Dr Kendzierska: Dno oceanu jest wciąż bardzo słabo zbadane. Znamy je w 5-10%

Oceanograf z Uniwersytetu Gdańskiego opowiada o osiągnięciach jej dyscypliny naukowej i wkładzie Polaków w jej rozwój. Mówi o tym, jak zmiany klimatyczne mogą wpłynąć na przyszłość światowego oceanu.

 

 

Dr Halina Kendzierska z Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego mówi o stanie badań nad oceanem światowym:

Dno oceanu znamy w 5-10%, i to w jego najpłytszej strefie. Na głębi Challengera, najniżej położonym punkcie Rowu Mariańskiego (11 km) , były zaledwie 3 osoby. Dla porównania, na Księżycu stopę postawiło 12 osób.

Jak mówi dr Kendzierska, ciśnienie atmosferyczne na dnie oceanu jest kilkaset razy wyższe niż na powierzchni Ziemi. Mimo to, występują tam liczne organizmy żywe: bakterie, wirusy, skorupiaki i ryby.

Gość „Kuriera w samo południe” ocenia, że polscy badacze dużo wnieśli do dorobku światowej oceanografii, ze szczególnym uwzględnieniem obszarów polarnych.

Najdziwniejszym gatunkiem, jaki miałam okazję napotkać, był podwój wielki, występujący w głębinach Bałtyku. Stanowi on pożywienie dorszy bałtyckich, dlatego jest czasami odławiany.

Jak mówi badaczka, zgodnie z opinią większości współczesnych naukowców życie na Ziemi powstało w kominach hydrotermalnych. Wytrącające się tam minerały stanowiły pokarm dla organizmów pierwotnych.

Dr Kendzierska stwierdza, ze w kropli wody oceanicznej można znaleźć kilkaset organizmów żywych, a w łyżeczce wody da się wyodrębnić organizmy z gatunków odpowiadających za produkcję połowy tlenu na Ziemi.

Najbardziej niezwykłymi gatunkami w oceanie są, zdaniem dr Kendzierskiej, ośmiornice i meduzy. Te ostatnie potrafią przybrać rozmiary blisko stumetrowe. Gatunki meduz występujące w Morzu Bałtyckim nie są groźne dla człowieka. Potrafią bardzo sprawnie się regenerować, z pewnością długość ich życia zdecydowanie przekracza przeciętną długość życia człowieka.

Dr Kendzierska porusza również wątek zmian klimatycznych. Podwyższenie temperatury oceanu doprowadzi do uwolnienia znacznych ilość metanu, co prawdopodobnie doprowadzi do jeszcze szybszego ocieplenia klimatu i zmiany obszarów występowania poszczególnych gatunków roślin i zwierząt. Gość „Kuriera w samo południe” stwierdza, że jak najdokładniejsze oszacowanie skutków zmian klimatycznych i zanieczyszczenia środowiska jest obecnie najpoważniejszym wyzwaniem dla naukowców.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W. K.

Prof. Wołkowicz o suwalskich złożach żelaza: Przy takiej głębokości i koncentracji, absolutnie nie opłaca się wydobywać

Prof. Stanisław Wołkowicz o tym, czym zajmują się geolodzy, do czego przydają się najnowsze badania geofizyczne, geotermii i o tym, czym są złoża.

Zajmujemy się powierzchnią terenu i paroma kilometrami w głąb.

Prof. Stanisław Wołkowicz tłumaczy czym zajmuje się geologia. Opowiada o nowoczesnych metodach geofizycznych, które pozwalają lepiej poznać to, co jest pod ziemią.

Badania geofizyczne nabrały dużej precyzji.

Pozwalają one na poszukiwanie surowców naturalnych i są korzystne dla wychwytywania emisji gazów. Badania geofizyczne pozwalają zbadać wielkość strumienia cieplnego, co przydaje się przy geotermii głębokiej. Jest ono też istotne dla bezpieczeństwa górniczego, gdyż pozwala ustalić jak głęboko można budować kopalnię. Badacz z Państwowego Instytutu Geologicznego mówi o złożach w Polsce.

Cudów na temat odkryć geologicznych na terenie Polski nie ma co oczekiwać.

Odkrycie złóż miedzi, o których obecnie głośno w mediach, datuje się na rok 1957. Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego zauważa, że złoże to pojęcie ekonomiczne, nie geologiczne. O tym bowiem czy dane rudy można uznać za złoża, czyli „nagromadzenie kopalny użytecznej”, którą opłaca się wydobywać decydują czynniki ekonomiczne. Zauważa, że rzeczone rudy żelaza na obszarze Suwalszczyzny były złożami, kiedy Polska była gospodarką zamkniętą, ale przestały nimi być, gdy stała się otwartą.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

 

Prof. dr hab. Karwasz: Większość gwiazd może mieć układy planetarne. Każdy z nas może mieć własną galaktykę

Co mają wspólnego stare telewizory z początkami Wszechświata? Ile jest gwiazd na niebie? W czym się Wszechświat rozszerza? Czego Kopernik nie widział? Odpowiada prof. dr hab. Grzegorz Piotr Karwasz.


Prof. dr hab. Grzegorz Piotr Karwasz mówi o niesamowitym odkryciu Mikołaja Kopernika, czyli wprowadzeniu koncepcji heliocentrycznej Układu Słonecznego, które zostało opisane w „De revolutionibus orbium coelestium” („O obrotach sfer niebieskich”). Według naszego gościa jednym z największym odkryć naszego toruńskiego naukowca jest stwierdzenie, że „nie możemy znać rozmiarów Wszechświata”. Jeszcze sto lat temu, jak mówi fizyk, sądzono, że można poznać „rozmiar nieba”. Dziś wiemy, że wszechświat się rozszerza. Przypomina także stwierdzenie Arystotelesa, który, wbrew ówczesnej, a w zgodzie z obecną wiedzą, stwierdził, że:

Nam gwiazdy wydają się niezmienne, ale one żyją i cieszą się swoim życiem.

Naukowiec ponadto tłumaczy słuchaczom, skąd wiemy, że Wszechświat ma ok. 13,82  mld lat.  Ślady  jego początków można zaobserwować przy uruchamianiu starych telewizorów, kiedy na ekranie pojawiają się „mroczki”. Pochodzą one początkowo z promieniowania jego wytworzyło się na początku jego istnienia, gdy był gorący i świecił, a przy tym „tak gęsty, że światło niego nie wychodziło”. Wyobrazić sobie ten Wszechświat pomaga praca XIII wiecznego artysty, którą możemy podziwiać w katedrze w Wenecji.

Artysta narysował dwie kule jedną złotą z czarną promieniami i jedną czarną ze złotymi. […] Czarna kula z której nagle wyszły żółte promienie […] od tego czasu wszechświat się rozszerzył tysiące, tysiące razy, światło żółte stało się falą telewizyjną.

A w czym ten Wszechświat się rozszerza? Na to pytanie odpowiada Kopernik, który stwierdził, że nie da się nań spojrzeć z zewnątrz, czyli poza granicą widzialnego Wszechświata. Ten zaś zgodnie z teorią względności Einsteina może się albo rozszerzać albo zapadać. Gdyby się zaś zapadał to by nas nie było, więc musi się rozszerzać.

Wszechświat nie ma środka, puchnie jak ciasto.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego tłumaczy, że Wszechświat nie ma środka, gdyż jest on niczym ciasto drożdżowe rozrastające się w różnym tempie w różnych kierunkach. Odpowiada również na pytanie: „Ile jest gwiazd na niebie?”. Gołym okiem widać ok. pięć tysięcy, licząc obydwie półkule, a w naszej galaktyce miliardy. Galaktyk zaś jest na pewno dziesięć miliardów.

Większość gwiazd może mieć układy planetarne.

Prof. Karwasz mówi o odkrytych 4000 układów planetarnych, zauważając, że to, iż gwiazdy mogą mieć układy, nie znaczy, że je mają. W grudniu została przyznana Nagroda Nobla z fizyki za odkrycie nowych układów planetarnych.

Od czasów Arystotelesa i od czasów Kopernika dowiedzieliśmy się mnóstwa wiedzy. Ta wiedza się podwaja z każdym rokiem.

Pracownik naukowy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu zauważa, że jest cztery razy więcej Wszechświata, niż to, co jesteśmy w stanie zaobserwować. Wniosek taki można wyciągnąć z analizy grawitacji – na galaktyki musi działać siła trzymająca je ze sobą.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Walec postępu przyśpiesza. Wiwisekcja akademickiej degrengolady / Herbert Kopiec, „Śląski Kurier WNET” nr 68/2020

Czyżby minister Gowin – w sposób świadomy (?) – wałęsizną: „jestem za, a nawet przeciw” – oswajał nas z tzw. orwellowskim dwójmyśleniem? Czyżby nie dostrzegał w tym lekceważącego stosunku do rozumu?

Herbert Kopiec

Walec postępu przyśpiesza…

Wiwisekcja akademickiej degrengolady

Po 29 latach nienagannej pracy pani profesor Ewa Budzyńska (socjolog i psycholog) z Uniwersytetu Śląskiego poinformowała, że wraz z końcem semestru (23.02. 2020) na znak protestu kończy swoją karierę zawodową na tej uczelni.

Postanowiła złożyć na ręce rektora wypowiedzenie z pracy w związku z poddaniem jej szykanom ze strony władz Uniwersytetu Śląskiego, m.in. za wykłady poświęcone propagowaniu tradycyjnego modelu rodziny. W atmosferze niewielkiego zainteresowania najbliższego środowiska (natomiast w internecie zrobiło się głośno) wywiesiła białą flagę. Poddała się w gruncie rzeczy bez walki już w pierwszej rundzie rozkręcającej się dopiero bijatyki. Narzuca się pytanie: czy postąpiła roztropnie, czy aby się zbytnio nie pośpieszyła ze swoją decyzją?

Zanim z perspektywy postawionych wątpliwości przyjrzymy się sprawie bliżej, przywołajmy spostrzeżenie natury ogólnej, które odnosi się do dość powszechnie podzielanego dziś przeświadczenia, że w ramach rozlewającej się po Europie rewolucji kulturowej mamy do czynienia z anarchizowaniem/destablizowaniem społeczeństwa poprzez banalizowanie m.in. hipokryzji i cynizmu. Oto przecież wyszło na to, że w czasach pysznie propagowanej hipertolerancji, wbrew obowiązującej (?) dyrektywie, że „nie wolno nikogo dyskryminować” – siły postępu zakorzenione w Uniwersytecie Śląskim uznały, że prof. Budzyńska wykazuje zbyt mało entuzjazmu dla cywilizacyjnego/obyczajowego postępu, pojmowanego jako powolny (póki co jeszcze bezkrwawy) proces mający doprowadzić do tzw. zmiany społecznej, czyli najogólniej rzecz biorąc, postawienia na głowie świata funkcjonującego w oparciu o tradycyjne wartości.

