodźców”, a wcale im na nich nie zależy, bo podstawą troski powinno być „zabezpieczenie im jak najszybszego powrotu do domu, odbudowy kraju z ruin”.

– Na to powinny iść środki z UE, a nie na przyjmowanie nowych łódek – mówił Repetowicz. Wskazał, że przyjmuje się tysiące emigrantów z takich krajów, jak Senegal, gdzie nie ma dyktatury i nie ma żadnej wojny. Zwrócił uwagę na to, że ani w Iraku, ani w Syrii nie ma pomocy zagranicznej UE, żeby odbudowywać domy, do których uchodźcy mogliby wracać. Ma to jego zdaniem pomóc „w drenażu mózgów” tych krajów i zagwarantować realizację wizji Europy, w której „nie będzie już narodów”. Są siły w Europie, które prą do przyjmowania uchodźców nie na zasadach konwencji genewskiej, ale przyznawanego przez UE „prawa do zamieszkania, czyli otwarcia granic na wszystkich, którzy chcieliby tu zamieszkać”.

– Oczywiście byliby pewni selekcjonerzy, którzy kierowaliby lekarzy i inżynierów do takich krajów, jak Niemcy, a innych, tych niepotrzebnych, kierowaliby do krajów takich jak Polska. W Polsce ci ludzie musieliby znaleźć się w obozach koncentracyjnych otoczonych drutami kolczastymi pod napięciem, ponieważ i oni chcieliby uciec do Niemiec – powiedział ekspert Defence24. Jego zdaniem posłużyłoby to psuciu wizerunku Polski, mimo że ze strony Polski nie byłoby woli, aby tworzyć takie obozy.

– To jest coś, co nam chcą narzucić Niemcy – podkreślił gość Poranka Wnet. – Jeżeli Erytrejczycy, którzy siedzą w obozie pod Calais, chcą stamtąd uciec do Wielkiej Brytanii, to co będzie trzeba zrobić, żeby tego typu uchodźców zatrzymać w Polsce? – pytał.

Obama winny jest rozgardiaszowi na Bliskim Wschodzie

– Kwestie związane z problemami na Bliskim Wschodzie nie są podnoszone podczas spotkania Trójmorza – uważa Repetowicz. Jego zdaniem Polska ma zbieżną „w wielu miejscach” ze Stanami Zjednoczonymi wizję Bliskiego Wschodu.

Zwrócił uwagę na to, że kilka dni przed szczytem Trójmorza Grupa Wyszehradzka, która jest częścią Trójmorza, spotkała się z prezydentem Egiptu. Państwo to postrzegane jest przez administrację amerykańską jako jeden z kluczowych sojuszników stabilizujących sytuację na Bliskim Wschodzie.

Ekspert z Defence24 przypomniał, że za czasów Obamy doszło do destabilizacji w rejonie, a polityka byłego prezydenta USA doprowadziła do „wpychania Egiptu w ramiona Rosji” . Zwrócił uwagę na fakt, że Obama, wspierając Bractwo Muzułmańskie, doprowadził do tego, że ten rejon – w miarę spokojny, gdy obejmował on urząd prezydencki – przekształcił się w trakcie jego prezydentury w miejsce „totalnego rozgardiasza”.

– Spotkanie Grupy Wyszehradzkiej z prezydentem Egiptu wpisuje się w wizję Trumpa co do przyszłości tamtego rejonu – zauważył gość Poranka Wnet. Uważa on, że Europa dziś płaci kryzysem imigracyjnym, a Bliski Wschód humanitarnym za nieodpowiedzialną politykę ekipy Obamy, która zapoczątkowała Arabską Wiosnę.

Polska pomoże ustabilizować Libię

– Teraz jest czas na stabilizowanie sytuacji po tym rozgardiaszu. Polska może odegrać tutaj dużą rolę – powiedział Repetowicz. Przypomniał, że polskie siły są w Iraku na zaproszenie władz i zajmują się szkoleniem policji, co wpisuje się w amerykańską wizję postępowania w tamtym rejonie i wzmacnia nasz sojusz z USA.