Trzeba przyznać, że rzeczywiście tradycyjna rodzina (składająca się z ojca, matki i dziecka) i chrześcijaństwo, w tym zwłaszcza Kościół katolicki (choć ostatnio już nie zawsze) stoi owemu postępowi na przeszkodzie. Bóg zawadza więc lewackim humanistom, którzy najwyraźniej padli ofiarą własnego histerycznego optymizmu postawienia CZŁOWIEKA w miejsce Boga.

Nie może więc specjalnie zaskakiwać, że prof. Ewa Budzyńska, która na wykładach, najogólniej rzecz ujmując, broni obecności Bożej w ludzkim życiu (tak to przynajmniej wygląda w świetle informacji pochodzących z różnych źródeł), oczekuje na rozprawę przed uniwersytecką Komisją Dyscyplinarną. Jej termin wyznaczono na 31.01.2020. Werdykt Komisji już niczego nie zmieni w życiu zawodowym Budzyńskiej, a mimo to pokibicuję kłopotom pani profesor z pozycji starszego kolegi. Mam bowiem za sobą koszmar podobnych doświadczeń, zafundowanych mi swego czasu przez siły lewackiego postępu za pośrednictwem Komisji Dyscyplinarnej ds. Nauczycieli Akademickich jednej ze śląskich uczelni.

O co poszło?

W rozmowie z redaktorem Gromadzkim w Telewizji Republika obwiniona prof. Budzyńska wyjaśniła, że w tym wszystkim, co ją spotyka ze strony uniwersyteckich humanistów, najwyraźniej chodzi o wykluczanie z uczelni tych zajęć i tych wykładowców, którzy nie utożsamiają się z lewicowymi ideologiami. Trafiła oczywiście w sedno. Ponad wszelką wątpliwość mamy do czynienia ze starą śpiewką, przećwiczoną już na Zachodzie z fatalnym skutkiem dla zachowania tradycyjnego, sensownego ładu społeczno-moralnego. „Jeśli ktoś jest radykalnym katolikiem, no to oczywiście musi też być homofobem i antysemitą (…) jeszcze zabrakło jakiegoś faszyzmu – mówi prof. Budzyńska, nie skrywając, że przeżywa z tego powodu jako nauczyciel akademicki trudny okres w swoim życiu. Jest Jej najzwyczajniej przykro, zwłaszcza że i studenci mają do niej pretensje, choć przyznaje, że są pośród nich i tacy, którzy deklarują, że są gotowi wziąć ją w obronę. Natomiast w szerzej pojętym środowisku uczelnianym (poza solidarną reakcją bezpośredniego przełożonego) zaległa, niestety, cisza.

Czym skorupka za młodu nasiąkła

Trudno się poniekąd dziwić, że ów radykalny katolicyzm i związane z nim konserwatywne, tradycjonalistyczne ciągotki prof. Budzyńskiej nie spodobały się postępowym, lewackim władzom śląskiej uczelni, zwanej ongiś „czerwonym uniwersytetem”. Obserwacje wskazują, że na uznanie w śląskiej Alma Mater mogą liczyć uczeni radykalnie lewicowi, postrzegający konserwatyzm w każdej postaci jako „coś, co już odeszło”. Dość powiedzieć, że „olbrzym polskiej pedagogiki i jej odnowiciel”, wyróżniony doktoratem honorowym UŚ prof. Zbigniew Kwieciński (promocja w 2014 r.), zapytany ostatnio o swoje związki z pedagogiką konserwatywną, wyznał (2019 r.), że nie posiada w tej dziedzinie żadnych kompetencji. „Ja się na tym nie znam” – dodał z rozbrajającą szczerością. Prof. Budzyńska „się na tym zna” i właśnie objęta została postępowaniem rzecznika dyscyplinarnego Uniwersytetu Śląskiego – prof. Wojciecha Popiołka – „w związku z podejrzeniem popełnienia czynów, które naruszają obowiązki i godność nauczyciela akademickiego”.

Trzeba przyznać, że brzmi to groźnie… Jestem jednak przekonany, że wciąż zbyt mała jest świadomość, iż na dłuższą metę znacznie groźniejsza jest wzmiankowana cisza wokół tego skandalu w najbliższym otoczeniu konserwatywnej socjolożki.

Bez ryzyka popełnienia błędu da się powiedzieć, że utytułowana społeczność uczonych w obawie o własną skórę nabrała wody w usta, udając, że nic się nie stało. Myślę, że ta postawa jest prawdziwym powodem nas wszystkich do strachu. Wszak każda wspólnota dla swojego normalnego rozwoju potrzebuje elit, które wyznaczają i chronią standardy przyzwoitego zachowania jej członków.

Cóż takiego przeskrobała pani profesor, czym naraziła się uniwersyteckim władzom? Ano prof. Budzyńska, absolwentka KUL, poniekąd sama zgotowała sobie taki los, skoro mówi, że „bardzo negatywnie ocenia ideologię gender” i podkreśla, że zawsze mówi o gender jako ideologii, czyli całkowitym przekreśleniu podstaw biologicznych naszej płciowości. „Z jednej strony – słusznie zauważa brak konsekwencji obwiniona prof. Budzyńska – uważa się, że płeć staje się sprawą do wyboru, ale z drugiej strony, jeśli przychodzi co do czego, np. do płacenia alimentów na dziecko, to nagle okazuje się, że plemnik (podarowany przez dawcę – chodzi, przypomnijmy, o związek lesbijek) ma jednak swoją płeć i w związku z tym chce się pozyskać alimenty od owego dawcy plemnika”. I trudno nie przyznać jej racji. Jakoż sprawa mocno się komplikuje w świetle zaskakującego stanowiska, jakie zajął ostatnio w analizowanej kwestii minister nauki i szkolnictwa wyższego, wicepremier Jarosław Gowin: „Położę się Rejtanem, jeżeli ktoś będzie próbował ograniczać wolność słowa zwolennikom ideologii gender (Radio Zet, 04.11. 2019).Ta sympatia ministra Gowina do zwolenników ideologii gender zaskakuje, gdyż jeszcze niespełna dwa miesiące wcześniej na pytanie, czy ideologia gender to zagrożenie dla Polski i polskich rodzin – odpowiedział: „To jest ideologia – w moim przekonaniu – sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem i też z tradycyjnymi polskimi wartościami. Natomiast wierzę, że polskie społeczeństwo jest na tyle zdrowe moralnie i przywiązane do tych tradycyjnych wartości i zdrowego rozsądku, że ta ideologia nie będzie się szerzyć”.(Radio Zet, 17.09.2019). Przykład ongiś religijnej Irlandii jakoś nie zaniepokoił (choć wydawałoby się, że powinien) i nie zmącił dobrego samopoczucia ministra rządu dobrej zmiany. Czyżby więc minister Gowin – w sposób świadomy (?) – słynną wałęsizną: „jestem za, a nawet przeciw” – oswajał nas, konserwatywnych zacofańców, z tak zwanym orwellowskim dwójmyśleniem? Czyżby minister nie dostrzegał w tym lekceważącego stosunku do rozumu?

Sięgam do intuicji konserwatywnego (bo bywają już też kapłani lewicujący) ks. prof. Tadeusza Guza (A. Ciborowska, „Nasz Dziennik”, kwiecień 2019) i aż mnie korci, żeby zapytać pana ministra, czy można sensownie żyć zgodnie z wolą Boga-Stwórcy, stojąc w rozkroku pomiędzy prawdą o tym, od kogo pochodzi wszechświat, człowiek i prawo, a zafałszowaniem tej prawdy? Czy da się żyć zgodnie z wolą Boga, stojąc pomiędzy Bogiem a siłami struktur zła, narzucającymi własną religię – tzw. humanistyczną, z jej rzekomo „zbawczą wiedzą” i z jej człowieczeństwem wypatroszonym z sumienia?

Czy można służyć Bogu, wysługując się Jego wrogom? Nie znamy odpowiedzi ministra rządu dobrej zmiany na te pytania, ale mam poczucie, że mogłem nimi pogłębić stan bezradności niejednego akademika.

Jednego wszelako można być pewnym: gdyby ów stan bezradności wyrażał się w znanym powiedzeniu „bądź mądry i pisz wiersze”, to siły postępu będą odradzać ucieczkę w poezję, zachęcą natomiast, aby zasilić ich szeregi wprzęgnięte w przeprowadzanie bezrozumnej, choć niewinnie brzmiącej zmiany społecznej. Nie dziwi też, że oberwało się pani profesor Budzyńskiej za to, że nie pochwala i nie aprobuje żłobków. Najlepszym środowiskiem dla dziecka – dowodzi konsekwentnie – jest tradycyjna rodzina: pełna i połączona trwałymi więziami. A co na to studenci?

Studenci skargę piszą…

Posłuchajmy jej dosłownego brzmienia: „Na wykładach i ćwiczeniach prof. Budzyńska wypowiadała się o osobach nieheteroseksualnych, stygmatyzując je negatywnie. Podkreślając, że normalna rodzina składa się zawsze z mężczyzny i kobiety. Jesteśmy oburzeni taką postawą. Nie zgadzamy się na żadną dyskryminację. W naszej grupie są osoby nieheteroseksualne, które poczuły się mocno dotknięte zaistniałą sytuacją. Homoseksualizm został przecież usunięty przez WHO w 1992 roku z międzynarodowej statystycznej klasyfikacji chorób i problemów zdrowotnych. Uważamy, że obowiązkiem wykładowczyń i wykładowców jest szerzenie tolerancji i akceptacji, aby wszyscy studenci czuli się bezpieczni”.

Mam poczucie, że brzmi mi to jakoś bardzo swojsko, skreślone na to samo, znane mi kopyto. I rzeczywiście. Oto mam przed sobą dwustronicowe pismo (z dnia 28.02.2011) studentów Gliwickiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości (GWSP) skierowane do rektora uczelni. Pismo (anonim) zachowało się w moim prywatnym archiwum. Studenci proszą w nim o „interwencję w sprawie Pana Doktora Herberta Kopiec”, (…) bo są „zszokowani poziomem nauczania, jaki tenże reprezentuje. To wstyd – piszą – że na szanującej się uczelni pracuje i naucza osoba, która jest ewidentnym homofobem i fanatykiem religijnym.(…) skandalem jest, że dla Doktora tylko chrześcijaństwo jest jedyną i pożądaną religią (…). Doktor jest osobą nietolerancyjną, ewidentnie uprzedzoną do homoseksualistów i do osób innej wiary. (…) poprzez swoje konserwatywno-chrześcijańskie poglądy, wygłaszane głośno i dobitnie rani uczucia studentów (…). Przykro tego wszystkiego słuchać, tym bardziej, że na auli pośród nas znajdują się osoby z różnym bagażem doświadczeń życiowych, różnej wiary, zapewne także różnej orientacji seksualnej”.