– W przyszłości może to owocować większą rolą Polski w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie – przewiduje Repetowicz. Jego zdaniem Polska może odegrać kluczową rolę przy stabilizowaniu Libii, bowiem „ma spore doświadczenie w realizacji projektów i kontraktów w Libii”. Zwrócił uwagę, że gdyby istniały silne władze w Libii, mogłyby zapanować nad tym „kryminalnym procederem”, jak nazwał przerzut z Afryki do Europy nielegalnych imigrantów. Uważa on, że proceder ten jest wspierany przez określoną „mafię proimigracyjną”, z jaką mamy do czynienia na salonach Europy.

– Zamiast stworzyć stabilny rząd libijski i współpracować w tym zakresie z Egiptem, ZEA i libijskim generałem Khalifą Haftarem, który jako jedyny może być w stanie wprowadzić stabilizację w kraju, władze europejskie zwiększają alokację środków dla Włochów, by przyjmowali kolejne łódki z imigrantami – powiedział Repetowicz.

– Polska może odegrać bardzo dużą rolę w rozmowach o stabilizacji północnych wybrzeży Libii – powiedział Repetowicz. Podniósł kwestie związane z pomocą humanitarną w regionie, jak chociażby na granicy z Sudanem Południowym i Ugandą, gdzie robione są zdjęcia zabiedzonych dzieci. Zdjęcia te obiegają świat i są cynicznie wykorzystywane jako argument za przyjmowaniem uchodźców i ich relokacją.

– Czy te dzieci są w stanie dotrzeć do wybrzeży libijskich i przepłynąć w łodziach do Włoch? – pytał retorycznie Repetowicz, który uważa, że sumy przeznaczone na tak zwanych uchodźców mogłyby realnie zwiększyć możliwość przeżycia tych dzieci tam, na miejscu.

– Chaos wywołany tam przez Obamę doprowadził do serii nieszczęść i był bezpośrednią przyczyną epidemii chorób, które trawią tamtejszą ludność – oskarżał ekspert Defence24. Uważa on, że współpraca polsko-amerykańska może się przyczynić do zakończenia wojen w Afryce.

Całego Poranka Wnet można wysłuchać tutaj.

MoRo

 

 

 

 

 

 

Dzień 7. z 80 / Wojciech Bakun: Prezydent Tadeusz Ferenc nie ma mieszkań dla rzeszowian, ale dla uchodźców je znajdzie?

PRZEMYŚL – 04.07 – Referendum w sprawie przyjmowania uchodźców przez władze miast, które zadeklarowały taką gotowość, to bardzo dobry pomysł – powiedział poseł Kukiz’15 Wojciech Bakun w Poranku Wnet.

– Decyzja prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca, który przyłączył się do unii miast chcących przyjąć dla nas – emigrantów, dla niego – „uchodźców”, jest nieprzemyślana i polityczna – powiedział poseł Wojciech Bakun, który uważa, że  władze Rzeszowa chcą tylko zamanifestować, że mają odmienne poglądy od obozu rządzącego.

Zdaniem posła Kukiz’15 Przemyśl to najważniejsze i najstarsze miasto Podkarpacia, mimo że miastem wojewódzkim jest leżący nieopodal Rzeszów.

– Decyzja ta nie spotkała się z entuzjazmem rzeszowian, gdzie byłem wczoraj, bowiem w Polsce mamy wyrobiony stosunek do kwestii przyjmowania emigrantów i jak pokazują dane, ponad 70 procent Polaków jest temu przeciwna – powiedział Bakun. Zwrócił uwagę na słowa Ferenca, który zadeklarował, że ma mieszkania dla uchodźców.

– Czy rzeczywiście ma 500-1000 mieszkań, skoro rzeszowianie czasami czekają po kilkanaście lat na przydział takiego lokum? – pytał w Poranku Wnet poseł Kukiz’15. Jego zdaniem to decyzja nieprzemyślana i bardzo mocno polityczna.
Referendum w sprawie przyjmowania uchodźców przez władze miast, które zadeklarowały taką gotowość, to bardzo dobry pomysł ze względu na to, że to właśnie mieszkańcy będą sąsiadować z ludźmi z obcych kulturowo kręgów. Poseł przewiduje, że w przypadku prezydenta Ferenca, który w poprzednich wyborach wygrał już w pierwszej turze, deklaracja w sprawie emigrantów może się okazać klasycznym samobójem.

Na Podkarpaciu formułuje się 3. Podkarpacka Brygada Obrony Terytorialnej z siedzibą w Rzeszowie. Dwie jej kompanie mają swoją siedzibę w Przemyślu.

– Miała być jedna kompania przemyska, ale udało się wynegocjować kompanię powiatową i miejską – powiedział Bakun, chwaląc miejscowe władze samorządowe. Sam poseł zna wiele osób ze swojego okręgu wyborczego, które złożyły swój akces do OT. Często są to ludzie mający za sobą „harcerstwo czy przynależność do Strzelca, ale nie tylko” – powiedział gość Poranka Wnet z Przemyśla. W większości to osoby wykształcone, po studiach, też prawnicy. Jego zdaniem do OT przychodzą ludzie nastawieni patriotyczne, ci, którzy czują „potrzebę służenia w chwilach zagrożenia”.

– Eksponowanie patriotyzmu przez ludzi na ziemi przemyskiej jest uwarunkowane historycznie – powiedział poseł Kukiz’15. Wspomniał tu o historii Orląt Przemyskich i Lwowskich, a także o działalności na tym terenie grup rekonstrukcyjnych zajmujących się odtwarzaniem przebiegu bitew, jakie miały miejsce na tych ziemiach, ale nie tylko.

Zniesienie obowiązku wizowego dla Ukraińców, zdaniem posła Kukiz’15, nie przyniosło zauważalnego wzmożenia ruchu.

– Nie spowodowało to masowego najazdu na Polskę Ukraińców. Powiedzmy sobie szczerze: zaledwie kilka procent Ukraińców ma paszporty biometryczne upoważniające do wjazdu bezwizowego – powiedział gość Poranka.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Piotr Semka: Media za pomocą manipulacji przedstawiają Polaków jako ksenofobów, którzy nienawidzą uchodźców [VIDEO]

Gościem Poranka Radia Wnet był Piotr Semka, publicysta tygodnika „Do Rzeczy”. Głównym tematem rozmowy były demonstracje z okazji 86. miesięcznicy smoleńskiej oraz problem relokacji uchodźców w UE.

 

Piotr Semka wypowiedział się na temat relacji mediów krajów zachodnich dotyczących usunięcia przez policję kilku demonstrantów podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej. Skomentował również krótką wypowiedź premier Beaty Szydło w związku z 77. rocznicą pierwszego transportu więźniów do Auschwitz, która wywołała ogromną burzę w mediach:

Beata Szydło: Do nas należy przypominanie światu o tym, kto był katem a kto bohaterem. Śp. prezydent Lech Kaczyński, komentując losy II wojny światowej, mówił, że to, co stało się Auschwitz, było zorganizowane przez III Rzeszę. Trzeba o tym pamiętać, bo nie zawsze ten, kto ma siłę, ma rację (…) Wielkim zadaniem dla polityków jest, aby tak straszliwe wydarzenia jak Auschwitz nigdy więcej się nie powtórzyły. Auschwitz to w dzisiejszych czasach  wielka lekcja, aby czynić wszystko, by uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli.