Niezły ze mnie gagatek, co? Mimo że studenci/autorzy pisma (przytoczyłem z niego zaledwie część zarzutów) woleli pozostać anonimowi – rektor uczelni (notabene – jak się później okazało – tajny współpracownik SB) nadał mu urzędowy bieg i status. Co istotne, owo pismo zostało wykorzystane w misternej operacji wyrzucania mnie z pracy. Dramaturgia z tym związana (uchwycona w dokumentach sądowych, np. degrengolada moralna świadków w postępowaniu sądowym itp.) zawiera sporo pouczających wątków zasługujących na to, aby o nich kiedyś opowiedzieć. Dziś poprzestańmy jedynie na odnotowaniu, że:

Gliwiccy humaniści przegrali proces!

W dokumencie pt. Wyrok w Imieniu Rzeczypospolitej Polskiej (28 marca 2014 roku) stwierdza się: „Sąd Rejonowy w Gliwicach Wydział VI Pracy i Ubezpieczeń Społecznych po rozpoznaniu sprawy z powództwa Herberta Kopca przeciwko Gliwickiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości o przywrócenie do pracy (…) przywraca powoda do pracy u pozwanej na dotychczasowych warunkach pracy i płacy” (Sygn. akt VI P 646/12). Gdyby ktoś zapytał, po co mu tym wszystkim zawracam głowę, śpieszę z odpowiedzią: rośnie tempo ludzkiej żeglugi w stronę degrengolady, stąd nigdy za dużo przypominania, że złu trzeba się sprzeciwiać zawsze.

Antoine de Saint-Exupery pisał, że „znosić podłość jest sposobem, aby ją zniszczyć”. Słowem: Drogi Czytelniku, jeśli się (nie daj Boże!) znajdziesz na celowniku zdemoralizowanych sił postępu, nie wywieszaj zbyt pochopnie białej flagi…

Podzwonne dla Rogera Scrutona (1944–2020)

Motto:

„Błogosławieni jesteście, gdy wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was” (Mt 5,11).

Na celowniku humanistycznych sił postępu niewątpliwie znalazł się zmarły w styczniu tego roku konserwatywny filozof Roger Scruton. Był w czasach rosnącego szaleństwa znakomitym obrońcą zdrowego rozsądku. Nie muszę zapewniać, że nam, zacofanym moherowcom, będzie go bardzo brakowało, bo nikt lepiej od niego nie potrafił w kilku słowach obalać lewackich frazesów związanych z ideologicznym nonsensem i uchwycić rozległych destrukcyjnych procesów społecznych, które odczuwają konserwatyści na całym świecie.

Wśród histerycznych wrzasków, rozlegających się spod sztandarów sił postępu, stwierdził kiedyś, że „walka z mową nienawiści polega na przypisywaniu własnej nienawiści przeciwnikom politycznym”. Oczywiście nie darowano mu tego. Spotkała go za to fala oszczerstw, pośród których „mowa nienawiści” pojawiała się najczęściej. Gdy mówił i pisał o swoim przerażeniu częstym zmienianiem partnerów i zachorowalnością na AIDS przez homoseksualistów, został nazwany homofobem (J.A. Maciejewski, „Sieci” 4/2020). Gdy prezydent Andrzej Duda dekorował go (czerwiec 2019) Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi RP, w Wielkiej Brytanii trwała absurdalna nagonka na tego konserwatywnego filozofa, wywołana przez skandaliczną manipulację jego wypowiedzią w wywiadzie dla „New Statesman”. Na uroczystości dekoracji Scrutona w pałacu prezydenckim nie było brytyjskiego ambasadora. Został zaproszony. Nie przybył – gorzko wspominał o tym Scruton – gdyż był w tym samym czasie niezwykle zajęty promowaniem udziału brytyjskiej ambasady w warszawskiej paradzie równości (Ł. Warzecha, „Do Rzeczy”, nr 4, 2020).

W przedmowie do Pożytków z pesymizmu i niebezpieczeństwa fałszywej nadziei (Zysk i S-ka, 2012) Scruton pisał: „Temat zbiorowego bezrozumu ludzkości nie jest nowy i można sobie zadać pytanie, czy da się coś dodać do opublikowanego w 1852 roku znakomitego przeglądu tego zagadnienia autorstwa szkockiego poety Charlesa Mackaya pt. Niezwykle popularne złudzenia i szaleństwa tłumów. Okazuje się, że wszystkie zjadliwie opisane przez Mackaya zjawiska proroctw, zabobonów, polowań na czarownice, z głupawym idealizmem obecnym we wszystkich nurtach politycznych występują nadal z taką samą częstością i gorszymi skutkami („Do Rzeczy”, op. cit.).

Francuski filozof Henri Bergson (1859–1941) w swoim eseju z 1900 roku pt. Śmiech opisał, jak działa ZŁO: „Obniżanie prestiżu wszystkiemu, co jemu (złu) przeciwne. Rozzuchwalona, ostentacyjna przeciwnormalność. Wskazywanie rzekomo nowych rozwiązań społecznych, a w rzeczywistości krzewienie nędzy moralnej pod kostiumem pychy, władzy, zadufkostwa. Swobodne przyzwalanie na triumf nonsensu. Melancholijna zaduma nad donkiszoterią (…) urągającą rozumowi, silącą się na pozorne przekraczanie granic ludzkich możliwości. Zaciekłość wobec niedającego się ujarzmić ducha ludzkiego, który wciąż powstaje, mimo iż wciąż ponosi klęskę”.

Czyż nie jest przyzwalaniem na urąganie rozumowi argumentacja, stojąca przecież w niezgodzie z biologią, a dotycząca rzekomego istnienia 54 płci? Czyż owa zaciekłość wobec nie dającego się ujarzmić ducha ludzkiego nie jest reakcją na ewangeliczne zapewnienie bliskie sercu każdego katolika, że Kościół nie umrze, bo obiecał nam to Chrystus Pan?

PS

Prof. Budzyńska postawione jej zarzuty uznała za absurdalne. Nie przyznaje się do nich. Uważa je za „krzywdzące, niesprawiedliwe i nie mające pokrycia w rzeczywistości”. Złożyła merytoryczne wyjaśnienia, które, niestety, nie zostały przyjęte. Rzecznik dyscyplinarny uznał je za niewiarygodne i wystąpił do komisji dyscyplinarnej o karę nagany. W oburzających prof. Budzyńską stwierdzeniach pomieszczonych na końcu wniosku (który liczy 30 i pół strony) w punkcie 98 rzecznik dyscyplinarny napisał, że „wymierzenie obwinionej stosunkowo łagodnej kary nagany będzie stanowiło adekwatną dla czynu obwinionej karę, a także wyraz prewencji ogólnej i prewencji szczegółowej”. Podkreślił nadto, że „w środowisku akademickim nie mogą być akceptowane takie zachowania, jakie przypisywane są obwinionej”.

Artykuł Herberta Kopca pt. „Walec postępu przyśpiesza” znajduje się na s. 5 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Herberta Kopca pt. „Walec postępu przyśpiesza” na s. 5 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Latami nie poruszano publicznie tematu polskiej racji stanu/ Krzysztof Skowroński, Jacek Jonak, „Kurier WNET” 68/2020

Analogia z sytuacją z XVIII w. i targowicą jest uzasadniona nie tylko dlatego, że zasiedziałe środowisko wpływowych sędziów i profesorów prawa postawiło swój interes przed interesem Rzeczypospolitej.

Krzysztof Skowroński, Jacek Jonak

Wiemy, że dziesiątego maja odbędzie się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Zetrą się w nich dwie koncepcje wolności: wolność ku odpowiedzialności i wolność ku niewoli. Nie będę się tu rozpisywał, bo po pierwsze, czytelnicy „Kuriera WNET” wiedzą, o co chodzi, a po drugie – tym razem lepiej ode mnie zrobi to Jacek Jonak:

Koniec świata szwoleżerów AD 2020

Polecam Państwu znakomity wykład prof. Nowaka o pojęciu ‘elity’ w języku polskim. Słowo to zaistniało dopiero pod koniec XIX wieku, Norwid ani Mickiewicz go nie używali. Sędzia mówił: „Przecież są w estymie/ U ludzi, bo szanujem w nich ród, dobre imię/ Albo urząd, lecz ziemski, przyznany wyborem/ Obywatelskim, nie zaś czyimś tam faworem”.

Wbrew etymologii (‘élu’ oznacza po francusku osobę wybraną), do elity się nie wybiera. Elity dobierają sobie kolejnych, podobnych im członków.

PiS złamał umowę. Niepisaną, zawartą być może przy Okrągłym Stole lub niedługo potem, że prawniczych ani uniwersyteckich (szczególnie humanistycznych) elit ruszać nie wolno. W odpowiedzi elity te łamią jednak umowę znacznie ważniejszą, na której stoi Rzeczpospolita – umowę społeczną.

One pierwsze odważyły się na zlekceważenie demokratycznego wyboru, jawne wypowiedzenie posłuszeństwa władzy państwowej i ramię w ramię z totalną opozycją szukają poparcia dla swojego rokoszu za granicą. Robią to dzielni i prawi działacze dawnej opozycji solidarnie z dawnymi żałosnymi oportunistami. Dowód na to, że także elity rycerskie mogą zejść na pasożyty.

Za nimi idą ci, którzy w dobrej wierze (mam nadzieję) nie zgadzają się z działaniami większości parlamentarnej, inaczej rozumiejąc dobro Rzeczypospolitej. Wielu z nich, od dziesięcioleci wierząc wyblakłym dziś autorytetom, nauczyło się nienawidzić Prawa i Sprawiedliwości i jego zwolenników, i nie rozumie już, że można inaczej.

Powszechnie używana analogia z sytuacją z XVIII wieku i targowicą jest uzasadniona nie tylko dlatego, że zasiedziałe środowisko wpływowych sędziów i profesorów prawa postawiło swój interes przed interesem Rzeczypospolitej. Myślę, że jest jeszcze drugi, głębszy i ważniejszy powód: podobnie jak wtedy, tak i dziś w sferze publicznej przez lata nie istniał temat polskiej racji stanu, tak jakby przystąpienie do NATO i do Unii Europejskiej zdjęło z nas obowiązek debatowania o wspólnocie i zabezpieczeniu jej przyszłości. Nie ma więc zrozumiałej dla wszystkich miary, której można użyć, żeby właściwie oceniać słowa i czyny, aby potrafić rozpoznać, co buduje, a co niszczy nasz dom.