Piotr Semka powiedział, że media zmanipulowały tę wypowiedź pani premier i jest to mechanizm, który powtarza się coraz częściej:

– Mamy w Polsce parę ośrodków, które posiadają tzw. władzę interpretacji. Tak było w sobotę 10 czerwca, kiedy legalna demonstracja była blokowana w sposób nielegalny. Tak często dzieje się na Zachodzie, wtedy policja przenosi tego typu osoby. W przypadku sobotniej demonstracji to przenoszenie odbyło się o godz. 19, a już o 23 na stronie „The Times” była interpretacja, że policja Jarosława Kaczyńskiego zaatakowała pokojową demonstracje na czele z legendą solidarności.

[related id=”24165″]

Jest to sytuacja, kiedy część dziennikarzy przedstawia interpretacje niekorzystne dla Polski i wszystkie agencje je powtarzają, nakręcając spiralę kłamstw.

Z przemówienia Beaty Szydło prasa wybrała jedno zdanie. To zdanie ktoś zinterpretował jako wykorzystywanie uroczystości ku czci ofiar Oświęcimia do ataku na cudzoziemców. Donald Tusk ogłosił na Twitterze, że stała się „rzecz haniebna”, i powstała tzw. moralna panika. Część ludzi powiedziała, że jeżeli sam Donald Tusk uznał, że stało się coś złego, to faktycznie tak musiało być.

Gość Radia Wnet uważa, że każda wypowiedź na terenie obozu Auschwitz wywołuje na świecie duże poruszenie, dlatego pani premier powinna unikać w takim miejscu dłuższych dywagacji, z których można wyciągnąć jakieś zdanie, a później niekorzystnie je przedstawić. – Należy unikać takich sytuacji, ponieważ media zrobią z pani premier oszalałą ksenofobkę, która nienawidzi cudzoziemców.

Piotr Semka powiedział również o problemie relokacji uchodźców w Europie: – Bruksela chce manipulować rzeczywistością polityczną w Polsce. Samorządy w dużych miastach są w rękach opozycji. W związku z tym w Europie pojawił się mechanizm – „jeśli chcemy przykręcić śrubę, to należy pompować pieniądze bezpośrednio ponad głowami rządu do samorządów, które są w przypadku Polski w rękach opozycji”.

[related id=”24423″ side=”left”]

Akcje zachęcające do przyjmowania uchodźców przez samorządy są według publicysty nieodpowiedzialne: – Dobrym tego  przykładem jest ukucie nośnego hasła, że Sopot chce przyjąć sieroty. Wszyscy, którzy znają realia bliskowschodnie i siłę więzów rodzinnych, stwierdziły, że jest to absurd, żadna rodzina nie wyśle samych dzieci. Jeśli wyśle, to razem z rodzicami.

Zdaniem Piotra Semki takie działania są robione tylko po to, aby zrobić na złość Jarosławowi Kaczyńskiemu oraz aby budować Polskę z podziałami. Podobnie było z pomysłem, że każda parafia przyjmie jedną rodzinę: – Jest to kolejny absurd, ponieważ ci ludzie chcą żyć w grupie. Mają inną religię, nawyki żywieniowe etc. Są to setki problemów i w momencie, kiedy te efektowne hasła wynikające z szantażu moralnego opadają, okazuje się, że jest to „zabawa” ludźmi. Albo wywoła to konflikty, albo będzie utrzymywana fikcja, w której nie mówi się o negatywnych konsekwencjach.

Piotr Semka zauważył też, że nie jest tak, że na świecie są tylko ludzie, którzy chcą kooperacji. Jest wiele osób, które pragną dekonstrukcji, i takim elementem jest wojujący islam: – Nie jest tak, że Polska nie chce czy nienawidzi uchodźców, boi się tylko, czy mechanizm przesiewania tych ludzi pozwoli na ustalenie, kto z nich ma złe zamiary.

Ich tożsamość jest bardzo trudna do ustalenia – nie mają często dokumentów, nie ma możliwości kontaktu z biurem meldunkowym w Aleppo czy w Damaszku. Do tego dochodzi sytuacja, w której w Europie duża cześć opinii publicznej nie ufa już przedstawianemu obrazowi imigrantów: – Przedstawiane są kobiety z dziećmi, a dominują samotni mężczyźni. Mówi się o ofiarach Aleppo, a Syryjczycy stanowią zdecydowaną mniejszość tych ludzi. Włoskie władze wysyłają przede wszystkim tych najbardziej kłopotliwych dla siebie, np. buntowników w obozach uchodźców.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

 

Wojciech Cejrowski: Komisja Europejska wszczęła procedury, i bardzo dobrze, bo okaże się, że jest bezzębna

Żałuję, że Austria wykluczyła się z grona państw, które miały być ukarane z powodu relokacji, bo to jedyny kraj, który nie jest postsowiecki. Mam nadzieję, że reszta nie wystawi nas do wiatru.

– Jeśli w Polsce dojdzie do zmiany władzy i Platforma przyjęłaby dla przykładu te wszystkie unijne kary, to byłby bardzo niedobry scenariusz – powiedział Wojciech Cejrowski, gość „Poranka Wnet”. Zauważył przy tym, że wówczas mogłoby się okazać, że bylibyśmy zmuszeni płacić horrendalne kary do Unii, a jednocześnie przyjmować „wybuchających” imigrantów. 

– Wówczas to bardzo dobrze, że Komisja Europejska przysoli nam karę, bo my jej nie zapłacimy i się okaże, że Komisja może sobie przysalać kary, ale jest bezzębna – powiedział podróżnik. Ubolewał, że Austria wykluczyła się z grona państw, które miały być ukarane z powodu relokacji, bo to jedyny wśród nich kraj, który nie jest postsowiecki. Wyraził nadzieję, że nie zostaniemy przez pozostałe państwa wystawieni do wiatru.[related id=”24559″]

– To, co się dzieje podczas miesięcznic smoleńskich, jest wkurzające, że przyłażą i przeszkadzają – ocenił Wojciech Cejrowski. Mówiąc o tym, jak zachowuje się dziś Frasyniuk, który przecież w swoim czasie był również „naszym bohaterem, bo uciekał UB-cji”, zastanawiał się, patrząc przez pryzmat ostatnich wydarzeń, czy Frasyniuk robił to wtedy „naprawdę, czy to był jakiś teatr”.

– W jego mózgu nastąpiła jakaś wolta i nagle jest prokomunistą, a wtedy był antykomunistą – zdiagnozował Cejrowski, który powiedział, że w PRL-u sam walczył przede wszystkim o wolność słowa, która polega na tym, że obywatele RP mają prawo protestować na ulicy przeciwko innym obywatelom RP.

– Rolą policji jest to, żeby nie prali się po pyskach, albo właśnie, jeśli obydwie strony sobie tego życzą, ja bym pozwolił, żeby prali się po pyskach, ale przy okazji nie demolowali okolicznych sklepów i nie palili aut – powiedział Cejrowski.[related id=”24137″]

– Mieszkam zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych i jestem tak samo dobrym patriotą amerykańskim, jak polskim. Nie jestem w żaden sposób rozdarty, tak jak rozdarty nie był Tadeusz Kościuszko, bohater Polski i Ameryki. Trudno komentować to, że Trump będzie w Warszawie, bo to tylko takie pudełko z Trumpem w środku. Do tej pory media niczego konkretnego nie napisały o tej sprawie i tutaj albo jest to wina mediów, albo ministerstwo spraw zagranicznych do tej pory nie wypracowało jakiegoś konkretnego planu dotyczącego tego, co chce załatwić podczas tej wizyty, albo ma tragiczną politykę informacyjną. Nic tak naprawdę nie wiadomo, kto będzie i co będzie załatwiał.