Wiem, że rozmowa się toczy, także na łamach „Kuriera WNET” i w Radiu WNET. Wiele jednak przed nami, aby przebiła się przez lenistwo i nieuctwo tych, co nadają ton, w elitach i mediach wszelkiego koloru.

***

Ale kropla drąży. Zachęcam państwa do lektury kolejnego numeru „Kuriera WNET”. Zanim to nastąpi, wierzących proszę o modlitwę za duszę świętej pamięci redaktora Wojciecha Piotra Kwiatka, naszego przyjaciela, miłośnika kryminałów, filmów, pasjonata kultury, zasłużonego dla Radia WNET twórcy, autora wielu książek, w tym ostatnio nadawanej jego młodzieńczej powieści kryminalnej Parszywa trzynastka.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, i mec. Jacka Jonaka, znajduje się na s. 1 lutowego „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, i mec. Jacka Jonaka, na s. 1 lutowego „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jastrzębski: Deal Stulecia Trumpa legitymizuje izraelskie osiedla, koronawirus dotarł do Emiratów

Podczas gdy Turcja krytykuje Deal Stulecia, libijska armia podległa Marszałkowi Haftarowi oskarża Ankarę o wspieranie bojowników ISIS i Al-Kaidy w Libii.

Al-Jazeera

1. Plan pokoju dla Bliskiego Wschodu Donalda Trumpa

Po ponad dwóch latach dyskusji i opóźnień, Prezydent US Donald Trump ogłosił plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu, znany również pod sloganem ,,ugody stulecia”. Według architekta planu Jareda Kushnera, Trump nazwał plan ,,ostatnią szansą” dla Palestyńczyków na własne państwo, pokój i dobrobyt.

Palestyńscy przywódcy uznali propozycję Trumpa za ,,spisek”, stwierdzając, że takie rozwiązanie ,,nie przejdzie”.

W najogólniejszym zarysie, plan Trumpa raczej zapewnia bezpieczeństwo Izraelowi, niż samostanowienie Palestynie i odbiega w pewnym stopniu od rozwiązania dwupaństwowego zaproponowanego w Oslo tak, aby zadowolić izraelską prawicę.

Jednym z punktów pokoju dla Bliskiego Wschodu jest propozycja, aby Izrael wstrzymał budowę osiedli na 4 lata, podczas gdy wielkość terytorium znajdującego się pod palestyńską kontrolą miałaby być zwiększona dwukrotnie.

Niemniej wybudowane już osiedla zostaną uznane za legalne, a temu sprzeciwiali i będą sprzeciwiać się Palestyńczycy. W sobotę gabinet premiera Netanjahu ma zagłosować nad planem aneksji ziem, na których wybudowano osiedla.

,,Około 97% Izraelczyków na Zachodnim Brzegu będzie włączonych do przyległych terytoriów Izraela. Tymczasem około 97% Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu zostanie włączona do terytorium należnego Palestynie. Wymiana ziemi odda w ręce Państwa Palestyny terytorium porównywalne do tego sprzed 1967 roku.”

Izraelczycy przebywający w enklawach nieprzyległych do Izraela mogą w nich pozostać ciesząc się dostępem do Izraela i jego ochroną.

W bardziej konkretnym rozumieniu, Państwo Palestyńskie będzie składać się z Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy połączonych siecią wiaduktów i podziemnych tuneli. Palestyńczycy w Gazie znajdującej się pod kontrolą Hamasu będą mogli wymienić swoje ziemie na inne położone w Izraelu tuż przy granicy z Egiptem. Warunkiem takiego rozwiązania jest zawieszenie broni na linii Gaza-Izrael, a także usunięcie Hamasu. Ponadto Izrael ma utrzymać zwierzchność nad wodami terytorialnymi Gazy.

Co do Jerozolimy, to pozostanie ona pod kontrolą Izraela, Palestyńczycy zaś za swoją stolicę obiorą miasto Abu Dis pod zmienioną nazwą ,,Al-Quds”, co po arabsku de facto znaczy ,,Jerozolima”. Państwo Palestyna będzie mogła wystosować także inną nazwę, jeśli uzna takową za stosowną. Abu Dis położone jest na wschód od Jerozolimy.

Palestyński prezydent Mahmoud Abbas skomentował taką propozycję słowami ,,Jerozolima nie była wystawiona na sprzedaż.”

Plan zakłada również przemieszczenie izraelskich obywateli palestyńskiego pochodzenia zamieszkujących tak zwany ,,Trójkąt” na terytorium Izraela tuż obok okupowanego terytorium Palestyny do nowopowstałego Państwa Pelestyny.

Dolina Jordanu znajdująca się pod okupacją Izraela od 1967 ma pozostać pod jego suwerenną kontrolą. Palestyńskie przedsiębiorstwa mają mieć zapewniony do niej dostęp.

Izraelskiej kontroli nad doliną Jordanu sprzeciwia się Jordania.

Iran, Turcja i Jordania skrytykowały ,,Deal Stulecia” Trumpa.

 

2. Zjednoczone Emiraty Arabskie potwierdzają pierwszy przypadek zarażenia koronawirusem.

ZEA potwierdziły, że emiraccy lekarze poddali leczeniu rodzinę, która niedawno powróciła z epicentrum epidemii w chińskim mieście Wuhan. Rodzina pochodzi z Chin i składa się z 4 osób, z których każda została zdiagnozowana jako nosiciel wirusa.

– Wszyscy członkowie rodziny są w stanie stabilnym a sytuacja została opanowana poprzez zastosowanie się do najpotrzebniejszych środków ostrożności wdrażanych na całym świecie w przypadku zainfekowania koronawirusem – przekazało ministerstwo zdrowia ZEA.

Niewiadomym pozostaje, w którym z siedmiu emiratów przebywa zarażona rodzina.

 

3. Senator: tłumienie dysydentów w Arabii Saudyjskiej jest niepokojące

Demokratyczny Senator US Robert ,,Bob” Menendez powiedział na forum Komisji Spraw Zagranicznych Senatu Stanów Zjednoczonych, że zabójstwo saudyjskiego dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego, więzienie aktywistów oraz poddawanie ich torturom jak i domniemane wykorzystywanie użytkowników Twittera do szpiegowania opozycji wykazuje niepokojącą skłonność Saudów do używania technologii w celu stłamszenia opozycji.

W liście do Departamentu Stanu Stanów Zjednoczonych, senator zażądał wyjaśnień dotyczących plotek o uwikłaniu rządu saudyjskiego we włamanie na telefon założyciela firmy Amazon i właściciela gazety Washington Post Jeffa Bezosa. W rzekome włamanie ma być osobiście uwikłany Książę Koronny Arabii Saudyjskiej Muhammad bin Salman. Włamanie na telefon Bezosa miało służyć poddaniu go szantażowi.

Menendez wezwał również do przedstawienia szczegółów dotyczących prób pozbycia się amerykańskich oficjeli podjętych przez Rijad.

Senator określił wykorzystywanie oprogramowania szpiegowskiego przez Księcia Koronnego Muhammada bin Salmana celem wyłudzenia informacji od obywatela amerykańskiego za prowokujące nowe obawy. Obawy te dotyczą zdolności rządu saudyjskiego do wykorzystywania technologii w celu podminowania bezpieczeństwa narodowego USA.

 

SANA

  1. Wojsko rządowe przemieszcza się na zachód od Aleppo oczyszczając Khan Tuman z terrorystów

Wojsko starło się z terrorystami z Dżabhat An-Nusra będącej komórką Al-Kaidy w Syrii. Korespondencji Sany w Aleppo poinformowali, że wojsku udało się przełamać front organizacji terrorystycznych po przeprowadzeniu ostrzału artyleryjskiego i rakietowego na ich pozycje w Ma’arrat i Khan Tuman.

Część z terrorystów poległa w walce, reszta w panice wycofała się w głąb zachodniej prowincji Aleppo. Jeden z dowódców polowych poinformował, że tertyorium wokół Ma’arrat i Khan Tuman zostały całkowicie oczyszczone. Dodał również, że siły Arabskiego Wojska Syryjskiego pozostają w najwyższej gotowości, aby wykonać rozkazy dalszego zwalczania terroryzmu.

Należy znieść sankcje nałożone na Syrię ponieważ pomagają one terrorystom: wysłannik rządu Asada do ONZ

Stały przedstawiciel rządu Asada do ONZ Bashar Al-Ja’afari podkreślił konieczność zniesienia sankcji i zakończenia krzywdzących, jednostronnych działań gospodarczych wystosowanych przeciwko Syrii przez niektóre państwa.

Poza przyczynieniem się do wzrostu w siłę terroryzmu, sasnkcje krzywdzą syryjskich obywateli. Wysłannik podkreślił jednak, że mimo presji jakiej poddawany jest lud syryjski, nie zrzeknie się on swojej suwerenności i nie pozwoli na mieszanie się w jego narodowe wybory.

 

2. Syria rozpoczęła produkcję płynów hamulcowych

Rafineria Olejów w Homsie rozpoczęła produkcję wysokiej jakości oleju hamulcowego o specyfikacjach porównywalnych do cieczy tego typu dostarczanych z zagranicy.

Dyrektor rafinerii Subhi Al-Hassan powiedział, że otwarto jeszcze jedną linię produkcyjną dedykowaną płynom odpornym na zamarzanie. Decyzja ta podyktowana została wzrostem popytu na tego typu ciecze.

 

 

Al-Arabiya

  1. Libijska Armia oskarża Turcję o wspieranie ISIS

Ahmad Abuzayed Al-Masmari – rzecznik Libijskiej Armii Narodowej (LNA) podległej Marszałkowi Chalifie Haftarowi – powtórzył oskarżenia jego formacji wobec Turcji. Al-Masmari poinformował, że Turcja pomaga bojownikom ISIS i Al-Kaidy przedostać się na terytorium Libii. Co więcej, rzecznik LNA stwierdził, że Turcja umożliwia bojownikom ISIS i Al-Kaidy stacjonowanie na wybrzeżu libijskim.

Jednak uwikłanie Turcji w sprawy Libii zaszło jeszcze dalej. Rzecznik Libijskiej Armii Narodowej poinformował o zaobserwowaniu ,,gromadzeniu się syryjskich najemników wspieranych przez Turcję na obrzeżach miasta Misrata, a także w pobliżu granic z Tunezją”.