Dzisiaj ekscentryczny podróżnik będzie na, jak to określił, największych na kuli ziemskiej targach dewocjonaliów Sacroexpo w Kielcach.  Zwrócił uwagę, że targi te stoją w jawnej sprzeczności z tym, co prezentuje papież Franciszek, „czyli z kompletnym brakiem szacunku dla munduru”.

– Tutaj są  najpiękniejsze „mundury kościelne do kupienia, kapiące złotem, szamerowane dla Jezusa. Tabernakula zdobione kamieniami; tabernakula znowu dla Chrystusa Pana, a tam w Rzymie obowiązuje stylistyka robienia tabernakulum z odpadów, recyklingu, jakiegoś takiego starego plastiku – powiedział Cejrowski. Jego zdaniem generał powinien porządnie się ubrać, a nie chodzić „w jakiś ciudrach kupionych na allegro” – ostro skrytykował  ekscentryczny podróżnik skromny styl noszenia się papieża Franciszka.

– Jest w tym jakiś przekaz, ale jednocześnie to jest trochę tak, jakby generał chodził w podartym mundurze – ocenił gość „Poranka Wnet”. Jego zdaniem, strój papieski to oznaka rangi, a nie jakieś tam prywatne fatałaszki papieża Franciszka.

Wojciech Cejrowski pochwalił się też, że wieczorem ma występ w największej, bo liczącej 750 miejsc sali w mieście.

Zapraszamy do wysłuchania audycji.

MoRo

 

MSZ: Decyzja Komisji Europejskiej oddala nas od wypracowania rozwiązania w sprawie polityki migracyjnej

Decyzja KE o rozpoczęciu procedury wobec Polski ws. przyjmowania uchodźców oddala nas jako UE od wypracowania całościowego rozwiązania dotyczącego polityki migracyjnej i pogłębi podziały w ramach UE.

Polska jest gotowa do obrony swoich racji przed Trybunałem Sprawiedliwości – zapowiada resort.

Komisja Europejska potwierdziła we wtorek, że postanowiła wszcząć postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w związku z odmową udziału w programie relokacji uchodźców przez te trzy kraje.

[related id=”19618″]

W komunikacie MSZ przekazanym we wtorek PAP podkreślono, że „Polska odnotowuje decyzję KE o wszczęciu postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w związku z brakiem deklaracji o przyjmowaniu uchodźców w ramach decyzji relokacyjnych z 2015 r.”

Według resortu, decyzja ta oddala nas jako UE od wypracowania całościowego rozwiązania dotyczącego polityki migracyjnej oraz pogłębi podziały w ramach UE. „Polska jest gotowa do obrony swoich racji przed Trybunałem Sprawiedliwości” – zapowiedział MSZ.

Jednocześnie zaznaczono, że Polska wykazuje solidarność europejską w sprawie kryzysu migracyjnego, m.in. angażując się w ochronę granic zewnętrznych UE oraz systematycznie wzmacniając swoje zaangażowanie humanitarne w regionie.

Resort przypomniał, że tylko w 2016 r. Polska oddelegowała 433 funkcjonariuszy Straży Granicznej do wspólnych operacji koordynowanych przez Europejską Agencję Straży Granicznej i Przybrzeżnej (FRONTEX), w tym 227 funkcjonariuszy pełniło służbę w Grecji.

Zaznaczono też, że w 2016 r. na działania humanitarne służące pomocy ofiarom konfliktów w Syrii i Iraku wyasygnowano kwotę ok. 118,5 mln PLN, na którą złożyły się środki przeznaczone na obligatoryjną składkę do tzw. Instrumentu Tureckiego – ponad 73 mln PLN oraz środki na pomoc humanitarną o charakterze dobrowolnym w kwocie ok. 45,5 mln PLN. W 2017 r. Wsparcie to jest kontynuowane.

MSZ podkreśliło, że Polska wskazuje również na swoje zaangażowanie i stabilizującą rolę na wschodniej granicy UE. Przypomniano, że w roku 2016 Polska przyjęła ponad milion migrantów i uchodźców z Ukrainy i zza wschodniej granicy, „znacząco ograniczając presję migracyjną z tych krajów na inne kraje UE.”