Autor: Maciej Maria Jastrzębski

 

Poznamy odpowiedź na pytanie o pochodzenie dynastii Piastów? Badania DNA jej przedstawicieli mają w tym pomóc

Od książąt Polski po książąt mazowieckich i śląskich- szczątki ponad 30 Piastów z wielu pokoleń mają zostać poddane badaniom, które pomogą ustalić początki dynastii, która stworzyła Polskę.

Skandynawowie, przybysze z Wielkich Moraw czy autochtoni? Pochodzenie dynastii Piastów jest od lat przedmiotem licznym teorii. Pomóc je zweryfikować mogą planowane badania genetyczne, które jak powiedział PAP prof. Marek Figlerowicz, nie będą łatwym zadaniem:

Rozpoczynając nasze badania mieliśmy w ręku listę z około pięciuset pochówkami Piastów, znajdującymi się na terenie całej Polski, a nawet poza nią. Jednak w większości przypadków okazało się, że grobowce były zniszczone lub szczątki były zupełnie przemieszane z późniejszymi. To było dla nas duże zaskoczenie.

Ostatecznie wybrano 30 miejsc, pochówki w których uznano za autentyczne i zachowane w dobrym stanie. Wykluczone zostały, jak mówił, cytowany przez PAP, badacz z Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu, znane groby Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego na Wawelu:

Z tych szczątków nie pobraliśmy próbek, z tego względu, że wymagałoby to silnej ingerencji w architekturę katedry. Rozważamy, czy jest to uzasadnione.

Największe nadzieje wiążą badacze ze szczątkami Piastów pochowanych w  płockiej katedrze, gdzie obok Władysława I Hermana (1043-1102) i Bolesława III Krzywoustego (1086-1138), spoczywają też szczątki kilkunastu piastowskich książąt mazowieckich. Już w 2015 r., przy okazji remontu katedry naukowcy mieli nadzieję na przebadanie znajdujących się tam członków. Wówczas jednak nie wyraził na to zgody bp płocki Piotr Libera, właśnie ze względu na trwający remont. Prof. Figlerowicz zwraca uwagę, że  tylko książęta Polski zostali pochowani w kamiennej trumnie, a pozostali Piastowie – pod posadzką w kościelnej krypcie. Dodaje, że:

Na podstawie wstępnych analiz wiemy już, że poszczególne szkielety nie zostały właściwie przyporządkowane. Na szczęście analizy pobranych próbek DNA najprawdopodobniej pozwolą przywrócić im właściwą tożsamość.

Próbki DNA pobrano też od Piastów (władców, jak i męskich członków ich rodzin) pochowanych m.in. w Opolu, Lubiniu i w Warszawie. Tym co genetyków interesuje jest warunkujący płeć męską chromosom Y, który jest jednakowy dla mężczyzn pochodzących z jednej rodziny. Ustalenie, który chromosom Y jest wzorcowy dla Piastów pozwoli ustalić, którzy szczątki faktycznie należą do potomków polskich władców . Daje to możliwość nie tylko weryfikacji przypisania tożsamości do członków, ale jak wskazał prof. Figlerowicz:

Być może udało się nam odnotować niewierność żon. Nie wiemy, jednak na jakim etapie mogło do tego dojść i czy sprawa dotyczy tylko jednej z odnóg dynastii. Nadal badamy próbki.

Badaniom poddaną mają zostać kości paliczka umieszczonego w relikwiarzu, który zgodnie z tradycją pochodzi z dłoni pierwszego króla Polski.

A.P.

Apel Akademickich Klubów Obywatelskich do polskich środowisk naukowych ws. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej

Niezależne naukowe badania katastrofy smoleńskiej przez społecznie zorganizowane 4 Konferencje Smoleńskie były przez dzisiejszą opozycję zwalczane, a przez dzisiejsze władze państwowe – przemilczane.

Apel Akademickich Klubów Obywatelskich im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu, Warszawie, Krakowie, Łodzi, Gdańsku, Katowicach, Lublinie, Toruniu i Olsztynie do polskich środowisk naukowych w sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej

Zbliża się 10 rocznica katastrofy smoleńskiej, w której śmierć poniósł urzędujący Prezydent Rzeczypospolitej i 95 towarzyszących mu osobistości. Słyszymy często pytanie, czy po 10 latach poznamy przyczynę śmierci tych, którzy zginęli w służbie Ojczyzny? Pytanie takie jest dowodem wielu wątpliwości nurtujących Polaków. Zarówno w rozmowach prywatnych, jak i w debatach publicznych jesteśmy głęboko podzieleni. Podział biegnie nie według wiedzy, lecz według wiary – jedni wierzą, że w Smoleńsku był zamach, a inni, że wypadek lotniczy. Przyczyną tego podziału społeczeństwa jest dezercja wszystkich oficjalnych instytucji naukowych. W sferze publicznej nie słychać opinii naukowych, lecz jedynie zacietrzewionych publicystów pozbawionych wiedzy merytorycznej. Powoduje to ogromne szkody w świadomości społecznej.

Próby niezależnego naukowego badania katastrofy smoleńskiej przez społecznie zorganizowane 4 Konferencje Smoleńskie były przez dzisiejszą opozycję zwalczane, a przez dzisiejsze władze państwowe – przemilczane. Wyniki tych badań zignorowano, mimo że organizatorzy przesłali je nie tylko do instytucji naukowych, lecz również do wszystkich 460 posłów i 100 senatorów.

Nigdy żadna oficjalna instytucja naukowa nie zechciała włączyć się do badań. Co więcej, żadna z nich nie zechciała zorganizować choćby naukowej debaty na temat tych wyników, zostawiając problem naukowo-techniczny dziennikarzom i propagandzistom.

Efektem tego jest obecna sytuacja Podkomisji Smoleńskiej powołanej do ponownego zbadania Katastrofy. Publicznie zarzuca się jej niszczenie bliźniaczego Tu-154 stacjonującego w Mińsku Mazowieckim. W przestrzeni medialnej istnieją wyłącznie wypowiedzi osób niemających wiedzy ani o przeznaczeniu samolotu, ani o prowadzonych przez Podkomisję badaniach.

W tej sytuacji niezbędne jest ponowienie apelu, jaki został skierowany do senatorów wyższych uczelni w dokumencie końcowym II Konferencji Smoleńskiej w październiku roku 2013. Dokument ten został przyjęty przez uczestników konferencji i podpisany przez komitet organizacyjny i komitet naukowy (ponad 50 profesorów). Wspomniany apel nie tylko został podany do wiadomości przez transmitujące stacje radiowe i TV i umieszczony w internecie (jest nadal), ale został też przesłany imiennie do każdego z senatorów każdej publicznej uczelni technicznej – łącznie blisko 2 tys. senatorów. Oto treść tego apelu.

„Szanowni Senatorowie,

W sytuacji usilnie propagowanej fałszywej wersji co do mechaniki zniszczenia samolotu w Katastrofie Smoleńskiej, zwracamy się do Was jako pracowników nauki z apelem o zerwanie z postawą bierności wobec wpajania fałszu w dziedzinie, która jest właśnie nauki domeną. Wymaga tego uczciwość naukowa i odpowiedzialność za kształtowanie postaw młodzieży akademickiej. Apelujemy więc o podjęcie stosownych uchwał, które umożliwią pracownikom Waszej uczelni włączenie się do badań nad przebiegiem Katastrofy Smoleńskiej z zachowaniem wszystkich zasad obowiązujących w życiu naukowym. Uważamy, że konieczne jest znalezienie środków na niezależne badania prowadzone w ramach uczelni i zachęcenie pracowników, aby w zakresie swych kompetencji zechcieli niezależnie przeanalizować poszczególne aspekty technicznej strony Katastrofy Smoleńskiej. Materiały Konferencyjne stanowiące dorobek I Konferencji Smoleńskiej znajdują się już w Waszej uczelnianej bibliotece, a także dostępne są na stronach internetowych http://konferencjasmolenska.pl i http://smolenskcrash.com. Na stronach tych dostępna jest też relacja filmowa z całości obrad II Konferencji Smoleńskiej. Materiały te mogą posłużyć do krytycznej analizy dotychczasowego dorobku obu konferencji.

Chcemy jednak podkreślić, że nawet w sytuacji całkowitego braku środków niezbędne jest zorganizowanie seminariów naukowych umożliwiających taką analizę i ocenę przedstawionych w materiałach wyników, aby w społeczności akademickiej zerwać z poczuciem obojętności wobec największej powojennej tragedii w Kraju.

Mamy przecież wszyscy świadomość, że w sytuacji żywego zainteresowania całego społeczeństwa okolicznościami Katastrofy Smoleńskiej, ta manifestacyjna obojętność ze strony oficjalnych instytucji akademickich nie przynosi im chwały, lecz napawa poczuciem wstydu wielu uczciwych ludzi”.

Milczenie wszystkich uczelni w odpowiedzi na ten apel ilustruje ówczesną atmosferę panującą w środowisku akademickim.

Ponawiamy dziś ten apel. Obecnie do analizy mogą posłużyć wyniki wszystkich czterech Konferencji Smoleńskich, a także dorobek badawczy Podkomisji. Wyjaśnienie okoliczności katastrofy smoleńskiej nie może pozostać domeną upolitycznionej publicystyki. Apelujemy więc nie tylko do senatorów, lecz do całego środowiska naukowego o podjęcie wysiłków w celu wyjaśnienia tej katastrofy metodami naukowymi.

Wzywamy Ministra Nauki, Prezesa PAN i NCBiR do ogłoszenia stosownych programów badawczych i grantów w celu zapewnienia niezbędnych środków finansowych dla osób i zespołów pragnących włączyć się do badań.

2.12.2019 r.

Przewodniczący Akademickich Klubów Obywatelskich:

prof. dr hab. Stanisław Mikołajczak – Poznań, prof. dr hab. inż. Artur Świergiel – Warszawa, prof. dr hab. Bogusław Dopart – Kraków, prof. dr hab. Michał Seweryński – Łódź, prof. dr hab. inż. Andrzej Stepnowski – Gdańsk, prof. dr hab. inż. Bolesław Pochopień – Katowice, prof. dr hab. Waldemar Paruch – Lublin, prof. dr hab. Jacek Piszczek – Toruń, prof. dr hab. Małgorzata Suświłło – Olsztyn

oraz uczestnicy otwartego zebrania AKO w Poznaniu dnia 2 grudnia 2019 roku

Apel AKO do polskich środowisk naukowych ws. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej znajduje się na s. 2 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Apel AKO do polskich środowisk naukowych ws. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej na s. 2 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zaniepokojeni skutkami reformy Gowina naukowcy pytają o swobodę dyskusji, poszukiwań naukowych i wolność intelektualną

Periodyki spoza listy sporządzonej przez urzędasów, nawet te cieszące się międzynarodowym uznaniem i kilkudziesięcioletnim dorobkiem, nie będą dofinansowywane i umrą śmiercią naturalną.