„Pragniemy ponadto podkreślić, że mamy do czynienia z sytuacją, w której żadne z państw członkowskich UE dotychczas nie zrealizowało swoich zobowiązań w ramach implementacji decyzji relokacyjnych z 2015 r. Niezmiennie stoimy na stanowisku, że polityka migracyjna należy do prerogatyw państw narodowych” – czytamy w komunikacie resortu dyplomacji.

MSZ zwrócił także uwagę, iż „wciąż oczekujemy na ostateczne orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE w związku z zaskarżeniem decyzji relokacyjnych przez Węgry i Słowację”.

„Uprzedzające działania KE w tej sprawie można uznać za próbę wywierania nacisku przez KE na niezależny Trybunał” – podkreślono.

PAP/JN

Polska zostanie ukarana za nieprzyjmowanie uchodźców. KE wszczyna formalną procedurę o naruszenie prawa UE

Komisja Europejska zdecydowała, że wszczyna formalną procedurę wobec Polski, Czech i Węgier o naruszenie prawa UE w związku z niewypełnianiem przez te kraje decyzji dotyczącej relokacji uchodźców.

Według rozmówcy Polskiej Agencji Prasowej decyzję w tej sprawie ogłosił na posiedzeniu kolegium komisarzy szef Komisji Jean-Claude Juncker. Oficjalnie ma ją przekazać na popołudniowej konferencji prasowej w Strasburgu unijny komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos.

[related id=”24355″]

Komisja podjęła decyzję o wysłaniu wezwania do usunięcia uchybienia do władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie. To pierwszy etap procedury o naruszenie prawa UE, która może się skończyć pozwaniem kraju do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.

W pismach wyznaczono termin na wykonanie decyzji lub odpowiedź. Zwyczajowo są to dwa miesiące, choć zdarzało się, że Komisja skracała oczekiwanie na odpowiedź do miesiąca. Z informacji PAP wynika, że na posiedzeniu kolegium komisarzy nie było dyskusji ws. decyzji o rozpoczęciu procedur.

Awramopulos ma przedstawić jeszcze we wtorek comiesięczny raport na temat realizacji programu relokacji uchodźców z Grecji i Włoch. Miesiąc temu zapowiadał, że jeśli kraje, które nie biorą udziału w relokacji, mimo że nakazuje im to unijne prawo, nie przystąpią do niej do czerwca, KE rozpocznie kroki prawne.

Polskie władze konsekwentnie sprzeciwiają się systemowi obowiązkowej relokacji uchodźców, wskazując, że mechanizm ten jest nieefektywnym narzędziem radzenia sobie z problemem migracji.

Decyzja KE może nas oddalać od koniecznego kompromisu politycznego w sprawie polityki migracyjnej i pogłębić podziały w UE – powiedział we wtorek PAP wiceszef MSZ Konrad Szymański. Jak dodał, Polska jest gotowa do obrony swoich racji w sprawie przyjmowania uchodźców przed Trybunałem Sprawiedliwości.

Szymański zwrócił jednocześnie uwagę, że „fundamentalne problemy” z wykonaniem błędnych – jego zdaniem – decyzji z września 2015 roku odnotowały „wszystkie państwa UE”.

Z najnowszego, majowego raportu KE wynika, że Węgry, Polska i Austria jako jedyne nie dokonały relokacji ani jednej osoby. Natomiast Czechy, po relokowaniu niewielkiej liczby, przestały brać udział w programie. Źródła PAP informowały wcześniej, że Komisja nie zamierza wszczynać procedury wobec Austrii, bo kraj ten zaczął podejmować zobowiązania dotyczące relokacji.