Jadwiga Chmielowska

Innowacyjnym rozwiązaniem Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest ustalenie decyzją urzędników szczególnej listy czasopism: tylko za artykuły publikowane w czasopismach z tej listy otrzymają punkty liczące się w karierze naukowej. Inne periodyki, które nie zostały docenione przez urzędasów, choć cieszące się międzynarodowym uznaniem i kilkudziesięcioletnim dorobkiem, nie będą przez Instytuty dofinansowywane i umrą śmiercią naturalną. Pozostaje więc pytanie o wolność intelektualną i swobodę dyskusji. Debata jest ważna zwłaszcza w naukach humanistycznych.

Fobie i poprawność polityczna wkroczyła już nie tylko do nauk humanistycznych, ale też do przyrodniczych. Naukowo dowiedziono przecież, że takie kraje jak np. Chiny, USA czy Indie są na innej planecie i emitują CO2 do innej atmosfery, i dlatego warto całą produkcję przenieść na ich terytoria. Astrofizycy i historycy nie będą więc mogli publikować swoich prac o wpływie aktywności Słońca na temperaturę na naszej planecie ani o cyklicznym ocieplaniu i oziębianiu się klimatu na Ziemi.

Zaskoczeni skutkami reformy naukowcy piszą protesty. Poniżej przytaczamy obszerne fragmenty listu naukowców z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego do min. Jarosława Gowina oraz listu przedstawicieli środowiska medycznego do kierownictwa Instytutu Historii Nauki PAN. Niezbędne skróty pochodzą od redakcji.

List naukowców z Instytutu Socjologii UW do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego Jarosława Gowina

(…) W obecnym kształcie punktacja publikacji w czasopismach nie sprzyja realizacji w dyscyplinie nauk socjologicznych podstawowego założenia prowadzonej reformy szkolnictwa wyższego, jakim jest zapewnienie najwyższej jakości pracy naukowej.

1. Dysproporcja w punktacji wiodących krajowych czasopism socjologicznych w porównaniu do wiodących czasopism w innych dyscyplinach

(…) Dysproporcje w punktacjach pomiędzy dyscyplinami humanistycznymi i społecznymi (…) mogą być przywoływane jako uzasadnienie odmiennego pozycjonowania różnych dyscyplin nauk społecznych i humanistycznych w ramach uczelni na korzyść tych spośród nich, w których łatwiej jest uzyskać za publikację 70 czy 100 pkt. (…) [P]rzewidujemy, że zaniżona w porównaniu z innymi dyscyplinami punktacja czasopism socjologicznych będzie prowadzić m.in. do osłabienia socjologii (…).

2. Demobilizujący skutek punktacji czasopism w zestawieniu z punktacją monografii

(…) [W]ygodniejszym i bardziej opłacalnym rozwiązaniem będzie publikowanie w tomach zbiorowych wydawanych przez krajowe wydawnictwa z poziomu I, które nie wymagają takiego nakładu pracy i nie są tak restrykcyjnie recenzowane, jak artykuły w najlepszych krajowych czasopismach. (…) Przewidujemy, że będzie to prowadzić do obniżania jakości publikacji naukowych poprzez systemowe zachęty do wycofywania się z publikacji w ogólnopolskich czasopismach o ustalonej, długoletniej renomie. W dalszej perspektywie może to osłabić pozycję najlepszych polskich czasopism i zubożyć dostępność krajowych forów wymiany myśli w naukach społecznych i humanistycznych, co wszak nie jest celem reformy.

3. Obniżenie punktacji dla czasopism interdyscyplinarnych, w których socjologia jest dyscypliną wiodącą, oraz czasopism przypisanych do kilku dyscyplin, wynikające z uśredniania punktacji przyznanej w różnych dyscyplinach

Czasopisma deklarujące się jako interdyscyplinarne niemal zawsze mają nie więcej niż jedną-dwie dyscypliny wiodące, a czasopisma o wyraźnym profilu dziedzinowym są często otwarte na publikacje z innych dyscyplin. Polskie czasopisma socjologiczne chlubią się swoją interdyscyplinarnością i uważamy za niesłuszne, że są za nią karane. (…) Naszym zdaniem, punktacja czasopisma powinna być konsekwentnie ustalana w oparciu o jego rangę w tej dyscyplinie, w której osiąga ono najwyższy poziom (…).

4. Brak określenia częstości i trybu aktualizacji wykazu (…)

5. Tryb korekty wykazu na wniosek zainteresowanych

(…) Uważamy, że określenie trybu zmiany wykazu poprzez wskazanie podmiotów uprawnionych do kierowania do Ministerstwa wniosków w tej sprawie byłoby ze wszech miar korzystne (…) [P]ozwalamy sobie ponadto zauważyć, że istotne przeoczenie stanowi tu w naszym odczuciu brak ustalonej punktacji za redakcję numerów tematycznych (tzw. special issues) czasopism. Tymczasem jest to alternatywa dla publikacji w tomach zbiorowych, ważna i coraz częstsza w naukach społecznych i humanistycznych (…).

Zwracamy się z uprzejmą prośbą o odniesienie się przez Pana Ministra do powyższych uwag. (…) Żywimy nadzieję, iż uzna je Pan za zasadne i zechce spowodować postulowane przez nas zmiany, to jest: – przeprowadzenie ponownej oceny czasopism w dziedzinach nauk humanistycznych, nauk teologicznych i nauk społecznych oraz zaktualizowanie wykazu czasopism tak, by przewidziana w nim punktacja nie osłabiała pozycji poszczególnych dyscyplin naukowych (…).

Apel przedstawicieli środowiska medycznego

Zwracamy się z apelem o interwencję w sprawie naukowego czasopisma „Medycyna Nowożytna. Studia nad Kulturą Medyczną”. Jest ono wydawane już przeszło 25 lat przez Instytut Historii Nauki (…) PAN i indeksowane na liście czasopism naukowych ICI Journals Master List oraz na liście Erih Plus. (…) Pojawiają się tu głównie artykuły interdyscyplinarne z obszaru nauk medycznych, społecznych i humanistycznych. Najliczniejszą grupę autorów stanowią młodzi doktorzy habilitowani, a zwłaszcza osoby przygotowujące się do habilitacji. Wspomniany periodyk jest forum, na którym wymieniają się poglądami i prezentują wyniki swoich dociekań naukowych badacze z całego kraju. Są oni zobligowani do powiększania swego dorobku naukowego o wysoko punktowane artykuły. Dotychczas „Medycyna Nowożytna. Studia nad Kulturą Medyczną” należała do grupy takich właśnie czasopism. (…) Ponadto obecnie na rynku wydawniczym brak jest czasopism o takim profilu.

Według najnowszego rankingu polskich periodyków„Medycyna Nowożytna. Studia nad Kulturą Medyczną” ma otrzymać zero, co najwyżej 5? punktów. Zamyka się więc droga dla dalszego rozwoju przed dużą grupą osób, np. historyków medycyny, historyków, medyków, prowadzących badania interdyscyplinarne. Na rynku wydawniczym wspomniane czasopismo należało do nielicznych zajmujących się tą problematyką (łącznie pięciu, i to na całym świecie, o różnej randze) (…).

W związku z tym zwracamy się (…) o pilne podjęcie starań w centralnych instytucjach i organach, od których zależy punktacja czasopism, o przyznanie „Medycynie Nowożytnej. Studiom nad Kulturą Medyczną” odpowiednio wysokiej punktacji.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Zaniepokojeni skutkami reformy” oraz obszerniejsze fragmenty listów naukowców znajdują się na s. 14 grudniowego „Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Zaniepokojeni skutkami reformy” oraz fragmenty listów naukowców na s. 14 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jakie związki chemiczne i surowce odpowiadają w rzeczywistości za zagrożenia ekologiczne w ostatnich 40 latach?

Może to strach przed ostracyzmem ze strony kolegów lub zwykła autocenzura dla zachowania tzw. poprawności naukowej nie pozwala wielu naukowcom sprzeciwić się zawężaniu nauki przez polityków do CO2?

Jacek Musiał, Karol Musiał

Gdy obserwacje przeczą uzgodnionym teoriom. Kontynuacja artykułu „Hipoteza Wrocław”

W artykule Hipoteza Wrocław. Metan i gaz ziemny przyczyną największej nowożytnej klęski ekologicznej, opublikowanym w numerze 62 „Kuriera WNET” z sierpnia 2019 roku, została zasygnalizowana szokująca hipoteza, zgodnie z którą to gaz ziemny odpowiada za globalne ocieplenie. Przywołany wykres zmian temperatury w reprezentatywnych europejskich miastach, przypominający „kij hokejowy”, na który tak chętnie powołują się akolici IPCC i interesu giełdy*) spekulującej emisjami CO2, jednak wcale nie pasuje do wykresu historii spalania węgla jako paliwa stałego, lecz wręcz wpisuje się w krzywą wzrostu spalania gazu ziemnego. Artykuł został zakończony pytaniem, czy to w ogóle jest możliwe?

Czy możliwe jest, aby to faktycznie gaz ziemny, zwany niewinnie błękitnym paliwem, a w szczególności zawarty w nim metan, był główną przyczyną klęski ekologicznej obserwowanej w ostatnich 40 latach?

Sam tylko metan ma kilka kluczowych oddziaływań na środowisko. Po pierwsze jest gazem cieplarnianym. Po drugie – wraz z innymi paliwami węglowodorowymi podczas spalania jest źródłem wody – najważniejszego gazu cieplarnianego. Po trzecie, ku zaskoczeniu wielu tych, którym wydaje się, że podczas spalania gazu ziemnego powstaje tylko „zwykła woda”, okazuje się, że gaz ziemny jest niedocenianym, cichym i podstępnym źródłem smogu, o czym będzie w osobnym artykule.

Efekt cieplarniany

O efekcie zwanym cieplarnianym napisano już ponad 10 tysięcy prac naukowych. Odpowiadać mają za niego gazy o cząsteczkach ponaddwuatomowych, co związane jest z możliwością przechwytywania przez nie promieniowania podczerwonego Ziemi i przez to opóźniać ustaloną szybkość oddawania przez Ziemię w Kosmos promieniowania, jakie Ziemia w szerszym spektrum przyjmuje od Słońca w ciągu dnia. Jakieś pół wieku temu przypisano gazom pewne współczynniki, mające charakteryzować ich zdolność do podnoszenia temperatury na Ziemi. Poprawność wyznaczenia tych współczynników budzi współcześnie wiele wątpliwości, przyjmowane są jednak wciąż bezkrytycznie za twarde dane wyjściowe do tworzenia modeli klimatycznych i na tej bazie powstały setki, jeśli nie tysiące lepszych lub gorszych prac uważanych za naukowe. Ta opinia nie dotyczy baz danych HITRAN i podobnych, które służą za dobre i coraz lepsze źródło informacji dla ludzi zajmujących się spektroskopią. Jako gazy cieplarniane wymieniane są tam w kolejności: para wodna z chmurami, dwutlenek węgla, a metan dopiero na trzecim miejscu.

O niedoskonałościach tak powstałych modeli globalnego ocieplenia będzie obszerniej w osobnym artykule.

W drugiej części przywołanego na wstępie artykułu o CO2 zostały podane suche dane statystyczne, uzmysławiające, że spalanie paliw węglowodorowych przyczynia się na świecie do emisji o 40% więcej dwutlenku węgla niż spalanie węgli stałych (w dwóch miejscach we wspomnianym artykule wkradł się błąd podający Gt zamiast Mt, co jednak nie ma wpływu na końcowe wyniki i wnioski).

A może to nie CO2, lecz woda jest winowajcą globalnego ocieplenia?

Czy woda jest niewinna?

Wielu klimatologów zdaje sobie sprawę ze złożoności zjawisk termodynamicznych globu ziemskiego, a także z ogromu naszej niewiedzy w tej dziedzinie. Dla wygodnickiego uproszczenia, jakim posłużył się kiedyś Arrhenius, przyjmują, że w bilansie energetycznym wyłącznie promieniowanie gruntu z zakresu podczerwieni (a nie przewodnictwo i konwekcja ani promieniowanie atmosfery) miałoby pełnić decydującą rolę w chłodzeniu Ziemi. W swoich pracach często przytaczają teorie dotyczące CO2 pochodzące sprzed 100 lat, bagatelizując problem wpływu pary wodnej na efekt cieplarniany, wykręcając się dyplomatycznie, w stylu „wpływ pary wodnej jest bardzo złożony i trudny do pełnej interpretacji”. Czyż nie jest to ucieczka od odpowiedzialności przed przyszłymi pokoleniami, dla których spekulanci CO2 w swojej chciwości szykują deindustrializację dekarbonizacyjną w krajach, które można wyeliminować z konkurencji, lub wprost „oskubać”? Może to strach przed ostracyzmem ze strony kolegów lub zwykła autocenzura dla zachowania tzw. poprawności naukowej nie pozwala wielu naukowcom sprzeciwić się zawężaniu nauki przez polityków do CO2?

O wodzie

Opisanie właściwości wody na łamach czasopisma jest niewykonalne. O wielu ciekawostkach dotyczących wody można dowiedzieć się z fascynującej, wydanej w 2018 r. popularnonaukowej Książki o wodzie, napisanej przez zawsze uśmiechniętą polską naukowiec, dr n.fiz. Aleksandrę Kardaś. Książka ta powinna zostać przedstawiona w postaci filmowej w stylu „Galileo” lub „National Geografic”. Trudno zgodzić się z jednym tylko jej fragmentem, powołującym się na starą teorię dwutlenkowego efektu cieplarnianego i globalnego ocieplenia, z marginalizacją pary wodnej. Szkoda, bo w ten sposób świetna autorka książki swoim autorytetem poparła celebrytów, sprawiających wrażenie, jakby dostali udziały giełdy handlującej emisjami CO2. Precyzja obserwacji świata i dociekliwość naukowa pozwoliłoby Autorce na własne, lepsze hipotezy, gdyż stara, choć zgrabnie skonstruowana teoria globalnego ocieplenia, wyolbrzymiająca udział CO2, adresowana jest głównie do gimnazjalistów i polityków. W miarę zgłębiania wiedzy stara hipoteza powinna budzić coraz większe wątpliwości. W jednym z przyszłych artykułów spróbujemy wykazać nieścisłości w teorii globalnego ocieplenia od CO2 (prawdopodobnie wywodzące się z ośrodka Kondratiewa, ZSRR) i powołamy się na cytat właśnie z Książki o wodzie.

Amatorzy sensacji (ostrzegamy widzów nieodpornych na pseudonaukowe fake newsy) obejrzeć mogą film Woda – wielka tajemnica. To rosyjska produkcja z 2006 roku, którą można nazwać naukowopodobną, zbudowaną na podstawie sensacyjnych doniesień naukowych przeplatanych z informacjami prawdziwymi, hipotezami i przeinaczeniami, pochodzącymi głównie od rosyjskich uczonych, a dla wzmocnienia wiarygodności podpartą kilkoma zagranicznymi tzw. autorytetami. Film do złudzenia przypomina sensacje o globalnym ociepleniu, jakie kiedyś z radzieckich wojskowych instytutów wyciekły na Zachód.

Czy woda może szkodzić?

Woda –jako podstawowy i niezbędny składnik życia i jego środowiska – na pozór wydaje się być przyjaznym, a przynajmniej obojętnym związkiem chemicznym. Człowiek dorosły w naszym klimacie wypija przeciętnie 2,5 l wody na dobę. Jej niedobór dla organizmu może być tragiczny w skutkach. Okazuje się, że jej nadmiar czasem także.

Szwajcarsko-austriacko-niemiecki przyrodnik i lekarz – Filip Paracelsus (1493–1541) zapisał się w historii między innymi sentencją: „Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka decyduje, czy dana substancja nią jest, czy nie jest”.

Gdy organizm jest zdrowy, sam reguluje ilość przyjmowanych i wydalanych płynów. Przewodnienie wiąże się z konkretnymi stanami chorobowymi, jako skutek, ale i jako przyczyna. Powiązane tematy to: nadmierne, patologiczne przyjmowanie płynów – polidypsja, zaburzenia elektrolitowe, nieprawidłowe przesunięcie płynów ustrojowych pomiędzy tkankami i narządami, zaburzenia wydalania płynów, zatrucie wodne. Do przewodnienia może doprowadzić ktoś z zewnątrz, jeśli ingeruje w organizm człowieka, np. podając nieadekwatną do potrzeb ilość płynów w kroplówce. W skrajnych przypadkach zaburzenia płynowe mogą być śmiertelne.

Potraktujmy naszą planetę jako organizm. Przez kilka miliardów lat ustalał się w biosferze poziom równowagi wieloczynnikowej, dotyczący składu chemicznego, parametrów fizycznych, otoczenia biologicznego, a ten znany nam – ludzkości – kształtował się w ostatnich kilkudziesięciu tysiącach lat. Skład i funkcjonowanie istot żywych odzwierciedla ziemskie środowiska, w tym np. ewolucyjne (świetne dostosowanie ras człowieka do klimatów, w jakich się rozwinęły). Biorąc pod uwagę różnorodność środowisk życia człowieka, ten optymalny stan mieści się we względnie szerokich granicach. Liczne mechanizmy stabilizujące, zwane ogólnie buforami (nie tylko o te chemiczne tu chodzi), zapewniają niewielkie tylko odchylenia od stanów średnich. Do najważniejszych czynników należy woda ze swoimi szczególnymi właściwościami fizycznymi i chemicznymi. Co się jednak może stać, jeśli w jakimś przedziale ziemskich zbiorników nastąpi przesunięcie istotnych mas wody? Nie przypadkiem wcześniej została wymieniona podobna sytuacja w organizmie człowieka.

Ile wody może dostarczać spalanie paliw węglowodorowych?

W artykule Dwutlenek węgla po ludzku cz.I („Kurier WNET” nr 64, październik 2019) zostało wykazane, ile podczas spalania paliw węglowodorowych zużywa się tlenu, ile powstaje CO2, i zostało to porównane do spalania węgli stałych, z wnioskiem, że w skali globalnej za większą część emisji dwutlenku węgla odpowiada spalanie paliw węglowodorowych.

W numerze 62 „Kuriera WNET” (Hipoteza Wrocław) została przedstawiona zależność czasowa i ilościowa tendencji wzrostowej temperatury przygruntowej warstwy troposfery i wielkości wydobycia gazu ziemnego. Pytanie: jak to jest możliwe? Wiarygodnym wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy wydaje się przypisanie decydującej roli pary wodnej powstającej podczas spalania paliw węglowodorowych. To nie jedyny spośród kilku negatywnych skutków uwalniania gazu ziemnego. W tym miejscu zwolennicy zwiększenia obciążeń społeczeństw spekulacjami emisjami CO2 mogliby odtańczyć taniec zwycięstwa pod hasłem np. „wreszcie złapaliśmy autorów tej serii artykułów na niekompetencji, bo nie wiedzą, że zwiększanie ilości gazów cieplarnianych wpływa na efekt cieplarniany w sposób logarytmiczny; nie znają równania Clapeyrona”. Podobne, mało dociekliwe są np. argumenty na poziomie bloga Skeptical.

Skoro jednak obserwacje przeczą starej, „CO2-centrycznej” teorii, to nie można tego faktu zbywać odpowiedziami ludzi zanadto pewnych siebie, lecz trzeba pilnie znaleźć wyjaśnienie!

Może zjawisk znanych ze spektroskopii nie można wprost transponować na atmosferę, jak spekulował swojego czasu Arrhenius? Może to wszystko działa jeszcze inaczej? Szerzej na ten temat postaramy się napisać w przyszłości.

Globalne ocieplenie – water impact

Poniżej przedstawione są wyliczenia, które mogą się wydać spekulacjami, jednak zapewniamy, że luki zawarte w tym ciągu rozumowania nie są większe od luk, jakie można wykazać w popularnej wciąż jeszcze w Starym Świecie teorii globalnego ocieplenia od CO2.