We wrześniu 2015 roku państwa członkowskie UE zgodziły się na przeniesienie 160 tys. uchodźców z Włoch oraz Grecji; termin na zakończenie działań wyznaczono na wrzesień 2017 roku. Dotychczas około 20 tys., czyli nieco ponad 12 procent ustalonej liczby osób, zostało faktycznie przeniesionych.

Rozpoczęcie procedury o naruszenie prawa UE może prowadzić w konsekwencji do kar finansowych dla kraju członkowskiego. Aby do tego doszło, musi zostać zakończona kilkuetapowa procedura w KE, a sprawa zostać rozstrzygnięta przez Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Batalia jest jednak długa, a kary – choć potencjalnie dotkliwe – możliwe byłyby najwcześniej za kilka lat.

PAP/JN

Paweł Kukiz dla WNET.fm: Apeluję o przeprowadzenie w Polsce natychmiastowego referendum w sprawie uchodźców

Żadna partia polityczna w Polsce nie ma prawa wypowiadać się za obywateli w sprawie przyjmowania bądź nieprzyjmowania uchodźców, dlatego konieczne jest referendum – powiedział WNET.fm Paweł Kukiz.

Paweł Kukiz zwrócił uwagę, że w przestrzeni publicznej funkcjonuje dziwne pojęcie uchodźcy, a przecież jest to już kwestia zdefiniowana.

– Uchodźca według prawa międzynarodowego jest to osoba, która udaje się z kraju objętego konfliktem do najbliższego kraju nie objętego [related id=”24478″]konfliktem zbrojnym. I takich uchodźców mamy w Polsce około miliona i są Ukraińcy, którzy korzystają z wielkiej gościnności Polski –  powiedział Kukiz. Zwrócił uwagę, że nawet nie są zmuszeni do składania specjalnych podań, bowiem uciekają z kraju, w którym toczy się wojna.

– Tak zwani uchodźcy, czyli podmioty, o których mówi Unia Europejska, to imigranci, którzy uciekają ze swoich krajów do Unii ze względu na wizję łatwiejszego życia  – powiedział lider Kukiz’15. Jego zdaniem, dramat też polega na tym, że rzadko który z nich chce mieszkać w Białej Podlaskiej, a wszyscy chcą w Monachium.

– Wszelkie groźby (ze strony Unii – przyp. red.) będą się nasilać, jeżeli natychmiast nie przeprowadzimy referendum, w którym obywatele będą mogli wypowiedzieć się na temat przyjmowania bądź też nieprzyjmowania czy to uchodźców, czy  tak zwanych uchodźców, w domyśle imigrantów – powiedział Kukiz. Jego zdaniem żadna partia polityczna nie ma prawa decydować za obywateli RP. [related id=”24519″]

– Koalicja PO-PSL nie konsultowała z nikim swojej decyzji podjętej na forum UE i dlatego referendum dałoby politykom mandat do renegocjacji z Unią tak zwanych kwot  – powiedział Kukiz. Dodał, że jego ugrupowanie cały czas zbiera podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie tak zwanych uchodźców. Kukiz’15 zebrał ich już około 400 tysięcy, mimo braku pomocy ze strony PiS w tej kwestii.

– Brakuje jeszcze 100 tysięcy – powiedział Paweł Kukiz.

Przypomnijmy: Ruch Kukiz’15 rozpoczął zbiórkę podpisów w styczniu 2016 r. W ramach akcji uruchomiona została strona internetowa dzienreferendalny.pl, na której znalazły się wzory kart do podpisu. Akcję wstrzymano na początku lutego 2017 r., ponieważ – jak argumentowano – rząd zdecydował się nie przyjmować uchodźców. Podpisy znowu zaczęto zbierać w marcu br.

Aby wniosek mógł trafić do Sejmu – zgodnie z ustawą o referendum ogólnokrajowym – potrzeba 500 tys. podpisów. Pytanie w referendum miałoby brzmieć: „Czy jesteś za przyjęciem przez Polskę uchodźców w ramach systemu relokacji w Unii Europejskiej?”.

MoRo