Przyjmujemy, że ze spalania trzech grup paliw powstaje (na podst. KOBIZE: Wartości Opałowe i Wskaźniki Emisji CO2 do raportowania w ramach Systemu Handlu Uprawnieniami do Emisji za rok 2018) odpowiednio: z ropy naftowej 72kg/GJ, z gazu ziemnego 56 kg/GJ i z węgla (około) 100 kg/GJ. Na podstawie danych BP z 2019 roku za rok 2018, ropa naftowa dostarczyła 1,95x1020J energii, gaz ziemny 1,39x1020J i węgiel 1,58x1020J. Przyjmując, że ze spalania wymienionych grup paliw, wody H2O dostarczają odpowiednio: ropa naftowa 0,03 kg/MJ, gaz ziemny 0,038kg/MJ i węgiel 0,003 kg/MJ (pomijamy w tym miejscu, na razie, uwalnianie pary wodnej w chłodniach kominowych). Wyliczone ilości CO2 wynoszą odpowiednio: z ropy naftowej 1,4x1010t, z gazu ziemnego 0,8x1010t i z węgla 1,6x1010t, oraz H2O: z ropy naftowej 6x109t, z gazu ziemnego 6x109t i z węgla 0,6x109t. Nie wchodzimy w szczegóły nowoczesnych instalacji kondensacyjnych. Okazuje się, że spalanie tych trzech grup paliw dostarcza odpowiednio (za 2018 rok) 54% objętościowych CO2 i 46% objętościowych pary wodnej, co zostało przedstawione na diagramie kołowym „Objętości gazów cieplarnianych: CO2 i H2O powstających podczas spalania 3 głównych paliw (gaz ziemny, ropa naftowa, węgiel)”.

Ten wykres nie robi wielkiego wrażenia, bo i tak nieco więcej powstaje CO2 niż H2O. Ale po raz pierwszy uzmysławia to, że „nie tylko CO2”. Wyliczenia dostarczają też informacji, że spalanie paliw węglowodorowych odpowiada za emisję 95% wody powstającej ze spalania wszystkich paliw kopalnych. Już obecnie ilość powstających cząsteczek H2O ze spalania wszystkich trzech grup paliw jest zbliżona do CO2, a ze względu na rosnące zużycie gazu ziemnego te proporcje wkrótce mogą się okazać jeszcze mniej korzystne dla klimatu. Jak to się przekłada na efekt cieplarniany?

Na próżno szukać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie „o ile silniejszy jest efekt cieplarniany H2O niż CO2?”. Można tylko szacować, w zależności od przyjętych kryteriów.

Można powoływać się na wartości podawane przez różnych autorów i oprzeć się na „eminence based science”. Tak jest z porównaniami efektu cieplarnianego powodowanego przez metan wobec dwutlenku węgla, gdzie w literaturze można znaleźć wartości od 20x do ponad 120x. Nie znajdzie się też takiej odpowiedzi w bazach typu HITRAN. Można bardzo zgrubnie próbować szacować, biorąc z tych baz dane pomocne w technice spektroskopowej lub w projektowaniu laserów gazowych, warto wszakże zauważyć, że np. dopiero od niedawna można znaleźć tam informacje o wpływie na pasma pochłaniania innych, „towarzyszących” gazów (i to zaledwie kilku). A gilotyna podatkowa już dawno, na podstawie fałszywych oskarżeń, skazała dwutlenek węgla na karę śmierci. Może tylko zasygnalizujemy, że na tzw. poszerzenie pasm absorpcyjnych mają wpływ masa optyczna (w uproszczeniu – ilość badanego gazu), ciśnienie gazu, obecność pól wektorowych, np. elektrycznego i magnetycznego, obecność innych gazów (towarzystwo), jonizacja, pH, obecność izotopów. Wpływ wymienionych czynników próbuje się opisywać równaniami półempirycznymi (prekursorem był genialny fizyk holenderski Henryk Lorentz, 1853–1928) z odpowiednimi współczynnikami, które same obowiązują tylko w określonych, ograniczonych, zwykle dość wąskich warunkach, lecz są bardzo pomocne w zastosowaniach laboratoryjnych i technicznych. Nie są to jednak wystarczające dane pozwalające na wiarygodne porównanie head-to-head tzw. wymuszenia radiacyjnego różnych gazów cieplarnianych w jakże złożonej atmosferze ziemskiej (vide wymieniony powyżej metan i 500% niepewności współczynnika od 20 do 120). Nie jest to jedyny powód, dla którego nie można doświadczeń spektroskopowch wprost, bezrefleksyjnie ekstrapolować na atmosferę, chociażby z uwagi na przemiany fazowe wody i obecność chmur.

Przyjmujemy hipotetyczne współczynniki dla pary wodnej – scenariusze: a. para wodna tylko 2,5x silniejsza od CO2; b. para wodna tylko 5x silniejsza od CO2 i c. para wodna 20x silniejsza od CO2. Przez skromność powstrzymamy się od zastosowania wyższych współczynników.

Obliczony w ten sposób wpływ spalania 3 głównych paliw został przedstawiony na trzech kolejnych diagramach kołowych, gdzie tym razem uderzający jest nieporównanie większy efekt cieplarniany powodowany przez spalanie paliw węglowodorowych.

 

Bardzo ważne jest jeszcze kolejne, bezpośrednie porównanie gazu ziemnego i węgla. Gaz ziemny obecnie dostarcza już tylko 12% mniej energii niż węgiel. Wkrótce te wielkości się odwrócą. Tabela przedstawia wyliczenia zsumowanego efektu cieplarnianego dla gazu ziemnego i węgla w przypadku trzech scenariuszy (współczynników).

 

Kolejne diagramy słupkowe przedstawiają, o ile mniejszy jest efekt cieplarniany powodowany przez spalanie węgla w porównaniu do spalania gazu ziemnego w tychże scenariuszach. Czy to wystarczająco wyjaśnia przedstawioną w hipotezie Wrocław niezgodność dotychczas obowiązującej, „CO2-centrycznej” teorii z obserwacjami?

Jeśli emisja gazów cieplarnianych, a teraz, jak się okazuje – głównie pary wodnej, ma faktycznie istotny wpływ na zmianę klimatu i jeśli ta zmiana miałaby być tak straszna, jak to w swoim czarnowidztwie przedstawiają animatorzy IPCC oraz spekulanci świadectwami emisyjnymi (i przy okazji gazem ziemnym), to jaka jest perspektywa dla świata? W nr. 60 „Kuriera WNET” z czerwca 2019, w artykule Dobrobyt a energia przedstawiliśmy implikacje i powiązania. Na świecie nie ma chętnych do cofnięcia się z poziomem życia do najbiedniejszych krajów z konsumpcją energii sprzed 2000 lat.

Co więcej, obserwowane ocieplenie klimatu powoduje, że gaz ziemny z rejonów podbiegunowych zaczyna się ulatniać i albo ulegnie on bezpowrotnej, samoistnej stracie do atmosfery, albo państwa, dla których ten gaz ziemny jest potencjalnym źródłem dochodu, zdążą go jeszcze dobrze sprzedać, zanim się ulotni lub zanim jego ceny krytycznie spadną (Gaz ziemny gorący towar, „Kurier WNET” nr 61, lipiec 2019 ). Długo nie da się ukrywać, jak poważnym gazem cieplarnianym jest para wodna i jakie zagrożenia dla klimatu (w istniejącej narracji, że globalne ocieplenie miałoby być katastrofą) niesie wydobycie i spalanie gazu ziemnego.

Cykl hydrologiczny

W tym miejscu trzeba przytoczyć pewne liczby, aby Czytelnik miał wyobrażenie o problemie. Masa atmosfery to 5×1015 ton. Ilość wody na Ziemi to 1,4×1018 ton. Z tego w atmosferze jest 1,4×1013 ton, czyli 10-5, czyli 0,0001% całkowitej wody. Ten niewielki odsetek wody pełni kluczową rolę w cyklu hydrologicznym i w kształtowaniu klimatu. Tylko spalanie paliw kopalnych dostarcza do atmosfery rocznie 1,3×1010 ton wody, czyli 0,1% wody zawartej w atmosferze. Na pozór – mało. Czy mało? – będzie opisane w jednym z kolejnych artykułów poświęconym właśnie cyklowi hydrologicznemu.

To nie ostateczny argument

Być może przedstawiona hipoteza zawiera pewne luki. Niektóre są pozorne i mogą od Czytelnika wymagać głębszych przemyśleń. Dokładniejsze wyjaśnienia nie mieszczą się w ramach tego miesięcznika. Nieścisłości te jednak są mniejszego kalibru aniżeli te, które można wykazać w wyolbrzymionej kondratiewowskiej teorii globalnego ocieplenia od dwutlenku węgla. Przedstawiona hipoteza Wrocław wydaje się o wiele lepiej odzwierciedlać rzeczywistość.

Czy faktycznie to gazy cieplarniane z wodą na czele odpowiadają za obserwowany wzrost temperatury na podobieństwo „kija hokejowego”, tak jak to zostało przedstawione w Hipotezie Wrocław, czy to tylko koincydencja innych przyczyn – zamierzamy opisać w kolejnych, może mocniejszych nawet hipotezach, konkurencyjnych dla hipotezy „CO2-centrycznej”.

W międzyczasie jeszcze będą poruszone nieopisane dotychczas, negatywne oddziaływania gazu ziemnego na środowisko i nasze zdrowie oraz uzupełnione informacje o CO2 i groźnych pomysłach animatorów IPCC zatapiania tego gazu w oceanach.

Czy w świetle przedstawionych faktów uczciwe są działania polityków (lobbystów?), którzy próbują narzucić niesprawiedliwe ciężary społeczne w postaci horrendalnych podatków za prawo emisji CO2? Należy przypomnieć, że koszty obciążające fabryki i elektrownie w rozrachunku i tak są przerzucane na ostatecznych konsumentów („Kurier WNET” nr 56 i 57, luty, marzec 2019). To może być i śmieszne, i tragiczne.

Czy to jest element nowoczesnej, hybrydowej wojny gospodarczej na wyniszczenie przeciwnika, z włączeniem machiny propagandowej i paranauki? Czy chciwi macherzy od handlu emisjami doraźny, potężny zysk, budowany na półprawdach ekologicznych cenią ponad dobro i zrównoważony rozwój miliardów tych, których powinni traktować jako swoich bliźnich?

*) W Unii Europejskiej, po sprowokowaniu Wielkiej Brytanii do Brexitu i praktycznej marginalizacji londyńskiej giełdy ICE, dominującą giełdą handlującą uprawnieniami do emisji CO2 staje się Giełda EEX w Lipsku (dawne NRD) – European Energy Exchange AG. Giełda ta, poza dotychczasowym, bardzo pożytecznym i niezbędnym zakresem handlu energią elektryczną i gazem ziemnym, przejmuje właśnie handel emisjami CO2, co w perspektywie kilku lat daje możliwość astronomicznego wzrostu obrotów świadectwami z kilkunastu miliardów € do rzędu bilionów € oraz potencjalnej możliwości eliminacji z rynku tych rodzajów energii lub surowców energetycznych, którymi sama aktualnie nie handluje, np. węgla lub ropy naftowej.

Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Gdy obserwacje przeczą uzgodnionym teoriom” znajduje się na s. 9 i 11 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Gdy obserwacje przeczą uzgodnionym teoriom” na s. 9 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego